Weekend z Rainbow Loom - Zegarek Loomey Time

KREATYWNYM OKIEM

Weekend z Rainbow Loom - Zegarek Loomey Time

MA I LU

Jesteś w ciąży? Ta aplikacja jest dla Ciebie!

Szkoda, że nie wcześniej się, kiedy Lu była jeszcze w brzuszku, bo na pewno bym z niej skorzystała.  A o czym, mówię o tym, że na rynku pojawiła się  nowa aplikacja dla kobiet w ciąży.  Aplikacja ma na celu zaspokoić potrzeby przyszłych mam w zakresie dostępu do rzetelnej wiedzy dotyczącej zdrowego odżywiania, sugerowanych posiłków, składników diety czy aspektów zdrowotnych. E-usługa

KINDERKI

JEGO WYSOKOŚĆ LONGIN- MARCIN PROKOP

JEGO WYSOKOŚĆ LONGIN- MARCIN PROKOP  „Jego wysokość Longin” powstała, aby w prosty sposób przybliżyć ośmioletniej córeczce dorastanie w tak abstrakcyjnych dla niej czasach PRL-u Napisał książkę bo… „Po pierwsze moja córka zaczęła dopytywać o moje dzieciństwo. Słuchając tych opowieści patrzyła na... Continue Reading → Post JEGO WYSOKOŚĆ LONGIN- MARCIN PROKOP pojawił się poraz pierwszy w kinderki.eu by Magdalena Kołodziej.

