Mamy Sprawy

Pułapka na muszki owocówki

Żaden z wcześniejszy postów na moim fanpejdżu nie wzbudził takiego … Czytaj WięcejArtykuł pułapka na muszki owocówki pochodzi z serwisu Mamy Sprawy - Blog parentingowy.

Traktor z przyczepką - FARMER :)

BABYLANDIA

Traktor z przyczepką - FARMER :)

Jestem mamą dwóch chłopców, samochody i inne wszelkiego rodzaju pojazdy to u mnie chleb powszedni. Starszak jest typowym automaniakiem, młodszy nie szaleje za autami aż tak bardzo, ale mimo swojego młodego zaledwie niespełna półtorarocznego wieku już często chwyta po jakieś samochodziki i robi "brum brum" :) Narazie Dominik papuguje za bratem i bawi się wszystkim tym co on więc auta często są u nas w ruchu. Przypuszczam, że z czasem miłość "samochodowa" się rozwinie, myślę że u nas to nieuniknione. Chłopaki z pewnością mają to po tacie ;)Czytaj więcej »

MAMA W DOMU

30 jesiennych inspiracji na prace plastyczne, dekoracje i inne

Zmiana pogody na jesienną powoduje u mnie nieodpartą chęć zakopania się pod grubym kocem z filiżanką gorącej herbaty i ciekawą książką. Jednak jesień to nie tylko wieczory przy kominku, ale całe mnóstwo skarbów zebranych podczas spacerów! Rozejrzyjcie się dookoła i szukajcie inspiracji w palecie kolorowych liści, w spadających na chodniki kasztanach czy w zapachu pieczonych […]

MAMA TRÓJKI

GRUSZKI W SYROP[IE I CIEŚCIE FRANCUSKIM

                Odkryłam smaczna i zdrowa przekąskę. Dietetyczny deser, który cieszy oczy i podniebienie: GRUSZKI W CIEŚCIE FRANCUSKIM.  Są proste w wykonaniu i efektowne. Jak je przygotować? Gruszki obierz, zostawiając "ogonki". Ilość gruszek zależy od tego, ile ich potrzebujesz. - twarde gruszki - 100ml wytrawnego, białego wina (dla dzieci i kobiet w ciąży proponuję sok w zastępstwie)

MAMA TRÓJKI

GRUSZKI W SYROPIE I CIEŚCIE FRANCUSKIM

                Odkryłam smaczna i zdrowa przekąskę. Dietetyczny deser, który cieszy oczy i podniebienie: GRUSZKI W CIEŚCIE FRANCUSKIM.  Są proste w wykonaniu i efektowne. Jak je przygotować? Gruszki obierz, zostawiając "ogonki". Ilość gruszek zależy od tego, ile ich potrzebujesz. - twarde gruszki - 100ml wytrawnego, białego wina (dla dzieci i kobiet w ciąży proponuję sok w zastępstwie)

Mama na pełny etat

Układanka edukacyjna "Wyrazy i zdania"

Do zbioru gier i zabawek, które warto mieć w domu i w przedszkolu dołączyła układanka "Wyrazy i zdania" firmy Alexander. Wcześniej polecałam Wam już " Skojarzenia" . Układanka "Wyrazy i zdania" to świetna pomoc dydaktyczna, która przyda się każdemu, kto wprowadza dziecko w świat liter.  Ta układanka będzie mogła Wam towarzyszyć na każdym etapie nauki czytania.  Ciekawi co kryje się

KURA KU RAdości

Inna

Przyszłam po nocy z uroczego wieczoru makijażowego. Piękna jak nigdy w życiu, budzę Brodoziaka. – Tylko zobacz jak wyglądam – mówię entuzjastycznie. B.nieprzytomny całkowicie patrzy na mnie obcym wzrokiem. – Jaki mam kolor ust! I w ogóle jak ładnie, prawda? – mówię zadziwiona sama sobą. – Inaczej – mówi. – ? – Chyba mi ciebie podmienili – wydobywa z siebie resztką sił i opada na poduszkę. … Mężczyźni nie tylko nie rozróżniają kolorów. … Kobiet też nie. Pozdrawiam Kura kura-kura.pl PS Na zdjęciu po lewej Agnieszka Spiżewska z Little Lab – Wissenschaft für Kinder http://www.little-lab.de/ , a po lewej to chyba ja Z pozdrowieniami dla pani Edyty z Inglot Monachium.

Młoda Mama w Dolinie Hipsterów

Mama idzie na studia? To bardzo głupi pomysł!

Jak wszyscy wiemy, kobieta rodząca dziecko od tej chwili ma poświęcać się tylko i wyłącznie jemu, o swoim rozwoju zapominając na wieki. Dla jego dobra ma żyć i oddychać, każdy swój krok poczynając z myślą o jego potrzebach. Jeśli szkolić się, to tylko w macierzyństwie. Studia? Lepiej rodzić drugie dziecko i o nich zapomnieć – taką radę dla kobiety w sytuacji podobnej do mojej przeczytałam niedawno na Facebooku (a jakże, skarbnicą wiedzy jest mi on!). I choć nie wiem, czy uda mi się połączyć studia z macierzyństwem, to jest coś, co muszę Ci powiedzieć. Mam wielką ochotę się rozwijać. I choć jestem matką, robię to przede wszystkim z myślą o sobie! Nie wiem, nie mogę wiedzieć, czy mi się to w ogóle uda. Dostać się na studia a ukończyć studia – to dwie niezwykle odległe od siebie rzeczy. A jak to w życiu bywa – kiedy komuś zależy, to kłody nie tylko sypią się pod nogi, ale i spadają na łeb w hurtowych ilościach. Zanim jednak jeszcze w ogóle zdążyłam zanieść papiery do sekretariatu i potwierdzić podpisem moją decyzję ostatecznie, usłyszałam jakieś milion razy, że to nie ma najmniejszego sensu. Że ktoś tego nie potrafi sobie wyobrazić. Że w ogóle po co mi te studia, przecież jestem mamą. I o ile cenię rozsądne głosy zmartwionych przyjaciół, bo przecież nie mam w Warszawie babć i dziadków na zawołanie zajmujących się wnukiem, czy ja więc w ogóle fizycznie dam sobie z tym radę; to warkot wściekłych kwok obrzucających mnie hasłami o moim egoizmie nie tylko irytuje mnie, ale i zniechęca. Do nich i do mojego pomysłu, z którego trudności przecież kto, jak nie ja?, zdaje sobie sprawę. Mama, studentka… przede wszystkim kobieta! Nie planuję porzucić swojego dziecka i oddać się nauce. Mam jednak tę resztkę uchowanej gdzieś głęboko ambicji i jeszcze głębiej zakorzenioną potrzebę rozwoju, która podpowiada mi, że od dłuższego czasu niczego nie musiałam się uczyć, a szare komórki z nudów nauczyły się już pełnego szpagatu. Przesadny wyprost natomiast, jak wiemy, rozumowi nie służy. W liceum profesorka od łaciny kazała nam uczyć się mów Marka Aureliusza – jakkolwiek nie byłby mądrym człowiekiem, jego mowy w oryginale do dziś wydają mi się totalnie zbędne w moim życiu. Z perspektywy czasu jednak dziękuję jej z całego serca, że poczyniła wszystko, by mój mózg pracował na wysokich obrotach najdłużej, jak to było możliwe. A jak wiesz, w liceum różnie z tym jego działaniem bywa. Być może nie podołam i po kilku pierwszych tygodniach powiem, że to jeszcze nie ten moment. Być może Henio jest rzeczywiście za mały, by rozstawać się z mamą na kilka godzin bardziej obowiązkowych wykładów czy ćwiczeń. Wierzę jednak, że mam wokół siebie na tyle dużo wspierających mnie osób, że jakiejkolwiek decyzji nie podejmę w niedalekiej i późniejszej nieco przyszłości, będą przy mnie i zaakceptują ją. Nie biorę z uczelnią ślubu, a jedynie próbuję podjąć jakiekolwiek działanie. Mam 22 lata i gdyby nie fakt, że mam też roczne dziecko, wszyscy krzywiliby się, że wciąż nie jestem studentką, podczas gdy moi rówieśnicy właśnie bronią swoich prac licencjackich. Nagle, kiedy ze zwykłej dziewczyny przeskoczyłam na level matka, brak studiów w niczym nie przeszkadza, a nawet pasuje do mojej nowej życiowej roli. Jestem przecież tylko kolejno inkubatorem i kwoką, której rozumek winien skurczyć się do wielkości kurzego. Dlaczego? Moje dziecko w tej chwili ma rok. Za rok jednak będzie mieć dwa lata i – analogicznie – za piętnaście lat będzie sporym i stosunkowo samodzielnym szesnastolatkiem o krok już przed wymarzoną wyprowadzką na studia. Szacuję, że do tego czasu znajdzie sobie jakąś dziewczynę i więcej czasu postanowi spędzać z nią niż (jeszcze wcale nie taką bardzo) starą matką, na co szczerze liczę. Co wtedy ze mną? Pozostanie mi tylko czekać z gazetką, obiadkiem i papciami na męża przychodzącego popołudniami do domu? Nigdy w życiu! Samorozwój jest także dla matek Nie o to chodzi, że mam coś do pań, które postanawiają porzucić wszystko na rzecz opiekowania się domem i podawania swoim mężom obranych bananów na deser po dwudaniowym obiedzie. Każdy żyje jak chce, a ja staram się zakładać, że układ w każdym z domów jest ustalany wspólnie i pod kątem pragnień i potrzeb każdego z domowników, także matek i kobiet właśnie. Gdyby Mężowaty któregoś dnia powiedział mi, że mam zrezygnować z nauki i codziennie gotować mu obiady, chyba długo nie doszlibyśmy do porozumienia i prawdę mówiąc nie wiem, czy w ogóle bym próbowała. Od początku naszego związku dość wyraźnie zaznaczyłam swój stosunek do podziału ról w związku i on doskonale wie, że nie uznaję „pomagania przy dziecku”, bo w moim świecie rodzice pełnią role równorzędne. To było i jest moje podejście, które nie zmieniło się w momencie przyjścia na świat Henia. Nie jest to feministyczna epopeja o wydumanym równouprawnieniu, a raczej prośba do wszystkich o szacunek do cudzych decyzji i ciche wsparcie, zamiast podlewania oliwy do ognia. Jak zauważyła w komentarzach na Facebooku Matka Debiutująca, matki mają wystarczająco dużo zajęć każdego dnia i zarówno praca, jak i studia, to ciężki kawałek chleba. Na pewno jest nam trudniej niż kobietom bez zobowiązań w postaci małych, bezbronnych i polegających na nas istotek. Artykuł Mama idzie na studia? To bardzo głupi pomysł! pochodzi z serwisu Młoda Mama w Dolinie Hipsterów.

