Alergiczne Dziecko

Na czym polegają testy alergiczne?

Jeśli Twoje dziecko jest alergikiem to jest prawie pewne, że będzie przechodzić testy alergiczne. Lenka była diagnozowana w tym kierunku rok temu i choć testy potwierdziły to co sama zdążyłam wcześniej zaobserwować, to doszło parę „kwiatków”. Testy robi się na ogół dzieciom powyżej czwartego roku życia, bo łatwiej wówczas o współpracę i same testy są bardziej wiarygodne. Jak wygląda ich przebieg? Na czym polegają testy alergiczne? Diagnostyka w kierunku alergii opiera się na przeprowadzeniu kilku różnych testów, najczęściej skórnych punktowych, naskórkowych płatkowych, badań krwi, spirometrii i pomiaru PEF. Wyniki dają obraz tego co uczula. Jak wyglądają poszczególne badania? Testy skórne punktowe Testy skórne punktowe polegają na naniesieniu na wewnętrzną stronę przedramion (czasem na plecy) kropli alergenu i nakłuciu skóry. Nakłucie robi się jednorazową, cienką igłą i jest to raczej delikatne drapnięcie skóry niż punktowe wbicie igły. Zabieg nie jest bolesny, ale trzeba dziecko dobrze do niego nastawić, bo drapnięć jest około 20, każda igła jest oddzielnie wyciągana ze sterylnego, szeleszczącego opakowania, co nie daje przyjemnego wrażenia nawet dla dorosłego. Po nakłuciu skóry trzeba usiąść i poczekać około 15 minut na wystąpienie reakcji lub jej brak. Objawem uczulenia jest pojawienie się bąbla, zaczerwienienia, uczucie swędzenia. Wyniki testów interpretuje się od razu na podstawie wielkości zmian na skórze. Mówiąc inaczej, im większy bąbel i zaczerwienienie, tym silniejsze uczulenie na dany alergen. Testy skórne punktowe przeprowadza się najczęściej do wykrycia uczulenia wziewnego: na pyłki roślin, roztocza kurzu, sierść zwierząt i pleśnie oraz uczulenia pokarmowego: na mleko krowie, jajo kurze, mąkę pszenną i żytnią. Testy naskórkowe płatkowe Testy naskórkowe płatkowe przeprowadza się na skórze pleców. Polegają one na nasączeniu alergenami specjalnej bibuły i przyklejeniu jej do pleców. Całość zabezpiecza się plastrem, którego nie można moczyć ani odrywać aż do interpretacji wyników (odpadają więc kąpiel, prysznic, trzeba też ostrożnie zdejmować i wkładać ubrania). Pierwsze wyniki odczytuje się po 48 godzinach, drugie po 72. Objawem uczulenia na dany alergen jest wystąpienie bąbla, grudek, zaczerwienienia oraz uczucie świądu. Testy naskórkowe płatkowe pozwalają określić alergię kontaktową, najczęściej na metale (nikiel, kobalt, chrom), konserwanty, substancje zapachowe, leki i barwniki. Testy alergiczne – badanie krwi Test polega na pobraniu próbki krwi i oznaczeniu swoistych przeciwciał IgE w surowicy dla alergenów pokarmowych (mleko i jego składniki, jaja kurze, ryż, soja, banan, mięso i drób, mąki spożywcze, drożdże), roztoczy kurzu domowego, pleśni oraz pyłków roślinnych. Spirometria i pomiar PEF Spirometria to badanie pozwalające ustalić prawidłowość pracy płuc i oskrzeli. Określone wyniki mogą wskazywać na alergię wziewną, w której kontakt z alergenem powoduje skurcz oskrzeli i duszność. U małych dzieci trudno zrobić spirometrię prawidłowo technicznie, dlatego mierzy się u nich wartość PEF. Test polega na zrobieniu możliwie najmocniejszego i najszybszego wydechu w specjalne urządzenie (pikflometr) i pomiarze prędkości wydychanego powietrza. Badanie zwykle przeprowadza się rano i wieczorem, różnice w pomiarach mogą wskazywać na zwężenie dróg oddechowych, a to z kolei może świadczyć o alergii wziewnej i/lub astmie.   O wynikach testów Lenki możesz przeczytać TUTAJ i TUTAJ. A o tym jak przygotować się do testów alergicznych przeczytasz w kolejnym poście. Śledź blog    

Alergiczne Dziecko

Dziecięcy Krem z Dyni

Jest słodka i cudnie pomarańczowa. Rozgrzewająca, sycąca, w sam raz na zimowe dni. Moje dzieci zawsze proszą o dokładkę, chociaż wcale nie są “zupowe” Lecimy! Składniki: 2 garście dyni (użyłam mrożonej, pokrojonej w kostkę), por (biała część), kalarepa, pietruszka (korzeń), 1/2 selera, 3 marchewki, 2 ziemniaki, 2 listki laurowe, 2 ziela angielskie, sól, pieprz, słodka papryka, imbir w proszku, łyżka masła klarowanego. Przygotowanie: W garnku, na maśle klarowanym podsmażam pora, aż zmięknie. Następnie wrzucam zamrożoną dynię, smażę parę minut. Dolewam wodę i wrzucam składniki bulionu: kalarepę, pietruszkę, seler, marchew, ziele angielskie i listki laurowe. Gdy warzywa są prawie miękkie dorzucam ziemniaki i gotuję do miękkości. Po kilkunastu minutach wyciągam z zupy kalarepę, pietruszkę i selera (w zupie są niepotrzebne, ale można je wykorzystać np. do kotletów albo pasztetu), a resztę miksuję na gładko. Doprawiam solą, pieprzem, słodką papryką i imbirem. Gotowe!   P.S. Ja preferuję krem z dyni na pikantno. Mój ulubiony przepis znajdziecie TUTAJ.    

Alergiczne Dziecko

Pasta kanapkowa z czarnych oliwek

Przepis na pyszną pastę kanapkową, którą robi się w mniej niż kwadrans. Smakowita odmiana dla serów i wędlin. Wspaniale pasuje do kromki pszennego chleba, ale również do grzanki zapieczonej z plastrem sera mozzarella i grubym plastrem pomidora. Mniam!  Składniki: 150 g czarnych oliwek bez pestek, 5 łyżek łuskanego słonecznika, oliwa z oliwek (ilość musisz dobrać samodzielnie w zależności od tego jak mazistą konsystencję pasty kanapkowej lubisz. U mnie 2 łyżki), łyżeczka suszonego oregano, szczypta słodkiej papryki w proszku, sól, pół łyżeczki octu winnego. Przygotowanie: Słonecznik prażę na suchej patelni, prawie cały przesypuję do blendera, a część zostawiam do posypania kanapek. Do blendera dorzucam oliwki i oliwę (dolewam ją partiami). Następnie pastę mieszam z oregano, solą, papryką i octem winnym. Gotowe  

