antoonovka

Kaszotto – błyskawicznie szybkie i obłędnie pyszne

Przepis idealny dla każdego. Szybkie, proste, jednopatelniowe danie, które smakuje wyśmienicie, a nielubiany por pasuje nawet mojemu mężowi. No i dziecko się zajada, a to już zdecydowanie można zaliczyć do kulinarnych sukcesów matki. O czym mowa? O kaszotto, czyli risotto w polskiej wersji z kaszą pęczak. Mówię Ci – niebo  gębie, a do tego tak proste, że zrobisz je nawet w dniu, w którym Twoje dziecko nie ma akurat chęci na wspólne gotowanie. Po raz pierwszy spróbowałam kaszotto u swojej koleżanki na kolacji i wiedziałam, że muszę ten przepis powtórzyć u siebie w domu. Okazja nadarzyła się dość szybko, ponieważ w lodówce poza porem i piersią z kurczaka nie miałam nic, a z szafki krzyczał pęczak, więc zabrałam się za przygotowanie kaszotto, wg wskazówek, które dostałam od znajomej. Wyszło tak dobre, że byłam w szoku, że to jest naprawdę aż takie proste! Oto czego potrzebujesz:   KASZOTTO SKŁADNIKI:   3/4 szklanki pęczaku; 1 duża, pojedyncza pierś z kurczaka lub indyk; 1 por; 500 ml bulionu lub wody; 3 łyżki oliwy; szczypta ostrej papryki w proszku.   Kurczaka dokładnie myjemy i kroimy w dość sporą kostkę, a pora w krążki. Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę i na największym ogniu podsmażamy kurczaka z porem. Wystarczy dosłownie kilka minut, mięso musi zabielić się z obu stron, ale nie chcemy żeby się wysuszyło. Następnie dorzucamy pęczak i wsypujemy ostrą paprykę, dokładnie mieszamy

Pierogowa Mama

Skrzydła.

Nie wiem jak zacząć ten tekst. Nie znajduję słów. Zdań które nie będą zbyt proste. Tyle chciałabym powiedzieć, tyle wyrazić, a jednocześnie mam wielką pustkę w głowie. Ciąża trwa 9 miesięcy, ale tak naprawdę wiem, że czekałam na mojego Syna prawie 26 lat swojego życia. I wciąż, całe to oczekiwanie nie przygotowało mnie na przywilej stania się Jego Mamą. Nie spodziewałam się. Nie mogłam się przecież spodziewać, przygotować. Na to nie da się przygotować. Gdybym chociaż miała jakiejś najmniejsze chociażby pojęcie, gdybym mogła wyobrazić sobie ciepło jego malutkiego ciała, zobaczyć rozpromienioną w uśmiechu buzię, albo jak marszczy brewki gdy w skupieniu rozpracowuje zabawkę, wiedziałabym od razu, że to jest właśnie to do czego zostałam stworzona. Właśnie to jest esencja mojego życia, sam kwiat szeroko pojętego wszelkiego sensu. To dla tego żyję. To jest taki rodzaj miłości, który odgradza Cię od wszystkiego, nieistotne jest już nic, wszystko co spieprzyłeś w życiu nagle kończy się na tej małej osóbce, której perfekcyjność wymazuje wszystkie strony z Twojej historii życiowej, które spisane są nie tak jak chciałeś. Nagle przestają być istotne wszelkie błędy, idą w zapomnienie porażki. Może jeszcze tego nie wiesz, ale ta mała kulka, w skórze z Twojej miłości, z paznokietkami wielkości ziarnka ryżu, z zaciśniętymi powiekami, które niedługo otworzą się tak szeroko i będą patrzyć tak na Ciebie jak nie patrzył jeszcze nikt, to jest Twoja przyszłość. Jeśli jeszcze do tej pory nie znalazłeś swojego sensu, on jest tutaj właśnie. Każdy dotyk tych małych rączek redefiniuje wszystko czego doznałeś do tej pory w swoim życiu. Chcesz się poddać, i choć masz wrażenie, jak bardzo jesteś słaby, to wiesz, że nic nie czyni Cię silniejszym, niż bicie tego malutkiego serduszka, którego słuchałeś do tej pory tylko przez głowicę od USG. Jak szept oswajający burzę, piórko kruszące skałę. Wszystkie te dni, kiedy patrzyłeś na świat jak przez szybę, gasną teraz, gdy w blasku gwiazd, mrugasz tak bardzo zdziwiony jak do tej pory mogłeś żyć bez tego światła, otoczony mgłą. Nagle niebo jest jak nowe, a żaden z biegunów nie jest już na swoim miejscu. Świat zyskał ostrość, wszystko jest proste, widzisz to jak na dłoni. I choćby nie wierzył w Ciebie nikt, masz już miłość, która uwalnia Cię od wszystkiego. Nawet oddychanie jest łatwiejsze. Nagle, każdego dnia w lustrze zaczynasz widzieć osobę, którą zawsze chciałeś być, masz już światło, które poprowadzi Cię do domu. A te skrzydła, które stłamsił w Tobie kiedyś los, wracają na miejsce. I znowu możesz latać.  

