KAMPERKI
Nasze piękne, chorwackie wakacje… wyspa Brać
Uwielbiam podróżować, choćby niedaleko. Zazwyczaj noc przed takim wyjazdem mam totalnie z głowy, nie mogę zasnąć, rozmyślam, analizuję, w głowie mnożą mi się obrazy i historie, które mogą nam się przydarzyć i które przeżyjemy. Wizualizuję prawie całą wyprawę i jednocześnie zamartwiam się, czy aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i czy głowa może w końcu się uwolnić i wyluzować. Do tego roku, oprócz kilku weekendowych wyjazdów, nie mieliśmy okazji być na wakacjach takich z prawdziwego zdarzenia. Co roku było coś, a to coś zazwyczaj okazywało się być nieplanowanymi wydatkami, zepsutym samochodem, czyli jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze :) W tym roku postanowiliśmy, że będzie inaczej, że zepniemy się w sobie i wreszcie weźmiemy Liwię na wakacje, tak by mogła to odczuć, że jest inaczej, luźniej i to jest nasz czas. Naszej trójki. I udało się!
Możecie się śmiać, wytykać palcami, że głupia cieszy się z wyjazdu, ale dla nas to była naprawdę wielka rzecz. Ja płakałam codziennie. Ze szczęścia. Ale ja, to ja. Jak się z czegoś bardzo cieszę, to zawsze chce mi się ryczeć. Jak głupia widząc Liwię skaczącą po falach z tatuśkiem, zamiast się roześmiać w głos, siadłam na kocyku i zanosiłam się, zalana łzami. Matka to na prawdę głupie stworzenie, na prawdę.
Wracając do sedna – wakacje. Kierunek, jaki obraliśmy to Chorwacja, po pierwsze ze względów finansowych, a po drugie ze względu na paszporty, których nie zdążyłam wyrobić od ślubu :D czytaj lat 4! I jeszcze trzecie, sentymentalne, byliśmy dokładnie w tym samym miejscu, kiedy Liwia mieszkała jeszcze w ciepłych zakątkach mojego brzucha. ( tak, znów płaczę, bo przecież wspominam te czasy…)
Kierunek: Chorwacja – wyspa Brać – Splitska/ Postira/ Sutivan
W trasie…
Sama droga przebiegła nam zupełnie bezboleśnie! A jak wiecie z poprzedniego wpisu (tutaj), bardzo się bałam tego, jak Liwia zniesie 15 godzin jazdy samochodem. Mieliśmy w końcu do przejechania 1200 kilometrów. W stronę Chorwacji ruszyliśmy o godzinie 19, przez dwie godzinki bawiła się i rysowała, a później zasnęła spokojnie i uwaga – spała do godziny 10 następnego dnia :D Jedyne kilkominutowe przerwy na rozprostowanie i toaletę, wyciągałam śpiocha i nosiłam po parkingu w pozycji leżącej, wysiusiałam i jechaliśmy dalej. Po godzinie 10 dotarliśmy na prom w kierunku Supetaru, a po godzinie nie morzu byliśmy na miejscu. Dzięki temu, że na trasie ominęliśmy najgorszy punkt – autostrady na Słowenii, nie staliśmy ani przez moment w korku. Gdyby ktoś z Was wybierał się do Chorwacji i zastanawiał jak ominąć autostrady na Słowenii, piszcie śmiało, prześlę trasę :)
tablica magnetyczna (opisywałam ją tutaj!) – do kupienia tutaj!
Już na miejscu…
Jeżeli szukacie spokojnego, cichego miejsca, gdzie można wyciszyć myśli i uspokoić oczy, to właśnie tu. Małe, urokliwe miejscowości, pełne tajemniczych uliczek, zakamarków. Ciężko tu znaleźć stragany z kolorowymi, chińskimi zabawkami, amatorzy klubowego życia też nie będą zadowoleni. Ale my, którzy szukaliśmy spokoju i odpoczynku, lepiej trafić nie mogliśmy.
