Przyjemne z pożytecznym czyli Spotkajmy się w Trójmieście vol. 2 - charytatywnie.

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Przyjemne z pożytecznym czyli Spotkajmy się w Trójmieście vol. 2 - charytatywnie.

Spotkań blogerskich w całej Polsce jest tak wiele, że nie sposób nawet ich zliczyć, nie sposób się w nich połapać. Chciałabym być na wszystkich, chciałabym poznawać więcej ludzi, chciałabym brać udział w ciekawych wykładach, uczyć się nowych rzeczy, promować swoją działalność. Niestety, z wielu też muszę rezygnować. Czas, i nie oszukujmy się, budżet nie są z gumy i czasem przychodzi mi wybierać między wydarzeniami i wtedy zaczynają się schody. Co więc decyduje o tym, gdzie się wybierzemy, a gdzie nie? Och, różne aspekty, ale jest jedna sprawa, na którą zwracam szczególną uwagę. Czy, prócz osobistych korzyści, takie spotkanie będzie za sobą coś niosło.Zapanowała ostatnio moda, bardzo słuszna moim zdaniem, na pomaganie. My, blogerzy, jesteśmy ludźmi poniekąd medialnymi. Mamy mniej lub więcej czytelników, ale do jakiejś grupy ludzi docieramy. Nie raz apelujemy do nich o pomoc dla dzieci, o dorzucenie się do jakiejś wzniosłej akcji. Fajnie, bardzo fajnie, ale wypadałoby również od siebie dać przykład. Stąd idea dodania do naszych, blogowych spotkań, licytacji na słuszny cel. I tym razem, na Spotkajmy się w Trójmieście, taki pomysł zaświtał i miałyśmy możliwość wylicytować piękne przedmioty, z których pieniążki zostały przekazane na małych podopiecznych z Domu Hospicyjnego "Bursztynowa Przystań" prowadzonego przez Stowarzyszenie Hospicjum im. św.Wawrzyńca w Gdyni. A oto nasi zacni sponsorzy, bez których nic by się nie udało:1. LennyLamb Polska : https://www.facebook.com/LennyLamb-Polska-147801012269544/2. Aktywny Smyk - https://www.facebook.com/AktywnySmyk/ 3. Moss Papers - https://www.facebook.com/mosspapers/ 4. Wooden Story - https://www.facebook.com/WoodenStorypl/  5. MisiaLove - https://www.facebook.com/SnyToMy/ 6. Caretero - https://www.facebook.com/CareteroBrand/7. HandMade Kasi - https://www.facebook.com/HandMadeKasi/8. Borsuczkowy Domek - https://www.facebook.com/borsuczkowydomek/9. Robótki z klasą - https://www.facebook.com/robotkizklasa/ 10. Oceanic - http://www.oceanic.pl/ 11. czarnakropka.com - https://www.facebook.com/twojaczarnakropka/12. Artofis - https://www.facebook.com/Artofis-432867210219159/ 13. Wydawnictwo Omnibus - https://www.facebook.com/JustynaJakubczykWydawnictwoOmnibus/14. Lupomi - https://www.facebook.com/LupomiDesign/ 15. Rękodzieło Nitki - https://www.facebook.com/rekodzielo.nitki/16. be my LILOU - https://www.facebook.com/bemylilou/ 17. CosyPillow - https://www.facebook.com/cosypillowShop/ 18. emiko-store.com - https://www.facebook.com/emikostore/ 19. Semeco oleje tłoczone na zimno - https://www.facebook.com/Semco-oleje-t%C5%82oczone-na-zimno-124476510964550/20. Mana Mana - https://www.facebook.com/ManaManaBags/ 21. Zizle - https://www.facebook.com/zizlewear/22. Cocobolo - https://www.facebook.com/cocobolo.hand.made/  23. PostępPlus - https://www.facebook.com/Post%C4%99p-Plus-najzdrowsze-polskie-buty-dla-dzieci-487991811403410/ 24. Publicat S.A - Grupa Wydawnicza - https://www.facebook.com/GrupaWydawniczaPublicatSA/A ja z licytacji wróciłam ubogacona o takież oto piękne przedmioty.  Cudna lampeczka, w której zdecydowanie zakochały się moje dzieci od Mablo, aromatyczne świeczunie od Bispol Candles i super gacioszki, które pewnie poczekają na następny rok, bo są za duże, ale nie mogłam się im oprzeć od Mamaja.Oczywiście nie obyło się też bez standardowych i tradycyjnych toreb, z którymi każda blogerka wyszła ze spotkania. Zasilili je darczyńcy licytacji, ale również niezależni sponsorzy.1. eprezenty - https://www.facebook.com/eprezenty/  2.  kalina-sklep.pl - https://www.facebook.com/kosmetyki.kalina/  3. RevitaLash Polska - https://www.facebook.com/RevitaLashPolska/4. Clics Toys Polska - https://www.facebook.com/ClicsToysPolska/5. Rainbow Loom Polska - https://www.facebook.com/rainbowloompolski/6. Cukieteria - https://www.facebook.com/sklep.cukieteria/7. Oillan - https://www.facebook.com/Oillan4u/8. Baby Shower Trójmiasto - https://www.facebook.com/babyshowertrojmiasto/Nieskromnie powiem, że i ja miałam swój mały udział w licytacji, i to nie tylko jako ta licytująca, ale także jako darczyńca. Otóż dwie poduchy od Borsuczkowy domek znalazły tam swoich nowych właścicieli. Myślę, że spisałyśmy się na medal. Doszkoliłyśmy się troszkę, poznałyśmy wzajemnie, pomogłyśmy dzieciakom, a w nagrodę dostałyśmy parę prezentów. Było fajnie i oby więcej takich akcji, bo warto pomagać.Relacja ze spotkania dostępna TUTAJ.

NEBULE

Dlaczego nie warto uczyć dziecka języka obcego?

Długo szukałem tego słowa i będzie kontrowersyjne i nośne – szczepienie! Jest dużo bardziej adekwatne, bo po dogłębnych rozważaniach zdecydowałem że nie chcę mojej córki „uczyć” – chcę jej zaszczepiać lingwistyczną ciekawość. Rzekłbym nawet więcej – dociekliwość. Zgodnie z maksymą – dzieci się najlepiej uczą kiedy nie wiedzą że się uczą☺ Dementuję – na początku… Artykuł Dlaczego nie warto uczyć dziecka języka obcego? pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Chcesz mieć jedyny w swoim rodzaju zeszyt z Minionkiem? Nic trudnego. Przygotuj filc!

MAMA W DOMU

Chcesz mieć jedyny w swoim rodzaju zeszyt z Minionkiem? Nic trudnego. Przygotuj filc!

Większość rodziców cieszy się z 1 września. Z uśmiechem na ustach odprowadzają pociechy do szkoły. Ba, prawie otwierają szampana! Możecie uznać mnie za nienormalną, dziwną czy wręcz szaloną matkę wariatkę, ale ja strasznie przeżywam każdy „pierwszy dzień” mojego dziecka. Do dziś pamiętam jak pierwszego dnia przedszkola szlochałam pod drzwiami czy też jak pierwszego dnia szkoły […]

Kids on the Moon AW2016

DWARAZYW

Kids on the Moon AW2016

DwaRazyW - Inspirujący blog o modzie dla dzieci i nastolatek i nie tylkoJest tak spójna, że można spokojnie łączyć poprzednią kolekcję z tą na nadchodzący sezon. Ja jestem w niej zakochana. W tej i każdej poprzedniej. Nie tylko dla dzieci, ale i dla mam. Lekkość tkanin nie do opisania. Tylko do noszenia. A może też i do pływania ? ;-) Tym razem księżyc zszedł z nagrzanych słońcem plaż i zaprzyjaźnił się z wodą. Maluje piękne obrazy. Obrazy dziecięcej radości z robienia czegoś niezwykłego. Niewiarygodnie miękka krata ociepli szaroburą jesień i zimę. Nada jej złotego koloru rozświetlając tym każdą stylizację. Do tego zgaszony róż i spłowiały jeans. Taka zima z Kids on the Moon do pokochania. Do noszenia i nawet przytulania....Czy faktycznie też do pływania?Kolekcja AW 2016 dostępna  już wkrótce. Warto czekać!  body, szorty, szal - Kids on the Moon

BUUBA

Na co Bubki wydają miesięcznie? I czy są jeszcze w stanie coś zaoszczędzić?

