OX

DWARAZYW

OX

KOSMETOMAMA

Botoks. W czym jest podobny do marihuany? Dlaczego nie wypełnia zmarszczek?

Wiem, że temat botoksu często wykorzystywanej w medycynie estetyczniej może wydawać się wyczerpany. Mam jednak wrażenie, że często nie mówi się w mediach o podstawowych faktach z nim związanych, dlatego też uważany jest za substancję niebezpieczną oraz jest często mylony z wypełniaczami. Napewno słyszałaś nie raz, że ktoś wstrzyknął sobie botoks w usta, dlatego ma takie duże! Otóż nie! Botoksu się w usta nie wstrzykuje. ... Post Botoks. W czym jest podobny do marihuany? Dlaczego nie wypełnia zmarszczek? pojawił się poraz pierwszy w kosmetomama.

Historie chwytające za serce i wstrząsające, o których nie sposób zapomnieć.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Historie chwytające za serce i wstrząsające, o których nie sposób zapomnieć.

MATKA NIE IDEALNA

Gadżety kobiety. KONKURS ze SteaMaster!

Są trzy rzeczy, do których PT nie jest w stanie zaciągnąć mnie kombajnem. Nienawidzę mycia naczyń, wyrzucania śmieci i prasowania. Naczynia mogą zalegać trzy dni w zlewie i ni chu…chu ich nie zauważę. Zobaczę mrugającą lampkę smartfona trzysta metrów ode mnie ale brudnych naczyń nie widzę. Babranie się w resztkach jedzenia, szorowanie garnków… Dziękuję, wybieram […] Artykuł Gadżety kobiety. KONKURS ze SteaMaster! pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

BAKUSIOWO

Wypowiadam wojnę chaosowi w dziecięcym pokoju!

Kilka dni temu weszłam do pokoju Matiego z naręczem skrupulatnie wyprasowanego prania, przekonana, że zastanę tam katalogowy porządek, który zostawiłam w nim nad ranem, po nocnym sprzątaniu. Weszłam i zamarłam… ja nie wiem jak te dzieci to robią! Nie mam pojęcia skąd w nich tyle energii i pomysłów na jej nieodpowiednie spożytkowanie. Podziwiam te małe…

