Miłość jest najważniejsza, ale…

…bo jestem mamą

Miłość jest najważniejsza, ale…

Lampka na dziecięce biurko: czym kierować się przy wyborze

SZCZYPIORKI

Lampka na dziecięce biurko: czym kierować się przy wyborze

BUUBA

Czy ciężko jest wychowywać chłopców?

Moim marzeniem była córeczka, jedna jedyna i wyjątkowa. Moje życie układałam sobie w myślach u boku młodej pannicy, której będę zaplatać warkocze. A kysz! Wiesz jak bardzo teraz się wstydzę mojego myślenia? Oczywiście marzyć można, ale gdy życie robi nam na przekór to nie jest żaden koniec świata, a wręcz przeciwnie! Mam dwóch prześlicznych małychCzytaj dalej

Wiosna w mieście

DOOKOŁA NAS

Wiosna w mieście

Recenzja wózka spacerowego – Espiro Sonic

KAMPERKI

Recenzja wózka spacerowego – Espiro Sonic

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

3 największe kłamstwa blogerów

Blogerzy są spoko. Co mam Ci powiedzieć ja, blogerka? Nie przyznam przecież, że i wśród nas są takie same szuje jak wszędzie. Żeby jednak nie być nieuczciwym, przyznam, że i my mamy co nieco za uszami. Podjadamy w nocy, pierzemy białe ubrania w proszku do kolorowych… I jest jeszcze coś: blogerzy kłamią! Nic to wielkiego, niewinnie skłamać. Któż tego robi? To kuszące, nagiąć prawdę na potrzebę chwili. Nie wierzę w istnienie ludzi, którzy nigdy tego nie zrobili. Tak samo zresztą, jak nie wierzę w trzy stwierdzenia płynące z ust blogerów. Przeczytaj i sama pomyśl: czy to ma sens? Poświęcam się dla blogowania O, wielki blogerze – niech będą Ci dzięki! Po wieki bądź błogosławion za Twe poświęcenie! Przeczytałam to zdanie u przynajmniej kilku blogerów. Nie ukrywam, że ja także poświęcam… swój czas na pisanie. Ale nie jest to poświęcenie, na które nie mam ochoty. Ja zwyczajnie uwielbiam pisać! Jeśli natomiast dla Ciebie to problem, to nie rozumiem zupełnie, co robisz w blogosferze. Rzuć to w cholerę i bądź szczęśliwy! Nie męcz dłużej czytelników i samego siebie. Za to nie wyniosą Cię na ołtarze, to już nie czasy Szymonów Słupników… Piszę dla siebie, nie pod publiczkę Tak tylko założyłeś bloga. Stronę internetową. Nieohasłowaną. Z możliwością pisania komentarzy. Fanpage na Facebooku (takim tam portalu z grubo ponad miliardem użytkowników) też założył się przez przypadek. Ty piszesz do szuflady, żeby ulżyć uciemiężonej duszy, jasna sprawa. Gdybyś mógł, wróciłbyś do romantyzmu i zostałbyś Werterem, taka z Ciebie nieporadna, słodka poczciwina. Brawo Ty! Nie chcę zarabiać na blogu Piszesz sobie tego bloga, o najuczciwszy i najbardziej nieprzekupny blogerze stąpający po Ziemi. Wtem zgłasza się do Ciebie agencja, proponując Ci za wpis z Twojej tematyki 1000 złotych. Ale rezygnujesz, przecież masz zasady. Możesz spać spokojnie, znajdą innego człowieka. Bez kręgosłupa moralnego, a jakże! Przyznaję, że pozwoliłam sobie poszydzić. Tak, śmieszą mnie ci, którzy wygłaszają te zabawne zwroty. Kłamstewka w imię… no, właśnie – w imię czego? Niezależnie od celu, wszystko powinno mieć swoje granice. Bo ludziom się już ulewa Waszą dobrocią, umiłowaniem, bezinteresownością. Mnie też się ulało. Każdy wpis to kawałek mojego serca. Jeśli coś Ci się w nim spodobało, pokaż mi to! Możesz zostawić komentarz, udostępnić wpis czy dać kciuka w górę na Facebooku. Choćby najdrobniejsza reakcja jest dla mnie wyjątkową nagrodą. Dziękuję! Wpisy o podobnej tematyce:Blog to moje podwórkoJak pisać bloga?Szanuj blogera swegoArtykuł 3 największe kłamstwa blogerów pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

MAMA TRÓJKI

DLACZEGO NIE OGOLĘ NÓG? WYJAŚNIENIE DLA FACETA.

