WIKILISTKA

Bądźcie. Machnijcie ręką. Powiedzcie czasem „dziękuję”.

wikilistka.pl Przeglądam sobie wpisy, zerkam na facebooka, Instagram, śledzę losy blogowych koleżanek i nachodzi mnie refleksja – czy w Internecie tak trudno powiedzieć „dziękuję”? Bardzo Cię dziś proszę o poświęcenie kilku minut na przeczytanie tego wpisu do końca – musisz mi wierzyć na słowo, że to może zmienić wszystko.  Coraz częściej ja albo koleżanki „po fachu”, które obserwuje cierpimy na chwile zwątpienia. Zastanawiamy się, czy to, co robimy ma sens i czy warto. Bo co z tego, że kilkanaście, czy kilkadziesiąt osób miesięcznie wchodzi na bloga, skoro są posty, pod którymi prawie nie ma komentarzy? Czemu robiąc dla Was – Czytelników – coś dobrego, z czystego serca i często zupełnie za darmo, musimy prosić się o lajki, komentarze czy udostępnienia? Ja wiem, że nie wszyscy może do końca wiedzą, że tak ten świat funkcjonuje (jak dokładnie – o tym będzie poniżej), ale ja się tak zwyczajnie po ludzku zastanawiam, już pomijając lajki czy udostępnienia, ale czy tak trudno jest powiedzieć „dziękuję”? Wchodzisz na wpis z najlepszymi wyprzedażowymi perełkami, wpis o trendach albo kompletny poradnik jak ubrać dziecko do przedszkola, czerpiesz za darmo wiedzę garściami, korzystasz z tego, że ktoś ( ja) poświęcił kilkanaście (żeby tylko) godzin swojego czasu na przejrzenie czasami kilkuset stron ( przy wpisie z wyprzedażami przejrzałam 150 stron,a Łukasz ładnych kilka godzin przygotowywał grafiki) produktów i pokazuje Ci najciekawsze perełki, masz wszystko w jednym miejscu, czytasz i … wychodzisz. Bez „dziękuję”, bez lajka, bez podania wpisu dalej koleżankom. Wiesz czym jest skrzywienie poznawcze? W wolnym tłumaczeniu, jeśli robię coś dobrze i 10 000 osób uważa, że to jest wartościowe, ale będzie milczeć ( nie da żadnego feedback’u), a 10 osób zaneguje głośno to, co zrobiłam, prawdopodobnie zrezygnuję z robienia tego dalej, bo uznam, że to zupełnie niepotrzebne. I wiesz, mam wrażenie, że za chwilę – prędzej czy później – z tego powodu wiele dziewczyn zrezygnuje z pracy (czy nawet po prostu pasji) marzeń i z sieci zniknie wiele miejsc, które wnoszą do naszej codzienności coś fajnego. Postaw się czasem na moim miejscu – jeśli poświęcam kilkanaście godzin na przygotowanie wartościowego dla Ciebie wpisu, a potem muszę prosić się o udostępnienia na facebooku, bo bez nich to jeszcze ja będę musiała zapłacić za to, żeby dotrzeć z treścią, którą udostępniam za darmo do większej ilości zainteresowanych osób. Dołóż sobie do tego fakt, że często my-blogerki Was o coś pytamy – czy to na końcu wpisu, czy na facebooku, a zazwyczaj z kilku tysięcy osób odpowiada kilka (no, chyba, że to konkurs. Wtedy wszyscy chętnie wyciągają ręce po nagrody). Powiem Ci to szczerze, głośno i wyraźnie, myślę, że w imieniu dużej części blogosfery czy jakichkolwiek twórców związanych z Internetem – zwyczajnie czuję się tak, jakbym wygłosiła kilkugodzinny monolog do kompletnie pustej sali. Najzwyczajniej w świecie po nic. Czy to jest zdrowa relacja? Nie sądzę. Czy takich relacji chcę w swoim świadomym życiu? Kompletnie nie. Piszę. Nie ogłaszam, że zamykam bloga, a pisanie klikalnych nagłówków jest dla mnie wychodzeniem poza strefę komfortu, bo zawsze chciałam przyciągać Czytelnika wartością a nie facebookowym tytułem rodem z Pudelka. Ale czasem muszę, nie mam wyjścia, bo jest ważny tekst (jak choćby TEN) i gdybym napisała „rozważania o wartościach” nikt by nie kliknął. Nikt by go nie przeczytał i nie zastanowił się choćby przez sekundę. Wciąż tworzę to miejsce dla tych osób, którym potrzebne są moje wpisy, bo na szczęście wciąż gdzieś tam dostaję takie sygnały i to mi dodaje skrzydeł, bo gdy wiem, że czekacie na trendy to chce mi się je robić nawet jedną ręką, bo drugą trzymam śpiącą na mnie, ząbkująco-smarkającą córkę. Ale nie wiem jak długo ja i inne dziewczyny, będziemy miały w sobie tyle samozaparcia, by pokonywać ten mur. Nie wiem też, ile z nas – tych jeszcze nie gwiazd blogosfery zgarniających wszystkie kampanie ( żeby było jasne – nic do tego nie mam, cieszę się, że zarabiają i kibicuję im całym sercem w dalszym rozwoju!) ale ile z nas zwyczajnie nie może sobie pozwolić na inwestowanie kilkuset złotych miesięcznie w facebooka, żeby docierać do Was ze swoimi treściami? Może nie wiesz, jak wygląda cała facebookowo-internetowa maszyna od środka, więc pozwól, że w tym akapicie trochę Ci o tym opowiem. Sam fakt, że polubiłaś mój profil na facebooku nie oznacza, że zobaczysz moje treści. Możesz zaznaczyć opcje „wyświetlaj najpierw”, czy „powiadomienia”, ale tak naprawdę najwięcej zależy od interakcji, jakie regularnie utrzymujesz z daną stroną – czyli na polski tłumaczącs od wszystkich Twoich danych tej stronie lajków pod postami, komentarzy i udostępnień wpisów tej strony ( z zaznaczeniem, że „udostępnienie” dla Facebooka jest najbadziej wartościowe). Podawanie naszych wpisów dalej szerszej publiczności jest najlepszym „dziękuję” jakie możecie dać w wirtualnym świecie. Podobnie sprawa ma się z Instagramem – już dziś obcina zasięgi i jeśli nie serduszkujesz moich zdjęć to lada moment nie będą Ci się one pojawiały w ogóle. I moje pytanie