KURA KU RAdości

odWAGA

Do odważnych świat należy… Pozdrawiam Kura

WIKILISTKA

Ulubieńcy września 2016

wikilistka.pl Mili Państwo, na poniedziałkowy rozruch podrzucam ulubieńców września 2016 z lekkim opóźnieniem. Dni ostatnio mijają jakby ich nie było, a ja z jednej strony staram się maniakalnie łapać doczesność, a z drugiej mam bardzo ambitne przyszłościowe plany, wszystkie dla mnie ważne i jedyną sensowną opcją byłoby się sklonować. Świat strasznie pędzi i trudno złapać dziś balans pomiędzy tym, żeby być tu i teraz,  a żeby nie stracić szans na rozwój, jakie życie podaje nam na tacy … ale wróćmy do ulubieńców miesiąca, porozkminiamy innym razem, przy wieczornej herbacie, a teraz zerknijcie, co szczególnie skradło moje serce we wrześniu. Ulubieńcy września – książka „Slow Life” Joasi Glogazy Kupiłam ją sobie trochę „z braku laku” i na ostatni moment, gdy czekała nas powrót powrotna z gór do domu, ale przepadłam od pierwszych stron! Książka-biblia dla każdego, kto chce zacząć żyć bardziej świadomie. I nawet dla mnie, dla osoby, która tak w teorii te wszystkie rzeczy wie i próbuje stosować, była jakimś przełomem. W codzienności bardzo łatwo jest zapomnieć o tym, co jest dla nas ważne, a Asia pisze wprost o bardzo oczywistych rzeczach, dzięki czemu na chwilę skupiamy na nich swoją uwagę. Przeczytanie „Slow Life” bardzo zmieniło moją codzienność, wiele rzeczy zmieniałam już podczas czytania i już widzę pierwsze efekty. Mój egzemplarz pełen jest zakładek, z niektórymi zdaniami lada dzień będę pracować podczas długich, jesiennych wieczorów. Żałuję tylko, że nie dostałam jej nigdzie w wersji z twardą okładką, bo takie książki-niezbędniki lubię mieć w wersji, która się tak szybko nie niszczy. Zdecydowanie jeśli miałabym polecić Wam jakąś książkę, którą warto przeczytać, to jest to „Slow Life” – dla każdego, absolutnie. „Slow life” w dobrej cenie kupicie np. TUTAJ Ulubieńcy września – dla dzieci #1 – elektryczna, grająca szczoteczka Jack’n’Jill Temat zdrowych ząbków jest u nas ostatnio wybitnie na tapecie. Pierwsze wizyty u dentysty i te sprawy. Od jakiegoś czasu mierzyliśmy się z problemem naszej niecierpliwej Wiki – otóż mycie zębów nudziło jej się po 15 sekundach, a jak wiemy – to za krótko. Dla mnie największym bajerem w tej szczoteczce jest melodyjka, która jasno pokazuje dziecku przez jaki czas należy myć ząbki i uprzyjemnia ten czas. Oprócz tego są też kolorowe naklejki (zniknęły mi z pola widzenia, gdy tylko dziecko otworzyło paczkę;)) no i szczoteczka jest elektryczna, dzięki czemu myje ząbki dużo dokładniej.  i #2 – antybakteryjne chusteczki do mycia dziąsełek Jack’n’Jill   To dopiero jest odkrycie roku! Mia nie ma jeszcze żadnego ząbka, ale wiem od dawna, że nawet o dziąsełka trzeba dbać. Co więcej – maluszek często jeszcze je w nocy, a wtedy pierwsze ząbki są już narażone na próchnicę i pojawia się pytanie – jak w środku nocy umyć niemowlakowi zęby? No kurczę, jak? Szczoteczką, serio? No nie bardzo. Te chusteczki są wybawieniem jak dla mnie. Każda pakowana w osobną saszetkę ( latwo więc położyć koło łóżeczka albo zabrać w podróż) i cenę mają też całkiem przyjazną. Do kupienia : szczoteczka TUTAJ  chusteczki   TUTAJ  Ulubieńcy września dla dzieci #2 – mata Skip Hop Playspot Geo Jest u nas już jakiś czas, ale dopóki temperatury były wyższe tak jakoś nie chciało mi się jej nawet składać. Wyciągnęłam ją kiedyś do południa jako pomysł na zajęcie Wiki – żeby sobie poskładała duże puzzle i – przepadłam. Raz, że dziewczynkom jest cieplej, gdy się bawią w salonie na podłodze, dwa – nie mam wiecznie zabawek pod nogami na dywanie przed kanapą. I trzy – wiecie jak ona tłumi odgłosy zabawy lego ?! <3 Poza tym dzięki kolorom jest mega uniwersalna i nie zaburza estetyki nawet „dorosłego wnętrza”  + można układać z niej przeróżne wzory ( spójrzcie TUTAJ) . TUTAJ możecie sprawdzić, gdzie aktualnie matę można kupić najtaniej. Ulubieńcy września – notatniki z TkMaxx’a Po pierwsze – wciąż leczę się z manii kupowania pięknych notesów, zeszytów i innych cieszących oko akcesoriów papierniczych. W TkMaxx przepadam na dziale z notesami na długo i czasem za jakieś 20 zł udaje mi się wyrwać trio takich boskich notesów. Są cudne, ale to może dlatego, że ulubieńcem września mogłoby być też połączenie biel-czerń-złoto Masz jakieś swoje małe fanaberie? U mnie na tapecie notesy, długopisy i kubki, a u Ciebie? I last but not least … Ulubieńcy września – ukochane zdjęcie zrobione … przypadkiem! Przysięgam, przypadkiem! Poprawiałam ustawienia w aparacie i sprawdzałam czystość szkła po czyszczeniu, testowałam sobie ustawienia autofocusa i … pstryk! Najlepsze, ulubione, radość Mii z pierwszych stawianych kroczków i buszowania w akurat uporządkowanym pokoju, zazwyczaj królestwie siostry  <3 Wrzesień był tak krótki … liczę na to, że w październiku ulubieńców pokażę Wam dużo więcej, ale to dlatego, że uparcie wierzę, że udaje mi się każdy dzień przeżyć pełniej – czytam, oglądam, słucham. Staram się też poświęcać trochę więcej czasu na pielęgnację, aromaterapię, spotkania. Słowem – szkolę się z przeżywania każdego dnia tak,  by niczego nie żałować. Koniecznie DAJ ZNAĆ, co skradło Twoje serce we wrześniu i zapraszam Cię z powrotem w środę. Nie chciałabym zapeszać, ale regularność wraca do łask  – poniedziałki, środy, piątki to dni, gdy możesz spodziewać się tu nowości.    wikilistka.plPost Ulubieńcy września 2016

MAMA TRÓJKI

TEN WEEKEND MNIE DOBIŁ, WYSSAŁ ZE MNIE WSZYSTKO.

                 Nie dostrzegałam tego wcześniej. Chociaż sygnały były subtelne niczym gruźliczy kaszel wujka Stefana. Odsuwałam od siebie ten scenariusz. Przecież takie rzeczy czyta się w prasie, albo w gazecie typu "Wróżka". Chyba odpychałam od siebie myśląc, że to nie możliwe. Dopiero dziś zrozumiałam, że moja samodyscyplina, którą trenuję od lat, to nie wynik zniecierpliwienia i braku

NEBULE

Zabawki (nie tylko) dla dziewczynek

Zabawki dla dziewczynek jednym kojarzą się z różowymi koronami i plastikowymi butami na obcasach, a innym z lalkami. W dzisiejszych czasach jednak już nikogo nie dziwi dziewczynka bawiąca się narzędziami czy samochodami, ale wiem, że wciąż emocje budzą mali chłopcy bawiący się np. kucykami Pony. Czy te zabawki tak naprawdę są ukierunkowane na dziewczynki? Nie… Artykuł Zabawki (nie tylko) dla dziewczynek pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

PANNA OCEANNA

Ostre zapalenie krtani i tchawicy u dziecka- jak reagować?

Był to spokojny niedzielny dzień. Spacer w południe przy blasku jesiennego słońca, dobre humory, smaczne śniadanie, obiad, domowa pizza na kolację. Nic nie zapowiadało koszmaru jaki wydarzy się w nocy. Takiego lęku, stresu i strachu nie czułam jeszcze.  Płakałam ,jednocześnie uspokajając się, że przecież trzeba się wziąć w garść i działać.  Na całe szczęście mam ogromne oparcie w mężu,

PANNA OCEANNA

KONKURS Z BURCO!!

