W stylu flamenco…

BOBOFASHION

W stylu flamenco…

Lady Gugu

Bajki dla dzieci, których nie powinny oglądać dzieci

Bajki dla dzieci... oglądałam, oglądam i będę oglądać. Jednak o dziwo stare kreskówki mają dzisiaj dla mnie zupełnie inny sens… Z kolei nowe propozycje najczęściej są tak męczące, że mam dość po 5 minutach. Moje dziecko jakoś nie… Zobaczcie, które bajki dla dzieci według mnie niekoniecznie nadają się dla dzieci. Dopiszcie swoje propozycje w komentarzu, żebym wiedziała, na co córce założyć blokadę rodzicielską… Bajki dla dzieci, których nie powinny oglądać dzieci „My Little Pony” – jedyna bajka dla dzieci, która doczekała się własnego fan clubu… złożonego z trzydziestoletnich męskich frustratów! Grupy Bronies szturmem wchodzą na salony, a kucyki Pony przyciągają podobno przed ekrany miliony osób w wieku 18+! Dla mnie najgorsze jest, że te kucyki nie dość, że są niesamowicie krzykliwe i napastliwe i w niczym nie przypominają tego, co oglądamy w stajniach, to jeszcze ich słownictwo jest tragiczne (zaciesz=obciach, „Przestań jojczeć, matołku”, „Czy nie sądzicie, że Appleshy jest jakaś… dziwna?  Śnięta? Wczorajsza?”). Co gorsze, kucyki Pony dają do zrozumienia, że magią da się wszystko załatwić. Przychodzi do mnie córka z dziwną prośbą, ja jej mówię że się nie da, bo to wbrew prawom fizyki, a ona: „To zrób trochę magii!”, i niestety nie żartuje. Kucyki rozwiązują problemy czarami, a ja martwię się, że moja córka też będzie myślała, że wszystko pochodzi z magicznej różdżki i spada z nieba. Odrobinę mądrzejsze (i głupsze niestety też) bajki znajdziecie na Netflix. Ogromnym plusem platformy jest możliwość zmiany języka. Nasza córka ogląda bajki tylko w języku angielskim i wszystko wskazuje na to, że czas spędzony na oglądaniu, nie jest czasem straconym: Angielski dla dzieci, czyli jak nauczyłam moją czterolatkę mówić po angielsku (nie wydając nawet złotówki). „Świnka Peppa” – we Włoszech nawoływano do bojkotu tej bajki, argumentując, że to jedno wielkie kłamstwo, bo życie świnek wcale nie jest takie różowe. Ja też nawołuję do bojkotu, choć z innych powodów. Nie dość, że tata Świnka jest – jak by to rzecz… no po prostu prostakiem, nie dość, że kreują model rodziny „matka przy garach, ojciec w pracy”, to jeszcze z ekrany co chwilę wyzywają się od „głuptasów” i pokazują, że małe dzieci (George!) to nic innego nie robią, tylko wyją. Głupkowato chichoczące po każdym słowie czy beknięciu, chrumkające tak, że się dom trzęsie (wiem wiem, śmieszne, ale jak twoje dziecko potem chrumka przez pół dnia i odpowiada chrumkaniem na najzwyklejsze pytanie, to naprawdę masz ochotę dać tej śwince…w ryjek). Peppa jest niezwykle uzależniająca, fenomen wprost, twórcy to wiedzą, bo sama bajka to tylko mała gałąź tego biznesu – chodzi przecież o to, żeby twoje dziecko żebrało codziennie o: kubek z Peppą, talerz z Peppą, zeszyt z Peppą, piórnik z Peppą i inne niezbędne do życia gadżety. Jak puścisz dziecku Peppę to masz jak w banku, że nagle w domu zaczniesz widzieć wszystko na różowo, a w portfelu zrobi się więcej miejsca ( to już taniej będzie dążyć uzależniania od  książek: Jak czytać dzieciom?) Reksio i Krecik – wiem wiem, narażę się tysiącom , bo w końcu pewnie połowa  z was tak jak ja wychowała się na tych bajkach. Do dziś nie wiem, jakim cudem nie wyrośliśmy na przestępców. Bo te „stare, dobre” bajki niby uczą, że biednym trzeba pomagać, ale nieraz spotkamy się w nich z akcją, w której ktoś komuś pierze tyłek, nabija guzy i ćwiczy ciosy (specjalizuje się w tym Reksio). Z kolei odcinek „Krecika” z porodem myszki, której mąż wyciska dzieci z brzucha do dziś mam w pamięci (chyba dlatego mam traumę porodową…). Niby wszystko  tych kreskówkach w imię pokoju i walki o sprawiedliwość, ale dziś idziemy raczej w stronę rozwiązywania problemów nie laniem tyłków (też widziałam w Reksiu), a słownie… tylko jak można było to pokazać w niemych kreskówkach?.. Wszystkie „Spidermany”, „Batmany” i inne „Supermany” – po pierwsze, nie rozumiem, jak można tworzyć animacje dla dzieci na podstawie komiksów, które zostały stworzone dla dorosłych?! Może i są to postaci ikoniczne, ale ilość przemocy, zła, brutalności, ciemności i mroku jest tu podana w ilości hurtowej. Nie przekonuje mnie, że dobro zwycięża – dla mnie nie liczy się efekt, ale sposób dotarcia do niego. A droga superbohaterów zawsze usłana jest trupami – i tego samego nauczy się nasze dziecko. „Teletubisie” – ja wiem, że dzieci lubią powtarzalność, kolory i proste historie. Bezpieczny świat, w którym nic się nie zmienia. Ale tym nudziarzom ze wzgórza, wśród których jeden z torebką (w której nie wiadomo co nosi, bo czego potrzebuje miś…) to już przesada. Ich dzień zwykle wygląda tak samo: słońce wstaje- jemy tubisiowy krem (który wygląda OHYDNIE)-słońce zachodzi. Potem dziecko wychodzi na ulicę i dostaje szoku, że prawdziwy świat jednak taki paskudny, a słońce oślepia i nie ma twarzy niemowlaka. Animacje z serii „Lego” – mój wzrok męczy się już po 30 sekundach oglądania. Naprawdę można dostać oczopląsu. Albo ataku padaczki. Samochody rozkładają się i składają w zabójczym tempie, a potem dziecko żąda, abyś tak samo szybko złożył mu zestaw, który posiada w domu. A tobie schodzi na tym 3 godziny. Super zabawa. Dziękuję ci, Lego. „Czarodziejka z Księżyca” i inne japońskie anime – dobra, wiem że też po szkole lecieliście z wywieszonym językiem, żeby o 15 obejrzeć na Polsacie, jak pięć nastolatek zmienia się w czarodziejki (i prawie widać im przy tym biust), a potem na Polonii 1 jak obleśny mały Gigi uzewnętrznia swój fetysz na punkcie białych majteczek („Gigi La Trottola”), ale dajcie spokój: nigdy nie pokazujcie tego dzieciom! Ukrytych treści erotycznych i ciemnej strony mocy jest zdecydowanie więcej niż dobra… Japońskie anime to chyba jedyne bajki na świecie, które kończą się często źle. „Tabaluga” – nie mam tu zarzutów co do treści, choć smok walczący z okrutnym pingwinem o sardonicznym uśmiechu wykracza poza granice mojej tolerancji… Ale „Tabaluga” jest ohydnie brzydki, animacja fatalna, a nachalna piosenka tytułowa – jak ją raz usłyszysz – chodzi za tobą przez tydzień. Naprawdę są ładniejsze propozycje kreskówek, w którym tematem jest walka ze złem. „Scooby Doo” – nie wiem, po co dzieciom bajka, przy której muszą się bać. Nie sądzę, że którekolwiek z nich zapamięta, że potwór jednak na końcu okazał się człowiekiem (co w sumie jest pedagogiczne). Mnie Scooby przerażał w dzieciństwie i niby dzieci są dziś inne, ale akurat ich strach chyba taki sam. Dziś też widzę, że sam ten pies i jego przyjaciel Shaggy to totalne głupole, których życie polega na szukaniu miejsca na drzemkę i czegoś do przegryzienia. Do tego ten nierówny, miłosny trójkąt z przystojniakiem, pięknością i brzydulą, a wszyscy jeżdżą w mocno psychodelicznym samochodzie i hołdują szalonym latom 70-tym… Jakoś dziwnie mi to pachnie. Tom&Jerry – z trudem piszę te słowa, bo sama uwielbiam. Ale jak moje dziecko walnęło mnie łyżką w głowę i czekało, aż zmienię się w mysz, zastanowiłam się, co ja jej puściłam na tym tablecie. Szybko do mnie dotarło, że dzieci łatwo utożsamiają się z tą poczciwą myszką, która non stop bije kota w co popadnie i czym popadnie. Postanowiłam nie być ofiarą i nie puszczam jej „Toma&Jerry” (sama oglądam w samotności). Wszystkie bajki na ekranie kończą się dobrze, a ja nie spotkałam się jeszcze w telewizji z taką, która uczy, jak znosić porażki i smutki. Jedno jest pewne – W KAŻDEJ bajce, jak bardzo pogrzebiesz, doszukasz się podtekstów erotycznych, przemocy czy niepoprawności politycznej (do dziś np. nie wiem, o co Tuwimowi z tym Murzynkiem Bambo chodziło…). Rada? Wywal telewizor. Siadaj z dzieckiem przy komputerze. Wybieraj, kontroluj, selekcjonuj. A jak dziecko uprze ci się na Peppę, powiedz, że pojechała na wycieczkę. Do rzeźni… Post Bajki dla dzieci, których nie powinny oglądać dzieci pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