Jak każda kura domowa powinna gospodarować wydatkami, i co powinna zrobić gdy już ich zabraknie... Recepta na to w TYM WPISIE!!!

Kuch, czyli proste ciasto drożdżowe z kruszonką

Lady Gugu

Kuch, czyli proste ciasto drożdżowe z kruszonką

KOSMETOMAMA

Jak wybrać camping planując wakacje z dzieckiem? #2

Dziś druga część o campingach. Jeśli interesuje Was jak wybrać camping pod względem lokalizacji i jaki wygląda standardowy domek bungalow w środku to zapraszam →(tu klik). Dziś natomiast poruszę kwestię wyżywienia, rezerwacji oraz atrakcji dla dzieci. Jedzenie Na campingu jest kilka możliwości „pozyskiwania” jedzenia. Możecie je zabrać w puszkach z domu i przewieść w samochodzie. Możesz kupować produkty w sklepie który zawsze jest na terenie ... Post Jak wybrać camping planując wakacje z dzieckiem? #2 pojawił się poraz pierwszy w kosmetomama.

Tańczę, skaczę i rozwijam się

MA I LU

Tańczę, skaczę i rozwijam się

Tańczy, śpiewa, podskakuje – tak chyba najprościej można określić przedszkolaka, ale oczywiście znajdą się wyjątki od tej reguły.Muzyka, taniec, towarzyszy nam każdego dnia. To ją sami tworzymy, to gramy lub śpiewamy, jakby się zastanowić, to dźwięki nas otaczają, a to ważny element rozwoju naszych dzieci. Pierwsze dźwięki słyszymy jeszcze w brzuchu mamy, bo od dwudziestego szóstego tygodnia, gdzie dziecko słyszy już rytm i melodię. Dlatego nucimy, śpiewamy, puszczamy relaksacyjną muzykę, czy odgłosy delfinów. Tuż po urodzeniu dalej śpiewamy, wieszamy grające karuzele itp. Dlaczego, bo dobrze wiemy, sprawdziliśmy to sami na sobie, że muzyka nie tylko odpręża, ale również rozwija. Warto zwrócić uwagę, że muzyka korzystnie wpływa na pamięć i kreatywność, poprawia koncentrację, ułatwia naukę czytania i pisania, podwyższa motywację, opóźnia objawy zmęczenia. Pozwala na rozładowanie emocji i napięć. Zabawy z muzyką, to nie tylko słuch, w wieku przedszkolnych, to również ruch. Wystarczy popatrzeć na nasze maluchy kiedy włączamy ich ulubioną piosenkę, czy siedzą grzecznie i słuchają. Nie – oni chłoną muzykę całym ciałem, a tym samym rozwijają koordynację ruchową, motorykę dużą, poczucie rytmu. Ostatnio dużym zainteresowaniem cieszy się w naszym domu i wszędzie gdzie się da, Smily Play NAGRYWAJĄCA MATA DO TAŃCZENIA. Produkt przeznaczony jest dla dzieci od 24 miesiąca życia, ale i starszaki, a nawet większe starszaki (rodzice) mogą świetnie się na niej bawić. Zabawka po rozłożeniu mierzy aż 130 cm długości i 40 cm szerokości, więc jest po czym skakać, tańczyć i wyzwalać swoją energię. Na powierzchni maty znajdziemy:- 4 zwierzątka (kotek, piesek, żabka, ptaszek), które wydają dźwięki, a w czasie naciskania na klawisze można grać melodie np.: szczekaniem lub kumkaniem.- 6 instrumentów muzycznych (gitarę, harfę, altówkę, fortepian, trąbkę, dzwonki), dzięki czemu maluchy rozwijają swoją wiedzę o świeci muzyki.- Regulację głośności (dwa przyciski zwiększania i zmniejszania poziomu dźwięku) – to czego zawsze szukają rodzice!- Przycisk "demo" (prezentuje możliwości urządzenia)- Przycisk "rhythm" (aktywuje jeden z sześciu różnych rytmów) 10 dźwiękowych klawiszy gamy – i tak Lu nauczyła się do, re, mi, fa…  i z powrotem.Grając na instrumencie dzieci, rozwijają swoją kreatywność, bo przecież dźwięki można łączyć ze sobą, nie zawsze jak pokazują nuty, stymulują swoją wyobraźnie muzyczną, a także motorykę małą, koncentrację uwagi, a to często rodzi pasje. Kto wie może taka zabawa odkryje ukryte talenty naszych dzieci?

Mała rewolucja

SZCZYPIORKI

Mała rewolucja

MATKA NIE IDEALNA

Szalony naukowiec testuje. Pieluszki Dada Premium- hit czy kit?

Odkąd urodziła się #2, nie jestem w stanie poświęcać Hanisławie 100% czasu i uwagi. Staram się po równo, staram się sprawiedliwie ale wiadomo… Kiedy młodsze głodne lub zasłane po pachy, zwyczajnie się nie da. Co najmniej raz w tygodniu biorę Hankę pod pachę, zostawiam Nadkę pod skrzydłem PT i ruszamy zrobić coś tylko we dwie. […] Artykuł Szalony naukowiec testuje. Pieluszki Dada Premium- hit czy kit? pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

OPTYMISTYCZNIE

Nie ma już smoczka, zniknęła pieluszka – czyżbym nie miała już w domu maluszka? + ściśle fajny test

Goście już nie przyjeżdżają zachwycać się niemowlakiem, a w powietrzu już nie unosi się specyficzny niemowlęcy zapach. Niemowlę… I od razu mam na myśli smoczek, pieluszkę i chusteczki nawilżające. To z pewnością możemy zaliczyć do atrybutów niemowlaka. I choć jeszcze wieczorem i rano niejako ten smok się pojawia – jednak tylko podczas jedzenia swojej ulubionej kaszki. Do chusteczek nawilżających już tak się przyzwyczailiśmy że mamy je ze sobą wszędzie (bo przecież są dobre do wszystkiego i nieważne czy to czyszczenie rączek czy butów, prawda?). Tak, pieluszka poszła w niepamięć na dobre. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio trzymałam je w rękach. Dlatego kiedy dostałam maila z propozycją przetestowania chłonności pieluch Post Nie ma już smoczka, zniknęła pieluszka – czyżbym nie miała już w domu maluszka? + ściśle fajny test pojawił się poraz pierwszy w Optymistycznie.

