Kołyska, łóżeczko czy kosz Mojżesza

ZAPISKI MAMY

Kołyska, łóżeczko czy kosz Mojżesza

 Kompletując drugą wyprawkę dużo lepiej wiem czego potrzebuję. Od razu wiedziałam, że nie chcę tradycyjnego łóżeczka. Szczególnie, że Franuś zaczął ze swojego korzystać mając półtora roku. Tym razem szukam czegoś małego, kompaktowego, lekkiego i mobilnego, aby można było przenosić śpiącego maluszka między pokojami. Fajnie, jeśli będzie miało funkcję kołysania, ale nie jest mi ona niezbędna. Na początku poszukiwań miałam wrażenie, że nie znajdę nic co będzie mi odpowiadało, później się okazało, ze jest wręcz przeciwnie i teraz nie wiem na co się zdecydować.Kolorowy kosz Mojżesza Bilia Bassinet Pierwszą rzeczą o której pomyślałam był właśnie kosz Mojżesza, planowałam go zakupić już będąc w ciąży z Franiem, ale wtedy wydatków było tak dużo, że ten sobie odpuściłam. Gdy teraz zupełnie przypadkiem trafiłam na kosze Mojżesza Design Dua i od razu się zakochałam. Są niezwykłe nie tylko z powodu kolorów, ale także ponieważ wykonywane są ręcznie przez ghanijskich rzemieślników z trawy słoniowej. Rączki są zrobione ze skóry lub bawełny organicznej. Kupując taki kosz dostajecie produkt jedyny w swoim rodzaju, piękny i niepowtarzalny. Wiecie, że Bilia oznacza niemowlę w języku FraFra, którym posługują sie wykonujący kosze rzemieślnicy. Minusem jest cena, a w zasadzie bardzo wysoki w ostatnim czasie kurs dolara. Kosz Mojżesza Design Dua kosztuje od 135$ do 180$ plus wysyłka 18$. Stojak spokojnie można zakupić w Polsce.Kosz Mojżesza ShnuggleJest nowoczesną wersją kosza Mojżesza, został wykonany z mocnego i hipoalergicznego tworzywa sztucznego. Jest większy, znacznie wytrzymalszy i łatwy w czyszczeniu, dzięki czemu posłuży dłużej. Nie skrzypi podczas przenoszenia, co niestety zdarza się w przypadku tradycyjnych koszy. Aby zapewnić cyrkulacją powietrza od spodu wycięte są specjalne otwory, a kosz oraz piankowy materac wyłożone są czystą bawełną. Ponadto, produkt jest wolny od substancji chemicznych takich jak ftalan czy bisfenol A.Kosz Mojżesza Shnuggle jest nie tylko niezwykle praktyczny, ale też ma niepowtarzalny minimalistyczny design. Można go kupić w jednym z 6 delikatnych kolorów: białym, kremowym, szarym, miętowym, niebieskim lub różowym. Wraz z koszem dostajecie wyściółkę, materac oraz budkę. Kosz Mojżesza Shnuggle kosztuje 499 zł, można do niego do kupić prosty drewniany stojak za 144 zł oraz stojak bujany lub stojak 2 w 1 za 176 zł. Jest też opcja zakupu zestawu składającego się z kosza w kolorze białym lub szarym wraz ze stojakiem 2 w 1 w cenie 620 zł. Jest w czym wybierać. Daje też mu duży plusik za to, że można dokupić osobno materac oraz wyściółkę, jeśli ulegną zniszczeniu.Tradycyjna kołyska od LululajWpadła na nie jakiś czas temu zupełnie przypadkiem, gdy szykowałam inny wpis. Byłam wtedy dopiero na etapie planowanie drugiej ciąży, ale tak mi się spodobały, że stronę sobie zapisałam. Są wykonane z drewna bukowego oraz dostępne w kilku wariantach i 9 kolorach. Możemy wybrać sposób bujania przód-tył lub na boki, oba mają dla bezpieczeństwa blokady kołysania. Standardowo robione są pod materac  50x90 cm. Jeśli w ofercie Luluja nie znajdziecie tego czego szukacie, na zamówienie możecie dostać kołyską w dowolnym kolorze i rozmiarze .Standardowe kołyski Luluja kosztują od 500 do 690 zł. Możecie dopłacić za piękny, ręcznie malowany dekor, którego cena zależy od trudności wykonania wzoru i jego wielkośco. Poza tym na stronie znajdziecie też bogaty wybór materacy. Łóżeczko dostawne Chicco Next2 MeJest bardzo fajnym rozwiązanie dla mam karmiących swoje maluszki piersią, dzięki niemu maluszek ma ciągły kontakt z mamą i jednocześnie jest bezpieczny . Łóżeczko ma prosty system mocowania, a regulowana wysokość i składane nóżki sprawiają, że jest bardzo uniwersalne i pasuje praktycznie do każdego łóżka rodziców. W dzień zakładamy ściankę i dzięki kółkom możemy się z nim swobodnie poruszać po domu. Dodatkowym atutem jest możliwość ustawienia łóżeczka pod katem, aby maluszkowi łatwiej się oddychało, szczególnie podczas przeziębienia. Jeśli maluszek pobrudzi obicie, można je zdjąć i wyprać.W zestawie jest materac oraz praktyczna torba do przechowywania. Jego dużym plusem, jest fakt, że składa się na płasko, więc łatwo je wszędzie ze sobą zabrać. Łóżeczko Chicco Next2Medostępne jest 5 kolorach i kosztuje 630 zł.Kołyska ze sznurka od Markamowej PracowniZrobiona z białego lub kolorowego, bawełnianego sznurka kołyska, stanowi ciekawą i piękną alternatywę dla łóżeczka. Można ją zakupić w Makramowej Pracowni w zestawie z niewielkim stojakiem na płozach lub dużym stojakiem, na którym wisi niczym huśtawka. Istnieje również możliwość zamontowania jej do sufitu Jest lekka, przewiewna i delikatna, maluszek swoimi ruchami sam wprawi ją w łągodne bujanie. Dla mnie jej minusem jest brak możliwości zablokowania bujania i stosunkowo spore wymiary stojaka, przez co przenoszenie jej po mieszkaniu może być niewygodne.Kołyskę znajdziecie w Makramowej Pracowni, kosztuje 800 zł wraz ze stojakiem lub 700 zł bez. Możecie również do kupić do niej pokrowiec za 150zł. Łóżeczko Air od BabyhomeJedna z najciekawszych propozycji na rynku, ze względu na duża ilość funkcji. Kupując je dostajecie łóżeczko, które łatwo można zmienić w kołyskę, wystarczy obrócić nóżki. Dzięki kółeczkom można się z nim swobodnie poruszać po mieszkaniu. Łóżeczko Air ma też dużo dodatkowych funkcji, takich jak: wygodna kieszeń boczna na pieluszki inne drobiazgi, siateczkowe okno czy wreszcie przewijak. Jak widzicie jest nie tylko piękne, ale też niezwykle praktyczne. Składa się na płasko, więc łatwo je zapakować i przewieść. Obicie łóżeczka można zdjąć do prania. W zestawie z łóżeczkiem dostajecie torbę do transportu, materac, podkład, prześcieradło oraz kołderkę wraz z poszewką. Co razem z przewijakiem daje naprawdę fajny zestaw i tłumaczy niemałą cenę..Łóżeczko Babyhome Airkosztuje 1180 zł. Możecie również za 900 zł kupić łóżeczko Babyhome Dream, które nie posiada siateczkowego okienka oraz przewijaka, jest również sprzedawane bez kołderki w zestawie. Kołyska Harmony od BabyBjornMa bardzo ciekawą konstrukcje, maluszek jest w niej delikatnie kołysany, dzięki sprężystej podstawie. Aby wprawić ją w ruch wystarczy delikatny ruch ręką, ale może to również uczynić wiercący się w niej maluszek. Wykonana jest w całości z przewiewnego, miękkiego materiału. W zestawie z kołyską Harmony jest materac, który podobnie jak obicie można prać w pralce. Waży 6 kg, dlatego każda mamo swobodnie poradzi sobie z jej przenoszeniem po mieszkaniu.. Składa się na płasko, wiec może służyć jako łóżeczko turystyczne.Kołyska Harmony od BabyBjorn kosztuje 1100 zł i cena stanowi jej jedyny minus. Za 200 zł można do niej do kupić baldachim, który pełni również funkcję moskitiery.Baby Dan Angel 3w1To łóżeczko, leżaczek i krzesełko w jednym, co czyni go najbardziej funkcjonalnym meble wśród przedstawionych w tym poście. Wszystkie elementy stanowią osobne części, które montowane w prostu i szybki sposób na wspólnej podstawie. Mebel rośnie wraz z maluszkiem, wpierw korzystamy z łóżeczka, później z leżaczka, a na końcu z krzesełka. Dzięki temu dostajemy produkt, który posłuży nam kilka lat i w dodatku można złożyć do niewielkich wymiarów. Idealne rozwiązanie dla osób, które nie chcą zaśmicać mieszkania meblami dla dzieci lub nie mają na nie miejsca. Łóżeczko sprzedawane jest w zestawie z materacem, ma praktyczną budkę oraz specjalne uchwyty do przenoszenia między pokojami.Baby Dan Angel 3w1 kosztuje 1170 zł, biorąc pod uwagę ile mebli dostajemy, cena nie wydaje się zbyt wygórowana. Kołysko-huśtawka MemolaMemola to produkt jedyny w sowim rodzaju, kupując go otrzymujemy nie tylko kołyskę dla maluszka, ale również huśtawkę, która posłuży nam kilka lub nawet kilkanaście lat, wspierając w tym czasie rozwój waszego dziecko. Na początku służy jako kołyska podwieszana do sufitu na 3 regulowanych sznurkach. Specjalnie zaprojektowany uchwyt gwarantuje, że niewolę będzie się delikatnie kołysać, a sznurki nie będą się skręcać. Aby maluszek mógł spokojnie spać można zamontować specjalną zasłonkę lub moskitierę. Produkt nie jest co prawda łatwy do przenoszenia, ale można od spodu zamontować sznurek, który pozwoli nam delikatnie kołysać dziecko nie wstając z kanapy, albo raczej nie przerywając sprzątania lub gotowania. Gdy maluch zaczyna siadać, można podnieść ścianki i otrzymujemy w ten sposób kosz sensoryczny, w którym brzadąc jest bezpieczny do czasu aż zacznie wstawać. Wtedy także można z niego korzystać, jednak należy zachować większą ostrożność. Dla bezpieczeństwa dobrze jest podwieszać Memolę tuż nad ziemią, a  pod spodem położyć matę piankową. Za pomocą specjalnego wieszaka możecie podwieszać maluszkowi zabawki.W ostatnim etapie używania zdejmujemy ścianki i otrzymujemy huśtawkę, z której mogą korzystać dzieci od 3 roku życia Uważam, że huśtawka w domu to świetny pomysł, Franuś ma swoją zainstalowaną na środku salonu. Nie jest to może mój ulubiony mebel, sama jednak namawiałam na niego męża, wiedząc jak pozytywny wpływ będzie mieć na rozwój mojego syna.Huśtawko-kołyska Memola wraz z zasłonką, moskitierą i wieszakiem na zabawki kosztuje 1542 zł. Cena jest nie mała, ale otrzymujecie produkt na długie lata, który na dodatek jest wytwarzany w Polsce.Wybór nie będzie prosty, na szczęścia mam jeszcze trochę czasu do namysłu. Gdyby miała patrzeć tylko na wygląd, zastanawiałabym się nad kołyską Babybjorn Harmony lub sznurkowym cudem od Makramowej Pracowni. Kierując się funkcjonalnością wybrałabym Babyhome Air, jednak cena troszkę mnie odstrasza, jakby nie patrzeć posłuży tylko kilka miesięcy. Memola też jest cudwonym produktem, jednak szukam czegoś co będę mogła przenieść między pokojami i czasem zabrać ze sobą w podróż. Myślę więc, że będę musiała wybrać pomiędzy koszem Mojżeszowym Shnuggle, łóżeczkiem Chicco Next2Me lub Baby Dan Angel.

