czwartek, 6 listopada 2014

Dziecko w naprawie.

Babcia to osobnik z wszech miar szkodliwy. Należy izolować ją od potomka, aby ograniczyć zły wpływ. Wystarczy kilka dni pod kochającym okiem babci, aby ułożony i grzeczny dzieciak zmienił się w rozwrzeszczaną, roszczeniową mamałygę. Z cukrzycą, na dokładkę. Trzy dni babcinego cmokania i kochania, a także "no toż nie bądź flądrą, daj jej ciasteczko". Mało? Dorzućcie jeszcze ciocię Bodenkę, która nakarmi "samolocikiem" i obsypie prezentami, wujka Ksyśka, który o ósmej rano w te pędy poleci po baterie i brokat ( bo potsebne do blokatującej safy). Mało? A co powiecie na towarzystwo nastoletniej cioci Lulji, która pozwoli sobie nawet na głowę wejść, dla Helkowego uśmiechu? Ha! To nie wszystko! Weźcie jeszcze pod uwagę  Prabcie i Pradziadka, skorych do wychwalania i zasilania różowego portfelika, a także armię wujków i ciotek skłonnych do zabawy w pociąg, kiedy tylko mała zgaga wyrazi taką wolę. Tym sposobem stworzyliśmy potwora. Od trzech dni walczę aby naprowadzić córkę na właściwe tory. Łatwo nie jest. Już wiem, co miała na myśli Mumu Ago, kiedy po wakacjach u babci witała nas słowami: już ja was wyprostuję! Czas płynie. Dziś Mumu Ago jest Bacią Gagą- szkodnikiem, psującym całkiem przyzwoite dzieci. Oczywiście, nieporadni rodzice również ponoszą winę. Widok roześmianego dziecka na tyle przytłumił ich instynkt samozachowawczy, że na wszystko wyrażali zgodę. I w ten sposób trzy ostatnie dni spędziłam na ponownym ustalaniu granic i zasad. Niestety, nie obyło się bez frustracji, krzyków (wiem, wstyd mi), i nieprzyjemności. Wreszcie, wczoraj, około południa uniosłam ręce w zwycięskim geście. Oto rogaty stwór został przepędzony, a w jego miejscu stała śliczna Helka. Oczywiśćie, jak to zwykle bywa, życie wyprowadziło mnie z błędu. Tryumf okazał się pochopny. Rogate monstrum wróciło, i to w jakim stylu!
-jeszcze tylko piekarnia, córeczko. 
-dobze, mamo. -odpowiada Helka i staje na progu. To jej miejscówka. Nie wchodzi do piekarni, ponieważ gluten działa na nią również wziewnie. Staje w drzwiach, a matka błyskawicznie wkłada do torby bochenek żytniego na zakwasie i wychodzi z tego niebezpiecznego miejsca najszybciej, jak się da. Tym razem jest jednak trochę inaczej. Kiedy matka odwraca się tyłem do lady, okazuje się, że Helki nie ma na progu. Stoi tuż za drzwiami piekarni. W rękach trzyma kij, sporo dłuższy od niej samej, rozwidlony na końcu. Wymachuje tym ustrojstwem przed nosami dwóch zaskoczonych kobiet, wrzeszcząc zmienionym zachrypniętym głosem: ajaaaaaaa, nie ma psejścia, panie! (przynajmniej nie zapomniała o zwrocie grzecznościowym). Kobiety najpierw patrzą oniemiałe, po chwili zaczynają mrugać powiekami , po czym wybuchają śmiechem. Oto zostały zaatakowane przez istotę wielkości skrzata ogrodowego. Matka małej kryminalistki powoli zbiera szczękę z chodnika. Bąka jakieś nieskładne przeprosiny, mając nadzieję, że ofiary nie wniosą oskarżenia. Kilka minut później, już w domu przeprowadza poważną rozmowę.
-czy ty chciałaś uderzyć te kobiety?
-nieeee, nie wolno bić!
-to co chciałaś zrobić?
-sestlasyć je i zatsymać, bo w piekalni było jus duzo ludziów.
-przestraszyć? Przecież to było złe. Nie wolno straszyć ludzi. Chciałabyś, żeby ktoś ganiał za tobą z kijem?
-nieee...-mówi Helka, spuszczając oczy. 
-skarbie, to była zła zabawa. Nie chcę, żebyś robiła takie rzeczy. Jesteś grzeczną i miłą dziewczynką.
-seplasam, mamo. Za zachowanie.-odpowiada skruszonym głosem. 
-już dobrze, tylko więcej tak nie rób...a tak właściwie...przestraszyłaś tylko te dwie panie, czy kogoś jeszcze?
W tym momencie skrucha całkowicie znika z twarzyczki Helki, a w jej miejscu pojawia się dumny uśmiech:
-udało mi się jesce sestlasyć kłopcyka i jakąś dziescynkę!