Longin – Prokop

Mali Agenci

Longin – Prokop

Lady Gugu

Wszystko na sprzedaż… Czyli jak reklamy wpływają na dzieci

Kiedy przechodzimy obok sklepu ze słodyczami i Lenka pokazuje mi na wystawie jakiś kolorowy batonik z żądaniem „Mama, kup mi!”, nigdy nie ulegam. Jestem twarda – szukamy szybko warzywniaka i kupujemy jabłuszko, które Lenka grzecznie zjada i prosi o jeszcze… Uwierzyłyście?! To oczywiście żart – chciałabym, żeby rzeczywistość wyglądała tak różowo. Ja na razie w takich sytuacjach zazwyczaj ulegałam, bo moje nieśmiałe próby perswazji wywoływały podkówkę na małej buzi. Na szczęście takie sytuacje miały miejsce dopiero kilkukrotnie. Lenka zazwyczaj wybierała jednak konkretne czekoladki, a ja zawsze zastanawiałam się, dlaczego. Odpowiedź znalazłam w czasie wizyty u przyjaciół. Wiecie już, że nie mamy telewizora( TELE-FOBIA ), ale to, że faktycznie nie zdobi on naszej meblościanki nie oznacza, że Lenka telewizji nie ogląda wcale. Jesteśmy częstymi gośćmi naszych dzieciatych znajomych (którzy ostatnio jakoś po przekroczeniu przez nas progu ich domu biegną szybko do salonu i wciskają guzik na pilocie), jeździmy do dziadków, rodziny. Tam właśnie Lenka ma jedyną szansę pooglądać ten kolorowy świat, w którym rzeki są czekoladowe a drzewa cukierkowe. Tam też Lenka zobaczyła swoją nową miłość – czekoladowego, śpiewającego stworka… Dlatego mimo że na co dzień nie mam styczności z tym kuszącym światem, to z ogromną radością przyjęłam wiadomość KRRiT. Dotyczyła ona siedmiu największych nadawców telewizyjnych, którzy podpisali porozumienie zakazujące reklam niezdrowej żywności pomiędzy programami dla dzieci. Pytacie, dlaczego mnie to cieszy, skoro nie mamy telewizora? Otóż zdałam sobie sprawę, jak silne wrażenie musiała na niej wywrzeć reklama, którą widziała może dwa, trzy razy, żeby wmówić jej, że właśnie te niepozorne cukierki czekoladowe są najlepsze. Gdybyśmy oglądali codziennie więcej reklam, to nie byłoby to zbyt korzystne ani dla zdrowia córki ani dla naszego portfela. A przecież przeciętne dziecko ogląda telewizję kilka godzin dziennie i bezwiednie chłonie wszystko, co twórcy reklam chcą mu wmówić. Ci specjaliści mają władzę, żeby sprzedać łysemu grzebień; jak łatwo idzie im więc z dziećmi… Producenci reklam mają w zanadrzu wiele technik, żeby wzbudzić w dziecku potrzebę posiadania i dotyczy to nie tylko niezdrowej żywności, ale też zabawek. Najbardziej nachalne jest stosowanie dziecięcych piosenek i wyliczanek. A ponieważ dziecko nie zawsze potrafi rozróżnić, czy to jeszcze reklama czy już właściwy program, to w trakcie reklam nie przerywa wcale oglądania i bezwiednie chłonie przekaz: „Musisz to mieć!”. Dodatkowo pojawianie się w reklamach postaci animowanych i wprowadzanie postaci realnych, znanych dziecku i przez niego cenionych wzmaga siłę perswazji. Dla dorosłego te chwyty są oczywiste i proste (albo jak kto woli prostackie…), ale dla dziecka, bezmyślnie wpatrzonego w migający ekran, nie filtrującego informacji jest to szalona pokusa. Oczywiście nie pójdzie ono samo do sklepu i nie kupi – i tutaj wkraczamy my. Jakie techniki stosują dzieci, żeby namówić rodzica na szóstą lalkę czy piąty tego dnia batonik to temat na osobny artykuł. Wiem, że odmawianie to wielka sztuka, ale co nie jest sztuką w wychowywaniu dziecka? Kto z nas nie widział (albo był w centrum) sceny, w której dziecko w sklepie rzuca się na podłogę… Osobiście byłam świadkiem wspaniałej reakcji jednej mamy, która dołączyła do swojego wijącego się po podłodze dziecka i sama zaczęła wołać i udawać napad szału… Dziecko osłupiało, tak jak i całe otoczenie, ale mama była chyba przyzwyczajona do podobnych zachowań i wszystko rozładowała żartem. Osobiście nie byłoby mnie stać na taką reakcję, ale polecam – działa niezawodnie. A nigdy nie zastanawialiście się, dlaczego dziecko otrzymując upragnioną rzecz nie bawi się zabawką tak długo, jak wskazywałaby na to jej cena albo zjada batonik i stwierdza, że wcale nie był tak pyszny, jak obiecywano? A to dlatego, że producenci reklam celowo tworzą nowe, magiczne światy ze swoim produktem, światy, w których wszystko jest możliwe, a reklamowany produkt otrzymuje nowe, cudowne atrybuty. Wszystko po to, aby wykorzystać słabą zdolność dziecka do odróżniania świata realnego od fikcyjnego. Trzeba przyznać, że pokusy, na jakie narażone są nasze dzieci w trakcie półgodzinnego seansu z bajkami są naprawdę duże… Do tego wszystkiego dokłada się presja rówieśników – każde dziecko pragnie akceptacji i jeżeli będzie miało szansę zdobyć ją sobie poprzez posiadanie, to z pewnością nie odpuści tak długo, aż dostanie tę upragnioną rzecz. Psychologowie radzą, żeby nie próbować blokować takich zachowań i budować na siłę i wbrew jego woli poczucia niezależności kosztem przynależności do grupy. To ogromne obciążenie dla dziecka i zwyczajowo kończy się wyrzuceniem poza nawias… To dość kontrowersyjna opinia, bo nie każdy rodzic ma ochotę i środki na kupowanie co pół roku (a czasem nawet częściej) nowego piórnika czy plecaka z aktualnie wielbionym bohaterem, nie wspominając już o tym, co potem zrobić ze stosem o twarzach Violetty czy bohaterów Sagi Zmierzch… Wybór należy do was; ja na razie nie mam tego problemu, a kiedy się pojawi zachowam się jak Scarlet O’Hara: „Pomyślę o tym jutro”. Spytacie pewnie, co w takim razie zrobić, żeby zatrzymać to błędne koło. Oczywiście namawiam do kontrolowania tego, co dziecko ogląda w telewizji i do poświęcania dziecku tak dużo czasu, jak to tylko możliwe. Oglądać też się trzeba nauczyć – dziecko musi wiedzieć, gdzie przebiega granica i że wszystko, co ogląda, jest światem stworzonym dla zabawy, a nie wartością samą w sobie. Post Wszystko na sprzedaż… Czyli jak reklamy wpływają na dzieci. pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

