Hula-hoop

DZIECIĘCE KLIMATY

Hula-hoop

Znacie mnie już trochę... ja nie z tych, co lubią wysiłek fizyczny... ani Mel B, ani Chodakowska nie dla mnie... A jednak znalazłam, coś, co robi dobrze memu ciału... i trochę duszy :) Hula-hoop modeluje sylwetkę, poprawia ogólną kondycję i nastrój... To wspomnienie dzieciństwa... przyjemne, a zarazem pozytywnie wpływa na moją sylwetkę. Hula-hoop ładnie modeluje talię i spala tłuszczy z tzw. boczków. Ogromny plus to, ze mogę ćwiczyć w domu... odpalam ulubiony serial i hoolam :) Nie muszę się pocić, upokarzać przed monitorem laptopa, ani kupować newbalanców, na które mnie nie stać...Kręcenie hula hop to klasyczne ćwiczenie na piękne uda. Należy stanąć w lekkim rozkroku, pamiętając o tym, iż stopy powinny przylegać do ziemi. Hula hop podtrzymujemy w okolicy bioder i zataczamy nim kręgi. Talię osy możemy osiągnąć dzięki kręceniu hula hop brzuchem. Podczas kręcenia hula-hoop intensywnie pracują wszystkie mięśnie brzucha... mięśnie proste brzucha oraz mięśnie skośne zewnętrzne i wewnętrzne. Godzinny trening to około 420 spalonych kalorii.Trening z hula- hoop należy zacząć od kilku minut dziennie. Pierwsze efekty widoczne po około dwóch tygodniach, kręcąc 20 minut dziennie... Czy miałam siniaki? Tak... nie ukrywam... bo o ile kręcenie nie było problemem... w końcu nauczyłam się jako mała dziewczynka... o tyle kręcenie w obie strony by równolegle stymulować talię okazało się ciut trudniejsze...Jak dobrać hula-hoop? Ja nie wiem... sellagohula zadało mi milion pytań o wagę wzrost, tryb życia, problemy z kręgosłupem itp itd...dobrali, wykonali, wysłali... jestem zadowolona... polecamChcecie mieć:1. Piękne biodra – stań w lekkim rozkroku, stopy przyłóż w całości do ziemi. Nałóż hula hop, podtrzymując je w okolicy bioder i zacznij nim zataczać okręgi. Staraj się utrzymać hula hop w powietrzu jak najdłużej jesteś w stanie.2. Szczupłą talię – pozostań w tej samej pozycji jak w ćwiczeniu na piękne biodra, jednak hula hop nakieruj na brzuch, zacznij kręcić nim kółka. Ćwiczenie wykonuj w rytm muzyki. Po jakimś czasie, gdy zdobędziesz wprawę, poruszaj się w rytm muzyki.3. Piękne ramiona – wyciągnij rękę na bok, powinna znajdować się w linii prostej na wysokości barku. Włóż hula hop na nadgarstek i zacznij zataczać nim kręgi. To samo ćwiczenie wykonuj na drugiej ręce.4. Jędrne pośladki – połóż się na plecach, do hula hop włóż stopy i rozszerz je w ten sposób, aby dotykały one z dwóch stron obręczy. Staraj się utrzymać w takiej pozycji przez 15 sekund. Powtórz 6-7 razy ćwiczenie, przerywając je 15 sekundami odpoczynku.Trening z hula hop, jak każda aktywność fizyczna, powoduje wytwarzanie endorfin, czyli hormonów szczęścia. Dzięki nim czuję się piękna, pełna energii i przede wszystkim czuję, że robię coś dla siebie... 

