MAMUSIOWO BORSUCZKOWO
Mazury z dzieckiem...Willa Dwa Jeziora
No i udało się. Zaplanowaliśmy, pojechaliśmy, wróciliśmy. Mamy za sobą weekend na Mazurach. Ze wstydem przyznam, że byłam tam pierwszy raz, ale od razu się zakochałam. Nie wiedziałam, że są w Polsce miejsca tak piękne i tak spokojne, jak to, gdzie się zatrzymaliśmy. M. na Mazurach bywał często, ale tylko przejazdem i, jak sam mówi, nigdy nie widział żadnego jeziora.Gdy dawno temu zobaczyłam wiadomość, że organizowane są Mazurskie Spotkania Blogerów, troszkę niepewnie napisałam maila i czekałam. Przyznam, że gdy dowiedziałam się, że nie załapałam się na listę, troszkę odetchnęłam z ulgą, ale potem okazało się, że mogę pojechać na spotkanie z listy rezerwowej i wystraszyłam się nie na żarty. Przecież to aż 400 km. Nawet nie chciałam myśleć ile będziemy jechać, gdzie się zatrzymamy i jak damy radę w hotelu z dwójką rozdarciuchów. M. jednak pomysł podłapał i zaczęło się kombinowanie co i jak. Podstawową sprawą oczywiście było znalezienie miejsca, gdzie się zatrzymamy. Czegoś przyjaznego dzieciom, ale i miłego dla nas. Gdy już w końcu znaleźliśmy coś, na co aż ślinka nam ciekła, okazało się, że nie ma wolnych pokoi ani domków. Już mieliśmy odpuścić, odwołać całą akcję, gdy Natalia, jedna z organizatorek spotkania, podrzuciła mi nazwę Willa Dwa Jeziora. I to był strzał w dziesiątkę. Długo się nie zastanawialiśmy, zadzwoniliśmy, zarezerwowaliśmy i pozostało nam tylko czekać wyjazdu. Ja jednak ciągle żałowałam poprzedniego hotelu, plaży, basenu, SPA. Jak się potem okazało, niepotrzebnie, bo Willa Dwa Jeziora może nie ma tego wszystkiego, ale ma wiele innych atutów, które sprawiły, że pobyt z dwójką dzieci był na pewno łatwiejszy i będziemy go miło wspominać.Na początku obawiałam się, że forma pensjonatu nie do końca przypadnie mi do gustu. Wspólna kuchnia, sala śniadaniowa, integracyjne ogniska..., to coś, czego zazwyczaj unikałam. Niestety, właścicieli i pracowników Willi nie da się nie polubić od razu. To bardzo sympatyczni ludzie i niesamowicie starają się by pobyt był przyjemnością. Willa działa od paru miesięcy więc nie wszystko jeszcze jest dopracowane, ale widać, że właściciele są otwarci na sugestie i chcą się cały czas udoskonalać. A zaczepki o samopoczucie czy zagajanie rozmów są tak spontaniczne i niewymuszone, że nawet mi się one spodobały. Atmosfera jest rodzinna i gdybym została tam jeszcze dłużej, to poczułabym się jak w domu.Niewątpliwym atutem jest położenie. Kal to półwysep, na którym nie ma prawie niczego. Położony między dwoma jeziorami jest bardzo cichy. O poranku słychać tylko ćwierkanie ptaków, a w nocy cisza aż kuje w uszy. Mimo, że dzieci nas nie oszczędzały i urządzały nam pobudki bladym świtem, wysypiałam się tam o niebo lepiej niż w mieście. A widok? To niesamowite wstać rano, wyjść na balkon i zobaczyć pustkowie... łąki, lasy, pola... nic więcej. Coś takiego od razu skojarzyło mi się z wakacjami mojego dzieciństwa nad jeziorem Zagłębocze, które teraz jest niemal kurortem, a 20 lat temu świeciło pustkami. Zrobiło mi się błogo.Dobrym pomysłem też okazało się wzięcie apartamentu. A raczej dwóch pokoi z własnymi łazienkami, ale połączonych wspólnym przedsionkiem. W jednym pokoju rozgościliśmy się my, a w drugim zrobiliśmy sypialnię dla dzieci. Dzięki temu mogliśmy wieczorem pooglądać telewizor, spokojnie wziąć prysznic i odpocząć nie chodząc na paluszkach. Dzieciaki spały w drugim pokoju pod czujnym okiem kamerki, a my w końcu razem, we wspólnym łóżku, bo w domu z tym bywa różnie. W ogóle niania z kamerką na takim wyjeździe to bardzo fajny pomysł. Nam udało się dwa razy zejść na posiłek, gdy Zosia spała, ale cały czas mieliśmy ją na oku.No i najważniejsze co zdecydowało o wyborze Willi Dwa Jeziora to atrakcje i udogodnienia dla dzieci. Pierwszym kryterium była dostępność łóżeczek i o to w pierwszej kolejności pytaliśmy. Druga rzecz, która koniecznie musiała być, to plac zabaw. Fifi dziecko ruchliwe, wybiegać się gdzieś musi, a tutaj mieliśmy do dyspozycji ogromny plac wysypany piachem z domkami, zjeżdżalniami i zabawkami dla maluchów. Filipa czasem trzeba było wyciągać podstępem, tak mu się podobało. Trzecia sprawa, o której nawet nie marzyliśmy, to sala zabaw wewnątrz pensjonatu. Pomysł znakomity. W dodatku sala zabaw położona jest obok jadalni więc spokojnie można zjeść śniadanie czy obiad nie martwiąc się o malucha. Nam to rozwiązanie niesamowicie przypadło do gustu zwłaszcza, że z Fifim i spokojnym zjedzeniem posiłku bywa różnie.Na samym końcu okazało się, że mogliśmy skorzystać jeszcze z wanienki, podestu dla dziecka czy, na przykład, z nakładki na kibelek, ale zwyczajnie nie przyszło nam do głowy, by o to spytać, bo rzadko zdarza się, żeby w hotelach takie rzeczy były.Co tu więcej można dodać... można jechać z dzieckiem, można jechać bez dzieci, dla każdego znajdzie się coś miłego. Pokoje piękne, zadbane, okolica sielska, ja jestem zachwycona. Właściciele oferują również inne atrakcje, z których my niestety tym razem nie skorzystaliśmy, ale przecież nic straconego. Jest to adres, który zostanie zapisany na naszej liście miejsc do odwiedzenia ponownie. Mi się już marzy tydzień w takim spokojnym miejscu, odpoczynek gdzieś, gdzie nie muszę ukręcać sobie non stop głowy za dzieckiem. Wiadomo, fajnie jest zwiedzać nowe miejsca, ale dobrze jest też mieć parę sprawdzonych, wypróbowanych i pewnych. Na Mazurach już jedno mamy.