WIKILISTKA

Smart Beauty czas START! Czyli nad czym pracowałam w ostatnich miesiącach…

wikilistka.pl Dziś chcę Ci opowiedzieć o projekcie, nad którym „na backstage’u” pracuję właściwie już od września i czasem co nie co przemyciłam o nim na Instagramie. O projekcie bardzo dla mnie ważnym i stanowiącym ważną część smart life’u. Ten pomysł chodził mi po głowie od dawna, próbowałam kiedyś nawet liznąć tematu na blogu, ale nie była to forma, z której byłam  zadowolona, a teraz – dzięki temu, że udało mi się pozyskać świetnych partnerów, którzy umożliwią mi zrealizowanie projektu tak, jak to zaplanowałam, bo w pełni podzielają moją filozofię „beauty” i całą ideę projektu, mogę wreszcie nadać swojemu pomysłowi realny kształt. Projekt SmartBeauty(&Fit ?: ) ), który w 2017 rusza na blogu, pokaże Ci jak dbać o siebie z głową . Chcę promować coś, co nie do końca jest popularne. Ideę, że piękna to znaczy przede wszystkim zdrowa, zadbana, czująca się dobrze ze sobą nie tylko po wyjściu od kosmetyczki, ale też wstając do dziecka o 3 nad ranem i wracając z powrotem do łóżka do męża ( lub ‚niemęża’ ;)) Bo każda z nas jest piękna, wystarczy tylko trochę o siebie zadbać. Promuję tu mocno idęę świadomego życia, pokazuję Wam, że musicie być dla siebie ważne. Przerażona jestem tym, ile kobiet kompletnie rezygnuje z siebie w macierzyństwie i chcę tę sytuację zmienić – zaczynając od dawania przykładu, że można. Zawsze. Jednym z głównych partnerów projektu jest Clinica Cosmetologica, z którą zajmiemy się kompleksowym podejściem do problemów takich jak np. rozstępy czy depilacja laserowa. Obalę mity, przedstawię fakty, pokażę Ci jak bardzo wierzymy czasem w kompletne brednie… a to nie wszystko. Do projektu dołączyła też klinika stomatologiczno-ortodontyczna Miladent, której specjaliści pomogą mi przygotować dla Ciebie materiały o całkiem nieoczywistych konsekwencjach np. nieprawidłowego zgryzu, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy, a mogą być przyczyną codziennych uciążliwości – jak widzisz beauty to nie tylko to osławione „zewnętrze”. W kontekście beauty prowadzę jeszcze rozmowy z kilkoma potencjalnymi partnerami, ale – z nimi czy bez nich – opowiem Ci o zabiegach, z których sama korzystam. Dlaczego to robię, dlaczego warto i  znów – obalę mity na temat niektórych z nich, a skupimy się na faktach. Mam też ambitny plan poruszenia w całym projekcie kwestii zdrowia z takiej strony, na którą większość nie zwraca uwagi, ale do tego punktu mocno dorastam i ten etap projektu ewoluuje wraz z moimi doświadczeniami – liczę na to, że za kilka miesięcy będę mogła być przykładem, który pokaże Ci jak bardzo mi można bagatelizować pewnych spraw. Chcę zacząć mówić głośno o tym, że „nie mam czasu” to beznadziejna wymówka. Jedna z wymówek, które wciąż wmawiamy same sobie, odsuwając siebie na szary koniec listy priorytetów. Pokażę Ci, że jeśli ja, pracując w domu na właściwie 2 etaty, do tego ogarniając dom i dzieci ( w tym roczniaka, z którą na kolanie pracuję przez większość dnia;)), bez babć, niań i cioć choć raz ma miesiąc, bez milionów monet na koncie, daję radę jakoś się ogarnąć, to naprawdę każda z nas może, bo ja przecież w międzyczasie jeszcze gdzieś się szkolę, książki czytam, seriale oglądam z mężem i czasem nawet znajduję pół godziny na … kolorowanie! Każda z nas może czuć się piękna i zadbana i nie wymaga to ani dodatkowej doby ani milionów monet, a często zwyczajnie dokonywania mądrzejszych wyborów, bo – uwierz mi – pojęcia nie mamy, jak bardzo czasem ulegamy nieświadomie manipulacjom speców od reklamy.  Mam nadzieję, że ten cykl sprawi,  że spojrzycie na dbanie o siebie z trochę innej strony. Szerzej, w innym kontekście niż tylko ten przedstawiany przez media. Po raz kolejny liczę na to, że uda mi się skłonić Cię do przemyśleń w kolejnym aspekcie życia i udowodnię Ci, jak wielkie znaczenie dla jakości codzienności maja takie z pozoru błahe sprawy. Pierwsze wpisy z cyklu jeszcze w styczniu, więc … stay tuned ;)! wikilistka.plPost Smart Beauty czas START! Czyli nad czym pracowałam w ostatnich miesiącach…

WIKILISTKA

Projekt SmartBeauty – czas start! Czyli nad czym pracowałam w ostatnich miesiącach…

wikilistka.pl Dziś chcę Ci opowiedzieć o projekcie, nad którym „na backstage’u” pracuję właściwie już od września i czasem co nie co przemyciłam o nim na Instagramie. O projekcie bardzo dla mnie ważnym i stanowiącym ważną część smart life’u. Ten pomysł chodził mi po głowie od dawna, próbowałam kiedyś nawet liznąć tematu na blogu, ale nie była to forma, z której byłam  zadowolona, a teraz – dzięki temu, że udało mi się pozyskać świetnych partnerów, którzy umożliwią mi zrealizowanie projektu tak, jak to zaplanowałam, bo w pełni podzielają moją filozofię „beauty” i całą ideę projektu, mogę wreszcie nadać swojemu pomysłowi realny kształt. Projekt SmartBeauty(&Fit ?: ) ), który w 2017 rusza na blogu, pokaże Ci jak dbać o siebie z głową . Chcę promować coś, co nie do końca jest popularne. Ideę, że piękna to znaczy przede wszystkim zdrowa, zadbana, czująca się dobrze ze sobą nie tylko po wyjściu od kosmetyczki, ale też wstając do dziecka o 3 nad ranem i wracając z powrotem do łóżka do męża ( lub ‚niemęża’ ;)) Bo każda z nas jest piękna, wystarczy tylko trochę o siebie zadbać. Promuję tu mocno idęę świadomego życia, pokazuję Wam, że musicie być dla siebie ważne. Przerażona jestem tym, ile kobiet kompletnie rezygnuje z siebie w macierzyństwie i chcę tę sytuację zmienić – zaczynając od dawania przykładu, że można. Zawsze. Jednym z głównych partnerów projektu jest Clinica Cosmetologica, z którą zajmiemy się kompleksowym podejściem do problemów takich jak np. rozstępy czy depilacja laserowa. Obalę mity, przedstawię fakty, pokażę Ci jak bardzo wierzymy czasem w kompletne brednie… a to nie wszystko. Do projektu dołączyła też klinika stomatologiczno-ortodontyczna Miladent, której specjaliści pomogą mi przygotować dla Ciebie materiały o całkiem nieoczywistych konsekwencjach np. nieprawidłowego zgryzu, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy, a mogą być przyczyną codziennych uciążliwości – jak widzisz beauty to nie tylko to osławione „zewnętrze”. W kontekście beauty prowadzę jeszcze rozmowy z kilkoma potencjalnymi partnerami, ale – z nimi czy bez nich – opowiem Ci o zabiegach, z których sama korzystam. Dlaczego to robię, dlaczego warto i  znów – obalę mity na temat niektórych z nich, a skupimy się na faktach. Mam też ambitny plan poruszenia w całym projekcie kwestii zdrowia z takiej strony, na którą większość nie zwraca uwagi, ale do tego punktu mocno dorastam i ten etap projektu ewoluuje wraz z moimi doświadczeniami – liczę na to, że za kilka miesięcy będę mogła być przykładem, który pokaże Ci jak bardzo mi można bagatelizować pewnych spraw. Chcę zacząć mówić głośno o tym, że „nie mam czasu” to beznadziejna wymówka. Jedna z wymówek, które wciąż wmawiamy same sobie, odsuwając siebie na szary koniec listy priorytetów. Pokażę Ci, że jeśli ja, pracując w domu na właściwie 2 etaty, do tego ogarniając dom i dzieci ( w tym roczniaka, z którą na kolanie pracuję przez większość dnia;)), bez babć, niań i cioć choć raz ma miesiąc, bez milionów monet na koncie, daję radę jakoś się ogarnąć, to naprawdę każda z nas może, bo ja przecież w międzyczasie jeszcze gdzieś się szkolę, książki czytam, seriale oglądam z mężem i czasem nawet znajduję pół godziny na … kolorowanie! Każda z nas może czuć się piękna i zadbana i nie wymaga to ani dodatkowej doby ani milionów monet, a często zwyczajnie dokonywania mądrzejszych wyborów, bo – uwierz mi – pojęcia nie mamy, jak bardzo czasem ulegamy nieświadomie manipulacjom speców od reklamy.  Mam nadzieję, że ten cykl sprawi,  że spojrzycie na dbanie o siebie z trochę innej strony. Szerzej, w innym kontekście niż tylko ten przedstawiany przez media. Po raz kolejny liczę na to, że uda mi się skłonić Cię do przemyśleń w kolejnym aspekcie życia i udowodnię Ci, jak wielkie znaczenie dla jakości codzienności maja takie z pozoru błahe sprawy. Pierwsze wpisy z cyklu jeszcze w styczniu, więc … stay tuned ;)! wikilistka.plPost Projekt SmartBeauty – czas start! Czyli nad czym pracowałam w ostatnich miesiącach…

Jak dbam o odporność moich dzieci? 9 sprawdzonych, skutecznych metod!

WIKILISTKA

Jak dbam o odporność moich dzieci? 9 sprawdzonych, skutecznych metod!

WIKILISTKA

Jak zorganizować domową świąteczną mini-sesję?

wikilistka.pl Kto nie marzy o pięknych zdjęciach ze świąt? A gdybym tak Ci powiedziała, że jesteś w stanie piękne świąteczne zdjęcia na pamiątkę zrobić sama? Bo jesteś! Nie wierz w cuda, że w wigilijnym rozgardiaszu ustrzelisz zdjęcie niczym z Pinteresta. No dobra, może jedno na milion się uda. Na pewno warto zatrzymać emocje i magiczne momenty, oczywiście! Ale nie będziesz przecież dzieci podczas odpakowywania prezentów 15 razy poprawiać itp., a przypadkiem i w chaosie ciężko o dobre zdjęcie. Dlatego ja dziś opowiem i pokażę Ci jak zrobić świąteczną mini-sesję w domu, jeśli przeoczyłaś taką u fotografa. Przypomnę też o kilku ważnych zasadach, które warto pamiętać, by te prawdziwie świąteczne zdjęcia również były lepsze, a na koniec… podzielę się z Tobą ważną nowiną … Jak zorganizować domową świąteczną mini-sesję? Wykorzystaj to, co masz Nie kupuj miliona rzeczy na siłę. Zdejmij kilka bombek z choinki, wykorzystaj jakiś koc – jednolity, w pasującym kolorze. Pożycz lampki z choinki, albo w ogóle wykorzystaj choinkę. Poszukaj czerwonych czy białych zabawek i ubrań. Na przykładzie naszej pierwszej odsłony – stroiki już Ci pokazywałam, do tego stolik nocny, wózek dla lalek, wieniec, który dostałam od mojej Emi <3 i gwiazdki, które normalnie są bombkami na choince – doczepiłam tylko wstążkę i przykleiłam do tła taśmą. Mniej znaczy więcej Wybierz dominujący styl. Np.klasycznie beż-złoto-biel, albo ciemne drewno-zieleń-czerwień albo srebro-granat albo też np. biel i pastele. Pamiętaj, że lepiej będzie wyglądał maluch w samym białym bodziaku niż w pstrokatym ubranku z napisem. Nie wyjmuj wszystkich dekoracji, które znajdziesz, bo stworzysz na zdjęciu chaos. Jednolite tło Ja sesje zrobiłam z użyciem tła fotograficznego, bo Mia kilka dni temu oblała marchewkowym soczkiem pół domu – ściany także Ale Tobie w zupełności wystarcz gładka ściana i kawałek podłogi. Na styku ( tam gdzie jest listwa) możesz położyć dekoracje Możliwie jak najwięcej światła naturalnego … wpadającego tak, żeby nie było cieni na ścianie. Ja wiem, że o tej porze roku, zwłaszcza w blokach to trudne, ale najwyżej zwiekszych ISO : ) Ja robiłam przy ISO1000 i owszem, widać trochę ziarno na tych zdjęciach, ale … SĄ! Ogarnij kogoś do pomocy Zwłaszcza, jeśli robisz zdjęcia więcej niż 1 dziecku albo maluchowi, który będzie rozwalał wszystkie dekoracje i uciekał co chwila. Sama też dasz radę, ale możesz być daleka od „keep calm” ; ) Przygotuj akcesoria, które zajmą dziecko podczas zdjęć i zestaw awaryjny* U nas świetnie się sprawdził plastikowy łańcuch za 2 zł z Pepco, bo działał jak grzechotka. Pianinko też działało wyśmienicie.  To mogą być nawet porozrzucane luźno plastikowe bombki jako piłeczki. Po prostu zapamiętaj, że to Ty chcesz zrobić piękne zdjęcia – dziecko co najwyżej będzie się chciało pobawić. *  zestaw awaryjny to np. buła albo kromka chleba do pomiętolenia na uspokojenie i ukojenie ząbkujących dziąsełek Ustaw parametry w aparacie. Wyłącz tryb auto, a przestaw na „M”, czyli tryb manualny. Później poszukaj, gdzie w Twoim aparacie zmienia się taka wartość jak „f”, czyli przysłona. Wyrażona będzie jako np. 2.8  albo 5.3  tudzież inna liczba z kropeczką. Ustawiasz tak, by była jak najniższa, czyli np. 2,8 właśnie ( na takiej przysłonie ja dziś robiłam zdjęcia). To w połączeniu z odsunięciem dzieci trochę od tła da Ci rozmyte tło. Dalej musisz ustawić czas naświetlania. Jeśli dzieci mają mniej niż 3-4 lata i na hasło „nie ruszaj się chwilę” reagują śmiechem, to Twoja minimalna wartość to 1/160 – to oznacza, że 1/200 może być, ale 1/80 już nie, jeśli chcesz mieć na zdjęciu dzieci,  nie kolorowe wstęgi. Na koniec, jeśli masz za ciemne zdjęcie ( taka podziałka na środku jak spojrzysz przez wizjer – powinna być w okolicach 0), to zwiększasz ISO. Ustaw zdjęcia seryjne w menu aparatu i AF-C , czyli autofocus centralny.Jeśli chcesz przygotować się do tego lepiej, to możesz pobrać mój fotoporadnik poniżej , a przy okazji jako pierwsza dowiesz się o czymś bardzo ważnym, o czym… za chwilę  Posadź dziecię w pewnej odległości od tła i części dekoracji, a same dekoracje ustaw jedne bliżej, drugie dalej, co da trochę efekt trójwymiaru. Nie stresuj się Nie stresuj dziecka, baw się z nim  Z R Ó B   T E   Z D J Ę C I A ! : ) Pamiętaj o detalachStópki na paluszkach, które próbują sięgnąć bombkę. Małe rączki, które miętoszą łańcuch – to też są ważne wspomnienia! Na koniec przejdź też na drugą stronę obiektywu – dzieci chcą mieć też zdjęcia z mamą A po świętach przeproś się z podstawową obróbką w programach graficznych – i gotowe! Zdjęcia, które zobaczyłaś wyżej robiłam dziś przed obiadem. Używając tego, co miałam w domu i wykorzystując kreacje przygotowane już na święta ( jasne sukienki – H&M, komplet w kratkę – Pralines ) i zabawki ( wózek | pianinko | jeździk ) . Też dasz sobie radę! Ale jeśli w przyszłości miałabyś ochotę stanąć przed moim obiektywem, tudzież pouczyć się ze mną fotografii – już niebawem będę miała dla Ciebie dobrą wiadomość i fajny prezent – zostaw mi wyżej kontakt do siebie, a dowiesz się o wszystkich szczegółach jako pierwsza. Dziś tylko zaproszę Cię do polubienia mnie w moim nowym miejscu w sieci i porozczulam się nad tym, że rok mija strasznie szybko i … czas się brać do pracy ! : )   Jako, że to ostatni przedświąteczny wpis i wracam do Was dopiero we wtorek, chciałabym życzyć Ci … nie, nie zdrowia, szczęścia i wesołych świąt. Chcę Ci życzyć spokoju ducha w te święta i przeżycia ich tak, jak wewnętrznie czujesz, że będzie dla Ciebie najlepiej. Tego, byś całą sobą czuła tę świąteczną atmosferę, a nie tylko mięśnie bolące od stania przy garach. Życzę Ci, żebyś w te święta znalazła w sobie siłę na to, by zdecydować o tym, że chcesz być szczęśliwa i podjęła kroki, by do tego dążyć – z pełną świadomością i determinacją, nawet jeśli to będą kroki trudne. Oczywiście, że życzę Ci pachnącego piernikiem i wypełnionego śmiechem dzieci domu – to oczywiste. Ale najważniejsze, czego Ci życzę w te święta, to właśnie tego, żebyś znalazła czas, by się zatrzymać i pogadać szczerze z samą sobą. To punkt 16-ty mojej grudniowej listy ważnych rzeczy. Przebrnęłam już przez 1, 2 , 10, 12, 15, 16 , 18, 19, 20 i 23. Liczę, że pomiędzy świętami a sylwestrem zrealizuję wszystkie A Ty ?? Napracowałam się dziś nad tym wpisem, bo pomyślałam, że to będzie taki fajny prezent ode mnie dla Ciebie, jeśli pomogę Ci zatrzymać te święta w pięknych kadrach. Byłoby mi miło, gdybyś ten prezent zechciała podarować komuś dalej – udostępniając go, klikając ikonkę facebooka z boku ( w wersji mobilnej na dole). Dla mnie to ogromne docenienie mojej pracy, za co z góry bardzo Ci dziękuję . wikilistka.plPost Jak zorganizować domową świąteczną mini-sesję?

