Makóweczki
Teneryfa w grudniu, czy warto? – pogoda, hotel, lot, ceny itp.
Kiedy znajomi oraz czytelnicy bloga, pytają mnie czy warto pojechać zimą na wakacje na Teneryfie, przyznaję, że nie do końca rozumiem pytanie. Naprawdę ktoś może zastanawiać się czy z tej szarości ponurej i burej, z zimna i chlapy, zapadanych szyb i dnia kończącego się o 14:30 można chcieć wyjechać w tropiki i słoneczko? Trudna decyzja… serio ;)
Tak na poważnie to rozumiem dylemat. Sama googlowałam namiętnie przez pół roku czy decyzja o zimowym wyjeździe, którą podjęliśmy w lipcu jest trafiona. Czy będzie tak idealnie jak to sobie wyobrażamy, kiedy myślimy o wakacjach pod palmami?
Pomysł na wyjazd rzuciłam ja. PT chciał wziąć dodatkowy tydzień urlopu w sierpniu, żeby przeznaczyć go na jeszcze jeden atrakcyjny wyjazd z dziećmi, jako, że po dwóch miesiącach nikt już nie pamiętał o Majorce, na której byliśmy w czerwcu. Dodatkowo Maks miał dłuuużące się wakacje i PT chciał mu zrobić dodatkową niespodziankę. Szukaliśmy ofert last minute i wtedy poczułam, że.. że wakacje w sierpniu mijają się z celem. Należę do ludzi, którzy chcieliby żeby ciepełko zaczynało się już w maju po niedorzecznie długiej zimie, braku słońca i możliwości nałożenia szortów, stąd nasz pomysł, żeby na ukochane wyspy latać w maju lub czerwcu (jak to czynimy od kilku lat). Potem w Polsce jest ciepło, lub przyzwoicie ciepło i w sierpniu – wrześniu człowiek jest nasycony słońcem, letnimi sukienkami, lodami i bosymi stopami. Nawet tęskni za kardiganami! Nie czułam więc potrzeby wyjeżdżania gdziekolwiek w tym okresie. Rzuciłam więc pomysł, żeby wykupić wakacje na… grudzień.
Pogoda na Teneryfie w grudniu
Tysiąc pytań dostałam na temat pogody, i sama głównie o nią się martwiłam. Totalnie nie potrzebnie. Nie ważne czy było 20 czy 25 C, cały fun polega na tym, że wyjeżdżasz z 0C i pluchy (w dniu wylotu w B-stoku było -9C w nocy!) i ta zmiana jest sama w sobie jak raj. Nie ważne czy masz dzień 22C i chmurki i spacerujesz po plaży, zwiedzasz parki przyrodnicze, czy też jest 25C i słonko i wygrzewasz się na basenie… Nie ma to znaczenia! Bo wszystko jest cudem w porównaniu do tego co zostawiłaś w kraju i co czeka Cię po powrocie przez najbliższe 3-4 miesiące.
Ważna jest lokalizacja hotelu. Przeczytacie to w każdym opisie pogody na Teneryfie – wyspa, jedna mała wyspa ma w sobie trzy strefy klimatyczne – ciepłe południe, zimny wulkan i krainę wiecznej wiosny – północ. Dlatego dobrze dokładnie przeczytać mapę przed wyjazdem, jako, że 5 kilometrów od naszego miasteczka może być już 3-4C zimniej! Mieliśmy taką dokładnie sytuację z naszym wyjazdem. Nasz hotel zlokalizowany był w Costa Adeje, a w Adeje, miejscowości oddalonej od 5 km było codziennie około 17-20 C kiedy u nas był upał! Pięknie obrazuje to mój filmik nagrany w Siam Parku —-> TEN
A tu jeszcze macie obecną pogodę dla Costa Adeje (klik) i Adeje (klik) #takasytuacja. Po drugiej stronie wyspy 90% naszego wyjazdu było 17C i deszcz. Jeden dzień znaleźliśmy, żeby pojechać do Loro Parku, żeby nie padało. Jeden na tydzień! Dla odmiany obecnie jest tam super pogoda i pełne słońce —> (klik).
Pogodowa schizofrenia to cecha wyróżniająca Teneryfę. Śmiałam się z Panem Tatą, że najlepiej byłoby wypożyczyć auto i jeździć tam gdzie danego dnia jest słoneczko. Bo to loteria.
Osobiście polecam okolice Costa Adeje, Playa de Americas oraz Los Christianos (obydwa ostatnie miejsca mają sztuczną piaskową plażę). Pewnie dziewczyny latające latem złapią się za głowę co ja polecam, przecież tam tłumy! No więc nie w zimie. Ludzi było malutko, w restauracjach i na plażach luźno. Ideał.
A dokładnie w naszym wypadku wyglądało to tak – rankiem 19-20C, jednak nie polskie, a tropikalne, więc była to pogoda idealna na krótki dół i i sweterek. Taka pogoda utrzymuje się mniej więcej do 10-11, więc co rano mamy idealny czas żeby się wyspać lub jak my, zjeść śniadanie i zwiedzać okoliczne deptaki i plaże. Mieliśmy swój własny codzienny rytuał – wycieczkę do McDonalda po kawę. Hiszpanie nie mają pojęcia czym jest zwykła americana lub co gorsza latte, więc to był nasz ratunek.
