10 pomysłów co robić na urlopie macierzyńskim

W kawiarence

10 pomysłów co robić na urlopie macierzyńskim

wkawiarence.pl mam tą swoją trójkę, ale powiem szczerze, że nigdy na laurach nie przysiadam. Nie żeby mi się przy nich kiedykolwiek nudziło. Bo to chyba niemożliwe. Nawet zwykły pisak robi robotę na kilkanaście minut bo wymalowane to i owo włącznie z buzią. Ale czasem nadchodzi taki moment, że chciałoby się coś dla siebie. Nie myślę tu […] Artykuł 10 pomysłów co robić na urlopie macierzyńskim pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Pierogowa Mama

I obyś Matko, żadnego błędu nie popełniła.

Żyjemy w dobie świadomego rodzicielstwa. Cieszy mnie to. Naprawdę. Cieszy mnie dostęp do wiedzy o, której moja mama i Babcia mogły tylko pomarzyć. Cieszy mnie, że mamy już badania naukowe potwierdzające rolę więzi Dziecka z matką, że mamy te wszystkie artykuły i grupy, które często pomagają nam sobie odpuścić, wyluzować, spuścić z tonu. Lecz z drugiej strony mówią, że niewiedza to błogosławieństwo – i mam wrażenie, że w czasach świadomego macierzyństwa to 100% prawdy, bo wszystkie te badania i naukowe artykuły sprowadzają czasem tylko to Nasze rodzicielstwo do wielkiego zlepku błędów. Błędów, które oczywiście kosztują nasze Dzieci co najmniej ich zdrowie psychiczne. Mało tego, że my popełniamy błędy to popełniając je, uruchamiamy machinę, która sprawia, że Nasze dzieci też będą je popełniać. Będą niezdatnymi członkami społeczeństwa, niezdolnymi do miłości i akceptacji własnego potomstwa (bez kitu taki artykuł ostatnio czytałam). I to się nazywa presja nie? W tych artykułach nie ma miejsca na błędy, na wyciąganie wniosków z nich. Krzyknęłaś? Uderzyłaś? To koniec! Złamana psychika i jesteś dewiantem i na takiego samego dewianta wyrośnie Twoje dziecko. A na pocieszenie od znajomej Mamy, której przyszłaś wypłakać się w ramię, usłyszysz, że brak Ci myślenia perspektywicznego. Przecież to do przewidzenia było! Nie popieram ani krzyków ani bicia, ale popieram dawanie sobie prawa do błędów. Do tego, że czasem się trzeba rozsypać i pozbierać na nowo. Możesz chcieć się poddać, krzyczeć i płakać. Nie ma żadnego show must go on. To jest życie. I ja już to kiedyś pisałam – nie ma znaczenia Twój błąd, nie możesz zranić swojego dziecka kochając je, nawet kochając na jakiś swój własny autorski sposób, znaczenie ma to, że spróbujesz ten błąd naprawić. Tylko nie łapcie mnie za słówka, nie mówię tu o jakichś skrajnych przypadkach przemocy psychicznej i fizycznej i o przyuczaniu dziecka od małego, że na miłość sobie musi zasłużyć. Wiele z tej presji nakładamy na siebie same, stawiając sobie chore poprzeczki, wymagania i frustrując się gdy nie jesteśmy w stanie ich sięgnąć. Odpuszczamy swoim rozbrykanym dzieciom, krytykującym krewnym, niewspierającym partnerom, a sobie samym nie potrafimy. Czasem świat Matek to świat czarno-biały. Jesteś dobra albo zła. Jeżeli masz tego farta, że stosujesz metodę wychowawczą, która została gdzieś opisana i pozytywnie zaopiniowana, to masz szansę przetrwać, jeśli nie to Cię zjedzą. Zakrzyczą. Często są na tyle łaskawe, że akceptują Twoje zachowanie, choć one same by tak nie postąpiły, co podkreślają wielokrotnie, ale stop, przepraszam, czy ktoś tu gdzieś kogoś prosił o jakąkolwiek akceptację? Mam wrażenie, że nasze pokolenie zostało tak wychowane, byśmy naszym zachowaniem wiecznie zadowalali innych, ale nigdzie już nie było mowy o tym, by być zadowolonym z siebie. Tak naprawdę nie jest mi trudno z mikro człowiekiem, który czegoś ode mnie chce przez 12 godzin na dobę (noce przesypia na szczęście :D) trudno jest mi z presją. Z presją starszego pokolenia, presją otoczenia. Tym, że zmęczona słuchaniem czego oni wszyscy ode mnie chcą, nie jestem w stanie usłyszeć tego najważniejszego – co mówi moje Dziecko, co mówi moje serce. Bycie matką to jak życie na bardzo wysokim stołku. Bez przerwy ktoś patrzy. Ogólnie odnoszę wrażenie, że kobiety przechodzą ocenę otoczenia ze wszystkich możliwych perspektyw. Jako kobieta i osoba jestem oceniana przez pryzmat tego, że pokazuję ciało na Instagramie, jako partnerka i gospodyni przez pryzmat bałaganu w domu i niewyprasowanych kurteczek mojego Dziecka, jako przyszła żona przez pryzmat tego na jak wiele pozwalam przyszłemu małżonkowi i tego, że biedaczek nie ma na stole trzydaniowego obiadu po powrocie do pracy, a ja wolę sportowe szorty zamiast seksownej bielizny. I to nie jest tak, że oceniają mnie same osoby zainteresowane, czyli w tym przypadku moje Dziecko czy mój przyszły mąż. Nieee, oceniają mnie wszyscy inni. A najchętniej obce baby z internetu. O mamie, Teściowej i kobietach starszego pokolenia z Rodziny już nie wspominam, bo one ocenianie to mają w życie wpisane Boże, jak mnie to męczy. Z różnych przyczyn ostatnie 2 tygodnie spędzamy z Julkiem głównie w domu (wyjąwszy ostatni tydzień świąteczny) o matko jak mi dobrze. Jaki spokój. Nikt nie ma nic do powiedzenia na temat mój, ani mojego dziecka. Nie muszę słuchać na temat tego jak się zachowuje, albo jak się nie zachowuje. Czasem zadzwoni telefon i wtedy z przerażeniem patrzę na wyświetlacz, ale szczęśliwie to najczęściej telemarketer. We własnym domu jedyne co muszę dostosowywać to swój tyłek do fotela. I spędzam czas z jedyną osobą na tym świecie, która nie ma wobec mnie żadnych oczekiwań. Nie muszę spełniać żadnych jego kryteriów. Ostatnio myślałam, że chciałabym jak to mówią, pierdolnąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady czy na inną bezludną wyspę, nie musiałabym jej sprzątać, dziecko mogłoby biegać nago w niewyprasowanej odzieży, pranie by się też ograniczyło, jedzenie prosto z natury więc odpada już problem eko i bio, a nie tego okropnego łososia hodowlanego z Lidla co ma tyle rtęci ile wszystkie wycofane przez Unię szklane termometry. Jakie to wszystko byłoby proste gdyby wszyscy po prostu zamknęli papę i się nie odzywali niepytani o zdanie. Gdybym miała dostać grosik za każdym razem gdy otrzymałam radę o którą nie prosiłam, albo opinię o którą nie prosiłam, od momentu gdy zostałam matką, to zaprawdę byłabym już milionerką. A to ledwie 19 miesięcy. Co jest takiego magicznego w byciu Rodzicem, że uruchamiamy całe to gadanie? Że zawsze jest ktoś komu się wydaje, że jest mądrzejszy i wie lepiej co dobre nie tylko dla Twojego Dziecka ale ba, dla Ciebie i całej Twojej rodziny. Gdy Julek był malutki natknęłam się kiedyś w sieci na bodziaka z napisem „Moja Mama nie potrzebuje Twoich rad” – wtedy się roześmiałam i pomyślałam, że przecież nie może być aż tak źle. Może P.S Jak się natkniecie na jakąś nie za drogą bezludną wyspę to dajcie cynk!