Świąteczne dekoracje DIY – ekspresowe stroiki „zrób to sam” w 10 minut

WIKILISTKA

Świąteczne dekoracje DIY – ekspresowe stroiki „zrób to sam” w 10 minut

Prezent pod choinkę – INSPIRACJE – o czym marzą dzieci?

WIKILISTKA

Prezent pod choinkę – INSPIRACJE – o czym marzą dzieci?

WIKILISTKA

Dlaczego moje dzieci dostaną używane zabawki pod choinkę I DLACZEGO WARTO TO ZROBIĆ

wikilistka.pl Intensywnie myślę ostatnio o świadomym życiu – o wyborach i ich konsekwencjach. Analizuję pewne utarte przekonania i negatywne konsekwencje, których wszyscy dookoła nie chcą chyba zauważać. Myślę o tym, jak wiele dobrego wprowadziły w nasze życie pewne zmiany myślenia i chyba „dojrzałam w sobie” do tego, by zacząć Ci o nich tu opowiadać, nawet jeśli trochę wbijam kij w mrowisko… może ktoś musi ? Chcę dziś opowiedzieć Ci o tym, dlaczego moje dzieci pod choinkę dostaną także używane zabawki i dlaczego warto podejść do tematu szerzej i chwilę zastanowić się nad tą ideą.  Tak, dobrze widzisz. Zamierzam uświadomić Ci, dlaczego warto przyjrzeć się w życiu pewnym kwestiom uważniej – wcale nie tylko wtedy, gdy na nowe zabawki nie możemy sobie pozwolić, bo wbrew pozorom, pieniądze mają w tej całej sprawie drugorzędne znaczenie, wiesz? HISTORIA PEWNEGO STOLICZKA, KTÓRA ZMIENIŁA WSZYSTKO I SŁÓW KILKA O ZABAWKACH, KTÓRE MOGŁY MI ZABIĆ DZIECKO Pozwól, że zacznę od pewnej krótkiej historii. Otóż, pamiętam jakby to było wczoraj okres sprzed 2-3 lat, kiedy to sytuacja zmusiła nas do bardzo, ale to bardzo skrajnego zaciskania pasa, a drogie prezenty pozostawały gdzieś daleeeeko w sferze marzeń. Dziś pomaga mi to ogromnie doceniać to, co mam – mimo, że wciąż mam niewiele i do psychicznego komfortu i świętego spokoju długa i wyboista droga przed nami. To był trudny czas, ale jednocześnie bardzo wartościowy, bo uświadomił nam, jak wiele rzeczy dookoła to tylko bezsensowne przekonania, niemające poparcia w logice i faktach. Pamiętam, gdy przez kilka miesięcy z 50 zł tygodniowo na życie odkładałam po 4-5 zł, by móc zorganizować święta albo móc dać Małej jakiś chociaż prezent. Jednocześnie to był czas, gdy na potęgę rozpadały się w domu różne chińskie zabaweczki, które gdzieś po drodze dostała od różnych osób i moment, który zapamiętam na zawsze, gdy znalazłam w jej pokoju mega ostry kawałek plastiku, który odprysnął od jednej z takich właśnie zabawek. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdybym to nie ja go znalazła, a roczniak pakujący wszystko do buźki … Od tamtego momentu niezwykle rozważnie podchodzę do pojawienia się w naszym domu jakiejkolwiek nowej zabawki. Niedługo po tym zdarzeniu zbliżał się roczek Wiki i wpadłam na pomysł genialny (jeszcze o tym nie wiedząc), a udało nam się go zrealizować dzięki temu, że pomogli nam przyjaciele, nie mający w głowach utartych przekonań, tylko kierujących się logiką. Otóż – bardzo chciałam dla Wiki interaktywny stoliczek konkretnej znanej marki. Widziałam jak się nim bawiła w sklepie, znałam jakość wykonania, wiedziałam, że będzie jej służył. Miałam również świadomość, że kosztuje koło 300 zł i żadna z osób zaproszonych na urodziny nie będzie w stanie wydać takiej kwoty, a nawet więcej – sytuacja była wtedy taka a nie inna, że nawet zrzutka mogła nie starczyć. Wpadłyśmy więc z moją Emi na pomysł, żeby poszukać tego stoliczka używanego. Udało się – jak dobrze pamiętam to za ok. 120 zł, a zabawka była jak nowa, dosłownie. EFEKT I WNIOSKI ? W efekcie zamiast kilku kolejnych malutkich przytulanek albo pierwszego lepszego czegoś, na co pozwala przeciętny budżet ( te „przytulanki” to podstawowy prezent większości osób, które odwiedzają dzieci mam wrażenie), moja córka na roczek dostała zabawkę, która: Naprawdę ją interesowała i zajmowała Była bezpieczna i dobrze wykonana Nauczyła ją wielu rzeczy ( zabawka interaktywna) Służyła nam idealnie przez jakiś rok, a potem – wciąż jak nowa – zaczęła służyć innemu dziecku, a Wiki za pieniądze z jej sprzedaży dostała swoje pierwsze komplety puzzli (swoją drogą też używane – Djeco) Chciałam Ci tą opowieścią zwrócić uwagę na pewną rzecz. Zauważ, że jedna, używana zabawka SŁUŻYŁA dziecku, spełniała swoją rolę, rozwijała, a jeszcze na koniec (dzięki temu, że była to rzecz wysokiej jakości) pozwoliła na to, by zamienić ją, gdy przestała być użyteczna na inną zabawkę, odpowiednią dla aktualnego etapu rozwoju i dalej rozwijającą zdolności i wiedzę dziecka. ZASTANÓW SIĘ Czy zrobiłoby to 5 niepotrzebnych pluszaków? Nie, bo po chwili tylko by się kurzyły. Czy pozwoliłyby na to pierdołkowate zabawki po 15-20 zł? Nie, bo większość z nich psuje się po pierwszym mocniejszym uderzeniu o ziemię, powodując tylko płacz i frustrację dziecka ( Z tego miejsca wspominam 3 pierwsze edukacyjne laptopy z kształtami za złotych 20-30, które wylądowały w śmieciach po 2-3 dniach od zakupu każdy…nigdy więcej!) MIEĆ WIĘCEJ ZA MNIEJ Co więcej – kupowanie używanych zabawek ma sens nie tylko wtedy, gdy na nowe nie możemy sobie pozwolić. To zwyczajnie sposób na to, by mieć więcej za mniej. Pomyśl tylko – dziecko za chwilę ma roczek. Załóżmy, że bliscy spokojnie mogliby kupić nawet kilka nowych, drogich markowych zabawek typu stoliczek edukacyjny, jeździk czy skoczek. Albo w przypadku młodszego dziecka leżaczek czy krzesełko do karmienia. Ale jeśli TE SAME ZABAWKI, często w takim samym stanie jak te nowe, tyle tylko, że bez oryginalnego opakowania, mogą Twojemu dziecku sprezentować za pół ceny, to czy nie wolałabyś drugiej połowy tej kwoty dostać choćby w postaci bonów do jakiejś sieciówki, bo dziecko tak małe przecież rośnie w zastraszającym tempie? Albo dołożyć do bezpiecznego fotelika RWF? Może warto powiedzieć głośno, że używane zabawki są ok. Nawet na prezent. Są po prostu bardziej przemyślanym zakupowym wyborem.  Idąc dalej – w momencie, gdy masz w domu np. roczniaka i czterolatkę, tak jak my, zapewne wiesz, że o ile roczniak nie ma żadnych marzeń prezentowych, o tyle kilkulatka ma je mocno sprecyzowane. I ona marzy o naprawdę konkretnych rzeczach, często od kilku miesięcy. Często są to też drogie rzeczy. Czy roczniak jakkolwiek ucierpi, jeśli dostanie tę samą rzecz, ale bez oryginalnego kartonu, za to o połowę tańszą, a dzięki temu część budżetu można przeznaczyć na spełnienie marzeń starszego dziecka? Nie sądzę. Co więcej – jeśli zabawki dla czterolatka wciąż można kupić używane połowę taniej, to nadal jestem za kupieniem używanych (jeśli są sprawne i w super stanie), bo dzięki temu można spełnić nie jedno a dwa czy trzy marzenia za tę samą kwotę wydaną z budżetu. Ot, ja dla przykładu intensywnie monitoruję internet w poszukiwaniu Starlily w dobrej cenie Proste, prawda? Ale NAJWAŻNIEJSZE na koniec. …I STARASZ SIĘ BARDZIEJ Mocno ostatnio mnie mierzi, jak bardzo ludzie stają się obojętni na siebie nawzajem. Jak niewiele rodzice czy dziadkowie wiedzą o swoich dzieciach czy wnukach, rodzeństwo czy małżeństwo o sobie nawzajem. I powiem Ci szczerze, że dla mnie kupienie takiego używanego prezentu ma o wiele większą wartość niż przyniesienie tego nowego. Piszę prezentu, bo przecież nie musi to być tylko zabawka – załóżmy, że marzy Ci się ekspres choćby na kapsułki i nowego Ci przyjaciółka/mąż/mama nie sprawi, ale ogarnie na olx używany za 30 zł i dorzuci komplet kapsułek z ulubioną latte czy moccą – czyż to nie piękne? Pomyśl tylko – zadaje sobie trud, żeby dowiedzieć się o czym obdarowywana osoba marzy, a potem nie odpuszcza spełnienia tego marzenia ze względu na ograniczony budżet tylko szuka sposobu jak je spełnić POMIMO jakiegoś problemu po drodze. Poświęca swój CZAS na znalezienie określonej rzeczy używanej, jedzie po to lub ogarnia wysyłkę, a na koniec jeszcze pięknie pakuje. O ile więcej w takim prezencie jest serca przecież! W tym miejscu ogromne ukłony dla naszych przyjaciół i znajomych, bo jak tak sobie siedzę i analizuję 4,5 roku życia z dzieckiem u boku, to właśnie oni – pomimo młodego wieku, bo w większości to nadal studenci – praktycznie zawsze jak dawali mojemu dziecku jakikolwiek prezent to widać było, że zadawali sobie pytanie „komu to daję, co ten ktoś lubi, po co to robię?”. I bez względu na to, czy to była różowa Kinder niespodzianka ( bo taką woli), czy mały kucyk MLP, bo je uwielbia, czy książka, o której już sama opowiedziała mojej przyjaciółce, a ta pamiętała, czy Arielka, którą chciała dostać – zawsze widziałam z ich strony wyjście z inicjatywą i proste pytanie – czy czegoś potrzebujesz dla niej? Czym ona się teraz bawi, co by chciała dostać? To jest najpiękniejsze w prezentach. Jeśli wciąż Cię nie przekonałam … Kupowanie używanej zabawki pozwala dbać o środowisko. Kupienie używanej zabawki sprawia, że w jakiś sposób pomagasz osobie, od której coś odkupujesz – albo ma na nową zabawkę dla dziecka, bardziej adekwatną do wieku; albo akurat dorzuciła do zimowej kurtki albo zwyczajnie zwolniłeś jej trochę miejsca w domu. Kupowanie i dawanie używanych rzeczy, a także rozmowa na ten temat z dziećmi i tłumaczenie im tego, buduje pokolenie świadomych konsumentów, dla których wartość, jakość i przydatność jest ważniejsza niż cena, metka i kawałek oryginalnego kartonu. NOWE, MĄDRE I WARTOŚCIOWE TRADYCJE Tak się zastanawiam, czy wciąż masz wątpliwości? Może warto zaryzykować i wprowadzić choć jedną nową, pożyteczną tradycję? Niech nasze pokolenie też zostawi coś po sobie – coś wartościowego. Ideę na to, jak żyć lepiej, mądrzej i bardziej, a nie jak marnować jedzenie, gotując 12 potraw na 2 dni dla 3 osobowej rodziny. Nie sztuką jest wejść do sklepu, zapłacić za pierwszą lepszą rzecz i wręczyć bezduszny podarunek w kupionej w marketowym stoisku ozdobnej torebce… I choć nadal chcę polecać Ci fajne rzeczy, pokazywać inspiracje prezentowe i będę to robić z uporem maniaka, bo wiem, jak wiele z Was często korzysta z moich rekomendacji, to chcę też zwrócić uwagę na to, żeby nie rezygnować z chęci posiadania danej fajnej rzeczy tylko dlatego, że cena nowej przerasta nasze możliwości. Mam ogromną nadzieję, że ten wpis skłoni Cię po prostu do przemyśleń. Może już masz podobne zdanie i tym, że ja wypowiedziałam ten niepopularny pogląd „na głos” zachęcę Cię do propagowania takich rozwiązań, a może dopiero zasieję w Twojej głowie myśl, że warto rozważyć ten tok myślenia. Nie ważne. Jeśli udało mi się sprawić, że choć na chwilę zaczęłaś analizować i myśleć o tym, osiągnęłam swój cel. Wierzę, że ludzie dookoła chcą żyć bardziej, być bardziej ze sobą i dla siebie, tylko niektórzy zwyczajnie się trochę pogubili w pędzącym świecie władzy i pieniądza. wikilistka.plPost Dlaczego moje dzieci dostaną używane zabawki pod choinkę I DLACZEGO WARTO TO ZROBIĆ

Jak zorganizować Święta Bożego Narodzenia, działając SMART ?

