OLOMANOLO

6 sprawdzonych wskazówek na to, jak zostać najlepszym rodzicem dla swoich dzieci

Każdy rodzic chce być najlepszym na świecie, a zanim nim zostanie, układa sobie w głowie receptę na sukces. W praktyce to jednak rzeczywistość weryfikuje to, jakimi rodzicami jesteśmy. I kiedy jedni zdają ten egzamin celująco, inni kończą tylko z oceną …

Co robi matka po przyjeździe w wakacji?

Makóweczki

Co robi matka po przyjeździe w wakacji?

NASZE KLUSKI

Sprawdź, czy Twoje dziecko jest gotowe, żeby pójść do pierwszej klasy

Liczenie, czytanie czy wiedza przyrodnicza są w programie. Tego dzieci z założenia mają się nauczyć w szkole. A i tak rodzice często dbają o to, żeby tę szkołę wyręczyć. Już od najmłodszych lat uczą liter, dodawania, nazw zwierząt czy roślin. W konsekwencji część dzieci przychodzi na lekcje i się nudzą (i przeszkadzają lub tracą zapał do nauki), a część nie nadąża, bo Pani próbuje wypośrodkować tempo nauki i dla tych, co litery znają i dla tych, co nie znają – a to w warunkach obecnej szkoły jest bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe. Jednak są rzeczy, których warto nauczyć dzieci zanim pójdą do szkoły. Po to, żeby im było łatwiej się uczyć nowych rzeczy, a nauczycielom przekazywać wiedzę. Ja wiem, że niektórym może się wydawać, że rolą nauczyciela jest nauczyć dziecko wszystkiego i znaleźć taki sposób, żeby dziecko się chciało uczyć, ale jednak od rodziców bardzo wiele zależy i rodzice mogą w prosty sposób pomóc i jednym i drugim. I naprawdę nie chodzi o jakieś skomplikowane i trudne działania. Jakich umiejętności i jakiej wiedzy potrzebują pierwszaki zdaniem nauczycieli? Wszystko to, o czym mówili pedagodzy można chyba podzielić na cztery grupy Samoobsługa Umiejętność zajmowania się sobą w takich codziennych sprawach, jak ubranie się, jedzenie, korzystanie z toalety. Rzeczy, które nam dorosłym wydają się oczywiste, dzieciom często sprawiają trudności. I o ile w domu, nie ma większego problemu jeśli dziecko nie zawiąże sobie samo sznurówek, to w szkole, kiedy na dwadzieścia kilka osób przypada jedna Pani, a dzieci nie mają w zwyczaju czekania, takie wiązanie sznurówki potrafi zrobić trochę zamieszania. Jakich umiejętności w kwestii samoobsługi dzieciom najbardziej brakuje? wiązanie (sznurówek i nie tylko) ubieranie się (w szczególności obsługa guzików i elementów wiązanych, ale problemem są też czapki, szaliki, rękawiczki) – ogólnie wybierając dziecku ubranie do szkoły bierzmy pod uwagę to, czy dziecko jest samo w stanie je założyć i zdjąć. Jeśli nie, to albo postarajmy się przećwiczyć potrzebne umiejętności, albo zmieńmy ubranie, na prostsze w obsłudze składanie ubrań i odkładanie ich na miejsce (przy w-f-ie lub w szatni) zamiast rzucania wymiętych na podłogę samodzielne korzystanie z toalety (używanie papieru, wtedy kiedy potrzeba; spuszczanie wody, mycie rąk po skorzystaniu) używanie chusteczek higienicznych, zamiast dłubania w nosie zakrywanie buzi przy kichaniu czy kaszlu zamykanie po sobie drzwi do klasy, jeśli dziecko wychodzi na lekcji do łazienki świadomość do czego jest przerwa – nie tylko do tego, żeby trochę pobiegać i poszaleć, ale też, żeby coś zjeść, wypić czy iść do łazienki, bo dzieciom najczęściej o tych rzeczach przypomina się tuż po wejściu do klasy znajomość swoich danych – imię, nazwisko, wiek, adres, a może nawet telefon rodzica (tak na wszelki wypadek – Co ma zrobić dziecko gdy się zgubi?) uświadomienie dziecku, że Pani może się nim zająć, zapewnić bezpieczeństwo itd, jeśli słucha i robi to, o co Pani prosi (np. nie oddala się sam podczas wyjścia poza szkołę itp.) Samodzielna nauka Są takie rzeczy, których świadomość bardzo dzieciom ułatwia pracę na lekcji, a których często brakuje. Może więc zamiast ćwiczyć literki, spróbujecie poćwiczyć pakowanie plecaka na czas, czy otwieranie książki na odpowiedniej stronie. Bo niestety, są to rzeczy, z którymi wiele dzieci sobie nie radzi. Oczywiście Panie w razie konieczności i na miarę możliwości pomagają, ale jednak to wymaga czasu, którego na lekcjach za wiele nie ma (przynajmniej z punktu widzenia nauczyciela, bo uczniowie, szczególnie starszych klas, mogą to odczuwać trochę inaczej) pakowanie plecaka i piórnika zachowywanie porządku na biurku – oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że dzieci nie zawsze w ferworze zdobywania wiedzy panują nad tym, co się dzieje na ławc, ale warto im uświadamiać, że porządek na miejscu pracy jest ważny. Że dużo łatwiej się uczyć, jeśli z ławki co chwila nie spada klej, czy kredka i gdzie niczego nie można znaleźć. Poza mówieniem: „Zrób porządek na biurku!” warto też dawać konkretne wskazówki – np. kładź książki po zewnętrznej stronie biurka, kredki, którymi już nie malujesz odkładaj na miejsce do piórnika, schowaj do plecaka wszystko to, co nie jest potrzebne na lekcji itd. Bo samo „Posprzątaj!” to często dla dzieci za