Mamine Skarby

Prezent na trzecie urodziny

Dzisiaj Laura kończy 3 lata. Bardzo poważny wiek. Jest już dużą dziewczynką, która od września pójdzie do przedszkola. Wkrótce wyprawiamy jej urodziny. Wciąż pojawiały się ... Artykuł PREZENT NA TRZECIE URODZINY pochodzi z serwisu Mamine Skarby by Magda Jasińska.

Mission Wraps – alternatywa dla kanapki

Makóweczki

Mission Wraps – alternatywa dla kanapki

Kiedy dylematem większości mam, dzieci które w tym roku, po raz pierwszy pomaszerują do przedszkola, są plecaki, piórniki, białe koszulki i buty na zmianę, ja od dwóch miesięcy suszę sobie głowę… jedzeniem. Co mój przyzwyczajony do przedszkolnej kuchni synek będzie jadł? W jakich warunkach obecnie, spożywa się posiłki w szkole? Czy nadal panuje wersja „pod klasą” (teraz dopiero myślę, jak niefajne to były czasy), na plecaku czy może siadają przy stolikach? Czy jest jakaś główna przerwa na której zjadane są te wszystkie pięknie (przynajmniej w pierwszych tygodniach) przygotowane, kolorystycznie ułożone i idealnie zbilansowane przekąski w ślicznych lunchboxach? Na te pytania odpowiedzi jeszcze nie znam, ale mój syn już ogłosił, że obiadów w szkole jeść nie będzie, a na drugie śniadanie, chce nosić tylko kanapki z serem. Tak przynajmniej było jeszcze 2 miesiące temu, zanim zaczęliśmy projekt ‚zdrowe wakacje‚. Od tego czasu wiele się zmieniło i Maks spróbował setek nowych potraw. Rozkochał się w rybach, je 90% owoców. Z warzywami nadal… walczymy. Ale małymi kroczkami, dojdziemy do celu. Jednak niewiele z tych rzeczy nadaje się do spakowania na wynos… Mission Wraps Kiedy powiedziałam mu, że musimy znaleźć alternatywę dla buły, był średnio podekscytowany. Niby po co to komu potrzebne? Kilka dni później rozwiązanie samo wpadło w moje ręce. Firma Mission Wraps poddała pomysł pokazania miękkich i pysznych wrapów jako alternatywy dla sandwicha. Rewelacja! Tego nam było trzeba! Od razu pomyślałam o PT, który jest największym antyfanem kanapek (szczególnie, że wrapy występują także w wersji pełnoziarnistej oraz z oliwą czy przyprawami ect.) i wzięłam się za kucharzenie. Tylko co włożyć młodemu do środka, żeby się nie zraził od pierwszego wejrzenia’? Zgadnijcie z czym Maks zażyczył sobie wrapa… Otóż z rybą! Od wakacji nad morzem mój syn kocha ryby i jadł chyba z 15 ich rodzajów. Duży postęp! Uzgodniliśmy także, że w grę wchodzi wrap z mielonym kotletem, nuggetsami (domowej roboty), żółtym serem i wędliną z misiem (tą z Piotra i Pawła). Synek uparcie nie wyraził zgody na majonez więc uznajmy to za ‚polską wersję wrapów’.. z masłem :) Kilka słów od Pana Taty: Bywają dni, kiedy zapominam wziąć lunchu do pracy. Wiadomo, najedzony po śniadaniu, w pędzie porannych przygotowań – zdarza się. Nie mniej o godzinie 10:00 zaczynam mocno tego żałować. O 12 przychodzi apogeum i zazwyczaj kończy się na batoniku z automatu, który ucisza głód, ale nie daje satysfakcji. W takim dniu kiedy wracam z pracy lepiej żeby w domu czekał obfity obiad. Potem zaczynam żałować połowy zjedzonego posiłku – wiadomo, mega niezdrowe rozwiązanie. Obfity obiad późnym popołudniem, boli aż do samego rana dnia następnego. Opisana sytuacja miała miejsce wczoraj. Mój głód dociskał pedał gazu, a mózg nie mógł się skupić na niczym innym. Co prawda wiedziałem, że dzisiaj jest przygotowywany wpis kulinarny na bloga, więc jadła zabraknąć nie powinno, tylko trzeba było jeszcze tam dotrzeć! Wpadłem do domu i pierwsze kroki skierowałem naturalnie do kuchni, wlokąc nogę obciążoną stęsknionymi dzieciakami. Na obiad były wrapy – świetnie, mogę od razu brać i jeść, bez odgrzewania i nakładania. Pierwszego połknąłem i nawet nie zauważyłem, dopiero drugi zdążył popieścić moje kubki smakowe. Już brałem się za trzeciego, kiedy naszły mnie dwie myśli. Po pierwsze czy one już miały robione zdjęcia? Po drugie czy trzeci wrap to nie będzie za dużo? Czy nie będę się czuł po nim źle, przecież wiadomo, że dopiero za kilkanaście minut mój mózg powie mi czy jestem najedzony. Zaryzykowałem. Trzeci wrap wszedł wolniej, można nawet mówić o delektowaniu. Nastał wieczór, a ja zauważyłem coś dziwnego – czuję się świetnie! Tj. w ogóle nie jestem przejedzony, nawet pewnie zjem kolacje. Wrapy okazały się nie tylko pysznym jedzeniem, ale też lekkostrawnym. Na drugi dzień pozostałe 3 wziąłem do pracy zamiast kanapek i spisały się równie świetnie! Jeden co godzinę dał zdecydowanie lepszy efekt niż buła z szynką. Nie czułem się napchany, a po prostu najedzony. Dzięki temu przyjemniej się też pracowało. Kurcze, a może tak ktoś wymyśli maszynę vendingową z wrapami zamiast batoników?

MAMA NA TROPIE

Żłobek - tak czy nie?

Czas leci nieubłaganie. Niedługo powitasz dzień, w którym skończy się Twoja roczna laba, leżakowanie z dzieckiem, bo przecież macierzyński urlop to jak pobyt na Hawajach. Tak twierdza przynajmniej co poniektórzy niektórzy! I teraz oto taka wypoczęta, musisz podjąć decyzję co dalej. Z kim zostanie w domu Twoje dziecko, zrobić przegląd rodziny. A kiedy już nie masz innej opcji wysyłasz dziecko do

