OLOMANOLO

Zjedz szparaga w jego najpyszniejszej odsłonie

Sobotnie śniadanie to dla mnie i mojej rodziny forma uczty, na którą czeka się przez cały tydzień. W ciągu tygodnia pośpiech zmusza nas raczej do pominięcia tego posiłku, dlatego jeszcze bardziej cieszymy się z nadchodzącego weekendu. Pisałam Wam już niejednokrotnie, …

MAMOWO

Z dzieckiem do… // Wrocławskie ZOO

Kto  jeszcze nie był we wrocławskim ZOO i nie ma zamiaru jechać, bo przecież ZOO ma u siebie, a zebry wszędzie wyglądają tak samo i zawsze są odwrócone tą brzydszą stroną ciała do oglądającego, temu powiadam: inne ZOO w porównaniu do wrocławskiego są cienkie jak dupa węża. Tylko czy warto iść w takie miejsce z niespełna […]

Mamy Sprawy

przepisy, dzięki którym pokochasz kaszę jaglaną

Kilkoma słowami wstępu. Nie, nie karmię swojego dziecka (ani nas), … Czytaj WięcejArtykuł przepisy, dzięki którym pokochasz kaszę jaglaną pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

tak finezyjnie, powiewnie i ulotnie

DWARAZYW

tak finezyjnie, powiewnie i ulotnie

Blog o modzie dla dzieci i nastolatek DwaRazyWPostu tak finezyjnie, powiewnie i ulotnie ciąg dalszy Niech zdjęcia mówią same za siebie. złota biżuria Kids Collection by Apartsukienka Sylwia MajdanDziękuję Kwiaciarni Orientalnej za przepiękny wianek 

Mini ogród w domu - inspiracje.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Mini ogród w domu - inspiracje.

MAMA TRÓJKI

FARMA ILUZJI-CO NOWEGO CIĘ CZEKA W TYM ROKU?

                       Farma Iluzji to miejsce, które musisz odwiedzić z dziećmi. Moc zabawy, niezapomniane chwile oraz zaskakujące atrakcje czekające na każdym kroku. O naszym pierwszy wypadzie na farmę pisałam w "Dniu dla rodziny"-klik (warto wejść w link, gdyż nie powielam w tym artykule atrakcji z poprzedniego).                      Przy kasie jest informacja o tym, że na KARTĘ DUŻEJ

Make One Wish

Przekłuwanie uszu niemowlakom

BŁĄD NR 1 Dwa lata temu w lipcu, gdy Maja miała pół roczku udałam się z nią do kosmetyczki, a ona za pomocą pistoletu przebiła jej uszy kolczykami. Dlaczego to zrobiłam? Nie po to, by była ładniejsza. Pomyślałam po prostu,… Czytaj dalej →