         Facet chciałby, żeby ona  była gładka niczym pupa niemowlaka. Zawsze i w każdych okolicznościach. Najlepiej szorty, abo kusa spódniczka ukazująca ponętne nóżki. Albo plaża, bikini... Podobają się marzenia? To teraz podam ci kilka argumentów za tym, by twoja dziewczyna zachaszczyła się na maksa. Już nigdy nie poprosisz jej o ogolenie nóg, ani niczego innego po przeczytaniu tego posta

OPTYMISTYCZNIE

Kuchnia KidKraft Modern Country – czy warto?

Na początek ustalmy coś. Niezaprzeczalnie, bezapelacyjnie, bezdyskusyjnie…. Jest piękna! Skoro najważniejsze mamy już ustalone – możemy przejść dalej

Kącik dziecięcy w salonie czyli jak podzielić się przestrzenią...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Kącik dziecięcy w salonie czyli jak podzielić się przestrzenią...

Hamburg dla dzieci – Makóweczki w podróży!

Makóweczki

Hamburg dla dzieci – Makóweczki w podróży!

To była wyprawa inna niż wszystkie. Po 16 latach postanowiłam odwiedzić moją niemiecką rodzinę. Nie, żebyśmy się przez ten czas nie widywali, skądże. Trzy miesiące temu bawiliśmy się razem na weselu. Ale w Hamburgu nie byłam dawno… bardzo dawno. I pomyślałam, że fajnie byłoby go pokazać dzieciom. Szczególnie w okresie, kiedy byliśmy poziomowo bez zapału i podróżniczych ekscytacji. Wybraliśmy się samochodem. Ja, dzieci i moi rodzice. Auto mam 7-osobowe, więc problemu nie było. Mimo wszystko znacie mój pogląd na tego typu wycieczki – za ciężko, za długo, wolę samolot. I… miałam rację. Dobrze, że z tym wpisem poczekałam kilka dni, ochłonęłam, nabrałam dystansu, bo bym Wam tu jęczała, że nigdy więcej i po własnym trupie. Jednak na 9 dni wycieczki 4 w aucie z dwójką dzieci – to stanowczy strzał w stopę. Ale dziś jak oglądam zdjęcia czuję zachwyt i tęsknotę. Coś jak kobieta po porodzie. Ale od początku. Plan był taki, że z Białegostoku do Hamburga pojedziemy dzieląc drogę (w obie strony) na połowę. Ponad tysiąc kilometrów, to zbyt wiele na jeden raz, nawet bez dzieci, jeśli podróż ma wciąż mieć w tytule ‚wczasy’ lub ‚wypoczynek’. Pierwszego dnia ruszyliśmy o samym świcie – czyli o 11:30, do Poznania. Droga szła w miarę gładko, tylko trzy razy zatrzymywaliśmy się na jedzenie i plac zabaw (klik i klik) i zaledwie raz pozabijaliśmy się z tatą, że za szybko prowadzę. W Poznaniu mieliśmy zarezerwowany apartament. Trochę się różnił od tego co pokazywano na zdjęciu więc dziadek R. się zbuntował (a człowiek to nader spokojny) i dano nam właściwe lokum, bookowane na stronie. Udało nam się zwiedzić na szybko Stary Rynek Poznania i zjeść najlepszą Pawlową w kameralnej kawiarni, którą odwiedziliśmy rok temu będąc panelistami Blog Poznań. Po porannym śniadaniu w Starym Browarze, ruszyliśmy w dalszą podróż. I tak jak droga Białystok – Poznań minęła nam całkiem nieźle dzięki entuzjazmowi i świeżości tej podróży, oraz placom zabaw na drodze Łódź – Poznań, czekającym na nas co 10 km, tak trasa Poznań – Hamburg była naprawdę koszmarna. Po pierwsze – na drodze, już po niemieckiej stronie granicy był wypadek i utknęliśmy w korku na godzinę, po 2 –  na całą długą drogę, na te 400 km, jest jeden przystanek – McDonald, który wypełniony jest ludźmi po brzegi. I tyle.. Później nie ma już przez 250 km niczego ani na siku, ani na kupkę, ani gdzie zatankować (jak się okazało mogło być gorzej, bo z Hamburga do Szczecina, stacji benzynowej nie ma ŻADNEJ!! nie, to nie przenośnia. jechaliśmy na oparach, 80/h modląc się, żeby dotoczyć się do kraju, bo tam to już nawet byśmy pchali do stacji!). Więc pamiętajcie, żeby na tym przystanku zrobić wszystko tego dnia, aż do punktu docelowego. Dzieciom w połowie drogi zaczęła odbijać palma. Nie mogli pobiegać i poszaleć, spać się nie chciało a droga dłużyła się w nieskończoność.  