DWA PLUS CZTERY

Zakupy w sieci – czy to się opłaca?

-Musimy pojechać kupić dzieciom buty na zimę… – Kiedy? – Jak najszybciej, wyrosły ze wszystkiego… – A nie możesz sama? – Ja sama? Z całą czwórką w sklepie? Chyba zwariowałeś.. – No nie, ja z nimi w domu zostanę… – A jak niby mam im przymierzyć, czy są dobre? – Zmierzymy im stopy i już, będziesz mogła kupić sama – To po co w ogóle jechać i się denerwować w tłumach? – Bo chcesz pewnie zobaczyć, jak „na żywo” wyglądają. – Nie mam takiej potrzeby – No to dawaj, kupimy online… Tak mniej więcej wygląda prawie każda moja rozmowa z A jeśli wspominam o jakichkolwiek zakupach z dziećmi. Uwierzcie mi. 4 dzieci i centrum handlowe – to nigdy nie pójdzie w parze. Z tych oczywistych powodów, postanowiłam w tym roku zaopatrzyć się wyłącznie w sklepie online. Dlaczego? Powodów jest wiele: nie muszę targać całej czwórki ze sobą, unikam focha, bo nie chcę kupić butów „ksężniczkowych” – czyli z wizerunkiem jakiejkolwiek Disneyowskiej bohaterki, nie krzyczą, nie płaczą, nie biją się, nie skaczą i nie uciekają, kupuje kiedy chce i mogę przejrzeć setki par, zanim wybiorę te najpiękniejsze, a nad moją głową nie stoi nikt i nie mówi – „chcę siusiu”, jeśli nawet źle dobiorę rozmiar, zawsze mogę odesłać i poczekać na odpowiedni – uwierzcie mi, pominięcie centrum handlowego jest warte te 12 zł na przesyłkę, buty przychodzą do domu, mogę więc przymierzyć je spokojnie dzieciakom i pozwolić chodzić po domu, żeby sprawdzić jak się układają na stopie, PROMOCJE! w sieci są ciągłe promocje. Porządne buty można kupić za 1/3 ceny tych sklepowych, OK – A. nie potrzebował przekonywania. Gdzie kupić najlepsze buty w najlepszych cenach? No jak to gdzie? w internecie. Nikt chyba nie ma żadnych wątpliwości, że internet jest najlepszym źródłem promocji. Mam 4 dzieci – Promocje są moim największym przyjacielem. trzymam się jednak zasady – TYLKO DOBRE BUTY ZNANYCH MI MAREK. Bardzo dobre okazje można złapać na Limango.pl. Możecie tam upolować buty znanych nam ze sklepowych półek, drogich marek, w obniżonej nawet o 80% cenie. W tym roku my postawiliśmy na marki, o których do tej pory tylko słyszeliśmy, że są rewelacyjne, ale jeszcze ich nigdy nie mieliśmy.  Dzięki temu w naszym domu pojawiły się buty marek Pio, Kamik, Indigo Ricosta. Z Limango jest tak, że musimy się zarejestrować, żeby dokonać zakupu. Możemy wtedy kupić wszystko w normalnych cenach, lub poczekać kampanię, konkretnej marki (w tej chwili trwa kampania super ciepłych butów Kamik, a za chwilę rusza Pio, El Naturalista i Indigo) – i wtedy polujemy na to, co upatrzyliśmy w promocyjnych cenach. Jeśli jednak nie chcemy się rejestrować, a buty chcemy mieć „już” to po prostu zaglądamy do  outletu Limango gdzie można upolować mega okazje. My właśnie w outlecie upolowaliśmy buty dla Hani. Nie znajdziecie w nim wszystkich modeli, ale te które są, dostaniecie w naprawdę atrakcyjnych cenach. Nam udało się wyłowić naprawdę świetne okazy. Wszystko zamknęło się w kwocie kilkaset zł mniejszej, niż gdybyśmy wybrali się na tradycyjne zakup do centrum handlowego. Same buty – genialne. Ciepłe, miękkie, lekkie. Solidne wykonanie. Wszystkie ocieplane, wodoodporne. Po godzinie na nogach naszych dzieci, nóżki są suche. Nic nie uwierało – a to dla nas najważniejszy plus. Żadne z nich nie chciało ich ściągnąć. Nawet chłopcy, którzy zazwyczaj nie są entuzjastami nowych ubrań. Każdy znajdzie coś dla siebie. Nie trafiliśmy tylko z rozmiarem dla Maćka – ale nie ma z tym żadnego problemu – buty trafiły do paczki  i pojechały do magazynu, a my właśnie wertujemy Limango w poszukiwaniu nieco mniejszych. Czy na lato też kupię coś w Limango? Oczywiście – jeśli znajdę coś co mnie interesuje, a do tego w dobrych cenach – biada memu portfelowi

Co mnie stawia na nogi czyli natura na pierwszym miejscu... KONKURS

MAMUSIOWO BORSUCZKOWO

Co mnie stawia na nogi czyli natura na pierwszym miejscu... KONKURS

OLOMANOLO

Czy przekąski to zło? Sprawdźcie, co w tym temacie mają do powiedzenia eksperci żywieniowi

Kilka dni temu miałam okazję wziąć udział w debacie poświęconej przekąskom. Gdyby nie fakt, że moje dziecko po przedszkolu zamiast zupy czy kanapeczki z ciemnym pieczywem woli zjeść jabłko i banana, pewnie nie skorzystałabym z zaproszenia. Chciałam rozwiać moje wątpliwości … Artykuł Czy przekąski to zło? Sprawdźcie, co w tym temacie mają do powiedzenia eksperci żywieniowi pochodzi z serwisu OLOMANOLO .