Sun, Sand, Summer

LUNA W CHMURACH

Sun, Sand, Summer

DWA PLUS CZTERY

Nie panikuj, ma na to jeszcze czas

Temat stary jak świat. Wiele o nim napisano. Tysiące książek wydano. Miliony „pomocników” stworzono. W tym całym szaleństwie, my znaleźliśmy swój własny sposób. O czym mowa? Odpieluchowanie vel nocnikowanie. Więcej jaki jest najlepszy sposób na pozbycie się wiecznie wiszącego pampersiaka? Zrobić sobie drugie dzieckoJ Przy pierwszym byliśmy jak większość debiutantów, przekonani, że książki i porady nam w tym pomogą. Zakładaliśmy majtki treningowe, kupowaliśmy grające nocniki (Maciek odkrył, że muzyka pojawia się również jak nawrzuca tam zabawek, więc siusiu potrzebne nie jest), zakładaliśmy zwykłe majty, żeby wilgoć poczuł, nagradzaliśmy za siusiu „do nocnika” itd. I co? Wszystko to o kant d… potłuc. Jak przyszedł czas – sam się do nocnika przekonał, a w zasadzie to nocnik ominął i nakładka na deskę okazała się zbawieniem. Przy drugim myśleliśmy, że jesteśmy już tak bardzo doświadczeni, że pójdzie jak z płatka – nic bardziej mylnego. Nocnik przez długi, długi czas pozostawał w niełasce. Nie pomagały nagrody, kary to idiotyzm w tym przypadku. Nie przeszkadzały mokre majtki. Nic, a nic ze znanych nam sposobów nie zdawało egzaminu. Aż pewnego pięknego dnia, Marcelek sam z pieluchy zrezygnował. Podpatrzył, że starszy brat idzie siusiu do toalety i sam stwierdził, że on też tak chce. Może i poczekaliśmy dłużej niż inni, może powinniśmy już zacząć naukę jak tylko siadać się nauczył, ale po co? W jakim celu mieliśmy stresować i siebie i jego. Odpuściliśmy zupełnie i to była najlepsza nasza decyzja. Dopingowaliśmy go jak sam poszedł do toalety, przypominaliśmy że siusiu już zrobić powinien i to cała nasz praca. Przy Krysi poszło jak z płatka – zainwestowaliśmy przebiegle w nocnik z Peppą i udało się za pierwszym razem. Bez płaczu, namawiania, problemu. Patrzyła, jak bracia chodzą do toalety i sama postanowiła robić to samo. Żadnych większych wpadek. Teraz mamy Hanię. Hania ma własny pomysł na dzieciństwo. Hania ma własne ścieżki, po których kroczy. Hania odpieluchować się nie chce, a my jej wcale z tym nie popędzamy. Hania jest fanatykiem mleka wieczornego. Potrafi wypić takie ilości, że czasem sama zastanawiam się, gdzie ona to wszystko mieści. Hania domaga się również mleka w nocy, ale my, sprytni rodzice, królowie przebiegłości i mistrzowie kamuflażu, wsypywaliśmy najpierw coraz mniej łyżeczek mleka do butelki, a potem przestaliśmy dodawać go kompletnie. Hanka, jak to Hanka – nie za bardzo przejęła się, że jest za mało mleka w mleku, i przestawiła się na popijanie w nocy wody. Jedyne co się nie zmieniło to ilości. Potrafi wypić nawet litr przez całą noc. Co za tym idzie, deperacko poszukiwaliśmy pieluch, które będą w stanie wytrzymać taki napór wody. Wszystkie do tej pory stosowane marki nie podołały…przegrywały z kretesem ok 2 w nocy. Ostatnią nadzieję położyliśmy w pieluchach Dada (wypuścili teraz wersję premium). Pierwsza noc – 6 rano, nadal nie ma plam na pościeli. Druga noc – 7 rano, nadal bez plam. Trzecia noc – poranek bez niespodzianek. Szok – żadna jeszcze sobie z tym nie poradziła. Powiem Wam jedno. Szczególnie tym wszystkim rodzicom, którzy napierają na odpeiluchownie. SPójrzcie na swoje maleństwo, pomyślcie – jak raz już  z pieluch wyjdzie, nigdy do nich nie wróci, a Tobie będzie brakowało, zmieniania ich 20 razy dziennie. Przestałam czytać poradniki jakiś czas temu. Wszystkie powielają te same sposoby. Tak samo każą nam stresować nasze dzieci mokrymi majtami. Spotkałam się nawet z poradami typu „jak się zsika na podłogę to trzeba dziecko w tym posadzić, żeby czuło mokro” SIC! To nie jest małych szczeniaczek (szczeniakowi też bym tak nie zrobiła). Postawiliśmy na naturalne odrzucenie pieluchy, przez obserwowanie starszego rodzeństwa. U nas sprawdziło się w 100%. Każdemu, kto ma na stanie więcej niż jedno dziecię taki sposób polecam. Jeśli na stanie potomek w liczbie pojedynczej – postawcie na naturalność. Zachęcajcie, pokazujcie do czego nocnik czy kibelek służy, ale nie zmuszajcie. Nie naciskajcie. Nadejdzie taki dzień, że pielucha sama spadnie – przecież całe życie w pampersie latać nie będzie. Pozdrawiam  Cały zestaw gotowy do testowaniaBierzemy pod lupę nowe pieluszki DADA PremiumTeraz test z płynem – przecież nie będziemy testować na żywym modeluPotrzebujemy 100ml płynuCała zawartość ląduje w pieluszce, odpalamy stoper Czekamy, ąz płyn się wchłonie, czyli to, co standardowo robią nasze dzieci chodząc z pełną pieluchąPo 5 minutach do bojuu wchodzą papierki – zobaczymy jak mokre będą pod obciążeniem Czekamy kolejne 15 sekundJesteśmy gotowi do sprawdzenia To naprawdę jest 1 kg, żadna ściema Jak widać papierki prawie suchePo przecięciu mokrej pieluchy, widać żelowe granulkiChyba nam się ostrość nie na to co trzeba ustawiła, ale tam naprawdę są granulkiPielucha jest bardzo elastyczna, bo z 31 cm……robi nam się aż 41cm a po testach, możemy zabrać się za zabawę na całego

BABYLANDIA

12 miesięcy razem - sierpień 2016

Słowo się rzekło, czas na realizację naszego noworocznego postanowienia. A polegało ono na organizowaniu naszym dzieciaczkom wspólnych sesji zdjęciowych minimum raz w miesiącu, by stworzyć im wspaniałą pamiątkę z mijającego właśnie roku. Zachęcałyśmy również, żebyście do nas dołączyli i podjęli wyzwanieObiecałyśmy także, że tu na Babylandii będziemy się Wam chwalić jednym ze zdjęć z danego miesiąca. Resztę - jeśli jesteście ciekawi możecie podglądać na naszych fotoblogach. Zatem nie przedłużając. Oto sierpień w naszych obiektywach. Czytaj więcej »