mus czekoladowy z awokado i historia jednego zdjęcia

W kawiarence

mus czekoladowy z awokado i historia jednego zdjęcia

wkawiarence.pl lubię ładne zdjęcia, nieustająco się nimi zachwycam. A kiedy sama je zrobię, cieszę się podwójnie. A jak ktoś już pochwali to skacze pod niebo. Bo człowiek łakomy na pochwały, choćby się z tego wykręcał. Taka ludzka natura. Lubimy gdy ktoś pogłaszcze, pochwali. I ja chciałam ładne zdjęcie… zrobiłam mus czekoladowy z awokado, z bananem i […] Artykuł mus czekoladowy z awokado i historia jednego zdjęcia pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Jak zapakować prezenty? Co kupić mężowi i dwulatce? Moje propozycje i gotowe nadruki do pobrania.

Nasze prezenty zapakowane, ale domyślam się, że ta przyjemność jeszcze przed Tobą. Pisząc przyjemność wcale nie ironizuję – ja naprawdę uwielbiam to robić! Dzisiaj przygotowałam dla Ciebie kilka inspiracji prosto spod naszej choinki oraz kilka plików do pobrania, dzięki którym podpisy na tegorocznych prezentach będą inne niż zwykle.

antoonovka

Kurczak na antybiotykach? 

Jesz drób? Na dodatek podajesz go dziecku i męczą Cię wyrzuty sumienia? Mnie też męczyły, bo Antonina jest miłośnikiem kurczaka, my z resztą też. Jest smaczny, prosty i szybki w przygotowaniu, no i tani. Nic dziwnego, że jest częstym gościem na talerzach wielu Polaków, w tym również naszych. Ale co z tymi antybiotykami, hormonami wzrostu i innym świństwem, którym faszerowany jest drób? Dwa tygodnie temu uczestniczyłam w fantastycznych warsztatach – Drób na Świątecznym, Stole organizowanych przez Krajową Radę Drobiarstwa. Zazwyczaj nie opisuję tutaj takich wydarzeń, ale spędziłam przemiły dzień, a dodatkowo poznałam kilka ciekawych, kulinarnych sztuczek i dowiedziałam się rzeczy, które całkowicie zmieniły  moje podejście do drobiu. Jeżeli miałaś kiedykolwiek wyrzuty sumienia ze względu na obecność w Twojej lub diecie Twojego dziecka  drobiu, mam dla Ciebie dobrą wiadomość! Ale o tym w dalszej części wpisu. No i przetestowałam jeden z przepisów w domu z okazji odwiedzin taty TT, oczywiście przepis również zamierzam Ci zdradzić – mam nadzieję, że nie dostanę po uszach, iż dzielę się tą sekretną wiedzą ;). Co prawda byłam tak stęskniona za mym mężem, że z tej miłości i zakochania przesoliłam kurczaka i pieczarki, na szczęście jabłkowy chutney wyrównał smak i całe danie pomimo kilku błędów wyszło pyszne. Nie omieszkam oczywiście wspomnieć, co zrobiłam nie tak, w końcu najlepiej uczyć się na błędach. Cudzych błędach.

antoonovka

Współspanie. Dzisiaj zapraszam Cię do naszego łóżka!

Opowiem Ci dzisiaj naszą historię o leniwych porankach i nocach spokojnych, o rodzinnym łożu nie tylko małżeńskim i słodkim uśmiechu, który budzi nas o poranku. O samodzielności i ufności, a zarazem ogromnej bliskości budowanej wspólnie przez ostatnie dwa lata. Współspanie – opowiem Ci dzisiaj naszą historię i zaproszę na śniadanie do… łóżka!   Najpierw byłam najmądrzejsza, bo ja zawsze wiedziałam lepiej. No dobra, dopóki nie zostałam matką i życie nie zweryfikowało mojego podejścia, bo okazało się, że moje „na pewno”, nie jest wcale takie pewne. Dziecko na początku miało spać w swoim łóżeczku i w swojej pościeli. Kupiłam dwa komplety nie słuchając, że co najmniej do drugiego roku życia raczej mi się nie przydadzą – przecież wiedziałam lepiej, helloł! I tak oto z codziennego odkładania do łóżeczka zrobiło się wspólne spanie, a z samodzielnego zasypiania, usypianie przy piersi, w tuli lub na rękach. Jak się czuję z tym, że moja ponad dwuletnia pannica wciąż zasypia wtulona we mnie, a czasami nawet noszona na rękach „jak dzidzi”? Wspaniale! Ale, żeby to poczuć i przestać narzekać, musiałam zrozumieć kilka ważnych kwestii. Zaufaj intuicji, ona prawdę ci powie. Jeszcze w ciąży uważałam, że metoda wypłakiwania się (3-5-7) jest świetnym sposobem na nauczenie niemowlaka samodzielnego zasypiania oraz, że jest to sposób na wolne wieczory. Nie widziałam nic  złego w przerażeniu w oczach teściowej (notabene wychowała czworo dzieci), kiedy mądrzyłam Artykuł Współspanie. Dzisiaj zapraszam Cię do naszego łóżka! pochodzi z serwisu Antoonovka.

Pierogowa Mama

Niech mnie szlag trafi.