Źródło: http://www.burco.pl/konkurs/ Konkurs "Pokaż nam swoje wakacje, a my je przedłużymy!" Serdecznie zapraszamy! Jeśli chcesz wziąć udział w  konkursie, zaobserwuj profil BURCO Instagram i dodaj na swoim profilu zdjęcie przedstawiające Twoje wakacje, oznaczając ich w opisie @burcopl i tagując #wydluzwakacje Do wygrania weekend dla dwóch osób w pięknym apartamencie! Bawcie się, może

Chipsy z buraków – palce lizać!

KAMPERKI

Chipsy z buraków – palce lizać!

Mamy Sprawy

Rozgrzewający napój na jesienne chłody – imbir, miód i cytryna

Kto doświadczył już jesiennych chłodów i poczuł się lekko przemarznięty? … Czytaj WięcejArtykuł rozgrzewający napój na jesienne chłody – imbir, miód i cytryna pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

Ozdoby do włosów dla dziewczynek (handmade). Sklepy, w których zawsze znajduję coś pięknego

Lady Gugu

Ozdoby do włosów dla dziewczynek (handmade). Sklepy, w których zawsze znajduję coś pięknego

MATKA NIE IDEALNA

Czy ubrania z marketów mogą być zarazem dobre jakościowo i atrakcyjne cenowo? Testujemy markę TEX w sieci Carrefour.

Szczerze nie cierpię zakupów. Kiedy muszę sobie coś kupić, kiedy muszę iść do galerii i przeglądać dziesiątki szmat w dziesiątkach sklepów, zanim znajdę tę jedyną, jestem chora. Odkładam ten moment tak długo w czasie, aż świecę pośladkami w starych jeansach albo klapię oderwaną podeszwą. Snuję się po galerii z miną obrońcy Greenpeace i zastanawiam się, […] Artykuł Czy ubrania z marketów mogą być zarazem dobre jakościowo i atrakcyjne cenowo? Testujemy markę TEX w sieci Carrefour. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

KURA KU RAdości

Subiektywny kolor

Biały – najbardziej subiektywny kolor. Pozdrawiam Kura

Co o tym wszystkim myślisz?

…bo jestem mamą

Co o tym wszystkim myślisz?

Na lepsze i gorsze dni…

Makóweczki

Na lepsze i gorsze dni…

Szarlotka - palce lizać ;)

BABYLANDIA

Szarlotka - palce lizać ;)

Uwielbiam piec ciasta. Mam na swoim koncie całkiem pokaźną kolekcję tych przysmaków. Zresztą, w moim przypadku - sama przyjemność coś upiec, bo każdy smakołyk wychodzący z piekarnika znika w mgnieniu oka. U nas wszyscy lubią słodkości. A już te, które robimy sami - w szczególności. Nikogo nie muszę namawiać do tego, by zjedli choć kawałeczek. Wręcz przeciwnie, trzeba się naprawdę uwijać, żeby całość nie zniknęła zanim się obejrzymy ;)Ale jak dotąd szarlotki nigdy nie robiłam. Sama nie wiem dlaczego. Tak więc oto mój debiut. Szczegóły poniżej ;)Czytaj więcej »

Mama inspiruje

JESIENNY TEATRZYK

Wreszcie nadszedł dziś piękny jesienny dzień :) Wszyscy na to długo czekaliśmy, więc od razu po przedszkolu wybraliśmy się na Artykuł JESIENNY TEATRZYK pochodzi z serwisu .

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Dobre rady? Chętnie wysłucham!