Alergiczne Dziecko

10 złych nawyków, przez które nie możesz schudnąć

Znasz to? Jest dieta, są treningi, zdaje Ci się, że stajesz na rzęsach, a waga ani drgnie. Jeśli akurat nie masz problemów zdrowotnych, które uniemożliwiają ubytek kilogramów (np. problemów z tarczycą), to może się okazać, że popełniasz jeden z błędów, o których będzie za chwilę. Sprawdź to. 1. Jesz „żywność dietetyczną” i inne wysoce przetworzone jedzenie. Sklepowe półki uginają się od produktów „dietetycznych”. Przecież producenci żywności nie są w ciemię bici i dobrze wiedzą, że wśród konsumentów nie ma chyba osoby, która przynajmniej raz w życiu nie próbowała się odchudzić. Dlatego w każdym sklepie znajdziemy produkty dietetyczne, light, diet, 0% tłuszczu, low fat, fitness, fit, o obniżonej kaloryczności lub nazwane jeszcze inaczej. Dlaczego, jeśli chcesz stracić na wadze, to takich produktów musisz się wystrzegać? Powodów jest kilka. Po pierwsze, taka żywność jest najczęściej wysoce przetworzone. A ogólnie rzecz ujmując im bardziej żywność jest przetworzona, tym gorzej dla organizmu (generalnie gorzej, nie dotyczy to jedynie spadku masy ciała, ale po prostu zdrowia). Co więcej są badania (źródło TUTAJ), które dowodzą, że spalamy średnio 50% więcej kalorii trawiąc pełnowartościową żywność (w rozumieniu: prawdziwą, taką co nie potrzebuje opakowań i nie ma daty przydatności do spożycia dwa lata do przodu) niż tą, poddaną wielu procesom technologicznym. Upraszczając: więcej kalorii spalasz jedząc garść orzechów niż dietetyczny jogurt 0%. Po drugie, żywność dietetyczna jest w zamyśle niskokaloryczna, a w praktyce, najczęściej ma obniżoną zawartość tłuszczu. I teraz tak: owszem, tłuszcz dostarcza dużo kalorii, ale jest niezbędny do zachowania zdrowia i sprawia, że czujesz się syta/y na długo. Poza tym jest nośnikiem smaku. Jeśli coś jest pozbawione tłuszczu to jednocześnie jest bez smaku, dlatego do takich produktów dodawany jest często cukier (pod różną postacią, najczęściej mega przetworzoną taniochą jaką jest syrop glukozowo-fruktozowy). Jeśli, natomiast ubytek kalorii w danym produkcie związany jest z obniżeniem zawartości węglowodanów, to ich brak wyrównany jest zwykle dodatkiem jakichś niekalorycznych słodzików (o tym jakie są zdrowe możesz poczytać TUTAJ). Po trzecie, im dalej od naturalnej postaci żywności, tym pewniej w gotowym produkcie jest szereg chemicznych dodatków. Podobno każdy z nas zjada ich średnio około 4 kg rocznie (!). I już nawet zostawiając na boku to, ile kilogramów chcesz schudnąć, to przede wszystkim chcesz przecież być zdrowa/y. Prawda? 2. Utrata kilogramów jest dla Ciebie tym samym co dieta. Nastawiasz się, że przechodzisz na dietę, żeby zgubić np. 5 kg. Zaciskasz zęby, odmawiasz sobie wszystkiego spoza „listy” i na ogół jesteś w nastroju „bez kija nie podchodź”, ale… zrzuciłaś/eś już 2 kg! Sukces? Otóż nie. Do tematu musisz podejść w ten sposób, że skoro masz nadwagę, to coś szwankuje z Twoim zdrowiem. To znaczy, że jeśli ogólnie jesteś zdrowa/y, to źle się odżywiasz. Pamiętaj, że jesteś tym co jesz i już nawet Hipokrates mówił (uważany za ojca medycyny przecież), że żywność ma być lekarstwem, a lekarstwo żywnością. Uświadom sobie, że chcesz się dobrze czuć w swoim ciele i być w formie, a nie fiksuj się na iluś tam kilogramach. Nastaw się na to, że zmieniasz swój sposób żywienia już na zawsze, a nie przechodzisz na dwumiesięczną dietę. Bo jeśli po tym czasie wrócisz do starych nawyków kilogramy wrócą i to z nawiązką. Ta „dieta” ma być dla Ciebie przyjemnością, a nie karą. 3. Nie wysypiasz się. Okazuje się, że sen odgrywa kluczową rolę w utrzymaniu prawidłowej masy ciała. Niewysypianie się wpływa na gospodarkę hormonów odpowiedzialnych za apetyt, co na ogół przekłada się na wzrost łaknienia. Osoby, które nie wysypiają się regularnie są średnio o 55% bardziej narażone na nadwagę lub otyłość w porównaniu do tych co śpią 7-8 godzin każdej nocy (badanie dostępne TUTAJ). Czyli co? Podusia, kołderka, piżamka i jak trzeba będzie, to idziesz w kimę zaraz po dzieciach, choćby to była godzina 21:00. 4. Pijesz napoje dietetyczne. Nie pijesz coli, ale pijesz colę light? Nie kupujesz zwykłego energetyka, ale tego „no calories”? A może w sklepie wybierasz wodę smakową bez kalorii? Sztuczne słodziki, aromaty i inne dodatki w nich zawarte są jeszcze gorsze niż cukier we standardowych produktach. Może i nie dostarczają kalorii, ale są zwyczajnie niezdrowe i zaburzają metabolizm, co sprzyja… przybieraniu na wadze. 5. Nie jesz śniadań. Twój organizm jest mądrzejszy niż Ci się wydaje i pewne procesy zachodzą w nim bez Twoich decyzji. To, że nie jesz śniadania powoduje, że organizm „jedzie na rezerwie”. Zanim jednak zacznie spalać tłuszczyk z boczków zaczyna od spowolnienia metabolizmu, a przecież przy odchudzaniu chodzi o coś całkowicie przeciwnego. Poza tym, długie zwlekanie ze śniadaniem powoduje w końcu nadejście takiego głodu, że zagłuszysz je czymkolwiek co Ci najszybciej wpadnie w ręce. A to przecież znowu nie o to chodzi. Pamiętaj, że śniadanie należy zjeść maksymalnie do 2 godzin po obudzeniu. Trzymaj się tego. 6. Robisz długie przerwy pomiędzy posiłkami. Tak jak w punkcie wyżej – przy długich przerwach między posiłkami organizm przestawia się na tryb oszczędny, a tego przecież nie chcesz. Regularne posiłki, co mniej więcej 3-4 godziny, nakręcają metabolizm. Z jednej strony organizm ma wystarczającą podaż kalorii, więc sprawnie i na bieżąco je spala (nie ma potrzeby odkładania tłuszczyku na czarną godzinę), a z drugiej strony, nie dochodzi do uczucia wilczego głodu i dzikiego ataku na lodówkę w najmniej oczekiwanym momencie. 7. Zapominasz, że zdrowe jedzenie też może mieć dużo kalorii. Wiesz, że orzechy są zdrowe, więc wsuwasz na raz dwie paczki po sto gramów. Albo do winegreta do sałaty używasz pół szklanki oliwy z oliwek. Oczywiście, że to dobrze, że jesz zdrowe produkty, ale umiar jest ważny we wszystkim, a nadmiar zawsze szkodzi, nawet jeśli dotyczy spożywania pełnowartościowej żywności. 8. Za bardzo ograniczasz zdrowe tłuszcze. Generalnie tłuszcz to nie jest samo zło, choć często tak się go traktuje. Tak naprawdę nawet tłuszcze nasycone, jak i nienasycone są nam potrzebne dla zachowania zdrowia i… szczupłej sylwetki. Co więcej spożycie np. oleju kokosowego pomaga zgubić zbędne kilogramy, a możecie poczytać o tym TUTAJ. 9. Idziesz na zakupy głodna/y. To jest absolutny strzał w kolano. Sama zrobiłam to nie raz, dlatego nigdy nie wchodzę do sklepu spożywczego głodna. Zdajesz sobie chyba sprawę z tego, że to, jak sklep jest wyposażony, jakie produkty są na półkach, jak poszczególne działy rozmieszczone są po całej powierzchni i to, ze pachnie pieczywem od wejścia, to nie jest przypadek? Tęgie głowy pracują nad tym od dziesięcioleci, więc nie oszukuj się, że akurat Ty oprzesz się tym manipulacjom (świetna książka na ten temat TUTAJ). Niestety nie ma na nie mocnych, dlatego jeśli nie chcesz „pójść z torbami” to idź na zakupy najedzona/y i… z listą. 10. Jesz… za mało. Choć brzmi to absurdalnie, to jest prawdziwe. Bardzo mała podaż kalorii (np. dieta 1000 kcal) powoduje spowolnienie metabolizmu. I choć można w ten sposób zgubić kilogramy, to efekt jojo jest prawie pewny. Nie mówiąc już o tym, że gdy jesz mało to nie dostarczasz organizmowi odpowiedniej ilości witamin i składników mineralnych, których niedobory również mogą się przyczyniać do problemów z masą ciała.     Źródło: link