Pierogowa Mama

Panie Pierogu, Pan jest pantoflem!

To jest post w obronie honoru. Honoru facetów, którzy traktują swoje żony, dziewczyny, narzeczone jak prawdziwi mężczyźni. Którzy każdego dnia stają z nimi ramię w ramię, by budować dom, związek, Rodzinę. Za każdym razem gdy widzę szok malujący się na twarzy rozmówczyni, której opowiadam, że raczej nie gotuję, sprzątam też nie za często, nie pastuję podłóg i nie załamuję rąk gdy okazuje się, że firanki nie mają idealnego odcienia bieli, coraz mocniej zastanawiam się na czym ten świat stoi. Stoi mocno, zważywszy na to, że opiera się na słabych barkach kobiet, nie ustających w wychowywaniu Dzieci, sprzątaniu, gotowaniu, prasowaniu, pastowaniu butów Mężowi, znajdujących też jakimś cudem czas na chodzenie do pracy, seks i sen. Mówią, że mężczyźni to niewyrośnięte dzieci, ale wiecie ja patrząc na swojego Michała, jestem pewna, że mam w domu stuprocentowego faceta. Gdy widzę jak po całym dniu pracy, wykąpaniu i położeniu Młodego spać idzie do kuchni ugotować obiad dla Nas na najbliższe dwa dni – czuję dumę. Gdy wiesza pranie bo widzi, że jestem zmęczona po ciężkim treningu. Gdy zabiera Młodego na cały dzień z domu bym mogła posiedzieć przy maszynie. Gdy w weekendy pozwala mi pospać do 10, robi śniadanie do łóżka, wychodzi z Julkiem na spacer, żebym mogła złapać chociaż godzinę dla siebie. Mógłby jak wielu sprowadzić mnie tylko do roli niańki i sprzątaczki, ale jakoś woli powspierać mnie w moich pasjach. Cieszyć się razem ze mną z każdej nowej figury na rurce, z kolejnego progresu, z tego że udało się dzisiaj na treningu zrobić 200 przysiadów a dwa tygodnie temu było tylko 100. Jest pierwszym orędownikiem, mojego szycia, szydełkowania, pracy jako Doradca chustowy. Gdy koledzy śmieją się z Niego, że siedzi pod pantoflem, ja zawsze mam przed oczami jego tytaniczną pracę w domu – bez, której nie mogłabym realizować się w tylu rzeczach, które przynoszą mi radość. I współczuję tym Panom, którzy myślą, że są lepsi, siedząc za zastawionym stołem, stąpając po idealnie czystej podłodze i błyszczących płytkach – a za nimi ich żony jak cienie, o szarej cerze i smutnych oczach, formy bierne swoich własnych mężów. Stary polski zespół śpiewał kiedyś – „Ale miłość – kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze” – to pomoc Michała w tak prozaicznych rzeczach jak prace domowe, czy zakupy ciągnie mnie zawsze do góry. Zna i rozumie mój charakter, wie, że czasem bywam smutna, ot tak, bez powodu i daje mi przestrzeń wszędzie tam gdzie jej potrzebuję. Potrafi dodać siły tak prostymi słowami jak – „Jesteś super Mamą”, „Poradzisz sobie”, „Nie martw się” – zawsze wtedy gdy wątpię. Dodaje mi tej siły często kosztem swojej własnej. Tak po prostu. Zwyczajnie. Z miłości. Smutne jest tylko, że wciąż żyjemy w czasach gdy szacunek, okazywanie uczuć, wspieranie własnej kobiety jest jakimś powodem do wstydu. Szyderstw i kpin. Może mój facet jest feministą, może pantoflem – ale moim zdaniem to całkiem dobry komplement. Oboje mamy swoje wady, może ja mam ich więcej, ale na życie składają się właśnie takie drobnostki, które codziennie dodają mi tylko pewności, że idę przez życie z odpowiednią osobą. Na serdecznym palcu prawej ręki błyszczy w pierścionku z białego złota – diament – obietnica. Miłości, opieki i szacunku. W tych pozmywanych naczyniach. Zmytej podłodze. Rozpakowanej zmywarce. Wyniesionych śmieciach. Ugotowanym obiedzie. Uśmiechu i dobrym słowie. Spełnia się ona każdego dnia. A Wy Panowie? Wywiązujecie się ze swojej obietnicy?

po co mi facebook

W kawiarence

po co mi facebook

wkawiarence.pl po co mi facebook ? zadałam sobie wczoraj to pytanie. Przez kilka dni nie zaglądałam na facebooka, postanowiłam odpocząć. Życie płynie dalej. Nic się nie zmieniło. Nic, a w zasadzie trochę. Zauważam więcej. Widzę moje dzieci goniące się w kółko i pokrzykujące na siebie. Widzę w co jest ubrany przechodzień na pasach i kto stoi […] Artykuł po co mi facebook pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Moje wakacyjne HITy! Czyli mój wakacyjny niezbędnik.

Od pewnego czasu ze zbyt dużym natężeniem zamęczałam TT opowieściami jakich to ja odkryć genialnych  nie dokonałam w tym roku, jaki ten i tamten zakup był udany. No normalnie nie mogliśmy wybrać lepiej! Biedny TT co chwilę musiał potakiwać, że tak tak to był kolejny zakupowy strzał w dziesiątkę i kiedy potakiwanie weszło mu już w nawyk słysząc po raz setny raz, że ten kocyk taki fajny i praktyczny i ładny jeszcze do tego, wpadłam na pomysł, że zamiast zamęczać chłopa podzielę się tym wszystkim z Tobą – to zdecydowanie lepszy pomysł, aby stworzyć wakacyjne HITy, prawda? HIT ABSOLUTNY, który poleciłam już swoim mamom, wszystkim ciociom i koleżankom to… (reszta spisana w kolejności losowej). Balsam 10w1 BIELENDA   Dostałam go od znajomej na urodziny i leżał w szafce, aż nadeszły ciepłe dni, a wiedz, że urodziny mam w styczniu. Początkowo byłam do niego nastawiona dość sceptycznie, bo kiedy po raz pierwszy otworzyłam opakowanie zobaczyłam intensywnie brązowy kolor, który ze względu na moje bardzo złe doświadczenia z samoopalaczem, które przeżyłam we wczesnym nastoletnim wieku (wyglądałam jak jeden wielki, pomarańczowy zaciek i przy 25 stopniach chodziłam w swetrze i rękawiczkach) kiepsko mi się kojarzył. W każdym razie postanowiłam spróbować i od tamtej pory się z nim nie rozstaję! Wyrównuje koloryt skóry, nadaje delikatny odcień opalenizny i ma błyszczące drobinki, które mienią się w słońcu. Dodatkowo przetestowałam go Artykuł Moje wakacyjne HITy! Czyli mój wakacyjny niezbędnik. pochodzi z serwisu Antoonovka.

