Alergiczne Dziecko

Na czym polegają testy alergiczne?

Jeśli Twoje dziecko jest alergikiem to jest prawie pewne, że będzie przechodzić testy alergiczne. Lenka była diagnozowana w tym kierunku rok temu i choć testy potwierdziły to co sama zdążyłam wcześniej zaobserwować, to doszło parę „kwiatków”. Testy robi się na ogół dzieciom powyżej czwartego roku życia, bo łatwiej wówczas o współpracę i same testy są bardziej wiarygodne. Jak wygląda ich przebieg? Na czym polegają testy alergiczne? Diagnostyka w kierunku alergii opiera się na przeprowadzeniu kilku różnych testów, najczęściej skórnych punktowych, naskórkowych płatkowych, badań krwi, spirometrii i pomiaru PEF. Wyniki dają obraz tego co uczula. Jak wyglądają poszczególne badania? Testy skórne punktowe Testy skórne punktowe polegają na naniesieniu na wewnętrzną stronę przedramion (czasem na plecy) kropli alergenu i nakłuciu skóry. Nakłucie robi się jednorazową, cienką igłą i jest to raczej delikatne drapnięcie skóry niż punktowe wbicie igły. Zabieg nie jest bolesny, ale trzeba dziecko dobrze do niego nastawić, bo drapnięć jest około 20, każda igła jest oddzielnie wyciągana ze sterylnego, szeleszczącego opakowania, co nie daje przyjemnego wrażenia nawet dla dorosłego. Po nakłuciu skóry trzeba usiąść i poczekać około 15 minut na wystąpienie reakcji lub jej brak. Objawem uczulenia jest pojawienie się bąbla, zaczerwienienia, uczucie swędzenia. Wyniki testów interpretuje się od razu na podstawie wielkości zmian na skórze. Mówiąc inaczej, im większy bąbel i zaczerwienienie, tym silniejsze uczulenie na dany alergen. Testy skórne punktowe przeprowadza się najczęściej do wykrycia uczulenia wziewnego: na pyłki roślin, roztocza kurzu, sierść zwierząt i pleśnie oraz uczulenia pokarmowego: na mleko krowie, jajo kurze, mąkę pszenną i żytnią. Testy naskórkowe płatkowe Testy naskórkowe płatkowe przeprowadza się na skórze pleców. Polegają one na nasączeniu alergenami specjalnej bibuły i przyklejeniu jej do pleców. Całość zabezpiecza się plastrem, którego nie można moczyć ani odrywać aż do interpretacji wyników (odpadają więc kąpiel, prysznic, trzeba też ostrożnie zdejmować i wkładać ubrania). Pierwsze wyniki odczytuje się po 48 godzinach, drugie po 72. Objawem uczulenia na dany alergen jest wystąpienie bąbla, grudek, zaczerwienienia oraz uczucie świądu. Testy naskórkowe płatkowe pozwalają określić alergię kontaktową, najczęściej na metale (nikiel, kobalt, chrom), konserwanty, substancje zapachowe, leki i barwniki. Testy alergiczne – badanie krwi Test polega na pobraniu próbki krwi i oznaczeniu swoistych przeciwciał IgE w surowicy dla alergenów pokarmowych (mleko i jego składniki, jaja kurze, ryż, soja, banan, mięso i drób, mąki spożywcze, drożdże), roztoczy kurzu domowego, pleśni oraz pyłków roślinnych. Spirometria i pomiar PEF Spirometria to badanie pozwalające ustalić prawidłowość pracy płuc i oskrzeli. Określone wyniki mogą wskazywać na alergię wziewną, w której kontakt z alergenem powoduje skurcz oskrzeli i duszność. U małych dzieci trudno zrobić spirometrię prawidłowo technicznie, dlatego mierzy się u nich wartość PEF. Test polega na zrobieniu możliwie najmocniejszego i najszybszego wydechu w specjalne urządzenie (pikflometr) i pomiarze prędkości wydychanego powietrza. Badanie zwykle przeprowadza się rano i wieczorem, różnice w pomiarach mogą wskazywać na zwężenie dróg oddechowych, a to z kolei może świadczyć o alergii wziewnej i/lub astmie.   O wynikach testów Lenki możesz przeczytać TUTAJ i TUTAJ. A o tym jak przygotować się do testów alergicznych przeczytasz w kolejnym poście. Śledź blog    

Alergiczne Dziecko

Dziecięcy Krem z Dyni

Jest słodka i cudnie pomarańczowa. Rozgrzewająca, sycąca, w sam raz na zimowe dni. Moje dzieci zawsze proszą o dokładkę, chociaż wcale nie są “zupowe” Lecimy! Składniki: 2 garście dyni (użyłam mrożonej, pokrojonej w kostkę), por (biała część), kalarepa, pietruszka (korzeń), 1/2 selera, 3 marchewki, 2 ziemniaki, 2 listki laurowe, 2 ziela angielskie, sól, pieprz, słodka papryka, imbir w proszku, łyżka masła klarowanego. Przygotowanie: W garnku, na maśle klarowanym podsmażam pora, aż zmięknie. Następnie wrzucam zamrożoną dynię, smażę parę minut. Dolewam wodę i wrzucam składniki bulionu: kalarepę, pietruszkę, seler, marchew, ziele angielskie i listki laurowe. Gdy warzywa są prawie miękkie dorzucam ziemniaki i gotuję do miękkości. Po kilkunastu minutach wyciągam z zupy kalarepę, pietruszkę i selera (w zupie są niepotrzebne, ale można je wykorzystać np. do kotletów albo pasztetu), a resztę miksuję na gładko. Doprawiam solą, pieprzem, słodką papryką i imbirem. Gotowe!   P.S. Ja preferuję krem z dyni na pikantno. Mój ulubiony przepis znajdziecie TUTAJ.    