mało, mogą nie do końca wiedzieć co znaczy posprzątane biurko, więc to co ich zdaniem jest „porządkiem” może odbiegać od naszych oczekiwań. Mogą też po prostu czuć się przytłoczone całym bałaganem i nie wiedzieć jak podejść do tego całego „sprzątania”, łatwiej będzie jeśli całość rozbijemy na mniejsze zadania. odkładanie rzeczy na swoje miejsce (czy to pomocy w klasie, czy własnych kredek do piórnika) sprzątanie po swojej pracy – np. świadomość tego, że skrawki papierków trzeba wynieść do kosza, rozlany na ławce klej wytrzeć, że jak coś spadnie na podłogę, to też trzeba to podnieść, że krzesełka trzeba dosunąć przed wyjściem z klasy itd. świadomość tego, że w szkole robimy to, o co prosi nas nauczyciel i nie musimy za każdym razem go pytać, czy dobrze, czy tak, co dalej? Zrobiliśmy to, co powiedziała Pani, to super, teraz czekamy, aż powie, co trzeba robić dalej. słuchanie – ten punkt trochę łączy się z poprzednim. Oczywiście wiadomo, że dzieci jeszcze na tym etapie nie zawsze panują nad sobą, a ich skupienie i uwaga znika szybko, jeśli coś akurat przestaje je interesować, ale… No właśnie – ale. Wiele dzieci po prostu nie wie, że zazwyczaj wystarczy posłuchać Pani, żeby dowiedzieć co trzeba zrobić. Nie wie, że pytania do polecenia zadaje się dopiero jak Pani skończy tłumaczyć, a dziecko w dalszym ciągu ma jakieś wątpliwości. Nie wie, że trzeba też słuchać odpowiedzi udzielanym innym dzieciom, bo najprawdopodobniej ich pytanie jest bardzo podobne. A w konsekwencji Pani musi odpowiadać 20 razy na dokładnie to samo pytanie. Tak jak mówię – nikt nie oczekuje, że dziecko w pierwszej klasie, będzie się zachowywać jak dorosły, ale naprawdę jest wiele dzieci, które nie mają zielonego pojęcia, że słuchanie w takiej formie pomoże im lepiej się uczyć. umiejętność zadawania pytań – rodzice często mówią: „Jak nie wiesz, zapytaj Pani!” I dziecko przerywa Pani w pół zdania, bo akurat coś mu przyszło do głowy, bo często mama czy tata zapominają, jak to pytanie powinno odbywać się w warunkach lekcyjnych. Warto więc wytłumaczyć dzieciom czym jest podnoszenie ręki i dlaczego w szkole jest tak ważne przestrzeganie tej zasady. Jeśli nie wiesz, podpowiadam: Pani zajmuje się dwadzieściorgiem dzieci i próbuje ich jeszcze czegoś nauczyć. A to znaczy, że Pani czasem coś tłumaczy całej klasie, lub rozmawia z jakimś innym dzieckiem. A ma przecież tylko jedną buzię i nie może odpowiadać i słuchać kilku osób jednocześnie. Trzeba poczekać na swoją kolej (chociaż w międzyczasie warto słuchać tego, co mówi Pani, bo może to będzie odpowiedź na nasze pytanie – patrz punkt poprzedni). Co więcej, podnosimy rękę, żeby nie robić niepotrzebnego zamieszania i hałasu. A więc jak już podniesiemy rękę, to trzeba poczekać, aż Pani pozwoli nam mówić, a nie od razu krzyczeć. korzystanie z pomocy kolegów – jeśli czegoś nie wiemy, nie trzeba od razu pytać Pani, czasem wystarczy rozejrzeć się po klasie i sprawdzić co robią koledzy, lub cicho zapytać kolegi z ławki czekanie na swoją kolej  otwieranie książki na konkretnej stronie świadomość tego, że w zeszycie kartki zapisujemy po kolei, a nie „jak się otworzy” pomaga też wcześniejsze obejrzenie książek, uświadomienie dziecku, że to książka do nauki pisania, ta do liczenia, a ta do angielskiego i zapoznanie z takim pojęciem jak „ćwiczenia” w odróżnieniu od „książki”. struganie ołówka czy kredek codzienne sprawdzanie zawartości plecaka i piórnika – wyjmowanie rzeczy niepotrzebnych, uzupełnianie braków czy upewnianie się, że kredki i ołówki są zatemperowane wycinanie po śladzie – na to wielu nauczycieli zwracało uwagę. Dzieci nie radzą sobie z tym zadaniem, chociaż w pierwszych klasach nie są to zazwyczaj zbyt skomplikowane figury. Warto więc pracować nad tą konkretna umiejętnością, ale i w ogóle – nad małą motoryką. Im więcej dzieci malują, kleją, lepią, wycinają, babrają się w błocie i innych substancjach, tym lepiej dla ich późniejszej szkolnej nauki. Czytaj też: Sensoplastyka, czyli czemu dzieci lubią się babrać? Zabawa z nożyczkami Jak nauczyć dziecko posługiwania się nożyczkami?  Emocje Tutaj po prostu zacytuję wypowiedź jednej z nauczycielek edukacji wczesnoszkolnej, bo myślę, że to najlepiej oddaje istotę problemu:   Poza tym chciałabym zwrócić uwagę na bardzo ważny problem, z którym na pewno niejedna z nas się spotyka… rozwój emocjonalny dziecka. Mam wrażenie, że rodzice w tym pędzie życia zapominają o rozmowach z dziećmi na takie zwykłe, ludzkie tematy. Wolą się skupić ma tym, aby dziecko miało wiedzę przyrodniczą… wiedziało wiele o kosmosie itp… a tymczasem dziecko nie potrafi rozmawiać o emocjach, uczuciach. Ba! Nie umie ich nazywać, rozpoznawać. Więcej takich rozmów w domu. O swoich uczuciach, o uczuciach innych, o wzajemnej pomocy, o tym, że każdy jest inny i ma do tego prawo Szkoła to miejsce gdzie dzieci stykają się z najróżniejszymi emocjami. Im lepiej potrafią