WIKILISTKA
9 zasad, które ułatwią Ci życie z dziećmi
wikilistka.pl
Jak to robię, że pijam gorącą herbatę, moich posiłków nie stanowi dojadanie resztek po dzieciach i do łazienki ZAWSZE chodzę bez dzieci? Zdradzę Ci moje sposoby, które sprawiają, że da się być z dziećmi na okrągło, nie podrzucać do dziadków czy cioć, do tego pracować w domu i nie zwariować.
Poprzedni tydzień z chorą Mią trzymaną non stop na rękach i jednoczesnym pieczeniem ciast, tortów i babeczek na urodziny Wiki uświadomił mi jedną ważną rzecz – zrozumiałam, jak bardzo cenię sobie codzienność, która została wypracowana dzięki kilku zasadom i rytuałom. Z pozoru niezauważalne błahostki, a wychodzi na to, że to właśnie one pozwoliły mi stworzyć codzienność, która pozwala mi funkcjonować z dziećmi 24/7 przez okrągły rok i nie zwariować. Przeziębiona Mia udowodniła mi jak to jest łamać te wszystkie postanowienia i być na kwęknięcie dziecia 24/7 i dobitnie uświadomiła mi, że na dłuższą metę to jest na tyle toksyczne podejście, że chyba mogłoby zabić.
Pomyślałam, że skoro te zasady tak bardzo pomagają mi, może niektóre z nich przydadzą się także Tobie – zwłaszcza, jeśli jesteś na początku swojej przygody z macierzyństwem. Dziś opowiem Ci o kilku sprawach, które sprawiają, że jeszcze nie zwariowałam ; )
9 zasad, które ułatwiają nam życie z dziećmi
WSZYSCY JESTEŚMY TAK SAMO WAŻNI
Nie ma tak, że nagle rzucę mycie zębów w połowie, bo najedzone, czyste, przebrane dziecko, którego nic nie boli ma właśnie focha i zamiast siedzieć akurat chce wstać. Nie ma tak, że nie zrobię obiadu, bo dziecko mnie terroryzuje płaczem i chce być 24/7 na rękach … Tak samo nie przestanę nagle czytać Wiki bajki, bo Mia jęknęła ani nie skończę odkurzania w połowie, bo Wiki sobie wymyśliła, że mam się z nią TERAZ pobawić Lego. Jeśli dziecko jest zdrowe, czyste, ma komfort termiczny, jest najedzone, nie jest zmęczone tylko akurat wymyśliło sobie, że dobrze jest tylko u rodziców na rękach i to tylko chodząc w kółko po pokoju to niestety, ale musi sobie poradzić z faktem, że nie każda taka zachcianka będzie spełniana na pstryknięcie palcem. To działa też w drugę stronę – na przykład: szanujemy to, że Wiki (dzieci) może nie mieć ochoty na spędzenie dnia/weekendu tak, jak my to sobie wymyślimy, dlatego zawsze staramy się wcześniej o tym rozmawiać i szukamy takiego rozwiązania, żebyśmy wszyscy byli zadowoleni (w ogóle staramy się omówić z dziećmi większość planów i decyzji, poznać ich zdanie jeśli temat ich dotyczy). Jeśli Mała chce iść na rower i plac zabaw, a my po tygodniu chcielibyśmy jednak pospacerować poza obrębem osiedla, w ładniejszej scenerii, to pakujemy rower i jedziemy do parków nad morzem, gdzie mamy i morze i scenerię i ścieżkę rowerową i ogromne, piękne place zabaw. Owszem, są wyjatki – Mia jest ciężkim przypadkiem i uparcie próbuje wszystkich nas przekonać, że jednak jest najważniejszą królową wszechświata, ale walczymy o nasze zasady dzielnie.