Po 10/11 w dni słoneczne robi się upał. Mieliśmy 3 takie dni i żadnego nie ma na zdjęciach bo… się kąpaliśmy :). Cały dzień w Siam Parku – 26C i upał. Opaliliśmy się mocno mimo stosowania filtra 30-tki (filmy i zdjęcia TU, TU, TU, TU, TU). Dwa dni w okolicach basenu – najlepsze dni wg. moich dzieci- pluskanie się w wodzie, skoki, pływanie z rodzicami.
Jaka była pogoda w 2 dni z naszego wyjazdu nie wiemy bo wyjeżdżaliśmy do Loro Parku i na Teide. Jeden dzień i pół innego dnia były spacerowe, po prostu nie było słońca. To jest clue plażowo – basenowych dni – słońce. Bez niego robi się ‚niekąpielowo’, tak bym to ujęła. Bo ciepło jest nadal. Nie jest to jednak pogoda na wylegiwanie się na leżaku. Pół naszego zimniejszego dnia widzicie na zdjęciach poniżej.
Dodam Wam, że pogoda była bardzo podobna do tej, którą mieliśmy w maju na Fuercieventurze –> (TU)
Wakacje ekonomiczne czyli Hotel Isabel… wart swej ceny?
Po Majorce, która kosztowała nas za samą wycieczkę kilkanaście tysięcy, miałam silną potrzebę przetestować wakacje w wersji ekonomicznej. Plan był taki, że wynajmiemy apartament gdzieś na Teneryfie, sami kupimy loty i zmieścimy się w określonym budżecie. Zrobiłam dokładny research z pomocą koleżanki, która mieszkała na Teneryfie. Kiedy już miałam wszystko wybrane Pan Tata, który fanem tego rozwiązania nie był orzekł, że on znajdzie w tej samej cenie hotel 4* i to ze śniadaniem. Jak się okazało nie miał najmniejszego problemu. Za 6-7 tysięcy można na luzie znaleźć hotel dla rodziny 4-osobowej. Tyle samo wychodziło nam za tygodniowy pobyt w apartamencie, bez wyżywienia i transferu z lotniska (że o room serwisie, braku basentów itp. nie wspomnę). Najdroższe były loty, które po doliczeniu opłat lotniskówych i bagażu (zawsze mamy 3 walizy) wychodziły w okolicach 3 tys (za 4 osoby w 2 strony). Podobnie mielibyśmy zapłącić za apartament (fajni, nowy, z balkonem, nie spelunę).
Zdecydowaliśmy się więc na hotel i nie wiem co ja sobie myślałam z tym apartamentem? Ocean zimny jak Bałtyk latem.. co dzieci miałby robić zimą? :D Ale tak to się działa bez doświadczenia. Maluchy 3/4 hotelowego czasu spędzały w basenie, a Lenka ani razu nie zamoczyła stopy w oceanie bo bała się fal (były dość wielkie). Także przyznaję, że Pan Tata, tym razem, wyjątkowo miał rację ;)
Jak sam hotel? Stosunek jakości do ceny bardzo adekwatny, wręcz mocno na +. Różnicę trochę widzieliśmy, zawsze wybierając najlepsze hotele w okolicy, jednak nie miało to wpływu na naszą codzienność. Apartamenty duże (salon + aneks kuchenny + sypialnia), przestronne, czyste. Nowe to one nie są, ale obsługa bardzo dba o czystość. Trzy baseny, jeden dla maluszków, drugi (podgrzewany) z płaskim zejściem i trzeci, którego nie odwiedziliśmy. Plac zabaw, klub dla dzieci, mini golf, wieczorem disco dla dzieciaków i inne atrakcje w dzień (np. dmuchany plac zabaw w basenie). Nie da się nudzić.
