NEBULE

Choroba lokomocyjna – jak sobie z nią radzić?

Choroba lokomocyjna może uprzykrzyć każdy wyjazd, niekoniecznie wakacyjny. Kto miał z nią do czynienia, wie że nie należy do przyjemnych. Szczególnie ciężko przechodzą ją dzieci. W dzisiejszym wpisie napiszę czym jest choroba lokomocyjna i jak sobie z nią radzić. Wpis powstał w oparciu o własne doświadczenia oraz wiedzę nt. Integracji sensorycznej Choroba lokomocyjna – inaczej kinetoza… Artykuł Choroba lokomocyjna – jak sobie z nią radzić? pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

MATKA NIE IDEALNA

Historia jednej kąpieli.

Buja się lekko z nogi na nogę. W jego ramionach Ona, wpatrzona szeroko otartymi oczami, spokojna. – Pójdę ją wykąpać, możesz przygotować mi wodę?- pyta. Parzę sobie rękę nalewając wody, wracam. – Już, możesz iść ją kąpać. – Hm? – Pyta półświadomie nie odrywając od niej wzroku. Mruczy pod nosem, nuci niezrozumiale. Kąciki ust drżą mu […] Artykuł Historia jednej kąpieli. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

Celebrujemy małe chwile

Makóweczki

Celebrujemy małe chwile

PANNA OCEANNA

Druga ciąża- różnice.

 Obie ciąże, mimo iż wystarane, wyliczone i  wyczekiwane, początkowo przynosiły niepokój, strach  i lęk,. Choć dwie kreski na teście przy pierwszej ciąży i sam pęcherzyk na usg już sprawił, że podzieliłam się ze wszystkimi informacją o mym stanie, to ta druga ciąża jest jednak zupełnie inna.  O tak! Zdecydowanie jest to inna ciąża. O dwóch kreskach na teście wiedziały dwie

BAKUSIOWO

5 sposobów, dzięki którym każdy Twój weekend będzie trwał 3 dni.

Z czym kojarzą Ci się Niemcy? Oprócz uchodźców i emerytur po 10 latach :) Mi np. z tym, że piątek to już dzień luzu, to już weekend. W Polsce, szczytem piątkowego luzu są dżinsy w biurze i brak umawianych spotkań. W Niemczech, piątkowe nadawanie z domu, w piżamie nikogo już nie dziwi. Da się? Da się!…

BABYLANDIA

12 miesięcy razem - lipiec 2016

Słowo się rzekło, czas na realizację naszego noworocznego postanowienia. A polegało ono na organizowaniu naszym dzieciaczkom wspólnych sesji zdjęciowych minimum raz w miesiącu, by stworzyć im wspaniałą pamiątkę z mijającego właśnie roku. Zachęcałyśmy również, żebyście do nas dołączyli i podjęli wyzwanieObiecałyśmy także, że tu na Babylandii będziemy się Wam chwalić jednym ze zdjęć z danego miesiąca. Resztę - jeśli jesteście ciekawi możecie podglądać na naszych fotoblogach. Zatem nie przedłużając. Oto lipiec w naszych obiektywach. Czytaj więcej »

Mamy Sprawy

Wakacje nad polskim morzem z dzieckiem – Gdynia

Jeszcze rok temu uważałam, że jeśli wakacje nad polskim morzem … Czytaj WięcejArtykuł Wakacje nad polskim morzem z dzieckiem – Gdynia pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

KURA KU RAdości

Tyle

„Ach, co za miłe spotkanie!”… Pozdrawiam Kura

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

SPA Day!!!