Główną atrakcją było torturowanie babci siedzącej z tyłu. Kiedy spała, dzieci narzucały na nią koc i robiły na jej głowie lądowisko dla helikopterów. Jak nie spała to non stop ją szturchały i zaczepiały (tu wszyscy możecie złożyć wyrazy współczucia dla naszej babci W. :*:*:*:*). Hitem było także liczenie zagranicznych pieniędzy i zabawa w sklep (sprzedawali i kupowali od siebie co popadnie). Było trochę rysowania (głównie po ciele), rzucania w siebie przedmiotami i śpiewu. Oj tak, śpiewu było aż nadto. Bo niezliczonych ilościach godzin dotarliśmy na miejsce. Pojawiła się całą rodzina, do stołu zastawionego przepysznościami. I to, co się działo, niech pozostanie w naszych wspomnieniach :) Rano wyskoczyliśmy cali podekscytowani, na wielkie zwiedzanie. Pogoda dopisała – 14C i słońce. I co najbardziej przejmujące dla mnie, och! … popędziłam wykonać pierwsze zdjęcia moim nowym aparatem. Czaiłam się na niego od ponad roku, jednak koszmarny koszt body + obiektywów w połączeniu z budową domu kazały mi czekać i czekać w nieskończoność! Ale po dniach, miesiącach, latach wyczekiwań, miałam go w końcu w rękach i…. nie umiałam nijak robić nim zdjęć. Niby mój Sony był profesojnalny, ale pełnoklatkowy Canon to inna bajka dosłownie! Mam cichą nadzieję, że już od pierwszego zdjęcia widzicie tę zmianę, choć rozumiem, że dla laika ładne zdjęcie to ładne zdjęcie. Kropka. Ja się ekscytuję i podniecam, klaszczę w dłonie i wykonuję taniec indiański patrząc na nasycenie kolorów, punkty ostrości, kadr (50-tka w końcu jest 50-tką!). Nareszcie będę mogła rozszerzyć moje pasje i umiejętności. Wzruszam się na samą myśl… Zapisałam się już na 2 warsztaty foto i poluję na kolejne. Kręcę także filmy. Póki co nie idzie mi świetnie, bo w moim nowym Canonie ostrość ustawia się tylko ręcznie, zaś Sony sam coś tam ostrzył nam do tej pory. Także jest zabawa. W każdym razie jak zbiegłam na dół, po schodach, w tych Niemczech, to poziom ekscytacji sięgał zenitu. Mimo, że nie umiałam zrobić ani jednego zdjęcia. 30 min. dłubałam w ustawieniach, nie poddając się. Ale jak coś zaczęło się pojawiać na wyświetlaczu, to od razu było widać, że jest tysiąc razy lepiej. Dodajmy do tego fakt, że kupiłam body i najtańszych obiektyw, testowo, a i tak, wooow! No wooow! I jak mi ktoś powie, że umiejętności fotograficzne to kwestia umiejętności a nie sprzętu to udujszę.. obiecuję ;). Co zwiedziliśmy, pokażę Wam w oddzielnych postach. Pewnie nie dla każdego będą one w danej chwili ciekawe, ale nie wiadomo kiedy i gdzie los Was poniesie, a takie info. będzie jak znalazł. Ja sama długo się naszukałam, żeby wybrać najfajniejsze miejsca do zwiedzenia, na długi weekend z dziećmi w Hamburgu. Opcji jest wiele i większość brzmi jak czarna magia, szczególnie kiedy jedziesz sam w ciemno lub – jak my – udajesz się do bezdzietnej rodziny, która nie do końca zna specjalnie potrzeby podróżowania i zwiedzania z małymi dziećmi. Ale wiecie co mnie po tej podróżny najbardziej cieszy? Po raz kolejny – że moje maluchy są takimi obywatelami świata. Obyci, bezproblemowi, wielokulturowi. W żaden sposób niezaskoczeni innym kolorem skóry, językiem. Po 2 dniach witali się z każdym słodkim ‚haloouu’. Sami chodzili kupować sobie drobne rzeczy w sklepach i sklepikach. Płacili, rozmawiali po jakimuś tam. W restauracji, już w Polsce, Maks do kelnerek potrafił powiedzieć ‚turbot był naprawdę  przepyszny, proszę pochwalić kelnera’. No bajka na to patrzeć! Na kawałek kultury, który im zaszczepiliśmy. Bezcenne razy tysiąc! Warte każdego wystękanego w podróży kilometra i odcisków na tyłku.