Jeśli jesteś mamą, wiesz doskonale o czym chcę powiedzieć. Nie musisz wcale mieszkać u rodziców czy teściów, by musieć ich wysłuchiwać – bezustannych dobrych rad. Nie oni, to kto inny podpowie Ci, jak żyć i wychowywać Twoje dziecko. Już pierwszego dnia po urodzeniu dziecka z pewnością dostaniesz kilka cennych wskazówek, jak powinnaś trzymać, ile (nie) nosić, a także kiedy i jak często kąpać. Poirytowana, powiesz kilka słów za dużo i afera gotowa. A gdyby tak… wysłuchać tych rad z większą czujnością i choć kilka wziąć sobie do serca? Jestem kobietą z charakterem, który nie pozwala mi na wysłuchiwanie czyichś mądrości spokojnie. Bywam wybuchowa, impulsywna i zwyczajnie niemiła, kiedy ktoś wdeptuje na mój teren, wpycha mi na siłę swoją opinię, która w dodatku nie leżała nawet przez sekundę koło mojej. Naprawdę nie lubię, gdy ktoś próbuje mi powiedzieć, jak powinnam odnosić się i zachowywać wobec mojego syna. Tak było również tuż po jego narodzinach. Wszystkie uwagi wytrącały mnie z równowagi i sprawiały tylko, że czułam się beznadziejną matką i miałam wrażenie, że cały świat chce mi powiedzieć, jak byłam naiwna, myśląc, że dam sobie radę z dzieckiem, sama będąc jeszcze przecież dość chuda w uszach. A potem ochłonęłam. Hormony stopniowo wracały do normy, ja zaczynałam rozróżniać płacz Henia, wszystko się regulowało i wchodziło na właściwe tory. I – choć niechętnie – po kilku miesiącach bycia mamą widzę, jak dużo prościej by mi się żyło, gdybym… wysłuchała kilku słów od Cioć Dobrych Rad! Dasz wiarę, że dziś chciałabym cofnąć czas i wsłuchać się w głosy, które rzeczywiście chciały mi pomóc? Słuchać nie znaczy słyszeć Pewnie, że nie zatrzaskiwałam ludziom drzwi przed nosem, kiedy zaczynali zdanie słowami: „A może spróbuj..?” Niemniej jednak włos jeżył mi się na karku na sam ich dźwięk, a jakiś chochlik siedzący za uchem nawoływał: „Naburmusz się, naburmusz!”, po czym – odwracając głowę, bym długo nie słyszała – chichotał z mojego śmiesznego wyrazu twarzy. Nie wstydzę się tego tylko dlatego, że wiem, że tak zachowuje się większość młodych mam, którym organizmy płatają poporodowe figle, a matki z Internetu wcale nie pomagają, o czym kilka słów napisała niedawno Asia. Biję się natomiast dzisiaj pokornie w pierś. Wyznaję zasadę, że to matka konkretnego dziecka wie, co dla niego jest najlepsze. To my wiemy, kiedy nasze dzieci są głodne czy kiedy naprawdę jest im zimno. OK, tej teorii się trzymam i raczej od niej nie odejdę, tak mi dopomóż Bóg. Ale jak babcię kocham, niektórzy naprawdę chcą nam pomóc! Z własnego życia i obserwacji wynoszą przecież nie mniej wiedzy niż my. Od jakiegoś czasu daję sobie luz i Tobie też to polecam. Wsłuchuję się w to, co mówią do mnie inni, korzystając z ich doświadczeń i rad. Wybieram to, co dobre i właściwe, co przyda mi się w życiu i wychowywaniu dziecka. Otaczam się serdecznymi ludźmi, więc wiem, że naprawdę są mi życzliwi. Od lat ostrożnie dobierałam sobie przyjaciół, więc teraz wiem, że mogę im zaufać. Ty swoim też, prawda? *** Spodobał Ci się ten post? – KLIK – Polub go lub udostępnij na Facebooku – Możesz też polubić mój fanpage lub zaobserwować mnie na Instagramie – Zostaw po sobie komentarz lub napisz do mnie @ – chętnie poznam Twoje zdanie Artykuł Dobre rady? Chętnie wysłucham! pochodzi z serwisu mamaszka.pl.

NEBULE

Pomruki jesieni

Jeszcze 10 dni temu szalałyśmy na placu zabaw w samych swetrach, a teraz już wyciągamy z szafy ciepłe ubrania i buty za kostkę. Lubię ten czas, kiedy więcej czasu spędzamy w domu, bo latem byliśmy prawie cały czas na podwórku. Teraz też wychodzimy często i tylko ulewa może nas skutecznie zatrzymać w domu.  Czy tylko… Artykuł Pomruki jesieni pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Nauka liter i cyfr dla 2-3 latków. Od czego zacząć?

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Nauka liter i cyfr dla 2-3 latków. Od czego zacząć?

I like Instagram

THE MOMENTS OF LIFE

I like Instagram

Makóweczki

Własny dom – budować czy kupić ?