Moda jak z bajki…Inspirujący look na aktualny sezon

BOBOFASHION

Moda jak z bajki…Inspirujący look na aktualny sezon

WIKILISTKA

Daily OOTD #8 – Pink Rebel

wikilistka.pl Strasznie lubię te zdjęcia. Lubię wspominać ten dzień i pamiętać o tym, że chyba wtedy dotarło do mnie, że „TAK, cholera, umiem robić dobre zdjęcia i to nie jest tak, że coś udało mi się przypadkiem, ale po prostu POTRAFIĘ TO ZROBIĆ„. Choć wydaje się to myślą zwykłą i ulotną jak milion innych każdego dnia, zmieniło we mnie wiele. Lubię też wspominać jak tego dnia Wiki wybitnie uświadomiła nam, że etap słodkiej, szczebioczącej ‚baby girl’ jest już gdzieś dawno poza nami i – chcemy czy nie – czas zacząć przyzwyczajać się do jej autonomii i wyjątkowo jak na czterolatkę wyrobionego gustu/opinii w stosunku do miliona rzeczy. Za każdym razem, gdy wracam do tych zdjęć dociera do mnie mocniej, że czas pędzi tak nieubłaganie i żal mi każdej minuty spędzonej w nieprzemyślany sposób…ale o tym już nie dziś. Outfity dziewczyn to co prawda letnia kolekcja BPM, ale Pati i Marta jako multimamy doskonale wiedzą, że w szafach dzieci potrzebujemy rzeczy, które sprawdzą się w każdym sezonie, więc zarówno kombinezon, bluza jak i sukienka z powodzeniem zostają u nas na jesień. Mam ostatnio straszną fazę na połączenie kontrastu czerni i bieli z pastelami, więc wybitnie lubię dziewczyny w tej wersji, co zresztą widać choćby TU i TUTAJ , ale też moje serce żyje już modową jesienią w ich szafach. Na facebooku możecie podejrzeć, co wybitnie skradło moje serce w nowych kolekcjach, a lada dzień (jak tylko naprawię telefon) na Instagramie, w Instastories pokażę Wam kilka perełek, w które uzupełniłam już szafę dziewczyn. Właśnie – dajcie znać – czy takie krótkie filmiki się Wam przydadzą?  wikilistka.plPost Daily OOTD #8 – Pink Rebel

Make One Wish

adaptacja w przedszkolu – jak pomóc dziecku?

Przedszkole czas start. Jak pomóc dziecku w adaptacji w przedszkolu? Oto kilka rad od (chwilowo nieaktywnej) nauczycielki i mamy małego przedszkolaka w jednym: Nie strasz. Nigdy nie mów: Jeśli nie będziesz grzeczna to pójdziesz do przedszkola! W przedszkolu od razu… Czytaj dalej →

NASZE KLUSKI

Czy szkoła może być fajna? – Edukacja demokratyczna

W polskiej szkole szykują się zmiany. Czy na dobre czy na złe – zdania są podzielone. Jedno jest pewne, niezależnie od tego czy będziemy mieli gimnazja, czy nie, nasz system szkolnictwa w dalszym ciągu jest oparty na przymusie, ciągłym sprawdzaniu wiedzy, schematach, pracy indywidualnej i równaniu wszystkich do jednego poziomu. Nie ma tam miejsca na motywację wewnętrzną, kreatywność czy prace grupową i wykorzystywanie mocnych stron jednostki. Czy szkoła z samego swojego założenia musi niszczyć w dzieciach ich naturalną potrzebę poznawania świata i zachwytu nad tym co je otacza? Okazuje się, że nie. Od kilkudziesięciu lat na świecie, a od niedawna również w Polsce edukacja demokratyczna pokazuje, że dzieci nie potrzebują przymusu, żeby się rozwijać, że każdy człowiek jest inny i ma do tego prawo, że można być szczęśliwym i odnosić sukcesy zawodowe nie znając kanonu lektur czy funkcji trygonometrycznych. Że współdziałanie jest lepsze niż ciągła rywalizacja. Że każdy człowiek, również dziecko, ma prawo decydować o sobie. O co chodzi w szkołach demokratycznych? W dużym skrócie – o zaufanie do dziecka. Otóż według założycieli szkół demokratycznych (ciężko powiedzieć tu o jednej osobie) dzieci najlepiej wiedzą co jest im potrzebne, a dorosły nie ma prawa ani możliwości narzucać im czego, jak i kiedy powinny się uczyć. Ponieważ w naszych mózgach dość głęboko zakorzeniona jest wizja szkoły, takiej jaką znamy – gdzie to dorośli decydują o programie i metodach nauki nie zważając na zainteresowania poszczególnych uczniów – wielu z nas nauka kojarzy się z czymś ciężkim, trudnym, wymagającym poświęcenia i nadzoru ze strony kogoś odpowiedzialnego. Wydaje nam się, że bez wizji dobrych i złych ocen, promocji do następnej klasy i egzaminów końcowych dzieci ani młodzież nie nauczą się zupełnie nic. Bo kto by chciał się przykładać do nauki, jeśli zamiast tego mógłby robić to, co lubi. W dodatku przez wiele lat byliśmy przekonywani, że każdy człowiek powinien mieć jakiś podstawowy zasób wiedzy – wyznaczony przez znających się na rzeczy pedagogów i ministrów. Każdy powinien poznać budowę pantofelka, datę powstania i rozpadu Cesarstwa Rzymskiego, treść „Pana Tadeusza”, rodzaje gleb, typy zdań podrzędnie złożonych i rozwiązywać równania z dwiema niewiadomymi. (Czytaj też: Po co nam programy nauczania?) Przeżyliśmy ten system, to i nasze dzieci go przeżyją? Ale czy muszą, czy to wszystko nie jest przypadkiem stratą czasu? Co mówi nauka? Odkąd w XVIII w w Prusach powstały podwaliny dzisiejszego systemu edukacji wiele się zmieniło. Po pierwsze zmieniło się zapotrzebowanie na rynku pracy. W Prusach chodziło o wyszkolenie posłusznej rozkazom kadry urzędniczej i rekrutów do armii. Na dzisiejszym rynku pracy powinniśmy mieć chyba inne priorytety. W dodatku dzięki badaniom wielu naukowców wiemy coraz więcej o mózgu i jego funkcjonowaniu. Wiemy już np. że mózg ludzki uczy się tylko tego, co uważa