Plakaty do pokoju dziecięcego #2

KAMPERKI

Plakaty do pokoju dziecięcego #2

Babskie czytanie: recenzja książki „Dzikie stwory. Sztuka wychowania chłopców”

Lady Gugu

Babskie czytanie: recenzja książki „Dzikie stwory. Sztuka wychowania chłopców”

Coś przekąszę, a może nie? – poznaj nowe stanowisko ekspertów żywieniowych dotyczące przekąsek.

MA I LU

Coś przekąszę, a może nie? – poznaj nowe stanowisko ekspertów żywieniowych dotyczące przekąsek.

Na ostatnim spotkaniu z Małgorzatą Ohme, jej zespołem, blogerkami, mamami, które odbyło się 20 września w Warszawie poruszony został właśnie temat przekąsek – „Czy przekąski to zło?”. Zespół ekspertek w składzie: pani profesor  Jadwiga Charzewska z Instytutu Żywności i Żywienia oraz pani profesor Anna Gronowska – Senger z Wydziału Nauk o Żywieniu SGGW, można powiedzieć, że otworzył nam oczy na problem, wyjaśnił wszelkie wątpliwości i oczywiście zachęcał do zmian.Pracujesz w domu, siedzisz przed komputerem, a może ciągle jesteś w biegu, albo jesteś alergikiem i zamiast gubić kilogramy, to stale Ci ich przybywa, mimo, że zdrowo się odżywiasz? Tylko czy zdrowe odżywianie, to 2-3 posiłki dziennie, a w między czasie „podjadanie” czegoś, gdzieś, po drodze, byle szybko, byle nie tracić, cennego czasu, który i tak z każdym dniem nam się kurczy?Ale zacznijmy od początku, jak to z tym naszym żywieniem jest?Po pierwsze! Uwaga! Mamy nową piramidę żywieniową dla dorosłych. Najważniejsze i największe dwa ostatnie poziomy, to owoce i warzywa oraz aktywność fizyczna! I zgonie z nią należy tak naprawdę żyć, by uniknąć chorób wynikających ze złej diety.Po drugie! Niby wszyscy wiemy, ile posiłków powinniśmy jeść dziennie, ale w praktyce nam to jakoś nie wychodzi. Na podstawie przeprowadzonych badań, zaobserwowano, że ponad połowa populacji zjada 3 (38%) – 4 (29%) posiłki dziennie, a resztę zajmują szybkie i bogate niestety w „puste” kalorie przekąski. Tak samo jest z odstępami pomiędzy posiłkami, niby każdy hasłowo rzuci, że ten czas, to około 3h, a w praktyce tylko 70% zjada posiłek co 3-4h.Co za tym idzie? Skoro dorośli tyle wiedzą i nic z tym nie robią, tak samo funkcjonuje młodzież i dzieci. Na podstawie przeprowadzonych badań, aż 85% dzieci w wieku 11-15 lat spożywa codziennie przekąski (które dostarczają im aż 450- 550 kcal dziennie!). Zwykle są to niezdrowe produkty, ale szybko dostępne jak: chipsy, ciastka, słodkie bułki i kolorowe napoje. Wystarczy troszkę policzyć, aby przekonać się, że taka dieta w przeciągu roku, to aż 14 kg niezdrowych zapychaczy, które pochłania dziecko – jesteście zszokowani, ja też byłam!Ale to jeszcze nie koniec, te same badania pokazują, że aż 99% czterolatków spożywa przekąski codziennie – niby nic nowego, ale czy te przekąski, są na pewno zdrowe? I czy przekąski nie weszły, już na stałe go naszego świata? Wyobrażacie sobie bez nich życie?Jak z tą przekąską jest?Przekąska - jak mówi definicja, to produkt, a nie pełne danie!, spożywany między głównymi posiłkami. Czyli aby, to dobrze zrozumieć - sam jogurt, czy banan będzie przekąską, zaś w połączeniu z innymi produktami, może być już uważane za danie. Jeszcze  inaczej rzecz ujmując, masz ochotę coś przekąsić, sięgnij po owoc, warzywo, zamiast, po gotową bombę kaloryczną i np.; między śniadaniem, a obiadem wcinać kolejny obiad.W dzisiejszym świecie, kierujemy się głównie wygodą, a wszystko ma być szybko, na już, na teraz. Jak pokazują badania, wybieramy przekąski głównie ze względu na smak, to ma być dobre i teraz ma zaspokoić nasz apetyt, a czy jest zdrowe i posiada odpowiednie walory żywieniowe, zeszło na dalszy plan, na potem. Tylko to potem może nam przynieść otyłość, zmęczenie, choroby dietozależne.Czy naprawdę do tego dążymy?Wydaje mi się, że nie!A przecież wystarczy się chwilę zastanowić i zainwestować troszkę w siebie. Przecież to ciągle robimy, kursy, szkolenia, praca, we wszystko inwestujemy, więc może w zdrowie też warto. I nauczyć się wybierać przekąski zdrowsze, pełne wartości odżywczych, które mogą stać się dobrą częścią diety.Jak wybrać przekąskę?To naprawdę może być proste!Zdrowe przekąski możemy usystematyzować w następujące trzy kategorie:1. Świeże warzywa (w formie nieprzetworzonej i jako sałatki są źródłem witamin, składników mineralnych, błonnika).2. Świeże owoce i produkty na ich bazie (sałatki, musy).3. Mleczne produkty fermentowane (naturalne i smakowe jogurty, maślanki, serki homogenizowane jako źródło wapnia i białka).W mniejszej ilości możemy sobie również pozwolić na:- pełnoziarniste produkty zbożowe, (płatki, drobne ciasteczka pełnoziarniste z ziarnami), - orzechy (zawierające składniki mineralne)- suszone owoce – źródło składników mineralnych i błonnika.Do minimum powinniśmy ograniczyć przekąski o dużej wartości energetycznej i małej wartości żywieniowej: jak dobrze naszym kubkom smakowym znane: słodycze, słone przekąski, ciasta i ciastka.Oczywiście nie mówimy tu o diecie pozbawionej przyjemności, a raczej o umiarze w diecie pozbawionej wartości odżywczych.To jak my się odżywiamy ma wpływ na nawyki żywieniowe naszych dzieci, i tu chyba nie trzeba więcej nic pisać, bądźmy wzorem do naśladowania, a nie tylko, do powtarzania wyuczonych kwestii na temat zdrowego żywienia.  Stopniowe zmiany w diecie, te pchające nas w stronę zdrowego żywienia, to kroki milowe w diecie naszych dzieci. Miejmy to na uwadze zatrzymując się przy półce sklepowej pełnej „pięknie” wyglądających zapychaczy. 

PANNA OCEANNA

Bonprix na jesień.

