wtorek, 20 stycznia 2015

Helka vs sztuka współczesna.




Termin "sztuka współczesna" jest bardzo pojemny. Mieści w sobie pomysłowe instalacje, nowatorskie techniki, zaskakujące puenty, misterne rzeźby, celne prowokacje, wymiotowanie farbą, ekskrementy zamykane w puszkach i wiele innych. Sytuacja w której od kilku minut kontemplujesz wiadro z mopem postawione w kącie galerii myśląc, że to eksponat, jest jak najbardziej możliwa. Bo to może być eksponat. Nawet jeśli za chwilę pojawi się sprzątaczka, zabierze wiadro a na odchodnym rzuci przez ramię: jeszcze w kiblu nie umyłam, to i tak niczego nie możesz być pewnym, bo może to instalacja połączona z performancem. No cóż, sztuka współczesna nie jest dla każdego. Aby przekonać się, czy jest dla nas, postanowiliśmy odwiedzić wrocławskie Muzeum Współczesne. Pozostała jeszcze kwestia wyznaczenia przewodnika. Padło na Helkę. Dlaczego? Bo ma trzy lata, otwarty umysł i wrażliwość o jakiej dorośli mogą pomarzyć.
Pierwsze pozytywne zaskoczenie dopadło nas przy kasie. Matka Rak rzuciwszy okiem na cennik, wyjęła portfel gotowa uiścić należność. Mężczyzna siedzący za kontuarem rzucił na nią okiem i rzekł:
-pani jest tą słynną blogerką! Proszę, oto darmowe bilety.
No dobra, może coś pokręciłam, powiedział to trochę inaczej. Brzmiało bardziej jak:
-państwo z pewnością na warsztaty rodzinne. Proszę, oto darmowe bilety.
Tym sposobem Raki dostały się do muzeum. I to za darmola! 


Kolejne minuty upłynęły nam na słuchaniu ciekawego "wykładu" połączonego z pokazem slajdów. Zachwycone dzieciaki co chwila wykrzykiwały: znam to, widziałam! Mowa była o sztuce, którą na co dzień mijamy bez zwrócenia choćby najmniejszej uwagi. Murale, płaskorzeźby, fronty kamienic a nawet ciekawą kolekcję starych zabawek przytwierdzanych do szarych ścian budynków przez wrocławskiego kloszarda.


  Po tym wstępie przeszliśmy do oglądania fragmentów jednaj z wystaw. Kolejny punkt programu to warsztaty plastyczne. Helka skwapliwie korzysta z każdej okazji do uświnienia się farbami, klejem i czym tam jeszcze, była więc zachwycona. Zadanie polegało na ozdobieniu plakatu. Szare, brzydkie i smutne podwórko miało dzięki dziecięcej wyobraźni zmienić się w wymarzone miejsce zabaw. Oj zmieniło się! Oto dowód:

 I tyle części oficjalnej. Jeśli macie możliwość i ochotę, wybierzcie się! Wrocławskie Muzeum Współczesne organizuje takie warsztaty w każdą niedzielę o 13.30.
Dalsze zwiedzanie zorganizowaliśmy sobie sami. Wystawa Tomasza Brody- od Rubęsa do Pikasa przypadła Helce do gustu. Nie trzeba chyba tłumaczyć, dlaczego?

http://muzeumwspolczesne.pl/ 

http://muzeumwspolczesne.pl/

Równie wielki zachwyt wzbudziła wystawa Patrycji Mastej- Uzewnętrzniacz. Zadaniem widza/odbiorcy jest ułożenie z magnesów przedstawiających części ciała, ślimaków wypełzających ze skorup. I tak Helka (my też) z wielkim zapałem i przejęciem układała ślimaki z nosów, uszu, stóp, pach i bliżej nieokreślonych fragmentów ludzkiego ciała:




Nie opiszemy Wam wszystkiego, co widzieliśmy i czego doświadczyliśmy. Sami sprawdźcie! Helka interpretowała sztukę na własną rękę. Co ciekawe, dziecko które w galerii handlowej nie jest w stanie powstrzymać się przed dotykaniem, zdejmowaniem i macaniem, w galerii sztuki zachowuje się WZOROWO. No, raz tylko jeden usiadła na eksponat, ale ciężko się dziwić. Kamienny pieniek stojący na środku aż się o to prosił. Były też chwile grozy z glutenem w tle! Wyobraźcie sobie kilkadziesiąt kilogramów pszennej poznańskiej w jednym z pomieszczeń. Matka wyprowadza Helkę tłumacząc: to nie jest sztuka dla ciebie. Poszukamy innej, bezglutenowej! Żeby było zabawniej, w kolejnym pomieszczeniu trafiliśmy na kilkanaście bochenków chleba. A w następnym na kłęby pierza rozdmuchiwanego przez wwntylator. Ktoś się na nas uwziął, bo na roztocza i pierze też mamy uczulenie. Na szczęście pióra latały za płytą pleksi. Spodziewałam się, że dalej natkniemy się na mleko i jajka ( bo tylko to z  Helkowych alergenów  zostało), ale nie. W następnym pomieszczeniu natknęłyśmy się na... nie zdradzę Wam na co. Patrzę, myślę, kombinuję.
-Helko, co o tym sądzisz?
Helka patrzy, marszczy nos, wreszcie z miną znawcy mówi:
-no O TYM to ja w ogóle nie sądzę!
Król jest nagi, czy Helka jednak nie zna się na sztuce? ;)

 W ten przewrotny sposób polecamy wizytę we wrocławskim  Muzeum Współczesnym. Warto!

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie, po prostu wybrałyśmy najlepsze zdjęcia;)

      Usuń
  2. Helka znawczynią, to pewne. Świetne miejsce, aż poszukam czy w Krakowie czegoś takiego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę polecamy. Spędziłyśmy tam kilka godzin. Nie zauważyłyśmy upływu czasu;)

    OdpowiedzUsuń