Books and Babies

27 książek w sześć miesięcy!

Pod koniec marca mówiłam Wam, że w tym roku obiecałam sobie spędzać więcej czasu z książką w ręce. Do końca marca przeczytałam 13 książek, a teraz, gdy kończy się pierwsza połowa roku, z moich statystyk wynika, że liczba przeczytanych egzemplarzy wzrosła do... 27! Jak będzie dalej, zobaczymy, bo krótkie wakacyjne wieczory zdecydowanie nie sprzyjają czytaniu, choć nie zapeszam - póki co,

Maluszkowe Inspiracje patronem targów Kid's Biz Fair

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Maluszkowe Inspiracje patronem targów Kid's Biz Fair

Z przyjemnościąogłaszam, że nasz blog objął medialnym patronatem Międzynarodowe Targi Artykułów dla Dzieci i Niemowląt Kid's Biz Fair.To bardzo ciekawe wydarzenie, które skupia producentów i dystrybutorów artykułów dziecięcych z Polski i zagranicy (ponad 150 wystawców). Będzie więc okazja poznać najnowsze trendy w sektorze produktów i zabawek dziecięcych.Czytaj więcej »

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Kluski się uczą

Story cubes - kreatywna rozrywka dla każdego

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Story cubes - kreatywna rozrywka dla każdego

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 4/4)

NASZE KLUSKI

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 4/4)

Przed Wami czwarta i ostatnia część wyników przeprowadzonej przeze mnie ankiety. Poniżej kolejne aspekty, które wpływają na niewydolność polskiego systemu edukacji. Pierwszy wpis znajdziecie tutaj, drugi tutaj, trzeciej tutaj.  14. Sześciolatki w szkole Bardzo wielu rodziców i nauczycieli poruszyło ten temat. Nie tylko tego, że zabiera się dzieciom w ten sposób rok z dzieciństwa. Wiele było głosów za tym, że cała ta reforma jest po prostu źle przygotowana i ani szkoły, ani nauczyciele nie są gotowi do tego, żeby pojawiły się tam sześciolatki. Większość wypowiadała się w podobnym tonie, więc przytoczę tyko jeden cytat: „Najbardziej drażni mnie szukanie sposobów na łatanie dziury budżetowej kosztem najmłodszych. Posyłanie sześciolatków do nieprzygotowanych szkół, aby zaoszczędzić rok na kosztach ich edukacji to ruch niegodny demokratycznego państwa.” (Jarek, tato i nauczyciel języka angielskiego) 15. Gimnazjum Chyba od samego początku wprowadzenie gimnazjum wywoływało duże kontrowersje. W dalszym ciągu wiele osób uważa, że jest to jeden z bardziej znaczących bezsensów polskiego szkolnictwa. Po pierwsze wiele osób widzi w tym podziale pretekst do kolejnych egzaminów i ograniczenie faktycznego czasu spędzonego na nauce. „Dla mnie błędem było podzielenie szkoły średniej na gimnazjum i liceum. W momencie kiedy mamy dwie szkoły, dwa egzaminy, jest więcej przygotowań do podsumowania, a nie ma czasu na materiał jako taki. Tak więc myślę, że szkoła średnia jest takim newralgicznym punktem tutaj. Szkolnictwo wyższe jest tylko konsekwencją. A w szkolnictwie wyższym teraz widzę różnicę między tymi uczniami, którzy są dobrze przygotowani do szkoły wyższej, a średnim poziomem tych osób, które w ogóle trafiają na studia. I ten średni poziom jest dosyć słaby. Teraz to każdy może studiować, tak na dobrą sprawę. Szkoły prywatne spowodowały, że więcej osób ma wykształcenie wyższe niż średnie. Co też pewnie jest błędem, bo często ludzie z dobrym wykształceniem średnim są o wiele bardziej przydatni, niż ci z takim sztucznym wykształceniem wyższym.” (Zbigniew Tomaszczuk, fotograf, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i Uniwersytetu Warszawskiego) Ale poza samą kwestią przerabianego materiału, zwracaliście też uwagę na emocje, które często towarzyszą dzieciom, a w zasadzie już młodzieży, podczas zmiany szkoły. Hanna Banaś, autorka bloga O matko wariatko  „Ponieważ dziecko moje dopiero skończyło 1,5 roku, to muszę przyznać, że nie  za bardzo interesuję się polskim systemem szkolnictwa. Natomiast dochodzą do  mnie różne słuchy na ten temat i wydaje mi się, że przede wszystkim niepotrzebnie  zmienił się system, wprowadzając gimnazjum. Zdecydowanie wolałabym, aby  moje dziecko, tak jak ja, najpierw skończyło 8 lat szkoły podstawowej i dopiero  wtedy udało się bezpośrednio do szkoły ponadpodstawowej.”    Malwina Trzcińska-Bakalarz, autorka bloga Bakusiowo  „Na własnej skórze przekonałam się o tym, że gimnazjum to zło. Nie  mam pojęcia po co ten sztuczny twór. Żeby znów nie zdążyć przerobić  programu i nie dotrzeć do historii XX wieku? Wiem, że to absurdalne, ale  ostatnio nawet i do takiego wniosku doszłam kiedy dotarło do mnie, że  ani w podstawówce, ani w gimnazjum, ani w liceum nauczyciele nie  zdążyli przebrnąć przez drugą wojnę światową. Zamiast tego mieliśmy  nawet i trzecia wojnę przez 3 długie lata gimnazjum kiedy rozpoczyna się  burza hormonów a dziecko staje się nagle kimś doroślejszym niż uczeń z podstawówki. Kiedyś podstawówkę kończyła 14-letnia młodzież. Podstawówka to podstawówka. Każda klasa była tylko kolejna klasą szkoły podstawowej. A tu nagle, 6-klasista staje się najstarszym rocznikiem… najbardziej liczącym się w hierarchii, która była jest i będzie. Nie ma już kogoś „nad nim”. Rządzi. Jest już dorosły. Przecież zaraz pójdzie do GIMNAZJUM. A gimnazjum to juz nie podstawówka. I stąd sie bierze sztuczna dorosłość, słoneczka i niechciane ciąże. Wiem… mój pogląd jest dosyć kontrowersyjny, ale ja jestem drugim rocznikiem po pamiętnej reformie i doskonale pamiętam co się działo z moimi rówieśnikami.” Poza tym Jest jeszcze jedna rzecz, na którą chciałabym zwrócić uwagę, chociaż była to opinia jednostkowa: „Jeśli dziecko ma codziennie 4 lekcje to nic dziwnego, że nie przerabia podręcznika z ćwiczeniami a co najważniejsze nie bawi się w ogóle ucząc - wszystko na czas. postulat - dłużej w sali z nauczycielem, wolniej, spokojniej...” Głosy pozytywne A już na sam koniec, zwrócono mi uwagę, że potrzebne nam też głosy pozytywne:   Agata Aleksandrowicz, autorka bloga Hafija „Nie wiem czy jako mama przedszkolaka, który w dodatku chodzi do prywatnej placówki mogę się na ten temat wypowiadać. Chciałabym jednak, żeby oprócz tak popularnej krytyki współczesnej szkoły, były też głosy pozytywne. Spotykam się z ogromnym strachem rodziców przed posłaniem dziecka do szkoły oraz samą nauką sformalizowaną. Myślę, że dobrze byłoby pokazywać te dobre praktyki w szkołach, bo jak na razie najczęściej słyszę narzekanie i straszenie, a mało propozycji rozwiązań. O faktycznych problemach ze szkolnictwem mogę porozmawiać jak już moje dziecko będzie objęte nauczaniem.(Agata, autorka bloga Hafija)   Więc proszę – mam też dobry przykład – trochę pozytywny: W Waszych wypowiedziach pojawiły się dwa przykłady pozytywne. Dwie osoby napisały o praktykach, które im osobiście się podobały. Pierwszym przykładem był nauczyciel języka polskiego, który w ramach indywidualizacji nauczania dawał klasie dwa wypracowania do wyboru: za prostsze można było dostać maksymalnie czwórkę, a za trudniejsze – zależnie od poradzenia sobie z tematem. Pani Sylwia (bo to ona podała ten przykład) mówiła też o tym, że zadawał naprawdę ciekawe tematy, prowokował dyskusje, a nawet zachęcał do wysyłania swoich tekstów do czasopism. Drugim przykładem była nauczycielka, która w swoich klasach wprowadziła system żetonów, dzieci po lekcji zostawiały anonimowo zielony żeton jeśli rozumiały, o co chodziło na lekcji, lub czerwony, jeśli nie rozumiały. W ten sposób, bez narażania się na nieprzyjemności, mogły przekazać nauczycielowi, czy jego praca przynosi efekty, a nauczyciel mógł, w razie potrzeby zmienić zastosowane metody i próbować tłumaczyć po raz kolejny. Zapewne fakt, że pojawiły się tylko dwa przykłady wynika z charakteru pytania. Myślę, że wielu z nas mogłoby śmiało przytoczyć jakiś pozytywny przykład. Być może jest to temat na kolejną ankietę. Zobaczymy. Podsumowanie Patrząc na wyniki tej ankiety, wydaje się, że coraz więcej rodziców i nauczycieli jest świadomych braków w naszym systemie edukacji. Można by się więc zastanawiać, skąd w dalszym ciągu jest ogólne społeczne przyzwolenie na szkołę w takiej formie. Czemu, jak pisze Jesper Juul w swojej książce „Kryzys szkoły,” rodzice i nauczyciele nie wyjdą na ulicę i nie zaprotestują? Nie wiem, ale wydaje mi się, że to może mieć coś wspólnego z tym, że kiedy zadawałam moje pytanie w grupach poświęconych edukacji (w różnej formie), od razu byłam zasypywana odpowiedziami, wiele osób dzieliło się ze mną swoimi przemyśleniami, podawało sposoby na naprawę systemu. Kiedy jednak to samo pytanie zadawałam w grupach ogólnie poświęconych rodzicom, to chociaż były to grupy znacznie liczniejsze, jeśli chodzi o ilość członków, to zazwyczaj pojawiało się tylko kilka nieśmiałych, ogólnych wypowiedzi, głównie narzekających na gimnazjum, ciągle zmieniające się podręczniki i przeludnione klasy. Stąd mój wniosek jest taki, że chociaż coraz więcej ludzi jest świadomych tego, że obecny system szkolnictwa nie sprawdza się w dzisiejszych czasach, to jednak w dalszym ciągu wśród większości rodziców, a często i nauczycieli, pokutuje przekonanie, że system jest dobry, tylko ewentualnie młodzież się psuje. A co Wy uważacie? Proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu. Pamiętajcie, ze zawsze możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem.  Post 15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 4/4) pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

