Noah ucieka – John Boyne

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Noah ucieka – John Boyne

Młodsza siostra

…bo jestem mamą

Młodsza siostra

Make One Wish

Pieczone ziemniaki Hasselback

We wrześniu, w przedszkolu Mai było Święto Pyry. Maja jest pierwsza w dzienniku, więc to na mnie padło przygotowanie jakieś potrawy z ziemniakiem w roli głównej. Wiedziałam, że będą różnego rodzaju sałatki i pączki, więc ja chciałam zrobić coś na… Czytaj dalej →

Co najlepszego możesz dać swojemu dziecku od pierwszych chwil…

Makóweczki

Co najlepszego możesz dać swojemu dziecku od pierwszych chwil…

Czy zastanawiałaś się kiedyś co jest bazą i esencją pierwszych momentów spędzonych z dzieckiem? Budulcem z którego mały człowiek będzie mógł czerpać energię do prawidłowego rozwoju, przez wiele, wiele lat. Podstawą umiejętności doświadczania świata, przeżywana emocji, budowania relacji? Co dzieje się na samym początku kiedy jest jeszcze ciemno i ciepło w brzuchy mamy i nadchodzi czas w którym człowiek pojawia się na świecie w jego złożoności i intensywności bodźców? Kiedy nagle robi się niezwykle zimno, głośno i  jasno, a pierwszy oddech może być nawet bolesny, porównywalny z zaczerpnięciem haustu zimnego powietrza na mrozie. Skóra do tej pory otoczona mazią i ciepłymi wodami płodowymi nagle styka się z inną skórą, materiałami lub zimną wagą. Dziecko słyszy własny krzyk, widzi błyski światła… i jest przerażone. Szczęśliwie to od nas zależy co zadzieje się potem… Kilka tygodni temu miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach organizowanych przez markę JOHNSON’S®. Skupione były one na temacie początkowego rozwoju dziecka i doświadczania świata wszystkimi dostępnymi zmysłami. Jako doświadczona mama zawsze zastanawiam się, czy realnie mogę dowiedzieć się czegoś nowego, ciekawego na tego typu spotkaniach. Wyjeżdżałam z nich zachwycona, naładowana widzą, utwierdzona w swoich przekonaniach na temat bliskości i więzi i ich wpływie na rozwój dziecka.   Dotyk Mottem przewodnim jednego z paneli była kąpiel, jednak jako coś więcej niż mycie, ale bardziej jako kolejna okazja aby pokazać dziecku swiat wszystkimi zmysłami. Bo taka niepozorna czynność kojarzona przez nas głównie z rutyną prowadzącą do oazy rodzicielskeigo spokoju czyli dziecięcego nocnego odlotu, może być doznaniem ekstatycznym, ale także traumatycznym. Czy widziałyście, że szybkie mycie dziecka pod kranem w szpitalu w warunkach podrzucania, szarpania, gwałtownych ruchów, zimnej wody i innych nieprzyjemności może trwale odbić się na podejściu malca do przyszłych kąpieli lub innych doznań dotykowych? Koszmar, prawda? No i te magiczne obowiązkowe rytuały czy się wali czy się pali. Bo dziecko musi znać porę snu i wyciszenia. I taki rodzić biegnie o 20 z językiem na brodzie z wieczornej kolacji u teściów, kąpać dziecka. Tuż po kłótni z partnerem, prosto do łazienki, kąpać dziecko… bo rytuał! Jego ciało jest spięte, ruchy szybsze, oddech przyspieszony. Nie ma chwili na uchwycenie wzroku, sprawdzenie poziomu przyjemności kąpanego. I często następuje zgrzyt. Dziecko czuje, że coś nie gra i z wieczornego wyciszenia mamy dramat w trzech aktach.  Lub inny przykład. Przesunięta godzina kąpieli, dziecko zasypiające nam na rękach, a my uparcie je do wanny. I dziecko zaczyna się nam w kąpieli świetnie bawić, wybudzać i nie chce zasnąć do 22. A my chcieliśmy dobrze, bo przecież rytuały są święte. Otóż nie są… Rytuał ma dopasowywać się do dziecięcych potrzeb, a nie odwrotnie. Kąpiel tym ważnym elementem staje się wtedy, kiedy kojarzona jest z przyjemnością, relaksem i chwilą bliskości z rodzicem. Nasze oczy wpatrzone w bobaska, który leży błogo w wanience, otoczony ciepłą wodą, delikatną pianą. Rozmowy, wymiana myśli na poziomie gu- gu. Zapach, błogość. Potem smarowanie kremikiem czy oliwką, połączone z masażem. Piżamka i przytualnki. Zapach Dziecko oswaja się z zapachami już w życiu płodowym. Noworodek musi szybko poznać zapach ciała matki, ponieważ daje mu to poczucie bezpieczeństwa, a co najważniejsze – przetrwania związanego z pożywieniem. Ten zapach, zapach mamy –  dla malca na długo jest tym jedynym, najpiękniejszym. Dlatego dzieci lubią nosić pielusię czy maskotkę pachnąca jak mama. Zapachem bezpiecznej przystani. I tak zapachy prowadzą nas później przez życie. Każdy z nas tak pewnie ma, że konkretne zapachy kojarzą się nam z określonymi miejscami lub sytuacjami. Dom rodziny zawsze pachnie jak… dom. Warto wiedzieć, że konkretne zapachy mają na nas określone działanie. Na przykład większość ludzi za przyjemny uważa zapach wanilii. Uważany jest on za słodki czyli miły i przyjemny. Olejki cytrusowe zaś mają działanie energetyczne, ale więcej – obniżają stres i działają antydepresyjnie! Dlatego tuż po warsztatach nabyłam kilka olejków eterycznych – cytrusowy, pomarańczowy, bergamotkę i tuż po przebudzeniu, kiedy pojawiam się w kuchni zaparzam wodę dodając kilka kropli olejku na wrzątek. Orzeźwia mnie to i napawa optymizmem, kiedy wizualizuję i projektuję w głowie ten dobry nadchodzący dzień. Ważne są również zapachy używanych przez nas kosmetyków. Wieczorem powinniśmy celować bardziej w lawendę, ponieważ nas uspokoi i rozluźni. Możemy nią skropić także pościel w swojej sypialni… Obecność Nie ma na świecie lepszej, interaktywnej zabawki dla dziecka niż… jego rodzic. Nie ma doskonalszego nauczyciela i przewodnika niż ten który od pierwszego dnia pokazuje maleńkiej istocie świat. Na początku w obrębie umiejętności rozpoznawania doznań, przez dotyk – ten najważniejszy – masaż, przytulanie, delikatne całusy, następnie poprzez udostępnianie faktur, materiałów, po pozwolenie na wolność eksplorowania świata, kiedy dziecko zaczyna być mobilne. Tak samo smak – od jedynego najlepszego, płynącego prosto z piersi mamy przez testowanie jedzenia, ale i nie tylko, jak dobrze wiemy, raczej całego świata zmysłem smaku. Słuch, kiedy śpiewamy lub czytamy miarowo, wiersze… Szepczemy ‚csiii’ do uszka kiedy płacze i zagadujemy w wózku. Wzrok, skupiony długo na naszej twarzy, a następnie ramię w ramię kiedy pokazujemy dziecku świat. Obecni, pomocni, zaangażowani i świadomi swojej roli. Tysiąckroć lepsi niż najdroższe zabawki świata. My. Dla swoich dzieci…. I jeszcze ścianka fejmu. Sławni i sławniejsi ;). Zdjęcia wzięłam sobie od Malwiny, bo ponoć tak się w internetach robi, że jak się chce jakieś zdjęcie, to się je sobie bierze :D