Dawno temu, w dzikim kraju, na pustynnych dróg rozstaju... Gdyby Fifi pisał ten post, pewnie tak by się zaczynał (to cytat z jednej z jego ulubionych bajeczek)... Bo faktycznie, patrząc wstecz, historia działa się już jakiś czas temu, a swój początek miała jeszcze dawniej. Już powoli zaczyna mi ona, i wrażenia z nią związane, wylatywać z głowy, a to chyba znak, że czas ją powtórzyć.A było to tak... Małżonek Szanowny, nie mając już chyba więcej pomysłów na prezenty, i trochę jednak przeze mnie naprowadzony wcześniej, postanowił na Dzień Kobiet sprezentować mi voucher na SPA. A konkretniej na hialuronowy zabieg na twarz i masaż dłoni. Wymyśliliśmy sobie więc, że pojedziemy razem. Ja na zabiegi, Szanowny na siłownię, a może, jak czas pozwoli, razem na basen. Dla mnie wow, ale jak się potem okazało, tak łatwo nie było. Najpierw nam się nie śpieszyło, potem w hotelu były jakieś wydarzenia, potem było obłożenie, potem my wyjeżdżaliśmy, dzieci się rozchorowały i tak dalej, i tym podobne. Ale w końcu się udało, spięliśmy się w sobie, umówiliśmy się w naszym ulubionym hotelu, dzieci porozdawaliśmy po ludziach i pojechaliśmy.No, powiem Wam Kochani, każda matka, ba, nawet każdy ojciec, powinien sobie zafundować raz na jakiś czas taki relaks, takie totalne wyluzowanie, taki moment, gdy to inni zajmują się nami, a nie my kimś. W domu nie jest to możliwe. Od trzech lat nie miałam czasu w zupełności skupić się na sobie, a tam, muszę to ze wstydem przyznać, na chwilę zapomniałam o tym, że gdzieś tam, w przedszkolu i z opiekunką, siedzą moje dzieci. Zapomniałam o pracy, problemach, zmartwieniach, smuteczkach... Zapomniałam o bożym świecie. Niby tylko trzy godziny, a wróciłam inna. Nawet moja twarz, która bez makijażu zazwyczaj jest blada, szara i wymiętolona, promieniała. Bez makijażu!!! Byłam w szoku. Zdecydowanie muszę to powtórzyć.Byłam u wielu kosmetyczek, wiele razy robiłam sobie paznokcie, chodziłam do fryzjera. Przyznam się szczerze, że często mnie te wizyty stresowały, wydawały się koniecznością, nie potrafiłam się w trakcie wyluzować, odpocząć, wygadać, zrelaksować. Przyznam, że choć się cieszyłam z prezentu, to w pewnym momencie, po tych wszystkich przeciwnościach, chciałam już mieć to z głowy. Tym razem stało się jednak inaczej. Atmosfera hotelu, miłe przyjęcie już na wejściu, wszystko przyszykowane w szatni, uśmiechnięta pani kosmetolog, czekoladka na powitanie, nastrojowa muzyka, wszystko to super wprowadziło mnie w nastrój. Myślałam, że będzie to tylko wklepanie jakiegoś kremu w buzię (już miałam takie doświadczenia z tzw. "zabiegami na twarz"), ale nie, całość trwała długo, polegała na masażu twarzy, a jakże, ale i ramion, karku, pleców, dekoltu. Maseczka, regulacja brwi, pierwszy raz nie chciałam, żeby to się skończyło. No i masaż dłoni, który też nie ograniczał się tylko do dłoni, ale objął całe ręce. No, dosłownie odpłynęłam. Czułam, jakbym ciało miała z gumy... Ja, która zawsze chce mieć nad wszystkim kontrolę. Gdy po tym wszystkim wstałam z leżanki, to byłam w innym świecie. Ale to nie koniec. Jako, że musieliśmy zrezygnować z basenu, to w zamian postanowiłam skorzystać i zrobić (a raczej dać sobie zrobić) pedicure. Umordowane kobiece kopytka bardzo długo tego nie zapomną. Znów masaż, znów relaks i znów piękne, zadbane stópki. No nie, nie wierzyłam, że tak można. Nie wierzyłam, że trzy godziny wystarczą, żeby postawić mnie na nogi, żeby wywołać aż taki uśmiech, żeby sprawić, że w podskokach i pełna energii wracałam do domu, do dzieci, do nieobranych ziemniaków. I wiadomo, że chciałoby się więcej, ale te trzy godziny naprawdę wystarczyły.Morał z tej historii jest taki. Warto. Naprawdę warto raz na jakiś czas zrobić coś dla siebie, oddać się w ręce specjalisty, który wie, jak nas rozluźnić (a łatwe to nie jest), który wie, jak podejść do całego przedsięwzięcia, żeby dało efekty. Ja wyszłam z hotelu na miękkich nogach, z rumieńcami i wielkim uśmiechem na buzi. Wracałam jak na skrzydłach, pełna energii i entuzjazmu. Jak nowa.Drodzy Panowie, Wasze małżonki naprawdę są warte od czasu do czasu takich atrakcji. Wiem, że same sobie ich nie zorganizują, będzie im żal czasu i pieniędzy, ale wy możecie postawić je przed faktem dokonanym. Gwarantuje, że będzie to lepszym prezentem niż kolejna torebka.Drogie Panie, dla panów też się coś miłego w takim miejscu znajdzie. Sami będą się wstydzić zapytać, potem umówić, powiedzieć o co im chodzi, ale wy? Przecież to nic złego, że chcemy, żeby nasz mężczyzna miał gładką buzię czy zadbane dłonie.A może by tak podrzucić dzieci do dziadków i urządzić sobie wspólne day SPA? Może na rocznicę ślubu? Co o tym myślicie?

MAMA W DOMU

W krainie lodu – czyli 10 pomysłów na zabawy z lodem

„Uch – jak gorąco! Puff – jak gorąco! Uff – jak gorąco! …” – tym wersem z pięknego, wszystkim dzieciom znanego wiersza, chciałam Was wprowadzić w tematykę dzisiejszego wpisu! Jednak nie będzie o lokomotywie, a o upale! I o naszych sposobach na radzenie sobie w gorące, duszne dni! Zapraszam Was na zestawienie zabaw z zimnym, […]

Make One Wish

witamina D, czy naprawdę jest taka ważna?

Witamina D dla niemowląt Na ostatniej wizycie u lekarza związanej ze szczepieniem Ani, pani pielęgniarka standardowo zapytała mnie czy nadal karmię piersią i czy dziecko przyjmuje witaminę D. Odpowiedziałam, że kapsułki w domu mam i zazwyczaj daję ją Ani, jednak… Czytaj dalej →

OLOMANOLO

URLOPOWE SAVOIR VIVRE, czyli co wypada, a czego nie na wakacjach

Wróciliśmy z wakacji z dzieckiem, jesteśmy cali i zdrowi… Za nami prawie 3000 km autem, 3 kraje, 14 nocy poza domem, masa atrakcji, burze, upały i wspomnienia, które są chyba najważniejsze w tym wszystkim. O ile te dobre chciałabym zapisać … Artykuł URLOPOWE SAVOIR VIVRE, czyli co wypada, a czego nie na wakacjach pochodzi z serwisu OLOMANOLO .