WIKILISTKA

Jak zorganizować Święta Bożego Narodzenia, działając SMART ?

HITY I KITY PIERWSZEGO ROKU

WIKILISTKA

HITY I KITY PIERWSZEGO ROKU

WIKILISTKA

Lista rzeczy do zrobienia w grudniu, które pomogą Ci żyć bardziej

wikilistka.pl Grudzień to taki magiczny, specyficzny czas. Jednocześnie mamy odpoczywać i celebrować świąteczną atmosferę, a z drugiej strony zdaje się, że każdy ma dwa razy więcej pracy niż zazwyczaj ; ) Chcę Cię dziś zachęcić do tego, żeby jeszcze na początku tego cudownego miesiąca zatrzymała się na chwilę, pomyślała o tym, co dla Ciebie ważne i stworzyła taką własną listę, która będzie swoistym drogowskazem. Listę, która poprowadzi nas przez ten miesiąc tak, żebyśmy zakończyły go z poczuciem, że zrobiłyśmy dla siebie coś ważnego i jesteśmy o krok bliżej bardziej świadomego, pełniejszego życia. Jeśli boisz się, że coś przeoczysz, możesz pobrać sobie za darmo listę rzeczy, które warto zrobić w grudniu – wystarczy, że zapiszesz się na mój newsletter, a lista za kilka minut będzie u Ciebie. Nie kopiuj jej jednak bezwiednie, żeby tylko odhaczać punkt po punkcie. Internet zalały listy rzeczy do zrobienia w grudniu i wygląda to trochę tak, że każdy w tym miesiącu musi iść na łyżwy, obejrzeć świąteczny film i wypić gorącą czekoladę. Trochę zapominamy, że życie każdego z nas jest inne. Różne sprawy są dla nas ważne i różne powinnyśmy ustalać priorytety. CO WIĘC WARTO ZROBIĆ W GRUDNIU, BY ŻYĆ BARDZIEJ? 1. Ogarnąć system przygotowania do Świąt – tak, żeby ze wszystkim na spokojnie wyrobić się bez stresu i w Wigilię nie wkładać na ostatnią chwilę pierwszej lepszej koszuli, a zamiast wypatrywać pierwszej gwiazdki marzyć tylko o godzinie drzemki. 2. Wyrobić w sobie nawyk codziennego czytania książek  – po pierwsze, każdy nawet najmniejszy krok przybliża do celu i nawet nie zauważysz, kiedy zaczniesz pochłaniać kolejne książki. Po drugie czytanie relaksuje i uspokaja – czytam przed snem i dużo lepiej śpię. Ja praktykuję od miesiąca i polecam każdemu! 3. Przygotować sobie książki do czytania w grudniowe wieczory – nawyk, o którym napisałam wcześniej najłatwiej przerwać właśnie wtedy, gdy kończysz książkę i nie masz pod ręką następnej, dlatego warto się zabezpieczyć zawczasu. 4. Zrobić wirtualny porządek : – inbox zero – porządek z plikami (usunięcie niepotrzebnych, usunięcie duplikatów, segregacja) – odlajkowanie stron na facebooku, których treści Cię nie interesują – opuścić facebookowe grupy, które są Ci do niczego niepotrzebne albo w niektórych użytkowych (typu „sprzedam „miasto”) wyłączyć powiadomienia i widoczność postów – porządki w facebookowych znajomościach. Czy na pewno fakt, że zamieniłaś z kimś 3 słowa na facebooku oznacza, że jesteście znajomymi i chcesz wiedzieć co u niego? – pousuwać zbędne konta, profile , nieaktualne zdjęcia – wypisać się z niechcianych newsletterów 5. Uporządkować zdjęcia – usunąć nieostre, nic nie opowiadające, powtarzające się ujęcia. Posegregować w odpowiednie foldery. Obrobić do wywołania. 6. Wywołać zdjęcia 7. Przeanalizować swój rok – polecam analizę roku, którą podrzucił Andrzej. Dzięki temu będziesz w stanie dostrzec rzeczy, które były dobre, ale także te złe, z których trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość, by nie popełniać tych samych błędów. 8. Zrobić burzę mózgu związaną z nadchodzącym rokiem – na razie wypisz w formie mapy myśli wszystko, co przychodzi Ci do głowy, czas na jej analizę będzie później 9. Poświęcić jeden dzień na przejrzenie rzeczy w domu. Bo mniej znaczy lepiej. Bo masz tylko jedno życie i jesteś warta tego, by nie chodzić w rozciągniętych, ściągających się skarpetkach, spać w dziurawej pościeli, wycierać się poplamionym, szorstkim ręcznikiem i wkurzać się na brak miejsca, bo w szufladach zalegają niedziałające sprzęty. Przejrzyj to, zniszczone i popsute rzeczy wyrzuć bez sentymentu, a nadmiar albo sprzedaj i kup sobie coś, co i potrzebne i sprawi przyjemność albo oddaj potrzebującym ( albo jedno i drugie po połowie) 10. Wspomóc potrzebujących, choćby w tak niewymagający sposób jak wpłata choćby 10 zł na Szlachetną Paczkę, czy wrzucenie paczki ryżu i makaronu na zbiórce żywności w markecie przy okazji zakupów. Mam mało, ale paradoksalnie im więcej pomagam, tym czuję się lepiej. Bo wiem, że ktoś może mieć gorzej, po prostu. 11. Zamknąć jak najwięcej ciągnących się projektów i skreślić ile się da punktów z listy spraw pierdołowatych. Mail z ofertą dla firmy X? Podesłanie linku koleżance? Powieszenie tej półki czy obrazka? Porządek w szufladzie ze sztućcami? Oddanie butów do szewca? Każda z nas ma taką listę. W praktyce im mniej mamy zobowiązań i z dnia na dzień przepisywanych punktów do zrobienia, tym łatwiej się żyje. 12. Przeanalizować swoje relacje z innymi, zakończyć te toksyczne, zdecydować co z tymi „zawieszonymi w próżni”. To cholernie trudne, bo gdy czasem tak naprawdę szczerze pogadamy ze sobą i dojdziemy do wniosku, że relacja, w której ktoś się do Ciebie nie odezwał ( w ogóle!) pierwszy sam z siebie przez rok oznacza po prostu, że nie jesteś dla tej osoby ważna, a to jednocześnie ktoś ważny dla Ciebie, to zaboli. Cholernie zaboli. Ale z drugiej strony, czy chcesz się otaczać złudzeniami, czy prawdziwie wartościowymi relacjami z ludźmi dookoła? 13. Wypisać wszystkie rzeczy, za które jesteś wdzięczna w mijającym roku. Przypomnieć sobie wszystkie fajne momenty. Zobacz jaką jesteś szczęściarą, ile dobrego Cię spotkało w jednym tylko roku! 14. Przejrzeć listę postanowień z początku roku i zrealizować te, które jesteś w stanie. Pewnie nie schudniesz w miesiąc 20 kg, ale może chciałaś odwiedzić jakieś miejsce, ugotować coś konkretnego, spróbować czegoś nowego?  Może badania kontrolne? 15. Właśnie – zbadać się. Profilaktycznie ten raz w roku, choćbyś miała wyniki odebrać dopiero w styczniu. Morfologia, cytologia, usg piersi, przegląd u dentysty, sprawdzenie w jakiej kondycji jest Twoje ciało u dietetyka (wiek metaboliczny). Dbaj o siebie. To najlepszy prezent, jaki możesz sobie dać. 16. Wyłączyć na cały dzień telewizor, radio, komputer i nie sięgać po telefon. Pobyć z własnymi myślami, przestać przed nimi uciekać. Pogadać szczerze ze sobą. 17. Wziąć udział w rodzinnej, świątecznej sesji – nie ważne, czy u fotografia czy w domu (niedługo napiszę Ci, jak taką sesję zorganizować). Mało macie zdjęć wszyscy razem, prawda? Grudzień to dobry czas, by to nadrobić. 18. Zrobić choć jeden prezent DIY dla osoby, która go doceni. To ważne, żeby praktykować w tym zabieganym świecie oferowanie czegoś więcej niż pierwszego lepszego zestawu w świątecznym opakowaniu z marketu. 19. Łapać grudniowe kadry i spisywać codzienne wspomnienia i radości – fotografuj nie tylko portrety, ale też bałagan przy świątecznych porządkach, rączki brudne od piernikowego ciasta, wygląd wigilijnego stołu czy dekoracji. Łap momenty! Ja jestem na finiszu projektu 365 i powiem Ci, że nie ma piękniejszej fotografii niż dokumentowanie rodzinnej codzienności. 20. Powiedzieć bliskim, jak bardzo są dla nas ważni. Czasem to takie oczywiste, że zapominamy mówić. A nikt nie czyta nam w myślach, prawda? Miłość nie jest oczywistością. 21. Zrobić choć jedną rzecz, której się boisz i przekonać się, że strach ma wielkie oczy. Ja w tym roku pójdę na koło widokowe w Gdańsku. Z moim lękiem wysokości. Dla mojej córki, która jest zafascynowana tym pomysłem.  … i tak trochę dla tych kadrów, które sobie wymarzyłam 22. Spróbować przeżyć jeden dzień ( albo jeden w tygodniu i jeden w weekend) tak, jak chciałabyś żeby wyglądała Twoja codzienność i na bieżąco w ciągu dnia notować wszystkie rzeczy, które poszły nie tak i związane z tym refleksje. Może denerwujesz się rano przy śniadaniu, a dzieci za wolno jedzą, bo akurat w tle włączony jest TV? Może śniadanie można zrobić poprzedniego dnia? Albo zaczynać dzień w sprzątniętej kuchni? Może lepiej jak wstaniesz 15 minut przed rodzinnym budzikiem i zdążysz się obudzić? Może ubrania warto przygotować wcześniej, a wieczorem zamiast Faktów czy innych Wiadomości poczytać wspólnie książkę albo pograć w planszówki? Może dzięki temu maluchy będą lepiej spać? 23. Spotkać się z ludźmi, dla których tak mało mamy czasu na co dzień. Pomyślałaś kiedyś o tym, że czasem możesz nie mieć drugiej szansy. Są w życiu rzeczy, których nie naprawisz. Czas, którego nie cofniesz… pomyśl o tym, bo wyrzuty sumienia będą z Tobą do końca życia. Myślę, że gdzieś pomiędzy te punkty, można wcisnąć takie rzeczy jak gorąca czekolada, wyjście do kina czy świąteczny film – jeśli tylko będziesz miała ochotę. Jestem natomiast pewna, że wykonanie choć kilku punktów podobnych do tych z mojej listy, którą Ci dziś przedstawiłam, przybliży Cię do lepszego, pełniejszego życia. Bo z każdym takim pozornie drobnym krokiem żyjemy bardziej – sprawdziłam, polecam. wikilistka.plPost Lista rzeczy do zrobienia w grudniu, które pomogą Ci żyć bardziej

Lista rzeczy do zrobienia w grudniu, które pomogą Ci żyć bardziej | Slow Life

WIKILISTKA

Lista rzeczy do zrobienia w grudniu, które pomogą Ci żyć bardziej | Slow Life

WIKILISTKA

Prezent na Mikołajki – inspiracje prezentowe dla dziecka i dorosłych

wikilistka.pl Mikołajki zbliżają się wielkimi krokami, więc dziś przygotowałam dla Ciebie ponad 60 inspiracji na mikołajkowy prezent – nie tylko dla dziecka. Żadna z propozycji nie jest droższa niż 100 zł, a zdecydowana większość nie przekracza nawet 50 zł. Jestem pewna, że znajdziesz tu coś dla siebie, ale najpierw… We wspomnieniach prezent na Mikołajki pachnie mi mandarynkami, smakuje czekoladą Kinder i zapakowany jest w czerwony papier w renifery. Zawsze cieszył, za każdym razem był trafiony … ale bez względu jaki był jego główny „składnik”, to właśnie zapach mandarynek i smak czekolady pamiętam najbardziej. Uwielbiam te wspomnienia. Wracam do nich tak często jak tylko mogę, teraz już ze świadomością, że takie same trwałe, piękne i najważniejsze obrazy maluję rokrocznie w głowach dziewczynek. I nie tylko, bo uparcie staram się kultywować tradycję sprawiania sobie drobnych przyjemności także wśród dorosłych. Dziś świat pędzi, a dorosłość i jej problemy potrafią zabić każdą, nawet najdrobniejszą cząsteczkę magii w codzienności. Ja się staram te magiczne atomy ratować, bo czy jest coś bardziej rozczulającego i pokazujący tę miłość w takiej najpiękniejszej codziennej formie, taką troskę o dobry humor i uśmiech o poranku niż mała paczuszka włożona w Twój but na obcasie, w której znajdziesz czekoladkę i ciepły szal/czapkę/rękawiczki? Albo świąteczny kubek, skarpetki lub piżamę? To przecież może być drobnostka, cokolwiek, co pokazuje, że ktoś wiedział komu, dlaczego i po co robi prezent. Może jeśli ktoś by w to włożył dużo serca, to Mikołajki znów zapachniałyby mandarynkami? … Tym przydługim wstępem chciałam Ci powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze – nie zapominajcie o sobie. Z każdym odstawianiem siebie na bok umiera jakaś cząstka magii, a święta coraz mniej są magicznym wspólnym czasem, a coraz bardziej niekończącą się listą rzeczy do zrobienia w kuchni. Po drugie – pamiętaj, że najważniejsze to wiedzieć dla kogo, po co i dlaczego kupujesz/robisz ten prezent. Przygotowałam całą masę inspiracji, na pewno warto z nich skorzystać, warto wybrać coś, o czym np. Twoje dziecko mogło nie mieć pojęcia, że w ogóle istnieje… ale pamiętaj też, żeby w budżecie uwzględnić jednak przede wszystkim to, o czym marzy / czego potrzebuje ktoś, kogo chcesz obdarować. Rozmawiaj. To ważne. INSPIRACJE – PREZENT NA MIKOŁAJKI Paletki B.Toys | 2. Sorter-ciężarówka (super cena!) | 3. Interaktywne kluczyki dla malucha | 4. Zestaw stempelków (różne rodzaje) | 5. Mapy do kolorowania | 6. Książka 8. Pożyczalscy – idealna lektura na wspólne popołudnia przy kakao | 9. Klocki Plus Plus  | 10. Słownik | 11. Książka – życie | 12. Gra rodzinna Janod (jest super!) | 13. Kultowe kredki | 14. Książka dla ciekawskich W ramach przerywnika – coś miłego dla nas – do zabawek wrócimy : ) Książki, które albo już mam albo są na mojej liście. Psychologia zmiany | 2. Insight | 3. Ograć Nawyki | 4. 30 dni do zmian | 5. Zen to done| 6. Mądrzej, szybciej, lepiej 7. Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec | 8. Chcieć mniej | 9. Hygge | 10. Lepiej | 11. Esencjalista | 12. Finansowy Ninja Pomadka Bourjois ( pisałam o niej TU) | 2. Paletka Make Up Revolution | 3. Paletka do konturowania | 4. Szczotka Tangle Teezer ( od 2,5 roku używamy tylko takiej!) | 5. Śliczna kosmetyczka w super cenie | 6. Zestaw świetnych pędzli w super cenie  Automatyczne autko Skip Hop ( motywuje malucha do chodzenia) | 2. Szkatułka z pozytywką | 3. Zestaw do robienia biżuterii | 4. Puzzle Janod | 5. Interaktywny telefonik Skip Hop ( hit Mii! ) | 6. Puzzle w pudełku | 7. Edukacyjna książeczka ( hit Mii nr 2) | 8. Szumiący ptaszek ( hit matki! ^^ ) 9. Gra Janod zgadnij kto to | 10. Zestaw Goldie Blox ( TUTAJ recenzja) | 11. Pierwsze puzzle | 12. Gra Było sobie Życie | 13. Kasa | 14. Zestaw Grill | 15. Stragan (super ceny!) 16. Zestaw piknikowy | 17. Klocki Mega Blocks | 18. Klocki dla malucha | 19. Książeczka interaktywna | 20 . Garnuszek na klocuszek | 21. Lego dla maluchów | 22. Lego dla starszaków  I jeszcze trochę przyjemności dla nas   Rękawiczki do smartfona | 2. Piżamka | 3. Czapka | 4. Komin | 5. Ciepłe rękawiczki | 6. Zimowa opaska  7. Dobry lakier | 8. Świąteczny kubek | 9. Świąteczny termokubek | 10. Termokubek | 4. Pięęęękny kubek <3   I jak – co najbardziej wpadło Ci w oko? A może wybrałaś coś dla dzieci? Ja książki przygarnęłabym wszystkie, tak jak i termokubek i kubek ze złotym jeleniem <3. Cudna jest też kosmetyczka i pędzle! Dla dzieci zdecydowanie polecam Ci interaktywny telefonik Skip Hop, klocki Plus Plus, Goldie Blox, Grę rodzinkę i stempelki. U nas świetnie się sprawdzają.  Niektóre linki na blogu są linkami afiliacyjnymi –gdy kupisz produkt z mojego polecenia, trafi do mnie drobny procent kwoty. Nie wpływa to w żaden sposób na cenę produktu, którą Ty zapłacisz, a dla mnie jest sygnałem, że cenisz moją rekomendację.   wikilistka.plPost Prezent na Mikołajki – inspiracje prezentowe dla dziecka i dorosłych

Tyłem do kierunku jazdy – dlaczego to tak ważne, by wybierać foteliki RWF dla maluchów? Fakty!

