Jak zniszczyć w dziecku kreatywność – sprawdź czy i Ty nie popełniasz tych błędów

Człowiek kreatywny, to znaczy jaki? Taki, który potrafi wymyślić rozwiązanie każdej sytuacji? Taki, który potrafi wykorzystać to co ma, do stworzenia czegoś całkiem nowego? Który ma oryginalne pomysły, a nie powiela pomysłów innych? Który umie dostosować się do zmieniających się warunków, wprowadzać innowacje?

Pewnie możesz podać jeszcze inne odpowiedzi na to pytanie i zapewne wszystkie będą dobre. To skoro już ustaliliśmy kim jest człowiek kreatywny, to teraz zastanów się proszę, czy chciałabyś, żeby twoje dziecko posiadało tę cechę w dorosłym życiu?  Większość dzieci przejawia naprawdę bardzo kreatywne podejście do otaczającego je świata i dopiero z wiekiem, u niektórych osób ten potencjał słabnie. Zastanawiałaś się kiedyś czemu tak jest i czy możesz coś zrobić, żeby temu zapobiec?

Powodów tego stanu rzeczy jest zapewne wiele, ale w tym wszystkim dużo zależy od nas – rodziców. Często bowiem, nawet nieświadomie, niszczymy tą kreatywność naszych dzieci na co dzień. W jaki sposób?


Oto trzy rzeczy, które zdecydowanie nie sprzyjają kreatywności.

Wierzymy, że tylko jeden sposób jest dobry

Niezależnie czy dotyczy to nowej zabawki, mycia rąk czy zakładania swetra.

Dziecko dostaje nowe cymbałki i jeszcze zanim zdąży położyć na nich rączki, już jakaś usłużna dusza zaczyna „Tu się robi o tak! Zobacz! Tym tu! Bam bam! Nie tak! Zobacz jeszcze raz!” Wszystko w dobrej wierze, ale czasami, o ile nie zagraża to czyjemuś życiu czy zdrowiu, warto dać dziecku czas na zapoznanie się z nową zabawką. Niech samo dojdzie do tego, jakie daje możliwości, co można z nią zrobić… Kto wie, może znajdzie jakieś ciekawe zastosowanie, na które żaden dorosły by nie wpadł? Bo dorosły na cymbałkach gra, a dziecko może z nich zrobić tory, albo dach domku dla lalek, albo sitko, albo… dziecięca wyobraźnia jest tak bogata, że nie podejmuję się wymienienia wszystkiego, co dziecko mogłoby zrobić z cymbałkami.

Pokazujemy dzieciom jak mają jeść, jak się bawić, jak ubierać. Pewnie. Skąd mają się nauczyć jak nie od nas. Ale naprawdę nie wymagajmy, że będą robić wszystko dokładnie tak, jak je nauczymy. Dajmy im czas i przestrzeń do podejmowania własnych prób i szukania własnych sposobów. Naprawdę każdy może mieć swój własny sposób na zakładanie swetra. Jedni zaczynają od rękawów, inni od głowy, ale o ile prowadzi to do tego samego rezultatu, nie ma sensu kłócić się o to, który sposób jest lepszy.

Bałagan

Co prawda niektórzy twierdzą, że w bałaganie lepiej im się myśli, ale w odniesieniu do dzieci to się raczej nie sprawdza. Małe dzieci codziennie napotykają na swoje drodze coś nowego, coś nieznanego. Ciągle zalewają je nowości. Na dłuższą metę nie jest to dobre dla niczyjego samopoczucia, może powodować poczucie niepewności czy nawet lęku. W takich warunkach trudno jest rozwijać się kreatywnie.

Oczywiście nie twierdzę, że dom powinien być sterylnie czysty, a wszystko poukładane od linijki. Chodzi raczej o takie zorganizowanie przestrzeni, żeby dziecko bez problemu mogło się tam odnaleźć. Powszechnie znana prawda głosi – tam gdzie są dzieci, musi być bałagan. Ale ważne jest żeby ten bałagan nie zakłócał codziennego funkcjonowania.