MAMA W DOMU

Ciecz nienewtonowska, czyli kolejny ciekawy eksperyment

Pamiętacie jeszcze nasz nieudany eksperyment „kukurydzianą papkę”? W komentarzach radziliście zamienić mąkę kukurydzianą na ziemniaczaną, posłuchałam Waszych rad i tym sposobem uzyskaliśmy rewelacyjną masę, której fachowa nazwa brzmi: ciecz nienewtonowska. Do wykonania tego mega-ciekawego eksperymentu potrzebujecie: miskę 1/2 szklanki wody 1 szklankę maki ziemniaczanej opcjonalnie: barwnik spożywczy Wszystkie składniki dokładnie mieszamy i rozpoczynamy zabawę! Ciecz […]

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 3/4)

NASZE KLUSKI

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 3/4)

Przed Wami trzecia część wyników przeprowadzonej przeze mnie ankiety. Poniżej kolejne aspekty, które wpływają na niewydolność polskiego systemu edukacji. Pierwszy wpis znajdziecie tutaj, drugi tutaj. 7. Złe przygotowanie nauczycieli i dyrektorów To kolejny problem, który często wychodził w odpowiedziach. U dyrektorów razi brak przygotowania menadżerskiego, a u nauczycieli – brak przygotowania metodycznego, nieprzygotowanie do pracy z grupą i nieumiejętność panowania nad nią. Podsumowują to w dużej mierze słowa emerytowanej już nauczycielki: „Czego brakuje współczesnej szkole? Zainteresowania , zarówno ze strony nauczycieli , jak i uczniów. Należałoby , zamiast gromadzić tony papierów i do których nikt nie zagląda zająć się metodycznym przygotowaniem nauczycieli , żeby wiedzieli jak pracować , by osiągać wyniki , a nie tylko zaliczać kolejne lekcje.” Postulowała ona również, uczenie nauczycieli mądrego podejścia do kwestii dyscypliny na lekcji. Znowu wśród osób związanych z edukacją demokratyczną silny był postulat, żeby nauczyciele przechodzili szkolenia z komunikacji, szczególnie metodą NVC (porozumienie bez przemocy). Znalazło się też kilka opinii na temat tego, że nauczyciele starej daty tłumią młodych i nie pozwalają na zmiany. Redaktorka juniorowo.pl. Pisze dla magazynu „Gaga” i „Twój Junior”. Autorka bloga „Żona domowa” Przykro to mówić, ale jestem przekonana, że to ludzie. Nauczyciele,   dyrektorzy szkół, kuratorzy. Nie wszyscy oczywiście, ale wielu i to oni  są największą bolączką edukacji. Dopóki do zawodu nauczyciela będą  garnąć się ludzie nie z powołania, lecz tylko dlatego, że nie mają  innego pomysłu na życie, edukacja będzie zła. Dopóki dyrektorzy  szkół będą żądnymi władzy biurokratami, edukacja będzie zła. Dopóki  kuratorzy będą wielbić swoje formularze, procedury, tabelki i  przepisy bardziej niż patrzeć na dzieci i ich rozwój – edukacja będzie  zła.  Marzena Żylińska w wywiadzie ze mną powiedziała, że jeśli chcemy  znaleźć dobrą szkołę dla dzieci, wystarczy, że poszukamy dobrych, pełnych zaangażowania i pasji nauczycieli. Resztę da się zorganizować. Zgadzam się z nią w stu procentach. Wiele zarzutów padło pod adresem szkół przygotowujących nauczycieli, szczególnie tych prywatnych, gdzie tak naprawdę niewiele potrzeba, żeby dostać dyplom nauczyciela. 8. Nuda Nudę szkole zarzuca się już od dawna, ale często w kontekście dodając, że tak już musi być, bo nauka przecież nie przychodzi łatwo. Na szczęście sądząc po odpowiedziach w ankiecie, coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, że to nie do końca prawda. Wielu z Was podkreślało, że kreatywne podejście do nauki jest niezwykle istotne i taka właśnie forma nauki powinna zacząć dominować nad przekazywaniem suchych fatów i wiedzy czysto encyklopedycznej. _________________________________________________________________________ Asia Jaskółka z bloga http://matkatylkojedna.pl  „Trudno mi się wypowiadać, bo moje dzieci jeszcze nie chodzą do szkoły [jedno w  ogóle jeszcze nie chodzi :D], ale z tego, co pamiętam, gdy jeszcze kilka lat temu  dawałam korki z polskiego, to główną wadą szkoły jest to, że nawet nie stara się być  ciekawa - zamyka się w sztywnych ramach regułek i teorii, a nie uczy praktyki.  Pamiętam moje lekcje biologii jeszcze w podstawówce - co z tego, że uczyliśmy się   budowy liścia, skoro tylko nieliczni umieli rozpoznać i nazwać drzewo w lesie. Pamiętam też mojego ucznia, który musiał się nauczyć biografii Mickiewicza - kiedy się o tym dowiedziałam, puknęłam się w czoło, bo po co gimnazjaliście taka wiedza? Na studiach polonistycznych wydawało mi się to normalne, że uczymy się biografii wieszcza, ale że molestowane są nią już młodzi ludzi - zapomniałam. Nudne formułki i daty doprawiłam kilkoma kontrowersyjnymi faktami z życia Mickiewicza. Po czym poprosiłam, żeby uczeń znalazł kilka faktów o żonie Mickiewicza. Być może informacje o tym, że żona Adama urodziła sześcioro dzieci, po czym stwierdziła, że jest wieszczką i oszalała, a także opis ówczesnego szpitala psychiatrycznego i metod w nim stosowanych, które chłopiec samodzielnie znalazł w internecie, wzbudziła zainteresowanie tematem i mimo że celem było wyuczenie na pamięć nudnych dat, chłopiec siedział dość długo i na własną rękę czytał o autorze. Sprawdzian z dat zdał na czwórkę, ale podejrzewam, że o Mickiewiczu dowiedział się i zapamiętał więcej niż zadająca pracę domową nauczycielka. Po kilku miesiącach zresztą, przy okazji innych autorów wielokrotnie się do swojej wiedzy odwoływał.” ________________________________________________________________________ Pod ten punkt należałoby też chyba podpiąć postulat o to, żeby lekcje nie były dzielone na czterdziestopięciominutowe bloki. Gdyż to tak naprawdę uniemożliwia uczniom „wciągnięcie się” w temat i zainteresowanie czymś konkretnym. Trudno się nad czymś skupić, kiedy z góry wiadomo, że za 45 minut zadzwoni dzwonek i trzeba się będzie zająć czymś zupełnie innym. 9. Praca domowa Tutaj opinie były podzielone. Z jednej strony pojawiły się opinie, że praca domowa być musi, i to regularnie, żeby uczeń nie musiał się zastanawiać, czy ma coś zadane, czy też nie. Z drugiej strony wiele było głosów przeciw: ________________________________________________________________________ Kasia Będzińska, autorka bloga minimaliv.com  „Prace domowe to jeden z największych nonsensów. To wygoda nauczyciela, który uważa,  że na lekcji poda materiał, a dziecko ma się wszystkiego nauczyć w domu. To jest coś, co  powinno się natychmiast skończyć! Szkoła jest od tego, by uczyć, a nie zabierać życie  dzieciom! Po szkole dziecko ma spędzać czas z rodzicami, z przyjaciółmi, na świeżym  powietrzu, w domu, gdziekolwiek, byleby mogło odpoczywać i robić co mu się podoba i na  co ma ochotę. A nie odrabiać lekcje, wkuwać regułki, robić projekty, które w większości  przypadków i tak są wykonywane przez rodziców, ponieważ dziecko już nie ma na nie  czasu...” ________________________________________________________________________ 10. Podręczniki Z jednej strony rodzice i nauczyciele mają dosyć tego, że co roku razem z podstawą programową, zmienia się podręcznik. Kupowanie używanych książek, lub książki po starszym rodzeństwie nie wchodzą wtedy w grę, co zazwyczaj znacznie nadwyręża domowy budżet. Z drugiej strony, pojawia się problem podręcznika rządowego, który w opinii wielu osób, jest po prostu źle przygotowany. Nauczyciele tłumaczą też, że w podręczniku rządowym nie ma możliwości pisania, wycinania, przyklejania itd. co do tej pory stanowiło jedną z głównych atrakcji na lekcji, szczególnie w klasach młodszych. Pojawiły się głosy, że w ten sposób cofamy się z metodami edukacyjnymi o kilkadziesiąt lat. Chociaż, mam wrażenie, całkiem przeciwstawną opinię ma cytowana już Kasia Będzińska z bloga Minimaliv: „Kolejna kwestia to podręcznik i ćwiczenia. Przez te "pomoce dydaktyczne" lekcje są nudne i mało ciekawe. Jak ktoś może uważać, że dziecko będzie szczęśliwe, uzupełniając luki w ćwiczeniach?” 11. Biurokracja Szczególnie zauważana przez nauczycieli, ale i rodzice często doskonale zdają sobie sprawę ze stosunku czasu pracy z uczniem do czasu spędzonego na wypełnianiu papierów. Szczególnie bezsensowna wydaje się potrzeba monitoringu realizacji podstawy programowej. Zazwyczaj generuje tylko fikcyjne wpisy w dzienniku, bo tak naprawdę nie liczy się co było na lekcji, ale czy w dzienniku jest wpisana odpowiednia liczba tematów. A tak opisują to sami nauczyciele: „Papierologia zabija w ludziach chęć do nauczania, nauczyciel bez chęci to uczniowie bez chęci. Wielu z nas znacznie podkręciłoby swoją kreatywność gdyby nie siedzieli po uszy w sprawozdaniach, analizach, ewaluacjach itd.” Przeładowane klasy Wszyscy zdajemy sobie też sprawę z tego, że efektywnej nauce sprzyja praca w małych grupach. Jednak póki co, tylko nieliczne przedmioty mają ten przywilej. Większa część lekcji odbywa się klasach, gdzie jest ponad dwudziestu uczniów, co znacznie ogranicza możliwość indywidualizacji pracy. Przynajmniej w obecnych warunkach. Taki przykład podała jedna z ankietowanych: „Niedawno rozmawiałam z kolegą jest on dyrektorem szkoły i opowiadał o szkoleniu dla dyrektorów które miało na celu przekonanie ich do indywidualizacji pracy z dzieckiem i.. opowiada mi on tak: no i było nas 30 osób i na zajęcia praktyczne podzielili nas na 4 grupy, to ja się pytam czemu nas dzielą? Skoro oczekują że w 20-25 osobowej klasie nauczyciel ma indywidualizować pracę z dziećmi, to niech na nas pokażą, że tak się da.” Brak ruchu Zacznę od cytatu pani Oli Domagały z Wolnej Szkoły Harmonia: „Bez sensu jet brak ruchu i świeżego powietrza! Dziecko 5-10 lat, powinno dziennie godzinę siedzieć, a 7 godzin biegać, najlepiej na dworze, a nie odwrotnie.” Wiele osób zgadza się z tym, że dzieci (szczególnie te młodsze) i codzienne siedzenie w ławkach, to nie jest dobre połączenie. Uważacie, że dzieci powinny mieć możliwość ruchu przez niezależnie od tego, jaka akurat jest lekcja. Do tego często poruszany był temat złego podejścia do samych lekcji w-fu: „Odpuśćmy sobie lekkoatletykę, nie każdy może uprawiać gimnastykę artystyczną itd – ważne by się po prostu ruszać i nabyć dobre nawyki. Zapewnijmy do tego godna infrastrukturę, kto będzie uzdolniony w tym kierunku – dla niego zajęcia dodatkowe.” Kolejne i ostatnie już pola wymagające zmian w polskim systemie szkolnictwa przedstawię już jutro. A już dzisiaj możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem. Bardzo interesuje mnie też Wasza opinia na ten temat, więc jeśli chcecie coś powiedzieć, proszę skorzystajcie z komentarza. Post 15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 3/4) pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

Books and Babies

A Ty, co wiesz o blogowaniu?