za potrzebne lub ciekawe. A najlepiej uczy się kiedy coś go zafascynuje i zachwyci. W dodatku takie rzeczy jak niesterowana przez nikogo z zewnątrz zabawa, radosne śpiewanie piosenek czy słuchanie bajek, dużo mocniej oddziaływają na mózg dziecka, dużo bardziej go rozwijają niż wkuwanie słówek i pisanie setny raz tej samej literki w zeszycie. (Więcej na ten temat znajdziesz w książce Kim jesteśmy – a kim moglibyśmy być, którą szczerze polecam, naprawdę daje do myślenia.) Co na to szkoła? Szkoła z jednej strony mówi, że bierze pod uwagę te nowe odkrycia, z drugiej jednak w dalszym ciągu działa na zasadzie ławek, 45 minutowych lekcji, motywacji zewnętrznej w postaci np. ocen i z góry narzuconego programu. A tak na zdrowy rozum – jaka jest szansa, że 25 osób w jednym czasie będzie zafascynowane budową pantofelka? W dodatku dokładnie przez 45 minut, bo później przecież trzeba zmienić przedmiot zainteresowań. Wydaje mi się, że żadna – w dużej mierze oszukujemy się więc, że nasze dzieci się uczą, kiedy w rzeczywistości większość czasu spędzają czekając na dzwonek lub denerwując się tym, że czegoś nie rozumieją i nie napiszą klasówki. A nauczyciele więcej czasu niż na uczenie przeznaczają na sprawy organizacyjne, pilnowanie i manipulowanie uczniów. W szkole demokratycznej jest inaczej W szkole demokratycznej nie ma czegoś takiego jak program. Dzieci uczą się tego, co je interesuje. Mogą chodzić na lekcje, ale nie muszą. Same decydują czego chcą się uczyć i jak. Nie ma lepszych i gorszych metod – można siąść sobie spokojnie z książką, można posłuchać nauczyciela, a można z kimś porozmawiać na ten temat, nawet jeśli jest to „tylko” wymiana zdań z kolegą czy koleżanką. Przejście od jednego tematu do drugiego wynika naturalnie ze zmiany zainteresowania, a nie ze sztucznego podziału na lekcję i przerwę. Dzieci biorą odpowiedzialność za swoją naukę we własne ręce, nie trzeba im nic narzucać, nikt za nich nie podejmuje decyzji. Jeśli czegoś chcą – starają się to osiągnąć. Nie przejmują się testami czy egzaminem (chociaż w Polskich warunkach mają jednak obowiązek zdania egzaminu z podstawy programowej), uczą się po to, żeby wiedzieć, robią coś po to, żeby się rozwijać. W ten sposób rozwijają w sobie motywacje wewnętrzną i na pewno nie skończą się uczyć i rozwijać zaraz po zakończeniu szkoły. Ale nie tylko w kwestii nauki dzieci mają prawo decydować o sobie. Podejmują decyzję również w sprawach związanych z funkcjonowaniem szkoły. Bo w szkołach demokratycznych głos dziecka i głos dorosłego liczy się tak samo. Wszelkie spory są rozstrzygane przez głosowanie na ogólnodostępnych zebraniach, gdzie każdy głos ma taką samą wartość. Tak samo ustala się prawa i obowiązki uczniów. A dzięki temu, że uczniowie sami ustalają te prawa, sami też później egzekwują ich przestrzeganie. Taka forma organizacji daje naprawdę wiele – z jednej strony dzieci uczą się odpowiedzialności i czują, że ich głos ma znaczenie. Z drugiej – uczą się życia w grupie, a przez to w społeczeństwie. Poznają podstawy funkcjonowania systemu demokratycznego, nabywają przeświadczenia, że coś od nich należy i że warto działać. Uczą się pracy w grupie, dyskusji, argumentacji swoich racji. To wszystko umiejętności bardzo przydatne w późniejszym życiu dorosłym. Czy dzieci naprawdę mogą o sobie decydować? Być może wydaje Ci się, że to niemożliwe. Że dzieci które mogą decydować o sobie, nie będą robić nic konstruktywnego. Będą się bawić i grać na komputerze, skończą na ulicy albo na zasiłku. Jednak historia szkół demokratycznych jasno pokazuje, że tak nie jest. I nawet jeśli przez pewien czas dzieci nie wykazują zainteresowania nauką, tak jak my dorośli byśmy tego chcieli, to jednak w końcu przychodzi taki moment, że uznają coś za potrzebne lub ciekawe i ich mózg zaczyna za tym podążać. Bez przymusu i bez nauczyciela stojącego z batem czy z marchewką nad głową. A absolwenci szkół demokratycznych sprawdzają się w wielu zawodach – są wśród nich np. lekarze, dziennikarze, artyści, politycy, inżynierowie i nauczyciele. Okazuje się więc, że można uczyć i wychowywać bez przymusu, bez rygoru, z szacunkiem i w zaufaniu. Trzeba tylko zaufać dzieciom. Jeśli interesuje Cię ten temat i zastanawiasz się jak Twoje dziecko może trafić do szkoły demokratycznej, polecam kilka linków: http://odpowiedzialnaszkola.pl/materialy-na-temat-wolnych-…/ http://www.edukacjademokratyczna.pl/ Linki do części z działających w Polsce szkół http://szkolademokratyczna.edu.pl/ http://odpowiedzialnaszkola.pl/ http://trampolina.edu.pl/ http://szkolaharmonia.pl/ http://bullerbyn.org.pl/ Jest tez grupa na FB, w której sporo się dzieje https://www.facebook.com/groups/edukacjademokratyczna/?fref=ts Może zechcesz też spotkać się z Andre Sternem – człowiekiem, który sam kierował swoją edukacją i teraz pokazuje innym, że warto zaufać dzieciom. Spotkanie z nim odbędzie się już w październiku.  Jeśli uważasz, że więcej osób powinno dowiedzieć, że jest coś takiego jak edukacja demokratyczna bardzo proszę udostępnij ten wpis swoim znajomym. Post Czy szkoła może być fajna? – Edukacja demokratyczna pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