Jeśli Mikołaj odwiedza tylko grzeczne dzieci, to mam najszczerszą nadzieję, że Nas nigdy nie odwiedzi. Niech mnie szlag trafi, jeśli wychowam grzeczne dziecko. Dziecko bez szemrania i refleksji wykonujące polecenia innych bo tak trzeba i wypada, bo starszych trzeba szanować, bo jest dzieckiem i nie ma nic do gadania. Dziecko na drugi plan spychające swoje emocje, bo okazywanie ich nie jest „grzeczne” i świadczy o tym, że nie zostało „dobrze wychowane”. Dziecko obawiające się powiedzieć „nie” bo wtedy nie będzie idealne i grzeczne, a więc nie zasłuży na miłość Mamy i Taty. Grzeczne dziecko byłoby dla mnie największą porażką mojego macierzyństwa. U Julka zaczął się nowy etap – etap w, którym jego ulubione słowa to „nie”. Czasem nie ma nawet na myśli tego „nie”. Chodzi o sam fakt powiedzenia „nie”. I wiecie co? Jestem z niego dumna. I jednocześnie szczęśliwa, że czuje się przy Nas na tyle bezpieczny i ważny, że nie boi się powiedzieć „nie”. Nie boi się głośno manifestować swoich emocji. A najbardziej cieszy mnie to, że udało Nam się z Michałem pokazać mu, że może mówić „nie” i za nic nie oznacza to, że się na niego gniewamy, czy, że kochamy go mniej. To Jego „nie” jest dla mnie takim komunikatem – „Dzięki Mamo, że pozwalasz mi się rozwijać i odkrywać nowe drogi, że nic mi nie narzucasz, pomimo tego, że wiem, że moja odmowa jest dla Ciebie czasem trudna”. Ktoś mnie ostatnio próbował namówić na NHN (Naturalna Higiena Niemowląt) cytując mi książkę – „Dobrze wychowane dziecko powinno najpóźniej po upływie pierwszego roku być zupełnie przyzwyczajone do utrzymywania czystości, o ile niema jakiegoś cierpienia. Jeżeli ono w tym wieku się jeszcze się zanieczyszcza, to winę za to ponosi otoczenie.” – no i niestety tym argumentem ta osoba przegrała kompletnie case. „Dobrze wychowane”. Ja zamiast tego wolałabym – ŚWIADOME. Żaden wybuch złości i histerii mojego Dziecka nie jest dla mnie łatwy, ale jest dla mnie niesamowicie krzepiącą informacją, że on się właśnie UCZY. Uczy się siebie. Uczy się tego jak sobie radzić, gdy nie może dostać tego, czego bardzo chce. Ja czasem jako dorosła gdy wiem, że nie dostanę czegoś czego bardzo chcę mam ochotę kogoś skopać, jestem więc akurat pod wrażeniem tego, jak z niektórymi naszymi odmowami radzi sobie Julek. Wiem, że teraz przede mną najtrudniejsze – naprawdę bycie przy Nim w jego emocjach, w jego złości, furii i histeriach, pokazanie mu, że wszystko to co czuje jest dla mnie tak bardzo ważne, nawet jeśli chodzi o to, że zabraniam mu całowania się z rozgrzanym piekarnikiem. Chcę by na każdym etapie swojego życia wiedział, że jego emocje, to co mi komunikuje, jego NIE są dla mnie ważne i słyszalne. Może jestem głupia, ale chcę mu dać tę sprawczość. Ostatnie czego chcę z moim Dzieckiem to relacja Władca – Poddany, nie chcę by kiedykolwiek czuł się przeze mnie zarządzany i nieważny. Ignorowany. Mam nadzieję, że to w przyszłości nie zaprocentuje grzecznym dzieckiem, ale dzieckiem, które dba o siebie. Troszczy się o siebie. Jest dla siebie miłe i sprawiedliwe. Nie czuje potrzeby bycia „grzecznym”, kimś innym niż jest w obawie przed tym, że w przeciwnym wypadku nie zostanie zaakceptowane i pokochane. Popełniam na tej drodze błędy, czasem krzyknę, stracę cierpliwość, wystraszę go – ale to też jest lekcja dla nas obojga – każdemu zdarza się popełniać błędy i nie to definiuje Nas jako ludzi – ważniejsza jest nasza późniejsza reakcja, gdy już sobie swój błąd uświadomimy. Ja za swoje błędy zawsze przepraszam i zawsze tłumaczę. Zawsze mówię jak się czuję. Może moje dziecko nie jest grzeczne i ustawione pod linijkę, może czasem świecę oczami przed innymi, gdy nie zachowuje się tak jak wszystkim się wydaje, że powinien się zachowywać (witajcie w świecie gdzie wymaga się by półtoraroczniak zachowywał się według jakichś tam norm wymyślonych nie wiem przez kogo bo inaczej nie jest grzeczny a bycie niegrzecznym to olaboga highway to hell), ależ kurwa (przepraszam za słowo, jestem niegrzeczna, wiem) moje dziecko w tym swoim całym braku grzeczności w tym spontanicznym „nie” jest tak zajebiście szczęśliwe i wolne, że aż mu tego zazdroszczę. Zazdroszczę bycia zupełnie poza tymi wszystkimi pieprzonymi zasadami, zazdroszczę, że nie musi nikogo słuchać, a to teściowej że to już czas na nocniczek, a w ogóle to znowu nie uprałaś i pościel masz niezmienioną, a to mamy co marudzi, że jak możesz dziecko puszczać w niewyprasowanej kurteczce!!!! Jak ja mam ochotę czasem krzyknąć „NIE”. I tego nie robię. Bo to niegrzeczne. Bo teściowa się obrazi, a mamie będzie przykro. A ich emocje są przecież ważniejsze od moich prawda? GÓWNO PRAWDA. Dla mnie nie ma już odwrotu, bo schemat myślenia utrwalony przez blisko 27 lat trudno jest zmienić, ale cieszę się, że prowadzę póki co moje dziecko drogą wolności i drogą zgody z samym sobą do życia w, którym nigdy nie będzie się bał powiedzieć „NIE”, do życia w którym będzie wiedział, że jego emocje są ważne i zawsze może je okazać, a jeżeli komuś to nie odpowiada to może się pójść (nie skończę, już byłam wystarczająco niegrzeczna), do życia w, którym mam nadzieję nigdy nie pozna słowa „grzeczny” co dla mnie jest synonimem „nieszczęśliwy” „zgaszony”. Uczmy nasze Dzieci tego by zawsze były dla siebie dobre, akceptujmy je i kochajmy, nie dając im listy wymagań do spełnienia. Dzisiaj klękasz przy swoim Dziecku i przepraszasz je za to, że znowu krzyknęłaś i jest Ci z tym trudno jak z niczym, ale wiedz, że uczysz je właśnie wybaczania samemu sobie. Pokazujesz mu, że Mama nie jest bożkiem na piedestale, który nigdy się nie chwieje nieważne jak pizga wiatr. I to jest tak ważne. I musisz to wiedzieć. By i Tobie Dziecku z pokolenia „dzieci jak ryby głosu nie mają” było łatwiej wybaczyć sobie. Ile razy dzisiaj powiedziałeś „nie”? Bo ja znowu za mało.  

Amelis Muki

ZAPISKI MAMY

Amelis Muki

W kawiarence

podziwiam samotne matki

wkawiarence.pl chciałam już wiele razy policzyć kroki, dzielące salon od sypialni Jednak zazwyczaj biegnę więc w tym liczeniu się gubię. Jednak kiedyś policzę. Mój ślubny wyjechał na dni kilka służbowo. W głuszy bieszczadzkiej się podszkala. A ja sama z trójką. Powiedziałam mu dziś przez telefon, że jak jutro nie wróci to zacznę głośno krzyczeć. Tak do […] Artykuł podziwiam samotne matki pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

harmider codzienny i przepis na ciasteczka stemple

W kawiarence

harmider codzienny i przepis na ciasteczka stemple

wkawiarence.pl zbliżają się Święta, bardzo szybko. Dzień za dniem mija. Znowu nie nadążam, znowu. Jak co roku zresztą. Zawsze w pracy, w tym roku w domu. Mimo to nie nadążam. Popołudniami moja ta najmłodsza kolki dostaje. Cholerne kolki. Jak ja ich nienawidzę szczerze. Z synem to przechodziłam i teraz po raz drugi. Tylko tą środkową wszystko […] Artykuł harmider codzienny i przepis na ciasteczka stemple pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Prezent dla noworodka i niemowlaka

ZAPISKI MAMY

Prezent dla noworodka i niemowlaka

W kawiarence

garść świątecznych inspiracji

wkawiarence.pl za dużo nie napiszę, bo cóż tu można napisać, skoro obraz przemawia. Kolor czerwony, przeplatany srebrem lub złotem, zapach palącej się świecy i wszechobecne choinki – świerki, sosny czy jodły. Gałązki przyozdobione światełkami, czerwone nosy reniferów, ozdobne kokardy. I bańki różnorakie. Atmosfera tak gęsta, tak świąteczna, tak uniosła i wspaniała. Zaparz kubek aromatycznej, gorącej kawy […] Artykuł garść świątecznych inspiracji pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

modne dziecko

W kawiarence

modne dziecko

wkawiarence.pl modne dziecko to temat rzeka. Nigdy nie sugerowałam się tym co na topie. Nie wiem co się teraz nosi, jaki kolor obowiązuje w sezonie. Za to wiem co mi się podoba.  Jednak nie zawsze to co jest mi bliskie jest na wyciągnięcie ręki. Bo albo niedostępne w tym rozmiarze co bym potrzebowała, albo w Polsce […] Artykuł modne dziecko pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

modne dziecko + konkurs

W kawiarence

modne dziecko + konkurs

wkawiarence.pl modne dziecko to temat rzeka. Nigdy nie sugerowałam się tym co na topie. Nie wiem co się teraz nosi, jaki kolor obowiązuje w sezonie. Za to wiem co mi się podoba.  Jednak nie zawsze to co jest mi bliskie jest na wyciągnięcie ręki. Bo albo niedostępne w tym rozmiarze co bym potrzebowała, albo w Polsce […] Artykuł modne dziecko + konkurs pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Rozwój niemowlaka pomiędzy 6 i 9 miesiącem życia