KURA KU RAdości

Kiedyś

Siedzę sobie i coś tam rysuję. Podchodzi A. Przygląda mi się badawczo. Po chwili pyta: – A mamo, a kim chciałabyś być jak dorośniesz? … … Pozdrawiam Kura PS Wróciłam. Miałyśmy dwutygodniowe ferie

NEBULE

Metamorfoza salonu

Dokładnie rok temu pisałam, że planujemy zmianę aranżacji salonu (tutaj). Miałam sporo wątpliwości na temat pozbycia się dużego, wygodnego łóżka z materacem i zamianą na kanapę. Jednak sytuacja lokalowa nas do tego zmusiła i od dłuższego czasu salon jest również naszą sypialnią.  Czy żałuję tej decyzji? Absolutnie nie! Tak dostosowaliśmy przestrzeń pod nasze potrzeby, że…

Like the wind

LUNA W CHMURACH

Like the wind

Uczymy się z małą gąską

BABYLANDIA

Uczymy się z małą gąską

Poza wielką miłością do fotografii mamy jeszcze jednego bzika. To oczywiście książki. W naszych mieszkaniach jest ich tak wiele, że aż trudno je policzyć, ale nam oczywiście wciąż mało. W końcu każda jest inna prawda? Trudno zatem oprzeć się pokusie, by nie sięgnąć po kolejną i kolejną. Mamy zatem kolekcję książek dla nas samych, dla naszych starszaków oraz... naszych maluchów. Tak, kochani. Natalka i Dominik także już kochają książki. Choć to jeszcze małe bąki - chętnie przeglądają swoje lektury. Dominik na razie najbardziej lubi je klepać i podgryzać, ale przecież jeszcze wszystko ma przed sobą. Natalka natomiast z przyjemnością słucha jak jej czytamy co jest wewnątrz. Dlatego też lubimy powiększać te kolekcje. I właśnie dziś chcemy Wam pokazać cztery kolejne bardzo fajne książki, które zawitały do ich małych biblioteczek.Są nieduże, bardzo kolorowe, wesołe i mądre. Ale więcej na ich temat - za chwilkę!Czytaj więcej »

Mamy Sprawy

Zaczytani #2

Po dosyć długiej przerwie w publikowaniu wpisów o książeczkach dla najmłodszych, wracam do Was z trzema pozycjami uwielbianymi aktualnie przez naszego Antka. Pierwszy post z serii Zaczytani pojawił się na blogu w maju (KLIK). Później pisałam o wyjątkowych książeczkach Kingii Grabowskiej – Bednarz. (KLIK) A potem cisza. Moje dziecko przez dobrych kilka miesięcy nawet nie chciało … Czytaj WięcejArtykuł Zaczytani #2 pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

Kto mnie inspiruje, kogo czytam i gdzie polecam Wam zaglądać? | SHARE WEEK 2016

WIKILISTKA

Kto mnie inspiruje, kogo czytam i gdzie polecam Wam zaglądać? | SHARE WEEK 2016

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Przecież dziecko nie będzie pamiętać…