Look of the day #3 – oliwka i bordo

KAMPERKI

Look of the day #3 – oliwka i bordo

KOSMETOMAMA

Kosmetolog radzi. Ciąża i karmienie piersią 1 wizyta u kosmetyczki.

Jestem w ciąży czy mogę iść na zabieg do kosmetyczki? Karmię piersią, jaki zabieg mogę wykonać? To dwa pytania na które odpowiadam najczęściej w wiadomościach prywatnych. Postanowiłam więc rozpocząć cykl, który chociaż w małej części rozwieje Wasze wątpliwości. Chciałabym się podzielić z Wami moją wiedzą w tej dziedzinie oraz doświadczeniami, które zdobyłam podczas pracy z klientkami.   Czy mogę iść na zabieg będąc w ciąży? ... Post Kosmetolog radzi. Ciąża i karmienie piersią 1 wizyta u kosmetyczki. pojawił się poraz pierwszy w kosmetomama.

KURA KU RAdości

Dawno

Dawno nie sprzątałam w szufladzie…. Pozdrawiam Kura

Mama inspiruje

CAŁA PRAWDA O MLEKU: zwykłe czy roślinne

Nie ma jednej diety dobrej dla wszystkich. Wszystko zależy od płci, wieku, metabolizmu, trybu życia, skłonności, a nawet regionu geograficznego. Artykuł CAŁA PRAWDA O MLEKU: zwykłe czy roślinne pochodzi z serwisu .