je nazywać, im lepiej zdają sobie z nich sprawę, im więcej znają sposobów na radzenie sobie z tymi emocjami, tym łatwiej im będzie w szkole. Ja bym jeszcze tylko dodała do tego umiejętność mówienia „nie” i dbania o swoje granice. Są oczywiście dzieci, które nie mają z tym problemów i robią co chcą, niezależnie od tego co się dzieje wokół. Ale są i takie, które z powodu strachu, czy chęci bycia bardzo „grzecznymi” nie potrafią przeciwstawić się kolegom czy nauczycielowi. I tak na przykład – jeśli dziecko chce wyjść do łazienki, bo czuje, że już nie wytrzyma, a Pani z jakiegoś powodu nie reaguje (np. nie widzi podniesionej ręki), to uczymy dziecko, że lepiej żeby wstało, złapało Panią za rękę (żeby upewnić się, że Pani zauważy), powiedziało „Muszę iść do łazienki” i żeby wyszło, niż ma siedzieć cicho dopóki się nie zsika. Dobre wychowanie To oczywiście nie jest niezbędne do dobrej nauki, ale miło jest kiedy dziecko mówi dzień dobry, do widzenia, dziękuję, przepraszam czy proszę, jeśli zwraca się do nauczycielki „proszę Pani” itd. Pewnie forma „Pani pomóż mi no tutaj!” ma swój urok i (normalny) nauczyciel się nie obrazi, ale jednak warto wpajać dzieciom zasady dobrego wychowania. Nawet jeśli dziecko jest niechętne, żeby za każdym razem mówić „dziękuję” kiedy dostanie cukierka od babci, to warto, żeby wiedziało, kiedy i po co się takich zwrotów używa. Choćby po to, żeby czuło się pewniej. Żeby nie musiało się zastanawiać co ma Pani powiedzieć na powitanie, albo czy jak widzi swoją Panią na mieście, to może się do niej odezwać czy nie. Chociaż ja najczęściej mam tak, że moi młodsi uczniowie jak mnie widzą gdzieś poza szkołą, to zamiast „dzień dobry” widzę uśmiech i słyszę wypowiadane do rodziców – szeptem lub na cały głos – „to moja Pani, widzisz!”, ale tak widzę po oczach, że czasem nie bardzo wiedzą co mają zrobić czy powiedzieć. Czyja to rola? Sporo tych wszystkich punktów się nazbierało. Oczywistym jest, że postępowanie według nich wszystkich dla wielu dzieci będzie nieosiągalne, choćby ze względu na etap rozwoju czy charakter. Ale mimo wszystko dobrze jest o tych sprawach w domu rozmawiać i uświadamiać dzieci, żeby i one wiedziały, o co w tym chodzi. Całkiem inaczej pracuje się z dziećmi, które wiedzą, po co są w szkole i jak ta szkoła funkcjonuje, nawet pomimo tego, że dziecko nie do końca jeszcze nad sobą panuje, że wielu rzeczy jeszcze się uczy. Dzieci mimo wszystko chcą być „grzeczne”, tylko nie zawsze dajemy im odpowiednią wiedzę i środki ku temu. Wielu z tych rzeczy dzieci nauczą się w szkole. Nie chcę tym wpisem zwalać całej odpowiedzialności na rodziców. Wydaje mi się po prostu, że to nasze wspólne zadanie – i nauczycieli i rodziców. I dobrze jest, jeśli rodzice zdają sobie sprawę ze specyfiki miejsca pracy jakim jest szkoła, z tego że nauczyciel ma wiele ograniczeń – choćby to najprostsze, że jest jeden, a dzieci dwadzieścioro czy trzydzieścioro. I tak jak dbamy o to, żeby nasze dzieci nauczyły się czytać, pisać i mówić po angielsku, tak dbajmy też o to, żeby radziły sobie w życiu szkolnym, a nie tylko na sprawdzianie czy podczas odpytywania. Najważniejszy szacunek Chociaż punktów jest dużo, to jednak w większości chodzi o zwykły ludzki szacunek – o to, żeby szanować siebie, kolegów, nauczyciela, budynek szkolny, klasę, własne przybory, ubrania, swoją pracę, przyrodę. To dużo ważniejsze niż nauczenie dzieci czytania, pisania, liczenia do tysiąca i recytowania „Lokomotywy” z pamięci. Chociaż zdaję sobie sprawę, że dużo łatwiej pochwalić się tym, że pięciolatek już umie pisać czy dodawać. Ale naprawdę – nie zapominajmy drodzy rodzice, że w życiu chodzi o coś więcej niż wiedza czysto akademicka. Stosunek do ludzi, samodzielność, samoświadomość, dobre wychowanie, umiejętność sprawnego uczczenia się i później pracy, to też bardzo ważne „lekcje” w życiu dziecka. Do początku roku zostało jeszcze trochę czasu, zachęcam więc – przyjrzyj się uważnie tej liście i zastanów, czy Twoje dziecko ma te umiejętności. Jeśli nie – jest jeszcze czas, wiele z nich zdążycie przećwiczyć i przegadać, zanim trafi do swojej pierwszej ławki. I oczywiście udostępnij ten wpis. Z góry dziękuję, nie tylko jako blogerka, ale a może przede wszystkim – jako nauczyciel. I na zakończenie – jeszcze raz dziękuję nauczycielom, którzy zechcieli odpowiedzieć na moje pytania. P.S. Jeśli czytacie tego bloga, to pewnie znacie już moją opinię na temat szkoły w obecnej postaci. Krótko mówiąc – nie jestem zwolenniczką. Zdaję sobie jednak sprawę, że większość dzieci mimo wszystko tam trafia, więc pomyślałam sobie, że może warto zastanowić się jak przygotować takiego małego człowieka do tego, żeby jednak z nauki w szkole wyniósł możliwie jak najwięcej. I temu właśnie ma służyć ten wpis.         Post Sprawdź, czy Twoje dziecko jest gotowe, żeby pójść do pierwszej klasy pojawił się poraz pierwszy w Nasze Kluski.