Pierogowa Mama

Mam już rok.

Pewnie spodziewacie się tutaj, rzewnego wpisu na roczek Julka. I nie, nie zawiedziecie się – też będzie, wieczorem. Ale w tym miejscu chciałabym podzielić się z Wami czymś od siebie. Część 1 Część 2 Musicie mi wybaczyć to bredzenie, ale chciałam to powiedzieć na ekranie, nie jest to wtedy takie bezosobowe Musicie mi również wybaczyć bałagan i mojego syna który w połowie nagrywania ściągnął sobie fotelik samochodowy na głowę

Łóżko dla przedszkolaka

ZAPISKI MAMY

Łóżko dla przedszkolaka

antoonovka

Zdjęcie tygodnia #17 i #18

Postanowiłam pozostać przy projekcie, nieregularność i nieprzewidywalność to jego drugie imię, więc niech tak pozostanie – nic na siłę. Będę pojawiać się ze zdjęciami wtedy, kiedy będę czuć, że to właśnie ten moment, że to dziś! No i dzisiaj nadeszła najwyższa pora na przedstawienie zdjęć z ostatnich dwóch tygodni. ZDJĘCIE TYGODNIA #17 Blogotok 23 kwietnia 2016 roku – V konferencja dla Blogerów, BLOGOTOK. Miałam okazję uczestniczyć w wydarzeniu po raz trzeci, chociaż uczestniczyć to w tym wypadku to za dużo powiedziane, bo tym razem stałam po drugiej stronie barykady. Wraz z Anią z koszulove.com organizowałyśmy warsztaty, do tego pomagałam jednemu z partnerów (Pszczeli Dworek – najlepsze miody w całej Polsce!), więc udało mi się posłuchać wyłącznie fragmentu jednego wykładu. Konferencja oczami organizatora to było zdecydowanie ciekawe i nowe doświadczenie, ale o tym napiszę Ci wkrótce i pokażę trochę zdjęć z samych warsztatów. Muszę tylko je w końcu obrobić! W każdym razie udało mi się zamienić kilka zdań z innymi blogerami i nawet cyknąć wspólną fotę z częścią parentingową. A później był after, po afterze miał być jeszcze jeden after z moim mężem, niestety odebraliśmy telefon:  – Wracajcie. Tosia ma 39 stopni gorączki. – i jak możesz się domyślić, do domu jechaliśmy niemalże na sygnale. Zastaliśmy Antoninę rozpaloną jak piecyk, z wypiekami jak malowane, a dwa dni później naszym oczom ukazała się trójka. Dziecko… Życzę sobie, żeby kolejne trzy

W kawiarence

grzeczne dzieci

wkawiarence.pl stoją sobie tak rządkiem, grzeczne dzieci, cichutko, w rządku, śpiewają, ładnie odpowiadają. Potem wychodzą, jedno za drugim. Żadne się nie przepycha, żadne nie podskakuje. Po kolei sobie idą, jak przystało,… Artykuł grzeczne dzieci pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Czasami jest mi po prostu przykro…

Wkrótce miną dwa lata od spontanicznej decyzji o założeniu bloga. Weszłam w ten świat całkowicie nieświadoma tego, w co się pakuję. Założyłam swoją stronę, bo podczas leżącej ciąży trafiłam na kilka innych i postanowiłam też mieć swoje miejsce w sieci. Byłam całkowicie zielona w temacie blogosfery (nie to, że teraz jestem alfą i omegą, ale swoje już wiem), nie umiałam robić zdjęć i wymyśliłam najoczywistszą i najbardziej beznadziejną nazwę, a zajęło mi to w sumie jakieś dwie minuty. Przez te dwa lata wiele się zmieniło. Blog ewoluował i ciągle się zmienia. W międzyczasie skończyłam kurs Promotora Karmienia Piersią, żeby móc dzielić się z Tobą rzetelną wiedzą nt. karmienia naturalnego, cały czas uczę się fotografii, inwestuję w fachową literaturę, sprzęt, jeżdżę na konferencję, żeby być coraz lepszą w tym, co robię. Dzięki blogowaniu odkryłam swoją pasję i… dostałam świetną propozycję pracy (ale o tym innym razem). Poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi, a wiele internetowych znajomości przeniosło się ze świata wirtualnego do realnego. Przez te dwa lata wspólnie zbudowałyśmy wspaniałą społeczność, która potrafi ze sobą dyskutować nie obrażając przy tym innych. To wszystko jest cudowne i daje mnóstwo motywacji, ale… Jest też druga, ciemna strona medalu, z którą prawdopodobnie prędzej czy później spotka się każdy bloger, a brzmi ona: Jak mogłaś? SPRZEDAŁAŚ SIĘ! I jest cholernie przykra. Człowiek w blogowanie wkłada mnóstwo pracy, energii czasu i pieniędzy, a później słyszy coś takiego. Nie

Mountain Buggy Nano

ZAPISKI MAMY

Mountain Buggy Nano

W kawiarence

próbowałam już wszystkiego

wkawiarence.pl poradniki są mądre, uczą, wskazują jak żyć. Tyle, że ja ich nie lubię i nie sięgam po nie. Kojarzą mi się z moją ukochana Bridget Jones. Ona czytała, dużo, nagminnie,… Artykuł próbowałam już wszystkiego pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Myjka do okien Karcher – ten sprzęt powinien być w każdym domu!

