Wege burgery i pieczone frytki warzywne – przepis

Makóweczki

Wege burgery i pieczone frytki warzywne – przepis

Dylemat, który spędza sen z matczynych oczy. Zagadka pradawna, konflikt nierozwiązany, z którym borykają się rodzicielki na całym świecie. Utyrane, umęczone co rano zadają sobie to samo pytanie – co ugotować na obiad? Tak, żeby dzieci zjadły i mruczały, ale dostały w tym posiłku porcję witamin i mikroskładników. Żeby wyglądało pięknie i atrakcyjnie ale ‚jadalnie’, dla 4-latka. Może buźka z ketchupu, albo palma z owoców? Myśli matka i kombinuje… Problem staje się poważniejszy, kiedy choć jedno dziecko jest wybiórczojadkiem. Zaraża wtedy to drugie swoim kulinarnym pesymizmem i klapa murowana. Ja walczę od lat o każdy, zjedzony przez moje dzieci, kęs warzywa czy kaszy. Dlatego jestem mistrzem eksperymentów i kiedy tylko w moje ręce wpada jakiś przepis lub książka kucharska dedykowana małym podniebieniom, klaszczę w dłonie i zabieram się do pracy. Dania staram się przygotowywać z dziećmi, żeby zarazić ich pasją do odkrywania nowych form, smaków, kształtów i faktur jedzenia (o czym pisałam już TU i TU). Kilka dni temu otrzymaliśmy książkę „Gotujemy pełną parą. Gorączka Lodu – Disney’, której autorką jest Kasia Błażejewska – Stuhr, ekspert akcji Ruszaj się z Disney Junior. Jako pierwsze danie postanowiliśmy z młodymi przygotować wege burgera z z pieczonymi frytkami z różnych warzyw. Składniki: Frytki: warzywa: marchew, pietruszki, ziemniaki, bataty Burgery: szklanka kaszy gryczanej (ugotowanej) 250g półtłustego twarogu 2 cebule 10 piecarek 2 jajka (jeśli masa będzie za sucha możesz dodać jeszcze jedno) Dodatki: bułka z ziarnami, pomidor, ogórek, sałata, ketchup Frytki z warzyw: 1. Pokrój warzywa w słupki w kształcie frytek. Namocz je w lodowatej i osolonej wodzie. 2. Odsącz i przełóż do miski. Wlej 2 łyżeczki oleju- możesz też dodać jakieś zioła – i wymieszaj. Przełóż na papier do pieczenia i wstaw do nagrzanego do tem. 180C, piekarnika. na około 20 minut (po 10 min. przemieszaj je i obruć na drugą stronę). Gdy warzywa zmiękną i zaczną się lekko rumienić, możesz włączyć grzanie od góry albo funkcję przyrumieniania. Posól lekko po upieczeniu. Burgery: 1. Przygotuj potrzebne składniki. 2. Cebulę i pieczarki pokrój i podsmaż na oleju. 3. Gdy pieczarki i cebula wystygną, zmieszaj je z kaszą, twarogiem, pestkami słonecznika i jajkami. 4. Masę dopraw solą i ewentualnie pieprzem. Uformuj kotlety (dzieci bardzo chętnie Ci w tym pomogą), obtocz w tartej bułce i usmaż na patelni na niewielkiej ilości oleju. 5. Bułkę z ziarnami przekrój na pół. Podpiecz jej wewnętrzne strony. Posmaruj ketchupem, włóż kotlety, następnie dodajcie to na co macie ochotę: pokrojoną sałatę, ogórka, cebulę, pomidory itp. Nie tylko dzieci były zainteresowane nowym daniem ;)

BUUBA

Gdzie się podziało siusiu?

I może zmyli Cię ten tytuł, ale to najsłodsze hasło reklamowe, jakie w życiu słyszałam. Oto fotorelacja z pewnych znikających warsztatów, musisz to zobaczyć! :)

Dzika Plaża

DOOKOŁA NAS

Dzika Plaża

Misja – Mama na zakupach!

MAMA W DOMU

Misja – Mama na zakupach!

Te z nas, które są szczęśliwymi posiadaczkami dzieci, dobrze wiedzą o tym, że zakupy z potomstwem to prawdziwa misja! Rozpoczynając od ulubionego „mamo, kup mi!” poprzez sprint między półkami, aż na „długo jeszcze” kończąc. Dlatego, mimo iż kobietom raczej nie wypada się do tego przyznać, zdradzę Wam dziś mój sekret. Uwaga! Nie lubię chodzić na […]

Te chwile czyli fenomen (podwójnego) snu dziecięcego...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Te chwile czyli fenomen (podwójnego) snu dziecięcego...