W lutym tego roku Marlenka rozpoczęła cykl związany z budową domu tym wpisem. Rozpoczęła, ale nie rozwinęła dalej. Doskonale ją rozumiem, budowa domu to temat który ciągle przerabiamy. Ciągle pozostaje jeszcze coś do zrobienia, zamontowania, dobudowania no i oczywiście wiszące kable (klasyk). I choć dzisiaj podchodzimy do tego na spokojnie, bez pośpiechu, to jak mamy jeszcze o tym pisać to najprościej nie starcza już na to sił i chęci. Jednak nie uciekniemy od tego tematu na blogu, nie chcemy. Czujemy się jakbyśmy posiedli jakąś tajemną wiedzę, którą czujemy się zobowiązani podzielić, ostrzec, wyrzucić z siebie. Jest wiele książek, poradników na ten temat. To wszystko teoria, która nijak ma się do prawdziwego doświadczenia. To trzeba przeżyć i poczuć na własnej skórze. Ktoś powiedział nam na początku, że druga budowa jest już zupełnie inna (jaka kurde druga? ;)). Anyway, mam taką misję, aby pomóc Wam popełnić jak najmniej błędów, bo o to w tym głównie chodzi, jak najmniej błędów. Zachęcam do pytań w komentarzach, chętnie podzielę się tą tajemną wiedzą. Zaczynamy. Stan surowy, deweloperski, a może pod klucz ? Podstawową decyzję jaką trzeba podjąć chcąc posiadać własny dom to – budować czy kupić. Naturalnie jedno i drugie rozwiązanie ma swoje wady i zalety, nie ma tak prosto. Jeśli chodzi o nas to byliśmy zgodni, że kupić. Przez wiele lat nasłuchaliśmy się opowieści jak z horroru o budowaniu domu i kosztach (nie tylko finansowych) jakie niesie za sobą taka decyzja. Poza tym jak już decydujesz się na dom i masz taką możliwość, to chcesz go mieć już…a nie za dwa lata. Dlatego jak tylko pojawiło się zielone światło dla własnego domu rozpoczęły się poszukiwania, w przekonaniu, że dzisiaj na rynku wszystkiego jest dużo wystarczy mieć pieniądze. Zdarzenie z rzeczywistością od razu zweryfikowało nasze plany, bo okazało się, że na rynku nie ma nowych wykończonych pod klucz, wolnostojących domów na sprzedaż (mówię tutaj o rynku – Białystok i okolice,całe nasze doświadczenia opiszę w oparciu o ten rynek). Taka inwestycja jest po prostu nieopłacalna dla deweloperów. Raz, że koszty wykończenia są ogromne, dwa dochodzi ryzyko, że styl wykończenia odstraszy większość Klientów. Jeśli nie ma nowych domów na sprzedaż, to co w takim razie jest? Najwięcej jest szeregówek, do wyboru do koloru, jednak to nigdy nas nie interesowało – 30 lat z sąsiadami za ścianą wystarczy. Poza tym szeregówki najczęściej oddawane są w stanie developerskim, więc trzeba doliczyć dodatkowe 6 miesięcy na wykończenia (i to pod warunkiem, że masz umówioną ekipę) Domy wolnostojące, ale używane są. I to niby spełniało nasz warunek – wprowadź się od razu i mieszkaj, ale tylko teoretycznie. Stan takich domów pozostawia wiele do życzenia, nawet jak mają zaledwie kilka lat. Po drugie zlokalizowane są w większości na obrzeżach miasta lub poza nim. . No i po trzecie – szansa, że ten dom będzie wyglądał tak jak chcesz, jest bliska zeru. Ceny takich nieruchomości są, jakby tu powiedzieć „domowe”, przyjmując zasadę 3 razy tyle co mieszkanie, bo to przecież dom, da…Niestety biorąc pod uwagę potrzebę remontu, cena wzrasta do irracjonalnych wartości. Dalej mamy domy wolnostojące w stanie deweloperskim. To etap, gdzie mamy już wykonanych większość „brudnych prac” więc jest łatwiej i parę kroków do przodu. Tutaj już był jakiś wybór, przy czym takie nieruchomości na rynku to efekt głównie…nieudanych inwestycji. Ot ktoś postanowił się budować i na etapie deweloperskim zrezygnował (głównie z powodów finansowych).  Takie domy stoją często kilka lat nieużywane, co budzi dodatkowe pytania o przyczyny takiego stanu rzeczy, w tym kwestie prawne. Ich ceny też budzą wiele wątpliwości. Dzisiaj też zwróciłbym uwagę na jakość tynków, posadzek czy ocieplenia, czego nie widać od razu gołym okiem a np. po dwóch latach, jak zaczyna Ci coś odpadać i pękać. Trzecia grupa to domy w stanie surowym. To jest jakiś kompromis, tylko, że ten stan jest tak mało atrakcyjny, iż ciężko pobudzić wyobraźnie, że można z tego zrobić swój wymarzony dom. Tylko, że my mamy dużą wyobraźnię i dlatego poszliśmy w tym kierunku. Głównym powodem decyzji była jednak lokalizacja oraz optymalna wielkość dom / działka. Bryła pozostawiała wiele do życzenia, ale wtedy nie zwracaliśmy na to zbytnio uwagi. Byliśmy tak zmęczeni poszukiwaniami, że byliśmy skłonni odpuścić część naszych wymagań i skupić się na naszej wizji własnego domu. I wtedy się zaczęło :)   cdn

WIKILISTKA

Poncho, Baby! #BabyOOTD3

wikilistka.pl Poncho dla takiego malucha? Przyznaję, że na początku miałam milion wątpliwości – wydawało mi się niepraktyczne, a i do najtańszych nie należało. Skusiłam się jednak podczas promocji 3 za 2 w Kappahl i co ? Pokochałam miłością absolutną!  Nie jest wcale tak niepraktyczne jakby mogło się wydawać – wręcz odwrotnie. W połączeniu z wartstwowym ubieraniem, które w takie dni jak ostatnio sprawdza się najlepiej jest nawet lepszą alternatywą dla kurtki. Do tego dzięki zapięciom po bokach nie majta się jak peleryna superbohatera, tylko trzyma się na miejscu. Skład – bawełna. Trochę się bałam, że założę je raz czy dwa i będzie leżało w szafie, a maglujemy je niemal codziennie! No i plus milion do uroku! Tej soboty, gdy wyszliśmy z dziewczynkami tak ubranymi (outfit Wiki TUTAJ) zaczepiło mnie w ciągu dnia kilkanaście osób, żeby powiedzieć, że Mała wygląda przesłodko.   No, kurczę – nie da się ukryć ; ) Obrabiając te zdjęcia rozesłałam je chyba połowie znajomych i nie mogłam przestać na nie patrzeć (wybaczcie, ale taki bobas + fajny outtfit to moment, gdy ja tracę rozum ;)) poncho, body, buciki i legi – Kappahl Newbie | czapeczka – Lindex Nie przedłużając dziś, bo choróbsko po wczorajszej Warszawie mnie rozkłada, a łóżko woła głośno – zostawiam Was ze zdjęciami. Jak się Wam podoba sobotni outfit najmłodszej? Wciąż praktycznie, mega wygodnie, świetna jakość ubrań za stosunkowo niewielkie pieniądze – 100 % mój styl. Moje slow fashion kids < 3  Komentarze – TUTAJ wikilistka.plPost Poncho, Baby! #BabyOOTD3

Makóweczki

Budować czy nie budować ?

