Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Pierwsza Komunia Święta – wielkie przeżycie czy śmieszny cyrk?

Zaczęło się! Wraz z nadejściem drugiej niedzieli maja, w kościołach rozjaśniało od bieluśkich alb i sukienek. Pierwsza Komunia Święta – piękna uroczystość, do której przygotowania trwały cały rok. Z drżącym sercem dzieci z religijnych rodzin przyjmują do serca Jezusa. A przynajmniej tak słyszałam… Nie mam nic przeciwko wymyślnym prezentom czy strojeniu dzieci. O ile dziecko nie dostaje na własność konia, który nie nadaje się do jazdy lub nie idzie przy tej okazji skorygować niedostrzegalnej niemal wady nosa, oczywiście. Mam jednak pewne „ale”, kiedy przyglądam się ludziom w swoim otoczeniu. A kiedy nie umiem czegoś pojąć, to proszę o pomoc – tym razem może Ty wytłumaczysz mi, o co w tym wszystkim chodzi? …jak ten cyrk się skończy Wyszliśmy z Heniem wczoraj na przedpołudniowy spacer. Chciałam uniknąć palącego słońca, a przy okazji mogłam zobaczyć scenkę, którą próbuję zrozumieć do tej pory. Dwoje dorosłych ludzi – kobieta i mężczyzna, szli do swojego samochodu. Jakieś 2 – 3 metry za nimi tuptał niechętnie ich syn. Nagle młody odzywa się do rodziców, mówiąc, że nie ma ochoty iść do Komunii. I o ile to mnie nie zdziwiło, to po odpowiedzi musiałam zbierać szczękę z chodnika. „Daj spokój, raz – dwa i ten cyrk się skończy. Nam też się nie chce!” Jeśli dupa z Ciebie, nie katolik, to po co się męczyć? Ktoś Ci wmówił, że umęczeni idą do nieba? Ale wróć, bo skoro nie wierzysz, to o jakim niebie mówimy? Jeśli natomiast wierzysz w Boga, ale nie w Kościół Katolicki, to… po co to wszystko? Dlaczego każesz brać udział swojemu dziecku w tym, w co sam nie wierzysz i nie jesteś w stanie mu tego ani przekazać, ani wytłumaczyć? Dlaczego każesz robić mu coś wbrew niemu? Wiara w to, że ono „kiedyś zrozumie”, jaką praktykowało pokolenie moich rodziców pokazała tylko, że to z pewnością tak nie działa. Moje pokolenie bowiem jest zbuntowane i nawet nie próbuje poznać religii, w której w ten sposób wychowali nas rodzice. A, jak się okazuje, dzieci, których nigdy nie przymuszano do przyjmowania sakramentów, z czasem same dojrzały do wiary i wybrały świadomie, czy chcą przynależeć do jakiegokolwiek kościoła, często wracając do katolicyzmu. Impreza nie jest najważniejsza Jeśli masz potrzebę – zaproś nawet 120 osób i zorganizuj małe wesele w wynajętym na tę okazję lokalu. Nic mi do tego i nie zamierzam Cię pouczać, bo wiem, że są rodziny, które żyją ze sobą blisko i taka okazja do spotkań jest dla nich przyjemnością. Dla wszystkich, a przede wszystkim dziecka, do którego należy ten dzień. Bo to ono ma czuć się dobrze. To nie jest impreza dla rodziców i ich kumpli, na której ważne są tylko dobre trunki i mało śmieszne żarty czy kończące się aferą dysputy polityczne, w których dziecko nie ma nic do powiedzenia. Z okresu przed swoją komunią pamiętam dwie rzeczy. Pierwsza i najważniejsza była taka, że musiałam zaprosić wujka i ciocię, których niemal nie znałam i jako dziecko powiedziałabym nawet, że ich zwyczajnie nie lubiłam. Nie umiałam pojąć, po co w zasadzie ich zapraszam. Moja rodzina nie zadbała o to, byśmy wszyscy mieli ze sobą dobre kontakty – a może jakiekolwiek..? Dziś – tak, jak i wtedy – myślę, że to było bez sensu. Ja nie czułam się w ich obecności dobrze, bo ich zwyczajnie prawie nie znałam. Pamiętam jeszcze, że przed 1. spowiedzią, która miała miejsce kilka dni przed wielkim dniem, moja mama wytłumaczyła mi, czym ona jest. Dlatego musiałam przeprosić i przytulić starszego brata, z którym się pokłóciłam. Szło mi topornie, bo nie byliśmy raczej nigdy za bardzo wylewni. Wtedy, zresztą, byłam 9-latką, która nie do końca wszystko zrozumiała. Dzisiaj widzę, że moja mama zrobiła dużo, bym zrozumiała, co oznaczają sakramenty i w jakim celu właściwie je przyjmuję. Żebym nie musiała z utęsknieniem czekać, aż ten cyrk się skończy. Pierwsza Komunia Święta nie jest przymusowa. Nikt nie zlinczuje ani Ciebie, ani Twojego dziecka, jeśli z niej zrezygnujecie tymczasowo lub na zawsze. Wsłuchaj się w siebie i posłuchaj dziecka, a z pewnością dojdziecie do sensownych wniosków. Mojej szczęki rozbitej z hukiem o chodnik już nie uratujesz… ale to nie o nią chodzi. Najważniejsze jest Twoje dziecko.   Artykuł Pierwsza Komunia Święta – wielkie przeżycie czy śmieszny cyrk? pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

