Podróż z dzieckiem - dokumenty

On Ona i Dzieciaki

Podróż z dzieckiem - dokumenty

      Zaraz jak tylko odebrałam akty urodzenia dzieci pobiegłam wyrobić im dokumenty żeby w końcu można je było wywieźć z kraju. Nie zrozumcie mnie źle, w naszym kraju jest wiele pięknych miejsc, które warto zobaczyć, ale my mamy zdecydowanie bliżej nawet do Wiednia niż do Warszawy, w zależności od ruchu na drogach jesteśmy w stanie szybciej dojechać na Chorwację niż nad Bałtyk.      Zastanawiałam się jaki dokument wyrobić dowód osobisty czy paszport i przez panią w urzędzie miasta zdecydowaliśmy się na paszport.      Urzędniczka wiedziała, że dziewczynki są adoptowane i oprócz standardowych dokumentów chciała od nas dodatkowo prawomocnego wyroku sądu. Takiego dokumentu nawet ja nie mam!     Dokumenty potrzebne do wyrobienia dowodu osobistego dla dziecka:- wniosek o wydanie dowodu osobistego- odpis skróconego aktu urodzenia- dwa aktualne, kolorowe zdjęcia dowodowe- dowody osobiste rodziców     Wniosek można złożyć w dowolnym Urzędzie Miasta lub Gminy na terytorium RP, a czas oczekiwania na wydanie dowodu osobistego wynosi około 30 dni.     Aby złożyć wniosek konieczna jest wizyta obojga rodziców w urzędzie, ale odebrać może go już tylko jeden z nich.     Dowody osobiste wydawane są bezpłatnie i są ważne przez 5 lat.      Tyle jeśli chodzi o teorię, a praktyka to jak zwykle w naszym kraju zupełnie coś innego. Od nas urzędniczka chciała, oprócz wspomnianego już wcześniej prawomocnego wyroku sądu, jeszcze potwierdzenie zameldowania i potwierdzenie nadania numerów PESEL.      Dokumenty potrzebne do wydania paszportu dla dziecka:- wniosek o wydanie paszportu- aktualne, kolorowe zdjęcie paszportowe- pisemna zgoda obojga rodziców na wydanie paszportu (podpisuje się przy urzędniku)- dowody osobiste rodziców- oryginał dowodu uiszczenia opłaty paszportowej w wysokości 30 zł     Wniosek należy złożyć w Urzędzie Wojewódzkim, a czas oczekiwania na wydanie paszportu wynosi około 30 dni.     Aby złożyć wniosek konieczna jest wizyta obojga rodziców w urzędzie, ale odebrać może go już tylko jeden z nich.     Paszporty ważne są przez 5 lat.    Wyrobienie paszportów zamiast dowodów osobistych było bardzo słuszną decyzją.  My przeważnie do ostatniej chwili nie wiemy gdzie spędzimy wakacje, nigdy przecież nie wiadomo gdzie trafi się jakaś ciekawa oferta last minute. Nam akurat udało się znaleźć fajną wycieczkę do Turcji i bez paszportów nie moglibyśmy z niej skorzystać.      Ostatecznie na paszporty czekaliśmy tylko 2 tygodnie, a nie miesiąc.      Jeśli nie wiecie gdzie Was wiatr rzuci w najbliższe wakacje, a nie macie jeszcze dokumentów dla dzieci, to ja osobiście zdecydowanie polecam paszport. 

JESTEM MAMA

Reisefieber, czyli lęk przed podróżą (w skrócie)

Mała Zu wyjeżdża na wakacje, na dłużej niż rok temu. Bez mamy. Obie tak naprawdę to przeżywamy. Ja, jestem pełna sprzecznych uczuć: tęsknoty za nią i jednocześnie radości z czasu, który będzie tylko mój ( nie będę tego ukrywać).Dziś rozmawiałyśmy o tym, co to jest reisefieber. Tłumaczyłam Małej Zu, że to taki stan zdenerwowania, lęku który czasem mają ludzie (np. babcia ;) ) przed podróżą.-Ja wczoraj miałam reisefieber- mówi Mała Zu-Taak? Dlaczego?- pytam.-Bo bałam się że mnie zapomnisz..Zatkało mnie. Wyjaśniłam, że nigdy, przenigdy coś takiego się nie stanie. Ja, jestem jej mamą a ona moją córeczką i nigdy o tym nie zapomnę.

Piwnooka

Nasze piękne, greckie wakacje

  W wakacjach pięknych rzeczy jest pewnie nieskończenie wiele. Na pewno jedną, bardzo ważną jest to, że można je spędzać na wiele sposobów.  Dokładnie tak, ...

OLOMANOLO

O tym dlaczego nie warto lecieć do Barcelony!

Barcelona to jedno z tych miast, w którym można zakochać się bez pamięci! Ja to przeżyłam, więc teraz na Ciebie kolej. Tylko zastanów się, czy naprawdę tego chcesz, bo jak polecisz raz, to gwarantuję Tobie, że na tym jednym razie …