W lutym tego roku Marlenka rozpoczęła cykl związany z budową domu tym wpisem. Rozpoczęła, ale nie rozwinęła dalej. Doskonale ją rozumiem, budowa domu to temat który ciągle przerabiamy. Ciągle pozostaje jeszcze coś do zrobienia, zamontowania, dobudowania no i oczywiście wiszące kable (klasyk). I choć dzisiaj podchodzimy do tego na spokojnie, bez pośpiechu, to jak mamy jeszcze o tym pisać to najprościej nie starcza już  sił i chęci. Jednak nie uciekniemy od tego tematu na blogu, nie chcemy. Czujemy się jakbyśmy posiedli jakąś tajemną wiedzę, którą czujemy się zobowiązani podzielić, ostrzec, wyrzucić z siebie. Jest wiele książek, poradników na ten temat. To wszystko teoria, która nijak ma się do prawdziwego doświadczenia. To trzeba przeżyć i poczuć na własnej skórze. Ktoś powiedział nam na początku, że druga budowa jest już zupełnie inna (jaka kurde druga? ;)). Anyway, mam taką misję, aby pomóc Wam popełnić jak najmniej błędów, bo o to w tym głównie chodzi, jak najmniej błędów. Zachęcam do pytań w komentarzach, chętnie podzielę się tą tajemną wiedzą. Zaczynamy. Stan surowy, deweloperski, a może pod klucz ? Podstawową decyzję jaką trzeba podjąć chcąc posiadać własny dom to – budować czy kupić. Naturalnie jedno i drugie rozwiązanie ma swoje wady i zalety, nie ma tak prosto. Jeśli chodzi o nas to byliśmy zgodni – kupić. Przez wiele lat nasłuchaliśmy się opowieści jak z horroru o budowaniu domu i kosztach (nie tylko finansowych z rozwodami na czele) jakie niesie za sobą taka decyzja. Poza tym jak już decydujesz się na dom i masz taką możliwość, to chcesz go mieć już…a nie za dwa lata. Dlatego jak tylko pojawiło się zielone światło dla własnego domu rozpoczęły się poszukiwania, w przekonaniu, że dzisiaj na rynku wszystkiego jest dużo, wystarczy mieć pieniądze. Zdarzenie z rzeczywistością od razu zweryfikowało nasze plany. Okazało się, że na rynku nie ma nowych wykończonych pod klucz, wolnostojących domów na sprzedaż (mówię tutaj o rynku – Białystok i okolice, całe nasze doświadczenia opiszę w oparciu o ten rynek). Taka inwestycja jest po prostu nieopłacalna dla deweloperów. Raz, że koszty wykończenia są ogromne, dwa dochodzi ryzyko, że styl wykończenia odstraszy większość Klientów. Jeśli nie ma nowych domów na sprzedaż, to co w takim razie jest? Najwięcej jest szeregówek, do wyboru do koloru, jednak to nigdy nas nie interesowało – 30 lat z sąsiadami za ścianą wystarczy. Poza tym szeregówki najczęściej oddawane są w stanie developerskim, więc trzeba doliczyć dodatkowe 6 miesięcy na wykończenia (i to pod warunkiem, że masz umówioną ekipę). Domy wolnostojące, ale używane są. I to niby spełniało nasz warunek – wprowadź się od razu i mieszkaj, ale tylko teoretycznie. Stan takich domów pozostawia wiele do życzenia, nawet jak mają zaledwie kilka lat. Po drugie zlokalizowane są w większości na obrzeżach miasta lub poza nim. No i po trzecie – szansa, że ten dom będzie wyglądał tak jak chcesz, jest bliska zeru. Ceny takich nieruchomości są, jakby tu powiedzieć „domowe”, przyjmując zasadę 3 razy tyle co mieszkanie, bo to przecież dom, da…Niestety biorąc pod uwagę potrzebę remontu, cena wzrasta do irracjonalnych wartości. Dalej mamy domy wolnostojące w stanie deweloperskim. To etap, gdzie mamy już wykonanych większość „brudnych prac” więc jest łatwiej i parę kroków do przodu. Tutaj już był jakiś wybór, przy czym takie nieruchomości na rynku to efekt głównie…nieudanych inwestycji. Ot ktoś postanowił się budować i na etapie deweloperskim zrezygnował (głównie z powodów finansowych).  Takie domy stoją często kilka lat nieużywane, zaniedbane, co budzi dodatkowe pytania o przyczyny takiego stanu rzeczy, w tym kwestie prawne. Ich ceny też budzą wiele wątpliwości. Dzisiaj też zwróciłbym uwagę na jakość tynków, posadzek czy ocieplenia, czego nie widać od razu gołym okiem a np. po dwóch latach, jak zaczyna Ci coś odpadać i pękać. Trzecia grupa to domy w stanie surowym. To jest jakiś kompromis, tylko, że ten stan jest tak mało atrakcyjny, iż ciężko pobudzić wyobraźnie, że można z tego zrobić swój wymarzony dom. Tylko, że my mamy dużą wyobraźnię i dlatego poszliśmy w tym kierunku. Głównym powodem decyzji była lokalizacja oraz optymalna wielkość dom / działka. Bryła pozostawiała wiele do życzenia, ale wtedy nie zwracaliśmy na to zbytnio uwagi. Byliśmy tak zmęczeni poszukiwaniami, że byliśmy skłonni odpuścić część naszych wymagań i skupić się na wizji  naszego własnego domu. I wtedy się zaczęło :)   c.d.n.    