Kiedy w kwietniu 2014 roku zajęłam się blogowaniem, o blogosferze nie wiedziałam nic. Regularnie czytałam tylko kilka blogów, których autorzy z pewnością zarabiali na nich duże pieniądze. Blogowanie kojarzyło mi się z wyginaniem ciała do obiektywu albo dobrym biznesem, do czego zupełnie nie mam głowy. Po roku pisania w sieci czuję się tak, jakbym z mojej wioski przedostała się pieszo przez

…bo jestem mamą

6-latek w szkole – to dobrze?

foto: kakisky Koniec roku szkolnego,wszyscy, łącznie ze mną żyją już wakacjami. Jeszcze tylko zebranie organizacyjne dla rodziców przyszłych pierwszaków i można powiedzieć, że mamy już wolne. Plany mamy wielkie, a co z nich wyniknie, zobaczymy. Pierwsza i podstawowa sprawa i zadanie do wykonania: odpocząć. I tego zamierzam się trzymać przede wszystkim. Jednak jeszcze dzisiaj będzie kilka słów o naszym cudownym systemie szkolnictwa. Bo natknęłam się kilka dni temu na artykuł na temat kształcenia 6-latków. Zatytułowany był „Depresja małego ucznia”. Ja osobiście od chwili, kiedy w ogóle zaczęła się dyskusja na temat tego czy 6-latki powinny czy nie powinny pójść do szkoły, byłam temu przeciwna. Moje dzieci, ponieważ jestem w tej szczęśliwej sytuacji i mogłam wybierać, zaczynają edukację szkolną jako 7-latki. Właściwie jedna już zaczęła, druga zacznie we wrześniu. Ponieważ mogłam decydować, zdecydowałam właśnie tak. Obserwując moje córki doszłam wspólnie z mężem do wniosku, że ani jedna, ani druga emocjonalnie nie nadawały się do pójścia do szkoły. Z nauką dałyby sobie być może radę, emocjonalnie na pewno nie. Bardzo dobrze to widać zwłaszcza w przypadku młodszej córki. Przez ten rok, który spędziła jeszcze w przedszkolu, zmieniła się diametralnie. Z małej przestraszonej dziewczyneczki, zmieniła się w małą, pewną siebie kobietkę, która nie zawsze, ale już znacznie częściej potrafi zawalczyć o siebie. A ile się nauczyła. Kiedyś, kiedy jeszcze sprawa 6-latków nie była przesądzona i po Polsce krążyły petycje w sprawie nie obniżania wieku szkolnego, czytałam wypowiedź pewnej znanej w Polsce pani profesor, pedagog (niestety nazwiska nie pamiętam), która twierdziła, że zamykanie małych 6 i 5-letnich dzieci w klasie to najgorsze, co można im zrobić. Tak małe dzieci uczą się w ruchu. Ruch jest integralną częścią ich rozwoju intelektualnego. Wiem, że na pewno w niektórych szkołach to, co wmawiano nam ze szklanego ekranu o przystosowaniu szkół dla maluchów jest prawdą, ale ile jest tych wzorcowych szkół w całej Polsce? Kilka? Może kilkanaście. Co z resztą dzieci, które nie miały szczęścia i znalazły się w szkołach nieprzystosowanych? No, miały pecha. Miały pecha i znalazły się w przeludnionych klasach,  w świetlicach, w których pani nie jest w stanie zapanować nad liczbą dzieci, które ma pod opieką. Znalazły się w klasach, w których jest kilka klocków, ale nie wolno się nimi bawić, bo trzeba realizować program i nie wolno nikomu przeszkadzać. Znalazły się w klasach z 7-latkami, za którymi zwyczajnie nie nadążają. I jest to dla nich sytuacja stresująca, bo nie potrafią sobie wytłumaczyć spokojnie tego, że to tylko różnica wieku, nic więcej. Kto tym dzieciom wynagrodzi to, co muszą dzisiaj przeżywać? Mówią nam, że klaps to trauma dla dziecka, a czy traumą dla małego dziecka nie jest codzienny stres w szkole? Nasi mądrzy rządzący twierdzili i twierdzą, że nie, stawiając nam za przykład Wielką Brytanię, w której do szkoły idą już 5-latki ( nie mówią jedynie o różnicach miedzy polską i brytyjską szkołą). I oto właśnie brytyjski profesor David Whitebread z Uniwersytetu Cambridge twierdzi, że wczesna edukacja szkolna bardzo szkodzi dzieciom. Mówi tak: „Wszystkie badania naukowe potwierdzają, że wczesna edukacja szkolna raczej szkodzi dzieciom niż im pomaga. Większość dzieci przed 7. rokiem życia ma trudności z nauką w sformalizowanym kontekście” i organizuje akcję „Too Much, Too Soon” (Zbyt dużo, zbyt wcześnie), żeby uświadomić brytyjczykom zagrożenia wynikające dla ich dzieci ze zbyt wczesnej edukacji. Według profesora 6-letnie dzieci nie potrafią skupić uwagi przez dłuższy czas, zwłaszcza zamknięte i unieruchomione w jednym miejscu. Poddane kontroli tracą zainteresowanie tematem. Tracą zaufanie do otoczenia. Podobno około 10 tyś. dzieci w Wielkiej Brytanii cierpi na dziecięcą depresję wywołaną koniecznością podjęcia nauki zbyt wcześnie. Nie twierdzę, że nie ma dzieci, które powinny rozpoczynać naukę w wieku 6 lat. Są. Sama znam troje takich, ale to są tylko wyjątki, a one, jak wiadomo potwierdzają regułę. Podsumowując uważam, że to rodzice, którzy znają swoje dziecko najlepiej, powinni decydować o tym czy posłać dziecko do szkoły w wieku 6 czy 7 lat. Tym bardziej, że teraz to, co sami rodzice wiedzą najlepiej, potwierdzają poradnie psychologiczno – pedagogiczne, odraczając dzieci od obowiązku szkolnego. Miejmy więc nadzieję, że w końcu ktoś to zrozumie i przestanie narażać nasze pociechy na traumy i depresję.

Legendy polskie dla dzieci w obrazkach

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Legendy polskie dla dzieci w obrazkach