Duży minus dla mnie osobiście to.. angole. Nie piszę tu akurat jedynie o samym hotelu ale o całej wyspie. Naprawdę chciałabym to jakoś kulturalnie obejść i napisać delikatnie ale się nie da. Angielska hołota była widoczna na każdym kroku. Aż się zastanawiałam czy to nie jest jakaś wyspa dla brytyjskiej klasy zubożałej. Wulgarni, wytatuowani, głośni, prostaccy, grubi i każdy z papierochem przy dzieciach. Sceny które widzieliśmy to np. matka PUBLICZNIE uderzająca w twarz swoją ok. 10-letnią córkę w twarz na plaży!! Lub brytyjskie rodziny w restauracji chińskiej- dorośli przy jednym stoliku, dzieci przy drugim (z ośmioro czy 10-cioro) łażące po stole, pod stołem, z gilami po pas, rzucające się jedzeniem. Lub.. brytyjskie dzieci nagie w basenie w Siam PArku i ochrona prosząca matkę, żeby ubrała im gacie. Było tego znacznie więcej i ten klimat otaczał nas z każdej strony. Bardzo różniąc się od spokojnej, niemieckiej, dobrze ułożonej Majorki. Ale dało się przeżyć ;)
Wracając do hotelu, mam silne postanowienie wybierać hotele w tej klasie budżetowej. Wydaliśmy na wycieczkę połowę tego co na Majorce mimo, że nie mieliśmy pełnego wyżywienia tylko śniadania. Bo na miejscu i tak się wydaje i to morzem euro. Wejście do Siam czy Loro parku to jak zwykle ok 100 EU za rodzinę. Jeść na miejscu trzeba bo jest zakaz wnoszenia jedzenia (ale nikt tego nie sprawdza, choć jeśli kupujecie bilety wcześniej to ostrzegają że nie można.. pewnie tylko sprytnych polaków ;)). W każdym razie coś tam wnieśliśmy – owoce, napoje i i ukochane kanapki dzieci z masłem orzechowym i dżemem a i tak wydaliśmy z 50 EU. Za wynajęcie auta (bardzo ekonomicznego, co było błędem! serpentyny, góry i silnik 1,6 to żart ;) zapłaciliśmy ok 100 EU za 3 dni. Obiad dla 4-osobowej rodziny, taki bez szaleństw to 50-80EU, z szaleństwami (np. ten z krabem)- 150EU. Podstawowe zakupy (chleb, bułki, ser, wędlina, woda, owoce, warzywa, sok, masło orzechowe, dżem itp.) to koszt 50EU +. Piszę to bo jest wiele osób, które myśli, że wyda np. 1000zł na wakacjach. Słuchajcie to już obowiązkowo z własnymi konserwami i zamrożonym chlebem. Strefa euro jest w.. euro. Tam się nie da ‚zaoszczędzić’. Tysiąc euro to dla rodziny takie minimum, żeby gdzieś być, coś zwiedzić, normalnie zjeść i nie odmawiać sobie wszystkiego.
6-godzinny lot
Ostatnio strasznie dramatyzowałam opisując nasz lot na Fuerteventurę (TU i TU). Jednak inaczej wygląda taka wyprawa z 1,5- roczniakiem i 4,5-latkiem niż z 5-latką i 8-latkiem. Było naprawdę na luzie. Tzn. jak wiecie, znam tylko jedną stonę lotu ( patrz —> TU), ale Pan Tata mówił, że było dość na luzie- książeczki, rysowanki, wypełnianki, gry karciane, ipad, bajeczki i jakoś poszło. W drugą stronę było ciężej bo ja spędziłam lot.. z głową w klozecie. Mi to zawsze atrakcji za mało :D.
Teneryfa- czy to piękne miejsce?
Główną zaletą Teneryfy jest to, że jest tam ciepło zimą. Latem nie wybrałabym jej stanowczo jako kierunku lotu na wakacje. Wyspa jest kamienista, ma wybirnie nieurodziwe plaże. Tuż obok te na Fuercie wyglądają tak —-> TU. Złoty piasek, lazur, a na Teneryfie żużel.. głównie żużel ;). ALE.. to latem. Zimą i tak się w oceanie nikt nie kąpie, więc te czarne kamieniste plaże mają swój urok. Przyroda w okolicach hoteli i parkó∑ jest przepiękna. Miejscowi mają świadomosć, że kupa kamieni nie uraduje turysty więc robią z miast, hoteli i wszelakich miejsc, piękne ogrody.
Co najważniejsze, w Teneryfijczykach (?) można się totalnie zakochać. To chyba najmilszy naród świata. W autobusie jak zapytasz czy dojedziesz do jakiegoś miejsca, to pan na danym przystanku zatrzyma autobus, wyjdzie Ciebie szukać i powie, że to już. W restauracjach,m sklepach, hotelach dzieci są jakś święte- każdy się z nimi wida i daje co tam ma w rękach- owoc, zabawki (pewnie cyzjeś zagubione ;)). Wszyscy są super mili a to robi naprawdę niezwykły klimat.
Duży minus daję za.. karaluchy. Były w całym Costa Adeje, w każdym hotelu, nawet najdroższym, na plaży, na alejkach. Już nawet myślę, że to może nie karaluchy, tylko takie bzyczki, które u nas latają latem.. nie wiem. Ale słabo to wyglądało.
Czy tam wrócimy?
Starałam się wam opisać wyspę szczerze, żeby nikt nie był rozczarowany, jeśli poleciałby tam z mojego polecenia. Więc my na pewno wrócimy na Wyspy Kanaryjskie o okresie zimowym, jeśli nam tylko pozwolą fundusze. W okresie zimowym, podkreślam. Latem jest dużo bliższych, równie pięknych kierunków europejskich. Teneryfa rozkochała nas w sobie klimatem, zróżnicowaną formą przyrodniczą, zalesionymi palmamy górami Maski, pięŻnym ogrodem Loro Park, a dzieciaki pokochały Siam Park. Spacery na plaży w ciepełu, wylegiwanie się na leżaku – to niesamowicie naładowało nasze podwątlone jesienio- zimą akumulatory. Wakacje zimą- to ma sens znacznie większy niż te latem. Spróbujcie kiedyś i dajcie znać jak wrażenia…