MAMA TRÓJKI

SPRZEDAM BON 500+ I BONY ŻYWNOŚCIOWE.

                        Sprzedawanie bonów żywnościowych było, jest i będzie. To logiczne, że skoro pijak nie może kupić wódki, wina, czy innego alkoholowego trunku, będzie szukał sposobu, by znaleźć sposób by wypić. Nadmuchana afera z Bytomia pokazuje tylko, że proceder sprzedaży bonów wszedł na bardziej nowoczesny poziom. Pomysłowa pani wystawiła swój bon z 500+ w serwisie sprzedażowym.

BAKUSIOWO

O tym dlaczego wolę spędzać wolny czas w domu a nie na wakacjach.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Słyszałaś to? My to zawsze powtarzaliśmy w dniu, w którym wracaliśmy do domu z wakacji i kładliśmy się spać w naszym łóżku. To był taki moment, w którym wypoczęci i stęsknieni za naszym wspólnym gniazdkiem powracaliśmy z Maćkiem jak synowie marnotrawni pod własne pierzyny :) Następnego dnia o tej…

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Czego szukasz na blogach parentingowych?

Niedawno u jednej z blogerek przeczytałam wpis o tym, dlaczego nie czyta blogów parentingowych. Jako że po części jestem w tej niechlubnie ocenionej na minus grupie, przecież każda blogująca mama ma w sobie coś z blogerki parentingowej, choćby broniła się przed tym rękami i nogami – postanowiłam się odezwać. Nie będę wymieniać tego, za co ja czasem z kawką w ręce i z okularami na nosie lubię zajrzeć w progi tych słodkich tiulowych spódniczek i wypasionych zabawek. Tym razem posłużę się Tobą. I Tobą. O, i Tobą też!  Spokojnie, nic już nie musisz robić – rozsiądź się i czytaj, po co zaglądali do mnie inni. Jako że nam, blogerkom parentingowym, dużo się zarzuca i często (niestety) jesteśmy uznawane za tę „głupszą część blogosfery”, pozwolę sobie posłużyć się dzisiaj statystykami od GOOGLE. A przecież ten wujek od lat już pomógł niejednej osobie, podpowiadając stronę, która odpowie na jej pytanie. Sama przyznaj, ile razy pomógł Ci w życiowych problemach i że to dzięki niemu odkryłaś, że mielone można zrobić bez jajka (lub z), a naleśniki na wodzie (lub mleku). Niech więc GOOGLE osądzi, czy rzeczywiście na nic jest nasze istnienie w sieci, a co! Przedstawiam najciekawsze wyszukiwane hasła, po których trafiliście na mojego bloga! A teraz serio, bo przeglądając te hasła dowiedziałam się czegoś ważnego. Najczęściej trafiacie do mnie po konkretną dawkę motywacji i wiedzy. Zazwyczaj macie wątpliwości, czy jesteście dobrymi matkami i czy dobrze zrobiłyście, zachodząc w ciążę. Odpowiedź na to pytanie pewnie właśnie ma drzemkę lub poszła integrować się do żłobka czy przedszkola. Całe drżycie na myśl o tym, że kiedyś wyfrunie z gniazdka. Jesteście najlepszymi mamami na świecie i mam nadzieję, że nigdy więcej nie będziecie musiały szukać odpowiedzi na to pytanie w Google. Na wszystkie inne, które zadałyście, by ostatecznie znaleźć się tutaj, zaraz odpowiem. I tylko czasem będzie zabawnie. Jak młode matki dają radę? Z grubej rury zapytał ktoś już w listopadzie, pierwszym miesiącu prowadzenia bloga. Już wtedy znałam odpowiedź na to pytanie, bo Henio miał prawie 3 miesiące. My, młode matki, dajemy radę tak samo jak wszystkie inne matki. Kochamy swoje dzieci i chcemy dla nich wszystkiego, co najlepsze. Może mamy mniej lat, ale z pewnością nie mamy mniej miłości dla tych, które powiłyśmy. Podział na starsze i młodsze powinien ograniczyć się tylko do tego, że te młodsze powinny mieć ładniejsze tyłki. Ale starszy ładny tyłek też w zasadzie jest spoko. Biały wózek W listopadzie ktoś trafił do mnie także po tym tajemniczym haśle. Biały wózek miałam raz – na pierwszym roku studiów, w Sylwestra, pożyczyliśmy go sobie ze sklepu, udając że na parkingu stoi nasz samochód, do którego chcemy przepakować te hektolitry alkoholu. Powodem tej pożyczki był właśnie brak auta. No dobra, może też trochę za dużo wódki kupiliśmy, ale przecież nic nie zostało. Oczywiście oddaliśmy wózek… kilka miesięcy później. Więcej białych wózków nie pamiętam. Czy można bić dziecko w policzek? Lepiej nie, mogą zostać ślady. Pośladki są zawsze zakryte majtkami – bij więc śmiało. Naprawdę ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy może bić dzieci?! Fajna młódka Wreszcie konkrety! Google wie, gdzie skierować spragnionego fajnej młódki – zapraszam do kontaktu! Jak pisać przezemnie? Nie w ten sposób, z pewnością. Jak nie zwariować na punkcie dziecka? Sugerowałabym go nie rodzić. W innym wypadku szaleństwo nadejdzie prędzej czy później i nie ma sensu się przed nim bronić. Ważne jest tylko to, byś w tym nie zapomniała o sobie i o swoim partnerze. Poza tym (to także piszemy rozdzielnie) wszystko w normie – jesteś matką i szaleństwo jest Twoim alter ego. Dzieci robią prawdziwy sex! Robią. I czas się z tym pogodzić. Pisałam o tym tutaj – klik. Ekscytacja i wykrzykniki nie są tu niezbędne. Lepsza będzie spokojna rozmowa. Mój syn jest pedałem Nie sądzę, byś kochała go przez to mniej. Zgadłam? Dobrze byłoby, żeby i on o tym wiedział. Kobiety same sprowadzają się do roli kur domowych Zgadzam się, z wielkim bólem serca. Miałam niedawno okazję uczestniczyć w pewnej dyskusji matek na temat ich mężów. Początkowo myślałam, że swojego ozłocę, a potem na szczęście przypomniałam sobie, że jest rodzicem na takich samych prawach, jak ja. Ma więc dokładnie te same obowiązki wobec swojego dziecka. Każdy potrzebuje kogoś, kto go kopnie w dupę Tak, tak, tak! Każdy z nas czasem zachowuje się, jakby coś tam sobie wsadził, więc kop nie zaszkodzi. Czasem to jedyna szansa na to, by ktoś przestał przejmować się głupotami czy skupiać wyłącznie na sobie. Sama przyjęłam tych kopniaków masę, niejednokrotnie byłam za nie wdzięczna. Cieszę się, że mam dobrych przyjaciół. Młoda mama w rajstopach Do tematu powrócę bliżej zimy, jak co roku. Obiecuję. Czy ojcowie kupują coś żonie na dzień mamy? Ci fajni tak. Zupełnie serio jednak, zwłaszcza w początkowym okresie życia, przykład ojca w tym dniu to jedyne, co wyróżnia go spośród tych 365 dni w roku. Fajnie jest, jeśli tatusiowie wykażą się czymś miłym wobec swoich żon, by dziecko mogło zrozumieć, że ten dzień należy do mamy. Nie, nie chcę przyjść na urodziny twojego psa Ja bym nawet całkiem chętnie wpadła na taką imprezę, o ile nikt nie kazałby mi zajadać się pedigree. To może być całkiem niezła zabawa. Wyobrażam sobie Azora czy Pikusia przed wielkim tortem, z papierową czapeczką w łapie. To zdecydowanie ociepla wizerunek psów, które obsrywają mi trawnik wokół bloku. Wiem, wiem, to nie wina psa, że właściciel nie ma wystarczająco sprawnego mózgu, by po nim posprzątać. Na blogach parentingowych, jak widać, można szukać wszystkiego. Najwyraźniej bez nas Internet byłby niepełny. Za każdym razem, kiedy sprawdzam te statystyki, czuję, że muszę jeszcze wiele się nauczyć, by sprostać wymaganiom swoich czytelników. Chętnie poznam także Twoje pytanie – może to Ty dzisiaj podpowiesz mi temat na tekst? *** Spodobał Ci się ten post? – Będzie mi bardzo miło, jeśli zagłosujesz na mnie w konkursie – KLIK – Polub go lub udostępnij na Facebooku – Możesz też polubić mój fanpage lub zaobserwować mnie na Instagramie – Zostaw po sobie komentarz lub napisz do mnie @ – chętnie poznam Twoje zdanie! Artykuł Czego szukasz na blogach parentingowych? pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

W drogę

LUNA W CHMURACH

W drogę

Lekarzu, nie strasz mojego dziecka!

Makóweczki

Lekarzu, nie strasz mojego dziecka!