Metamorfoza pokoju Liwii

KAMPERKI

Metamorfoza pokoju Liwii

Uwielbiam zmiany, a zwłaszcza takie, które przynoszą nową energię i radość na twarzy mojego dziecka. Właściwie to gdybym mogła, zmieniałabym wystrój domu co sezon, przemalowując ściany, zmieniając dywany, dodając nowe kolory, dodatki, poduszki. I rzeczywiście czasami mi się to udaje, choć bez malowania i dywanów, za to zmieniając detale. Dzięki temu niewielkim kosztem można odmienić wygląd całego pokoju. W kolejce do metamorfozy czeka moja sypialnia, w której brązowa tapeta w złote liście denerwuje mnie każdego dnia, a zasypiając marzę, żeby przemawiał do mnie spokój szarej ściany. Czeka też kuchnia, w której również brązowe meble krzyczą: oklej mnie na jasno i czeka taras, na który kompletnie nie mam pomysłu. Tak, dominuje gdzieniegdzie kolor brązowy, ponieważ wprowadzając się do mojego wtedy jeszcze nie męża, wprowadzałam się do typowo męskiego mieszkania. Pięknie zrobionego, ale ciemnego. A ja uwielbiam jasne rzeczy, jasne ściany i dodatki… I tak powolutku, powolutku brnę do swojego celu ;) ( aj low ju mężu J ) Wiecie jak jest, wszystko ma swoją kolej i na wszystko trzeba odłożyć do skarbonki, więc stopniowo to robię i zmieniam nasze otoczenie. Niedawno Wam pisałam, że Liwia odkryła swój talent malarski i jako prawdziwa Masza, przemalowała swój pokój na niebiesko-zielono. Tu i ówdzie namalowała parę bohomazów, zalała stary dywanik, który po moim czyszczeniu przestał już być biały, a zrobił się mocno kremowy. I tym wszystkim dopięła swego – zrobiłam metamorfozę jej pokoju. Znowu! Ale co ja poradzę, że jest najmniejszy i najbardziej wdzięczny do dekorowania. Przeprowadziliśmy niewielkie zmiany, odświeżyliśmy pokój, dodałam kilka dodatków handmade, a to miejsce wygląda tak bajkowo, tak inaczej, że sama nie mogę uwierzyć, że to jej stary pokój. Wcześniej Liwia miała pokój bardzo różowy, jedna ściana pokryta była tapetą w biało różowe pasy, a druga ściana pomalowana była dokładnie w tym samym odcieniu różu. Z dodatkiem kolorowych zabawek zrobiło mi się jakoś za słodko. Początkowo bardzo mi się to podobało, ale z każdym dniem przejadało mi się coraz bardziej. Choć uważam, że dzieci powinny mieć kolorowe pokoje, to jednak po czasie wiem, że im więcej minimalizmu na ścianach i jasnych kolorów tym lepiej. Tym bardziej, że jej pokój jest bardzo mały, więc ten róż z jednej i z drugiej strony oraz brązowe dodatki optycznie go pomniejszyły. Jakiś czas temu usłyszałam, że są kolory, w których dzieci czują się najlepiej, w otoczeniu których dobrze im się pracuje , bawi i rozwija. Zmierzyła się z tym marka Tikkurila, sprawdzając w jakich kolorach dzieciaki czują się dobrze i jakie chciałyby mieć pokoje. Myślicie, że nie chciałam na własnym dziecku przetestować patentu? Oczywiście, że chciałam i nawet to zrobiłam. Dałam Liwii do wyboru 5 kolorów, które podobały się mi, ale też takich, które pomyślałam, że mogą spodobać się jej i kazałam wybrać jeden. O tyle o ile umiałam wytłumaczyć 2,5 latce o co chodzi, o tyle wytłumaczyłam. Cel był jeden: wybrać farbę do zamalowania różowej ściany. Spośród tych pięciu kolorów (dostała różowy, więc bardzo dziewczęcy w dwóch odcieniach – intensywnym i pastelowym; niebieski, zielony, żółty i szary) Liwia wybrała kolor szary. Bardzo spokojny, pastelowy, o nazwie Haven (takie prawie niebo ;) ) z kolekcji Tikkurila Kids Style, a więc dokładnie z tej palety barw, która została stworzona w wyniku warsztatów z dziećmi. To był też mój faworyt, więc długo się nie zastanawiałam, a tata jak to tata musiał naszą decyzję przyjąć na klatę. Dwa do jednego, wyjścia nie miał. Mieliśmy dwa dni na metamorfozę, niestety długiego weekendu nie mieliśmy, w sobotę nie było nas w domu więc mieliśmy czwartek – Dzień Mamy i niedzielę. I daliśmy radę! Sprzedaliśmy Liwię do Dziadków, zakasaliśmy rękawy i zabraliśmy się do dzieła. Uwierzcie mi, że parę razy mogłam zostać uduszona, bo kazałam pościągać wszystkie półki, zerwać starą tapetę, a po tym wszystkim ściany były w opłakanym stanie, w związku z czym szpachlowanie i szlifowanie musiały zostać ulubionymi zajęciami taty. Kiedy on dzielnie walczył, ja przemalowałam kosze wiklinowe na biało, a półki z brązowego przemalowałam na piękny złoty kolor (korzystając z perłowo złotej farby Tikkurila Taika Pearl Paint), który pasował do mojej koncepcji pokoju. I później zaczął się najlepszy trening całego ciała, jaki sobie możecie wyobrazić, a zakwasy po nim mam do dziś – malowanie ścian. Szlifowane ściany trzeba było zagruntować farbą gruntującą (Tikkurila Optiva Primer), następnie pomalowaliśmy je na biało farbą (Tikkurila Optiva White), a zrobiło się tak jasno, że pokój wygląda na 2 metry szerszy J I finalnie jedną ścianę pomalowaliśmy na ten delikatny szary kolor farbą (Tikkurila Optiva Ceramic Super Matt 3), dwukrotnie, żeby nigdzie spod spodu nie przebijał się róż. Już wtedy widziałam, że będzie pięknie i dzisiaj już wiem, że się nie myliłam. W międzyczasie, korzystając z tej samej złotej farby, którą przemalowałam uchwyty do półek, namalowałam na jednej ścianie złote domki. Chociaż nigdy tego wcześniej nie robiłam, a artystka ze mnie żadna, nawet mi się udało. Taśmą papierową wykleiłam kontury, a później za pomocą gąbki nałożyłam farbki, a żeby było intensywnie dałam dwie warstwy. Kiedy to wszystko ładnie wyschło, podoklejałam kropeczki na szarą ścianę, przywierciliśmy półki, poukładałam dodatki, poduchy, biureczko, krzesełko, dodałam przepiękne plakaty, które narysowała nam najlepsza sąsiadka świata – Ewa, i kulkową girlandę, nad którą ta sama kobitka siedziała pół dnia specjalnie dla nas… A teraz siedzę i rozkoszuję się widokiem, jak moje dzieciątko liczy kropki na ścianie i maluje przy swoim nowym biurku. Mogłabym tu zamieszkać. Jest idealnie, dokładnie tak jak chciałam… TERAZ WASZA KOLEJ! Możecie wziąć udział w Konkursie i przeprowadzić metamorfozę w swoim domu! Masz ochotę spełnić marzenie swojego dziecka, a jego pokój zmienić dokładnie tak, jak ono sobie go wyobraża? Może marzy o wielkiej zielonej dżungli, a może o iskrzących w nocy gwiazdkach na suficie? Teraz może to mieć! Marka Tikkurila przygotowała dla małych bohaterów konkurs, w którym do wygrania są zestawy farb oraz 500 zł na metamorfozę pokoju. Zasady są bardzo proste: wystarczy, że ze swoją pociechą przygotujecie projekt wymarzonego pokoju, dziecko namaluje najładniej jak potrafi, a Ty opiszesz ten obrazek. Opis powinien zawierać informacje, jakich farb i kolorów z kolekcji Tikkurila Kids Style użyjecie i które z nich najbardziej przypadną do gustu Twojemu dziecku. Koniecznie napiszcie też, czemu to właśnie Wy powinniście wygrać! Taką pracę zamieście na Instagramie z hashtagiem #TikkurilaKidsStyle lub wyślijcie na adres e-mail organizatora. Szczegóły konkursu znajdziecie na blogu: http://tikkurilapotegakolorow.pl/kolekcja-kids-style-konkurs/ Do dzieła kochani, warto spełniać marzenia, a zwłaszcza te dziecięce. Dzieci na pewno odwdzięczą się uśmiechem od ucha do ucha! Artykuł Metamorfoza pokoju Liwii pochodzi z serwisu Kamperki.

