czwartek, 11 grudnia 2014

Quo vadis, Helko?

 Córeczko!

Wyznaczyłam cel sobie i Tobie. Ja mam wychować silną, odważną i empatyczną kobietę. Ty masz na nią wyrosnąć. W tej podróży nie ma GPSa. Błądzimy po omacku. Mamy jednak cel-a to już coś, nie zmierzamy donikąd. Co i rusz zatrzymujemy się, aby zapytać o drogę, upewnić się, że nie błądzimy. Czasem bardzo się boję, bo wokoło las gęsty i ciemny. Wtedy jednak Ty pokazujesz mi drogowskaz-spójrz mamo, dobrze idziemy! Czasem tym drogowskazem jest jeden czuły gest wobec lalki, misia, innego dziecka. To, że  tak jak wczoraj podnosisz z ziemi pomarańczę, aby podać kobiecie, której wypadła. Sama z siebie, ot tak. To u Ciebie naturalne, jak buziak z rana. Albo wtedy, gdy myślałam, że przez moje podejście wyrośniesz na ofiarę losu! Tłumaczyłam, że na placu zabaw trzeba czekać na swoją kolejkę. Uwierzyłaś, bo przecież zawsze mi wierzysz. Stałaś jak sierotka Marysia, a inne dzieci jedno po drugim odpychały Cię i wyprzedzały. Byłam w kropce. Załamywałam palce i zastanawiałam się, czy nie kazać Ci popchnąć, wyprzedzić, nie dać się. Pewnego dnia sama doszłaś do właściwych wniosków. Chłopiec przerastał Cię o głowę, a Ty mimo to "zczyściłaś" go jak mamuśka. Do tej pory pamiętam minę mamy chłopca, kiedy maleńka dziewczynka trzymając jej synka za rękaw krzyczała: chłopcyku, telas moja kolej! Nie wolno się wpychać! Cy ty chces być łobuzem?! Od tamtej pory jestem spokojna. Widzę, że świetnie sobie radzisz. Nie usłyszysz ode mnie popchnij, wepchnij się, oddaj mu, mimo to wiem, że ofiarą losu nie będziesz. Skąd wiem? Bo nie usłyszałaś i nie usłyszysz również innych rzeczy: co wolno wojewodzie, to nie tobie..., nie interesuj się, nie masz prawa. Ty masz prawo! Nie jesteś ani ważniejsza ode mnie i taty, ani mniej ważna. Masz swoje miejsce, swoje obowiązki i swoje prawa. Ja decyduję o tym, co oglądamy, co kupujemy, dokąd wychodzimy, Ty decydujesz w co się bawimy, które spodnie na siebie zakładasz, co zjesz na śniadanie. Czasem słyszę, że to źle, że wejdziesz mi na głowę, że będziesz okropna. Nie wierzę w to. Już byś taka była, tymczasem jest dokładnie na odwrót. Każdy kto spotka Cię osobiście widzi, że nie ma w tobie ani krzty agresji, złośliwości i roszczeniowej postawy. Jesteś hałaśliwa, ruchliwa, głośna. No i pomysły masz absolutnie kosmiczne Ale jaka masz być? Twój tata nie potrzebuje megafonu, żeby na sąsiedniej ulicy słyszeli co mówi mi szeptem do ucha. Mama...no cóż,buzia jej się nie zamyka.
Nie znasz dyscypliny, rygoru i moresu. Znasz jednak konsekwencje. Nie wprowadziliśmy Ci miliona zasad i zakazów, bo sami nie potrafilibyśmy ich respektować. Wprowadziliśmy kilka, które dotyczą nas wszystkich i którzych staramy się trzymać:
-Nie wolno robić krzywdy NIKOMU. 
-Nie wolno mówić "nie umiem" zanim się spróbuje.
- Dbamy o swoje zabawki. 
-Trzeba się kochać i szanować. 
-Musimy ze sobą rozmawiać i często się przytulać.
-No i staramy się nie siorbać przy jedzeniu, ale tacie nie zawsze wychodzi.

Wiem, że nie jesteś na tym świecie dla mnie. Nie mogę i nie chcę wychować Cię na moje potrzeby i na moją miarę. Nie mogę zdecydować dokąd pójdziesz, gdy pewnego dnia staniemy na rozdrożu i okażę się, że dla mnie przejścia nie ma. Pójdziesz sama. Chcę Cię na tę drogę wyposażyć. Nie w komplet ekskluzywnych, wypełnionych po brzegi walizek. Nie jesteś przecież tragarzem. Życie to podróż, a nie zorganizowana wycieczka z pilotem. Masz być więc prawdziwym globtroterem, a ja dam Ci na drogę niewielki tobołek. Nie będzie Ci ciążył. Włożę do niego odwagę, siłę i empatię. Myślałam, że moje serce też, ale ono jest przecież zbyt ciężkie od trosk, lęku o Ciebie i czasem niezbyt mądrej miłości. Z pewnością by Ci ciążyło. Zostawię je zatem sobie, tak abyś miała do czego wracać.

Dlaczego w ogóle o tym piszę? Bo dziś rano, po raz kolejny pokazałaś mi drogowskaz. Zboczyłam ze ścieżki. Ty nie. Nie byłaś bardziej hałaśliwa, żywiołowa, czy upierdliwa, niż zwykle. Ja miałam za to mniej cierpliwości i bolała mnie głowa. Wrzasnęłam paskudnie. Złość wypełniała mnie jeszcze wtedy, gdy mój wrzask przebrzmiał w naszych uszach.
-uspokój się, mamo. Na dzieci nie tseba ksyceć. Dzieci tseba kochać.

 Jak to jest, że choć masz tylko trzy lata, mówisz rzeczy mądrzejsze, niż większość dorosłych których znam?  Jestem z Ciebie dumna, córeczko.

Mama.

3 komentarze:

  1. Ooo, how sweet! Dumna bądź matko, dumna!
    I wyślij Helkę by Lulkę nauczyła, że nie może mówić, że czegoś nie lubi, chociaż nigdy tego w gębusi nie miała.

    OdpowiedzUsuń
  2. <3 <3 <3
    Uwielbiam Ciebie! I Helkę też! A ten tekst, chyba sobie wydrukuję!
    :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję mądrości w wychowywaniu córki. Świetnie to napisałaś, chociaż dzieci nie mam to to dzięki twojemu wpisów czuję się mądrzejszy. Pozdrawiam Kacper

    OdpowiedzUsuń