Warmińsko Mazurskie Spotkanie Blogerów vol.6

THE MOMENTS OF LIFE

Warmińsko Mazurskie Spotkanie Blogerów vol.6

Podziwiam tą kobietę, która będąc Mamą dwójki dzieci, kobietą aktywną zawodowo i osobą mając jedynie 24 h w ciągu doby potrafiła dodatkowo zorganizować spotkanie dla blogujących mam. Organizacja spotkania poszła tak sprawnie, że zabrakłoby dnia na wszystkie przewidziane atrakcje dlatego każda z uczestniczek była przygotowana na weekendowe Warmińsko Mazurskie Spotkanie Blogerów vol.6.  A to wszystko dzieło jednej osoby - Roksany, autorki bloga Dzwoneczkowa. Brawo Roksana :-)Każdego dnia miałam okazję uczestniczyć w pogaduchach o tematykach bliskich memu sercu. Ale od początku - na pierwszy ogień poszła Sylwia, która opowiadała o zdjęciach i istocie ich podpisywania w celu dotarcia do jak najszerszego grona odbiorców. Natomiast Ania zawodowo zajmująca się fotografią poruszyła temat zdjęć wykonywanych stricte na Instagram przy użyciu naszych telefonów. Każda z nas miała okazję dowiedzieć się jakie błędy popełniłyśmy na naszych profilach, czego unikać, oraz w jakim kierunku powinnyśmy podążać. Trafne spostrzeżenia dające do myślenia oraz ukierunkowujące na kolejne działania.Podczas spotkania odwiedziła nas Agnieszka aktywnie działająca w Fundacji Przyszłość Dla Dzieci. Fundacji pozyskującej środki na rehabilitacje, badania, zabiegi, leki, przejazdy, (...) dla dzieci chorych, którzy takiego wsparcia potrzebują. Fundacji, która pod swoimi skrzydłami skupia dzieci do 18 roku życia i której zakres działania jest tak obszerny, jak rozległe są potrzeby związane z chorobami dzieci. Dzięki sporemu zaangażowaniu firm wpierających WMSB podczas spotkania została przeprowadzona licytacja oferowanych produktów dzięki, której cała uzyskana kwota została przekazana na rzecz Fundacji Przyszłość Dla Dzieci.  Drugi dzień zaczął się bardzo aktywnie - Ania poprowadziła warsztaty fotografii wykonywanej telefonem. Warsztaty, które zaciekawiły i w całości wciągnęły chyba każdą uczestniczkę spotkania - nawet mnie pomimo, że Młody był ze mną i miał całkowicie odmienne zdanie w kwestii spędzenie tego czasu :) Kątem oka podglądałam poczynania innych uczestniczek, wytężałam słuch, aby jak najwięcej informacji do mnie dotarło :-) Efekty tych dwóch godzin są na prawdę imponujące i miło było je oglądać na Instagramie innych uczestniczek spotkania.Ponadto były pogaduchy o kosmetykach i nowinkach kosmetycznych dzięki pani Anecie z firmy Golden Rose, o miodach dzięki firmie Miody Wileńskich oraz o świecach zapachowych pobudzających nasze zmysły dzięki Party Lite. Dziękuję Wam dziewczyny za ten miło spędzony czas i cieszę się, że mogłam uczestniczyć w WMSB vol. 6 p.s. Zdjęcia wykonane przez Roksanę, Agnieszkę i mnie :-)Pozdrawiam Karolina 

WIKILISTKA

Jak skutecznie wspierać rozwój dziecka? Zobacz, czego nauczyłam się od najlepszych specjalistów.