Alergiczne Dziecko

Czyściej to nie zawsze lepiej…

… czyli o tym dlaczego nie używać produktów z triclosanem? Triclosan to stosowany od lat 70-tych XX wieku środek antybakteryjny. Używa się go powszechnie do produkcji proszków do prania, detergentów, kosmetyków, past do zębów, płynów do płukania jamy ustnej, dezodorantów, płynów do higieny intymnej i mydeł. Pomimo tego, że jest obecny na rynku od ponad 40-stu lat, dopiero w ostatnich latach przeprowadzono badania nad jego wpływem na organizm człowieka i środowisko (!). I co się okazało? Niestety nic dobrego. Triclosan jest tak powszechnie stosowany ze względu na szerokie spektrum działania. W zależności od stężenia może działać bakteriostatycznie (powstrzymuje namnażanie) lub bakteriobójczo na bakterie (Gram+ i -), grzyby, wirusy, prątki kwasoodporne, a także pierwotniaki (np. Toxoplasma gonidii, odpowiedzialne za toksoplazmozę, bardzo niebezpieczną infekcję dla kobiet w ciąży). Triclosan bardzo skutecznie zapobiega rozwojowi bakterii na skórze, chroni przed infekcjami po zabiegach dentystycznych, jest również sprawdzonym środkiem higienicznym na oddziałach szpitalnych. Dlaczego więc we wrześniu ubiegłego roku FDA (Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków) wydała zakaz sprzedaży mydeł z triclosanem? Dlaczego Instytut Matki i Dziecka od ponad 10 lat nie opiniuje pozytywnie preparatów z jego dodatkiem? Szkodliwe działanie triclosanu Z punktu widzenia toksykologii triclosan nie działa rakotwórczo, mutagennie czy teratogennie (szkodliwie na płód). Jednak niekorzystnie wpływa na układ hormonalny (wpływa na metabolizm hormonów tarczycy), ośrodkowy układ nerwowy, działa drażniąco na skórę, może również powodować alergię kontaktową. Pod wpływem światła słonecznego może się przekształcać w dioksyny, których działanie kancerogenne jest udowodnione (pamiętacie historię próby otrucia byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki? To właśnie były dioksyny). W amerykańskich badaniach z 2003 roku triclosan pochodzący ze środków higienicznych znaleziono w ponad połowie ze 139 testowanych akwenów wodnych: strumieniach, rzekach, jeziorach i osadach rzecznych. To obrazuje z jaką skalą problemu mamy do czynienia. Poza tym, w obecności chlorowanej wody (chociażby na basenie, ale również kranówki) triclosan ulega przemianie do chloroformu, który również podejrzewany jest o działanie rakotwórcze. Triclosan przenika do mleka matek karmiących, dlatego mamy bezwzględnie muszą czytać etykiety kosmetyków, których używają. Ponadto triclosan uodparnia bakterie na działanie antybiotyków. Stosowanie triclosanu (i innych środków antybakteryjnych) powoduje selekcję szczepów opornych, a dzieje się to kosztem eliminacji pożądanej mikroflory. Do zachowania zdrowia niezbędne jest zachowanie równowagi biologicznej w naszym organizmie, a konserwanty (triclosan, ale też cała masa innych, które np. spożywamy z jedzeniem) zaburza tą kruchą równowagę. Stąd już tylko mały krok do choroby. Coraz częściej mówi się o tym, że nadmierna ochrona przed drobnoustrojami, stosowana już od najmłodszych lat jest szkodliwa, zwiększa ryzyko występowania alergii i negatywnie działa na układ odpornościowy. Co robić? Po prostu – nie używać preparatów z triclosanem. Czytać etykiety na produktach higienicznych, wybierać mądrze i nie świrować ze sterylnością w domu Na zdrowie!   Źródła: 1, 2, 3.  