Przyszła jesień, przyszedł czas przedszkola, chłodnych poranków, cieplejszych ubrań, a z nimi wymiana garderoby.  Część jesiennej odzieży zakupiłam już w sezonie letnim, na promocjach, jednak część zostawiłam sobie na teraz. By wbić się w trendy, styl i modne wzory. Zobaczcie sami, co  nowego zawitało w komodzie Antka, a co doszło do mojej szafeczki. Wszystkie ubrania zamówiłam w

BUUBA

MOJE TRAUMATYCZNE WSPOMNIENIE Z DZIECIŃSTWA – MOŻESZ ŁATWO PRZED NIM UCHRONIĆ SWOJE DZIECKO

Ten wpis nie tylko przypomni Ci Twoją szkolną przeszłość, ale i super doradzi co masz zrobić, gdy Twoje dzieci będą narażone na...

MAMA TRÓJKI

CZY PRZEKĄSKI TO ZŁO? LUBIĘ PRZEKĄSKI, MAM ICH SOBIE ODMAWIAĆ?

                      W ostatni wtorek, 20 września, zostałam zaproszona na spotkanie na temat przekąsek. Ten trudny i dyskusyjny temat podjęła Małgosia Ohme. By poprzeć najnowsze badania, zaprosiła ekspertki panią profesor Jadwiga Charzewska z Instytutu Żywności i Żywienia oraz panią profesor Anna Gronowska – Senger z Wydziału Nauk o Żywieniu SGGW, które wyjaśniały aktualną piramidę

Klasomat – doskonała pomoc dla rodzica każdego ucznia

Makóweczki

Klasomat – doskonała pomoc dla rodzica każdego ucznia

  Po pierwszy miesiącu szkoło oficjalnie możemy przyznać sobie tytuł ‚rodziców roku’. Pisałam Wam kilka dni temu, że przez mój stan zdrowia nie można mnie w tym roku uznać za mistrza organizacji, efektem czego jest fakt, że zawalamy po kolei rozmaite etapy pozytywnego wejścia naszego wina w naukę w nowej szkole. Zaczęło się od okładek z poleceniem ‚proszę obłożyć na poniedziałek. Pewnie pomyślicie- Phi, proste! Otóż nie bardzo. W weekend nie kupiliśmy nic. Ok, zapomnieliśmy. W pon. PT przywiózł plik okładek. Jak się okazało poprosił o standardowy rozmiar do II klasy. A u nas książki niestandardowe. We wtorek przywiózł więc nowe… ale za mało. I tak to jakoś u nas wygląda ze wszystkim. To strój na wf, ale bez butów, to rzeczy na basen bez ręcznika i najgorsza do zapamiętania opcja- pierdyliard składek. Za moich czasów składki na poczatku roku była zawsze dwie – komitet rodzicielski i ubezpieczenie. U Maksa w szkole doznajemy oczopląsu od codziennie pojawiających się zrzutek, składek i zbiorów. Książki, płyty, wyprawka, ubezpiecznie, świetlica, obiady, wycieczki, no i w końcu najrozmaitsze projekty trójki klasowej. Szczerze współczuję skarbnikowi klasowemu, zresztą nie tylko ja, dlatego nikt się do tej funkcji raczej nie rwie podczas wyboru wspomnianej trójki. Bo teraz każdą osobę/wpłatę musi on zapisywać na listę (w zeszyciku of course), wydawać resztę („kto ma rozmienić” – klasyk), a na koniec upominać zapominalskich. Kusz- mar! Jednak jest światełko w tunelu jeśli chodzi o ten proces. Ktoś dostrzegł ten problem i postanowił go ogarnąć aplikacją – najwyższy czas! Klasomat to narzędzie, które ma proste zadanie – ułatwić proces zbierania i wpłacania składek w szkole. Aby skorzystać z narzędzia należy się zarejestrować jako skarbnik lub uczestnik. Skarbnikiem w tym wypadku może być np. Pani wychowawczyni lub rodzic z trójki klasowej z funkcją skarbnika. Uczestnik to z kolei każda osoba z grupy w ramach której zbierana jest składka. Dużym ułatwieniem podczas rejestracji jest załadowana lista szkół w Polsce, wystarczy zatem z listy wybrać swoją. Następnie skarbnik musi stworzyć listę uczestników (rodziców). Może to trochę potrwać, ale jest to jednorazowe i potem stanie się dużym ułatwieniem. Dodany uczestnik otrzyma na maila zaproszenie, które musi zaakceptować aby zostać dodanym do grupy. Rola skarbnika umożliwia tworzenie nowych składek, ustalanie ich wysokości oraz terminu zbiórki. Kiedy nie było klasomatu wszystkie zbiórki były raczej gotówkowe, teraz możemy robić przelew dla skarbnika, co dla wielu będzie sporym ułatwieniem. Przy czym nie ma tu ograniczenia tylko do przelewu. Jeśli skarbnik zbierze od kogoś gotówkę, może to po prostu odnotować w klasomacie i uczestnik tak samo dostanie status opłaconej składki. Jeśli z jakiegoś powodu uczestnik spóźni się z wpłatą, skarbnik może jednym przyciskiem wysłać ponaglenie do zapłaty ;). Jako uczestnik możemy przeglądać listę składek z podziałem na te opłacone i nieopłacone. W przypadku nieopłaconej składki dostajemy opcję „Opłać” po czym możemy wykonać przelew. Narzędzie, jak sama nazwa wskazuje przeznaczone jest do zarządzania składkami w szkole. Ale tak naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, aby używać go do innych składek, niezwiązanych ze szkołą : imprezy, uroczystości, zbiórki w zakładach pracy etc. Narzędzie klasomat dostępne jest też w formie aplikacji na Android oraz iOS i jest bezpłatne! To wielkie ułatwienie dla każdego z nas. Ja planuję podesłać ideę Klasomatu wychowawczyni i dyrektorowi naszej szkoły. Na pewno ułatwi nam to przynajmniej tę część roli rodzica w szkole. Teraz czekamy na apkę, która każdego dnia pomoże nam dobrze spakować dziecko do szkoły ;). Śmiejecie się? Praca domowa, książki zeszyty, książki do biblioteki, worek na wf ze strojem i butami, pakiet basenowy, kanapka (kupić bułki dzień wcześniej), woda i tak dalej i tak dalej. Do bycia rodzicem potrzebna jest spora ilość apek ;)  