W kawiarence

cuda z nieba

wkawiarence.pl Czy można wytłumaczyć niewytłumaczalne ? Czasem nie. Można starać się, ale i tak odpowiedź nie przychodzi. Można snuć domysły. Można wymyślać odpowiedź na milion różnych sposobów. Ale i tak nie zawsze znajdziemy wytłumaczenie. Czasem tak lepiej. Czasem tak się dzieje. Jeśli lubicie filmy na faktach, jeśli lubicie wyciskacze łez, takie w których łza już szykuje […] Artykuł cuda z nieba pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Steamaster prasowacz parowy – czy warto?

Od ponad dwóch miesięcy jestem dumną posiadaczką różowego cudeńka do prasowania parą. Steamaster, bo o nim mowa zagościł w naszym domu jako alternatywa dla standardowego żelazka. Jesteś ciekawa jak sprawdził się w miejscu, w którym nikt nie lubi prasować? Czy warto go kupić i czy jest w stanie konkurować ze standardową deską do prasowania i żelazkiem? Chodź, wszystko Ci opowiem… Steamaster to prasowacz parowy, który swoim pojawieniem się w naszym domu uratował mnie od sterty prasowania, którą pokazywałam jakiś czas temu na instagramie. Ona niestety nie malała, tylko wciąż i wciąż się rozrastała, bo jakoś z zakupem żelazka ciągle było nam nie po drodze. Oczywiście to nie tak, że w magiczny sposób wziął i sobie poprasował. Jeżeli śledzisz mnie, wiesz, że prasować nienawidzę. Rzeczy Antoniny prasowałam na początku, później prasowały je tylko babcie jak dorwały pogniecione bodziaki i stwierdziły, że biedne dziecko, pewnie mu niewygodnie. Nie wiem, ja tam nie odczuwam różnicy czy wyprasowane czy nie, więc Tosia nie czuła jej zapewne tym bardziej. W każdym razie tak jak różnicy w noszeniu nie odczuwam, tak już z wyglądem niektórych ubrań nie da się dyskutować i po prostu trzeba je wyprasować. Najbardziej mojej nienawiści do prasowania nie lubiła Monika, kiedy robiłyśmy wspólnie jakąś sesję – zawsze przed słyszałam błagalne „Asia, ale tym razem weź wyprasuj te ciuchy…”. Wracając do prasowania, teraz kiedy mam coś bardzo wygniecionego po Artykuł Steamaster prasowacz parowy – czy warto? pochodzi z serwisu Antoonovka.

Pierogowa Mama

Jutro znowu będę niepokonana.

Są takie dni gdy słońce świeci jasno. Gdy cieszy wiatr co muska po twarzy. Wzrusza śmiech dziecka. Gdy usta same z siebie składają się w uśmiech. Ale dzisiaj mi zgasło światło. Dzisiaj usta układam tak by nikt smutku nie zauważył. Śmiejąc się – oszukuję. Tak łatwo to przychodzi. Wystarczy odpowiednio szybko odwrócić wzrok by nikt nie zauważył, że uśmiech nie sięga oczu. Gdy zachodzi słońce, za zaciągniętą roletą, wciśnięta w najciemniejszy kąt samej siebie, rozpadam się jak domek z kart. Ściągam okulary, które nie muszą już kryć łez. Skończyło się pilnowanie by chwila była odpowiednia. Nie trzeba szukać zamkniętych drzwi o które można się oprzeć. Zrzucam zbroję. Nikomu niepotrzebna jest tutaj moja demonstracja siły. Gdy jutro wstanę wszystko będzie znowu na miejscu, byście uwierzyli, że oto ja. Oto kim jestem. Jutro będzie już po tej wojnie posprzątane. Jutro docenię panujące chwile, znów będę je prosić by trwały. Jutro znowu będę fotogeniczna. Przyjemna dla oka. A dzisiaj chcę leżeć i gapić się w chmury. Turlać źdźbło trawy pomiędzy palcami. Trzymać dym w płucach. Chcę pogadać, w ciszy swojej głowy, mogę się tam przyznać jak bardzo zwariowałam. Jutro znowu stanę u steru i będę kapitanem. Ale dzisiaj zapuszczam się daleko, tam gdzie myśl nie sięga i pozwalam sobie trochę utonąć. Znikam, by jutro pojawić się na nowo. Jak zawsze silna, mocna jak skała, z żelazną ręką. Niepokonana.

Ciężarówka ma szlaban

ZAPISKI MAMY

Ciężarówka ma szlaban

Odbieram telefon i nagle spada na mnie grad słów, z których zrozumiałam tylko jedno szlaban. Anka zawsze mówi bardzo szybko, ale gdy się denerwuje to wyrzuca z siebie słowa w takim tempie, że nie sposób zrozumieć. Nie za bardzo wiem,  czy zwrócić jej uwagę, co może ją tylko zdenerwować czy udawać, ze zrozumiałam. Nagle wypala:- Nic nie zrozumiałaś?Nie chcę kłamać więc odpowiadam:- Coś tam zrozumiałam, że jakiś szlaban – zapadła cisza – ale wiesz głośno jest Franek szaleje i słabo słychać.- Dobra już się uspokoiłamPo tych słowach Anka tłumaczy mi, że faktycznie chodziło jej szlaban, który właśnie dostała od lekarza. Okazało się, że jej ciąża nie przebiega prawidłowo i musi przystopować, poleżeć w łóżku i odpocząć. Problem w tym, że nie ona nie potrafi nawet na chwilę usiąść, nie wyobraża sobie życia bez pracy. Nawet na wakacjach nie siedzi w miejscu, a tu nagle taka wiadomość.  Jasne, że będzie leżeć  i dbać o siebie, ale dla niej to szok. Zadzwoniła do mnie, żeby się poradzić w końcu ja przechodziłam przez to samo w ciąży z Franiem i bardzo dobrze wiem co czuje. Dlatego wysłuchałam jej, pocieszyłam i obiecałam, że jak tylko będę mogła to odwiedzę. Miałam ochotę, powiedzieć  coś złośliwego, bo Anka zawsze jak mantrę powtarzała:  „ciąża to nie choroba”. Z pogardą opowiadała o koleżankach, które brały zwolnienie. Fakt, wiele kobiet robi to na wyrost, szczególnie gdy nie bardzo lubią swoją pracę. Jednak wiele z nas musi w ciąży przystopować. Nie wiedzę powodu, dla którego miałybyśmy się jeszcze z tego tłumaczyć . Zagrożona ciąża jest olbrzymi stres, więc by było czasem znaleźć zrozumienie ze strony szefa, współpracowników czy znajomych. Przykre jest to, że to właśnie inne kobieto zazwyczaj mają najwięcej miłych rzeczy do powiedzenia.Gdy półtora tygodnia później wpadam do Anki, sama się przede mną kaja. Po czym przez godzinę, skarży się, jak strasznie nie lubi siedzieć w łóżku i jak bardzo chciałaby wrócić do pracy choćny tylko po to, żeby pozamykać różne sprawy. Na szczęście zdrowy rozsądek i strach o dziecko sprawiają, że grzecznie leży w łóżku. Ogląda seriale i czyta książki, głównie łatwe, szybkie i przyjemne romansidła, ponieważ nad poważniejszą lekturą nie potrafi się skupić. Wysłuchałam jej pocieszyłam i obiecałam następnym razem przynieść kilka książek.Kiedy ciąża jest zagrożona nagle wiele z nas ląduje w domu, zamknięte w 4 ścianach, często zapomniane przez zapracowanych znajomych. Którzy, zamiast podać pomocną dłoń, wytykają palcami i szeptają ukradkiem, że mamy fanaberię lub rzucają komentarze w stylu: „sama chciałaś”. Jasne, ze chciałam, niczego w życiu tak nie pragnęłam jak ciąży. Trudno mi jednak pogodzić się z faktem, że u mnie musi to zawsze tak wyglądać. Teraz gdy drugi raz w ciąży muszę siedzieć w domu, jest mi w pewnym sensie łatwiej, gdyż dużo szybciej pogodziłam się z tą sytuacją. Z drugiej strony, kiedy muszę odmówić Franiowi jakieś zabawy lub wycieczki na ulubiony plac zabaw, mam straszne wyrzuty sumienia. Znowu czuję się jak ptak zamknięty w klatce, może i złotej, bo wszyscy wokół pomagają, ale jednak klatce. Dlatego jeśli macie w swoim otoczeniu mające szlaban ciężarówki, odwiedźcie je czasem lub choć zadzwońcie. Na pewno chętnie pogadają z wami i wcale nie na temat ciąży, bo jego i wizyt u lekarza mają już po uszy.