i prośba jednocześnie brzmi – skoro nie lubisz moich treści na tyle, żeby dać im serduszko, lajka, parę sekund na napisanie komentarza, czy dwa kliknięcia do udostępnienia dalej, to po co w ogóle „lubisz” moją stronę? Po co mieć polubione treści, które nas nie interesują? Przecież odlajkowanie to jedno kliknięcie. [Ostanio nawet chciałam sama zrobić facebookowe czystki, żeby usunąć „martwą” publikę, ale okazało się, że nie ma takiej technicznej możliwości] Mnie blogowanie dało bardzo dużo. Uwielbiam to i nie wyobrażam sobie za bardzo swojego życia bez tego kawałka wirtualnego świata. Wykaraskałam się z depresji, zaczęłam żyć bardzo świadomie, ale przede wszystkim rozwinęłam się tak, jak nigdy bym tego nie podejrzewała. Blog i ludzie, których dzięki niemu poznałam dali mi dużo siły, wiary i dodatkową pewność siebie, praca nad sobą dała mi umiejętności, które wykorzystuję na wielu polach nie tylko blogowo (choćby fotografia), ale wierzcie mi, że jest wiele dziewczyn, które lada dzień zrezygnują i zamiast walczyć o marzenia, oddadzą dzieci z bólem serca do żłobków i uznają, że wolą tę najniższą krajową, ale regularnie i na czas i nie warto o siebie walczyć ( bo przecież nie ma kiedy – etat, dziecko, dom i na nic już nie ma czasu). Często na blogach obserwuję też teksty, że na większych blogach są same sponsorowane treści i Ci coś powiem tak od serca – blogowanie to praca jak każda inna, tylko, że wbrew temu, co można sądzić po okładce wymaga od cholery więcej pracy …nad wszystkim niż standardowy etat. Po pierwsze – dlaczego ktoś, kto może na tym zarabiać miałby robić to za darmo? Po drugie – jakie dla Ciebie, jako Czytelnika, ma znaczenie zawartość portfela autora tekstu? Po trzecie – czy ma dla Ciebie znaczenie to, czy autor tekstu pracuje gdzieś na etacie czy utrzymuje się z bloga? Dla Ciebie wartością są ( w sensie, chyba powinny być) rzeczy, które tworzy, treść, którą przekazuje, więc może warto pomyśleć w drugą stronę – fajnie, że są firmy, które chcą tym ludziom płacić, bo dzięki  temu my, czytelnicy, mamy coś wartościowego za darmo. Że o konkursach, o które często dla Was walczymy, żebyście z jak największej części naszych współprac mieli też coś namacalnego dla siebie. Tak się głośno zastanawiam i może zastanówcie się ze mną – czy gdyby Kasia ( autorka najpopularniejszego dziś bloga DIY w Polsce ) w pewnym momencie nie zaczęła dostawać płatnych zleceń od firm, czy może na początku narzędzi – czy udałoby jej się bloga tak rozwinąć i dzielić się z nami takimi świetnymi tutorialami? Być może tak, ale weźmy pod uwagę to, że każde narzędzie i materiały na Kasi projekty kosztuje. Reklama tych treści też kosztuje. Ja osobiście, straaaasznie się cieszę, że są firmy, dzięki którym Kasia ma możliwość rozwijania swojego bloga! I jeśli myślisz, że to „kosztuje” dotyczy tylko blogów DIY to jesteś w wielkim błędzie, bo kosztuje wszystko – od reklam na facebooku, przez ubrania dzieci, które Wam pokazujemy, przez dodatki do pokoju, wyjazdy do fajnych miejsc, po kursy fotografii, sprzęt. Wyjazdy na konferencje, na których uczymy się dawać Wam lepsze treści też kosztują. I serwer. I domena. I szablony i milion innych rzeczy. Nie żałuję, że bloguję. Cieszę się cholernie, że jestem tu gdzie jestem, że się nie poddałam i walczyłam i o to miejsce i o siebie, ale do cholery, nie wszyscy będą mieli tyle siły i samozaparcia słysząc z drugiej strony głuche echo i wcale nie uważam, że to są osoby, które powinny rezygnować. Wyobraź sobie relację z facetem, w którym Ty tylko dajesz a on nic. Kupiłaś nowy komplet koronkowej bielizny i w takim stroju robisz mu najlepszą kolację na świecie… a on nic! Siedzi i patrzy na TV. Albo wyobraź sobie, że wygłaszasz 20-minutowy monolog życia na temat Waszych relacji, związku, planów i marzeń, a on na koniec patrzy na Ciebie, wyciąga słuchawkę (której nie widziałaś) z ucha i pyta ” mówiłąś coś?” [ To akurat nasze true story, możecie to sobie wyobrazić i poturlać się ze śmiechu] Czasem warto powiedzieć komuś „rób to dalej, choć jeszcze długa droga przed Tobą, ale wierzę, że dasz radę i odniesiesz sukces”, bo to naprawdę potrafi zmienić człowiekowi życie. Pokażcie więc, że jesteście. Nie tylko mi, ale też innym twórcom, których śledzicie. My naprawdę chcemy wiedzieć, że tworzymy dla ludzi, którzy tego potrzebują. Im bardziej Wy dla nas „namacalnie” jesteście po drugiej stronie, im chętniej dzielicie się z innymi tym, co dla Was tworzymy, tym chętniej my bierzemy się do pracy i robimy więcej, lepiej, sięgamy wyżej i chcemy być jak najlepsi. Tak to działa. Często to „sukces rodzi pasję, która wynika z wysiłku i działania”, jak pisze Asia w swojej nowej książce  i ja jestem tego najlepszym dowodem – im lepiej mi coś wychodzi, tym bardziej chce mi się to robić (zdjęcia), a im gorzej mi coś idzie, tym bardziej mi się nie chce (dieta, ćwiczenia – niestety;)). Bądźcie. Machnijcie ręką. Odpiszcie czasem na te wiadomości z newsletterów, udostępnijcie ciekawy wpis dalej, zostawcie komentarz, kliknijcie serduszko przy fajnym zdjęciu. Pokazujcie nam, że jesteście. Na co dzień, nie od święta! wikilistka.plPost Bądźcie. Machnijcie ręką. Powiedzcie czasem „dziękuję”.

