Mamy Sprawy

jaglane batoniki a’la bounty

Fakt, że moje dziecko nie może spożywać mleka, motywuje mnie … Czytaj WięcejArtykuł jaglane batoniki a’la bounty pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

MATKA NIE IDEALNA

Matko, powinnaś!

Każda matka to zna. „Dzień dobry. Jakie ładne dziecko. Ale gdzie ono ma czapeczkę?”. Zwłaszcza kiedy jesteś młodą mamą, pierworódką. Cały świat czuje się w powinności, żeby poinformować Cię o tym, że wszystko co robisz, robisz źle. Źle karmisz dziecko, źle trzymasz na rękach. Kładziesz źle, podnosisz źle. Dajesz słodycze? Źle. Nie dajesz? Jeszcze gorzej, […] Artykuł Matko, powinnaś! pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

W sferze marzeń czyli wykańczanie, meblowanie...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

W sferze marzeń czyli wykańczanie, meblowanie...

Mówi się, że wykańczanie domu/mieszkania/biura/pokoju wykańcza samego wykańczającego. Wykańcza finansowo, wykańcza czasowo, ale i wykańcza nadmiarem wrażeń, nadmiarem wyborów i możliwości. Ci bardziej niezdecydowani mogą wykańczanie odczuć jako coś co można porównać z pracą w kamieniołomach. Nie ma jednak chyba nikogo, kto na takie wykańczanie nie czekałby z zapartym tchem jak na Mikołaja. Bo to chyba, mimo tych wszystkich niedogodności, jest całkiem fajne. I ja czekam i czasem lubię sobie tak pomarzyć i czasem lubię się z Wami tymi marzeniami podzielić.My do wykańczanie na razie nie mamy za wiele. Mamy mieszkanie do wiecznego remontu, ale to już nie to samo. Remont ma to do siebie, że najpierw trzeba zaorać to co jest, żeby potem coś poprawić. Trzeba gdzieś upchnąć siebie i dzieci, nasze rzeczy, nasze obowiązki i znaleźć czas, żeby wszystko z powrotem doprowadzić do porządku. Nie jest to łatwe, wymaga gimnastyki, dlatego my skutecznie się od tego migamy. Pewnie po nowym roku nie uciekniemy przed remontem w dziecięcym pokoju, trzeba pomyśleć o łóżku dla Zofii, może o piętrowym, ale na razie odganiam od siebie te myśli. Nie zmienia to faktu, że oglądam i analizuje. To nic nie kosztuje.Mamy do urządzenia jeszcze nasze miejsce pracy, ale to też nie to samo, bo ciągnie się jak lazania, wiecznie są jakieś przestoje, zmieniają się koncepcje i nie na wszystko, mimo szczerych chęci, mam wpływ. Do tego wieczne wyrzuty sumienia ze względu na koszty, w końcu z tyłu głowy wiecznie siedzi ten nasz wymarzony, własny dom, i jakoś tak zapał spada. Co prawda, ostatnio miałam niewielką namiastkę wykańczania i jego wykańczającej siły, gdy przyszło mi od nowa wybierać płytki, bo te, które wybrałam ostatnio jakimś dziwnym sposobem wyparowały ze sklepu. Cóż, po pół roku miały prawo. Na szczęście trafiłam do sklepu z małym wyborem, ale i tak łatwo nie było. Potem przyszedł czas na wymierzanie, wyliczanie i przeszacowanie kosztów, które miały być skromne, a wyszły jak zwykle. Ale myślę, że o wiele łatwiej byłoby przełknąć tą pigułkę, gdyby to był ten nasz wymarzony...No nic, nie o tym chciałam dziś. Dziś chciałam o tym, jak bardzo nie mogę się powstrzymać przed oglądaniem ofert sklepów, jak bardzo nie mogę się powstrzymać przed przeskoczeniem etapu planowania, etapu budowy, nawet etapu wykańczanie, żeby wielkim susem wskoczyć w etap urządzania. I tutaj też można dostać oczopląsu. Meble, mebelki, takie, owakie, eleganckie, luzackie, skandynawskie, biurowe, sypialniane, dziecięce, kolorowe, stonowane... No, nawet nie wiem, jakie jeszcze, bo dzień za dniem rzuca mi się coś nowego w oczy, co "koniecznie muszę mieć u siebie w domu". Istne szaleństwo, zwłaszcza, że na razie więcej skaczę po sklepach internetowych niż po stacjonarnych. Aż się boję myśleć, co będzie, jak w końcu zacznę zwiedzać sklepy stacjonarne. Takim tropem, już po raz któryś trafiłam na http://kdcmeble.com/.  Co by nie mówić, jak bardzo by się nie starać, wyobraźnia zaczyna pracować i pojawiają się piękne obrazy. Dodając do tego, że każdy z mebli można dostosować pod siebie, dobrać tapicerkę, kolor czy wzór, można się rozmarzyć. Piękne wypoczynki, gustowne sypialnie, najchętniej już bym się do takiego domu przeprowadziła. Ech, co poradzić, że na razie jest to tylko w strefie marzeń. Ale jak to mówią, trzeba o czymś marzyć, do czegoś dążyć, czymś się kierować. W najbliższym czasie się okaże czy będziemy wykańczać i urządzać ten nasz wymarzony, czy w końcu doprowadzimy nasze mieszkanie do takiego stanu, że nie będzie nam się chciało stąd wyprowadzać. Na razie nadal przeglądam i zapisuję pomysły "do zrealizowania".A jakie jest Wasze doświadczenie w tym temacie? Słusznie na to czekam czy raczej jeszcze kiedyś będę głośno przeklinała ten czas, gdy będę wcielała w życie wizje mojego wymarzonego gniazdka? Jak to jest z tym wykańczaniem? Rzeczywiście wykańcza?

Zabawki ze sklepów Lidl – Czy warto?

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Zabawki ze sklepów Lidl – Czy warto?