Nocnik 3w1 Dot.Pot

ZAPISKI MAMY

Nocnik 3w1 Dot.Pot

Gdy tylko zrobiło się ciepło rozpoczęliśmy z powrotem odpieluchowywanie Frania. Tak to już nasze drugie podejście i muszę przyznać, zę idzie dużo gorzej niż w zeszłym roku. Kiedy to splot różnych nieprzychylnych czynników sprawił, ze po 3 miesiącach korzystania z nocnika, Franuś wróciła do pieluch. Teraz gdy powrotem wróciliśmy do nauki korzystanie z nocnika, stał się on nieodłączną częścią naszego domowego krajobrazu.Kiedy wreszcie mogłam uprzątnąć z salonu kolorowe maty, a w TK Maxxie kupiła ładne pojemniki na zabawki, nagle w naszym salonie zawitał paskudny kawałek plastiku czyli nocnik. W pierw pomyślała, że to tylko przejściowe i zaraz wstawi się go do łazienki. Jednak tak się nie stało, ponieważ Franek często w ostatniej chwili przypomina sobie, że chce mu się siusiu i nie ma już szans dobiec do toalety. Po miesiącu nie wytrzymałam i zaczęłam szukać jakiejś ciekawej, niebrzydkiej alternatywy.Tak właśnie wpadłam na nocnik Dot Pot od Dot Baby. Był to pierwszy nocnik, który mi się naprawdę spodobał i na dodatek spełnia aż 3 funkcje. Jest nocnikiem, podstawką dla dziecka oraz nakładką na toaletę. Dlatego zabieramy go gdy jeździmy do rodziców na weekend, mamy wtedy wszystko w jednym kompaktowym opakowaniu. Dot.Pot jest niewielkich rozmiarów, choć nie jest tak mały jak nasz nocnik turystyczny. NocnikMa ergonomiczny kształt, jest więc wygodny dla dziecka. Przednia część jest delikatnie wyprofilowana, aby chłopcy nie siusiali sobie po nóżkach. Część wewnętrzną można łatwo wyjąć i umyć, nie brudząc całego nocnika, podczas wylewania jego zawartości. Spód posiada gumowe kropki, dzięki czemu dobrze trzyma się każdej powierzchni. Nie ma typowego oparcia, jego rolę spełnia rączka, która służy także do przenoszenia. Jest ona tak wyprofilowana, aby nie wbijała się w plecy i malucha mógł się oprzeć. Franuś nie korzysta nigdy z oparcia w nocnikach, więc ciężko mi powiedzieć czy jest to komfortowe rozwiązanie dla dziecka, na pewno rączka jest wygodna dla rodzica. Nakładka na sedesStanowi część nocnika, dlatego jest tak samo jak on wyprofilowana. Od spodu ma miękką gumę, dzięki której nakładka się nie ślizga i świetnie dopasowuje się do kształtu toalety. Gumowy spód sprawia, że jest ona bardzo uniwersalna i pasuje do wszystkich standardowych toalet. Zdaniem producenta, gdy przyjdzie czas na zmianę nocnika na toaletę, znajomy kształt nakładki będzie bardzo pomocny w nauce. Nam na razie jeszcze trochę brakuje do nauki korzystanie z sedesu.PodestPo wyjęciu wkładu oraz nakładki na sedes i odwróceniu nocnika, otrzymujemy podest. Jest on od góry oraz od dołu zabezpieczony gumą, dzięki czemu jest bardzo stabilny. Ma udźwig do 40 kg, więc na pewno nie załamie się pod dzieckiem. Razem z nakładką na sedes stanowi świetny zestaw do nauki korzystania z toalety.Nocnik Dot.Pot to świetne rozwiązania, które będzie służyć dziecku przez kilka lat. Doskonała jakość wykonania i stonowane kolory, zadowolą wymagających rodziców. Minusem może być cena, choć gdy poszukamy innych nocników 3 w 1 dostępnych na naszym rynku.Nocnik 3 w 1 Dot.PotProducent: Dot BabyCena: 99-149 zł.Gdzie kupić:Aktywnyurwis.pleSklep-dla-dzieci.plDostępne kolory: biały z zielonym, czerwonym, pomarańczowym, szarym lub niebieskim.

W kawiarence

książki które warto przeczytać – moja ukochana Paullina Simons

wkawiarence.pl życie jest trudne. Jest ciężkie i skomplikowane. Często bez chwil radości. Wojna, smród i ubóstwo. Bez chwili wytchnienia, w pośpiechu o przetrwanie. Walka o chleb, o coś do zjedzenia. Tak przedstawia się mniej więcej w przeglądzie ogólnym życie bohaterki książek, które chciałam Wam polecić. Napisane cudownym językiem. Okraszone opisami tego co wokół. Ale też o […] Artykuł książki które warto przeczytać – moja ukochana Paullina Simons pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Magiczne ogrody

ZAPISKI MAMY

Magiczne ogrody

  Pierwszy raz usłyszałam o tym miejscu, gdy Franke miał kilka miesięcy i była to bardzo nieprzychylna opinia. Dlatego wybierając się tam za namową znajomych nie spodziewałam się fajerwerków. Byłam raczej sceptycznie nastawiona, ale uznałam, że najważniejsze, żeby Franek miał frajdę. W końcu dzieci cieszą się z badziewnych, grających zabawek na monety porozstawianych w podrzędnych centrach handlowych. Gdy tylko weszliśmy do środka szczęka mi opadła i musiałam ją chwile zbierać z ziemi. Spodziewałam się typowego parku rozrywki dla dzieci, gdzie pełno obdrapanych plastikowych zabawek, zamiast drogi jest klepisko, a toalety można znaleźć po zapachu. Tym czasem Magiczne Ogrody to miejsce niesamowicie zadbane i dopracowane w każdym detalu. Pomimo tego, że jest usytuowane na niewielkim wzgórzu, bardzo łatwo się po nim poruszać. Idąc wybrukowanymi ścieżkami znajdziecie mapy ogrodu, które pomogą wam się odnaleźć, wśród wielu dostępnych tam atrakcji. Wzdłuż ścieżek rosną wielobarwne kwiaty oraz krzewy, trawa jest wszędzie wystrzyżona. Jeśli się dobrze przyjrzycie, zobaczycie ile osób cały czas pracuje nad nienagannym wyglądem ogrodu.No dobrze, ale przejdźmy do najważniejszego, atrakcji dla dzieci. Jest to miejsce przeznaczone dla maluchów, przedszkolaków i dzieci ze szkół podstawowych, nastolatek będzie się tu nudził. Oczywiście nie wszystkie atrakcje przeznaczone są dla każdego, ale każdy znajdzie coś dla siebie. Jest na przykład olbrzymia zjeżdżalnia, która cieszy się duża popularnością, ale my nawet do niej nie podchodziliśmy, bo kto by później tłumaczył Franiowi, że to nie dla niego. Do jednej z krain zwanej uroczyskiem wpuszczane są tylko starsze dzieci pod opieką dorosłych, ponieważ młodsze maluchy mogłyby się wystraszyć.Franiowi najbardziej podobała się Robankowa Łąka, Wodny Świat, ciuchcia w Bulwiakowej Osadzie oraz oczywiście tratwy. Mnie natomiast oprócz pięknych ogrodów najbardziej podobały się drewniane zabawki na placach zabaw oraz ręcznie napędzana karuzela. Warto tu właśnie wspomnieć, że w Magicznych Ogrodach nie znajdziecie pstrokatych, grających zabawek na żetony. Zabawki są napędzane siłą mięsni, wiec dobrze zabrać ze sobą tatę na wyprawę, choć Panie też radzą sobie całkiem nieźle. Poza tym wszędzie tu pełno animatorów, poprzebieranych za wróżki, bulwiaki i rycerzy. Wszyscy są mili, uśmiechnięci i gotowi do zabawy. Podsumowując naprawdę warto się tam wybrać, my w tym roku byliśmy już dwa razy. Za każdym razem Franek świetnie się bawił, wychodził stamtąd ledwo żywy i padał gdy tylko wsiadaliśmy do samochodu. Z Warszawy nie jest bardzo daleko i gdyby nie kiepska droga na pewno bywalibyśmy tam dużo częściej. Na koniec zostawiam Was ze zdjęciami tego cudownego miejsca, sami oceńcie czy warto się wybrać do Magicznych Ogrodów.Marchewkowe Pole  Robankowa Łąka Wodny ŚwiatSzalejemy w Wodnym ŚwiecieMruczące DrzewceSmocze Gniazdo Zabawki w Smoczym Gnieździe  Ciuchcia w Bulwiakowej OsadzieTratwyKrasnoludzki GródKaruzela napędzana siłami mięśni rodzicówWielka zjeżdżalnia

W kawiarence

tort śmietanowy na 2 urodziny

wkawiarence.pl jako matka trzy latka byłam w pełni szczęścia. W pełni szczęścia, bo cóż mi więcej było trzeba? Długo to moje pierwsze dziecię kazało na siebie czekać. Długie lata, nie zawsze pełne optymistycznego myślenia. A potem te dwie upragnione, wymarzone kreseczki na teście. Zawrót głowy, szał, radość nie z tej ziemi, a przy okazji niedowierzanie. Że […] Artykuł tort śmietanowy na 2 urodziny pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Pierogowa Mama

Nieambitna to ja.