Alergiczne Dziecko

Pasta kanapkowa z czarnych oliwek

Przepis na pyszną pastę kanapkową, którą robi się w mniej niż kwadrans. Smakowita odmiana dla serów i wędlin. Wspaniale pasuje do kromki pszennego chleba, ale również do grzanki zapieczonej z plastrem sera mozzarella i grubym plastrem pomidora. Mniam!  Składniki: 150 g czarnych oliwek bez pestek, 5 łyżek łuskanego słonecznika, oliwa z oliwek (ilość musisz dobrać samodzielnie w zależności od tego jak mazistą konsystencję pasty kanapkowej lubisz. U mnie 2 łyżki), łyżeczka suszonego oregano, szczypta słodkiej papryki w proszku, sól, pół łyżeczki octu winnego. Przygotowanie: Słonecznik prażę na suchej patelni, prawie cały przesypuję do blendera, a część zostawiam do posypania kanapek. Do blendera dorzucam oliwki i oliwę (dolewam ją partiami). Następnie pastę mieszam z oregano, solą, papryką i octem winnym. Gotowe  

Alergiczne Dziecko

10 złych nawyków, przez które nie możesz schudnąć

Znasz to? Jest dieta, są treningi, zdaje Ci się, że stajesz na rzęsach, a waga ani drgnie. Jeśli akurat nie masz problemów zdrowotnych, które uniemożliwiają ubytek kilogramów (np. problemów z tarczycą), to może się okazać, że popełniasz jeden z błędów, o których będzie za chwilę. Sprawdź to. 1. Jesz „żywność dietetyczną” i inne wysoce przetworzone jedzenie. Sklepowe półki uginają się od produktów „dietetycznych”. Przecież producenci żywności nie są w ciemię bici i dobrze wiedzą, że wśród konsumentów nie ma chyba osoby, która przynajmniej raz w życiu nie próbowała się odchudzić. Dlatego w każdym sklepie znajdziemy produkty dietetyczne, light, diet, 0% tłuszczu, low fat, fitness, fit, o obniżonej kaloryczności lub nazwane jeszcze inaczej. Dlaczego, jeśli chcesz stracić na wadze, to takich produktów musisz się wystrzegać? Powodów jest kilka. Po pierwsze, taka żywność jest najczęściej wysoce przetworzone. A ogólnie rzecz ujmując im bardziej żywność jest przetworzona, tym gorzej dla organizmu (generalnie gorzej, nie dotyczy to jedynie spadku masy ciała, ale po prostu zdrowia). Co więcej są badania (źródło TUTAJ), które dowodzą, że spalamy średnio 50% więcej kalorii trawiąc pełnowartościową żywność (w rozumieniu: prawdziwą, taką co nie potrzebuje opakowań i nie ma daty przydatności do spożycia dwa lata do przodu) niż tą, poddaną wielu procesom technologicznym. Upraszczając: więcej kalorii spalasz jedząc garść orzechów niż dietetyczny jogurt 0%. Po drugie, żywność dietetyczna jest w zamyśle niskokaloryczna, a w praktyce, najczęściej ma obniżoną zawartość tłuszczu. I teraz tak: owszem, tłuszcz dostarcza dużo kalorii, ale jest niezbędny do zachowania zdrowia i sprawia, że czujesz się syta/y na długo. Poza tym jest nośnikiem smaku. Jeśli coś jest pozbawione tłuszczu to jednocześnie jest bez smaku, dlatego do takich produktów dodawany jest często cukier (pod różną postacią, najczęściej mega przetworzoną taniochą jaką jest syrop glukozowo-fruktozowy). Jeśli, natomiast ubytek kalorii w danym produkcie związany jest z obniżeniem zawartości węglowodanów, to ich brak wyrównany jest zwykle dodatkiem jakichś niekalorycznych słodzików (o tym jakie są zdrowe możesz poczytać TUTAJ). Po trzecie, im dalej od naturalnej postaci żywności, tym pewniej w gotowym produkcie jest szereg chemicznych dodatków. Podobno każdy z nas zjada ich średnio około 4 kg rocznie (!). I już nawet zostawiając na boku to, ile kilogramów chcesz schudnąć, to przede wszystkim chcesz przecież być zdrowa/y. Prawda? 2. Utrata kilogramów jest dla Ciebie tym samym co dieta. Nastawiasz się, że przechodzisz na dietę, żeby zgubić np. 5 kg. Zaciskasz zęby, odmawiasz sobie wszystkiego spoza „listy” i na ogół jesteś w nastroju „bez kija nie podchodź”, ale… zrzuciłaś/eś już 2 kg! Sukces? Otóż nie. Do tematu musisz podejść w ten sposób, że skoro masz nadwagę, to coś szwankuje z Twoim zdrowiem. To znaczy, że jeśli ogólnie jesteś zdrowa/y, to źle się odżywiasz. Pamiętaj, że jesteś tym co jesz i już nawet Hipokrates mówił (uważany za ojca medycyny przecież), że żywność ma być lekarstwem, a lekarstwo żywnością. Uświadom sobie, że chcesz się dobrze czuć w swoim ciele i być w formie, a nie fiksuj się na iluś tam kilogramach. Nastaw się na to, że zmieniasz swój sposób żywienia już na zawsze, a nie przechodzisz na dwumiesięczną dietę. Bo jeśli po tym czasie wrócisz do starych nawyków kilogramy wrócą i to z nawiązką. Ta „dieta” ma być dla Ciebie przyjemnością, a nie karą. 3. Nie wysypiasz się. Okazuje się, że sen odgrywa kluczową rolę w utrzymaniu prawidłowej masy ciała. Niewysypianie się wpływa na gospodarkę hormonów odpowiedzialnych za apetyt, co na ogół przekłada się na wzrost łaknienia. Osoby, które nie wysypiają się regularnie są średnio o 55% bardziej narażone na nadwagę lub otyłość w porównaniu do tych co śpią 7-8 godzin każdej nocy (badanie dostępne TUTAJ). Czyli co? Podusia, kołderka, piżamka i jak trzeba będzie, to idziesz w kimę zaraz po dzieciach, choćby to była godzina 21:00. 4. Pijesz napoje dietetyczne. Nie pijesz coli, ale pijesz colę light? Nie kupujesz zwykłego energetyka, ale tego „no calories”? A może w sklepie wybierasz wodę smakową bez kalorii? Sztuczne słodziki, aromaty i inne dodatki w nich zawarte są jeszcze gorsze niż cukier we standardowych produktach. Może i nie dostarczają kalorii, ale są zwyczajnie niezdrowe i zaburzają metabolizm, co sprzyja… przybieraniu na wadze. 5. Nie jesz śniadań. Twój organizm jest mądrzejszy niż Ci się wydaje i pewne procesy zachodzą w nim bez Twoich decyzji. To, że nie jesz śniadania powoduje, że organizm „jedzie na rezerwie”. Zanim jednak zacznie spalać tłuszczyk z boczków zaczyna od spowolnienia metabolizmu, a przecież przy odchudzaniu chodzi o coś całkowicie przeciwnego. Poza tym, długie zwlekanie ze śniadaniem powoduje w końcu nadejście takiego głodu, że zagłuszysz je czymkolwiek co Ci najszybciej wpadnie w ręce. A to przecież znowu nie o to chodzi. Pamiętaj, że śniadanie należy zjeść maksymalnie do 2 godzin po obudzeniu. Trzymaj się tego. 6. Robisz długie przerwy pomiędzy posiłkami. Tak jak w punkcie wyżej – przy długich przerwach między posiłkami organizm przestawia się na tryb oszczędny, a tego przecież nie chcesz. Regularne posiłki, co mniej więcej 3-4 godziny, nakręcają metabolizm. Z jednej strony organizm ma wystarczającą podaż kalorii, więc sprawnie i na bieżąco je spala (nie ma potrzeby odkładania tłuszczyku na czarną godzinę), a z drugiej strony, nie dochodzi do uczucia wilczego głodu i dzikiego ataku na lodówkę w najmniej oczekiwanym momencie. 7. Zapominasz, że zdrowe jedzenie też może mieć dużo kalorii. Wiesz, że orzechy są zdrowe, więc wsuwasz na raz dwie paczki po sto gramów. Albo do winegreta do sałaty używasz pół szklanki oliwy z oliwek. Oczywiście, że to dobrze, że jesz zdrowe produkty, ale umiar jest ważny we wszystkim, a nadmiar zawsze szkodzi, nawet jeśli dotyczy spożywania pełnowartościowej żywności. 8. Za bardzo ograniczasz zdrowe tłuszcze. Generalnie tłuszcz to nie jest samo zło, choć często tak się go traktuje. Tak naprawdę nawet tłuszcze nasycone, jak i nienasycone są nam potrzebne dla zachowania zdrowia i… szczupłej sylwetki. Co więcej spożycie np. oleju kokosowego pomaga zgubić zbędne kilogramy, a możecie poczytać o tym TUTAJ. 9. Idziesz na zakupy głodna/y. To jest absolutny strzał w kolano. Sama zrobiłam to nie raz, dlatego nigdy nie wchodzę do sklepu spożywczego głodna. Zdajesz sobie chyba sprawę z tego, że to, jak sklep jest wyposażony, jakie produkty są na półkach, jak poszczególne działy rozmieszczone są po całej powierzchni i to, ze pachnie pieczywem od wejścia, to nie jest przypadek? Tęgie głowy pracują nad tym od dziesięcioleci, więc nie oszukuj się, że akurat Ty oprzesz się tym manipulacjom (świetna książka na ten temat TUTAJ). Niestety nie ma na nie mocnych, dlatego jeśli nie chcesz „pójść z torbami” to idź na zakupy najedzona/y i… z listą. 10. Jesz… za mało. Choć brzmi to absurdalnie, to jest prawdziwe. Bardzo mała podaż kalorii (np. dieta 1000 kcal) powoduje spowolnienie metabolizmu. I choć można w ten sposób zgubić kilogramy, to efekt jojo jest prawie pewny. Nie mówiąc już o tym, że gdy jesz mało to nie dostarczasz organizmowi odpowiedniej ilości witamin i składników mineralnych, których niedobory również mogą się przyczyniać do problemów z masą ciała.     Źródło: link