WIKILISTKA

Tyłem do kierunku jazdy – dlaczego to tak ważne, by wybierać foteliki RWF dla maluchów? Fakty!

Jak zrobić kalendarz adwentowy, który ułatwi przygotowania do Świąt? Zdążysz!

WIKILISTKA

Jak zrobić kalendarz adwentowy, który ułatwi przygotowania do Świąt? Zdążysz!

WIKILISTKA

Ulubieńcy października 2016

wikilistka.pl Ostatnie tygodnie mijają mi w takim tempie, że skupienie się na ulubieńcach miesiąca udaje mi się z niemałym poślizgiem. Ledwo, co cieszyłam się jedynym słonecznym dniem października i jesienną sesją w złotych liściach, a dziś już krzyczy do mnie z listy „to do ” – Zrobić kalendarz adwentowy, bo przecież zostało już mniej niż 10 dni! ULUBIEŃCY PAŹDZIERNIKA 2016 Nie przedłużając więc, przedstawiam Wam kilka rzeczy, którym warto się przyjrzeć, zwłaszcza w obliczu nadchodzących Świąt – nie jest ich wiele, ale trafiają do ulubieńców miesiąca, więc są sprawdzonym pomysłem na prezent Rozpoczął się sezon czapkowy, więc dbanie o włosy, zarówno moje jak i dziewczyn przebiło się na pierwszy plan. Rokrocznie w tym czasie moje włosy stają się mega suche, plączą się i strasznie elektryzują. Dziewczynki niestety mają to po mnie, a przy dzieciach – wiadomo – dochodzi jeszcze szukanie specyfików z dobrym składem i w dodatku takich, które nie będą podrażniały ich atopowej skóry. W tym sezonie testujemy już od kilku tygodni zestaw Love Boo (szampon, odżywka, spray) i muszę przyznać, że faktycznie widać zauważalną różnicę w miękkości i nawilżeniu włosów w porównaniu do używanych przez nas normalnie łagodnych żeli 3 w 1. Spray do rozczesywania używam głównie ja, bo dziewczynki nie mają takiego problemu, ale już szampon i odżywka służą dzielnie całej naszej trójce (tak, czasem im podbieram ;)). Ceny od 49 zł.  Odkryciem w dziedzinie mycia włosów jest też genialny turban-  Cuddletwist. O marce Cuddledry, o której pisałam Wam już w czerwcowych ulubieńcach. Wiki ma bunt suszarkowy, a chodzenie spać w mokrych włosach sprawiało, że rano każdy lok odstawał jej na inną stronę. Turban dzięki temu, że jest bardzo malutki i ma taką specjalną gumkę na czubku, pozwala zawinąć dziecku włosy i może sobie w nim tak śmigać i biegać, a on nie spada. Polecam zdecydowanie, choć nie załapał się na zdjęciu, bo akurat się prał Moje włosy ratuje natomiast wygrzebana z czeluści łazienkowej szuflady, kupiona kiedyś za bezcen na promocji w SupherPharm maska do włosów John Frieda Full Repair z keratyną. Nakładam ją 1-2 razy w tygodniu podczas kąpieli ( tylko wtedy wysiedzę z czymś na głowie 10-15 minut :)) i włosy po niej stają się naprawdę niesamowicie zregenerowane już od pierwszego użycia. Są sypkie, miękkie, nawilżone i prawie się nie puszą, co przy obecnej pogodzie jest mistrzostwem. Jest wydajna i zdecydowanie warta swojej ceny, nawet bez promocji. Ceny od 33 zł . Pozostając w temacie mojej kosmetyczki, muszę Wam polecić krem, którego nawet nie podejrzałam o tak skuteczne działanie! Od lat zmagam się z problemem nawracających podskórnych grudek na policzkach, a Effaclar K La Roche Posay usunął mi ten problem praktycznie całkowicie w tydzień! Nakładałam rano i wieczorem na całą twarz. Po dłuższym stosowaniu pojawiają się takie bolesne, wodne krosty – to wyciągnięcie zanieczyszczeń spod skóry, ale jak przebolejemy najgorszy okres to używanie tego specyfiku zaprocentuje naprawdę świeżą, jednolitą cerą. Ceny od 45 zł.  Ostatni ulubieniec października to Encyklopedia dla Najmłodszych kupiona Wiki całkiem niedawno. W prosty i przystępny sposób, zilustrowany mnóstwem grafik, odpowiada na podstawowe ( i te bardziej zaawansowane) pytania, które odnośnie świata zadaje kilkulatek. Mamy takie rozdziały jak np. ludzkie ciało, historia, w domu i w mieście, natura, zwierzęta , ziemia i świat, wszechświat. Świetny prezent na nadchodzące Mikołajki dla każdego ciekawskiego przedszkolaka, do kupienia w Empiku . Ja jeszcze pochorobowo ładuję akumulatory i przemyślenia okołożyciowe skrzętnie zamykam dla Was w notatniku, a razem z Ł. na backstage’u pracujemy nad nowymi wpisami okołoświątecznymi, ale już teraz wrzuciłam dla Was kategorię INSPIRACJE ŚWIĄTECZNE na stronę główną, więc korzystajcie do woli. Jest m.in. kalendarz adwentowy do druku ponad 200 inspiracji prezentowych prezenty i dekoracje DIY inspiracje wystroju i mnóstwo innych rzeczy. Do zobaczenia w środę, będzie o czymś mega ważnym! wikilistka.plPost Ulubieńcy października 2016

WIKILISTKA

Jak wybrać buty do pierwszych kroków jesienią/zimą? Ekspert odpowiada

wikilistka.pl Mamy to! Mia chodzi, a co za tym idzie w naszym domu znów na tapecie są idealne pierwsze buty do dłuższych spacerów. Teraz, przy pierwszych kroczkach Mii, pojawił się dla mnie problem, którego nie znałam przy Wiki – zagwozdka, bowiem nie miałam wcześniej do czynienia z wybieraniem butów typowo do pierwszych kroczków na okres jesienno-zimowy. I mimo, że uważam, że po tylu przegadanych z ekspertem godzinach posiadam dużą wiedzę na temat dziecięcej stopy, nie byłam pewna jakie buciki powinnam wybrać dla Małej akurat na jesień/zimę. Ocieplane czy nie? Co z tymi grubszymi podeszwami – przecież prawie wszystkie kozaczki takie mają? Za kostkę, czy jednak niższe? Na zamek czy wiązane? A może w ogóle odpuścić kozaczki – przecież taki maluch jednak aż tak dużo nie chodzi samodzielnie w śniegu? A jeśli jednak zechce – przecież w trzewikach zmarznie? Pomyślałam więc, że wiele z Was może mieć podobne pytania w swojej głowie, dlatego postanowiłam porozmawiać na temat wyboru pierwszych bucików na jesień/zimę z najlepszym ekspertem w tej dziedzinie jakiego znam i któremu powierzyłam stopy moich dzieci już 3 lata temu ;) Na moje pytania odpowiada dziś Pan Cezary Kudrzyn – Właściciel i twórca marki „EMEL”, laureat prestiżowych nagród i wyróżnień. Założyciel „Akademii Małej Stopy”. Najlepszy ekspert w dziedzinie dziecięcych stópek, jakiego znam i człowiek, którego prywatnie bardzo podziwiam. Osoba z największą pasją, jaką dane mi było poznać. Do dziś jesteśmy w stałym kontakcie, a ja po przegadanych godzinach wciąż bardziej i bardziej nie mogę uwierzyć, że są na świecie jeszcze tak wspaniali ludzie ( ale właściwie – przeczytaj sobie TEN TEKST, gdzie opisywałam Ci moje odczucia po wizycie w manufakturze Emel). JAKIE WYBRAĆ PIERWSZE BUTY DO CHODZENIA DLA NIEMOWLAKA JESIENIĄ/ZIMĄ – WYWIAD Z EKSPERTEM  Panie Cezary, mam już podstawową wiedzę na temat idealnych pierwszych bucików – wiem, że nie mogą być sztywne, powinny mieć cienką i elastyczną podeszwę, nie mogą być za duże ani ciężkie, koniecznie muszą mieć szerokie okrągłe noski. Ale jak to odnieść do zimowych butów dla malca, który naprawdę dopiero zaczyna swoją przygodę z chodzeniem? Co z tą cienką i elastyczną podeszwą w kozaczkach? Rozważać w ogóle typowe, kozaczkowe buty czy stawiać na trzewiki i  – nie wiem – szukać jakiś wkładek termicznych? Coś takiego w ogóle występuje w rozmiarze 18/19?  :)  Malec stawiający pierwsze kroczki, zanim wybierze się na spacery w zimowym obuwiu, powinien pewnie maszerować po domu na bosaka lub w skarpecie antypoślizgowej. To naprawdę niezwykle ważny moment w rozwoju dziecka.  Opanowanie chodzenia to trudna sztuka i ogromne wyzwanie dla maluchów. Powinniśmy tego przynajmniej nie utrudniać kupując na start źle dopasowane buciki. Cóż, jedną z najtrudniejszych opcji jaką możemy zafundować dziecku na pierwsze butki to kozak. Dla czego trudny? Każdy but dziecięcy a w szczególności but zimowy musi być idealnie dopasowany do dziecięcej stopy,  kozak jest bucikiem który niezwykle trudno dobrze dopasować do małej nóżki. Kozak to typ buta wsuwanego przez co nigdy, po włożeniu nie dolega idealnie do stopy. Sporo modeli posiada boczny zamek lecz w wielu przypadkach pomaga on jedynie włożyć stopę i ma niewiele wspólnego z dopasowaniem buta. W kozaczkach często mamy sytuację, że but trzyma się na łydce a stopa luźno „dzwoni” w buciku. Gdy nóżka jest mniej pulchna to często pieta jest luźna i kozaczki dziecku klapią. Nasz malec w zbyt luźnym obuwiu wielokrotnie bardziej narażony jest na kontuzję stopy, ponadto źle dopasowany but wynaturza sposób chodzenia, co u osoby uczącej się chodzić będzie miało poważne konsekwencje w późniejszych latach. Wybierając kozaka na pierwsze buty musimy bardzo dobrze dopasować go do dziecięcej stopy. Kozaczek moim zdaniem to nie najlepszy wybór jako pierwszy bucik. Najlepszym zimowym bucikiem na start będzie sznurowany trzewik który dużo łatwiej można dopasować do dziecięcej stopy. Czy gruba podeszwa?  Każda podeszwa z grubszym protektorem będzie mniej elastyczna, za to  bardziej ciepła i mniej  śliska na śniegu, musimy iść na kompromis i sami zdecydować. Na szczęście te pierwsze zimowe spacery nie są zbyt długie. Pamiętajmy, że przed poślizgiem na lodzie nie uchroni nas żadna podeszwa! Czy szukać wkładek termicznych? Dzieciaki mają niezwykle dobry system ogrzewania. By małe nóżki nie zmarzły ważny jest wysoki nosek w czubku buta, by maluch mógł swobodnie poruszać paluszkami. Dziecko na pewno nie zmarznie chodząc, a jadąc wózkiem wkładka i tak nie działa. My stosujemy wkładki termiczne, ale uważam że nie są koniecznością. Sznurówki, zamek, rzepy? I dlaczego? Na pierwsze buty tylko Sznurowadło. To jedyne zapięcie które dopasowuje się w trakcie chodzenia. Spójrzmy na sportowców wszędzie tam gdzie liczy się stopa są sznurki. Dlaczego ??  Bo są najlepsze Gdyby było inaczej siatkarze, biegacze, skoczkowie w dal, bokserzy, tenisiści czy najdrożsi piłkarze śmigaliby po murawie w lakierkach zapinanych na rzepki , a nie w staromodnych sznurowadłach.  Drogie mamy jeśli nie wierzycie mojemu doświadczeniu to uwierzcie sztabom sportowców, które rocznie na  badania wydają większe pieniądze niż cały NFZ na Polaków. Wasze dzieci używają butów jak wyczynowcy i to w wieloboju, dlatego musimy dbać o ich rozwijające się stopy. Dobre, świetnie dopasowane buty to nie wydatek czasu i pieniędzy lecz inwestycja w zdrowie dziecka. To nie muszą być Emele, ale muszą być bardzo dobre. Co z kozaczkami do połowy łydki? Wybierać takie, czy jednak stawiać na krótkie modele? I dlaczego? Najlepiej nie stawiać na kozaczki jako pierwsze butki, a jako kolejne to już sprawa gustu, no i oczywiście dobrego dopasowania. Co z rozmiarem w ocieplanych bucikach? Mamy w nich zazwyczaj ocieplenie, które podczas chodzenia się jednak ubija – jak dobrze dobrać rozmiar takiemu maluszkowi? Bucik musi być świetnie dopasowany ( wiem, wiem; powtarzam się ale to bardzo ważne:)   jeśli dobrze trzyma się na linii podbicie – górna część pięty i nie klapie podczas próbnych spacerów po sklepie, nie mamy się czego obawiać. Musimy też wziąć pod uwagę, że żyjemy w takim społeczeństwie, które uwielbia kupować na zapas. Z autopsji wiem, że gdy wybieram się pod sandały na początku czerwca albo zimowe buty w połowie października lub na początku listopada, to często rozmiarówka i dostępne modele są bardzo przebrane. Załóżmy, że jestem mamą dziecka, które na 95% zacznie chodzić właśnie wtedy, gdy będzie zimno. Będzie potrzebować dobrych butów, o które w środku sezonu może być ciężko w dobrym rozmiarze – czy jest jakikolwiek sens strzelania z rozmiarem i kupowania bucików na zapas? Może Pana doświadczenie pozwala np. oszacować, że po pierwszych kroczkach stópka dziecka się wydłuży np. o rozmiar i powinno się wziąć to pod uwagę? Pod żadnym pozorem nie możemy kupować butów dziecku na wyrost, Każdy bobas zaczyna chodzić w innym czasie; mniej więcej połowa zaczyna dreptać w okolicach roczku, inne między 8 a 10 miesiącem, ale są i takie które startują pomiędzy 14 a 18 miesiącem i to też jest norma.   Pisałem o tym powyżej;  najpierw niech dziecko pewnie stawia pierwsze kroki, a potem dobierzemy buciki. Stopa nie może do buta dorastać, to but musi być dopasowany do stopy! Dziś oferta sklepów jest olbrzymia, wierzę (???) ze uda się dziecku dopasować bucik. Na koniec chciałam zapytać o Pana zdanie na temat używanych bucików dla takich maluszków. Generalnie wyznaję zasadę i przekonuję do tego moje czytelniczki, że lepiej mieć używaną rzecz najwyższej jakości niż nową, a kiepską. Podpowiadam to choćby w przypadku kurtek zimowych i płaszczy – lepsze z wypełnieniem z naturalnego puchu czy wełniane używane niż poliestrowe taniości prosto ze sklepu. Wszystko po to, by dziecku było cieplej. Co jednak w przypadku bucików? Czy to definitywnie tak jak z fotelikami samochodowymi, musimy kupować nowe, bo chodzi o bezpieczeństwo ( a w przypadku butów – o zdrowie) ? Czy u maluszka, który stawia w nich właściwie tylko pierwsze kroczki kupowanie używanych dobrych butów może zrobić większą krzywdę niż dobranie taniego, nieodpowiedniego obuwia? Przedszkolak wiadomo, często takie buty niszczy, dużo w nich biega, ale maluszek nie chodzi przecież codziennie na godzinne spacery na nogach i nie szaleje na placu zabaw, a fakt jest taki, ze z pierwszych rozmiarów (18/19/20) potrafi wyrosnąć w ciągu 2-3 miesięcy a czasem i szybciej (to pamiętam z autopsji). Dziecięca stopa w wieku kilkunastu miesięcy dopiero się formuje! Nie można dokonywać wyboru pomiędzy dobrym używanym butem a tanim nieodpowiednim; obie opcje są fatalne. Nie istnieje „dobry używany but”. Używany but był dobry tylko dla tego kto go używał! Musimy pamiętać o bardzo ważnym aspekcie jakim jest unikalność stopy. Wystarczy że porównamy nasze stopy ze stopami naszych przyjaciół, rodziny każda stopa się różni i w różny sposób pracuje. Kurteczka, czapka, szal, koszulka, to części garderoby które w 3 miesięcznym okresie używania mogą być praktycznie nie zniszczone. Żadna ubranko nie pracuje tak intensywnie jak but. Żadna część garderoby nie ma tak bezpośredniego wpływu na zdrowie naszego dziecka. Buciki  zewnątrz mogą wyglądać jak nowe, ale liczy się wnętrze buta, a najbardziej „podpodeszwa” płaska część znajdująca się pod stopą, pomiędzy wyściółką inaczej zwaną wkładką a podeszwą.  Nie ważne, czy bucik był używany przez trzy miesiące, tygodnie, dni czy nawet godziny, ważna jest intensywność użytkowania (u dzieci bardzo różna) czasami wystarczy jeden razy by „podpodeszwa” została w uformowana do  stopy pierwszego użytkownika. Jeśli dodatkowo na przodzie cholewki powstały lekkie nawet załamania to właśnie w tych miejscach,  but zawsze będzie pracował a nie w tam gdzie wymaga stopa waszego dziecka. Kochani, układ kostny dziecka w okresie nauki chodzenia dopiero się tworzy, do 10 roku rozwija się dopiero połowa masy kostnej  by rozwijać się dale aż do 20 roku życia. Stopa to skomplikowana konstrukcja 26 kości 32 ścięgien i ponad 100 wiązadeł, nie powinniśmy  wywierać na stopy żadnego negatywnego wpływu dając dziecku buty noszone przez inną osobę,  bo robimy mu krzywdę. Najlepsze co możemy zrobić dla naszego dziecka to pozwolić mu wszędzie tam gdzie to tylko możliwe i bezpieczne biegać na bosaka. Buty to dodatek do stopy używajmy ich wtedy gdy musimy! Pozdrawiam serdecznie Cezary Kudrzyn Koniecznie przeczytaj też: Jak mądrze ubierać dziecko zimą? KOMPLETNY PORADNIK Zamieszczone: 27 października 2016 Nie chcesz, żeby Twoje dziecko zmarzło na zimowym spacerze, prawda? Na pewno o to dbasz, ale czy robisz to wystarczająco dobrze? Czy jesteś pewna, że nie można lepiej? Czym kierujesz się przy wyborze zimowej kurtki dla malucha? A butów? Wyglądem, wygodą, ceną czy jednak składem? Dzisiejszy wpis jest odpowiedzią wprost na Wasze prośby odnośnie tematyki, […] 16 komentarzy Pamiętam jak dziś pierwsze kroczki Wiki – 8 miesięcy i 11 dni i pooooszła! Dosłownie, bo ona nie to, że postawiła trzy kroczki i bam, a potem do wieczora na czworakach – Wiki regularnie po prostu zaczęła się przemieszczać na nogach. I o ile popylała głównie w skarpetkach po domu, to problem zaczął się, gdy pojawił się bunt wózkowy i dziecko postanowiło chodzić na spacery za rękę. Dodajcie sobie do tych 8-9 miesięcy fakt, że to było mega drobne dziecko (mając rok ważyła ledwo z 8 kg) i ja dla tak maleńkiej stópki musiałam znaleźć buty do chodzenia. Mieszkaliśmy akurat chwilowo w małej mieścinie, więc wyprawa do Torunia do poleconego przez koleżanki sklepu była nieunikniona (sklep Urwis na ul.Prostej, polecam!) Z pół godziny szukaliśmy z ekspertami odpowiednio małych i lekkich butów (akurat wtedy sandałków) i gdy już trafiliśmy na odpowiedni model w najmniejszym rozmiarze, a ja czułam się doedukowana o plus minus wiedzę z połowy encyklopedii, wiedzieliśmy, że to będzie „romans na dłużej”. But, który można było sobie powyginać jak dusza zapragnie, a jednocześnie trzymał małej stópkę idealnie i chodziła w nim jak na boso. Mogłabym tu napisać Wam na ten temat elaborat, ale najlepszym świadectwem jest fakt, że Wiki przez pierwsze 3 lata życia nie chciała nosić na co dzień innych butów. Na chwilę, gdy chciałam np. zrobić jakieś zdjęcia dawała sobie czasem ubrać inne buty, ale o dłuższych spacerach w nich można było pomarzyć (wyjątkiem były już później jedne botki i para trampek), zresztą do dziś tak ma, że but musi być bardzo elastyczny i wygodny – obie dziewczynki mają to chyba po mnie, wygoda ponad wszystko i niebywała wrażliwość stóp na wszelkie niedogodności. Gdy wcześniej nieświadoma zobaczyłam ile kosztują dobre buty dla dzieci, przez jakiś czas kombinowałam z szukaniem używanych ubranek (głównie swetrów, kurtek, płaszczyków), żeby dzięki temu zaoszczędzić na porządne buty. Przez większość czasu mi się udawało i po 4 latach wiem, że było warto. Mimo, że Wiki zaczęła chodzić tak bardzo wcześnie, nie ma absolutnie żadnych wad stóp czy postawy. Pewnie zastanawiasz się, jakie buty wybrałam dla Mii ? Od jakiegoś miesiąca spaceruje w wiązanych trzewikach i to je zakładamy zdecydowanie najczęściej, bo chodzi w nich praktycznie tak jak na boso. Na zimniejsze dni, na wypadek, gdyby jednak chciała z Wiki pobuszować w śniegu i ulepić bałwana wybrałam zimowe roczki (model E2519-1 ), również wiązane i możliwie krótkie, ale już na tyle otulające kostkę, że liczę na brak śniegu w skarpetkach ;)) Wzdycham do modelu kozaczków z kokardkami, ale muszą czekać do przyszłego roku co najmniej. Buciki Mii – Emel, modele : E2519-1 (kremowe) i E2370-1 (srebrne) Mam nadzieję, że razem z Panem Cezarym ułatwiłam Ci podjęcie tej trudnej decyzji – jakie pierwsze buciki do chodzenia wybrać na jesień/zimę. Wpis powstał we współpracy z marką Emel wikilistka.plPost Jak wybrać buty do pierwszych kroków jesienią/zimą? Ekspert odpowiada