Nacomi - kosmetyki naturalne dla kobiet w ciąży i dzieci.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Nacomi - kosmetyki naturalne dla kobiet w ciąży i dzieci.

KURA KU RAdości

Kto tu jest?

Ulubiona zabawa G.i A. Do wydruku, jeśli macie pragnienie. Pozdrawiam Kura PS Rzeczy lub osoby poza ramką trzeba znaleźć w ramce.

Rozwijanie wyobraźni przestrzennej przy pomocy klocków Incastro + KONKURS

MAMA W DOMU

Rozwijanie wyobraźni przestrzennej przy pomocy klocków Incastro + KONKURS

Każdy rodzic chciałby, aby kupowane przez niego zabawki spełniały trzy kryteria. Po pierwsze, aby były trwałe i nie psuły się przy pierwszym użyciu (najlepiej aby przy dziesiątym ani dwudziestym pierwszym również). Po drugie, aby podobały się dziecku i nie nudziły zbyt szybko. I po trzecie, aby w trakcie zabawy młody człowiek rozwijał swoje zdolności, niezależnie […]

Moneta 2 zł i jej ogromna moc

THE MOMENTS OF LIFE

Moneta 2 zł i jej ogromna moc

W dzisiejszym poście chciałabym Wam podsunąć fajny sposób na oszczędzanie. Sprawdzony pomysł pozwalający odłożyć kilka groszy, które będziecie mogli przeznaczyć na co tylko zechcecie. Może zrealizujecie swoje małe pragnienie od dawna odkładane na dalszy plan z powodu comiesięcznych niespodziewanych wydatków? Może sprawicie komuś bliskiemu miłą niespodziankę? A może Ty- Mamo wybierzesz się do kosmetyczki? Opcji jest wiele a podejrzewam, że pragnień jeszcze więcej :DJeżeli już dziś zaczniecie oszczędzać w niżej opisany sposób może przyszłe wakacje nie będą tak ciężkie do udźwignięcia, zbliżające się wesele bliskich Ci osób tak bardzo nie nadszarpnie Waszego domowego budżetu, a może Wasze dziecko dostanie swój upragniony rower, hulajnogę, domek dla lalek, trampolinę....Prekursorem opisywanego tu sposobu na oszczędzanie jest moja Mama, która swoje wnuczki i wnuka na pierwsze urodzi obdarowywała 365 sztukami monet o nominale 2 zł. Każdy dzień z pierwszego roku dziecka przekładał się na jedną monetę. Gdyście przemnożyli ilość monet przez ich wartość wyjdzie Wam  na prawdę spora sumka, która jest o wiele większa niż potrzeby dziecka w tym wieku. Pokaźna kwota, która w opinii mojej Mamy nie była zbyt dużym obciążeniem dla ich budżetu. Dlaczego? Na samym początku należy ustalić jaki nominał będziemy odkładali do skarbonki. Gdy tą kwestię mamy ustaloną z innymi domownikami uzgadniamy miejsce, gdzie dany nominał będzie odkładany. Osobiście proponuję skarbonkę bez opcji otwierania lub po prostu zwykły słoik zaklejamy "na amen" i nożem wycinamy otwór w nakrętce :-) Taki sposób może okazać się niezbędny, gdy wybierzecie nominał 2 zł, czyli najbardziej pożądany przez mężczyzn korzystających z myjni karczerowej :-)Gdy skarbonka gotowa pamiętaj, aby za każdym razem, gdy w Twoje ręce trafi moneta o ustalonym nominale wrzucać do tej skarbonki. Czy to reszta z zakupów, wypłata za wykonywaną pracę, wypłata z konta, sprzedaż jakiegoś produktu na portalach społecznościowych, znalezione na chodniku... niech ten jeden nominał nigdy nie trafia w dalszy obieg, za to zawsze będzie odkładany w ustalone miejsce. Po kilku miesiącach odkładania może się okazać, że w skarbonce mamy fajną sumkę, której braku w naszym portfelu nie zdążyliśmy odczuć :-) Nie musisz ustalać, że będzie to moneta 2 zł bo wartość nie ma tu aż tak ogromnego znaczenia. Ważne ile monet odłożysz. Co do nominału? - ustal według swoich możliwości :)źródło: NBPWłaśnie poznaliście nasz sekret na oszczędzanie, który nadal kontynuujemy :-) Może też spróbujesz? Koniecznie daj znać jeśli podejmiesz moje małe wyzwanie w kwestii oszczędzania :DPozdrawiamKarolina

Babskie czytanie czyli powiedz mi, co czytasz

Lady Gugu

Babskie czytanie czyli powiedz mi, co czytasz

Mamy Sprawy

zabawy na Kinder party

Czym zająć 16 dzieci w wieku od 2 do 12 … Czytaj WięcejArtykuł zabawy na Kinder party pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