Alergiczne Dziecko

Czyściej to nie zawsze lepiej…

… czyli o tym dlaczego nie używać produktów z triclosanem? Triclosan to stosowany od lat 70-tych XX wieku środek antybakteryjny. Używa się go powszechnie do produkcji proszków do prania, detergentów, kosmetyków, past do zębów, płynów do płukania jamy ustnej, dezodorantów, płynów do higieny intymnej i mydeł. Pomimo tego, że jest obecny na rynku od ponad 40-stu lat, dopiero w ostatnich latach przeprowadzono badania nad jego wpływem na organizm człowieka i środowisko (!). I co się okazało? Niestety nic dobrego. Triclosan jest tak powszechnie stosowany ze względu na szerokie spektrum działania. W zależności od stężenia może działać bakteriostatycznie (powstrzymuje namnażanie) lub bakteriobójczo na bakterie (Gram+ i -), grzyby, wirusy, prątki kwasoodporne, a także pierwotniaki (np. Toxoplasma gonidii, odpowiedzialne za toksoplazmozę, bardzo niebezpieczną infekcję dla kobiet w ciąży). Triclosan bardzo skutecznie zapobiega rozwojowi bakterii na skórze, chroni przed infekcjami po zabiegach dentystycznych, jest również sprawdzonym środkiem higienicznym na oddziałach szpitalnych. Dlaczego więc we wrześniu ubiegłego roku FDA (Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków) wydała zakaz sprzedaży mydeł z triclosanem? Dlaczego Instytut Matki i Dziecka od ponad 10 lat nie opiniuje pozytywnie preparatów z jego dodatkiem? Szkodliwe działanie triclosanu Z punktu widzenia toksykologii triclosan nie działa rakotwórczo, mutagennie czy teratogennie (szkodliwie na płód). Jednak niekorzystnie wpływa na układ hormonalny (wpływa na metabolizm hormonów tarczycy), ośrodkowy układ nerwowy, działa drażniąco na skórę, może również powodować alergię kontaktową. Pod wpływem światła słonecznego może się przekształcać w dioksyny, których działanie kancerogenne jest udowodnione (pamiętacie historię próby otrucia byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki? To właśnie były dioksyny). W amerykańskich badaniach z 2003 roku triclosan pochodzący ze środków higienicznych znaleziono w ponad połowie ze 139 testowanych akwenów wodnych: strumieniach, rzekach, jeziorach i osadach rzecznych. To obrazuje z jaką skalą problemu mamy do czynienia. Poza tym, w obecności chlorowanej wody (chociażby na basenie, ale również kranówki) triclosan ulega przemianie do chloroformu, który również podejrzewany jest o działanie rakotwórcze. Triclosan przenika do mleka matek karmiących, dlatego mamy bezwzględnie muszą czytać etykiety kosmetyków, których używają. Ponadto triclosan uodparnia bakterie na działanie antybiotyków. Stosowanie triclosanu (i innych środków antybakteryjnych) powoduje selekcję szczepów opornych, a dzieje się to kosztem eliminacji pożądanej mikroflory. Do zachowania zdrowia niezbędne jest zachowanie równowagi biologicznej w naszym organizmie, a konserwanty (triclosan, ale też cała masa innych, które np. spożywamy z jedzeniem) zaburza tą kruchą równowagę. Stąd już tylko mały krok do choroby. Coraz częściej mówi się o tym, że nadmierna ochrona przed drobnoustrojami, stosowana już od najmłodszych lat jest szkodliwa, zwiększa ryzyko występowania alergii i negatywnie działa na układ odpornościowy. Co robić? Po prostu – nie używać preparatów z triclosanem. Czytać etykiety na produktach higienicznych, wybierać mądrze i nie świrować ze sterylnością w domu Na zdrowie!   Źródła: 1, 2, 3.  