Mama na pełny etat

Papuga- DnW

Jeden z majowych weekendów udało nam się spędzić nad morzem. Podczas naszego pobytu w Rewalu odwiedziliśmy Park Wieloryba. Tam nasze dzieciaki zachwyciły się pięknymi papugami. Wszyscy po raz pierwszy zobaczyliśmy papugi Ary na żywo. Po powrocie do domu pomyślałam, że warto zrobić taką papugę w ramach majowego tematu projektu Dziecko na warsztat. Oliwier podziwia papugi POTRZEBUJEMY: -

Mamy Sprawy

pokój chłopca – inspiracje

Dziecięce pokoje to miejsca gdzie dzieją się bajkowe rzeczy, wyobraźnia … Czytaj WięcejArtykuł pokój chłopca – inspiracje pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

Lady Gugu

Logopeda radzi: kiedy najlepiej odzwyczaić dziecko od smoczka

Magdalena Rybka. Logopeda z ogromnym zapałem do pracy. W wolnych chwilach uwielbia projektować i tworzyć pomoce logopedyczne i edukacyjne. Jest absolwentką studiów magisterskich na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Prowadzi w Bochni gabinet logopedyczny „Rybka”. Jak sama mówi: „Spotkanie w gabinecie to obustronna nauka – ja uczę Dzieci, ale One też ciągle uczą mnie czegoś nowego, za każdym razem”. Z Magdą możecie się spotkać nie tylko w gabinecie, ale też na jej blogu:  LOGOPEDARYBKA.PL . —— Logopedzi mówią swoje, pediatrzy swoje, reklamy smoczków swoje, a koleżanki i mniej lub bardziej doświadczone mamy swoje… I bądź tu mądra. Dawać dziecku smoczek czy zrezygnować? A jeśli już dałam to kiedy zabrać? Jak to zrobić? Znasz te dylematy? Spróbuję pogadać z Wami na ten temat dziś z mojego, logopedycznego punktu widzenia. Wiecie, że pierwsze próby ssania dziecko wykonuje już w 12 tygodniu życia płodowego? Wtedy to właśnie pierwszy raz próbuje ssać swojego kciuka. Pokazuje to, jak bardzo ważnym i istotnym jest odruch ssania. Pozwala dziecku pobierać pokarm, a przez to zaspokajać głód, czyli najzwyczajniej mówiąc – przetrwać. Zacznijmy od tego, że ssanie smoczka nie jest tym samym co ssanie piersi. Podczas ssania piersi, dziecko „uruchamia” aż około… 220 mięśni! Są to mięśnie nie tylko ust, języka, gardła, podniebienia, ale także: głowy, twarzy, szyi, przepony, karku, klatki piersiowej. Karmienie smoczkiem ( a nas interesuje samo ssanie smoczka w dzisiejszym artykule) uruchamia tylko około 40 mięśni głównie aparatu artykulacyjnego. Po co dajemy dziecku smoczek (mam na myśli malucha po pierwszym roku życia)? Bo płacze, bo chcemy coś szybko zrobić i chcemy zająć czymś dziecko, bo chcemy mieć chwilę czasu w błogiej ciszy… Wiecie, że to nie jest fair? To tak jakby ktoś chciał Was na chwilę uspokoić i dawał Wam ciągle ulubioną czekoladkę. I z jednej strony miło, bo czekoladki lubimy, ale z drugiej nie macie wrażenia, że jest to taka forma szybkiej niani? Bo tak właśnie jest. Dzieci lubią smoczki (nie mówię tu o grupie dzieci, która nigdy smoczka nie chciała i wypluwała). Smoczek pomaga im stymulować ich ulubiony odruch ssania. Dlaczego ulubiony? Bo jest im dobrze znany, bo przypomina ciepło mamusinego brzuszka, bo uspokaja, bo wycisza… Zastanawiasz się kiedy najlepiej odstawić smoczek? Pierwsza odpowiednia pora to skończenie przez dziecko 4 miesiąca życia. Odruch ssania wtedy sam automatycznie słabnie i potrzeba ssania smoczka bardzo się zmniejsza. Jeśli przegapiłaś ten moment, masz jeszcze czas do ukończenia 1 roku życia dziecka. Dlaczego? Dziecku wyżynają się już pierwsze zęby, zaczyna ono poznawać smak pierwszych nowych pokarmów, nadarzają się okazje do pierwszych karmień łyżeczką (a co za tym idzie – innego sposobu połykania). Niestety zbyt długie (podkreślam: ZBYT DŁUGIE) używanie smoczka, może powodować bardzo przykre skutki. Po pierwsze, zgryz Twojego malucha jest narażony na nieprawidłowości ( a przez to też na gorszy wygląd, po prostu). Zbyt długie używanie smoczka utrwala nieprawidłowe ułożenie języka w buzi i sposobu oddychania, a przez to może prowadzić do szeregu wad wymowy (seplenienie międzyzębowe, problemy z głoskami L i R). Nieustanne ssanie smoczka jest także niebezpieczne – ryzyko odgryzienia kawałka i uduszenia jest bardzo poważne (szczególnie podczas spania). Ciągłe ssanie smoczka jest także niehigieniczne – to istne siedlisko bakterii, które krążą pomiędzy rączkami a jamą ustną malucha. Zbyt długie ssanie smoczka może prowadzić także do problemów emocjonalnych – smoczek staje się nałogiem, bez którego dziecko nie potrafi już funkcjonować, a przez to staje się od niego uzależnione. A teraz najtrudniejsze – jak pozbyć się smoczka? Podzielę się z Wami kilkoma znanymi mi sposobami: Posmarowanie smoczka czymś gorzkim/ słonym/ ostrym. Obcięcie kawałka gumowej części smoczka. Zorganizowanie wspólnego pożegnania smoczka. Zamienienie smoczka na zabawkę. Radykalne i twarde odstawienie – od dziś nie używamy smoczka! Zaczarowanie smoczka – wrzucenie do „magicznego pudełka”. Wróżka smoczuszka – zostawiamy smoczek na noc na parapecie a rano odkrywamy, że wróżka zabrała go! To tylko kilka sposobów. Każda z Was najlepiej zna swoje dziecko i wie jak do niego dotrzeć. Walczcie, próbujcie. Gracie o istotną stawkę – brak problemów rozwojowych swojej Pociechy! Post Logopeda radzi: kiedy najlepiej odzwyczaić dziecko od smoczka pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

