Pierwszy mały bunt

…bo jestem mamą

Pierwszy mały bunt

BUUBA

Dlaczego koniecznie musisz odwiedzić Wrocław jeszcze w tym roku?!

Możesz wyjechać z dziećmi i nie zwariować, możesz wyjechać i to tutaj, nie za żadne zagramanice ;) obiecuję Ci masę atrakcji! ZOBACZ TYLKO!!!

BAKUSIOWO

Zabezpieczony: Jak wyjechać z dziećmi i nie zwariować? 5 tajnych sposobów.

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.

Przepis na broń biologiczną

ALE MAMO!

Przepis na broń biologiczną

Lady Gugu

Prawdy i mity o opalaniu – wszystko, czego nie wiedzieliście o słońcu i jego szkodliwości

Nie znam osoby, która nie uwielbiałaby słońca. Niektórzy jednak kochają go miłością bezgraniczną i nie chcą się z nim latem rozstać ani na chwilę, przez co pod koniec sierpnia przypominają skwarki. Ja stosuję wobec słońca zasadę ograniczonego zaufania. Bo ono to trochę jak dzikie zwierzę: bezpieczne, dopóki za bardzo się do niego nie zbliżasz. Oto, czego być może nie wiecie o: opalaniu, promieniowaniu UV i czerniaku. Prawdy i mity o opalaniu: Słońce jest szkodliwe – i koniec: I FAŁSZ I PRAWDA Bez słońca nie byłoby życia! Jednak biorąc pod uwagę dziurę ozonową, która powiększa się z roku na rok słońce stanowi coraz większe zagrożenie. Poza tym promienie słoneczne powodują w naszym organizmie syntezę witaminy D, ale trzeba pamiętać, że wystarczy 15 minut nasłoneczniania, aby zsyntezować jej tyle, ile potrzeba nam na cały dzień. Niektórzy dermatolodzy twierdzą jednak, że korzyści płynące ze słońca są o wiele większe niż ryzyko powstania czerniaka. Wszystko dlatego, że wspomniana witamina D zapobiega niekontrolowanym podziałom komórek, a to właśnie one powodują raka. Bez zabezpieczeń w postaci filtrów można spędzić dziennie na słońcu zaledwie kwadrans. Dzięki niemu w naszym organizmie produkuje się też większa ilość tlenku azotu, który obniża ciśnienie krwi i zapobiega zawałom serca. Promieniowanie UV powoduje infekcje: PRAWDA Promienie UVA,UVB i UVC wyrządzają szkodę całemu organizmowi, bo osłabiają naszą odporność. To dlatego latem, po wylegiwaniu się na słońcu, często dostajemy opryszczki – to dowód na to, że nasz układ immunologiczny jest osłabiony.  Często latem chorujemy też na anginy – pośrednio dlatego, że fundujemy naszemu gardłu grę w ciepło (słońce)-zimno (lody). Ale gdyby układ odpornościowy nie był osłabiony, poradziłby sobie z infekcją w zalążku. Nie próbujmy więc wygrzewać przeziębienia na plaży – pogorszy tylko sprawę! Słońce nas postarza: PRAWDA Za to odpowiedzialne jest głównie promieniowanie UVA, które dociera do głębokich warstw skóry i powoduje niszczenie komórek kolagenu i elastyny. A zniszczone włókna oznaczają jedno: zmarszczki!  Słońce wysusza też naszą skórę i czynią to także od środka – efekty tego mogą być zauważalne dopiero za kilka lat! Poza tym na mocno opalonej skórze zmarszczki są o wiele bardziej widoczne. Promienie UVA, których działania nie czujemy, wpływają też na powstawanie plam pigmentacyjnych i piegów. Słońce zaostrza zmiany naczyniowe, żylaki i trądzik. Jeśli nie wierzycie, jak słońce działa na naszą skórę, to zastanówcie się: dlaczego skóra twarzy i dekoltu u staruszek jest tak pomarszczona, a np. skóra na brzuchu już mniej?.. Czerniak to jedyny nowotwór skóry: FAŁSZ Czerniak, czyli złośliwy nowotwór skóry, jest faktycznie najczęściej rozpoznawalnym nowotworem, ze względu na charakterystyczne objawy. Nie wszyscy