KURA KU RAdości

Pośrodku

Prawie na zakończenie Światowego Tygodnia Karmienia Piersią jeszcze jeden rysunek o karmieniu (o przepraszam, o wywalaniu*).   Pozdrawiam Kura PS O tym, że kiedyś wywalałam cycki, dowiedziałam się z kłótni (nie mylić z dyskusją) pod artykułami o karmieniu piersią. Zawsze człowiek się czegoś o sobie dowie.

Mamy Sprawy

Lemoniada lawendowa

Pyszna, słodka i bardzo orzeźwiająca, taka jest właśnie lemoniada lawendowa. … Czytaj WięcejArtykuł Lemoniada lawendowa pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

Coraz bliżej 12. miesiąca…

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Coraz bliżej 12. miesiąca…

KURA KU RAdości

11

Dziś 11 rocznica ślubu. Brodoziaka i moja. Poranek. Wspominamy. – To niesamowite, że tyle razem wytrzymaliśmy – mówię do Brodoziaka. – No właśnie – mówi B. – kręcąc głową. – Co „no właśnie”? – pytam czujnie. – Eee, no właśnie cudownie – mówi z szelmowskim uśmiechem. Pozdrawiam Kura PS A na zdjęciu my, no właśnie dokładnie w 11 lat temu.

KURA KU RAdości

Inno

Gotujecie w weekend rosu? Czy może jakąś inno supo? Pozdrawiam Kura PS Propozycja menu wg. G.

MATKA NIE IDEALNA

Wyrzuty sumienia.

Najbardziej w drugim macierzyństwie bałam się zazdrości. Czas pokazał mi jak bardzo się myliłam. Istnieje coś, co żre mnie od środka jeszcze bardziej. Coś, co nie do końca jeszcze oswoiłam i póki co nie zanosi się na poprawę. Wyrzuty sumienia. To taka moja choroba drugiego dziecka. Zawsze wtedy gdy całuję ją w stopy i wyznaję po […] Artykuł Wyrzuty sumienia. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

BUUBA

Dlaczego się zatrzymałam?

Chcesz wiedzieć co u nas? Zajrzyj tutaj! Wrzucam taki mega post od siebie, razem z niepublikowanymi zdjęciami z telefonu...

Kuchnia to serce domu

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Kuchnia to serce domu

Pogromcy pinów: #2 Lampa z papieru

MAMA W DOMU

Pogromcy pinów: #2 Lampa z papieru

Czy miewasz takie chwile, gdy przeglądając strony z pinami, zatrzymujesz się z zachwytem, ale nie zapisujesz grafiki myśląc, że i tak nie uda Ci się tego zrobić? Wyobraź sobie, że ja też tak mam. I to bardzo często! Rezygnuje ze świetnych pomysłów w obawie przed trudnością wykonania czy czasem jaki trzeba na nie poświęcić! Tak, […]

BAKUSIOWO

Wszystkie jesteśmy „Złymi Mamuśkami”

To był mój pierwszy raz. Całe szczęście, że było ciemno – wstydziłam się trochę mniej, chociaż nie powiem… nadal było mi z tym nieco dziwnie. Wniosek? Z mężem fajniej, ale w pojedynkę też daje radę. Co prawda zrobiłam to trochę w odwecie bo Maciek zrobił to beze mnie jako pierwszy, dokładnie tydzień temu. Z niejakim…