BAKUSIOWO

Zabezpieczony: 4 „dobre rady”, które doprowadzają mnie do gorączki (i jedna, z którą nie sposób się nie zgodzić)

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.

Nauka kształtów dla 2-3 latka.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Nauka kształtów dla 2-3 latka.

Nauka kształtów to jeden z elementów edukacji dziecka, który leży w naszych rękach. To od nas rodziców zależy, kiedy po raz pierwszy zaczniemy nazywać i pokazywać dziecku pierwsze podstawowe kształty, z którymi dziecko spotyka się na co dzień jak: koło, trójkąt, kwadrat, prostokąt, gwiazda czy serce.Warto pamiętać o tym, że moment, w którym możemy rozpocząć naukę kształtów, jest inny dla każdego dziecka. Nie stresuj się, jeśli twój roczniak nie przejawia kompletnie zainteresowania kształtami. Dwulatek też nie lubi tego typu zabaw? Nie przejmuj się tym i wyluzuj. Na wszystko przyjdzie pora i co najważniejsze: Nic na siłę! W tym wieku dzieci uczą się poprzez zabawę. Stopień zainteresowania i zadowolenia dziecka z danej aktywności decyduje czy będzie chciało ono podejmować ją często w najbliższym czasie i tym samym uczyć się nowych umiejętności i je utrwalać. Jeśli Twoje dziecko już umie nazywać lub pokazywać kształty to świetnie! Jeśli jeszcze nie zdobyło tej umiejętności to wszystko przed Wami i uwierz mi, że naprawdę nie masz się czym od razu martwić.Nauka kształtów dla dwulatkaJa zaczęłam robić to dość wcześnie, ponieważ Oluś nie miał wtedy nawet roczku. Ktoś powie: Chyba zwariowałaś? Po co uczyć tak małe dziecko kształtów?! Po to, drogi rodzicu, żeby dziecko, chociażby miało czas osłuchać się z nazwami kształtów. Efekt naszych zabaw kształtami był taki, że Oluś mając około 1,5 roku bez większych problemów rozpoznawał podstawowe kształty (trójkąt, kwadrat, koło) i zabawa nimi sprawiała mu dużo frajdy.Mieliście okazję przyglądać się naszym zabawom z kształtami i oglądać już tutaj sporo książeczek i zabawek wspierających naukę kształtów. Krótkie odświeżenie pamięci, czyli to co w temacie nauki kształtów znajdziecie jeszcze na blogu:Drewniane układanki PlanToys – dokładnie plansza do sortowania z figurami to zabawka wykonana idealnie pod względem technicznym i warta każdych pieniędzy. Jest z nami już ponad pół roku i z tego, co widzę szybko się Olusiowi nie znudzi.Jak nauczyć dziecko kształtów – to niepozorna, ale zachwycająca swoim wnętrzem książeczka, która nie tylko uczy kształtów, ale wspiera rozwój motoryczny dziecka. Zabawa nią nigdy nie ma końca! Dziecko rysuje po niej suchościeralnymi markerami, pomagamy mu wytrzeć strony ściereczką lub ręcznikiem papierowym i bawimy się dalej.Moje pierwsze odkrycia - encyklopedia genialna i wręcz niezastąpiona na etapie szeroko rozumianego wczesnego rozwoju dzieci. Poznaję kolory - książeczka dla najmłodszych dzieci, już od ukończenia pierwszego roku życia, Oli aż piszczał z zachwytu oglądając ja kiedy był taki malutki.Odkrywam kwadrat, trójkąt i koło, czyli niezdzierne puzzle dla maluchów od CzuCzu.*Pamiętaj, że kiedy klikniesz w tytuł jednego ze wspomnianych wpisów otworzy on się Tobie w nowym oknie. Miłego czytania i oglądania!Nauka kształtów dla trzylatkaMam jeszcze dla Was kilka fajnych pomysłów na zabawę z dzieckiem w poznawanie kształtów, których jeszcze Wam tu nie pokazywałam, a które u nas na obecnym etapie sprawdzają się rewelacyjnie.Drewniana układanka z AliexpressO tak zwanym chińskim allegro zapewne większość z Was już słyszała. Dla tych, którzy tę nazwę widzą pierwszy raz, będzie ona wielkim odkryciem. Aliexpress to gigantyczny (nie zdziwiłabym się, że największy na świecie) sklep internetowy dosłownie ze wszystkim, począwszy od zabawek dla dzieci, przez rośliny kończąc na treskach. Tam znajdziecie dosłownie wszystko!Zamawiając stamtąd różne rzeczy i zabawki dla Olusia zawsze zastanawiam się, czy nie trafię tam na jakiś bubel. W przypadku tej układanki zakup był bardzo udany. Drewno jest bardzo dobrze wyszlifowane, a wszystkie elementy pasują wręcz idealnie. W sumie to właśnie dzięki tej układance Oli zaczął rozpoznawać kształty. Wcześniej to były takie nieśmiałe próby i raczej strzelanie niż konkretna wiedza. Mamy ją dobre pół roku i cały czas jest w użyciu. Świetna pomoc dydaktyczna za jedyne 9 zł. Na pewno jeszcze znajdziecie tę układankę na Aliexpress wpisując: wooden toy, geometry block, Montessori, early toys. Pamiętajcie, aby wybierać oferty z darmową wysyłką do Polski. Miłych zakupów!Układanka drewniana Poznaję kształtyPora na hit ostatniego miesiąca. Do produktów marki Janod wzdycham nieustannie odkąd Oluś przyszedł na świat. Precyzja wykonania, najlepsze materiały, trwałość i genialnie zaprojektowane elementy wspierające rozwój dzieci to cechy charakterystyczne tej marki. Owszem kosztuje swoje, ale za darmo cudów nie ma co oczekiwać. Nie są też znowu kwoty nieosiągalne i zawsze przy większych okazjach staram się wybierać właśnie takie „porządne” i edukacyjne zabawki dla synka.Już samo pudełko, jego jakość wykonania i grubość zachwycą każdego, a to przecież „tylko” opakowanie. W środku znajduje się 6 dwustronnych plansz z kolorowymi prostymi obrazkami, które należy uzupełnić odpowiednimi kształtami w formie 29 drewnianych elementów o prostych geometrycznych formach w podstawowych kolorach, które oczywiście są w zestawie. Wszystko jest idealnie wyszlifowane i pomalowane farbami oraz lakierami z odpowiednimi certyfikatami do użytkowania przez dzieci.Oli bawi się tą  układanką samodzielnie. Oczywiście lubi towarzystwo i zawsze chętniej sięga po wszelkiego rodzaju zabawki jak ktos jest obok, ale w tym przypadku bawi się świetnie i bezproblemow również sam. Aż miło posłuchać jak sam do siebie mówi i rozważa, którą planszę teraz wziąć i czy ten kształt oby na pewno pasuje do tego miejsca.Chwalę, chwalę i nachwalić się nie mogę, ale Ci z Was, którzy choć raz natknęli się na produkty firmy Janod, na pewno potwierdzą to, co mówię. Poza tym dla mnie najważniejszym wyznacznikiem jest to, że Oli właśnie podczas zabawy tą układanką zaczął wypowiadać nazwy kształtów i to poprawnie. Także nauka nie idzie w las i z każdym miesiącem, tygodniem i dniem Oluś zdobywa nowe umiejętności, a matka pęka z dumy.Dlaczego nauka kształtów jest tak ważna?Zdobyta wiedza pozwala dziecku lepiej wyrażać swoje potrzeby i ułatwia mu opisywanie otaczającej go rzeczywistości.Umiejętność rozpoznawania i odwzorowywania kształtów ma ogromne znaczenie w procesie nauki pisania i liczenia – dziecko patrząc na kształty, szukając ich cech charakterystycznych (kątów, boków, linii prostych) rozwija zdolność obserwacji; próbując je odtworzyć i odwzorować, ćwiczy spostrzegawczość i rozwija zdolności manualne, a także nabywa umiejętność orientacji w przestrzeni.Jeśli macie ochotę to podzielcie się z nami Waszymi sprawdzonymi sposobami na naukę kształtów. Czekam na wasze wiadomości, linki i zdjęcia w komentarzach. Buziaki!