tiulove love

DWARAZYW

tiulove love

BAKUSIOWO

Zabezpieczony: Lubisz smażone? Ten tekst zmieni Twój światopogląd.

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.

Zabawa z Tatą jest lepsza niż z Mamą

THE MOMENTS OF LIFE

Zabawa z Tatą jest lepsza niż z Mamą

Czy Kazik Staszewski się mylił?

MAMA W DOMU

Czy Kazik Staszewski się mylił?

Chyba wszyscy znacie piosenkę Kultu „Gdy nie ma dzieci”? Ja poznałam ją jeszcze jako nastolatka, która nawet w planach nie miała dzieci. Jednak barwny teledysk z niesamowitą imprezą pozostał mi w pamięci do dziś! Długo czekałam na moment kiedy będę mogła się przekonać jak to jest gdy moi synowie wyjadą na wakacje! I wreszcie nadszedł […]

KURA KU RAdości

Kura w sklepie

Drodzy Czytelnicy, od dziś możecie rozproszyć Wasze oszczędności na: torbę zakupową, kubek, deskę do krojenia lub koszulkę. A już niedługo nawet na etui na telefon i skarbonkę (chociaż w sumie nie będzie Wam przecież już potrzebna). Zapraszam do pierwszego kurzego sklepu! http://artegro.pl/a/kura/ Pozdrawiam Kura http://artegro.pl/a/kura/ PS Jeśli pragniecie jakiś inny rysunek, to piszcie który (i na czym). Zostanie wstawiony do sklepu. Taki szał

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Ile jest prawdy w blogach parentingowych?

