BAKUSIOWO

Im bliżej 30. urodzin, tym bardziej zmienia się moje podejście do tych 5 kwestii.

30 urodziny już za rok. 10 września skończę 29 lat. Nie, nie boli mnie ten wiek zupełnie. Ma dla mnie raczej symboliczny wymiar. Chociaż nie mogę powiedzieć, że 30 lat brzmi tak samo pięknie jak 25 :) A jak pięknie brzmi 20! Motyle w brzuchu na samo wspomnienie. Ach to były czasy… nie zastanawiałam się…

Właśnie taką matką miałam być!

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Właśnie taką matką miałam być!

Tajemnice fotografii

BABYLANDIA

Tajemnice fotografii

Coraz częściej zastanawia mnie, czy przypadkiem tej mój bzik na punkcie fotografii nie jest jakąś chorobą. Czy to normalne, że prawie nigdy nie rozstaje się z aparatem? Że moja własna domowa biblioteczka aż pęka w szwach od różnego rodzaju książek o tej właśnie tematyce? I wiecie co? Mnie wciąż mało... Mam przypinki dotyczące fotografii, kubek w kształcie obiektywu, notes fotograficzny, kilka starych modeli aparatów fotograficznych, a nawet małego zabawkowego bohomaza w kształcie krokodyla z aparatem foto zawieszonym na szyi... No i jak, powinnam wybrać się na spotkanie anonimowych fotografoholików? ;)A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ta moja mania fotografowania udziela się też innym. Mój mąż co prawda jest odporny na tego typu zabawy, bo jak sam twierdzi "nie idzie mu to zupełnie" - i wierzcie mi, nie ma w tym ani odrobiny przesady ;) Za to moja starsza córka ostatnio połknęła bakcyla. Oj spodobało jej się bieganie z aparatem jak nic! Czytaj więcej »

KURA KU RAdości

Sama reklama

  A wiecie jak ma na imię serdeczna przyjaciółka Się? … Sama. … … Pozdrawiam Kura PS Jeśli zgubił Wam się rysunek z Się, to znajdziecie go na tej stoniĘ http://kura-kura.pl/sie/

NASZE KLUSKI

Jak zniszczyć w dziecku kreatywność – sprawdź czy i Ty nie popełniasz tych błędów