WIKILISTKA

Ulubieńcy sierpnia 2016

wikilistka.pl Strasznie się cieszę, że wprowadziłam cykl z ulubieńcami miesiąca na bloga! Już po kilku miesiącach widzę ilu fajnych rzeczy bym Ci nie pokazała, bo „tak jakoś nie byłoby okazji” (no przecież nie zrobię wpisu o kocu, co się nim owijam na wieczór albo termosie,bo dni by mi zabrakło), a mając ulubieńców wrzucam wszystko, o czym w danym miesiącu nie zdążyłam Ci opowiedzieć do jednego worka i już. Poza tym, gdy pisałam ostatni wpis, tak z serca najzwyczajniej w świecie, dotarło do mnie jak bardzo brakuje mi tu miejsca, żeby móc pogadać z Wami tak po prostu i choć ulubieńcy są taką namiastką, to lada dzień w newsletterze napiszę Ci o kilku innych pomysłach, które chodzą mi po głowie. A teraz, do rzeczy. CO MNIE ZACHWYCIŁO – ULUBIEŃCY SIERPNIA  TKANE KOCE COLORSTORIES Tkany koc marzył mi się od dawna i odkąd do mnie trafiły praktycznie się z nimi nie rozstaję. Uwielbiam je za mięsistość i za to, że jest pod nimi ciepło, ale bez efektu sztucznej sauny, którą dają wszystkie poliestrowe zamienniki. W dodatku przepięknie wyglądają i nie zajmują dużo miejsca. Jeśli macie ochotę sprawić sobie coś fajnego tej jesieni to to byłby mój typ. ŁÓŻECZKO TURYSTYCZNE JOIE Dotarło do nas kilka dosłownie kilka godzin przed wyjazdem i uratowało mi życie w wakacje, serio. Odkąd Mia pewnego dnia ruszyła przed siebie na czterech, tak nie miałam sekundy wolnego podczas, gdy nie spała, a zabranie jej gdziekolwiek na noc graniczyło z cudem, bo nie byłoby miejsca, w którym mogła by bezpiecznie spać. ( Podłoga odpadała, bo ona nocą wędruje niesamowicie i raz próbowałam to po 1,5 godziny od zaśnięcia znalazłam ją z 2 metry od materaca). Łóżeczko turystyczne Joie, które przyszło do nas z 4kids.com.pl w idealnym czasie uratowało nasz wyjazd do Babci, a teraz jest dodatkowym łóżeczkiem stojącym w naszej sypialni, dzięki czemu Wiki ma swobodny dostęp do pokoju podczas drzemki siostry. Co prawda ja nie korzystam z części jego funkcji (dodatkowy leżaczek, podwieszany materac, przewijak – wszystko zobaczysz TUTAJ), bo Mia jest już za duża, ale już np. funkcja lampki i modułu z kołysankami i odgłosami natury to strzał w dziesiątkę, a są jeszcze delikatne wibracje! Jeśli planujecie podróżować z maluszkiem od samego początku albo np. często planujecie bywać u dziadków itp. to zdecydowanie warto przyjrzeć się temu modelowi z bliska. LUNCHBOX Z BIEDRONKI Za całe 9,99 zł Po raz kolejny próbuję przeprosić się z dietą, a przy moim trybie życia nieodłącznym jej elementem jest przygotowywanie jedzenia wcześniej. Długo szukałam jakiegoś sensownego pojemnika i ten od razu przypadł mi do gustu – fajny kolor, specjalna uszczelka, dodatkowy pojemnik w środku i całkiem porządne sztućce. Jedyny jego minus to fakt, że ciężko się go otwiera. TERMOS NUVITA Ze mną jest taki problem, że nie lubię typowego fast food’owego żarcia. Najzwyczajniej w świecie mi nie smakuje i podczas, gdy np. chcemy wyjść na cały dzień, a nie mieliśmy uwzględnionego w budżecie posiedzenia w Pizza Hut czy innej pizzerii za 50 zł +, ja niejako skazywałam sama siebie na to, że w porze obiadowej zjadałam croissanta czy inną drożdżówkę, podczas, gdy Wiki z Łukaszem zajadali frytki i burgery. Dzięki termosowi problem zniknął, bo zabierałam sobie albo swojego kurczaka z fetą, brokułami i makaronem albo ulubioną zupę. Myślę, że to fajny gadżet – kupiłam też drugi mniejszy, żeby czasem Wiki na drugie śniadanie do przedszkola spakować coś ciepłego. Kupisz go np. TUTAJ NOWA POŚCIEL Uwielbiam spać! Obecnie jednym z większych marzeń jest zostawienie dzieci pod opieką ukochanych osób na 2-3 dni i … sen do oporu. Serio, marzę o tym, że móc siedzieć do późna, a potem na luzie wstać dopiero, gdy się wyśpię. Spędzić dobę dokładnie tak, jak lubię najbardziej. Uznałam, że skoro to jest tak ważna część mojego życia to chcę na samym początku zacząć pozbywać z niej bylejakości i chcę zacząć zmieniać to od teraz. Choć wymiana kołdry i poduszek na lepsze jakościowo na razie nie mieściła się w budżecie, to chociaż wreszcie sprawiłam sobie pościel, która codziennie sprawia, że moja wewnętrzna estetka się uśmiecha. Łatwo nie było, bo nim znalazłam ją wśród tysięcyaukcji z cyklu „tutaj aż 100 wzorów pościeli” minęło trochę czasu, ale było warto, bo jestem z niej bardzo zadowolona, a kosztowała raptem kilkadziesiąt złotych. INSTABOOK Uznałam, że pojawienie się na Instagramie tzw. Stories, czyli tak jakby snapchat’a w Instagramie, gdzie mogę dzielić się z Wami takim „tu i teraz”, jest idealnym momentem na to, żeby wreszcie w instagramowych kwadracikach zrobić trochę porządku. Dużo zdjęć zupełnie nie wpisywało mi się w stylistykę, którą chcę utrzymywać na instagramowym koncie, a żal było mi ich usuwać, bo to przecież piękne wspomnienia. Z pomocą przyszedł Instabook, gdzie zmontowałam sobie taką cudną książeczkę z naszymi wspomnieniami w kwadratach. Magia, mówię Ci! Mnie najbardziej do gustu przypadła opcja „album” czyli same kartonowe strony, dzięki czemu jak dziewczyny biorą się za oglądanie zdjęć to jestem spokojna. Zrobienie Instabook’a mega mnie zmotywowało do wywołania reszty zdjęć – właśnie jestem w trakcie kompletowania materiałów na fotoksiążkę z pierwszych trzech lat życia Wiki <3 PS. Jeśli masz ochotę zrobić swojego Instabooka ( zdjęć nie trzeba dodawać z Insta, można po prostu wgrać je z komputera czy też Fb) to na hasło wikilistka do końca września br. obowiązuje rabat  -15% ! WOREK/MATA DO ZABAWY PLAY&GO Nie wiem, czy też tak masz, ale ja mogę mieć 5 pokoi, a moje dzieci i tak będą bawiły się tak, gdzie aktualnie siedzą wszyscy. Dzień w dzień mam więc salon pełen Mii piłeczek, grzechotek i innych zabawek, a gdy popołudniu dołącza Wiki to rozsypują jeszcze cały kosz Lego Duplo i karton innych klocków. Jednocześnie ja staram się w środku każdego dnia wyrwać chociaż 30 minut na złapanie oddechu w ciszy, spokoju i porządku. Zazwyczaj w porze popołudniowej drzemki Mii, kiedy Wiki już we względnej ciszy bawi się u siebie. I wtedy Play&Go jest nie do przecenienia. Play&Go to taka „mata” do zabawy, która ma wszyte „troczki” za które ściągamy materiał z całą leżąca nań zawartością w formę wygodnego worka. W kilka sekund zbieram cały rozgardiasz ze środka pokoju i mam czas, by delektować się moją chwilą sam na sam z herbatą. Fajny patent, nie? A mam coś jeszcze lepszego! Mam dla Was do rozdania jeden taki worek (wzór w wąsy) – wystarczy, że pod postem na facebooku (TUTAJ)  odpowiedziesz mi na proste pytanie, a ja z odpowiedzi wybiorę jedną osobę, do której wyślę worek. To jak, przyda Ci się taka mata? Jestem strasznie ciekawa, co Ciebie zachwyciło w ostatnim miesiącu? Daj mi koniecznie znać w komentarzu, a tymczasem widzimy się jutro na przeglądzie trendów na nowy sezon, a na weekend postaram się zdradzić kilka nadchodzacych nowości w newsletterowym mailu. wikilistka.plPost Ulubieńcy sierpnia 2016

Na luzie…Czyli moda na oversize

BOBOFASHION

Na luzie…Czyli moda na oversize

BAKUSIOWO

Znalazłam sposób na zajęcie dziecka (i męża!)

Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. To miał być prosty test, który przeprowadzę na Matim. Albo się tym zainteresuje, albo jak to on, pobawi się po swojemu i znudzi po kilkunastu minutach. Okazuje się, że przez przypadek, oprócz sposobu na skuteczne zajęcie dziecka znalazłam również sposób na skuteczne zainteresowanie Maćka, który razem z Matim przepada na…

Mama na pełny etat

Sowa z papierowego talerzyka

Zauważyłam,że sowy są "hitem sezonu". Nam również podoba się motyw sówek- mamy je na tapecie w pokoju. Na blogu są też sowy na patyczkach jako upominek dla przedszkolaków.  Teraz przyszedł czas na prace plastyczną. We wrześniu takie sowy-mądre głowy są jak najbardziej trendy ;)   Nasze sowy powstały z papierowego talerzyka. Do pomalowania pięknego,kolorowego upierzenia użyliśmy

OLOMANOLO

Podsumowanie drugiego trymestru ciąży

I stało się, kilka dni temu wkroczyłam w trzeci trymestr mojej ciąży. To oznacza jedno – za niecałe trzy miesiące będzie z nami nasz mały brzdąc! Na samą myśl o tym dostaję gęsiej skórki. Nie pytajcie czemu, samej jest mi … Artykuł Podsumowanie drugiego trymestru ciąży pochodzi z serwisu OLOMANOLO .

NEBULE

Mata edukacyjna nie wspiera rozwoju dziecka

Jesteś w ciąży? Masz malutkie dziecko? A może szukasz prezentu dla noworodka? Myślisz o kupieniu maty edukacyjnej? Daruj sobie ten zakup. W dzisiejszym wpisie napiszę Ci dlaczego nie warto jej kupować i czym można ją zastąpić. Cztery lata temu kiedy pierwszy raz zostałam mamą nie było tak wielu gadżetów dziecięcych. Miałam listę rzeczy, które wydawały… Artykuł Mata edukacyjna nie wspiera rozwoju dziecka pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Czasem stroję się na randkę!