Pisałam dzisiaj na Facebooku, że pijąc kawę na balkonie, miałam okazję przyjrzeć się sytuacji, w której dwoje rodziców wyszło na plac zabaw z dwójką dzieci. Jedno spało w wózku, nie mogło mieć więcej niż 6 miesięcy, a drugie było pewnie dwuletnie. Starszy nagle zawołał siusiu, więc ojciec wziął go na bok. Powiesz, że nic w tym dziwnego. Ja też, dlatego pozwól, że opowiem Ci resztę. Dziecko ze ściągniętymi spodniami stało na środku trawnika, choć krzaczki były około metra dalej. Zrobiło, co chciało zrobić, a wtedy ojciec zawołał do matki, żeby podała mu chusteczki. Nawet gdybym nie widziała sytuacji od początku, po tym okrzyku z pewnością zwróciłabym na nią uwagę. Chłopiec ze spodniami w kostkach, wystawiony był na widok obcych ludzi mieszkających w 4 otaczających plac zabaw blokach. Ja zdążyłam wypić całą kawę, nim matka znalazła zgubę, ojciec wytarł dziecku pupę i założył mu spodnie. Sikać naturalna sprawa, chłopiec pewnie dopiero uczył się żyć bez pampersa. Co więc mnie oburzyło? Nie jestem głupia, więc wiem, że dziecko przechodzi etap, kiedy informuje o potrzebie w momencie, kiedy na biegnięcie do bloku jest już za późno. Rodzice nie namawiali go, żeby zrobił siku na zewnątrz – ot, zachciało się i już. Czy jednak nie możemy podejść do sprawy zdroworozsądkowo? Wiedząc, że nasz maluch jest na takim etapie, mieć chusteczki zawsze pod ręką i pędzić w nieco bardziej ustronne miejsce – właśnie te krzaczki, z których robimy sobie żarty. Krzaczki, które uchronią nasze dziecko przed oczami gapiów. Intymność dziecka jest ważna Po podzieleniu się moim szokiem z czytelnikami, odezwały się chórem dwa głosy. Jeden mówił, że nie ma w dziecięcym sikaniu na podwórku nic złego – i z tym się zgadzam. Drugi natomiast był oburzony tym, że nagłaśniam taką sprawę, „jakby było co”. Że przecież dziecko jest dzieckiem, nie zdaje sobie sprawy z tego, że sikanie jest czynnością intymną, nic z tego nie wie i z pewnością nic nie będzie pamiętać. Większość moich czytelników to rodzice, głównie małych dzieci. Tych, które jeszcze załatwiają się w pampersa lub właśnie z nim walczą, próbując się pożegnać. I dlatego właśnie sprawę nagłośniłam. Nie było w tym cienia szydery, a raczej przerażenie nieodpowiedzialnością rodziców. Nie wrzucimy zdjęć dziecka do sieci – z zagrożenia już dzisiaj zdajemy sobie sprawę. Ale przecież sikania dziecko nie będzie pamiętać. W takim razie ja od dzisiaj zaczynam bić Henia. Przecież tego nie będzie pamiętał, to co w tym złego? Dziecko jest człowiekiem. Jego pupa jest obszarem intymnym, którego nie należy pokazywać światu. Oczywiście, nie brzydzę się dziecięcym tyłem. Nie szokuje mnie ani nie odpycha. Jednak fakt, że jest mały, nie pozbawia go prawa do szacunku. Gdybym ja zmuszona była sikać w publicznym miejscu, nieważne jak bardzo by mi się chciało – zrobiłabym to w ukryciu. Dlaczego więc mam narażać mojego syna na spojrzenia zupełnie obcych mu ludzi? W dodatku ludzi, których nie znam. Zupełnie tak samo, jak internautów, którym nie pokażę zdjęć Henia siedzącego na nocniku. Niedługo później, kiedy bawiliśmy się z Heniem już w mieszkaniu, Mężowaty dostrzegł drugie sikające w podobny sposób dziecko. Zupełnie przypadkowo: nie stał w oknie, nie wypatrywał gołych pupek. Jego mama jednak zadbała choć trochę o to, by nie było widać miejsc najważniejszych. Sam fakt jednak, że mogliśmy to zobaczyć, będąc we własnym mieszkaniu, dał mi jeszcze bardziej do myślenia. Nie wiem, kim są ludzie mieszkający tutaj. Zdarzają się różne sytuacje. Małe dziecko niejednokrotnie będzie chciało siku w najmniej odpowiednim momencie. Ale Twoje dziecko jest człowiekiem, więc uszanuj jego godność. Odejdź kawałek dalej, postaraj się przynajmniej ukryć jego gołą pupę przed światem. Wiem, że to wszystko nie jest proste. Ale fakt, że dziecko jest małe i „nie będzie pamiętać” nie daje nam prawa do wystawiania go światu na pożarcie. Każdy wpis to kawałek mojego serca. Jeśli coś Ci się w nim spodobało, pokaż mi to! Możesz zostawić komentarz, udostępnić wpis czy dać kciuka w górę na Facebooku. Choćby najdrobniejsza reakcja jest dla mnie wyjątkową nagrodą. Dziękuję! Wpisy o podobnej tematyce:Wywentylowane mózgiNie mam pomysłu na obiad, więc upiekę dzieckoWielodzietność to patologia!Artykuł Przecież dziecko nie będzie pamiętać… pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