Alergiczne Dziecko

TOP 5 olejów, które zawsze warto mieć w domu

Już dawno temu przekonałam się, że oleje roślinne, to nie tylko kuchnia i gotowanie, ale również łazienka i pielęgnacja ciała. Lubię testować nowości i zwykle kilka takich mam na półce, ale mam również swoje „TOP 5”, które zawsze mam w domu i gdy tylko mi się kończą, to lecę do sklepu po kolejne porcje. Które to oleje i dlaczego właśnie te? 1. Olej lniany. Absolutny hit pielęgnacyjny. Kupuję go w małych opakowaniach (0,5 l), bo szybko się psuje, a trzymam go głównie w łazience, gdzie jest ciepło (czyli dla oleju nie najlepiej). Przelewam do butelki ze sprayem, bo jest całkowicie płynny i łatwiej go stosować psikając bezpośrednio na skórę. Jest to najlepszy kosmetyk do codziennej pielęgnacji ciała i twarzy. Ja sama na ogół nie mam potrzeby, żeby się codziennie czymkolwiek natłuszczać, ale przy mrozach i silnym ogrzewaniu domu (też kominkiem) zdarza się, że skóra mi wysycha. Trochę inaczej sprawa wygląda u Lenusi, bo ona przez to, że choruje na atopowe zapalenie skóry, to ma ją prawie zawsze suchą i pokrytą jakby gęsią skórką (fachowo – jest to rogowacenie przymieszkowe). Jeśli akurat nie ma zaostrzenia i nie trzeba wyciągać „ciężkich dział” pielęgnacyjnych, to olej lniany potrafi zdziałać cuda. Po pierwsze, natłuszcza. Po drugie, odżywia. Po trzecie, zmiękcza i wygładza. Po czwarte, nadaje ładny kolor. I po piąte, niweluje swędzenie (a sucha skóra przy AZS swędzi tysiąc razy bardziej niż „zwykła” sucha skóra). Olej lniany jest komfortowy w użytkowaniu, bo łatwo i szybko się wchłania i nie brudzi ubrań „na tłusto”. Można się nim wysmarować po porannym prysznicu i od razu wkładać ciuchy. Łatwo też wysmarować dziecko – parę psików, parę machnięć ręką i dzieciak leci dalej. To jest bardzo ważne, szczególnie w przypadku atopików, których czasem trzeba smarować kilka razy dziennie. Poza tym, oleju lnianego używam w kuchni jako dodatek do surówek (nie nadaje się do podgrzewania). Przyznaję, że nie jest moim ulubionym, bo ma dość intensywny, charakterystyczny smak, który nie do końca mi leży, ale z uwagi na to, że jest bardzo zdrowy (zawiera m.in. kwasy omega-3), to czasem do jakiegoś winegreta go chlupnę. 2. Olej rzepakowy. Oczywiście, znowu, ma być zimnotłoczony i nierafinowany. To jest mój ulubiony olej do stosowania w kuchni (na surowo). Wyrazisty, trochę piekący w smaku, idealny do dipów, dressingów, surówek, a nawet zwykłego moczenia w nim pszennej buły. Trzeba umieć się z nim obchodzić, bo potrafi zdominować smak potrawy, ale stosowany z umiarem dodaje jej charakteru. Poza tym, że pyszny, to bardzo zdrowy, nazywany zresztą „oliwą północy”. 3. Oliwa z oliwek. Używam jej do wszelkich potraw włoskich – makaronów, pizzy, zapiekanek. Oliwę z oliwek (nawet „extra virgin”) można poddawać działaniu temperatury (choć na zimno jest zdrowsza). Podczas zakupów zwracajcie uwagę, żeby nie była to mieszanka oliwy różnego pochodzenia z Unii Europejskiej. Takich zlewków jest niestety większość, ale informacja o tym musi się znaleźć na etykiecie, wystarczy poszukać. Prawdziwa oliwa, z jednego źródła jest aż gęsta i bardzo charakterystyczna w smaku. Poza kuchnią oliwę z oliwek stosuję czasem jako odżywkę do włosów. Wystarczy przed myciem wmasować ją w końcówki i po 20 minutach umyć włosy jak zwykle. Taki zabieg bardzo nawilża i wygładza włosy. Ogarnia szopo – puch, czyli taki stan kręconych włosów, kiedy są absolutnie nie do ujarzmienia (szczególnie od noszenia czapek). 4. Olej kokosowy. Nierafinowany nie tylko pięknie pachnie kokosem, ale także smakuje. Używam go w kuchni jako dodatek do dań na słodko: owsianki, jaglanki, placków, ciasta do naleśników, a także do smoothies i szejków. Jest bardzo zdrowy (poczytajcie TUTAJ), ułatwia też odchudzanie (o tym natomiast TUTAJ). Rafinowany olej kokosowy nie jest taką skarbnicą substancji odżywczych, bo jest przetworzony. Jego zaletą jest to, że można go poddawać działaniu wysokiej temperatury, czyli wykorzystywać do smażenia, duszenia, pieczenia itp. 5. Olej z pestek winogron. Jest to olej rafinowany, czyli przeznaczony do stosowania z obróbką cieplną potraw. Jego zaletą jest to, że jest absolutnie bezzapachowy i bezsmakowy. Co do wartości odżywczych, to nie spodziewałabym się fajerwerków, ale kto nigdy nie smaży, niech pierwszy rzuci kamieniem. Czasem trzeba i jest do tego celu zwyczajnie najlepszy.   Są też oleje roślinne, których nie używam codziennie, ale często do nich wracam. Są to m.in. olej z nasion czarnuszki i z wiesiołka (zestaw dla alergików – panaceum na alergie skórne i wsparcie układu odpornościowego – to z myślą o Lenusi), olej z pestek dyni (pyszny, ale okropnie drogi) i słonecznikowy (świetny i tani, niedoceniany). Wystrzegajcie się natomiast olejów, które żeby otrzymać trzeba poddać wielu skomplikowanym procesom technologicznym (np. ryżowego, czy kukurydzianego) albo takich, które na 100% pochodzą z roślin GMO (sojowy).      