Pamiątka z okazji Chrztu Świętego

BABYLANDIA

Pamiątka z okazji Chrztu Świętego

Chrzest Święty to bardzo ważny dzień w życiu dziecka, choć tak naprawdę dzieciaczki nie zdają sobie z tego sprawy. W większości przypadków do chrztu niesie się malutkie dzieci, im szybciej tym lepiej. Mi osobiście nie zależało wcale na tym, by chrzest odbył się jak najprędzej. Wiadomo każdy ma swoje przekonania, każdy robi jak uważa, jak czuje czy jaką ma możliwość. Nie będę się wdawała w religijne opisy, bo nie lubię rozmawiać na takie tematy, akurat poglądy religijne podobnie jak i poglądy polityczne są sprawą indywidualną każdego człowieka i dosyć często prowadzą do sporów, a ja nie lubię się spierać ;) Dlatego te kwestie pozostawię bez rozwinięcia.Dzisiaj chciałabym pokazać Wam za to coś co jest wspaniałą, piękną i bardzo pomysłową pamiątką z chrztu świętego. Jestem pewna, że spodoba się ona każdemu i dlatego koniecznie muszę Wam ją pokazać :)Czytaj więcej »

Mamy Sprawy

akcja piaskownica

Jak się okazało jestem matka ignorantka, ale żeby nie było, … Czytaj WięcejArtykuł akcja piaskownica pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

BAKUSIOWO

Zabezpieczony: Wróciłam na stare śmieci!

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.

Mama na pełny etat

Święto Unii Europejskiej- plakat

Z okazji Święta Unii Europejskiej moje przedszkolaki po wysłuchaniu bajki o Unii, wykonały plakat. Dzieci utworzyły koło z 12 gwiazdek na niebieskim tle- utrwalamy kształty i kolory oraz poznajemy flagę Unii. Następnie  pomalowałam dzieciom dłonie na biało- czerwono. Przypomnieliśmy sobie kolory flagi Polski. Tak pomalowane dłonie przedszkolaki odbijały na dole brystolu. Na koniec pędzelkiem

MATKA NIE IDEALNA

Wara od mojego brzucha.

„Stoi na stacji lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa: Tłusta oliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha, Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha: Buch – jak gorąco! Uch – jak gorąco! Puff – jak gorąco! Uff – jak gorąco! Już ledwo sapie, już ledwo zipie…” Dworzec, tor pierwszy. Na peron wtacza się właśnie […] Artykuł Wara od mojego brzucha. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

DM

KURA KU RAdości

DM

DZIECIŃSTWO PANNY M

Pielęgnacja dla wymagających

Zdrowa Skóra jest naszą wizytówką. Zdrowa skóra to taka która ma odpowiedni poziom nawilżenia, odpowiednie pH i nie ma żadnych uszkodzeń. Zdrowa skóra jest naszą barierą ochronną przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, dlatego powinniśmy o nią dbać. Jeśli mamy suchą skórę odczuwamy dyskomfort w całym ciele. A dodatkowo narażamy się na niekorzystny wpływ czynników zewnętrznych, które mogą

NEBULE

Dlaczego ukrywałam ciążę?