Macierzyństwo mnie zepsuło. Wyłączyło mi chyba w mózgu jakieś ośrodki odpowiedzialne za pęd do robienia kariery, pięcie się po szczeblach drabiny sukcesu zawodowego, bycie wzorowym pracownikiem. W poniedziałek wróciłam do pracy. Już parę tygodni wstecz, gdy ktoś mnie pytał jak się czuję z myślą o powrocie sama nie wiedziałam co odpowiedzieć. A zresztą trudno by mi było odpowiedzieć bo sama nie wiedziałam jak się z tym czuję. Z jednej strony radość, że odzyskam trochę przestrzeni dla siebie. Będę mogła skupić się trochę na sobie, na swoim rozwoju, w który przez parę lat przed narodzinami Julka sporo inwestowałam. Z drugiej strony smutno mi było. Nagle z dnia na dzień 6 godzin mojej doby miało zostać pozbawione obecności Dziecka. I wziął mnie Szefu na rozmowę i pyta się mnie jakie mam plany. To nie było wcale trudne pytanie. I jeszcze rok wstecz natychmiast ułożyłaby mi się w głowie idealna odpowiedź na nie. Ale teraz, pierwsze co przyszło mi do głowy to „Być najlepszą Mamą na świecie”. Nie sądzę,  by to o takim planie chciał słuchać mój Szef, więc tylko przetrzepałam szybko umysł w poszukiwaniu tej dawno nie używanej szufladki z napisem „Kariera” i starałam się przypomnieć sobie jak to jest gdy zależy Ci na czymś więcej niż tylko spędzaniu dnia na gilgotkach, przytulasach, spacerach. W tamtym momencie zrozumiałam, że to już się stało, nie mogę być już Mamą na „pełen etat”. Moje Dziecko musi się mną podzielić. Ja muszę podzielić się sobą i oddać kawałeczek swojego serca czemuś czemu de facto wcale oddawać go nie chcę. Moja praca zawsze przynosiła mi satysfakcję. Ale teraz z całym szacunkiem – wydaje mi się tak szalenie nieistotna. Mam nieodparte wrażenie, że moja obecność potrzebna jest tak bardzo zupełnie gdzie indziej, bynajmniej nie za biurkiem w wielkim wieżowcu. Zapewne to taka faza. Muszę się pewnie przestawić, przyzwyczaić. Ale ciężko jest. Gdy koledzy siedzą zatopieni w telefonach, mailach, spotkaniach. Ja myślami jestem w domu. Odtwarzam sobie każdy uśmiech, każdy kroczek, każde słodkie westchnięcie przez sen. Wracam do domu i cały świat mógłby dla mnie nie istnieć. Bo znowu jesteśmy razem i tylko to się liczy. Gdy pojawia się w Twoim życiu ktoś za kogo oddałabyś życie, jak zmusić się do tego by zaczęło Ci zależeć na czymś poza Nim? Czy tak się w ogóle da? Czy serce matki jest tak zaprogramowane, że już na zawsze będzie zorientowane tylko w stronę jednego bieguna? Więc wracam do domu z ciężkim jak tona ołowiu sercem, wiedząc, że znowu następnego dnia rano będę musiała wyjść. Sięgam po chustę i choć wcale nie chcesz motam Cię. By mieć Cię jak najbliżej siebie, chociaż przez godzinę, dwie. Ryję sobie w głowie wszystko to nowe czego się nauczyłeś gdy mnie nie było. Wdycham głęboko Twój zapach i sunę po skórze palcami by upewnić się czy nie zmieniłeś się za bardzo podczas mojej nieobecności. I staram się przekonać swoje serce, że wszystko jest tak jak trzeba. Taka kolej rzeczy.  Jestem młodą, wykształconą kobietą. Należy mi się. Ale to serce głupie nie chce się wcale słuchać. Znowu jutro wstanę o 6:30, nałożę makijaż, ubiorę spódnicę i dołączę do szarego tłumu sunącego w stronę metra. I gdy minie 6 godzin w czarno-białym świecie, wrócę do domu i będę mogła poogrzewać się w cieple Twoje spojrzenia. Może jestem nieambitna. Może to pieluszkowe zapalenie mózgu. A może po prostu. Miłość.

antoonovka

Muffinki marchewkowe – cupcakes.

Różne stany hormonalne zdecydowanie sprzyjają moim kuchennym podbojom. Na pewno kojarzysz ten dowcip – dlaczego kobieta jak ma okres gotuję pomidorową w pięciu garnkach? Bo TAAAAAAAAAAK! No właśnie… Muffinki marchewkowe o 1:00 w nocy ze świadomością, że następnego dnia muszę wstać w granicach 7:00 rano zalicza się akurat do PMS, ale na jedno wychodzi. Bo i tak bez kija nie podchodź. To w ciąży zaczęła się moja przygoda z wypiekami, wcześniej miałam cukiernicze dwie lewe ręce. Serio! Potrafiłam spieprzyć nawet jednogarnkowe ciasto, muffinkowych podejść robiłam już mnóstwo, żadne mnie nie zadowalały, aż do dzisiaj! Te marchewkowe cuda, które zrobiłam kompletnie inaczej niż do tej pory (ze zwykłego przepisu na ciasto marchewkowe który tylko lekko zmodyfikowałam) i ozdobiłam je jak swoje wymarzone cupcakes’y. Jestem mega zadowolona z efektu zarówno smakowego jak i wizualnego. No i ta marchewka… Można łudzić się chociaż, że nie wejdzie w boczki, co?

cebuszka

W kawiarence

cebuszka

wkawiarence.pl jest mi ciężko, tak bywa, w tym odmiennym stanie. Zdarza mi się czmychnąć po cichutku w środku nocy. Mijam łóżeczko, przykrywam mojego śpiącego Natulka i wstępuje do pokoiku synka. Pięknie i tak niewinnie wygląda śpiący. Robię kilka szybkich kroków do kuchni, raczej sunę niż biegnę. Kubek gorącego mleka, o 4 w nocy. Dobrze mi to […] Artykuł cebuszka pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Jak dobrać fotelik samochodowy montowany tyłem? cz. II

W pierwszej części wpisu wyjaśniłam różnicę pomiędzy fotelikami samochodowymi montowanymi tyłem do kierunku jazdy (RWF), a przodem do kierunku jazdy (FWF) oraz odpowiedziałam na najczęściej pojawiające się pytania i zarzuty dotyczące foteli montowanych tyłem. Jeżeli czytasz dzisiaj ten wpis znasz fakty, prawdopodobnie zdecydowałaś się na fotelik tyłem do kierunku jazdy i chcesz wiedzieć na co zwrócić uwagę wybierając go. Dzisiaj będzie krócej, obiecuję! Podpowiem Ci kilka istotnych rzeczy, na które musisz zwrócić uwagę wybierając najlepszy fotelik samochodowy dla swojej rodziny. Dlaczego rodziny, a nie dziecka? I w ogóle czy istnieje najlepszy fotelik? Od czego to zależy i na co zwrócić uwagę? Przodem, a może tyłem lub bokiem? No i na jaki model zdecydowałam się ja… No właśnie i tutaj dochodzimy do pierwszej bardzo istotnej sprawy. Na rynku nie istnieje najlepszy model fotelika samochodowego, dlatego z  pełną premedytacją i w pełni świadomie nadal nie powiem Ci jaki fotelik kupiłam dla Antoniny, chociaż jestem z niego bardzo zadowolona. Nie chcę, żebyś przy doborze fotelika sugerowała się moją decyzją – ja mam inne potrzeby, inne dziecko i inny samochód, to co sprawdza się u mnie idealnie, Tobie może kompletnie nie pasować.  Jak dobrać fotelik montowany tyłem do kierunku jazdy? Przed Tobą wiele pytań, na które musisz sobie odpowiedzieć, a które często wydają się całkiem bez sensu i w ogóle niezwiązane z tematem doboru fotelika samochodowego. Chodzi o to, że Artykuł Jak dobrać fotelik samochodowy montowany tyłem? cz. II pochodzi z serwisu Antoonovka.