Podróże bliskie i dalekie

ZAPISKI MAMY

Podróże bliskie i dalekie

Nie wiem jak Wy, ale ja żyję już wakacjami, co prawda nad morze wybieramy się dopiero za 4 tygodnie, jednak ta myśl pozwala mi nie zwariować. Zresztą u mnie tak zawsze, żyję od wyjazdy do wyjazdu, każdy nawet najkrótszy wypada to dla mnie niezapomniana przygoda. Pewnie dlatego uwielbiam wszystko co związane z wakacjami, łącznie z letnimi ciuszkami i gadżetami, więc bardzo mile zaskoczyła mnie dzisiejsza wizyta w Rossamnie, który razem z Endo przygotował serią ubranek i akcesoriów dla małego podróżnika.  Tunika dla dziewczynki 24,99 złLeginsy 3/4 19,99 złT-shirt z krótkim rękawem 19,99 złKrótkie spodenki 19,99 zł Parasolka dziecięca przezroczysta 16,99 złParasolka dziecięca z uszkami 14,99 złCzapka z daszkiem 17,99 złChustka z daszkiem 16,99 zł Ręcznik plażowy 34,99 złWorek plażowy 14,99 złJaponki 24,99 zł Bidon 9,99 złOpaska identyfikacyjna 1,99 złGra ośmiornica i kraby plus chińczyk 13,99 złGra Korsarzu! Do abordażu!!! plus warcaby 14,99 złWszystkie te rzeczy znajdziecie w wybranych sklepach Rossman lub w sklepie internetowym Rossnet.pl. Czeka tam na Was wiele innych promocji, najnowszą gazetkę promocyjną znajdziecie tu.

W czasie podróży dzieci się nie nudzą!

BABYLANDIA

W czasie podróży dzieci się nie nudzą!

Pewnie, że się nie nudzą! Bo niby jak można się nudzić, skoro wszędzie tyle fantastycznych zajęć! Można podziwiać poruszający się za naszymi oknami świat i wyszukiwać w nim ciekawych rzeczy, można śpiewać, mówić wierszyki, zadawać zagadki lub je rozwiązywać. Można także rozwiązywać krzyżówki, czytać książeczki, kolorować obrazki, grać w gry planszowe, rysować, układać puzzle... Coś pomyliłyśmy?? Nie... Przecież to wszystko można robić i to bez najmniejszego problemu!Wystarczy tylko zerknąć na tę stronę i już wszystko będzie jasne :)Zresztą sami zobaczcie!Czytaj więcej »

Zamek Królewski w Warszawie

W roli Mamy

Zamek Królewski w Warszawie

– Mamusiu, tatusiu, pamiętacie, że dziś jedziemy na wycieczkę? No tak, słowo się rzekło kobyłka u płota, nic to, że pogoda mało zachęcająca, nic to, że tydzień był intensywny i rodzice na twarze padają, nic to – wycieczka urodzinowa została obiecana i musi się odbyć. A jak musi to musi. – Dokąd chcesz jechać? – […] Post Zamek Królewski w Warszawie pojawił się poraz pierwszy w W Roli Mamy.