Dlaczego księżniczki miałyby nie konstruować mostów? + KONKURS

WIKILISTKA

Dlaczego księżniczki miałyby nie konstruować mostów? + KONKURS

WIKILISTKA

Dwa minusy dają plus

wikilistka.pl Gdy los rzuca we mnie dwoma minusami, robię z nich plus. Przestałam walczyć z życiem i wściekać się na rzeczy, których nie zmienię. Gdy jest burza, myślę o tym, że po niej zawsze wychodzi słońce. Jeśli coś mi nie pasuję, myślę – czy mogę to zmienić? Jeśli tak – wymyślam jak i działam. Jeśli nie – przestaję sobie tym zaprzątać głowę. Pytasz, jak polubić listopad? Albo poniedziałki?  Na przekór Gdy życie rzuca we mnie deszczem i zimnicą, doceniam swoje ukochane koce i fakt, pracuję w domu i przez większość czasu żadna siła wyższa nie zmusza mnie do wychodzenia z ciepłego łóżka na pizgające wiatrem i mżawką „zewnętrze”. Gdy mi brakuje słońca łykam witaminę D3 i staram się wieczorem skupić na kroplach deszczu stukającego o parapet i wdzięczności za to, że mam ten dach nad głową, ciepełko i jeszcze herbatę w pakiecie. Czerpię z życia garściami Gdy los z łaską rzucił we mnie jednym słonecznym przedpołudniem tej jesieni nie marudziłam, tylko zrobiłam, co w mojej mocy, by wyciągnąć z niego ile się tylko dało. Porzuciłam wszelkie sobotnie plany i zabrałam dziewczyny do parku, by chłonąć jesień wszystkimi zmysłami, a jej ulotność zatrzymać w obiektywie. Szeleściły liściami, dotykały wody w kałużach, patrzyły na wodospad i feerię barw, wdychając przy okazji zapach powietrza tuż po deszczu. kurteczka Mii – Zara | buciki – Emel | Czapa – Lindex | wózek – Joie ( TU moja recenzja) | śpiworek – Skip Hop ( idealny na chłodniejszą jesień) Mogłabym się wkurzać na to jak beznadziejną mamy jesień w tym roku, ale ja wolę swoją energię skupiać na wdzięczności za to, że choćby to było tylko jedno dopołudnie na 3 miesiące, moje dzieci mogły podczas tych paru godzin poznawać świat wszystkimi zmysłami. Matka : buty – Gino Rossi | sweter – Mosquito | szal – dawno temu w second handzie I dziękuję Dziękuję za to, że jesteśmy zdrowi i żaden z naszych zmysłów nie zawodzi. Dziękuję za to, że mam z kim na ten jesienny spacer pójść. Za to, że mój mąż też potrafi odłożyć część obowiązków na wieczór i spędzić ten czas z nami. Za to, że po 10 latach wciąż cieszymy się czasem spędzanym razem. Za to, że mamy pracę, która pozwala nam na decydowanie o tym, którymi priorytetami zajmujemy się w danym momencie. Docenianie nie kosztuje. To też nic trudnego, a sprawia, że żyjemy pełniej. Poniedziałki … Poniedziałki to nowe szanse, nowe projekty, energia do działania i szansa na maile z odpowiedziami na pytania odnośnie ważnych dla mnie projektów. Poniedziałki to często oddech po weekendzie poświęconym w pełni dwójce dzieci. Poniedziałki to okazja do tego, by czekać na kolejny weekend,  a takie odliczanie jest całkiem fajne … i listopad Listopad to dziś dla mnie ciepłe mięsiste koce i swetry, litry gorącej herbaty z cytryną i dom pachnący ciastem marchewkowym albo gulaszem z papryką, smakujący kakaem o poranku, wypełniony tupotem małych stóp i szczebioczących ukochanych zasmarkańców biegających po domu w piżamach. I nawet się nie wkurzam o te choroby, brak przedszkola i pracę z dwójką na kolanie. Za parę lat już ich siłą nie zatrzymam w łóżku z powodu przeziębienia. Więc dbam sobie. Noski wycieram, syropki podaję, kocami przykrywam i tulę do serca. Czerpię z bliskości ile tylko jest mi dane. Skupiam się na tym, ile świat mi daje, a nie jak bardzo nie spełnia moich oczekiwań. Polecam ten tok myślenia. Daje wolność. A wolność to spokój. A spokój to krok bliżej do szczęścia. Szczęścia, którego trzeba szukać w sobie. wikilistka.plPost Dwa minusy dają plus

Co zrobić z dyni po Halloween? Pyszne dania z dyni dla dzieci ( i nie tylko)

WIKILISTKA

Co zrobić z dyni po Halloween? Pyszne dania z dyni dla dzieci ( i nie tylko)

Jak mądrze ubierać dziecko zimą? KOMPLETNY PORADNIK

WIKILISTKA

Jak mądrze ubierać dziecko zimą? KOMPLETNY PORADNIK

WIKILISTKA

Jak skutecznie wspierać rozwój dziecka? Zobacz, czego nauczyłam się od najlepszych specjalistów.