Witamina d i k dla niemowląt

ZAPISKI MAMY

Witamina d i k dla niemowląt

Noworodek podczas wypisy, ze szpitala dostaje zalecenie suplementowania witaminy d i k. Dawka witamin zależy od wielu czynników między innymi od diety i sposobu karmienia malucha. W razie jakichkolwiek wątpliwości, należy ustalić je indywidualnie z lekarzem.   Suplementacja witaminy K u niemowlątKażdy noworodek zaraz po urodzeniu otrzymuje dawkę witaminy K, zdrowy donoszony maluch może dostać ją domięśniowo lub doustnie. Dzieci z grupy ryzyka muszą dostać ją domięśniowo, są to przede wszystkim noworodki po porodzie zabiegowym, aspiracji smółki, niedotlenione w trakcie porodu, z zespołem hipotrofii wewnątrzmacicznej oraz te, których matki przyjmowały niektóre leki przed porodem. Decyzję o sposobie podanie witaminy K podejmuje lekarz. Następnie witaminę K należy profilaktycznie suplementować od 2 tygodnia do 3 miesiąca. U zdrowych niemowląt dawka powinna wynosić 25 μg/dobę, natomiast u dzieci z przedłużającą się żółtaczką, przewlekłą biegunką lub przejściową cholestozą, lekarz może zwiększyć dawkę do 50 μg/dobę. Zdrowe maluchy karmione mlekiem modyfikowanym (np. Enfamil) nie potrzebują suplementacji witaminy K, ponieważ produkt zawiera taką ilość tej witaminy, jakiej potrzebuje dziecko.    Niedobór i nadmiar witaminy K u niemowlątDzieci z niedoborem witaminy K są narażone na wystąpienie choroby krowotocznej noworodkowej, objawiającej się krwawieniem z przewodu pokarmowego (krwawe wymioty, czarne/ smolisty kupki) lub kikuta pępowinowego. Mogą wystąpić również zagrażające życiu wylewy krwi do ośrodkowego układu nerwowego. Nie należy również podawać witaminy K za dużo, ponieważ jej nadmiar u niemowląt może prowadzić do żółtaczki oraz uszkodzenia tkanki mózgowej.Suplementacja witaminy D u niemowląt i dzieciNiedobór witaminy D występuje bardzo często, zawłaszcza wśród niemowląt oraz dzieci otyłych, o ciemnej karnacji i niewystarczająco eksponowanych na słońce. Trzeba mieć na uwadze, że na ostatnie wpływ może mieć wiele czynników takich jak: nadmierne stosowanie kremów z filtrem, długotrwałe przebywanie w zamkniętych pomieszczeniach, odzież zakrywające większość ciała czy okres zimowy w krajach północnych.Zalecane jest suplementowanie witaminy D od pierwszych dni życia, niezależnie od sposobu karmienie dzieci i niemowląt w dawkach: 400 j.m./dobę dla niemowląt do 6 miesiąca życia.400-600 j.m./dobę dla niemowląt od 6 do 12 miesiąca życia.600-1000 j.m./dobę dla dzieci starszych w zależności od masy ciała, w miesiącach od września do kwietnia oraz przez cały rok przy niewystarczającym nasłonecznieniu w okresie lata.(100 j.m./dobę to 2.5 μg witaminy D - przelicznik ten jest zmienny dla różnych witamin)Witamina D wpływa na działanie układu immunologicznego, nerwowego, mięśniowego, krążenia, rozrodczego, ale przede wszystkim na układ kostny. Jest niezbędna do prawidłowego rozwoju kośćca oraz odgrywa kluczową rolę w metabolizmie wapnia i fosforu Niedobór i nadmiar witaminy D u niemowlątU niemowląt i dzieci niedobór witaminy D prowadzi do krzywicy, dlatego tak ważna jest jej suplementacja. Odpowiedni poziom witaminy D chroni nasze dzieci nie tylko przed chorobami kości, ale też przed: cukrzycą, chorobami autoimmunologicznymi, zaburzeniami metabolicznymi, chorobami sercowo naczyniowymi i wieloma innymi schorzeniami. Nadmiar witaminy D prowadzi do nadmiernego uwalniana wapnia z kości i odkładania się w tkankach ( m.in. nerkach, sercu, tętnicach, płucach) prowadząc do ich zwapnienia. Witaminę D trudno przedawkować, jednak jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości dotyczące ilości witaminy D podawanej waszym dzieciom, skonsultujcie je z pediatrą.

obraz kobiety – Kasia z bloga niunioki.pl

W kawiarence

obraz kobiety – Kasia z bloga niunioki.pl

wkawiarence.pl czy ktoś kto Ją nie zna ? Kobieta o wielu talentach. Ostatnio zaskoczyła mnie swoimi pracami na szydełku. Matka trójki – jak zwykła się określać. Zakochana w swoim mężu, domu, w którym co roku przeprowadza remonty za co ją podziwiam. Czasem wydaje mi się, że blogosferę ma w jednym palcu. Jak Ona to robi, czy […] Artykuł obraz kobiety – Kasia z bloga niunioki.pl pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

obraz kobiety – Grażynka z bloga pyzuszkowo.blog.pl

W kawiarence

obraz kobiety – Grażynka z bloga pyzuszkowo.blog.pl

wkawiarence.pl Niesamowicie ciepła i chyba wiecznie uśmiechnięta. Matka, dwóch córek. Nastolatki i przedszkolaczka. Kobieta o wielkim apetycie na życie. Poznajecie ? Grażynka z bloga pyzuszkowo.blog.pl  sympatyczna, pracowita… zobaczcie sami naszą rozmowę i odsyłam na jej blog i instagram, gdzie możecie pooglądać niesamowicie ciepła zdjęcia, takie co serce rozgrzeją nawet podczas burzy z gradobiciem Ja: Postrzegam Cię jako […] Artykuł obraz kobiety – Grażynka z bloga pyzuszkowo.blog.pl pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

antoonovka

Jak dobrać fotelik samochodowy? cz. I Przodem czy tyłem?

Fotelik samochodowy – zastanawiasz się nad jego zmianą. czy Twoje dziecko nadal mieści się w swoim foteliku czy może przyszedł już czas na zmianę? Im więcej na ten temat czytasz, tym mniej wiesz. Masz mętlik w głowie, a wczoraj ktoś powiedział Ci jeszcze, że na rynku dostępne są fotele montowane tyłem do kierunku jazdy. W sklepie, w którym ostatnio byłaś nikt Ci nie pomógł, a koleżanki zachwalają pewien znany i popularny model – przodem, bo taniej i przecież wszystkie znajome dzieciaki tak jeżdżą. Chodź, wyjaśnię Ci najprościej jak potrafię, kiedy rzeczywiście należy zmienić fotelik i opowiem jaka jest różnica między fotelami montowanymi tyłem i przodem do kierunku jazdy. No i zdradzę w tajemnicy czy koleżanki mają rację. A to zdradzę Ci już na wstępie. Nie mają! I tu wcale nie mam na myśli, że mylą się, bo zachwalają fotelik samochodowy do jazdy przodem, a ja jestem zwolenniczką jak najdłuższej jazdy tyłem (nie, nie fanaberia tylko fizyka). Mylą się, bo najlepszy fotelik nie istnieje. Tzn. istnieje, ale nie jest to konkretny model, ba to nawet nie jest konkretna firma. Idealny fotelik to ten, który dopasowany jest do dziecka, samochodu i potrzeb Twojej rodziny, jest poprawnie zamontowany w samochodzie, a w nim siedzi prawidłowo zapięte dziecko. To jest idealny fotelik – proste prawda? A jeżeli ktoś twierdzi, że nie ma lepszego fotelika niż „XYZ” to są trzy opcje: albo Artykuł Jak dobrać fotelik samochodowy? cz. I Przodem czy tyłem? pochodzi z serwisu Antoonovka.

Jeśli nie chcesz mojej zguby, DidyTai spraw mi luby!

Pierogowa Mama

Jeśli nie chcesz mojej zguby, DidyTai spraw mi luby!