Zawsze lubiłam myć okna. No dobra… Może lubiłam to za dużo powiedziane, ale z obowiązków domowych to właśnie mycie okien było tym najmniej nieprzyjemnym.  Pewnych wakacji w ciągu dwóch tygodni umyłam więcej okien niż przez całe swoje życie, a później wyprowadziłam do domu, w którym jedno okno miało sześć szyb. Sześć szyb z jednej strony, sześć szyb z drugiej strony i jeszcze do tego podwójne okiennice. Ha, haa dobrze liczysz… Dwadzieścia cztery szyby w jednym oknie! Mycia takich okien po prostu nie da się lubić. Myłam jak musiałam, znowu dwa razy do roku. Aż pewnego marcowego dnia pojechałam w odwiedziny do swoich rodziców… Popatrzyłam na okna i stwierdziłam, że zrobię mamie niespodziankę i umyję okno chociaż to w kuchni, bo świata już przez nie nie widać.  Pognałam do łazienki w poszukiwaniu detergentów, szmat, szmateczek, miski i rękawiczek, ale obok pralki zastałam małego Karcher’a. Przypomniałam sobie, że mama wspominała mi o nim, więc chwyciłam małe, żółte cudo w swoje ręce i wróciłam do kuchni. Dwa machnięcia specjalnym płynem, trzy ściągnięcia i szyba lśni. W ciągu kilku minut okno błyszczało i ja też byłam czysta, ba! Nawet rękawiczek nie musiałam ubierać. Z rozpędu zamiast jednego okna umyłam mamie cały dół i poprałam firanki – tak mi się spodobało. Kiedy raz go użyłam wiedziałam, że nigdy więcej nie mam zamiaru szarpać się ze ścierą i polerować szyb. Dlatego, kiedy moim oczom ukazało

Bo w tym cały jest ambaras, żeby wiedzieć co kupić w prezencie na roczek.

Pierogowa Mama

Bo w tym cały jest ambaras, żeby wiedzieć co kupić w prezencie na roczek.

Pierogowa Mama

Bijesz? Przegrywasz.

Ja wiem, że czasem jest ciężko. Często bezsilność, bezradność – niemożność poradzenia sobie z emocjami wywołanymi przez w stu procentach uzależnioną od Ciebie istotę, która non-stop coś od Ciebie chce, przeradza się w złość, wściekłość – od tego już nie taka długa droga do klapsa. Takie niby nic. Mały prztyczek dyscyplinujący. Tak żeby dziecko znało granice. Ale powiedzmy sobie coś wprost. Możesz uderzyć swoje dziecko, jasne, tym bardziej jeśli jest ono na tyle malutkie, że nie zapamięta, nie rozliczy Cię z tego, nie naskarży. Nikt nie będzie wiedział. Ty będziesz wiedział. Ty będziesz pamiętał. To Ty każdego dnia będziesz patrzył sobie w twarz mając przed oczami Twoją rękę opadającą na to małe ciałko, które już przy narodzinach poprzysiągłeś przecież chronić i kochać. Bezwarunkowo. Może wydaje Ci się, że jesteś górą, pokazałeś dziecku jego miejsce, bo ile razy można powtarzać to samo, znowu głupi bachor robi Ci na złość. Ale wiesz, gdzieś tam głęboko, że to Ty przegrałeś, że ta mała istotka wytrąciła Ci z ręki wszystkie karty, argumenty, musiałeś pójść na skróty, pokazać kto jest górą – uderzyłeś bo możesz. Bo kto Ci zabroni? Tylko pamiętaj, że szansę na bycie dobrym Rodzicem ma się tylko raz. Te dni lecą tak szybko, tak łatwo jest coś zepsuć i nagle obudzić się w świecie, w którym Twoje dziecko Cię nienawidzi. Nie będziesz miał drugiej szansy. Czasu nie da się cofnąć. Już dzisiaj nawet mając kilkumiesięcznego malucha, każdego dnia budujesz z nim relację, która zaprocentuje w przyszłości, lub obróci się przeciwko Tobie. Buduj tę relację na miłości, szacunku, rozmowie – nie na strachu. Bo do tego właśnie doprowadzisz bijąc – do relacji z Twoim dzieckiem opartym na bardzo kruchym fundamencie jakim jest strach. I to już jest nie do odwrócenia. Nie do naprawienia. I nie powinieneś być potem zdziwiony gdy Dziecko nie będzie chciało z Tobą rozmawiać, gdy będzie kłamać, kombinować, byle tylko uchronić się jakoś przed kolejnym laniem. Trzymaj swoje emocje na wodzy, szanuj i dbaj o tę niesamowicie kruchą relację, którą tak łatwo jest popsuć. Może w czterech ścianach Waszego domu nikt na Ciebie nie doniesie, ale to Ty będziesz wiedział. Że przegrałeś. Kochasz? Nie bij. Romawiaj. Tłumacz. Ucz.