Człowiek kreatywny, to znaczy jaki? Taki, który potrafi wymyślić rozwiązanie każdej sytuacji? Taki, który potrafi wykorzystać to co ma, do stworzenia czegoś całkiem nowego? Który ma oryginalne pomysły, a nie powiela pomysłów innych? Który umie dostosować się do zmieniających się warunków, wprowadzać innowacje? Pewnie możesz podać jeszcze inne odpowiedzi na to pytanie i zapewne wszystkie będą dobre. To skoro już ustaliliśmy kim jest człowiek kreatywny, to teraz zastanów się proszę, czy chciałabyś, żeby twoje dziecko posiadało tę cechę w dorosłym życiu?  Większość dzieci przejawia naprawdę bardzo kreatywne podejście do otaczającego je świata i dopiero z wiekiem, u niektórych osób ten potencjał słabnie. Zastanawiałaś się kiedyś czemu tak jest i czy możesz coś zrobić, żeby temu zapobiec? Powodów tego stanu rzeczy jest zapewne wiele, ale w tym wszystkim dużo zależy od nas – rodziców. Często bowiem, nawet nieświadomie, niszczymy tą kreatywność naszych dzieci na co dzień. W jaki sposób? Oto trzy rzeczy, które zdecydowanie nie sprzyjają kreatywności. Wierzymy, że tylko jeden sposób jest dobry Niezależnie czy dotyczy to nowej zabawki, mycia rąk czy zakładania swetra. Dziecko dostaje nowe cymbałki i jeszcze zanim zdąży położyć na nich rączki, już jakaś usłużna dusza zaczyna „Tu się robi o tak! Zobacz! Tym tu! Bam bam! Nie tak! Zobacz jeszcze raz!” Wszystko w dobrej wierze, ale czasami, o ile nie zagraża to czyjemuś życiu czy zdrowiu, warto dać dziecku czas na zapoznanie się z nową zabawką. Niech samo dojdzie do tego, jakie daje możliwości, co można z nią zrobić… Kto wie, może znajdzie jakieś ciekawe zastosowanie, na które żaden dorosły by nie wpadł? Bo dorosły na cymbałkach gra, a dziecko może z nich zrobić tory, albo dach domku dla lalek, albo sitko, albo… dziecięca wyobraźnia jest tak bogata, że nie podejmuję się wymienienia wszystkiego, co dziecko mogłoby zrobić z cymbałkami. Pokazujemy dzieciom jak mają jeść, jak się bawić, jak ubierać. Pewnie. Skąd mają się nauczyć jak nie od nas. Ale naprawdę nie wymagajmy, że będą robić wszystko dokładnie tak, jak je nauczymy. Dajmy im czas i przestrzeń do podejmowania własnych prób i szukania własnych sposobów. Naprawdę każdy może mieć swój własny sposób na zakładanie swetra. Jedni zaczynają od rękawów, inni od głowy, ale o ile prowadzi to do tego samego rezultatu, nie ma sensu kłócić się o to, który sposób jest lepszy. Bałagan Co prawda niektórzy twierdzą, że w bałaganie lepiej im się myśli, ale w odniesieniu do dzieci to się raczej nie sprawdza. Małe dzieci codziennie napotykają na swoje drodze coś nowego, coś nieznanego. Ciągle zalewają je nowości. Na dłuższą metę nie jest to dobre dla niczyjego samopoczucia, może powodować poczucie niepewności czy nawet lęku. W takich warunkach trudno jest rozwijać się kreatywnie. Oczywiście nie twierdzę, że dom powinien być sterylnie czysty, a wszystko poukładane od linijki. Chodzi raczej o takie zorganizowanie przestrzeni, żeby dziecko bez problemu mogło się tam odnaleźć. Powszechnie znana prawda głosi – tam gdzie są dzieci, musi być bałagan. Ale ważne jest żeby ten bałagan nie zakłócał codziennego funkcjonowania. Najlepiej jeśli każda z zabawek, czy rzeczy dziecka, miała swoje miejsce w domu. Samochody chowamy do tego koszyka, lalki do tego, na tej półce stoją farby, kartki itd. Jeśli my jako rodzice, od samego początku będziemy pilnować tych miejsc, to dzieci szybko to podchwycą – może nie od razu będą je tam odkładać, bo wiadomo, w wirze zabawy czasem się zapomina, ale przynajmniej będą wiedziały gdzie co znaleźć. Bo niezależnie od tego kto sprzątał, mama, tata, czy dziecko – wszystko trafia na odpowiednie miejsce. W ten sposób, jeśli przyjdzie im do głowy jakiś kreatywny pomysł, nie będą musiały poświęcać wiele czasu i energii na szukanie narzędzi do jego wykonania. Bo wszystko jest tam gdzie zawsze. W bałaganie, często zanim uda nam się znaleźć odpowiednie narzędzia, mija nam cały zapał do działania. I z dziećmi jest podobnie. Mała uwaga – odradzam wszelkiego rodzaju głębokie skrzynie i wielkie pojemniki, do których wrzucamy wszystkie zabawki jak leci. To, że wszystkie są w jednym miejscu, naprawdę nie ułatwia odnalezienia tej jednej, która jest akurat potrzebna. To trochę tak, jakby np. wziąć wszystkie kosmetyki  i wrzucić do jednego pudła – szampony, mydła, żele, tusze, kremy, pasty do zębów – wszystko razem w wielkim pudle. Wyobrażacie sobie poranną toaletę? Bo ja nie bardzo. Więcej sprawdzonych sposobów organizacji zabawek znajdziesz w serii wpisów Przestrzeń do zabawy.  Brak dostępu do własnych rzeczy Ten punkt, tak jak poprzedni, odnosi się do organizacji przestrzeni. Nie wystarczy bowiem, żeby w domu był porządek, a każda rzecz miała swoje własne miejsce. Ważne jest jeszcze, żeby dzieci miały dostęp do swoich rzeczy. Żeby mogły po nie sięgnąć, kiedy akurat najdzie je wena twórcza, bez konieczności proszenia mamy czy kogokolwiek o pomoc. Nie jest to łatwe i nie u każdego sprawdzi się w 100%, ale im więcej samodzielności będą miały nasze dzieci w poruszaniu się po własnym mieszkaniu, tym lepiej dla ich kreatywności. Im więcej samodzielnych działań będą podejmować, tym większą będą miały pewność siebie i tym większe umiejętności. A to z kolei prowadzi do nowych pomysłów, kolejnych prób, nowych rozwiązań. A dlaczego nie u każdego się to sprawdzi? Bo dzieci są róże i mamy są różne. Są maluchy, którym już w wieku półtora roku można wytłumaczyć, że flamastry się zatyka i nie maluje nimi po ścianach. A są takie, które nie przyjmują żadnych argumentów i dalej robią swoje. Z drugiej strony są mamy, którym zmywanie tych flamastrów ze stołu, podłogi czy ściany sto pięćdziesiąt razy dziennie, nie będzie sprawiać najmniejszego problemu, albo po prostu nie będą zwracać uwagi na te „ozdoby”. A są takie, które będzie to denerwować. A że zdenerwowana mama rzadko wpływa dobrze na cokolwiek, niektóre rzeczy warto jednak umieścić poza zasięgiem dziecka i używać ich, tylko wtedy, kiedy możemy kontrolować sytuację. Pamiętajmy jednak o tym, że im mniej takich rzeczy będzie, tym lepiej dla rozwoju dziecka. Przy organizacji zabawek warto też pamiętać, że dzieci tak naprawdę bawią się tym, co widzą. O rzeczach zamkniętych w wielkich pudłach i ciemnych szafach, albo ustawionych na wysokich półkach poza zasięgiem wzroku, zwyczajnie z czasem zapominają. Poza tym, warto na miarę dziecięcych możliwości, tak zorganizować mieszkanie, żeby nie tylko do zabawek dziecko miało samodzielny dostęp. Często naprawdę niewiele trzeba, żeby maluch mógł sam wziąć sobie coś do jedzenia czy picia, samo umyć zęby, zapalić światło, znaleźć szmatę jeśli coś rozleje, albo szufelkę, jeśli rozsypie. Ale o tym jak konkretnie pomóc dziecku być samodzielnym w domu, napiszę innym razem. (Proszę daj znać w komentarzu, jeśli interesuje Cię ten temat.) Polecam książkę „Naucz mnie samodzielności” jest tam wiele pomysłów na to, jak rozwijać tę cechę w dzieciach już od najmłodszych lat. A czy Ty masz na sumieniu, któryś z tych grzechów? Nie są to ciężkie grzechy i często popełniamy je po prostu powtarzając to, co robią wszyscy i nie zastanawiając się nad tym, że można to zrobić inaczej. Warto jednak przyjrzeć się czasem swojemu zachowaniu i zweryfikować pewne rzeczy. Na początku proponuję, żebyś następnym razem, kiedy najdzie cię nieodparta ochota powiedzenia dziecko jak ma coś robić, ugryzła się w język, a przynajmniej policzyła w myślach do 30. To naprawdę nie dużo, a może dziecko w tym czasie samo znajdzie jakiś sposób?   Ten wpis z niewielkimi zmianami publikowany był już na portalu Kreatorka. Ale pomyślałam, że warto go przypomnieć. Post Jak zniszczyć w dziecku kreatywność – sprawdź czy i Ty nie popełniasz tych błędów pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