Razem możemy więcej! Relacja z III edycji BlogoMAMY

SZCZYPIORKI

Razem możemy więcej! Relacja z III edycji BlogoMAMY

Jak szybko i bez buntu odpieluchowałam swoje dziecko

THE MOMENTS OF LIFE

Jak szybko i bez buntu odpieluchowałam swoje dziecko

Temat odpieluchowywania nigdy wcześniej mnie nie dotyczył, gdyż jak wiecie Kacper jest moim pierwszym i jedynym dzieckiem, zatem ekspertką w tej kwestii na pewno nie jestem :-) Nie znam złotego środka na daną bolączkę, który mógłby pomóc każdej z Nas. Jedyne czym mogę się tutaj podzielić to moje niedawne doświadczenie jakie zdobyłam w kwestii pożegnania pieluszki raz na zawsze i które dzięki 3 krokom okazało się bardzo proste :-)Dzieci są różne co przekłada się na fakt, że dla każdego z rodziców ten sam etap rozwoju pociechy może mieć inne znaczenie i nieść różne wspomnienia :-) To co dla niektórych rodziców bywa błahostką dla innych katorgą i na odwrót. To samo stwierdzenie tyczy się naszych starań o naukę dziecka, aby sygnalizowało swoje potrzeby fizjologiczne i chęć skorzystania z toalety. Prawda jest tak, że nie sztuką jest nauczyć dziecko załatwiania swoich potrzeb na nocki za to prawdziwą sztuką jest nauczenie dziecka, aby potrafiło zawołać w odpowiednim momencie zanim będzie już za późno.zdjęcie:klikDomyślam się, że pampersy to wygoda zarówno dla dziecka jak i rodziców (akurat tego jestem pewna ) :-)  I o ile przychodzi moment w życiu każdego rodzica kiedy stwierdza, że nadszedł czas, aby jego dziecko zaczęło korzystać z nocnika tak w większości przypadków w tym konkretnym momencie w życiu dziecka ten moment jeszcze nie nadszedł :-) Bo brak pieluszki to początkowo jedynie kłopot. Dziecko nie jest (bo i nie musiało być) nauczone trzymania moczu do czasu aż znajdzie się w toalecie, gdyż wcześniej gdy tylko poczuło potrzebę załatwiało ją do pampersa. Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że dziecko często zajęte zabawą, oglądaniem bajek musi przerwać tą przyjemną czynność dla jakiegoś tam pójścia do toalety :-/ Kiepska zamiana  :-)Zanim temat odpieluchowania wszedł na tapetę w naszym domu zdążyłam poznać kilka tajników koleżanek i kuzynek, które w ich przypadku przyniosły pożądane rezultaty. Wiem też, że dla jednych tydzień był czasem wystarczającym dla innych niewystarczający okazał się miesiąc. Wszystko zależy od dziecka, Jego temperamentu oraz umiejętności dostosowywania się do nowych sytuacji.Kacper to bardzo wrażliwe dziecko pomimo swojej upartości, szybko przyswajające wiedzę jednak nie lubiące zmian. Proporcjonalna mieszanka wybuchowej mamy i spokojnego z natury taty :-) Te 2,5 roku od kiedy Kacper jest z nami nauczyłam się, że najlepszym rozwiązaniem w przypadku naszego dziecka jest rozmowa, i jeszcze raz rozmowa. Nie chciałam, aby było to działanie z dnia na dzień, nagłe i gwałtowne, czyli takie, które mogłoby przynieść skutki odwrotne od zamierzonych.Nasza nauka mająca na celu pożegnanie pieluszek trwała 2 tygodnie, a samo zdjęcie pieluszki i nigdy do niej nie wrócenie minutę.Początkowo wspólnie z Babcią i Mężem uczyliśmy Kacpra sygnalizowania o swoich potrzebach. Gdy słowo "siusiu" zostało opanowane i Kacper rozumiał co ono znaczy i kiedy należy je wypowiadać przeszliśmy na etap tłumaczenia, że jak skończy 2,5 roczku mama nie nałoży mu już pampersa i że już wtedy słowo "siusiu" będzie musiało być wypowiadane za każdym razem, gdy będzie chciał skorzystać z toalety. Tłumaczyłam, że Lenka i Nadia (kuzynki Kacperka) również nie noszą już pieluszek a jedynie majteczki i również wołają swoją mamę, gdy mają potrzebę.U dziecka bardzo łatwo zaobserwować kiedy rozumie i przyswaja przekazywane mu słowa, a kiedy jedynie przytakuje główką a tak na prawdę nic sobie nie robi z tego co do niego mówimy. Gdy czułam, że Młody ogarnął temat, w środku tygodnia (dokładnie w środę) przed wyjazdem do Babci po raz pierwszy nie założyłam mu pieluszki. Jedynie powiedziałam, że się skończyły i więcej nie będziemy ich kupować. Miałam wewnętrzne przeczucie, że Młody jest gotowy na ten moment i nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie liczyłam, że to będzie moja ostatnia wzmianka na ten temat. Pożegnaliśmy pieluszki na wszystkie kolejne dni. Nie było posikiwania, nie było kryzysów, ani chwilowych buntów. Jak bardzo lukrowe okaże się to co teraz napiszę to jednak muszę Wam się przyznać, że niemal każdego dnia dziękuję swojemu dziecku, że moje macierzyństwo uniknęło wielu bolesnych przeżyć. Że to co na ogół przysparza rodzicom niemały kłopot u nas poszło gładko - tak samo było w kwestii pożegnania pieluszek.Tak na prawdę nie miałam ciśnienia, aby Kacper zdjął pieluszkę jeszcze przed naszym urlopem co może potwierdzić ich niemal miesięczny zapas w naszym domu :-) Jednak wiedziałam, że jak poczuję, że Młody będzie gotowy na ten krok (a to podstawa) nie będzie odwrotu. Nie będę mogła się wycofać, wygoda związana z pieluchami nie będzie mogła wziąć góry, a nocnik będzie musiał być naszym towarzyszem numerem 1 na kilka kolejnych dni :-)zdjęcie:klikNie znam Twojego dziecka jednak może nasza metoda i w Waszym przypadku okaże się tą słuszną dzięki której unikniecie kilkudniowej walki z płaczem w tle. Może i u Was nie będzie miejsca na bunt, a Wasze dziecko w ciągu jednej chwili zapomni o pieluszce :-) Dzieci to bardzo inteligentne osoby, które chłoną wiedzę niczym gąbki chłoną wodą. Tłumacz i rozmawiaj, rozmawiaj i tłumacz jednocześnie obserwuj czy dziecko rozumie i przyswaja to co do niego mówisz. Czasami podczas tłumaczenia wystarcza prosty przekaz, czasami niezbędne jest nasze większe zaangażowanie, czasami potrzeba czasu, a czasami wystarczy minuta :-) Taki sposób na prawdę się opłaca :-) Nam się udało, Wam również.Powodzenia :-)Karolina