Ilustrowany Atlas Świata dla dzieci - Dookoła Świata

On Ona i Dzieciaki

Ilustrowany Atlas Świata dla dzieci - Dookoła Świata

     Uwielbiam podróże.  Australia, Skandynawia, Bałkany, zamki nad Loarą, podróż przez Amerykę Południową, Wielki Kanion, Himalaje, Bali, Meksyk... długo mogłabym wymienić miejsca, które chciałabym odwiedzić,  poznać,  zobaczyć.     Mimo, że czasem trafia się bardzo atrakcyjna oferta na bilety samolotowe,  np. Bali w dwie strony za 1600 zamiast około 4000, to przy 4 osobach robią się z tego kwoty nie do przeskoczenia dla nas. Choć może kiedyś wygramy w totka i naszym jedynym zmartwieniem będzie niechęć do latania? Kto wie?     Na razie zostają nam bliższe podróże i podróże "palcem po mapie". W odbywaniu tych ostatnich bardzo pomaga nam Ilustrowany Atlas dla dzieci "Dookoła Świata" Wydawnictwa Olesiejuk.     Atlas jest bardzo przejrzysty.  Na początku pokrótce, przystępnym i zrozumiałym językiem opisany jest układ słoneczny oraz budowa Ziemi.        Wytłumaczone i przedstawione za pomocą opisanych rysunków jest także co to są góry, niziny, rzeki, morza wraz z wybrzeżami oraz miasta.     W bardzo ciekawy i obrazowy sposób wyjaśnione jest czym są południki i równoleżniki, a krótka lekcja określania kierunków stron świata z pewnościom przyda się małym podróżnikom.          Najważniejszą częścią atlasu są oczywiście mapy. Każdy kontynent przedstawiony jest na czterech mapach: fizycznej, bogactw naturalnych, politycznej oraz ludności.      To co zdecydowanie wyróżnia tę pozycję od innych tego typu dostępnych na rynku to jednak nie mapy, a kolejne strony dotyczące każdego z kontynentów na których znajdują się flagi poszczególnych państw wraz z ich stolicami i liczbą mieszkańców, a także bardzo interesujące ciekawostki. Dzieciaki dowiedzą się między innymi, że drogi łączące najważniejsze miejsca Europy to drogi wyznaczone przez starożytnych Rzymian; że jadąc najdłuższą na świecie linią kolejową - koleją transsyberyjską podróżujemy przez 8 stref czasowych; że 300 000 lat temu Sahara była bujną puszczą; czy tego, że Krzysztof Kolumb nie był pierwszym Europejczykiem, który dotarł do wybrzeży Ameryki.      Wszystkie te informacje okraszone są zabawnymi rysunkami, przyciągającymi uwagę dzieci i nie tylko ... moją też.     Na koniec naszą wiedzę dotyczącą poszczególnych kontynentów sprawdza GEO...quiz. Wstyd się przyznać, ale nie na wszystkie pytania znałam odpowiedź, cóż człowiek  uczy się przez całe życie :)     Największą zaletą atlasu jest jednak dołączona do niego rewelacyjna mapa świata. Na mapie o wymiarach  100 x 70 cm, za pomocą kolorowych i wesołych obrazków, są zaznaczone najbardziej charakterystyczne punkty dla danego obszaru. Rozpalone i zmęczone słońce wskazuje nam położenie równika, a uśmiechnięte pingwiny pokazują gdzie znajduje się Antarktyda.      Mimo, że moje córeczki są nieco za małe na sam atlas to z mapy bardzo chętnie korzystają. Szukają na niej różnych zwierzątek ćwicząc nie tylko spostrzegawczość, ale także przy okazji nieświadomie obeznają się z wyglądem poszczególnych kontynentów.Tytuł: "Ilustrowany Atlas Świata dla dzieci - Dookoła Świata"Autor: opracowanie zbioroweWydawnictwo: OlesiejukRok wydania: 2014Ilość stron: 68Rozmiar: 28 x 27 cm

Książki dla dzieci w duchu edukacji waldorfskiej

NASZE KLUSKI

Książki dla dzieci w duchu edukacji waldorfskiej

Piwnooka

Matka Natura czyta dzieciom

No dobrze, idealnymi rodzicami to my nie jesteśmy. Antkowi zdarza się przedawkować bajki w TV, po których jest krnąbrny i nadaktywny. Zdarza mu się też ...

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 2/4)

NASZE KLUSKI

15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 2/4)

Przed Wami druga część wyników przeprowadzonej przeze mnie ankiety. Poniżej kolejne aspekty, które wpływają na niewydolność polskiego systemu edukacji. Pierwszy wpis znajdziecie tutaj. 2. Szkoła nie uczy kompetencji społecznych Chociaż zaliczyć można by to do punktu poświęconego nieodpowiedniemu programowi nauczania, myślę, że jest to problem na tyle ważny, że zasługuje na wyróżnienie. Wiele osób wskazało na fakt, że dużo więcej w życiu i w pracy możemy osiągnąć skupiając się na pracy zespołowej niż samodzielnie. Szczególnie teraz, kiedy dawna wizja Jana Amosa Komeńskiego o stworzeniu zbioru wiedzy całej ludzkości w jednym miejscu (panasofia) od dawna wydaje się już niemożliwa do zrealizowania, ze względu na ilość dostępnej człowiekowi wiedzy. Nikt z nas nie jest w stanie wiedzieć wszystkiego, dlatego praca w grupach i wzajemne uzupełnianie swoich braków jest tak istotne. W szkole natomiast w dalszym ciągu króluje rywalizacja. Kolejnym postulatem w reformie edukacji jest więc system oparty na nauce współpracy, a nie rywalizacji pomiędzy indywidualnymi uczniami. Szczególnie spodobała mi się jedna z opinii zamieszczonych w grupie poświęconej edukacji demokratycznej „Ja bym postawiła na wolną zabawę w przedszkolach i współpracę w szkołach... dzieci muszą nauczyć się tworzyć wspólnotę a tylko poprzez zabawę czy gry stawiające na kooperację może się to udać.” 3. Brak indywidualizacji W odniesieniu do stosowania metod nauczania. Treści programowych. Odpowiedzi uzyskiwanych od uczniów i metod dochodzenia do tych odpowiedzi. Większość osób, która zechciała się wypowiedzieć w mojej ankiecie, uważa, że polska szkoła równa wszystkich do jednego poziomu, niszczy indywidualność i kreatywność. W skrócie ujęła to pani Ola Domagała, współtwórczyni Wolnej Szkoły Harmonia: „Sztywny program dla każdego dziecka, nie uwzględniający indywidualnego rozwoju (szybszego lub wolniejszego w różnych obszarach) i narzucający osiąganie określonych umiejętności w określonym czasie.” _______________________________________________________________________ Michał Jeliński, fotograf i wykładowca Warszawskiej Szkoły Fotografii zapytany o to, czego brakuje młodym ludziom, którzy po zakończeniu edukacji w szkole średniej przychodzą na jego wykłady, odpowiedział tak:„Brakuje im aktywności. Są po prostu bierni. Oczekują, że wszystko dostaną od wykładowcy. Bo tak