BARWNE ŻYCIE CALINECZKI
Żeby dla innych nie zabrakło…
Święta, Mikołaj, prezenty… Reklamy telewizyjne zasypują nas coraz to lepszymi i droższymi pomysłami na prezenty… Ulotki, wystawy w sklepach – wszystko to przyciąga wzrok dzieci… Takie ma w końcu zadanie zadanie… Które dziecko nie zakocha się w tych kolorowych, bajecznych zabawkach i nie zapragnie ich mieć tylko dla siebie? Calineczka również uległa wszędobylskim reklamom i każdego dnia do swojego listu do Mikołaja dopisywała nową, piękną zabawkę, która zawróciła jej w głowie… Lista doszła do niebotycznych rozmiarów, zabawek na niej było mnóstwo, bo przecież wszystko się podoba, wszystko się przyda, wszystko jest takie piękne… I przemówić dziecku do rozsądku trudno, bo przecież to Mikołaj, on ma fabrykę zabawek, więc przyniesie i już. Koniec kropka…
Wczoraj wieczorem trafiłam na pewną stronę internetową, która nazywa się Mily Jezisku. To strona gdzie dzieci z domów dziecka piszą list do Jeziska (bo w Czechach w święta to właśnie Jezisek przynosi dzieciom prezenty). Listy te dostępne są dla internautów, a chętne osoby mogą wybrać sobie list jakiegoś dzieciaczka i spełnić jego marzenie, kupując i wysyłając do niego prezent na adres konkretnego domu dziecka…
Moim zdaniem to piękna inicjatywa… Zaczęłam czytać o tym, czego te dzieci pragną… I co tam wyczytałam? Nowa kurtka zimowa, spodnie, bluza, buty na gimnastykę, buty zimowe, szampon, żel pod prysznic. Jedna dziewczyna prosiła o nożyczki, bo zaczęła szkołę fryzjerką i chciałaby mieć dobre narzędzie pracy…
Strasznie mnie to zasmuciło… Zasmucił mnie fakt, że te dzieci marzą o takich rzeczach, które dla nas wcale prezentem nie są; o rzeczach, które po prostu kupujemy jeśli są potrzebne i nie traktujemy ich jako czegoś co mogłoby być podarunkiem pod choinkę… Te dzieci nie chcą drogich zabawek, czy gadżetów… Chcą mieć ładne ubrania, wreszcie jakieś swoje, a nie używane, po kimś… Nowa bluza, czy spodnie dresowe to dla nich marzenie, które mojej córce nie przyszłoby nawet do głowy, bo przecież ubrań ma tyle, że szafa się nie domyka… Tak samo z żelem po prysznic… Kończy się to idziemy do sklepu i kupujemy nowy, nikt z nas nie potraktowałby go jako prezent… Pomyślałam, że to strasznie niesprawiedliwe, że jedne dzieci mają wszystko, a inne mają niewiele i nawet nie proszą o to „wszystko”. Chciałabym bardzo, żeby Jezisek odwiedził wszystkie dzieci…
Powiedziałam o moich przemyśleniach mężowi… Calineczka siedziała przy stoliku i bawiła się plasteliną. Nie słuchała. Przynajmniej tak mi się wydawało…
Wieczorem, kiedy poszłam ją przytulić przed spaniem, ona wtuliła się do mnie i powiedziała: Wiesz mamo, nie chcę tych wszystkich zabawek, o których pisałam w liście do Mikołaja… Chcę tylko jedną. Inne dzieci też muszą dostać prezent, a gdybym ja dostała tak dużo to dla kogoś mogłoby zabraknąć…
Łzy wzruszenia pociekły… Bo mam mądre i wrażliwe dziecko.