jaka mama taka córka

DWARAZYW

jaka mama taka córka

Blog o modzie dla dzieci, nastolatek i mam DwaRazyWTrzy marki, które w tym sezonie pokochałam najbardziej. Bez nich to lato nie byłoby takie subtelne.  Kids On The Moon Zdecydowanie najlepsza damska kolekcja tego sezonu. Zakochałam się w ich długich zamaszystych spódnicach, lekkich jak mgiełka materiałach i w tym niewymuszonym luzie, aczkolwiek bardzo kobiecym. Obłędne ombre niczym spadające gwiazdy z nieba przemieniają zwykłą spódnicę w dzieło sztuki. Takie nienachalne i nadzwyczaj proste w swojej okazałości. Anniel Buty, które mogę kolekcjonować bez umiaru. Każdy model kryje w sobie magię. Magię koloru, fasonu i tkaniny. Ręcznie szyte buty zachwycają miękkością i wygodą. Nawet po długim dniu wchodząc do domu wcale nie mam ochoty ich zdejmować. Z chęcią wstawiłabym je do oszklonej gabloty, by móc się nimi cieszyć wtedy, kiedy nie mam ich już na stopach. Czyste szaleństwo prawda? Cieszę się, że w końcu są dostępne już i w Polsce. Wpadam do Kafka Concept, oglądam, dotykam, przymierzam ... i mogłabym tak godzinami ;-)  Apart To co kobiety kochają najbardziej. Nie ważne czy mają 7, 12 czy 37 lat. Każda z nas kocha te wszystkie błyskotki. Czasami skromne, czasami delikatne, a innym razem szalone i odważne. Niosą ze sobą piękne wspomnienia i z pewnością większość z nich zostanie z nami na całe życie. Tutaj moda nie przemija, tutaj najważniejsze są chwile z nimi związane.  Co łączy te marki? Każda z nich dba o mnie i o moje córki. Każda kroi kolejną swoją kolekcję tak, jakby były szyte na miarę i każdego dnia przypomina nam jakie jesteśmy piękne. Wiwiana bluzka no namespódnica Kids On The Moonbuty Zaraokulary h&Mkoszyk Zarabiżuteria Apartmamabluzka Bershkaspódnica Kids On The Moonbuty Anniel dostępne w Polsce w Kafka Concept okulary Tom Fordbiżuteria Apart 