jest w szkole – lekcja się zaczyna, nauczyciel wszystko co trzeba podaje, lekcja się kończy. Druga sprawa, to brak kreatywności, zero chęci wykazania swojej aktywności, próby wykorzystania wiedzy wykładowcy. I brak wiary w siebie i swoje odczucia, ale to może akurat wynikać w ogóle z polskiego podejścia, a nie koniecznie z samej szkoły.” ________________________________________________________________________ Szkole zarzuca się zabijanie indywidualizmu i kreatywności, zniechęcanie do samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków z posiadanej wiedzy i własnych doświadczeń. W szkole wymaga się bowiem odpowiadania zgodnie z kluczem, gdzie tylko jedna odpowiedź jest słuszna i prawdziwa. Często również dochodzenie do odpowiedzi musi być zgodne z kluczem i założeniami nauczyciela, tak jakby zawsze tylko jedna droga prowadziła do uzyskania poprawnego rozwiązania. _________________________________________________________________________ (Kasia Będzińska autorka bloga Minimaliv)  „Bezsensem i jednocześnie tragedią dla naszych dzieci w polskiej szkole jest brak wolności  uczenia się. Wszystko jest narzucone z góry, co zabija kreatywność, a przede wszystkim  MOTYWACJĘ! Spójrzmy na dzieci, które idą do pierwszej klasy. Są niezmiernie szczęśliwe,  zmotywowane, chcą się uczyć. Mija miesiąc, dwa i one nienawidzą swojej szkoły. A przecież to  dopiero początek edukacji. Gdzieś chyba tkwi błąd…  Przykro to stwierdzić, ale szkołę powinno wymyślić się na nowo..." _________________________________________________________________________ Poza tym program ustalony jest raz na zawsze i dla wszystkich, niezależnie od zdolności, możliwości i zainteresowań ucznia. Nie podoba się to rodzicom, którzy w każdym dziecku widzą indywidualizm, ale często nie podoba się to też nauczycielom, gdyż zdają sobie sprawę z tego, jak nierealne jest założenie, że dwadzieścia parę osób o różnych możliwościach, o różnym stanie posiadanej wiedzy i o rożnych zainteresowaniach, może się uczyć tego samego w tym samym czasie i w ten sam sposób. Często więc muszą wybierać między indywidualnym podejściem, a wypełnieniem podstawy programowej, z której są później rozliczani. Wymóg rozliczenia się z podstawy programowej, powoduje że w szkole nie ma już czasu na szukanie indywidualnych zainteresowań uczniów, ani na uwzględnianie odpowiedzi innych, niż te w kluczu. Nie ma też czasu na taką formę oceny ucznia, która pomogłaby mu się rozwijać i budować adekwatną wizję własnej osoby, a nie tylko sprawdzać jego wiedzę z wybranego z góry fragmentu programu. Rodzice rysowali w swoich wypowiedziach naprawdę bardzo plastyczne wizje: „Dziecko zostało zamknięte w skali najpierw plusów i minusów, a potem w skali jedynek i szóstek. Na dokładkę ujarzmione ławkami i twardymi krzesłami oraz dzwonkiem co 45 min. Ujarzmiony i potulny młody człowiek. Wzór do naśladowania i ulubieniec, wszystkich lubiących się chwalić swoimi uczniami, pań.” Wile osób wskazało na to, że „w ten sposób, w wielkim skrócie, produkuje się homogeniczną masę robotniczą, potrafiącą wykonywać polecenia, a nie kreatywne jednostki znające swoje mocne i słabe strony i ukierunkowanie na rozwój." 4. Autorytarność systemu Osoby biorące udział w ankiecie często poruszały też kwestię tego, jak dzieci są traktowane w szkole. Uczniowie narzekają że, mają mało do powiedzenia w kwestiach szkolnych, a samorządy pełnią głównie funkcję reprezentacyjną. Razi też częste „traktowanie dziecka bez szacunku i komunikacja pełna przemocy.” (Ola Domagała, współtwórczyni Wolnej Szkoły Harmonia w Warszawie) Nie podoba Wam się to, że cały system jest w zasadzie oparty na przekonaniu, że dzieci są z gruntu złe i leniwe i bez straszenia ich ocenami i nauczycielem, nie będą chciały się uczyć. W grupie o edukacji waldorfskiej pojawiła się też ciekawa opinia, że w całej tej nauce dzieci powinny mieć więcej czasu dla siebie, żeby mogły przemyśleć to, co przekazuje im nauczyciel. Ogólnie też uważacie, że dzieci w szkole powinny mieć możliwość powiedzenie jeśli czegoś nie rozumieją, a w chwili obecnej tej możliwości często nie ma. 5. Testomania Testowanie to kolejny wielki zarzut w kierunku naszego obecnego systemu. Powszechna była też opinia, którą w skrócie można określić słowami „od mierzenia jeszcze nic nie urosło.” Wiele osób zgadza się co do tego, że ciągłe sprawdziany, testy i porównywanie uczniów i szkół, tak naprawdę jest złe dla dzieci. Jako uzasadnienie podajecie fakt, że oceny są tak naprawdę zewnętrznym źródłem motywacji, a to niszczy motywację wewnętrzną, a często i poczucie własnej wartości dziecka. Wiele z osób odpowiadających w ankiecie  najchętniej zniosłoby wszelkie egzaminy, co najmniej w szkole podstawowej i gimnazjum. Pojawiały się też opinie, że to właśnie te ciągłe testy i rankingi szkół są winne uczeniu dzieci koniecznie zgodnie z programem, w taki sposób, żeby dziecko jak najlepiej wypadło na teście, a nie żeby się jak najwięcej nauczyło. Z drugiej strony powodów ciągłego testowania upatrujecie w tym, że nasz system edukacji „kładzie się nacisk na <rycie na pamięć>, a nie na umiejętność rozwiązywania problemów, poszukiwania informacji i pracy zespołowej.” Nie podoba Wam się też to, że nie tylko wiedza ulega ciągłej ocenie, ale również zachowanie dzieci i ich wygląd. 6. Oceny Wiele osób chętnie zmodyfikowałoby nasz obecny system oceniania. Niektórzy kwestionują oceny w ogóle, jako błednie pojęty system motywacji zewnętrznej. Inni postulują przynajmniej zniesienie ocen w klasach początkowych. Był to w zasadzie postulat poruszany zarówno przez ludzi w jakimś sensie związanych z edukacją demokratyczną, edukacją Montessori jak i domową.     Kolejne pola wymagające zmian w polskim systemie szkolnictwa przedstawię już jutro. A już dzisiaj możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem. Bardzo interesuje mnie też Wasza opinia na ten temat, więc jeśli chcecie coś powiedzieć, proszę skorzystajcie z komentarza. Post 15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 2/4) pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