wiedzą jednak, że istnieje coś takiego jak nowotwór skóry nieczerniakowy – stanowi on aż 80% wszystkich nowotwowór skóry! Jest trudniejszy w rozpoznaniu: mogą znamionować go guzki, owrzodzenia i inne nietypowe zmiany skórne, które pojawiły się same z siebie i powiększają się. Choć nie dają przerzutów do innych narządów, nie znikną same i wymagają reakcji ze strony dermatologa. Czerniak jest spowodowany przez słońce: I FAŁSZ I PRAWDA Czerniak, jak każdy nowotwór, jest składową kilku czynników. Na jego powstawanie ma wpływ nasz układ immunologiczny czy uwarunkowania genetyczne. Jednak wpływ promieniowania UV jest kluczowy. Co ciekawe, czerniak wcale nie zawsze rozwija się z istniejących znamion – w aż 80% przypadków pojawia się na zdrowej, niezmienionej skórze! I najgorsze, że tak jak w przypadku każdego nowotworu może pojawić się nawet w 20-30 lat po poparzeniu skóry słońcem. Wniosek? Jeśli jako dziecko miałaś przygodę z poparzeniem słonecznym a dziś zmagasz się z czerniakiem, może to mieć bezpośredni związek. Czerniak to wyrok śmierci: FAŁSZ Wcześnie wykryty czerniak jest w 100% wyleczalny! Na szczęście (albo niestety), z roku na rok wykrywa się coraz więcej jego przypadków, co jednak powoduje, że świadomość społeczeństwa jest wyższa oraz lepsze są techniki lekarskie, które pozwalają z nim walczyć. Kremy z filtrem nas ochronią: I FAŁSZ I PRAWDA Owszem, obecnie produkty są bardzo wysokiej jakości. Filtry są fotostabilne, preparaty wodoodporne, zabezpieczają nas zarówno przed promieniami UVB (tymi, które powodują poparzenia i rumień) oraz UVA (tymi, które docierają do skóry głębokiej i przenikają nawet przez szyby). Ale nikt nie czyta napisów drobnym maczkiem z tyłu opakowania – deklarowany filtr (np. SPF 30) działa wtedy, gdy wklepiemy go aż 2 mg na 1 cm kwadratowy skóry! Zważywszy, że krem ma ok. 200 mg, to wychodzi na to, że opakowanie wystarczyłoby nam na… dwa użycia! Nikt nie wklepuje tyle kremu, a z kolei nakładając go mniej nie otrzymamy właściwej, deklarowanej na opakowaniu ochrony. SPF 50 okaże się więc SPF 20, a SPF 6… praktycznie nie jest nic wart. Jest bez znaczenia, jaki krem z filtrem kupimy: FAŁSZ Filtry dzielą się na mineralne (tworzą na skórze fizyczną barierę odbijającą i rozpraszającą promienie słoneczne ) i chemiczne (wnikają w naskórek i pochłaniają energię światła słonecznego). Najlepsze kremy to takie, które łączą w sobie te dwa rodzaje filtrów. Ponadto producenci się tym nie chwalą, ale badania wykazały, że deklarują na opakowaniu większą zawartość filtrów niż zawiera w rzeczywistości preparat! SPF 50 może się zatem przy kiepskim producencie okazać SPF 20… albo i mniej. Stawiajmy na sprawdzone firmy oraz nie używajmy kremu przez kilka sezonów – niezużyty trzeba wyrzucić, bo pod wpływem wysokiej temperatury filtry tracą swoje działanie ochronne. Ubranie nas ochroni: FAŁSZ  Promienie UVA przenikają zarówno przez szyby jak i przez ubrania! Jeśli chcemy chronić ciało przed tym rodzajem promieniowania, to wybierzmy ciemne, a nie jasne kolory (odbijają promienie, a nie pochłaniają go jak biała barwa) albo zaopatrzmy się w odzież z filtrem UV – można ją kupić w sklepach sportowych. Aby promienie nie przenikały przez ubranie jest tylko jedna rada – trzeba smarować kremem całe ciało. Post Prawdy i mity o opalaniu – wszystko, czego nie wiedzieliście o słońcu i jego szkodliwości pojawił się poraz pierwszy w LadyGuGu.