Najlepiej jeśli każda z zabawek, czy rzeczy dziecka, miała swoje miejsce w domu. Samochody chowamy do tego koszyka, lalki do tego, na tej półce stoją farby, kartki itd. Jeśli my jako rodzice, od samego początku będziemy pilnować tych miejsc, to dzieci szybko to podchwycą – może nie od razu będą je tam odkładać, bo wiadomo, w wirze zabawy czasem się zapomina, ale przynajmniej będą wiedziały gdzie co znaleźć. Bo niezależnie od tego kto sprzątał, mama, tata, czy dziecko – wszystko trafia na odpowiednie miejsce.

W ten sposób, jeśli przyjdzie im do głowy jakiś kreatywny pomysł, nie będą musiały poświęcać wiele czasu i energii na szukanie narzędzi do jego wykonania. Bo wszystko jest tam gdzie zawsze. W bałaganie, często zanim uda nam się znaleźć odpowiednie narzędzia, mija nam cały zapał do działania. I z dziećmi jest podobnie.

Mała uwaga – odradzam wszelkiego rodzaju głębokie skrzynie i wielkie pojemniki, do których wrzucamy wszystkie zabawki jak leci. To, że wszystkie są w jednym miejscu, naprawdę nie ułatwia odnalezienia tej jednej, która jest akurat potrzebna. To trochę tak, jakby np. wziąć wszystkie kosmetyki  i wrzucić do jednego pudła – szampony, mydła, żele, tusze, kremy, pasty do zębów – wszystko razem w wielkim pudle. Wyobrażacie sobie poranną toaletę? Bo ja nie bardzo.

Więcej sprawdzonych sposobów organizacji zabawek znajdziesz w serii wpisów Przestrzeń do zabawy. 

Brak dostępu do własnych rzeczy

Ten punkt, tak jak poprzedni, odnosi się do organizacji przestrzeni. Nie wystarczy bowiem, żeby w domu był porządek, a każda rzecz miała swoje własne miejsce. Ważne jest jeszcze, żeby dzieci miały dostęp do swoich rzeczy. Żeby mogły po nie sięgnąć, kiedy akurat najdzie je wena twórcza, bez konieczności proszenia mamy czy kogokolwiek o pomoc. Nie jest to łatwe i nie u każdego sprawdzi się w 100%, ale im więcej samodzielności będą miały nasze dzieci w poruszaniu się po własnym mieszkaniu, tym lepiej dla ich kreatywności. Im więcej samodzielnych działań będą podejmować, tym większą będą miały pewność siebie i tym większe umiejętności. A to z kolei prowadzi do nowych pomysłów, kolejnych prób, nowych rozwiązań.

A dlaczego nie u każdego się to sprawdzi? Bo dzieci są róże i mamy są różne. Są maluchy, którym już w wieku półtora roku można wytłumaczyć, że flamastry się zatyka i nie maluje nimi po ścianach. A są takie, które nie przyjmują żadnych argumentów i dalej robią swoje. Z drugiej strony są mamy, którym zmywanie tych flamastrów ze stołu, podłogi czy ściany sto pięćdziesiąt razy dziennie, nie będzie sprawiać najmniejszego problemu, albo po prostu nie będą zwracać uwagi na te „ozdoby”. A są takie, które będzie to denerwować. A że zdenerwowana mama rzadko wpływa dobrze na cokolwiek, niektóre rzeczy warto jednak umieścić poza zasięgiem dziecka i używać ich, tylko wtedy, kiedy możemy kontrolować sytuację. Pamiętajmy jednak o tym, że im mniej takich rzeczy będzie, tym lepiej dla rozwoju dziecka.

Przy organizacji zabawek warto też pamiętać, że dzieci tak naprawdę bawią się tym, co widzą. O rzeczach zamkniętych w wielkich pudłach i ciemnych szafach, albo ustawionych na wysokich półkach poza zasięgiem wzroku, zwyczajnie z czasem zapominają.

Poza tym, warto na miarę dziecięcych możliwości, tak zorganizować mieszkanie, żeby nie tylko do zabawek dziecko miało samodzielny dostęp. Często naprawdę niewiele trzeba, żeby maluch mógł sam wziąć sobie coś do jedzenia czy picia, samo umyć zęby, zapalić światło, znaleźć szmatę jeśli coś rozleje, albo szufelkę, jeśli rozsypie. Ale o tym jak konkretnie pomóc dziecku być samodzielnym w domu, napiszę innym razem. (Proszę daj znać w komentarzu, jeśli interesuje Cię ten temat.)