BLOND MAMA

Kosmetyki dla osób z AZS i konkurs!

Kilka miesięcy temu otrzymałam propozycję przetestowania kosmetyków dla skóry skłonnej do AZS, czyli Atopowego Zapalenia Skóry. Pomimo tego, iż nikt w mojej rodzinie nie ma zdiagnozowanych tych przypadłości skórnych, to jednak… Artykuł Kosmetyki dla osób z AZS i konkurs! pochodzi z serwisu BlondMama.pl - BLOG.

MAMA TRÓJKI

POŚWIECENIE DLA DZIECKA TEŻ MA GRANICE!

            Jeśli szukasz poradnika o miłości za wszelka cenę, to może innym razem uda ci się na niego trafić. Dziś jasno i wyraźnie powiem to, co boli mnie i resztę rodziców. Przez lata wmawiano zarówno mi, jak i moim znajomych, że dziecku nie wolno powiedzieć, żeby poszło w diabły, że nie wolno przekląć dziecka, ani źle o nim mówić, mimo, iż nie zachowuję się dobrze. Hipokryzja i

7 Smacznych sałatek na grilla.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

7 Smacznych sałatek na grilla.

Sezon grillowy w pełni! Ja w najbliższy weekend mam urodziny i oczywiście świętować będziemy przy pysznościach właśnie z grilla. Jakiś czas temu pokazałam Wam tutaj 11 Pysznych przepisów na grilla, gdzie mogliście zobaczyć świetne przepisy na konkretne dania mięsne i rybne do przygotowania na grillu.Dziś pora na sałatki, które wręcz uwielbiam! Na moje urodziny planuję przygotować sałatkę grecką i ziemniaczane. Będzie pysznie! Która z nich Wam najbardziej przypadła do gustu?SAŁATKA Z GRILLOWANYM ŁOSOSIEM - przepisSAŁATKI ZIEMNIACZANE - przepisySAŁATKA GRECKA - przepisTABBOULEH - przepisCOLESLAW Z MŁODEJ KAPUSTY, OGÓRKA I BAZYLII - przepisSAŁATKA BROKUŁOWA - przepisSAŁATKA Z FASOLKĄ SZPARAGOWĄ - przepis

gustawiański styl

DWARAZYW

gustawiański styl

KINDERKI

Czy Bałtyk jest przereklamowany?

Czy Bałtyk jest przereklamowany? Wychowałam się w Beskidach. Góry nie są mi obce, choć tatry za każdym razem robią na mnie ogromne wrażenie. Przywykłam do górzystego horyzontu, dlatego zawsze tak bardzo ciągnie mnie nad morze. Kiedy nie byłam jeszcze matką... Continue Reading → Post Czy Bałtyk jest przereklamowany? pojawił się poraz pierwszy w kinderki.eu by Magdalena Kołodziej.

Bo z dziewczynami…

KAMPERKI

Bo z dziewczynami…

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Nie przyznawaj się do zdrady