KAŻDY MA PRAWO DO CZASU/MIEJSCA TYLKO DLA SIEBIE
Nakreślmy sytuację – jesteśmy z dziećmi 24/7 , okrągły rok. Jeśli któreś z nas wychodzi – drugie zostaje z dwójką. Nie mamy możliwości podrzucenia ich do dziadków, cioć czy nigdzie indziej. Decydując się na dzieci miałam świadomość, że tak właśnie będzie, więc nie mam do nikogo pretensji, ale jednocześnie – wiedziałam, że MUSZĄ pojawić się zasady, które pozwolą w takim układzie nie zwariować.
Ja żyję bardzo świadomie i znam siebie, więc wiem, że jeśli nagle wywróciłabym swoje życie zupełnie do góry nogami, podporządkowując wszystko dzieciom, godząc się na wieczny bałagan, zimną kawę, resztki zamiast normalnego obiadu i rozciągnięty dres poplamiony kaszką to po miesiącu zamknęliby mnie w psychiatryku, a już na pewno groziłoby to jakimś marazmem, który łatwo przeradza się w depresję i frustracją, co też negatywnie wpływałoby i na relacje z dzieckiem i z Łukaszem. Cenię sobie życiową równowagę, więc od początku mojej przygody z macierzyństwem dokładałam wszelkich starań, żeby uczyć dzieci pewnych zasad, które w naszym domu są niezmienne.
* Do łazienki chodzę SAMA (dziecko, które mogłoby sobie przez te 5 minut zrobić krzywdę odkładam w bezpieczne miejsce, a Wiki nie miewa pomysłów, by w czasie mojej 5 minutowej nieobecności targać się na swoje życie;))
* Codziennie rano jem śniadanie i piję CIEPŁĄ herbatę, ubieram się i doprowadzam do porządku
* Dzieci mają swoje łóżka – rodzice swoje.
* Dzieci mają swoją przestrzeń na swoje zabawki i jeśli panuje jako-taki porządek, nie ingeruję w to, na której półce stoją książki, w którym koszyku są figurki a w którym kredki
CODZIENNIE RANO I WIECZOREM PRZEBIERAM DZIECI
To jest banał nad banałami, ale wiem, że jest wiele osób, które nie uczą maluchów do roku czasu rozróżniania dnia i nocy i przebierania się „z tej okazji”. Moje dziewczyny właściwie odkąd skończyły z dwa miesiące są przebierane codziennie rano w ubranka i na noc w piżamę i NIGDY nie miałam w domu wojny o to, że ktoś mi się nie będzie przebierał i wychodzi z domu w piżamie. Fakt, że trzeba się rano ubrać w normalne ciuchy, a piżamę schować do szafy jest tak oczywisty jak to, że gdy jesteśmy głodni, musimy coś zjeść. Dla sprostowania : TAK – zdarza nam się położyć dziewczyny spać w ubraniach jeśli np. wracamy bardzo późno do domu i zasnęły w samochodzie i TAK – zdarzają nam się dni w piżamach do południa, ale to są wyjątki potwierdzające regułę
MAMY SWOJE RYTUAŁY, STAŁE PUNKTY DNIA, ALE UCZYMY, ŻE ZMIANA TO NIC ZŁEGO. TO NIE RYTUAŁY CZY RZECZY SĄ GWARANCJĄ POCZUCIA BEZPIECZEŃSTWA
Z jednej strony nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez jakiejś tam rutyny z dwójką dzieci ‚all the time’ obok, ale z drugiej nie wyobrażam sobie, żeby dzieci zrobiły mi awanturę z powodu braku różowej butelki/żółtego kocyka w korku przy bramkach na autostradzie, bo „o matko, jest 19-ta, a bez tego nie zasnę!”. W „normalnym” trybie tygodniowego funkcjonowania mamy swoje przyzwyczajenia, rytm dnia i tygodnia, ale jednocześnie wyjazdy i zmiany niestanowią dla naszych dzieci żadnego problemu. Jeśli 19-ta wypada w aucie, to zasypiają w aucie. Jeśli pora jedzenia wypada akurat na stacji benzynowej w trasie, to jemy na stacji. Jeśli siedzimy dłużej u znajomych, daję Mii smoczek,kocyk i Szumisia, a Wiki przytulankę, czytam (albo opowiadam bajkę) i zasypiają – zazwyczaj w pokoju obok – a ja wracam do towarzystwa.