wikilistka.pl Wiesz, że do 3 roku życia mózg dziecka jest już wykształcony w 85 %, a mózg niemowlęcia tworzy do 1,8 miliona nowych połączeń synaptycznych na sekundę? Że dzieci czują zapachy przed urodzeniem ( od około 28. tygodnia ciąży) i dieta mamy, a konkretnie zawarte w niej molekuły zapachowe, przyczyniają się do tego, jak chętnie dziecko będzie próbowało nowych potraw? Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, że żeby stwierdzić, że coś jest pomidorem musiałaś go kiedyś poznać organoleptycznie, wykorzystując wszystkie zmysły? To dzięki poznawaniu poprzez wiele zmysłów wiesz, że jest czerwony, okrągły, gładki, zimny, lekko kwaśny, miękki i soczysty, prawda? Czy wiedziałabyś, że to pomidor i czym on jest gdybyś go tylko zobaczyła? Albo tylko dotknęła? Albo tylko posmakowała? JESTEŚ MOIM FILTREM, MAMO Czy myślałaś kiedyś o tym, że jesteś dla swojego dziecka swoistym „filtrem” przy poznawaniu świata i bez Ciebie poznawanie przez zmysły będzie trochę niepełne? Gdy dziecko się potknie, czuje, że trochę zabolało, ale co robi? Co tak naprawdę wytwarza reakcję i jakiś „schemat” w mózgu na podobne doświadczenie dotykowe? Twoja reakcja, prawda? Chyba każdy maluch przy upadku nim się rozpłacze patrzy na reakcję najbliższych i to ona jest głównym wskaźnikiem do dalszego reagowania. Dzięki Mii z dnia na dzień coraz bardziej fascynuje mnie wpływ różnych czynników, bodźców, na rozwój małych ludzi. Jestem gatunkiem odpornym na zewnętrzną motywację (niestety, inaczej może obserwowanie Chodakowskiej dawałoby jakieś efekty;)), ale jednocześnie przy całej swojej romantyczno-rozmarzonej naturze, chyba nic do mnie tak nie trafia w kwestii metod wychowawczych jak teorie poparte badaniami i fakty, o których na co dzień nie myślimy, a które wydają się być szalenie ważne. OPOWIEM CI MIEJSCU, KTÓRE POZWOLIŁO MI ZGŁĘBIĆ MACIERZYŃSTWO NA INNYM POZIOMIE Miałam niedawno przyjemność uczestniczyć w warsztatach w ramach akcji społecznej JOHNSON’S®  So Much More™ – inicjatywie promującej rozwój przez wielozmysłową stymulację i muszę Ci się przyznać, że pomimo początkowo sceptycznego nastawienia, zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona tym, co spotkało mnie na miejscu. Wiesz, miałam gdzieś w sobie obawę, że skoro jest to inicjatywa organizowana przez konkretną markę, to tak naprawdę warsztaty będą tylko tłem dla mocnej ekspozycji produktów, a było zupełnie odwrotnie. Gdybym nie poszła i nie zobaczyła na własne oczy, pewnie każdej koleżance powiedziałabym, że to raczej „strata czasu”, a teraz rozsyłam prywatne wiadomości, żeby się dziewczyny pozapisywały, jak tylko będą terminy, bo warsztaty są bezpłatne. Ale do rzeczy. Wiesz, jak ważne jest dla mnie świadome podejście do wychowywania dzieci. Gdzieś w całym gąszczu modnych teorii wychowawczych i zmieniających się trendów pielęgnacji, staram się odnaleźć własny złoty środek. Podchodzę do dzieci i ich rozwoju bardzo holistycznie, staram się dbać o zaspokojenie wszystkich potrzeb – nie tylko zaopiekować się nimi w „technicznym” tego słowa znaczeniu, ale dać tak dużo siebie, swojej uwagi, czasu i bliskości ile tylko potrzebują. Ogromną przyjemnością było więc dla mnie słuchanie o badaniach, które dowodzą, że takie całościowe podejście, mocno nastawione na bliskość, czułość i dotyk, jest najlepszym, co można zrobić dla rozwoju dziecka. NIBY WIEM, A JEDNAK … Skupiłam się całą sobą na wykładach o wielozmysłowej stymulacji. Niby wiem, niby przecież uskuteczniam –rozmawiam, głaszczę, daję smakować i otaczam dziecko zapachami. Niby dbam, by miała styczność z rzeczami o różnych fakturach, temperaturach, kształtach czy konsystencjach. Tyle tylko, że po pierwsze – niespecjalnie się na tym skupiam. Po drugie, na przykład jedzenie – zawsze byłam zbyt wygodna na BLW, które kojarzyło mi się z ogromnym bałaganem i koniecznością kąpania dziecka po każdym posiłku. Daję więc dziecku jeść, ale czy pozwalam jej poznać brokuły wszystkimi zmysłami? Czy kładę je przed nią, pozwalam zobaczyć, że są zielone, ciepłe i miękkie (bo ugotowane), powąchać, złapać w rączkę i dopiero zobaczyć jak smakują? Przyznam Ci się, że myślę o tym od dnia warsztatów i jestem coraz bliższa temu, by jednak się przełamać i spróbować. Później pomyślałam o kąpieli, o której w szerszym, również psychologicznym znaczeniu dużo było na warsztatach i dotarło do mnie, jak wiele tracę sprowadzając ją tak naprawdę do dość szybkiego fizycznego oczyszczenia. Co prawda nie czuję się winna, bo ze względu na AZS mamy inne rytuały przed snem niż codzienne brodzenie po szyję w pianie i Wiki ten system zawsze odpowiadał, ale zaczęłam analizować, że być może popełniamy błąd i na Mię taki bardzo ustalony rytm dnia działałby kojąco. Dowiedziono przecież, że ciepła kąpiel redukuje poziom stresu ( a konkretnie ilość kortyzolu we krwi) u maluszka.  