10 najlepszych komedii romantycznych

KAMPERKI

10 najlepszych komedii romantycznych

Jesień! Mamy jesień! Nadchodzą bardzo długie, ciemne i zimne wieczory. Trzeba zrobić zapas dobrego winka, soku malinowego do herbatki, naszykować ciepły kocyk i rozkoszować się długimi romantycznymi chwilami. A co jest najlepsze do rozgrzania atmosfery? Komedie romantyczne! Filmy romantyczne, to najlepszy poprawiacz humoru. Ja przy nich spłaczę jak głupia, po sekundzie uśmieję, a na koniec jeszcze popłaczę, bo przecież taka miłość się nie zdarza :) Razem z Wojtkiem uwielbiamy komedie, to chyba jedyny rodzaj filmu, który chętnie razem oglądamy. Ja nie przepadam za sensacją, którą on uwielbia, a on za romansidłami, które ja mogłabym pochłaniać. A tu mamy kompromis – coś się dzieje, bo przecież miłość bez przygód to nie miłość ;) i jednocześnie jest romantycznie, tak jak lubię ja. Kompromis naciągany, ale jest! Mój ukochany mąż przygotował ( w porozumieniu ze mną), listę naszych ukochanych komedii. Viola! Komedie romantyczne – temat rzeka, powstaje ich co roku tysiące. Wybrać dobrą, która będzie po trochę śmieszna, ale i chwytająca za serce, wcale nie jest takie proste. Większość ma oklepany scenariusz i nie zachwyca wysokiej klasy grą aktorską, ale zdarzają się ciekawe filmy na które warto poświęcić wieczór. 10 najlepszych (może najlepszych, które zapadły mi w pamięć), niektóre łapią się na powyższe oklepane modele (spotkanie dwóch ludzi z całkiem odmiennych światów i robi się śmiesznie i romantycznie), ale i tak mają coś w sobie. Na pewno, być może Bardzo przyjemnie, ciepło, nie oczywiście opowiedziana historia ojca samotnie wychowującego córkę. Przychodzi ten bardzo trudny moment, a zwłaszcza dla ojca, czyli okres dojrzewania młodej dziewczynki, która zaczyna bardzo interesować się sprawami sercowymi i wierci dziurę w brzuchu ojca, żeby opowiedział jej o swoich miłosnych perypetiach życiowych uwzględniając w nich oczywiście rolę jej mamy. Ojciec (Ryan Reynolds) w formie zagadki opowiada o swoich miłościach, a córka (Abigail Breslin) musi odgadnąć, która z nich jest jej mamą. Okazuje się, że mimo wielu lat doświadczenia życiowego rodzica, to dziecko otwiera mu oczy na prawdziwą miłość. Świetny film ☺ To właśnie miłość Wielowątkowa opowieść pozornie nie związanych ze sobą ludzi, nakręcona z angielskim humorem, specyficznym, ale  akurat w tym filmie bardzo przystępnym. Jesteśmy świadkami perypetii miłosnych ludzi na diametralnie różnych etapach życia, związku. Bardzo przystępnie podany angielski humor, pełny świątecznego ciepła i wielu śmiesznych sytuacji. Ten film udowodni każdemu, że przez miłość wariujemy, zachowujemy się irracjonalnie i robimy głupoty. Dodatkowym atutem filmu jest plejada gwiazd, tak wielu znanych nazwisk nie znajdziesz często w jednej produkcji.. Wpadka Przypadkowe spotkanie dwóch całkowicie odmiennych światów, osobowości. On, niezbyt atrakcyjny, totalny luzak, bez pracy, bez perspektyw, mieszka z kumplami i ciągle palą nie powiem co… Ona, poukładana, atrakcyjna, ambitna kobieta sfokusowana na karierze. Jedna szalona impreza komplikuje wszystko i robi się ciekawie, a przede wszystkim wesoło. Duet komediowy Seth Rogen i Katherine Heigl gwarantują dobrą zabawę przed telewizorem. Sposób na teściową Niezwykle śmiesznie ukazana odwieczna walka na linii Teściowa-Synowa. Jak wszyscy wiemy, mamusie zawsze będą przekonane, że synowie są ich i tylko ich, a gdy między mamusię i synka wkracza jakaś obca baba, to robi się ostro. Przecież żadna nie jest na tyle dobra, żeby mogła zadbać o faceta tak dobrze, jak jego mama… Gwiazda telewizji na przymusowej emeryturze dostaje kolejnego szoku, gdy jej syn przyprowadza obcą babę i oznajmia, że chce się z nią ożenić. Walka na linii Teściowa-synowa rozbawi Was do bólu brzucha. Ubaw po pachy, polecam. To tylko sex Jak świat długi i szeroki kobiety twierdzą, że mogą bez problemów „kumplować się” z facetem, ale większość facetów twierdzi, że to niewykonalne. Tutaj mamy dowód na korzyść facetów. Świetne role Justina Tomberlake’a i Mili Kunis. Tych dwoje zaczyna się kumplować, a następnie ich „kumplostwo” postanawiają wprowadzić na wyższy poziom i tutaj robi się wesoło/ciekawie, same zobaczycie, że w kwestii kumplostwa damsko-męskiego najczęściej kończy się sporymi komplikacjami. Więcej śmiechu niż romantyzmu, ale na pewno Wam się spodoba. Co się zdarzyło w Las Vegas Każdy kiedyś narobił jakichś głupot po pijaku, których później żałował. Tutaj dwoje „imprezowiczów” odczuje dużo większe konsekwencje pijaństwa niż tylko standardowy kac. W tym filmie znajdziecie bardzo dobrze wyważoną dawkę humoru i romantyzmu. Kawał dobrej komedii romantycznej. Brzydka prawda Pani reżyser porannego programu telewizyjnego przeżywa nie lada szok, gdy w jej poukładany program, a jeszcze bardziej w życie intymne, z impetem wkroczy facet z niezbyt wyrafinowanymi poglądami na temat stosunków damsko-męskich. Każde z tej dwójki chce udowodnić swoją rację, i teraz zrobi się mega wesoło. Sex story Natalie Portman raczej kojarzy się z bardziej ambitnym kinem, ale w komedii romantycznej świetnie daje radę, a we współpracy z etatowym bohaterem tego typu filmów (Ashton Kutcher) tworzy niezwykle zabawną mieszankę. Wrażliwy chłopak z artystyczną duszą oraz zimna i oschła Pani doktor rozpoczynają znajomość, która teoretycznie ma się opierać wyłącznie na czystym seksie, uczucia mają nie wchodzić w grę.. ale wiadomo, bez komplikacji i zwrotów akcji film się nie obejdzie. Och, życie Dwóch, niezbyt za sobą przepadających za sobą ludzi, łączy małe dziecko, którym są zmuszeni się wspólnie zająć. Ubawicie się po pachy patrząc, jak niezdarnie próbują wychować małą księżniczkę, robiąc wszystko, żeby się przy tym wzajemnie nie pozabijać. Mamy będą miały przy tym filmie szczególny ubaw. Kocha, lubi, szanuje Gdy życie w średnim wieku zaczyna się walić, żona ma kochanka, a dzieci już też swoje życie, facet próbuje się w tym jakoś odnaleźć. Niezwykle ciekawe perypetie człowieka, który próbuje życia Casanovy trochę wbrew samemu sobie, a gównie chcąc coś udowodnić żonie, która go zostawiła. Trochę mniej oczywistego humoru Steve’a Carell’a mam nadzieję przypadnie Wam do gustu. To tyle – moja ulubiona 10! Dobre na każdy dzień, rozśmieszą do łez i rozpłaczą trochę, ale cóż, było by nudno bez takich emocji :) A Wy, macie swoje ulubione? Buziaki! Artykuł 10 najlepszych komedii romantycznych pochodzi z serwisu Kamperki.

Nosweet AW1617

DWARAZYW

Nosweet AW1617

KURA KU RAdości

Tort

– Dlaczego nie możesz nam urodzić więcej dzieciaczków? Dlaczego? – pyta z pretensją G. – Chyba już jestem za stara na dzieciaczki – mówię analizując swój wiek. – Eeee tam stara, wcale nie jesteś stara. Jesteś młoda, bardzo młoda. Yyyy. Jesteś w sam raz – G. szuka argumentu przemawiającego za chmarą dodatkowych dzieciaczków W sam raz! I tego się dziś trzymam.:) Dziś mam urodziny. Jako że jestem łasa na dobre słowa, to z radością przyjmę wszelkie. życzenia! Pozdrawiam Kura Ps A dlaczego na torcie jest za mało miejsca na świeczki (patrz rysunek). Bo tort jest za mały Taka oczywista odpowiedź….

PANNA OCEANNA

3 urodziny

Zleciały te trzy lata nawet nie wiem kiedy. Nadal pamiętam poród, nasze pierwsze chwile jakby to było wczoraj, a już niedługo tulić będziemy się wszyscy w czwórkę. Mama, tata, siostra, brat.

MATKA NIE IDEALNA

Nie takiego świata chcę dla moich dzieci.

Pewnego dnia, kiedy moje włosy posiwiałe od Waszych młodzieńczych buntów, skryją się pod farbą w kolorze brudnej rudości, usiądziemy przy stole i wspomnimy w jakim świecie przyszło Wam dorastać. A przyjdzie Wam dorastać w kraju gdzie za usunięcie ciąży zagrażającej życiu, kobieta może iść do więzienia. Gdzie ofiara gwałtu musi urodzić dziecko swojego oprawcy. Gdzie mężczyźni decydują o kobiecej […] Artykuł Nie takiego świata chcę dla moich dzieci. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

Ciasto z jabłkami

BABYLANDIA

Ciasto z jabłkami

Jabłka to takie owoce, które w naszym domu są w zasadzie zawsze. Mieszkamy w największym okręgu sadowniczym w Polsce, więc wszędzie dookoła jest ich pod dostatkiem. Nic więc dziwnego, że je uwielbiamy i zajadamy się nimi bez przerwy. Mniam!Dziś zatem polecę Wam przepis na ciasto z jabłkami. Czytaj więcej »