KREATYWNYM OKIEM

Kolory - wiersze dla dzieci z 1973 roku - Przygody z książką

Są takie książki, które mają ogrom lat a warto do nich sięgać. W swojej biblioteczce też mam takie pozycje. Dziś jednak o książce dla dzieci. Swój debiut te wiersze miały już w 1973 czyli ponad 40 lat temu! A dziś mamy okazję na nowo je poznać. To wszystko dzięki uprzejmości Muzeum Książki Dziecięcej. Jakie wiersze znajdziecie w środku?Czytaj dalej

Zabawka dla roczniaka

ZAPISKI MAMY

Zabawka dla roczniaka

Lucynka

MAŁE DRANIE

Lucynka

Gadżetomama

Podsłuchiwanie dziecka – detektor tętna płodu

Kiedy byłam w pierwszej ciąży, możliwość usłyszenia serduszka maleństwa (teraz mającego 180cm wzrostu) była dla mnie jakimś gigantycznym odkryciem. To tak można? Usłyszeć, jak to serce pracuje? Przekonać się na własne uszy, że jest, żyje i mu serce bije? Za każdym razem było w tym coś magicznego. Pod koniec ciąży...

Jego wysokość Longin czyli świat okiem dziecka z PRLu

KREATYWNYM OKIEM

Jego wysokość Longin czyli świat okiem dziecka z PRLu

Gadżetomama

Blogosfera firmy Canpol

Kto (z posiadających choć jedno dziecię) nie ma w domu choć jednego akcesorium firmy Canpol, ręka do góry! Nie ma? No ja się nie dziwię, bo jest to firma mocno obecna na rynku dzieciowym i każdy prędzej czy później nabędzie miseczkę, gryzaczek czy inny gadżet. Ostatnio odkryłam, że firma nie...

Krótka relacja z mikołajkowych targów Mamaville

ZAPISKI MAMY

Krótka relacja z mikołajkowych targów Mamaville

Na targi organizowane przez Mamaville chciałam się wybrać już wcześniej, ale zawsze coś stało na naszej drodze, raz przełożone spotkanie rodzinne, innym razem choroba Frania. Dzisiaj wreszcie nam się udało. Targi rozpoczynały się o 11, my byliśmy 15 po, ponieważ na 11:30 zapisałam Frania na zajęcia akademii Music Baby Art.Tak jak się spodziewałam nie było gdzie zaparkować, biorąc pod uwagę pogodę i wiek Frania brak parkingu jest dużym minusem całej imprezy.Zajęcia bardzo fajne, niestety Franio był od początku wystraszony nowym miejscem i nowymi ludźmi, także nie był uszczęśliwiony. Niestety nie mogliśmy wyjść wcześniej, gdyż nasze kurtki znalazły się na samym spodzie góry, która powstała na czymś, co wcześniej było wieszakiem. Doczekaliśmy więc do końca zajęć, nosząc w kółko marudnego Frania na rękach, a po wyjściu z  nich jeździliśmy jeszcze wózkiem po hali przez 20 minut, żeby go uśpić i dopiero wtedy mogliśmy zająć się zakupami.Wracając jeszcze do zajęć, były naprawdę fajne, większość dzieci się świetnie bawiła, chociaż nie obyło się bez ofiar, bezmyślność niektórych jest powalająca, szkoda, że obrywają cudze dzieci. Jak Franiowi przejdzie strach przed obcymi, który ostatni mu się załączył, to na pewno wybierzemy się jeszcze na takie zajęcia, umuzykalnianie to świetna zabawa dla dziecka i rodzica.Gdy Franio zasnął w wózeczku, ruszyliśmy w wir stoisk pełnych kolorowych ubranek, bucików, kocyków, pościeli, poduszeczek i innych akcesoriów dziecięcych, były także ubrania dla ciężarnych i mam karmiących. I pewnie przetracilibyśmy fortunę, gdyby nie fakt, ze zapomnieliśmy zahaczyć o bankomat i nie mieliśmy za dużo gotówki, a tylko nieliczni wystawcy byli zaopatrzeni w terminale do płatności kartą. Ostatecznie kupiliśmy Franiowi uroczą poduszkę marki Poofi oraz spodenki LaMama, na które już dawno polowałam, ja natomiast kupiłam sobie koszulkę do karmienia firmy Cool Mama. Promocje nie były jakieś powalające o ile w ogóle były, gdyż moja koszulka dokładnie tyle samo kosztuje na stronie internetowej producenta pomimo, że podobno dostałam rabat, ale fajnie jest na żywo obejrzeć nie które produkty i je przymierzyć. Poza tym poznałam dużo nowych polskich marek, o których na pewno jeszcze napiszę, listę wszystkich wystawców można znaleźć tutaj.Poniżej krótka fotorelacji, przepraszam za jakość zdjęć, ale zapomniałam o tym, że mam Franiowe paluszki na obiektywie :D.