Mała zmiana, duży efekty – pokój dziewczynki w kropki

KAMPERKI

Mała zmiana, duży efekty – pokój dziewczynki w kropki

plażowo

DWARAZYW

plażowo

DwaRazyW - Inspirujący blog o modzie dla dzieci i nastolatek i nie tylkoTym postem żegnamy się z Majorką. Cieszę się, że wielu z Was podróżowało z nami live na Instagramie. Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam tym razem taką jej spokojniejszą część, jeszcze nieoblężoną przez turystów. To tak jak nasz urlop w Omanie, spieszcie się nim rozkoszować nim rozbudują się wielkie skupiska hoteli i czar pryśnie. Klimatyczne majorkińskie uliczki zapełnią się knajpami, tłumem ludzi i wręcz miejskim gwarem. My zaczynamy planować już kolejną podróż. Tak zdecydowanie lepiej wraca się do rzeczywistości. Gdzie tym razem? łańcuszek na plecy Apartbody Zaraspódnica H&Mkapelusz H&Mstrój Little Gold Kingkapelusz Zarasukienka Lidl Polska sukienka Little Gold Kingstrój Little Gold Kingzegarek AM PM Disney by Apart

Prezent dla męża na rocznicę ślubu

Lady Gugu

Prezent dla męża na rocznicę ślubu

MAMA TRÓJKI

NA JAKIE STRATY MUSISZ SIĘ PRZYGOTOWAĆ DECYDUJĄC SIĘ NA DZIECKO?

               Decyzja o dziecko czasem przychodzi łatwo, innym razem jest mocno przemyślana,kolejnym zaś jest zaskoczeniem. Przewraca twoje życie do góry nogami, ale na co naprawdę musisz się przygotować i z czego zrezygnować? Kila praktycznych wskazówek, byś  mógł/mogła się spokojnie przygotować do nowej roli. BRAK SNU,WŁAŚCIWIE CAŁKOWITA ELIMINACJA, PRZEZ JAKIEŚ PIERWSZE 6 LAT ŻYCIA

PANNA OCEANNA

Randka bez dziecka

Mimo iż Antek od pół roku rozpieszcza nas wolnymi wieczorami, gdyż chodzi spać czasem i o 18-19 to jednak taki wieczór bez dziecka, bez obowiązków, bez świadomości, że za ścianą ta mała duszyczka śpi, był nam szalenie potrzebny. I mimo iż pogoda pokrzyżowała nasze plany koncertowe, to wieczór obfitował na pysznym jedzeniu, filmie i czułościach. Warto było zrobić ten krok po prawie 3 latach i

Mama na pełny etat

Układanka 3D DIY

 Chcesz zainteresować swoje dziecko zabawką kreatywną? W dodatku taką, która posłuży mu do długiej i twórczej zabawy. Ba, nawet zabawką, którą dziecko zrobi samodzielnie. Ekstra,prawda? Zastanawiasz się, czy to możliwe? Czy istnieje zabawka rozwijającą inteligencję, wyobraźnie i zdolności manualne dziecka i prawie nic nie kosztuje? Oto i ona... Układanka przestrzenna DIY do tworzenia

Biwak z dwulatką

POLISHGIRLOLGA

Biwak z dwulatką

Udawana zielona szkoła czyli test dla dzieci i... dla dziedków...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Udawana zielona szkoła czyli test dla dzieci i... dla dziedków...