Jestem mężatką od ponad roku. To niewiele, by móc się wymądrzać w tej dziedzinie. I nie zamierzam tego robić – mogę jedynie podzielić się z Tobą moimi przemyśleniami. Co z nimi zrobisz – zależy od Ciebie. Związek z Mężowatym nie jest moim pierwszym, co raczej nikogo nie dziwi. Po kilku przygodach z młodości, mam do Ciebie wielką, wielką prośbę – nie przyznawaj się do zdrady. Zachowaj tę tajemnicę dla siebie. Dotychczas nie zdarzyło mi się zdradzić partnera. Kiedy poczułam, że mam na to ochotę, odchodziłam. Miałam naście lat, o życiu wiedziałam jeszcze mniej niż teraz – musiało to być więc naprawdę niewiele. Nie umiałam ratować czegoś, co się rozpada – włożenie siły w związek, który przestaje być idealny, wydawało mi się totalnie bez sensu. Dziś jestem na zupełnie innym etapie życia i rozwoju emocjonalnego. Nie wiem, co zrobiłabym, kiedy po zdradzie nadeszłaby refleksja. Kiedy w głowie pojawiłaby się czerwona lampka, głośny alarm, że to był wielki błąd. Wiem jednak, że sama nie chciałabym przyjąć takiego wyznania od swojego męża. Życie na szklanym ekranie Związki idealne nie istnieją, a błędne przeświadczenie o nich nas gubi. To problem naszych czasów. Kiedyś ludzie znali się od podszewki. Rozmawiali ze sobą, spotykali się w domach, poznawali swoich sąsiadów na wieczornych posiadówkach. Tymczasem, ja nie znam swoich sąsiadów: tych, od których oddziela mnie tylko cienka ściana. Jestem blisko, a jednocześnie wyjątkowo daleko tamtych ludzi. Znacznie rzadziej widuję się z przyjaciółmi niż poprzednie pokolenie. Częściej natomiast widzę to, co oni chcą mi pokazać. Za pomocą Facebooka, Instagrama i innych mediów widzę to, czym oni chcą dzielić się ze światem. Najczęściej nie są to ich pomyłki i kiepskie wybory. Na moim „wallu” przeważają zdjęcia z egzotycznych wakacji niż kajające się bicie w pierś. Zazdroszczę, nie będę udawać, że jest inaczej. Patrzę na swoje życie. Nie tylko bez widoków na dłuższy wypad poza granice Polski, ale i z brakiem wizji zadowalającej mnie pracy i dochodów. Z brudnymi talerzami w zlewie i stertą prania. Z obowiązkami na wczoraj, które mnie przytłaczają. I choć rozsądek podpowiada, że przed takimi samymi wyzwaniami stoją moi znajomi, zagłuszam go. Tak samo wpatruję się w szczęśliwe pary, po 20 latach związku tak samo zakochane mimo pieluch i życiowej harówy. Moje małżeństwo ma wzloty i upadki. Są dni po brzegi wypełnione szczęściem i jest rzucanie talerzami. Pomiędzy wirują brudne skarpetki i przesolone obiadki. Nie ma już głośnych fanfar, a motyle, choć nie umarły doszczętnie, odzywają się znacznie rzadziej. Przywykliśmy do tego, że na wszystko jest gwarancja. Niczego nie trzeba naprawiać, bo przecież serwis wszystko ogarnie. A czego nie ogarnie, można wyrzucić i kupić nowe za śmieszne przecież pieniądze. W nic już nie trzeba wkładać pracy ani wysiłku. Dlaczego więc męczyć na długich godzinach rozmów i zmieniania siebie, podejmowania kolejnych kroków i decydowania się na kompromisy. Miłość jest dla ludzi niczym sprzęt AGD. Nie przyznawaj się do zdrady Niedawno słyszałam o ludziach, którzy po zdradzie postanowili po raz kolejny ze sobą zamieszkać, ale mąż powiedział, że dalej będzie spotykał się ze swoją kochanką, bo z nią może normalnie porozmawiać. Nie wiem, czy podniosłabym się z depresji po usłyszeniu takich słów. Jestem kobietą i fizyczność, choć naprawdę ważna, odgrywa dla mnie drugorzędną rolę. Dlatego nie twierdzę, że nigdy nie należy przyznawać się do zdrady. O ile chodzi tylko o fizyczną jej stronę, walcz z wyrzutami sumienia w samotności. Choć może w związku coś psuło się Wam od dłuższego czasu, ostatecznie to Ty postanowiłaś skosztować czegoś nowego, nie rezygnując z poprzedniej przyjemności. To Twoje zagranie było nie fair i nie masz prawa obarczać drugiej osoby decyzją o tym, co dalej. Próbuję sobie wyobrazić sytuację, w której z kimś jestem bliżej niż z Mężowatym. Mężowatemu przysięgałam wierność, biorąc go sobie za męża i powiernika. Choć może mam przed nim małe tajemnice, w końcu jestem kobietą, to najważniejsze decyzje podejmujemy wspólnie i nie wyobrażam sobie, żeby czyjekolwiek zdanie było ważniejsze niż jego. Żeby słowa kogoś innego bardziej koiły moje bóle niż słowa mojego męża. Żebym z kim innym chciała dzielić swoje radości. To dla mnie definitywny koniec związku, koniec przyjaźni, koniec miłości. W takiej sytuacji jedyną słuszną decyzją jest przyznanie się do zdrady i ustalenie dalszego scenariusza. To Ty podejmiesz decyzję, to Ty postanowisz odejść. Nie będziesz pytać, co dalej i błagać o posprzątanie bałaganu po swoich nieprzemyślanych decyzjach. Zdrada to zawsze porażka. Nie wierzę, że ktokolwiek bierze ją pod uwagę, gdy decyduje się na wspólne życie z drugą osobą. Jaki sens w tej sytuacji miałoby składanie obietnic? A może obietnice już nic dla nas nie znaczą..? Wpisy o podobnej tematyce:Miłość to nie pluszowy miś, tra la laMiłość zawsze przychodzi o czasieHistoria miłosna z banałem w tytuleArtykuł Nie przyznawaj się do zdrady pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

Lata lecą

KURA KU RAdości

Lata lecą

BAKUSIOWO

Co się działo u Bakusiów #Maj2016

#Maj2016

BUUBA

Dlaczego noworodek płacze?

Gdy dzidziuś spod Twojego serduszka ledwie opuścił brzuszek, a już płacze na cały nowy świat. Co wtedy robić? Jak działać? Jak sprawić żeby matce nie pękło serce...

Make One Wish

mam 5 miesięcy

Dawno mnie tu nie było, a to dlatego, że Ania w dzień je, potem śpi po 2-3 godziny, pobawi się godzinkę i znów wypije i śpi. Wieczorem po kąpieli zasypia o 20 i budzi się rano o 7 lub 8!… Czytaj dalej →

Domowe musli dla dużych i małych.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Domowe musli dla dużych i małych.