Tajna nić porozumienia

Makóweczki

Tajna nić porozumienia

Odkrywasz to kiedy stajesz się mamą. Kiedy widząc swoje chore dziecko, leżące w łóżku czujesz ból i strach przeszywający całe ciało. Wiesz to martwiąc się nocami o to czy zjadło dziś wystarczająco zdrowo, czy jego rozwój jest prawidłowy. Umierając z tęsknoty po 2 dniach nieobecności. Wiesz to, kiedy wszystko jest nie tak, w domu syf i sterta talerzy w zlewie. Kiedy jest wrzask i hałas, a Ty najchętniej wysłałabyś się w lot na księżyc w jedną stronę. A na myśl o tym locie chcesz już wracać i brać te swoje maluchy w ramiona… Wiesz to wwąchując się w szyjkę, myjąc  malutkie zęby po raz tysięczny i dostając najsoczystszego buziaka na świecie. Planując wakacje i wyjazdy z dzieckiem, myśląc o nim w każdym momencie swego istnienia. Patrząc na ich szaleństwa z psem i radość z faktu rozstawienia trampoliny. Sprzątając ślady błota z podłogi i rozsypane płatki ze stołu. I łapki odbite na ścianie. Pojmujesz rozumiesz, doceniasz jak wielki kawał roboty wykonała… Twoja mama. Kiedyś to było oczywistością, że wstajesz rano, a na stole czeka śniadanie. Nie do końca wiadomo skąd ten chleb zawsze świeży, wędlina ulubiona i herbata posłodzona i pomieszana, dokładnie tak jak lubisz. Potem leniwy marsz do szafy, a tam do wyboru do koloru ubrań poprasowanych, w rządki poukładanych, wystarczy włożyć, a po szkole rzucić na podłogę. Skąd się tam brały? No z życia pewnie… Z codzienności. Z oczywistości.  W chorobie ktoś czuwał zawsze przy łóżku, z kubkiem mleka z miodem. Głaskał po włosach, opowiadał historie o wielkich podróżach. Nie wiadomo dlaczego, ale w nocy także tam była. Twarz trochę bardziej zmęczona, jakby się czymś martwiła i ze łzą w oku… Kiedy sypiała? Pewnie kiedyś indziej…  Obiad ciepły, dwudaniowy wzywał zapachem już z parteru. Deser też był zawsze, choć czasami budyń i wtedy to nie był dobry dzień. Wyjazdy, wakacje, spacery, wycieczki. Za rękę lub obok. Zawsze obok. Wstawała wcześnie rano każdy dzień dedykując swojej rodzinie. Była tłem i życiem domu zarazem. Jej praca była oczywistością, a jednak bez niej dom by umarł. Czytała książki, żeby wychowywać lepiej, inne takie niż my teraz bo i mody psychologów były różne. Ale chciała dać więcej niż sama dostała. Stworzyć nowego człowieka otoczonego miłością i wsparciem. Lepiej niż umiała, chciała bardzo… Więc prowadzała po lasach i łąkach pokazując przyrodę, ucząc nazw grzybów i drzew. Woziła po świecie, żeby skraść kawałek świata i zaszczepić  młodemu serceu miłość do gór, lasów i jezior. Dużo mówiła o sile i samodzielności kobiety. Żeby gonić za marzeniami, nie poddając się wiatrom. Być silnym jak skała, ale z gołębim sercem. Pokazywała jak się dzielić i dawać coś od siebie. Popełniła setki błędów, które bolały ją bardziej niż kogokolwiek… teraz to wiem. Rok temu napisałam: “Czym jest dla Ciebie macierzyństwo? – pytanie które wielokrotnie zadawano mi w wywiadach… Jakby tą pełnię uczuć dało się zamknąć w jednym zdaniu. Jakby dało się zważyć tą miłość, bliskość przywiązanie i wiedzę. Odpowiadam w wystudiowany sposób, że to dopełnienie, spełnienie. Najwspanialsza przygoda, której uczestnikiem jestem od ponad 7 lat. Bo jak inaczej opowiedzieć o małym, bezwładnym, pachnącym ciałku, które kładą Ci na pierś. O zaciśniętych piąstkach, pierwszym spojrzeniu. Niezliczonych  ilościach godzin, w których trzymałyśmy malucha na rękach karmiąc go. Jak opowiedzieć o bliskości która rodziła  się dniami, nocami, miesiącami poprzez każdy dotyk, kąpiel, łapkę umazaną w przecierze marchewkowym, wytartą w nasze świeżo uprane spodnie. Jak przekazać radość z pierwszego uśmiechu, kroczku, słowa. Jak w jednym zdaniu zawrzeć cały strach nocnego czuwania w chorobie, podawania syropków, trzymania spoconego, zapłakanego ciałka na szczepieniach. Czy da się opisać pierwszego, mokrego buziaka, wieczorne przytulanie, czy gonitwę pokąpielowych golasów. Rozmowy o sprawach bardzo ważnie błahych, z przejęciem i zrozumieniem. Wieczorne czytanie, przytulanie, a potem niczym kobieta – kot czy inny agent, wykradanie się z łóżka… żeby nie zbudzić. Żeby po 10 minutach już tęsknić za gwarem, zapachem, piskiem i uśmiechami. Nie ma tu nic sensownego, wytłumaczalnego. To ocean miłości z huraganami, zalewami sprzecznych sygnałów i emocji. Bo kto po dniu choroby dziecka, gdzie nie spał w nocy, biegał po lekarzach, podawał leki, gotował zupki, jednocześnie piorąc, prasując, sprzątając, tulił i nosił na rękach pół dnia. Kto po zakupach z 10 siatkami, kiedy dziecko też było nieść trzeba i jeszcze gonić bo uciekało, a potem rozebrać, umyć, nakarmić, żeby znowu rozebrać i znowu umyć i … Kto po takim dniu powie, że jego życie jest bajką i ma sens największy? Tylko mama…” Odkąd mam dzieci, połączyła mnie z mamą pewna nić zrozumienia. Tajna i silnie chroniona. Kiedy dzwonię do niej szlochając w słuchawkę słyszę jej westchnienie. Wiem, że rozumie i czuje mój ból strach i przerażenie. W dobrych chwilach cieszy się ze mną wspierając dumę i radość. Mam to szczęście, że będąc mamą poprawiam po niej ułamki, mając bazę niezwykłej miłości i wsparcia. Mamy swoją nagrodę odbierają każdego dnia- poranne buziaczki, grezmołkowate laurki z wielkim sercem, codzienne wyznania miłości i wtulone ramionka oddające swoje życie pod ich opiekę. Jednak od czasu do czasu warto gestem czy prezentem powiedzieć  pamiętam i dziękuję. I choć mamom należy się gwiazdkaz nieba i wszystkie skarby świata, biżuteria Pandora zatroszczyła się o to aby można było je realnie uszczęśliwić. Para kolczyków, pierścionek czy bransoletki z charmsami (smoczek lub napis ‚kocham mamę’) będzie codziennie przypominał, że ten trud i praca są w czyimś sercu. I że było warto… tak bardzo. KONKURS!!!   Napisz gdziekolwiek w Internecie (Facebook, Instagram, makoweczki.pl) dlaczego Twoja Mama jest wyjątkowa i za co cenisz ją najbardziej. Warunkiem wzięcia udziału w konkursie jest zamieszczenie #dlawszystkichmam Najciekawsze odpowiedzi zostaną nagrodzone biżuterią PANDORA. <regulamin>

BUUBA

6 sposobów na przemycenie dziecku zdrowia w ciągu dnia

W małych i dużych dziecięcych kryzysach niezbędna jest inwencja twórcza :)