Alergiczne Dziecko

TOP 5 olejów, które zawsze warto mieć w domu

Już dawno temu przekonałam się, że oleje roślinne, to nie tylko kuchnia i gotowanie, ale również łazienka i pielęgnacja ciała. Lubię testować nowości i zwykle kilka takich mam na półce, ale mam również swoje „TOP 5”, które zawsze mam w domu i gdy tylko mi się kończą, to lecę do sklepu po kolejne porcje. Które to oleje i dlaczego właśnie te? 1. Olej lniany. Absolutny hit pielęgnacyjny. Kupuję go w małych opakowaniach (0,5 l), bo szybko się psuje, a trzymam go głównie w łazience, gdzie jest ciepło (czyli dla oleju nie najlepiej). Przelewam do butelki ze sprayem, bo jest całkowicie płynny i łatwiej go stosować psikając bezpośrednio na skórę. Jest to najlepszy kosmetyk do codziennej pielęgnacji ciała i twarzy. Ja sama na ogół nie mam potrzeby, żeby się codziennie czymkolwiek natłuszczać, ale przy mrozach i silnym ogrzewaniu domu (też kominkiem) zdarza się, że skóra mi wysycha. Trochę inaczej sprawa wygląda u Lenusi, bo ona przez to, że choruje na atopowe zapalenie skóry, to ma ją prawie zawsze suchą i pokrytą jakby gęsią skórką (fachowo – jest to rogowacenie przymieszkowe). Jeśli akurat nie ma zaostrzenia i nie trzeba wyciągać „ciężkich dział” pielęgnacyjnych, to olej lniany potrafi zdziałać cuda. Po pierwsze, natłuszcza. Po drugie, odżywia. Po trzecie, zmiękcza i wygładza. Po czwarte, nadaje ładny kolor. I po piąte, niweluje swędzenie (a sucha skóra przy AZS swędzi tysiąc razy bardziej niż „zwykła” sucha skóra). Olej lniany jest komfortowy w użytkowaniu, bo łatwo i szybko się wchłania i nie brudzi ubrań „na tłusto”. Można się nim wysmarować po porannym prysznicu i od razu wkładać ciuchy. Łatwo też wysmarować dziecko – parę psików, parę machnięć ręką i dzieciak leci dalej. To jest bardzo ważne, szczególnie w przypadku atopików, których czasem trzeba smarować kilka razy dziennie. Poza tym, oleju lnianego używam w kuchni jako dodatek do surówek (nie nadaje się do podgrzewania). Przyznaję, że nie jest moim ulubionym, bo ma dość intensywny, charakterystyczny smak, który nie do końca mi leży, ale z uwagi na to, że jest bardzo zdrowy (zawiera m.in. kwasy omega-3), to czasem do jakiegoś winegreta go chlupnę. 2. Olej rzepakowy. Oczywiście, znowu, ma być zimnotłoczony i nierafinowany. To jest mój ulubiony olej do stosowania w kuchni (na surowo). Wyrazisty, trochę piekący w smaku, idealny do dipów, dressingów, surówek, a nawet zwykłego moczenia w nim pszennej buły. Trzeba umieć się z nim obchodzić, bo potrafi zdominować smak potrawy, ale stosowany z umiarem dodaje jej charakteru. Poza tym, że pyszny, to bardzo zdrowy, nazywany zresztą „oliwą północy”. 3. Oliwa z oliwek. Używam jej do wszelkich potraw włoskich – makaronów, pizzy, zapiekanek. Oliwę z oliwek (nawet „extra virgin”) można poddawać działaniu temperatury (choć na zimno jest zdrowsza). Podczas zakupów zwracajcie uwagę, żeby nie była to mieszanka oliwy różnego pochodzenia z Unii Europejskiej. Takich zlewków jest niestety większość, ale informacja o tym musi się znaleźć na etykiecie, wystarczy poszukać. Prawdziwa oliwa, z jednego źródła jest aż gęsta i bardzo charakterystyczna w smaku. Poza kuchnią oliwę z oliwek stosuję czasem jako odżywkę do włosów. Wystarczy przed myciem wmasować ją w końcówki i po 20 minutach umyć włosy jak zwykle. Taki zabieg bardzo nawilża i wygładza włosy. Ogarnia szopo – puch, czyli taki stan kręconych włosów, kiedy są absolutnie nie do ujarzmienia (szczególnie od noszenia czapek). 4. Olej kokosowy. Nierafinowany nie tylko pięknie pachnie kokosem, ale także smakuje. Używam go w kuchni jako dodatek do dań na słodko: owsianki, jaglanki, placków, ciasta do naleśników, a także do smoothies i szejków. Jest bardzo zdrowy (poczytajcie TUTAJ), ułatwia też odchudzanie (o tym natomiast TUTAJ). Rafinowany olej kokosowy nie jest taką skarbnicą substancji odżywczych, bo jest przetworzony. Jego zaletą jest to, że można go poddawać działaniu wysokiej temperatury, czyli wykorzystywać do smażenia, duszenia, pieczenia itp. 5. Olej z pestek winogron. Jest to olej rafinowany, czyli przeznaczony do stosowania z obróbką cieplną potraw. Jego zaletą jest to, że jest absolutnie bezzapachowy i bezsmakowy. Co do wartości odżywczych, to nie spodziewałabym się fajerwerków, ale kto nigdy nie smaży, niech pierwszy rzuci kamieniem. Czasem trzeba i jest do tego celu zwyczajnie najlepszy.   Są też oleje roślinne, których nie używam codziennie, ale często do nich wracam. Są to m.in. olej z nasion czarnuszki i z wiesiołka (zestaw dla alergików – panaceum na alergie skórne i wsparcie układu odpornościowego – to z myślą o Lenusi), olej z pestek dyni (pyszny, ale okropnie drogi) i słonecznikowy (świetny i tani, niedoceniany). Wystrzegajcie się natomiast olejów, które żeby otrzymać trzeba poddać wielu skomplikowanym procesom technologicznym (np. ryżowego, czy kukurydzianego) albo takich, które na 100% pochodzą z roślin GMO (sojowy).      