WIKILISTKA

Mówmy głośno – bicie zawsze jest złe | #KochamNieBiję

wikilistka.pl Ja naprawdę bardzo się staram nie wpieprzać w życie innych ludzi, nie oceniać czyjegoś rodzicielstwa i nie wygłaszać swoich teorii na ten temat w tonie „powinniście/nie powinniście” – zwłaszcza, że w kwestii świadomego rodzicielstwa mam dość radykalne poglądy i pewnie większość by uznała, że wymagam od rodziców za  dużo, ale są tematy, na które nigdy milczeć nie będę, bo żyjąc świadomie po prostu nie da się nie reagować na pewne sprawy…się po prostu nie da… Po 21:00 wyszłam z pokoju, w którym próbowałam uśpić płaczącą, zmęczoną, przeziębioną i ząbkującą Mię. Wyszłam z płaczem z bezsilności, prosząc Ł. żeby przez kilka minut potulił ją za mnie, bo w środku cała się trzęsłam – nie dość, że są takie momenty, kiedy odzywa się skrajne zmęczenie i jedyne o czym człowiek marzy to cisza i śpiące dzieci, to jeszcze rozrywało mnie wszystko w środku, bo nie wiedziałam jak pomóc mojemu dziecku. Dziecku, które cierpiało i nawet jeśli byłoby to zwykłe marudzenie, to płaczące dziecko płacze z jakiegoś powodu. Kilkumiesięczne płacze, bo próbuje coś zakomunikować i dla mnie to było i jest oczywiste. Nie wiedziałam jak jej pomóc, pomyślałam więc, że poszukam jakiś badań, tekstów o rozwoju dziecka – a nuż dowiem się czegoś, co może odpowiadać za to, że jest dziś tak niespokojna. Szukałam też informacji, czy tak małe dziecko może próbować coś wymusić, czy mogę zrobić coś lepiej, żeby jak najlepiej dla niej rozwiązać tę sytuację. Otworzyłam kilka pierwszych stron i …zdębiałam! Ja weszłam na te strony poszukać porady, bo moje dziecko miało problem. I właściwie, gdy zobaczyłam, że to jedno, drugie, trzecie forum to miałam wychodzić, ale z ciekawości przeczytałam pierwszy, drugi wpis i po prostu nie mogłam się nadziwić. Sądząc po temacie wątku na forum, ludzie w teorii przyszli tu z tym samym problemem i pytaniem, co ja – czy kilkumiesięczne dziecko może wymuszać ( u mnie w domyśle „jeśli próbuje, to jak mądrze rozwiązać tę sytuację”), a tam wypowiedzi w stylu : Darła się jak oparzona to posadziłam do łóżeczka, wyryczała się i zasnęła. Po kilku razach przestała wymuszać i zrozumiała kto tu rządzi Siedziała i ryczała, ale wiedziałam, że nie mogę ustąpić, bo wejdzie mi na głowę. Już tu myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok, ale to był dopiero początek. Zamknęłam forum i weszłam na stronę onetu, wywiad z Panią psycholog, pomyślałam, że może tam znajdę rozwiązanie… siedzę, scrolluję sobie szukając czy jest pytanie nawiązujące do mojego problemu i czytam : Majk: Mały ma dopiero roczek, zauważyłem, że jak dostanie klapsa robi się jakby spokojniejszy (podczas zmiany pieluchy). Wydaje mi się, czy faktycznie może juz sobie kojarzyć złe zachowanie z karą ? [ link do artykułu – KLIK) I, cholera, nie wierzę w to, co czytam. Wydawało mi się, że jesteśmy już na tyle cywilizowanym społeczeństwem, że jak już się komuś zdarzy w naprawdę trudnej sytuacji dać dziecku klapsa, to ma się świadomość tego, że postąpiło się źle. Że jest nam wstyd za nieumiejętność panowania nad własną agresją i nerwami… a ten człowiek się prawie publicznie chwali i – jak wynika z wypowiedzi – praktykował to często, żeby osiągnąć zamierzony efekt. Ja naprawdę bardzo się staram nie wpieprzać w życie innych ludzi, nie oceniać czyjegoś rodzicielstwa i nie wygłaszać swoich teorii na ten temat w tonie „powinniście/nie powinniście” – zwłaszcza, że w kwestii świadomego rodzicielstwa mam dość radykalne poglądy i pewnie większość by uznała, że wymagam od rodziców za  dużo. Naprawdę się staram, ale do cholery jasnej, bić dzieci nie wolno! Nigdy i za nic. Nie wolno ich też szarpać, popychać, czy używać w stosunku do nich żadnej przemocy, ani fizycznej ani psychicznej. To są ludzie, których stworzyliśmy i za których jesteśmy odpowiedzialni! I tak jak jesteśmy odpowiedzialni za ich bezpieczeństwo i pilnujemy, by wierząc w Nibylandię i Piotrusia Pana nie skakały z okna tak naszym obowiązkiem jest nie popełniać czynów, które odciskają trwały ślad na ich psychice i wpływają niekiedy bezpośrednio na to – jakimi będą ludźmi, jak sobie będą radzić z problemami i stresującymi sytuacjami oraz czy same nie będą używać przemocy wobec innych. Świadome rodzicielstwo, to nie tylko myślenie o tym, że konsekwencją seksu może być dziecko. Nawet wtedy, gdy tej konsekwencji pragniemy z całego serca i o nią walczymy. Bo ciąża, to dopiero mikro początek, a potem trzeba zmierzyć się z tym, że daliśmy życie człowiekowi i jesteśmy odpowiedzialni za to, jak przygotujemy go do dorosłego życia, na jakiego człowieka wyrośnie. Od urodzenia każde nasze – rodziców- zachowanie w jakiś sposób warunkuje to, jakim człowiekiem będzie nasze dziecko i dopiero tu zaczyna się prawdziwa „świadomość”, a przynajmniej zacząć się powinna … Nie ma dla mnie usprawiedliwiania się niewiedzą. Mamy dziś taki dostęp do informacji, że naprawdę tłumaczenie „nie wiedziałem” powinno zanikać, a wszystkie warsztaty zahaczające o świadome rodzicielstwo powinny być obowiązkowe. Nie jestem doktorantką, ani nawet nie studiowałam nigdy psychologii, a zajęło mi 10 minut, żeby dowiedzieć się, że :  „bicie dziecka ma fatalny wpływ na rozwój jego mózgu. Jak wynika z najnowszych badań neurologów i psychiatrów, przemoc, której doświadcza dziecko, trwale zmienia strukturę mózgu, obniża inteligencję, może także wywoływać ciężkie choroby psychiczne.(…) u osób maltretowanych w dzieciństwie zanikają niektóre obszary mózgu. Badania skanerem wykazały, że jest mniej istoty szarej – budulca kory mózgowej – i to w rejonach kluczowych dla procesu myślenia, odpowiadających za przetwarzanie informacji.(…) Dowiedli, że u dorosłych po doświadczeniach przemocy z dzieciństwa znacznie zmniejszyła się ilość istoty szarej w ciele migdałowatym oraz zakrętach skroniowych odpowiadających m.in. za pamięć. Ubytki zaobserwowano także w rejonach, które mają wpływ na tak zwaną kontrolę poznawczą, czyli zdolność do psychicznego radzenia sobie z silnymi emocjami oraz trudnymi sytuacjami.