Węgry - Hajduszoboszlo

On Ona i Dzieciaki

Węgry - Hajduszoboszlo

          Środek nocy, godzina 2.30 dzwoni budzik. Pierwsza myśl - spać! Nie, może jednak nigdzie nie pojedziemy, możemy przecież spędzić długi weekend w ogródku, ma być ładna pogoda, nadmuchamy basen, wyśpimy się. Zostańmy w łóżkach!      Nie, no nie można tak, trzeba być twardym a nie  miętkim, wstajemy! My to się jakoś zmusimy do wyjścia spod mięciutkiej, przyjemnie otulającej nas kołderki, ale co z dziećmi? Z nimi pewnie nie będzie tak łatwo, Myszkę często ciężko dobudzić o 8.00 do przedszkola, nie wspominając już o Kruszynce, która przy sprzyjających okolicznościach potrafi wstać o 10.00.      Wszystkim tym rodzicom, którzy pomyśleli teraz "też bym chciał/a żeby moje dziecko tak długo spało" muszę powiedzieć, że niestety prawie nigdy nie zdarza się to w weekendy, choć i tak nie mogę narzekać, bo prawie nigdy nie zdarza się im także wstawać przed 7.00.     Wróćmy jednak do naszego wyjazdu. Zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki pewna, że to mnie przypadnie w udziale obudzenie i przygotowanie dzieci, a mąż wstanie 5 minut przed wyjazdem, bo przecież "ty się możesz wyspać w samochodzie". Nagle słyszę jakieś dziecięce pojękiwania. Tata jednak wstał (co za niespodzianka) i poszedł wyrwać z objęć Morfeusza dziewczynki. Pierwsze padło na Myszkę, nie była zbyt zachwycona tym faktem, ale jak usłyszała, że jedziemy na baseny to od razu się ożywiła, Kruszynka zareagowała podobnie. Moje córeczki dla basenów są w stanie zrobić naprawdę wiele.Najchętniej i zawsze pierwszy pakuje się kot     Wyszykowani ruszyliśmy więc w drogę, niby do przejechania mieliśmy tylko nieco ponad 500 km, ale zajęło nam to aż 9 godzin, cóż nie są to Niemcy.     Celem naszej podróży była niewielka miejscowość Hajduszoboszlo na Węgrzech, a konkretniej świetny kemping wraz z przylegającym do niego ogromnym kompleksem basenów.     Pierwszy raz byłam tam z rodzicami na wakacjach jakieś dwadzieścia lat temu, od tej pory odwiedzam to miejsce dość regularnie.      Pamiętam te żółte pola pełne słoneczników ciągnące się kilometrami wzdłuż trasy. Zawsze zatrzymywaliśmy się po drodze by zerwać jeden lub dwa dojrzałe kwiaty.      O tym, że uwielbiam spanie pod namiotem pisałam już nie raz. Kocham tę swobodę, wstajesz rano i już. Totalny relaks, nic nie musisz robić, właściwie nawet nie trzeba się specjalnie przejmować ubieraniem, jesz śniadanie w tym w czym spałaś, przeważnie jakieś getry i koszulka później wskakujesz w kostium kąpielowy i już. Wieczorem szybki prysznic, znów getry i koszulka i już.      Kemping jest duży i świetnie zorganizowany, przez te wszystkie lata trochę się zmienił. Kiedyś nie było wydzielonych stanowisk, nie było pociągniętej wody do każdego z nich, a źródło prądu było tylko co jakiś czas i trzeba było wozić długie przedłużacze jeśli chciało się korzystać z dobrodziejstw elektryczności. Teraz jest wygodniej. Stanowiska kempingowe są wydzielone, każde ma dostęp do prądu i wody. Jest zasadzonych wiele drzew, które nie tylko oddzielają od sąsiadów, ale także dają zbawienny cień, bo gdy na zewnątrz jest około 30 stopni (a na Węgrzech jest jednak nieco cieplejszy klimat niż u nas), to w namiocie temperatura potrafi dochodzić do 50 stopni.       Kto chciałby się ochłodzić ma do dyspozycji (w cenie kempingu) ogromny kompleks 13 basenów o bardzo różnej temperaturze wody. Najzimniejsze baseny, do których mnie jest ciężko wejść, mają około 25 stopni, najcieplejsze zaś ponad 40. Każdy  może znaleźć tu coś dla siebie, są brodziki dla dzieci, basen ze sztucznymi falami, baseny z masażami, duży głęboki basen przeznaczony tylko dla tych którzy chcą popływać, ogromny basen imitujący morze z piaszczystym brzegiem i palmami, na którego końcowym brzegu stoi statek piracki wraz z latarnią morską oraz kilka basenów to wygrzania kości. Naszym faworytem jest basen przeznaczony głównie do zabawy z wydzieloną częścią do gry w piłkę, wielką pajęczyną do wspinania, rwącą rzeką oraz masażami. Spędzaliśmy w nim tyle czasu, że nawet nie udało nam się przejść po całym kompleksie żeby go pozwiedzać, nie mówiąc już o korzystaniu z innych basenów, a tak chciałam iść na sztuczne fale.     Dzieciaki, którym znudzi się woda, jeśli takie w ogóle istnieją, mogą poszaleć na placu zabaw. Jest też cała paleta dodatkowo płatnych atrakcji, między innymi aqua park, kąpielisko lecznicze, kryta pływalnia, rowerki wodne i mini golf. Na każdym kroku są też budki z jedzeniem, restauracje oraz kioski z akcesoriami kąpielowymi i zabawkami.     Każdy nasz dzień wyglądał bardzo podobnie.    Po śniadaniu, na które były pyszne rogaliki i kakao - dokładnie to samo jedliśmy na śniadanie 20 lat temu z rodzicami, szykowaliśmy się do wyjścia na baseny. Trochę rzeczy trzeba było ze sobą zabrać.      Gdy już się doczłapaliśmy zaczynały się wodne szaleństwa.     Później przychodził czas na przekąskę - obowiązkowo langosze!     W drodze na posiłek trzeba było jeszcze nakarmić rybki pływające w stawie.     Jedzenie musi się "uleżeć" więc leżąc oglądaliśmy samoloty, które bardzo nisko latają ponieważ obok kempingu jest lotnisko dla szybowców.     Czasem niektórym nudziło się patrzenie w niebo :)      Później znów wskakiwaliśmy do wody i wychodziliśmy dopiero gdy zaczynała grać muzyczka, że za chwilę zamykają.     Gdy nadchodził czas na kolację jedliśmy pizzę lub przygotowywaliśmy sobie coś do przekąszenia w naszej turystycznej kuchni - ta opcja zdecydowanie bardziej mi odpowiada.  Na kempingu jest też dostępna kuchenka oraz mikrofala, ale nie chciałoby mi się stać "przy garach" na urlopie, siedzenie z rodziną przy namiocie i pichcenie na podręcznej kuchence to zupełnie inna sprawa, w ogóle mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - lubię to.     Później jeszcze zachód słońca...     ... chwila zabawy i do spania.     Namiot mamy świetny, szybko rozkładany, ale tylko 3 osobowy, do spania w zupełności wystarczy, ale wszystkie rzeczy musimy więc trzymać w samochodzie :)     Na koniec dwa słowa o cenie, bo warto. Za 3 noclegi i 4 dni możliwości korzystania z kompleksu basenów za 2 osoby (dzieci do 4 lat nie płacą) zapłaciliśmy niecałe 300 zł. Dla porównania w Białce za 2,5 godziny na basenie musieliśmy zapłacić 100 zł.     

Mama inspiruje

Rajska Malezja i Singapur z rocznym dzieckiem

Niebiańskie plaże z chylącymi się do turkusowego morza palmami… Bialutki i delikatny jak mąka piasek… Relaks w hamaku na werandzie bambusowej chatki oddalonej 20 metrów od koralowej laguny… Nurkowanie, snorklowanie, trekking po równikowej dżungli… Miasta, w których kolonialna atmosfera i architektura płynnie miesza się ze współczesnym tętnem życia… Uśmiechnięci i pozytywnie nastawieni do życie ludzie […] Artykuł Rajska Malezja i Singapur z rocznym dzieckiem pochodzi z serwisu Mama Inspiruje.

Mazury z dzieckiem...Willa Dwa Jeziora

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Mazury z dzieckiem...Willa Dwa Jeziora