#janodnagwiazdke

LUNA W CHMURACH

#janodnagwiazdke

Elodie Details Stockholm Stroller – wózek parasolka – opinie

KAMPERKI

Elodie Details Stockholm Stroller – wózek parasolka – opinie

Zobaczyłam go kiedyś zupełnie przypadkiem, śmiem nawet stwierdzić, że jeszcze w ciążę nie zdążyłam zajść a ja już byłam w nim zakochana. Nie miałam zielonego pojęcia, jak się nazywa, jakiej jest firmy, więc przez pewien czas moja wyszukiwarka była gorąca i pełna haseł: najpiękniejszy wózek, piękna spacerówka, czarno biały wózek i inne must have. Zdeterminowana byłam, tak mi się spodobał, aż w końcu ukazał się moim oczom – Elodie Details Stockholm Stroller. Mój wymarzony wózek! Często dostaję od Was zapytanie, co to za marka, skąd go wzięłam, gdzie kupiłam, jak się sprawuje i dużo, dużo pytań o nasz wózek, dlatego postanowiłam (choć Liwia już w nim nie jeździ od dawna), że napiszę parę słów. Mam nadzieję, że będzie to odpowiedź na wasze wszystkie zapytania,a zwłaszcza na jedno: czy warto kupić Elodie Details Stockholm Stroller. Już tak mam, że zanim popatrzę na cenę, funkcje czy inne ważne rzeczy, zawsze najpierw oceniam wygląd. Zresztą, kto tak nie ma. Pierwsze wrażenie to podstawa, dlatego za Stockholm Stroller obejrzałam się od razu. Niestety w momencie, kiedy go kupowaliśmy, wszystkie sklepy były ogołocone z tych wózków. Na całe szczęście, w moim mieście, jedna Pani postanowiła sprzedać cudo i tak weszłam w posiadanie nowej karocy dla Liweczki. Wózek Elodie Details Stockholm stroller ma  bardzo wiele zalet, ale ma też wady, o których ja nie wiedziałam przed zakupem (w internecie wszyscy chwalili ;) ). Dlatego jeżeli stoisz przed zadaniem, jakie wybrać i kupić wózek, mam nadzieję, że troszkę pomogę Ci moją opinią i opisem. ELODIE DETAILS STOCKHOLM STROLLER Dostępne wzory/kolory:  Graphic Grace (to nasz) | Golden Gray | Beduine Stories | Brilliant Black | Dot Waga: 8,5 kilograma Wymiary: 50x60x118 cm | po złożeniu 28x33x110 cm Wózek jest dość lekki i, jak typowa parasolka, składa się „wzdłuż”.  Do złożenia potrzebne są obie ręce, ciężko zrobić to jedną. Mieści się spokojnie w bagażniku, można go przewozić w samolocie. Jednocześnie ma bardzo dużą zaletę, jest szeroki i kiedy dziecko zaśnie, może spokojnie leżeć, czy to na brzuchu czy na boku. Nawet zimą, z kombinezonem i kocykiem, ciągle pozostaje miejsce na swobodny ruch. Tak, jak napisałam wyżej, wózek spodobał mi się wizualnie: ma nowoczesny design, stonowane kolory (ja postawiłam na czarno białe romby, które najbardziej trafiły w mój gust). Stelaż jest wykonany starannie i z dobrych jakościowo materiałów, podobnie, jak cały wózek. Mimo, że są w nim białe elementy, bardzo łatwo jest je wyczyścić. Latem dziecko nie poci się, leżąc w wózku, a bardzo duża budka zabezpiecza przez promieniami słonecznymi.  W budce znajduje się „okienko” do podglądania, a tuż obok przestronna kieszeń na drobiazgi. Kosz pod wózkiem pomieści większe zakupy, ale  minusem jest to, że po całkowitym rozłożeniu wózka, nie da się do niego dostać. Myślę, że wiele zależy od wprawy, ale ja początkowo miałam problemy z prowadzeniem jedną ręką, wózek zawsze mi skręcał i nie umiałam prowadzić prosto przed siebie. To minus parasolek, które mają dwie oddzielne rączki. Ale pozostając już przy nich, są otulone skórką, bardzo przyjemne i miękkie. Kółka są dość małe i hałaśliwe na nierównej powierzchni, natomiast na prostej drodze prowadzi się idealnie. Są łatwe do czyszczenia i konserwacji. Wózek był z nami na wakacjach, gdzie przeszedł test bojowy po naprawdę nierównej powierzchni, pełnej kamieni i korzeni. Byłam pewna, że pod koniec drogi zobaczę same zniszczenia, ale nic, zupełnie nic się nie stało. Potwierdza to, że jest wykonany z naprawdę dobrych jakościowo materiałów. Wózek nie ma w zestawie pałąka i to jest minus. Na jednym ze spacerów, Liwia  usiadła sobie na końcu wózka, zobaczyła, że coś leży na ziemi i zwyczajnie przechyliła się po to w przód. Spadła, bo nic jej nie trzymało. Dokupiłam wtedy uniwersalny pałąk do wózków za kilkanaście złotych, który przyczepiłam. ZALETY: unikalny design – ładny wygląd łatwy w utrzymaniu – lekko się czyści mała waga zajmuje mało miejsca elementy skórzane, m.in. na rączkach rozkłada się do pozycji leżącej bardzo duża budka „okienko” w budce pięciopunktowe pasy duży kosz na zakupy podnóżek szerokie siedzisko WADY: skóra na rączkach „zjeżdża” i po każdym spacerze trzeba ją podciągać po rozłożeniu nie można dostać się do kosza na zakupy brak pałąka ciężko prowadzi się jedną ręką To chyba najważniejsze zalety i wady Elodie Details Stockholm Stroller. Ma kilka minusów, ale ja jestem z tego wózka bardzo zadowolona i, mimo że Liwia nie jeździ w wózku, ciągle wożę go ze sobą w bagażniku, ponieważ nie raz uratował mnie w sytuacji, w której trzeba wyjść na zakupy, a z tylnego fotela wydobywa się głośne chrapanie. Zawsze wtedy rozkładam go maksymalnie i przenoszę śpiącą królewnę :) Artykuł Elodie Details Stockholm Stroller – wózek parasolka – opinie pochodzi z serwisu Kamperki.

Sługi boże Adama Formana

…bo jestem mamą

Sługi boże Adama Formana

PANNA OCEANNA

Konkurs " Przełam bariery"

Może są tutaj wśród Was chętni na miesięczny kurs języka angielskiego, który od dłuższego czasu jest uważany jako podstawowy język obcy wymagany w CV.  Taki kurs, doszkalanie, ćwiczenia są ciekawą formą dalszego rozwoju, doszlifowania dotychczasowych umiejętności, doszkolenia się. Zapraszam zatem do wspólnej zabawy. Chcesz zwiększyć swoją pewność siebie w komunikacji językowej i przełamać

Make One Wish

Kalendarz adwentowy DIY – zabawa dla całej rodziny

Grudzień zbliża się wielkimi krokami. Dla mnie czas oczekiwania i przygotowania do Świąt jest równie cudowny co same święta. Nie czekam z piernikami, kolędami i ozdobami do ostatniej chwili. Z dniem 1 grudnia w naszym domu zaczyna się magiczny czas… Czytaj dalej →

BAKUSIOWO

Teściowa mnie zabije!