wikilistka.pl Wiesz, że do 3 roku życia mózg dziecka jest już wykształcony w 85 %, a mózg niemowlęcia tworzy do 1,8 miliona nowych połączeń synaptycznych na sekundę? Że dzieci czują zapachy przed urodzeniem ( od około 28. tygodnia ciąży) i dieta mamy, a konkretnie zawarte w niej molekuły zapachowe, przyczyniają się do tego, jak chętnie dziecko będzie próbowało nowych potraw? Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, że żeby stwierdzić, że coś jest pomidorem musiałaś go kiedyś poznać organoleptycznie, wykorzystując wszystkie zmysły? To dzięki poznawaniu poprzez wiele zmysłów wiesz, że jest czerwony, okrągły, gładki, zimny, lekko kwaśny, miękki i soczysty, prawda? Czy wiedziałabyś, że to pomidor i czym on jest gdybyś go tylko zobaczyła? Albo tylko dotknęła? Albo tylko posmakowała? JESTEŚ MOIM FILTREM, MAMO Czy myślałaś kiedyś o tym, że jesteś dla swojego dziecka swoistym „filtrem” przy poznawaniu świata i bez Ciebie poznawanie przez zmysły będzie trochę niepełne? Gdy dziecko się potknie, czuje, że trochę zabolało, ale co robi? Co tak naprawdę wytwarza reakcję i jakiś „schemat” w mózgu na podobne doświadczenie dotykowe? Twoja reakcja, prawda? Chyba każdy maluch przy upadku nim się rozpłacze patrzy na reakcję najbliższych i to ona jest głównym wskaźnikiem do dalszego reagowania. Dzięki Mii z dnia na dzień coraz bardziej fascynuje mnie wpływ różnych czynników, bodźców, na rozwój małych ludzi. Jestem gatunkiem odpornym na zewnętrzną motywację (niestety, inaczej może obserwowanie Chodakowskiej dawałoby jakieś efekty;)), ale jednocześnie przy całej swojej romantyczno-rozmarzonej naturze, chyba nic do mnie tak nie trafia w kwestii metod wychowawczych jak teorie poparte badaniami i fakty, o których na co dzień nie myślimy, a które wydają się być szalenie ważne. OPOWIEM CI MIEJSCU, KTÓRE POZWOLIŁO MI ZGŁĘBIĆ MACIERZYŃSTWO NA INNYM POZIOMIE Miałam niedawno przyjemność uczestniczyć w warsztatach w ramach akcji społecznej JOHNSON’S®  So Much More™ – inicjatywie promującej rozwój przez wielozmysłową stymulację i muszę Ci się przyznać, że pomimo początkowo sceptycznego nastawienia, zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona tym, co spotkało mnie na miejscu. Wiesz, miałam gdzieś w sobie obawę, że skoro jest to inicjatywa organizowana przez konkretną markę, to tak naprawdę warsztaty będą tylko tłem dla mocnej ekspozycji produktów, a było zupełnie odwrotnie. Gdybym nie poszła i nie zobaczyła na własne oczy, pewnie każdej koleżance powiedziałabym, że to raczej „strata czasu”, a teraz rozsyłam prywatne wiadomości, żeby się dziewczyny pozapisywały, jak tylko będą terminy, bo warsztaty są bezpłatne. Ale do rzeczy. Wiesz, jak ważne jest dla mnie świadome podejście do wychowywania dzieci. Gdzieś w całym gąszczu modnych teorii wychowawczych i zmieniających się trendów pielęgnacji, staram się odnaleźć własny złoty środek. Podchodzę do dzieci i ich rozwoju bardzo holistycznie, staram się dbać o zaspokojenie wszystkich potrzeb – nie tylko zaopiekować się nimi w „technicznym” tego słowa znaczeniu, ale dać tak dużo siebie, swojej uwagi, czasu i bliskości ile tylko potrzebują. Ogromną przyjemnością było więc dla mnie słuchanie o badaniach, które dowodzą, że takie całościowe podejście, mocno nastawione na bliskość, czułość i dotyk, jest najlepszym, co można zrobić dla rozwoju dziecka. NIBY WIEM, A JEDNAK … Skupiłam się całą sobą na wykładach o wielozmysłowej stymulacji. Niby wiem, niby przecież uskuteczniam –rozmawiam, głaszczę, daję smakować i otaczam dziecko zapachami. Niby dbam, by miała styczność z rzeczami o różnych fakturach, temperaturach, kształtach czy konsystencjach. Tyle tylko, że po pierwsze – niespecjalnie się na tym skupiam. Po drugie, na przykład jedzenie – zawsze byłam zbyt wygodna na BLW, które kojarzyło mi się z ogromnym bałaganem i koniecznością kąpania dziecka po każdym posiłku. Daję więc dziecku jeść, ale czy pozwalam jej poznać brokuły wszystkimi zmysłami? Czy kładę je przed nią, pozwalam zobaczyć, że są zielone, ciepłe i miękkie (bo ugotowane), powąchać, złapać w rączkę i dopiero zobaczyć jak smakują? Przyznam Ci się, że myślę o tym od dnia warsztatów i jestem coraz bliższa temu, by jednak się przełamać i spróbować. Później pomyślałam o kąpieli, o której w szerszym, również psychologicznym znaczeniu dużo było na warsztatach i dotarło do mnie, jak wiele tracę sprowadzając ją tak naprawdę do dość szybkiego fizycznego oczyszczenia. Co prawda nie czuję się winna, bo ze względu na AZS mamy inne rytuały przed snem niż codzienne brodzenie po szyję w pianie i Wiki ten system zawsze odpowiadał, ale zaczęłam analizować, że być może popełniamy błąd i na Mię taki bardzo ustalony rytm dnia działałby kojąco. Dowiedziono przecież, że ciepła kąpiel redukuje poziom stresu ( a konkretnie ilość kortyzolu we krwi) u maluszka.  Faktem jest bowiem, że uskutecznianie pracującego trybu życia z dwójką małych dzieci obok i bez żadnej „zewnętrznej” pomocy choćby raz na jakiś czas sprawia, że  niektóre rzeczy zaczynamy robić trochę schematycznie, machinalnie, nie poświęcając im należytej ilości czasu i uwagi, bo przecież głowę zajmują nam „rzeczy ważniejsze”. Ja tak na przykład miałam ze wspomnianą kąpielą – dziewczynki ze względu na AZS i zalecenia lekarza, nie moczą się w wodzie codziennie, tylko dłuższą kąpiel biorą dwa razy w tygodniu. Takie rozwiązanie polecił mi na samym początku macierzyństwa genialny pediatra, podczas strasznych problemów ze skórą Wiki. Działa od 3 lat bez zarzutu, ale gdzieś w tym wszystkim zapomniałam o tym, żeby chociaż te dwa razy w tygodniu dać im się tą kąpielą porządnie nacieszyć. To był ten moment, kiedy dotarło do mnie jak łatwo jest niezauważalnie narzucić na rzeczywistość swój filtr i tak pokazywać go dzieciom. Ja nie lubię leżeć w wannie. Nie umiem nic nie robić, a gdy zabieram ze sobą książkę albo smartfona żeby coś poczytać to muszę co chwila wycierać rękę, którą właśnie np. odgarnęłam pianę i generalnie wątpliwa to dla mnie przyjemność, znam lepsze. Tylko, że dla mnie kąpiel to już nie jest kojący ciepły dotyk wody i delikatne głaskanie mamy, to nie są wpatrzone we mnie mamine oczy, ciepły, uspokajający głos. Nie jest dla mnie frajdą, nowością i doznaniem patrzenie na bąbelki w kąpieli i zbijanie ich rączkami. Chlapanie wodą też żadna frajda, ale ja mam 24 lata! I cieszę się, że poszłam na te warsztaty, bo dobitnie uświadomiłam sobie, że z tej godziny w tygodniu spokojnie mogę zrobić dwie. Spokojnie mogę się z nimi bawić pianą, chlapać i pozwolić im zaznawać tej przyjemności wszystkimi zmysłami, bo przecież im to sprawi frajdę, a przy okazji cudownie rozwija. Zdaje sobie sprawę, że być może życiowe rozważania nad wyższym sensem dziecięcej kąpieli mogą być dla Ciebie abstrakcją, ale jestem na etapie błądzenia gdzieś pomiędzy „chcę teraz muszę wszystko naraz, nie umiem czekać”, a „halo, życie jest tu i teraz”. Bardzo pracuję nad naszą codziennością i swoim podejściem, staram się zwolnić i uważnie skupić na chwili obecnej, gdy tylko pojawia się taka okazja, a tamten czwartek był dla mnie świetną okazją do złapania dystansu od codziennego zabiegania. PO PIERWSZE – NIE PRZESZKADZAJMY ! Podobało mi się też promowane podczas akcji podejście do higieny skóry małego człowieka. Bez narzucania „tylko nasze rozwiązanie jest dobre”, a wręcz odwrotnie – jest dużo dobrych produktów. Obalenie często powtarzanych mitów, skupienie się na faktach i przede wszystkim główna zasada – my mamy dzieciom nie przeszkadzać w rozwoju, wspierać naturalny rozwój i tyle. Niewiele osób wie, że skóra dziecka rozwija się nie tylko w łonie matki, ale jeszcze aż do ukończenia pierwszego roku życia. I dlatego właśnie u małych dzieci pojawia się całe mnóstwo zmian skórnych, które najczęściej po prostu same mijają i nie trzeba ich leczyć na siłę. Dla mnie to było bardzo ważne zdanie, bo coś bardzo podobnego usłyszałam od naszego ukochanego, pierwszego pediatry, któremu zawsze będę wdzięczna za większość mądrego i rozsądnego podejścia do dbania o dzieci, które w sobie mam. JAK BANALNYM SPOSOBEM ZMINIMALIZOWAŁAM OBJAWY AZS ? Pamiętam jak dziś, gdy po paru tygodniach codziennych kąpieli na skórze Wiki zaczęła pojawiać się twarda, swędząca, boląca, sucha skorupa.  Pamiętam jak usłyszałam od Pani w aptece „O Kochana, to AZS jest, teraz nic tylko emolienty i te balsamy apteczne, Pani weźmie najlepiej te największe opakowania, bo to nie przechodzi, a to drogie jest jednak, więc w dużych opakowaniach zawsze trochę taniej”. A potem poszliśmy na wizytę do naszego „Pana Doktora” i usłyszałam, że  ładowanie się w nadmierną ilość środków przy pielęgnacji dziecka, to prosta droga do uzależnienia od nich skóry. Że im bardziej będziemy ingerować, tym mniej skóra będzie się starała sama o siebie zadbać. I owszem, mam teraz intensywnie natłuszczać tę skorupę, żeby się jej jak najszybciej pozbyć, ale gdy tylko to się zaleczy, głównym zaleceniem jest … rzadziej kąpać! Właśnie w ten sposób prawie 4 lata temu wyleczyłam Wiki ostre AZS i teraz nie wraca częściej niż raz do roku i to w delikatnej formie. U nas ten zabieg jest najskuteczniejszym naturalnym sposobem na wyeliminowanie nieprzyjemności związanych z atopowym zapaleniem skóry i ogranicza konieczność stosowania dodatkowych „natłuszczaczy”, a zmusza skórę do samodzielnej pracy nad odpowiednim poziomem nawilżenia. Działa od 3 lat bez zarzutu, a ja nie zostawiam miesięcznie kilkuset złotych na specjalne kosmetyki. Poza „programem warsztatowym” miałam okazję skonsultować swoje obawy ze specjalistami – fizjoterapeutą Pawłem Zawitkowskim (którego podejście do dzieci i ich rozwoju U-WIEL-BIAM!) i Panią psycholog, która ostatecznie utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie jestem w stanie rozpieścić bliskością niespełna rocznego dziecka. Rozmawiałyśmy o skokach rozwojowych, o nauce stałości przedmiotu, o lęku separacyjnym. Zrozumiałam, że to po prostu trudny dla nas obu czas, ale on minie. Jestem przekonana, że początkujący rodzice, którzy byli na warsztatach ze swoimi maleństwami wynieśli z nich dużo, dużo więcej niż ja. Ja jednak bywam na różnych takich spotkaniach, mam za sobą „odchowaną” dwójkę i konsultowałam choćby z Pawłem Zawitkowskim już sporo spraw. Z racji tego, że czasem piszę artykuły, w których wysnuwam jakieś teorie wychowawcze, sporo czytam też o psychologii w kontekście dzieci i badaniach związanych z ich rozwojem, więc niektóre rzeczy, o których mówiono dla mnie były naturalne i oczywiste. Znałam je, ale jestem pewna, że gdyby nie takie warsztaty sporo rodziców mogłoby o nich nawet nie usłyszeć i później usłyszeliby, że mózg 3 letniego dziecka jest już prawie w pełni rozwinięty i było tyyyyyle rzeczy, na które mogli zwrócić uwagę, a tego nie zrobili. Mimo, że uważam się za świadomego rodzica, to te warsztaty ogromnie dużo mi dały. Spojrzałam na niepokojące zachowania Mii z zupełnie innej, świeższej perspektywy – bardziej przyjrzałam się sobie, swoim nawykom i przyzwyczajeniom. Zdziwiłam się, jak bardzo można niepostrzeżenie zgubić się w codzienności, gdy przestaje się zauważać, jak bardzo się pędzi. Idea warsztatów  będzie przez JOHNSON’S® kontynuowana w przyszłym roku, więc już teraz zachęcam Cię do wypatrywania zapisów na warsztaty w Twoim mieście, a biorąc pod uwagę, że nie każdy będzie miał jednak okazję w warsztatach uczestniczyć, zebrałam dla Ciebie poniżej kilka najważniejszych – dla mnie – rzeczy, o których dowiedziałam się w ramach akcji JOHNSON’S® So much more. CZYM JEST WIELOZMYSŁOWA STYMULACJA I CO NAM DAJE? To nic innego jak poznawanie czegoś przez w miarę jednoczesne pobudzanie różnych zmysłów. Dzięki temu, podczas powstawania w mózgu dziecka nowych synaps (tego 1,8 miliona, o którym Ci pisałam na początku;)) mózg lepiej i szybciej je utrwala. Brzmi może trochę abstrakcyjnie, ale odnieś to do tego, jak najskuteczniej się czegoś nauczyć? Kiedy najlepiej zapamiętasz daną wiedzę? Wtedy, gdy coś i przeczytasz i zrobisz notatki i najlepiej później spróbujesz nauczyć tej rzeczy kogoś innego. Analogicznie działa opisywany przeze mnie przykład z brokułem, pomidorem czy kąpielą. Im więcej zmysłów stymulujemy, tym szybciej dziecko „łapie schemat”. Dlatego np. jeśli kąpiel to zapach konkretnego produktu, konkretny ton głosu mamy + odgłosy wody, dotyk ciepłej wody i może piany, potem masaż itp., a potem ZAWSZE jest powiedzmy kołysanka i sen, to dziecko już w momencie przygotowań do kąpieli automatycznie zaczyna się wyciszać i na ten sen przygotowywać (to właśnie zamierzam w najbliższych tygodniach testować) W ciągu pierwszych trzech lat życia następuje szybki rozwój większości ścieżek neuronowych odpowiedzialnych za: Komunikację Rozumienie Rozwój społeczny Dobre samopoczucie emocjonalne. W praktyce oznacza to, że każde nasze zachowanie od momentu urodzenia dziecka do skończenia przez nie 3 lat ma fundamentalny wpływ na to, jakim będzie ono człowiekiem. To jak i ile mówimy do dziecka, nawet wtedy gdy jeszcze kompletnie nic nie rozumie, wpływa na język, jakim będzie się posługiwało w przyszłości, bo nasze zachowania tworzą pamięć promującą rozwój języka. To jak i ile dotykamy dziecka, jesteśmy blisko, tworzy w jego głowie wzorce i schematy, które uaktywnią się w przyszłości – warto więc pomyśleć za każdym razem, gdy puszczają nam nerwy i automatycznie byśmy szarpnęli, złapali mocniej czy w jakikolwiek inny sposób okazali dziecku swoje negatywne emocje poprzez dotyk. Już nasza Wiki jest dobrym przykładem na to, jak każdy element włożony w wychowywanie w wieku 0-3 wpływa na rozwój dziecka w późniejszych latach, a dodatkowo ja na co dzień obserwuję, jakie są różnice w codziennym życiu dorosłych ludzi pomiędzy tymi, którzy wychowywali się w domu pełnym miłości, gdzie tę miłość do dziecka okazywano m.in. przez delikatny dotyk podczas zabawy, przytulanie, głaskanie itp., a tymi u których panował tzw. „zimny chów” i klasyczne ciągłe odsyłanie dzieci z zabawkami do ich pokoju. Dzieci zaczynają czuć zapachy już od ok. 28 tygodnia ciąży i dlatego zaraz po urodzeniu korzystają ze zmysłu węchu w celach poznawczych bardziej niż z innych zmysłów, szybko też łączą konkretne zapachy z określonymi sytuacjami, osobami i miejscami. Do tego im lepiej znany jest im jakiś zapach, tym mniejsze obawy mają, gdy towarzyszy on jakiejś sytuacji. Co nam daje ta wiedza? Po pierwsze – jeśli mama w ciąży ma w swojej diecie określone zdrowe pokarmy, to dziecko w brzuchu czuje ich zapach poprzez tzw. molekuły zapachowe. Zna ten zapach, więc w przyszłości przy rozszerzaniu diety chętniej i bez obaw sięga po konkretne produkty. Druga rzecz, którą warto wiedzieć, to np. fakt, że dla maluszka nie będzie lepszej przytulanki niż – uwaga – lekko nawet przepocona koszulka mamy i dzięki prostemu zabiegowi, jakim jest położenie do przytulenia dziecku takiej koszulki może sprawić, że będzie ono spało dłużej i spokojniej w swoim łóżeczku. Skóra dziecka rozwija się jeszcze po urodzeniu aż do pierwszych urodzin i różne zmiany, które się pojawiają, zazwyczaj są po prostu etapem przejściowym przystosowywania się skóry. Co za tym idzie, podstawową kwestią pielęgnacji maluszka jest nie zaburzać tego naturalnego rozwoju, tylko go wspierać – czyli np. natłuszczać wtedy, gdy skóra tego potrzebuje, a nie profilaktycznie i przyzwyczajać ją do tego, że „sama nie musi nic robić”. I jak, dowiedziałaś się z mojego wpisu czegoś nowego? Zachęciłam Cię do poszerzania wiedzy, udziału w takich warsztatach? Wierz mi, że warto! Ja nakręcona pozytywnie przekopałam już pół internetu zgłębiając kilka ważnych dla mnie aktualnie aspektów rodzicielstwa i przygotowałam całą listę książek do czytania w długie jesienne wieczory. Jak tylko natknę się na szczegóły odnośnie przyszłorocznej edycji, będę Was informować! Wpis powstał we współpracy z marką JOHNSON’S® wikilistka.plPost Jak skutecznie wspierać rozwój dziecka? Zobacz, czego nauczyłam się od najlepszych specjalistów.