NEBULE

Letni niezbędnik

 Lato w pełni, a my jeszcze nie byliśmy na urlopie. Spędzamy czas w mieście i na niedalekich wyjazdach.  W dzisiejszym wpisie zaprezentuję Wam kilkanaście rzeczy, których używamy tego lata.  Oto nasz niezbędnik (nazwy są podlinkowane): 1. Szklane butelki Lifefactory  Odkąd mamy lodówkę z filtrem, to nie dźwigamy już zgrzewek wody mineralnej. Korzystamy tylko z tej… Artykuł Letni niezbędnik pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

MATKA NIE IDEALNA

Nie potrzebuję do szczęścia syna.

Kiedy zaszłam w drugą ciążę, wszyscy dookoła truli temat, że teraz to chłopiec. Że PT pewnie chce, że wyglądam w ciąży ładnie (przy Hance wyglądałam jakbym codziennie rano witała się twarzą ze ścianą a cerę miałam jak gimnazjalista) więc na stówę syn, że parka, że fajnie i że takie, takie… Bo ktoś kiedyś stwierdził, że jeśli […] Artykuł Nie potrzebuję do szczęścia syna. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

MAMA TRÓJKI

KĄPIEL W KALE I ŁUPIEŻU, CZYLI ZABAWA W FONTANNACH.

    zdj. wiadomosci.wp                         Upał w mieście zachęca do ochłody w wody. Zazwyczaj są to fontanny. Chłodna woda kusi i koi. W taki dzień, jak dziś nęci szczególnie.  W zeszły roku byłam w Piasecznie, tam też są takie fontanny. Czekaliśmy na tatunia, aż wyjdzie z pracy. Dzieci biegały w fontannach. Dobrze przygotowane. W strojach kąpielowych z ręcznikami. Mela pobiegła do nich.

WIKILISTKA

Daily OOTD #7 – najpiękniejsza letnia sukienka

wikilistka.pl Zdecydowanie i bez apelacyjnie najpiękniejsza sukienka tego lata. Jak tylko ją zobaczyłam na wyprzedaży w SMYKU nie mogłam się oprzeć ( KLIK – teraz kosztuje tylko 27 zł z 89 !). Pokazują ją Wam dzisiaj, bo niestety w Smyku ktoś nie umie w zdjęcia i na zdjęciu produktowym prezentuje się ona co najwyżej dostatecznie, a w rzeczywistości jest naprawdę przecudna, przepiękne wykończenia. Och i ach! Zostawiam Was ze zdjęciami do porannej kawy, a my jesteśmy już w drodze …. W sumie, nie powiem Ci dokąd – zobacz na Instagramie, o TUTAJ sukienka – SMYK | otulacz – La Millou  Pięknego dnia!  wikilistka.plPost Daily OOTD #7 – najpiękniejsza letnia sukienka

Make One Wish

widok z okna

Popatrz córeczko. Już słońce zachodzi za lasem. Kończy się kolejny dzień. Trzymam Cię w ramionach kołysząc się odruchowo z nogi na nogę. I uśmiecham się sama do siebie całując Cię w pachnącą główkę. Dopiero siedząc w fotelu po powrocie ze… Czytaj dalej →

Wakacje z dzieckiem – co zabrać ze sobą i o czym nie zapomnieć!

KAMPERKI

Wakacje z dzieckiem – co zabrać ze sobą i o czym nie zapomnieć!