9 miesięcy układałam sobie w głowie słowa mojego dzisiejszego wpisu. Jest dla mnie bardzo ważny i  do tego osobisty. Piszę go po nieprzespanej nocy – z kubkiem słabej i zimnej kawy w dłoni, a nogą bujam lekko wózek. Ciąża to dla mnie bardzo sensualny stan. Muszę mieć przede wszystkim święty spokój.  Pozytywny test ciążowy zawsze… Artykuł Dlaczego ukrywałam ciążę? pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Nie znam się to się wypowiem

SZCZYPIORKI

Nie znam się to się wypowiem

Make One Wish

domowe lody owocowe

Słońce świeci. Na dworze ciepło. Rozpoczął się sezon na lody. Osobiście uwielbiam te orzeźwiające przysmaki. Maja też nie pogardzi Postanowiłam, że w tym roku będziemy jeść lody domowe. Tanie i pyszne, a co najważniejsze – zdrowe, bo w 100% zrobione… Czytaj dalej →

Smak dzieciństwa

LUNA W CHMURACH

Smak dzieciństwa

BUUBA

Przepis na warzywne muffiny – szok!

Nie uwierzysz, że są tak proste w wykonaniu i jednocześnie są aż tak smaczne! Wystarczy, że zrobisz je raz... by powtarzać JE CZĘSTO :D

Olejek do demakijażu Resibo. Opinia.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Olejek do demakijażu Resibo. Opinia.

Prezent na Dzień Mamy

DWARAZYW

Prezent na Dzień Mamy

Blog o modzie dla dzieci i nastolatek DwaRazyWDo Dnia Mamy mamy jeszcze trochę czasu. Ja swój prezent już dostałam. Prezent, który przywołuje wspomnienia. Prezent, który zaklęty jest w kadrach pełnych miłości. Rozczula z każdą stroną coraz bardziej. Aż żałuję, że tych wspólnych fotografii mamy tak niewiele.Jeśli macie ochotę zrobić swojej mamie wyjątkowy prezent lub po prostu samej sobie, przygotowałam wraz z printu.pl kupon rabatowym - 40% na fotoksiążkę. Zamówienie złożone do 15 maja gwarantuje dostawę do Dnia Mamy.Daj się rozczulić. Już samo dobieranie zdjęć do fotoksiążki jest wyjątkowe. A efekt końcowy cudowny. Będzie to piękna pamiątka na całe życie.  spódnica BeMyBabybluzka Ma Lini

Mały skarb w lesie, czyli geocaching z dzieckiem

ALE MAMO!

Mały skarb w lesie, czyli geocaching z dzieckiem

Postanowiliśmy zrobić rodzinnie quiz biedronkowy taty Kluski. Pierwszy etap wymagał nieco wspinaczki, do finału trzeba było dotrzeć przez strumień. Klusce się tak spodobało, że musiałam przeprowadzić ją kilka razy tam i z powrotem. Taka zabawa!No i na koniec szukanie skarbu i oglądanie fantów. Nie, nie możesz zabrać skarbu, żeby pokazać babci. Buuaaaa! No dobra, ale tylko na chwilę. Kurczę, trzeba wymyślić jakiś patent, żeby skarby lądowały znów w kryjówce. Albo robić brzydsze pojemniki. ;)Drugi punkt wycieczki to piknik na polance. Kawusia, te sprawy. Ale zaraz, co tam w tle widać? Dom! Domek łan, tu , tsi, oj, aj, sześ, sie! No oczywiście, domek siedmiu krasnolutków. I leci taki mały Gapcio na spotkanie. Widać, że zeszłego wieczoru oglądała królewnę Śnieżkę? Śnieżką być nie chce, chce być Gapciem. Nawet ją rozumiem, kto by w królewskiej kiecce wytrzymał cały dzień. I jeszcze starucha wciska zatrute jabłka. ;)Hej ho! Hej ho!Chyba złamaliśmy jakieś przepisy. ;)I tak góra dół kilka razy...Rzecz jasna bez gotowania zupy z błota się nie obeszło. Gdyby ktoś był ciekaw sukienki, to nie dostanie jej w sklepie. Uszyta z jerseyu kupionego na grupie i starego t-shirta tatusia. Koszt - 10zł + robocizna mamusi. :)Szycie idzie mi coraz lepiej, młoda ma już trzy sukienki i parę spodni, których nie wstyd zakładać, tylko nie ma za dużo zdjęć. Na pewno wychodzi taniej niż kupowanie nowych w sklepie. Z sukienek zeszłorocznych poza paroma wyjątkami po prostu dziecko wyrosło.