Lady Gugu

Jak przytyć? Jak przybrać na wadze, gdy jesteś chudzielcem

O wiele trudniej jest przytyć niż schudnąć. Wierzcie mi, to prawda. Oczywiście nawet chudzielec znajdzie w internecie rady, jak się utuczyć, ale lepiej byłoby się przecież dowiedzieć, jak przytyć zdrowo, prawda? Bo można być otyłym, a jednak niedożywionym, a nie o to tutaj nam chodzi. Dlatego oto praktyczny poradnik dla tych, którzy nie wiedzą, jak szybko przytyć. 1. Zwiększ ilość kalorii – jeśli chcesz schudnąć, to musisz wytworzyć deficyt kaloryczny. Jeśli przytyć, potrzebny ci naddatek kalorii. Szacuje się, że 7000 tysięcy kalorii nadwyżki to 1 kilogram na wadze więcej. 2. Jedz często – optymalna ilość posiłków, jeśli chcesz przytyć, to co najmniej sześć. Co więcej, nie musisz odmawiać sobie podjadania pomiędzy nimi – pamiętaj jednak, żeby były to zdrowe przekąski (orzechy, świeże i suszone owoce, warzywa, samodzielnie pieczone ciasto itd.). 3. Jedz więcej tłuszczy – warunkiem jednak musi być, aby były to tłuszcze nienasycone: oliwa z oliwek, orzechy, awokado. Nie bazuj na chipsach i chrupkach – to wszystko tłuszcze trans, które przyniosą ci więcej szkody niż pożytku. Owszem, utyjesz, ale otłuścisz przede wszystkim narządy i wpędzisz się w choroby układu sercowo-naczyniowego. 4. Zwiększ ilość owoców – bez obaw: wprawdzie owoce zawierają błonnik i oczyszczają jelita, ale tylko pozornie odchudzają. Większość z owoców ma dużą zawartość cukrów, a głównie fruktozy, która ze względu na sposób trawienia przez organizm szybko przekształca się w tłuszcz. Dodając jeden owoc do każdego posiłku i podjadając banany, winogrona i awokado pomiędzy nimi, szybko przytyjemy. 5. Zainwestuj w białka – żeby przytyć, musisz nabrać masy. Żeby nabrać masy, musisz jeść produkty białkowe. Jedz mięso, nabiał, sery; jeśli lubisz, możesz nawet kupić gotowe odżywki białkowe i dodawać trochę proszku np. do koktajlu owocowego lub pieczonych przez siebie ciastek. 6. Na śniadanie węglowodany – wszyscy powtarzają, że śniadanie musi dawać energię. Aby szybko przytyć, nie musisz już dozować sobie ich ilości. Najlepiej, by były to węglowodany złożone. Świetnym pomysłem jest owsianka, płatki zbożowe, a przede wszystkim jajka. Najzdrowsze są w postaci gotowanej, ale nie musisz odmawiać sobie też omletów z dodatkami czy jajecznicy. 7. Na obiad polecam treściwe zupy – są zdrowe, bo większość witamin z gotowanych warzyw zostaje w wodzie, którą przecież zjadasz. Dodaj do niej śmietanki lub oliwy z oliwek (unikaj jednak zasmażki, bo robiona jest na niezdrowym smalcu), a już zwiększysz jej kaloryczność. A o to przecież chodzi, jeśli chcesz przytyć, tak? 8. Jedz jaja – są świetnym źródłem białka i tłuszczy. Jedno jajko dziennie nie podniesie ci poziomu cholesterolu, więc możesz dodawać je nawet do zup. Widok Schwarzeneggera wypijającego koktajl z surowych jajek po treningu to nie żart – oczywiście ja boję się salmonelli, ale to dobry sposób na dostarczenie kalorii w szybki sposób. 9. Unikaj fastfoodów, niezdrowych przekąsek – nie jest bez znaczenia, jaki rodzaj kalorii pochłaniasz. Jeśli jesz byle co, zamiast przytyć – roztyjesz się. Rozlany brzuch, boczki, ocierające się o siebie uda, cellulit, rozstępy – czy tego chciałaś? Jeśli chcesz przytyć i dobrze wyglądać, musisz nabrać przede wszystkim masy mięśniowej, a tego nie zapewnią nam puste kalorie. 10. Zrezygnuj ze słodyczy i czekolady – owszem, nabierzemy przez nie tłuszczu, ale dodatkowo szybko zapchają nam żołądek i dadzą uczucie sytości. W zamian nie będzie nam się chciało jeść, gdy nadejdzie pora posiłku i już ilość kalorii się zmniejszy. Jednak żeby szybko przytyć, nie wystarczy czasem sama dieta. Tutaj z pomocą idzie zmiana stylu życia: 11. Unikaj ćwiczeń aerobowych – jeśli lubisz biegać, pływać, kochasz spinning czy aerobik, zmień go na inną formę ruchu. Nie rezygnuj ze sportu, ale zainwestuj raczej w trening siłowy, np. ćwiczenia na sprzętach w siłowni czy ćwiczenia z ciężarkami. To pozwoli nabrać ci masy ciała, a nie spali nadmiaru kalorii, o który tak walczymy i który jest niezbędny, żeby przytyć. 12. Odpoczywaj – stres przyspiesza przemianę materii, więc po dużych posiłkach zwolnij tempo. Jeśli masz okazję, poleż pół godziny po posiłku – jelita będą ci wdzięczne. Zmartwię jednak tych, którzy chcą schudnąć: paradoksalnie jednak stres nie pomoże ci schudnąć, bo w czasie stresu jesz o wiele, wiele więcej, z tym że niezdrowych produktów. 13. Wybierz się do lekarza – jeśli chcesz przytyć a nie możesz, być może to wina problemów z jelitami. Nie pracują one, jak trzeba i nie wchłaniają takiej ilości składników, jak powinny. Jedzenie tylko przez nas „przelatuje”, przez co pytanie „Jak przytyć?” może nam już towarzyszyć do końca życia. Sądzimy, że to po prostu wrodzone, a tymczasem jednym z powodów takiego stanu rzeczy mogą być alergie pokarmowe i nietolerancje pokarmowe (np. celiakia) lub zapalenie jelit (którego objawem są czasem przewlekłe biegunki). Pytanie o to, co zrobić, aby przytyć, nie jest wcale kiepskim żartem. Podczas gdy wszyscy wokół chcą schudnąć, to tylko nikły procent zastanawia się, co jeść, żeby przytyć. Chudzielce, nie przejmujcie się! Jesteście wyjątkowe, ale jeśli jednak nie wiecie, jak przytyć, zastosujcie moje rady. One naprawdę działają, bo trudno w to uwierzyć, ale ja naprawdę byłam kiedyś jeszcze chudsza… Post Jak przytyć? Jak przybrać na wadze, gdy jesteś chudzielcem pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