2x top 10 roku 2016

Smakołyki Alergika

2x top 10 roku 2016

Na początku nowego roku szanujący się bloger powinien przygotować jakieś podsumowanie, top 10, czy tym podobne. Idea top 10 bardzo mi się podoba, więc przygotowałam podwójnie. Mam dwie listy - jedna to lista ulubionych wpisów użytkowników, druga to lista naszych hitów 2016.Zacznijmy od wpisów najpopularniejszych pod względem odwiedzin:1. naleśniki bez jajek i mleka2. kotlety mielone bez jajek3. szynka z dzika4. cannelloni ze szpinakiem i fetą5. królik w śmietanie6. ciasto bananowe7. ciasto z cukinią8. sok z czarnej porzeczki9. szarlotka sypana10. pieczona makrelaTrochę mnie zdumiewa pozycja nr 10... No, ale w każdym razie to najpopularniejsze wpisy 2016 według czytelników bloga.A nam, czyli Smakołykom, w 2016 najbardziej smakowało (kolejność przypadkowa):1. wegański eton mess2. pakora warzywna3. korzenna karoblada4. szynka z jelenia5. wegańskie batoniki owsiane6. pulled pork - szarpana wieprzowina7. hummus8. cukinia faszerowana czerwonym ryżem9. lody z wody kokosowej10. wegański sos bologneseA wam co najbardziej przypadło do gustu?

Dinozaury - nowość z serii

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Dinozaury - nowość z serii "Smart Games" od Granny

Są takie gry, które niby są stworzone dla dzieci, a i dorosłym trudno się od nich oderwać. Tak było i z tą, którą dziś chcę wam pokazać. Fantastyczna gimnastyka szarych komórek, szczególnie żeby wrócić do formy po przerwie świątecznej :) Zaręczam wam, że zrobienie jednego poziomu przywróci was do pionu i pozwoli odczuć solidną dawkę satysfakcji :)Poznajcie Dinozaury - tajemnicza wyspa - nowość ze znanej i lubianej serii gier logicznych "Smart Games".Czytaj więcej »