KURA KU RAdości

ŚDB

Czy wiecie, że dziś jest Światowy Dzień Bezwstydnic?   Pozdrawiam Kura *Światowy Dzień Karmienia Piersią.

MAMA TRÓJKI

JAK PRZYGOTOWAĆ DZIECKO NA OBÓZ PRZETRWANIA?

                    Zwykłe kolonie są dla zwykłych dzieci. Gaba to niezwykle energiczna dziewczynka. Uwielbia parki linowe, wspinanie na drzewa, chodzenie po górach, aktywne zwiedzanie parków krajobrazowych, jazdę na rolkach czy rowerze, grę w piłkę, taniec i nagrywanie filmików. Pierwsze dwa tygodnie wakacji zuchenka Gaba spędziła na koloni wraz ze swoja gromadą. Były to jej drugie kolonie.

HELOWA MAMA

Dziewczynka i rak.

Blisko dwadzieścia lat temu przyszło mi kochać dziewczynkę chorą na raka. To nie było łatwe, zwłaszcza, że sama byłam dziewczynką. A nie, bredzę, to nigdy nie jest łatwe, bez względu na to ile masz lat. Kochanie dziecka chorego na raka to współodczuwanie i współcierpienie. To irracjonalne poczucie winy- dlaczego nie ja?; i niezamierzona podłość- dlaczego nie inne obce dziecko? Kiedy kochasz dziecko chore na raka, każda wbita igła, każde cięcie, każda rana powstała na dziecięcym ciałku odznacza się piętnem na twojej duszy. Na zawsze. Nie zapomnisz, choćby życie sprezentowało ci ścieżkę usłaną różami. Gdzieś tam w tyle głowy na zawsze zostaje obraz łysej główki, wylane w chwili słabości łzy, wspomnienie przejmującej grozy. I coś jeszcze. Coś jakby... dobre wspomnienia. Bo rak to nie tylko choroba, ale również życie- w szpitalnych murach, podłączone do kroplówek, inne, ale jednak życie. Prawdziwe, takie w którym łzy przeplatają się ze śmiechem, radość ze strachem, takie raz na wozie, raz pod wozem-ekstremalne, ale jednak zwyczajne. Nie wierzysz? Odwiedź dziecięcy oddział onkologiczny. Porozmawiaj z dziećmi. Poobserwuj ich zabawy. I spójrz poza łysinę i podkrążone oczy, poza splątane kable kroplówek. To dzieci, takie same jak wszystkie inne. I rodzice, których życie zmusiło do przywdziania peleryny superbohatera.  Dziewczynki którą kochałam już nie ma. Zmieniła się w kobietę. Jasne loczki których utratę opłakiwałam zastąpiły ciemne pukle- pamiętam radość, kiedy po ostatniej chemii łysa głowa obrastała delikatnym meszkiem. Całowaliśmy tę łepetynę i mówiliśmy, że to kiwi. Dziś wybiera suknię ślubną, ale ja pamiętam inną sukienkę. Czerwoną w kratę- tak obrzydliwą, że choćbyście starali ją sobie wyobrazić, nie dacie rady. To Tomas kupił ją, bo kiedy po wielu tygodniach spędzonych w szpitalnych murach pozwolono im wreszcie wyjść na spacer ta sukienka była jedyną w pobliskim sklepie. Dziś śmiejemy się z brzydoty sukienki, z gustu Tomasa, z reakcji matek na oddziale, które zakłopotane chwaliły nowy nabytek. Śmiejemy się z "Doktora Łyska" w którego uwielbiała bawić się chora dziewczynka, a także z przybysza z planety Zero- kiedy przyczepiała sobie do łysej głowy akwariowe sitko z przyssawką. Choroba oprócz grozy i strachu zostawiła w nas coś jeszcze- poczucie siły, zdrowe priorytety i wbrew wszystkiemu-całkiem sporo wartych pielęgnowania wspomnień. Dlaczego wspominam zamierzchłe czasy-spytacie. Ano, mam córkę. I mam też świadomość, że takie "rzeczy" nie dotykają jedynie ludzi w amerykańskich wyciskaczach łez. Takie rzeczy-czytaj rak-mogą dotknąć każdego z nas, a co gorsza, każde z naszych dzieci. Moje i Twoje.Tym razem nie padło na mnie. Tym razem padło na małą  Izabelę i jej rodziców. W ciągu kilku dni życie tych ludzi wywróciło się do góry nogami. Był strach, były łzy, pewnie były też reklamacje do losu. A potem szybkie przegrupowanie- nie trzeba im przecież strachu i łez-trzeba im siły! Oglądam zdjęcia pięknej dziewczynki otoczonej uśmiechniętymi ludźmi i myślę, że oni tę siłę mają. Patrzę na zdjęcia z nosami klaunów i bańkami puszczanymi na szpitalnym korytarzu i uśmiecham się sama do siebie- znam ludzi, którzy radość życia zgubili mimo znacznie bardziej sprzyjających okoliczności. Wierzę, że ta mała dziewczynka sobie poradzi, wierzę, że jej dzielni rodzice za ileś tam lat będą mieli własne pogodne wspomnienia z tego ciężkiego okresu- własną najbrzydszą sukienkę świata. Wierzę, bo wiara naprawdę czyni cuda. Sęk w tym, że oprócz miłości, wiary i pogody ducha chore dzieci potrzebują jeszcze mniej cennych zasobów- mowa o pieniądzach. Przed Izą i jej rodziną długa i wyboista droga. Nie możemy zdjąć ciężaru z niej, ani z jej bliskich, możemy jednak sprawić, aby nie musieli martwić się o to, że leczenie okaże się zbyt kosztowne. Niewielka społeczność której członkiem miałam okazję być przez wiele lat, a do której należy rodzina dziewczynki stara się ze wszystkich sił. Dziś zapraszam Was, abyście do tej społeczności dołączyli. Dla tej uśmiechniętej błękitnookiej dziewczynki i dla siebie samych.