Jeszcze nie ostygły nam emocje po majowych wakacjach na Krecie, a już za chwilkę wsiądziemy w samochód i udamy się na nasze najdalsze samochodowe wczasy, nad morze. Filip chodzi podekscytowany już od tygodnia, Zośka z właściwą dla siebie obojętnością nie pokazuje po sobie nic, a my jacyś tacy niezorganizowani. Trochę nam się nie chce, trochę narzekamy na finanse i na nadmiar pracy w tym okresie, ale słowo się rzekło, postanowienie powzięte, Polskę też trochę pozwiedzać trzeba, dzieciom atrakcje zapewnić.No właśnie, dzieci. Przecież dzieci mają wakacje, trzeba jakoś im czas zorganizować. Owszem, chodzą do przedszkola, lubią nawet, ale gdzieś głęboko mam przekonanie, że naszym obowiązkiem jest zapewnić im jakieś wyjątkowe rozrywki na ten czas. Nam z głowy nikt nie zdejmie obowiązków, prócz ładniejszej pogody nie odczuwamy specjalnej różnicy pomiędzy zwykłym czasem a wakacyjnym. Dla nas każdy jest zwykły. Ale to poczucie, że dzieciom się należy jest silniejsze. Ja zawsze zazdrościłam innym dzieciom, że mają rodzinę na wsi, że mogą pojechać do dziadków, do ciotek. Ja mieszkałam w małym miasteczku więc i tak źle nie miałam, ale jednak takie wiejskie kolonie mi się marzyły. Ba, mnie cieszył nawet wyjazd do babci do miasta. To było coś innego, coś fascynującego. Zawsze wracałam potem stęskniona i szczęśliwa, że znów jestem w swoim domu, w swoim pokoju, wśród swoich kolegów i koleżanek.Zawsze kręcę nosem, jak mam zostawić gdzieś moje dzieci. Nie mam zaufania, chciałabym kontrolować, mieć na wszystko wpływ. Zbyt długie przebywanie u dziadków zawsze skutkuje tym, że w domu mam potem małego zbuntowanego diabełka, który odgraża się, że "więcej go nie zobaczę". Ale z drugiej strony działka, basen, krzaczki z malinami, cały dzień na świeżym powietrzu. To kusi. No i nasz luz, trochę spokoju, brak pośpiechu, parę chwil dla siebie. Ale czy dziadkowie sobie poradzą, czy dzieci ich nie zamęczą? Hmmm... A może dać im się przekonać, że dwójka dzieci, to nie tylko cukier lukier? Przecież dzieciom krzywda się nie stanie, przecież nam ich do reszty nie rozbisurmanią, przecież dzieci nagle nie przestaną nas kochać. Kusi jeszcze bardziej. No i wreszcie, dzieciom należy się taka atrakcja, potem całą jesień i całą zimę będą chodziły do przedszkola, będzie mniej możliwości do szaleństw, kiedy korzystać, jak nie w lecie?Po ogromnej bitwie z myślami zdecydowaliśmy. Jeśli dziadkowie nie będą protestowali, a nie protestowali, urządzimy dzieciakom półkolonie pod miastem (na nocowanie nie jestem jeszcze gotowa). Rano, po drodze do pracy, dzieci hyc, w samochód i na działkę. Cały majdan, kopa wskazówek, stres, co będzie ze spaniem, jak z jedzeniem, jak z rozstaniem. I wolność. Moje obawy były nieuzasadnione. Dzieciaki już pierwszego dnia postanowiły nas wyrzucić jak najszybciej. Pomachały na pożegnanie i poszły do swoich atrakcji. A atrakcji w takim miejscu jest co nie miara. Zośki spanie jakoś udało się zorganizować, gorzej z Filipem, on nie dał się tak łatwo spacyfikować, co dla nas akurat było plusem, bo po powrocie do domu zasypiał w dwie minuty. Głodne też nie chodziły. Trochę brudne, mocno zmęczone, ale zadowolone.A dziadkowie? No, wyglądali na troszkę umęczonych, nie nalegali, żebyśmy dłużej zostali, gdy przyjeżdżaliśmy po dzieci. Teściowej się wyrwało, że przy dwójce dzieci, to ona nic nie może zrobić (co też ona wygaduje ;), że brak jej pomysłów, co Fifi-niejadek może jeść. Ale też chyba byli zadowoleni. Wiadomo, że wnuki są najlepsze na chwilę i najlepiej, gdy rodzice są w pobliżu, ale od czasu do czasu i takie doświadczenie im nie zaszkodzi.A co z nami? Mieliśmy nadgonić pracę, odgruzować mieszkanie, nacieszyć się sobą, może wyskoczyć na jakiś obiad, a tak naprawdę wszystko dotknęliśmy tylko po łebkach. Prawdę powiedziawszy, po tych paru dniach "bez dzieci" byliśmy bardziej zmęczeni niż normalnie. Mieliśmy się nigdzie nie śpieszyć, a poczucie, że tyle mieliśmy zrobić wiecznie wisiało nam nad głowami. Chcieliśmy tak bardzo wykorzystać ten czas, że to chcenie aż nas przytłoczyło. Nie wiem jak Szanowny, ale ja się cieszyłam, że już wszystko wraca do normy.A jak wygląda ta norma? Normalnie. Dzieci chodzą do przedszkola. Chętnie. Filip tak się cieszy, że wraca do kolegów i koleżanek, że aż wstaje bladym świtem i bez śniadania się ubiera. Zośka nadal jeszcze trochę marudzi w klubie malucha, ale tylko, gdy Fi jest w pobliżu, mijają jej wszystkie smutki. O dziwo nie nudzą się, nie trajgolą non stop o działce i o dziadkach. Mamy chwilkę spokoju od tego tematu, chyba na jakiś czas mają przesyt, a my odpoczynek od codziennego jęczenia o wyjazd za miasto. Także ten... Jeśli macie taką możliwość, jeśli dziadkowie nie pracują, mają urlop i nie protestują, to takie półkolonie, choć trochę problematyczne przez wożenie w obie strony, są super atrakcją dla dzieciaków. Nawet w mieście w bloku, zawsze to jakaś odmienność od codzienności. Dla nas trochę luzu i nauka, że nie tylko my możemy dzieciom zapewnić opiekę i rozrywkę, dla dzieci frajda, a potem jaka radość ze zwykłej rutyny. A dla dziadków lekcja, że my też czasem potrzebujemy odpoczynku, bo dzieci, choć słodkie i kochane, zajmują nasz czas w 100%. A teraz pozostaje nam cieszyć się sobą i czekać rok na następny urlop babci... Może wtedy będą kolonie z nocowaniem...?