BAKUSIOWO

5 zasad, dzięki którym będziesz najlepszą żoną na świecie

best of the best żoną!

BUUBA

Stoję przed najważniejszą decyzją w moim życiu

Co zrobisz kiedy będziesz stała przed największą decyzją w swoim życiu? I nie do końca będziesz wiedziała jakie skutki przyniesie ta decyzja... a mogą być tragiczne. Żłobek - traumatyczne starcie START!

Pomponowa katapulta, czyli gra, która dziś zajęła moich chłopców na długo.

MAMA W DOMU

Pomponowa katapulta, czyli gra, która dziś zajęła moich chłopców na długo.

Z wiekiem moje dzieci coraz bardziej kierują się ku nowoczesnym zabawkom. Coraz chętniej zerkają w stronę laptopa czy komórki, a ja staram się wymyślać ciekawe sposoby, aby jak najmniej czasu spędzali przy elektronicznych gadżetach. Czasem mi się to udaje, a czasami pomysły są, krótko mówiąc, do bani. Jednak tym razem – eureka! Własnoręcznie wykonana gra […]

PANNA OCEANNA

Jestem kobietą i dbam...

Brakuje mi już czasem sił. Znacie to uczucie, kiedy godzinami robicie coś bezużytecznego, coś co sprawia, że czas ucieka Wam przez palce, a lista zadań na dziś do wykonania wcale się nie pomniejsza? Ja ostatnio znam ten stan doskonale. Częściowo rzecz ta ma miejsce nie z mojej winy, a z powodów zdrowotnych, jednak często łapię się na tym, że tracę cenny czas na pierdołach. Pora to zmienić,

Z dziecka wyjmiesz tyle ile włożysz… nie więcej

Makóweczki

Z dziecka wyjmiesz tyle ile włożysz… nie więcej

W niedzielny poranek, kiedy to leniwie przeciągałam swe obolałe kości (znowu siadł mi kręgosłup), które poleżały na łożu dłużej niż zwykle, jako, że dzieciaki od sobotniego popołudnia przebywały u dziadków, dostałam powiadomienie o wiadomości na fanpage’u Makóweczek. Brzmiała ona tak: „Cóż to było za spotkanie (tu zdjęcia mojej córeczki zjeżdżającej z dmuchanej ślizgawki z jakąś dziewczynką) Cudowna Lenka zaproponowała Amelce, ze podczas pierwszego zjazdu weźmie ją za rękę żeby sie nie bała. Gdy kolejny raz Amelia zjechała juz sama bez pomocnej dłoni, Lena biła jej brawo, ze jest taka odważna  Musiałam Ci to napisać . Są powody do dumy.„ Najlepszy poranek z możliwych. Widziałam, że dzieciaki dnia ubiegłego pojechały z dziadkami na wesołe miasteczko i do parku. To pewnie tam Lenka poznała Amelkę. Jej zachowanie mnie wzruszyło  i owszem, byłam dumna. Potem pomyślałam sobie jednak o ważnej nauce i prawdzie o której zdarza się nam zapominać. Dzieci umieją dawać to, co same dostały. Czy to od rodziców, czy rówieśników. Nie da się z nich ‚wyjąć’ czegoś czego nie doświadczyły. Nie ma co oczekiwać zachowań, których nie poznały. Rok temu to Lenka była tą przestraszoną dziewczyną. Weszła na wielki dmuchaniec i… koniec. Bała się i zejść i zjechać. Brat i inne dzieci próbowały ją zachęcić, ale nic nie pomagało. Pierwszy raz skończyło się na tym, że ja wdrapałam się na dmuchaniec i zjechałam z nią. Drugi raz jakaś dziewczynka podała jej rękę i powiedziała, że będzie ok i zjadą razem. Tak już w tym macierzyństwie jest. Ile miłości, troski i dobrej nauki w nasze dzieci wpompujemy, tyle zaowocuje, za rok, dwa, dwadzieścia. Każdy gest, słowo, uwaga i uważność. To co zdaje się być niewidoczne i codzienne. Rzeczy wielkie i błahe. Wszystkie znajdują swoje miejsce i zastosowanie w życiu. Myślałam dziś o tym leżąc na kocyku. Zamknęłam oczy bo słońce mocno świeciło. Lenka, myśląc, że śpię, podeszła, pocałowała mnie w rękę, w usta, policzek, po czym odgarnęła włosy z mojej twarzy i do ucha szepnęła „jesteś taka piękna mamusiu… śpij dobrze”. To mniej więcej co wieczór robię kładąc ją spać. Outfit – 5.10.15