Naprawa potrwa dłużej niż sądziłam...

7 komentarzy:

  1. hhahaha ! jesteście nareszcie !
    Ja o psujących dzieci dziadkach mogłabym pisać tu wiele, ale nie będę się powtarzała i denerwowała.
    Namiastkę tego i owego dziś zapodałam u siebie. ;)
    Jednak, zaprawdę powiadam, że jeśli teraz szybko nie uwiniesz się z naprawianiem to marny los Cię czeka, albowiem dziecko z wiekiem coraz to gorsze. Wiem co mówię, mam zepsutego do szpiku 5,5 latka, właśnie przez dziadków bo to wnuk pierwszy był, jest... będzie. amen. tfu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ty coś napiszesz to mam wrażenie, że siedzisz u mnie w domu i w biografa rodzinnego się bawisz. U nas dokładnie to samo tyle że w wersji hard bo szkodnika mam w domu każdego dnia prawie bo taki już los pracującej mamy. Jak by nie było babcia potrzebna i już. Ale po kilku dniach moja mała grzeczna dziewczynka wszystko próbuje wymusić piskiem i krzykiem, parska jak ją o coś prosimy itp. Teraz babcia ma grypę, od ponad tygodnia Zuzia nie jest psuta i mamy w domu chodzące dobro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak każda mama wychowuję dziecko ponadprzeciętnie zdolne i genialne, które zostaje co 2 tyg z babcią gdyż ja jako typ wiecznie rozwijający się nadal studiuję, po paru miesiącach stwierdziłam, że nie ma co naprawiać dzieciaka po każdej dłuższej wizycie tylko wychować sobie babcię. Powiedziałam wprost, że nie podoba mi się co daje mu do jedzenia (gdyż jest napasione słodyczami, wafelkami jakimiś sokami) a normalnego jedzenia później nie chce jeść, żeby nie dawała mu wchodzić sobie na głowę, ponieważ ja nie mogę sobie z nim później poradzić, a czego wymagać od dziecka, któremu najpierw coś pozwalamy robić a następnego dnia zakazujemy, dzieciak jest skołowany i sam biedy nie wie czy może w końcu coś robić czy nie. Wykład na temat "W co bawić się z dzieckiem, co wolno a czego nie oraz jak ma jeść " działa :) Akurat moja mama jest jeszcze do zreformowania zależy jak Twoja, może coś ci się uda zdziałać, a z Helą nie oszukujmy się to jeszcze długo nie minie, to dopiero się zacznie. Czytając Twoje wpisy jestem w szoku, będąc w ciąży nie dopuszczałam myśli, że mogę urodzić dziewczynkę, miał być bezdyskusyjnie syn (choć nie znałam płci do końca ciąży) nie wyobrażałam sobie co można ciekawego robić z córką (chyba tylko bawić się lalkami), a teraz widzę, że posiadanie potomka płci żeńskiej wcale nie jest takie złe, a dziewczynki też bawią się w chłopackie zabawy (czt, kije). Pozdrawiam Was gorąco - tym bardziej, że u nas w domu natłok zachorowań

    OdpowiedzUsuń
  4. Na podstawie studium przypadku Helkowego wybacz, ale nie jestem już w stanie uwierzyć, że to dziecię rogów się pozbędzie. WYbacz! Przy czym wciąż wielbię miłością wirtualną!

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa :)) Oj, jak ja się sestlasyłam tej groźnej Helki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam czytać Twojego bloga :)) jesteś rewelacyjna Ty i Helka :))

    OdpowiedzUsuń
  7. hahahaha no nieźle. nam aktualnie udaje się zachować równowagę. pomaga tłumaczenie, że u Babisi to jest urlop, w domu życie. Babisa do granic możliwości rozpieszcza nasze dziecko. byle tylko zadowolona była. ach Dziadkowie :)

    OdpowiedzUsuń