Mamy Sprawy

Gdzie z dzieckiem? Gdynia – Centrum Nauki EXPERYMENT

Będąc na naszych pięciodniowych  wakacjach w Gdyni, trzy z nich … Czytaj WięcejArtykuł Gdzie z dzieckiem? Gdynia – Centrum Nauki EXPERYMENT pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

DWA PLUS CZTERY

Sztuka wojny

Galeria handlowa, hipermarket, supermarket, sklep – mekka weekendowych „wypadów”. Ulubione miejsce gimnazjalistów w trakcie wagarów. Kolorowe dekoracje. Ogromny wybór produktów z całego świata. Setki ludzi wokół. Promocje, wyprzedaże, okazje – szał. I nagle w tym wszystkim pojawiasz się Ty. Rodzic z 4 dzieci. Samotny wojownik, otoczony złowrogim spojrzeniem gapiów, chcących w spokoju spędzić czas na zakupach. Ty natomiast, masz pod swoimi skrzydłami małe bestie, gotowe zjeść Cię żywcem w imię kupna nowej, kompletnie niepotrzebnej zabawki. Wkraczasz do jaskini zła i już po pierwszych pięciu krokach wiesz, że ta walka nie będzie łatwa. Może wyjdziesz z niej cało, ale będzie Cię to sporo kosztować. Nieeee, wcale nie pieniędzy. Koszt to nerwy, złe spojrzenia przechodniów i współczujący wzrok istot będących w podobnej sytuacji. Chcąc przeżyć, musisz pamiętać o kilku ważnych rzeczach. Jeśli się do nich zastosujesz, może przetrwasz. Pierwsze i najważniejsze w całym procesie zakupów z dziećmi, jest rozpoznanie terenu wroga. Sprawdzasz na planie gdzie znajduje się dział z zabawkami, słodyczami i grami komputerowymi i pod żadnym pozorem nie udajesz się w tamtą stronę. Jeśli nawet masz do kupienia coś, co znajduje się w pobliżu tych działów – nie idziesz tam. Musisz zaplanować wszystko tak, żeby te szatańskie miejsca pominąć. Powiem więcej – nie możesz nawet przejść obok takiego działu, bo detektory ukryte w mózgach naszych dzieci, aktywują się natychmiast i wypatrzą „Krainę Lodu” nawet z najdalszego miejsca na polu walki. Po drugie – zajęcie wroga. Odwrócenie jego czujności. Najlepszym sposobem jest wręczenie bułek – tak tak, wiem, białe pieczywo, mało zdrowe, gluten, spulchniacze – ale powiem szczerze – warto. Jeśli „zwiedzanie” terytorium wroga potrwa nieco dużej, możemy być narażeni na dramat. W pewnym momencie, w samym środku zdobywania pożywienia, możemy usłyszeć dwa przerażające słowa: „chcę kupę”. Pół biedy jeśli osobnik je wypowiadający, należy do gatunku „jeszcze nie odpieluchowanych”. Dramat zaczyna się wtedy, gdy delikwent już dawno pozbył się pieluch ze swojego życia, a takie słowa wypowiadane są zazwyczaj na moment przez eksplozją. Co wtedy? Wyjścia masz dwa – albo szybko idziesz do kasy i płacisz (mało prawdopodobne w hipermarkecie), albo zostawiasz w cholerę wszystkie zakupy w koszyku, uśmiechasz się do ochrony, tłumaczysz, że na chwilę musisz wyjść i zabierasz całą czwórkę ze sobą. Jeśli uda Ci się dotrwać bez „kupy” do końca zakupów – jesteś już prawie zwycięzcą. Pozostaje Ci teraz płatność. I tu zaczynają się kolejne schody. Jedno chce trzymać kartę, drugie nie chce oddać trzymanej mocno butelki z piciem, za które jeszcze nie zapłaciłaś. Trzecie płacze, bo chce wykładać wszystko na taśmę. Czwarte ma focha, bo nie kupiłaś mu gry na PC za 9,99 twierdząc, że ograniczysz mu ilość czasu spędzaną przed komputerem. Już prawie koniec. Zapłacone. Wychodzisz. Jesteś już prawie na mecie. Już widzisz swoje auto. Już prawie witasz się z „gąską” i właśnie wtedy, w momencie w którym już czujesz się zwycięzcą, słyszysz coś, co powoduje, że twoja twarz zalewa się czerwienią, a złość paruje uszami. W jednej sekundzie wiesz, że to jeszcze nie koniec, a w Twoich uszach słyszysz tylko: „ZGUBIŁAM LALĘ I BUTA…” – atak histerii za 3…2…1… http://www.dwapluscztery.pl/wp-content/uploads/2016/08/video-1470336166.mp4      