ZAPISKI MAMY

Rozwój niemowlaka pomiędzy 6 i 9 miesiącem życia

Rozwój dziecka w pierwszym roku życia jest niezwykle intensywnym i nam rodzicom często trudno za nim nadążyć. W dzisiejszym poście dowiecie się jakie najważniejsze umiejętności zdobywa maluch pomiędzy 6 a 9 miesiącem życia. Będzie też trochę o tym jak wspierać prawidłowy rozwój niemowlaka w tym czasie. Dziecko staje się wtedy co raz bardziej świadome siebie i swoich potrzeb, jest aktywne przez większą część dnia. Pamiętajmy jednak, że sen jest w dalszym ciągu bardzo ważny i ma olbrzymi wpływ na rozwój niemowlaka, dlatego właśnie od niego zacznę. Rytm snuW 6 miesiącu życia malucha często pojawiają się problemy z zasypianiem. Niemowlę jest co raz ciekawsze otaczającego go świata i trudno mu się wyciszyć. Najlepszą metodą na tego typu problemy są wieczorne rytuały. Większość rodziców wieczorem kąpie swoje maluchy. Pamiętajcie jednak żeby nie robić tego za późno i zamiast malucha uśpić, nie rozbudzić go.Gdy już uda wam się zażegnać kryzys zasypiania, w siódmy miesiącu życia niektóre niemowlęta zaczynają budzić się w nocy. Wszystko to przez bardzo intensywny rozwój w tym okresie. Maluszki uczą się wtedy wielu nowych umiejętności jak siadanie i raczkowanie.Jakby tego było mało ok. 8 miesiąca dzieci zaczynają odczuwać lęk przed rozstaniem z rodzicami. Jest to bardzo ciężki okres dla malucha, musimy wykazać w tym czasie dużo cierpliwości i czułości. Każde dziecko przeżywa wszystko inaczej, niektóre maluchy będą w ty czasie budzić się wiele razy w nocy i uspokajać jedynie w ramionach mamy lub taty. U innych będzie występował jedynie problem z zasypianiem. Nie ma jednej idealnej recepty, ale każda mama intuicyjnie wie co dla jej malucha najlepsze.Na szczęście ten okres szybko mija i nim się obejrzymy nasze dziecko będzie grzecznie przesypiać 5-6 godzin, a niektóre maluchy nawet całą noc. Pamiętajcie, że sen wpływa na prawidłowy rozwój niemowlaka, dlatego jako rodzice musimy dbać, aby nasze dziecko było wypoczęte i wyspane.Rozwój motorycznySześciomiesięczny maluch ma co raz lepszą koordynację ruchową i co raz więcej siły, dlatego obracanie z brzuszka na plecy i z pleców na brzuszek nie sprawia mu wiele trudności. Kolejnym krokiem milowym w rozwoju niemowlaka jest siadanie, ale nauka tej czynności zajmuje dziecku sporo czasu. Zazwyczaj dopiero 8 miesięczne maluchy potrafią same usiąść i utrzymać się w tej pozycji bez podparcia.Następnym kamieniem milowym jest raczkowanie. Część niemowlęta praktycznie go pomija, inne zaś swobodnie poruszają się po domu za nim nauczą się samodzielnie siadać. Większość maluszków nim skończy 9 miesięcy ma za sobą pierwsze próby samodzielnego stanie przy meblach. Niektóre dzieci na tym etapie rozwoju są bardzo asekuracyjne i zważają na każdy swój ruch, inne zupełnie nie zwracają uwagi na upadki i kolejne siniaki. My jako rodzice musimy w tym czasie bardzo uważać, aby nasz maluch nie zrobił sobie krzywdy.Siadanie, raczkowanie i stanie to nie jedyne nowe umiejętności niemowląt w tym okresie. Dzieci uczą się także sprawnie trzymać w rączkach różne przedmioty i przekładać je z ręki do ręki. Gdy opanują te czynności osiągają kolejny kamień milowy, ćwiczą chwyt pęsetowy czyli używania kciuka i palca wskazującego do podnoszenia przedmiotówRozwój poznawczySiedmiomiesięczne niemowlę wykonuje już świadome czynności, na przykład celowo opuszcza przedmiot i czeka, aż mu go przyniesiemy. Taka zabawa uczy zależności przyczynowo-skutkowej. Do 9 miesiąca umiejętności poznawcze malucha, będą się wciąż rozwijać, do tego stopnia, że będzie potrafił sam rozwiązywać proste problemy (np. samodzielnie sięgnie po schowaną pod kocykiem grzechotkę). Komunikacja i rozwój społecznySześciomiesięczny maluch próbuje się już z nami komunikować, poprzez gesty i wydawane dźwięki. Potrafi nawet naśladować nasze ruchy lub miny, warto stymulować rozwój społeczny niemowlaka na przykład poprzez wspólną zabawę w naśladowanie przed lustrem.W tym okresie można również zauważyć intensywny rozwój mowy u dzieci. Maluch już gaworzy i tworzy pierwsze wyrazy, starając się imitować sposób mówienia rodziców. Kolejnym kamieniem milowym jest umiejętność zrozumienia prostych słów, szczególnie słowa „nie”. Można zachęcać dzieci do alternatywnych form komunikacja, na przykład kiwania i kręcenia głową, aby mogło nam zakomunikować czy czegoś chce czy nie.Niemowlaki w tym okresie bardzo lubią słuchać muzyki, warto puszczać im różne gatunki muzyki i obserwować by wiedzieć, które mu się podobają, które go ożywiają, a które działają uspokajająco.Pamiętajcie rozwój dziecka to indywidualna sprawa, jeśli coś was niepokoi zawsze możecie iść do lekarza. Nie przejmujcie się jednak opowieściami znajomych, wszechwiedzących ciotek czy sąsiadów o tym co to ich dziecko nie robiło w tym wieku, większość można włożyć między bajki.Abyście jeszcze lepiej mogli wspierać prawidłowy rozwój swoich niemowląt mam dla was krótki filmik:

W kawiarence

tradycja w barszczu zamknięta czyli polski barszcz czerwony wigilijny i chłodnik litewski

wkawiarence.pl znowu życie moje wiruje. Ale czy kiedyś mniej wirowało ? Chyba od przeszło lat 10 non stop się coś dzieje. Nowa miłość, a z nią i kolejny obowiązek. Odkąd to moje trzecie dziecię się pojawiło,  z nim więcej obowiązków ale i przyjemności. Zapach bobasa w nocy, rano, o różnych porach dnia i wieczora. Dzień nieraz […] Artykuł tradycja w barszczu zamknięta czyli polski barszcz czerwony wigilijny i chłodnik litewski pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Nasz kalendarz adwentowy – zawartość i wykonanie.

Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że samodzielnie zrobię kalendarz adwentowy, a tu taki psikus – zrobiłam i do tego chcę Ci go pokazać. Pewnego dnia, całkiem spontanicznie stwierdziłam, że Tosia jest już na tyle duża, że będzie miała frajdę z codziennych niespodzianek. Zaczęłam zastanawiać się, co do niego włożyć i jak go wykonać. Początkowo myślałam o małych figurkach, które Młoda uwielbia, ale ceny trochę mnie odstraszyły, więc postanowiłam postawić na dobrze nam wszystkim znaną klasykę… Pamiętam jak mama każdego roku kupowała mi kalendarz adwentowy. Ten w kształcie prostokąta, z okienkami i paskudnymi czekoladkami, które były przecież najlepsze pod słońcem. Trochę przeraża mnie, że przed chwilą ja byłam taką małą dziewczynką, a teraz jestem Matką ponad dwuletniej pannicy, która w tym roku po raz pierwszy będzie oczekiwać na Święta z własnym kalendarzem adwentowym… Przejdźmy do meritum – jaka jest zawartość naszego kalendarza? Do tegorocznego kalendarza adwentowego włożyłam… Słodycze, po prostu, zwykłe, kupne, sklepowe słodycze. Wracałam z firmy, wstąpiłam do Dronki po kilka rzeczy i stwierdziłam, że zrobię Młodej kalendarz. Początkowo miał być niespodzianką, ale nie wyrobiłam się i kończyłyśmy go wspólnie bawiąc się przy tym wyśmienicie. Z Tośki rośnie pomocnik pierwsza klasa.

logopeda w domu i kubusiowy wierszyk – do druku

W kawiarence

logopeda w domu i kubusiowy wierszyk – do druku

wkawiarence.pl po szeregu badań na przełomie ostatniego roku, po tym jak Borys otrzymał diagnozę, że jest problem z uszkami dostałam nowe zajęcie – logopeda w domu. To ja. Pisałam Wam jak od czego się to wszystko zaczęło, o operacji o dochodzeniu do zdrowia, o niedosłuchu u dziecka. Chyba dwukrotnie. Ale cud, a raczej ozdrowienie tak całkiem […] Artykuł logopeda w domu i kubusiowy wierszyk – do druku pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Trzy lata temu…

O tej porze siedzieli w autobusie jadąc na urodziny jej cioci. Pamięta ten dzień jak żaden inny, z każdym, najdrobniejszym szczegółem. Jak zawsze przyjęcie było huczne, mnóstwo gości, stoły uginały się od pysznego jedzenia, a atmosfera, którą roztaczała wokół siebie jej ciocia zawsze była magiczna. Nie miała humoru i nieudolnie starała się to ukryć, na dodatek bolał ją brzuch. Uśmiechała się i starała zachować pozory popijając wytrawne, czerwone wino, którego tak nie lubiła. Tego dnia mieli też drugą imprezę urodzinową, więc po torcie pożegnali się z gośćmi, zostawili starszyznę świętującą i złapali kolejny autobus. Po drodze wstąpili do sklepu dokupując jeszcze wysokoprocentowe trunki. Złożyli jubilatowi życzenia i swoje kroki skierowali na balkon. Wtedy ona przycupnęła w dobrze jej znanym miejscu, w mieszkaniu u kumpla, odpaliła papierosa i przez kuchenne okno poprosiła, żeby nalali jej tego wina, co przyniosła. Ulubionego, różowego – Ale do pełna – zaznaczyła. Zaciągnęła się żółtym camelem, odetchnęła i powiedziała do znajomych: – To może być moje ostatnie wino przez najbliższy rok. Zdziwieni zapytali dlaczego. Jej kieliszek był już wtedy w połowie pusty. Opowiedziała co stało się ubiegłej nocy. Wszystko będzie dobrze mówili i pocieszali. Śmiali się, że przecież to niemożliwe, ludzie starają się latami, a ona śmiała się razem z nimi. Przez łzy. Butelkę wina wypiła na trzy kieliszki, wciąż pozostając na balkonie, był koniec listopada. Oni pewnie nie pamiętają, ale Artykuł Trzy lata temu… pochodzi z serwisu Antoonovka.

Kreatywne zabawki GoldieBlox

ZAPISKI MAMY

Kreatywne zabawki GoldieBlox

W dzieciństwie, wśród moich zabawek dominowały samochody, kredki i klocki Lego, a nawet Lego Technics. Miałam osobną półkę, na której kładłam to, co udało mi się zbudować. Z czasem jednak, jak każda dziewczynka, zapragnęłam mieć lalkę Barbie, w końcu wszystkie koleżanki w przedszkolu o takiej marzyły. Te zabawki nigdy ze sobą nie współgrały i jasno dawały mi do zrozumienia, że budowanie i tworzenie to zabawa dla chłopców. Dziewczynki natomiast powinny bawić się w dom lub przebierać lalki.Nic dziwnego, że gdy na plakatach rekrutacyjnych jednej z amerykańskich firm z branży IT, pojawiła się piękna młoda dziewczyna, nikt nie uwierzył, że jest inżynierem. Występująca w reklamie Isis Anchaleepostanowiła walczyć ze stereotypem wyglądu inżyniera i zapoczątkowała akcję #ILookLikeAnEngineer. Akcja miała na celu pokazanie, że każdy z nas może być inżynierem i nie ma to nic wspólnego z naszym wyglądem czy płcią.Na szczęście czasy się zmieniają, także dzięki zabawką. Na polskim rynku zagościły niedawno zestawy konstrukcyjne z książeczkami dla dziewczynek amerykańskiej marki GoldieBlox, które pobudzają kreatywność i uczą wyobraźni przestrzennej. Na pomysł ich stworzenia wpadła Debbie Sterling, kiedy na studiach w Standford odkryła, że w Stanach Zjednoczonych tylko 11% inżynierów stanowią kobiety. Według badań większość dziewczynek traci zainteresowanie naukami ścisłymi w wieku 8 lat. Postanowiła więc w jakiś sposób temu zaradzić. Spędziła dwa lata zgłębiając tematykę rozwoju dzieci, w szczególności dziewczynek oraz marketingu zabawek. Tak właśnie powstała Goldie – kochająca budować i tworzyć dziewczynka-wynalazca, której przygody znajdziecie w dołączonych do zestawów książeczkach. W ciągu 2 lat od momentu premiery GoldieBlox zawojowała amerykański rynek i teraz podbija również polski.Miałam przyjemność testować zestaw GoldieBox- parada i jako świeżo upieczona mama córeczki jestem nim zachwycona. Zabawka jest co prawda przeznaczona dla dzieci od 4 do 9 roku życia i chyba pierwszy raz zgodzę się z oznakowaniem na opakowaniu. Młodsze dzieci mogą nie poradzić sobie z zadaniem jakim jest budowa platformy na paradę. Do zestawu dołączona jest książeczka, dzięki której poznajemy Goldie i jej koleżanki, które wspólnie postanawiają zbudować karnawałową platformę. Wszystko jest wytłumaczone krok po kroku. Na końcu podane jest jeszcze kilka przykładowych konstrukcji, które można stworzyć przy pomocy zestawu, ale możliwości są tak naprawdę nieograniczone. Dzieci mogą zbudować co tylko im przyjdzie do głowy. Żeby było jeszcze ciekawiej, zestawy można dowolnie łączyć i zakupić do nich dodatkowe części.Główną bohaterką zestawów jest co prawda blondwłosa dziewczynka, jednak na pewno nie jeden chłopiec wciągnie się w zabawę klockami GlodieBlox razem z siostrą. Wspólne tworzenie to zawsze dużo frajdy, w końcu co dwie głowy to nie jedna. GoldieBlox– zestaw do konstruowania jest świetnym pomysłem na niedzielne popołudnie w rodzinnym gronie. Możecie na przykład zrobić wyścigi samodzielnie stworzonymi pojazdami. Przygotujcie się tylko na to, że pomysły waszych dzieci mogą was zaskoczyć kreatywnością i wasze nie będą się do nich nawet umywać.Oczywiście nie chodzi oto, żeby stworzyć przeszłą panią inżynier pracującą jako projektant dla Mercedesa. Jeśli jednak zaszczepicie w swoim dziecku pasję tworzenia, to zaowocuje ona bez względu na to kim postanowi zostać. Wyobraźnia i kreatywność przydaje się w każdym zawodzie. Poza tym dziecko rozwiązując zadania jaki stawia przed nim zestaw GoldieBlox, wzmacnia pewność siebie i kształtuje umiejętność rozwiązywania problemów.Jako mama, ale też kobieta inżynier, polecam Wam tę zabawkę z całego serca. Jeśli chcecie sprawdzić czy Wy i wasze dzieci się w niej zakochacie, mam dla Was kod zniżkowy. Na hasło ZAPISKIMAMY w sklepie MonCziCzi czeka na was 15% zniżki, ważnej od 21 do 27 listopada.