Kilka dni temu spotkała mnie bardzo przyjemna sytuacja. W autobusie podeszła do mnie kobieta, która rozpoznała mnie dzięki blogowi (pod linkiem znajdziesz szczegółową rozmowę). Tak, to niesamowicie miłe, kiedy okazuje się, że moja praca trafia do ludzi na tyle mocno, by potrafili mnie rozpoznać – każdy bloger Ci to powie. Gdyby nie zależało nam na naszych czytelnikach, schowalibyśmy się z pisaniem do szuflady, nie do Internetu. Ale do rzeczy… Spotkana przeze mnie kobieta cieszyła się, że „nie jestem taka wypicowana” jak na tych blogach. I to dało mi do myślenia. Bo nam, blogerom parentingowym, dużo się zarzuca, przede wszystkim wymuskanie i kłamstwo. A ja chciałam Ci dzisiaj powiedzieć, że blogi parentingowe wcale nie kłamią! Jestem w blogosferze parentingowej dopiero rok. Uwierz, że już niejedno o sobie usłyszałam. W Internecie jestem jednak znacznie dłużej, dlatego byłam na to przygotowana. Mnie to nie boli, że ktoś nie wie, na czym blogowanie polega i ile mnie kosztuje. Jednak… niejedna blogerka płakała mi już w ramię, że ktoś ją obraził. Mija długa chwila, zanim nauczymy się te ciosy przyjmować z półuśmiechem. Często prędzej rezygnujemy z pisania – ja sama znam kilka dobrych, a przynajmniej obiecujących blogerek, które nie dały sobie rady z nieuzasadnioną krytyką i porzuciły ten specyficzny fach. Mam nadzieję, że – nawet jeśli sama nie prowadzisz bloga – postanowisz przeczytać ten wpis. Jesteś tutaj bardzo ważnym gościem i chciałabym, żebyś to wszystko wiedziała. Sprzedajemy swoją prywatność Blogerki, o których wspomniałam wcześniej, miały jeden poważny problem. Nie umiały poradzić sobie w wypośrodkowaniu – tym stanie, kiedy czytelnik wie o Tobie dużo, ale tylko to, co chcesz mu przekazać. Nie zrozum mnie źle. To nie jest tak, że Cię oszukuję. Po prostu pozostawiam sobie intymność. To nie Big Brother, nie zamontowałam sobie kamer, dzięki którym mogłabyś przyglądać się mojemu życiu 24/7. Nie chcę tego i odważę się przypuszczać, że Ty także nie. Zdarza się, że widzisz na moim fanpage’u wpis o czymś, co działo się dosłownie przed kilkoma minutami. Są to najczęściej zabawne lub bardzo poruszające momenty w moim życiu – te, które mogą wnieść coś wartościowego do życia moich czytelników (a tu przykład). Nie znaczy to jednak, że wpuszczam Cię wszędzie. Są takie sprawy i chwile, które należą tylko do mnie i do mojej rodziny. Te także staram się uwieczniać – na zdjęciach, które lądują w naszych prywatnych albumach. Sprzedajemy się za gadżety Słyszałam już, że potrafię sprzedać się za byle co oraz że łatwo mi promować jakieś drogie gadżety, bo je dostałam za darmo. Tymczasem mamy kryzys, ludzie wzięli kredyt we frankach, dzieci nie mają co jeść – a ja taka głupia blogerka nie znam realiów, bo gifty spływają mi jak woda z każdej strony, w którą się odwrócę. Zdradzę Ci, jak to jest naprawdę z tymi prezentami. Ja nie mam zbyt wielu „reklam”, o które tak oskarża się blogerki parentingowe. Średnio 3 razy w tygodniu dostaję jednak maile z „propozycjami”. Brzmią one bardzo podobnie – ja testuję jakiś gadżet i opisuję go na blogu, a firma się cieszy. Wśród tych żebraczych maili od czasu do czasu pojawia się też propozycja, w której przewidziane jest dla mnie wynagrodzenie. O tym, czy przyjmę którąkolwiek z nich nie decydują jednak pieniądze. Wpis, w którym są zdjęcia mojego autorstwa, to kilka godzin mojej pracy. PRACY. Muszę je wykonać, muszę napisać tekst, muszę promować go w social mediach. Muszę odpisać na komentarze i wiadomości czytelników. Ja to kocham, ale oprócz blogowania mam jeszcze inne obowiązki. Jestem kobietą, żoną, matką. I dopiero na samym końcu blogerką, co doskonale mnie uzupełnia, jednak nie do końca definiuje. Jeśli któregoś dnia zamknę bloga, świat się nie skończy. Fajnie jest móc zarabiać na swojej pasji i jeśli się udaje, bardzo się cieszę. To chyba normalne. Są rzeczy, które poleciłam za darmo. Pewnie, że tak! Nikt mnie nawet o to nie prosił – tak było np. z Misiem Whisbear, który zwyczajnie uratował mnie od szaleństwa, kiedy Henio przechodził kolki. Bo cała tajemnica tkwi w tym, że ja Cię szanuję. Jako mojego czytelnika. Nieważne, czy ktoś mi zapłaci za coś 1000 złotych, czy da mi maskotkę dla mojego dziecka. Czasem maskotka okazuje się bardziej wartościowa niż kilka zer na koncie. Pewnie, kuszą, ale nie aż tak. Cokolwiek polecam, robię to z czystym sumieniem – to rzeczy sprawdzone i naprawdę dobre. Takie, które byłabym gotowa kupić siostrze czy przyjaciółce. Wierzę, że sprawdzą się także u innych. Nie przedstawiamy prawdziwego życia Zabawne, prawda? Jednocześnie podobno sprzedaję swoją prywatność i nie przedstawiam prawdziwego życia. Specjalnie sprzątam i specjalnie ubieram moje dziecko w najładniejsze ubranka, by wszystko na zdjęciach wyglądało lepiej niż jest w rzeczywistości. Zamiast przedstawić prawdziwe życie matki polki, u mnie jest wieczny porządek i czyste dziecko. Pewnie, że nie pokazuję Ci zdjęć, na których Henio jest cały ubrudzony obiadkiem, a pod nogami walają mi się zużyte pieluchy. Inna sprawa, że taka sytuacja w domach matek polek to kreacja zbudowana przez mass media, dla podkręcenia ogólnej paranoi, dla kontry do równie mocno wykreowanego przez nich wizerunku „matki polki idealnej”… A inna, że nie widzę powodów, dla których miałabym Ci przedstawiać moją stertę ubrań wymagających prania czy kupy nieumytych jeszcze naczyń. Mało masz swojej roboty? Mogłabym Cię obarczyć swoim domowym syfem, tymczasem wolę Ci powiedzieć: „Słuchaj, matka, dzisiaj robimy dzień sprzątania – raz, dwa ogarniamy cały nasz bajzel, a potem fajrancik: nogi na stół i bawimy się z dzieckiem!”. Wolę pożartować sobie ze zmęczenia razem z Tobą, bo przecież razem raźniej i kolejną focię pstryknąć po całej harówie, żeby się pochwalić i przypomnieć Ci, jak fajnie jest czasem przez chwilę pożyć w czystości. Tak, przez chwilę, przecież jesteśmy matkami i nie będę Ci ściemniać, że u mnie jest tak cały czas. Nie uwierzyłabyś mi w to i miałabyś rację. Rzadko piszę tego typu teksty, bardzo rzadko. Jednak tym razem postanowiłam odezwać się bezpośrednio do Ciebie, mojego czytelnika. Nie chciałabym bowiem, żebyśmy się nie zrozumieli. Jesteś tu i bardzo mnie to cieszy. Możesz mi zaufać. Wpisy o podobnej tematyce:Blog to moje podwórkoJak łączę macierzyństwo z blogowaniem?Blogerzy nie są dla siebie konkurencjąArtykuł Ile jest prawdy w blogach parentingowych? pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