Moje dziecko w przyszłości będzie…

Makóweczki

Moje dziecko w przyszłości będzie…

  Nie mam wielkich planów odnośnie zawodowej przyszłości moich dzieci. Nie projektuję wizji przyszłych doktorów czy prawników, w kitlach czy garniturach, dumnie prężących dyplomy. Nie uważam, że wyznaczenie sobie tego typu celów przez rodziców kiedy ich dzieci wciąż grzebią łopatką w piachu i wpychanie malucha te widełki jest mądre i zdrowe. Chce, żeby moje dzieci były szczęśliwe. Po prostu. Głęboko wierzę w to, że będąc ślusarzem czy krawcową można mieć tysiąc razy więcej radości z życia i zajęć codziennych. Z pracy, która staje się pasją. Z każdego dnia kiedy wychodzimy robić to co lubimy, jakkolwiek trywialne byłoby to zajęcie. Jest nasze i daje radość. Buduje i wzmacnia. Wydaje mi się jednak, że pomiędzy tymi dwoma wyborami jest morze braku wiedzy i ignorancji. Rodzice, którzy wybierają tę drugą – moją – opcję dają sobie furtkę spoczęcia na wychowawczych laurach. „Nie muszę prowadzać dziecka na zajęcia dodatkowe. Nie będę mu przyszłości projektował. Zostanie kim zechce”. „Nie będę odkładał na szkołę dziecka, bo może wcale do żadnej szkoły nie pójdzie, więc po co”. To trochę nie tak. Naszym zadaniem jest pokazywanie dziecku świata i jego możliwości z pozostawieniem wybór przyszłego zajęcia młodzieńcowi. Nie z założonymi rękami w i pasywną postawą, ale z badaniem tematu potrzeb, pasji i chęci. Podążanim za dzieckiem i jego możliwościami i marzeniami. Łataniem dziur tam, gdzie coś wychodzi słabiej (zajęcia wspomagające, logopeda, dodatkowa nauka języków). Bo skąd dziecko może się domyślić, że chce projektować roboty jak nie był na zajęciach z robotyki? Jak dziewczynka zostanie baletnicą jeśli jedyne tańce jakie widzi to ten na MTV? W którym momencie zaszczepiona zostanie pasja do strugania drewna, podróżowania, szycia, projektowania, jeśli rodzic nie pokaże tego kawałka świata/życia? Moje dzieci, obecnie mając lat 7 i 4 chciałyby być absolutnie wszystkim i każdym. Miksują i łączą zawory. Mają ogromne parcie na rozwój, naukę (głównie przez zabawę) i eksplorowanie świata. Zadają  nam setki pytań dziennie! Maks rokuje na szalonego naukowca, albo badacza tornad i innych kataklizmów. Lenka będzie lwem scenicznym, ale co na tej scenie będzie robić, tego jeszcze nie wie. Obecnie celuje w taniec, ale może zostanie wykładowcą? Obecnie wszystko jest dla nich możliwe a świat stoi otworem. Niedawno wiele z nas stało się beneficjentami programu +500. Pojawiły się pytania – jak spożytkować te pieniądze? W końcu dostajemy je na nasze pociechy, więc jak mądrze je zagospodarować? Część z Was pewnie przeznaczy je na wydatki codzienne- książki, ubrania, drobne atrakcje. Są też osoby, które dzięki dodatkowym pieniądzą puszczą dzieci do prywatnego przedszkola czy też zapiszą na dodatkowe zajęcia edukacyjne. Jakaś grupa wiem, że zbiera na wakacje.. lub oszczędza. Na tę właśnie dziecięcą przyszłość wzmocnioną marzeniami o tym, żeby mieć możliwości do swobodnego wyboru drogi edukacji czy rozwoju. Opcji oszczędzenia na rynku jest wiele. Są wśród nich programy ukierunkowane na przyszłość twojego dziecka. Analizując takie opcje pewnie zastanawiacie się, ile moje dziecko dostanie za te kilka, kilkanaście lat. Natomiast warto się przede wszystkim zastanowić jaka jest gwarancja wypłaty takich środków? Jakie ryzyko niesienie za sobą dany program? Inwestycje zawsze wiążą się z ryzykiem, natomiast jeśli chodzi o dzieci warto te ryzyko minimalizować.    Jedną z najbezpieczniejszych opcji oszczędzania są obligacje Skarbu Państwa. To wygodna i przede wszystkim bezpieczna forma oszczędzania. Cena obligacji jest stała i wynosi równe 100 zł. Obligacje możemy zakupić na okres 2,3,4 lub 10 lat.  Po tym okresie otrzymujemy zwrot środków wraz z odsetkami. Bezpieczeństwo takiej inwestycji zapewnia fakt, iż gwarantem wypłaty środków jest Państwo, nie prywatna instytucja. Ryzyko, że Państwo upadnie jest dużo mniejsze niż w przypadku np. prywatnych instytucji.    Jeśli zależy nam na maksymalnym zysku warto od razu wybrać opcje długoterminowe, w tym wypadku 10 lat. To długi okres, ale z drugiej strony minie trochę czasu zanim nasze dzieci dorosną. Taki okres może zbiec się idealnie z pójściem na studia, zakupem pierwszego auta czy weselem ;)   Oszczędzanie uczy odpowiedzialności, dyscypliny i myślenia w przód. Natomiast zdarzają się nagłe sytuacje w których potrzebujemy skorzystać z naszych oszczędności. W przypadku obligacji nie ma takiego problemu. W każdej chwili możemy wycofać dowolną liczbę obligacji wraz z odsetkami.   Po więcej informacji odsyłam Was na stronę http://www.dlatwoichdzieci.pl 

