HELOWA MAMA
Nieporadnik Matki Rak. Odchudzanie. Jak nie schudnąć. Pięć podstawowych kroków
Doskonale orientujecie się, że Matka Rak nie jest ekspertem. Nie uzurpuje sobie prawa do wygłaszania jedynych słusznych racji w żadnej dziedzinie. No chyba, że w nieodchudzaniu. Nieodchudzałam się na tyle sposobów, że śmiało mogę robić za autorytet. A zatem, zapraszam wszystkie adeptki trudnej sztuki nieskutecznego obniżania masy ciała na krótki tekst o najskuteczniejszych metodach.1. Liczenie kalorii.Absorbujące i urocze hobby. Znam kobiety, które nie muszą już nawet posiłkować się pomocami dydaktycznymi w postaci dołączanych do kolorowych pisemek tabeli. Wyrwane ze snu wyrecytują jak mantrę: ptasie mleczko 432, jabłko 53, kanapka z boczkiem 400... . I co z tego? Ano nic. Bez względu na to jak dobrze będziesz znać indeks glikemiczny, kaloryczność, zawartość tłuszczów i cukrów, nic Ci to nie da. Nikomu jeszcze nie udało się schudnąć od samego liczenia. Próbowałam.2. W drodze wyjątku...W drodze wyjątku zjem to ciastko. W drodze wyjątku nałożę sobie czwarty kawałeczeczyniuniek (taki maleńki, że normalne zdrobnienia nie oddają jego skali) tortu czekoladowego. W drodze wyjątku opierdzielę tę golonkę- nie można przecież odmówić sobie wszystkiego. I wszystko byłoby dobrze, gdyby droga wyjątku trafiała się raz w miesiącu. Niestety, nie trafia się. Droga wyjątku zaczyna się najczęściej w drugim dniu diety (bo zaczęłam się odchudzać w piątek a nie pomyślałam, że w sobotę wesele, bo przecież nie będę katować się dietą w urodziny siostrzeńca, bo mąż wjechał do kfc, przecież nie będę patrzeć jak sam się truje tym syfiastym kubełkiem, pomogę chłopinie...). Strach przed życiem bez słodyczy i tłuszczów jest tak silny, że zamiast na dietę przechodzimy na drogę wyjątku. Rezultat? Po dwóch tygodniach odchudzania przestajesz mieścić się w spodnie. Przerabiałam.3. Nie jem. Ja tylko próbuję.Po bezskutecznym liczeniu kalorii oraz diecie "w drodze wyjątku" nadchodzi czas na wytoczenie najcięższych dział.Zwłaszcza, jeśli podczas ostatniej przymiarki okazało się, że spodnie w kant stały się dla ciebie legginsami, a jedyny pasek zdolny cię objąć możesz kupić w castoramie. Patrzysz w lustro a uczucia które tobą targają to zlepek rozpaczy, nienawiści i obrzydzenia. -to koniec- mówisz do siebie.-od dzisiaj nie jem NICZEGO! Oczywiście, jesteś matką i żoną. Sama możesz sobie nie jeść, ale rodziny nie porzucisz na pastwę głodu. Gotujesz zatem. I próbujesz. Zupę- jakieś 68 razy. Jakby to zliczyć, wyszłoby półtora litra, ale kto by to liczył? Nie nałożyłaś sobie przecież na talerz, więc NIE JADŁAŚ. Możliwe, że mąż zapyta, dlaczego co drugi kotlet (z trzydziestu sztuk, żeby było na kilka dni) jest uszczknięty. Jak to dlaczego? Próbowałaś, czy już usmażone. Z mielonymi nigdy nic nie wiadomo. Tak prowadzona dieta ma wiele plusów (nie czujesz głodu, nie jesteś poddenerwowana) oraz tylko jeden minus- nie chudniesz. Stosowałam.4. Mikro porcje.Jesteś doświadczona. Stosowałaś już wiele nieskutecznych metod. Ostatnio wyczytałaś, że aby skutecznie stracić na wadze nie można odstawić jedzenia całkowicie. Małe porcje- oto tajemnica sukcesu. Idąc za ciosem nakładasz obiad na spodek od filiżanki. Zwykły widelec jest zbyt potężny, aby obsłużyć tę nędzną porcyjkę. Zwijasz w rulon banknot (a jeśli to koniec miesiąca karteczkę z notesu samoprzylepnego), przykładasz do nosa i wciągasz zawartość talerza. Nie czujesz absolutnie żadnej różnicy, co oznacza, że działka była za mała. Powtarzasz operację. Do skutku. Do najedzenia. Przecież chcesz się tylko odchudzić, a nie zniknąć całkowicie. Nie można przemilczeć faktu, że metoda małych porcji przewiduje pięć posiłków dziennie. W życiu nie byłam tak nażarta, jak podczas odchudzania małymi porcjami! Tyle, że nie schudłam.5. Diety odchudzające.Wszystkie diety odchudzające są skuteczne. Schudniesz na Ducanie, truskawkowej, owsianej, kapuścianej, Kwaśniewskiego, owocowej, a nawet tłuszczowej (autentyk-znam ludzi, którzy odchudzili się smalcem). I co z tego, że schudniesz? Ano, nic. Znowu lipa. Wie o tym każdy, kto po tygodniach jedzenia serków wiejskich, owsa pod milionem postaci lub owoców (one też się przejadają) wraca do starych nawyków. Najpierw ze zdziwieniem stwierdzasz, że nie przytyłeś po zjedzeniu pizzy, a potem tracisz czujność. Jako, że restrykcyjna dieta odchudzająca bywa monotonna i uciążliwa (oraz najczęściej niezdrowa), nie sposób przyjąć jej na resztę życia. Powoli (albo zupełnie szybko) wracasz do swojej diety (tej, która sprawiła, że dotarłaś do stanu, w którym odchudzanie było koniecznością). I co? JOJO. Bo w gruncie rzeczy schudnięcie jest łatwe. Trudniej utrzymać to, co się osiągnęło. Zła wiadomość na koniec.Istnieją ludzie, którzy po prostu są szczupli. Jedzą co chcą i ile chcą, a mimo to ich brzuchy są płaskie a uda smukłe. Oczywistym jest, że reszta (czyli my-normalni) nienawidzimy ich z całego serca. Żeby osiągnąć i zachować to, co oni mają od życia za free, musimy nie tylko schudnąć, ale również przemeblować nasze żywota, zmienić nawyki i ruszyć tyłki. Nie jest to sprawiedliwe, ale niezbędne. Nie powiem Ci jak to zrobić, bo nie wiem. Sama jestem gdzieś pomiędzy wprowadzaniem zdrowych nawyków a jojo. Cholera wie, na którą stronę przeważy się szala. Wiem jedno-zdecydowanie się na bycie szczupłym to robota na całe życie. Jeśli nie jesteś na to gotowa, a mimo to nie zadowala Cię to jak wyglądasz, możesz z powodzeniem stosować powyższe metody-w ramach oszukiwania samej siebie, rzecz jasna, bo przecież od nich nie schudniesz;)