Mamy Sprawy

bezmleczne lody kokosowe w dwóch smakach

Przed nami kolejna fala upałów. A nic tak nie umila … Czytaj WięcejArtykuł bezmleczne lody kokosowe w dwóch smakach pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

HELOWA MAMA

Ta druga...

Jestem trzydziechą. Dokładniej, z racji niedawnych urodzin należę już do kategorii 30+. Jako że posiadam pełne uzębienie i nie muszę podpinać piersi agrafkami, lubię myśleć, że czas nie obchodzi się ze mną brutalnie. Nie zmienia to faktu, że zdarza mi się tęsknym wzrokiem wodzić za sunącą po ulicach rozchichotaną młodością ubraną w kwieciste sukienki. Rakowi też się zdarza. Ja w takich sytuacjach myślę: tak niedawno to byłam ja. Co myśli Rak? Wolę nie wiedzieć. Oprócz ukradkowych spojrzeń małżonek nigdy nie dał mi powodów do zazdrości. Aż do tamtej nocy...Obudziłam się dziwnie usztywniona. Potrzebowałam chwili, aby uzmysłowić sobie dlaczego. Leżałam na samiuśkim skraju małżeńskiego łoża napięta jak struna. Moje ciało instynktownie próbowało ratować się przed upadkiem. Spróbowałam przesunąć się ku środkowej części łóżka, jednak okazało się to niemożliwe. Zdezorientowana, zamroczona snem usiadłam na łóżku. I wtedy ich zobaczyłam. Rak leżał rozwalony jak turecki basza, zajmując nie tylko środek, ale również lwią część mojej połowy. W poprzek rakowej strony łóżka leżała ONA. Głowę trzymała na piersi mojego męża, ich dłonie były splecione. Ja rozumiem, że młodsza, ładniejsza, bez grama cellulitu, ale żeby tak?! Ona nie tylko wlazła mojemu facetowi do łóżka, ale sprawiła, że wypchnął mnie z niego. Powodowana słusznym oburzeniem jak nie huknę w ramię małżonka!-co to ma być?-eee....no co?-wyrzuć ją stąd!-oj przestań, tylko raz!-u nich nie ma tylko raz, nie pozbędziemy się jej stąd do szóstej klasy!-przesaaadzasz, przytul się z drugiej strony. Śpijmy już.Dałam się udobruchać. Przytuliwszy się do wolnej połowy małżonka zgodziłam się na sypialniany trójkąt. I nie muszę chyba pisać, że to był błąd. Kolejnej nocy między trzecią a czwartą rano pojawiła się w naszej sypialni jak po swoje. -tylko nie mów "a nie mówiłam" -zaspanym głosem rzekł Rak po czym zgarnął Helkę w ramiona i zaniósł do jej prywatnego łóżka. Otulił, ucałował i wrócił do sypialni. Czynność tę powtarzaliśmy naprzemiennie przez pozostałą część nocy.Przy śniadaniu postanowiliśmy zapytać córkę o powody nocnych wędrówek.-dlaczego chcesz z nami spać? Coś ci się przyśniło? Boisz się? Nie lubisz już swojego łóżeczka? -nie o to chodzi- odparła z szerokim uśmiechem- psysłam, bo tatuś wcolaj mi pozwolił.A NIE MÓWIŁAM?!