NASZE KLUSKI

Nauka angielskiego i ruch

Mój artykuł ukazał się na stronie juniorowo.pl. Mam nadzieję, że wyniknie z tego ciekawa współpraca. A póki co, proszę, oto mój tekst na temat łączenia angielskiego i ruchu: Wiele się ostatnio mówi o zagrożeniach związanych z brakiem ruchu u dzieci, długim siedzeniem przed komputerem czy telewizorem. Najczęściej temat ten jest poruszany w odniesieniu do nadwagi u dzieci. Ale nadwaga i spowodowane nią choroby to nie jedyny negatywny skutek tego, że nasze dzieci coraz więcej czasu spędzają w bezruchu wpatrzone w telewizor lub monitor. Poprzez ruch dzieci uczą się bowiem wielu rzeczy. Przede wszystkim świadomości własnego ciała – co muszę zrobić, żeby ruszyć palcami, jak połączyć ruch ręką z ruchem nogą itd. Po drugie – dzięki ruchowi uczymy się poruszania w przestrzeni, oceniania odległości, czy coś jest daleko, czy blisko, charakteru powierzchni, czy coś wygląda na twarde czy miękkie… Po trzecie, uczymy się dzielić przestrzenią z innymi i nawiązywać z nimi bliski kontakt. Jak mamy się poruszać, żeby się o siebie nie obijać, jak się czuję jeśli ktoś mnie przytula, dziobie, stuka. To nie jedyne zdolności, które rozwijają się dzięki ruchowi, ale te trzy wybrałam nieprzypadkowo. Jakiś czas temu, zauważyłam, że pierwszaki, z którymi pracowałam, tak naprawdę niezbyt dobrze czują się siedząc cały czas w ławkach. Kiedy zaczęłam szukać ciekawych zabaw ruchowych na lekcję języka angielskiego dla moich uczniów, natknęłam się nametodę ruchu rozwijającego według Weroniki Sherborne. Nie jest to bynajmniej metoda nauki języka angielskiego. CZYTAJ DALEJ Post Nauka angielskiego i ruch pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

15 powodów, dla których Waszym zdaniem, system szkolnictwa nie działa (cz. 1/4)

NASZE KLUSKI

15 powodów, dla których Waszym zdaniem, system szkolnictwa nie działa (cz. 1/4)

