DZIDZIULKOWO

Walentynki

Już w sobotę walentynki. Należę do grona osób, które uważają, że uczucia należy pokazywać codziennie, a nie od święta. Pokazywać, nie drogimi prezentami, choć i te od czasu do czasu nie zaszkodzą. Pokazywać przede wszystkim drobnymi gestami, czułymi spojrzeniami, miłymi słowami. Ot tak, po prostu. Pokazywać miłość by codzienność, zwłaszcza ta szaro bura, choć odrobinę nabrała koloru. Jestem

NATURALNI RODZICE

Wielkie święto małego człowieka / urodziny i zabawki Janod

W trzecich urodzinach jest coś niezwykle wzruszającego. Oto mały człowiek minął magiczną granicę, umie mówić, ma własne zdanie, zainteresowania, jest prawie samodzielny i zmierza do przedszkola. Świeczkę z rakietą na torcie (oczywiście) czekoladowym zdmuchnął elegancki chłopaczek. Świętował ze swoim przyjacielem, jak go nazywa, a po zabawie zabrał nas wszystkich na przejażdżkę konikami po krakowskim rynku. I prezenty! Mały człowiek dostał książki, fantastyczną mapę świata z pinezkami i dwie wyjątkowe zabawki Janod, wóz strażacki DIY i wymarzoną rakietę od swojego małego przyjaciela. Rzadko zachwycają nas zabawki, ale te naprawdę nam się podobają. Są pięknie zaprojektowane, wykonane z drewna, solidne. Bezpieczne i odpowiednie do zabawy dla trzylatka. Sprawiają małemu dużo radości, odwołują się do atrakcyjnych tematów, inspirują do kreatywnej zabawy. Od urodzin ugasiliśmy już sporo pożarów różnej natury, zastanawiając się nad przeżyciami strażaków (nie mają narysowanych buziek). Może któryś z nich jest kobietą? Snujemy rozważania o lotach w kosmos i uśmiechniętym astronaucie pilotującym rakiętę. Zabawa wozem jest ciekawa również dla nas (tak, istnieje niebezpieczeństwo przejęcia zabawki z rąk dziecka), można go rozłożyć na części pierwsze. Budowa wozu dla trzylatka jest wyzwaniem, ćwiczy szereg umiejętności. Od planowania, poprzez zdolności manualne, posługiwanie się narzędziami, aż po nazywanie poszczególnych elementów, kolorów. Uczy współpracy, konfrontuje z własnymi umiejętnościami i ograniczeniami. I wóz super fajnie wygląda, kiedy mały człowiek ciągnie go za sobą trzymając za sznureczek. Dziękujemy Janod Polska za nadzwyczajny prezent! Więcej informacji o marce dostępne jest również na profilu Facebook.

„Seks w wielkim mieście” i najlepsze cytaty

Piwnooka

„Seks w wielkim mieście” i najlepsze cytaty

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Zima, zima, zima...

Jestem raczej osobą ciepłolubną. Kocham lato, piękną pogodę i możliwość wychodzenia na dwór bez zakładania na siebie kilku warstw odzienia. ;) Jednak zimę też lubię. Dlaczego? Ano dlatego, że sprawia ona ogromną radość wszystkim dzieciom! Lubię zimę, ale taką prawdziwą, z białym śniegiem, pięknymi mroźnymi widokami, z bałwanami i jazdą na sankach. O tak. Taką zimę uwielbiam! :) Spójrzcie na te

Kubusiowi Przyjaciele Natury

Bajkorada

Kubusiowi Przyjaciele Natury

MA I LU

Huśtawka Zebra

Wiecie co? Zebra zamieszkała w naszym domu. Fakt dawno już do nas przyjechała, ale dopiero się swojego miejsca doczekała. Tak tak, najprawdziwsza zebra z ogonem! I wisi nam pod sufitem, i tyle radości dostarcza, z nią na pewno się nie nudzimy, ba nawet Ma ma ją czasami tylko do dla siebie. Huśtawka niemieckiej firmy Amazonas , której dystrybutorem jest Stokkikds, to naprawdę świetny

Off road z dzieckiem?