Lady Gugu

Kim jest ten tyran, winny naszej kobieco-matczynej frustracji?

Miałam ostatnio gorszy, zdrowotny okres. No dobra, nie miałam siły ruszyć ręką, nogą, nie mówiąc o ruszeniu głową. Także w tym innym znaczeniu. Potraficie wyobrazić sobie matkę, która nie robi totalnie NIC? To właśnie ja (wtedy). I wiecie co? Był to najlepszy urlop, jaki mogłam sobie wyobrazić. Bo nagle przestały przeszkadzać mi brudne podłogi. Pranie, które czekało na wyprasowanie, doskonale spisało się jako moja poduszka i podnóżek. Talerze z resztkami już nawet nie wędrowały do kuchni, tylko składałam je na później. I nawet zastanawiałam się  czy może uda mi się  z tych resztek skomponować później jeden posiłek, ale ktoś mi je wcześniej  zabrał. Niebo wcale nie zawaliło mi się na głowę, gdy z pidżamy robiłam dzienną podomkę i dalej tak samo – przez 3 dni z rzędu. Okazało się, że ten facet z Indii co nie myje się od 3 lat, tylko ściera brud ostrą ściereczką, ma chyba rację: od brudu w ogóle nie da się umrzeć (chyba że się na nim potkniesz). Nie zdołałam wprawdzie potwierdzić teorii, że brud powyżej centymetra odpada, ale za to okazało się, że włosy na nogach dają przyjemne ciepełko, a niezmywany lakier z paznokci nie odpryskuje, ale ściera się z czasem (byleby odpowiednio tani, ja mam takie za 3 złote). W końcu ozdrowiałam, ale wróciłam do swojej roli, ale nieco odmieniona. Bo nie dajcie sobie wmówić, że wy cokolwiek musicie. Tak naprawdę matka nic nie musi. Nie dość, że nosiła w brzuchu mały wór ziemniaków, przecisnęła arbuza przez rurę średnicy banana, to jeszcze ciągle stoi obok niej ktoś, kto wymaga, żeby dom, ona i całe otoczenie wyglądało dokładnie tak, jak przed porodem. Kim jest ten tyran, winny naszej kobieco-matczynej frustracji? To on – nasz niewidzialny przyjaciel – wewnętrzy strażnik… Tak naprawdę same jesteśmy sobie winne – przyzwyczajamy swoich partnerów, matki, teściowe, że w naszym domu jest pięknie, obiad gotujemy same, a koszulki mężusia zawsze równiutko w szafie. A kiedy którejś pani nie starcza pary albo zwyczajnie nie ma na to siły (bo ochoty to na pewno nie ma), to zaraz jej się wytyka, że: sobie nie radzi/może potrzebuje gosposi/jest złą żoną. Tylko czy ktokolwiek z nas, zarobionych matek, usłyszał od swoich bliskich coś takiego, gdy zaliczył małe potknięcie?! Ja nigdy! Bo właśnie nie społeczeństwo narzuca nam perfekcyjność, ale same sobie budujemy w głowie naszą wizję jako super-mamy! Okazało się, że gdy ja leżałam odłogiem, dom jednak ktoś ogarniał (mąż), córka nie schudła (znaczy się coś jadła, może McDonalda, nie wiem…), a niewyplewiony ogród zaczął przypominać angielską posiadłość i sąsiadki nawet pytały o numer ogrodnika. Powiem wam coś, czego sama nie lubię słuchać, a każdy, kto mi to powie, zaraz ogląda drzwi od tamtej strony. Mianowicie kobiety przesadzają. We wszystkim. Każdą sytuację rozdrapują na setki małych kawałeczków. Wymagają od męża niemożliwego, mówienia bezwzględnej prawdy i miłości aż po grób. Dzieciom stawiają wymagania, a od trzylatka oczekują panowania nad emocjami. Ale najbardziej kobiety przesadzają stawiając wymagania samej sobie. Nie wiadomo, czyje ambicje chcą zaspokoić: zasłużyć w końcu na aplauz rodziców (nie łudź się, nigdy cię nie pochwalą, bo to będzie oznaczało, że jesteś dorosła i nie jesteś już ich dzieckiem), podziw koleżanek (i tak znajdzie się ktoś lepszy), samouwielbienie. Zajeżdżamy się na maksa, a potem poprzeczka umieszczona jest tak wysoko, że trudno ją przeskoczyć i… zajeżdżamy się jeszcze bardziej.  Dlatego kobiety, wyluzujmy, choć na jakiś czas. Mąż ucieszy się, że przestałaś nam nim wisieć z toporem i przypomni sobie, za co cię pokochał. Dziecko dostanie skrzydeł, ale jeśli dałaś mu wcześniej korzenie, to nie bój się, daleko nie odleci. Ty spojrzysz na siebie z dystansu. Bo wychodzisz z siebie żeby wszystko było idealne, a powinnaś raczej stanąć obok i spojrzeć, jak byłabyś szczęśliwa, gdyby wszystkie powinności były też przyjemnościami. Post Kim jest ten tyran, winny naszej kobieco-matczynej frustracji? pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

Make One Wish

Niepłodność – czy to ciągle tabu?