Make One Wish

Mam 30 miesięcy

Dwa i pół roku. To niesamowite. Jest z nami tylko 2,5 roku a ja mam wrażenie, że całe życie. Nie pamiętam jak to było przed Mają. Patrzę na małą Anulkę i wierzyć mi się nie chce, że niedawno to Maja… Czytaj dalej →

BAKUSIOWO

5 rzeczy, których żałuję po wyjeździe do Gdyni

Ubiegły weekend, a właściwie to sześciodniowy weekend spędziliśmy z Maćkiem w Gdyni. Zdecydowaną część naszego pobytu zajęło See Bloggers – wieeeelka impreza blogerska, na której przypadł mi zaszczyt poprowadzenia Strefy Parentingowej. Owszem, wróciłam z głową pełną pomysłów. Owszem, pomimo szaleńczego pędu udało mi się i dobrze się wyspać, i dobrze zjeść (jadłam taki pyszny makaron…

OPTYMISTYCZNIE

Rozpoczynamy przygodę z rowerkiem. Sprawdź, dlaczego nasz to najlepszy wybór!

Czyli wszystko co powinniście wiedzieć przy zakupie pierwszego rowerka dla dziecka. Zanim zaopatrzyliśmy się w rower dla Nikoli – oczywiście obeznałam się w temacie jak tylko można. Wiem już jaki rowerek jest najlepszy jako pierwszy – do nauki, by ułatwić dziecku późniejszą naukę jazdy na rowerze z pedałami na dwóch kółkach. I jak się pewnie domyślacie – właśnie taki znalazłam i w kilku punktach dokładnie Wam wszystko opiszę 1. Dokładnie zmierz dziecko. I dobierz odpowiednią wielkość rowerka. Za duży lub za mały rower sprawi, że dziecko będzie czuło się niestabilnie, mało komfortowo, a nawet niebezpiecznie. Dziecko musi bez problemu móc wsiąść i zsiąść z roweru. Jak zatem wybrać odpowiednią wielkość Post Rozpoczynamy przygodę z rowerkiem. Sprawdź, dlaczego nasz to najlepszy wybór! pojawił się poraz pierwszy w Optymistycznie.

Wyprzedaż SS 16 – co warto kupić dzieciom?

WIKILISTKA

Wyprzedaż SS 16 – co warto kupić dzieciom?

OLOMANOLO

Wracam do tego, co już było i cieszę się z tego nieziemsko!

Od pewnego czasu moje myśli bujają się na linie zgodnie z kierunkiem wiatru. Kiedy wiatr zawieje na północ stają się dziwne i niepoprawne, a kiedy na południe – szaleją z radości… Wszystko za sprawą hormonów, które od kilku miesięcy zintensyfikowały swoje … Artykuł Wracam do tego, co już było i cieszę się z tego nieziemsko! pochodzi z serwisu OLOMANOLO .

NEBULE

Kosz mojżesza czy łóżeczko?

Pamiętam kiedy przekroczyliśmy próg naszego mieszkania z nowonarodzoną Lilką na rękach. Dumnie wkroczyliśmy do naszej sypialni i położyliśmy ją słodko śpiącą do  białego łóżeczka. Spojrzeliśmy na nią, na siebie, a nasz wzrok mówił tylko jedno: „Jesteśmy tacy szczęśliwi”. Niczego nieświadoma córka, pospała 15 minut w wielkim  (jak na nią) łóżku. Później czar prysł. Łóżeczko ją… Artykuł Kosz mojżesza czy łóżeczko? pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Chcę oddać to, co dostałam.

DWA PLUS CZTERY

Chcę oddać to, co dostałam.