podróże małe i duże

W kawiarence

podróże małe i duże

wkawiarence.pl   wypada czasem ruszyć się z domu. Gdzieś wybyć, choćby na chwilę. I nawet to lubię… kłamię teraz. Bo to uwielbiam ! Choć należę do osób, które dobrze czują się… Artykuł podróże małe i duże pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Od 1 do 10

ZAPISKI MAMY

Od 1 do 10

Od 1 do 10 to kolorowa książeczka do nauki liczenia. Ma w sobie wszystko to, czego szukam w książka dla dwulatka czyli cudowne ilustracje i wartość edukacyjną. Poza tym jest kartonowa, więc maluch je łatwo nie zniszczy.Nie jest to typowa pozycja dla dzieci, nie znajdziecie w niej bajki czy opowiadania. Są tylko krótkie, zazwyczaj jednozdaniowe wierszyki opisujące każdy rysunek. Mam pewne wątpliwości, czy są napisane językiem w pełni zrozumiałym dla 2 latka, ale książeczka ma na celu wspomóc naukę liczenia i to na pewno robi.Na kolejnych stronach znajdziecie obrazki przedstawiające od 1 do 10 zwierząt. Są jedzące śledzie niedźwiedzie, gimnastykujące się sowy, niegrzeczne bulteriery czy tańczące krety. Wszystko to w bardzo ciekawej szacie graficznej, przedstawione w pięknych, żywych barwach. Można tej książeczki również używać do nauki kolorów.Franka liczb uczę już od pewnego czasu, jest to o tyle trudne, że nie potrafi jeszcze wypowiedzieć wszystkich ich nazw. Jednak zupełnie się tym nie przejmuję, ponieważ wiem, że mój syn rozumie co do niego mówię. Franuś lubi nas wprawiać w osłupienie sowimi zdolnościami. Pewnie któregoś dnia nas zadziwi i sam policzy do 5 czy nawet 10. Oczywiście nie wystarczy z maluchem ćwiczyć tylko z książeczką, ale jest to na pewno ciekawa forma poznawania liczb. Dwulatki chłoną wiedzę w niesamowitym tempie, dlatego warto wykorzystać każdą okazję do nauki.Tytuł: Od 1 do 10Teskt i ilustracje: Ola CieślakWydawnictwo: Dwie SiostryCena z okładki: 22,90 złCena z ceneo.pl:13,53 zł

antoonovka

Podsumowanie projektu #100happydays i niespodzianka!

Kurczę… Udało się! Codziennie, przez 100 dni publikowałam na instagramie zdjęcie z komentarzem, co danego dnia sprawiło mi radość. Bywały dni gdzie musiałam wybierać spośród kilku rzeczy tę najfajniejszą, ale bywało też, że naprawdę ciężko było mi wyłuskać coś dobrego, ale dałam radę! Dzisiaj zapraszam Cię na wpis podsumowujący wyzwanie – czy było warto, czy podjęłabym się go jeszcze raz, a może coś bym zmieniła? Jestem z siebie naprawdę dumna. Serio! W tym wpisie wspominałam Ci, że mam zamiar podjąć się tego projektu, byłam nastawiona mega optymistycznie i wierzyłam w to, że mi się uda. Zaczęłam niecały miesiąc od zdarzeń, które opisałam w swojej spowiedzi i wiem, że wcześniej nie byłabym w stanie odnaleźć szczęścia nawet przez kilka dni, a co dopiero przez sto dni z rzędu! Otrząsnęłam się, zapanowałam nad chaosem w swojej głowie i w rok 2016 wkroczyłam z nową energią, poukładaną głową i uśmiechem na ustach. Dzisiaj, po 4 miesiącach stabilnej sytuacji emocjonalnej, w której przeważa codzienne szczęście i realizacja marzeń i planów, po zakończonym studniowym projekcie mogę śmiało powiedzieć Ci, że wniósł on w moje życie jeszcze więcej szczęścia i radości niż się tego spodziewałam. Co niesamowitego ma w sobie ten projekt? Przede wszystkim nie wymaga od nas więcej niż kilku minut dziennie na zastanowienie się, co sprawiło nam radość. Nie trzeba robić tego na Instagramie. Równie dobrze możesz założyć sobie folder ze zdjęciami na pulpicie