Kobieta taka jak ja + KONKURS

PAMIĘTNIK MAMY

Kobieta taka jak ja + KONKURS

Festyn Charytatywny w Hotelu Belvedere

Makóweczki

Festyn Charytatywny w Hotelu Belvedere

Kolejny rok mieliśmy przyjemność odwiedzić wraz z przyjaciółmi z ugotwani.tv, Hotel Belvedere. Jest on już w naszych sercach ‚bazą’ wypadową jeśli chodzi o Zakopane. Pisałam Wam o nim w sierpniu 2015: Ten luksusowy ośrodek sprawił, że nasze wczasy kojarzą się nam nie tylko z bajecznymi tatrzańskimi krajobrazami, przemierzonymi kilometrami, ale także z doskonałym czasem spędzonym w ośrodku. Hotel Belvedere z zewnątrz prezentuje się okazale, acz widać silnie góralski styl architektoniczny. Wewnątrz zaś wykończony jest w stylu, jako to mawiam „Ludwik XVI” ;). Jeśli jesteście fanami minimalizmu lub stylu skandynawskiego, możecie czuć się przytłoczeni. Jednak to góry, a górale nie znają pojęcia minimalizmu. Więc jest na bogato, komfortowo i luksusowo. Jednak rekompensuje nam to wiele aspektów hotelowego życia. Ich główną zaletą jest projekt ANTYnuda, czyli masa atrakcji dla dzieciaków (obejrzyjcie filmiku –> TU). Warsztaty, zabawy, wspólne wyjścia, kids spa. Bezpłatna opieka do dzieci praktycznie przez cały dzień jest pomysłem bajecznym! Skorzystałam zaledwie 2x, ale dobrze było wiedzieć, że jeśli chcę napisać post, czy spakować się albo umyć się czy po prostu odpocząć, ktoś w atrakcyjny sposób zajmie się moimi dziećmi. A maluchy po 3 tyg. bez przedszkola rwały się wręcz na zajęcia i do innych dzieci. Ogólnie hotel jest zdominowany przez najmłodszych. Dzieciaki szybko zawierają znajomości i przyjaźnie. I ze łzami w oczach opuszczają Hotel (więcej o Hotelu Belvedere przeczytacie – TU) W tym roku było podobnie, choć obłożenie hotelu w maju (hulaj wietrze) jest nieporównywalne do tego w sierpniu (czekasz na stolik w gigantycznej restauracji). Jedak tym razem mieliśmy przyjemność wziąć udział w Charytatywnym Festynie zorganizowanym przez Grupę Trip. Masa zabaw i atrakcji dla dzieci przepleciona była szczytnym celem- zbiórką funduszy na jeden z zakopiańskich ośrodków dla dzieci niepełnosprawnych. Danie i atrakcje dostępne były za wrzuceniem pieniążka do świnki skarbonki. Monety kończyły się rodzicom w zatrważającym tempie ale radość dzieci i szczytny cel w tle, sprawiały, że wszyscy mieli chęć rozmieniać papierowe pieniążki na monety. Festyny tego typu to znak rozpoznawczy Grupy Trip (kids) Zone. Podobne atrakcje pojawiały się już na przykład w Hotelu Ossa (Marysia, Kuba i Gabi z bloga Oczekujac.pl byli np. na weekendzie teatralnym >klik<). A co się działo u nas? Piniata (miłość moich dzieci), malowanie paznokci, przebijanie baloników, łowienie kaczek, wata cukrowa kolorowa, kiełbaski i inne pyszności z grilla, chodzenie po linie, malowanie obrazów (które można potem było sobie kupić ;)) i wiele innych atrakcji. Mimo wszystko sytuację najlepiej opiszą to zdjęcia:

NEBULE

Przygotowania do ciąży – na co warto zwrócić uwagę?

Świadome przygotowania do ciąży? Czy może postawić na przypadek? Teraz jestem w stanie odpowiedzieć na te pytania. Zdecydowanie przygotowania do ciąży mogą nam pomóc.  Przygotowania do ciąży Każdy ma inne podejście, a ja w dzisiejszym poście opiszę jak to wyglądało u mnie i czy się sprawdziło. Kiedy planowaliśmy pierwszą ciążę nic specjalnego nie robiłam żeby… Artykuł Przygotowania do ciąży – na co warto zwrócić uwagę? pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Summer fashion  …

BOBOFASHION

Summer fashion …

Pogromcy pinów:  #1 Kryształy miedziowe

MAMA W DOMU

Pogromcy pinów: #1 Kryształy miedziowe

Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, zobaczyć co czai się w czeluściach Internetu i sprawdzić czy instrukcje typu zrób to sam mają szanse powodzenia w domowych warunkach! Obiecuję prześwietlać udostępniane na innych stronach grafiki, sprawdzać krok po kroku czy uda mi się powtórzyć te same eksperymenty, wykonać identyczne ozdoby czy masy. I mam nadzieję, że […]

Kilo

KURA KU RAdości

Kilo

DWA PLUS CZTERY

Jak zwiedzić świat z 4 dzieci?

Brak czasu, pośpiech, pęd, szaleństwo – brzmi znajomo? Mamy tak mało czasu na “życie” pomiędzy pracą, snem i dojazdami. Jesteśmy wiecznie zajęci, zmęczeni, zabiegani. Tymczasem nasze dzieci czekają. Proszą o uwagę i zainteresowanie. Starają się mieć nas chociaż na chwilę dla siebie. Jeszcze trudniejsza sytuacja jest w rodzinach takich jak nasza – dzieci jest czworo a nas tyko dwoje. Marne szanse, że każde z nich będzie nas miało często tylko dla siebie. Staramy się oczywiście zapewnić im takie momenty, ale jak wiadomo – czasu z rodzicem nigdy za dużo. Alternatywą są wspólne zabawy. Lekki problem pojawia się, gdy przychodzi do wyboru takiej wspólnej zabawy – rozpiętość wiekowa, zainteresowania i płeć mają tu kluczowe znaczenie:-) Wspólne budowanie z klocków – czemu nie – po 15 minutach kończy się ogromną kłótnią o malutki klocek, bo właśnie taki jest w tej samej chwili każdemu potrzebny. Malowanie farbami – też fajne – ale zwykle po 10 minutach wszystkim się nudzi, a Hania zaczyna zjadać farbę z palców. Aż w końcu nadchodzi czas na wyciągnięcie broni ostatecznej – GRY PLANSZOWE. To cudowna możliwość spędzenia czasu ze wszystkimi, rodzinnie, razem. Sztuką jest dobranie gry tak, aby wszyscy mogli w nią grać. Aby każdy miał frajdę z jej używania. Poszliśmy do sklepu z misją znalezienia takiej gry, bo wszystkie, które mamy w domu nadają się albo dla dzieci 7+ albo dla zupełnych maluchów. Szukając, przebierając, kombinując w nasze ręce wpadł album. “Ze Scottiem dookoła świata” głosił napis. OK, wygląda nieźle. W środku kolorowe kartki z ciekawostkami i przeźroczyste kieszonki na karty. OK BIERZEMY! Zaczęłam przeglądać album i okazało się, że ma w sobie masę ciekawostek, o których ja sama nie wiedziałam (np. czy wiecie, że nazwa LEGO to skrót od słów „LEg GOdt”. W języku duńskim oznacza to „baw się dobrze”). Do albumu musimy dokupić karty. Wszystkich jest 108. Jak je zdobyć? Wystarczy zrobić w NETTO zakupy za min 25 zł i za 1 grosz dostajemy paczkę z 4 kartami w środku. Jeśli jednak chcemy mieć cały zestaw szybciej, to taka paczkę można zdobyć za 1,99 zł przy kasie, w każdym sklepie tej sieci. Dlaczego tak zachwycam się jakimś albumem z kartami? Bo to nie jest zwykły album. Zdobywając zestaw 108 kart mamy aż 3 gry karciane w jednym. Grę w tzw. ATUTY – na każdej karcie znajdują się 3 kategorie (Odległość, Populacja i Powierzchnia) Najmłodszy gracz podaje kategorię – ten kto ma najwięcej punków w danej kategorii – wygrywa GRA W PARY – swoiste memo – moja ulubiona gra. WESOŁE RODZINKI – celem gry jest zgromadzenie jak największej liczby kart w tym samym kolorze. To nie wszystko. W albumie znajdziemy też 12 fantastycznych łamigłówek. Brzmi fajnie – i rzeczywiście jest fajne. Masa zabawy z całą rodziną. My postanowiliśmy wypróbować grę w plenerze:-) Efekt? Zobaczycie na filmie – zabawa była przednia. W końcu każde dziecko kocha zbierać paczuszki z kartami:-) Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Wiecie skąd pochodzi nazwa Ekwador?   Ja już wiem, a jeśli Wy chcecie się tego (i wielu innych ciekawych rzeczy) dowiedzieć, zajrzyjcie do gry „Ze Scottiem dookoła świata”, tam znajdziecie wiele ciekawostek ze świata, o których nawet ja nie miałam pojęcia. Dzięki niej, nie tylko dzieci poznają świat, ale również dorośli mają szansę się dowiedzieć czegoś nowego.