OLOMANOLO

3 przepisy na pyszne śniadania z avocado

Od zawsze wiadomo, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Dzięki niemu zyskujemy energię na cały dzień, dlatego bardzo ważny jest wybór dań i dobór podstawowych składników. Najlepsze są te, wartościowe, dzięki którym możemy funkcjonować przez cały dzień. Chcę podzielić się …

MAMA W DOMU

Jak zachęcić dziecko do czytania, czyli pomysł na zaszyfrowane obrazki.

Zanim mój syn poszedł do szkoły, bardzo lubił poznawać nowe litery, składać z nich pierwsze wyrazy. Kiedy było to formą zabawy, nie miałam problemu z tym, że moje dziecko nie chce czytać. Jednak same lekcje w szkole nie wystarczą, należy ćwiczyć w domu. W końcu trening czyni mistrza! Ale jak namówić sześciolatka, aby chociaż dziesięć […]

Little Big Thing

Jak to się robi w Walencji?

Rzecz oczywiście o piciu. Zdarzyło mi się pracować za barami w Polsce, a teraz trafiło na Hiszpanię. I wiecie co? Nigdy nie zaskoczyłam się tyle razy, co w ciągu tych paru pierwszych tygodni pracy. Kultura picia i sposób serwowania alkoholi są tu całkowicie inne niż u nas (jeśli trafi się tu jakiś barman z Anglii, Francji czy innych Włoch i zobaczy, że pewne rzeczy dotyczą nie tylko Walencji,

Mam Blogerek Fanaberie - Relacja ze spotkania.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Mam Blogerek Fanaberie - Relacja ze spotkania.

MAMOWO

Zabawka miesiąca: marzec

Witam się nieco spóźniona, ale sami rozumiecie – święta, wiosna, spacery, psychiatryk ( ;) ) i te sprawy. Dlatego nie owijając w bawełnę napiszę tylko: SKIP HOP. Każdy, kto mnie zna, wie, że Skip Hopa darzę miłością ogromną, to jedna z moich ulubionych firm i mimo niechęci do plastikowych zabawek (mojej, bo Konrad lubi wszystko co […]

Ciastolinowe mydełko

Makóweczki

Ciastolinowe mydełko

Od jakiegoś czasu, za namową Maksa, który nagle w wieku lat 7-miu odkrył ‚arty i krafty’ uprawiamy sporo atrakcji z kategorii DYI. Sporo w domu eksperymentujemy i tworzymy, działamy artystycznie i naukowo, więc postanowiłam dzielić się z Wami naszymi projektami na blogu! Na tapecie są wybuchy, hodowle, różne masy, piany, konstrukcje i inne cuda. Zapowiada się ciekawy sezon wiosenno- zimowy. A Was zapraszam do wspólnej zabawy. Dziś na tapecie mydełko ciastolinowe. Połączenie przyjemnej masy z zaletami mydełka. Bardzo proste w przygotowaniu, idealnie nadaje się do codziennego użytku (świetnie nawilża i natłuszcza rączki!) a także na prezent (np. dla dziadków). Składniki: pół kubka maizeny (skrobi kukurydzianej) 4 łyżki organicznego mydła kastylijskiego 2 łyżki oleju barwnik spożywczy Dokładne przygotowanie na filmiku: Z takim mydełkiem każdy brudasek zacznie skrupulatnie dbać o higienę, gwarantuję! ;)