Pomagamy uratować miliony żyć – pomożesz nam?

WIKILISTKA

Pomagamy uratować miliony żyć – pomożesz nam?

WIKILISTKA

Depresja czy przemęczenie?

wikilistka.pl Najpierw mówisz sobie to tylko zmęczenie. Gorszy okres. Zaraz minie. Tylko mija tydzień, dwa, miesiąc, drugi …  Gorszy okres jak trwał, tak trwa.  Chodzisz coraz bardziej zmęczona, ale też poirytowana, smutna, zrezygnowana. Często zaniedbana, bo po całym dniu ledwo się zmuszasz do umycia zębów, więc gdzie tu miejsce na myślenie o pomalowaniu paznokci albo czytaniu książek. Wpadasz w pułapkę. Udajesz przed całym światem, że jest dobrze. Że miłość matczyna przepełnia twe serce i w ogóle sielsko cudnie i anielsko. Tyle tylko, że przychodzi taki czas, kiedy zamiast „zamknij już te oczka, śpij słonko” zaczynasz myśleć „zamknij wreszcie te oczy, śpij już do cholery, mam dość”. I masz prawo mieć dość, ale nie musi to tak wyglądać. Nie musisz czekać do momentu, kiedy Twoje myśli zaczną Cię wprowadzać w poczucie winy. Bo wiesz – samo się nie stanie, że będzie lepiej i dobrze mieć tego świadomość od początku. Samo się lepiej raczej nie dzieje.  Jesteś tylko człowiekiem. Macierzyństwo jest piękne, wzbogaca nasze życie jak żadna inna relacja na świecie. Ale bywa też momentami cholernie trudne i w połączeniu z durnym kultem doskonałości… albo nawet gorzej, z kontrastami – idealna matka vs. matka beznadziejna … staje się często zwyczajnie frustrujące. I to są pierwsze kroki do zatracania siebie, do zaburzeń własnego poczucia wartości i w końcu do depresji. Chcę Ci o tym dziś napisać, bo chwilowo mi też nie jest łatwo i podczas wczorajszego usypiania Mii, proporcjonalnie do ilości wylewanych łez bezsilności słowa same składały mi się w głowie. Chcę Ci o tym opowiedzieć, bo ja kiedyś przerobiłam już depresję, do tego na co dzień zwracam dużą uwagę na to, by żyć świadomie, więc wyłapuję trudne momenty w swoim życiu szybko i dostrzegam niepokojące objawy. Mam świadomość, że granica między zmęczeniem a depresją jest cienka i na pierwszy rzut oka mało widoczna. Mam też taki swój magiczny niezbędnik, który pozwala mi obronną ręką wychodzić z większości gorszych okresów w moim życiu i chcę się nim z Tobą dziś podzielić. Wiem, że choć jest trudno … to mi jakoś łatwiej, bo już wiem jak sobie z tym poradzić. Chcę, żebyś Ty też umiała zdusić tego potwora jakim jest depresja nim zdąży wkroczyć porządnie z butami w Twoje życie. Ile mam, ile kobiet cierpi, bo boi się przyznać, że jest źle? Ile z nich udaje nawet przed samą sobą? Choć nie jestem w stanie przekazać Ci recepty na sukces w całości, bo są pewne rzeczy, które się ma lub nie, to nad zdecydowaną większością rzeczy z mojego niezbędniczka da się po prostu pracować i systematyczność przynosi tu ogromne efekty. Masz prawo mieć dość, być zmęczona. Masz też prawo pobyć sama albo chcieć spędzić czas tylko z mężem czy przyjaciółką. Albo możesz nie mieć ochoty na to, by dzieci dosłownie czy w przenośni bawiły się Twoim ciałem – od włażenie na siłę na ręce, przez ciągnięcie za włosy, uderzanie małą niemowlęcą rączką niby w zabawie, aż po wiszenie przy piersi całą dobę. Jesteś człowiekiem, odrębną jednostką i naprawdę masz prawo do tego, żeby nie być na wyłączność zabawką swoich dzieci. Co więcej, jeśli właśnie drugi tydzień z rzędu nie przespałaś nawet 2 godzin ciągiem to zwyczajnie jesteś przemęczona i potrzebujesz się wyspać. To jest fizjologia, a matki nie są nadludźmi, choćbyśmy nie wiem ile memów na ten temat zrobiły. Jeden gorszy dzień nie robi z Ciebie złej matki Nie, nie robi. Jeśli Twoja mama na co dzień była kochającą, dbającą mamą – czy pamiętasz jakieś jej złe dni z okresu Twojego dzieciństwa? Ja żadnego. I nasze dzieci też zapewne nawet tych gorszych dni nie zauważą. Wiesz co jednak odczują i co faktycznie odbija się na dzieciach negatywnie? Zresztą nie tylko na dzieciach, a na całej rodzinie?  Narastająca, przemilczana frustracja. Nie udawaj, że nie ma problemu. Nie oszukuj samej siebie i swoich bliskich. Udawanie, że jest dobrze to żadne superbohaterstwo. To nieodpowiedzialna droga donikąd. Równia pochyła prowadząca wprost do pogorszenia relacji w domu w ogóle. Między Tobą, a partnerem. Między Tobą a dziećmi. Między nim a dziećmi. I w ogóle relacji dookoła. Nic bowiem nie niszczy gorzej, niż te frustracje, smutki i bolączki ukrywane gdzieś głęboko w sobie. One nas niszczą od środka i sprawiają, że wybuchają awantury o herbatę przemieszaną w złą stronę. Mam to szczęście, że wychowywana przez tatę jestem nauczona mówienia bezpośrednio o wszystkim, co mi na sercu leży. Jako duża dziewczynka wiem, że tylko wampiry w bajkach potrafią czytać w myślach. To mówienie ma też drugie dno – musimy aktywnie słuchać i nauczyć bliskich aktywnego słuchania. My jesteśmy ze sobą 10 lat, a dopiero od kilku tygodni naprawdę czuję, że wspólnie pracujemy nad problemem. Może dlatego też Ci o tym piszę – bo zrobiłam krok do przodu, ucząc się mówić o swoich uczuciach bez obwiniania. Szukając wsparcia, a nie winnego. I choć minęło raptem kilka tygodni, to czuję ogromną różnicę. Czuję się zrozumiana, a to ogromnie dużo. Czuję, że nawet jeśli Ł. nie do końca wie, jak ja się czuje, to próbuje pomóc mi zminimalizować czynniki, które wzmagają negatywne emocje. Czuję, że mnie szanuje, bo daje mi prawo do tego, że czuję tak nie inaczej. Nie zamiata problemu pod dywan, nie bagatelizuje. Pracujemy nad nim i to cholernie wiele znaczy. Gdzieś pomiędzy Matką Idealną a Matką Beznadziejną… Jestem Ty i ja. I gdzieś pomiędzy tymi jednostkami, są całe miliony Matek Zwyczajnych. Takich jak my. Takich, które kochają swoje dzieci miłością absolutną, ale czasem mają dość fochów. Nie musimy być idealne i to nie robi z nas beznadziejnych. Jesteśmy po prostu dobrymi, zwyczajnymi mamami. Najlepszymi dla naszych dzieci, uwierz mi. Znajdź sposób na odpoczynek i czas dla siebie. Mocno wierzę w to, że znalezienie w życiu czasu na ważne rzeczy to kwestia priorytetów. Znalezienie czasu dla siebie, to kwestia tego, czy jesteś dla siebie ważna. Jesteś? Bo powinnaś. Powinnaś być najważniejsza, bo najpewniej na Twoich barkach w mniejszym lub w większym stopniu spoczywa cały dom, a tym samym cały świat małego człowieka lub kilku. Musisz więc o siebie dbać i kropka. Niezmyta codziennie podłoga to pikuś, wykończona i sfrustrowana matka to wampir energetyczny całej rodziny, pomyśl o tym. …wyegzekwuj ten swój czas. Należy Ci się.  Po prostu zrób to i koniec. Albo wręcz dzieci i połowę obowiązków mężowi, albo je podrzuć do babci albo poszukaj dodatkowego płatnego zajęcia i zarób na nianię, ale znajdź czas żeby zadbać o siebie. Bez względu na to, czy to będzie godzina zumby w tygodniu czy wieczór spędzony na kolorowaniu – dbaj o siebie, bądź dla siebie ważna! Takie rzeczy się zdarzają Nie tylko Tobie, mnie także. Ja też miewam dni, gdy mam ochotę się okopać niezbędnikiem. Wtorki, gdy budzi mnie płacz dzieci, śniadaniu towarzy jęk i plucie wszystkim gdzie popadnie. Zwyczajne czwartki, gdy usypiam dziecko 1,5 godziny na 20-minutową drzemkę i nie mogę jej odłożyć nawet jak siadam na kibelku, bo się zanosi – tak płacze. Przypalam naleśniki, a rosół wychodzi za słony. To są dni, gdy o 16:00 płaczę z bezsilności i modlę się o wieczór. Zdarzają się. Jutro będzie lepiej. Płacz Jeśli masz taką potrzebę – płacz. Jeśli rozpłaczesz się przy dziecku – wytłumacz, że jesteś zmęczona, masz zły dzień, trudno Ci. Takie rzeczy się zdarzają, jesteś człowiekiem. Mama to nie cyborg … I lepszy płacz, niż frustracja, która zmienia się w agresję, choćby delikatną, choćby w syczenie przez zęby czy szarpnięcie za rączkę. Nie oczekuj od siebie zbyt wiele Miałaś CC, a koleżanka urodziła normalnie? Tobie udało się karmić tylko dwa miesiące, a tyle matek karmi po dwa lata. Zuzia już mówi, Kasia chodzi a Alicja liczy do dziesięciu. Po angielsku. Mając rok. O matko, czy ja na pewno poświęcam dzieciom wystarczająco dużo czasu i uwagi?! A jeszcze, o zgrozo, Zosia to jeździ 200 kilometrów po szczęśliwą kurę na rosół a ja do swojego ugotowanego na udkach z Biedronki wrzuciłam dziś kostkę rosołową. Gdybyś karmiła niemowlaka kostką rosołową na drugie śniadania to zwróciłabym Ci uwagę, ale tak –   serio, wyluzuj. Jest cały milion ważniejszych spraw w macierzyństwie nad którymi warto się pochylić niż takie pierdoły. Znasz normalnego dziesięciolatka, który nie potrafi chodzić, czytać, pisać albo policzyć do dziesięciu ? No właśnie. To jest kropla w morzu rzeczy, na które musisz zwrócić uwagę, jeśli tylko zaczynasz czuć, że coś jest nie w porządku. Jeśli tylko widzisz jakieś sygnały, że jesteś zmęczona za bardzo, za często. Przeczytaj sobie koniecznie też o moich 9 zasadach, dzięki którym nie zwariowałam w macierzyństwie i obserwuj uważnie siebie, swoją codzienność, swoje reakcje. To naprawdę cholernie ważne! Jest cienka granica między zmęczeniem a zatraceniem umiejętności dostrzegania małych radości. Pomiędzy wkurzeniem o coś konkretnego, a frutracją która powoduje awanturę o krzywo leżącą łyżeczkę. A już na pewno pojawia się różnica pomiędzy „Skarbie, zamknij już te oczka”, a „śpij już do cholery”. Więc nie chowaj głowy w piasek, tylko zmierz się z problemem  – dla siebie, ale też dla innych. Dla relacji , których – gwarantuję Ci – nie chcesz spieprzyć przez olewanie problemu. wikilistka.plPost Depresja czy przemęczenie?

