MAMA W DOMU
Pod namiot z dziećmi – mini poradnik
Przyzwyczajeni do wygód, najczęściej wybieramy noclegi w komfortowych kilku gwiazdkowych hotelach. W końcu łazienka w pomieszczeniu obok, świeżo wyprana pościel i podane pod nos śniadania kuszą każdego. A do tego jakie to proste i przyjemne jadąc z dziećmi! Jednak w ten weekend postanowiliśmy zaszaleć i powrócić do czasów „z przed dziećmi”, w których to ciepłe wolne dni spędzaliśmy nad jeziorem nocując w namiocie. Tylko tym razem zabraliśmy ze sobą dwóch młodocianych biwakowiczów. Wiecie co? Gdy teraz piszę o naszym weekendzie spędzonym pod namiotem wydaje mi się to takie przyjemne, świetne i pełne przygód. A jak wyglądało naprawdę? Przyznaje się, że księżniczka przyzwyczajona do wygód w pierwszej chwili była sceptycznie nastawiona. To nawet mało powiedziane, była wręcz przerażona wizją łazienki ogólnodostępnej z ustawiająca się od rana kolejką, do tego sama myśl o śniadaniach z użyciem konserw i brzęczących nad uchem komarach przyprawiała ją o ból głowy i chęć zostania we własnym domu. Chyba domyślacie się, że ta księżniczka to właśnie ja! Człowiek przyzwyczaja się do wygód, a gdy zasmakuje życia w komfortowych warunkach nie łatwo mu zasnąć na karimacie! Wymyślając miliony powodów, dla których nie powinnam jechać pod namiot dotarłam do dnia „0”. Spakowani i gotowi wyruszyliśmy na poszukiwania przygody! Mimo początkowej niechęci, patrząc na uśmiechnięte buziaki i iskierki podekscytowania w oczach Krzysia i Damiana, w końcu przestawiłam myślenie z pesymistycznego na to, które towarzyszyło moim dzieciom. Powiem Wam, że było warto, a wracając do domu żałowałam, że czas tak szybko minął. Znam wielu rodziców, którzy nocują pod namiotami z kilkumiesięcznymi maluchami, znam też takich, którzy boją się wyruszyć z dzieckiem w wieku szkolnym. Skąd te różnice? Może to przywiązanie do komfortu, może obawa przed czymś nowym, obcym. Dla tych, którzy jednak mają ochotę pobiwakować w te wakacje, zamieszczam nasz mini poradnik, nie jest on profesjonalny, bo oczywiście daleko nam do prawdziwych podróżników, ale mam nadzieję, że znajdziecie w nim coś dla siebie (i nie zapomnicie o tym wspomnieć w komentarzu :)), a także poznacie nasze opinie na temat wyposażenie biwakowicza. Wybór namiotu Kolor i stylistyka to oczywiście rzecz gustu. Co się tyczy cech na jakie zwracaliśmy uwagę, to podstawą naszego wyboru była wielkość spakowanego namiotu. Wybraliśmy trzyosobowy namiot z przedsionkiem. Kusiły nas oferty na namioty typu „2 seconds” z szybką funkcją rozkładania (wystarczy go podrzucić – gorzej ze złożeniem trzeba potrenować, bo na początku nie jest łatwo). Dlaczego się na niego nie zdecydowaliśmy? Bo lubimy klimat rozbijania obozowiska, montowanie mini domu to czysta przyjemność, wprowadza urlopową atmosferę, a jaką daje frajdę dzieciakom! Do tego wcale nie trwa długo, na Family Adventure (na którym byliśmy) jedna z konkurencji polegała na rozkładaniu podobnego namiotu na czas, nam zajęło to niecałe dwie minuty, a rekordziści złożyli w 70 sekund! Wybrany przez nas namiot nie jest duży, jednak spokojnie mieścimy się w nim naszą czteroosobową rodziną, a i bagaże mają swoje miejsce. Jednak docelowo mamy w planach zakup całkiem innego namiotu, montowanego