BUUBA

Czy one mogą uratować sytuację?

Jak myślisz, czy istnieje coś takiego, co uratuje wyjście z każdej możliwie nieprzyjemnej sytuacji, i w dodatku obłędnie smakuje?

Kwaśne Jabłko – magiczne miejsce na rodzinny wypad

Lady Gugu

Kwaśne Jabłko – magiczne miejsce na rodzinny wypad

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Twój syn będzie pedałem, bo bawi się lalkami

Jakiś czas temu opublikowałam na Instagramie zdjęcie przedstawiające wózki dla lalek. Podpis głosił, że w takich chwilach chciałabym mieć córkę. I myślałam, że wszyscy zrozumieli ten pół-żart wywodzący się z zachwytu nad urokiem tych drewnianych cudeniek. Aż do przedwczoraj, kiedy to jedna z czytelniczek postanowiła dać mi wykład o tym, że przecież chłopcu też mogę je kupić. Bo przecież inne zabawki dziecku narzucam. I niby dlaczego lalka dla dziewczynki jest dobra, a dla chłopca już nie. Wierz mi lub nie – nigdy nie chciałam poruszać tego tematu. Ale w tamtej chwili poczułam, że muszę. Nie dlatego, że ktoś przypiął się do mojego zdjęcia. Kiedy otrzymałam ten komentarz, postanowiłam pogrzebać w Internecie i dowiedzieć się, co myślą o tym inne matki. I dowiedziałam się, że czyjś „syn wyrośnie na pedała, bo bawi się lalkami”. Natomiast ci, którym się lalki nie kupi, choćby bardzo chcieli, „wyrosną na szowinistyczne świnie, które przesuwają kobietę z kąta w kąt”. Albo od żelazka do miotły, od mopa do zlewozmywaka. I pękłam. Tym razem nawet nie ze śmiechu. Mój syn nie bawi się lalkami Nie widzę powodów, by mu je kupować. Henio ma 10 miesięcy i w zasadzie wszystko mu jedno, czym się bawi. Nie ma dla niego najmniejszego znaczenia, czy to lalka, czy też samochód – ważne, że da się gryźć i będzie super, jeśli wydaje jakieś dźwięki. Nie sądzę, by na tym etapie w jego głowie mógł zrodzić się plan upodlenia kobiet – zwłaszcza z powodu braku różowego ubranka czy modnej laleczki, której w przyszłości wiązałby włoski w kucyki. Henio generalnie ma niewiele zabawek. Kilka grzechotek, parę pluszaków. On i tak się nimi jeszcze nie bawi, raczej przerzuca je z kąta w kąt. Możesz nazwać mnie wyrodną matką, śmiało. Ważniejsze jest dla mnie zadowolenie mojego syna. Jeśli nie widzę zainteresowania z jego strony, nie kupuję nowych rzeczy tylko po to, by zaspokoić własne potrzeby. W pewnym sensie, mój 10-miesięczny syn wybiera sobie zabawki sam. W sklepach pokazywałam mu już niejednokrotnie pluszowe księżniczki i różowe grzechotki (bo podobały się mnie), ale Henio w ogóle na nie nie zareagował. Mogę być z niego dumna, jest prawdziwym mężczyzną! A może po prostu te zabawki były brzydkie i dlatego każdorazowo wybierał coś „męskiego”. „Dziewczyńskie zabawki” Nie ukrywam, że podczas ostatniej wycieczki po sklepie z zabawkami nieco skoczyło mi ciśnienie. Weszłam w dział dla dzieci 3+ i znalazłam serię mini gadżetów do kuchni i sprzątania, a na każdym z nich narysowana była dziewczynka. To dla niej była zmiotka, odkurzacz czy żelazko. Podejrzewam, że moje 3-letnie dziecko nie wybierze tej zabawki właśnie dlatego – przez producenta, nie przez swoją mamę ani tym bardziej przyszłą orientację. Przez tego typu definiowanie tych kopii sprzętów domowych, przygotowanie syna do pomocy w domu jest o jeden schodek trudniejsze. Ja sama nie dzielę w ten sposób zabawek. Podkreślę raz jeszcze, że jeśli tylko Henio zażyczy sobie lalkę, to postaram się ją dla niego kupić. Jedyny powód, dla którego miałabym tego nie zrobić to jej straszny wygląd. Będzie musiał długo przekonywać mnie do kupna paskudnej lalki – zombie, to fakt. Ale dotyczy to także okrutnego rumcajsa rozpruwacza, któremu dupa wyskakuje spod brody (serio, widziałam to coś na własne oczy). To po prostu obleśne i postaram się zrobić wszystko, by mój synek nie był zainteresowany tego typu rzeczami. Zobaczymy, czy mi się uda. Wzorce a zabawki Nie wiem, jakie punkty wspólne ma lalka z gejostwem lub autko z lesbijstwem. Prędzej dopatrzę się homoseksualnej przyszłości u dzieci wychowywanych przez jednego rodzica innej niż one płci, niż u dziecka bawiącego się zabawkami „dla płci przeciwnej”. Te dzieci przez pierwsze lata przyglądają się miłości kierowanej tylko w stronę ich płci i rzeczywiście może trudniej im być zrozumieć cały ten system. Czas mi jednak pokazał, że zarówno chłopcy wychowywani przez samotne matki, jak i dziewczynki bawiące się samochodzikami, mogą być heteroseksualni. Niektórzy nawet chyba urodzili się o kilka dekad za późno, bo blisko im do ideologii wolnej miłości. Serio, bawią mnie takie wojny. W tej chwili to ja decyduję o tym, jakie zabawki lądują w moim domu i jakimi zabawkami bawi się Henio. Ale to, że nie kupuję mojemu synowi różowych księżniczek i kuchenek, nie znaczy przecież, że pokazuję mu je w sklepie i straszę, że jak będzie się nimi bawił, to w przyszłości zostanie pedałem. Uważam, że to osoby rzucające się na takie matki jak ja mają ze sobą problem. Kiedy mój syn poprosi mnie o różowy samochodzik, po prostu mu go kupię. To wszystko, nie ma żadnych ukrytych gwiazdek ani podtekstów. Zabawka to zabawka, a wzorzec zachowań, który przekażą mu otaczający go mężczyźni – to drugie. Nie obchodzi mnie aż tak przyszła orientacja mojego dziecka, żebym już dziś o nią dbała. Mam wrażenie, że matki gdzieś się pogubiły i nie wiem, czy te, które próbują mnie „nawrócić” na kupowanie dziecku zabawek „dla dziewczynek” idą bardziej z duchem czasu, czy mają raczej ciasne poglądy. Nie wiem, czy strach o to, że mój syn zostanie gejem czy też nie, powinien definiować mój sposób wychowania. Mam wrażenie, że u niektórych homoseksualizm budzi przerażenie, jakby to była jakaś nieznana nowość. Ja współczuję homoseksualistom tylko tego, że wciąż tak wielu ludzi ma tak duży problem z tolerowaniem ich. A mój syn niech bawi się czym chce, byle był szczęśliwy – pozwolę sobie dokończyć dwuznacznie. Wpisy o podobnej tematyce:Nie jestem młodą mamą – jestem dobrą mamąPodwyżka dla pielęgniarek to jakiś żart!Byłam idealną matką. A potem wyrzuciłam dziecko przez oknoArtykuł Twój syn będzie pedałem, bo bawi się lalkami pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

mama na diecie

DWARAZYW

mama na diecie

Make One Wish

kolorowe kostki lodu

Rozpoczęły się wakacje. Trwają upały. W tak wysokie temperatury trzeba chłodzić organizm nie tylko z zewnątrz, kąpiąc się w basenie