WIKILISTKA

Ulubieńcy września 2016

wikilistka.pl Mili Państwo, na poniedziałkowy rozruch podrzucam ulubieńców września 2016 z lekkim opóźnieniem. Dni ostatnio mijają jakby ich nie było, a ja z jednej strony staram się maniakalnie łapać doczesność, a z drugiej mam bardzo ambitne przyszłościowe plany, wszystkie dla mnie ważne i jedyną sensowną opcją byłoby się sklonować. Świat strasznie pędzi i trudno złapać dziś balans pomiędzy tym, żeby być tu i teraz,  a żeby nie stracić szans na rozwój, jakie życie podaje nam na tacy … ale wróćmy do ulubieńców miesiąca, porozkminiamy innym razem, przy wieczornej herbacie, a teraz zerknijcie, co szczególnie skradło moje serce we wrześniu. Ulubieńcy września – książka „Slow Life” Joasi Glogazy Kupiłam ją sobie trochę „z braku laku” i na ostatni moment, gdy czekała nas powrót powrotna z gór do domu, ale przepadłam od pierwszych stron! Książka-biblia dla każdego, kto chce zacząć żyć bardziej świadomie. I nawet dla mnie, dla osoby, która tak w teorii te wszystkie rzeczy wie i próbuje stosować, była jakimś przełomem. W codzienności bardzo łatwo jest zapomnieć o tym, co jest dla nas ważne, a Asia pisze wprost o bardzo oczywistych rzeczach, dzięki czemu na chwilę skupiamy na nich swoją uwagę. Przeczytanie „Slow Life” bardzo zmieniło moją codzienność, wiele rzeczy zmieniałam już podczas czytania i już widzę pierwsze efekty. Mój egzemplarz pełen jest zakładek, z niektórymi zdaniami lada dzień będę pracować podczas długich, jesiennych wieczorów. Żałuję tylko, że nie dostałam jej nigdzie w wersji z twardą okładką, bo takie książki-niezbędniki lubię mieć w wersji, która się tak szybko nie niszczy. Zdecydowanie jeśli miałabym polecić Wam jakąś książkę, którą warto przeczytać, to jest to „Slow Life” – dla każdego, absolutnie. „Slow life” w dobrej cenie kupicie np. TUTAJ Ulubieńcy września – dla dzieci #1 – elektryczna, grająca szczoteczka Jack’n’Jill Temat zdrowych ząbków jest u nas ostatnio wybitnie na tapecie. Pierwsze wizyty u dentysty i te sprawy. Od jakiegoś czasu mierzyliśmy się z problemem naszej niecierpliwej Wiki – otóż mycie zębów nudziło jej się po 15 sekundach, a jak wiemy – to za krótko. Dla mnie największym bajerem w tej szczoteczce jest melodyjka, która jasno pokazuje dziecku przez jaki czas należy myć ząbki i uprzyjemnia ten czas. Oprócz tego są też kolorowe naklejki (zniknęły mi z pola widzenia, gdy tylko dziecko otworzyło paczkę;)) no i szczoteczka jest elektryczna, dzięki czemu myje ząbki dużo dokładniej.  i #2 – antybakteryjne chusteczki do mycia dziąsełek Jack’n’Jill   To dopiero jest odkrycie roku! Mia nie ma jeszcze żadnego ząbka, ale wiem od dawna, że nawet o dziąsełka trzeba dbać. Co więcej – maluszek często jeszcze je w nocy, a wtedy pierwsze ząbki są już narażone na próchnicę i pojawia się pytanie – jak w środku nocy umyć niemowlakowi zęby? No kurczę, jak? Szczoteczką, serio? No nie bardzo. Te chusteczki są wybawieniem jak dla mnie. Każda pakowana w osobną saszetkę ( latwo więc położyć koło łóżeczka albo zabrać w podróż) i cenę mają też całkiem przyjazną. Do kupienia : szczoteczka TUTAJ  chusteczki   TUTAJ  Ulubieńcy września dla dzieci #2 – mata Skip Hop Playspot Geo Jest u nas już jakiś czas, ale dopóki temperatury były wyższe tak jakoś nie chciało mi się jej nawet składać. Wyciągnęłam ją kiedyś do południa jako pomysł na zajęcie Wiki – żeby sobie poskładała duże puzzle i – przepadłam. Raz, że dziewczynkom jest cieplej, gdy się bawią w salonie na podłodze, dwa – nie mam wiecznie zabawek pod nogami na dywanie przed kanapą. I trzy – wiecie jak ona tłumi odgłosy zabawy lego ?! <3 Poza tym dzięki kolorom jest mega uniwersalna i nie zaburza estetyki nawet „dorosłego wnętrza”  + można układać z niej przeróżne wzory ( spójrzcie TUTAJ) . TUTAJ możecie sprawdzić, gdzie aktualnie matę można kupić najtaniej. Ulubieńcy września – notatniki z TkMaxx’a Po pierwsze – wciąż leczę się z manii kupowania pięknych notesów, zeszytów i innych cieszących oko akcesoriów papierniczych. W TkMaxx przepadam na dziale z notesami na długo i czasem za jakieś 20 zł udaje mi się wyrwać trio takich boskich notesów. Są cudne, ale to może dlatego, że ulubieńcem września mogłoby być też połączenie biel-czerń-złoto Masz jakieś swoje małe fanaberie? U mnie na tapecie notesy, długopisy i kubki, a u Ciebie? I last but not least … Ulubieńcy września – ukochane zdjęcie zrobione … przypadkiem! Przysięgam, przypadkiem! Poprawiałam ustawienia w aparacie i sprawdzałam czystość szkła po czyszczeniu, testowałam sobie ustawienia autofocusa i … pstryk! Najlepsze, ulubione, radość Mii z pierwszych stawianych kroczków i buszowania w akurat uporządkowanym pokoju, zazwyczaj królestwie siostry  <3 Wrzesień był tak krótki … liczę na to, że w październiku ulubieńców pokażę Wam dużo więcej, ale to dlatego, że uparcie wierzę, że udaje mi się każdy dzień przeżyć pełniej – czytam, oglądam, słucham. Staram się też poświęcać trochę więcej czasu na pielęgnację, aromaterapię, spotkania. Słowem – szkolę się z przeżywania każdego dnia tak,  by niczego nie żałować. Koniecznie DAJ ZNAĆ, co skradło Twoje serce we wrześniu i zapraszam Cię z powrotem w środę. Nie chciałabym zapeszać, ale regularność wraca do łask  – poniedziałki, środy, piątki to dni, gdy możesz spodziewać się tu nowości.    wikilistka.plPost Ulubieńcy września 2016

WIKILISTKA

Poncho, Baby! #BabyOOTD3

wikilistka.pl Poncho dla takiego malucha? Przyznaję, że na początku miałam milion wątpliwości – wydawało mi się niepraktyczne, a i do najtańszych nie należało. Skusiłam się jednak podczas promocji 3 za 2 w Kappahl i co ? Pokochałam miłością absolutną!  Nie jest wcale tak niepraktyczne jakby mogło się wydawać – wręcz odwrotnie. W połączeniu z wartstwowym ubieraniem, które w takie dni jak ostatnio sprawdza się najlepiej jest nawet lepszą alternatywą dla kurtki. Do tego dzięki zapięciom po bokach nie majta się jak peleryna superbohatera, tylko trzyma się na miejscu. Skład – bawełna. Trochę się bałam, że założę je raz czy dwa i będzie leżało w szafie, a maglujemy je niemal codziennie! No i plus milion do uroku! Tej soboty, gdy wyszliśmy z dziewczynkami tak ubranymi (outfit Wiki TUTAJ) zaczepiło mnie w ciągu dnia kilkanaście osób, żeby powiedzieć, że Mała wygląda przesłodko.   No, kurczę – nie da się ukryć ; ) Obrabiając te zdjęcia rozesłałam je chyba połowie znajomych i nie mogłam przestać na nie patrzeć (wybaczcie, ale taki bobas + fajny outtfit to moment, gdy ja tracę rozum ;)) poncho, body, buciki i legi – Kappahl Newbie | czapeczka – Lindex Nie przedłużając dziś, bo choróbsko po wczorajszej Warszawie mnie rozkłada, a łóżko woła głośno – zostawiam Was ze zdjęciami. Jak się Wam podoba sobotni outfit najmłodszej? Wciąż praktycznie, mega wygodnie, świetna jakość ubrań za stosunkowo niewielkie pieniądze – 100 % mój styl. Moje slow fashion kids < 3  Komentarze – TUTAJ wikilistka.plPost Poncho, Baby! #BabyOOTD3

Joie Litetrax 4 na testach u Matki Wygodnej

WIKILISTKA

Joie Litetrax 4 na testach u Matki Wygodnej

WIKILISTKA

Właśnie tu. Właśnie teraz. | Slow Life

wikilistka.pl Właśnie tu. Właśnie teraz. Gdzieś pośrodku tych porozrzucanych zabawek i nieumytych naczyń. Gdzieś pomiędzy stygnącą już herbatą z cytryną a przygotowywaniem kolacji dla dzieci. To właśnie tu się dzieje życie.  I wiesz… nie da się go przełożyć na później. Nie da się zatrzymać , odłożyć na półkę, by poczekało aż skończysz projekt, odpowiesz na maile, posprzątasz, schudniesz, zmienisz pracę, zaczniesz biegać albo „aż będzie Cię na to stać”. [ Posłuchaj w tle – przy tym pisałam, KLIK ] Myślę ostatnio intensywnie nad naszym życiem, nad związkiem pracujemy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, a moje podejście do relacji z dziećmi zaczyna mi się wydawać aż chorobliwie świadome. Ale wiesz, to dobrze. Bo im bardziej myślę, im bardziej się skupiam na tym, co tu i teraz, ale też jak to „tu i teraz”, to co robię, ma się do tego, co bym chciała jutro i do czego dążę, tym bardziej czuję to flow, które nadaje mojemu życiu sens. Ten cel bardzo łatwo jest zgubić w zapracowanej codziennośći, zwłaszcza codzienności wypełnionej dwójką absorbujących pociech … Nie lubię tracić go z oczu i czuć, że błądzę, dlatego choć decyzja o szczerych rozmowach z samą sobą i z Nim do najłatwiejszych nie należy to jest warta każdego wysiłku. Dla jakości życia. Dla sensu w codzienności. Dla poczucia szczęścia tu i teraz, ale też pracy nad lepszym „jutro”. I dla nauczenia się nie wracania do tego, co wczoraj i czego już zmienić nie mogę. Dziś złapać balans pomiędzy dążeniem do realizacji celów całkiem przyziemnych i kosztownych, a pełnym życiem chwilą obecną jest cholernie trudno. Ale da się. Może nie zawsze idealnie, może czasem tracimy tę równowagę, ale żyjąc świadomie szybko wracamy na dobrą ścieżkę. W życiu jest przecież trochę tak coś za coś. Nie zawsze da się przecież pogodzić ze sobą wszystko, czasem jest coś kosztem czegoś. Kiedyś się tego bałam, a dziś? Dziś mówię sobie – życie, po prostu. Grunt, że wiem PO CO to robię i dokąd ma mnie to zaprowadzić. Czasem więc zarywam noc, by skończyć projekt i rezygnuję z piątkowego filmu, wina i wspólnego wieczoru, by innym razem pobyć cały dzień zupełnie offline i nie błądzić myślami wokół rzeczy przyziemnych. Lubię tak. Lubię croissanty na drugie śniadanie i obiad w pizzerii. I lemoniadę ze słomką. I spacer albo spotkania ze znajomymi. Albo ciepłą kawę z syropem i pianką, gdy jedna śpi, a druga szaleje w kuleczkach. Lubię się czasem postawić przyzwyczajeniom i tego komputera jednak nie włączać. Czasem obejrzeć w telewizji coś lekkiego, co kompletnie nie wzbogaca mojego życia, ale pozwala mi trochę odpocząć od codziennych problemów. Lubię nie musieć. Doceniam.  Doceniam, że nie muszę. Albo, że nawet jak muszę, to wciąż decyduję kiedy i jak. I, że nawet jeśli muszę, to przynajmniej wiem dlaczego to robię i to jest moje „muszę”, a nie szefa i sąsiadki. Dobrze jest mieć świadomość, że masz wybór. Bo to Twoje życie w końcu, prawda? I dzieje się. Właśnie tu. Właśnie teraz.  wikilistka.plPost Właśnie tu. Właśnie teraz. | Slow Life

WIKILISTKA

Daily OOTD #9 – pastelowa sukienka w kratę na jesień

wikilistka.pl Wieczorową porą, gdy na dworze wieje tak, że głowy urywa, temperatura oscyluje w granicach mocno nieprzyjemnych, na Bałtyku szaleje (podobno) sztorm, a deszcz mi rytmicznie stuka o szybę, popijam gorącą herbatę i przeglądam sobie zdjęcia z jednego z ostatnich weekendów. Opowiem Ci o wyciszaniu i szukaniu balansu więcej już niebawem, ale oprócz wspaniałych wspólnych zdjęć mam też outfitowe kadry każdej z moich dam i rozpływam się nad nimi sącząc tę herbatę, więc podzielę się z Wami odrobiną mojej radości – tak na dobry wieczór sukienka- Lindex | buciki – Gino Rossi | kurtka – H&M | rajstopki – Reserved | spinka – Koto Sukienka w kratkę, którą ma na sobie Wiki to propozycja z nowej jesiennej (AW 2016/17) kolekcji Lindex. Przyznam szczerze, że gdybym tylko zobaczyła ją on-line, nie wiem czy bym się skusiła, ale ja trafiłam na nią, gdy odwiedziliśmy sklep stacjonarnie i zakochałam się w niej od pierwszego … dotknięcia. Jest tak absolutnie delikatna i miękka w dotyku, że naprawdę trudno opisać to słowami. W dodatku ma dość przystępną cenę (79 zł), więc z całego serca Ci ją polecam. Na jakości tej marki nie zawiodłam się jeszcze nigdy, ale miej na uwadze, że ubranka wypadają trochę większe niż wskazuje na to rozmiarówka (dla Wiki wzięłam rozmiar 3-4 lata, a wypada jak 4-5 z H&M). Z tego miejsca dziękuję Wam też pięknie za ostatni odzew na moje pytanie, które zadałam TUTAJ. Dzięki Waszym odpowiedziom jest mi dużo łatwiej ustalić priorytety podczas planowania postów i też sprawiają mi one dużo więcej satysfakcji, gdy widzę, że odpowiadają na Wasze potrzeby i są Wam potrzebne. Oczywiście wciąż możesz dorzucić swoją „cegiełkę” i napisać, co Ci się przyda – zapraszam Cię TUTAJ A tak na marginesie – wróciłam na Insta <3 ! wikilistka.plPost Daily OOTD #9 – pastelowa sukienka w kratę na jesień

WIKILISTKA

Jesień-zima 2016/17 TRENDY SEZONU w modzie dziecięcej

wikilistka.pl Jesień za pasem, nie tylko kalendarzowo, ale także pogodowo. Wczoraj schowałam na dno szafy letnie sukienki, szorty i zwiewne koszulki, a dziś wyjęłam grubsze swetry. Przy okazji uzupełniłam jesienno-zimową listę zakupów, co ostatecznie skłoniło mnie do tego, żeby wreszcie dokończyć dla Was dzisiejszy wpis z trendami sezonu w modzie dziecięcej na nadchodzącą jesień/zimę 2016/17. Na końcu wpisu mam też ważne pytanie, więc poświęćcie proszę kilka sekund na doczytanie końcówki, a teraz zapraszam Was na  : TRENDY W MODZIE DZIECIĘCEJ Jesień – zima 2016/17 Trend no.1  BOMBERKI Kurtki o charakterystycznym kroju, ze ściągaczem na dole, przy rękawach i przy kołnierzu. Jest ich w tym sezonie pełno – od czarnych, przez khaki, po pastele i te z naszywkami i kwiatowymi wzorami. Trend no.2 KOLOR RDZY & KARMEL Typowo jesienne, ciepłe kolory, które dla mnie pachną cynamonem Jesiennie uwielbiam i choć to niespecjalnie jest nasza paleta kolorystyczna, to chyba nie odmówię sobie w tym sezonie. Trend no.3 KRATKA Kratka pojawia się wszędzie – od mocnych, rockowych koszul po delikatne pastelowe sukienki ( I love! <3 ) Każdy znajdzie coś dla siebie. Trend no.4 SZARY Dla mnie to ulubiony trend, bo szary uwielbiam zarówno w mojej własnej szafie, jak i u dziewczyn. Jest nawet bardziej uniwersalny niż czarny i pięknie się komponuje z większością kolorów, a do tego większość dzieci wygląda w nim lepiej niż w czerni. Trend no.5 MOTYW NASZYWEK/NAKLEJEK Tęcze, kwiaty, balony, jednorożce, lizaki i napisy jak z komiksów. Jest tego pełno! Trend no.6 KWIATY & BOHO To już trochę klasyka, bo kwiaty na jesień pojawiają się prawie zawsze. W tym sezonie dochodzą porozszerzane rękawy w stylu boho. Trend no.7 MORSKI & ZGASZONA MIĘTA …z przewagą w kierunku tej zgaszonej, chłodnej mięty. Powiewa zimą… Trend no.8 SPORO CZERNI Jak na działy dziecięce to trzeba przyznać, że czerni w tym sezonie jest sporo. Choć sama czerń bardzo lubię i wprowadzam do szafy dziewczyn, myślę, że warto uważać, żeby z nią nie przesadzić W działach dla chłopców trendy wyglądają podobnie, choć zamiast kwiatów dochodzi kosmos i dinozaury KONIECZNIE PRZECZYTAJ TAKŻE : Jak mądrze ubrać dziecko jesienią i zimą – kompleksowy poradnik slow fashion kids Jak ubrać dziecko do przedszkola, czyli wszystko, co musisz wiedzieć o kompletowaniu zestawów i przemyślanych zakupach Choć trendy nie są dla mnie głównym wyznacznikiem przy podejmowaniu zakupowych wyborów, to przyznaję, że kolor rdzy, pastelowa kratka na sukience i szarości skradły moje serce. Który trend najbardziej przypadł Ci do gustu? Czego będziesz szukać w sklepach w tym sezonie? + Ważne pytanie – jakich wpisów „merytorycznie-modowo-przeglądowo-dziecięcych” potrzebujecie najbardziej, na już? Mam mnóstwo pomysłów, ale nie zdążę ze wszystkimi, a te wpisy powstają przede wszystkim dla Was, więc chcę wyjść na przeciw Waszym oczekiwaniom. Koniecznie dajcie znać TUTAJ!  wikilistka.plPost Jesień-zima 2016/17 TRENDY SEZONU w modzie dziecięcej

Jest takie miejsce, w którym będę czytać dzieciom książki!

WIKILISTKA

Jest takie miejsce, w którym będę czytać dzieciom książki!