No i udało się. Zaplanowaliśmy, pojechaliśmy, wróciliśmy. Mamy za sobą weekend na Mazurach. Ze wstydem przyznam, że byłam tam pierwszy raz, ale od razu się zakochałam. Nie wiedziałam, że są w Polsce miejsca tak piękne i tak spokojne, jak to, gdzie się zatrzymaliśmy. M. na Mazurach bywał często, ale tylko przejazdem i, jak sam mówi, nigdy nie widział żadnego jeziora.Gdy dawno temu zobaczyłam wiadomość, że organizowane są Mazurskie Spotkania Blogerów, troszkę niepewnie napisałam maila i czekałam. Przyznam, że gdy dowiedziałam się, że nie załapałam się na listę, troszkę odetchnęłam z ulgą, ale potem okazało się, że mogę pojechać na spotkanie z listy rezerwowej i wystraszyłam się nie na żarty. Przecież to aż 400 km. Nawet nie chciałam myśleć ile będziemy jechać, gdzie się zatrzymamy i jak damy radę w hotelu z dwójką rozdarciuchów. M. jednak pomysł podłapał i zaczęło się kombinowanie co i jak. Podstawową sprawą oczywiście było znalezienie miejsca, gdzie się zatrzymamy. Czegoś przyjaznego dzieciom, ale i miłego dla nas. Gdy już w końcu znaleźliśmy coś, na co aż ślinka nam ciekła, okazało się, że nie ma wolnych pokoi ani domków. Już mieliśmy odpuścić, odwołać całą akcję, gdy Natalia, jedna z organizatorek spotkania, podrzuciła mi nazwę Willa Dwa Jeziora. I to był strzał w dziesiątkę. Długo się nie zastanawialiśmy, zadzwoniliśmy, zarezerwowaliśmy i pozostało nam tylko czekać wyjazdu. Ja jednak ciągle żałowałam poprzedniego hotelu, plaży, basenu, SPA. Jak się potem okazało, niepotrzebnie, bo Willa Dwa Jeziora może nie ma tego wszystkiego, ale ma wiele innych atutów, które sprawiły, że pobyt z dwójką dzieci był na pewno łatwiejszy i będziemy go miło wspominać.Na początku obawiałam się, że forma pensjonatu nie do końca przypadnie mi do gustu. Wspólna kuchnia, sala śniadaniowa, integracyjne ogniska...,  to coś, czego zazwyczaj unikałam. Niestety, właścicieli i pracowników Willi nie da się nie polubić od razu. To bardzo sympatyczni ludzie i niesamowicie starają się by pobyt był przyjemnością. Willa działa od paru miesięcy więc nie wszystko jeszcze jest dopracowane, ale widać, że właściciele są otwarci na sugestie i chcą się cały czas udoskonalać. A zaczepki o samopoczucie czy zagajanie rozmów są tak spontaniczne i niewymuszone, że nawet mi się one spodobały. Atmosfera jest rodzinna i gdybym została tam jeszcze dłużej, to poczułabym się jak w domu.Niewątpliwym atutem jest położenie. Kal to półwysep, na którym nie ma prawie niczego. Położony między dwoma jeziorami jest bardzo cichy. O poranku słychać tylko ćwierkanie ptaków, a w nocy cisza aż kuje w uszy. Mimo, że dzieci nas nie oszczędzały i urządzały nam pobudki bladym świtem, wysypiałam się tam o niebo lepiej niż w mieście. A widok? To niesamowite wstać rano, wyjść na balkon i zobaczyć pustkowie... łąki, lasy, pola... nic więcej. Coś takiego od razu skojarzyło mi się z wakacjami mojego dzieciństwa nad jeziorem Zagłębocze, które teraz jest niemal kurortem, a 20 lat temu świeciło pustkami. Zrobiło mi się błogo.Dobrym pomysłem też okazało się wzięcie apartamentu. A raczej dwóch pokoi z własnymi łazienkami, ale połączonych wspólnym przedsionkiem. W jednym pokoju rozgościliśmy się my, a w drugim zrobiliśmy sypialnię dla dzieci. Dzięki temu mogliśmy wieczorem pooglądać telewizor, spokojnie wziąć prysznic i odpocząć nie chodząc na paluszkach. Dzieciaki spały w drugim pokoju pod czujnym okiem kamerki, a my w końcu razem, we wspólnym łóżku, bo w domu z tym bywa różnie. W ogóle niania z kamerką na takim wyjeździe to bardzo fajny pomysł. Nam udało się dwa razy zejść na posiłek, gdy Zosia spała, ale cały czas mieliśmy ją na oku.No i najważniejsze co zdecydowało o wyborze Willi Dwa Jeziora to atrakcje i udogodnienia dla dzieci. Pierwszym kryterium była dostępność łóżeczek i o to w pierwszej kolejności pytaliśmy. Druga rzecz, która koniecznie musiała być, to plac zabaw. Fifi dziecko ruchliwe, wybiegać się gdzieś musi, a tutaj mieliśmy do dyspozycji ogromny plac wysypany piachem z domkami, zjeżdżalniami i zabawkami dla maluchów. Filipa czasem trzeba było wyciągać podstępem, tak mu się podobało. Trzecia sprawa, o której nawet nie marzyliśmy, to sala zabaw wewnątrz pensjonatu. Pomysł znakomity. W dodatku sala zabaw położona jest obok jadalni więc spokojnie można zjeść śniadanie czy obiad nie martwiąc się o malucha. Nam to rozwiązanie niesamowicie przypadło do gustu zwłaszcza, że z Fifim i spokojnym zjedzeniem posiłku bywa różnie.Na samym końcu okazało się, że mogliśmy skorzystać jeszcze z wanienki, podestu dla dziecka czy, na przykład, z nakładki na kibelek, ale zwyczajnie nie przyszło nam do głowy, by o to spytać, bo rzadko zdarza się, żeby w hotelach takie rzeczy były.Co tu więcej można dodać... można jechać z dzieckiem, można jechać bez dzieci, dla każdego znajdzie się coś miłego. Pokoje piękne, zadbane, okolica sielska, ja jestem zachwycona.  Właściciele oferują również inne atrakcje, z których my niestety tym razem nie skorzystaliśmy, ale przecież nic straconego. Jest to adres, który zostanie zapisany na naszej liście miejsc do odwiedzenia ponownie. Mi się już marzy tydzień w takim spokojnym miejscu, odpoczynek gdzieś, gdzie nie muszę ukręcać sobie non stop głowy za dzieckiem. Wiadomo, fajnie jest zwiedzać nowe miejsca, ale dobrze jest też mieć parę sprawdzonych, wypróbowanych i pewnych. Na Mazurach już jedno mamy.