Wyspa Sobieszewska - idealne miejsce nad morze z maluchem

ZAPISKI MAMY

Wyspa Sobieszewska - idealne miejsce nad morze z maluchem

antoonovka

MiA – Akademia Świadomych Narodzin w Kielcach

W ubiegłym tygodniu, 16 kwietnia 2016 roku miałam przyjemność uczestniczyć w otwarciu wyjątkowej szkoły rodzenia w Kielcach. Pomimo, że w naszym mieście znajduje się kilka innych szkół oferujących przygotowanie do porodu, są to miejsca gdzie wykładana jest wyłącznie teoria. MiA – Akademia Świadomych Narodzin to miejsce zupełnie inne na kieleckiej mapie szkół rodzenia. Zapraszam Cię do świata świadomych narodzin!   Czym wyróżnia się MiA – Akademia Świadomych Narodzin? To przede wszystkim  miejsce zrodzone z pasji i założone przez kobiety dla kobiet. Przez długi czas przed powstaniem Akademii założycielki dokształcały się w innych miastach,  przyglądały się jak świetnie funkcjonują szkoły rodzenia, które oferują pacjentkom nie tylko zajęcia teoretyczne, ale również praktyczne. Dzięki takim zajęciom rośnie świadomość przyszłej mamy, zajęcia praktyczne pozwalają lepiej przygotować się do nowej roli i oswoić lęk przed nieznanym. Pamiętasz swoją ciążę? Ja doskonale! Pamiętam jak bardzo bałam się porodu i jak oswajałam się z tym lękiem z czasem zbliżającej się godziny „zero”. Gdybym wtedy trafiła w takie miejsce myślę, że poród Antosi potoczyłby się zupełnie inaczej, zdecydowanie bardziej świadomie. Bardzo ważnym założeniem Akademii MiA jest promowanie karmienia piersią i wspieranie w nim przyszłych jak i świeżo upieczonych mam. Agnieszka i Monika – założycielki Akademii – z zawodowego doświadczenia wiedzą, że czasami ciężko jest uzyskać fachową pomoc, a tutaj dzięki obecności Certyfikowanego Doradcy Laktacyjnego będzie to możliwe. Olgę – doradczynię również miałam okazję poznać.

mieć ciastko i zjeść ciastko

W kawiarence

mieć ciastko i zjeść ciastko

wkawiarence.pl dziś tak na szybko, bo to tylko ciastko. Tylko, lub aż, bo moje ulubione, z dzieciństwa. Z rabarbarem, z pianką z białek na kruchym cieście posypane kruszonką.Mama i babcia je… Artykuł mieć ciastko i zjeść ciastko pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Pierogowa Mama

Keep calm, I’m a babywearing instructor.

Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że będę dyplomowanym Doradcą Noszenia Dzieci w chustach i nosidłach miękkich – obśmiałabym. Ba! Gdyby w ogóle ktoś mi powiedział, że zamierzam wiązać się ze swoim dzieckiem w kilkumetrową szmatę i  jeszcze płacić za to ciężkie pieniądze odesłałabym na kontrolę do psychiatry. A tu proszę! Jak zwykle moje oczekiwania swoje, a rzeczywistość macierzyństwa swoje. Po tych blisko 10 miesiącach noszenia, mogę powiedzieć tylko tyle, jak kiedykolwiek mogłam wyobrażać sobie swoje życie jako matki niemowlaka bez chusty?? Jeżeli dzisiaj ktoś by mnie zapytał bez jakiego elementu wyprawki nie mogłabym przeżyć odpowiedź jest tylko jedna – bez chusty. No dobra. I bez cycka. Ale nie wiem czy cycka można traktować jako element wyprawki

W kawiarence

rodzina wielodzietna

wkawiarence.pl napisałam niedawno, że tak sobie odpoczywam. Że jestem w domu, czerpię radość z życia, nie szukam pracy. Mój wpis został przeczytany przez setki osób. Tak sobie myślę, że wielu pomyślało… Artykuł rodzina wielodzietna pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Zdjęcie tygodnia #15 i #16

Kwiecień obfituje w zmiany. I to dość spektakularne zmiany, ale na zdradzenie tego sekretu jeszcze przyjdzie pora. W potwornym niedoczasie, pędzie dnia codziennego i powolnym odkopywaniu się z zaległości chciałabym podzielić się z Tobą naszymi fotografiami z minionych dwóch tygodni. ZDJĘCIE TYGODNIA #15 Tosiu… A jak robi piesek? Antonina mówi w swoim języku coraz więcej, wypowiada też coraz więcej „normalnych” słów. Nawet jeżeli nie jest w stanie powiedzieć nam wszystkiego, potrafi to pokazać. Zaczynają się pojawiać nawet pierwsze dialogi: stryjek: – powiedz TATA Tosia: – CIPA! Wszyscy wybuchliśmy gromkim śmiechem, a sytuacja okazała się jednorazowym wybrykiem. Do tej pory nie mamy pojęcia skąd wzięła Jej się ta „cipa”, chyba miała nas po prostu dosyć i dała to jasno do zrozumienia! Na zdjęciu Pannica domaga się cycy, którego fonetycznie nie jestem w stanie przytoczyć. Ale wiem jedno… Jest to najsłodsze „cycy” ever!   fot. Monika Kozera fotografia    ZDJĘCIE TYGODNIA #16 Przeżyć kryzys?   Bliska jestem porzucenia projektu. Nie czuję tego flow, jak przy wyzwaniu #100happydays (którego swoją drogą robię podsumowanie i sprawia mi ono mnóstwo frajdy), ani potrzeby przeszukiwania dysku i wybierania tej jednej fotografii na tydzień (może dlatego, że na jedną ciężko mi się zdecydować?). A z drugiej strony, doskonale zdaję sobie sprawę, że po zakończeniu projektu będę miała naprawdę fajną pamiątkę. I tak za mną już 1/4 wyzwania to może jednak pociągnąć go