KAMPERKI

Czasem stroję się na randkę!

DWA PLUS CZTERY

Chcę po prostu być

Bycie rodzicem to nie jest kaszka z mlekiem, czy bułka z masłem. To ciężka robota na całe życie. To pełna odpowiedzialność za siebie i za innych. To brak snu, odpoczynku, beztroski. Bycie rodzicem to najlepiej płatna praca jaka istnieje. Dostajesz w zamian miłość i szacunek. Opłacalne? Jak najbardziej. Tak jak każdy pracownik, musisz jednak dobrze wykonywać swoją pracę, żeby tą zapłatę dostać. Nie wystarczy się zatrudnić i codziennie do pracy przyjść. Wyobraź sobie swoje dzieci, jako pracodawcę. Myślisz, że ciągłe poganianie, strofowanie, zabranianie przyniesie efekt i pensje? Że non stop powtarzane „NIE TERAZ, PÓŹNIEJ, NIE MAM CZASU”, spowoduje, że Twój „pracodawca” zapłaci Ci pełną miłością? Jesteś pewien, że włączenie bajki i krótkie „Zajmij się sobą, pobaw się sam” da Ci podwyżkę? Otóż nie. Jesteś w błędzie. Twoje dziecko NIE JEST ZABIERACZEM WOLNEGO CZASU Twoje dziecko to TWÓJ CZAS. Wychowanie dzieci to naprawdę ciężka robota – ale postaraj się wykonywać ją należycie. Przeżyj życie razem z Twoimi dziećmi, a nie obok nich. Wiecie ile razy sama złapałam się na właśnie takich zachowaniach? „Nie teraz, nie mam czasu, nie mogę” – swego czasu to były częste odpowiedzi. Bajka na YT, telefon do ręki, tablet – kupowały mi  chwilę spokoju. Szybciej, nie mam czasu, śpieszymy się – towarzyszyło mi każdego ranka. Skończyło się. Nie chcę tak żyć. Chcę przeżyć życie, odczuwając je całą sobą. Chcę spojrzeć w przeszłość i móc powiedzieć, że moje dzieci miał mnie „w nadmiarze”. Nie chcę być „tabletowym” rodzicem, z głową wiecznie pochyloną nad ekranem. Nie chcę poświęcać wirtualności więcej, niż jest to konieczne. Nie pozwolę zabrać sobie realnego świata, w którym moje dzieci czekają na moją uwagę. Chcę po prostu BYĆ. Polecam.

Opadająca głowa? Nigdy więcej! Recenzja poduszki Sandini SleepFix

SZCZYPIORKI

Opadająca głowa? Nigdy więcej! Recenzja poduszki Sandini SleepFix

Książki dla dzieci, które ułatwiają życie rodzicom i opiekunom

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Książki dla dzieci, które ułatwiają życie rodzicom i opiekunom

KOSMETOMAMA

Kosmetyki do ciała dla przyszłej mamy, poznaj Mama’s.

Na rynku Polskim jest coraz więcej dostępnych produktów do ciała dla kobiet w ciąży i po porodzie. Dlatego też warto jest wiedzieć czym się kierować przy wyborze takich kosmetyków. Każdy kosmetyk dopuszczony do obrotu musi posiadać badania oraz certyfikaty. Kosmetyki dla kobiet w ciąży, tak jak dla małych dzieci i skór wrażliwych przechodzą takie same badania jak inne kosmetyki, które trafiają potem na rynek.   ... Post Kosmetyki do ciała dla przyszłej mamy, poznaj Mama’s. pojawił się poraz pierwszy w kosmetomama.

PAMIĘTNIK MAMY

Ustalony rytm dnia dziecka – dlaczego jest tak ważny?

Nie wiem jak Tobie, ale mnie wprowadzenie stałego rytmu dnia u dziecka bardzo ułatwiło opanowanie naszego dnia. Jak wypadamy z uporządkowanego rytmu, wracają humorki i rozdrażnienie. Dziecko tuż po narodzinach zderza się z nieznaną mu rzeczywistością. Wszystkie zdarzenia, w których mimo woli bierze udział, są dla niego nowe i stresujące. Brak wiedzy na temat tego, czego może się spodziewać, nie buduje w nim poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Dlatego właśnie należy już na początku ustalić rytm swojego (oraz jego) dnia. Czym jednak tak właściwie jest „rytm” dnia? Rytm jest to regularne powtarzanie się w ustalonej kolejności pewnych zdarzeń lub procesów. W życiu dorosłego człowieka o rytmie dnia poza potrzebami fizjologicznymi stanowi między innymi praca oraz dodatkowe obowiązki wynikające z posiadania własnej rodziny. Jako że jest on stale obecny i naturalny, towarzyszy nam nie tylko w ciągu dnia, ale również tygodnia, miesiąca czy roku. Nawet natura posiada własny rytm, który decyduje między innymi o naszej pewności co do następujących po sobie pór roku i towarzyszących im zmian w przyrodzie. Rytm w życiu dziecka Odpowiedni rytm dnia jest istotnym elementem rozwoju niemowlęcia oraz małego dziecka. W obu przypadkach buduje poczucie bezpieczeństwa i stabilności, pozwalając im przewidzieć kolejne wydarzenia w ciągu dnia. Znajomość ich pozwala przyzwyczaić się do powtarzalności pewnych czynności i zmniejsza obawy wynikające z powstawania nieprzewidzianych sytuacji. Niemowlęta nie posiadają dodatkowych obowiązków, które zawierałyby się na liście określonych dla nich zadań. Posiadają natomiast potrzeby, które należy realizować. W pierwszych miesiącach ich życia trudno kontrolować stałe pory posiłków czy drzemki. Ustalać można je jednak dla spacerów, czasu zabawy czy kąpieli. Również określenie stałej kolejności poszczególnych zdarzeń, które następować będą po sobie, jest dobrym początkiem na wprowadzenie porządku do codziennych działań. Wymaga to zwykle ogromu cierpliwości i chęci, ale z czasem zaczyna przynosić oczekiwany skutek. W rytm odrobinę starszych dzieci jest łatwiej ingerować i dopasowywać go do rytmu wszystkich domowników. Uczestniczenie w planowanych posiłkach i zajęciach z całą rodziną ułatwia znacząco to zadanie, pozwalając maluchowi na zsynchronizowanie swoich potrzeb i działań z najbliższymi. Uporządkowany plan dnia to także przygotowanie malucha do rozpoczęcia nauki w szkole w późniejszych latach. Regularność w wykonywaniu obowiązków, którą będzie miał szansę stale trenować, będzie dla niego niezwykle cenną cechą przy okazji odrabiania prac domowych czy realizowania innych celów. Ustalony rytm dnia niesie korzyści również dla rodziców Ustalony rytm dnia to nie tylko worek korzyści dla samego dziecka. Ma on także pozytywny wpływ na jego rodziców. Nie tylko mogą zaplanować inne, konieczne zadania bazując na swojej wiedzy o dotychczasowych, wspólnych i powtarzających się punktach w planie dnia. Pozwala to wyeliminować w dużym stopniu towarzyszący porannym rytuałom chaos, skracając czas przygotowań do opuszczenia domu a tym samym również stres. Jasny oraz długotrwale stosowany przebieg zajęć i obowiązków, pozwala na oszczędność czasu, który tracony jest zbędnie przez brak odpowiedniej organizacji czasu. Ustalona pora obiadu, czasu zabawy lub wyjścia na spacer, następnie kolacja oraz szykowania się do snu, aż do samego zajęcia miejsca w łóżeczku, działa uspokajająco na malucha. Przygotowany i przyzwyczajony do stałości wydarzeń organizm dziecka pozwoli mu także łatwiej zasnąć, gdy nadejdzie wieczór, dając odrobinę wytchnienia zmęczonym dziennymi zmaganiami rodzicom. Moim zdaniem bazując na swoim doświadczeniu uważam, że wypracowany rytm dnia nie tylko ułatwia opiekę nad dzieckiem, ale także wpływa pozytywnie na rozwój jego systematyczności. Pozwala lepiej organizować czas dziecka i całej rodziny. Ustalony i sumiennie realizowany plan umożliwia wprowadzanie w ciągu doby innych zajęć między poszczególnymi jego punktami, bez obaw o pominięcie jednego z nich. A czy Twoje dziecko ma ustalony rytm dnia ? U was się sprawdza czy nie?