Zorganizowani w podróży :)

MALUSZKOWE INSPIRACJE

Zorganizowani w podróży :)

antoonovka

Angielskie wybrzeże – tam musisz pojechać!

Początek podróży nie zwiastował nic dobrego. Popsuty fotelik, obsługa lotniska, która nas olała oraz zgubiona ulubiona czapka i apaszka Antosi. Do tego nieludzka godzina wylotu – 6:30 i pierwszy lot samolotem naszego dziecka spowodowały, że do samolotu wsiedliśmy porządnie zestresowani. Limit pecha wykorzystaliśmy więc na samym początku naszego wyjazdu, później było już tylko lepiej. Początek maja, ośmiomiesięczna Antonina i my. Nasze pierwsze, wspólne wakacje z prawdziwego zdarzenia. Samolot, którego obawiałam się najbardziej nie zrobił na Tośce najmniejszego wrażenia, a ja przygotowałam się na najgorsze – czyli 1,5 godzinny wrzask! Startując była podłączona do piersi, więc nie odczuła zmiany ciśnienia (w przeciwieństwie do swojej mamy), lądowanie przespała. W związku z tym, że lecieliśmy na własną rękę wybraliśmy linie Ryanair i spakowaliśmy się wyłącznie w bagaż podręczny – jak udało mi się zmieścić całą naszą trójkę na tygodniowe wakacje opowiem Wam już niedługo.             Bouremouth – najpiękniejsze miasteczko angielskiego wybrzeża i to właśnie tam spędziliśmy większość naszego wyjazdu. W związku z tym, że znajomi, u których się zatrzymaliśmy pracowali, mieliśmy sporo czasu na samodzielne zwiedzanie i zdecydowanie go nie zmarnowaliśmy. W ciągu jednego dnia zrobiliśmy 16km z Antoniną zamotaną w TULI Początkowo pogoda była delikatnie mówiąc wietrzna… Ale na szczęście szybko się poprawiła i kilka dni później mogliśmy cieszyć się pięknym słońcem, lekkim wiatrem i odkrywaniem z Antoniną świata. Lot samolotem nie był jedynym pierwszym

Lot widokowy nad Tatrami

TYGRYSIAKI

Lot widokowy nad Tatrami

Mama inspiruje

Farma Iluzji – magiczna radość dla dzieci

Co planujecie robić z okazji Dnia Dziecka? U nas jak zawsze ferwor pomysłów: dziś obskoczyliśmy już największy plac zabaw w mieście, najsmaczniejszą lodziarnię z ogromnymi lodami i pobliską stadninę koni, w której Lidzia lekko z godzinę czesała, karmiła i rozmawiała ze swoim ulubionymi kucykami :) A jutro chyba zrobimy powtórkę sprzed roku, kiedy to po raz […] Artykuł Farma Iluzji – magiczna radość dla dzieci pochodzi z serwisu Mama Inspiruje.

Berlin

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Berlin

Co zabrać na letni wypad w plener z dzieckiem ?

MAMA TEŻ KOBIETA

Co zabrać na letni wypad w plener z dzieckiem ?

Wakacyjne dni to okres kiedy najwięcej czasu spędzamy na dworzu wraz z naszymi dziećmi. Ba, maluchy to by i cały dzień tak mogły byle tylko jeść dali. Warto więc pamiętać o przygotowaniu odpowiednich preparatów dbających o zdrowie i uzupełnić nimi domową apteczkę. Oczywiście plastry i woda utleniona to podstawa i powinny znajdować się w każdym […] Post Co zabrać na letni wypad w plener z dzieckiem ? pojawił się poraz pierwszy w Mama też kobieta. Related posts: Domowa apteczka Śpiewacie dzieciom kołysanki ? – teksty kołysanek Wyprawka Kogo wziąć na chrzestnego ? Fotelik samochodowy, który po wypadku wymienisz na nowy

Zamek w Dobczycach – Wycieczki Kraków i okolice #1

TYGRYSIAKI

Zamek w Dobczycach – Wycieczki Kraków i okolice #1

Mama inspiruje

Co robić z dzieckiem w samochodzie

Ciepłe, wyjazdowe weekendy zbliżają się wielkimi krokami i pewnie część z Was zadaje sobie przed takim wyjazdem pytanie – co robić z dzieckiem w samochodzie. Albo jeszcze lepiej – co dać dziecku w aucie, żeby samo się sobą zajęło i żebyśmy mogli spokojnie pogadać czy poczytać :) Akurat my mamy to szczęście, że nasze córki podróżowanie […] Artykuł Co robić z dzieckiem w samochodzie pochodzi z serwisu Mama Inspiruje.