Lady Gugu

Głupie, wkurzające, niemiłe, bezmyślne ciążowe pytania – zobacz moje typy i podziel się swoimi!

Lubię ludzi. Gadanie z nimi nie sprawia mi problemu, mam sporo znajomych, ciągle nabywam nowych, nie wzbraniam się przed  rozmowami na ulicy. Jednak był okres, że przez kilka miesięcy bałam się, co wyskoczy z otwartych ust, które zaczynały ze mną rozmowę. Przyczyna? Głupie, wkurzające, niemądre, naiwne (choć muszę przyznać, że czasem nieświadomie) pytania i stwierdzenia kierowane do ciężarnych. Oto moje TOP… Cieszycie się? No żesz… Zanim zastanowisz się, czy odpowiedzieć szczerze czy skłamać, rozmówca zauważy wahanie i tak wyjdzie, że się nie cieszycie. Odpowiesz, że tak, to oskarży cię o kłamstwo, bo wiadomo, że strach jest. Odpowiesz, że nie, to poda cię do MOPS-u i zanim jeszcze dziecko się urodzi, to już założą mu Niebieską Kartę. Odpowiedź prawidłowa: jedni tak, drudzy nie. Pytanie przecież nie dotyczy konkretnych osób, a na pewno wśród twoich znajomych i rodziny niektórzy się cieszą, a inni nie. Jak się czujecie?  Nigdy nie wiedziałam, o kogo chodzi i panicznie obracałam się za siebie, sądząc, że mąż znowu mnie śledzi. Ale nie – chodziło zwykle o mnie i o istotę w moim brzuchu. Dziwne, bo jak tylko zachodzisz w ciążę, wszyscy mówią nagle do ciebie w liczbie mnogiej, a ty czujesz się, jakby znów był PRL (o którym tylko słyszałam) i wszyscy znowu zaczęli mówić do siebie „towarzyszko”. Odpowiedź na to pytanie wprawia ciężarną w panikę – bo ona niby czuje się dobrze, ale jak dogadać się z płodem w tej sprawie? Poza tym spróbujcie odpowiedzieć szczerze (wyrosły mi włosy na brzuchu, sutki mam wielkości piłek do koszykówki, w połowie przecina mnie brązowa linia i rozpaczliwie szukam wzrokiem kosza, żeby zwrócić śniadanie), to znajomą następnym razem zobaczycie za 2 lata. Ale wcześniej i tak z domu nie wyjdziecie. Po twarzy poznaję, że to będzie dziewczynka. To po prostu sugestia, że wyglądacie ohydnie! Tak, też słyszałam, że na dziewczynkę się brzydnie. U mnie się sprawdziło i po porodzie przeszło (na szczęście, choć moi wrogowie woleliby, żeby zostało). Stwierdzenie o tym, że widać po brzuchu czy twarzy, jaka będzie płeć dziecka, jest jak wróżenie z pryszczy koleżanki, co wstrętnego zjadła wczoraj na kolację. Co też radzę uczynić, gdy następnym razem ktoś powie wam, jaką płeć po was widać. No to kiedy rodzisz?  Na to pytanie odpowiadasz zawsze podwójnie: raz w myślach (przy czym jedno słowo rymuje się z „wuj” a drugie to „wie”), a drugi raz oralnie (choć akurat w ciąży słowo „ustnie” jest bardziej wskazane). To pytanie z cyklu: „A teraz porozmawiajmy o istocie bytu, a potem przejdźmy do trudniejszych tematów”. Nikt nie wie, kiedy mały brzdąc zacznie się pchać na świat, oprócz niego samego. Ale on – jak to dziecko – zmienia zdanie jak chorągiewka na wietrze. Dobrze, że chociaż nie mówi: „Wychodzę! Albo nie, wracam!”. Najgorzej, jak ktoś zada ci to pytanie 2 miesiące po porodzie – to znak, że pora na dietę. Ile już przytyłaś?  Nie wiem, dlaczego niektórzy uważają, że pewne pytania uchodzą w ciąży, a ciężarna nie tylko nosi dziecko, ale również zostaje na 9 miesięcy upośledzona umysłowo oraz przestaje być kobietą. Poza tym niektórzy myślą, że tycie w ciąży oznacza zmianę rozmiaru tyłka z 6 na 12, co niekoniecznie jest prawdą, bo może masz po prostu dużo mleka w piersiach czy sporo wód płodowych. Następnym razem, gdy usłyszę to pytanie (może kiedyś będzie okazja), to odpowiem: „A ty też jesteś w ciąży czy za dużo pączków?”. A tak w ogóle, to nie wiem skąd pomysł, że w ogóle przytyłam – waga w oczach?.. Bolało? (po porodzie) Jeśli to pan, wystarczy wykonać szybki wyrzut kolana w stronę jego krocza i powiedzieć konającemu, że mniej więcej tak, ale przez kilka godzin. Jeśli pani, to sprawa jest bardziej skomplikowana. Możesz oczywiście zacząć snuć przed nią wizję przeciskania arbuza przez rurę od trzepaka albo wielbłąda przez ucho igielne… może to wystarczy. Dobrze się odżywiasz?  Że niby chodzi o tego hamburgera, co go chowam za plecami?.. Dla niektórych w ciąży dobrze znaczy dużo. A ja odpowiem, że jak już dużo zjem, to dziecko w brzuchu sobie wybierze, co mu tam pasuje najbardziej. Grunt to urozmaicenie, nie? Niech ma. Biedna, ty to się nawet napić nie możesz! „Teraz nie, ale napoiłam się przed ciążą tak, że jeszcze mnie trzyma”. Z poza tym zawsze możesz na imprezę przynieść atrapę – butelkę po wódce napełnioną wodą. Pij prosto z niej, ocieraj usta i wołaj „Jakie to pyszne! Pij maluchu, pij!”. Mina znajomych – bezcenna. Płakałaś? Niby niewinne pytanie, ale dla ciężarnej to gwóźdź do trumny. Nie dość, że ukrywa opuchnięte stopy przed światem, chodząc w klapkach lekarskich (łudzi się, że ktoś weźmie ją za lekarza), nie dość, że jej cyce ważą tyle, ile garby wielbłąda, to jeszcze ktoś mówi jej wprost, że jej twarz wygląda jak gęba Kliczki po walce. Witajcie, opuchlizny, stały rezydencie każdej ciąży… Nie warto chować głowy w piasek , ale powiedzieć coś takiego, od czego rozmówca sam się rozpłacze i po chwili będziecie wyglądać tak samo. A was co najbardziej wyprowadzało z równowagi, gdy nosiłyście w brzuchu małego spadkobiercę? Może o czymś zapomniałam? Czekam na wasze komentarze. Jestem przekonana, że powalą mnie na kolana. Post Głupie, wkurzające, niemiłe, bezmyślne ciążowe pytania – zobacz moje typy i podziel się swoimi! pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Bajki o miłości, które musi obejrzeć każdy dorosły