9 lat to bardzo długo

Makóweczki

9 lat to bardzo długo

Historię poznania oraz miłości mamy filmową. Ja – młody buntownik, nie mogący zagrzać miejsca nigdzie na dłużej niż 15 minut, świeżo po powrocie ze Stanów z wielkimi planami na podbój świata. W domyśle sądziłam, że w przyszłości będę samotną biznes women z dzieckiem (! serio, zawsze sądziłam, że będę miała dziecko) mieszkającą w NY, codziennie rano upychającą się w przymałą garsonkę. W wieku lat 22 na koncie miałam najdłuższy związek o rekordowym czasie, trzech miesięcy. Wychowana w dużej pewności siebie, wiedziałam, że jak w pierwszych miesiącach mi coś bardzo nie pasuje to to się w magiczny sposób nie zmieni po latach. Więc nacałowałam się tych żab.. Oj nacałowałam ;) On – romantyk i marzyciel. Zawsze chciał mieć tę jedną jedyną i na zawsze, a kiedy ta wersja nie wyszła, popadł w samouwielbienie i szukał ideału. No i w wieku lat 23 znalazł mnie. Oświadczył się po sześciu miesiącach znajomości (nawet nie, że bycia parą, bo oczywiście zdążyłam go rzucić ze 3x ;)). Ale kiedy klęczał w kałuży wiedziałam na 100%, że to ten jedyny. ‚Tak’ było tylko formalnością. Pobraliśmy się trzy miesiące później. Było to 9 lat temu… The End… No dobra, tak to jest w bajkach. Wszystkie wiemy, że dopiero potem zaczyna się najlepsze. Bo pomijając romantyczną otoczkę powyżej, co 22 i 25- letnie srele wiedzą o życiu. W dom by się chcieli bawić i w miłość po wieczne czasy. A tu w sobotę trzeba kibel czyścić i śmieci wyrzucić. I ukochana o poranku ma oddech jak wyziewy z wysypiska. I pracę do 21 w całkiem doborowym towarzystwie, więc pojawia się zazdrość, a chwilę dosłownie później dwie kreski na teście ciążowym. Jakoś nam tak szybko poszło, bo równy rok od momentu poznania, 4 miesiące po ślubie byłam już w ciąży. Był to rewelacyjny okres. Tak sobie teraz myślę, że w ciąży to się jednak powinno chodzić mając 20-25 lat. Ile człowiek ma wtedy energii, zapału, świeżości w zwojach mózgowych. Co ja w tej ciąży wyrabiałam – imprezy, zawody w kometkę na babcinym podwórku, spacery po pińcet kilometrów. Teraz bym pewnie położyła się i poczekała na rozwiązanie ;). No dobra, teraz to jestem chora, więc się nie liczy. W każdym razie ciążę (choć zagrożoną) wspominam bajecznie. Mąż noszący na rękach, pędzący po pomidory o każdej porze. Mąż głaszczący brzuszek. Mąż czytający kijance. Mąż… W trakcie porodu, a dokładnie cesarskiego cięcia, widziałam jego oczy pełne zachwytu i uwielbienia dla mnie a potem… pękł i zalał się zachwytem kiedy zobaczył naszego syna. Słyszałam tylko zza kotary „piękny, idealny, najcudowniejszy!”. Logicznym więc było, że to on wstawał przewijać synka i podawał mi do karmienie. Kąpaliśmy go razem, myliśmy, pielęgnowaliśmy, przewijaliśmy… razem. W dzień ja, kiedy on wrócił do pracy. Po południu i w nocy on, biorąc pod uwagę fakt, że choć Pan Tata zawodowo piastował poważne stanowisko, to ja musiałam w dzień być bardziej wypoczęta, bo troszczyłam się o małe ludzkie życie. Nigdy mi nie pomagał. Dziecko nie było moje, a on nie był nianią na godziny. Robił wszystko po równo, a może i więcej. Wstawał nocami, nosił, do odbicia, jeździł po lekarzach, czytał do kołyski, spacerował. To on umiał najlepiej obciąć maleńkie paznokietki i ubrać body przez głowę. Już wtedy wiedziałam, że z doskonałego męża stał się idealnym ojcem. I nic się  przez lata nie zmieniło. Był moją skałą, wsparciem w czasie choroby mamy. Bez mrugnięcia okiem przystał na moją propozycję sprzedania mieszkania (ze stratą, bo kupionego w bańce spekulacyjnej) i przeprowadzenie się bliżej mamy, żebym się mogła opiekować nią w czasie chemioterapii. To on płakał z radości widząc kolejne dwie kreski, a potem bólu kiedy straciliśmy synka. To on ledwie łapał powietrze otrzymując informacje, że to na monitorze to córeczka, na 100%. Wymarzona córeczka! Razem remontowaliśmy trzy własne mieszkania (tak, wiem szybko nam poszło ;)) a potem budowaliśmy dom. Pozabijaliśmy się przy tym domu prawie, ale dziś z perspektywy czasu wiemy, że to tylko umocniło naszą miłość. Mieliśmy przez te 9 lat swoje wzloty i upadki, ale kiedy jest świadomość tej tony miłość z obydwu stron, da się przeskoczyć każdą trudność. Nie wierzę w przeznaczenie, ale wiem, że ktoś nade mną czuwał i pomógł mi znaleźć partnera idealnego. Może dlatego, że byłam taka uparta i nie rozmieniałam się na drobne w poszukiwaniach. Może to ta pewność, że albo znajdę ideał albo wolę być sama. Bo sama też jestem fajna i sobie poradzę. Nie chciałam niczego na siłę i z przymusu. To ważna lekcja, którą chcę przekazać swojej córce. Nic nie musisz, wszystko możesz… Mając silny kołnierz wysokich norm i wartości wyniesionych z domu, łatwiej jest nie poddać się nagłym porywom ulotnych uczuć nie mających większego sensu. No więc 9 lat temu powiedziałam ‚tak’. Nie żałowałam ani przez chwilę…   Ok, nalewka śliwkowo – cynamonowa była za mocna i tu było trzeba przerwać sesję ;). Pani fotograf – Angelika ugotowani.tv niestety też kosztowała, także jak coś jest krzywe to zwalcie na atmosferę miłości, jadła i popitki w Kiermusach. Czar wspomnień podkręcała nam biżuteria APART, która w dzień naszej rocznicy wysłała nam życzenia i takie prezenty –> KLIK. Zegarki, bransoletki, pierścionki, kolczyki i inne świecidełka tej marki, towarzyszą i zdobią nas od wielu lat. Ale takim srokom jak my, nigdy nie dość. Więc ja dostałam złotą bransoletkę ‚infinity’ oraz delikatny złoty pierścionek. Wojtuś wybrał sobie zegarek rozbudowujący jego kolekcję – Aztorin. Powiem Wam, że co roku mu daję te zegarki i wymieniamy się biżuterią w ten dzień i uwielbiamy wspominać co jest z jakiego okresu w naszym życiu. Idealny moment na wspominki, przeglądanie zdjęć i zachwyt nad faktem, że minęło tyle lat a my wciąż zakochani jak pierwszego dnia.