MAMA W DOMU

Jak przetrwać długą podróż z dzieckiem – część druga

Podczas długich podróży umilamy sobie czas poprzez wspólne śpiewy, zgadywanki i gry. Ale o tym mogliście już poczytać w poprzednim wpisie. Zdarza się jednak, że nuda wkrada się do naszego samochodu, wtedy z pomocą przychodzą nam zabrane z domu akcesoria. Dzisiaj porozmawiamy o hitach i kitach jakie zabieramy w podróż. Pamiętajcie jednak, że nasze opinie są całkowicie subiektywne i to co dla nas jest strzałem w dziesiątkę, dla innych może się okazać wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Podstawą dla młodego pasażera jest wygodny fotelik. Na co zwracacie uwagę przy jego zakupie? Dla mnie poza komfortem musi się on wyróżniać wysokim poziomem bezpieczeństwa. Dlatego sprawdzam testy jakie przeszedł, patrzę na sposób mocowania (preferuje te z systemem isofix) i na elementy styropianowe, czy nie są uszkodzone i jakie jest ich łączenie (mieliśmy fotelik, w którym dwa razy przełamał nam się styropianowy zagłówek). Nigdy nie kupuję tańszych wersji na promocji w supermarkecie ani używanych fotelików. Wiem, że dużo osób jednak tak robi, ale uważam, że fotelik samochodowy to inwestycja nie na rok tylko na lata i w razie wypadku to on ma ogromny wpływ na to co się stanie mojemu dziecku. Przebrnęliście już przez moją krótką refleksję dotyczącą bezpieczeństwa jazdy (przepraszam, ale musiałam napisać, nie mogłam się powstrzymać, mam świra na tym punkcie i gdyby się dało najchętniej zamontowałabym na tylnym siedzeniu klatkę bezpieczeństwa jak w samochodach rajdowych), zatem pora skupić się na umilaczach podróży! Kiedy nie mamy ochoty słuchać już siebie nawzajem (w końcu ile można przebywać razem w ciasnym wnętrzu auta), możemy włączyć radio, ewentualnie ciekawą płytę z piosenkami, a najlepiej, żeby mówił do nas ktoś obcy, na przykład lektor czytający ciekawą bajkę! Wybór audiobooków jest przeogromny, wystarczy zerknąć na ofertę pierwszej lepszej księgarni. Jednak zanim wciśniecie magiczny przycisk „kup teraz” sprawdźcie koniecznie czy Wasz odtwarzacz samochodowy obsługuje dany format plików. My niestety tak się raz nacięliśmy! Zapakowani w kilka fantastycznych opowieści, podczas długiej podróży próbowaliśmy odpalić płytę, a w radiu cisza… Smutne miny dzieci śnią mi się po nocach, więc nie powtarzajcie moich błędów! Jeśli nie audiobook to może książka? Długich opowieści nie polecam zabierać do auta, podczas jazdy wzrok bardzo się męczy próbując czytać. Lepiej wybierzcie propozycje, w których należy odnaleźć jakiś przedmiot na obrazku jak Mam oko, czy Na Budowie. Idealne będą też krótkie wierszyki, im śmieszniejsze tym lepiej (nasz faworyt – Pan Pierdziołka spadł ze stołka). Gry edukacyjne przystosowane do podróży również mogą okazać się hitem, a zadanie idealnie spełnia Czu Czu, innych takich nie znamy, więc jeśli wiecie o ich istnieniu, koniecznie dajcie znać w komentarzach. A co jeśli dziecko lubi rysować lub układać puzzle? Myślicie, że podczas jazdy samochodem to niemożliwe? A właśnie, że może się udać, jeśli mamy specjalny stolik podróżnika z tacką, z której nic nie wypada. Ceny wahają się od 60 zł do 200 zł, ale jaki to pomocny wynalazek! Wielu rodziców inwestuje dodatkowo w tzw. rogale czy też zagłówki. Są kolorowe, mają ciekawe wzory, ale u nas niestety się nie sprawdzają. Przed spaniem dzieciaki marudzą, że jest im w nich za gorąco, a jak zasną głowy bezwładnie spadają im w dół, więc żaden pożytek z miękkich zagłówków dla moich chłopców. Za to pluszowe osłonki na pasy bezpieczeństwa sprawdzają się bardzo dobrze! Sam pas często podrażniał skórę szyi czy ramion, a dzięki nakładce nie mamy już tego problemu. Długa podróż wymaga dużych zapasów spożywczych. Wszelkie przekąski, bidony czy butelki z piciem nie muszą walać się po tylnej kanapie. My nakładamy na tył przedniego fotela organizery, w których dzieci samodzielnie układają swoje jedzenie i zabawki. Oczywiście im więcej kieszonek do uzupełnienia tym ciekawiej! To wprowadza kolejny plus, skończyły się częste prośby „mamo podaj”, gdy wszystko znajduje się w zasięgu małych rączek! Poznaliście nasze typy jeśli chodzi o to co zabieramy w podróż, a czy teraz zdradzicie co pakujecie do swoich samochodów wybierając się z dziećmi w dłuższą trasę?