Wakacyjny niezbędnik

ZAPISKI MAMY

Wakacyjny niezbędnik

Nasza lista rzeczy niezbędnych na wakacyjne wycieczki, bez których nie ruszamy się nawet na jednodniowy wypad za miasto. Na pewno odczujecie po niej, że bardzo często wybieramy się nad wodą, głównie dlatego, że Franek uwielbia się pluskać. Poza tym jest trochę za mały na wyprawę w góry, a mój stan też nie bardzo pozwala na takie eskapady. Część rzeczy, które zawsze towarzyszą nam podczas wycieczek nie tyle jest niezbędna, co stanowi niezwykłe przydatne gadżet. Dlatego całość podzieliłam na dwie grupy.(linki do produktów zaznaczone są na niebiesko)Rzeczy niezbędne na wakacyjny wyjazd z maluchemBidon lub kubek niekapek.Oczywiście wypełniony wodą, nic tak dobrze nie gasi pragnienia jak zwykłą źródlana woda. Jeśli wybieracie się w podróż najlepiej zabrać ze sobą stary sprawdzony już kubeczek, z którego wasze dziecko lubi i potrafi korzystać. Ważne jest też, żeby łatwo go można było umyć, choć jeśli wasz maluch pije tylko wodą, to problemów z czyszczeniem mieć nie będziecie.Franuś ostatnio upodobał sobie bidon Nuk Sport Cup. Natomiast ja ze wszystkich jego kubeczków, najbardziej lubię Contigo Gizmo Sip. Każdy kto używał kiedyś kubków tej marki, wie że są super szczelne i można je swobodnie rzucić na dno torebki i nigdy nic się z nich nie wylewa. Ten konkretny ma jednak dwa minusy, jest dość drogi, a Franiowi sporo czasu zajęła nauka jego obsługi.Opaska na rękęBardzo fajny i pomocny gadżet, wpisujecie na niej swój numer telefonu oraz imię malucha. Choć, jeśli wasze dziecko pójdzie za każdy, kto zawoła je po imieniu, to lepiej pozostać przy samym numerze komórki. Franek wstydzi się obcych ludzi, dlatego spokojnie wpisuje jego imię. Jeśli się zgubi lub coś mu się stanie policji lub innym opiekunom łatwiej będzie do niego dotrzeć. Nie zakładam synkowi opaski po to, aby go nie pilnować, ale czuję się pewniej, gdy ma ją na sobie. W zatłoczonych, pełnych turystów kurortach dzieci często się gubią wystarczy chwila nieuwagi, więc lepiej się zabezpieczyć.Używamy 2 opasek. Pierwszą od Little Life, zabieramy zawsze na zwiedzania. Jest gruba, ma gumkę oraz dodatkowe zapięcie na rzepy, a informacje na temat malucha są ukryte na karteczce wewnątrz. Drugą z Rossmana zabieramy na plażę, kosztuje 2 zł, więc nie martwię się, że Franek ją zniszczy szalejąc na piasku. Spokojnie przetrwała dwa tygodnie nad morzem, tylko napisy trzeba był kilka razy poprawiać, ponieważ zmywały się od ciągłych kąpieli.Krem z filtremZawsze przed wyjściem z domu smaruję Frania i siebie kremem z filtrem i powtarzam tą czynność co kilka godzin oraz po kąpieli w morzu lub basenie. Na wyjazdy kupuję duży krem dla całej rodziny, sprawdzam jedynie czy posiada filtr mineralny, nie musi być przeznaczony dla dzieci.Zwykle wybieram mleczko, ponieważ dużo łatwiej je rozsmarować i wchłania się szybciej niż krem. Pamiętajcie im większy filtr tym lepiej i dłużej chroni was oraz dzieci przed szkodliwym promieniowaniem i oparzeniami.Jeśli będziecie sporo czasu spędzać na otwartej przestrzeni, warto pomyśleć o kremie po opalaniu, który nawilży wysuszoną skórę. Najlepiej wybierać kosmetyki, z których będziecie mogli korzystać wszyscy. Oszczędzacie w ten sposób miejsce i pieniądze.  Czapka lub chustka na głowęJest to rzecz, która podobnie jak woda i krem z filtrem jest niezbędna przy każdym wyjściu z domu w lato. Franuś zwykle nosi czapkę z daszkiem, ponieważ chroni nie tylko jego główkę, ale również twarz i oczy. Natomiast ja w torbie mam zapasową chustkę na głowę, tak na wszelki wypadek gdybyśmy zapomnieli czapki w ferworze porannego pakowania się na wycieczkę.Franuś ma trójkątne chustki bambusowe od Maylily i La Millou, kupiliśmy je na targach 2 lata temu i były dużo tańsze niż teraz. Szkoda bo 39 czy 35 zł to sporo jak za maleńki kawałek materiału, ale poszukajcie na Allegro na pewno znajdziecie coś ciekawego.Okulary przeciwsłoneczne Czapka z daszkiem zawsze troszkę ochroni wzrok malucha, ale przy mocnym słońcu okulary są niezbędne. Sama się z nimi w wakacje nie rozstaję, więc i Franuś ma swoje. Wybrałam dla niego w zeszłym roku okulary Real Kids Shades, które służą nam dalej, na blogu znajdziecie ich pełną recenzję. Mój mały urwis bardzo je lubi i sam chętnie zakłada. Najważniejsze jednak, że są niezwykle wytrzymałe i wychodzą cało z jego małych rączek. Jeśli interesują was inne opcje, we wpisie okulary przeciwsłonecznedla malucha znajdziecie ciekawy przegląd dostępnych na rynku okularów dziecięcych. KąpielówkiKąpanie na golasa u dziadków na działce lub we własnym ogródku jest super, ale na plaży gdzie pełno ludzi, a maluch siada gdzie popadnie, jest to po prostu niehigieniczne. Kąpielówki kosztują niewiele, szczególnie teraz gdy zaczęły się wyprzedaże. Ostatnio kupiłam Franiowi jedną parę w Reservedza 15 zł, drugą zaś w Lidlu za 10 zł. Ręcznik lub ponczoDla malucha warto wybrać ponczo lub ręcznika, który ma otwory na rączki, tak aby mógł się w nim swobodnie poruszać. Szczególnie jeśli jedziecie nad polskie morze, gdzie często wychodzi się z wody przemarzniętym, nawet gdy panują upały.My wybraliśmy ręcznik Lodger Bubbler, który ma kapturek, otwory na rączki i jest bardzo miękki. Choć dla mnie jego największą zaletą jest uniwersalność, świetnie spisuje się w domu jak i na plaży czy basenie.ZabawkaNie zapomnijcie o ulubionej zabawce, niektóre dzieci uwielbiają misie, zaś Franuś samochodziki, nawet zdarza mu się z nimi spać. Więc zawsze gdy gdzieś jedziemy biorę ze sobą przynajmniej jedno autko. Ulubiona zabawka, czasem potrafi zdziałać cuda, każdy rodzic o tym wie ;).ApteczkaNa wakacje zawsze pakują do walizki małą apteczkę. Niezbędne minimum, które ma nam zapewnić spokój, abyśmy nie dostarczali sobie dodatkowych atrakcji w postaci nocnych poszukiwań otwartej apteki.W naszej apteczce znajdziecie* Kolorowe plasterki w kilku rozmiarach;* Waciki nasączone spirytusem;* Małą wodą utleniona lub Octenisept;* 2-3 saszetki Smecty na biegunkę (jeśli jedziecie np. do Turcji, Egipty czy Tunezji, warto wziąć zapas dla całej rodziny);* 2-3 saszetki Oksalitu na odwodnienie;* Paracetamol oraz Nurofen jedno w czopkach, a drugie w płynie, w zależności co akurat mam w domu;* Maść na ząbkowanie, jeśli wasz maluch jeszcze ząbkuje;* 3-7 saszetki Dicopegu Junior na zaparcia, Franek ma często z nimi problemy, szczególnie gdy zmienia dietę;* Opaskę elastyczną;* Termometr;Przydatne letnie gadżetyCzyli rzeczy ułatwiające nam życie na wakacjach z dzieckiem. Można się bez nich obyć, ale po co utrudniać sobie życie.Wodoodporna torebkaNiezastąpiona podczas wakacji nad wodą, można do niej schować mokre ubranka i spokojnie wrzucić do torby bez obawy, że wszystko zostanie zamoczone. Ewentualnie zrobić odwrotnie ukryć w niej portfel, dokumenty, kluczyki i telefon, aby uchronić je przed zawilgoceniem od mokrych ubrań lub urwania chmury, które was niespodziewanie dorwało.Od pewnego czasu nie rozstaje się z woreczkami Mon Petit Bleuw rozmiarze S i XS, w których noszę różne drobiazgi i łatwo mogę je przełożyć z jednej torby do drugiej. Natomiast na plażę zabieram woreczki Pupus, które są świetne nie tylko do przechowywania brudnych pieluszek, ale też mokrych ubranek czy ręcznika.Bambusowy otulaczKiedyś służył mi jako okrycie wózka lub letni kocyk dla Frania, teraz zazwyczaj spełnia rolę ręcznika. Jeśli wybieracie się np. na dłuższą wędrówkę wzdłuż plaży, warto pomyśleć o nim, gdyż jest lekki i zajmuje dużo mniej miejsca niż tradycyjny ręcznik. Zabieram go również na różnie wycieczki, nigdy nie wiadomo kiedy się przyda. Ostatnio okazała się niezastąpiony, gdy razem z Franiem postanowiliśmy się schłodzić w fontannie. Poza tym ma wiele innych zalet, o których poczytacie we wpisie idealny kocyk na lato.Jeśli szukacie ciekawych letnich wzorów, w przystępnych cenach zajrzyjcie do Poofi, zakochałam się w ich nowej kolekcji Tropical.Pudełeczko na skarbyDzieci uwielbiają zbierać różne skarby na plaży lub w lesie, ich poszukiwania to świetna zabawa dla każdego malucha. Franusiowi kupiłam ostatnio w Rossmanie kolorowe, metalowe etui na wkładki higieniczne, które świetnie sprawdza się w roli pudełka na skarby. Do tej pory zabieraliśmy ze sobą zwykłe torebeczki strunowe z Ikei, które zresztą są niezastąpione w wielu przypadkach i warto zaopatrzyć się w kilka sztuka na urlop. Koc piknikowyJest dużo wygodniejszy niż zwykły koc, głównie dlatego, że składa się do niewielkich rozmiarów i nie brudzi się od spodu. Gdy zajrzycie do sklepów z rzeczami dla dzieci, ceny was powalą, dlatego poszukajcie ich na Allegro, w marketach lub w sklepach sportowych.Nasz kupiliśmy kilka lat temu w Decathlonie za 40 zł, cena do tej pory się nie zmieniła.Nocnik turystycznyWiele osób uzna ten wydatek za zbędny, jeśli jednak zależy wam na nocniku który zajmuje mało miejsca, pomyślcie o Potette Plus. To nocnik i nakładka turystyczna w jednym, do którego możecie dokupić wielorazowy wkład silikonowy lub jednorazowe woreczki. Kupiliśmy ten nocniczek w zeszłym roku na wakacje, u nas sprawdza się świetnie, jestem zachwycona jego małymi wymiarami i funkcjonalnością. Namiot plażowyPlanując długie pobytu na plaży, gdzie jesteście narażeni na ciągłe działanie promieni słonecznych, warto pomyśleć o namiocie plażowym. W Decathlonie znajdziecie namioty plażowe Iwiko, które składa się i rozkłada jednym przyciskiem. Jeśli szukacie czegoś tańszego zajrzyjcie jak najszybciej do Lidla, może jeszcze zostały jakieś pojedyncze sztuki. W naszym jeszcze wczoraj można było kupić namiot marki Crivit za 69 zł.Tak właśnie wygląda nasz wakacyjny niezbędnik, jeśli uważacie, że warto coś do niego dodać piszcie w komentarzach. Być może dzięki temu moja lista wydłuży się o kolejny gadżet. Życzymy udanych wakacyjnych wypadów.