Dzień Dziecka ma 365 dni

MA I LU

Dzień Dziecka ma 365 dni

Teraz ciągle słyszymy, a częściej widzimy reklamy, zestawienia prezentów na Dzień Dziecka. Z zewsząd zalewa nas, odbijające się jak echo zdanie: "To Twoje dziecko musi mieć, by być szczęśliwe!", ale czy na pewno?Czy tak naprawdę dziecko potrzebuje tysiąca zabawek, by zostały zaspokojone jego najważniejsze potrzeby? Kiedy patrzę na Lu, to doskonale wiem, że nasza wspólna zabawa zwykłym pudełkiem, daje jej więcej szczęścia, niż najnowsza lalka, robot czy inny gadżet podziwiany w samotności. Dlatego, szukamy takich zabaw, zabawek, które nie oszukujmy się rodzicom też dadzą troszkę radości, bo kto nie lubi czasem przeczytać książki dla dzieci, przytulić się do misia, czy pobudować z klocków. Tą ostatnią aktywność ostatnio dosyć często uskuteczniamy, a wszystko za sprawą firmy Artyk i jej serii klocków dla dziewczynek "Natalia". Klocki bardzo podobne, ba nawet kompatybilne z tymi każdemu dobrze znanymi, wciągnęły nas do swojego "różowego" świata. Klocki Natalia, bo o nich mowa na dobre rozgościły się w naszym domu, a raczej to my gościmy wszystkich w naszej "różowej" restauracji. Codzienne serwujemy gościom wyśmienite dania, a czasami pod wodzą Lu w kuchni, czuję się w Hell's Kitchen, ona wie co robi. Dzięki temu zestawowi, dalej rozwijamy swoją pasję do gotowania, możemy wspólnie wymyślać, przepyszne i niezbyt smaczne potrawy, tym samym rozwijając naszą kreatywność, umiejętność łączenia smaków, kolorów, jak również budując i przebudowując restaurację, stymulować motorykę małą czy myślenie przestrzenne. To naprawdę dobre klocki, w bardzo przystępnej cenie, która nie naruszy budżetu domowego, z nimi Dzień Dziecka można mieć codziennie, wspólnie bawiąc się, budując, wymyślając nowe zabawy, czy rozbudowując miasteczko "Natalia". Jeśli nie macie pomysłu na prezent nie tylko z okazji Dnia Dziecka, zajrzyjcie na stronę KUP ZABAWKE.pl i tam znajdziecie, jakie jeszcze inne zestawy na, a powiem szczerze jest w czym wybierać. 

NEBULE

Mała motoryka. Dlaczego jest ważna?

Często w moich wpisach możecie spotkać określenie „mała motoryka”. Za każdym razem podkreślam jej ważność w rozwoju dziecka. W dzisiejszym wpisie przybliżę Wam ten temat i pokażę jak można nad nią pracować. Co to jest motoryka? Motoryka określa stopień rozwoju ruchowego dziecka. Możemy wyodrębnić dwa podstawowe typy: motoryka duża motoryka mała Duża motoryka Podczas rozwoju… Artykuł Mała motoryka. Dlaczego jest ważna? pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Kiedy matka przyjaźni się z bezdzietnymi…