MAMA W DOMU

Jak przetrwać długą podróż z dzieckiem? – Poradnik cz. 1

Weekend pod znakiem „4×4”, czyli kolejnej naszej przygody off-roadowej obfitował nie tylko w dobrą zabawę, ale również w setki kilometrów spędzonych w aucie (ponad siedem godzin trwała nasza podróż do bazy imprezy w Łagowie, trasa turystyczna podczas imprezy spowodowała, że nasza czteroosobowa rodzina spędziła w aucie ponad 12 godzin – jak to teraz policzyłam, to sama jestem w szoku, do tego niedzielna droga powrotna, ponad 600 km i kolejne 7 godzin jazdy). Co najważniejsze wcale nie było nudno, a pytanie „czy daleko jeszcze” padło nie więcej niż dwa razy! Co jakiś czas pytacie mnie w prywatnych wiadomościach o to czym zająć dziecko podczas podróży. Postanowiłam wyjść naprzeciw Waszym zapytaniom i spisać w jednym miejscu nasze pomysły na pożegnanie nudy podczas jazdy autem. Zresztą nie tylko ja Wam dzisiaj odpowiem, ale i inne matki-blogerki, które zgodziły się odpisać na postawione w temacie pytanie. Jestem jedną z tych szczęśliwych matek, których dzieci wprost uwielbiają podróżować i rzadko kiedy narzekają! Jednak i tym najwytrwalszym latoroślom zdarza się nudzić będąc przypiętym pasami do fotelika! Dlatego wyruszając w podróż mamy sprawdzone sposoby na zabawy – głównie słowne. Zdradzę Wam dziś kilka pomysłów, przetestowanych w naszym aucie. Po pierwsze wspólne rodzinne śpiewanie. Cieszcie się, że nie nagrałam żadnego filmiku! Wasze uszy mogłyby nie wytrzymać zderzenia z trzema wyjcami próbującymi odtworzyć „Mam tę moc!”. Nasz repertuar nie ogranicza się oczywiście do jednego utworu! Podczas trasy nucimy hity Fasolek, Aidy, a nawet radiowe hity jak „Bałkanica” czy góralskie „W murowanej piwnicy”. Zabawa niestety nie trwa długo z powodu zbyt wrażliwych (na nasze pieśni na trzy głosy) uszu taty – kierowcy, który rozważa zamontowanie dźwiękoszczelnej szyby odgradzającej go od pasażerów! Gdy skończymy już śpiewać szalone hity, przechodzimy do przeróbek piosenek i tak np. „Koła autobusu” mają niezliczoną ilość zwrotek, bo do autobusu kolejno wsiadają zwierzaki i tak „krówka w autobusie robi mu,mu,mu”, a „kaczka w autobusie robi kwa,kwa,kwa”, aż skończą nam się pomysły na dwu- i czworonogi. Jednak nie odbiegamy od tematu zwierzęcego, bo kolejnym ulubionym zajęciem, zaraz po śpiewaniu jest zgadywanie! Jedno z nas wyobraża sobie jakieś zwierze, a pozostali gracze mają za zadanie odgadnąć co autor miał na myśli zadając pytanie, na które odpowiedzieć można tylko „tak” lub „nie”. Pytania dotyczą koloru sierści, wielkości czy też umiejętności latania i miejsca zamieszkania (np. czy to zwierzę można spotkać w zoo, czy to zwierzę ma pióra itp.). Zabawa jest wciągająca do czasu, aż ktoś nie wymyśli czegoś ponad nasze siły, jak ostatnio Damiś, który wymyślił sobie Wilkołaka! Skąd on to wziął nie wiem do dziś, powiem tylko, że nie zgadliśmy! Podczas każdej podróży bardzo ciekawi nas co jest za oknem. I tak liczymy mijane domy, aby sprawdzić czy więcej ich jest po prawej czy też po lewej stronie. Poszukujemy traktorów, stogów siana czy pasących się krów – wszystko zależy oczywiście od terenu przez jaki przejeżdżamy i pory roku! Przejeżdżając przez las wypatrujemy schowanych za drzewami zwierząt, na moście wypatrujemy kaczek pływających po rzece, a jadąc po autostradzie oglądamy inne samochody. A propo samochodów, zdradzę Wam, że jeszcze kilka lat temu nie potrafiłam odróżnić BMW od Mercedesa. A teraz o jakie auto mnie nie zapytacie rozpoznam je po znaczku! Tak mnie te moje maluchy wyszkoliły, że podczas jazdy przeprowadzamy punktowany konkurs, kto najszybciej rozpozna markę samochodu jadącego z naprzeciwka! W trakcie jazdy wspomagamy się również wieloma akcesoriami dzięki, którym szybciej mija nam czas, ale o tym napiszę w kolejnym poście! A teraz przeczytajcie porady innych mam, które zechciały podzielić się swoimi pomysłami na zapobieganiu nudy podczas podroży! My gramy w grę „Zgadnij jakie to zwierzątko?” jedna osoba wymyśla jakieś zwierzę i opowiada o nim krótko, ale tak żeby nie podpowiedzieć od razu za dużo, a reszta zgaduje. Dzieciaki mają mnóstwo radości zarówno przy zgadywaniu jak i wymyślaniu takiego zwierzątka, żeby inni nie mogli zgadnąć . – zdradza Kasia M. z bloga glowlifestyle.pl Mówiłam właśnie ostatnio Mężowi, że mamy szczęście, że tyle podróżujemy z dziećmi i nigdy w podróży nie korzystaliśmy z urządzeń elektronicznych ( teraz czasami córka gra „na telefonie”). My zawsze śpiewaliśmy wspólnie, czytam dzieciakom, teraz córka sama czyta. Dzieci mają takie „tacki” nakładane na foteliki ( córce nakładam po prostu na kolana) i sobie rysują, bawią figurkami ( młoda, gdy miała kilka lat, uwielbiała małe figurki z Puchatka i się nimi bawiła godzinami) synek bawi autkami. Bawimy się też w zgadywanki: co to jest i opisuje się coś tam i na zmianę odpowiadamy my – rodzice, a potem dzieci. – odpowiada Jagodzianka (blogowanko-jagodzianka.blogspot.com) U Marty z www.domowybajzel.pl  najlepiej sprawdzają się audiobooki (ulubione „Basia” i „Teodor”), zagadki w różnej formie (genialne Czuczu i „Zagadki Jacka i Agatki”), książeczki z naklejkami, gry magnetyczne i ksiażki obrazkowe (nie mogę czytać podczas jazdy ze względu na chorobę lokomocyjną). A najlepszym rozwiązaniem jest zaplanowanie podróży w godzinach drzemki dziecka. My z córką zasypiamy od razu, jeździmy pks i mamy zabawę, że jak tylko wyjedziemy za Kraków to zasypiamy. Ale nie zawsze jest tak kolorowo. Wtedy mamy takie zabawy: na zmiany podajemy kolory i szukamy za oknem rzeczy z tym kolorem. Trzeba znaleźć 6. Inna to wymyślanie historii. Każdy opowiada kawałek i coś mega dziwnego i sprawdzamy jak następny opowiadający wybrnie z takiego scenariusza – to metoda Kasi z bloga zamieszaniewgarach.wordpress.com Autorka bloga mojewichrowewzgorze.blogspot.com odpowiada: U nas różne zabawy dają radę. Pierwsza to skojarzenia. Ktoś rzuca hasło i jedziemy w kółko. Wiek dzieci nie ma znaczenia. Muszą tylko mówić. Dla ułatwienia dodajemy na początku zawsze „mnie się x kojarzy z…”. Dzieci mają nieskończoną wyobraźnię. Często jest przy tym ubaw po pachy. Druga rzecz dla trochę starszych to wymyślanie słów z liter na tablicach rejestracyjnych samochodów w zasięgu wzroku (wcale nie trzeba blisko podjeżdżać ). Aha, i jeszcze uczymy się znaków drogowych. W sensie najpierw pokazujemy jakiś znak i mówimy co znaczy, a potem prosimy, żeby go znaleźć, albo pytamy co według nich znaczy taki czy inny znak i cała dyskusja. A ja z dzieciństwa pamiętam, że zimą, jak jechaliśmy na święta, to lubiliśmy liczyć choinki z lampkami przed domami – ja po jednej stronie drogi, mój brat po drugiej – no i oczywiście, kto miał więcej, ten wygrywał dodaje blogerka http://btth.pl/ A Wy jakie macie metody?  Chcecie dodać swój pomysł?