Pomoc domowa od Domestina

ZAPISKI MAMY

Pomoc domowa od Domestina

Każda mama marzy o pomocy domowej, czyli o kimś kto odwali za nią czarną robotę. Dla jednej będzie to odkurzanie i pastowanie podłóg, dla drugiej mycie okien, a dla trzeciej prasowanie. Nie znam osoby, która lubiłaby wszystkie obowiązki domowe. Szczególnie jeśli odbierają one cenny czas, który można by był poświęcić dziecku.Dlatego pomoc domowa to genialny wynalazek i tutaj z pomocą przyjdzie wam Domestina. Jest to portal dzięki któremu możecie w bezpieczny sposób wynająć profesjonalną gosposię, która odwali za was czarną robotę czyli wysprząta mieszkanie, wymyje okna czy wyprasuje górę ubranek. Trzeba jedynie zapewnić jej sprzęt i środki czystości.Domestina odpowiada za równo na potrzeby osób, które chcą stałej profesjonalnej gosposi, jak również tych, które poturbuję pomocy raz na jakiś czas np. przy myciu okien lub sprzątaniu domu po remoncie czy przeprowadzce. Pojedyncza wizyta trwa 4 godziny od 8:30 do 12:30 lub od 13:30 do 17:30.Pomoc domową należy zamówić poprzez stronę domestina.pl, koszt zależy od tego czy chcemy wykupić jedną wizytę czy cały pakiet lub abonament. Ostatnia opcja jest najlepsza, ponieważ gwarantuje ten sam dzień i czas wizyt oraz tą samą gosposię za każdym razem, poza tym na abonament bywają świetne promocje.Miałam okazję wypróbować usługi firmy Domestina i jestem pozytywnie zaskoczona. Przemiła gosposia odwiedziła nas w zeszłą środę. Pojawiła się punktualnie, wypytała o środki czystości, moje preferencje co do sposobu czyszczenia delikatnych elementów i zabrała do roboty. Jeszcze nie widziałam, żeby ktoś tak dokładnie sprzątał. Pani Renata wyszorowała nawet drzwi od pokoi, kurz za telewizorem, podłogę pod naszym łóżkiem i uporządkowała walające się po całej garderobie buty M. Gdy wyszła po 4 godzinach, nasze mieszkanie lśniło czystością. Gosposia cały czas pracowała, nie zajmowała się biegającym co jakiś czas do niej Franiem, który za wszelką ceną chciał zwrócić na siebie jej uwagę. Jedynie grzecznie odpowiadała na jego zaczepki i dalej sprzątała, bez przerwy przez 4 godziny. Jestem bardzo zadowolona z jej usług i gdyby tylko nasz domowy budżet na to pozwalał korzystałabym z nich regularnie. Myślę, jednak że na pewno jeszcze kiedyś zamówię pomoc domową z Domestina, do myciu okien lub przygotowania mieszkania na wizytę teściów.

ogród mi w duszy gra, 20 inspiracji

W kawiarence

ogród mi w duszy gra, 20 inspiracji

wkawiarence.pl mój umysł pracuje na szybkich obrotach, pomysł goni pomysł. Mąż narzeka, zwolnij ! Nie jesteśmy zrealizować wszystkiego co wymyślisz. Brak czasu. Wszystko małymi kroczkami. Byle do przodu. Ale przyszła wiosna,… Artykuł ogród mi w duszy gra, 20 inspiracji pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Biżuteria spersonalizowana dla mamy