Z teściowymi całego świata zadarłam już w wakacje, publikując TEN wpis. Teraz pora na kolejny strzał. Postanowiłam go opublikować jeszcze przed Bożym Narodzeniem, żebyśmy mogły się spektakularnie pogodzić przy dzieleniu się opłatkiem. My sobie z teściową lubimy popłakać to akurat będzie okazja ;) Czym mam zamiar sobie tym razem nagrabić przeczytałaś już w tytule. Robię mojemu […] Artykuł Teściowa mnie zabije! pochodzi z serwisu Bakusiowo.pl | Najpopularniejszy blog parentingowy w Polsce.

NIEZŁE ZIÓŁKO

O magii dotulenia, czyli wywiad z ekspertem na temat chusty

Dostaję od Was sporo pytań, jak wygląda konsultacja z doradcą chustowym i czy noszenie dziecka w chuście jest bezpieczne. Wiele z Was przyznaje, że wiązanie chusty to nie lada wyzwanie,…

Lotto Zwierzęta i Lotto Kolory – Kapitan Nauka

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Lotto Zwierzęta i Lotto Kolory – Kapitan Nauka

KURA KU RAdości

WochenEND

Piątek. – Kiedy będzie w końcu to wochenende**?!? – pyta G.z obrazą w głosie. – Czy możesz powiedzieć po polsku? – pytam uprzejmie. – Ale jak? – pyta G. – Normalnie. Nie wochenende tylko noooo, ten, eee, nooo weekend – tłumaczę błyskotliwie. Pozdrawiam Kura przed wochenendem PS das Wochenende – eee ten no weekend po niemiecku

MAMA TRÓJKI

LIST OD MIKOŁAJA

                Czekasz z niecierpliwością na pierwszą gwiazdkę. Wypatrujesz jej przylepiając nos do szyby. Z kuchni wydobywają się wspaniałe zapachy. Rodzice się krzątają. Tata smaży karpia, mama podgrzewa czerwony barszcz. Siostra nakłada pierogi na półmisek, a brat kończy ubierać choinkę. Dom pachnie jemiołą, świerkiem, piernikami i pomarańczami. Wyczuwasz też delikatną nutkę cynamonu.

KINDERKI

Przepis na świąteczny piernik staropolski – To już czas!!

Przepis na świąteczny piernik staropolski – To już czas!! To jest ten właściwy moment, by przygotować ciasto na dojrzewający piernik staropolski.Ciasto musi dojrzewać około 4 tygodni a po upieczeniu leżakować przynajmniej tydzień. Dla mnie przygotowanie ciasta na piernik oznacza, że czas... Continue Reading → Post Przepis na świąteczny piernik staropolski – To już czas!! pojawił się poraz pierwszy w kinderki.eu by Magdalena Kołodziej.

NEBULE

Rozszerzanie diety niemowlaka – papki czy BLW?

Rozszerzanie diety niemowlaka jest tematem, który potrafi przysporzyć rodzicom wielu trosk. Wielu pediatrów zaleca dość wczesne rozszerzanie diety, a sklepowe półki zapełnione są produktami zachęcającymi do urozmaicania repertuaru posiłków już od 4 miesiąca życia dziecka… Autorką wpisu jest Marta Byszko – neurologopeda i pedagog specjalny, prywatnie mama 5-miesięcznej Ady W internecie znalazłam nawet informację, że… Artykuł Rozszerzanie diety niemowlaka – papki czy BLW? pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Oryginalny sposób na złożenie życzeń. Nie tylko świątecznych …

MAMA W DOMU

Oryginalny sposób na złożenie życzeń. Nie tylko świątecznych …

Każdego roku, w grudniowy wieczór siadam razem z dziećmi przy stole pełnym papieru, filcu, farb i różnych naklejek. Tworzymy kartki świąteczne, które potem wędrują do bliższej i dalszej rodziny. To taka nasza tradycja. A gdyby tak klasyczne kartki formatu A5, wyjątkowo zamienić na coś innego, zaskakującego? Zaraz dowiecie się co mam na myśli. A skąd […]