Wchodzę z synkiem do gabinetu pobierania krwi. Młody dzielnie choć z obawą siada na fotelu. Chce być pierwszy, przede mną. - Czy będzie bolało? – pyta panią, która powoli zaczyna szykować igłę i dwie próbówki. - Tak, trochę. Spoglądam na nią z niedowierzaniem. Odpowiedziała mu prawdę. Normalnym tonem, ciepłym i miłym. Bez ‘no coooś Ty, taki duży chłopak i się boi’ lub ‘nic nie będzie bolało! to jak komar by ugryzł’. - Ok, ale nie mocno, prawda? – dopytuje Maks. - Nie mocno. A teraz pokaż rączkę. Minutę później było po wszystkim, a ja nie mogłam się nadziwić, że ta zwyczajna młoda dziewczyna tak naturalnie i normalnie potraktowała mojego syna. Nawet strzykawkę mu dała na wynos. Ostatnie doświadczenia mieliśmy zgoła inne. Może to dlatego, że rzadko bywamy u lekarzy, bo młodzi prawie nie chorują, ale jestem zupełnie nieobyta z dorosłymi wykształconymi, inteligentnymi zdawałoby się ludźmi, którzy tak okropnie traktują dzieci. Tak się zastanawiam czy oni w ogóle słyszą to co mówią? W ciągu dwóch tygodni zaliczyliśmy w gabinecie lekarskim – straszenie zastrzykami, szczepionkami, hasła ‘taka duża a płacze?’, wycieczki w opowieściach na temat mojego wychowania i tym podobne. I tak się zastanawiam czy któryś z tych lekarzy w ogóle myśli co mówi, co robi, czy to już taka utarta maszyna i kopiuj – wklej? 1. Nie pomagasz Pierwsza myśl jaka mi przychodzi to po co w ogóle straszyć dziecko? Zakładam, że lekarze te głupoty mówią po to, żeby sprawić, że dziecko będzie na wizycie czy pobieraniu grzecznie siedziało i wykonywało polecenia. Tyle, że zastanawiam się czy oni naprawdę myślę, że poniżanie i straszenie to najlepsza droga komunikacji? Tak sobie wyobrażam wersję dorosłą. Przychodzi człowiek z podejrzeniem raka na onkologię, przerażony, zapłakany a lekarz do niego ‘taki duży chłop a boi się, że umrze… wstyd!’. Potem jeszcze chwilę się z niego nabija i dzwoni do jego mamy, że powiedzieć, że źle go wychowała, bo panikarz jakiś. Dlaczego wyśmiewanie dzieci przychodzi lekarzom tak łatwo. Rzucanie ocenami jest jak chleb powszedni. Byłam u 4 różnych lekarzy każdy walnął w moje dzieci jakimś hitem! Nawet Ci do których przyszłam ja jako pacjent, a dziecko było tylko obserwatorem mieli czas żeby rzucić w nich ‘zaraz Tobie zrobimy zastrzyk’. Nie pojęte! 2. Nie wiesz co stoi za lękiem Gdybyś drogi lekarzu zapytał mnie dlaczego Lenka się tak boi lekarzy to usłyszałbyś ode mnie, że była wcześniakiem. Zabrano ją po urodzeniu i podłączono pod tysiąc kabelków. Może tego nie pamięta, ale mógł w niej pozostać lęk gdzieś daleko w głowie. Miała dwa zabiegi w narkozie, laserowanie zmiany na szyi, operację torbieli ze zdejmowaniem szwów na żywca. Dwa zapalenia ucha po których bała się wejść do gabinetu lekarskiego i dać w ogóle dotknąć ucha. Pół roku temu zaliczyła pobieranie krwi z kilkakrotnym wbiciem igły i ganianiem za żyłą pod skórą. Mdlała nam wtedy z bólu i krzyku (a krwi pobrać się nie udało). Więc się boi. Wpada w panikę widząc człowieka w kitlu i gabinet lekarski. I moim zdaniem ma do tego prawo. W żaden sposób nam nie pomagasz mówiąc jej, że taka beksa i taka duża, a histeryzuje i panikuje. Nie pomagasz mi robiąc wycieczki na temat mojego wychowania i jej rozpieszczenia. Gdybym miała trochę mniej kultury to bym Ci powiedziała, że jesteśmy tu z konkretnym problemem i zająć się trzeba konkretną sprawą a nie pieprzyć od rzeczy. Ale jestem miła, wiec milczę i tłumaczę swojemu dziecko, żeby Cię nie słuchało i to ok, że się boi a ja jestem obok, żeby je wspierać. 3. Nie zrozumiesz bliskości Najciężej jest w takich sytuacjach rodzicowi bliskościowemu. Takiemu z wielką empatią. Czującemu lęk, przerażenie dziecka. Takiemu, który uważa, że jest miejsce na dziecięcy strach i lęk. Na łzy i nawet na panikę. Na wtulenie w rodzica i obwieszczenie, że ‘nie chcę tu być’. Wiem, że są inni rodzice i jest ich dużo. Tacy co przekupują oszukują i nabijają się z uczuć. Spotkałam takiego choćby wczoraj. “Ale już nie bój się, nie bój! Nie ma się czego bać. Taka duża jesteś. Zobacz, siostra się w ogóle nie boi. Nie! Nie płacz tylko. Zobacz za oknem widać piekarnie. Cicho no cicho, kupię Ci lody. Ciocia jedzie z prezentami i ..” – mamie załączył się słowotok chyba tylko po to, żeby nie poobcować choć jednej sekundy z lękiem własnego dziecka. Usłyszeć że się boi i powiedzieć, że to normalne, że się boi, bo zaraz ktoś w jego ciało wbije igłę, więc w sumie ten lęk ma sens. No ale wtedy to dziecko mogłoby zapłakać i byłby wstyd.. ‘że takie duże a płacze’. Staram się być z moimi dziećmi uczciwa i mówić młodym prawdę, patrząc na większy kontekst sytuacji, na jej wpływ na naszą relację, na życie, a nie daną minutę w której ma pobieraną krew czy dokonywany inny zabieg. Troszczę się o emocje mojego dziecka. Wykazuję zrozumienie dla jego lęku. Staram się być blisko, przytulam.. a Ty mi tu doktorze ze swoimi mądrościami. I wiem, że nie rozumiesz i nie powiem Ci co w danej chwili jest w mojej głowie czy głowie mojego dziecka. Mam świadomość, że większość rodziców Cię poprze w tym straszeniu i w tym ‘nie płacz jesteś taka duża’. Ale nie ja. Niestety należę do tych dziwaków, którzy uważają ze 4 lata to całkiem mało i zawsze jest miejsce na lęk. Myślę, że podobny tekst powinna napisać każda mama blogerka, która czuje tak samo, zaś większość rodziców, którzy myślą podobnie powinna udostępnić taki tekst w świat. Jest szansa, że dotrze wtedy pod dachy lekarzy, a oni choć na chwilę zastanowią się nad swoim podejściem do dzieci, nad swoimi słowami i szerszym kontekstem sytuacji. Szacunek należy się każdemu. Także małym ludziom.

DWA PLUS CZTERY

Pozwól mu wybierać

O cholera jasna – już koniec sierpnia – za tydzień szkoła. Jak co roku wszystko zostało na ostatnią chwilę. Jak co roku panika osiąga szczyty. Jak co roku sama myśl o wyprawie po wyprawkowe zakupy, przyprawia mnie o mdłości. Tłum, ścisk, kolejki. Od nadmiaru kolorów bolą oczy. Mam w domu dziesięciolatka. Jest konkretny, zdecydowany i nie lubi jak mu się coś narzuca. Maciek jest indywidualistą. Sam sobie wybiera to, w czym będzie chodził. Sam dopiera sobie to, co mu się podoba – nie narzucamy mu wyborów, jedynie lekko niekiedy uświadamiamy, że może nie są najlepsze (jak w przypadku pomysłu z pofarbowaniem włosów na czarno, czy irokezem na głowie).  Postawił jasne wymagania – żadnych bajkowych bohaterów. W końcu 10 lat zobowiązuje już do powagi Wertowałam ofertę i nic… W końcu z pomocą przyszedł Empik ze swoją nową kolekcją. Prosta, ładna i przede wszystkim przypadła do gustu przyszłemu użytkownikowi. To chyba najważniejsze. Jak dla mnie zeszłoroczny zakup plecaka na kółkach był kompletną porażką, więc tym bardziej cieszy mnie to, że plecak oferowany przez Empik jest lekki i usztywniony na plecach. Nie wiem czy wiecie, ale waga całego plecaka (z książkami, śniadaniówką, strojem na WF) nie może przekraczać 10-15% wagi dziecka (przy młodszych dzieciach nie powinno to być więcej niż 10%). Co ciekawsze, nowa kolekcja Empik powstała przy udziale samych zaintersowanych. Wszystkie pomysły dały dzieci. Nikt nie narzucał im wzorów, to oni wybrali to, co im się najbardziej podobało. W kolekcji oprócz plecaka, znajdziecie zeszyty, piórniki, teczki, kubki termiczne. Do tego rewelacyjne gumki Iwako w przeróżnych kształtach. Czego chcieć więcej Wpis powstał przy współpracy z Empik.         

Przed burzą

LUNA W CHMURACH

Przed burzą

MAMA TRÓJKI

CZYM DLA DZIECKA JEST PRZEDSZKOLNA GRUPA STARSZAKÓW?

                        Jestem starszakiem-dla dziecka w przedszkolu to brzmi dumnie. Czuje się już duże, przeszło właśnie do starszej grupy. Nie jest już maluszkiem. Kiedy Mela miała po raz pierwszy iść do przedszkola, dobrze wiedziałam, jak pomóc jej w pierwszych dniach , w adaptacji. Wiedziona doświadczeniem doskonale wiedziała, czego nie robić. Popełniłam nawet antyporadnik: Jak

BUUBA

Kruszyniany – idealna odskocznia na Podlasiu, prawie pod granicą!