Tym razem posłuchaj

tekstualna

Tym razem posłuchaj

Staś i Nel. Zaginiony klejnot Indii. Leszek K. Talko

OLGA&OKOLICE

Staś i Nel. Zaginiony klejnot Indii. Leszek K. Talko

Najgorzej wydane 29 ZŁ w życiu

BAKUSIOWO

Najgorzej wydane 29 ZŁ w życiu

KOSMETOMAMA

WIELORAZOWE PIELUSZKI MILA.TEST I RECENZJA.MAMY I CÓRKI

Witajcie kochani! zapraszam na wielorazowy  test i recenzje wielorazowych pieluszek Mila Wiecie moje drogie Mamy, że przeciętny maluch do 3 roku życia zużywa od 6 do 8 tysięcy jednorazowych pieluszek! Niestety oprócz kwestii finansowej jest jeszcze ekologiczna, bo pieluszki  rozkładają się kilka tysięcy lat….   A gdyby tak można było wspomóc trochę swój budżet, środowisko i zdrową pupę

Zimowe lektury obowiązkowe

OLGA&OKOLICE

Zimowe lektury obowiązkowe

Łupieżcy niebios - recenzja

Bajkorada

Łupieżcy niebios - recenzja

Gadżetomama

Malarstwo tingatinga

Tym razem z wyborem tematu nie mieliśmy większych trudności – myśl, że będzie to malarstwo tingatinga przyszła mi do głowy od razu, gdy tylko przeczytałam temat warsztatów. Edward Saidiego Tingatinga był malarzem, samoukiem. Początkowo malował sam, ale kiedy jego obrazy zaczęły się cieszyć powodzeniem, zaczęli mu pomagać krewni, a on...

