ALE MAMO!
BLW czyli Baby Lead Weaning (w wolnym tłumaczeniu Bobas lubi wybór) po dwóch latach
Kiedy człowiek wejdzie na grupy czy fora o BLW, uderza go obecność mam niemowląt i całkowity brak mam dwulatków (chyba że mają starsze dzieci, ale one na ogół nie były tak karmione, tylko młodsze rodzeństwo), o starszych nie wspomnę. Co się dzieje z dziećmi starszymi żywionymi tą metodą? Opartą na szacunku do dziecka, polegającą na szanowaniu jego wyborów odnośnie jego własnej diety? Przestają jeść kasze jaglaną z jabłkiem? Odrzucają sojowe pupleciki? Czy co właściwie? Może po prostu wsuwają już frytki z kebabem z resztą rodziny?A nie wiem.My na pewno lecimy dalej z tym koksem. Wbrew tabelom żywieniowym z ministerstwa moje dziecko nie je pięciu posiłków dziennie. Je tylko wtedy, gdy jest głodne i tylko to, co zechce. Jak to wygląda w praktyce?Rano mleko. Nadal jesteśmy uzależnieni od tego wynalazku od krowy, z kartonu. Ja piję mleko z płatkami, babcia owsiankę (ja czasem też), Kluska mleko saute, czasem z łyżką lub dwiema kaszki (tak, tej z cukrem). Tata pije mleko w kawie.Potem wraca tryb spontaniczny. Czasem wrzucamy małej do miski trochę twarogu, plaster szynki, plaster sera żółtego czy ogórek, ale najczęściej to ona sama dopomina się o konkretną rzecz z lodówki.Tu gryz, tam gryz, nic konkretnego. Zazwyczaj zjada surowego ogórka "z gwinta", czasem grzankę z serem od tatusia, czasem surową marchewkę. Często zjada suchy chleb (uwielbia przylepki), który zagryza przygodnie złapanym jabłkiem czy gryzem banana. Na spacerze dostanie ryżowego wafla, ogórka lub marchewkę. I drożdżówkę lub croissanta, cukier krzepi, jak powiadają mędrcy. Po powrocie ze spaceru lubi sobie zjeść parę łyżek masła orzechowego. Prócz tego na ławie ma tackę z ziarnami słonecznika i rodzynkami (tymi bez siarki).Potem następuje tak zwany lunch. Czasem zupa, czasem omlet, co tam tatuś dla córki przygotuje lub babcia dla wnuczki, jak mała ma apetyt to zje, jak nie ma, to nie zje i znów zażera chlebem czy co tam znajdzie w lodówce. Nie ma stałej pory lunchu, jakoś tak w ciągu dnia, jak sobie przypomnimy, że może dziecko głodne.Porządny, solidny posiłek następuje wieczorem, wraz z innymi członkami rodziny (między godz. 20 a 21). Ostatnio jemy dość monotonnie, to znaczy młode ziemniaki (czasem z młodą kapustą), pomidor, ogórek, cukinia... i to wszystko. Mięso pojawia się w weekendy (w weekendy często jemy ryż z warzywami, pierogi, czasem babcia usmaży schabowe, hi hi). Ryba częściej jako podwieczorek, a to sardynka w oleju z puszki, a to pasta rybna do chleba (głównym składnikiem jest szprota), a to wędzony łosoś w plasterkach.Słodycze. Przewijają się. Ale nienachalnie. Raczej w postaci drożdżówek niż ciasta, ciasto bywa, a jakże - polizane i oddane. Klu zdecydowanie woli twarde surowe warzywa od słodyczy. Nikt jej nie zmusza do zdrowego jedzenia. Sama decyduje o tym, że np. najpierw dwa razy ugryzie ciasto, a potem zje pełen talerz zupy z kaszą gryczaną u cioci, czy doje kiełbasą lub wędliną. Z jajek woli żółtko, czyli właśnie tę zdrowszą część. Sama z siebie. Spożywanie posiłku jest u nas zajęciem bezstresowym.Może dlatego moje dziecko wszystkich karmi? Naprawdę i na niby? Bywa, że jakiś chłopiec da się strollować i spróbuje lodów z piasku. Ahjoj, przepraszamy zdenerwowanych rodziców, wszelkie kontakty z Kluską mogą się źle skończyć dla Waszych pociech. Bo to, pomimo anielskiego wyglądu niewinnej, słodkiej dziewczynki - gałgan i łobuz jest. Jak się Wasze dziecko wywróci biegając za nią, lub spadnie ze schodów - widząc to - zacznie się śmiać. I pokaże jeszcze kilka innych niebezpiecznych zabaw. A dzieci się do niej garną, choć ona niespecjalnie o to zabiega. Raczej woli bawić się w małym gronie, choć pomału akceptuje towarzystwo "obcych". Interakcje przebiegają różnie, czasem dzieci niemal biją się o jej foremki, to ale tak to już jest w piaskownicy. Taka trochę komuna, gdzie w praktyce wszystko jest wspólne. ;)Tak że jeśli dopiero zaczynacie przygodę z Baby Lead Weaning - wrzućcie na luz. Nie trzeba dziecku gotować wykwintnych potraw. Młody żołądek potrzebuje prostych rzeczy, jak najmniej przetworzonych. Kluski i pomidor? Proszę bardzo. Miska gołego ryżu? No pewnie! Jabłko ze skórką zamiast deseru? Oczywiście. Żadna filozofia. Bywa, że Kluska przez kilka dni jedzie na samych płynach, mleku i kompocie z sokiem z marchwi, co do reszty - ledwo ugryzie. Widać tak ma. Nadal jest wyższa od rówieśników i waży całkiem solidnie jak na dziecko, które "nic nie je" wg niektórych. :)