WIKILISTKA

Jak wybrać buty do pierwszych kroków jesienią/zimą? Ekspert odpowiada

wikilistka.pl Mamy to! Mia chodzi, a co za tym idzie w naszym domu znów na tapecie są idealne pierwsze buty do dłuższych spacerów. Teraz, przy pierwszych kroczkach Mii, pojawił się dla mnie problem, którego nie znałam przy Wiki – zagwozdka, bowiem nie miałam wcześniej do czynienia z wybieraniem butów typowo do pierwszych kroczków na okres jesienno-zimowy. I mimo, że uważam, że po tylu przegadanych z ekspertem godzinach posiadam dużą wiedzę na temat dziecięcej stopy, nie byłam pewna jakie buciki powinnam wybrać dla Małej akurat na jesień/zimę. Ocieplane czy nie? Co z tymi grubszymi podeszwami – przecież prawie wszystkie kozaczki takie mają? Za kostkę, czy jednak niższe? Na zamek czy wiązane? A może w ogóle odpuścić kozaczki – przecież taki maluch jednak aż tak dużo nie chodzi samodzielnie w śniegu? A jeśli jednak zechce – przecież w trzewikach zmarznie? Pomyślałam więc, że wiele z Was może mieć podobne pytania w swojej głowie, dlatego postanowiłam porozmawiać na temat wyboru pierwszych bucików na jesień/zimę z najlepszym ekspertem w tej dziedzinie jakiego znam i któremu powierzyłam stopy moich dzieci już 3 lata temu ;) Na moje pytania odpowiada dziś Pan Cezary Kudrzyn – Właściciel i twórca marki „EMEL”, laureat prestiżowych nagród i wyróżnień. Założyciel „Akademii Małej Stopy”. Najlepszy ekspert w dziedzinie dziecięcych stópek, jakiego znam i człowiek, którego prywatnie bardzo podziwiam. Osoba z największą pasją, jaką dane mi było poznać. Do dziś jesteśmy w stałym kontakcie, a ja po przegadanych godzinach wciąż bardziej i bardziej nie mogę uwierzyć, że są na świecie jeszcze tak wspaniali ludzie ( ale właściwie – przeczytaj sobie TEN TEKST, gdzie opisywałam Ci moje odczucia po wizycie w manufakturze Emel). JAKIE WYBRAĆ PIERWSZE BUTY DO CHODZENIA DLA NIEMOWLAKA JESIENIĄ/ZIMĄ – WYWIAD Z EKSPERTEM  Panie Cezary, mam już podstawową wiedzę na temat idealnych pierwszych bucików – wiem, że nie mogą być sztywne, powinny mieć cienką i elastyczną podeszwę, nie mogą być za duże ani ciężkie, koniecznie muszą mieć szerokie okrągłe noski. Ale jak to odnieść do zimowych butów dla malca, który naprawdę dopiero zaczyna swoją przygodę z chodzeniem? Co z tą cienką i elastyczną podeszwą w kozaczkach? Rozważać w ogóle typowe, kozaczkowe buty czy stawiać na trzewiki i  – nie wiem – szukać jakiś wkładek termicznych? Coś takiego w ogóle występuje w rozmiarze 18/19?  :)  Malec stawiający pierwsze kroczki, zanim wybierze się na spacery w zimowym obuwiu, powinien pewnie maszerować po domu na bosaka lub w skarpecie antypoślizgowej. To naprawdę niezwykle ważny moment w rozwoju dziecka.  Opanowanie chodzenia to trudna sztuka i ogromne wyzwanie dla maluchów. Powinniśmy tego przynajmniej nie utrudniać kupując na start źle dopasowane buciki. Cóż, jedną z najtrudniejszych opcji jaką możemy zafundować dziecku na pierwsze butki to kozak. Dla czego trudny? Każdy but dziecięcy a w szczególności but zimowy musi być idealnie dopasowany do dziecięcej stopy,  kozak jest bucikiem który niezwykle trudno dobrze dopasować do małej nóżki. Kozak to typ buta wsuwanego przez co nigdy, po włożeniu nie dolega idealnie do stopy. Sporo modeli posiada boczny zamek lecz w wielu przypadkach pomaga on jedynie włożyć stopę i ma niewiele wspólnego z dopasowaniem buta. W kozaczkach często mamy sytuację, że but trzyma się na łydce a stopa luźno „dzwoni” w buciku. Gdy nóżka jest mniej pulchna to często pieta jest luźna i kozaczki dziecku klapią. Nasz malec w zbyt luźnym obuwiu wielokrotnie bardziej narażony jest na kontuzję stopy, ponadto źle dopasowany but wynaturza sposób chodzenia, co u osoby uczącej się chodzić będzie miało poważne konsekwencje w późniejszych latach. Wybierając kozaka na pierwsze buty musimy bardzo dobrze dopasować go do dziecięcej stopy. Kozaczek moim zdaniem to nie najlepszy wybór jako pierwszy bucik. Najlepszym zimowym bucikiem na start będzie sznurowany trzewik który dużo łatwiej można dopasować do dziecięcej stopy. Czy gruba podeszwa?  Każda podeszwa z grubszym protektorem będzie mniej elastyczna, za to  bardziej ciepła i mniej  śliska na śniegu, musimy iść na kompromis i sami zdecydować. Na szczęście te pierwsze zimowe spacery nie są zbyt długie. Pamiętajmy, że przed poślizgiem na lodzie nie uchroni nas żadna podeszwa! Czy szukać wkładek termicznych? Dzieciaki mają niezwykle dobry system ogrzewania. By małe nóżki nie zmarzły ważny jest wysoki nosek w czubku buta, by maluch mógł swobodnie poruszać paluszkami. Dziecko na pewno nie zmarznie chodząc, a jadąc wózkiem wkładka i tak nie działa. My stosujemy wkładki termiczne, ale uważam że nie są koniecznością. Sznurówki, zamek, rzepy? I dlaczego? Na pierwsze buty tylko Sznurowadło. To jedyne zapięcie które dopasowuje się w trakcie chodzenia. Spójrzmy na sportowców wszędzie tam gdzie liczy się stopa są sznurki. Dlaczego ??  Bo są najlepsze Gdyby było inaczej siatkarze, biegacze, skoczkowie w dal, bokserzy, tenisiści czy najdrożsi piłkarze śmigaliby po murawie w lakierkach zapinanych na rzepki , a nie w staromodnych sznurowadłach.  Drogie mamy jeśli nie wierzycie mojemu doświadczeniu to uwierzcie sztabom sportowców, które rocznie na  badania wydają większe pieniądze niż cały NFZ na Polaków. Wasze dzieci używają butów jak wyczynowcy i to w wieloboju, dlatego musimy dbać o ich rozwijające się stopy. Dobre, świetnie dopasowane buty to nie wydatek czasu i pieniędzy lecz inwestycja w zdrowie dziecka. To nie muszą być Emele, ale muszą być bardzo dobre. Co z kozaczkami do połowy łydki? Wybierać takie, czy jednak stawiać na krótkie modele? I dlaczego? Najlepiej nie stawiać na kozaczki jako pierwsze butki, a jako kolejne to już sprawa gustu, no i oczywiście dobrego dopasowania. Co z rozmiarem w ocieplanych bucikach? Mamy w nich zazwyczaj ocieplenie, które podczas chodzenia się jednak ubija – jak dobrze dobrać rozmiar takiemu maluszkowi? Bucik musi być świetnie dopasowany ( wiem, wiem; powtarzam się ale to bardzo ważne:)   jeśli dobrze trzyma się na linii podbicie – górna część pięty i nie klapie podczas próbnych spacerów po sklepie, nie mamy się czego obawiać. Musimy też wziąć pod uwagę, że żyjemy w takim społeczeństwie, które uwielbia kupować na zapas. Z autopsji wiem, że gdy wybieram się pod sandały na początku czerwca albo zimowe buty w połowie października lub na początku listopada, to często rozmiarówka i dostępne modele są bardzo przebrane. Załóżmy, że jestem mamą dziecka, które na 95% zacznie chodzić właśnie wtedy, gdy będzie zimno. Będzie potrzebować dobrych butów, o które w środku sezonu może być ciężko w dobrym rozmiarze – czy jest jakikolwiek sens strzelania z rozmiarem i kupowania bucików na zapas? Może Pana doświadczenie pozwala np. oszacować, że po pierwszych kroczkach stópka dziecka się wydłuży np. o rozmiar i powinno się wziąć to pod uwagę? Pod żadnym pozorem nie możemy kupować butów dziecku na wyrost, Każdy bobas zaczyna chodzić w innym czasie; mniej więcej połowa zaczyna dreptać w okolicach roczku, inne między 8 a 10 miesiącem, ale są i takie które startują pomiędzy 14 a 18 miesiącem i to też jest norma.   