Twórczy bałagan czyli inspiracje na kącik ucznia

MÓJ MAŁY ŚWIAT

Twórczy bałagan czyli inspiracje na kącik ucznia

Odliczamy dni do końca wakacji choć wcale nie ze smutkiem, z niecierpliwością.Po małym kryzysie pod hasłem boję się szkoły pozostał tylko ślad. Ktoś zasiał w Jej głowie niepewność. Mój sposób to dać Jej pewność że będę jej pomagać że szkoła to miejsce gdzie pozna wiele nowych ciekawych informacji i odnajdzie odpowiedzi na wiele pytań. A jest dzieckiem ciekawym i szukającym wiedzy.W plan naszych przygotowań szkolnych wpisuje się opanowanie chaosu wśród przyborów plastycznych starszej. Mamy tego mnóstwo, również dlatego że wielu rzeczy nie wyrzucamy tylko zbieramy aby potem wykorzystać. Kolorowe papiery, kartony, skrawki, dziesiątki kredek farby sztuk kilkanaście. Mazaki naklejki szablony kartki rysunki.. Ratunku!!!Nie ma miejsca na zeszyt do szkoły.. :) do tego miłość mojej córki do wyciągania wszystkiego i zostawiania na blacie biurka.Przede mną wyzwanie, niewielkim kosztem ogarnąć ten chaos i zaplanować wszystko tak aby sprzątanie było proste. W innym wypadku znowu skończy się upychaniem wszystkiego gdzie się da a potem... sami sobie wyobraźcie :)Nie będzie to wielka metamorfoza pokoju ze względu na czekającą nas nieuniknioną przeprowadzkęJedynie drobne pomysły na organizacje przestrzeni na której ułożyć trzeba tą naszą różnorodność przedmiotów.Dziś inspiracje, poszukiwanie sposobu na twórczy porządekCzekam również na Wasze pomysły jak uporządkować biurko ucznia ŻrodłoIkea    ŹródłoElfa

Po drugiej stronie brzucha

Śniadaniówka, lunchbox i bidon dla maluchów - co wybrać? Inspiracje

Śniadanie to podstawa ale trzymane kilka godzin w plecaku wraz z książkami i innymi przyborami nie zawsze wygląda apetycznie i nadaje się do spożycia, bo przecież maluchy nie uważają na nie specjalnie. Najlepszym rozwiązaniem jest śniadaniówka zwana inaczej lunchbox, gdzie jedzenie jest zabezpieczone przed uszkodzeniem i czeka aż brzuchy naszych maluchów będą gotowe do spożyć. Takie opakowanie

PAMIĘTNIK MAMY

10 sposobów jak skutecznie pozbyć się smoczka

Wiele z was zadaje mi pytanie: kiedy „pożegnać się ze smoczkiem” i jak to zrobić? Dla wielu z naszych dzieci smoczek to prawdziwy przyjaciel. Jest z nami od urodzenia. Jak zatem 
w miarę bezboleśnie się z nim pożegnać? Specjaliści odradzają w ogóle stosowanie smoczka u dzieci powołując się np. na występowanie wady zgryzu u dzieci i zaburzeń wymowy. Jednak jak wiemy często smoczek ratował nas w awaryjnych sytuacjach. Jest to jeden z lepszych uspokajaczy dla naszych maluchów i podczas płaczu był niezastąpiony. Każdy rodzic ma swoje zasady wychowawcze i wie co najlepsze jest dla jego dziecka. Osobiście uważam jednak, że nie należy długo przeciągać pożegnania ze smoczkiem. Dziecko, które ma 1,5 roku – 2 lata może już swobodnie funkcjonować bez smoczka, a wręcz już powinno się go pozbyć. Im młodsze dziecko tym „odsmoczkowanie” będzie łatwiejsze, sprawniejsze. Im starsze dziecko, będzie już mu się ze smoczkiem trudniej pożegnać. Wybierając czas odsmoczkowania ważne żeby był to np. urlop, czy trochę „luźniejszy czas”, kiedy mamy mniej obowiązków, bo parę dni na pewno nasze maluchy będą gorzej usypiać, warto wtedy mieć w zanadrzu „nowego przyjaciela misia” i dużo cierpliwości. „Nie taki diabeł straszny jak go malują”. Proces ten należy zacząć stopniowo – niech smoczek stanie się tylko pocieszycielem
 w płaczu, a nie będzie stosowany na okrągło. Drugim krokiem jest wyjmowanie smoczka niedługo po zaśnięciu – wtedy sen jest najtwardszy. Smoczek może zostać przy łóżeczku – na wszelki wypadek, gdyby dziecko się przebudziło i zapragnęło sięgnąć po „swojego przyjaciela”. Sposobów na „odsmoczkowanie” jest naprawdę wiele. Ile rodziców tyle pomysłów. I każdy z nich jest dobry. I sposób:  „Wymiana handlowa”. Dziecko wybiera sobie w sklepie zabawkę i płacimy za nią smoczkiem. II sposób: Odcięcie końcówki smoczka – smoczek się zepsuł, a Ty jesteś już „duża/y” na następnego smoczka. III sposób: Smarowanie smoczka np. solą – dziecku wtedy smoczek nie będzie smakował „widocznie też się już psuje, pora się z nim pożegnać”. IV sposób: Przypadkowe zgubienie na wycieczce smoczka. V sposób: 5. Można „pożyczyć/oddać” smoczek młodszemu koledze lub bratu, siostrze. VI sposób: Z łagodniejszych sposobów powolne ograniczanie smoczka w ciągu dnia, wyciąganie smoczka z buzi jak dziecko zaśnie itp. VII sposób:  Z bardzo radykalnych sposobów – wyrzucenie smoczka bez przygotowania dziecka – na pewno będzie dużo płaczu, stresu dla dziecka jak i dla nas rodziców – ja chyba jednak nie polecam tego sposobu ☺ VIII sposób: Smoczka zabrała np. kurka, piesek, kotek. IX sposób: Smoczek wpadł do kałuży, piasku itp. X sposób: Tłumaczyć dziecku, że jesteś już duży/duża a duże dzieci smoczka nie potrzebują. Tak naprawdę nie ma się co bać odsmoczkowania naszych dzieci. Pomysłów na to jest wiele. Trzeba tylko wykazać się kreatywnością, a przede wszystkim samodyscypliną i konsekwencją. Nasze maluchy chwilkę popłaczą, a potem zapomną
 o smoczku. Trzeba z dziećmi rozmawiać, tłumaczyć że są już duże i smoczek nie jest im już potrzebny. A jaki sposób u Ciebie sprawił, że na dobre pozbyliście się smoczka? Z Twoich rad na pewno skorzystają inne mamy, które mają jeszcze ten proces przed sobą.

Lilannn

Świadome zakupy- czyli jak kupować i mieć się w co ubrać!

Podobno kobieta tylko w dzień ślubu wie co na siebie założyć, pozostałe dni to istna masakra. Znasz to uczucie kiedy otwierasz szafę, a z niej dosłownie wypadają Ci ubrania, a Ty i tak nie masz co na siebie włożyć? Spokojnie, nie Ty jedna… Postanawiasz więc iść na zakupy, cały dzień spędzasz na przymierzaniu setek ubrań, w końcu kupujesz naprawdę...