Faktem jest bowiem, że uskutecznianie pracującego trybu życia z dwójką małych dzieci obok i bez żadnej „zewnętrznej” pomocy choćby raz na jakiś czas sprawia, że  niektóre rzeczy zaczynamy robić trochę schematycznie, machinalnie, nie poświęcając im należytej ilości czasu i uwagi, bo przecież głowę zajmują nam „rzeczy ważniejsze”. Ja tak na przykład miałam ze wspomnianą kąpielą – dziewczynki ze względu na AZS i zalecenia lekarza, nie moczą się w wodzie codziennie, tylko dłuższą kąpiel biorą dwa razy w tygodniu. Takie rozwiązanie polecił mi na samym początku macierzyństwa genialny pediatra, podczas strasznych problemów ze skórą Wiki. Działa od 3 lat bez zarzutu, ale gdzieś w tym wszystkim zapomniałam o tym, żeby chociaż te dwa razy w tygodniu dać im się tą kąpielą porządnie nacieszyć. To był ten moment, kiedy dotarło do mnie jak łatwo jest niezauważalnie narzucić na rzeczywistość swój filtr i tak pokazywać go dzieciom. Ja nie lubię leżeć w wannie. Nie umiem nic nie robić, a gdy zabieram ze sobą książkę albo smartfona żeby coś poczytać to muszę co chwila wycierać rękę, którą właśnie np. odgarnęłam pianę i generalnie wątpliwa to dla mnie przyjemność, znam lepsze. Tylko, że dla mnie kąpiel to już nie jest kojący ciepły dotyk wody i delikatne głaskanie mamy, to nie są wpatrzone we mnie mamine oczy, ciepły, uspokajający głos. Nie jest dla mnie frajdą, nowością i doznaniem patrzenie na bąbelki w kąpieli i zbijanie ich rączkami. Chlapanie wodą też żadna frajda, ale ja mam 24 lata! I cieszę się, że poszłam na te warsztaty, bo dobitnie uświadomiłam sobie, że z tej godziny w tygodniu spokojnie mogę zrobić dwie. Spokojnie mogę się z nimi bawić pianą, chlapać i pozwolić im zaznawać tej przyjemności wszystkimi zmysłami, bo przecież im to sprawi frajdę, a przy okazji cudownie rozwija. Zdaje sobie sprawę, że być może życiowe rozważania nad wyższym sensem dziecięcej kąpieli mogą być dla Ciebie abstrakcją, ale jestem na etapie błądzenia gdzieś pomiędzy „chcę teraz muszę wszystko naraz, nie umiem czekać”, a „halo, życie jest tu i teraz”. Bardzo pracuję nad naszą codziennością i swoim podejściem, staram się zwolnić i uważnie skupić na chwili obecnej, gdy tylko pojawia się taka okazja, a tamten czwartek był dla mnie świetną okazją do złapania dystansu od codziennego zabiegania. PO PIERWSZE – NIE PRZESZKADZAJMY ! Podobało mi się też promowane podczas akcji podejście do higieny skóry małego człowieka. Bez narzucania „tylko nasze rozwiązanie jest dobre”, a wręcz odwrotnie – jest dużo dobrych produktów. Obalenie często powtarzanych mitów, skupienie się na faktach i przede wszystkim główna zasada – my mamy dzieciom nie przeszkadzać w rozwoju, wspierać naturalny rozwój i tyle. Niewiele osób wie, że skóra dziecka rozwija się nie tylko w łonie matki, ale jeszcze aż do ukończenia pierwszego roku życia. I dlatego właśnie u małych dzieci pojawia się całe mnóstwo zmian skórnych, które najczęściej po prostu same mijają i nie trzeba ich leczyć na siłę. Dla mnie to było bardzo ważne zdanie, bo coś bardzo podobnego usłyszałam od naszego ukochanego, pierwszego pediatry, któremu zawsze będę wdzięczna za większość mądrego i rozsądnego podejścia do dbania o dzieci, które w sobie mam. JAK BANALNYM SPOSOBEM ZMINIMALIZOWAŁAM OBJAWY AZS ? Pamiętam jak dziś, gdy po paru tygodniach codziennych kąpieli na skórze Wiki zaczęła pojawiać się twarda, swędząca, boląca, sucha skorupa.  Pamiętam jak usłyszałam od Pani w aptece „O Kochana, to AZS jest, teraz nic tylko emolienty i te balsamy apteczne, Pani weźmie najlepiej te największe opakowania, bo to nie przechodzi, a to drogie jest jednak, więc w dużych opakowaniach zawsze trochę taniej”. A potem poszliśmy na wizytę do naszego „Pana Doktora” i usłyszałam, że  ładowanie się w nadmierną ilość środków przy pielęgnacji dziecka, to prosta droga do uzależnienia od nich skóry. Że im bardziej będziemy ingerować, tym mniej skóra będzie się starała sama o siebie zadbać. I owszem, mam teraz intensywnie natłuszczać tę skorupę, żeby się jej jak najszybciej pozbyć, ale gdy tylko to się zaleczy, głównym zaleceniem jest … rzadziej kąpać! Właśnie w ten sposób prawie 4 lata temu wyleczyłam Wiki ostre AZS i teraz nie wraca częściej niż raz do roku i to w delikatnej formie. U nas ten zabieg jest najskuteczniejszym naturalnym sposobem na wyeliminowanie nieprzyjemności związanych z atopowym zapaleniem skóry i ogranicza konieczność stosowania dodatkowych „natłuszczaczy”, a zmusza skórę do samodzielnej pracy nad odpowiednim poziomem nawilżenia. Działa od 3 lat bez zarzutu, a ja nie zostawiam miesięcznie kilkuset złotych na specjalne kosmetyki. Poza „programem warsztatowym” miałam okazję skonsultować swoje obawy ze specjalistami – fizjoterapeutą Pawłem Zawitkowskim (którego podejście do dzieci i ich rozwoju U-WIEL-BIAM!) i Panią psycholog, która ostatecznie utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie jestem w stanie rozpieścić bliskością niespełna rocznego dziecka. Rozmawiałyśmy o skokach rozwojowych, o nauce stałości przedmiotu, o lęku separacyjnym. Zrozumiałam, że to po prostu trudny dla nas obu czas, ale on minie. Jestem przekonana, że początkujący rodzice, którzy byli na warsztatach ze swoimi maleństwami wynieśli z nich dużo, dużo więcej niż ja. Ja jednak bywam na różnych takich spotkaniach, mam za sobą „odchowaną” dwójkę i konsultowałam choćby z Pawłem Zawitkowskim już sporo spraw. Z racji tego, że czasem piszę artykuły, w których wysnuwam jakieś teorie wychowawcze, sporo czytam też o psychologii w kontekście dzieci i badaniach związanych z ich rozwojem, więc niektóre rzeczy, o których mówiono dla mnie były naturalne i oczywiste. Znałam je, ale jestem pewna, że gdyby nie takie warsztaty sporo rodziców mogłoby o nich nawet nie usłyszeć i później usłyszeliby, że