Podziękowanie za przybycie na urodziny dziecka w formie zdjęć

PAMIĘTNIK MAMY

Podziękowanie za przybycie na urodziny dziecka w formie zdjęć

KURA KU RAdości

4?

Ciekawe, co mówi się czwórce?   Pozdrawiam Kura

Sobota u Makóweczek, czyli co nowego w naszym domu

Makóweczki

Sobota u Makóweczek, czyli co nowego w naszym domu

Odpoczywałam. Kiedy budowa się skończyła, a w domu można było już mieszkać, ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę było… urządzanie, ozdabianie i wykańczanie. Potrzebna była mi porządna dawka odpoczynku pozwalająca nabrać dystansu. Odcięcie się od współpracy z majstrami, fachowcami, ‚fachowcami’, kurierami niosącymi rzeczy ważne i ważniejsze – listwy, światła, karnisze, rolety itp. Po roku odkąd się wprowadziliśmy (kiedy to minęło?!) w końcu nabrałam ochoty na tę przyjemniejszą część. Wciąż z oporem, bo kiedy miałam zadzwonić do ludzi od rolet i znowu się z nimi spotykać, odpowiadać na 100 pytań i podejmować setki mini lub poważnych decyzji, ciarki przechodziły mi po plecach. Ale zadzwoniłam i robią się. Zaczęłam zamawiać meble, ozdoby, dodatki, bibeloty. Dom nabiera rumieńców życia. Zaczęłam od pokoju Maksa, bo u niego było jakoś najbardziej pusto. Kącik z biurkiem (>klik<) poszedł mi dziarsko i… utknęłam. Zabawki, książki, eksperymenty walały się po podłodze, doprowadzając mnie do szewskiej pasji. Koniec z tym… Łóżko robiłam na wymiar. Miałam wizję zagospodarowania wnęki około 2,5-metrowej w sposób elegancki, a zarazem praktyczny. Projekt wyrysowali i wykonali cudowni ludzie z Pracownia mebli dziecięcych. Udało nam się zdalnie, idealnie wykonać łóżko pod podane przeze mnie wymiary. Ma ono z boku komodę na książki i trzy pojemne szuflady. Jest wykonane doskonale, pomalowane wybranym odcieniem, z dbałością o detale. Pan Maciej sam przywiózł łóżko do domu i złożył! O lepszej obsłudze nie można marzyć… Okiem Pana Taty: Spędziłem z Maćkiem kilka godzin przy składaniu łóżka. No dobra asystowałem. Gdybym miał to zrobić sam trwało by to znacznie dłużej. Przez ten czas Maciek dał się poznać jako perfekcjonista o żelaznych nerwach. Odkryłem, że robienie mebli to jego pasja, coś w czym się spełnia, coś co daje mu dużą satysfakcję. I to widać po efektach jego pracy. Łóżko jest niemal perfekcyjne. Jesteśmy wymagającymi klientami i tym razem również zadowolonymi. Rzadko coś publicznie polecam, ale w tym wypadku to zrobię. Meble, które tworzy Maciek (i ekipa) warte są swojej ceny. Polecam! Naklejka magnetyczna z królikiem – Groovy Magnets Koc/pled – La Millou Prześcieradło (mamy też w kropki i inne wzory, również w wersji 200×200!) – Fabryka Prześcieradeł Gra w rzutki – BuitenSpeel Reszta mebli z pokoju Maksa pochodzi z IKEA - metalową szafkę, która niedawno była w promocji chyba za 250 zł oraz solidny regał. W 100% ogarniają potrzeby młodego i w końcu ma on u siebie porządek. No chyba, że jego pokój odwiedzi siostra… Zamówiłam także trochę oświetlenia i dwie komody w Westwing. No i potem dopiero małym druczkiem doczytałam te 3 do 5 tyg. oczekiwania, więc… czekam. Bo ładne naprawdę, musicie uwierzyć na słowo. Póki co w miejscu mebli których nie ma, stoi nowy nabytek do sypialni – toaletka od Tom Mebel z Littleroom.pl. Mam poważne przeczucia, że moja córka spędza przy niej znacznie więcej czasu niż ja ;) Pamiętacie o cudownym odkurzaczu, który kupiłam z polecenia jednej z czytelniczek (>klik<). Od kilu miesięcy mieszka z nami drugie Dysonowe dzieciątko. Mniejsze, poręczniejsze ale z mocą i siłą przerastającego ‚starszego brata’. To maleństwo, przypominające bardziej szczotkę niż odkurzacz czyści tak, że po odkurzaniu z każdego ‚czystego’ dywanu, kanapy czy innego metra kwadratowego zbierał się pełen pojemnik syfu. Aż się mi słabo zrobiło. Z domu zniknęła cała sierść, kurz, włosy i inne ‚drobiazgi’. Okiem Pana Taty: Dyson V6 Total Clean to naprawdę cudowne urządzenie. Zazwyczaj przenośne odkurzacze kojarzyły mi się z zabawkami, które robią więcej hałasu niż odkurzają. Z nowym Dysonem jest inaczej. Tutaj lekkość i mobilność łączy się z mocą. Ten odkurzacz wciąga tak samo jako standardowy podłączony do sieci (czasami mam wrażenie, że nawet lepiej). Jest leciutki więc dotrze w trudno dostępne zakamarki. Szczególnie jest zbawieniem dla naszych białych, wiecznie brudzących się schodów. W komplecie dostajemy kilka końcówek i dwie szczotki (do podłogi i dywanu). Pojemnik może się wydawać mały i trzeba go częściej opróżniać. Biorąc jednak pod uwagę łatwość opróżniania, pojemność nie stanowi dużego problemu. Jedyną rzeczą do której się można przyczepić jest konieczność częstego ładowania (duża moc i kompaktowość tego wymagają). Choć i tutaj producent przychodzi z ułatwieniem i daje uchwyt do powieszenia odkurzacza obok gniazdka. Tym samym przy odkładaniu odkurzacza będziemy pamiętać aby podłączyć go po dłuższym używaniu. Odkrzacz jest leciutki, mały, poręczny i zawsze, ale to 100% kiedy go używam, zlatują się dzieci, z obwieszczeniem, że one chcą poodkurzać. Ok, nie mam nic przeciwko, choć po 10 min. pracy wyglądają zazwyczaj tak:   Pogoda w końcu zaczęła dopisywać i coraz więcej czasu spędzamy na tarasie. Kilka dni temu otrzymaliśmy taką niespodziankę od Coca Cola. Dopiero wczoraj doczytałam co jest napisane na talerzyku i totalnie zgadzam się przesłaniem <3 No i na koniec ukochany dmuchaniec. Historia jego nabycia jest lekko pokręcona. Przed przyjazdem Angeliki (tym przed Seebloggers), zakupiłam jej do spania wygodny dmuchany materac i taki oto (zdjęcia poniżej) tron na nasze nocne pogaduchy na tarasie (do tego pompkę elektryczną, samochodową, coby jej użyć potem na wakachach, kiedy dmucham młodym 100 orek i innych kameleonów). No i… opłaciłam zamówienie z tygodniowym opóźnieniem w dniu przyjazdu Angeliki, więc jakby trochę nie dotarło na czas. No ale teraz przyszło i jest.. hit! O dmuchany fotel wszyscy walczą, a dzieci wykonują na nim niedorzeczne akrobacje. Jak widać poruszamy się do przodu. Jak sobie myślę, jak będzie za rok to uśmiecham się sama do siebie. Lubię te 4 ściany!

