MAMUSIOWO BORSUCZKOWO
Klub Malucha czyli trudna decyzja...
Nadszedł ten czas, kiedy musieliśmy podjąć męską decyzję i zdecydować się, co dalej robimy z Filipiastym. Myśl o żłobku, tudzież klubiku maluszka, pojawiła się u nas już jakiś czas temu, ale zawsze coś nam było nie po drodze. Zwyczajnie szukaliśmy wymówki. Najpierw Fifi był za mały, potem za długo spał, a nam było go żal budzić, potem mi się nie chciało wstawać, żeby go odprowadzać, a na sam koniec, nie chcieliśmy, żeby się poczuł odrzucony, gdy pojawiła się Zosia. Zdecydowaliśmy, że poślemy go do takiego przybytku na wiosnę. Wtedy będzie go łatwiej prowadzać i łatwiej odbierać, a na razie jakoś sobie damy radę. No niestety, z tym dawaniem sobie rady troszkę się przeliczyliśmy.Może opieka nad dwójką małych dzieci nie jest ponad moje siły, ale na pewno momentami jest na skraju moich możliwości. Jaki jest Filip, każdy wie - żywe srebro, nie usiedzi na tyłku, pomysł goni pomysł, czasem za nim samym ciężko nadążyć, a do tego dochodzi Zosia. A Zosia też charakterek ma. Nie da się odłożyć do łóżeczka, chwilki w spokoju nie poleży, pokrzykuje na mnie, a jak to nie daje efektu, to włącza syrenę. Jedno ogarnąć, drugie oporządzić, cały dzień w napięciu, w wiecznej gonitwie, brak możliwości zrobienia czegokolwiek innego, wszystko po trochu, nic na 100%, wszystko na "odwal się". Czasami każdemu potrzeba odrobiny ciszy i spokoju. I mi, i Zosi, która śpi jak zając na miedzy, bo co przyśnie, to Filip wrzaśnie, pisknie albo telepnie kołyską, i Filipowi, który przez tą ciągłą gonitwę, jeszcze bardziej się nakręca. Paradoksalnie, Tatuś w pracy jako jedyny zaznaje troszkę relaksu, bo my w domu na kupie raczej nie bardzo.Staram się to wszystko ogarnąć, ale nie zawsze jestem w stanie być w dwóch miejscach na raz. Gdy karmię Zosię, Filip wykorzystuje okazję i coś psoci. Już wyrwał szufladę z biurka, rozwalił klawiaturę laptopa, zrzucił zdjęcie ze ściany (nie mam pojęcia w jaki sposób i dlaczego szyba się nie zbiła), o wywalaniu wszystkiego z szaf czy wylewaniu naszych kosmetyków nawet nie wspomnę, ale wspomnę, że raz o mało nie wylądowaliśmy na IP po wspinaczce między łóżkiem a łóżeczkiem. Do tego wieczne przerywanie karmienia, bo Filip właśnie coś broi...Nie rozdwoję się. A gdzie obowiązki domowe?Analizując wszystkie za i przeciw, jednak postanowiliśmy spróbować już teraz posłać Filipastego do klubu malucha. Na spokojnie przetestować różne konfiguracje, różne godziny i przekonać się czy Bobalowi będzie się tam podobało. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że znajdzie się ktoś, kto powie, że źle robimy, że jestem wygodnicka, że siedzę w domu, a dzieciaka posyłam do żłobka, ale jest wiele argumentów, które jednak przeważają. I nie są to tylko powody, które wymieniłam wcześniej. Dodatkowo uważam, że Fifisiowi będzie ciekawiej między innymi dziećmi, z paniami pełnymi pomysłów na nowe zabawy niż ze mną cały czas w domu, zwłaszcza, że ja z Zosią też mam troszkę zajęć i nie mogę się poświęcić w pełni jemu. Poza tym Mały zaczerpnie jakieś wzorce zachowań, może podpatrzy inne dzieci na nocniczku, przy jedzeniu, może postanowi zacząć się jakoś porozumiewać. Będzie to stymulujące dla jego rozwoju. A gdy wróci po zajęciach do domu, to i nasze zabawy nie będą się wydawały takie nudne, może popołudnia przestaną być tak nerwowe, bo wszyscy będziemy pełni energii na wspólne rozrywki.Oczywiście jestem pełna obaw, boję się, jak dogada się z innymi dziećmi, z paniami, jak inne dzieci podejdą do naszego synka. To, że będzie się fajnie bawił, tego jestem pewna, ale czy nie będzie się buntował przed leżakowaniem, czy nie będzie się denerwował przy jedzeniu, czy nie będzie pokazywał swoich różków nawet tam. A może panie będą miały na niego lepsze sposoby niż ja w domu. Bo nie oszukujmy się, troszkę Filipkowi pobłażaliśmy i teraz wchodzi nam na głowę. Boję się też, że prócz pozytywów, może przywlekać do domu też negatywne zachowania czy choroby. Nie ma co zbyt długo gdybać. Decyzja została podjęta. Jesteśmy już nawet po pierwszych podejściach, ale o tym później. Na razie jesteśmy dobrej myśli, zobaczymy co będzie dalej.