MAMA W DOMU

Off road z dzieckiem?

Pierwsza miłość przedszkolaka

BLOG BY DOZZA

Pierwsza miłość przedszkolaka

Muzeum Techniki w Berlinie

On Ona i Dzieciaki

Muzeum Techniki w Berlinie

     Żeby nie było, że przejechaliśmy prawie 600 km w jedną stronę, tylko po to żeby popluskać się trochę w Tropical Islands, drugiego dnia pobytu w Berlinie wybraliśmy się do Muzeum Techniki.      Muzeum jest ogromne, zajmuje kilka skrzydeł, a niektóre z nich są nawet czteropiętrowe! Zwiedzaliśmy go (a właściwie tylko przeszliśmy z grubsza) kilka godzin, a i tak okazało się, że ominęliśmy cały budynek, w którym znajdowały się samochody, motocykle i rowery oraz  Centrum Nauki, w którym można było robić różnorakie eksperymenty.      Pierwszą wystawą po wejściu do muzeum była ekspozycja różnych pojazdów i przedmiotów, które po naciśnięciu wydawały odgłosy. Dziewczynki były zachwycone.     Było też kilka przedmiotów, które miały pokazać co nas czeka, gdy już zagłębimy się do wnętrza.     Ekspozycje, które udał nam się zobaczyć to:- Koleje - około 40 oryginalnych, potężnych lokomotyw i wagonów, które można było podziwiać nie tylko z zewnątrz. Do wielu można było wejść do środka, a niektóre zobaczyć także od spodu. Przekrój historii kolei od jego początków po dzień dzisiejszy..- Fotografia - mnie ten dział podobał się chyba najbardziej, do wielu przedmiotów można było zajrzeć, były obrazy do oglądania w 3D, hologramy, czy program do porównywania twarzy.- Film- Statki, nawigacja - ponad 1100 eksponatów, są to zarówno prawdziwe statki jak i małe modele. - Lotnictwo - historia lotnictwa w pigułce począwszy od balonów.- Elektronika- Tekstylia- Przemysł chemiczny i farmaceutyczny     Po czterech godzinach zwiedzania Kruszynka zasnęła, ale Myszka dzielnie i, przede wszystkim z zainteresowaniem, zeszła całe muzeum (oczywiście bez tej części, o której istnieniu wówczas nie wiedzieliśmy).     Ciężko mi było wytłumaczyć dziecku, że kiedyś aparat fotograficzny, kamera wideo, gramofon, telewizor i telefon nie mieściły się w jednym małym urządzeniu, które teraz każdy z nas ma w kieszeni :)    

Wystawa Lego

ZAPISKI MAMY

Wystawa Lego

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Kolorowy bal!

Calineczka była wczoraj na balu karnawałowym organizowanym przez Stowarzyszenie Rodziców z Pragi. Dzięki dziewczyny za świetną organizację! :) Bal odbył się w polskiej ambasadzie w Pradze, tak samo jak rok temu. Calineczka bawiła się wyśmienicie. Wytaczyła się, wybawiła, pogadała z koleżankami, powygrywała nagrody w konkursach a w drodze powrotnej zasnęła w aucie z nadmiaru wrażeń... :)

Pinokio- do snu

Martyna G

Pinokio- do snu

Walentynkowe zabawy … dla całej rodziny

Piwnooka

Walentynkowe zabawy … dla całej rodziny

Co Pan Grey wiedział o kobietach?

Sprytnie blog

Co Pan Grey wiedział o kobietach?