przyjaciółki na zawsze

DWARAZYW

przyjaciółki na zawsze

DwaRazyW - Inspirujący blog o modzie dla dzieci i nastolatek i nie tylkoMałymi krokami żegnamy się z naszymi kadrami z Majorki. Kadrami błogiego lenistwa i świętego spokoju. Tutaj nigdzie się nie goni, nigdzie nie spieszy. Czas się zatrzymał. Przedłużone poranki, beztroskie picie kawy w towarzystwie lazurowego blasku morza i słońca przebijającego się przez góry. Gdzie świergot ptaków nie jest stłumiony przez żadną metropolię. Jedyne co go zagłusza to szum rozbijających się fal, w które można wpatrywać się godzinami. To już chyba czas by zacząć planować kolejny urlop ;-) Jak myślicie? Gdzie La lalla poleciała bym tym razem najchętniej? Zwiedziła z nami już trochę świata. Kąpała się w morzu i w oceanie, nurkowała w basenie, jeździła na wielbłądzie, przyozdobiona w szaty była Omańską pięknością na rajskiej plaży. Gdzie nas tym razem poniesie? Tyle jest przecież pięknych miejsc do odkrycia! sukienka, stroje, lalka La lalla

Mamy Sprawy

Zaczytani #4 książeczki ze zwierzakami

Zdjęcia do tego wpisu zrobiłam już kilka tygodni temu, kiedy … Czytaj WięcejArtykuł Zaczytani #4 książeczki ze zwierzakami pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