Make One Wish

Czym się bawi Maja #2

Witam Was serdecznie po krótkiej przerwie. Weekend był wspaniały! Odwiedziła nas moja przyjaciółka z mężem i córeczką Manią, (Mania przebywa jeszcze w brzuchu). Graliśmy w karty, jedliśmy niezdrowe rzeczy i rozmawialiśmy. Mimo kiepskiej pogody, zrobiliśmy pierwsze w tym roku ognisko… Czytaj dalej →

14 Pomysłów na zabawę w ogrodzie

KIEDY MAMA NIE ŚPI

14 Pomysłów na zabawę w ogrodzie

Rumunia - Trasa Transfogarska

On Ona i Dzieciaki

Rumunia - Trasa Transfogarska

     Wakacje coraz bliżej, wiele osób zastanawia się już gdzie je spędzić. Chciałam Wam polecić miejsce, a właściwie całe Państwo, które odwiedziliśmy jeszcze w czasach "przed" dziećmi. Kraj z cudownym krajobrazem, pięknymi górami, ciepłym morzem, przemiłymi ludźmi i cenami podobnymi do naszych - Rumunię.     Wiele osób które słyszą, że wybraliśmy się na wakacje do Rumunii robi wielkie oczy, jak słyszą, że byliśmy sami, a nie całą grupą to dziwią się jeszcze bardziej, a gdy dowiadują się, że spaliśmy pod namiotami to są w wielkim szoku. Chciałam więc obalić panujący u nas negatywny stereotyp dotyczący tego kraju i polecić każdemu wycieczkę do tego czarującego miejsca.        Pierwszym naszym przystankiem w Rumunii, takim jeszcze bez noclegu, był park i małe zoo w mieście Sybin (chyba, bo szczerze mówiąc nie pamiętam już dokładnie). Chciałam Wam pokazać tylko jedno zdjęcie z tego miejsca - niedźwiedzie w jacuzzi - widok zniewalający :)     Atrakcją numer jeden (oczywiście moim subiektywnym zdaniem) w Rumunii jest Trasa Transfogarska - droga, która przecina najwyższe pasmo rumuńskich Karpat, Góry Fogarskie, między ich najwyższymi szczytami. Trasa w najwyższym punkcie ciągnie się na wysokości 2034 m n.p.m.      Przed wyjazdem na Trasę Transfogarską nocowaliśmy na campingu w małej wiosce Carta. Wioska to właściwie chyba tylko jedna główna ulica, na jednym jej końcu znajduje się wspomniany camping a na drugim ruiny kościółka.      Idąc tą ulicą czuliśmy się troszkę tak jakbyśmy przenieśli się w czasie, po ulicach zamiast samochodów jeździły przeważnie wozy z końmi. Ogólnie rzecz biorąc z samochodami w Rumunii jest podobnie jak na Ukrainie, jest bardzo mało samochodów średniej klasy, są albo stare, zdezelowane gruchoty, albo super wypasione bryki. Spacerując przez wioskę mogliśmy się przekonać jak mili są Rumuni, wszyscy, zarówno dzieci jak i starsi mówili nam "helo", było to bardzo miłe.     W trasę wybraliśmy się z samego rana, ciesząc się, że pogoda nam dopisała, ale jak to w górach bywa wszystko szybko się zmieniło. Przyszła mgła i widoczność znacznie się pogorszyła, mimo to uważam, że warto jechać do Rumunii chociażby tylko po to aby przejechać się tą drogą.     Przy drodze jest kilka atrakcji turystycznych, a niewątpliwie największą z nich są ruiny zamku Włada Palownika w Poienari, czyli zamek Drakuli (zamki Drakuli są w Rumunii dwa - ten prawdziwy przy trasie i taki komercyjny w Branie).     Do ruin prowadzi podobno 1400 schodów, choć miałam wrażenie, że jest znacznie więcej. Po drodze pogoda zdążyła się zmienić kilka razy od upału po ulewny deszcz.      Trasa kończy się w miasteczku Cureta De Arges, w którym udaliśmy się na krótki spacer, aby zobaczyć piękną katedrę monastyru.      Miasteczko było jedynym miejscem podczas naszej podróży, gdzie faktycznie na każdym kroku było mnóstwo romskich dzieci, które chciały aby dać im pieniądze.     U nas w kraju bardzo często, niestety, myli się Romów z Rumunami i wydaje mi się, że stąd wynika uprzedzenie wielu do tego państwa.     Ciąg dalszy zachęcania Was do wakacji w Rumunii nastąpi niebawem :)