KANTOREK KATJUSZKI

Mój rok 2016

Dzień dobry! Dzień dobry w 2017! Trudno uwierzyć prawda? A jednak. Znowu mamy styczeń, znowu robimy sobie postanowienia, znowu planujemy, marzymy. Zawieszamy nowy kalendarz na ścianie i nowy kalendarz wkładamy do torebki. Chyba naturalne jest to, że to czas podsumowań. Dla mnie był to naprawdę dobry rok, chociaż zaczął się zupełnie nie tak jak planowałam.  Przywitanie roku 2016 planowałam wśród Przyjaciół. Dzieci w brzuchu, tańczące dziewczynki, rozmowy o wszystkim i o niczym, pyszne jedzenie, Picollo o smaku truskawkowym. Tak miało być. Dopadły nas choroby. Zatrzymały w domu. Zamiast sukienki założyłam szlafrok. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to zapowiedź naprawdę dobrego roku. W STYCZNIU spadł śnieg! Maja, niemalże trzyletnia dziewczynka pierwszy raz mogła się nim naprawdę nacieszyć. Były sanki, lepienie bałwana, lizanie śniegu i łapanie jego płatków na język. Za parę dni, było szaleństwo na parkiecie, kolejna karnawałowa impreza Mai i mój pierwszy samodzielnie uszyty strój. Wpis o tym jak uszyłam pelerynkę dla mojego czerwonego kapturka cały czas budzi Wasze zainteresowanie, a ja również dla Was uszyłam parę pelerynek. LUTY, to dla nas, mnie i Poślubionego wyjątkowy miesiąc. Nie chodzi o Walentynki, chodzi o nasze zaręczyny. Kolejna rocznica i kolejne świętowanie. To też miesiąc, kiedy zaczęłam kompletować wyprawkę dla naszego Maksa i częściej myśleć o odpoczynku. W MARCU spełniło się moje marzenia. Nareszcie mam swoją szafę! Tylko moją! Nie muszę jej dzielić z nikim, a wszystkie moje ubrania mogą wisieć na wieszakach. To też początek mojej mini rewolucji w ubraniach. Od tamtej pory mam tylko to co ubieram. Garderoba zmniejszyła się o 50%, a ja nie mam problemu co na siebie ubrać. To jest magia! Nasze ostatnie wakacje w trójkę, marcowe, pamiętasz? Nigdy nie widziałam morza w takich okolicznościach. Było cudownie! Nasza ulubiona Jastarnia. W marcu zaczęliśmy się też przygotowywać do świąt. Przygotowałam wielkanocny wianek. Do tej pory jestem dumna z efektu! No i sama Wielkanoc! Jak zwykle było cudownie. W tym roku mieliśmy też 4 rocznicę ślubu. Ja wciąż mam wrażenie, jakby to było wczoraj! Jakbyśmy wczoraj byli w Palmiarni w Gliwicach na jednej z pierwszych randek! W kwietniu odwiedziliśmy po raz kolejny to miejsce. Z Mają i z Maksem w brzuszku. Takie podróże zawsze są dla mnie sentymentalne! W KWIETNIU zaczęło wszystko tak pięknie kwitnąć, a ja miałam czas tym wszystkim się nacieszyć. Były pierwsze gofry i pierwsza chińszczyzna w moim wykonaniu. Po raz pierwszy też mieliśmy profesjonalną sesję brzuszkową, a ja w końcu mam nas wszystkich na jednym zdjęciu. Zaraz później nareszcie spakowałam walizkę do szpitala i skreśliłam ostatnie rzeczy z listy wyprawkowej. Jeszcze tylko urodziny Mai i mogę rodzić! MAJ to miesiąc spacerów i spotkań. Mimo, że to już ostatnie momenty ciąży, sił i energii miałam za dwóch. Maj to też początek targów śniadaniowych, które tak bardzo lubimy. Nie mogło nas tam zabraknąć! Wykrakałam sobie, dzień po urodzinach Mai zaczęłam rodzić Maksia. Błyskawicznie, bezboleśnie. Zostałam podwójną mamą. Przywitaliśmy naszego szybkiego chłopca. Zakochałam się! Jednak nie mogło być tak pięknie. Kiedy tylko wróciliśmy do domu, Maja miała ospę. Kwarantanna dwa tygodnie u babci. Zostałam sama na dwa tygodnie z noworodkiem. Mimo tysiąca łez i tęsknoty za Mają to był piękny czas z tym naszym małym człowiekiem. Za nami pół roku roku! CZERWIEC, LIPIEC, SIERPIEŃ to cudowne wakacyjne miesiące. Było mnóstwo spacerów, a ja odnalazłam się w byciu podwójną mamą. Spełniło się moje największe marzenie. Jestem wyspana i wypoczęta. Myślałam, że drugi raz tak być nie może, a jednak… Bez opamiętania piekę biszkopt z owocami. Codziennie. Truskawki, jagody, brzoskwinie, śliwki, porzeczki, borówka. Na co tylko mam ochotę. Poślubiony codziennie robi kompot. To były najlepsze wakacje, mimo, że spędzone w mieście. Miliony lodów, dziesiątki litrów wypitej lemoniady, uśmiechów, których nie da się zliczyć. WRZESIEŃ to moje kolejne urodziny. Nigdy nie miałam poczucia takiego spełnienia. Że jest dobrze jak jest. Że jestem tutaj gdzie powinnam być. Miał być urodzinowy piknij, zrobiłam zdjęcia i lunął deszcz. Może w tym roku się uda! We wrześniu Maja zaczęła też przygodę z nowym przedszkolem. Zazdroszczę jej odwagi i przebojowości. Odnalazła się bez problemu! PAŹDZIERNIK to Chrzest Maksia. Nareszcie wszyscy mogli go poznać, a my mogliśmy się spotkać z całą rodziną! W LISTOPADZIE dopadła mnie jesienna chandra. Nic mi się nie chciało i miałam wrażenie, że jestem cały czas zmęczona. Brakowało mi słońca i ciepła. Chciałam przespać ten czas.  Ale mimo tego, spełniło się moje marzenia. Pierwsze kulinarne warsztaty, które razem z Darią zorganizowałyśmy! Było lepiej niż w moich marzeniach! GRUDZIEŃ bardzo intensywny. Częste wpisy tutaj, na blogu. Marzenia o książce i początki ich realizacji. Daria jak dobrze, że wpadłyśmy na siebie! Wycieczka do Krakowa! Nowa fryzura. Nie rozumiem, dlaczego dopiero się zdecydowałam na tę długość! a w końcu przygotowania do Świąt i pierwsze Święta Bożego Narodzenia w czwórkę! A na koniec Sylwester. Znowu były plany na spędzenie go z Przyjaciółmi. Znowu dopadła nas choroba. Ale może tak jak w zeszłym roku jest to zły początek, cudownego roku? Tego się trzymam! Jestem pewna, że będzie równie udany. Miliony wspomnień, tysiące zdjęć. A jaki był Twój rok? Chciałabym, żeby ten nowy rok, 2017 był rokiem spełnienia moich kolejnych marzeń. Chciałabym każdego dnia odnajdywać w sobie spokój i poczucie, że wszystko jest pod moją kontrolą. Chcę się budzić rano z myślą, jak jest mi dobrze, jakie mam szczęście i ile mam. Chcę patrzeć w lustro i widzieć piękną kobietę, z pięknym wnętrzem. Chcę szaleć w granicach rozsądku i podróżować, nawet jeśli to mają być mikro podróże. Chcę czytać, oglądać filmy, słuchać pięknych melodii i jeść pyszne posiłki. Chcę być zdrowa i dbać o to co na moim talerzu. Chcę być najlepszą mamą, jaką mogę być i najlepszą żoną dla mojego męża. Chcę się dużo uśmiechać. Chcę wydać książkę. Chcę robić jeszcze więcej zdjęć. Takim bądź roku 2017. Szczęśliwego Nowego Roku! Artykuł Mój rok 2016 pochodzi z serwisu Kantorek Katjuszki.

52/52 - 2016

Z ŻYCIA MAMY I CÓRKI

52/52 - 2016

przyjazny pedagog

Szczęśliwego Nowego Roku ::)

Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, aby spełniły się wszystkie wasze marzenia. 

Piwnooka

Piwnooka 2016.

To już coroczna tradycja, że kończę bieżący rok również na blogu. Trzeci raz zasiadam do podsumowania ostatni 12 miesięcy i kiedy tak analizuję wszystkie wydarzenia, ... Artykuł Piwnooka 2016. pochodzi z serwisu piwnooka.

