BARWNE ŻYCIE CALINECZKI
Problemy zaczną się dopiero w szkole…
Problemy zaczną się dopiero w szkole…
… tak zawsze sobie myślałam. Oj ja naiwna!
Myślałam, że w przedszkolu Calineczka nie odczuje w żaden sposób swojej inności i że nie będziemy mieli problemów z powodu jej niskiego wzrostu… Wydawało mi się, że dzieci w tym wieku jeszcze nie odczuwają różnicy, pedagodzy są tolerancyjni, w końcu taki ich zawód… Niestety zawiodłam się.
Byłyśmy dzisiaj razem z Calineczką w przedszkolu państwowym, żeby ją zapisać od września do grupy pięciolatków. Calineczka szczęśliwa, że będzie chodzić do „dużej szkoły” jak „duże dzieci”. Niestety od samego wejścia pani szefowej już coś nie pasowało. Nawet nie zdążyłam przedstawić sytuacji, gdy dowiedziałam się, że jest za mała, a przedszkolanki są tylko dwie na 30 osobową grupę i nie mają czasu opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Wytłumaczyłam pani, że Cali jest bardzo samodzielna. Sama się ubierze, rozbierze, załatwi sprawy higieniczne, w niczym jej nie trzeba pomagać. Zresztą chodzi już do przedszkola prywatnego i świetnie daje sobie radę… Przedszkolanka mi nie uwierzyła, bo wzięła Cali do łazienki i kazała jej pokazać jak niby uda jej się wejść na kibel, skoro jest taka mała… Nie rozumiem takiego zachowania pedagoga przy dziecku, serio… Na moją sugestię, że może na nocniku byłoby łatwiej, Pani odpowiedziała, że nie mają w przedszkolu nocników i mieć nie będą… Po czym wzięła Calineczkę do umywalki i kazała jej pokazać jak się myje rączki, gdy Calineczka nie dosięgła, powiedziała krótko: „i widzi Pani nie da rady sama”. Postanowiłam walczyć o Cali i stwierdziłam, że przyniosę jej z domu schodki, które używa, bo przecież u nas w domu myje sobie ręce sama, tylko musi wejść na mały stopień i już nie ma z tym żadnego problemu…
Po załatwieniu spraw higienicznych doszła kwestia spaceru… Pani była strasznie zniesmaczona, gdy powiedziałam jej, że Calineczka chodzi wolniej niż jej rówieśnicy, bo ma dużo krótsze nóżki i na spacerach nie nadąża za dziećmi jej wzrostu… Po za tym gdy przejdzie jakieś 500 metrów to musi sobie zrobić krótką przerwę, bo zaczynają ją boleć kolana. Taka sytuacja jest niedopuszczalna, bo jak stwierdziła przedszkolanka: wolne spacery rozbiją im plan dnia, bo chodzą daleko i muszę zdążyć tam gdzie mają zaplanowane dotrzeć… Niestety o przyniesieniu do szkoły wózka na spacery nie chciała nawet słyszeć. Jedyne rozwiązanie tego problemu, według niej, jest takie, że każdego dnia na czas spaceru miałabym przychodzić po Calineczkę i brać ją na dwie godziny do domu, a po powrocie dzieci ze spaceru przyprowadzać z powrotem do przedszkola… Przecież nie mam daleko, tylko na drugą stronę ulicy… Niby tak, ale kurcze gdzie ta integracja z dziećmi? Dlaczego wszyscy wokół mieliby pokazywać Calineczce, że jest inna… Czy w ten sposób nie nauczy innych dzieci już na starcie dyskryminować chorych, czy słabszych?
Ja rozumiem, że niepełnosprawne dziecko w przedszkolu to jest problem, że kilka rzeczy trzeba przeorganizować, zmienić, trochę bardziej się postarać… Ale czy należy z tego powodu niepełnosprawnemu dziecku zabraniać chodzić do przedszkola? Mam zamknąć Calineczkę w domu i nigdzie z nią nie wychodzić, dlatego, że jest niska? Zwłaszcza, że jeśli chodzi o rozwój psychiczny to nie odbiega niczym od dzieci zdrowych… Ma tylko krótsze nóżki i rączki…
Zrozumiałabym nawet takie stworzenie problemów i niechęć przedszkolanki, gdyby w moim mieście były jakieś inne możliwości… Ale nie ma! Jest kilka placówek przedszkolnych, ale połączonych w jedną całość, którymi rządzi jedna osoba… Czyli jakby jedno przedszkole, tylko usytuowane w kilku miejscach… A oprócz tego jedno przedszkole prywatne, do którego Calineczka chodzi teraz… Tylko to przedszkole prywatne jest dla dzieci od 2 do 4 roku życia, a od września Cali będzie już pięciolatkiem… Gdybym miała możliwość to zostawiłabym ją w prywatnym, bo tam nie robią problemów z nocnikiem, z podnóżkiem, z pomocą w założeniu czapki (bo rączki Calineczki są za krótkie, żeby zrobiła to samodzielnie), a na spacer jeździ w wózku. Niestety takiej możliwości nie mam, więc mam nadzieję, że jakoś to będzie… A w pierwszych dniach września Cali udowodni tym wszystkim niedowiarkom, że wcale nie jest taką kulą u nogi i że potrafi zadbać sama o siebie doskonale…
Tylko czemu musi przez to wszystko przechodzić?