Pisałem o tym powyżej;  najpierw niech dziecko pewnie stawia pierwsze kroki, a potem dobierzemy buciki. Stopa nie może do buta dorastać, to but musi być dopasowany do stopy! Dziś oferta sklepów jest olbrzymia, wierzę (???) ze uda się dziecku dopasować bucik. Na koniec chciałam zapytać o Pana zdanie na temat używanych bucików dla takich maluszków. Generalnie wyznaję zasadę i przekonuję do tego moje czytelniczki, że lepiej mieć używaną rzecz najwyższej jakości niż nową, a kiepską. Podpowiadam to choćby w przypadku kurtek zimowych i płaszczy – lepsze z wypełnieniem z naturalnego puchu czy wełniane używane niż poliestrowe taniości prosto ze sklepu. Wszystko po to, by dziecku było cieplej. Co jednak w przypadku bucików? Czy to definitywnie tak jak z fotelikami samochodowymi, musimy kupować nowe, bo chodzi o bezpieczeństwo ( a w przypadku butów – o zdrowie) ? Czy u maluszka, który stawia w nich właściwie tylko pierwsze kroczki kupowanie używanych dobrych butów może zrobić większą krzywdę niż dobranie taniego, nieodpowiedniego obuwia? Przedszkolak wiadomo, często takie buty niszczy, dużo w nich biega, ale maluszek nie chodzi przecież codziennie na godzinne spacery na nogach i nie szaleje na placu zabaw, a fakt jest taki, ze z pierwszych rozmiarów (18/19/20) potrafi wyrosnąć w ciągu 2-3 miesięcy a czasem i szybciej (to pamiętam z autopsji). Dziecięca stopa w wieku kilkunastu miesięcy dopiero się formuje! Nie można dokonywać wyboru pomiędzy dobrym używanym butem a tanim nieodpowiednim; obie opcje są fatalne. Nie istnieje „dobry używany but”. Używany but był dobry tylko dla tego kto go używał! Musimy pamiętać o bardzo ważnym aspekcie jakim jest unikalność stopy. Wystarczy że porównamy nasze stopy ze stopami naszych przyjaciół, rodziny każda stopa się różni i w różny sposób pracuje. Kurteczka, czapka, szal, koszulka, to części garderoby które w 3 miesięcznym okresie używania mogą być praktycznie nie zniszczone. Żadna ubranko nie pracuje tak intensywnie jak but. Żadna część garderoby nie ma tak bezpośredniego wpływu na zdrowie naszego dziecka. Buciki  zewnątrz mogą wyglądać jak nowe, ale liczy się wnętrze buta, a najbardziej „podpodeszwa” płaska część znajdująca się pod stopą, pomiędzy wyściółką inaczej zwaną wkładką a podeszwą.  Nie ważne, czy bucik był używany przez trzy miesiące, tygodnie, dni czy nawet godziny, ważna jest intensywność użytkowania (u dzieci bardzo różna) czasami wystarczy jeden razy by „podpodeszwa” została w uformowana do  stopy pierwszego użytkownika. Jeśli dodatkowo na przodzie cholewki powstały lekkie nawet załamania to właśnie w tych miejscach,  but zawsze będzie pracował a nie w tam gdzie wymaga stopa waszego dziecka. Kochani, układ kostny dziecka w okresie nauki chodzenia dopiero się tworzy, do 10 roku rozwija się dopiero połowa masy kostnej  by rozwijać się dale aż do 20 roku życia. Stopa to skomplikowana konstrukcja 26 kości 32 ścięgien i ponad 100 wiązadeł, nie powinniśmy  wywierać na stopy żadnego negatywnego wpływu dając dziecku buty noszone przez inną osobę,  bo robimy mu krzywdę. Najlepsze co możemy zrobić dla naszego dziecka to pozwolić mu wszędzie tam gdzie to tylko możliwe i bezpieczne biegać na bosaka. Buty to dodatek do stopy używajmy ich wtedy gdy musimy! Pozdrawiam serdecznie Cezary Kudrzyn Koniecznie przeczytaj też: Jak mądrze ubierać dziecko zimą? KOMPLETNY PORADNIK Zamieszczone: 27 października 2016 Nie chcesz, żeby Twoje dziecko zmarzło na zimowym spacerze, prawda? Na pewno o to dbasz, ale czy robisz to wystarczająco dobrze? Czy jesteś pewna, że nie można lepiej? Czym kierujesz się przy wyborze zimowej kurtki dla malucha? A butów? Wyglądem, wygodą, ceną czy jednak składem? Dzisiejszy wpis jest odpowiedzią wprost na Wasze prośby odnośnie tematyki, […] 16 komentarzy Pamiętam jak dziś pierwsze kroczki Wiki – 8 miesięcy i 11 dni i pooooszła! Dosłownie, bo ona nie to, że postawiła trzy kroczki i bam, a potem do wieczora na czworakach – Wiki regularnie po prostu zaczęła się przemieszczać na nogach. I o ile popylała głównie w skarpetkach po domu, to problem zaczął się, gdy pojawił się bunt wózkowy i dziecko postanowiło chodzić na spacery za rękę. Dodajcie sobie do tych 8-9 miesięcy fakt, że to było mega drobne dziecko (mając rok ważyła ledwo z 8 kg) i ja dla tak maleńkiej stópki musiałam znaleźć buty do chodzenia. Mieszkaliśmy akurat chwilowo w małej mieścinie, więc wyprawa do Torunia do poleconego przez koleżanki sklepu była nieunikniona (sklep Urwis na ul.Prostej, polecam!) Z pół godziny szukaliśmy z ekspertami odpowiednio małych i lekkich butów (akurat wtedy sandałków) i gdy już trafiliśmy na odpowiedni model w najmniejszym rozmiarze, a ja czułam się doedukowana o plus minus wiedzę z połowy encyklopedii, wiedzieliśmy, że to będzie „romans na dłużej”. But, który można było sobie powyginać jak dusza zapragnie, a jednocześnie trzymał małej stópkę idealnie i chodziła w nim jak na boso. Mogłabym tu napisać Wam na ten temat elaborat, ale najlepszym świadectwem jest fakt, że Wiki przez pierwsze 3 lata życia nie chciała nosić na co dzień innych butów. Na chwilę, gdy chciałam np. zrobić jakieś zdjęcia dawała sobie czasem ubrać inne buty, ale o dłuższych spacerach w nich można było pomarzyć (wyjątkiem były już później jedne botki i para trampek), zresztą do dziś tak ma, że but musi być bardzo elastyczny i wygodny – obie dziewczynki mają to chyba po mnie, wygoda ponad wszystko i niebywała wrażliwość stóp na wszelkie niedogodności. Gdy wcześniej nieświadoma zobaczyłam ile kosztują dobre buty dla dzieci, przez jakiś czas kombinowałam z szukaniem używanych ubranek (głównie swetrów, kurtek, płaszczyków), żeby dzięki temu zaoszczędzić na porządne buty. Przez większość czasu mi się udawało i po 4 latach wiem, że było warto. Mimo, że Wiki zaczęła chodzić tak bardzo wcześnie, nie ma absolutnie żadnych wad stóp czy postawy. Pewnie zastanawiasz się, jakie buty wybrałam dla Mii ? Od jakiegoś miesiąca spaceruje w wiązanych trzewikach i to je zakładamy zdecydowanie najczęściej, bo chodzi w nich praktycznie tak jak na boso. Na zimniejsze dni, na wypadek, gdyby jednak chciała z Wiki pobuszować w śniegu i ulepić bałwana wybrałam zimowe roczki (model E2519-1 ), również wiązane i możliwie krótkie, ale już na tyle otulające kostkę, że liczę na brak śniegu w skarpetkach ;)) Wzdycham do modelu kozaczków z kokardkami, ale muszą czekać do przyszłego roku co najmniej. Buciki Mii – Emel, modele : E2519-1 (kremowe) i E2370-1 (srebrne) Mam nadzieję, że razem z Panem Cezarym ułatwiłam Ci podjęcie tej trudnej decyzji – jakie pierwsze buciki do chodzenia wybrać na jesień/zimę. Wpis powstał we współpracy z marką Emel wikilistka.plPost Jak wybrać buty do pierwszych kroków jesienią/zimą? Ekspert odpowiada