MAMA TRÓJKI

CYKL ŻYCIA CYCKÓW-PRADA I MITY

                     Marta z SuperStyler zrobiła zabawny filmik na temat cyklu piersi. Zobrazowała go owocami. Na początku są jędrne jak cytrynki. W ciąży nabrzmiałe, jak melony. Podczas kamienia piersią mocno asymetryczne, a po karmieniu skórki po bananach. Na myśl o ty uśmiecham się szeroko, zwłaszcza karmienie i okres po. Przeszłam nad filmikiem po porządku dziennego, aż do dziś. Koleżanka

MAMA TRÓJKI

CYKL ŻYCIA CYCKÓW-PRAWDA I MITY

                     Marta z SuperStyler zrobiła zabawny filmik na temat cyklu piersi. Zobrazowała go owocami. Na początku są jędrne jak cytrynki. W ciąży nabrzmiałe, jak melony. Podczas kamienia piersią mocno asymetryczne, a po karmieniu skórki po bananach. Na myśl o ty uśmiecham się szeroko, zwłaszcza karmienie i okres po. Przeszłam nad filmikiem po porządku dziennego, aż do dziś. Koleżanka

laka a może jednak samochodzik?

DWARAZYW

laka a może jednak samochodzik?

Blog o modzie dla dzieci i nastolatek DwaRazyWCzym by były wakacje bez walizki wypchanej zabawkami. Bez przytulanek, lalek i całej ich garderoby. Dziś pokażę tylko jedną z nich. Uwierzcie, było ich sporo. W końcu te walizki nie leciały tam, jak to mówi moja starsza córka, dla "fanu" ;-) Dzieci są różne i każde z nich bawi się na swój sposób. Wiwiana, choć całkiem niedawno skończyła 7 lat, lalki stawia na pierwszym miejscu. Starannie je wybiera, potem przywiązuje się do nich emocjonalnie i traktuje jak swoje koleżanki. Zawsze dba, by były nienagannie ubrane, by miały gdzie spać i nigdy nie leżą rzucone w kąt. Myślami sięgam do czasów, kiedy to Wiktoria miała 7 lat. Niby siostry, a jednak całkiem inne. Wiki lalkami nie bawiła się nigdy. Miała jakieś małe przebłyski, ale ogólnie fascynowały ją konie i bardziej męskie zabawy. Zamiast bawić się w dom z koleżankami, chodziła po drzewach z kolegami, niszcząc kolejne leginsy. Tu ważniejsze były wyścigi na rolkach i kolejne akrobacje niż nudne prowadzanie wózków z lalkami. Nieważne, że poobdzierana z każdej strony, ważne że była adrenalina. I tak też jest do dziś. Wiwiana zyskała więc podwójnie. Odziedziczyła po siostrze skrzynkę lalek i ubranek. Wszystkie jak nowe. Ile się będzie nimi jeszcze bawić? Tego nikt nie wie. Byle jak najdłużej.  lalka z kuferkiem i garderobą Moulin Roty Berbećbluzka Zaraszorty Grain de Chiczegarek Disney by Apart AM PM wypchane po brzegi ;-) 