(…) Kiedy oś stresu pobudzana jest zbyt często, np. przez bicie lub jego groźbę, zaczyna reagować nadmiernie, zalewając mózg kortyzolem. To niszczy komórki nerwowe i może stać się przyczyną depresji czy ataków lęku – tłumaczy prof. Rybakowski. (…) badanie za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) dowiodło, że mózgi dzieci bitych do złudzenia przypominają mózgi weteranów wojennych cierpiących na zespół stresu pourazowego. Naukowcy dostrzegli na obrazach z fMRI chorobliwie wysoką aktywność w rejonach zawiadujących odpowiedzią na stres – pojawiała się ona natychmiast, kiedy tylko naukowcy pokazali dzieciom zdjęcia osób, na których twarzach widać było złość czy gniew. Identycznie reaguje mózg weterana wojennego na odgłos przypominający wystrzał czy zapach spalenizny.” Serio. Tak na dziecko działa klaps, groźby i agresja. A wiecie, co jest najgorsze? Że my żyjemy w społeczeństwie, które daje przyzwolenie na to, że w ogólnopolskim tygodniku PROFESOR pisze : „Klaps używany w szczególnie drastycznych momentach jawi się jako najlepsza forma reakcji rodzica na niedopuszczalny eksces swojego dziecka. Jest on dla dziecka prostym, jednoznacznym i następującym bezpośrednio po wykroczeniu sygnałem, że pewnych rzeczy w żadnym wypadku robić nie wolno.  Bywają jednak również takie sytuacje, gdy użycie fizycznej przemocy wobec dziecka ma radykalnie inny charakter. Dokonuje się w duchu miłości rodzicielskiej, jako świadomy wyraz najgłębszej odpowiedzialności za dziecko. (…) Przemoc taka nie jest wówczas niczym złym, przeciwnie, jest czymś bezwzględnie dobrym, jest moralnym obowiązkiem rodziców. A jako coś moralnie dobrego, a więc godnego pochwały, wymyka się wszelkim zewnętrznym krytykom (…) Przemoc bowiem – wbrew rozpowszechnionym opiniom – nie jest sama w sobie czymś zawsze bezwzględnie złym (…) „ I ten tekst ktoś sprawdził i opublikował…. Ktoś go czyta i daje mu akcept. I daje akcept dla rozpowszechniania takich poglądów. W naszym cudnym kraju, w którym ludzie jeszcze są nauczeni bzdurnego przekonania, że „jest profesorem-ma rację”, albo co gorsza „nie wypada krytykować”, więc pewnie zechcą je powielać i uznają za słuszne ( o zgrozo!).  I nie zaobserwowałam jakiś dotkliwych konsekwencji dla ludzi odpowiedzialnych za wypuszczenie takich bredni w świat. Nie widziałam masowego medialnego wycofywania się ze współpracy z powodu tego artykułu wszystkich firm, instytucji czy osób finansowo wspierających tę gazetę, a to pewnie byłby główny powód, który mógłby przyczynić się do wyciągnięcia konsekwencji za publikację artykułu promującego przemoc wobec bezbronnych istot, co swoją drogą jest w naszym kraju karalne  – odsyłam tutaj. Do wszystkich 60 % Polaków, którzy dopuszczają stosowanie kar fizycznych i 33 %, którzy uznają bicie za skuteczną metodę wychowawczą (badania TU i TU) – jeśli już nie dociera do Was, że robicie dziecku krzywdę, to wyobraźcie sobie 30-letniego Jasia, który miłością absolutną pokochał siłownię i dla którego jedyną znaną formą reakcji na stres jest agresja – wyobraźcie sobie, że jesteście już w podeszłym wieku i toczycie z Jasiem zażartą dyskusję na ważny temat, a w Jasiu aż się gotuje, a obok stoi coś dużego i ciężkiego … Jaka jest szansa, że Jaś nie zrobi Wam krzywdy? „Amerykańscy naukowcy z Tulane University (…)  opublikowali własne badania potwierdzające negatywny wpływ dzieci na ich późniejszy rozwój.Kluczowym stwierdzeniem wynikającym z przeprowadzonych badań jest fakt, iż te z 2.500 uczestniczących w nim dzieci, które w wieku 3 lat były karane za pomocą klapsów, mając 5 lat stawały się bardziej agresywne od swoich niebitych rówieśników. Celem całego projektu było oszacowanie wpływu zewnętrznych czynników (takich jak depresja matki, używanie przez nią alkoholu i narkotyków, przemoc ze strony męża, myśli o aborcji) na wystąpienie u dziecka agresywnych zachowań. Jak się okazało, to właśnie bicie dziecka (także za pomocą klapsów) okazało się tym bodźcem, który w największym stopniu odpowiadał za dziecięcą agresję” – cały artykuł TUTAJ W skali krajowej czy światowej, w odniesieniu do pokolenia – kto jest winien tego, że dorośli ludzie znajdują ujście emocji w agresji? Że mężowie biją żony, ojcowie tłuką swoje dzieci, a sfrustrowane matki je poniżają i szarpią – każdy Jan był kiedyś Jasiem, każda Anna była Anią i ten Jaś i Ania obserwowali świat. . . I wybaczcie, ale jeśli chcemy tak szumnie opowiadać o tym, ile to zła na świecie i agresji to pracujmy nad wychowaniem pokolenia wolnym od tych wszystkich urazów z dzieciństwa! Mówmy o tym głośno, finansujmy szkolenia edukujące rodziców, bojkotujmy takie teksty jak te powyższe i mówmy głośno, że bicie zawsze jest złe. Zwłaszcza, że bicie  to metoda, która daje może posłuszne dzieci, ale nie wychowuje dobrych ludzi znających dobro i zło … ale o tym już innym razem, bo dziś się we mnie zagotowało totalnie. Dopóki nie zaczniemy masowo potępiać takiego postępowania i szerzenia takich poglądów, nasze dzieci, o które się troszczymy i dbamy o nie, nadal będą wychowywać się, dorastać, a później żyć w społeczeństwie pełnym przemocy, bo to społeczeństwo wciąż będzie składało się w większości z ludzi, którzy uznają przemoc za sposób na rozwiązanie problemu. Jeśli nie zaczniemy mówić głośno „nie bij”, to dookoła dzieci wciąż będą bite. Jeśli nie zwrócisz uwagi głośno, gdy rodzic będzie bił Jasia na Twoich oczach to istnieje prawdopodobieństwo, ze Jaś zostanie mężem Twojej córki i jako sposób rozładowywania emocji w związku będzie uznawał tylko agresję i bicie. Pomyśl o tym. Pomyślcie o tym wszyscy, którzy tak bardzo lubicie milczeć, gdy wokół dzieją się złe rzeczy. [Jeśli zamierzasz w komentarzu w jakikolwiek sposób poprzeć przemoc – daruj sobie. Mam włączoną moderację komentarzy i na pewno tego nie opublikuję, więc bądź łaskaw(a) zamiast tego popracować nas swoim myśleniem, a przy okazji zaoszczędzić mój czas] wikilistka.plPost Mówmy głośno – bicie zawsze jest złe | #KochamNieBiję

Miejsca z klimatem – Fulinowo i Kuźnica jesienią

Lady Gugu

Miejsca z klimatem – Fulinowo i Kuźnica jesienią

MAMA TRÓJKI

OCZKO WODNE W NOWEJ ODSŁONIE

                Koniec lata to dobry czas na zmiany w zielonym terenie. Nasz azyl zaczął żyć własnym życiem. Nie chcieliśmy ogradzać oczka wodnego, więc pozwoliliśmy, by zarosło. Pozwoliło nam to czuć, że dzieciaki nie będą interesowały się wodą. Wiosną i wczesnym latem było to piękne. Jednak roślinność pozostawiona sama sobie staje się dzika i nieprzejednana. Rośliny urastały powyżej

NEBULE

Prezenty dla czterolatki

Nie mogę w to uwierzyć, że kończy już cztery lata. Niedawno była jeszcze takim bąblem jak Julek, a teraz rano przy śniadaniu potrafi mnie zastrzelić pytaniem: „Dlaczego niektóre kobiety mają wąsy?” i płacze, że chce być dorosła.  Prezentownik jak zwykle dopasowany do naszych potrzeb, ale myślę, że i Wam się spodoba. 2. Ciągle chodziłaby w… Artykuł Prezenty dla czterolatki pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.