Po urodzeniu dziecka wszystko się zmienia. Rewolucję przechodzi życie obojga świeżo upieczonych rodziców. Od tej chwili zarówno matka, jak i ojciec chodzą niewyspani i ponoć nawet piją zimną kawę, a na ich ubraniach bez trudu odkryć można resztki dziecięcego jedzenia. I choć oboje w sposób widoczny naznaczeni są swoim rodzicielstwem, to jest coś, co totalnie ich różni. Dziecko w świecie ojca ma dokładnie wyznaczone miejsce, zaś świat matki – przesłania najczęściej w zupełności. Nie są to ojcowie mniej zaangażowani w wychowanie. Nie udają kogoś, kim nie są i nie wmawiają sobie i światu, że wciąż są wolnymi, młodymi panami bez zobowiązań. Nie „pomagają” w wychowaniu, a wychowują dziecko razem z jego matką. Po prostu dobrze wplatają swoje pasje w życie z nowym statusem i znaczeniem. – Planujemy z Mariuszem romantyczny wypad nad morze. Wiesz, spacer wzdłuż brzegu, zachód słońca, kolacja przy świecach, z dobrym winkiem… – zagaiła Agata – A później to już sama wiesz… – Chyba raczej chciałabym wiedzieć! Moją najwyższą formą flirtu od kilku miesięcy jest „Kochanie, ja wstanę i go nakarmię” – odpowiedziała matka. Matki dzielą się na dwa rodzaje: te, które wychwalają swoje dzieci z każdego powodu i te, które dzieci karcą… bez powodu. Wszystkie natomiast mają cechę wspólną: dzielą się swoimi „rozterkami” ze światem. I nie odbierają wyraźnych sygnałów od świata, który coraz częściej nie chce ich słuchać. Na babskich zakupach z przyjaciółkami zaglądają do sklepów z dziecięcymi ciuszkami. Żeby się pozachwycać, wyochać peany na cześć słodkości swojej pociechy lub skrytykować jakość i brak praktyczności owych ubranek. Znają ceny pieluszek w każdym z supermarketów i recytują je za każdym razem, kiedy taki mijają – nawet jeśli synem czy córką zajmują się właśnie dziadkowie, a one jadą na weekend z mężem. Prawdopodobnie problem ten nie istnieje od wieków, ponieważ dawniej ludzie – co podkreślają nasze (pra)babcie – prowadzili inny tryb życia, nie mieli dostępu do takich technologii, a dzieci bawiły się patykami, częściej „chowając się” na boku, z troską wychylającą się spomiędzy prac rolniczych lub dworskich przyjemności. Bowiem zarówno bogaci, jak i biedni mieli inne obowiązki i zwyczaje niż rodzicielstwo bliskości, o którym do tej pory wielu ludzi nie słyszało, a spora część znających pojęcie – nie wie, co ono oznacza. Nie ma jednak takiego sporu, w którym tylko jedna strona jest winna. Więc i tu założyć można z góry, że zarówno kobiety z dziećmi jak i przyjaciele matki, coś w tej relacji robią źle. Problemem matek jest to, że w którymś momencie przestają myśleć o czymkolwiek innym niż ich dziecko i jego świat: pieluchy, kupy, mleka, papki. Nie bierze się on jednak znikąd. „Wolni” bowiem nie próbują odciążyć dzieciatych od ich obowiązków, nie wiedząc i nie wierząc, że ta praca wykańcza zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Zdarza się, że nawet mężowie – ojcowie w to nie wierzą, dopóki kobieta nie wyjeżdża na weekend do matki ze łzami w oczach. Wychowywanie dziecka to tak samo, a czasem pewnie i bardziej, męcząca praca niż niejeden etat i warto o tym pamiętać: czasem zamiast odsunąć się od matki, warto zaproponować jej wolny wieczór i poświęcić swój dla dobra sprawy. Nie powiem nic nowego, jeśli stwierdzę, że przyjaźń opiera się na rozmowie. A już starożytni filozofowie wiedzieli, że prawdziwa rozmowa to spotkanie; ono zaś wymaga czasu. Nie nazwiemy więc nim przypadkowego wpadnięcia na siebie w windzie czy „dzień dobry” wymienionego z ekspedientką w osiedlowym sklepie. Prawdziwe spotkanie wymaga czasu, zainteresowania, czasem poświęcenia. Zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Wszyscy więc powinniśmy zweryfikować swoje podejście do sprawy, zamiast oskarżać się wzajemnie w tej niekończącej się wojnie. Nikt nie pozostaje bez winy, każdy jednak może coś zmienić. Wpisy o podobnej tematyce:Ojciec, tata, tatuśGdybym nie miała dziecka…Pokolenie „należy mi się”Artykuł Kiedy matka przyjaźni się z bezdzietnymi… pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Matka może mieć bezdzietnych przyjaciół

Po urodzeniu dziecka wszystko się zmienia. Rewolucję przechodzi życie obojga świeżo upieczonych rodziców. Od tej chwili zarówno matka, jak i ojciec chodzą niewyspani i ponoć nawet piją zimną kawę, a na ich ubraniach bez trudu odkryć można resztki dziecięcego jedzenia. I choć oboje w sposób widoczny naznaczeni są swoim rodzicielstwem, to jest coś, co totalnie ich różni. Dziecko w świecie ojca ma dokładnie wyznaczone miejsce, zaś świat matki – przesłania najczęściej w zupełności. Nie są to ojcowie mniej zaangażowani w wychowanie. Nie udają kogoś, kim nie są i nie wmawiają sobie i światu, że wciąż są wolnymi, młodymi panami bez zobowiązań. Nie „pomagają” w wychowaniu, a wychowują dziecko razem z jego matką. Po prostu dobrze wplatają swoje pasje w życie z nowym statusem i znaczeniem. – Planujemy z Mariuszem romantyczny wypad nad morze. Wiesz, spacer wzdłuż brzegu, zachód słońca, kolacja przy świecach, z dobrym winkiem… – zagaiła Agata – A później to już sama wiesz… – Chyba raczej chciałabym wiedzieć! Moją najwyższą formą flirtu od kilku miesięcy jest „Kochanie, ja wstanę i go nakarmię” – odpowiedziała matka. Matki dzielą się na dwa rodzaje: te, które wychwalają swoje dzieci z każdego powodu i te, które dzieci karcą… bez powodu. Wszystkie natomiast mają cechę wspólną: dzielą się swoimi „rozterkami” ze światem. I nie odbierają wyraźnych sygnałów od świata, który coraz częściej nie chce ich słuchać. Na babskich zakupach z przyjaciółkami zaglądają do sklepów z dziecięcymi ciuszkami. Żeby się pozachwycać, wyochać peany na cześć słodkości swojej pociechy lub skrytykować jakość i brak praktyczności owych ubranek. Znają ceny pieluszek w każdym z supermarketów i recytują je za każdym razem, kiedy taki mijają – nawet jeśli synem czy córką zajmują się właśnie dziadkowie, a one jadą na weekend z mężem. Nie ma jednak takiego sporu, w którym tylko jedna strona jest winna. Więc i tu założyć można z góry, że zarówno kobiety z dziećmi jak i przyjaciele matki, coś w tej relacji robią źle. Problemem matek jest to, że w którymś momencie przestają myśleć o czymkolwiek innym niż ich dziecko i jego świat: pieluchy, kupy, mleka, papki. Nie bierze się on jednak znikąd. „Wolni” bowiem nie próbują odciążyć dzieciatych od ich obowiązków, nie wiedząc i nie wierząc, że ta praca wykańcza zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Zdarza się, że nawet mężowie – ojcowie w to nie wierzą, dopóki kobieta nie wyjeżdża na weekend do matki ze łzami w oczach. Wychowywanie dziecka to tak samo, a czasem pewnie i bardziej, męcząca praca niż niejeden etat i warto o tym pamiętać: czasem zamiast odsunąć się od matki, warto zaproponować jej wolny wieczór i poświęcić swój dla dobra sprawy. Nie powiem nic nowego, jeśli stwierdzę, że przyjaźń opiera się na rozmowie. A już starożytni filozofowie wiedzieli, że prawdziwa rozmowa to spotkanie; ono zaś wymaga czasu. Nie nazwiemy więc nim przypadkowego wpadnięcia na siebie w windzie czy „dzień dobry” wymienionego z ekspedientką w osiedlowym sklepie. Prawdziwe spotkanie wymaga czasu, zainteresowania, czasem poświęcenia. Zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Wszyscy więc powinniśmy zweryfikować swoje podejście do sprawy, zamiast oskarżać się wzajemnie w tej niekończącej się wojnie. Nikt nie pozostaje bez winy, każdy jednak może coś zmienić.   Wpisy o podobnej tematyce:Ojciec, tata, tatuśGdybym nie miała dziecka…Pokolenie „należy mi się”Artykuł Matka może mieć bezdzietnych przyjaciół pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