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Najpiękniejsze momenty macierzyństwa

Henio ząbkuje. Ciężko to przechodzi i gdyby nie nosidło, trudno byłoby nam wyjść z tego cało. Nadszarpnięte od krzyków nerwy i ręce wyciągnięte do samej ziemi to tylko połowa tego, co by się ze mną działo przez kilka godzin dziennie. Ale to jeszcze nic przy tym, co przechodzi mój płaczący syn. Nie będę udawać, że mimo wszystko wesoło sobie podśpiewuję i ekstra to znoszę. Musiałabym nie być jego matką… Ale kiedy pod koniec dnia Henio zasypia w nosidle i przytula się do mnie bezwiednie, nic nie ma znaczenia. I to jeden z najpiękniejszych momentów macierzyństwa! Nie dlatego, że się przytulił. Przecież przytula się od samego początku. Ale… najpiękniejsze momenty macierzyństwa mają jedną wspólną cechę. Nieważne, co działo by się chwile przed, nawet długie godziny przed. Nieważne, przez jakie piekło właśnie przechodzimy. Kolki, ząbkowanie, alergie – co za różnica! Są takie chwile, w których nic nie ma znaczenia. W moim serduchu gości tylko i wyłącznie radość z jego obecności. Jeśli miałabym wymieniać, za co lubię urlop macierzyński (rodzicielski, niech będzie!), to z pewnością wymieniłabym czas na pieczenie bułek i powolne śniadania, choć z tego drugiego nie zawsze korzystam, a z pierwszego tylko wtedy, kiedy nachodzi mnie ochota. Nie jestem chyba stworzona do bycia domową kurą, choć zdarza się, że gdzieś w środku mam ochotę się nią na jakiś czas stać. Urlop macierzyński ma jednak jedną poważną zaletę – mam mnóstwo chwil dla nas: dla mnie i dla Henia. Takich we dwójkę, kiedy nikogo z nami nie ma i nikt się między nas nie wkrada. Często narzekam, że chciałabym mieć więcej czasu dla siebie. By móc wyjść gdzieś w samotności albo poczytać książkę w ciszy i bez pośpiechu. Bez ciągłego marudzenia w tle. Ale… gdybym nie miała dziecka, dużo bym straciła, zyskując niewiele. Dlatego ani przez chwilę nie pożałowałam swojej decyzji tak na serio, na spokojnie myśląc o swoim życiu. Czasem zmęczenie przesłania mi zdrowy rozsądek, ale wywrócenie kolejności znanej mi z otoczenia i postawienie na macierzyństwo zamiast na studia było najlepszym, co mogłam zrobić. Bo rozwój osobisty to nie tylko dyplom (często osiągnięty po nieprzemyślanym wyborze studiów) i więcej niż jedno (samotne) zero na koncie. Nic nie muszę Podczas gdy Mężowaty chodzi do pracy, ja mogę spokojnie przyglądać się Heniowi, kiedy śpi. Nic nie muszę: sprzątanie i gotowanie obiadu to żaden mój obowiązek. Jasne, że to robię – ale świat się nie zawali, kiedy na późny obiad raz w tygodniu zjemy zamówioną lub odmrożoną pizzę. Tego nie mają mężczyźni, na których kobiety tak narzekają. To, co my możemy spokojnie uznać za najpiękniejsze momenty macierzyństwa, dla nich jest tylko od święta. Wcale nie chciałabym tego zamienić, choć czasem – wstyd się przyznać – w złości powiem takie głupie zdanie. Każdy dzień niesie ze sobą pełną dowolność. Mogę sprzątać, jednocześnie zabawiając moje znudzone tym dziecko. Mogę gotować obiad na 3 dni i wkurzać się, że Mężowaty zje go w jeden. Ale… mogę też zaplanować sobie wycieczkę z Heniem po Warszawie. To my możemy iść na plażę oddaloną o kilkanaście autobusowych przystanków. To ja mogę się z nim tam czołgać na kocu i mieć wszystko gdzieś, bo żadne obowiązki mnie nie gonią. Choć to ja przecierpiałam niewygody ciąży i niesamowity ból porodu, to do mnie Mały przytulał się chwilę po. To ja jestem jego alfą i omegą, do której w pierwszej kolejności kieruje swoje smutki i radości. I choć też to ja najczęściej zmagam się z wszelkim złem, które go dotyka, bo Mężowaty chodzi do pracy, to… powinnam się z tego cieszyć. Drugi raz Henio nie będzie taki malutki. Nie będę mogła przewinąć taśmy, by jeszcze raz przyglądać się jego szybkiemu w tym okresie rozwojowi. Wszystko to, co przegapi mój mąż, dla mnie jest codziennością i nikt mi nie zabierze tych wspomnień, kiedy Mały będzie duży i zacznie się od nas stopniowo uwalniać, aż do całkowitego wyfrunięcia. Rachunek zysków i strat zawsze kończy się wynikiem po stronie tych pierwszych. Nie ma co wymyślać powodów, by obrzydzić sobie macierzyństwo. Mamy niesamowite szczęście, że możemy korzystać z aż 52 tygodni urlopu. Wpisy o podobnej tematyce:Być szczęśliwym – to wybórHistoria miłosna z banałem w tytuleA jeśli będę kiepskim rodzicem?Artykuł Najpiękniejsze momenty macierzyństwa pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