Books and Babies

Zabawy w czasie "zarazy". W co się bawić z chorym dzieckiem

W co bawić się, gdy dziecko jest chore? Jak organizować mu czas, żeby choć na chwilę zapomniało o chorobie? Jakie zabawy zdadzą egzamin, kiedy dziecko jest znudzone, rozdrażnione i domaga się ciągłej obecności rodzica? Kiedy w pokoju brakuje już zabawek, a dziecko nie może bawić się na świeżym powietrzu, trzeba zdać się na własną pomysłowość. Jak już część z Was wie, od kilku dni panuje u nas

Wiosenne zabawy na dworze – dla przedszkolaka

NASZE KLUSKI

Wiosenne zabawy na dworze – dla przedszkolaka

Kacperkowe poczytajki

THE MOMENTS OF LIFE

Kacperkowe poczytajki

Zosia i jej zoo. Puchata foczka

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Zosia i jej zoo. Puchata foczka

Zabawy na dworze kiedyś i dziś

KREATYWNYM OKIEM

Zabawy na dworze kiedyś i dziś

Ster sensoryczny - zaczynamy przygodę

MA I LU

Ster sensoryczny - zaczynamy przygodę

Make One Wish

Taki wiek, taka płeć :)

Niejednokrotnie widzę jak Maja całuje i przytula lalki i maskotki. Jak podaje im smoczek, przykrywa kocykiem i śpiewa aaa. Wiem, że robi to, bo uczy się od nas różnych zachowań. Gdy przed świętami myłam okna, ona chwytała za ściereczkę i… Czytaj dalej →

Tania książka z figurkami, czyli czym zająć trzylatkę

WIKILISTKA

Tania książka z figurkami, czyli czym zająć trzylatkę

Trampolina - na co zwrócić uwagę?

KREATYWNYM OKIEM

Trampolina - na co zwrócić uwagę?