ZAPISKI MAMY

Biżuteria spersonalizowana dla mamy

Zamarzyłam ostatnio o delikatnej biżuterii na której, będę mogła wygrawerować imię swojego synka i ewentualnie datę urodzin. Kiedyś myślałam o delikatnym tatuażu z jego imieniem na nadgarstku, ale mi przeszło. Chyba jednak biżuteria to lepszy pomysł, przynajmniej można ją wymienić bezboleśnie gdy mi się znudzi, lub niechcący ją zniszczę. Myślicie, ze tatuaż jest niezniszczalny, to pomyślcie jak pięknie będzie wyglądał gdy w tym miejscu niechcący się poparzą, a do oparzeń mam niesamowity talent. Dlatego stanęło na biżuterii, zaczęłam więc szukać i odkryłam prawdziwe cuda. Lilou Zakochałam się w ich delikatnych naszyjnikach i bransoletkach. Możecie wybierać biżuterię z gotowych zestawów lub w całości stworzyć ja sami. Dobrać łańcuszek, wstążkę, sznurek lub żyłkę, a następnie zawieszkę srebrną, złotą lub pozłacaną. Ceny zaczynają się od 110 zł za personalizowaną bransoletkę i od 180 zł za naszyjnik. Zakochałam się w naszyjniku z pierwszego zdjęcia i chyba już wiem o co poproszę M na urodziny. Minty dotW ofercie tej polskiej firmy projektującej przepiękną, delikatną, kobiecą biżuterię znalazły się 2 personalizowane kolekcje. Pierwsza My Wish, to delikatne wisiorki i pierścionki zakończone szklaną banieczką, w której ukryta jest niewielka, przewiązana kolorowym sznurkiem karteczka. Możecie na nie zapisać to co dla was najcenniejsze lub to o czym marzycie. W skład drugiej, niezwykle minimalistycznej kolekcji o nazwie Dream, wchodzą wisiorki i bransoletki zakończone dyskami lub blaszkami, na których można wygrawerować dowolny tekst. Ceny naszyjników z kolekcji My Wish zaczynają się od 330 zł, kolekcja Dream jest tańsza, koszt najtańszej bransoletki to 80 zł.YES  Bardzo ciekawe naszyjniki do grawerowania znalazłam w śród biżuterii firmy Yes. Szczególnie podoba mi się kolekcja Love Is Everywhere, z zawieszkami w kształcie serca w których ukryte są kolorowe kamienie. Są one dość duże, więc i koszt jest nie mały, ale ceny biżuterii personalizowanej w Yes zaczynają się już od 70 zł.She BijouTo zupełnie inny typ biżuterii niż wcześniej pokazane, wszystko jest wykonane z mosiądzu lub aluminium. Ceny bransoletek wahają się od 16 do 49 zł, naszyjników od 35 do 59 zł, zaś obrączki to koszt ok. 30 zł. Moją uwagę przyciągnęły wybijane, nierówne literki, o czcionce rodem ze starej maszyny do pisania, mają swój niesamowity urok.To już wszystkie moje propozycje, może wy jeszcze znacie jakieś firmy, towrzące piękną biżuterię spersonalizowaną.

antoonovka

Porcja witamin na dzień dobry! #1

Uwielbiam koktajle, są zdrowe, szybkie do przygotowania i jestem w stanie przemycić w nich mnóstwo owoców, warzyw w ilościach, których normalnie bym nie pokonała. Postanowiłam, że zacznę testować różne smaki, mieszać ze sobą składniki zaczynając od najprostszych, kończąc na bardziej skomplikowanych mieszankach. Skorzysta na tym nie tylko moje zdrowie, ale też Twój koktajlowy przepiśnik. To co, jesteś gotowa na pierwszą witaminową bombę? Dzisiaj na tapetę wezmę specyfik, który zawiera mnóstwo witaminy C, żelaza i innych cennych składników mineralnych. Kiwi i cytryna są naturalnym źródłem witaminy C, natka pietruszki zawiera dużo żelaza, kwasu foliowego i beta-karotenu. Sporo kalorii i dużo energii na cały poranek zapewnią nam banany, które są skarbnicą potasu, a dodanie dwóch szklanek wody zapewni nam 1/4 minimalnego, dziennego zapotrzebowania na wodę. Aha, gdyby zrobiło się zbyt kwaśno to miód osłodzi całą zieloną miksturę. Do dzieła!   SKŁADNIKI:   2 szklanki wody 2 banany 2x kiwi pół cytryny pół pęczka pietruszki 1 łyżeczka miodu opcjonalnie kilka kostek lodu Wszystkie owoce i pietruszkę dokładnie myjemy. Cytrynę obieramy i kroimy na cząstki, podobnie robimy z bananami i kiwi. Kruszymy lód, następnie dodajemy pokrojone owoce, pietruszkę, wodę i miód i dokładnie miksujemy. To jest naprawdę pyszne! Nie obawiaj się smaku pietruszki – w tych proporcjach w ogóle jej nie czuć. Na zdrowie! spineczka oczywiście z tośkowej kolekcji Kollale. *** Jeżeli spodobał Ci się przepis, będzie mi niezmiernie miło jeżeli udostępnisz go

W kawiarence

pięknym jest łatwiej

wkawiarence.pl Piękno, co oznacza, Tak duże słowo, Każdy widzi piękno inaczej, w wyobraźni interpretuje, Pięknych ludzi nie ma tak wiele, za to ładnych całe mnóstwo Ktoś piękny wewnętrznie, niekoniecznie piękny już… Artykuł pięknym jest łatwiej pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Targi rodzinne kochane smyki

ZAPISKI MAMY

Targi rodzinne kochane smyki

W kawiarence

nie szukam pracy

wkawiarence.pl Nie szukam pracy, bo jej nie potrzebuję, a ona chyba mną też już się ostatnio zmęczyła. Musimy sobie dać czas, musimy od siebie odpocząć. Po ponad dwunastu latach biegania dzień… Artykuł nie szukam pracy pochodzi z serwisu wkawiarence.pl.

Odmieniamy balkon

ZAPISKI MAMY

Odmieniamy balkon

Pierogowa Mama

Porozmawiajmy o brzuchu.