Moje filmowe upodobania są dość specyficzne. Lubię intrygi, lubię dziwaczne sploty akcji. Lubię przede wszystkim nie domyślać się, jaki będzie finał historii. Z pewnością więc nie polecę Ci żadnych paradokumentów, bądź spokojna. Będzie to jednak dość nietypowa lista – choć to bajki, opowiadają o wyjątkowej miłości lepiej niż niejeden rzewny dramat. Zaplanuj sobie więc kilka wieczorów i zainwestuj w szybki Internet – ze wszystkich propozycji powinnaś wynieść coś więcej niż paczkę zużytych chusteczek i plus 5 kilo na wadze od zjedzonego popcornu, obiecuję Ci. Zakochany Kundel Pierwsza z bajek, do których chciałam wracać jako dziecko. Bez wielkich scen, bez zatapiania okrętów i tragicznego wypijania eliksirów śmierci – czysta historia o miłości. Co więcej, o miłości, która łamie wszelkie bariery: międzykulturowe i międzyrasowe. Pocałunki w deszczu i upojna noc dla dzieci w wieku kilku lat? Twórcom tego filmu udało się to zrobić płynnie i wdzięcznie. Szekspir nie powstydziłby się takiej adaptacji swojego słynnego dzieła. Pieskie „Romeo i Julia” to ponadczasowy hit! Król Lew Po raz kolejny ukłon w stronę Szekspira – tym razem kilka słów pochwały dla lwiej adaptacji Hamleta. Jako dziecko świetnie bawiłam się z Timonem i Pumbą, a jako dorosła wiem już, że Simba walczy z przeszłością, od której uciec się nie da. Jeśli chce się budować dobrą przyszłość, trzeba stawić jej czoła – czasem potrzebujemy, by jakaś Nala znalazła się na naszej drodze po raz wtóry. Historia nienawiści i zazdrości, która rzuca cień na życie biednego Simby to wyciskacz łez i jednocześnie dobra i cenna lekcja życia dla każdego. WALL-E Odejdźmy na chwilę od księżniczek i książąt, wielkich dialogów i muzyki wprowadzającej wyjątkowy nastrój. Skupmy się na tym, co w kinie od zawsze było najmocniejsze – na obrazie. Robot, który nie ma z człowiekiem nic wspólnego i cisza, niewiele więcej możemy znaleźć w tym filmie. Mimo wszystko to piękne, płynne przejście od niewiarygodnej samotności do uczucia, które rodzi się nieudolnie i niepewnie w sercu (?) bohatera. Pół filmu bez choćby jednego dialogu, a ja nie nudziłam się ani przez sekundę. Wyszłam z kina z ciepłem w sercu i niejednokrotnie powracałam do historii WALL-Ego, będąc już dorosłą. Mary i Max Nigdy nie spotkałam się z twierdzeniem, że to bajka o miłości. Co więcej, trudno nazwać tę animację bajką – ja pozwolę sobie to zrobić w swoim zestawieniu. Drugiej historii o połączeniu dwojga wykluczonych społecznie, samotnych ludzi, przekazanej w tak pięknej plastycznej oprawie, nie spotkałam nigdy wcześniej i nigdy później. Tragiczne przeżycia łączą ich i przez dwie dekady buduje się między nimi niesamowita przyjaźń. Czy to zdrowe, że przez tyle czasu dziewczynka z mocno patologicznej rodziny wymienia korespondencję z dorosłym mężczyzną z chorobą Aspergera? I jaki jest sens powstawania takich animacji? Niesie ona w sobie śmiech, wzruszenie, ale także łzy i ból, którego nie wytrzymalibyśmy w klasycznym filmie. Niestety nie ma happy endu. Nie będę sprzeczać się z teorią, że Mary i Max nie powinna być puszczana dzieciom. Ja dzisiaj nie piszę dla Twojej córki czy syna – podpowiadam, co Ty możesz obejrzeć przed snem. W czasach, kiedy trudno o coś dobrego, zwracam Twoją uwagę na dzieła piękne, wyjątkowe i z treścią – nawet, jeśli bez dialogu. Wpisy o podobnej tematyce:Czy Twoje dziecko widzi?7 powodów, dla których nie należy bić dzieci7 najgłupszych ciążowych zabobonówArtykuł Bajki o miłości, które musi obejrzeć każdy dorosły pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.