Wyznanie

ZAPISKI MAMY

Wyznanie

  Najwyższy czas o tym napisać, długo myślałam, kiedy to zrobić. Przyznam się jednak, że nie jestem dobra w zachowywaniu tajemnic, szczególnie gdy coś tak bardzo mnie cieszy. Rozpiera mnie niesamowita wewnętrzna radość, pomieszana ze stresem i obawami. Część z was pewnie się już domyśliła o co chodzi.Tak, tak, tak !!!Jestem w ciąży!!!Dokładnie w 19 tygodniu i nie da się już tego ukryć ;). Brzuszek jest już całkiem spory, a mała łobuzica daje o sobie znać delikatnymi kopnięciami. Podobno ma być dziewczynka, choć wszystko potwierdzimy na USG połówkowym za niecałe dwa tygodnie.Jeśli chodzi o mnie, to pierwszy trymestr był straszny, zmęczenie i mdłości nie dawały mi żyć. Teraz niestety też nie jest lepiej, gdyż upał totalnie mnie wykańcza i nieraz wieczorem zasypiam przed Franiem. Ale te drobne niedogodności są niczym w porównaniu z radością z oczekiwania na maluszka. Szczególnie, że nasze starania o kolejną ciąże nie były usłane różami, ale poskarżę się w innym poście.Będę Was zamęczać okołociążowymi tematami tutaj i na fanpagu. Ale będę też prosiła Was o aktywną pomoc w tworzeniu postów.Raz na tydzień lub dwa na fanpagu będę wrzucała zapytanie dotyczące Waszych ciążowych przeżyć i obaw. Wasze komentarze będą później umieszczane w postach na blogu. Ponieważ będziecie mi w ten sposób pomagać, co miesiąc najciekawsze wypowiedzi będą nagradzane. Pierwszego pytania oczekujcie w przyszłym tygodniu.

antoonovka

I urodziny #nicminiewisi

Najczęściej najbardziej popularnym wpisem jest ten, który powstaje spontanicznie. Pomysł, na który wpadam z dnia na dzień okazuje się strzałem w dziesiątkę, a akcję, którą Magda wymyśliła pewnego dnia, akcja która miała trwać tydzień, niedawno skończyła rok. Nie dość, że miałam przyjemność być na urodzinach #nicminiewisi we Wrocławiu to na dodatek byłam jedną z prelegentek. Istne szaleństwo, a dla mnie to też niezły sprawdzian… Pamiętam dzień, w którym Magda wymyśliła akcję, kiedy do nas (rozmawiałyśmy na czacie wtedy we trzy, Magda, Marta z piwnooka i ja – tworzyłyśmy cykl Matka Natura) napisała i zapytała czy wspomożemy ją, udostępnimy zdjęcie i otagujemy #nicminiewisi. A później… Później z godziny na godzinę akcja nabierała tempa, a my obserwowałyśmy jak licznik hashtagów rośnie dosłownie z minuty na minutę. To było naprawdę niesamowite! Spójrz na daty, wtedy jeszcze nadawałam ze Świata wokół Tosi – kto był ze mną? Nie wiem czy wiesz, ale początkowo akcja miała trwać tydzień i zakończyć się kolażem wrzuconych przez internautów zdjęć. Z resztą, całą genezę powstania pięknie opowiada Magda w filmiku, który za każdym razem wyciska ze mnie łzy, obejrzyj koniecznie jeżeli jeszcze go nie widziałaś. „Ja to tylko trzymam w kupie, a całą akcję tworzą ludzie. To tak naprawdę Wy tworzycie tą akcję i bez was to by zupełnie nie miało racji bytu” Magdalena Cichońska Antoniny nie chustowałam, ale od ponad roku nie rozstajemy się

7 życzeń

W kawiarence

7 życzeń

wkawiarence.pl kolejny rok za mną, dosyć przyjemny. Dosyć przychylny. Dosyć rodzinny i dosyć radosny. Urodziny kolejne tuż tuż. Lat już nie liczę, bo i po co. Zdarza mi się pomylić, jak ktoś zapyta. Magiczna  40 jeszcze przede mną, jeszcze na nią chwilę poczekam,  30 już dawno za. Ale czy czuje się z tym gorzej ? Nie. […] Artykuł 7 życzeń pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Pierogowa Mama

Hej ho, hej ho, na rurę by się szło!

Co tu owijać w bawełnę, po porodzie dostałam wścieklizny. A raczej mój wewnętrzny motyl dostał wścieklizny w myśl wersetu z piosenki – „Motylem byłam, ale przytyłam….” Fakt, że po narodzinach Julka wszystkie lustra w domu pozostały w stanie nienaruszonym to cud. Gdy je mijałam i kątem oka widziałam swoje odbicie, a raczej odbicie kilometrów kwadratowych mojego wielkiego tyłka, miałam ochotę wyżywać się na nich tłuczkiem do mięsa jak na jakimś bardzo opornym kotlecie. Ale tę historię już znacie. I oto w marcu, zupełnie nowa ja, lżejsza o blisko 30 kilogramów wypoconych w ciężkich bólach na treningach u Kasi Bigos, stwierdziłam, że mi mało. Chciałabym coś więcej. Bardziej. Mocniej. Padło na Pole Dance. Na chceniu się skończyło bo Michał postawił mi weto na dorzucenie sobie kolejnych wieczornych jak to on nazywał „wyjść”. Ja, jak to ja, jak się uprę to trudno mi wybić z głowy jakiś pomysł, więc wynalazłam sobie zajęcia o nieboskiej porze, jaką jest 7 rano. I ruszyłam w pewien piękny wiosenny poniedziałek do Lejdis Studio w Warszawie, mając głowę nabitą wyobrażeniami swojego gibkiego umięśnionego ciała oplecionego w profesjonalny sposób wokół rurki. No cóż. Jedyne co miałam nabite po powrocie to siniaki, w takich miejscach w, których nigdy nie wyobrażałam sobie, że siniaka można nabić. Podejrzewaliście kiedyś, że można mieć siniaka na podbiciu stopy? Otóż można

idealny czas na dziecko

W kawiarence

idealny czas na dziecko

wkawiarence.pl idealny czas na dziecko istnieje. Każda z nas to wyczuwa lub wyczuje kiedyś. Na ogół tak się składa. Że to czego pragniemy kiedyś będzie nam dane. W ten czy inny sposób. Bo marzenia się spełniają, uwierzcie mi na słowo. Jak się czegoś bardzo chce, czeka się latami, to nadchodzi. Niekoniecznie od razu, ale warto czekać, […] Artykuł idealny czas na dziecko pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

W kawiarence

chwilo trwaj, zostań ze mną

wkawiarence.pl siedzę sobie tak w ogrodzie. Piękne czerwcowe południe. Chcę coś napisać, zwierzyć się choć trochę z tego natłoku myśli, które głowę zasypują co rusz. Ale gapię się na Nią. Taka mała, rozgadana, w piaskownicy siedzi. Woła do mnie: o cześć ! co słychać ! Wczoraj wrzuciłam krótki filmik na fb. Kilka znajomych osób się odezwało. […] Artykuł chwilo trwaj, zostań ze mną pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.

Na 45 minut, znowu stać się Dzieckiem – czyli wizyta w Teatrze Niewielkim.

Pierogowa Mama

Na 45 minut, znowu stać się Dzieckiem – czyli wizyta w Teatrze Niewielkim.

antoonovka

Dlaczego porzuciłam projekt 52 tygodnie, a wytrwałam w wyzwaniu #100szczesliwychdni?

Pisałam już kilkukrotnie, że nie lubię robić nic na siłę. Jestem nieregularna w swoim blogowaniu, chociaż na głowie stawałam, próbowałam wcześniej wstawać, podrzucać Tosię rodzicom, pisać nocami – nie da się! Kiedy nie ma weny, nie ma wpisów i koniec. Kiedy wena jest, potrafię zarwać kilka nocek z rzędu pisząc, obrabiając zdjęcia i planując nowości. Ale jest jeden warunek – muszę czuć flow, musi być w tym to coś. Najłatwiej będzie mi to wytłumaczyć na przykładzie dwóch projektów, które zaczęłam wraz z początkiem Nowego Roku. Potrzebuję zamknąć ten projekt oficjalnie. Bez podsumowania i wyniosłych tekstów, po prostu chcę Cię poinformować, że nie tym razem. Może znajdę inny pomysł na przeprowadzenie projektu 52 tygodnie, może pobawię się w niego na Instagramie, za rok może dwa, ale blogowe wpisy z projektu po prostu porzucam. Ot tak, bez wyrzutów sumienia. Mamy dzisiaj czwartek, pogubiłam się już który to tydzień i od ilu ubiegłych nie opublikowałam żadnego nowego zdjęcia z projektu. Nie było czasu, później wypadło coś ważniejszego, w końcu zrobiły się trzy zdjęcia tygodnia, zaczęłam wpis, skasowałam w całości, żeby za tydzień zacząć od nowa. Aż w końcu stwierdziłam, że rzucam to w cholerę i wiesz co? Czuję się dzisiaj o wiele lepiej z publikacją tego wpisu niż miałabym opublikować kolejne wymuszone zdjęcie tygodnia. Bo wiesz… Kiedy siadam, a spod klawiatury nie płyną słowa to nie potrafię się zmusić. Nienawidzę