MAMA TRÓJKI

PODWYŻKA ZASIŁKU RODZINNEGO ORAZ DLACZEGO GO OTRZYMASZ NAWET JEŚLI PRZEKRACZASZ DOCHÓD

            Od listopada tego roku, wchodzi w życie rozporządzenie o podwyżce zasiłku rodzinnego. Rozpoczyna się również nowy okres zasiłkowy, należy więc w odpowiednim miejscy zamieszkania urzędzie gminy złożyć wnioski. Nowy okres zasiłkowy zaczyna się od września , dokumenty należy złożyć najpóźniej do końca września. Jeśli nie wyrobisz się ze złożeniem dokumentów, zasiłek nie przepada.

MATKA NIE IDEALNA

Jak poradzić sobie z gorączką?

Hania po raz pierwszy zagorączkowała kiedy miała pół roku. Jak sobie wtedy radziliśmy? Spot powstał we współpracy z marką Nurofen. Artykuł Jak poradzić sobie z gorączką? pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

NASZE KLUSKI

10 sygnałów, że Twoje dziecko powinno zmienić szkołę

Zastanawiasz się czy szkoła Twojego dziecka jest dla niego dobra? Czy marudzi tylko dlatego, że na szkołę po prostu wypada marudzić? Czy dla dobra dziecka powinnaś zmuszać je do nauki, codziennie walczyć o prace domowe, wymyślać nowe sposoby, żeby zmotywować je do ciężkiej pracy jaką jest nauka? Czy może jednak wydaje Ci się, że coś w tym wszystkim jest nie tak? Że nie tak powinna wyglądać edukacja? Że nie o to w tym wszystkim chodzi? Sprawdź to odpowiadając na 10 zamieszczonych tu pytań sformułowanych przez Jerrego Mintza jednego z liderów ruchu szkół alternatywnych, który przez siedemnaście lat pracował jako dyrektor szkół zarówno tradycyjnych, jak i alternatywnych, który pomógł założyć wiele szkół alternatywnych na całym świcie i dalej jeździ po świecie ucząc o szkołach dopasowanych do potrzeb uczniów. (…) Ponieważ system szkolnictwa nie spełnia wymagań wielu rodziców i nauczycieli, coraz więcej osób decyduje się na tworzenie alternatywnych rozwiązań, ważne jest żeby rodzice wiedzieli, że mają wybór. Kiedy rodzic powinien zacząć rozglądać się za edukacją alternatywną dla swojego dziecka?   1. Czy Twoje dziecko mówi, że nienawidzi szkoły? Jeśli tak – najprawdopodobniej z tą szkołą jest coś nie tak. Dzieci mają naturalną skłonność do nauki, kiedy są małe bardzo trudno je powstrzymać od uczenia się. Jeśli Twoje dziecko mówi, że nienawidzi szkoły – posłuchaj go. 2. Czy Twoje dziecko ma problem z patrzeniem dorosłemu w oczy lub nie umie się zachować w towarzystwie starszych bądź młodszych dzieci? Jeśli tak, Twoje dziecko mogło zostać „zsocjalizowane” w taki sposób, że umie wejść w relację tylko z osobami z tej samej grupy wiekowej – to bardzo częsta praktyka w szkołach – i być może traci umiejętność komunikowania się z szerszą grupą dzieci i dorosłych. 3. Czy Twoje dziecko upiera się na noszenie tylko najmodniejszych ciuchów znanych marek? To symptom podejścia, które kładzie nacisk głównie na to co widoczne na zewnątrz, zamiast na wartości wewnętrzne. To powoduje, że dzieci zaczynają polegać na rzeczach płytkich jeśli chcą się między sobą porównywać lub decydują o tym, kto powinien być zaakceptowany w grupie, a kto nie. 4. Czy Twoje dziecko wraca ze szkoły zmęczone i rozdrażnione? Chociaż oczywiście uczeń może mieć ciężki dzień w szkole, to jednak ciągłe zmęczenie i irytacja są pewnymi oznakami, że proces nauczania Twojego dziecka nie jest dla niego mobilizujący, ale raczej ogłupiający. 5. Czy Twoje dziecko wraca do domu narzekając na konflikty, których doświadcza w szkole lub niesprawiedliwe sytuacje, których był świadkiem? To może oznaczać, że podejście szkoły do rozwiązywania konfliktów i komunikacji nie sprzyja uczniom. Wiele szkół polega na szybkim, narzuconym przez dorosłych systemie rozwiązywania problemów, pozbawiając tym samym dzieci możliwości na doświadczenie emocji związanych z daną sytuacją i szczerą dyskusję na temat tego co się wydarzyło. [W kwestii tego jak działa powstrzymywanie niechcianych emocji warto przeczytać książkę Jespera Juula „Agresja – nowe tabu.” – Przyp. Ola] 6. Czy Twoje dziecko straciło zainteresowanie kreatywnym wyrażaniem siebie poprzez sztukę, muzykę i taniec? W tradycyjnym systemie te kreatywne formy wyrazu są często uważane za mniej ważne niż płaszczyzna „akademicka”, nie zachęca się więc do nich zbyt mocno. W niektórych przypadkach w ogóle nie ma tego typu lekcji. To zaniedbanie często zmniejsza wartość lub całkowicie niszczy w dzieciach te naturale talenty i zdolności. [O tym jak ważne dla mózgu jest wyrażanie siebie możesz przeczytać w książce „Kim jesteśmy – kim moglibyśmy być”, którą szerze polecam. Przyp. Ola]   7. Czy Twoje dziecko przestało czytać lub pisać – lub podążać za swoimi zainteresowaniami – tylko dla zabawy? Czy odrabiając pracę domową, robi tylko to, co musi? To często znak, że spontaniczne zajęcia i niezależność dziecka nie są cenione w szkole. Dzieci mają naturalną zdolność do kierowania swoją nauką, jednak nacisk na przygotowanie do ujednoliconych testów ogranicza nauczycielom możliwość rozwijania tej zdolności. Rezultatem może być rosnące zniechęcenie do przedmiotów, które wcześniej były ekscytujące i do utraty kreatywności. 8. Czy Twoje dziecko odkłada pracę domową na ostatnią minutę? To znaczy, że praca domowa nie spełnia jego potrzeb – być może jest to praca domowa dla samej pracy domowej lub wkuwanie czegoś na pamięć – takie zadania domowe mogą zdusić naturalną ciekawość dziecka. 9. Czy Twoje dziecko wraca do domu opowiadając o czymś ciekawym, co wydarzyło się danego dnia w szkole? Jeśli nie, być może nic w szkole nie było dla niego ciekawe. Dlaczego szkoła – i edukacja – nie może być zabawna, żywa i wciągająca? 10. Czy szkolna pielęgniarka, nauczycielka lub pedagog zasugerowali, że Twoje dziecko może być „chore” np. na ADHD i powinno dostać Ritalin lub jakikolwiek inny lek regulujący jego zachowanie? Uważaj na takie diagnozy i pamiętaj, że większa część programu w tradycyjnych szkołach polega na kontrolowaniu zachowania. Jeśli perspektywa testów ogranicza nauczycielowi możliwość aktywizacji ucznia, jeśli uczniowie są zniechęcani do podążania za własnymi pasjami i zmuszani do siedzenia w ławce przez pięć czy sześć godzin dziennie, gdzie mało kto się nimi bezpośrednio interesuje i nie mają możliwości kontaktu między sobą, to moim zdaniem to raczej szkoła jest chora – na ZDE – Zespół Deficytu Edukacji – i być może pora już zabrać dziecko z takiego miejsca. Żaden z tych objawów, sam w sobie nie powinien być powodem do paniki. Ale jeśli kilka z tych punktów charakteryzuje Twoje dziecko, pora rozejrzeć się za jakąś alternatywą. Na szczęście mamy coraz więcej możliwości wyboru. (…) Rodzice są coraz bardziej świadomi, mamy więc nadzieję, że tradycyjny system edukacji zmieni się tak, by lepiej odpowiadać potrzebom uczniów. Nie czekaj jednak na zmianę systemu, weź odpowiedzialność za edukację Twojego dziecka. Dowiedz się jakie masz możliwości i wybierz taką, która będzie najlepsza. Artykuł ten pochodzi ze strony organizacji zajmującej się wspieraniem rozwoju edukacji alternatywnej AERO (Alternative Education Resource Organization ) i udostępniam go tutaj za zgodą autora Jerrego Mintza (można go posłuchać np. tutaj). Jest to tylko część artykuły, w oryginale jest też duży fragment przedstawiający alternatywne formy edukacji dostępne dzieciom w Stanach. Ponieważ spora część tych rozwiązań nie jest dostępna w Polsce, pomyślałam, że może lepiej będzie jeśli spróbuję napisać oddzielny artykuł na temat tego, jakie alternatywy dostępne są w Polsce. Daj mi proszę znać w komentarzu, czy taki artykuł byłby dla Ciebie interesujący. Jeśli interesuje Cię temat szkoły koniecznie sięgnij też po książkę „Kryzys szkoły. Co możemy zrobić dla uczniów, nauczycieli i rodziców”   Czytaj też: Czy szkoła może być fajna?  15 powodów, dla których system szkolnictwa nie działa Sprawdź czy Twoje dziecko jest gotowe do szkoły   I na sam koniec wielka prośba – udostępnij ten wpis dalej, im więcej rodziców go przeczyta, tym większa szansa, że nasze dzieci będą się uczyć w taki sposób, na jaki zasługują i przestaną kojarzyć szkołę z nudą, przymusem czy koszmarem. Post 10 sygnałów, że Twoje dziecko powinno zmienić szkołę pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