Polecam książkę „Naucz mnie samodzielności” jest tam wiele pomysłów na to, jak rozwijać tę cechę w dzieciach już od najmłodszych lat.

A czy Ty masz na sumieniu, któryś z tych grzechów? Nie są to ciężkie grzechy i często popełniamy je po prostu powtarzając to, co robią wszyscy i nie zastanawiając się nad tym, że można to zrobić inaczej. Warto jednak przyjrzeć się czasem swojemu zachowaniu i zweryfikować pewne rzeczy. Na początku proponuję, żebyś następnym razem, kiedy najdzie cię nieodparta ochota powiedzenia dziecko jak ma coś robić, ugryzła się w język, a przynajmniej policzyła w myślach do 30. To naprawdę nie dużo, a może dziecko w tym czasie samo znajdzie jakiś sposób?

A jeśli szukasz pomysłów na to jak rozwijać kreatywność w dziecku, zajrzyj też do wpisu „Fotografia dla dzieci – zabawy i książki, które zachęcą do robienia zdjęć” 

Ten wpis z niewielkimi zmianami publikowany był już na portalu Kreatorka. Ale pomyślałam, że warto go przypomnieć.

  • Świetne rady dla wszystkich rodziców! W wielu zawodach kreatywność jest coraz bardziej doceniania. Również chętnie przeczytałabym o tym jak nauczyć dziecka samodzielności. Wydaje mi się, że mogłabym od Pani wiele się nauczyć na ten temat :)

    • Bardzo dziękuję za komentarz. Myślę, że temat samodzielności pojawi się. Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy, ale mam zamiar go poruszyć :)

  • Zawsze staram się, aby moje dzieciaki kreatywnie podchodziły do swoich zadań, nawet jesli ja bym zrobiła inaczej, lepiej czy szybciej, to nie ma znaczenia, ważne jest to, aby stworzyć im warunki do indywidualnego rozwoju. :)

    • Dokładnie – każdy pomysł, może okazać się dobry. A nawet jeśli okaże się zły, to przynajmniej dziecko ma szansę na wyciągnięcie własnych wniosków :)

  • Kreatywność w dzieciach często zabija bogactwo. Jeśli mają za dużo zabawek nie muszą kombinować, wszystko mają podane na tacy. Kiedyś żeby się nie nudzić trzeba było być kreatywnym. Ostatnio będąc u mojej kuzynki, która ma dwie urocze córeczki zaczęłyśmy się bawić w dom. Niestety wśród sterty przeróżnych zabawek nie było domowego wyposażenia, więc proponowałam, żeby konkretne zabawki zastępowały filiżanki itp. Niestety dziewczyny spojrzały na mnie jak na niespełna rozumu :)

    • Nie wiem na ile to bogactwo, bo w tej chwili chińskie zabawki można kupić za grosze i zasypują nimi dzieci zarówno bogaci, jak i biedni. Ale zgadzam się – jeśli dzieci mają wszystko, to trudno im jest myśleć kreatywnie w sytuacji, kiedy czegoś zabraknie. Też wydaje mi się, że im mniej zabawek tym lepiej. Kiedyś na blogu przytoczyłam zasadę odnośnie lalek z edukacji waldorfskiej – dziecko powinno mieć max. trzy lalki – jedną ulubioną i dwie dodatkowe do odgrywania różnych scen w zabawie. Zastanawiałam się, czy nie warto tej zasady rozszerzyć też na inne zabawki. Wtedy jedna mama stwierdziła, że to jest teoria bez sensu i ogranicza tylko kreatywność dziecka, bo przecież jeśli ma tylko trzy misie, a zechce się np. bawić w zoo, to nie ma jak. Ale wydaje mi się, że dziecko, które ma trzy misie, a chce się bawić w zoo, zawsze może do zabawy stworzyć własne zwierzęta, choćby narysować, zrobić z plasteliny czy patyków, albo właśnie zastąpić filiżanką 😉 Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)