mózg 3 letniego dziecka jest już prawie w pełni rozwinięty i było tyyyyyle rzeczy, na które mogli zwrócić uwagę, a tego nie zrobili. Mimo, że uważam się za świadomego rodzica, to te warsztaty ogromnie dużo mi dały. Spojrzałam na niepokojące zachowania Mii z zupełnie innej, świeższej perspektywy – bardziej przyjrzałam się sobie, swoim nawykom i przyzwyczajeniom. Zdziwiłam się, jak bardzo można niepostrzeżenie zgubić się w codzienności, gdy przestaje się zauważać, jak bardzo się pędzi. Idea warsztatów  będzie przez JOHNSON’S® kontynuowana w przyszłym roku, więc już teraz zachęcam Cię do wypatrywania zapisów na warsztaty w Twoim mieście, a biorąc pod uwagę, że nie każdy będzie miał jednak okazję w warsztatach uczestniczyć, zebrałam dla Ciebie poniżej kilka najważniejszych – dla mnie – rzeczy, o których dowiedziałam się w ramach akcji JOHNSON’S® So much more. CZYM JEST WIELOZMYSŁOWA STYMULACJA I CO NAM DAJE? To nic innego jak poznawanie czegoś przez w miarę jednoczesne pobudzanie różnych zmysłów. Dzięki temu, podczas powstawania w mózgu dziecka nowych synaps (tego 1,8 miliona, o którym Ci pisałam na początku;)) mózg lepiej i szybciej je utrwala. Brzmi może trochę abstrakcyjnie, ale odnieś to do tego, jak najskuteczniej się czegoś nauczyć? Kiedy najlepiej zapamiętasz daną wiedzę? Wtedy, gdy coś i przeczytasz i zrobisz notatki i najlepiej później spróbujesz nauczyć tej rzeczy kogoś innego. Analogicznie działa opisywany przeze mnie przykład z brokułem, pomidorem czy kąpielą. Im więcej zmysłów stymulujemy, tym szybciej dziecko „łapie schemat”. Dlatego np. jeśli kąpiel to zapach konkretnego produktu, konkretny ton głosu mamy + odgłosy wody, dotyk ciepłej wody i może piany, potem masaż itp., a potem ZAWSZE jest powiedzmy kołysanka i sen, to dziecko już w momencie przygotowań do kąpieli automatycznie zaczyna się wyciszać i na ten sen przygotowywać (to właśnie zamierzam w najbliższych tygodniach testować) W ciągu pierwszych trzech lat życia następuje szybki rozwój większości ścieżek neuronowych odpowiedzialnych za: Komunikację Rozumienie Rozwój społeczny Dobre samopoczucie emocjonalne. W praktyce oznacza to, że każde nasze zachowanie od momentu urodzenia dziecka do skończenia przez nie 3 lat ma fundamentalny wpływ na to, jakim będzie ono człowiekiem. To jak i ile mówimy do dziecka, nawet wtedy gdy jeszcze kompletnie nic nie rozumie, wpływa na język, jakim będzie się posługiwało w przyszłości, bo nasze zachowania tworzą pamięć promującą rozwój języka. To jak i ile dotykamy dziecka, jesteśmy blisko, tworzy w jego głowie wzorce i schematy, które uaktywnią się w przyszłości – warto więc pomyśleć za każdym razem, gdy puszczają nam nerwy i automatycznie byśmy szarpnęli, złapali mocniej czy w jakikolwiek inny sposób okazali dziecku swoje negatywne emocje poprzez dotyk. Już nasza Wiki jest dobrym przykładem na to, jak każdy element włożony w wychowywanie w wieku 0-3 wpływa na rozwój dziecka w późniejszych latach, a dodatkowo ja na co dzień obserwuję, jakie są różnice w codziennym życiu dorosłych ludzi pomiędzy tymi, którzy wychowywali się w domu pełnym miłości, gdzie tę miłość do dziecka okazywano m.in. przez delikatny dotyk podczas zabawy, przytulanie, głaskanie itp., a tymi u których panował tzw. „zimny chów” i klasyczne ciągłe odsyłanie dzieci z zabawkami do ich pokoju. Dzieci zaczynają czuć zapachy już od ok. 28 tygodnia ciąży i dlatego zaraz po urodzeniu korzystają ze zmysłu węchu w celach poznawczych bardziej niż z innych zmysłów, szybko też łączą konkretne zapachy z określonymi sytuacjami, osobami i miejscami. Do tego im lepiej znany jest im jakiś zapach, tym mniejsze obawy mają, gdy towarzyszy on jakiejś sytuacji. Co nam daje ta wiedza? Po pierwsze – jeśli mama w ciąży ma w swojej diecie określone zdrowe pokarmy, to dziecko w brzuchu czuje ich zapach poprzez tzw. molekuły zapachowe. Zna ten zapach, więc w przyszłości przy rozszerzaniu diety chętniej i bez obaw sięga po konkretne produkty. Druga rzecz, którą warto wiedzieć, to np. fakt, że dla maluszka nie będzie lepszej przytulanki niż – uwaga – lekko nawet przepocona koszulka mamy i dzięki prostemu zabiegowi, jakim jest położenie do przytulenia dziecku takiej koszulki może sprawić, że będzie ono spało dłużej i spokojniej w swoim łóżeczku. Skóra dziecka rozwija się jeszcze po urodzeniu aż do pierwszych urodzin i różne zmiany, które się pojawiają, zazwyczaj są po prostu etapem przejściowym przystosowywania się skóry. Co za tym idzie, podstawową kwestią pielęgnacji maluszka jest nie zaburzać tego naturalnego rozwoju, tylko go wspierać – czyli np. natłuszczać wtedy, gdy skóra tego potrzebuje, a nie profilaktycznie i przyzwyczajać ją do tego, że „sama nie musi nic robić”. I jak, dowiedziałaś się z mojego wpisu czegoś nowego? Zachęciłam Cię do poszerzania wiedzy, udziału w takich warsztatach? Wierz mi, że warto! Ja nakręcona pozytywnie przekopałam już pół internetu zgłębiając kilka ważnych dla mnie aktualnie aspektów rodzicielstwa i przygotowałam całą listę książek do czytania w długie jesienne wieczory. Jak tylko natknę się na szczegóły odnośnie przyszłorocznej edycji, będę Was informować! Wpis powstał we współpracy z marką JOHNSON’S® wikilistka.plPost Jak skutecznie wspierać rozwój dziecka? Zobacz, czego nauczyłam się od najlepszych specjalistów.