Chyba wszyscy wiemy, że nasz system edukacyjny daleki jest od ideału. Dlaczego tak jest? Co jest największym bezsensem dzisiejszego szkolnictwa w Polsce? Od czego należałoby zacząć wprowadzanie zmian? Zadałam te pytania ludziom w różny sposób związanych z edukacją. Pytałam wśród rodziców, uczniów, nauczycieli szkół podstawowych, gimnazjów, szkół średnich, a nawet wykładowców uniwersyteckich. Pytałam rodziców i nauczycieli związanych z edukacją demokratyczną, waldorfską, Montessori, rodziców zainteresowanych i praktykujących edukację domową. Pytałam ludzi odnoszących sukcesy w biznesie. Pytałam coachów. Pytałam blogerów. Pytałam… myślę, że już rozumiecie, że zapytałam wiele osób. Co powiedzieli? Jakie mają wnioski? Czy wiedzą jak poprawić nasz system edukacyjny? Oczywiście odpowiedzi były różne, w zależności od tego, do jakiej grupy osób się zwróciłam. Jednak prawie we wszystkich grupach znalazły się zarzuty wspólne. Przyznam się od razu, że zaskoczyła mnie ilość informacji zwrotnych, jakie udało mi się zebrać. Początkowo myślałam, że uda mi się wyniki tej mojej ankiety przedstawić w jednym wpisie. Jednak ostatecznie, po wielu próbach i konsultacjach postanowiłam podzielić ten materiał na części (cztery) i przedstawić go w serii kolejnych wpisów. Klęska urodzaju, jak powiedział mój konsultant i brat w jednej osobie ( a swoją drogą, jeśli lubicie straszne historie, to polecam jego opowiadania, na przykład tutaj). Wracając do tematu, pierwszym punktem, na który moi ankietowani zwracali uwagę był Program To chyba najczęściej poruszany temat. Jedni uważają, że powinno się go ograniczyć do minimum, inni, że należałoby go zmienić tak, żeby odpowiadał dzisiejszym czasom. Ale były też głosy, które mówiły o powrocie do przeszłości. O tym, że dzieci w pierwszych klasach powinny pisać ołówkami, a lista lektur nie powinna być aktualizowana. Jednak to były głosy jednostkowe. Ogólnie rzecz biorąc, większość osób widzi konieczność zmian w programie. Kompetencje zamiast faktów Już same założenia obecnego systemu wielu z nas uważa za błędne. Wiele osób stwierdza, że w szkołach nacisk powinien być kładziony na zdobywanie kompetencji i umiejętności, a nie wyuczenie się jakiegoś fragmentu wiedzy na pamięć. Jakich kompetencji i umiejętności mają się uczyć nasze dzieci? Tych, za które my jako dorośli płacimy później na kursach i szkoleniach – umiejętności uczenia się i zdobywania wiedzy, wyznaczania celów, motywowania, asertywności, kreatywnego myślenia... (Katarzyna Żbikowska, autorka bloga http://projectmanagerka.pl/, stworzyły społeczność Kreatorek i obecnie pomaga wielu kobietom spełniać się zawodowo i nie tylko; naczelna e-magazynu Kreatorka Uskrzydla) „Kluczowy bezsens to mylenie wiedzy z informacjami. Chcielibyśmy, aby dzieciaki miały wiedzę o świecie, rozwiniętą wyobraźnię i ciekawość świata,    a tymczasem podajemy im papkę informacyjną z wielu przedmiotów, często zupełnie nie wiążąc ich ze sobą związkami przyczynowo-skutkowymi, każemy im się uczyć wielu informacji na pamięć, zaliczać kolejne fragmenty podręczników i programu, a potem dziwimy się, że ze szkół wychodzą osoby ze sformatowanymi umysłami, niepotrafiące łączyć informacji z różnych obszarów. Informacje to jeszcze nie wiedza. Aby się nią stały - muszą być osadzone w kontekście, osobistym doświadczeniu, z przyzwoleniem na niepewność i zadawanie pytań. Dramatyczne jest to, że zupełnie nie budujemy kompetencji twórczego myślenia. Każemy dzieciom pisać w zeszytach w kratkę i w linie, rozwiązywać liniowe testy, a zabraniamy rysowania na marginesach, zadawania "luźnych" pytań, posiadania własnych wniosków, interpretacji, osobistego i unikalnego spojrzenia na temat. Po kilku latach od wyjścia z takiej szkoły - młody człowiek zaczyna poszukiwania pracy zawodowej i okazuje się, że paradoksalnie wymaga się od niego nieszablonowego myślenia, umiejętności analizy i syntezy informacji, budowania nowych powiązań pomiędzy dziedzinami, kreatywności i proaktywności w działaniu. Absurd, czyż nie? A wystarczyłoby budować w nim te kompetencje od najmłodszych lat, kiedy twórcze myślenie jest wręcz jego naturalnym stanem, w którym żyje i poznaje świat.”   Praktyczna wiedza Ale wiele osób wskazywało też na konkretne rzeczy, z którymi spotykamy się na co dzień, a o których często absolwenci szkół nie mają zielonego pojęcia – jak działają banki, ZUS, jakie mamy prawa, jak kształtowało się nasze państwo i obecny świat polityczny, uświadamiania ludzi jak ważne jest branie odpowiedzialności za państwo i udział w wyborach. Kilka osób wyraziło też obawę o to, że szkoła nie pokazuje młodym ludziom, jak umiejętności w niej zdobyte wykorzystać później w codziennym życiu. Padły głosy, że szkoła, szczególnie liceum powinna zapoznawać młodzież z konkretnymi zawodami „pomagać w szukaniu powiązań w tym czego się uczysz, a jak możesz to wykorzystać, np. psychologia to nie tylko psycholog, ale i coaching, psychologia + marketing, psychologia i edukacja dzieci. Matematyka to nie tylko liczby, to inżynieria, komputery.” Padały też postulaty, że w szkole powinien pracować ktoś taki jak trener umiejętności personalnych, pracownik który pomoże odkryć talenty dzieciaków i nakierować na wybór odpowiedniej drogi życiowej. Proponowano też włączenie do programu prac społecznych, które pomogłyby dzieciom nauczyć się szacunku do ludzi i pracy: „sprzątanie ulic, dyżury w szpitalu, hospicjach, domach dziecka, regularne sprzątanie szkoły.” Padła nawet propozycja, żeby wprowadzić „zajęcia tańca towarzyskiego i savoir-vivre - wychowujmy pokolenie dżentelmenów i dam a nie chamów i <lasencji.>” Kamil Nowak, autor bloga blogojciec.pl „Powoli każdy z nas już zauważa, że obecny sposób nauczania zwyczajnie przestaje działać. Że w obecnych czasach, gdzie sucha wiedza jest ogólnie dostępna, nie powinniśmy już nauczać faktów, lecz raczej praktycznych umiejętności. Robimy to oczywiście w pierwszych klasach, gdy uczymy dzieci czytania, pisania czy liczenia, ale później jakoś o tym zapominamy. Zamiast uczyć programowania, uczymy dzieci czym jest RAM i ROM. Zamiast uczyć ogrodnictwa, uczymy budowy kwiatka. Zamiast uczyć gotowania, uczymy wzoru na stężenie molowe roztworu. (...)A niech mi ktoś teraz powie, że nie ma zapotrzebowania na dobrych informatyków, ogrodników, kucharzy... Oczywiście, że jest. Niestety brakuje fachowców. Drugim problemem jest to, że odchodzimy od modelu wymagającego kreatywnego myślenia, a zmierzamy w kierunku myślenia według wzoru. Według klucza odpowiedzi, w którym każde odstępstwo, chociażby najbardziej kreatywne, jest karane brakiem punktów. Zabijamy kreatywność, w zamian dając jednakowość i bylejakość.  Nic więc dziwnego, że uczniowie się buntują, kiedy każemy im zapamiętać pięćdziesiąt "ważnych" dat historycznych, które oni mają w swoich telefonach, podczas gdy w tym samym czasie moglibyśmy rozmawiać o wojennej taktyce, strategii czy chociażby sposobach w jakie wielcy dowódcy mobilizowali armie. (…) Robimy sztukę dla sztuki, zapominając jaki jest prawdziwy cel nauki. Niestety nie jest nim zadowalanie takiego czy innego Ministra Edukacji, bądź odhaczanie kolejnych pozycji na podstawie programowej"  Według Was większy nacisk powinien być również w programie położony na naukę umiejętności praktycznych - jak przyszyć guzik, zmienić żarówkę itd. Wiele osób poruszało też kwestię informatyki, która powinna zajmować więcej miejsca w programie, ze względu na to, że obecnie duża część naszego życia i pracy toczy się właśnie w oparciu o komputery i inne urządzenia tego typu. Poza tym świadomość tego, że obecnie cała wiedza dostępna jest przez internet, powinna w zasadniczy sposób wpłynąć na sposób nauki dzisiejszych dzieci i młodzieży. Hanna Banaś, autorka bloga  O matko wariatko    „W dobie XXI wieku, wydaje mi się, że większą wagę powinno się poświęcać,  aby nauczyć dzieci poszukiwania danych informacji, a nie samych informacji.  Należałoby się zmierzyć z wujkiem Google i tak zmodyfikować system, by stał się  on naszym sprzymierzeńcem, a nie wrogiem wspomagającym kopiowanie danych  z Internetu.”     Podążanie za uczniem Poza tym, że cały program w zasadzie należałoby stworzyć od nowa, wielu osób w dalszym ciągu uważa, że program czy podstawa programowa, powinny być tylko punktem wyjścia, takim ogólnym drogowskazem, pokazującym kierunek. Wiele jest głosów, które mówią, że jaki ten program by nie był, to dążenie za wszelką cenę za zrealizowaniem go i wpisaniem odpowiednich tematów do dziennika, i tak mija się z celem. Edukacja powinna się raczej skupiać na dostosowywaniu się do potrzeb i możliwości ucznia. Ciąg dalszy nastąpi Kolejne pola wymagające zmian w polskim systemie szkolnictwa przedstawię już jutro. A już dzisiaj możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem. Bardzo interesuje mnie też Wasza opinia na ten temat, więc jeśli chcecie coś powiedzieć, proszę skorzystajcie z komentarza. Post 15 powodów, dla których Waszym zdaniem, system szkolnictwa nie działa (cz. 1/4) pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