Ubranko Otulanko - by Anna Dereszowska

MA I LU

Ubranko Otulanko - by Anna Dereszowska

Dzisiaj można ubrać wszystko od telefonu, przez psa po samochód. Ten pomysł również wykorzystała Anna Dereszowska, wymyślając ubranka dla naszych butelek czy bidonów. Jak sama nazwa wskazuje "Ubranko-otulanko" , otula to co ma w środku i jednocześnie troszkę podtrzymuje temperaturę i na pewno zabawnie wygląda. Początkowo sceptycznie byłam nastawiona do tego produktu, ale widząc radość i fascynację Lu, że ona ma ubranko dinozaura dla swojego bidonu, stwierdzam, że to bardzo oryginalny gadżet.   Bo przecież nie wyszyto, co nam się podoba, podoba się również głównym użytkownikom."Ubranko -otulanko" wykonane jest z bezpiecznych dla dzieci materiałów, "wyłącznie z polskich posiadających wszystkie atesty gwarantujące bezpieczeństwo używania wykonanych z nich zabawek."Poza tym uważam, że to świetne rozwiązanie na wszelkie wyjazdy ponieważ mamy i miejsce na butelkę, która się nie wala wszędzie i przyjaciela, przytulaka, który będzie zawsze towarzyszył naszym maluchom. "Ubranko-otulanko" to również ciekawa propozycja dla niejadków, bo przecież kto nie chciałby zjeść śniadania z dinozaurem, słoniem czy króliczkiem. Na pewno w takich sytuacjach może być bardzo pomocna. Dodatkowo, chwytając ją, łapiąc, ciągnąć maluszki rozwijają zdolności manipulacyjne, motorykę małą, czy stymulują zmysł dotyku. Jednym słowem przyjemne, a może bardziej zabawne z pożytecznym.Uwaga! Uwaga!Pan Fikuś szuka nowego domu!Jeśli chcecie, aby ta wesoła małpka zamieszkała u Was?I pokażcie się nam w komentarzach pod tym postem na bloguKonkurs wyłącznie dla fanów Ma i Lu30 czerwca Pan Fikuś zdecyduje do, której rodziny się wybierze :)Powodzenia!

MATKA NIE IDEALNA

Huston, mamy poród !

Drzewa posadziłam, na trzygodzinne spacery chodziłam, jeździłam dalekie metry na mopie ale za nic Pierdoła nie chciała odkleić się od mojego kręgosłupa. A kręgosłup zjechany jak ruska kosa na betonie, w stanie krytycznym, chciał się pozbyć dziecia i odzyskać przedporodowe Zen. – Jeśli po dwugodzinnym sprzątaniu pokoju dwu i pół latki nie urodzę, nie ma […] Artykuł Huston, mamy poród ! pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

Nasz Dzień Taty

KAMPERKI

Nasz Dzień Taty

MAMA TRÓJKI

DZIEŃ TATY W RODZINIE PATCHWORKOWEJ

                          Podczas różnych świąt rodzina się scala. Nawet, gdy są to maleńkie, uroczystości, jak kolacja z bliskimi. Celebracja dnia codziennego coraz częściej pomaga mi utrzymać dobre, wielopokoleniowe relacje. Dom, w którym mieszkają trzy pokolenia, to dom pełen gwaru, zwad, miłości i zrozumienia. Jednak każdy dom jest inny. Nasz to przykład na to, że wszystko jest możliwe.

Manufaktura cukierków w Warszawie

Lady Gugu

Manufaktura cukierków w Warszawie

BAKUSIOWO

Zabezpieczony: Tą pomidorową zawstydzisz swoją teściową!

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.

PAMIĘTNIK MAMY

Czy warto dawać dziecku obowiązki domowe?