Śniadaniówka i bidon - nasz wybór

Mamollo

Śniadaniówka i bidon - nasz wybór

WybórNiby prosta rzecz...kupno śniadaniówki do szkoły dla pierwszoklasisty albo, tak jak w naszym przypadku, "zerówkowicza". Czynność przestaje być prosta w momencie, gdy wyboru ma dokonać mama- gadżeciara tudzież blogerka :p Przejrzałam masę stron oferujących artykuły dla dzieci. Jedne podobały mi się bardziej, inne mniej (były takie zwyczajne), a jeszcze inne zalatywały tandetą. Jak już mam kupić to coś porządnego, co nam posłuży dłuższy czas.Coś innegoCzęsto towarzyszą nam Angry Birds, Cars czy Superman. Mnie się to osobiście nie podoba, co poradzę. Rzecz gustu, a że o gustach się nie dyskutuje to dyskutować nie będę :) Niemniej te postacie pojawiają się...nie odmówię dziecku butów z Autami tylko dlatego, że mnie się one nie do końca podobają...to on je będzie nosił...ale śniadaniówkę udało mi się przeforsować inną...nie bajkową :)Wahałam się między lanchówką Skip Hop, BenBat a Littlelife. I ten ostateczny wybór podjąć miał główny zainteresowany czyli Igor. Bez zastanowienia wskazał Skip Hop model Dinozaur. Mnie bardziej podobał się Rekin, ale niech ma :)Atuty Głównym aspektem, na który patrzałam to, aby śniadaniówka lub chociaż bidon był termiczny. Zimą musimy zasuwać "z buta" do szkoły i zależało mi aby picie miało temperaturę wyższą niż ta na dworze :pŚniadaniówka dodatkowo jest pojemna:*2 kanapki*Kinder kanapka*jabłko*bidonTo wszystko bez problemu się mieści.Żałuję tylko, że z tej serii nie ma pudełka śniadaniowego ...ale znalazłem z piorunem i też fajnie pasuje.Lanchówka ma praktyczny pasek, dzięki któremu można przypiąć ją np. do wózka. Jest bardzo solidnie wykonana. Muszę ostrzec, że jest dosyć spora, do małego plecaka może się nie zmieścić. Środek łatwo utrzymać w czystości - to ogromny plus.Cena do najniższych nie należy, ale za jakość wykonania myślę, że wygórowana nie jest.Bidon Do kompletu nabyliśmy dinobidon :) Fajny bidon ze słomką ( druga do wymiany jest w komplecie ). Słomka chowa się po zakmnięciu dzięki czemu zachowamy higienę. Fajny design, lekkość i pasek na rzep to główne zalety bidonu. Trwały, bez szkodliwych substancji, plastik pozwoli Igorowi cieszyć się bidonem przez długi czas.A to nasze pozostałe typy: BenBatLittlelife

Z muchą na luzie ćwiczymy buzię

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Z muchą na luzie ćwiczymy buzię

Część z Was wie, że zastanawiałam się ostatnio czy nie powinnam w jakiś sposób pomóc Olusiowi w nauce mówienia, bo jak to mówi moja babcia: "Coś tam mówi, ale ciężko mu idzie". Akurat w nasze ręce trafiła własnie ta książka z zabawami logopedycznymi dla dzieci. Bardzo miły zbieg okoliczności. Książka nie dość, że bardzo ciekawa graficznie to jeszcze z rewelacyjnymi pomysłami na ćwiczenie aparatu mowy.Much z reguły nie lubimy. Kiedy je widzimy wołamy sio sio albo fe mucha fe. Główna bohaterka nazywa się Fefe i nie rozumie tych, którzy ją przeganiają uważając, że jest wstrętna. Charakterek ma, bo nie daje sobą pomiatać i w odpowiedzi na takie zachowania po prostu bezczelnie pokazuje język. W ogóle mucha Fefe jest dość niezwykła. Nie często przecież spotyka się muchę, która nosi muchę, a do tego jest strażaczką, ma samochód, biega w maratonach oraz chodzi do przedszkola. Z taką muchą nie sposób się nudzić.Już na początku uwagę przykuwają piękne rysunkowe ilustracje. Są dość delikatne ale pełne ekspresji. Tekstu nie jest zbyt dużo. Jest on wprowadzeniem do zabawy polegającej na wykonaniu konkretnego ćwiczenia logopedycznego. Takich zabaw znajdziecie w tej książce aż dziewiętnaście.Jak pisze autorka książki Marta Galewska-Kustra Z muchą na luzie to książeczka, dzięki której we wspólnej zabawie z dzieckiem możecie zadbać o sprawność aparatu artykulacyjnego. Każdą głoskę języka polskiego wymawiamy między innymi dzięki odpowiednim ruchom narządów artykulacyjnych. Ich sprawność jest więc podstawą prawidłowej wymowy, a jej brak - częstą przyczyną problemów artykulacyjnych u dzieci.Moim zdaniem ta książka jest swego rodzaju pozycją must have w dziecięcej biblioteczce. Warto wykonywać takie ćwiczenia z dzieckiem już na początku rozwoju mowy, kiedy zaczyna wypowiadać pierwsze słowa i powtarzać po nas, dorosłych.Wydawnictwo: Nasza KsięgarniaAutor: Marta Galewska-KustraRok wydania: 2015Stron: 48Format: 22 x 22 cmOprawa: twardaSugerowany przedział wiekowy: od 0 do 6 latCena na okładce: 24,90 złCena w aros.pl: 17,43 złCo o książce pisze wydawnictwo?Podstawą poprawnej wymowy jest między innymi odpowiednia ruchomość narządów artykulacyjnych: warg, języka, podniebienia miękkiego i żuchwy. Warto ją z dzieckiem trenować, a nikt nie zachęci do tego lepiej niż Fefe! To wyjątkowa mucha! Gasi pożary, jeździ samochodem, chodzi do kina, biega w maratonach i jest gwiazdą opery. Kto się z nią zaprzyjaźni, nie będzie się nudzić! Dzięki Fefe ćwiczenia staną się zabawą, a maluch, słuchając opowieści o przygodach muszki i realizując wyznaczone przez nią zadania, nawet się nie zorientuje, że właśnie wykonał ważną pracę.Książka poprzez wesołą zabawę wspiera rozwój wymowy dziecka, a także jest nieocenioną pomocą dla dzieci z problemami artykulacyjnymi."Z muchą na luzie ćwiczymy buzie" to druga po "Wierszykach ćwiczących języki" książka z serii "Uczę się: mówić, wymawiać, opowiadać".

BAKUSIOWO

Jak wygrać w totka nie kupując losów?

Jak pracować żeby się nie napracować?

Nieperfekcyjna Mama

TELEWIZOR W POKOJU DZIECKA

tak czy nie?

Mamine Skarby

Jakie powinny być idealne kapcie do przedszkola?