słowoTOK

KURA KU RAdości

słowoTOK

Agentka - Piotr Wawrzeniuk.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Agentka - Piotr Wawrzeniuk.

Make One Wish

mam 4 miesiące

Nasza Anula jest już czteromiesięczniakiem. Czas na kolejny wpis z tego cyklu. wygląd Jest taka akurat W sam raz. Nie za drobna ale też nie kluska. Waży ok 5,8 kg. Zakładamy już pieluszki w rozmiarze 3. Ubranka zazwyczaj na 62-68… Czytaj dalej →

Maciusiowe BLW

Być matką...

Maciusiowe BLW

Gdy Maciuś był jeszcze malutki, natknęłam się na informację o metodzie żywienia/karmienia/jedzenia o tajemniczo brzmiącej nazwie BLW... Zaczęłam zgłębiać temat i bardzo szybko wiedziałam - to jedyna słuszna metoda na rozszerzanie diety :-)Czym jest BLW? Właściwie nazwa mówi wszystko: Bobas Lubi Wybór (w wolnym tłumaczeniu). W szczegóły wdawać się nie będę (wszystko można wyguglować), zaakcentuję tylko główną ideę - rola rodzica ogranicza się do przygotowania i podania posiłku. To dziecko decyduje czy, ile i jak szybko zje.Łyżeczka idzie w kąt - BLW to nauka samodzielnego jedzenia już od samego początku. Dziecko nie dostaje zmiksowanej papki. Dostaje wszystkie produkty osobno, aby mogło wybierać, smakować, testować, wyrzucać i wypluwać do woli ;-)Warunek - dziecko musi samodzielnie siedzieć. Dostanie bowiem do rączki kawałki jedzenia, pozycja leżąca to ogromne ryzyko zadławienia.No i Maciuś zrobił nam psikusa. Był uprzejmy usiąść dopiero w 10 miesiącu. Niby nic wielkiego, teoria BLW mówi, że dziecko może być karmione wyłącznie mlekiem matki do ukończenia roku. Ale Maciuś strasznie chciał jeść. Wyrywał się do talerzy z jedzeniem. Wyciągał szyję do lekarstw podawanych na łyżeczce. Płakał, gdy jadło się przy nim, a on nie dostawał. No i jak tu się upierać przy BLW, skoro dziecko tak wyraźnie akcentuje, że chce JEŚĆ? W końcu poszłam po rozum do głowy: przecież ideą BW jest właśnie wybór dziecka. Więc trzeba jego wybór zaakceptować.Ostatecznie w 8 miesiącu życia zaczęliśmy próbować. W krzesełku odchylonym do tyłu dostawał różyczki brokułów, ugotowane do miękkości. Aby zminimalizować ryzyko zadławienia, gotowałam do zbytniej miękkości i warzywa po prostu rozłaziły mu się w rączkach.  Odpuściłam więc. Zaczęłam gotować zupki, nie miksując ich jednak na gładką papkę, i podawałam łyżeczką. Na śniadanka za to dostawał do rączki chlebek posmarowany różnymi pastami made by me. I tak to wyglądało przez jakiś czas. Aż w końcu Maciuś usiadł. Stopniowo zaczęłam rezygnować z karmienia łyżeczką i dzisiaj Maciuś w zasadzie wszystko jada samodzielnie. Zupki zamieniłam na warzywka z mięskiem gotowane na parze.Maciuś dostaje na tackę mięsko z warzywkami i sam decyduje o