Wyjątkowy prezent dla wyjątkowej mamy.

MAMA W DOMU

Wyjątkowy prezent dla wyjątkowej mamy.

Moja mama jest wyjątkowa. A wyjątkowe osoby, powinny otrzymywać wyjątkowe prezenty. Dlatego 26 maja, zapukam do jej drzwi nie tylko z bukietem kwiatów, ale również z innym podarkiem. Ofiaruję mojej mamie to co najcenniejsze – czas. Spokojnie usiądziemy przy stole, napijemy się herbaty i porozmawiamy. Tak normalnie, bez pośpiechu. O wszystkim i o niczym. Będziemy […]

Nos w nos - Granna.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Nos w nos - Granna.

BOBOFASHION

Children’s fashion street

  Wiosna i lato to idealny czas na kolorowe stylizacje. Różnorodność ich ma wiele zalet jak i  wad, ważne jednak aby to wszystko było dobrane ze smakiem. Kolorowe „wariacje” w  stylizacjach  to trend, który funkcjonuje od wielu sezonów, zawsze jest modny i wygląda  olśniewająco. Tej wiosny w dziecięcych stylizacjach stały się modne spodnie  „boyfriend” i „skinny jeans”. Ostatnio  pojawiają się niemalże w każdej postaci, od „topowego „niebieskiego”, aż po pełny wachlarz kolorów, w których oba modele wyglądają doskonale. W dzisiejszym looku  Alicji przedstawiam spodnie skinny jeans. Najważniejszy ich urok to taki, że zachowują się jak legginsy, dlatego moja Ali bardzo chętnie nosi tego typu spodnie. Pozostała część garderoby zestawiona jest w luźnej stylistyce, dając tym samym streetowy look. Jest to typowy dziecięcy dress code  w którym możemy bawić się do granic możliwości. Uwielbiam, kiedy maluchom łączy się kilka warstw w danej stylizacji, tak jak w prezentowanej poniżej. Awangardowa ramoneska w połączeniu z mocno-złocistym akcentem peleryny, kapeluszem oraz kolorowym t-shirtem w luźniejszym wydaniu. Wszystko to sprawia, że dziecięcy  look, budzi duże zainteresowanie. My kochamy takie stylizacje, bo nawet najprostsza stylizacja zamienia się w pełen blasku cud. Jeśli lubicie bawić się modą możecie śmiało postawić na taki dress code.   RAMONESKA              – UK PELERYNA                   – BOBOFASHION BY EWELINA KRAJEWSKA SPODNIE SKINNY     – ZARA KIDS T-SHIRT                       – ZARA KIDS KAPELUSZ                   – H&M TRAMPKI                     – ZARA KIDS OKULARY                    – H&M