NA WSZYSTKO JEST OSOBNY CZAS – NA ZABAWĘ, JEDZENIE, WIECZORNE RYTUAŁY, PRACĘ RODZICÓW
U nas tego punktu nie mogło zabraknąć z prostego powodu – oboje dużo pracujemy w domu i nasze dzieci MUSZĄ wiedzieć, że jest taki czas, kiedy muszą pobawić się same, bo my MUSIMY popracować. Pisałam o tym trochę we wpisie o mądrym multitaskingu. Co prawda Mia próbuje nam rozwalić system, ale wierzę, że jeszcze trochę i zacznie rozumieć pewne kwesie . Dzieci są nauczone też tego, że o określonych porach w ciągu dnia jest czas na określone czynności i jest nam to potrzebne, żeby cała machina zwana rodzinnym życiem jakoś funkcjonowała. Wiki – choć zawsze ciągnie jej się to niesamowicie – wie, że musi zjeść śniadanie w ciągu +/- pół godziny, bo inaczej się spóźni do przedszkola. Wie, że jeśli będzie godzinę marudzić nad obiadem to przez to spędzimy mniej czasu na spacerze/rowerze/nie pójdziemy do kina. Jeśli będzie godzinę jadła kolację to będziemy mieć mniej czasu na bajkę i wieczorne rozmowy/przytulańce, więc coraz mniej marudzi podczas jedzenie i skupia się na czynności, którą ma wykonać. Nie daję dzieciom kar, nie zmuszam do jedzenia – są po prostu nauczone konsekwencji swoich decyzji (możesz jeść to przez godzinę, ale wtedy nie starczy nam czasu na spacer). Jestem święcie przekonana, że dzieciom dobrze robi świadomość, że doba nie jest z gumy.
MOJE DZIECI NIE MYŚLĄ, ŻE PIENIĄDZE WYCHODZĄ ZE ŚCIANY I WIEDZĄ, ŻE RZECZY KOSZTUJĄ PIENIĄDZE, A TE PIENIĄDZE TRZEBA ZAROBIĆ
Wiktoria ma świadomość, że są zabawki droższe i tańsze i często jeśli chce coś droższego to musi przez jakiś czas zrezygnować z kupowania tych tańszych (i często zupełnie zbędnych). Na przykład – w tej chwili „zbiera” na wymarzonego jednorożca Starlily, więc wszelkie nadmorsko-bazarowe „mamo, a kupisz mi” załatwiam jednym pytaniem – Już nie chcesz Starlily?
Wie, że musimy pracować, żeby zarobić pieniądze, które są niezbędne, bo jedzenie, mieszkanie ( i wszystko inne) KOSZTUJE, a to znaczy, że trzeba za to zapłacić pieniędzmi, które wcześniej trzeba zarobić.
DOM TO WSPÓLNE DOBRO, WIĘC KAŻDY MA SWOJE OBOWIĄZKI
Jak to może nie być oczywiste? Mamy z Ł. WSPÓLNE dzieci i mieszkanie, więc niby dlaczego tylko ja miałabym o te wspólne dobra dbać? Tak samo – skoro moja czterolatka potrafi obsłużyć smartfon to umie też po jedzeniu odnieść naczynia do kuchni, schować rano swoją piżamę, wieczorem brudne rzeczy wrzucić do prania, poprawić rano pościel na łóżku, posprzątać swoje zabawki. Często pomaga mi też w takich „nieobowiązkowych” czynnościach – pomaga wieszać pranie, ściera mokrą chusteczką blaty, paruje skarpetki, rozdziela przed prasowaniem ubrania na swoje, Mii i nasze, pomaga nakryć do stołu – a ma TYLKO 4 lata. Ile dzieci w wieku 7 + nie robi połowy tych rzeczy? I dlaczego?