Bolek i Lolek. Genialni Detektywi

KREATYWNYM OKIEM

Bolek i Lolek. Genialni Detektywi

Jego wysokość Longin. Marcin Prokop

OLGA&OKOLICE

Jego wysokość Longin. Marcin Prokop

Generator pary. Mój test

Lady of the House

Generator pary. Mój test

Generator pary vs zwykle żelazko

tekstualna

Generator pary vs zwykle żelazko

Czy ja naprawdę nie lubię prasować? Chyba nie aż tak bardzo... zazwyczaj przeznaczam na to weekendowy wieczór, rozkładam deskę przed telewizorem i staram się nie patrzeć na górę ubrań, która nic a nic nie chce się zmniejszyć.Mam (miałam) to samo żelazko od 6 czy 7 lat, przywiezione jeszcze z Wrocławia, a wcześniej używane przez moją Mamę. Z całym sentymentem i sympatią - nie prasowałeś już dobrze. Musiałam się mocno nagimnastykować, by ubrania nie wyglądały jak psu z gardła. Nie będzie to równa walka. Stare żelazko (emeryt, ma już z 10 lat) VS Generator Pary.Zamiast opisu zapraszam Was do obejrzenia poniższego filmiku. to najlepiej wyjaśni Wam różnicę między zwykłym żelazkiem, a generatorem pary. Co dla mnie jest ważne przy prasowaniu?bym nie musiała non stop uzupełniać wodyby wszystkie trudno dostępne miejsca wyprasować szybko i bezboleśnie żeby żadne brudy z wnętrza żelazka nie pobrudziły moich ulubionych ciuchówspokój, bym nie musiała się spieszyć, ani pamiętać o Inie, która może niechcący się uderzyć czy oparzyć. PLUSY generatora pary TEFAL GV8960nie ma opcji, że czegoś nie prasuje. Dał radę z lnianą marynarką, którą nic nie było w stanie wyprasować! długi ,,nosek'' - łatwiej prasowało mi się plisowane sukienki Inyzdecydowanie para robi wrażenie para ma moc - nie zastanawiałam się, czy prasuje grube jeansy czy delikatną koszulkę. Bosko!prasowanie w pionie też jest możliwe! W taki sposób wyprasowałam właśnie marynarkę :)nie muszę pamiętać o wodzie destylowanej, wlałam wodę z kranu. Żelazko z generatorem pary Tefal samo się czyści :)  żelazko ze stacją parową jest banalne w obsłudze, tylko gabaryty się zmieniły...MINUSYdo tej pory prasowanie było niczym fitness - dociskanie, przesuwanie 10 razy w tę i z powrotem, obracanie, przekładanie, poprawianie. Muszę kupić karnet na siłownię, eh...muszę zrobić porządek w szafie, by znaleźć odpowiednie miejsce na nowy nabytekciężki nieco, mowa o całości niektórzy pewnie uznają dźwięk, jaki wydaje generator pary, za głośny. Nie jest to odgłos, jaki kojarzycie z inhalatorem, raczej delikatna praca zmywarki. Na mnie działa uspokajająco :) muszę pamiętać o tym, że para jest gorąca. Ale to kwestia wprawy :)  TEST 1 - lniana marynarkaDo tej pory nie ruszałam jej z szafy, bo była nieuprasowana. Stare żelazko nie dawało sobie z nią rady. Nawet próbowałam uprasować w pionie, ale ani kropla pary nie wyleciała :) Jak widać, rękaw próbowałam wyprasować... nie dało się.  Marynarkę w końcu udało mi się wyprasować. Chwila moment i gotowe, i to w pionie. Przyznam, że zrobiłam to dośc pobieżnie, niecierpliwa jestem, ale efekt, nawet w pośpiechu, jest rewelacyjny! to znaczy tylko to, że w końcu mogę założyć moją lniana marynarkę!   TEST 2 - pościel InyNo ok, z tak delikatnym materiałem poradzi sobie raczej każde żelazko. tu w grę wchodzi komfort prasowania! Przyznam, ze uwielbiam prasować ścierki, ręczniki, poduszki, wszystko co ma prosty kształt i niewielki rozmiar. Realizuję się w tym :) Z małą poszewką na kołdrę poradziłam sobie od reki. Podeście drugie, czyli normalna, duża pościel, której bardzo, ale to bardzo nie lubię prasować. Zawsze coś zostaje niewyprasowane! Tym razem złożyłam wszystko na cztery i po prostu przesunęłam kilka razy żelazkiem. Magia, poskładane.  TEST 3 - triatlon z jeansamiNajpierw zwykłe żelazko. Ułożyłam trzy pary grubych jeansów jedna na drugiej. I spróbowałam wyprasować dolną parę. Niestety, nawet samo ciepło nie bardzo dotarło do najniższej warstwy. Wyprasowałam tylko górną parę... Tym razem wybrałam najbardziej pognieciony fragment, czyli pod kolanami. I znów trzy warstwy grubego jeansu. Potraktowałam je parą, z czystą, nieskrępowaną radością.  Kilka sekund. I jeszcze kilka. Efekt? Wyprasowałam trzy pary spodni za jednym zamachem :) Jaki wynik? And the winner is... generator pary Tefal GV8960 :) Wiadomo!Oto moje nowe urządzenie do prasowania. Gdybyście kiedyś chcieli kupić generator pary, wiedzcie, że to dobra inwestycja. Fajnie jest robić coś, co nie sprawia trudności, a widać efekt od razu. Para pod wysokim ciśnieniem pokazuje, że mogę żyć pełna parą :)