antoonovka

Bułeczki dla zabieganych – przepis na domowe pieczywo.

Nie mogłam pozostać obojętna na prośby o przepis na bułeczki, których zdjęcie umieściłam dzisiaj na Instagramie. Bułeczki dla zabieganych, bo o nich mowa są ekspresowe, proste w przyrządzeniu i naprawdę smaczne. No i co najważniejsze – robi się je wieczorem, a piecze dopiero rano. Dzięki temu przy niewielkim nakładzie pracy można mieć rano świeże i pyszne pieczywo. Ponad dwa lata temu spełniłam jedno ze swoich marzeń i do naszej rodziny dołączył Thermomix. Wielbiłam, uwielbiałam, wykorzystywałam, a po przeprowadzce pracował niemal codziennie. Myślałam, że robię w nim sporo rzeczy, ale jak bardzo się myliłam przekonałam się dopiero po dołączeniu do facebookowej grupy. Tam też znalazłam przepis na bułeczki dla zabieganych, a kiedy przez moją tablicę przewinęło się kilkanaście zdjęć i opisów jakie to one nie są proste, a jakie smaczne postanowiłam w końcu spróbować. Okazały się strzałem w dziesiątkę. Po dodaniu większej ilości drożdży przypominają bardziej ciabatę, kiedy dodamy mniej smakują jak zwykłe bułki (tylko bez spulchniaczy ;)). Namówiłam? To do dzieła! Poniżej znajdziesz przepis w dwóch wersjach – dla posiadaczy Thermomix’a i dla tych, którzy tego sprzętu w domu nie mają. BUŁECZKI DLA ZABIEGANYCH SKŁADNIKI: 450 g mąki (na razie używałam zwykłej pszennej, uniwersalnej typ 480, ale mam zamiar eksperymentować); 250 ml wody; 10 g świeżych drożdży lub od 4 do 8 g suchych; 1 łyżka oleju;  2 łyżeczki soli; 1 łyżeczka cukru płatki owsiane, Artykuł Bułeczki dla zabieganych – przepis na domowe pieczywo. pochodzi z serwisu Antoonovka.

Pierogowa Mama

Bajka.

Dawno, dawno temu żyła sobie mała dziewczynka.Choć włosy miała tak czarne jak krucze pióra, to serce tak jasne jak promyk słońca. Była niewinna i ufna do tego stopnia, że nie wierzyła w świat w, którym  ktoś mógłby chcieć skrzywdzić drugiego człowieka. Gdy nie siedziała zakopana w książkach czytając je po kryjomu do późnej nocy przy latarce pod kołdrą, biegała szczęśliwa z innymi dziećmi po podwórku śmiejąc się i krzycząc. Ale najbardziej, najbardziej kochała muzykę, kochała tańczyć i śpiewać. Gdy nikt nie patrzył marzyła sobie ciuchutko o tym jakie kiedyś będzie jej życie i pewna była jak niczego, że będzie wspaniałe, tak jak wspaniałe skrzydła miały wszystkie jej marzenia. Wzrok miała jasny i skrzący, pełen nieustannego zdziwienia i ciekawości. Codziennie wychodziła na spotkanie z drugim człowiekiem z serduszkiem na dłoni chcąc chłonąć jak najwięcej. Nie znała to co złość, smutek czy nienawiść. Obce jej były łzy. Zawsze widziała w innych to co najlepsze. Minęły lata i Dziewczynka dorosła. Wydała na świat pięknego chłopczyka o oczach jasnych i skrzących jak jej własne kiedyś, dzisiaj już trochę przygaszonych, zmęczonych. Codzienność z nim sprawiała, że znów czuła się tą małą dziewczynką sprzed lat, szczęśliwą i beztroską. Mozolnie dzień po dniu, miłością i ufnością otwierał jej zatrzaśnięte przez cały ból jakiego doznała przez lata serce, aż znowu stanęło otworem jaśniejąc blaskiem i radością. Była Królową swojego małego domowego pałacu, a on jej małym książątkiem, któremu nie winna była nic poza karmieniem miłością i nuceniem mu do ucha, że jest mały jak muszelka. Miłość szumiała jej w sercu jak morze podczas sztormu. Wabił ją swoim śmiechem jak syreny śpiewem wabiły żeglarzy na pewną śmierć na skałach. Lecz on nie przywoływał jej ku śmierci, on przywoływał ją ku życiu. Widziała to wszystko, widziała siebie za parę lat wciąż tak samo kołysząc go w ramionach, widziała całą ich rodzinę starzejącą się razem, doświadczającą tylu dobrych rzeczy ile tylko los może przynieść. Widziała go z Ojcem oglądających filmy Disney’a – oczywiście najpierw Król Lew bo od żadnego innego nie można zacząć. Szkoła, studia, pierwsza dziewczyna. Wyobrażała to sobie i nagle wszystko czego w życiu doświadczyła, decyzje, które podjęła wydawały się mieć sens. Czasem przypominała sobie, że jest tylko dziewczyną, młodą mamą, zmęczoną i przemaglowaną do tego stopnia, że nie pamięta już czy na pewno myła zęby tego ranka? Czy to jednak było wczoraj? Widziała swoje życie przez pryzmat prania i pieluch, przez pryzmat krzyku co dzwoni w uszach jeszcze na długo gdy ustanie. I wtedy siadała w wełnianych skarpetach z kubkiem kakao w ręku i płakała, płakała za bajką, którą myślała, ze straciła. Przychodził wtedy do niej, wspinał się na kolana i dotykał jej twarzy rączkami jak różdżką rzucając znów zaklęcie po którym wszystko za czym tęskniła wydawało się nie mieć znaczenia. Bawili się całymi dniami, a ona mogła wypuścić ze swojego środka tę małą dziewczynkę, mogła mieć znowu serce na dłoni, być niewinna i ufna, znów mogła tańczyć i śpiewać beztrosko. Ale tylko przy Nim. Tylko on miał nad nią taką moc. Jako mała dziewczynka wierzyła w bajki, wierzyła w magię, księżniczki i złe królowe, lecz z czasem zapodziała się jej ta wiara, zbyt skupiona na trujących jabłkach i złośliwych wiedźmach przeoczyła pocałunek prawdziwej miłości i nadzieję. Nie rozumiała, że szczęśliwe zakończenie nie jest czymś ostatecznym, nie następuje nagle, ono się sączy jak promienie słońca przez szpary w chmurach. Przychodzi w rzeczach małych, jest delikatne jak muśnięcie piórka po policzku. Czasem myślała, że jest złoczyńcą w swojej własnej opowieści, lecz on tak po prostu wybuchał śmiechem na te jej złości, przeczekiwał niecierpliwości i pokazywał jej jak bardzo się myli. W ten dzień, gdy leżała przy jego łóżeczku i poczuła jak zasypia zamykając piąstkę na jej palcu, wtedy zrozumiała, że magia istnieje, a szczęśliwe zakończenie jej bajki właśnie trwa. Tej nocy śniła sny niewinne i szalone. Sny młodości. Już nie naznaczone tęsknotą. Lecz wolnością. A w uszach szumiało jej ostatnie zdanie ukochanych bajek. „I żyli długo i szczęśliwie”.  