5 rzeczy, którymi leniwa matka zajmie swoje dziecko

ZAPISKI MAMY

5 rzeczy, którymi leniwa matka zajmie swoje dziecko

Chcę być helikopterem…

DWA PLUS CZTERY

Chcę być helikopterem…

Wyobraź sobie…zwykły dzień, zwykłe zakupy, zwykłe centrum handlowe… W głowie powoli układasz sobie listę zakupów, rozglądasz się w poszukiwaniu produktów, jakże Ci niezbędnych. Za Tobą ciągnie się Twoje dziecko. Popędzasz go, wołasz, prosisz o szybsze kroki. Jak zawsze jest zainteresowane wszystkim dookoła, tylko nie zakupami, tak bardzo ważnymi dla Ciebie. Na kilka sekund odwracasz wzrok w poszukiwaniu kolejnej pozycji, ze stworzonej właśnie listy, odwracasz się, a za Tobą tylko obcy ludzie. Nie widzisz uśmiechniętej buźki swojego największego skarbu. Krew odpływa Ci z głowy, robi się gorąco, świat wiruje. Wołasz, biegasz, szukasz – nie ma. Zaczepiasz ludzi, pytasz czy nie widzieli. NIE MA! Wyobraź sobie Twoje przestraszone maleństwo, które idzie za rękę z kimś zupełnie obcym. Idzie, bo jest ufne. Bo Pan miał lizaka. Bo Pan się uśmiechał, bo cokolwiek. Przecież odwróciłeś wzrok tylko na chwilę, na kilka sekund. Wsiadają do samochodu – przecież Pan ma tam pieska, którego Twoje maleństwo, tak bardzo chciało mieć…. Nie – to nie będzie tekst o „Czarnej Wołdze” – to będzie tekst o tym co dzieje się naprawdę. O tym co może spotkać każdego. Dzisiaj cudem odnaleziono 10 letnią dziewczynkę, porwaną w Szczecinie. Znaleźli ją w Niemczech. Wszystko dzięki Child Alert. To system natychmiastowego rozpowszechniania wizerunku zaginionego dziecka za pośrednictwem dostępnych mediów. Być może, Child Alert nie zadziałałby, gdyby nie monitoring na jednej z restauracji i przypadkowe sfilmowanie samochodu porywacza. Być może ta mała dziewczynka nigdy by się nie odnalazła, gdyby nie szybka reakcja służb. Jest wiele być może, ale mnie , jako matkę boli jedynie to, że ktoś, tą 10-cio letnią dziewczynkę puścił samą w miasto. Że ta mała dziewczynka spokojnie poszła sobie na obiad do knajpy z koleżanką (ja mając 10 lat po knajpach sama się nie włóczyłam). Ja nie osądzam nikogo. Nie zrzucam winy na nikogo. Nawet nie chcę wyobrazić sobie co czuli jej rodzice, gdy nie wróciła ze szkoły. Chcę jedynie wiedzieć, że zrobiłam wszystko, żeby nigdy nie poczuć tego co oni. Matka helikopter – tak prześmiewczo nazywane są mamy, które non-sop krążą nad swoimi dziećmi i nie dają im swobody. Wiecie co? Ja chcę być helikopterem jeśli to ma uratować moje dziecko. Ja chcę and nimi krążyć. Wyjście po bułki do sklepu – super uczmy dzieci samodzielności, ale dlaczego to nie może być sklep osiedlowy, który stojąc w oknie, dokładnie widzicie i możecie obserwować dziecko w trakcie całej wyprawy? Nasz Maciek ma 9 lat. Nie będę oceniać czy to dużo czy mało – nie jestem obiektywna – w końcu to mój maluszek przez całe życie. Mimo to nie wraca sam ze szkoły, nie chodzi sam po zakupy (chyba, że właśnie do takiego osiedlowego sklepu pod oknem). Dlaczego? Właśnie dlatego, ze mógłby z tej szkoły nie wrócić. Nasz Marcel ma 4 lata. Jest samodzielny. Jest odważny. Jest cudowny. Nasz Marcel nie biega sam po podwórku. Nie chodzi sam na plac zabaw. W sklepie idzie zawsze za rękę albo siedzi w wózku. Tak samo jest z Krysią i tak też będzie z Hanią. Ktoś pewnie powie, że trzeba dzieci uczyć, że z obcymi się nie idzie. A co jeśli ten obcy wcale o pozwolenie nie pyta? Ktoś pewnie powie, że my w dzieciństwie biegaliśmy całe dnie z kluczem na szyi – a co jeśli wtedy, informację o zaginionych dzieciach, nie miały tylu kanałów przebicia? Nie było Internetu, przenośnych urządzeń, sieci komórkowych. Co jeśli to samo działo się kiedyś, tylko nikt tego tak nie nagłaśniał? Rodzice – tu nie chodzi o bycie nadopiekuńczym. Tu nie chodzi o nie pozwalanie na samodzielność. Tu chodzi jedynie o waszą wyobraźnię. O wasze oczy zwrócone w stronę dzieci. Zatrzymajcie się na chwilę i „popatrzcie” na Wasze biegające skarby. Nie ma nic ważniejszego, niż bezpieczeństwo Waszych dzieci. Obejrzyjcie ten film – pokazuje dokładnie to, co ja starałam się wam przekazać w tekście (UWAGA DRASTYCZNE FRAGMENTY!).    