Książkę Eriki Leonard, ukrywającej się pod męskim pseudonimem E.L. James, „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, z miejsca zakwalifikowałam do grupy „nietykalnych” - tam gdzie przechowuję bajki o wampirach, filmy o śpiewających amerykańskich nastolatkach i Harlequiny. Winszuję pomysłu - w końcu każde pokolenie musi mieć swojego Markiza de Sade. Wypadałoby dodać: jakie pokolenie, taki Markiz. Czytaj więcej »

Autko czy lala, czyli stereotypowe zabawki

JUSTINKA

Autko czy lala, czyli stereotypowe zabawki

Tropical Islands - tropikalny raj

On Ona i Dzieciaki

Tropical Islands - tropikalny raj

     Palmy, piasek i morze w samym środku zimy? To możliwe i wcale nie trzeba lecieć na drugą półkulę. Tuż za naszą zachodnią granicą znajduje się miejsce,  które pozwoli nam choć na chwilę oderwać się od codzienności i zrelaksować się leżąc na miękkim piasku.     Pogada u nas byle jaka więc wskoczyliśmy do samochodu i pojechaliśmy popluskać się trochę do Tropical Islands - tropikalnego raju znajdującego się pod Berlinem. Dziewczynki uwielbiają wodę i jak tylko usłyszały, że pojedziemy na baseny to od kilku tygodni się szykowały i dbały żeby się nie przeziębić.       Na miejscu czekały na nas liczne atrakcje: Morze Południowe, Laguna Bali, największy na świecie las tropikalny pod dachem, zjeżdżalnie wodne i rewelacyjny plac zabaw dla dzieci.      Po wejściu na wyspę zdziwiła mnie trochę jej wielkość - spodziewałam się czegoś większego. Mimo że hala Tropical Islands ma 360 m długości i 210 m szerokości, nie sprawia wrażenia dużej. Alejki są jednak tak zaprojektowane, że jak chce się zwiedzić cały obiekt to trzeba się trochę nachodzić.       Spragnieni kąpieli udaliśmy się najpierw nad morze. Dziewczynki były wniebowzięte! Szaleństwom i skokom do wody nie było końca.     Po kąpieli trzeba się było trochę ogrzać, bo niestety temperatura nie była taka jak w tropikach. Niby było około 30 stopni, ale po wyjściu z wody (i nawet przy dłuższym w niej przebywaniu) wszyscy trzęśliśmy się z zimna. Trochę utrudniało nam to korzystanie ze zjeżdżalni, bo strasznie marzliśmy w kolejkach.      Dla dzieci są tylko dwie małe zjeżdżalnie, ale akurat moim to nie przeszkadzało, bo one potrafiły zjeżdżać bez przerwy na tej samej  zjeżdżalni przez godzinę (przy zjeżdżalniach dla dzieci woda na szczęście była dużo cieplejsza). I siedziałyby dłużej gdyby nie marudna matka :) Ponadto dziewczynki bardzo chętnie jeżdżą też z rodzicami na większych zjeżdżalniach.      Myszka praktycznie w ogóle nie wychodziła z wody, za to Kruszynkę udało mi się namówić na spacer po tropikalnym lesie.     Odwiedziłyśmy tropikalna aptekę...     ... zaglądałyśmy do kosza balonowego...     ...szukałyśmy porzuconych samochodów...     ... grałyśmy na tropikalnych instrumentach...     ...ujarzmiałyśmy dzikie węże...     ... i krokodyle.     Zaglądnęłyśmy też do domku tubylców.     Wyspa nie ma sztucznego oświetlenia ogólnego, a co za tym idzie gdy na zewnątrz zapada zmierzch, na wyspie także robi się ciemno. Niewątpliwie ma to swój urok i nadaje autentyczności pobytu w tropikach, jednak mnie troszkę przeszkadzało, że o 17 jest już ciemno. Plusem było to, że łatwiej było w końcu wyciągnąć dzieci z wody. Brak sztucznego oświetlenia sprawiał także, że cały pobyt miałam wrażenie, że zaraz zacznie padać, w końcu pogada na zewnątrz pozostawiała wiele do życzenia.     Wieczorem wybraliśmy się na spacer po Lagunie.     Przed wyjściem poszalałyśmy jeszcze trochę na placu zabaw, żeby dziewczynki trochę się rozgrzały i porządnie wyschły. Plac zabaw jest rewelacyjny! Jest bardzo duży i właściwie potrzebny by był dodatkowy dzień aby się nim nacieszyć. Mama też zeszła wszystkie zamki!     Wyspa oferuje też cały wachlarz atrakcji dodatkowo płatnych takich jak lot balonem (tak tak, lot balonem w hali), mini golf, strefa saun, gabinety wellness, restauracje, teatr, sklepy, punkt tatuażu i cała gama różnych miejsc noclegowych (od namiotów po ekskluzywne pokoje tematyczne).      Kilka ciekawostek:- pierwotnym przeznaczeniem największej samonośnej hali świata była produkcja sterowców,- w hali Statua Wolności mogłaby się zmieścić na stojąco, a Wieża Eiffla na leżąco,- 20 000 metrów kwadratowych folii przepuszczającej promienie słoneczne gwarantuje naturalną  tropikalną opaleniznę.     