W kawiarence

list do Mikołaja – do druku

wkawiarence.pl Czas listopadowy to czas kiedy w większości rodzin na całym świecie rozpoczyna się mikołajowa i świąteczna gorączka. Każdy chce jak najlepiej, najdoskonalej dla samego siebie i bliskich wszystko przygotować. Bieg po sklepach w poszukiwaniu tego co najlepsze. Wielkie sprzątanie domów i mieszkań, począwszy od mycia okien, a kończywszy na szorowaniu piekarnika. Pieczenie pierniczków i chowanie […] Artykuł list do Mikołaja – do druku pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Prezenty na Święta

Święta to wspaniały czas. Kojarzy mi się ze świątecznymi melodiami, pastorałkami, kolędami, zapachem przyprawy korzennej, krzątającą się w kuchni Babcią i  wyjątkowym smakiem czerwonego barszczu, który nigdy nie smakuje tak jak w Wigilię, kiedy robi go na specjalnym zakwasie. Święta to też czas obdarowywania najbliższych. Jedni uwielbiają wymyślać prezenty na Święta i biegać po sklepach w świątecznym pędzie, pozostali traktują to jak obowiązek, który po prostu trzeba odbębnić… Nieważne, w której grupie jesteś – ten wpis może Cię zainteresować. Z  jednej strony jestem w gronie tych, którzy uwielbiają wymyślać prezenty, kochają je pakować  i obdarowywać innych, z drugiej wymyślanie czegoś na siłę niekoniecznie znając preferencje obdarowywanego jest po prostu… Słabe? I znowu po wigilijnej wieczerzy w niejednym polskim domu zacznie się festiwal sztucznej radości z kolejnej figurki czy innego niezbędnego kurzołapa, który kupiła Ciocia Hela, tego fluorescencyjnego szalika od szalonej kuzynki czy kolejnej pary skarpetek. A dla Taty nieśmiertelny krawat przecież, to nic, że nie nosi – niech ma, a co! Znowu rodzinny budżet uszczupli się o kilka stówek wydanych na prezenty, które w większości rzucone zostaną w kąt i zapomniane jeszcze przed nadejściem Nowego Roku. A ilu ludzi na ten cel kredyt weźmie i spłacać będzie do następnych świąt – firmy oferujące chwilówki prężnie reklamują się już od początku listopada… Przykre to, ale prawdziwe. A teraz zastanów się czy nie chciałabyś otrzymać tylko jednego Artykuł Prezenty na Święta pochodzi z serwisu Antoonovka.

antoonovka

Ankieta dla czytelników Antoonóvki

Przyszedł czas i na mnie. Pracuję nad zmianami nad blogiem i potrzebuję Twojej opinii. Poza tym wiesz o mnie tak dużo, a ja? A ja o Tobie nie wiem prawie nic. Koniecznie trzeba to zmienić!

antoonovka

Surówka jak z chińczyka według przepisu dziadka Antoniny

Mam ochotę głośno krzyczeć #omnomnom i ozłocić dziadka Tosi za ten przepis. Cztery osoby, dwa dni i surówka jak z chińczyka zniknęła, po prostu zniknęła w naszych brzuchach. Wszyscy uwielbiamy surówki dodawane w restauracjach i barach chińskich, a dziadek Antoniny metodą prób i błędów w końcu uzyskał idealny przepis na zalewę, który sprawia, że surówka smakuje jak z najlepszego chińczyka!  SURÓWKA „JAK Z CHIŃCZYKA” SKŁADNIKI: ok. 1000 – 1200g. kapusty 3/4 szklanki cukru 1 szklanka oleju rzepakowego 0,5 szklanki octu jabłkowego 0,5 szklanki octu zwykłego 1 duża marchewka 0,5 jabłka 2 – 3 ząbki czosnku 1 łyżeczka soli Na początku podpowiem, że każdego roku pod koniec października można na targach i giełdach kupić szatkowaną kapustę przeznaczoną do kiszenia, która idealnie nadaje się do surówki – ale spokojnie, samemu też można poszatkować, więc publikacja przepisu w listopadzie nie oznacza braku towaru :D. To co, co dzieła? Olej, cukier oraz dwa rodzaje octu doprowadzamy do wrzenia i odstawiamy na 2 -3 minuty. W międzyczasie, jeżeli nie mamy poszatkowanej kapusty to dokładnie ją myjemy i bardzo cienko szatkujemy, a jabłko i marchew ścieramy na tarce z grubymi oczkami. Czosnek przeciskamy przez praskę i dokładnie mieszamy z kapustą, marchewką i jabłkiem. Wszystko zalewamy lekko ostudzoną mieszanką i dokładnie mieszamy. Odstawiamy do ostygnięcia i chowamy do lodówki. Teoretycznie ma trochę postać i się przegryźć, w praktyce pierwszego dnia w ciągu Artykuł Surówka jak z chińczyka według przepisu dziadka Antoniny pochodzi z serwisu Antoonovka.

dwie siostry

W kawiarence

dwie siostry

wkawiarence.pl dwie siostry, jedna bez drugiej żyć nie potrafi. Każdego dnia komunikator aż gorący. Tu sobie zdjęcie prześlą, tu się nagadać nijak nie potrafią. Oddalone o 90 km. A wiedzą wszystko co u drugiej, jakby w pokojach sąsiednich mieszkały. Jedna to dyplomowana księgowa, druga bankowiec od lat nastu. A z zachowania jakby z liceum wyszły dopiero, […] Artykuł dwie siostry pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Pierogowa Mama

Pamiętaj gdzie zaczęłaś i, że jeszcze nie skończyłaś!