Obecna tematyka bloga to 90% tematy związane z macierzyństwem. Nie ma się co dziwić. Dziewczynki są moim spełnionym marzeniem. To wokół nich kręci się moje życie, a więc i ten blog. Ale jego genezą jest choroba. Niepłodność. Niepłodność, z którą… Czytaj dalej →

Przyjemne z pożytecznym czyli domek, który bawi i uczy...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Przyjemne z pożytecznym czyli domek, który bawi i uczy...

Zabawki Dumel towarzyszą nam niemal od samego początku. Gdy zostałam poproszona o wymienienie tych, które znamy i mamy, to troszkę się zakręciłam, bo okazało się, że jest tego całkiem sporo. Z racji tego, że Zosia świetnie bawi się zabawkami, które kupione były dla Filipa i, że sam Filip z pojawieniem się towarzyszki do zabaw zaczął je od nowa odkrywać, to my przestaliśmy rozglądać się po sklepach za coraz to nowymi atrakcjami. Nie spodziewałam się, że czymś jeszcze ta firma jest w stanie nas zaskoczyć. Do czasu...Do czasu, gdy do naszych drzwi zapukał kurier i przyniósł Odkrywczy Domek...Powiem Wam, że sama byłam nim zaskoczona i zachwycona. Domek już samym wyglądem przyciąga. Kolorowy, ale nie jaskrawy, ciekawy, z mnóstwem szczegółów, których chyba jeszcze wszystkich nie odkryliśmy mimo intensywnego testowania przez ponad miesiąc. Do każdego ze szczegółów przypisany jest jakiś dźwięk, a po przełączeniu na inny tryb, również wierszyk. Wszystko adekwatne oczywiście do pomieszczenia w jakim się znajduje.Mamy więc podwórko z psią budą, drzewkiem, i jeżdżącym wkoło niego samochodem. Mamy drzwi wejściowe z dzwonkiem, za którymi znajduje się kuchnia z pralką, kuchenką, lodówką i telefonem. Na górze podziwiać możemy łazienkę z wanną i toaletą oraz sypianię z łóżeczkiem i potrzebnym wyposażeniem. A z dachu zerka na wszystko wystający z komina szop i, w zależności, co sobie postanowimy, słoneczko lub księżyc. Wszystkie te elementy, jak już wspominałam wcześniej, mają do siebie przypisaną melodyjkę, a po przełączeniu na odpowiedni tryb, edukacyjny wierszyk."Najpierw zobacz kto za drzwiami... Ktoś do ciebie czy do mamy..." - słyszymy po otwarciu drzwi."Ten telefon czasem dzwoni więc słuchawkę weź do dłoni... Gdy się dzieje sprawa zła, wciśnij jeden, jeden, dwa..." - informuje nas wierszyk po naciśnięciu na telefon.Domek przeznaczony jest dla dzieci powyżej 12 miesiąca życia dlatego z założenia miał być dla Zosi, ale... Ale tak naprawdę domek jest dla wszystkich dzieci. Świetnie bawi się nim Zosia, ale i Filip zakochał się w nim od pierwszego wiejrzenia. Przez pierwsze dwa tygodnie męczył mnie strasznie, że chce go zabrać do przedszkola, bo on koniecznie musi pokazać taką super zabawkę dzieciom. Teraz nie męczy, ale nie dlatego, że mu się znudził, ale dlatego, że konsekwentnie odmawiałam i zrezygnował. Tak naprawdę, domek im się nie nudzi wcale. Jest jedną z nielicznych zabawek, którą potrafią bawić się dłużej niż kilka minut, i co bardzo istotne, o dziwo bawią się nim razem i się o niego nie biją. Na początku oglądały, naciskały, testowały wszystkie funkcje, Fi powtarzał wierszyki. Teraz zaczyna się bardziej kreatywna zabawa. Zaczynają odgrywać scenki w domku, parkują swoje resoraczki, zakwaterowują tam swoje zabawki i nie ma możliwości by domek zniknął z centralnego punktu w naszym salonie.Powiem tak, nie wierzyłam, że na świecie istnieje coś, co tak potrafi zająć moje dzieci i nie wierzyłam, że jeszcze jakaś zabawka tak pozytywnie mnie zaskoczy. Faktem jest, że zabawki Dumel są trwałe, ciekawe i przetrwają niejedno, wiem to z doświadczenia. Ale wydawało mi się, że już wszystko przerobiliśmy. A tu taka niespodzianka. Cieszę się, że domek do nas trafił i podejrzewam, że jeszcze długo nie zejdzie z podium dla "najulubieńszych" zabawek.Podsumowując. Kolory, muzyczka, mrugające światełka plus edukacyjne wierszyki czyli połączenie przyjemnego z pożytecznym. Idealny prezent na drugie urodziny (choć, jak widać po moich dzieciakach, świetnie nadaje się i dla młodszych i dla starszych) czy na gwiazdkę. Na pewno się nie rozleci, nie będzie nas wkurzał ogłupiającymi dźwiękami, bo nawet mi te wierszyki się strasznie podobają, nie razi jaskrawymi kolorami więc nawet w centralnym miejscu nie będzie męczył wzroku i nie rozkłada się na miliard części, które potem my musimy składać. Ja polecam z ręką na sercu, a moje dzieci ślą same pochwały.