na bagażniku dachowym auta. Jest zdecydowanie droższy, ale przydatny szczególnie przy wyprawach na jakie chcemy się wybrać w przyszłym sezonie. Karimata czy materac? Kolejny dylemat przed jakim stanęliśmy szykując się do wyprawy to decyzja co do wygody spania – bierzemy karimaty czy też dmuchany materac? Pierwsza opcja zajmuje niewiele miejsca, ale często zdarza się, że maty w nocy rozsuwają się i możemy spać na ziemi. Materac zajmuje więcej powierzchni, musimy do niego zabrać pompkę i trochę się napracować zanim osiągniemy upragniony poziom napompowania – lepiej zrobić to porządnie, inaczej (my rodzice – jako osoby cięższe) będziemy spać „w dziurze”, wiem co mówię, pierwsza noc pod tym względem była koszmarna. Śpiwór – czyli w co się zawinąć Kocyk, śpiwór czy kołderka? Kupując tzw. mumię nie byłam do końca przekonana. Zarówno ja, jak i dzieci lubimy się w nocy rozkopać, a w takim szczelnym worku nie jest to możliwe. Na początku porozsuwałam śpiwory tworząc z nich kołderki, ale noce nie były jednak tak gorące i szybko zasunęliśmy się tak, że ledwo było nam widać głowy. Śpiwory mumie jednak oceniam na bardzo wygodne. Biwakowanie od kuchni Na Campingu możemy skorzystać z baru, ale płacąc za śniadanie 20 zł od osoby uznałam, że to najdroższe parówki i kanapka z dżemem jakie jadły moje dzieci! Na szczęście wiele z takich miejsc udostępnia prąd dla obozowiczów, którzy mogą spokojnie ugotować obiad na przenośnej kuchence elektrycznej czy zagotować wodę w czajniku. Praktykowane jest również gotowanie na małej butli gazowej. W czasach naszych podróży bez dzieci butla i zestaw garnków były naszą podstawą wyposażenia, teraz jednak stawiamy na mniejsze gabarytowo kuchenki i śniadania we własnym zakresie. Zwykła kanapka z mielonką i pomidorem smakuje niesamowicie w leśnych okolicznościach przyrody! Co jeszcze zabrać? Nie jest to może must have wyjazdowy, ale warto zaopatrzyć się w krzesełka turystyczne, są wygodne i zajmują niewiele miejsca. Jeśli jednak wolicie być bliżej przyrody, ale nie chcecie siedzieć na ziemi zaopatrzcie się w koc piknikowy, najlepiej z matą od spodu (dzięki temu nie wybrudzi się). Aby spokojnie odnaleźć wszystkie niezbędne rzeczy w czeluściach namiotu, a nocą bez potknięcia udać się do obozowej toalety, potrzebujecie oczywiście porządnej latarki. Te w telefonach są całkiem fajnym gadżetem, ale proponuje coś mocniejszego. My korzystamy z warsztatowej latarki ze światłem ledowym, którą lepiej nie świecić po oczach Największą zmorą biwakowiczów są oczywiście komary! Prawdziwy obozowicz bez sprayu, plasterków i opasek się nie obędzie. Na kolejne dni warto przygotować sobie maść na ukąszenia, bo niestety zawsze jakiś zbłąkany komar kamikaze, któremu odstraszacze nie są groźne zostawi po sobie pamiątkę. Pisząc tekst chciałam dodać jakieś zdjęcia z naszego biwaku na Mazurach, jednak jak się okazuje w aparacie jest ich niewiele, do tego na żadnym nie ma namiotu, wniosek jest jeden – tak dobrze się bawiliśmy, że aż zapomnieliśmy o pamiątkowych fotkach, czyli warto pojechać z dziećmi pod namiot! Dla lubiących biwakowanie i obcowanie z przyrodą polecam również wpis o tym w co się bawić w lesie! Poznaliście już nasz niezbędnik biwakowicza, a Wy co dodalibyście do listy?