KANTOREK KATJUSZKI

Mój rok 2016

Dzień dobry! Dzień dobry w 2017! Trudno uwierzyć prawda? A jednak. Znowu mamy styczeń, znowu robimy sobie postanowienia, znowu planujemy, marzymy. Zawieszamy nowy kalendarz na ścianie i nowy kalendarz wkładamy do torebki. Chyba naturalne jest to, że to czas podsumowań. Dla mnie był to naprawdę dobry rok, chociaż zaczął się zupełnie nie tak jak planowałam.  Przywitanie roku 2016 planowałam wśród Przyjaciół. Dzieci w brzuchu, tańczące dziewczynki, rozmowy o wszystkim i o niczym, pyszne jedzenie, Picollo o smaku truskawkowym. Tak miało być. Dopadły nas choroby. Zatrzymały w domu. Zamiast sukienki założyłam szlafrok. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to zapowiedź naprawdę dobrego roku. W STYCZNIU spadł śnieg! Maja, niemalże trzyletnia dziewczynka pierwszy raz mogła się nim naprawdę nacieszyć. Były sanki, lepienie bałwana, lizanie śniegu i łapanie jego płatków na język. Za parę dni, było szaleństwo na parkiecie, kolejna karnawałowa impreza Mai i mój pierwszy samodzielnie uszyty strój. Wpis o tym jak uszyłam pelerynkę dla mojego czerwonego kapturka cały czas budzi Wasze zainteresowanie, a ja również dla Was uszyłam parę pelerynek. LUTY, to dla nas, mnie i Poślubionego wyjątkowy miesiąc. Nie chodzi o Walentynki, chodzi o nasze zaręczyny. Kolejna rocznica i kolejne świętowanie. To też miesiąc, kiedy zaczęłam kompletować wyprawkę dla naszego Maksa i częściej myśleć o odpoczynku. W MARCU spełniło się moje marzenia. Nareszcie mam swoją szafę! Tylko moją! Nie muszę jej dzielić z nikim, a wszystkie moje ubrania mogą wisieć na wieszakach. To też początek mojej mini rewolucji w ubraniach. Od tamtej pory mam tylko to co ubieram. Garderoba zmniejszyła się o 50%, a ja nie mam problemu co na siebie ubrać. To jest magia! Nasze ostatnie wakacje w trójkę, marcowe, pamiętasz? Nigdy nie widziałam morza w takich okolicznościach. Było cudownie! Nasza ulubiona Jastarnia. W marcu zaczęliśmy się też przygotowywać do świąt. Przygotowałam wielkanocny wianek. Do tej pory jestem dumna z efektu! No i sama Wielkanoc! Jak zwykle było cudownie. W tym roku mieliśmy też 4 rocznicę ślubu. Ja wciąż mam wrażenie, jakby to było wczoraj! Jakbyśmy wczoraj byli w Palmiarni w Gliwicach na jednej z pierwszych randek! W kwietniu odwiedziliśmy po raz kolejny to miejsce. Z Mają i z Maksem w brzuszku. Takie podróże zawsze są dla mnie sentymentalne! W KWIETNIU zaczęło wszystko tak pięknie kwitnąć, a ja miałam czas tym wszystkim się nacieszyć. Były pierwsze gofry i pierwsza chińszczyzna w moim wykonaniu. Po raz pierwszy też mieliśmy profesjonalną sesję brzuszkową, a ja w końcu mam nas wszystkich na jednym zdjęciu. Zaraz później nareszcie spakowałam walizkę do szpitala i skreśliłam ostatnie rzeczy z listy wyprawkowej. Jeszcze tylko urodziny Mai i mogę rodzić! MAJ to miesiąc spacerów i spotkań. Mimo, że to już ostatnie momenty ciąży, sił i energii miałam za dwóch. Maj to też początek targów śniadaniowych, które tak bardzo lubimy. Nie mogło nas tam zabraknąć! Wykrakałam sobie, dzień po urodzinach Mai zaczęłam rodzić Maksia. Błyskawicznie, bezboleśnie. Zostałam podwójną mamą. Przywitaliśmy naszego szybkiego chłopca. Zakochałam się! Jednak nie mogło być tak pięknie. Kiedy tylko wróciliśmy do domu, Maja miała ospę. Kwarantanna dwa tygodnie u babci. Zostałam sama na dwa tygodnie z noworodkiem. Mimo tysiąca łez i tęsknoty za Mają to był piękny czas z tym naszym małym człowiekiem. Za nami pół roku roku! CZERWIEC, LIPIEC, SIERPIEŃ to cudowne wakacyjne miesiące. Było mnóstwo spacerów, a ja odnalazłam się w byciu podwójną mamą. Spełniło się moje największe marzenie. Jestem wyspana i wypoczęta. Myślałam, że drugi raz tak być nie może, a jednak… Bez opamiętania piekę biszkopt z owocami. Codziennie. Truskawki, jagody, brzoskwinie, śliwki, porzeczki, borówka. Na co tylko mam ochotę. Poślubiony codziennie robi kompot. To były najlepsze wakacje, mimo, że spędzone w mieście. Miliony lodów, dziesiątki litrów wypitej lemoniady, uśmiechów, których nie da się zliczyć. WRZESIEŃ to moje kolejne urodziny. Nigdy nie miałam poczucia takiego spełnienia. Że jest dobrze jak jest. Że jestem tutaj gdzie powinnam być. Miał być urodzinowy piknij, zrobiłam zdjęcia i lunął deszcz. Może w tym roku się uda! We wrześniu Maja zaczęła też przygodę z nowym przedszkolem. Zazdroszczę jej odwagi i przebojowości. Odnalazła się bez problemu! PAŹDZIERNIK to Chrzest Maksia. Nareszcie wszyscy mogli go poznać, a my mogliśmy się spotkać z całą rodziną! W LISTOPADZIE dopadła mnie jesienna chandra. Nic mi się nie chciało i miałam wrażenie, że jestem cały czas zmęczona. Brakowało mi słońca i ciepła. Chciałam przespać ten czas.  Ale mimo tego, spełniło się moje marzenia. Pierwsze kulinarne warsztaty, które razem z Darią zorganizowałyśmy! Było lepiej niż w moich marzeniach! GRUDZIEŃ bardzo intensywny. Częste wpisy tutaj, na blogu. Marzenia o książce i początki ich realizacji. Daria jak dobrze, że wpadłyśmy na siebie! Wycieczka do Krakowa! Nowa fryzura. Nie rozumiem, dlaczego dopiero się zdecydowałam na tę długość! a w końcu przygotowania do Świąt i pierwsze Święta Bożego Narodzenia w czwórkę! A na koniec Sylwester. Znowu były plany na spędzenie go z Przyjaciółmi. Znowu dopadła nas choroba. Ale może tak jak w zeszłym roku jest to zły początek, cudownego roku? Tego się trzymam! Jestem pewna, że będzie równie udany. Miliony wspomnień, tysiące zdjęć. A jaki był Twój rok? Chciałabym, żeby ten nowy rok, 2017 był rokiem spełnienia moich kolejnych marzeń. Chciałabym każdego dnia odnajdywać w sobie spokój i poczucie, że wszystko jest pod moją kontrolą. Chcę się budzić rano z myślą, jak jest mi dobrze, jakie mam szczęście i ile mam. Chcę patrzeć w lustro i widzieć piękną kobietę, z pięknym wnętrzem. Chcę szaleć w granicach rozsądku i podróżować, nawet jeśli to mają być mikro podróże. Chcę czytać, oglądać filmy, słuchać pięknych melodii i jeść pyszne posiłki. Chcę być zdrowa i dbać o to co na moim talerzu. Chcę być najlepszą mamą, jaką mogę być i najlepszą żoną dla mojego męża. Chcę się dużo uśmiechać. Chcę wydać książkę. Chcę robić jeszcze więcej zdjęć. Takim bądź roku 2017. Szczęśliwego Nowego Roku! Artykuł Mój rok 2016 pochodzi z serwisu Kantorek Katjuszki.

BUUBA

Po co są komu potrzebne postanowienia noworoczne?

Po co są nam te postanowienia, skoro czasem z nich nic nie wychodzi? A po co one komu, skoro są przepisywane z roku na rok?! Zobacz! Artykuł Po co są komu potrzebne postanowienia noworoczne? pochodzi z serwisu Buuba.

MAMA TRÓJKI

STO RZECZY, KTÓRE I TY ROBISZ DLA DZIECKA

                  Rodzice muszą być w ciągłej gotowości, na wypadek potrzeby udzielenia szybkich odpowiedzi na pytania dziecka. Połowa pytań jest trudna. W sumie prosta, jednak odpowiedzi na nie nie należą do łatwych. Tak też było wczoraj. Gaba usiadła zamyślona. Nagle, jakby ją olśniło i wylała słowotok o przypadkowych sytuacjach. Wyglądała to, jakby myśląc o czymś intensywnie, nagle po