DZIDZIULKOWO

Ulepimy dziś bałwana?

Pytanie zaczerpnięte oczywiście z Krainy Lodu, którą odkryliśmy stosunkowo nie dawno, a którą pokochaliśmy całą rodziną. Nawet Domik uradowany patrzy w ekran, gdy tylko damy mu ku temu sposobność. Dzidziulka od wielu tygodni zadaje to pytanie, wypatrując śniegu za oknem. A kiedy prószy, pyta, czy napada go tak dużo, że będzie można ulepić bałwana. No i pewnego weekendu wyczekiwana

Dziecko w kuchni - czy warto dziecko angażować w prace kuchenne ( wyniki ankiety)

KREATYWNYM OKIEM

Dziecko w kuchni - czy warto dziecko angażować w prace kuchenne ( wyniki ankiety)

Jak zrobić pompon z bibuły?

MAMA W DOMU

Jak zrobić pompon z bibuły?

Martyna G

"Zrób nam zdjęcie!"

KONKURS „Zdrowy uśmiech dziecka”

DWA PLUS CZTERY

KONKURS „Zdrowy uśmiech dziecka”

DZIECIĘCE KLIMATY

Elmer w Kratkę

Historia słonia w kratkę, opowiedziana przez Davida McKee, podbiła serca przedszkolaków na całym świecie... podbiła serce mojego syna... bo Vi nigdy nie zapałała entuzjazmem do uroczego słonia. Każdy jest inny, Elmer jest inny... Elmer jest w kratkę. Zdecydowanie nie jest koloru słoniowego. Mimo tego, że się wyróżniana tle stada, ma wielu przyjaciół... nikt go nie dyskryminuje. Przyjemny

Tacy sami

Sprytnie blog

Tacy sami

Idę po omacku na przystanek, z głową zanurzoną we śnie i w deszczu. Byle tylko dotrzeć do pracy, byle dojechać i instynktownie ruszyć w stronę ekspresu do kawy. Oczy i uszy powierzchownie czytają rzeczywistość, samozachowawczo skanują przejeżdżające autobusy, bezwiednie śledzą zegarek. Bezmyślnie i bez sensu, bo gdyby ktoś spytał i tak nie wiem która godzina. Czytaj więcej »

Zima z dzieckiem na rowerze

ALE MAMO!