Łukasz natomiast nie pomaga mi przy dzieciach i domu – on się tym wszystkim zajmuje ze mną po połowie. Są rzeczy, w których każdy ma swoją „działkę” do ogarnięcia a są obowiązki, które wykonujemy na zmianę. Tak, gotuje
DZIEŃ JEST OD ZABAWY/PRACY – NOC OD SPANIA/ODPOCZYNKU
Zdusiłam w zarodku chęci moich dzieci do wstawania np. o 2giej w nocy i zabawy. Kategorycznie nie włączałam światła (nie podnosiłam rolet) i jeśli nie były chore, głodne bądź nie trzeba było zmienić pampersa – powtarzałam jak mantrę, że jest noc i teraz śpimy. [ Tu polecam Wam z całego serca rolety, najlepiej zewnętrzne. Wiki dłuuugi czas wierzyła, że noc jest tak długo jak jest ciemno, więc bardzo często spaliśmy spokojnie do 9-tej ;D]. Nie, nie ma takiej siły, która mnie przekona, żeby ulec dziecku, które o 4-tej nad ranem chce się bawić w cokolwiek. Jeśli słyszę, że dziecko jest głodne oferuję najprostszą w przygotowaniu kanapkę (lub maluchowi mleko) i jeśli usłyszę „nie chcę tego, zrób mi naleśniki” to odpowiadam „jeśli nie chcesz kanapki to najwyraźniej nie jesteś głodna, dobranoc”.
NAUCZYŁAM DZIECI NAZYWANIA „STANÓW”, POTRZEB I EMOCJI
Mam takie wrażenie, że domeną dzisiejszych czasów jest paranoiczne uchronienie dzieci od WSZYSTKIEGO. O ile ja również chcę dla moich dzieci jak najlepiej, to chcę jednak też żeby były świadome choćby tego, że gdy się nie zje posiłku, będzie się głodnym i co się wtedy w tym małym brzuszku dzieje. Tego, że gdy trze oczka, ciągnie się za uszy, jest marudna i wszystko jej nie pasuje to zapewne jest zmęczona i gdy położy się spać, po przebudzeniu będzie lepiej. Pokazałam, że wychodzenie na dwór w zimę i mróz bez kurtki to raczej kiepski pomysł, bo jest zimno itd. Ileż ja godzin przegadałam z Wiki tłumacząc jej, że za to jak aktualnie reaguje na pewno rzeczy odpowiadają emocje i że można nad tym panować, że są lepsze sposoby niż reagowanie na wszystko histerycznym płaczem! Kazali mi się puknąć w czoło, że do dziecka niespełna dwuletniego mówię „jesteś zdenerwowana, rozumiem, że Ci przykro, ale spróbuj się uspokoić to porozmawiamy o tym jak rozwiązać problem” . Na szczęście nie posłuchałam, bo dzięki temu mam w domu 4-letniego człowieka, z którym o problemach rozmawiam, a nie ogarniam wybuchy histerii z powodu niekupionej książeczki na środku hipermarketu.
Ubranka dziewczyn – Boginie Przy Maszynie (Mia kombi, Wiki sukienka i bluza)
Dzięki tym kilku zasadom jeszcze nie zwariowałam ogarniając codziennie tę szaloną dwójkę. Nie jestem jednak nieomylna i wiem, że wiele jeszcze muszę się nauczyć, więc chętnie poczytam, co sprawdza się u Was? Co jeszcze może ułatwić rodzicom codzienność?
wikilistka.plPost 9 zasad, które ułatwią Ci życie z dziećmi