„Gortat nie zrobił nic wielkiego – ma kasę, to może rozdawać”

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

„Gortat nie zrobił nic wielkiego – ma kasę, to może rozdawać”

KURA KU RAdości

Brrr

Może trochę przesadziłam, ale chyba znowu nie aż tak bardzo. Pozdrawiam Kura

PANNA OCEANNA

Uwaga za 3 miesiące będę karmiła piersią!

Afera, która zrobiła się wokół karmienia piersią w miejscach publicznych sprawiła, że zagotowało se we mnie. Jaki tupet trzeba mieć, by rzucać kąśliwe uwagi matce, karmiącej swoje dziecko?? Dlatego uprzedzam! Za 3 miesiące będę karmiła piersią i nie, nie będzie to "zalecane" pół roku, więc jeśli ktoś będzie miał jakieś uwagi, proszę zachować je dla siebie, a jeśli razić kogoś będzie mój widok

Blue rider

LUNA W CHMURACH

Blue rider

OLOMANOLO

Legoland w Billund – jak zaplanować wizytę w świecie Lego?

Nie planowaliśmy tego, ale jakoś tak wyszło… I znaleźliśmy się w Legolandzie. To była długa podróż – 1100 km w 11 godzin – dwa postoje i kilkadziesiąt przeczytanych bajek po drodze. Legoland był jedynie krótkim przystankiem podczas naszych wakacji w … Artykuł Legoland w Billund – jak zaplanować wizytę w świecie Lego? pochodzi z serwisu OLOMANOLO .

Mam w domu czteroletnie dziecko.

ALE MAMO!

Mam w domu czteroletnie dziecko.

Jak nauczyć dzieci oszczędzania i dlaczego warto to robić?

MAMA W DOMU

Jak nauczyć dzieci oszczędzania i dlaczego warto to robić?

Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał – w tym przysłowiu jest wiele prawdy. Wiedza i umiejętności, które zdobywamy w czasach dzieciństwa, pozostają nam na całe życie. A gdyby tak poświęcić trochę czasu na naukę oszczędzania? Gdyby pokazać dzieciom, że warto część pieniędzy odkładać, a nawet inwestować. Gdyby zaszczepić im szacunek do […]

Atrakcje dla dzieci. Labirynt w polu kukurydzy w Swarzewie k. Władysławowa

Lady Gugu

Atrakcje dla dzieci. Labirynt w polu kukurydzy w Swarzewie k. Władysławowa