Koniec roku - czas refleksji i postanowień

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Koniec roku - czas refleksji i postanowień

Nie mam już siły

DZIECIĘCE KLIMATY

Nie mam już siły

“Nie mam już cierpliwości do pewnych rzeczy, nie dlatego, że stałam się arogancka, ale po prostu dlatego, że osiągnęłam taki punkt w moim życiu, gdzie nie chcę tracić więcej czasu na to, co mnie boli lub mnie nie zadowala. Nie mam cierpliwości do cynizmu, nadmiernego krytycyzmu i wymagań każdej natury. Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechania się do tych, którzy nie chcą uśmiechnąć się do mnie. Już nie poświęcę ani minuty na tych, którzy chcą manipulować. Postanowiłam już nie współistnieć z udawaniem, hipokryzją, nieuczciwością i bałwochwalstwem. Nie toleruję selektywnej erudycji, ani arogancji akademickiej. Nie pasuję do plotkowania. Nienawidzę konfliktów i porównań. Wierzę, też w świat przeciwieństw i dlatego unikam ludzi o sztywnych i nieelastycznych osobowościach. W przyjaźni nie lubię braku lojalności i zdrady. Nie rozumiem także tych, którzy nie wiedzą jak chwalić lub choćby dać słowo zachęty. Mam trudności z zaakceptowaniem tych, którzy nie lubią zwierząt. A na domiar wszystkiego nie mam cierpliwości do wszystkich, którzy nie zasługują na moją cierpliwość.“  Meryl Streep a podpisuję się rękoma i nogami ja... Anna...

Kierunek Polska. Pokaż to! - edukacyjna gra rodzinna

KREATYWNYM OKIEM

Kierunek Polska. Pokaż to! - edukacyjna gra rodzinna

W roli Mamy

(Nie)postanowienia noworoczne

Kończy się stary rok, trzeba by jakieś postanowienia na nowy zrobić. W sumie nie wiem po co, ale tradycja nakazuje. Jako że sama z siebie jestem zbyt leniwa na wymyślanie bzdurnych postanowień, postanowiłam zapytać wujka G. co też może mi podsunąć. No ten to ma fantazję!   Przestań oglądać telewizję. Telewizję oglądam raz w tygodniu, […] Post (Nie)postanowienia noworoczne pojawił się poraz pierwszy w W Roli Mamy.

Ankieta na Nowy Rok

KANTOREK KATJUSZKI

Ankieta na Nowy Rok

Piwnooka

Zadbaj o nie już dziś i rób to regularnie! Zobacz, jak ja to robię.

Założę się o każde pieniądze, że pomyślałaś o piersiach. I bardzo dobrze! O nie dbać trzeba od wczesnych lat i nie należy spoczywać jedynie na ... Artykuł Zadbaj o nie już dziś i rób to regularnie! Zobacz, jak ja to robię. pochodzi z serwisu piwnooka.

Balony sylwestrowe DIY

OLGA&OKOLICE

Balony sylwestrowe DIY

Angielski kieszkonkowiec - gramy w karty po angielsku

KREATYWNYM OKIEM

Angielski kieszkonkowiec - gramy w karty po angielsku

MUTRYNKI

Koniec Mutrynków?

Może to jakiś hormonalny rozstrój. Może chwilowe zaburzenia pogodowe. Może zwątpienie. Podsumowanie. Jesień/zima. Strach i niepewność przed zbliżającym się nowym rokiem. Dzieci. Obowiązki. Zmęczenie. Wypalenie. Nie wiem kurczę. Siedzę sobie samotnie w kawiarni. To pierwszy… Artykuł Koniec Mutrynków? pochodzi z serwisu Mutrynki.pl.

51/52 - 2016

Z ŻYCIA MAMY I CÓRKI

51/52 - 2016

przyjazny pedagog

Analiza wzrokowa - ćwiczenie przygotowujące do nauki czytania. :)

Karta pracy, - analiza wzrokowa - znajdź 5 różnic na obrazku- dzieci, które mają rozpocząć naukę czytanie muszą być do tego przygotowane, od dzisiaj będę przygotowywać również karty pracy, które pomogą dzieciom w nauczeniu się tak trudnej umiejętności jak czytanie.  Pozdrawiam  karta pracy Znajdź 5 różnic na obrazkach pozornie identycznych.

przyjazny pedagog

Nauka czytania - pierwsze sylaby

Karta pracy wspomagająca naukę czytania- polecam Wczesne wspomaganie czytania.

przyjazny pedagog

Ćwiczenie utrwalające naukę pisania. Litera "Z"

Kolejna karta pracy, tym razem czas na literę " Z" Oczywiście, jak zawsze jest w formacie PDF, którą można bez problemu wydrukować.  Karta Pracy - Litera "Z:                 