HELOWA MAMA

Plany vs życie

Ten post miał wyglądać inaczej. Miałam Wam opowiedzieć o przedszkolnej aklimatyzacji, o matczynych wątpliwościach, o utracie pierwszego miejsca wśród autorytetów, na rzecz przedszkolnych cioć, wreszcie o godzeniu się z faktem, że oto rozpoczął się czas "odchodzenia" dziecka od matki. Niestety, plany swoje, a życie swoje. Ledwie odezwałam się do Gagi w te słowa:-już nic nie będzie takie samo. Już nigdy nie będziemy spędzały ze sobą całych dni. Skończył się ten etap naszego życia. Niedługo dowiem się, że nie mam racji, bo pani w przedszkolu mówiła co innego. Będzie inaczej!- a na Helkę spadł poważny cios. Otóż, wyobraźcie sobie, że po kilku tygodniach przedszkolnej codzienności, moje dziecko zostało...wykopane. Użyłam brzydkiego słowa? Owszem, bo sposób rozwiązania umowy właśnie taki był. Powód? Choroba. Dokładniej fakt, że jako hiperalergus, Helka wymaga trzymania na podorędziu adrenaliny. To takie zabezpieczenie na wypadek reakcji wstrząsowej. Każdy, kto opiekuje się Heleną przechodzi kurs podania adrenaliny i uczy się procedury postępowania. Nigdy nie musieliśmy z tego zabezpieczenia korzystać i mamy nadzieję, że tak pozostanie, niemniej MUSIMY być przygotowani na najgorsze. Tak samo personel przedszkola. I wyobraźcie sobie, że placówka, która doskonale wiedziała zarówno o chorobie jak i konieczności podania leków w ewentualnej sytuacji kryzysowej, po blisko miesiącu oznajmiła, że nie jest w stanie zapewnić mojemu dziecku warunków, które nie narażałyby zdrowia i życia. Przez miesiąc okłamywano mnie, że moje dziecko jest bezpieczne. Po miesiącu zostałam poinformowana, że tak naprawdę nikt nigdy nie zamierzał podać dziecku leku, bo personel nie ma uprawnień, a także, że przyjęto moje dziecko ( a w przeszłości również inne chore dzieci) z nadzieją, że nic się nie stanie. Wypowiedzenie dostałam z rąk wynajętej do czarnej roboty pielęgniarki, która próbowała winą za zaistniałą sytuację obarczyć mnie. Przyznaję, czuję się winna. Uwierzyłam zapewnieniom personelu, uwierzyłam w renomę placówki, w dobrą wolę opiekunek, w ich kompetencje. Tym samym jestem winna. Przedszkole do winy się nie poczuwa. Cieszę się, że podczas tej ostatniej rozmowy nie było Helki. Dowiedziałaby się, że dla ulubionej "cioci" przestała być dziewczynką, a stała się problemem do pozbycia. Dowiedziałaby się, że prawa, które przysługują innym dzieciom jej nie dotyczą. Że jest gorsza, bo chora. Że jej nie chcą. Że nie ma znaczenia to, że jest mądrą, dzielną i dobrą dziewczynką. Ani razu podczas rozmowy nie padło jej imię, zupełnie, jakby przestała istnieć, jakbyśmy mówiły o przypadku z doktora House'a. Moja propozycja-chciałam na własny koszt zorganizować profesjonalne szkolenie- została odrzucona. Panie nie chcą się szkolić, nie chcą zdobywać nowej wiedzy, nie interesuje ich dziecko. Chcą mieć spokój. Zapewne, gdybym zapytała, odparłyby, że zawód wybrały z miłości do dzieci. Ale nie takich jak Helka. Helka ma iść w diabły. W trybie natychmiastowym. Dyrekcji nie interesuje jak czterolatka, która kilka tygodni wcześniej z drżącym serduszkiem przekraczała próg przedszkola przyjmie tę sytuację. Przyznaję- rozpłakałam się. Ja, która ucinam wszystkie żale nad losem "biednej" Helki, gdy na urodzinach podają glutenowy tort. Ja, która twardo zabraniam rozczulania się z powodu diety, astmy i leków. Bo to w porównaniu do cierpiących, ciężko chorych, sparaliżowanych dzieci-drobiazg. Bo Helka nie ma się czuć pokrzywdzona. Nie byłam twarda. Po raz pierwszy w życiu poczułam, że moja córka jest biedna. Że dla innych jest gorsza. Płakałam, bo tego samego ranka Helka z przejęciem opowiadała o piegowatym Natanielu który bawił się z nią w dom. Relacjonowała jak idzie jej misja o kryptonimie "zdobyć psyjaciół", którą sobie sama narzuciła. Płakałam, bo te kobiety wprost powiedziały, że w krytycznym momencie nie ratowałyby życia mojego dziecka, powołując się na niejednoznaczny i nie wiążący przepis. Płakałam, bo na pytanie, czy wiedzą, że w polskich szkołach umierają dzieci takie jak Helka, ponieważ nikt nie próbuje podać jedynego leku ratującego życie, odpowiedziały wzruszeniem ramion. Płakałam, bo miałam powiedzieć córeczce, że nie pójdzie więcej do przedszkola, a jej misja skończy się niepowodzeniem. Wreszcie, płakałam ze zwykłej ludzkiej wściekłości. A kiedy już wypłakałam na przystanku autobusowym cały żal, kiedy podjęłam decyzję o interwencji we wszystkich instytucjach jakie zechcą mnie wysłuchać, wróciłam do domu, aby stanąć twarzą w twarz z moim dzieckiem. I po raz pierwszy w życiu ją okłamałam. Nie mogłam powiedzieć jej takiej prawdy. Musiałam ją wygładzić, aby nadawała się do przełknięcia. -mamo, ale ja pseciez jesce nie zdobyłam psyjaciół- łkała Helka, a ja zaciskałam powieki, bo przecież kiedy płacze mama, to znaczy, że jest naprawdę źle. Kiedy łzy obeschły a emocje opadły, zaczęły się pytania. Wreszcie, przyparta do muru powiedziałam:-ciocie z przedszkola bały się twojego leku. Nie potrafiły go odpowiednio pilnować i podać.-mamo, ale ja potlafię! Powiedzmy im, ze ja go będę pilnowała, będę go nosić w plecaku nawet do łazienki. Powiedzmy im, że ja wiem, ze mi nie wolno jeść nicego samej!-Helu, ja im to wszystko tłumaczyłam, ale one nie rozumieją.-ja lozumiem. Mamo, cy to znacy, że jestem od nich mądzejsa?Niby powinnam przywyknąć, ale dziecięca przenikliwość wciąż mnie zadziwia.

kwiaty, promyki słońca i ćwierkanie ptaków ...