Kolejne miejsce do odhaczenia na mapie, piękne, nostalgiczne, w sam raz na długi spacer z dziećmi. Korzystajcie z pogody ile wlezie!!!

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Nie obrażaj się na mnie za lepsze życie

Wiem, że wielu ludzi życzyło mi źle. Kiedy usłyszeli o mojej ciąży, na myśl o rychłej porażce zacierali ręce. Z upływem miesięcy, mimo ich zniecierpliwionego tuptania nóżką, radzę sobie coraz lepiej i coraz mocniej upewniam się, że z dzieckiem moje życie poprawiło się, zmieniło na lepsze i spokojniejsze. Bardziej świadome. Nauczyłam się podążać za intuicją, która – póki co – na szczęście mnie nie zawiodła. Moim jedynym planem jest brak planów, bo czas już pokazał, że tylko skupiając się na tym, co tu i teraz, mam szansę uczynić przyszłość lepszą. Wiem, że wielu ludzi uważa, że odkąd jestem mamą, czuję się od nich lepsza. A ja po prostu jestem tym samym człowiekiem… który coraz lepiej czuje się z samym sobą! Zmieniłam się przez ten rok, od kiedy na świecie jest Henio. Rok i dwa dni, które uczyniły mnie innym człowiekiem – lepszym człowiekiem. Z lepszym, choć nie lżejszym życiem. Macierzyństwo i poświęcenie dla dziecka w pewnym sensie najlepszych lat swojego życia nie wyniosło mnie na ołtarze, z pewnością jednak dało mi dziką satysfakcję. Dzisiaj wiem, że jeśli chcę – mogę. Czasem słono za to zapłacę, czasem się przemęczę… ale zrobię, wytrwam, mam więcej siły niż mogłoby mi się wcześniej zdawać. Droga do tego punktu w życiu była skomplikowana, ale szczęśliwie mam przy sobie ludzi, którzy byli mi wsparciem. Nawet wtedy, gdy nie do końca wierzyli w moje plany. 10 miesięcy temu o tej porze podejmowaliśmy na pozór szaloną decyzję. Z dwumiesięcznym dzieckiem, małym alergikiem z paskudną wysypką i okropnymi kolkami, wyprowadzaliśmy się od rodziców. Wynosiliśmy się z miejsca, gdzie pod ręką mieliśmy pielęgniarkę z oddziału dziecięcego i pielęgniarkę z naszej przychodni, gotowe w każdej chwili zapewnić nam opiekę medyczną. Gdzie mieliśmy ludzi gotujących nam obiadki i dbających o ciepełko w zimie, a także nieodpłatne opiekunki do dziecka na niemal każdą wybraną przez nas porę. Opuszczaliśmy raj, postanawiając wynająć mieszkanie na obrzeżach Warszawy. Bez żadnych znajomości i wprawy w opiece nad dzieckiem, postanowiliśmy rozpocząć życie na własny rachunek, za jedyne wsparcie i opiekę mając siebie nawzajem. Jestem wdzięczna To nie jest tak, że jestem taki chojrak – o, siadam i tworzę, cieszę się rozwijającym się Heniem, pieniążki lecą mi z nieba, a ja mogę być dumna i wdzięczna tylko sobie. Za moimi plecami stoi rzesza osób, które wsparły mnie w najważniejszej chwili, blisko 2 lata temu i wspierają mnie do dziś. Jestem  w Rzeszowie, w domu, gdzie – choć ciężko pracując – będę mieć okazję zarobić kolejnych parę stówek, by przetrwać w stolicy i zapewnić sobie i dziecku to, co jest nam najpotrzebniejsze. Wiem, że mam wielkie szczęście. Choć rodzina początkowo panikowała na samą myśl o tym, że urodzę dziecko i będę matką, nigdy nie dali mi odczuć, że moja decyzja była głupia lub nieodpowiedzialna. Wsparli mnie tak, jak nawet sobie nie wyobrażałam. Dzisiaj, kiedy walczę o swoje miejsce w świecie, wiem, że po raz kolejny mogę na nich liczyć. Niektórzy myślą, że idę przez życie bez pomyłek. A ja nie tylko ciągle zaczynam od nowa, ale i potrafię kilkakrotnie wywrócić się o tę samą przeszkodę. Co rusz robię kroki w tył, by nabrać rozpędu i podjąć próbę raz jeszcze, niejeden raz znów kończąc na kolanach. Porażka, co? A właśnie, że nie! To mój mały sukces – to małe kroki i zawziętość pozwalają mi znaleźć się w pięknych punktach mojego życia, kiedy ze spokojem w sercu mogę po prostu się cieszyć. A wtedy cieszę się naprawdę ze wszystkiego – także z tego, że nie piję już taniego wina i nie chodzę trzeci rok w tej samej kurtce, bo w końcu stać mnie na małe przyjemności w gronie najbliższych mi ludzi. Jakiś czas temu za tę radość chciano zjeść mnie żywcem, bo została przyjęta jak przechwałki. Dojrzałam… do pokory A życie przecież płynie do przodu, ja się zmieniam, rozwijam i cieszą mnie te nowości, które stawia przede mną życie. Nowe szanse i upadki, których nie uznaje za porażkę, a porządną lekcję od życia, z której wyciągam wiedzę na przyszłość. To nie zadzieranie nosa, bo kieszenie ciągle mam równie puste jak moi rówieśnicy, a wsparciem w kryzysach są mi przecież rodzice – żyję jak miliony innych młodych ludzi w Polsce. To zwykła radość z progresu; z tego, że się nie poddałam. Że walczę o swoją przyszłość i chcę łączyć macierzyństwo z rozwojem osobistym, bez narzekania na los i podkładane pod nogi kłody. Bo tylko ode mnie zależy, czy wykorzystam je do budowy własnego domu, czy nawet nie zdecyduję się koło nich przejść w obawie przed niechybnym upadkiem. Może za rok już mnie tu nie będzie, a może za 50 lat wyschniętą, wyciśniętą przez życie ręką wciąż będę pisać dla Was teksty. Wiem, że moje życie potoczy się dobrze, choć zaliczę jeszcze niejedną konkretną wpadkę, o której długo nie zapomnę. Nie patrz na moją radość z nienawiścią i nie myśl, że jest ona wynikiem pychy. To raczej pokora przed życiem – przed nowym życiem, jakim jest mój syn. Ten, który pokazał mi, co w życiu jest ważne i jak cieszyć się każdym nowym krokiem. Także – a może przede wszystkim? – tym małym. *** Spodobał Ci się ten post? – Będzie mi bardzo miło, jeśli zagłosujesz na mnie w konkursie – KLIK – Polub go lub udostępnij na Facebooku – Możesz też polubić mój fanpage lub zaobserwować mnie na Instagramie – Zostaw po sobie komentarz lub napisz do mnie @ – chętnie poznam Twoje zdanie! Artykuł Nie obrażaj się na mnie za lepsze życie pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

NEBULE

Pierwsza ciąża vs druga

Krążą już anegdoty na temat różnic pomiędzy ciążami. Mi najbardziej przypadła do gustu: Rzeczywiście szybciej zleciało ze względu na większą liczbę obowiązków i mniej okazji do odpoczynku. Każda ciąża jest inna. Wiadomo – na ten stan wpływa wiele czynników. Obecność dziecka lub dzieci bardzo zmienia ten czas. Zauważyłam sporo różnic, które spisywałam przez cały ten… Artykuł Pierwsza ciąża vs druga pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Wiersz napisany po latach

…bo jestem mamą

Wiersz napisany po latach