Jakie cechy powinny posiadać kapcie do przedszkola? O czym jako rodzice nie powinniśmy zapominać podczas zakupu? Dzisiaj kilka słów o idealnych kapciach dla przedszkolaka. Po ... Artykuł JAKIE POWINNY BYĆ IDEALNE KAPCIE DO PRZEDSZKOLA pochodzi z serwisu Mamine Skarby by Magda Jasińska.

MAMA W DOMU

Wakacyjna wyprawa – dzień 3 – Kraków

Jeden dzień to zdecydowanie za mało by sprawdzić wszystkie atrakcje jakie ma nam do zaoferowania stolica Małopolski. Weekendowe tłumy przybyłych turystów, skutecznie utrudniają szybkie przemieszczanie się po mieście, mimo to udało nam się znaleźć miejsca, które z całą pewnością możemy polecić na pobyt w Krakowie. Poprosiłam Was na Facebooku o podanie propozycji atrakcji jakich nie […]

OLOMANOLO

11 pomysłów na prezent z okazji narodzin dziecka

Twoja przyjaciółka właśnie urodziła dziecko, a Ty kompletnie nie masz pojęcia o tym, co mogłabyś podarować jej nowonarodzonemu dziecku w prezencie? Jak się okazuje, kupno prezentu z okazji narodzin dziecka w dzisiejszych czasach to niemały problem. Napisałam w dzisiejszych, ponieważ dawniej, …

Lady Gugu

Przyjaciel z wakacji, którego lepiej szybko się pozbyć…

Lubicie przywozić pamiątki z urlopu? Kto nie lubi… Chyba tylko ci, którym zamiast z torbą muszelek i ciupagą z gór zdarzyło się przyjechać z nowym, niezbyt lubianym kolegą. Nawet nie wiesz, że się taki jeden ciebie uczepił, dopóki nie staniesz przed lustrem i nie zobaczysz go w całej okazałości. Poznajcie kleszcza. Do niedawna na pierwszym miejscu w rankingu najbardziej wkurzających pasożytów był komar, ale teraz wypiera go właśnie ten maleńki pajęczak. Jest jednak o wiele bardziej niebezpieczny niż jego latający kolega. Wokół kleszcza narosło wiele mitów i bywa albo bagatelizowany albo wyolbrzymiany. Prawda jest taka, że potrafi nawet zabić, choć ma wielkość zaledwie pół milimetra. Jeśli nie masz ochoty oddawać mu ani jednej kropli krwi, musisz najpierw obalić następujące mity: 1. Jeśli nie chodzisz pod drzewami, kleszcz ci nie grozi. Wbrew obiegowej opinii, nie wystarczy założyć kapelusz z szerokim rondem do lasu żeby ustrzec się przed tym pajęczakiem. Kleszcze nie żerują na drzewach, a już tym bardziej nie na iglastych! Kleszcz wybiera najczęściej te miejsca, gdzie może dopaść jakiegoś ssaka, więc raczej trawy, krzaki (jałowca, leszczyny), łąki. Kleszcze to nie ninja – nie skaczą z drzew, ale potrafią wyczuć cię z daleka i przemieścić się w takie miejsce, gdzie spokojnie o niego zahaczysz nogą. 2. Kleszcz szybko powiększa swoją objętość. Sądzimy więc, że już dniu ukąszenia zobaczymy go i wyciągniemy, zanim zdąży przekazać nam chorobotwórcze bakterie. Jednak nie bierzemy pod uwagę, że tzw. nimfy kleszcza (wczesna faza rozwojowa) mają tylko wielkość ziarnka maku i nie powiększają się aż 200-krotnie, więc może upłynąć nawet 10 dni aż uda nam się je dostrzec. Niestety, wtedy zdążą nam przekazać tyle bakterii, ile tylko mogą, a nimfy są nosicielami większej ilości chorób niż dorosłe osobniki. 3. Kleszcz jest niezwykle szybki i przebiegły. Wprost przeciwnie. Jak już znajdzie się na twoim ciele, wędruje sobie spokojnie w poszukiwaniu najlepszego miejsca do wkłucia. Najczęściej trwa to nawet do godziny – masz aż tyle czasu, żeby temu zapobiec. Oglądaj się więc po przyjściu z lasu, a ubranie spal i zakop. Żart – wystarczy wytrzepać nad wanną i wyprać. 4. Jak już ugryzie nas kleszcz, to po nas. Niekoniecznie. Bakteria przenosząca boreliozę potrzebuje od 12 do 72 godzin żeby dostać się do naszego organizmu. Mamy więc średnio około 48 godzin żeby się go pozbyć, choć najlepiej byłoby robić to błyskawicznie po jego dostrzeżeniu. Ponadto nie każdy kleszcz jest nosicielem groźnych bakterii, choć najlepiej chuchać na zimne i po wyjęciu kleszcza z ciała (obecnie polecane do tego celu są tzz. kleszczołapki, do nabycia w aptekach) wysłać go do laboratorium. 5. Najgroźniejszą chorobą jest odkleszczowe zapalenie mózgu. Owszem, jest śmiertelne, powoduje paraliż mięśni i nerwów, ale można się przed nim ochronić za pomocą w 100% skutecznej szczepionki. Groźniejszą, bo podstępną chorobą jest borelioza. Daje cały zespół groźnych objawów (jak bóle mięśni i stawów, halucynacje, zmiany w psychice), które leczone są objawowo, a prawdziwa przyczyna bywa ukryta. Nie ma nawet całkowicie niezawodnych testów, które pozwolą na stwierdzenie tej choroby, a jej leczenie jest żmudne, intuicyjne i nie ma na nią leku. Całe leczenie to antybiotykoterapia. 6. Boreliozę łatwo rozpoznać, bo pojawia się rumień wokół ugryzienia. Charakterystyczna, czerwona obwódka, która wraz z upływem czasu blednie od środka, pojawia się przy zakażeniu. Ale nie zawsze! Czasem zakażenie Borelią przebiega zupełnie bezobjawowo, a dotyczy to nawet 30% wszystkich zakażeń. 7. W razie zakażenia boreliozą NFZ nam pomoże. Najpierw jednak chorobę trzeba potwierdzić. Niestety, w Polsce refundowany jest jedynie test ELISA, którego czułość jest bardzo słaba i prawdopodobieństwo wykrycia boreliozy wynosi zaledwie 30%! Za bardziej skuteczny uznaje się test Western Blot, ale zapłacimy za niego z własnej kieszeni – koszt ok. 300 zł. Jeśli chcemy mieć pewność, najlepiej po wyjęciu kleszcza wysłać go do badań – niestety, znów na własny koszt (ok. 150 zł). Jeśli już lekarz ma pewność co do choroby, antybiotyki są refundowane, ale już leki osłonowe nie. A trzeba pamiętać, że kuracja trwa tygodniami, a nawet miesiącami i wcale nie daje gwarancji wyleczenia. Kleszcze to zdecydowanie nie są nasi przyjaciele. Ale nie można też wariować, bo możemy wiele zrobić, żeby zapobiec ukąszeniu. Rezygnacja z włóczenia się po lasach nie pomoże – skoro kleszcze żerują do wysokości ok. 150 centymetrów, możemy równie dobrze spotkać je we własnym ogródku albo złapać ocierając się o marny krzaczek w centrum miasta. Jeśli lubimy kontakt z przyrodą, zadbajmy o nasz ubiór. Przede wszystkim wybierajmy jasne ubrania, bo na nich kleszcz jest bardziej widoczny i zrezygnujmy z krótkich spodenek. Lepiej założyć długie spodnie, a specjaliści zalecają… naciąganie na nie skarpetek najwyżej, jak się da. Może trochę ekscentrycznie, ale jeśli wolicie: paraliż mięśni twarzy, permanentne bóle skórno-mięśniowe, problemy z koncentracją, nerkami i wątrobą (to tylko niektóre z objawów boreliozy), to już wasz wybór. Jeśli nie możemy po przyjściu do domu rozebrać się i wziąć prysznica o mocnym strumieniu, użyjmy rolki do ubrań – ściągnie wędrujące po naszym ubraniu kleszcze. Zdania co do skuteczności preparatów przeciwko kleszczom są podzielone, a opinii jest tyle, ilu fachowców. Lepiej skorzystać z natury: picie naparu z czystka zmienia zapach potu i może uda nam się oszukać genialny węch kleszcza; podobnie działają też olejki: goździków, eukaliptusa, lawendy, herbacianego. Osobiście na myśl o kleszczach wzdrygam się i rozglądam przerażona. Ale niestety zanosi się, że najbliższe lata będą tak właśnie wyglądały – słabe zimy nie pozwalają kleszczom wyginąć, a coraz więcej ludzi zwraca się ku naturze. Grunt, to nie zwariować i dowiedzieć się jak najwięcej o tym pajęczaku zgodnie z zasadą „poznaj swojego wroga”. Post Przyjaciel z wakacji, którego lepiej szybko się pozbyć… pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