DWARAZYW

kwiaty, promyki słońca i ćwierkanie ptaków ...

Blog o modzie dla dzieci i nastolatek DwaRazyWWiosna to zdecydowanie najpiękniejsza pora roku. Tyle kadrów można z niej wyczarować. Kwiaty, promyki słońca i ćwierkanie ptaków ...body, spódnica Kids on the Moonbuty Annielbransoletka Apart 

Śledzik po rzymsku

KURA KU RAdości

Śledzik po rzymsku

Wyjątkowe prezenty dla starszaka i malucha!

Makóweczki

Wyjątkowe prezenty dla starszaka i malucha!

Jak co roku, staram się ułatwić Wam wybory zakupowe, siedząc godzinami i przesiewając ‚hity’ zabawkowe, które posiadamy, które użytkowaliśmy w przeszłości lub chcielibyśmy mieć. Zabawki inne niż maluchy dostają od cioć i babć ze sklepowych półek. Wyjątkowe, z charakterem. Postarałam się także o rabat dla Was. -10% w sklepie tulululi.pl na hasło MAKI do środy! Udanych zakupów życzę! :) Dziewczynka 1, 2, 3, 4 (opis TU), 5, 6   1, 2, 3, 4, 5, 6   Pomelo- TU     Chłopiec 1, 2, 3, 4, 5 1, 2, 3, 4, 5 Seria Lassego i Mat- TU Maluszek 1, 2, 3, 4 1, 2, 3, 4 1, 2, 3, 4 1, 2, 3, 4, 5

Zioła dla zdrowia i urody. Domowe SPA.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Zioła dla zdrowia i urody. Domowe SPA.

MATKA NIE IDEALNA

Dzień świstaka.

Stoję. Po pachy we własnych rzygach. Patrzę przed siebie, a raczej pod, zastanawiając się czy mam jeszcze stopy i wierząc PT na słowo, że pipka jest jeszcze tam, gdzie mama i tata mi ją ulokowali. Wierząc na słowo bo na oko się nie da. Toczę się zmęczona, z kręgosłupem przejechanym szesnastoma kilogramami na plusie i […] Artykuł Dzień świstaka. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

MAMA TRÓJKI

ZNAJDŹ 5 RÓŻNIC-ZMIANA TO DOBRA ZABAWA

                     Wiosna to dobry czas na zmiany. Zaczynam zazwyczaj od domu. Sypialnia to miejsce odpoczynku i relaksu. Nabieramy tu sił, regenerujemy się, wysypiamy. Jednak żeby pomieszczenie spełniało swoją funkcję powinno być tak urządzone, byśmy czuli się w nim dobrze. Na początek dzięki ofercie Lidla z dnia 2.05, odmieniłam wygląd sypialni zmianą pościeli. Stuprocentowo bawełniane,

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Kiedy najbardziej lubię być mamą…