Wiele mam wychodzi z założenia, że wolą zrobić coś same, niż angażować swoje dzieci, a później dodatkowo poprawiać ich “dzieło”, poświęcając nierzadko dwukrotnie więcej czasu i pracy. Jest to całkowicie zrozumiałe, jednak moim zdaniem należy spojrzeć na to nieco szerzej. Nauka dziecka wykonywania pewnych czynności od wczesnych lat owocuje długotrwałymi efektami w przyszłości, tym samym dość szybko z dokładania pracy, zamienia się w odciążanie zmęczonej i przytłoczonej natłokiem obowiązków mamy. Z własnego doświadczenie wiem, że małe dzieci nie potrzebują zbyt długiego namawiania i szczególnej zachęty. Nierzadko nawet bez wyraźnej prośby same zaczną działać, naśladując codziennie Twoje czynności. Sam fakt zezwolenia im na zrobienie czegoś nowego, czego do tej pory zabraniano im ze względu na ich wiek, np. zanoszenie do stołu mniejszych przedmiotów czy podlewanie roślin, jest dla nich ekscytującym przeżyciem. Jak zacząć i nie zniechęcić dziecka już na samym początku? Zasada nr 1: Niech obowiązki będą zabawą Ważnym elementem wyznaczania zadań dziecku jest to, by wykonywanie ich sprawiało mu przyjemność i kojarzyło się z zabawą. Poproszenie dziecka o włożenie zabawek z powrotem do pudełka będzie mniej efektywne, niż zaproponowanie zabawy, w której będzie musiało to zrobić na czas. Małe dzieci są przekonane o swoich ogromnych możliwościach, więc dodatkowe wsparcie ich motywacji poprzez wykorzystanie ich wysokich ambicji może być również dobrą metodą osiągnięcia oczekiwanego efektu. Twoje dziecko, chcąc Ci zaimponować i pokazać, że jest już dorosłe, chętniej wykona daną czynność, np. samodzielne ubranie się lub odłożenie brudnych ubranek do kosza na pranie. Zasada nr 2: Nie wymagaj zbyt wiele i doceniaj starania To jasne, że maluch na początku swoich zmagań mimo największych starań może być nieporadny w wykonywaniu obowiązków domowych. Stłuczone naczynia czy niezbyt dokładnie wytarte kurze to część procesu, w którym dziecko uczyć się będzie wypełniać je coraz lepiej. Ty również ucząc się nowych rzeczy, nie od razu jesteś w nich świetna, a nierzadko nawet dobra. Z biegiem czasu jednak Twoje umiejętności się poprawiają i nie pozostaje nic z początkowych, niezdarnych prób. Dziecko również nie jest robotem i ma prawo robić coś źle lub na własny sposób, wyciągać wnioski oraz dopracowywać metody wykonywania powierzonych mu zadań. Doceń sam fakt, że chce pomagać i pochwal je za wykonaną pracę, nawet jeśli ostatecznie będziesz musiała po cichu poprawić wiele rzeczy. Twoja aprobata jego działań będzie dla niego dodatkową motywacją do jeszcze większych starań, a cierpliwość zaowocuje w przyszłości. Zasada nr 3: Bądź fair To ważny punkt przede wszystkim wtedy, gdy masz więcej niż jedno dziecko, a dodatkowo między dziećmi nie panuje zbyt duża różnica wieku. Rozdzielanie zadań powinno być uczciwe wobec każdego z nich, uwzględniając wiek i możliwości. Traktowanie ulgowo jednego z nich, a przy tym wyznaczanie do wykonywania pewnych obowiązków drugiego, jest krzywdzące dla obojga dzieci. Pierwsze będzie niezaradne, przez co najprostsze zadania będą je przerastać w przyszłości, drugie zaś może czuć się potraktowane nie fair z Twojej strony, mając jednocześnie żal do Ciebie i rodzeństwa. Nie chcesz chyba psuć relacji między własnymi pociechami, faworyzując jedno z nich? Zasada nr 4: Nie przesadzaj Drobne czynności, niewymagające poświęcenia wielu godzin na wykonanie są dobrą, regularną lekcją samodzielności. Warto przy tym pamiętać, że małe dzieci szybko się dekoncentrują i nie potrafią skupić się na jednej rzeczy dość długo. Angażowanie zatem dziecka w wielogodzinne prace domowe lub zbyt wymagające zadania będzie kojarzyć się jej z czymś nieprzyjemnym, do czego jest zmuszana. Dodatkowo powierzanie maluchowi zadań, z którymi nie będzie w stanie sobie poradzić, może negatywnie wpływać na jego wiarę we własne możliwości. Nie warto pomijać faktu, że w wieku szkolnym ma on również swoje sprawy, których nie wolno mu zaniedbywać, np. uczęszczanie do szkoły czy odrabianie prac domowych. Między mnóstwem zajęć, z jakimi przyjdzie mu się zmierzyć, dziecko nadal jest dzieckiem i potrzebuje także odrobiny czasu dla siebie, w którym będzie mogło się pobawić lub po prostu zrobić coś dla własnej przyjemności. Nie przesadzaj dlatego z ilością, jak i poziomem trudności wyznaczanych zadań i zawsze zestawiaj je z innymi obowiązkami dziecka i jego możliwościami. Osobiście obowiązki traktuje bardziej jako ważne doświadczenie, które buduje osobowość dziecka.  Wykonując drobne czynności, Twoje dziecko uczy się przede wszystkim samodzielności oraz odpowiedzialności za powierzone mu sprawy. Biorąc udział w regularnym, wspólnym sprzątaniu, dodatkowo trenuje swoje umiejętności pracy w grupie, a tym samym uczy się współpracy z innymi osobami. Im wcześniej zaczniesz przygotowywać dziecko, tym łatwiej będzie mu przyjąć niektóre czynności jako coś naturalnego, nie zaś przykry obowiązek, do którego jest zmuszane. Umiejętności te oraz systematyczność przydadzą mu się nie tylko w momencie rozpoczęcia nauki, ale także w dorosłym życiu, w którym poziom trudności zadań oraz ich priorytet będzie zdecydowanie wyższy. Z władnego doświadczenia zauważyłam, że dziecko lubi być angażowane w obowiązki rodziców. Uczy się wtedy poprzez naśladowanie i chłonie jak gąbka. A czy Twoje dziecko chętnie sprząta swoje zabawki?

OPTYMISTYCZNIE

7 powodów przez które my Matki przegrywamy z Ojcami na starcie.

Wiadomo nie od dziś, że my Mamy wiemy lepiej, rozumiemy lepiej a  już na pewno wszystko robimy najlepiej. Jednak są rzeczy, z którymi nie mamy polotu do naszych mężów… 1. Spokój I opanowanie. Mój słownik w głowie nie rozumie tych dwóch słów. Za szybko denerwują mnie „rzeczy martwe” przez cały dzień, żebym mogła zachować spokój kiedy dziecko płacze bez powodu. W takich sytuacjach ja od razu się irytuję, w moich myślach krąży łacina podwórkowa i sięgam po coś na uspokojenie, a opiekę nad córką przejmuje mąż, który w takich sytuacjach jako jedyny potrafi zachować spokój. 2. Kąpiel Tylko on pozwoli siedzieć w wannie nawet kiedy woda jest już zimna, nie Post 7 powodów przez które my Matki przegrywamy z Ojcami na starcie. pojawił się poraz pierwszy w Optymistycznie.

HELOWA MAMA

Baby, ach te baby...