MAMA TRÓJKI

ŚWINKA PEPPA-LEK NA WSZYTSTKO

                    Kiedy mała różowa świnia charakterystycznie akcentując wypowiada: "ty musisz się pobawić gdzieś indziej..." dostaję białej gorączki. Jest przemądrzała, wiecznie uświniona błotem i ma za nic swojego tatusia kretyna. Jej ojciec to zniewieściały niemota. Prawdopodobnie jego pierwowzorem był Jaś Fasola. Z racji swojego gatunku zachowuje się, jak typowa świnia. Żre u teściów

BAKUSIOWO

Jutro umrę…

Czy zastanawiałaś się kiedyś nad tym, co byś zrobiła, gdybyś dowiedziała się, że został Ci jeden dzień życia? Nie rok, nie miesiąc, ale jeden dzień. O ludziach, którzy dowiedzieli się, że został im rok powstała już masa filmów, książek… jedne fikcyjne, inne oparte na faktach. Ale rok to taka trochę idylla. Tragiczna, ale nadal idylla. Wiesz kiedy,…

Konkurs CZUCZU ☺

BABYLANDIA

Konkurs CZUCZU ☺

MATKA NIE IDEALNA

Macierzyństwo uczy pokory.

Znacie historię (klik) mojej przyjaźni z porodówki, która trwa do dzisiaj. Nela to przedłużenie mojej duszy, te same myśli i słowa włożone w inne usta. Uczucie totalnie mi do tej pory nieznane, wciąż trochę zaskakujące. To Ona o 5 rano, gdy tylko dowiedziała się o wizycie #2 w szpitalu, niezapowiedzianie stała pod oddziałem w razie gdybym […] Artykuł Macierzyństwo uczy pokory. pochodzi z serwisu matka-nie-idealna.pl.

KURA KU RAdości

Abonenci

Jestem śmiertelnie obrażona na Bodoziaka, bo …”sama jesteś sobie winna, że jesteś chora, jeździsz półgoła na rowerze, zimno jak nie wiem co, a ty rozpięta, bo tak gorąco niby, to teraz cierp”… Bezdusznik. Dzwoni B., pewnie po to, by napawać się moją boleścią. Odbieram i mówię płaskim głosem: – Tu nu mer 7 5 8 3 9 2 1, a bo nent ska so wał twój nu mer i nig dy nie upie cze już żad ne go cias ta. Pip. Pip. … Tak kończą źli abonenci. Pozdrawiam Kura

BAKUSIOWO

Sprawdzony przepis na proste i szybkie ciasto czekoladowe bez mąki.

Na codzień staram się nie jeść mąki w ogóle. Szczególnie pszennej! Brrr! Zostawiam sobie tę przyjemność na szczególne okazje załamania nerwowego, podupadającej diety i wykolejenia życiowego, w którym chcę zrobić sobie dodatkowe kuku i z jednej strony włączyć sobie wyrzuty sumienia z okazji pochłoniętej białej buły z masłem, a z drugiej dolegliwości fizyczne w postaci…

KURA KU RAdości

Zaproszenie

Drodzy Czytelnicy, w niedzielę 23 października w Warszawie, przy ul.Dzielnej 5, w „Przystani Szkraba” odbędzie się charytatywna wystawa prac narysowanych specjalnie dla Amelki Włudeckiej pt.: „Mogę być kim chce”. Oprócz wystawy czeka na Was chmara innych atrakcji – kiermasz komiksowy, pokaz przedpremierowych seriali animowanych, konkursy rysunkowe i piesek terapeuta Amelki. I jeszcze (!) spotkanie ze scenarzystą Maciejem Kurem, który opowie o powstaniu nowego Kajka i Kokosza. Szczegóły na załączonym plakacie i na tej stronie https://www.facebook.com/events/1019205924863201/ Przybywajcie! Pozdrawiam KURA PS Niektóre rysunki możecie już zobaczyć na stronie Amelki , o tu: https://www.facebook.com/T20mozaika/?fref=ts A strona amelkowa jest tu http://www.dla-amelki.pl/

KURA KU RAdości

Kto to jest?

Pozdrawiam Kura

Ostatni urlop w tym roku

POD NAPIĘCIEM

Ostatni urlop w tym roku

PAMIĘTNIK MAMY

Jak stać się systematyczną i potrafić zarządzać sobą w czasie?