Mama na pełny etat

Dzień Pluszowego Misia- pomysły na misia

Dzień Pluszowego Misia obchodzony jest 25 listopada. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was kilka zabaw wspierających rozwój dziecka, z misiem w roli głównej.  Miś- ubieranka Pierwsza nasza propozycja to Ubieranie Misia. Przygotowałam dwie wersje - dla malucha i starszaka. Wcześniej przygotowałam sylwety misia i klika ubranek wyciętych z papieru i filcu. Hania już na tym etapie miała

OPTYMISTYCZNIE

Uczę się z Edukatorkiem – ćwiczymy motorykę małą i pisanie.

Jak wspierać motorykę małą dziecka w wieku 3+, a przy okazji wdrożyć naukę pisania i poznawanie liter. Motoryka mała – to zwyczajnie mówiąc – sprawność ruchowa dłoni, która jest niezwykle ważna przy nauce pisania (ale nie tylko!). Istotne jest więc to, aby wspierać tą umiejętność od najmłodszych lat, gdyż okres „rysowania szlaczków” i nauki pisania jest dość krótki. Warto więc byśmy my, jako rodzice dopilnowali, aby wspieranie motoryki małej zaczęło się możliwie jak najwcześniej. Do tej pory przerabiałyśmy nawlekanie korali, malowanie pędzelkiem i rączkami po brystolu, lepienie play-doh, przelewanie wody i przesypywanie piasku, a także najprostsze – budowanie wieży (nie tylko z klocków!) wycinanie, wyrywanie, naklejanie… Każdą zabawę dostosowujemy oczywiście […] Post Uczę się z Edukatorkiem – ćwiczymy motorykę małą i pisanie. pojawił się poraz pierwszy w Optymistycznie.

KOSMETOMAMA

Mus domowy, bardzo czekoladowy w 20 minut.

Czy dla miłośników czekolady istnieje coś pyszniejszego jak mus? Myślę, że nie! To absolutnie pewne, kochasz czekoladę to chcesz umieć robić mus. Ale nie taki zwykły. Czekoladowy, słodki i puszysty. A więc dziś krótki przepis na ten idealny i pyszny! Składniki : 100 g cukru pudru 200 g gorzkiej lub mlecznej czekolady ( ja łączę oba typy) 100 g śmietany, minimum 30% 4 jajka 1 ... Post Mus domowy, bardzo czekoladowy w 20 minut. pojawił się poraz pierwszy w kosmetomama.

BUUBA

A DLA CIEBIE CZYM JEST KONIEC ŚWIATA?

Kiedy żyjesz z dnia na dzień, praca, dom, dzieci, mąż, to założę się, że nie znajdziesz ani chwili by zadbać o siebie... ja nie mówię tu o maseczce na twarz, ja mówię o Twoim zdrowiu, kiedy ostatnio byłaś u lekarza? Kiedy ostatnio zadbałaś o swoje 'kobiece sprawy'? Artykuł A DLA CIEBIE CZYM JEST KONIEC ŚWIATA? pochodzi z serwisu Buuba.

KURA KU RAdości

Nanosekundy

– Co kipisz? – zapytała G., podczas gdy ja odwróciłam się tylko na nanosekundę po kakao. Pozdrawiam Kura

MAMA TRÓJKI

MINI GOLF KRECIK-ZABAWKA NIE TYLKO DO DOMU.

                    Patrząc na rozgrywki golfowe, po głowie chodziła mi jedna myśl: nuda. Jaką trzeba mieć cierpliwość, żeby uderzać kijem w piłeczkę? Chodzić, nawet jeździć za nią kilometrami. Rozważania o golfie nie zagrzały zbyt długo w mojej głowie. Jednak moje dziewczynki polubiły grę w mini golfa. Odkryliśmy to przypadkiem na jednym z wyjazdów. Od tej pory, jak jesteśmy gdzieś, gdzie

DWA PLUS CZTERY

Marzyć każdy może – więc marzę.