Lady Gugu

Telemedycyna – konsultacja z lekarzem przez telefon lub czat już dostępna

Po pewnym pobycie w szpitalu, dostałam kiedyś lekkiej fobii szpitalnej. Na samą myśl o nim oblewały mnie zimne poty. Zbudowałam sobie wtedy w głowie futurystyczny świat, w którym chory nie musi wychodzić z domu, bo wszystkie choroby będzie można leczyć online. Niestety, aż tak daleko świat nie poszedł do przodu, ale okazuje się, że moja wizja sprzed lat była bliska tego, co oferuje nam dziś telemedycyna. Jeśli też nie mieliście pojęcia, że coś takiego istnieje, posłuchajcie. Telemedycyna – konsultacja z lekarzem przez telefon Wyobraźcie sobie chorego, np. na serce. Staruszkę, która pamięta jeszcze czasy II Wojny  Światowej i każde wyjście z domu jest dla niej wycieczką na Rysy. A wychodzić musi praktycznie codziennie, bo serce, które przeżyło powstanie, wymaga codziennego monitoringu ( z pomocą przychodzi np. Telemedycyna Polska, która specjalizuje się w usługach telekardiologicznych). Takich ludzi – z tego, co obserwuję w przychodni – jest sporo: są na tyle sprawni, że opieka domowa im się nie należy i na tyle chorzy, że w gabinecie lekarza czy pielęgniarki są codziennie. I właśnie im z pomocą przychodzi wynalazek, którym już w latach 50-tych posługiwali się lekarze do badania funkcji życiowych kosmonautów, którzy z tych swoich rakiet nie bardzo mogli wyskakiwać co jakiś czas na badania. Ich, podobnie jak dziś ludzi korzystających z dobrodziejstw telemedycyny, diagnozuje się na odległość: przez telefon i Internet. Dla przykładu: telemedycyna w Medicover, to możliwość skorzystania z  konsultacji z lekarzem przez telefon, czat lub wideokonferencje. Najwięcej korzyści z takich usług czerpią na pewno osoby przewlekle chore, np. właśnie na serce czy cukrzycę, a już z pewnością docenią tę usługę osoby, które lubią się leczyć u Dr Google. Mając dostęp do platformy, na której zawsze dyżuruje lekarz, mogą automatycznie skonsultować swoje objawy. Co więcej, oferuje im się możliwość posiadania w domu urządzeń, coś jakby domowego EKG, które chory przykłada sobie w odpowiednie miejsca, a lekarz odczytuje wynik natychmiastowo. Podobnie działają platformy dla cukrzyków. Oczywiście usługi takie są (jeszcze) płatne – wysokość opłat jest różna i zaczyna się od 100 zł miesięcznie. Do tego należy dodać koszt urządzenia i jednorazowych przyssawek (ok 350-1200 zł). Dla jednego to dużo, dla innego mało, ale koszt świętego spokoju dla niektórych jest bezcenny. Tylko właśnie… czy to daje jednak spokój? Oczywiście chorzy otrzymują natychmiastową pomoc (mimo iż lekarze nie mają jeszcze możilwości wystawienia pacjentowi e recepty), jeśli jest taka potrzeba, to wzywana jest karetka, ale czy to zastąpi osobisty kontakt z lekarzem, który potrafi zrugać od góry do dołu i natychmiast wysłać do szpitala albo przeciwnie: uspokoić i nazwać hipochondrykiem? Poza tym zalety telemedycyny są ogromne, ale czy osoba w podeszłym wieku, schorowana i zestresowana swoimi dolegliwościami, będzie umiała posłużyć się sprzętem we właściwy sposób, nie mówiąc już o tym, że komputer to jednak zagadka czasem nawet dla młodszych. Bywa zawodny, sieć nagle przestaje działać, więc suma sumarum taka osoba i tak musi wyjść z domu. Nie wiem też, czy osoby, które są już przyzwyczajone do codziennych wizyt w przychodni są w stanie z nich zrezygnować. Nie oszukujmy się: dla niektórych to jedyna możliwość, żeby pogadać z ludźmi, nawet o chorobach, dolegliwościach. Telemedycyna jednak pozbawia ich tej wątpliwej bo wątpliwej, ale jednak rozrywki… Telemedycyna oferuje nie tylko usługi dla cukrzyków i „sercowców”. Słyszałam, że cenią ją sobie też osoby korzystające z rehabilitacji, których fizjoterapeuta konsultuje i instruuje za pomocą wideokonferencji. Jednak sama wiem, jak ważne jest dokładne wykonywanie ćwiczeń – wątpię, czy klawiatura i monitor są w stanie zastąpić instruktora. Telemedycyna jest już dostęona m.in dla pacjentów Medicover, Comarch czy Telemedycyna Polska. Niestety: nie ufamy lekarzom, pielęgniarek nie lubimy za strajki, szpitali za ohydne jedzenie. Nic dziwnego, że szukamy sposobów, żeby uniknąć kontaktu z nimi. Telemedycyna ze swoimi platformami internetowymi, poradami online i innymi szerokimi możliwościami jest w stanie jednak zastąpić ich fachowość, której nie można im odmówić. Jest także świetnym wyborem dla tych, którzy podróżują i często wyjeżdżają, a mają dolegliwości, które można skonsultować telefonicznie czy za pomocą wideochata bez opukiwań przez lekarza. Nie muszą wtedy na gwałt szukać dyżuru lekarskiego, aby zapytać tylko o pewien drobiazg. Z drugiej strony, telemedycynę reklamuje się tym, że przestają istnieć bariery geograficzne, bo miejsce pobytu przestaje być problemem, ale sama znam miejsca, w których nadal nie ma jednak Internetu. Telemedycyna to świetny kanał jako coś w rodzaju parasola bezpieczeństwa, ale jeśli miałabym całkowicie jej zaufać, to chyba nie, dziękuję. Boję się też, że niedługo ludzie w ogóle przestaną wychodzić z domu, no chyba że po to, aby łowić Pokemon ☺ Będą zdrowi, najedzeni i pięknie ubrani, ale nieszczęśliwi, bo jak dla mnie tylko kontakt z człowiekiem daje radość. Post Telemedycyna – konsultacja z lekarzem przez telefon lub czat już dostępna pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

MATKA NIE IDEALNA

Zanim mnie ocenisz.

Spotykasz ją na ulicy. Co widzisz? Widzisz dziewczynę prowadzącą za rękę trzyletnie dziecko w wersji rozhisteryzowanej. Dziecko się zatrzymuje, tupnięcie z kategorii „dalej nie idę.”. Matka pociąga młode za rękę i syczy pod nosem coś na kształt noszjapierdolę i że jeśli natentychmiast dziecko się nie ruszy, sprzedasz je cyganowi na bazarze bo już masz po wszelkie możliwe […] Artykuł Zanim mnie ocenisz. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

Mamy Sprawy

See Bloggers

See Bloggers to taki duży festiwal dla blogerów, z nocną … Czytaj WięcejArtykuł See Bloggers pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

KURA KU RAdości

Różnice

Jesteśmy w szatni w przedszkolu. A.wkłada buty nieustannie zdając relację z tego, co się wydarzyło. Przyglądam się innym dzieciom. Obok nas stoi dziewczynka ze słomkowatymi, prostymi włosami. Ma jasne oczy, a jej biała skóra wpada nawet lekko w róż. Dziewczynka bawi się z trochę większym chłopcem, który ma głowę całą w loczkach-sprężynkach, oczy jak węgle i ciemnoczekoladową skórę. – Jak niesamowicie się różnią! – mówię zafascynowana do koleżanki. – Bo on jest o rok starszy – tłumaczy mi A. Pozdrawiam Kura