Alergiczne Dziecko

11 Postanowień Noworocznych

Masz już jakieś? Wyjątkowo w tym roku? A może, wręcz przeciwnie, robisz je w każdego Sylwestra? Przyznam Ci się, że ja nigdy nie mam postanowień noworocznych. Jestem jedną z tych osób, które gdy sobie coś wbiją do głowy, to potrzeba cudu lub innych supermocy, żeby to wybić. I nie ma znaczenia, czy to Sylwester, czy jakakolwiek inna okoliczność. Znam jednak i takich, którym konkretna data ułatwia podjęcie decyzji lub jakichś innych przedsięwzięć. Jeżeli należysz właśnie do nich i chcesz w Nowym Roku coś zmienić w swoim życiu, ale nie do końca wiesz jak to sprecyzować, to ta propozycja jest dla Ciebie. Konkretna i uniwersalna, dla wszystkich tych, którzy chcą być zdrowsi, piękniejsi i pogodzeni sami ze sobą 1. Jedz mniej mięsa, a więcej warzyw i owoców. Nie chodzi o to, żeby od razu zostać weganem, ale większość z nas naprawdę zjada za dużo białka zwierzęcego. Przyczynia się to do wielu chorób określanych jako „cywilizacyjne” (z rakiem włącznie). Wystarczy spytać swoich dziadków jak często jadali mięso i to nie w kontekście ilości posiłków w ciągu dnia, a raczej ilości w tygodniu. Zacznij od małych kroczków, niech jeden z głównych posiłków będzie bezmięsny. Najłatwiej będzie ze śniadaniem, zamiast kanapek z wędliną lub jajecznicy na kiełbasie, zjedz owsiankę, jaglankę lub jeszcze inną kaszę, owoce, zielone szejki, smoothies, orzechy. Można. Serio. 2. Nie kupuj jedzenia marnej jakości. Nie musisz od razu ciułać na wołowinę z Kobe, kupowanie jedzenia dobrej jakości nie musi być droższe, choć jest pewnie trochę bardziej czasochłonne. Jeśli nie stać Cię na wędliny po 40 zł, to możesz kupić mięso i zrobić je samemu. Czasem więcej nie znaczy lepiej. Nie wyrzucaj jedzenia, kombinuj co można zrobić z pozostałościami obiadu, jak dać drugie życie staremu chlebowi i co można zrobić z natką marchewki. 3. Pij więcej wody. Nie pij kolorowych, gazowanych, energetyzujących napojów, wód smakowych, pseudosoków owocowych. Pij wodę i… wino (w rozsądnych ilościach oczywiście ). 4. Ruszaj się. Nie kupuj karnetu full-opcji na siłownię, nie planuj, że będziesz 5 razy w tygodniu na basenie, jeśli Twoja dotychczasowa aktywność fizyczna kończyła się na porannej toalecie i dojściu do auta (w porywie – odśnieżeniu auta partnerki). Bądź realistą. Zacznij spokojnie, a nawet odpuść tą siłkę, ale zrób wieczorem 10 pompek, albo pójdź do sklepu na piechotę. Z aktywnością fizyczną jest tak, że wciąga. Sam/a zobaczysz, że nagle poczujesz ochotę, żeby się zmęczyć, zlać potem i poczuć zakwasy w miejscach, w których nawet nie podejrzewałaś/łeś, że mogą być mięśnie. Ponadto zyskujesz czystą głowę, znikają myśli o głupotach, a ciało robi się apetyczne. Mmmm… 5. Ogranicz stosowanie kosmetyków. Skóra to Twój płaszcz ochronny i naprawdę nie potrzebuje wiele, żeby właściwie funkcjonować. Najbardziej jej pomaga…. gdy jej nie przeszkadzasz. Ogranicz do minimum stosowanie antyperspirantów ze związkami aluminium (czemu? Poczytaj TUTAJ), nie wcieraj w skórę ropy naftowej (konkretnie parafiny, poczytaj o tym TUTAJ). Stosuj naturalne kosmetyki, oleje i masła roślinne. To najlepsze co możesz zrobić dla swojej skóry i zdrowia. 6. Bądź dobry/a dla siebie. Nie katuj się dietami, wysiłkiem, złą myślą. Nie mów o sobie: „jestem beznadziejny/a”, „nic mi się nie udaje”. Każdy negatywny przekaz zmień w pozytywny. Wyluzuj, odpuść sobie. Nie przejmuj się tym, co myślą o Tobie obcy ludzie. Ważne co myślą o Tobie najbliżsi. Dla nich też bądź dobry/a. 7. Włącz pozytywne myślenie. Myśl pozytywnie. Myśl o tym co chcesz osiągnąć, albo mieć, w czasie… przeszłym, dokonanym. Chcesz zajść w ciążę? Codziennie wieczorem w łóżku mów” zaszłam w ciążę”. Chcesz spotkać swoją drugą połówkę pomarańczy? Myśl w każdej chwili: „spotkałam/em swoją miłosć”. Musi być konkretnie, ale i realnie. Śmiejesz się? To nic. Spróbuj i bądź cierpliwy/a, a już wkrótce przekonasz się jaką moc ma pozytywne myślenie. 8. Otaczaj się dobrymi osobami, które są Tobie życzliwe. Nie ma sensu walczyć z wiatrakami i tracić czas z osobami, przy których Ci źle. Możesz go poświęcić tym, z którymi Ci dobrze, wesoło i na luzie. Raz się żyje, nie marnuj chwil. 9. Obudź w sobie dziecko. Śmiej się głośno, złość się rzucając talerzami. Nie kiś w sobie emocji, ciesz się z błahostek, pytaj bez skrępowania, zauważ piękny zachód słońca i miej w sobie empatię. 10. Ceń swój czas. Naucz się mówić „nie”, jeśli nie chcesz czegoś robić. Zwracaj uwagę na jakość swojego czasu, pamiętaj, że ważniejsze jest „z kim”, a nie „co”. Poświęcaj czas bliskim. Zadzwoń, jeśli ktoś, kogo dawno nie widziałaś/łeś, chodzi Ci po głowie. Zostaw gary, odkurzanie i wszystko to, na co odpowiadasz: „nie teraz, jestem zajęta/y”. Przytul się do męża, żony, partnera, partnerki, zrób z dzieckiem bazę z koca, albo poukładaj puzzle. 11. Żyj tu i teraz. Nie rozpamiętuj przeszłości, nie masz na nią wpływu, ale wyciągnij wnioski i ucz się na błędach. Nie analizuj przyszłości, bo jest nieoczekiwana, a Twoje przemyślenia i plany mogą wziąć w łeb już jutro. Staraj się być najlepszym każdego dnia.   Kochani. Wiem, że do Nowego Roku jeszcze kilka dni, ale wiem również, że do Nowego Roku tu nie zajrzę (z różnych względów ), dlatego życzę Wam wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, trzymajcie się postanowień i zobaczymy się o rok starsi. Do siego!  

Alergiczne Dziecko

Jak rozpoznać u dziecka atopowe zapalenie skóry (AZS)?

Nie każda krostka na ciele dziecka od razu oznacza atopowe zapalenie skóry. Jest wręcz przeciwnie, zmiany skórne, charakterystyczne dla AZS są typowe i pojawiają się w określonym wieku w konkretnych miejscach na ciele. Mają też specyficzny wygląd, a ogólne objawy im towarzyszące są u większości dzieci takie same. Wiadomo, że ostateczną diagnozę stawia lekarz, ale warto wiedzieć z czym ma się do czynienia, żeby się nie martwić na zapas. Jak diagnozuje się atopowe zapalenie skóry? Lekarz, do rozpoznania AZS, ocenia zmiany skórne u dziecka i zbiera szczegółowy wywiad. Dlatego przed wizytą warto zapisywać sobie niektóre informacje, np. kiedy po raz pierwszy problem się pojawił, czy objawom skórnym towarzyszyły jeszcze jakieś inne, po jakich produktach stan skóry się pogarszał, w których miejscach pojawiały się zmiany itp. Poza tym lekarz z pewnością zapyta o alergie w rodzinie (choć mówi się o genetycznym podłożu alergii, to u nas w rodzinie nikt jej nie ma), dietę, karmienie piersią, przyjmowane leki (też u mamy w ciąży), przebyte infekcje, stosowane kosmetyki i chemię gospodarczą (np. proszki do prania), a także najważniejsze – czy swędzi. Bo AZS swędzi okropnie, dzieci wydrapują skórę do krwi i mięcha (serio). Na sam koniec lekarz kieruje się tzw. kryteriami Hanifina i Rajki. Im więcej kryteriów jest spełnionych, tym większe jest prawdopodobieństwo atopii (końcowe potwierdzenie to testy alergiczne). Co to za kryteria? Kryteria Hanifina i Rajki świąd, przewlekły, nawrotowy przebieg choroby (tzn. są okresy zaostrzeń i wyciszena), atopia w wywiadzie rodzinnym (choć u nas, jak wspomniałam – nikt), typowe umiejscowienie zmian (szczegóły za chwilę), wczesny początek zmian (u Lenki szósty tydzień życia), podwyższony poziom IgE (czyli przeciwciał odpornościowych, które wskazują na alergię. Oznacza je się z krwi, Lenka miała takie testy robione dopiero w trzecim roku życia, wyszły pozytywnie), nietolerancja wełny, nietolerancja niektórych pokarmów (u nas ta lista była baaaaardzo długa), dodatnie wyniki testów punktowych (testów alergicznych, które miarodajne wyniki dają dopiero po 4 roku życia. Lenka miała je rok wcześniej, ale większość wyników była spójna z tym, co sama zaobserwowałam), nawrotowe zapalenia spojówek, nawracające zakażenia skórne (wynikające z drapania skóry, uszkodzenia jej i nadkażeń bakteryjnych), wyprysk rąk i stóp, świąd skóry po spoceniu, przebarwienie skóry wokół oczu (ciemniejsze obwódki), rumień na twarzy (to co czasem babcie nazywają słodkim, dziecięcym rumieńcem jest w istocie zmianą alergiczną), zaćma, fałd oczny (opuchnięcie powiek), przedni fałd szyjny. Jak wygląda skóra atopowa? Mówiąc wprost, skóra atopowa to wiecznie sucha skóra, którą bardzo trudno natłuścić. Charakterystyczne jest również tzw. rogowacenie przymieszkowe (ciało wygląda jakby stale pokryte gęsią skórką), łuszczenie, pogrubienie naskórka, grudki, rumieńce, sączące rany, wysypka, tzw. przeczosy (wydrapane, liniowe ubytki w skórze), a także świąd i podatność na podrażnienia. Jak zaczyna się atopowe zapalenie skóry? Pierwsze objawy AZS pojawiają się w pierwszym roku życia u połowy atopików. Początkowe objawy choroby mogą być jednak związane z układem pokarmowym, a nie skórą. Pojawiają się wymioty, ulewania, biegunki, zielone, śluzowate kupy i inne tego rodzaju historie, które świadczą o alergii pokarmowej. Objawy skórne pojawiają się najczęściej około drugiego miesiąca życia, zwykle na twarzy. Są to czerwone, zgrubiałe rumieńce, które wyglądają jak polakierowane. Z biegiem czasu, takie same zmiany mogą się również pojawić w zgięciach łokci, pod kolanami i na nadgarstkach. Wszystkie okropnie swędzą, dzieci drapią się jak szalone, trudno im przecież wytłumaczyć, że to tylko pogarsza sprawę i trzeba przestać (pamiętam jak Lence zakładałam na dłonie skarpetki, żeby przez sen nie orała sobie buzi paznokciami). Przez ten świąd skóra jest stale podrażniona, podrapana, zwyczajnie uszkodzona, nadchodzi do nadkażeń bakteryjnych, a rany się sączą. Dziecko jest rozdrażnione, źle śpi, ma kiepski apetyt, a rodzicom serce kroi się w plastry patrząc na chore ciałko. Na samo wspomnienie Lenki z tamtych czasów, łza mi się w oku kręci. Całe szczęście teraz jej atopię mamy pod kontrolą, a Tymcio to twarda sztuka i nic (poza mlekiem i jego przetworami) go nie rusza. Ufff! I oby nie zapeszyć!      