Wielu z Was wie, że ćwiczę, że jestem tak zwaną fitgerl, mam efekty swoich ćwiczeń i cieszą mnie one oraz napawają dumą na tyle, że nierzadko się nimi chwalę. Dzisiaj porozmawiajmy o tym czego nie wiecie. Po narodzinach Julka spotkałam w swoim życiu wiele nowych osób, głównie młodych Mam, a, że wyglądam jak wyglądam wielokrotnie usłyszałam pytanie: „Jak Ty to robisz, że jesteś taka chuda?” przewijają się też non stop teksty „Ja bym tak nie umiała”, „Mam słabe geny”, „Nie mam czasu”, „No tak, ale ja bardzo dużo przytyłam w ciąży!”, „Mam wymagające dziecko”, „Nie umiem”, „Nie potrafię”, „Zazdroszczę Ci silnej woli”. I wiecie co, powiem Wam teraz szczerze ja mnie to wszystko niesamowicie wkurza!!!! Wkurza mnie bo wiele z Was jest ewidentnie nieszczęśliwych z wyglądu swojego ciała, ślinicie się do wysportowanych sylwetek na Instagramie, kartkujecie Cosmo w poszukiwaniu diety cud, która zapewni Wam wymarzone kształty, boksujecie się bez przerwy same ze sobą, ze swoją słabą wolą. Więc może nadszedł czas by uświadomić Was, że przynajmniej mi, naprawdę nie macie czego zazdrościć. Wiele kobiet wychodzi z ciąży z prawie nieruszonym ciałem. Bez rozstępów, bez nadmiaru skóry, albo z takim nadmiarem, który po czasie krótszym lub dłuższym się wchłania. Mi niestety ten fart się nie przytrafił. Więc wkurzacie mnie Wy, których jedynym problemem z brzuchem jest nadmiar tkanki tłuszczowej na nim!!!!! Bo spełnienie Waszych marzeń o six-packu jest w zasięgu Waszych własnych rąk! Tak! Będzie bolało, będzie ciężko, będziecie musiały się spocić i zrezygnować z wieczornej paczki chipsów przed telewizorem. Nie raz, nie dwa będziecie przeklinać trenera i zraszać matę treningową potem i łzami, ale zdecydowana większość z Was ma nade mną podstawową przewagę – nikt nie spojrzy z politowaniem na Wasz brzuch w szatni przy przebieraniu i nie zapyta „Kiedy Ci się to wchłonie?”, nikomu na treningu gdzie ćwiczy się z odkrytym brzuchem nie będzie uciekał wzrok do Waszej spękanej i zniszczonej przez rozstępy skóry. Więc mogę sobie mieć six-pack, wypracowane ciało na, które miesiącami ciężko harowałam, ale są rzeczy na, które nie mam wpływu. A Wy macie wpływ! Wy możecie dokonać tej zmiany! Wy możecie przestać za przeproszeniem pieprzyć i wziąć się do roboty, jeżeli to jest faktycznie coś czego chcecie! Wiecie ile ja bym dała, żeby moim problemem było tylko to, że ważę za dużo czy mam o jedną fałdkę za dużo tu czy tam? A teraz odpowiedź na pytanie, dlaczego kreuję siebie jako osobę perfekcyjnie zadowoloną ze swojej sylwetki? Z jednej strony dlatego, że jestem zadowolona ze swojej sylwetki, jestem z niej dumna! Przedumna! Są w niej tysiące godzin ciężkiej pracy, przełamywania swoich słabości, ale z drugiej strony wstydzę się. Wstydzę się swoich rozstępów i swojej obwisłej skóry. Wiem, że jeszcze rok temu ten brzuch okupywało 3620g. i 57 cm. małego człowieka i wszystko potrzebuje czasu by dojść do siebie, ale mimo wszystko, mam w swoim ciele rzeczy, które chciałabym zmienić, ale nie mogę, bo nie mam na nie wpływu, a Wam tej możliwości zmiany i tego wpływu zazdroszczę. Więc nie dołujcie się, że nie wyglądacie jak jakiś tam internetowy fejm, czy chuda koleżanka po ciąży, nigdy nic nie jest tak idealne jak się wydaje. Jeżeli jest w Waszym ciele coś co się Wam nie podoba, ale na co macie wpływ to zmieńcie to! Po prostu ruszcie dupę i to zróbcie!!! Może kiedyś nadejdzie ten dzień gdy wrzucę tutaj zdjęcie swojego brzucha bez chowania obwisłej skóry pod spodniami czy gumką majtek, może kiedyś nadejdzie ten dzień gdy będę dumna z każdego swojego rozstępu. Ale to jeszcze nie dziś. Przytyłam w ciąży blisko 30kg i dałam radę – przed wieloma z Was przeszkoda o wiele razy mniejsza. Łatwiejsza. A teraz odpowiedź dla wszystkich tych co pytają mnie jak ja to robię, że jestem taka szczupła. Zapierdalam. Oto co robię. Do roboty!