Złota Księga Bajek. Najpopularniejsi bohaterowie Disney Junior

On Ona i Dzieciaki

Złota Księga Bajek. Najpopularniejsi bohaterowie Disney Junior

          Dziś startuje projekt "Przygody z książką" do którego bardzo chętnie dołączyłyśmy.      Pierwszą książką jaką chciałabym Wam przedstawić jest "Złota Księga Bajek. Najpopularniejsi bohaterowie Disney Junior" wydawnictwa Egemont. Na książkę tę trafiłam przypadkiem,  gdy zamawiałam w księgarni internetowej inne pozycje dla dzieci i przeglądałam co jeszcze mają ciekawego skoro już płacę za przesyłkę.      "Złota Księga Bajek" jest zbiorem kilku opowiadań z udziałem nowych, przynajmniej dla mnie, bohaterów Disneya. No, może Myszka Miki nie jest dla mnie nowa, znamy się przecież już ponad 30 lat, ale o jej klubie dowiedziałam się dopiero niedawno.      Bohaterami książki, oprócz wspomnianej już Myszki Miki i jej klubu, są także: Jej Wysokość Zosia, Doktor Dosia wraz ze swoją kliniką dla pluszaków, Myszka Minnie oraz Jake i jego kompania Piratów z Nibylandii.     Opowiadania są krótkie, na każdej stronie jest zaledwie kilka linijek tekstu i duże ilustracje. Każda z historyjek jest bardzo ciekawa i niesie za sobą jakieś przesłanie, muszę jednak przyznać, że nie czyta mi się ich zbyt dobrze. Są one napisane troszeczkę "topornie" - nie przychodzi mi na myśl trafniejsze określenie. Trochę tak jak gdyby ktoś odrzucił całą, albo przynajmniej większość, narracji i próbował stworzyć opowiadanie przekazując nam tylko dialogi bohaterów. Dziś, zupełnie nie wiedząc o czym piszę, mąż zapytał czy mnie też się tak źle czyta tę książkę?     Niedostatki w tekście z nawiązką nadrabiają za to piękne ilustracje. Są one bardzo ciekawe, wyraziste oraz  niezwykle kolorowe, dzięki czemu przykuwają uwagę najmłodszych czytelników.  Właściwie nie tylko dzieci są nimi urzeczone, jak pierwszy raz wzięłam książkę do ręki i przeglądnęłam ją tylko tak z grubsza, to byłam nimi oczarowana.      Moje dziewczynki są zachwycone tą książką. Bardzo często po nią sięgają, niekoniecznie po to żeby mama im ją poczytała, równie chętnie "czytają" ją same. Myszka zaczyna tworzyć coraz ciekawsze i coraz bardziej rozbudowane opowiadania na podstawie ilustracji i tego co zapamiętała z czytania historyjek razem ze mną. Bajki zawarte w książce:Jej Wysokość Zosia:Amulet i hymnWitajcie w szkole!Klinika dla pluszaków:BańkiBrontozaurowy oddechDziewiątka zdrowa na piątkęMinnie:Podwójny problemKwitnące kokardyKlub Przyjaciół Myszki Miki:Katastrofa na farmieGoofy w Bajkowej KrainieOdlotowa przygodaJake i piracie z Nibylandii:Sakrb z Zatoki KrokodyliKlucz do SkałoczachyTytuł: "Złota Księga Bajek. Najpopularniejsi bohaterowie Disney Junior"  Autor: Opracowanie zbioroweWydawnictwo: EGEMONTRok wydania: 2014Ilość stron: 336Rozmiar: 19 x 14 cm     Dziś poszperałam trochę w necie i okazało się, że została wydana cała seria tych książek. Bardzo chętnie przeczytałybyśmy jeszcze "Złotą Księgę Bajek. Przygody Smerfów" oraz "Złotą Księgę Bajek. Przygody Pszczółki Mai".

Konkurs z poduszkami :)

By cieszyć się życiem

Konkurs z poduszkami :)

Projekt: rower

EDEK i MY

Projekt: rower

Historia w pudełku

Sprytnie blog

Historia w pudełku

Noughty Kids

Piaskownica na medal

Może troszkę przesadzilam z tym medalowaniem ale jestem tak dumna z siebie, ze zaraz pęknę. Mianowicie, sama, własnoręcznie, skręciłam piaskownicę dla Oskarcia. Dodam tylko, że Oskarek oczywiscie aktywnie mi w tym pomagal i bez jego pomocy chyba by mi sie to nie udało. Oczywiście piaskownicę miał skręcić tata, ale ja nie mogąc się doczekać, postanowiłam sprawdzić o co chodzi w… Read more → Post Piaskownica na medal pojawił się poraz pierwszy w NaughtyKids.pl.