Marzenia są po to to, żeby je spełniać – same się nie spełnią. Marzenia dają nam chwilę ukojenia. Marzenia są chwilą dla samego siebie. Ja też marzę – jak każdy. Mam masę planów, potrzeb, pomysłów do zrealizowania. Jestem teraz w takim momencie, że albo zacznę je właśnie realizować, albo zabraknie mi siły, motywacji i czasu na dojście do celu. Nawet nie macie pojęcia jak wiele w moim życiu rodziło się nowych „pomysłów na życie” jak byłam nieco młodsza. Od bycia dozorcą (bo może długo na podwórku siedzieć i nikt go do domu nie woła), poprzez bycie lekarzem (niestety widok wnętrzności powodował, że moje wychodziły na wierzch) do prowadzenia własnej firmy. Podczas gdy zawodowa ścieżka jakoś się ułożyła, nadal czegoś w niej brakuje. Lubię robić kilka rzeczy naraz, więc cały czas szukam, kombinuję, robię. Nie chcę się zatrzymywać – wręcz przeciwnie – chcę biec dalej. Jest jednak kilka fantazji, które są swego rodzaju celem na mojej drodze. Podobno jak wizualizujesz marzenia i o nich opowiadasz – łatwiej je spełniać. No to jedziemy. Opowiem Wam o tych najbardziej przyziemnych. O tych, które najłatwiej będzie zrealizować. O tych, które zależą tylko i wyłącznie od nas samych, bo marzenie o zdrowej i szczęśliwej rodzinie już zrealizowałam i mam nadzieję, że to zdrowie na zawsze z nami pozostanie. Chciałabym w końcu zbudować nasz własny dom. Nie jesteśmy jeszcze nawet na etapie kupna ziemi – ale ja po prostu chcę mieć swój własny, niezależny kąt, gdzie dzieciaki nie będą musiały dzielić się pokojami, a ja nie zwariuję od braku miejsca na nasze rzeczy. Taki który urządzę tak ja ja tego chcę, a nie tak jak ktoś to zrobił przede mną. W takim, w którym będę czuła się swobodnie, nie zastanawiać się, czy nie zniszczę podłogi, jak dzieciaki rzucają na nią zabawki. Po prostu nasz! Chciałabym wyjechać na porządne wakacje – całą rodziną. Takie najzwyklejsze last minute. Drinki z palemką, basen, lenistwo, słońce. Takie bez stresu i zaglądania do telefonu. Tylko nasza szóstka i żar z nieba. Beztroskie chlapanie i marudzenie przy kolacji. Żeby chociaż przez dwa tyg, naszym jedynym problemem, był wyścig po najlepsze leżaki przy basenie, a rano przy śniadaniu czy mówić „good morning” czy „guten morgen”. Powiecie – no to pojedźcie – po prostu – jedźcie. Wyobrażacie sobie zapłacić za dwa tyg? Dla sześciu osób? – Ja też nie… zawsze są inne wydatki niestety – więc marzę, że kiedyś się to zmieni. Chciałabym pójść na prawdziwą, spokojną, romantycznie nieprzyzwoitą randkę  z własnym mężem. Taką z biegiem za rękę w deszczu. Taką z ostatnim rzędem w kinie. Taką z prawdziwego zdarzenia. bez patrzenia na zegarek, bo już czas wracać i zwolnić opiekunkę. Bez zastanawiania się czy dzieciaki doprowadziły już babcię do szaleństwa. Bez martwienia się czy ciocia jeszcze daje radę. Po prostu randka. Ja i on. Nic więcej. Wiem, że na nią pójdę – za 10 lat Chciałabym się wyspać. Po prostu spać, aż sama się nie obudzę. Tak spokojnie, bez nogi na twarzy i palca w oku. Bez jęczenia, marudzenia i konieczności zrobienia naleśników. Chciałabym po prostu spać. To marzenie jednorazowe – bo za chwilę brakuje mi tego palca w oku i już tego nie chcę – ale marzenia pozwalają na taką samowolkę – więc marzę Chciałabym zmienić samochód na większy – ten który mamy obecnie jest cudowny, ale ma tylko 7 miejsc i przy 6 osobach plus pies – na nic więcej nie ma już w nim miejsca. Wyjazd na dłużej i konieczność zabrania bagaży, powoduje, że na naszym dachu ląduje wielka „trumna”, a auto upchane jest po sam sufit.Nie ma jak się ruszyć, nie mówiąc nawet o wyprostowaniu nóg. Torby są wszędzie. Ja po prostu marzę o dwóch dodatkowych miejscach w samochodzie. Chciałabym dotrzeć do tego momentu w życiu, żebym mogła powiedzieć – to co robię jest idealne dla mnie. Móc być dla samej siebie szefem. Wiedzieć, że to ode mnie zależy ile i czy zarobie. Nie martwić się, że pierwsze oznaki przeziębienia któregoś z dzieci, oznaczają dla nas stres i 80% pensji. Chciałabym spędzić dzień w SPA – przyziemne prawda? Ale ja naprawdę bym tego chciała – tylko raz, na spokojnie, wiedząc że nic nie może mi w tym dniu przeszkodzić. Po prostu leżeć i być rozpieszczaną, bez łączności ze światem zewnętrznym. Bez sprawdzania maila i patrzenia na zegarek. to najbliższe realizacji – ale jeszcze chwile musi poczekać. Chciałabym móc zapewnić dzieciakom wszystkie zajęcia dodatkowe, o których marzą i które są poza naszą możliwością na chwilę obecną. Każde z nich chce czegoś innego. Każde prosi o własne marzenie. Maciek chce chodzić na piłkę i basen. Marcel chce karate i piłkę. Krysia marzy o tańcach i gimnastyce. Hania po prostu chce tańczyć. Dużo? Bardzo dużo. Wyobraźcie sobie rachunki…kiepsko co? Dlatego marzę, że pewnego dnia po prostu będę mogła sobie na to pozwolić, a dzieciaki będą czerpały radość z każdej godziny spędzonej  na wyśnionej aktywności. Chciałabym mieć własne studio fotograficzne. Uwielbiamy robić zdjęcia, ale do perfekcji nam jeszcze daleko. Uczymy się każdego dnia, ale do ideału brakuje jeszcze trochę sprzętu i możliwości. Marzę więc i nadal czekam, że marzenia się spełnią. Chciałabym zabrać na egzotyczną wycieczkę moją mamę. Taki wspólny wyjazd. Tylko ja i ona. Tylko my dwie na kilka dni (dłużej przecież bez pozostałych nie wyrobię). Dwie najlepsze przyjaciółki, słońce, palmy i słodkie nicnierobienie. Tak żeby zapomniała o wszystkich stresach. Nie myślała o piętrzących się problemach. Pozbyła się złych myśli i cieszyła chwilą. To wszystko jest naprawdę przyziemne, ale jeśli się bardzo tego chce – wszystkie da radę spełnić i ja w to wierzę. Zrobiłam listę i będę odhaczać każde kolejne. Każde spełnione. Za jakiś czas wrócę do tego tekstu i wiem, że będę mogła odhaczyć wszystko co napisałam. Za jakiś czas pokażę środkowy palec wszystkim tym, którzy dzisiaj uśmiechają się pod nosem, twierdząc, żę marzenia powinny pozostać w sferze marzeń. Bo ja cholernie tego wszystkiego chcę i mam cholerny zamiar to wszystko zrealizować. Trzymajcie kciuki i gońcie za swoimi marzeniami. Wszystkie się spełnią, jeśli bardzo tego chcecie.          