WIKILISTKA

Projekt 365 | Czerwiec 2016

wikilistka.pl Czerwcowa odsłona projektu 365 jest chyba moją ulubioną. Ten wyjazd na początku miesiąca obfitował w tyle pięknych zdjęć, że do dziś napatrzeć się na nie nie mogę i czekam aż znajdę chwilę, żeby zapisać  coś sensownego, co mogłyby zilustrować.  Ten projekt 365 daje mi jeszcze jedną niepodważalną zaletę – taka retrospekcja uświadamia mi, jak wiele mam. Jakie to piękne nauczyć się znajdować szczęście w drobnostkach <3 Uświadomiłam sobie też, że nie byliśmy nigdzie dalej od 2 miesięcy i chyba tym samym zdiagnozowałam przyczynę ostatnich gorszych dni przepełnionych marazmem, zmęczeniem i wszędobylskim czepialstwem. Lecę więc parzyć herbatę z cytryną, biorę notes i będę negocjować z Czasem i Budżetem jeszcze jakiś dalszy wyjazd w te wakacje, a Was zostawiam z naszymi kadrami z czerwca. Poprzednie miesiące możecie zobaczyć TUTAJ  Codzienność jest magiczna, prawda?  wikilistka.plPost Projekt 365 | Czerwiec 2016

…bo jestem mamą

Jest moc

Jesteśmy na wakacjach, a że nie zdążyłam napisać niczego ciekawego, chociaż temat mam bardzo fajny, to dzisiaj będzie ktoś wyjątkowy, zamiast mojego wyjątkowego wpisu:-) Nie znam tego chłopca, trafiłam na niego kręcąc się po YouTube. Bo, kiedy nie słucham Lary Fabian, to trafiam na takich niezwykłych ludzi. To się nazywa radość śpiewania bez żadnych znaczeń dodatkowych. Dla niego, bo dla nas już tak. Tylko Christopher, jego głos i piosenka i modlitwa. Uff…

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Koniec udawania!

Za 4 tygodnie mój synek skończy rok. Mój macierzyński to już niemal prehistoria, a ja muszę planować, co robić dalej. Każdy taki przełomowy moment w moim życiu skłania mnie do refleksji. Tym razem nie o wielkie przemyślenia chodzi – sprawy przyziemne przykuły moją uwagę na dłuższą chwilę. Niedawno przysłuchiwałam się rozmowie o dwupokojowym mieszkaniu mojego brata. Pojawiły się żarty, że z jednego z nich zrobił schowek, a on sam śmiał się z siebie, że dzięki braku konieczności biegania po rower do komórki lokatorskiej, oszczędza parędziesiąt minut dziennie. Przyznaję, uśmiechnęłam się pod nosem, po czym pomyślałam o mieszkaniu, które wynajmuję. I podjęłam decyzję: koniec udawania! Niedawno pisałam: „zabawne w jakich czasach przyszło nam żyć – luksus liczony jest miarą lat kredytu, nie osiąganych zarobków czy ogólnego zadowolenia.” I choć nie mogę się temu nadziwić i zrozumieć nie potrafię, to przecież życie płynie dalej i nic z tym dziwactwem zrobić nie mogę. Co więcej jednak, o kredyt jeszcze długo starać się nie mam po co. Żyję więc na wynajmowanym, płacąc comiesięczny haracz i staram się nie oszaleć, o co wcale w tej sytuacji nietrudno. Tymczasowo Odkąd wprowadziliśmy się do tego mieszkania, minęło już prawie 10 miesięcy. Tymczasem, centrum dowodzenia wciąż stanowi kanapa. Jest naszym gniazdkiem, łóżkiem i jadalnią, gdy trzeba. Gdyby nie przyzwoitość naszych znajomych, zdecydowanie dużego pokoju nie można by nazwać salonem, a ta druga komórka w żaden sposób nie chce upodobnić się do sypialni. Żyjemy tu jak na wczasach, jak w przejściu między wagonami. Bez stołu, bez łóżka, tymczasem. Udajemy, że żyjemy naprawdę. Postanowiłam dzisiaj zrobić pierogi. Wiesz, narobić i zamrozić, żeby w leniwe lub pełne pośpiechu dni mieć co odgrzać na szybko. Pokroiłam cebulę, ugotowałam ziemniaki, zagniotłam ciasto i biorę się za farsz. I uświadamiam sobie, że znów czegoś nie ma – że znów coś ciężkiego posłużyć musi mi za tłuczek. Mała rzecz, której zabrakło w kuchennych szufladach, stała się impulsem do zmiany. Bo dość już udawania, dość poruszania się jak nie po swoim. Bo może to i nie nasze, ale przecież żyć jakoś trzeba. Kiedyś Przyznaję, że nie lubię tego wewnętrznego strachu o jutro, który hamuje mnie przed zmianami w mieszkaniach, które wynajmuję od innych ludzi. Wiem jednak, że przyjdzie taki moment, że napełniona świnia pęknie. Będę mogła zagarnąć Małego pod pachę i zaprowadzić do jego nowego pokoju, w jego nowym mieszkaniu, które kiedyś, w dalekiej mam nadzieję przyszłości, będzie należeć do niego. Mam taką wewnętrzną pewność, że ten moment kiedyś nadejdzie. Nie chcę już obijać się o pudła, w których ciągle czegoś nam brakuje. Mam przecież wymarzoną kuchnię, w której lepiej będzie mi gotować i zamysł na salon, w którym przyjemnie będzie mi spędzać czas. Kiedy w końcu wyniesiemy się na swoje, ruchomości spakujemy w auto i pojadą z nami. Szkoda życia, by ciągle czekać. Zarządzam koniec udawania i zabieram się za tworzenie tego mieszkania takim, w jakim chcę żyć. Wczoraj kupiłam materac, w najbliższym czasie wybieram się po łóżko. Nie robię nic na hurra, od razu, w pośpiechu. Bo na szybko stworzony dom może mieć słabe fundamenty, a o trwałość przecież chodzi. Bo możemy zmienić mury, możemy stworzyć nowy wystrój i na nowy kolor pomalować ściany. Ale za żadne pieniądze nie kupimy tego, co nas scala, co łączy naszą rodzinę. Dzisiaj możesz mi pomóc! Wystarczy, że pod tym linkiem – O, TU – znajdziesz mojego bloga („Karolina Zalewska”), a następnie wpiszesz swój adres e-mail i potwierdzisz oddanie głosu, klikając w link, który przyjdzie na Twoją pocztę. To nic nie kosztuje, a wiele dla mnie znaczy! Odwdzięczę się serią inspiracji, z których korzystałam przy tworzeniu naszego gniazdka, a na koniec pochwalę się efektami. To co – pomożesz? Wpisy o podobnej tematyce:Bajki o miłości, które musi obejrzeć każdy dorosłyMiłość to nie pluszowy miś, tra la laMiłość zawsze przychodzi o czasieArtykuł Koniec udawania! pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