Potrzeba chwili

On Ona i Dzieciaki

Potrzeba chwili

Przestrzeń do samodzielności

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Przestrzeń do samodzielności

Uwielbiam wyrażenie „dawać przestrzeń”. I bardzo mi się podoba, kiedy używam go w kontekście dziecięcej samodzielności. (Jak zauważyłam ostatnio, już się zaczyna ogólnie przyjmować ;)) Wyrażenie to wypływa bardzo mocno ze mnie, z mojego doświadczenia z własnymi rodzicami i przemyśleniami na temat nadopiekuńczości, zbyt wąskich granic i nadmiernej kontroli. Był taki dzień w moim życiu, kiedy dotarło do mnie z ogromną siłą, że to czego potrzebuję, to właśnie PRZESTRZEŃ. Przestrzeń dla swoich myśli, uczuć, bycia sobą i uczenia się samej siebie. Teraz, kiedy wychowuję swoje dzieci, bardzo zwracam uwagę, by tej przestrzeni miały wystarczająco. Pewnie spytacie, jak to wyważyć, czy właśnie staję się rodzicem zbyt mało interesującym się swoim dzieckiem, czy już za bardzo się interesuję i dociekam. Niestety to trzeba wyczuć. Poobserwować w tych sytuacjach siebie i dziecko. Kiedy za bardzo dociekamy dziecko zamyka się w sobie i widać jego wewnętrzny opór. Osobiście nie mam z tym problemu, bo jakoś wyraźnie czuję, kiedy powinnam przestać pytać. Co się zaś tyczy zostawiania za dużej przestrzeni to, kiedy porównywałam jakiś czas temu swoje podejście do ogólnie przyjętego, doszłam do wniosku, że preferuję „wygodne rodzicielstwo”. Nie bulwersujcie się przypadkiem, nie wprowadzam nowego pojęcia do parentingu. Jak się bowiem okazało, to moje „wygodne rodzicielstwo” pokrywa się z tym, co opisuje Jasper Juul. Sztandarowym przykładem takiego wychowania jest nikt inny jak Pippi Langstrump. Robi rzeczy, które bulwersują rodziców innych dzieci, a mimo to jest bardziej punktualna, obowiązkowa, odpowiedzialna i kreatywna niż dzieci kontrolowane i otoczone przesadną troską. Do tego jeszcze nikt jej nie pilnuje. Co dla mnie dobitnie jest sygnałem tego, że dzieci potrafią sobie same poradzić i nie musimy ani ich wyręczać, ani stać nad nimi. Nie zrozumcie mnie źle, nie pochwalam chodzenia dzieci samopas, nie odwodzę też nikogo od czuwania nad bezpieczeństwem swoich pociech. Mój Młodszy próbuje we wszystkim naśladować Starszego, więc muszę go asekurować trzy razy bardziej niż robiłam to przy Starszym, kiedy był w tym samym wieku. To też kwestia wyczucia. Widzę, kiedy robi coś, bo dzięki przestrzeni, którą mu daję ma możliwość wymyślić więcej, lecz powinnam przewidzieć konsekwencje jego pomysłów, a to czasem duże wyzwanie. Jednak tym, co się sprawdza się w wychowaniu dzieci niezależnie od ich wieku, to dawanie szerokich granic. Odnoszę wrażenie, że daję bardzo szerokie granice. Decyduję, o tym, co znajdzie się w mojej lodówce, ale nie decyduję, kiedy i czego dziecku chce się