Dając posłuch własnym feministycznym zapędom, które to wzmagają się za każdym razem, gdy Rak skrewi, Matka postanowiła zorganizować babskie wakacje. Przychodzą bowiem w życiu kobiety chwile, gdy całkowite rozczarowanie męskim gatunkiem każe jej szukać towarzystwa istot nadających na tych samych falach. Tym to sposobem Matka Rak, Helka i Gaga znalazły się w pociągu do Wrocławia, gdzie czekała na nie słomiana wdowa- Zi (dawniej zwana Juzią). Wizja pięciu dni wypełnionych babskimi pogaduszkami, wycieczkami i nieustającym szczęściem doszczętnie zawładnęła umysłami wszystkich uczestniczek. Mimo utrudnień, komunikacji zastępczej, korków i czarnego kota na dokładkę- dojechałyśmy na miejsce. Na powitanie postanowiłyśmy urządzić sobie mega ucztę, co wiązało się z koniecznością zrobienia mega zakupów. Jakże cudownie było włóczyć się niespiesznie po sklepie bez ponaglających samczych spojrzeń i westchnień. Jak fantastycznie ładowało się do koszyka wszystko, na co  miałyśmy ochotę, bez irytujących uwag w stylu: nie krępuj się, weź jeszcze kawior i szampana, a co tam, stać nas! Wreszcie wypełniony po brzegi kosz trafił do kasy, a chwilę później do wyjścia. W tym momencie pojawiła się pierwsza niezgodność wyobrażeń z rzeczywistością: niby kto do jasnej cholery miał zataszczyć toto do domu?! Gaga wykpiła się chorym kręgosłupem, Helka odpadła z racji gabarytów. Pierwsza próba uniesienia torby wielkością przypominającej klasyczną "czeczenkę" zakończyła się fiaskiem. Matka Rak i Zi (największe ścisłe umysły stulecia) zgodnie oszacowały wagę zakupów na jakieś osiemset kilogramów. Po krótkim namyśle kobiety postanowiły... zawinąć koszyk. Pomysł ten, choć ze wszech miar nieetyczny, niemoralny i ryzykowny-wydał się im jedynym sposobem na wyjście z sytuacji. Niestety, niewiasty pchające wózek daleko poza strefą parkingową supermarketu zaczęły zwracać uwagę, a nie o to przecie im chodziło, aby w pierwszy wspólny wieczór wylądować na komisariacie. Nieco wystraszone postanowiły porzucić pojazd wśród wózków należących do innego sklepu (za co jest im wstyd i szczerze żałują). Po tej mrożącej krew w żyłach przygodzie Matka Rak i Zi niczym Kołecki w najlepszych czasach, dźwignęły we dwie owoc własnego łakomstwa i nieumiarkowania. To była długa droga, w trakcie której wielokrotnie zmieniałyśmy opinię na temat przydatności mężczyzn. Przystanki co kilkadziesiąt metrów na: zamianę rąk, porównywanie sinych pręg zostawianych na dłoniach, jedno Helkowe siku. Dotarłyśmy na miejsce, jednak uczta się nie odbyła. Nie miałyśmy siły jej zorganizować. W drugim dniu pobytu na własne nieszczęście trafiłyśmy na jeden z tych niebezpiecznych dla naszej płci "fajnych sklepów z niedrogimi rzeczami". Świadome ograniczeń finansowych-wszak mamy przeżyć pięć dni i odwiedzić kilka przybytków kulturalno-edukacyjnych w których opłacenie wstępu boli, wiedziałyśmy, że nie możemy pozwolić sobie na rozrzutność, dlatego też kupiłyśmy jedynie absolutnie niezbędne artefakty: fajną mydelniczkę ze sztuczną trawą, zestaw kolorowych koralików, grę planszową, zakładkę do książki, piórnik, kołczan prawilności (szerzej znany jako "nerka") w kształcie arbuza, książkę, magnes na lodówkę, zestaw do baniek mydlanych i głowę konia na patyku.Trzeci dzień przyniósł za sobą kolejne trudności. Najpierw trzeba było zadzwonić do mężów i wyjaśnić im, że Wrocław to drogie miasto i potrzebujemy małego dofinansowania. Następnie okazało się, że głowa konia na patyku ma teraz na imię Amelka i absolutnie nie może zostać sama w domu. Po usilnych namowach i próbach przekupstwa stanęło na tym, że Amelka może z nami jechać, ale żadna z nas (oprócz Helki rzecz jasna) nie zamierza jej nosić. Taszczyłam ją już w drodze na tramwaj, co było do przewidzenia. Zwiedziwszy Afrykarium i obejrzawszy Gdzie jest Dory? wróciłyśmy w strugach deszczu: Matka Rak, Helka, Zi, Gaga i głowa konia na patyku.W czwarty dzień trafiłyśmy na "fajny sklep z niedrogimi ubraniami" i to by było na tyle. W piąty stać nas było jeszcze na zakup wody mineralnej, a wróciłyśmy do domu jedynie dlatego, że bilety powrotne kupiłyśmy razem z tymi do Wrocławia. Oczywiście, na tę okazję odziałyśmy się od stóp do głów w nowe (nie założyłyśmy tylko tych szalików, cośmy je wyhaczyły z takiej promocji, że grzech nie wziąć). Wróciłyśmy wprost w silne ramiona stęsknionych mężczyzn. Z pewnością ta rozłąka uświadomiła im, jak wiele w ich życie wnosimy, oraz to, że bez nas kompletnie sobie nie radzą;)