Świętujemy Międzynarodowy Tydzień Karmienia Piersią...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Świętujemy Międzynarodowy Tydzień Karmienia Piersią...

Nasze wakacje nad morzem

Lady Gugu

Nasze wakacje nad morzem

BAKUSIOWO

Zabezpieczony: Jak wygląda pokój mojego dziecka po pół roku użytkowania?

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.

MAMOWO

To nie jest miejsce dla dzieci!

Jestem jak kurka, za którą idą pisklaki. Ok, jeden pisklak. Chodzi za mną prawie wszędzie (poza siłownią, kiedy mam czas tylko dla siebie) i nie ukrywam, że nie ma takiego miejsca, gdzie czułabym się z nim źle albo dziwnie. Jest jednak takie miejsce, w które zabrałam mojego pisklaka i to był błąd…Zawsze powtarzałam, że dzieci […]

a może zostanę szafiarką?

DWARAZYW

a może zostanę szafiarką?

Blog o modzie dla dzieci i nastolatek DwaRazyWTroszkę w obiektywie męża, troszkę siedmioletniej córki. Nie ma co ukrywać, ale mój mąż do robienia zdjęć się nie garnie. Do tej pory z każdych wakacji przywoziłam setki zdjęć, mnie nie było na żadnym, góra na trzech. Tym razem postanowiłam to zmienić. Aparat wręczam mężu i mówię: "Rób!". Może w końcu się kiedyś nauczy. Wiwianka chętnie sama próbuje, tu utnie mi głowę, tu utnie nogi. Ale co tam, jej można to wybaczyć. Gorzej jak robi to mąż ;-). Choć nie mam co narzekać, te kilka, które zrobili mi wspólnie tego wieczoru, są niczego sobie. A co byście powiedzieli gdybym została szafiarką? sukienka Miszkomaszkobuty Anniel Kafka Concept 

Duck lake

LUNA W CHMURACH

Duck lake

MAMA TRÓJKI

DLACZEGO NIE ODDAŁAM WŁOSÓW CÓRKI NA FUNDACJĘ?

                Od dawna włosy moich córek są podziwiane przez każdego. Grube, gęste, zdrowe, lśniące. Ozdoba i duma. Gaba przez dziewięć lat pozwalała podcinać tylko końcówki. Kochała swoje włosy i lubiła mieć je długie. Szanowałam jej wybór, choć mycie, płukanie i czesanie nigdy nie były łatwe. Gabce włosy się kręciły. Od początku miała loczki. Wraz z wiekiem się prostowały, choć przy twarzy

MAMA TRÓJKI

CO SPAKOWAĆ NA WAKACJE, CZYLI NASZ WYJAZD Z DZIEĆMI

                    Tego lata postanowiliśmy wakacje, a właściwie dwutygodniowy urlop spędzić inaczej niż dotychczas. Dzięki uprzejmości znajomych, którzy nas nocowali mieliśmy większy budżet na jadę i zwiedzanie. Oczywiście wykorzystaliśmy to. Najpierw blisko i z przypadku. Okazało się, że między spotkaniem ze znajomymi w stolicy, a odbiorem starszej córki z kolonii mamy trochę czasu.