Mama inspiruje

Domowe farby jadalne dla niemowlaka

Di zaczęła już porządnie integrować się z siostrą i najchętniej uczestniczyłaby we wszystkim co tylko Li robi :) Ostatnio na tapecie było malowanie farbami. A że pięknie kolorowe tuby z farbami na podłodze strasznie kuszą malutkie rączki, a namalowany obraz … Continued Artykuł DOMOWE FARBY JADALNE DLA NIEMOWLAKA pochodzi z serwisu Mama Inspiruje.

Zabawki dla 3 latki- co zabrać na wakacje?

WIKILISTKA

Zabawki dla 3 latki- co zabrać na wakacje?

28/53 rozwój mowy

KIEDY MAMA NIE ŚPI

28/53 rozwój mowy

Kolejny tydzień za nami. Pogoda dopisuje i co chwila jesteśmy na podwórku. Popraliśmy już nawet jesienne i zimowe ubranka, korzystając z wysokich temperatur gdy wszystko schnie w tempie błyskawicy. Oli oczywiście biega jak szalony, więc i kolana zdarte. Eh, mały pędziwiatr.Hura! Pomału Oli zaczyna coraz więcej mówić. Znów powraca mama (przez jakiś czas mówił tylko jak mnie nie było w pobliżu), oczywiście nadal jest tata, baba, dada, nana, bzium, brum, tak, tam. Ostatnio na topie jest wycie jak wilczek (auuuu), miauczenie (miau) i szczekanie (łałała).Pojawiło się też wołanie sisi i prowadzenie za rękę do łazienki raz na nocnik a raz to toalety. Jednak ani razu nie skończyło się to zrobieniem siusiu. Grunt, że pomału Oli zaczyna rozumieć sens istnienia łazienki i chce do niej chodzić.A propos łazienki. Co prawda budowa nadal stoi w miejscu. Jednak mój mąż czuje się już coraz lepiej i w przyszłym tygodniu znów będzie się coś działo. Jednym z pierwszych pomieszczeń jakie będziemy wykańczać z pewnością będzie łazienka. Już nie mogę się doczekać wybierania ceramiki, grzejnika, kabiny natryskowej, mebli czy akcesoriów łazienkowych. Bardzo ciekawe produkty ma w swojej ofercie firma http://pgi.com.pl/.

6 sposobów na ćwiczenie kreatywności z dziećmi

KREATYWNYM OKIEM

6 sposobów na ćwiczenie kreatywności z dziećmi

Kreatywność jest w dzisiejszych czasach jedną z najbardziej pożądanych cech. Tak naprawdę przydaje się w każdym aspekcie życia, od robienia kanapek, po zdobywanie Nobla, i właśnie dlatego dobrze ćwiczyć ją już od najmłodszych lat. Dużym plusem jest to, że w jej przypadku idealnie sprawdza się powiedzenie „przez zabawę do nauki”.Czytaj dalej

NEBULE

Jak nie pogubić rzeczy w przedszkolu?

Niestety nie mogłam być na pierwszym przedszkolnym zebraniu. Mąż przyniósł kartkę A4 zapisaną drobnym maczkiem. W jednym punkcie widniał wyboldowany i podkreślony napis: WSZYSTKO MA BYĆ PODPISANE Wielu rodzicom może się to wydawać fanaberią i wygodnictwem pań nauczycielek. Jednak znam ten temat również z drugiej strony. Nauczycielki nie są w stanie realnie zapanować nad wszystkimi…

Mamine Skarby

Rutyna dobija - 5 sposobów, by ją pokonać

Wiecie jak to jest? Ciągle te same place zabaw, osiedla i drogi. Zmęczone twarze mijane po drodze do osiedlowego sklepu, do którego codziennie rano chodzisz po ... Artykuł RUTYNA DOBIJA- 5 SPOSOBÓW, BY JĄ POKONAĆ pochodzi z serwisu Mamine Skarby by Magda Jasińska.

All inclisive, czyli 8 porad jak zostać Januszem wczasowania

W roli Mamy

All inclisive, czyli 8 porad jak zostać Januszem wczasowania

Kiedy wykupujesz wakacje do tak zwanych ciepłych krajów nie masz pojęcia, że taka sama oferta spodobała się również Grażynie i Januszowi. Oni – jak przystało na rasowych podróżników – wiedzą jak zachować się na wakacjach „all inclusive”. Poniżej dekalog polskiego wczasowicza za granicą. 1. Restauracja: darmo jest więc jedz! Z gracją poruszaj się po restauracji, […] Post All inclisive, czyli 8 porad jak zostać Januszem wczasowania pojawił się poraz pierwszy w W Roli Mamy.