KREATYWNYM OKIEM

Poczytajki-Pomagajki - Przygody z książką

Na rynku wydawniczym jest ogrom książek dla dzieci. Ładne, brzydkie, fajne, edukacyjne, interaktywne, dla chłopców, dla dziewczynek. Sami przyznacie książek jest ogrom! Ja jednak chciałam napisać o książkach, które wbiły sztylet w moje serce. Jednak czy oznacza to że nie podobają mi się? Są takie książki co nazywają się "Poczytajki-Pomagajki". To seria książek dla dzieci, która wyszła spod

NATURALNI RODZICE

Kubuś oldschool / przygody z książką

I nagle mały człowiek jest w wieku zrozumienia Kubusia Puchatka. Przy odrobinie wsparcia z naszej strony zaczyna angażować się w przygody zwierząt ze Stumilowego Lasu. Chcieliśmy żeby najpierw poznał misia narysowanego przez Shepard'a, nie jego jaskrawego Disney'owskiego brata. Przegląda kolorowe ilustracje w wydaniu z 1994 roku. Pyta dlaczego Krzyś tak ciągnie Puchatka po schodach. Rozmawiamy o błotno-balonikowym kamuflarzu misia. A na śniadanie jemy kanapki z prawdziwym miodem z rodzinnej pasieki. Info Dołączyliśmy do bardzo fajnej inicjatywy blogowej Przygody z książką. Za dwa tygodnie kolejny wpis o wspólnym czytaniu.

Gadżetomama

Robimy jesienny stroik

Miło jest mieć w domu jakiś akcent związany a aktualną porą roku. W sumie nie wiem czemu, ale tak jest. Dlatego coś tam zawsze sobie na tym stole stawiamy, ale ostatnio zaprzęgnęłam do tego córkę. Zaczęłyśmy od kuli kasztanowej. W oryginale była to kula z żołędziami, ale cóż począć, jak...

Gadżetomama

Pieluchy wielorazowe Bobolider newborn

Dziś test gościnny, moja pociecha wyrosła z pieluch, ale wciąż mamy w rodzinie małego testera, którego mama podzieliła się opinią na temat takich oto pieluszek: Zalety: - mały rozmiar, co przy moim dziecku z „niedowagą” jest korzystne, bo były możliwe do stosowania właściwie od początku - miłe w dotyku -...

BAKUSIOWO

Krótka historia o tym, jak Corn Flakes zagroziły mojemu życiu.

Kto jadł Nestlé Corn Flakes? Może nie tak. Kto nie jadł Nestlé Corn Flakes? Nie muszę czekać na odpowiedź.

MAMA GRANDA

Skarb Matki - testujemy.

Skarb Matki kojarzyłam przede wszystkim z prezentacji jak miała miejsce na spotkaniu Matki w Sieci z zeszłego roku.  Pamiętam przyjemną prezentację, ładnie opisane produkty, wędrujące z rąk do rąk. Mogłyśmy po dotykać obwąchać i przekazać dalej.Sympatyczna Pani, która robiła wrażenie, że wie o czym mówi. Cała prezentacja pozostawiła we mnie całkiem przyjemne wrażenie - aczkolwiek po produkty

4 pory roku – JESIEŃ

Lady of the House

4 pory roku – JESIEŃ