PAMIĘTNIK MAMY

Kilka trików jak uporządkować swoją szafę na sezon jesienno-zimowy

Jesień to idealny czas na porządki w szafie. Ja mam już je za sobą. Letnie rzeczy wędrują do pudeł, a ich miejsce zajmują zimowe ciuchy. Czemu przy okazji nie skorzystać i nie posprzątać? Zyskasz nie tylko miejsce, ale również łatwiejszy dostęp do ubrań! Gruntowne porządki Jesienne porządki w szafie zacznij od jej całkowitego opróżnienia. Potem spójrz na ciuchy krytycznym okiem. Czy wszystkie nosisz regularnie? A może masz od kilku lat spodnie, które czekają aż schudniesz albo bluzkę, w kolorze który zupełnie ci nie pasuje? Nie żałuj ciuchów i wszystkie te, których nie ubrałaś przez ostatni rok oddaj potrzebującym. Możesz je wrzucić do specjalnych pojemników lub przekazać organizacjom charytatywnym. Przegródki i organizatory Ciągle szukasz skarpetek, a krawaty męża trzeba prasować zaraz po wyjęciu z szafy? Zainwestuj w organizatory. Pozwalają one podzielić miejsce na półce lub w szufladzie na kilka części. W każdej z nich ułóż inne rzeczy, by ułatwić sobie do nich dostęp i nie musieć każdego dnia, o poranku, w panice szukać modnych drobiazgów. Organizatory mogą być wykonane z plastiku, metalu lub tworzywa. Mają różne kształty i wzory – z pewnością znajdziesz takie, które będą pasowały do twojej szafy! Szuflady i kosze Jeżeli na dopiero co posprzątanej półce po kilku dniach już jest bałagan, spróbuj zamontować w szafie szuflady. Pomagają one uporządkować posiadane rzeczy. Dzięki możliwości wysunięcia na całą długość dają dostęp do wszystkich ciuchów jakie się w nich znajdą – również tych na samym końcu. Teraz, kiedy chcesz wyciągnąć bluzkę nie musisz wywracać wszystkiego do góry nogami! Podobny efekt możesz osiągnąć instalując w szafie kosze. Wiele z nich ma specjalne uchwyty do podczepienia pod półką, dając dodatkowe miejsce na drobiazgi. To doskonały sposób na wykorzystanie wolnej przestrzeni! Tematycznie czy kolorystycznie? Metod układania rzeczy jest wiele – sama musisz się zastanowić co dla ciebie będzie najlepsze. Najczęściej układa się ciuchy wg rodzajów (spodnie ze spodniami itp.) lub kolorystyczne (wtedy łatwiej znaleźć coś co pasuje). Zastanów się też, czy wszystkie rzeczy musisz przechowywać złożone w kosteczkę? Niektórym z nich (np. ręcznikom i krawatom) zwinięcie w rulon nie zaszkodzi, a będą łatwiej dostępne. To samo dotyczy bluzek i spódnic. Na wieszakach nie pogniotą się i będziesz mogła je od razu ubrać. Wykorzystaj także składane wieszaki, na których można mieści się kilka sztuk odzieży – to pozwoli zaoszczędzić miejsce, nie ryzykując wymięcia ubrań. A czy Ty jesienne porządki w szafie masz już za sobą?

MAMA W DOMU

Zgadnijcie co mnie najbardziej wkurza! – czyli kolejne wyznania Matki Nieidealnej!

Cześć! Jestem Sylwia. I jestem wkurzaczem. Wiecie kto to taki wkurzacz? Nie szukajcie w słownikach, nic takiego nie znajdziecie, ale za to ja Wam powiem. Wkurzacz to taka osoba, którą wszystko wkurza. A mnie właśnie wkurza pogoda i ten ufajdany farbą stół, co nie może być właśnie teraz czysty i jeszcze mnie wkurza ten sąsiad, […]

PANNA OCEANNA

Prezenty na Mikołaja dla Trzylatki

Wielu czytelników pisało do mnie by, powstał post o prezentach Mikołajkowych dla dziewczynek. Przyznam szczerze, że miałam z tym mały problem, bo jednak córki ( jeszcze) nie mam, a każde dziecko jest inne i ciężko stwierdzić, które, czym chciałoby się bawić.  Pomyślałam więc o zabawkach, które bez względu na " różowości" i charakter dziewczęcy interesują Antosia i postanowiłam wykorzystać je do

BAKUSIOWO

Koniec świata!

Tak. Jestem BABĄ ZA KIEROWNICĄ i wcale się tego nie wstydzę. Uwielbiam jeździć samochodem i co najlepsze – relaksuję się podczas jazdy. Mam frajdę z tego, że podstępem omijam korki albo trzepocząc wachlarzem starannie doczepionych rzęs topię lodowate serca kierowców, którzy przepuszczają mnie w kolejce na skrzyżowaniu :) Dowcipy o głupich blondynkach, krzyczących na drzewa, żeby te zeszły […] Artykuł Koniec świata! pochodzi z serwisu Bakusiowo.pl | Najpopularniejszy blog parentingowy w Polsce.

MATKA NIE IDEALNA

Kiedy Was już nie będzie.

Zdarza się, że tupię nogą. Staję w salonie, na środku pierdolnika, który kilka sekund wcześniej był perfekcyjnie wypracowanym przez kilka godzin porządkiem. Nigdy się nie nauczę, że przy dzieciach i mężu, zwłaszcza przy tym drugim, porządek to utopia, śmieszna mrzonka. Ciężkie dłonie opadły bezwładnie wzdłuż ciała, złość pali gardło po to, by za chwilę wydostać się potokiem […] Artykuł Kiedy Was już nie będzie. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.