Opowiem o moich Świętach | Mommy Draws

KANTOREK KATJUSZKI

Opowiem o moich Świętach | Mommy Draws

Piwnooka

W te Święta dostałam najlepszy prezent ever!

To były cudowne, choć trochę nietypowe Święta. Na zdjęciach zobaczycie jedynie skrawek, natomiast resztę Wam pokrótce opiszę. Pod względem wspaniałych ludzi, ciepłej atmosfery, kuszących zapachów i ... Artykuł W te Święta dostałam najlepszy prezent ever! pochodzi z serwisu piwnooka.

3 pomysły na zapakowanie książki dla dziecka

KREATYWNYM OKIEM

3 pomysły na zapakowanie książki dla dziecka

Jak kreatywnie zapakować książkę na prezent? W pierwszej chwili wydaje się to trudne, ale zaraz okaże się że to kilka cięć papieru i gotowe! Mina obdarowanego dziecka niezapomniana! Przygotujcie szary papier!Pomysł wpadł mi do głowy gdy przeglądałam filmiki na Facebooku. Adaś otrzymał na święta 3 książki o Minecrafcie. Postanowiłam że każda będzie osobno. Teraz jak zapakować w ciekawy sposób? Potrzeba:książkaszary papier (lub inny jednokolorowy)kartki z bloku rysunkowego koloroweklejnożyczkiołówekcienkopisKrok po kroku jak zapakować książkęNa początek trzeba zapakować książkę. Odmierzyłam odpowiedni kawałek papieru ( książkę przekładałam na każdy bok po kolei, a na koniec dodałam 2 cm na zakładkę.Książkę położyłam na środku papieru, przodem do dołu. Długie boki skleiłam ze sobą za pomocą dwustronnej taśmy. Nie widać ich od zewnątrz.Pora na krótkie boki. Do środka zagięłam końce krótsze, następnie długi (ucięłam jeśli był za długi), a następnie na taśmę klejącą dokleiłam drugą stronę.Drugą stronę zrobiłam tak samo. Pora na dekoracje.Dekoracja Miś Z szarego papieru wycięłam 2 uszu i 4 łapki.Uszy nakleiłam na wierzchniej stronie opakowanej książki, na rogach. Łapki po obu stronach książki, mniej więcej po środku długościKolejne 2 łapki na dole (nóżki)Z białego papieru wycięłam pyszczek (owalny), a z różowego 2 małe kółeczka (policzki). Nakleiłam je.Czarnym flamastrem namalowałam nosek oraz oczy misiowi.Dekoracja ReniferPodobnie jak u misia zapakowałam książkę a z- białego papieru wycięłam 2 okrągłych oczu- 2 rogi z czarnego papieru- z czerwonej kartki powstał nos- z szarego 2 uszu - kółeczko zgięte na pół, a z jednej strony odcięłam koniecPrzykleiłam uszy, rogi, oczy i  nos a resztę dorysłowałam czarnym cienkopisem.Dekoracja książki ZającZ długiego paska szarego papieru wycięłam uszy - podłużne paski. Cienkie końce przykleiłam na końcu głowy, a drugie końce zawinęłam, by wyglądały na "klapnięte uszko"Oczy powstały z białego papieru, nos z czarnego.Buzia zajączka to złożony na pół cielisty papier i wycięte półkola, tak by po rozłożeniu tworzyły "ósemkę". Buzia naklejona, nos, wąsy dorysowane, a na koniec przykleiłam zęby.Adaś był zachwycony już samym opakowaniem! Delikatnie wyjmował książki, by nie uszkodzić żadnego zwierzaka. Cel został osiągnięty. Dziecko zachwycone, chwila zabawy z tworzeniem dla mnie i prawie zerowy koszt pakowania! Takim sposobem można pakować również gry! Pod choinką dzieciaki znalazły prezenty zapakowane w szary papier w... zobaczcie sami! Już nie długo i o nich będzie!Pomysł na kolor szary/brązowy (niby szary papier a jednak bardziej brązowy) zgłaszam do projektu  "Spoza tęczy"  u Buby. Natomiast Renifer wędruje do projektu  Zwierzaki cudaki projektu Agi.   

przyjazny pedagog

Życzenia świąteczne.

Kochani z okazji świąt Bożego Narodzenia pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia: Zdrowych, spokojnych i rodzinnych świąt. Niech będę one chwilą dla Waszych najbliższych. Spełnienia marzeń

Opowiem Ci o naszych Świętach

KANTOREK KATJUSZKI

Opowiem Ci o naszych Świętach