dwarazyw

DWARAZYW

dwarazyw

Blog o modzie dla dzieci i nastolatek DwaRazyWW końcu się udało. Dwarazyw w komplecie. W naszych albumach tysiące fotografii. Ja zawsze jednak po drugiej stronie aparatu. Tym razem zrobiłam sobie wolne i pozwoliłam by Magda z Maliny w Maju Photography wyczarowała kilka naszych wspólnych kadrów. Patrząc na nasze wspólne zdjęcia sprzed 4 lat dużo się zmieniło. Wiwiana nie jest już malutką dziewczynką, a Wiktoria wydoroślała. Czas leci nieubłaganie. Cieszmy się tymi wspólnymi chwilami jak najwięcej. Czerpmy życie całymi garściami. Zycie jest przecież piękne! Wiwianasukienka Sylwia Majdanbiżuteria ApartWiktoria bluzka New Yorkerspodenki H&Mbiżuteria Liloumamasukienka Sylwia Majdanbiżuteria Pandora, Apart

OLOMANOLO

Czy wakacje nad rosyjskim Bałtykiem są gorsze od tych nad polskim? Odkrywamy kolejne fajne miejsce nad morzem!

Sześć lat mój mąż prosił mnie, żebyśmy pojechali za wschodnią granicę i spędzili tam kilka dni nad Bałtykiem, a ja przez cały ten czas śmiałam mówić, że nigdy tam nie pojadę, bo tam dziadostwo, tandeta i w ogóle słabizna. Do …

Dzień…

KURA KU RAdości

Dzień…

NEBULE

Wyprawka dla noworodka

Wyprawka dla noworodka  w stylu smart? W dzisiejszym wpisie pokażę nasze wybory oraz podzielę się swoimi doświadczeniami, które ułatwią Wam wybór potrzebnych rzeczy na przyjęcie nowego członka rodziny. Kiedy dowiadujesz się, że jesteś w ciąży zaczynasz myśleć jak zmieni się Wasze życie. Nieważne czy jest to pierwsze dziecko czy kolejne zastanawiasz się jak to będzie… Artykuł Wyprawka dla noworodka pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Pokój dla dziewczynki – a nawet dwóch :) | + FILM

WIKILISTKA

Pokój dla dziewczynki – a nawet dwóch :) | + FILM

KINDERKI

Baw się i poznawaj świat – nauka przez zabawę

Baw się i poznawaj świat – nauka przez zabawę Nauka przez zabawę jest według psychologów i pedagogów najlepszą metodą przyswajania wiedzy.Warto więc pomyśleć, jak możemy to wykorzystać w praktyce. Mądra zabawa wpływa na rozwój i zainteresowania dziecka, kształtuje wyobraźnię, pobudza myślenie... Continue Reading → Post Baw się i poznawaj świat – nauka przez zabawę pojawił się poraz pierwszy w kinderki.eu by Magdalena Kołodziej.

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Jestem mamą – a jakie są Twoje super moce?