Zima z dzieckiem na rowerze

Nie tak dawno dostałam zaproszenie do telewizji śniadaniowej, żeby przybliżyć nasze szaleństwa całej Polsce. Oczywiście odmówiłam. Po pierwsze dlatego, że nie cierpię telewizji śniadaniowej, a po drugie, że za obecną telewizją nie przepadam w ogóle. Kreskówki i inne bajki dla dzieci to jedyna sensowna rzecz, którą dziś można tam obejrzeć. Jasne, trafi się raz na jakiś czas ciekawszy film lub program, jednak jakością nawet nie próbuje dorównywać swoim odpowiednikom sprzed dwudziestu lat. Ja, dziecko wychowane przed telewizorem, nie mogę patrzeć nawet na zwykłe wiadomości, bo już same błyski zapowiedzi robią mi kuku w mózg. I mam się nagle stać częścią tego domu wariatów? Noł łej.Dochodzi jeszcze inna sprawa. Coś takiego jak prywatność, a raczej niechęć do wystąpień publicznych. Dwa razy popełniłam błąd z wywiadem w radiu, wieki temu. Nie zamierzam tego powtarzać. Po tym wszystkim spotkałam się z opinią, jakobym zabrała szansę zwykłemu człowiekowi oswojenia się z widokiem dziecka zimą na rowerze. Obawiam się, że to tak nie działa. Nie uważam, byśmy robili coś niezwykłego.Współczesna telewizja to tak naprawdę odbiór świata via ursynowskie Kabaty. Świat za płotem, lub mówiąc ogólniej za domofonem. Dzieci w klatkach samochodów od drzwi do drzwi, nie widujące świata zewnętrznego, chyba że na parkingu przed supermarketem. Dla takich ludzi w ogóle dziecko na rowerze to sprawa egzotyczna, a co dopiero zimą. Co im powie program z telewizji między reklamą żelazka, a wywiadem z gwiazdą Pudelka? Że jesteśmy nienormalni. Nie da się zmienić światopoglądu "człowieka w puszce" w przeciągu kilku minut. Ktoś kto chce wozić dziecko rowerem, po prostu to zrobi. To wcale nie jest żadna nowość. Serio.Znacie wiklinowe kosze zakładane na kierownicę do przewożenia dzieci? One nie przestały być używane. W mniejszych miejscowościach i na wsi często można je spotkać. Serio, nie kłamię. Od lat je widujemy z tatą Kluski. Tak, zimą je widujemy. Czasem na jednym rowerze wieziona jest dwójka, na przedzie w koszyku wiklinowym mniejsze, z tyłu w zwykłym plastikowym starsze. Nie ma w tym nic dziwnego. Egzotyką nie jest dziecko na rowerze zimą, egzotyczny do niedawna był sam rower w przestrzeni miejskiej. Trzeba lat, by zwykły mieszczuch oswoił się z widokiem dziecka dowożonego do przedszkola w foteliku rowerowym, mimo że jego rodzice mają samochód. Że po prostu tak wolą się poruszać na krótkich odcinkach, niż czekać na autobus lub szukać miejsca do zaparkowania pod przedszkolem czy szkołą.Zamiast słuchać opowieści z telewizora, trzeba to po prostu zrobić. Kupić sobie rower. Nauczyć się nim jeździć po mieście. A dopiero potem zacząć myśleć o wożeniu dziecka. Bez tego ani rusz. I dlatego nie obejrzycie nas w żadnej telewizji, chyba że ktoś nas przyłapie na Masie Krytycznej (ale akurat ostatnio rzadko bywamy). :)Jak to jest z tą zimą, rowerem i dzieckiem? Najlepiej, gdy jest lekki mróz i gdy nie jedzie się pod wiatr. Najlepiej też, gdy prawie w ogóle nie wieje. Na początku stycznia pojechaliśmy dookoła miasta i mimo że temperatura była nieco powyżej zera, dziecię nam zaczęło pod koniec protestować. Właśnie z powodu wiatru, który nas dopadł na ostatnich kilkuset metrach przed domem. Poza tym łapy jej zmarzły, bo machała misiem zamiast je schować pod koc (spadajcie mi z tymi rękawiczkami).Za to drugim razem byliśmy krócej, bo mróz. Ale było totalnie bezwietrznie. Ogromna różnica. Kaczki nakarmione, tylko Kluska była trochę zła, że tak szybko odjechaliśmy. No i popełniliśmy błąd, nie schowaliśmy przed wyjściem beretu z pomponem. Dziecię oprotestowało w związku z nim kask. Chciała być "cycle chic" i koniec. No trudno, te parę kilometrów po uliczkach z ograniczeniem do 20-40km/h jakoś przeżyliśmy, ale następnym razem muszę tego cholernego pompona schować baaardzo głęboooko ;)Jeśli chcecie poczytać więcej o praktyce jazdy rowerem z dzieckiem (bez pomijania błędów i wypaczeń), polecam tag rower na blogu :)