W tym roku mieszkaliśmy w apartamencie ( pokój z aneksem kuchennym i łazienką) w miejscowości Splitska, w niedalekiej odległości od miasta Supetar, gdzie przypłynęliśmy promem. Pomiędzy miasteczkami są niewielkie odległości, dlatego jest to idealna baza wypadowa do zwiedzania. Mieliśmy to szczęście w nieszczęściu, że kilka dni zupełnie nie sprzyjało opalaniu, dlatego zwiedzaliśmy co się da i ile się da.
Splitska powaliła mnie widokiem, jaki mieliśmy z naszego pokoju. Bardzo mała wioseczka położona na wzniesieniu, które rozciąga się nad miniaturową zatoczką pełną żaglówek, motorówek i innych pływających, których nazw nawet nie znam. Jeden sklep, dwie restauracje i najpiękniejszy prezent, jaki mogło dostać moje dziecko: prawdziwy osiołek pod samym oknem, którego regularnie karmiła marchewką i jabłkiem. Mimo, że turystyka jest mocno rozwinięta w tych terenach, wydaje się, że o tym miejscu zapomniała.
Liwia: spodenki – Pepco | bluza – Zara | butki – Zaxy | nerka – anacomito?
Dwa kilometry dalej, połączona szutrową, dwukilometrową drogą, prowadzącą wzdłuż wybrzeża, leży Postira. To był nasz cel do zwiedzania, ponieważ trzy lata wcześniej, kiedy Liw jeszcze pływała w brzuchu, mieliśmy okazję spędzić tam parę dni. To właśnie wtedy zakochaliśmy się w tym miejscu i postanowiliśmy wrócić już w trójkę. Oprócz uroków samego miasta, portu, warto wjechać na wzniesienie przy fabryce i sklepie rybnym, o którym niewiele osób wie, a z którego jest taki widok, że zapiera dech w piersiach. Całe miasto, morze a na horyzoncie całe wybrzeże chorwackie od Splitu hen hen w druga stronę.
Liwia: bluzeczka, spodenki, butki – Zara | strój kąpielowy – Little Gold King
Trzecie miasto, Sutivan, to miejsce, do którego chcielibyśmy wrócić za jakiś czas, a które wydaje nam się najbardziej dopasowane dla rodzin z dziećmi. Wzdłuż całego miasta ciągnie się bardzo długi i szeroki deptak ( właściwie jedyne miejsce, gdzie nie drżałam, że wjedzie w nas samochód, albo mi ktoś wpadnie do morza :) ), na którym spokojnie można biegać do woli. Dużo atrakcji dla dzieci- place zabaw, ogrody. Zdecydowanie miasto jest zorientowane na rodzinny i aktywny wypoczynek. Ale Sutivan ma jedną, wielką atrakcję, dla której pojechaliśmy tam dwa razy i spędziliśmy na prawdę długie godziny: Park Przyrody z mini zoo. Miód na serce dla naszego potworka. Koniki, osiołki, świnki, dziki, krowy, kury, przepiękne białe pawie i mnóstwo innych zwierzątek. Każde można karmić, każde można głaskać, opiekować się i zwyczajnie przebywać w ich obecności. Na dodatek trampoliny, huśtawki i inne atrakcje angażujące całe rodziny. Świetnie się tam bawiliśmy wszyscy za naprawdę symboliczną opłatą.
Co mnie jeszcze zauroczyło?
Plaże! Malownicze, kamieniste zatoczki praktycznie puste! Oprócz nas, każdego dnia, było tam może trzy, w porywach do czterech osób. Bez ścisku, nadmiaru ręczników i leżaków. Morze, drzewa, szum fal, rybki, kraby i my :) I kolor wody, błękitny, turkusowy i granatowy, wszystko w jednej malowniczej zatoczce!
Liwia: strój kąpielowy – Little Gold King
CUDOWNIE! Jeżeli zastanawiasz się, czy warto jechać do Chorwacji, czy dzieci wytrzymają drogę i czy wypoczniesz, to już się nie zastanawiaj – WARTO! :)
Artykuł Nasze piękne, chorwackie wakacje… wyspa Brać pochodzi z serwisu Kamperki.