Make One Wish

mam 29 miesięcy

Córeczko wiesz, że Cię kocham, od zawsze! I wiesz, że z dnia na dzień kocham Cię coraz bardziej, choć ciągle wydaje mi się że już bardziej się nie da. Ale ostatnio wyjątkowo mocno Cię lubię. Lubię z Tobą przebywać. Lubię… Czytaj dalej →

Kawa mrożona - idealny napój na upały.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Kawa mrożona - idealny napój na upały.

W tym roku po raz pierwszy zobaczyłam na termometrze w aucie temperaturę 38 stopni na zewnątrz i dziękowałam wynalazcy klimatyzacji za to, że stworzył takie cudowne urządzenie. Na samą myśl o tym, że kiedy dojedziemy na miejsce, trzeba będzie wysiąść z samochodu w ten żar, robiło mi się dosłownie słabo. Na szczęście około 19, kiedy dotarliśmy na miejsce, jednej z naszych wakacyjnych wycieczek, było już zaledwie 28 stopni na zewnątrz.Obecnie na naszych pięknych Mazurach mamy ochłodzenie, ale jeszcze w tym tygodniu upały mają wrócić. Nie pijam kawy na co dzień. Jednak latem zdecydowanym faworytem wśród wszelkiego rodzaju napoi, jest dla mnie kawa mrożona. Najlepiej z gałką lodów waniliowych lub śmietankowych. Pyszności! Dziś kilka rewelacyjnych przepisów właśnie na kawę mrożoną i nasze nowe nabytki, dzięki którym kawa jest o wiele bardziej aromatyczna i ma boski smak.Oczywiście przepisy pochodzą z moich ulubionych blogów kulinarnych, które odwiedzam regularnie. Linki do przepisów znajdziecie klikając w nazwy napojów pod ich zdjęciami. Smacznego!Kawa mrożonaKawa mrożona Jacobs z bitą śmietaną i skórką pomarańczowąDomowa mrożona kawaEkspresowa kawa mrożona – FrappeKawa mrożona – 3 przepisyNa koniec to, co mojemu mężowi obecnie podoba się wśród sprzętów kuchennych najbardziej — ekspres ciśnieniowy i młynek do kawy. Sprzęty te oraz pyszną kawę w ziarnach możecie kupić od soboty w sklepach Lidl Polska. My osobiście nie mogliśmy tego zrobić, ale mój tata już z samego rana (pomimo nogi w gipsie) wybrał się do naszego Lidla i kupił wszystko, co chcieliśmy. W tym czasie my wypoczywaliśmy w Rabce Zdrój na pierwszym i jedynym takim w Polsce spotkaniu rodzin blogerów parentingowych - Blogolandzie.Co prawda w babcinej kuchni nie ma zbyt wiele miejsca na tego typu sprzęty i ekspres miał poczekać aż przeprowadzimy się na swoje. Jednak nie mogliśmy się powstrzymać i używamy go już teraz. Na razie babcia mocno nie narzeka na to, że najmujemy jej tyle miejsca w domu, więc nie jest źle. Swoją drogą jest to pewnego rodzaju ewenement, że dość zgodnie funkcjonujemy w 4-pokoleniowym domu.A Wy jaką kawę lubicie najbardziej?

Summer fashion

BOBOFASHION

Summer fashion

MAMA TRÓJKI

ATOPOWA, PODRAŻNIONA SKÓRA-MAM NA TO SPOSÓB.

                         Sucha, szorstka, pękająca skóra. Skłonność do podrażnień. Znasz to uczucie? Ja niestety tak. Odczuwam to zwłaszcza w upalne lub mroźne dni. Swędzące i pękające miejsca utrudniały mi funkcjonowanie. Radziłam sobie z tym z mniejszym lub większym skutkiem. Jednak, gdy okazało się, że moje dzieci to wrażliwce z atopową skórą. podjęłam walkę. Wiedząc, jak swędzenie i

Ocean potrzeb

KURA KU RAdości

Ocean potrzeb

Pozdrawiam Kura

Wszystko złoto co dla dzieci...

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Wszystko złoto co dla dzieci...