Oczekując

Tatry dla rodziców i dziecka? Dolina Chochołowska i Kościeliska. Fotorelacja

Jadąc na weekend majowy do Zakopanego sprawdziłam wcześniej pogodę i przygotowałam się na dni bardzo zimne, bardzo wietrzne oraz na spędzanie większości czasu w  podwojach Hotelu. Miałam ze sobą bardzo ciekawą książkę, więc nie byłam szczególnie mocno nastawiona na chodzenie po górach i spacery w ogóle. Jednak pogoda lubi być zmienną i w pewnym momencie wyszło nawet słońce, po czym znów zaczął padać deszcz, jak to w górach W ciągu wydłużonego weekendu majowego w Zakopcu udało nam się trzy pełne dni spędzić na spacerowaniu. Pierwszego dnia wybraliśmy się w  Dolinę Kościeliską i na spacer po samym Kościelisku, oraz na następny dzień Dolinę The post Tatry dla rodziców i dziecka? Dolina Chochołowska i Kościeliska. FOTORELACJA appeared first on Oczekujac.pl - blog parentingowy inny niż wszystkie.

SZKODNIKOWO

Tęsknota ;)

Tak się złożyło, że kilka dni w tym tygodniu spędziłam w Krakowie. - Mamo, musisz jechać? - Nie muszę, ale chcę. Szkodniki, tatuś jak wyjeżdża na o wiele dłużej jakoś tak nie marudzicie. Nie będzie mnie tylko dwie noce. -... Powiązane wpisy: Tęsknota… Komplementy szyte na miarę i pasztet… w piekarniku ;) Życzenia noworoczne

KINDERKI

Co zabrać dla dzieci w podrż samochodem-poradnik rodzica

  CO ZABRAĆ DLA DZIECI W PODRÓŻ SAMOCHODEM – PORADNIK RODZICA   Niezbędnik w aucie 1. KOCYKI – zawsze z nami. Niezastąpione podczas nocnej podróży. Przydają sie do biwakowania i odpoczynku na lonie natury. Faworytem Lenki jest miękki dwustronny kocyk... Continue Reading → Post CO ZABRAĆ DLA DZIECI W PODRÓŻ SAMOCHODEM – PORADNIK RODZICA pojawił się poraz pierwszy w kinderki.eu by Magdalena Kołodziej.

Pierwsza wielka wyprawa: Gdańsk

KAMPERKI

Pierwsza wielka wyprawa: Gdańsk

Mamine Skarby

Antyporadnik podróżowania z dziećmi

Ci, co śledzą nas na Instagramie i Facebook’u to wiedzą, że na długi weekend majowy wyjechaliśmy nad jezioro. Wróciliśmy z całą masą pięknych, słonecznych zdjęć, ...

SZCZYPIORKI

Maj, Kraków i My

Kiedy usiadłam przy komputerze z zamiarem napisania postu, przypomniał mi się tekst pewnej piosenki. Pani Beatka z Bajmu śpiewała „Pojawiam się i znikam, i znikam…”. Dokładnie tak można zdefiniować moje publikowanie postów na blogu. Cóż, z systematycznością nigdy nie było… Czytaj więcej → Post Maj, Kraków i My pojawił się poraz pierwszy w szczypiorki.pl.

Wiatrak Nowe Guty - ciekawe miejsce na Mazurach

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Wiatrak Nowe Guty - ciekawe miejsce na Mazurach

TYGRYSIAKI

Z dzieckiem w podróży

Zwiedzanie z dzieckiem ma swoje blaski i cienie. Podobnie zresztą jak zwiedzanie Polski, bo wiadomo – pogoda w Polsce jest kapryśna, tak samo szkrab przechodzący bunt dwulatka. Ani się z tym dogadać, ani to opanować… I do tego nigdy nie wiadomo co też za chwilę wymyśli. Do czasu gdy nie miałam dzieci ciągnęło mnie w świat. Marzyłam o dalekich podróżach, odkrywaniu nieznanych mi dotąd krajów i wystarczyło mi […] Post Z dzieckiem w podróży pojawił się poraz pierwszy w Blog Parentingowy Tygrysiaki.pl.

DZWONECZKOWY RAJ MAMY

DNW II Azja i język:) Dziecko na Warsztat w podróży

Czytaj dalej

OLOMANOLO

First time in Barcelona

To był mój pierwszy raz w Barcelonie. Tak blisko, tak fajnie, a nigdy tutaj nie zawitałam nawet na chwilę. Mam na to wymówkę, nie było mi po prostu po drodze. Teraz kiedy zaliczyłam już swój pierwszy raz, oznajmiam, że na …