Odkąd jestem mamą, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Nie ma co ściemniać – do tego nie da się przygotować, nieważne ile mądrych rad usłyszymy i ile jeszcze mądrzejszych podręczników przeczytamy. Jedna książka nie jest w stanie ująć miliardów zachowań tych małych szkrabów, w stronę których kierujemy wszystkie swoje kroki od momentu zobaczenia dwóch kresek na teście. Trudno byłoby ułożyć teorię dla 10 osobników poniżej 3 roku życia, nie mówiąc już o takiej masie indywidualnych osobowości i temperamentów. Dzisiaj chciałam Ci powiedzieć, żebyś je wszystkie olała i skupiła się tylko i wyłącznie na swojej intuicji. Rady starszych mam przesiewaj przez sito i stosuj tylko te, które Twoim zdaniem będą pasować do Twojego dziecka. Ty wiesz, kiedy potrzebuje czapeczki, kiedy jest mu zimno i kiedy rzeczywiście jest głodne, a kiedy zwyczajnie potrzebuje bliskości mamy. Nikt inny nie ma Twojego instynktu macierzyńskiego i nie zna tak dobrze Twojego dziecka jak Ty, pamiętaj o tym. A teraz przymruż jedno oko i przeczytaj, jakie super moce nawiedziły mój umysł, odkąd jestem mamą. Sen nie jest mi potrzebny Fajnie jest się wyspać, tak dobrze, porządnie, na zapas. Nie narzekam na te noce, kiedy Henio daje mi taką możliwość. Powiem więcej – szaleję za nimi i po kilku nie mogę zrozumieć, dlaczego znów budzi się o 4 nad ranem żądając ode mnie butelki z mlekiem. Ale… były takie czasy, które przeżyłam bez tego. Aż za dobrze pamiętam te 3 doby w pierwszym miesiącu życia mojego syna, w których nie przespałam ani minuty. Henio miał kolkę i swędzącą wysypkę, więc trudno go obwiniać o płacz i niezadowolenie. Co nie zmienia faktu, że ledwie odlatywał w krótką drzemkę, a ja zdążyłam przygotować się do snu, on już otwierał oczy, a z jego malutkiej buźki wydobywało się głośne żądanie opieki i bliskości. 72 godziny bez snu… tego nie spróbowałam nawet łącząc pracę ze studiami. Zawsze znalazłam chwilę, by odpoczywać. Henio zapewnił mi zupełnie nowe przeżycia! Zapanowałam nad fizjologią! Standardowo człowiek chodzi do toalety wtedy, kiedy potrzebuje, czyli kiedy jego organizm się o to upomina. Pęcherz wysyła informacje do mózgu, że powinien skorzystać z WC. Nadludzkie zdolności każdej matki pozwalają jej na przejęcie kontroli nad światem! A już na pewno nad prostymi potrzebami. Jeśli teraz moje dziecko chce, bym przy nim była i nosiła je na rękach, po prostu to robię. Nie mają żadnego znaczenia moje potrzeby, ponieważ z nas dwojga to ja rozumiem, co się dzieje i to ja potrafię nad sobą zapanować. Moje dziecko to kupka sprzecznych emocji, których nawet nie umie nazwać, nie wspominając nawet o ich zdefiniowaniu. 10 minut jest wiecznością Nigdy nie byłam specjalnie powolną osobą. Nie było mi po drodze z kobiecą naturą, która ponoć uwielbia długie, ciepłe kąpiele i mozolne dobieranie garderoby. W przeciwieństwie do mojej starszej siostry, nie stałam przed lustrem godzinami, by sprawdzić, czy ten kolor spodni pasuje do koloru koszulki, zwłaszcza przed zwykłym wyjściem na zajęcia. Nie powiem, żeby nie odbijało się to na końcowym efekcie, którego u niej z kolei nie można było skrytykować, niemniej jednak zdecydowanie nie postępowałam jak ona. Ale 10 minut… to jednak trochę mało! Nie ma większej bzdury – to uświadomił mi prędziutko mój syn. Nie należę też bowiem do mam, które mają jakiś straszny problem z tym, żeby wyrwać się na chwilę z domu, zostawiając dziecko pod opieką kogoś bliskiego. A jeśli jesteś kobietą z podobnym podejściem, to zapewne znasz ten stresik, który podpowiada Ci, że jeśli zaraz nie wyjdziesz, to potencjalny opiekun może się wycofać ze swojej szczodrej propozycji spędzenia kilku godzin z Twoim dzieckiem. Lepiej nie ryzykować i prędziutko się zbierać! I co się okazuje? W ciągu 10 minut nie tylko zdążam przygotować się do wyjścia, ale też jeszcze znudzić czekaniem na autobus! Zupełnie serio jednak… 10 minut to naprawdę dużo czasu. Zwłaszcza, jeśli mogę spędzić je w samotności, na przykład biorąc kąpiel. Po całym dniu z marudnym dzieckiem to jak balsam dla duszy i nadszarpniętych lekko nerwów. Jestem super mamą! Nie słuchałam zbyt wielu rad (a niektórych może było warto!), a podręcznika nie przeczytałam ani jednego. Moje dziecko uczy mnie być mamą każdego dnia i każdego dnia udowadnia, że jestem w tym całkiem niezła! Nie brzmi to skromnie? A przyjrzałaś się kiedyś radości Twojego dziecka, kiedy się z nim bawisz? Kobieto, ono nie zamieniłoby Cię na żaden worek złota, a już na pewno nie chciałoby innej mamy! Ty też jesteś super mamą! I cóż, że kiedy chcę przejść przez salon, potykam się o pana pandę i pana słonia, a na koniec muszę przekroczyć zdecydowanie za duży jak na to pomieszczenie tunel? I cóż, że moje dziecko bawi się kuchenną ścierką, siedząc na rozwalonych przed chwilą kartonach po zakupach? Tak długo, jak będzie w tym naszym bałaganie szczęśliwe, będę wiedzieć, że zrobiłam dla niego wszystko, co najlepsze. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tych kilkuset słów zrozumiałaś, jak wyjątkowa jesteś i jak bardzo kocha Cię Twoje dziecko. I od dzisiaj przestaniesz się martwić wszystkimi swoimi niedociągnięciami! Wpisy o podobnej tematyce:Przestańcie straszyć młode matki!Nie jestem młodą mamą – jestem dobrą mamąCzasem myślę, że wszystkiego mam za małoArtykuł Jestem mamą – a jakie są Twoje super moce? pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

Dobry biznes czyli usługi skierowane dla dzieci i ich rodziców...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Dobry biznes czyli usługi skierowane dla dzieci i ich rodziców...

MAMOWO

Roczek – inspiracje prezentowe cz.2 – zabawki interaktywne.

Zabawki interaktywne. Plastiki. Nie lubię ich ani trochę. Za to moje dziecko je uwielbia, im coś ma więcej przycisków, światełek i melodyjek tym lepiej. W sumie dla mnie też, zawsze to mniej tego typu zabawek na metr kwadratowy mieszkania, a zabawy tyle samo co przy kilku mniejszych gadżetach. Po poprzednim poście, gdzie zamieściłam inspiracje roczkowe […]

Mamy Sprawy

Sernik jaglany z pysznym spodem orzechowym i odrobiną sielanki

Chyba powinnam zostać ambasadorką kaszy jaglanej Wykorzystuje ją  niemalże … Czytaj WięcejArtykuł Sernik jaglany z pysznym spodem orzechowym i odrobiną sielanki pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

PANNA OCEANNA

Nasze cudne wakacje

Wszystko co dobre, szybko się kończy, niestety, wakacje, urlop kiedyś mają swój kres.  Pozostają jednak wspomnienia, masa zdjęć i serca, oczy przepełnione pięknymi kadrami, wspomnieniami, powiewem ciepłego powietrza, śmiechem i radością. To właśnie tymi kadrami, chcę się dziś z Wami podzielić ;)  Wybraliśmy na urlop miesiąc czerwiec, by uniknąć tłumów. Antek jest dzieckiem żywym,