MAMA TRÓJKI

P&G BEAUTTY SESSIONS

                 Warszawa skąpana w deszczu, czerwona długa sukienka przemoczona do kolan oraz kałuże, które pomagały w dalszym nasiąkaniu. Tak rozpoczął się mój dzień drogi na event. Tradycyjnie dla siebie i innych zgubiłam się, tym razem nawet z pomocą nawigacji nie dotarłam na miejsce. Jak zwykle z opresji wyratowała mnie Martusia, zgarniając "mokrą kurę" z ulicy. Kiedy przekroczyłam próg

MATKA NIE IDEALNA

Nie oddam swojej macicy.

Nie cierpię polityki. Dla mnie polityka to cyrk, napędzany przez grupę klaunów, którzy jednych śmieszą a innych przerażają. A ja jestem za tym by cyrków nie wpuszczać do miast. Zwłaszcza teraz gdy nasz kraj powoli staje się państwem klerykalnym. To ta dziedzina, której nie tykam z założeniem, że gówna się nie tyka bo śmierdzi. Do momentu aż ktoś nie ingeruje w moje wybory i w ... Artykuł Nie oddam swojej macicy. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

Share Week 2016 Autorzy Polecają Autorów

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Share Week 2016 Autorzy Polecają Autorów

BAKUSIOWO

Co się działo u Bakusiów? #Marzec2016

#Marzec2016

KAMPERKI

#shareweek – moje ulubione blogi

Są takie wieczory, że dosłownie wsiąkam w blogosferę. Ilość blogów, artykułów i nowiuśkich wpisów jest tak duża, że siadając o 19:00 potrafię odejść od komputera grubo po północy, a i tak jeszcze czuję niedostatek, bo jedna z drugą i trzecim napisali tak dobre artykuły, że żal ich nie przeczytać, a przecież rano trzeba być w pełnej gotowości do pracy. Są też takie wieczory, kiedy kompletnie nie mam na to czasu, bo przecież w rzeczywistości toczy się normalne życie, pełne obowiązków, śmiechu dziecka, niepomytych garów i głodnego męża… wtedy zaglądam tylko do moich wybrańców, tak na szybko sprawdzam, co u nich nowego i jaką dawkę śmiechu mi dzisiaj zaserwowali. Jest kilka blogów, które uwielbiam, a wszystkie mają wspólne cechy: zawsze nienaganne zdjęcia i piękne teksty, z których nie raz się zaśmieję na głos, ale też potrafią doprowadzić mnie do łez. Są przemyślane, konkretne i spójne.  I właśnie te cechy przyciągają mnie do nich najbardziej.  Dzięki stworzonemu przez Andrzeja Tucholskiego #shareweek, mam okazję przedstawić Wam tych, których czytuję do poduszki. Poznajcie moich ulubieńców! Przepiękne i zawsze perfekcyjne zdjęcia. Wnętrza, ubrania i dodatki, które zawsze mnie inspirują. Piękne rodzinne życie pełne radości, zawsze roześmiane dzieci i zadowoleni rodzice. Rodziny, które uwielbiam obserwować: Księżycowa szuflada | Mommy draws | Ktoś na przyczepkę | Vilko & Karusia Pasja, którą dziewczyny przenoszą na papier, jest nie tylko piękna ale przede wszystkim przydatna ich czytelnikom. To tu zaglądam, kiedy potrzebuję rady dotyczących kosmetyków, zarówno dla dużych jak i dla małych,  rad dotyczących zdrowego odżywiania i tych, które mi samej pozwalają rozwijać swoją pasję, jaką jest fotografia. Kosmetomama | Pipilotka | Jest rudo Oraz moja podpora i koleżanka w jednym, niezastąpiona  i.. Nieperfekcyjna Mama    Odwiedźcie ich, poznajcie, bo naprawdę warto, a mi napiszcie koniecznie, jakie są Wasze ulubione blogi?   Artykuł #shareweek – moje ulubione blogi pochodzi z serwisu Kamperki.

Coś nie na temat

…bo jestem mamą

Coś nie na temat