Lady Gugu

Nadałam synowi jedno z najpopularniejszych, powszednich imion jakie istnieją

Znacie to? Dowiadujesz się o ciąży i od razu w twojej głowie zaczyna krążyć tysiąc, jeśli nie milion, pytań. Kto jest ojcem? Czy mnie na to stać? Żart, tak na serio, to tylko dwa pytania naprawdę spędzają ci sen z oczu: Czy będzie zdrowe? i: Jak dać mu na imię? Dopóki płeć jest jeszcze nieznana, to możesz sobie spać spokojnie i nazywać swoje dziecko Orzeszkiem czy Brzoskwinią, w zależności od tego, na jakim etapie rozwoju się znajduje. Ale potem, gdy znad twojego brzucha i aparatu USG zapada wyrok i poznajesz płeć dziecka, sprawa robi się poważna. Bo imię to spuścizna na całe życie, i tak, jak spadku po tobie dziecko może się wyrzec, tak swojego imienia już nie bardzo. Bo to jest tak: wybierasz dziecku imię i kiedy się rodzi, okazuje się, że ten pomarszczony stworek wcale nie wygląda na Adama – on raczej przypomina Kubusia (albo innego Antka). Ale zostaje tak, jak mówiliście do niego przez całą ciążę. I w taki sposób mój znajomy Łukasz jest dla wszystkich Maćkiem, a ciocia Maria – Jolką. Czy się z tym męczą? Niespecjalnie, bo nawet, gdy listonosz czy dostawca pyta, czy tu mieszka Maria, muszą przez chwilę się zastanowić. Nowe imię, chociaż nieformalne, zrosło się z tymi osobami. Rodzice dwoją się i troją, aby znaleźć IMIĘ DOSKONAŁE. Niestety, często kierują się… telewizją. W latach 80-tych, gdy tryumfy święciła „Niewolnica Isaura”, to imię otrzymało w przeciągu kilku lat 66 dziewczynek. Potem pojawiały się Laury, Manuele, Esmeraldy. Lepiej, gdy rodzice nadają imiona po przodkach, ale kuriozalne jest, gdy wszyscy mężczyźni w klanie noszą imię Klemens. Żeby chociaż urozmaicali jak w USA – Klemens Jr., Klemens Sr., albo Mały Klemens, Duży Klemens. Dla mnie totalną bzdurą jest sprawdzanie znaczenia imion na podstawie tego, co oznaczają one w grece czy łacinie albo tego, jaką charakterystykę napisała im wróżka Sybilla czy inna „jasnowidząca”. Czy ktokolwiek tak naprawdę wierzy w to, że w imieniu dziecka zawarte jest jego przeznaczenie? No chyba że ktoś daje potomkowi na imię Jesus (nota bene najpopularniejsze imię w krajach latynoskich). Gorsza sprawa, jeśli maluch pływający w brzuchu nie otrzyma w ciąży żadnego imienia. Moi znajomi przez całe 9 miesięcy mówili do syna per Bobek. Po urodzeniu też tak zostało, a syn dostał jedno z najpopularniejszych w tym kraju męskich imion – Szymon. W końcu mama uznała, że Bobek nie pasuje do jej – bądź co bądź ładnego – syna i zaczęła poprawiać społeczeństwo. W końcu udało się po kilku miesiącach wyplenić Bobka i stworzyć Szymona. Jeszcze lepiej, gdy rodzice raczej spodziewają się dziewczynki, a okazuje się, że niedługo do ich domu przybędzie mały facet. Tak było w naszym przypadku. Swoją matczyną intuicją przeczuwałam, że w brzuchu fika Kalinka – tak się przyzwyczaiłam do tego imienia, że gdy okazało się, iż to jednak chłopiec, rozważaliśmy, jak by tu imię Kalinka przerobić na męską formę. Na szczęście, Kali odpadał, choć teoretycznie ustawa by pozwoliła… Wybraliśmy więc dla naszego dziecka jedno z najpopularniejszych, powszednich i tradycyjnych imion: Antoś. Nie ukrywam, że po Lenie, którą udaje się zdrabniać tylko na Lenkę (bo Lenusia czy Leneczka to już, wybaczcie, poniżej pasa…. od jutra przestaję tak do niece mówić), wybraliśmy Antoniego, Antosia, Antka, gwarantując mu też starość w postaci Tośka (hahaha) albo Antoniusza (ja tak mówię na jednego wuja). Oczywiście, mieliśmy do wyboru Wolfganga, Żyrafa czy Ziemomysła (tak, takie imiona nadawali Warszawiacy w 2016 roku), ale jednak wolimy, aby nasz syn w przyszłości był zabawny, a nie śmieszny. Bo durne, charakterystyczne imię potrafi naprawdę utrudnić dziecku życie! Niestety, dzieciaki nie lubią inności – każdy odchył, czy to pozytywny czy negatywny, spotka się z ich krytyką. Dzieciaki, co pamiętam ze swojego dzieciństwa, potrafią uczepić się każdej drobnostki, ale dlaczego ja, rodzic, miałabym im dawać powód, dla którego mój syn stanie się już w pierwszym dniu szkoły pośmiewiskiem? Naprawdę trudno wyrwać się potem dziecku z gąszczu szykan, ale chyba jeszcze gorsza jest matka, która interweniuje… Dlatego Antoś został Antosiem, i być może da kiedyś kolegom powód do beki, ale na pewno nie z powodu imienia. Lenka także żyje z najchętniej wybieranym imieniem dla dziewczynek (choć ostatnio została pokonana przez Marty) i muszę przyznać, że bardzo cieszy się, gdy ktoś ma na imię tak samo, jak ona. To co, Antkowi mamy odbierać tę przyjemność? Dlatego daliśmy mu jedno z najbardziej oklepanych, ale też najpiękniejszych polskich imion. Mam nadzieję, że pójdzie w ślady swojego biblijnego, a nie politycznego imiennika… A na koniec, w ramach rozrywki, zobaczcie, jakie najdziwniejsze imiona nadali Warszawiacy swoim dzieciom w minionym roku: IMIONA MĘSKIE: 1. Żyraf 2. Ziemomysł 3. Wolfgang 4. Toro 5. Torkill 6. Thorgal 7. Sylas 9. Symeon 10. Rodion 11. Odo 12. Noam 13. Nestor 14. Napoleon 15. Myszon 16. Mił 17. Lavente 18. Jano 19. Belzebub 20. Zoe IMIONA ŻEŃSKIE: 1. Sindi 2. Safira 3. Paloma 4. Nawojka 5. Mrówka 6. Mercedes 7. Lotta 8. Leja 9. Kiara 10. Jeżyna 11. Jarzyna 12. Guantanamera 13. Inetta 14. Calineczka 15. Berenike 16. Amnezja 17. Eunika 18. Idalia 19. Jesica 20. Viorika — Czapeczka: keepwool.com Spodnie, skarpetki: jezykbaby.com Post Nadałam synowi jedno z najpopularniejszych, powszednich imion jakie istnieją pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

52/52 - 2016

Z ŻYCIA MAMY I CÓRKI

52/52 - 2016

Make One Wish

Żegnaj 2016

ROK TEMU W Sylwestra 2015 ważyłam 10 kg więcej, bolały mnie nogi, kręgosłup i cała masa innych miejsc. W moim ogromnym brzuchu siedziała Anulka, a w głowie mnóstwo obaw i zmartwień. Sylwestrowy wieczór spędziliśmy kameralnie, w naszym domu, z moją… Czytaj dalej →

przyjazny pedagog

Szczęśliwego Nowego Roku ::)

Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, aby spełniły się wszystkie wasze marzenia. 