Pierwszy raz na lodowisku

Makóweczki

Pierwszy raz na lodowisku

drewniak spoko jest

WOJTEK & SPÓŁKA

drewniak spoko jest

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

A miało być tak pięknie...

Dzisiaj chciałabym Wam kogoś przedstawić, o kimś opowiedzieć... Jest to pewna dziewczynka - Agnieszka i jej dzielna mama. Mama tej dziewczynki jest dla mnie matką idealną. Podziwiam ją za to, że ma w sobie tyle siły, by walczyć z codziennością. W dodatku robi to z uśmiechem na twarzy, bo kocha swoją córeczkę najbardziej na świecie. Chciałabym być tak silna jak ona! Agniesia to dziewczynka, która

Kurs pływania dla niemowląt - nowa przygoda Niny! Zajęcia nr 6

PUDEŁKO MAMY

Kurs pływania dla niemowląt - nowa przygoda Niny! Zajęcia nr 6

Wyniki konkursu

DZIEWCZYNKA Z GUZIKIEM

Wyniki konkursu "Zima"

Zimowe miasteczko

On Ona i Dzieciaki

Zimowe miasteczko

          W kalendarzu środek zimy, a za oknem takie nie wiadomo co. Niby trochę śniegu jest, ale jakiś taki strasznie mokry i topnieje gdy tylko się na niego nadepnie. Dodatkowo ciągłe przeziębienia uniemożliwiają nam zabawę na świeżym powietrzu.     Postanowiłyśmy się jednak nie poddawać i zrobić w domu swoje własne zimowe miasteczko.     Użyłyśmy pudełek po pizzy (gdy się mieszka w domu, gdzie po śmieci przyjeżdżają raz w miesiącu, to w garażu można znaleźć wszystko, no może poza samochodem), kredek, kleju, wacików kosmetycznych, rolek po papierze toaletowym, kawałków materiałów i połówek z dużych jajek niespodzianek.     Na początek narysowałyśmy okna, drzwi i dachy na pudełkach po pizzy, które miały być naszymi domkami.      Zaczęłyśmy rysowanie w trójkę, ale gdy się okazało, że mamy rysować po pudełkach, a nie po podłodze to Kruszynka od razu zrezygnowała.     Później na domkach przykleiłyśmy nasz śnieg, czyli kawałki wacików.     Gdy domki były już gotowe trzeba było dorobić mieszkańców naszej małej wioski. Na rolkach z papieru toaletowego narysowałyśmy buźki i przykleiłyśmy kawałki materiałów, płaszczyki, żeby ludziki nie zmarzły.     Na głowę jednego z nich nałożyłyśmy połówkę z dużego jajka niespodzianki oklejoną wacikami, a drugiemu nałożyłyśmy klocek, taka czapeczka z uszkami, w sam raz dla dziecka.     Ludziki szybko zostały mianowane "Mamusią" i "Dzieckiem" i zaczęła się wspaniała zabawa. Kruszynka stwierdziła, że skoro już wszystko jest gotowe to też się może dołączyć. Podczas zabawy Myszka kolejny raz pokazała jaką jest wrażliwą dziewczynką. Cały czas poprawiała płaszczyli figurkom żeby im nie było zbyt zimno oraz martwiła się, że nie ma tatusia. Uspokoiła się dopiero jak jej powiedziałam, że tatuś jest w pracy i wróci później. Co chwilę pukała też w narysowane drzwi i martwiła się, że nikt nie otwiera.     W odwiedziny przyszli też goście.