NEBULE

Nie lubię zimnej kawy

w internecie pełno jest zabawnych obrazków na temat macierzyństwa. Ostatnio trafiłam na mem na temat mrożonej (zimnej) kawy, a właściwie przepisu na nią.  Miej dziecko Zrób sobie kawę Dziecko płacze Zmieniasz pieluchę Karmisz Nosisz Wracasz do kawy, a ona jest zimna #nieśmieszne Chciałoby się dodać. Nie lubię zimnej kawy, dlatego w takiej sytuacji robię sobie nową… Artykuł Nie lubię zimnej kawy pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

PANNA OCEANNA

Zakupy z bon- prix

Zakupy w Bon prix robiłam dawno temu, jeszcze jako nastolatka. Zamówili mi wtedy rodzice boski strój sportowy na mecze siatkówki w których brałam czynny udział. Niestety strój, po pierwszym meczu, zaginął w szatni w dziwnych okolicznościach, jednak dobra opinia o firmie pozostała. Po latach, przy okazji ciąży, rozglądania się za nową wyprawką dla drugiego maluszka, przypomniałam sobie na

Jak przetrwać 1,5 tygodnia w zamknięciu z dzieckiem?

POD NAPIĘCIEM

Jak przetrwać 1,5 tygodnia w zamknięciu z dzieckiem?

Dobre jedzenie na Warmii i Mazurach

Lady Gugu

Dobre jedzenie na Warmii i Mazurach

BAKUSIOWO

Zabezpieczony: Krótka historia o tym jak mnie Ariel zrobił w balona.

Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.

BAKUSIOWO

Krótka historia o tym jak mnie Ariel zrobił w balona.

Poniedziałek. Siedzę sobie w moim różowym gabinecie i rytualnie już, jak w każdy poniedziałek, sącząc kawę z różowego kubka, zanoszę się ze śmiechu z komentarzy do niedzielnego wpisu. Mam tak fantastyczne dziewczyny na FB, że jeśli tylko napiszę coś humorystycznego, wiem, że komentarze przebiją mój tekst razy milion. Z resztą znasz te dziewczyny :) W…

Łamigłówki, zadania i labirynty dla dzieci w wieku od 6 do 10 lat.

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Łamigłówki, zadania i labirynty dla dzieci w wieku od 6 do 10 lat.

KOSMETOMAMA

Czy istnieją wirusy i bakterie powodujące otyłość?

Do tej pory twierdzono, że otyłym można się stać po przez choroby powodujące otyłość jak np. niedoczynność tarczycy lub choroby genetyczne takie jak Zespół Laurencea-Moona-Biedla-Bardeta czy Choroba Dercuma. Najczęściej jednak winę za złą kondycje i zły stan zdrowia obarczano złą dietę i niewielką ilość aktywności fizycznej i to się zgadza. A co by było, gdyby otyłością można było się zarazić? Gdyby otyłość przenosiła się po przez ... Post Czy istnieją wirusy i bakterie powodujące otyłość? pojawił się poraz pierwszy w kosmetomama.

Jak bardzo się cieszę, że nie mam już niemowlaka!

Makóweczki

Jak bardzo się cieszę, że nie mam już niemowlaka!

MATKA NIE IDEALNA

Dlaczego niemowlak płacze?

Dwa i pół roku studiów, rozpoczęty drugi fakultet. Miliony matek, ojców i sąsiadek, pochylając się nad swoim pacholęciem zastanawia się „dlaczego on, qwa, tak płacze?”. No to ja wam powiem. Zanim podetniecie sobie żyły albo wyskoczycie z okna, zanim zajedziecie na Amen szumisia, suszarkę a You Tube da wam bana na najbliższe sto lat. Zwłaszcza […] Artykuł Dlaczego niemowlak płacze? pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

Mama na pełny etat

Poznajemy Indie- Dziecko na warsztat

Projekt Dziecko na warsztat dobiegł końca. Dziś ostatnia odsłona 3 edycji,a w niej temat dowolny. Podobnie jak we wrześniu przy wyborze kierowałam się zainteresowaniami Hani. Pierwszy nasz warsztat to Konie, dla przypomnienia zajrzyjcie tutaj. Na ostatnim warsztacie poznajemy Indie. Wielkim marzeniem Hani jest wybrać się tam w podróż. Przyznam się,że ja też zawsze o tym marzyłam. Kto wie, może

Mamy Sprawy

Testujemy nasze pojazdy #1 Little Tikes Cozy Coupe

Prosiłyście aby pierwszy pojawił się test Baghery, niestety moje … Czytaj WięcejArtykuł testujemy nasze pojazdy #1 Little Tikes Cozy Coupe pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

Mama inspiruje

JAK ZROBIĆ GORĄCY WULKAN W DOMU

Raptem zdążyliśmy wrócić z Sycylii, a już na drugi dzień Li zaczęła wspominać podróż i szukać w każdej dostępnej książce Artykuł JAK ZROBIĆ GORĄCY WULKAN W DOMU pochodzi z serwisu .