Dzisiaj post autoteraputyczny. Rozwaliłam w środę to zakichane kolano. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Miałam przecież w życiu ledwie 3 operacje na nie, pewnie stwierdziły, że nudno, dawno nikt w nich nie grzebał, trzeba tą Anką trochę potrząsnąć. Zwichniętej rzepki jeszcze nie było w repertuarze, więc jedziemy z koksem! Wiecie co? Jestem wściekła!!!!!! Normalnie dymi mi czacha i leci para z uszu. Nie wiem czy bardziej wściekła jestem na siebie, że chociaż ta zwichnięta rzepka mogła być ceną za jakąś zajebistą nową figurę na rurce, albo nowy rekord w dźwigniętym ciężarze. Ale nieeeee… Wiecie co robiłam gdy wypadła? STAŁAM NA JEDNEJ NODZE. Tak po prostu.  Stałam sobie. Czy może bardziej wściekła jestem na ratowników, którzy zbierając mnie wyjącą z bólu z sali treningowej rzucali żarcikami typu „To co Ziutek, to może zatańczysz sobie na rurce?” albo komentarzami, o które ich nikt nie prosił „To nikt Pani nie powiedział że po tylu kontuzjach takie sporty to już nie dla Pani?” Wtedy byłam zbyt zajęta żeby z bólu nie rozpaść się na kawałki by wymyśleć dobrą odpowiedź, ale dzisiaj ją mam dla Ciebie Ziutek. Ziutek, mówili mi, nie raz nie dwa, nie pięć, nie dziesięć. Tak naprawdę mówili mi to na każdym kroku. A ja się słuchałam. Była to dla mnie dodatkowa wymówka by leżeć tłustym pączkowatym dupskiem na kanapie i użalać się nad sobą. By być wrednym, zgorzkniałym, złośliwym, nieszczęśliwym babskiem, które było zwyczajnie zbyt leniwe by zrobić coś ze swoim życiem. Może dla Ciebie Ziutek pole dance to temat do podśmiechujków i żarcików na poziomie średnio rozgarniętego neandertalczyka, ale zapewniam Cię, że gdyby mnie ktoś teraz puścił na rurkę w tej ortezie na całą nogę, to byłabym w stanie zrobić na niej więcej niż Ty 100-kilowy silny ratownik. Słuchałam się tych wszystkich, co mówili, że to nie dla mnie, że za trudne, że po co mi to, że sama sobie ściągam kłopoty na głowę za długo! I dlatego teraz taka wściekła jestem, że gdy wreszcie poszłam po rozum do głowy i odkryłam coś, co sprawia, że jestem niesamowicie szczęśliwa to zostaje mi to odebrane bo KRZYWO STANĘŁAM NA JEDNEJ NODZE!!!!!!! Tyle miesięcy ciężkiej pracy i płakać mi się chce gdy pomyślę, że znowu ten haj poczuję za parę miechów dopiero… Stara ja położyłaby się teraz pod kocykiem i pomiziała po główce, oj jaka biedniutka Ania, kuku w kolanko, najgorzej. Ale choć tyle mi dały te treningi, że już wiem, że to nie ja! Jak wróciłam z SOR-u pierwsze co zrobiłam to napisałam do swojej trenerki jak szybko może mi rozpisać plan treningowy bez używania prawej nogi Mogłabym mieć pretensje do siebie, że po co poszłam akurat wtedy na tę rurkę, że może źle się dogrzałam, że może powinnam była mocniej się pilnować, ale tak naprawdę, przeżyłam godziny niewyobrażalnego bólu zupełnie sama (Michał siedział w domu z Julkiem, nie chcieliśmy go godzinami trzymać w szpitalu na Izbie Przyjęć), przeżyłam badania, nastawianie – sama. I dałam radę. To chyba jednak trochę tej siły we mnie jest? Chyba nawet wystarczająco bym się teraz nie poddała? Bym parła dalej, nie ważne co będą mówić. Mam świadomość jak będzie trudno, statystyki są raczej przeciwko mnie, po takim urazie do siebie dochodzi się tygodniami. Ale wiecie, ja pamiętam. Pamiętam gdzie zaczynałam. I to co wiem na pewno dziś. JESZCZE NIE SKOŃCZYŁAM. I jak jest Was tutaj te 1600 osób, tak dzisiaj biorę Was na świadków, że za parę miesięcy wspólnie pośmiejemy się z tego jak to rozbiłam kolano w drobny mak stojąc sobie beztrosko na jednej nodze. Że za parę miesięcy wciąż będę sięgać po zupełnie nowe marzenia, realizować coraz ambitniejsze cele. Podmuchałam już sobie pod kołdrą na swoje kuku, ale już wstaję, przytuliłam swoją wewnętrzną małą dziewczynkę, która jedyne co czuła w tym, wszystkim, że jak zwykle jej nic nie wychodzi. Trafiła mnie ta kontuzja bardziej niż chciałam przyznać. Ale tym razem jest inaczej. Tym razem naprawdę wiem czego chcę i ile siły jestem w stanie wpakować w to aby to osiągnąć. A co najważniejsze! Jestem świadoma, że tę siłę w ogóle mam! Rozluźniam pięści. Nie ma co bić się z losem. Trzeba złapać flow. A jak już mówiłam wyżej drogi Losie – JA JESZCZE NIE SKOŃCZYŁAM!  

antoonovka

Czy dziecko może wchodzić do kuchni?

Jakkolwiek absurdalnie nie brzmiałoby pytanie postawione w tytule daje ono trochę do myślenia. Bo gorące, bo poparzyć się można, bo dzieci w kuchni mają  po prostu nie przeszkadzać. Więc, kiedy Antosia u swojej prababci chciała dotknąć kurka od piekarnika moja Babcia powiedziała: „A wiesz… Znałam taką dziewczynkę, która miała absolutny zakaz wstępu do kuchni, nawet progu nie przekraczała.”. Na mojej twarzy malowało się w tamtej chwili zdziwienie i niedowierzanie oraz próba wyobrażenia sobie postawienia przed Antoniną zakazu przekraczania progu kuchni. W ogóle nie lubię słowa zakaz, nie używam go ani nie stosuję. Wolę stawiać granice, w końcu wychowanie w duchu bliskości nie opiera się na zakazach, a właśnie na odpowiedzialnym stawianiu granic. I takie granice stawiam również w kuchni – Tośka aktywnie uczestniczy w przygotowywaniu posiłków, ale pewnych rzeczy jeszcze nie robi. Nie kroi ostrym nożem czy nie miesza samodzielnie gotującej się zupy. No dobra, to jak to jest z tym wchodzeniem do kuchni? Uważam, że dzieci nie tylko mogą wchodzić do kuchni, ale powinny to robić.

Zabawki małego kucharza

ZAPISKI MAMY

Zabawki małego kucharza

Jeśli wasz dziecko jest fanem gotowania, świetnym i zawsze trafionym prezentem będzie zestaw produktów do zabawy w małego kucharza. Franusiowi sprawiłam pierwszy gdy miał półtora roku, od tego czasu dostał jeszcze 4 inne. W tym roku kolejne znajdą się na liście prezentów świątecznych, którą przygotowujemy dla rodziny. Zabawa w gotowanie sprawia nam wszystkim dużo frajdy, szczególnie szalone pomysły Frania na kanapki czy zupy, które najbardziej lubi nam szykować. Zwykle rozkłada się na środku salony się ze swoim pudełkiem pełnym drewnianych oraz materiałowych produktów spożywczych i pichci. Gdy już da nam coś do zjedzenia, patrzy uważnie, aby upewnić się czy na pewno jemy. Nawet udawać trzeba umieć, jak nie ruszamy ustami to zaraz zwraca nam uwagę ;). Oprócz produktów do zabawy Franek używa garnuszków i drewnianych łyżek, które znosi sobie z kuchni. Nie ma jeszcze własnej kuchenki, ale to mu zupełnie w niczym nie przeszkadza.Zestawy do gotowania to świetny pomysł na prezent zarówno dla chłopca jak i dziewczynki. Szczególnie jeśli wasze dziecko na co dzień podgląda Was, gdy gotujecie w kuchni. Taka zabawa rozwija wyobraźnię dziecka, jego zdolności manualne oraz wpływa na rozwój umiejętności społecznych malucha. Dlatego przygotowałam dla Was kilka fajnych zestawów prezentowych, których cena waha się od 20 do niespełna 100 zł.Materiałowe i nie tylko zestawy z IKEI. w szczególności polecam nr 7. 1/2/3/4/5/6/7 Zestawy od Plan Toys wykonane z prasowanych pod wysokim ciśnieniem drobinek drewna. Są niezwykle wytrzymałe na działania maluchów.1/2/3/4/5/6Drewniane zestawy od Melissa & Doug, szczególnie zauroczył mnie komplet do robienia świątecznych ciasteczek. Mają bardzo bogatą ofertę zabawek do gotowania. 1/2/3/4/5/6/7