Pomysł na weekend - Farma Iluzji

MA I LU

Pomysł na weekend - Farma Iluzji

 Już końcówka wakacji, to najlepszy moment, by je jeszcze lepiej wykorzystać i my też tak zrobiliśmy. W ostatni weekend udało nam się odwiedzić FRAMĘ ILUZJI,  gdzie czekało na nas mnóstwo atrakcji, aż nawet nie wiem czy uda nam się wszystkie wymienić. Jedno jest pewne, to miejsce pełne, magii, złudzeń, gdzie nasze błędniki i zmysły, wręcz wariowały. Ma poczuła się znowu jak dziecko, odkryła nowe pasje, a Lu mogła sama na własne oczy doświadczyć iluzji.  Wizytę zaczęliśmy od Latającej Chaty Tajemnic, matko, niby masz świadomość jej konstrukcji, a błędnik wariuje po pierwszym kroku, niesamowite doznania.  Lu nawet udało się wejść po schodach i utrzymać równowagę, a Ma plątały się nogi ;) Dalej wizualne wrażenia zapewniła nam głowa Lu na talerzu ( tak, tak ,nic mylnego) czy w Muzeum Iluzji.  Niesamowite wrażenie robi również świat w skali makro, czyli wielkie stoły, krzesła, giga szachy, chińczyk czy klocki.  Jednak Ma i Lu najbardziej podobały się złudzenia, które dostarczył nam Zakręcony Domek, będąc w środku, już samemu się nie wie co się kręci, my czy domek. Musicie kiedyś tego doświadczyć oraz Tunel zapomnienia, oj tak tunel w którym migające kropeczki, sprawiają, że zapominasz o świecie, a podejmujesz walkę ze swoimi zmysłami, czy uda Ci się przejść na drugą stronę... ( zwłaszcza z Lu na rękach ) Atrakcji jest co niemiara kolorowa ścieżka zdrowia, wspaniały lasek doświadczeń, gdzie już samodzielnie można poznawać tajemnice fizyki, studnia złudzeń, lewitujący kran ( jak oni to zrobili ??? ).  Ale też można poskakać na Polu dmuchawców, polatać na Euro-Bungy, postrzelać z łuku i poczuć się jak na Dzikim Zachodzie lub zamienić się w kowboja i mierzyć  z wiatrówki ( Ma bardzo się to spodobało, nawet trafiła kilka razy w tarczę, wiec na strzelnicę też się musi udać ). Można odbyć podróż w czasie i przenieść się do starożytnego Egiptu, odwiedzić grobowiec Faraona i poznać jego historię lub udać się do Zatoki Piratów.  Reszty nie zdradzimy, polecamy, my tam jeszcze wrócimy !      

KOSMETOMAMA

A Ty umiesz ratować życie?

Dziś wpis gościnny w wykonaniu Eweliny właścicielki bloga „O Matko Boska”. Zaprosiłam ją do wpisu, bo lubię kobiety, które coś sobą reprezentują i mają coś do powiedzenia. Ona ma ma pasję, którą jest ratownictwo medyczne, ma fajne włosy ;) ale przede wszystkim jest matką i może podzielić się swoimi doświadczeniami z Wami i zemną. Poznajcie ją bliżej. Ewelina „Celina” Kowalczyk – ratownik medyczny, dziennikarka. Aktualnie ... Post A Ty umiesz ratować życie? pojawił się poraz pierwszy w kosmetomama.

Farmaceuta radzi

Uczysz swoje dzieci dzielenia się z innymi? Bo ja nie zawsze!