jeść (wołam na kolacje, ale nie „pod pistoletem”). Stałe są zupy, a reszta posiłków do wyboru. Decyduję, ile warstw ubrań dziecko ubierze, ale to, jaką bluzę ubierze i jakie skarpetki, mnie już nie dotyczy. Decyduję, że ma się trzymać przechodząc przez jezdnię, ale jego decyzja, czy będzie się trzymał mnie, taty czy wózka. Decyduję, że wychodzimy na spacer, dziecko – na który plac zabaw idziemy. Oczekuję porządku, ale nie wtrącam się do tego, jak dziecko przechowuje zabawki. Itd. Itp. To są namacalne sygnały dawania dziecku przestrzeni. A co zatem jeszcze – mniej namacalnego – kryje się za wyrażeniem „dawać przestrzeń”? Dla mnie to: – pozwalanie dziecku na bycie przy mnie całym sobą – zgoda na dziecka uczucia, akceptowanie ich – przyzwolenie na naturalny rozwój (Więcej było tutaj) – zgoda na to, że dziecko ma swój głos, z którym muszę (i chcę) się liczyć, – przed założenie, że może wnieść do rodzinnych codziennych zwyczajów coś nowego, lepszego, coś naprawdę „jego” – liczenie się z tym, że dziecko może mieć inne zdanie, które może mi się spodobać lub z którym będę dyskutować, by znaleźć kompromis – akceptacja tego, że dziecko może odczuwać całkiem odwrotnie ode mnie w tej samej sytuacji i nie powinnam się (zbytnio) dziwić – pozwolenie, by lubiło bądź nie lubiło według własnego uznania – brak ingerencji w dziecka wnętrze, w jego myśli, uczucia, w jego fizyczność, czyli zdrowe poszanowanie jego granic – zgoda na dziecka czas dla siebie, na jego własny przepływ uczuć, na zależną od okoliczności niechęć do rozmowy i chęć wygadania – zgoda na dziecka nieśmiałość i zbytnią przebojowość – przyzwolenie, by żyło w zgodzie ze swoim wnętrzem – pozwolenie dziecku na bycie sobą w całej okazałości, zamiast bycie zlepkiem moich wobec niego oczekiwań i… – zgoda na zaskakiwanie mnie tym, kim moje dziecko jest i kim się staje (kiedy ufam, że będąc dzieckiem swoich rodziców i żyjąc w zgodzie z sobą, jego wybory, decyzje i czyny będą inne niż moje, ale dobre, a nawet piękne). Czym to skutkuje? Tym, że dziecko wie, że mam swoje racje, gdy czegoś wymagam, że nie czepiam się z byle powodu, że skoro przy czymś obstaję, to warto zaufać rodzicowi i za nim iść. I idzie. I nie bójcie się, do dzieci można mieć naprawdę DUŻE zaufanie, dużo większe niż na co dzień nam się wydaje. Kiedy dajemy dzieciom raz – przestrzeń, dwa – zaufanie, trzy – pozwalamy na tzw. wykazanie się, okazuje się, że dzieci nie tylko są chętne, by coś samodzielnie zrobić, ale też wymyślają ciekawe rozwiązania, stają się odpowiedzialne za to, co robią, próbują przewidzieć konsekwencje, a nawet próbują z sukcesem być odpowiedzialne za młodsze rodzeństwo. A rodzic jest mnie obciążony i bez wyrzutów sumienia może się z uśmiechem podelektować swoim „wygodnym rodzicielstwem”.