KURA KU RAdości

PWS

Nieubłagalnie nadeszła środa Pozdrawiam Kura

Szkoła tuż, tuż czyli czy poślę dzieci w wieku sześciu lat do szkoły...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Szkoła tuż, tuż czyli czy poślę dzieci w wieku sześciu lat do szkoły...

Zdecydowałam się patrzeć poza niedoskonałości

WIKILISTKA

Zdecydowałam się patrzeć poza niedoskonałości

Szczoteczka soniczna Sonicare DiamondClean od Philips. Moje wrażenia

Lady Gugu

Szczoteczka soniczna Sonicare DiamondClean od Philips. Moje wrażenia

... kiedy po raz kolejny będziesz szukać swojej biżuterii ...

DWARAZYW

... kiedy po raz kolejny będziesz szukać swojej biżuterii ...

DwaRazyW - Inspirujący blog o modzie dla dzieci i nastolatek i nie tylkoPiąta rana pobudka. Budzik dzwoni jak opętany już trzeci raz. Norma. Wstać wcale nie zamierzam, choć o tej porze powinnam już być w łazience i kończyć swój perfekcyjny make up. Rzeczywistość jest jednak inna. W biegu szykuję śniadanie całej rodzinie, karmię kota, robię szybki nieperfekcyjny makijaż, wyciągam z szafy pierwszą lepszą kieckę i moje ulubione buty, pod pachę komputer, torbę i w drogę. Halo a gdzie moja biżuteria? W pośpiechu szukam mojego pierścionka, bransoletki i i zegarka. Oczywiście z zegarkiem najłatwiej, bo jest duży i trudno by się gdzieś zawieruszył. Gorzej z  resztą. I tak było codziennie. Oczywiście kto by pomyślał, by to wszystko pięknie przygotować wieczorem przed pójściem spać. Nie ja. Wieczorem jestem tak padnięta po całym intensywnym dniu, że koło północy marzy mi się już tylko sen. Resztami sił zmywam ten nieperfekcyjny makijaż, biorę pierwszą lepszą piżamę i już mnie nie ma. Zasypiając mówię sobie w myślach, że jutro już na pewno wszystko sobie przygotuję na następny dzień. I tak to jutro trwa do dziś ;-) Z jednym małym wyjątkiem, nie szukam już biżuterii. Dzięki Apart! 

KURA KU RAdości

L.

Jesteśmy w parku. – Mamooooo, uważaaaaj, tam jest wielka locha*! – krzyczy A. Zamieram starając się opanować łopot serca. … Dwujęzyczność bywa taka niebezpieczna dla zdrowia Z dedykacją dla „Bilingual znaczy dwujęzyczny„. Pozdrawiam Kura znowu na obczyźnie www.kura-kura.pl PS Po niemiecku das Loch – dziura

BAKUSIOWO

Zabezpieczony: Nie wiedziałam, że ten zapach aż tak wpływa na moje dziecko… (i Twoje też!)

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.