Wyjechaliśmy z Warszawy na początku lipca i od tamtej pory urlopujemy się:) najpierw na działce na Mazurach, potem nad Morzem Bałtyckim a teraz znowu na Mazurach. A jeżeli  wakacje, urlop, relaks, piękna pogoda, słońce i wysoka temperatura to wiadomo musi być plaża, pływanie, chlapanie się i zabawa w piasku… inaczej być nie może:) A ponieważ nas jest sporo – to i rzeczy do zabrania dużo: koce (sztuk 2) ręczniki (sztuk 5) stroje kąpielowe (dla nas dorosłych po jednej sztuce, dla dzieci po 2-3) ubrania na zmianę dla dzieci (jakby coś się przydarzyło) kosmetyki chroniące przed słońcem (x2 – bo dla dzieci inne i dla nas inne) picie (dużo!!!) jedzenie (nad morze zabierałam nawet zupę w słoiku ugotowaną z samego rana!!!) przekąski i owoce (no bo kto nie lubi pochrupać i przekąsić czegoś po wyjściu z wody?) no i oczywiście zabawki dmuchane (3 koła, 3 komplety rękawków do pływania i opcjonalnie albo materace albo dmuchane przeogromne orki) zabawki do piasku (wiaderka razy 3, łopatki razy 3, mniejsze i większe foremki i dzbanuszki) Tak wiem… sporo – ale wychodzę z założenia „kto nosi to się nie prosi” więc tachamy te wszystkie rzeczy, ciągniemy dzieci za sobą, Najmłodszą często jeszcze dźwigamy na placach… i jakoś tam docieramy na miejsce – zmęczeni, sapiący i dyszący, spoceni i lekko wkurzeni… ale jesteśmy:) Możecie powiedzieć: Na własne życzenie. Po co tyle braliście? Teraz się męczcie a nie narzekajcie!!! Oczywiście, z pewnych rzeczy mogłabym zrezygnować i rzeczywiście czasem eliminuję niektóre (na przykład wtedy, kiedy pobyt na plaży ma być krótszy) ale nigdy nie rezygnuję z zabawek do piasku … bo wiem, że dzieci (i to nie tylko moje) uwielbiają bawić się w piasku, budować, przelewać i kopać a ja wtedy mogę chwilę odsapnąć, odetchnąć i odpocząć:) Ale niestety czasem bywa zupełnie inaczej i o odpoczynku nie ma mowy… Taka sytuacja sprzed kilku dni: Resztką sił dotarliśmy na plażę, objuczeni jak przysłowiowe wielbłądy i po rozłożeniu koca, przebraniu dzieci, nasmarowaniu i zaopatrzeniu ich w odpowiednie przybory do pływania starsze pobiegły do wody a ja z Najmłodszą usiadłam na brzegu, wysypałam zabawki, żeby się pobawić… i już zaczynałam łapać oddech gdy… nagle, ni stąd, ni zowąd zjawiło się trzech chłopców (ok 4-5 lat) i bez żadnego pytania zabrali po wiaderku i łopatce… No dobra… myślę – dzieci chcą się pobawić (przecież to normalne), a my i tak wszystkim naraz się nie bawimy… a poza tym trzeba się dzielić… więc spoko… Małgośka co prawda była trochę zdziwiona i trochę się buntowała, ale mówię do niej „nie martw się, dzieci się pobawią, zaraz oddadzą a my tu mamy dzbanuszek no i foremki, więc zaraz nalejemy wodę i zrobimy piękne babki…” ale… Co rusz któreś z dzieci podbiegało, rzucało jedną zabawkę, zabierało inną – czasem wyrywając z rąk Małgośki, czasem któreś wołało do mnie – „pani nalej mi wody”, „pani zrób mi babkę”, „pani wykop dołek”, „pani popsuła mi się babka” … No ale… żeby było miło, starałam się wszystkim dogodzić… Tyle, że w środku sytuacja trochę zaczynała mi ciążyć – właściwie to nie!… nie trochę!!!… – sytuacja mocno mi przeszkadzała, doskwierała, ciążyła i aż zaczynało się we mnie gotować  – Sorry!!! – bo gdzie byli rodzice tych dzieci? Gdzie te dzieci miały swoje zabawki? I dlaczego ja miałam być darmową animatorką i opiekunką cudzych dzieci na plaży? Rodzice a jakże – byli… (ok 30m od nas) jedni czytali książkę/gazetę (też tak bym chciała) a drudzy przy grillu popijali piwko (tego akurat im nie zazdrościłam). Ale ani jedni ani drudzy nie pofatygowali się zobaczyć, co ich dzieci przez dobre 30 minut robią? Nie sprawdzili czy ich dzieci są bezpieczne, z kim się bawią i czy przypadkiem nie wchodzą do wody bez opieki? no bo po co… jeszcze trzeba będzie się nimi zająć… a tak mieli spokój i możliwość popijania piwka czy czytania książki… No więc ja z Małgośką i trójką obcych dzieci starałam się być animatorką na plaży i organizowałam darmową zabawę… ale niestety (dla tych dzieci) do czasu… Bo moje starsze latorośle wyszły z wody i też chciały się pobawić swoimi, ciężko przydźwiganymi zabawkami. Tylko, że żadne z obcych nie kwapiło się do ich oddania. Więc na początek prosiłam spokojnie: „Czy możesz oddać nam wiaderko – bo to nasze i chcemy się pobawić?”, potem bardziej stanowczo… i jeszcze bardziej… ale ze strony przeciwnej nie było odzewu. Najpierw starałam się odwrócić uwagę swoich dzieci – żeby chwilę poczekały, potem tamtych chłopców, żeby jednak oddały… no ale ile można prosić i czekać na nasze, własne, przytachane zabawki, więc wstałam i wzięłam to co było nasze i czego potrzebowałam… akurat dziecko przestało się tym bawić. I wtedy krzyk i płacz… i od razu Rodzice się znaleźli (Ci od piwa) i do mnie z pretensjami, krzykiem i przekleństwami – „Co robisz mojemu dziecku? Czemu zabierasz mu wiaderko? Przecież on chce się pobawić?” Mówię, że nie zabieram tylko biorę bo to nasze i teraz my chcemy się pobawić naszymi zabawkami, a poza tym on już chwilę się pobawił… Na co on do mnie „przecież ich syn się teraz bawi i nie będzie się dzielił z innymi! a poza tym zabawki na plaży są wspólne więc żebym siedziała cicho” i tu mi szczęka opadła… Generalnie odpuściłam, bo po pierwsze z pijanymi nie ma co wchodzić w dyskusję a po drugie  sytuacja się sama rozwiązała, bo chłopiec znalazł sobie inną „wspólną plażową zabawkę”… więc i tak było po sprawie… Tylko tak siedzę, myślę, dumam i wiecie co –  może wyjdę na niesympatyczną i wredną egoistyczną matkę ale co mi tam – ja się na to nie zgadzam! – To są nasze zabawki, nie po to je zabieraliśmy z domu, żeby teraz komuś je oddawać, my je przynieśliśmy, my się nimi bawimy i ewentualnie możemy się z kimś podzielić  – jeżeli mamy taką ochotę! A jeżeli ktoś chce się pobawić zabawkami to niech zapyta się czy może skorzystać z naszych albo przyniesie swoje i się nimi podzieli!!! Nie pasuje mi i co więcej nie chcę, żeby moim dzieciom to pasowało, że obce dziecko może się bawić naszymi zabawkami, bez pytania, bez pozwolenia i bez obowiązku dzielenia się a my musimy je przytachać, łaskawie mu je oddać, nie narzekać, że nie mamy czym się bawić i jeszcze najlepiej zejść mu z drogi. Ponadto nie jestem darmową animatorką czy opiekunką a tym bardziej dostawcą zabawek dla cudzych dzieci – sorry!!! Nie chcę nauczyć swoich dzieci „schodzenia z drogi”, ustępowania oraz ulegania większym, silniejszym, czy głośniejszym… Chcę ich nauczyć asertywności, pewności siebie, stanowczości, umiejętności odmawiania i wyrażania swojego zdania… a nie nauczę ich tego, jeżeli ja sama pozwolę sobie na potulne ustępowanie innym… Ktoś może mnie za to mocno skrytykować, powiedzieć – przecież to czysty egoizm. Czego Ty uczysz swoje dzieci? Przecież muszą umieć się dzielić z innymi a tak będą samolubne, niemiłe, zarozumiałe i nielubiane… Tak uważasz? To co byś zrobił gdy leżysz na plaży, opalasz się a na kocu leży Twój smartfon i nagle podchodzi jakiś obcy facet, nie pytając się, podnosi go i zaczyna się nim bawić? … … …?????? I co nie dzielisz się? Przecież trzeba się dzielić… przecież trzeba być miłym dla innych… przecież on tylko chciał chwilkę się pobawić… przecież on nie ma takiego… przecież zaraz Ci odda… Znasz te zdania? Ile razy mówiłeś je do swojego dziecka? A do sytuacji opisanej powyżej już Ci nie pasują? No tak… powiesz: to co innego… telefon to nie łopatka w piaskownicy… dorośli przecież powinni wiedzieć, że tak się nie robi i jak należy się zachować… Otóż dla dziecka łopatka i wiaderko w piaskownicy są tak samo ważne jak dla Ciebie Twój telefon! Więc zanim znowu zmusisz dziecko do podzielenia się łopatką w piaskownicy z innym dzieckiem zastanów się czy równie chętnie Ty podzielisz się swoim telefonem z jakąś, dopiero co napotkaną obcą osobą. Uczę swoje dzieci dzielenia się i często je upominam i proszę o podzielenie się zabawkami z innymi dziećmi. Ale nie lubię, jak ktoś mnie traktuje, jako darmową opiekunkę, animatorkę i dostawcę zabawek dla jego dziecka i wtedy najzwyczajniej w świecie nie mam ochoty dzielić się i nie będę wymagać tego od moich dzieci. I tyle… Artykuł Uczysz swoje dzieci dzielenia się z innymi? Bo ja nie zawsze! pochodzi z serwisu Farmaceuta Radzi.

Nieperfekcyjna Mama

CZY TWOJE DZIECKO NA PEWNO JEST BEZPIECZNE W DOMU?

Jesteś przekonana o tym, że Twoje dziecko nie pójdzie z nieznajomym z placu zabaw? Że nie otworzy drzwi obcej osobie? Porzuć przekonania! Sprawdź to!