misz-masz-family

Jak to, Twoja córka jeszcze nie czyta?

Jak to Twoja córka jeszcze nie chodzi? A ma już przecież dwa lata. Jeszcze nie robi na nocnik? Mój syn gdy miał 6 msc już sikał na nocnik. Sikał też na łóżko, spodenki i w pampersa ale po co o tym wspominać. Zaskakuje mnie pęd dzisiejszych czasów do przyspieszania rozwoju dzieci. Już pomijam fakt, że zabieramy im dzieciństwo, dorośli<cod będą całą resztę życia.

Łódka sprawności - trening precyzji i koncentracji

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Łódka sprawności - trening precyzji i koncentracji

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Kluski się uczą

Twoje dziecko ma dysortografię lub jakaś inną tego rodzaju przypadłość? Staraj się o zwrot

…bo jestem mamą

Twoje dziecko ma dysortografię lub jakaś inną tego rodzaju przypadłość? Staraj się o zwrot

Czerwony Kapturek nieco inaczej

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Czerwony Kapturek nieco inaczej

Zamek Królewski w Warszawie

W roli Mamy

Zamek Królewski w Warszawie

– Mamusiu, tatusiu, pamiętacie, że dziś jedziemy na wycieczkę? No tak, słowo się rzekło kobyłka u płota, nic to, że pogoda mało zachęcająca, nic to, że tydzień był intensywny i rodzice na twarze padają, nic to – wycieczka urodzinowa została obiecana i musi się odbyć. A jak musi to musi. – Dokąd chcesz jechać? – […] Post Zamek Królewski w Warszawie pojawił się poraz pierwszy w W Roli Mamy.

Books and Babies

Legendy polskie w komiksowym wydaniu

Czy potrafiłbyś powiedzieć z pamięci jakąś legendę? Jeśli tak, to jaką? Ja bez zająknięcia opowiedziałabym historię smoka wawelskiego, ponieważ najlepiej zapamiętałam ją z dzieciństwa, a na dodatek ciągle domaga się jej moje dziecko. Tak więc rządzi u nas smok wawelski na zmianę z Bazyliszkiem, a od niedawna poznajemy inne popularne polskie legendy za sprawą nowości wydanej przez Naszą

Eksperyment – burza w słoiku

MAMA W DOMU

Eksperyment – burza w słoiku

Wakacje po angielsku – zabawy językowe dla dzieci

NASZE KLUSKI

Wakacje po angielsku – zabawy językowe dla dzieci

Tropimy ptaki z pomocą Ptasiego Doktora

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Tropimy ptaki z pomocą Ptasiego Doktora

Trójkowe gawędy tego fantastycznego ornitologa uwielbiam od zawsze.Nikt nie potrafi opowiadać o ptakach tak ciekawie, jak on, dlatego zawsze z utęsknieniem oczekiwałam na kolejne audycje z jego udziałem. Gdy niedawno pokazywałam wam wśród ciekawych książkowych nowości książkę z jego opowieściami w komplecie z płytą, wiedziałam, że prędzej czy później po nią sięgnę. I sięgnęłam :)Czytaj więcej »

Rzutki magnetyczne

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Rzutki magnetyczne

Lichotek i czarnoksiężnik

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Lichotek i czarnoksiężnik

Tydzień jedenasty – odpowiedzialność i cele

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień jedenasty – odpowiedzialność i cele

Czytałam kiedyś tekst o zależności między możliwością kontroli swojego życia a anoreksją. Autorka dowodziła, że na tę chorobę zapadają osoby, które nie mają prawie żadnego wpływu na własne życie i to, co im pozostaje, to kontrolowanie własnego ciała. Rozmawiałam o tym z kilkoma osobami i doszliśmy do wniosku (tu z mojej strony następuje tzw. rozmycie odpowiedzialności ;)), że to prawda. Potrzeba kontrolowania własnego życia jest tak silna, że nie mogąc kontrolować tego, co się z nami dzieje od zewnątrz, nie mając wpływu na bieg wydarzeń, które nas dotyczą, zaczynamy skupiać się na tym obszarze, który jeszcze nam pozostał. Po co to piszę? Żeby pokazać, że branie odpowiedzialności za siebie ma tak ogromny wpływ na budowanie naszej samooceny, że potrafimy sztukować ją niejako, by nie stracić szacunku do samych siebie. Przyglądaliście się kiedyś, jak wewnętrznie „rośniecie”, kiedy zdarzy się Wam zadziałać świadomie, zdecydowanie, zgodnie ze swoimi wewnętrznymi wartościami? Żeby być pewnymi siebie potrzeba brać odpowiedzialność za swoje życie. I trzeba kontrolować to, co się nam przydarza, w jakim kierunku idziemy, aby mieć szacunek do samych siebie. Nie może szanować siebie ten, kto zaniedbuje realizację własnych celów, zaś pracuje przy urzeczywistnianiu marzeń innych. Będę tu orędowniczką zdrowego egoizmu, bo im dłużej przyglądam się różnym ludzkim postawom, tym nabieram głębszego przekonania, że najpierw trzeba ustalić własny życiowy cel, wytyczyć kurs do niego, rozpisać go na etapy i dopiero gdzieś po drodze niejako przy okazji móc wspierać innych i im pomagać. Tylko szczęśliwa, zadowolona ze swojego życia, wiedząca dokąd zmierza i po co, osoba, może bezinteresownie i bez oczekiwań jakiegoś rodzaju odwzajemniania pomagać innym. Jeśli zaś kontrolujemy tylko jakiś niewielki wycinek naszego życia, bo nie mamy odwagi zmierzyć się z odpowiedzialnością za jego całość, podjąć właściwych decyzji i właściwych kroków z obawy o ich konsekwencje – jesteśmy jak osoby z obsesją odchudzania. To też wiąże się z przerzucaniem odpowiedzialności. Nikt nie może w naszym życiu zrobić pewnych rzeczy za nas. Nie możemy oczekiwać, że ktoś doradzi nam, jak znaleźć drogę do realizacji naszych pragnień. I tu znów inne porównanie. Osoba jedzie pociągiem i nie może wysiedzieć. Kręci się, wierci, rozgląda. Zwraca to uwagę współpasażerów i jeden z nich pyta: „Co się dzieje? Do następnej stacji jeszcze daleko. Można spokojnie siedzieć. Na co główny bohater: „Tak, tylko że ja powinienem już dawno wysiąść, ale tu jest tak przytulnie i ciepło.” Tym kończę, życząc „udanych przesiadek”

Kluski się uczą

NASZE KLUSKI

Kluski się uczą