O matkach mówi się różnie. Choć powstało wiele filmików i kampanii podkreślających to, jak mrówczą i tytaniczną robotę bierzemy na swoje barki w momencie urodzenia dziecka, wciąż pojawiają się głosy, które nie tylko chcą ściągnąć nas do parteru, ale przede wszystkim upodlić na równi z kurzem na tych deskach. Najchętniej zmietliby nas z powierzchni Ziemi lub przynajmniej zamknęli w domach – na tyle szczelnie, by nie słyszeć ani płaczu naszych dzieci, ani naszej radości, którą ze swoimi maluchami dzielimy każdego dnia. Mówi się o nas, że żyjemy od karmienia do karmienia i całe nasze życie kręci się wokół dziecięcej kupy. Tego, jak wiele ona znaczyć może i co z niej da się wyczytać, nie zrozumie nigdy ten, kto nie ma dzieci. Powstają genialne memy o matkach wariatkach, które wydają zielone na dziecko, szczędząc nawet na domestosie. Trudno się nie uśmiechnąć i trudno czasem się nie zgodzić. Jednak… kiedy wyśmiewana jest matczyna miłość, moje matczyne serce lekko się buntuje. Kiedy wmawia się nam, że warte jesteśmy tyle, co nic i nasze miejsce jest w domu, coś wewnątrz mnie stanowczo mówi nie. Biegam dzisiaj od pokoju do pokoju z zasmarkanym dzieckiem na ręku. W każdym pomieszczeniu na zaszczytnym miejscu wdzięczy się papier toaletowy, taka domowa wersja chusteczek higienicznych. Robię z siebie wszystko, co poprawi nastrój mojemu dziecku – nieważne, czy to znany Tofik, czy małpa: ważne, by działało. Nic mnie nie obchodzi wzrok przechodniów na spacerze, którzy dziwią się i pewnie mają mnie za wariatkę. Najważniejsze jest dla mnie szczęście mojego chorego dziecka i nie sądzę, by degradowało mnie to społecznie. Jestem jednak przekonana, że młoda dziewczyna, która z niesmakiem na twarzy patrzyła na moje „akuku!”, jeśli kiedyś zostanie mamą, przestanie tak szybko wydawać osądy. Ja też kiedyś chciałam, by ktoś wyłączył dźwięk przyciskiem MUTE u dziecka płaczącego w tramwaju. O, jak mnie irytowało, gdy wrzeszczący dzieciak przeszkadzał mi w zakupach! Jak mądra byłam i zaradna, bo moje dziecko przecież nigdy nie zapłacze, a ja sama ostoją będę cierpliwości, oazą opanowania, kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora! Ja, geniusz… który dzisiaj chce w tej sklepowej kolejce płakać razem ze swoim synem. Nie było łatwo. Choć chciałam dziecka, nie zakochałam się w nim do szaleństwa od razu, kiedy dowiedziałam się o ciąży. Przykre doświadczenia nie pomagały w odnalezieniu się w nowej sytuacji, nie miałam nawet minimum psychicznego komfortu i żyłam w sporym strachu o każdy dzień z 9 miesięcy. Po porodzie uczyłam się Henia, poznawałam go, próbowałam zrozumieć. Na naszej drodze stawały kolejne przeszkody – alergie, kolki, nieprzespane noce… Staliśmy niebezpiecznie blisko ciemnej strefy, w głębi której czaiła się depresja. Po blisko 9 miesiącach razem znamy się już jak łyse konie, ale ciągle potrafimy się zaskoczyć. Mamy swoje dwuminutowe okresy wzajemnego gniewu, bo mama chce przewinąć pieluszkę, a Henio postanawia dać nogę bez niej na sobie. Tak szybko mija, jak szybko przychodzi. Dziś już nie marnuję czasu na użalanie się nad sobą, bo wiem, że jutro Henio będzie już zupełnie inny. Czas leci nam niesamowicie szybko i ani się nie obejrzę, kiedy poważny pierwszoklasista poprosi, bym nie robiła mu wstydu przy kolegach i odprowadzała go tylko do furtki, bo w szatni żadna mamusia nie bywa już od dawna. Cieszę się tym swoim małym Heniem, który wcina nałogowo kukurydziane chrupy i nie sposób go przed tym powstrzymać. Jego obecność zmotywowała mnie do realizacji własnych marzeń, napędziła do działania naprawdę, nie tylko w sferze wyobraźni. Jego małe łapki sięgające po wszystkie niebezpieczne rzeczy i dwoje wielkich, niebieskich oczu wpatrzonych we mnie z wiarą to nie cały mój świat. To tylko mój motor napędowy, motywacja, kierunek. Nie wiem, czy i za co on będzie mi wdzięczny w przyszłości, ale ja już dzisiaj mogę mu podziękować, za zmianę mojego życia na lepsze. Wpisy o podobnej tematyce:Dozgonna wdzięcznośćJesteś piękna!Wprowadzam porządek w życieArtykuł Kiedy najbardziej lubię być mamą… pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

Zwierzę w domu... obowiązek, ale i przyjaciel...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Zwierzę w domu... obowiązek, ale i przyjaciel...

OPTYMISTYCZNIE

Wszystko to, co dzieci lubią najbardziej. Zdążysz jeszcze przed Dniem Dziecka!

Czyli tysiące gier i zabaw zamknięte w książce na ponad 300 stronach. Dla dzieci od 1 miesiąca na każdą okoliczność! Książka Gry i zabawy dla dzieci Małgorzaty Cieślak to poradnik dla rodziców dzieci w każdym wieku, w którym znajdziemy (dosłownie) tysiące ciekawych, oryginalnych, kreatywnych i twórczych gier i zabaw. Jeśli więc znudziły się już naszym pociechom zwykłe gry w klasy, monopol i standardowe zabawki warto zaopatrzyć się w tę pozycję. Kiedy nasza kreatywność i wyobraźnia lekko kuleje warto mieć na półce taki wspomagacz. Wybieramy tylko typ zabawy, wiek dziecka i okoliczność/okazję. Wiek dziecka zaczyna się już od pierwszego miesiąca. Okoliczności takie jak: jazda samochodem, nad morzem, w lesie, w ogrodzie i na podwórku, w wannie, Post Wszystko to, co dzieci lubią najbardziej. Zdążysz jeszcze przed Dniem Dziecka! pojawił się poraz pierwszy w Optymistycznie.

BAKUSIOWO

Wróciłam na stare śmieci!

...bo o korzeniach się nie zapomina...

MAMOWO

Mój pierwszy raz pociągiem z niemowlakiem…

Kilka lekcji, na co warto zwrócić uwagę wybierając się w podróż PKP z niemowlakiem…Zapowiadało się pięknie. 13 kwietnia, mąż mój jedyny ustawił się w ogonku do kas PKP, uprzednio dowiadując się, że przez internet owszem, można kupić bilet, ale nie do przedziału dla matki z dzieckiem. Po taki bilet należy stawić się osobiście, w końcu […]

BUUBA

Scoot&ride 2w1 czy jest idealnym wyjściem z sytuacji?

Wyjście z sytuacji bez wyjścia... Bo kiedy chcesz kupić dziecku dwie rzeczy, a wiesz że możesz sobie pozwolić tylko na jedną...

Logika

KURA KU RAdości

Logika