kolejności i ilości swojego jedzenia. Sama radość patrzeć, jak wybiera - raz marcheweczka, potem ziemniaczek, mięsko, znowu marcheweczka, groszek i tak dalej.Z niektórymi potrawami wszystko było jasne od początku - placuszki (smażone na suchej patelni) wcina się bardzo wygodnie.Ale z niektórymi nie było to już takie oczywiste. Jak na przykład podać jajecznicę?A tak: usmażyć na wodzie na dobrze ściętą. A soczewicę? Wystarczy ugotować z innymi warzywami na gęsto i zblendowane potraktować jak pesto do makaronu. Chwilę zastanawiałam się nad owsianką. Maciuś lubił taką z płatków różnego rodzaju, z dodatkiem suszonych owoców. Przez moment pomyślałam, że trudno. Ale szybko wpadłam na pomysł jak to zrobić: płatki razem z suszonymi owocami gotuję w małej ilości wody, aż powstanie gęsta glajcha, którą następnie blenduję (chodzi głównie o owoce), przekładam do pudełka i wkładam do lodówki. Rano da się to pokroić na małe kawałeczki, które Ciusio wcina, aż mu się uszy trzęsą. Tym sposobem przy BLW nie trzeba rezygnować z podawania kaszy - takie kosteczki robię też z kaszy manny i jaglanej (samej lub z dodatkiem warzyw, na wodzie albo mleku kokosowym). Owoce? Proszę bardzo - wcina rozmaite, na przykład winogrona.Albo jabłuszka - wtedy w całości.W różnych źródłach można poczytać sobie o zaletach BLW. Dla mnie są niezaprzeczalne: 1. Możliwość zjedzenia wspólnego, rodzinnego posiłku. Przy karmieniu łyżeczką albo dziecko je w innym czasie niż pozostali członkowie rodziny, albo ktoś inny jest wyłączony ze wspólnego posiłku, bo musi operować łyżeczką.2. Dziecko jest otwarte na nowe smaki, bo ma możliwość poznawania, jak smakuje groszek, brokuły czy kasza jaglana.3. Dziecko uczy się rozpoznawać uczucie sytości i głodu. Przestaje jeść, gdy czuje się nasycone. 4. Jedzenie samo w sobie jest interesujące, nie trzeba go urozmaicać opowiastkami o samolocikach lądujących w buzi.5. Rozwija małą motorykę - ujęcie paluszkami śliskiego kawałka mango albo malutkiego ziarenka groszku wymaga pewnych umiejętności.6. Późne rozszerzanie diety minimalizuje prawdopodobieństwo wystąpienia problemów brzuszkowych. Przewód pokarmowy jest już dojrzalszy i lepiej radzi sobie z nowymi pokarmami. 7. Potrzeba samodzielności dziecka jest spełniona.Czy Maciuś podziela mój entuzjazm? Jego mina mówi chyba sama za siebie :-) Wracając z majowego wyjazdu zatrzymaliśmy się w przydrożnej restauracji na obiad. Na szczęście na wyposażeniu było krzesełko dla dzieci. Dla Maciusia zamówiliśmy ziemniaczki z wody, pokrojone na kawałki. I byliśmy dumni z naszego 13-miesięcznego synka, który zjadł wszystko co do okruszynki i na podłogę wyrzucił tylko jeden kawałeczek :-) 