Piwnooka

Mamy swoje sposoby na nudę

Prędzej czy później dopada każde dziecko, bez wyjątku. Nuda. O tej porze roku jest i tak o wiele lepiej, niż na przykład zimą, kiedy niskie ...

Rodzinne.Czyli to co w życiu najważniejsze

KOSMETOMAMA

Rodzinne.Czyli to co w życiu najważniejsze

NIEZŁE ZIÓŁKO

Nauka poprzez zabawę ,czyli lepszy start dla Twojego dziecka

Kiedy należy zacząć  naukę języka obcego ? Nie było dużą przesadą, gdybym na zadane pytanie odpowiedziała im wcześniej tym lepiej. Żyjemy w czasach, gdzie bez języka obcego tak naprawdę nie mamy nic. Składając , przecież  CV  do dużej  firmy (korporacji) , wpisując w rubryce języki: „Angielski -na poziomie podstawowym”.Przekreślamy swoje szanse na starcie już o połowę. […]

Aplikacje na tablet dla dzieci

KREATYWNYM OKIEM

Aplikacje na tablet dla dzieci

Pokój jak plac zabaw

On Ona i Dzieciaki

Pokój jak plac zabaw

     Chyba nikogo nie trzeba przekonywać do tego, że ruch jest bardzo ważny w rozwoju dziecka. Poprzez aktywność fizyczną dziecko ma możliwość poznawania samego siebie i swoich możliwości.          Ruch pobudza rozwój organizmu, stymuluje wzrost kości, poprawia ukrwienie mięśni, a także usprawnia funkcje układu krążenia i układu oddechowego.  Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że ruch wpływa również na rozwój mowy. Gdy pojawiłam się rok temu pierwszy raz z Myszką u logopedy to Pani pytała na przykład czy Małą umie jeździć na rowerze lub rzucać i łapać piłkę.      Wiosna w końcu do nas zawitała. Staramy się więc jak najwięcej czasu spędzać na świeżym powietrzu: spacery, place zabaw, zabawy w ogródku. Wykorzystujemy pogodę jak się da zanim znów się popsuje. Za nami długa i niezbyt przyjemna zima, brakowało nam śniegu na którym moglibyśmy poszaleć.     W okresie jesienno - zimowym pokój dziewczynek zamienia się więc w istny plac zabaw. Jako, że powierzchnię mamy ograniczoną poszczególne zabawki stoją przez kilka dni, by później ustąpić miejsca następnym. Dzięki temu zabiegowi dziewczynki mają ciągle nowe atrakcje w pokoju i nie nudzą się nimi tak szybko.     Największym hitem wśród zabawek, które udało nam się przenieść z ogródka do domu okazała się być zjeżdżalnia.      Jesienią, zanim spadł śnieg, który jak już wspomniałam, nie rozpieszczał nas za bardzo w tym roku, mieliśmy w pokoju sanki, które świetnie zastępowały pociąg.        Aniołek na Gwiazdkę przyniósł nam rozkładaną stonogę, którą czasem łączymy z namiotem tworząc swój własny zamek do którego prowadzi specjalny tunel.     Aniołek przyniósł stonogę, a wcześniej Mikołaj podarował dziewczynkom "łapacz złej energii", czyli rękawice i worek bokserski. Gdy dziewczynki są zdenerwowane i buzuje w nich nadmiar emocji mają uderzać worek zamiast siostrę. W teorii nie jest to trudne do zapamiętania, ale gdy przyjdą nerwy często o tym zapominają i wyżywają się na sobie nawzajem.      Mamie ten "łapacz złej energii" też kilka razy pomógł się opanować  :)      Czasami rozkładamy w pokoju dmuchany basen i napełniamy go piłeczkami lub maskotkami. Kilka razy poszliśmy nawet o krok dalej i rozłożyliśmy naraz basen i zjeżdżalnię, to dopiero była frajda - zjeżdżać prosto do piłeczek i to we własnym pokoju! (niestety nie znalazłam w swoim archiwum żadnego zdjęcia obrazującego tę wspaniałą rozrywkę).     Skakanie na dmuchanych skoczkach sprzyja harmonijnemu rozwojowi umiejętności psychofizycznych dziecka - nie mogło więc i ich zabraknąć w naszym domowym placu zabaw.     Klocki - ośmielę się zaryzykować stwierdzenie, że jest to zabawka, którą można znaleźć w każdym domu. Można z nich układać przeróżne konstrukcje i budowle rozwijając kreatywność dziecka, a także ćwicząc koordynację ręka - oko, ale można także zbudować ... tor przeszkód i ćwiczyć sprawność fizyczną naszych pociech. Przy tej zabawie musieliśmy wykroczyć poza pokój dziewczynek, bo nie mogliśmy się tam już pomieścić.      Dziewczynki przechodziły nad wysokimi przeszkodami, nad szerokimi, a także pod nimi.     Pomoc starszej siostry czasami jest nieoceniona.         Klasy to kultowa gra mojego dzieciństwa, jednak malowanie kredą po podłodze w domu, byłoby już lekką przesadą, więc rozkładamy piankowe puzzle i po nich skaczemy.      A po całym dniu szaleństw należy się nam odpoczynek.     W naszym domowym placu zabaw był też duży, czerwony samochód, jednak nie zachował się na żadnym zdjęciu.     Nie ma nic lepszego niż zabawa łącząca przyjemne z pożytecznym, czekamy jednak na ustabilizowanie się pogody abyśmy mogli wynieść w końcu większość zabawek do ogródka, gdzie jest ich miejsce. 

CNK- Warszawa naukowo dla 5 latka?

DZWONECZKOWY RAJ MAMY

CNK- Warszawa naukowo dla 5 latka?

Przestrzeń do zabawy cz.5 – Ustawianie zabawek

NASZE KLUSKI

Przestrzeń do zabawy cz.5 – Ustawianie zabawek

Oilatum baby-konkurs

BOBOFASHION

Oilatum baby-konkurs