Młoda Mama w Dolinie Hipsterów
Twój syn będzie pedałem, bo bawi się lalkami
Jakiś czas temu opublikowałam na Instagramie zdjęcie przedstawiające wózki dla lalek. Podpis głosił, że w takich chwilach chciałabym mieć córkę. I myślałam, że wszyscy zrozumieli ten pół-żart wywodzący się z zachwytu nad urokiem tych drewnianych cudeniek. Aż do przedwczoraj, kiedy to jedna z czytelniczek postanowiła dać mi wykład o tym, że przecież chłopcu też mogę je kupić. Bo przecież inne zabawki dziecku narzucam. I niby dlaczego lalka dla dziewczynki jest dobra, a dla chłopca już nie. Wierz mi lub nie – nigdy nie chciałam poruszać tego tematu. Ale w tamtej chwili poczułam, że muszę.
Nie dlatego, że ktoś przypiął się do mojego zdjęcia. Kiedy otrzymałam ten komentarz, postanowiłam pogrzebać w Internecie i dowiedzieć się, co myślą o tym inne matki. I dowiedziałam się, że czyjś „syn wyrośnie na pedała, bo bawi się lalkami”. Natomiast ci, którym się lalki nie kupi, choćby bardzo chcieli, „wyrosną na szowinistyczne świnie, które przesuwają kobietę z kąta w kąt”. Albo od żelazka do miotły, od mopa do zlewozmywaka. I pękłam. Tym razem nawet nie ze śmiechu.
Mój syn nie bawi się lalkami
Nie widzę powodów, by mu je kupować. Henio ma 10 miesięcy i w zasadzie wszystko mu jedno, czym się bawi. Nie ma dla niego najmniejszego znaczenia, czy to lalka, czy też samochód – ważne, że da się gryźć i będzie super, jeśli wydaje jakieś dźwięki. Nie sądzę, by na tym etapie w jego głowie mógł zrodzić się plan upodlenia kobiet – zwłaszcza z powodu braku różowego ubranka czy modnej laleczki, której w przyszłości wiązałby włoski w kucyki.
Henio generalnie ma niewiele zabawek. Kilka grzechotek, parę pluszaków. On i tak się nimi jeszcze nie bawi, raczej przerzuca je z kąta w kąt. Możesz nazwać mnie wyrodną matką, śmiało. Ważniejsze jest dla mnie zadowolenie mojego syna. Jeśli nie widzę zainteresowania z jego strony, nie kupuję nowych rzeczy tylko po to, by zaspokoić własne potrzeby. W pewnym sensie, mój 10-miesięczny syn wybiera sobie zabawki sam. W sklepach pokazywałam mu już niejednokrotnie pluszowe księżniczki i różowe grzechotki (bo podobały się mnie), ale Henio w ogóle na nie nie zareagował. Mogę być z niego dumna, jest prawdziwym mężczyzną! A może po prostu te zabawki były brzydkie i dlatego każdorazowo wybierał coś „męskiego”.
„Dziewczyńskie zabawki”
Nie ukrywam, że podczas ostatniej wycieczki po sklepie z zabawkami nieco skoczyło mi ciśnienie. Weszłam w dział dla dzieci 3+ i znalazłam serię mini gadżetów do kuchni i sprzątania, a na każdym z nich narysowana była dziewczynka. To dla niej była zmiotka, odkurzacz czy żelazko. Podejrzewam, że moje 3-letnie dziecko nie wybierze tej zabawki właśnie dlatego – przez producenta, nie przez swoją mamę ani tym bardziej przyszłą orientację. Przez tego typu definiowanie tych kopii sprzętów domowych, przygotowanie syna do pomocy w domu jest o jeden schodek trudniejsze.
Ja sama nie dzielę w ten sposób zabawek. Podkreślę raz jeszcze, że jeśli tylko Henio zażyczy sobie lalkę, to postaram się ją dla niego kupić. Jedyny powód, dla którego miałabym tego nie zrobić to jej straszny wygląd. Będzie musiał długo przekonywać mnie do kupna paskudnej lalki – zombie, to fakt. Ale dotyczy to także okrutnego rumcajsa rozpruwacza, któremu dupa wyskakuje spod brody (serio, widziałam to coś na własne oczy). To po prostu obleśne i postaram się zrobić wszystko, by mój synek nie był zainteresowany tego typu rzeczami. Zobaczymy, czy mi się uda.
Wzorce a zabawki
Nie wiem, jakie punkty wspólne ma lalka z gejostwem lub autko z lesbijstwem. Prędzej dopatrzę się homoseksualnej przyszłości u dzieci wychowywanych przez jednego rodzica innej niż one płci, niż u dziecka bawiącego się zabawkami „dla płci przeciwnej”. Te dzieci przez pierwsze lata przyglądają się miłości kierowanej tylko w stronę ich płci i rzeczywiście może trudniej im być zrozumieć cały ten system. Czas mi jednak pokazał, że zarówno chłopcy wychowywani przez samotne matki, jak i dziewczynki bawiące się samochodzikami, mogą być heteroseksualni. Niektórzy nawet chyba urodzili się o kilka dekad za późno, bo blisko im do ideologii wolnej miłości.
Serio, bawią mnie takie wojny. W tej chwili to ja decyduję o tym, jakie zabawki lądują w moim domu i jakimi zabawkami bawi się Henio. Ale to, że nie kupuję mojemu synowi różowych księżniczek i kuchenek, nie znaczy przecież, że pokazuję mu je w sklepie i straszę, że jak będzie się nimi bawił, to w przyszłości zostanie pedałem. Uważam, że to osoby rzucające się na takie matki jak ja mają ze sobą problem. Kiedy mój syn poprosi mnie o różowy samochodzik, po prostu mu go kupię. To wszystko, nie ma żadnych ukrytych gwiazdek ani podtekstów. Zabawka to zabawka, a wzorzec zachowań, który przekażą mu otaczający go mężczyźni – to drugie.
Nie obchodzi mnie aż tak przyszła orientacja mojego dziecka, żebym już dziś o nią dbała. Mam wrażenie, że matki gdzieś się pogubiły i nie wiem, czy te, które próbują mnie „nawrócić” na kupowanie dziecku zabawek „dla dziewczynek” idą bardziej z duchem czasu, czy mają raczej ciasne poglądy. Nie wiem, czy strach o to, że mój syn zostanie gejem czy też nie, powinien definiować mój sposób wychowania. Mam wrażenie, że u niektórych homoseksualizm budzi przerażenie, jakby to była jakaś nieznana nowość. Ja współczuję homoseksualistom tylko tego, że wciąż tak wielu ludzi ma tak duży problem z tolerowaniem ich. A mój syn niech bawi się czym chce, byle był szczęśliwy – pozwolę sobie dokończyć dwuznacznie.
Wpisy o podobnej tematyce:Nie jestem młodą mamą – jestem dobrą mamąPodwyżka dla pielęgniarek to jakiś żart!Byłam idealną matką. A potem wyrzuciłam dziecko przez oknoArtykuł Twój syn będzie pedałem, bo bawi się lalkami pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.