BAKUSIOWO

Gadżet dla prawdziwej matki…roztrzepanej matki

726484 spraw na głowie...

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Wsparcie w złości

Starszy stoi i okłada mnie pięściami. Co któryś raz krzyczy: „Maaama”, prawie płacząc. Stoję i walczę w myślach ze sobą. Rozumiem Starszego – biegunka przez dwie doby wykończyła go i ma już dość. Jest wyczerpany i sfrustrowany. Ja to wiem, lecz po nieprzespanych nocach ostatnią rzeczą, którą mogę znosić jest bicie mnie, silnymi już w jego wieku piąstkami. Wiem z drugiej strony, że on teraz potrzebuje mojego wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. Łatwo wspierać, kiedy wszystko idzie gładko. Trudniej, kiedy dziecko sobie nie radzi i jeszcze do tego naszą potrzebą jest pozbycie się własnego zmęczenia. W takiej sytuacji można by krzyczeć na dziecko, lecz każdy wie, że to zawsze pogarsza sprawę. Mówię zatem: „Jesteś zmęczony, nie masz już siły. Rozumiem to.” Akceptuję jego uczucia i próbuję go przygarnąć do siebie, kiedy piąstki ustają. Siada na kolanie, lecz nie chce głaskania po plecach, ani przytulania. Mówię dalej o zmęczeniu, ale nie trafiam. Synek wstaje i piąstki od nowa idą w ruch. Nie wiem, o co chodzi, więc zaczynam: „Widzę, że się złościsz, tylko nie wiem, o co. Chciałabym wiedzieć. Tylko wtedy mogłabym coś zrobić.” Starszy nie radzi sobie z uczuciami, tego jestem pewna. To nie histeria, ale reakcja płaczliwym „Maaama” jest dłuższa i piąstki nie ustają w okładaniu mnie. To sygnał jego bezradności i wołanie o pomoc. Wybrał mnie, żebym go wsparła. Tak, kierując do mnie złość, okazał mi zaufanie, że pomogłam kiedyś, pomogę teraz. Jeszcze raz próbuję go przytulić. Synek wdrapuje się na mnie i chodzimy chwilę przytuleni po domu. Po chwili chce, żeby go posadzić przy stole. Chodzi o herbatę. Granulki mam rozpuścić w wodzie z kranu, bo z przegotowaną nie chce. Historia zaczyna się od nowa. Piąstki idą w ruch, słyszę „Maama”, tłumaczę: „Wiem, że chcesz wodę z kranu, tylko od niej możesz mieć biegunkę. Nie zgadzam się i nie zgodzę przez kilka dni, żebyś ją pił.” Kończę mocno i zdecydowanie. Starszy myśli, ale nie  pasuje mu moja odpowiedź. Obstaje przy swoim. Powtarzam akceptację i swoje zdanie jeszcze raz. Dodaję: „Albo <chrupkowa> (tak synek nazywa herbatę granulowaną) z wodą przegotowaną albo miętowa.” Wybór zakańcza sprawę – „chrupkowa” z wodą przegotowaną.

3 przykłady jak nie zachowywać się na plaży

Z ŻYCIA MAMY I CÓRKI

3 przykłady jak nie zachowywać się na plaży

…bo jestem mamą

Kochajmy psy, bo warto

foto: francesmarie73 Dzisiaj taka króciutka historia ku pokrzepieniu serc. Jako przeciwwaga dla tych wszystkich tragicznych wiadomości, które docierają do nas zewsząd każdego dnia. Mała, niepozorna, czarniutka, niemłoda już sunia. Kundelek. Pewnie nikt nie zwróciłby na nią uwagi, w schronisku najpewniej nie miałaby szans. Takich piesków wszędzie jest pełno. A jednak 14-letnia Perełka z Będzina jest niezwykła. Dlaczego? Uratowała miesięczną dziewczynkę, która w  nocy, kiedy wszyscy domownicy spali, przestała oddychać. Maluchom często się to zdarza. Na dodatek  panował wtedy nieznośny upał. Pech chciał, że tej nocy rodzice i babcia byli zmęczeni ciągłym czuwaniem przy dziecku i wszyscy spali. Perełka czuwała. Skąd wiedziała, że dzieje się coś złego? Na to pytanie nikt nie udzieli odpowiedzi, Perełka może by potrafiła, ale nie odpowie. Wiedziała i zaczęła głośno szczekać, żeby zawiadomić domowników. Dzięki temu babcia, która obudziła się pierwsza, natychmiast udzieliła dziecku pomocy i uratowała je. Gdyby wszystko trwało trochę dłużej, mogłoby się skończyć tragicznie. Czy Perełka jest wyjątkowa? Podobnych historii jest mnóstwo. Perełka jest dzisiaj sławna, ale psy mają jakiś szósty zmysł, coś czego człowiek nie potrafi dzisiaj wytłumaczyć i zrozumieć. zmysł, który się szczególnie uaktywnia, kiedy kochają swojego pana. Potrafią za niego oddać swoje życie. Kiedy zabierałam ze schroniska naszego Portosa, byłam pełna obaw. Tak naprawdę bałam się tych wszystkich obowiązków, tego, że w domu nie będzie już tak czysto, jakbym chciała, tego, jak poradzimy sobie z wakacjami i tego wszystkiego czego obawiają się ci, którzy sprzeciwiają się psu w domu. W sumie może nawet były to bardziej obawy mojego męża  niż moje, ale były. Są zresztą trochę do dzisiaj, bo on wciąż nie do końca pogodził się z tym faktem. Wiem jednak dzisiaj, po 8 miesiącach, że to był dobry pomysł. Przede wszystkim ze względu na dzieci. One kochają jego, a on kocha dziewczyny. Jest coraz bardziej członkiem rodziny. Wie, kiedy komuś jest smutno i próbuje  pocieszać wpychając swoją puchatą mordkę do ręki i patrząc w oczy tymi swoimi czarniutkimi oczkami. Kiedy się złościmy, schodzi nam z drogi i śmiesznie przekrzywia głowę przyglądając nam się ze swojego kącika. Nie można się złościć. Wie, kiedy coś boli. Naprawdę. Przygląda się uważnie, a potem przychodzi i przytula głowę. A tego, jak cieszy się, kiedy wracamy do domu opisać nie sposób. Mogłabym o nim długo opowiadać. Nie wiem czy jest taki dlatego, że zabraliśmy go ze schroniska, niektórzy twierdzą, że te psy kochają bardziej. Perełka też została przygarnięta. Wiem, że wszystkie psy potrafią kochać, ten którego mieliśmy w moim rodzinnym domu, był z nami od szczeniaka i był nie mniej cudowny. Wniosek? Warto mieć takiego przyjaciela. Z jednym, małym zastrzeżeniem: Ty dla niego też musisz być przyjacielem.