Zmień się z drugim rodzicem

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Zmień się z drugim rodzicem

Sobotni chill | Daily OOTD #4

WIKILISTKA

Sobotni chill | Daily OOTD #4

DWA PLUS CZTERY

Bolesny początek przygody

Setki informacji, stron, artykułów dotyczących tego, co będzie się działo z Tobą po porodzie naturalnym. Wszystko opisane jak na dłoni. A co z cesarką? Dlaczego nikt szczerze nie pisze? Dlaczego ubiera to w ładne słowa? Chcecie wiedzieć jak będzie wyglądało wasze życie, przez pierwsze godziny po CC? Proszę bardzo – w końcu przeszłam to 4 razy Obudzisz się na sali pooperacyjnej (albo wjedziesz tam przytomna). Nie będziesz nic czuła od pasa w dół. Nie będziesz miała jak się ruszyć. Nie będziesz miała jak wygodnie się ułożyć. Będziesz widziała tylko tykający zegar na ścianie i położną bardzo zajętą uzupełnianiem dokumentacji w komputerze. Co kilka minut, na Twoim przedramieniu, będzie pompował się rękaw i mierzył Twoje ciśnienie. Będziesz podłączona kilkunastoma kabelkami do kilku monitorów, które non stop będą śledziły Twoje parametry życiowe. Jak ładnie poprosisz, to podadzą Ci ampułkę soli fizjologicznej, bo Twoje usta będą tak suche, jak Sahara w trakcie największych upałów. Język będzie stawał dęba, a Ty oddasz wszystko za łyk wody. Niestety “nie dla psa kiełbasa”. Na swoją porcję wody jeszcze chwile poczekasz, ale pozwolą Ci zwilżyć usta, wcześniej wspomnianą solą. Po godzinie przyjdzie położna i “zajrzy” czy wszytko tam na dole dobrze się “dzieje”. Poprawi podkład, podniesie poduszkę. Poda telefon (pamiętaj miej ze sobą ładowarkę i poproś położną o podpięcie jej od razu, inaczej oszalejesz od liczenia upływających sekund. W międzyczasie na salę przywiozą Twój skarb (jeśli oczywiście wszystko jest w porządku). Położna przystawi małe zawiniątko do Twojej piersi i postara się, żeby dobrze “zaciągnęło. Maleństwo poleży z Tobą trochą, zanim zaśniecie oboje ze zmęczenia, zrobisz 1254398 zdjęć i powysyłasz po rodzinie i znajomym. Przebudzisz się, maleństwo będzie nadal z Tobą spało. Położna przyjdzie, “odbije”, przewinie, przytuli i ponownie położy u Twojego boku. W tym momencie zaczniesz powoli czuć swoje nogi i to jest najlepszy moment, żeby poprosić położną o tabletkę przeciwbólową, inaczej nie zacznie działać na czas. Uwierz mi, chcesz tą tabletkę, nawet bardzo chcesz. Kolejny krok, położna położy maleństwo do “kuwetki” i rozpocznie procedurę “kąpieli dla Ciebie”. To nie jest miłe, to nie jest bezbolesne. Będziesz musiała jej trochę pomóć, balansując swoim ciałem tak, żeby nie zawyć z bólu. Po wszystkich zabiegach higienicznych, kilku Twoich jękach i współczującym wzroku położnej (albo niewzruszonym – zależy od poziomu jej empatii), Twoje maleństwo znowu na trochę trafi do Ciebie, znowu zostanie “podłączone do Twojej piersi”. Ponownie oboje zaśniecie na jakiś czas. Obudzisz się i stwierdzisz, ze juz wszystko czujesz i w końcu wiesz, gdzie są Twoje nogi. Przez cały czas, będziesz miała wrażenie, że chce Ci się siusiu. Pewnie tak jest, ale nie martw się, będziesz podłączona do cewnika, więc “samo się zrobi”. Następny krok będzie trudniejszy – maleństwo znowu trafi do “kuwetki” , a Ty staniesz przed koniecznością wykonania pierwszego, poważnego ruchu. Będziesz musiała wstać. Położna Ci w tym pomoże, ale to i tak będzie nie lada wyzwanie. Ból, zawroty głowy, podłączone rurki – nie będzie miło. Kilka kroków i koniec, wracasz do łóżka. Na sali spędzisz kilka lub kilkanaście godzin. Jeśli wszystko będzie w porządku – po tym czasie trafisz obolała na salę poporodową. Razem z Tobą pojedzie Twoje maleństwo i zacznie się trudniejsza część szpitalnych „wczasów” Od tej pory maleństwem będziesz zajmować się już sama, więc nie ma to tamto – wstajesz w nocy do kuwetki co 2-3 godziny i nie ma zmiłuj. Syczysz, jęczysz, wyjesz – przecież boli, a dziecko głodne. Codziennie przy porannym obchodzie zajrzą w Twoją ranę i sprawdzą jak się goi. Nie pozwolą Ci zakładać majtek, tak żeby rana mogła się wietrzyć. Po 3 dobach wrócisz szczęślwie do domu, a Twoja przygoda rozpocznie się wtedy pełną parą…   POWODZENIA MAMY CESARKOWE

Plama

KURA KU RAdości

Plama