BAKUSIOWO

Dlaczego spędzam Sylwestra

Nigdy nie przepadałam za Sylwestrem, wiesz? To znaczy samą ideę świętowania Nowego Roku czułam jak najbardziej, ale za tą ideą idzie przymus imprezowania akurat w tę noc, w tych godzinach… „bo wszyscy”. A ja bardzo nie lubię być przymuszana do czegokolwiek. Są takie dwa zdania, których nie cierpię: „muszę to zrobić” i  „wszyscy tak robią”. […] Artykuł Dlaczego spędzam Sylwestra pochodzi z serwisu Bakusiowo.pl | Najpopularniejszy blog parentingowy w Polsce.

Piwnooka

Piwnooka 2016.

To już coroczna tradycja, że kończę bieżący rok również na blogu. Trzeci raz zasiadam do podsumowania ostatni 12 miesięcy i kiedy tak analizuję wszystkie wydarzenia, ... Artykuł Piwnooka 2016. pochodzi z serwisu piwnooka.

Koniec roku - czas refleksji i postanowień

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Koniec roku - czas refleksji i postanowień

Kalendarz 2017 – dni wolne od pracy

KAMPERKI

Kalendarz 2017 – dni wolne od pracy

Nie mam już siły

DZIECIĘCE KLIMATY

Nie mam już siły

“Nie mam już cierpliwości do pewnych rzeczy, nie dlatego, że stałam się arogancka, ale po prostu dlatego, że osiągnęłam taki punkt w moim życiu, gdzie nie chcę tracić więcej czasu na to, co mnie boli lub mnie nie zadowala. Nie mam cierpliwości do cynizmu, nadmiernego krytycyzmu i wymagań każdej natury. Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechania się do tych, którzy nie chcą uśmiechnąć się do mnie. Już nie poświęcę ani minuty na tych, którzy chcą manipulować. Postanowiłam już nie współistnieć z udawaniem, hipokryzją, nieuczciwością i bałwochwalstwem. Nie toleruję selektywnej erudycji, ani arogancji akademickiej. Nie pasuję do plotkowania. Nienawidzę konfliktów i porównań. Wierzę, też w świat przeciwieństw i dlatego unikam ludzi o sztywnych i nieelastycznych osobowościach. W przyjaźni nie lubię braku lojalności i zdrady. Nie rozumiem także tych, którzy nie wiedzą jak chwalić lub choćby dać słowo zachęty. Mam trudności z zaakceptowaniem tych, którzy nie lubią zwierząt. A na domiar wszystkiego nie mam cierpliwości do wszystkich, którzy nie zasługują na moją cierpliwość.“  Meryl Streep a podpisuję się rękoma i nogami ja... Anna...

MATKA NIE IDEALNA

Podsumowanie.

Kolejny rok- rok zmian. Zarazem piękny jak i trudny. Proste z pozoru drogi kładły na kolana w najmniej oczekiwanych momentach po to, by chwilę później życie zrobiło zwrot o 180 stopni i pojawiły się Kucyki Pony. Moje życie zmieniło się o 180 stopni, dokładając do drużyny 50 centymetrów człowieka. Zdecydowanie najlepszym miesiącem był maj. #2 […] Artykuł Podsumowanie. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

wspaniałego Nowego Roku!

Smakołyki Alergika

wspaniałego Nowego Roku!

Kierunek Polska. Pokaż to! - edukacyjna gra rodzinna

KREATYWNYM OKIEM

Kierunek Polska. Pokaż to! - edukacyjna gra rodzinna

BABYLANDIA

12 miesięcy razem - GRUDZIEŃ 2016

Aż trudno w to uwierzyć, ale właśnie mija rok odkąd ruszyłyśmy z projektemTrzeba przyznać, że to było spore wyzwanie. Czasami pogoda nas nie rozpieszczała, innym razem brakowało nam czasu lub akurat nasze dzieciaczki miały gorsze dni. I choć wydawałoby się, że te 30 dni w miesiącu to całe mnóstwo czasu, to powiemy Wam szczerze, że wcale tak nie jest! Miesiąc ledwo się zaczyna, za chwilkę już się kończy. Tak więc wykonanie fajnej miesięcznej sesji w plenerze nie należy do najłatwiejszych zadań. Ale i tak jakoś się udało!Czytaj więcej »

„Bądź gotowa na Karnawał”. Trendy 2017

Lady of the House

„Bądź gotowa na Karnawał”. Trendy 2017

Oczekując

Świąteczny, przedświąteczny i poświąteczny – LUZ!

Czy wiecie, że Święta Bożego Narodzenia można spędzić na zupełnym luzie? Bez biegania, pośpiechu, paniki, przepracowania, „muszę jeszcze!” – bez tej gonitwy całej.   Świąteczne rozrywki I wcale nie w taki sposób, że udajemy się gdzieś do rodziny na sępa

OLOMANOLO

Stefek wita Was!

Dzisiaj do mnie dotarło, że jestem Wam coś winna. Trochę mi to zajęło, ale niestety Stefek wybrał na swoje narodziny najbardziej zapracowany miesiąc roku. Ledwo wyszłam ze szpitala, a już musiałam stanąć przy garach i szykować Święta dla mojej rodziny, … Artykuł Stefek wita Was! pochodzi z serwisu OLOMANOLO .

15 darmowych kalendarzy do druku na 2017 rok.

Po drugiej stronie brzucha

15 darmowych kalendarzy do druku na 2017 rok.

Tym razem planuję

…bo jestem mamą

Tym razem planuję

10 pomysłów co robić na urlopie macierzyńskim

W kawiarence

10 pomysłów co robić na urlopie macierzyńskim

wkawiarence.pl mam tą swoją trójkę, ale powiem szczerze, że nigdy na laurach nie przysiadam. Nie żeby mi się przy nich kiedykolwiek nudziło. Bo to chyba niemożliwe. Nawet zwykły pisak robi robotę na kilkanaście minut bo wymalowane to i owo włącznie z buzią. Ale czasem nadchodzi taki moment, że chciałoby się coś dla siebie. Nie myślę tu […] Artykuł 10 pomysłów co robić na urlopie macierzyńskim pochodzi z serwisu WKAWIARENCE.PL.