Domowe obowiązki, praca zawodowa, dzieci, własne zdrowie i wygląd – to wszystko wymaga czasu, którego każda z nas ma coraz mniej. Często poświęcamy go na rzeczy, które nie mogą czekać, wieczorami żałując, że znów nie udało się dotrzeć na fitness lub nauczyć kolejnych słówek z angielskiego. Macie tak dziewczyny? Czy można to zmienić? Ustal plan działania! Po pierwsze – priorytety Każda kobieta wie, że na tym świecie są rzeczy ważne i te zupełnie nieistotne. Jednak to właśnie te drugie zajmują nam mnóstwo czasu. Sprzątanie skarpetek w szufladzie „bo zrobił się bałagan”, robienie porządku w książkach lub szafkach – to wszystko może poczekać. Większość naszego czasu powinnyśmy przeznaczać na to co ważne dla nas: własny rozwój (np. naukę języka), dbanie o zdrowie i formę (fitness, spacer) oraz o rodzinę (zabawa z dziećmi, wspólne rozmowy). Do ważnych rzeczy zalicza się również aktywność zawodowa, ale tylko w godzinach pracy. Po drugie – „przeszkadzacze” Telefon znów odrywa cię od czytania i musisz zaczynać piąty raz od nowa? Przerywasz pracę by odpowiedzieć od razu na maila? To wszystko to tzw. przeszkadzacze – rzeczy które odrywają nas od tego co ważne. To w dużej mierze ich „zasługa” że na nic nie starcza czasu. Wyeliminuj je: wyłącz na godzinę komórkę by skończyć raport, odpowiadaj na maile tylko 2 razy dziennie, a zyskasz wiele cennych minut. Po trzecie – planowanie Każdy dzień powinien się zaczynać od planu, który uporządkuje rzeczy do zrobienia i nada im priorytety. Najważniejsze i najbardziej pilne powinny pójść „na pierwszy ogień”. Tymi mniej ważnymi warto zająć się później, gdy umysł nie będzie już taki świeży. Co ważne: nigdy nie planuj 100% czasu! W drugiej połowie dnia na pewno pojawi się coś pilnego do zrobienia, warto więc mieć mały „zapas” minut w grafiku. Po czwarte – odpoczynek Wiele zabieganych kobiet zapomina, że od czasu do czasu należy im się odpoczynek. Mowa tu nie tylko o urlopie lub zimowym wypadzie na narty, ale również o małych odpoczynkach, na które warto znaleźć chwilę w trakcie dnia. Nie wszystkie obowiązki musimy wykonywać osobiście! Funkcjonowanie cały czas „na najwyższych obrotach” prowadzi do przemęczenia, niechęci i frustracji. Ilość obowiązków narasta, a my, coraz bardziej zmęczone, coraz gorzej sobie z nimi radzimy. Zajmują nam one więcej czasu. Szybko wpadamy w błędne koło – obowiązków coraz więcej, a my coraz wolniej je wykonujemy! Jak uciec z tej szalonej karuzeli? Metoda jest bardzo prosta i warto ją zastosować jeszcze zanim rzeczywistość zacznie nas przerastać. To regularne rezerwowanie czasu „dla siebie” każdego dnia. Wystarczy pół godziny, by spokojnie poczytać książkę, wypić ulubioną kawę z koleżanką, pójść na spacer lub po prostu przespać się. Czas dla siebie jest święty: nie ma możliwości przesunięcia go lub zastąpienia. W trakcie jego trwania nie nadrabiamy domowych zaległości, nie cerujemy skarpetek dzieci i nie odpowiadamy na firmowe maile. Umysł ma swobodnie odpoczywać w komfortowych warunkach, by jutro znów podjąć się kolejnych wyzwań na najwyższych obrotach.  Czas dla siebie warto wpisać do kalendarza i poinformować rodzinę, że przez najbliższe pół godziny nie ma nas dla nikogo. Wprowadzenie tych kilku prostych zasad sprawi, że codziennie przybędzie nam kilkadziesiąt minut. Stąd już tylko krok do systematyczności. A jaki jest Twój sposób na zorganizowanie siebie w czasie ?

Make One Wish

Kamienie milowe

Często słyszy się, jak mamusie chwalą jedna przed drugą, że ich dziecko jest mądre, szybkie, bystre i sprawne. Znacie takie zjawisko?

Babskie czytanie: „Moje historie prawdziwe” (a może jednak fałszywe?..) Janusz Leon Wiśniewski

Lady Gugu

Babskie czytanie: „Moje historie prawdziwe” (a może jednak fałszywe?..) Janusz Leon Wiśniewski

NEBULE

Odpoczynek z dziećmi? To możliwe

Pamiętacie swoje wakacje z przed okresu kiedy zostaliście rodzicami? Ja tak, ale jak przez mgłę. Tak sobie czasami przypominam jak leżałam na hamaku na karaibskiej plaży… Ile ja bym teraz dała za taki relaks. Chociaż jeden dzień żeby móc odpocząć tak w pełni. Poczytać książkę kilka godzin bez przerwy, porozmawiać z mężem przy kolacji, a… Artykuł Odpoczynek z dziećmi? To możliwe pochodzi z serwisu Blog dla świadomych rodziców - Nebule.pl.

Sport w ciąży. Tak czy nie?

KIEDY MAMA NIE ŚPI

Sport w ciąży. Tak czy nie?

Kąpiel dla dziecka to nie tylko codzienny rytuał przed snem

PAMIĘTNIK MAMY

Kąpiel dla dziecka to nie tylko codzienny rytuał przed snem

Pomagamy uratować miliony żyć – pomożesz nam?

WIKILISTKA

Pomagamy uratować miliony żyć – pomożesz nam?

Żeby pranie nie zdobiło kaloryferów

Makóweczki

Żeby pranie nie zdobiło kaloryferów

Z pierwszą suszarką bębnową miałam do czynienia 11 lat temu. Jako 20-latka, trafiłam do kraju za wielką wodą, aby tam, na jakiś czas stać się częścią amerykańskiej rodziny, zajmując się głównie opieką nad dziećmi. W skład moich obowiązków wchodziło pranie dziecięcych (oraz oczywiście własnych) ubrań. Musiałam więc szybko poznać nowe urządzenia. W tym właśnie suszarkę. I śmiało mogę wam po tym okresie powiedzieć, że od sytuacji posiadania suszarki nie ma odwrotu. Coś jak zmywarka – kiedy masz ją rok, dwa, przez myśl Ci nie przejdzie, żeby gary zmywać ręcznie. Wydaje się to wręcz jak Science Fiction. Tak samo jest z momentem, w którym posiadasz komfort suszenia ubrań w ten sposób. Zalety posiadania suszarki do ubrań Co realnie daje mi suszarka? Po pierwsze komfort. Od maja do września problemu z suszeniem niby nie ma. Większość z nas posiada tarasy, balkony i tam można zlokalizować nasze schnące pranko (choć, trzeba przyznać, widok suszących się ubrań nie jest zbyt przyjemny, niezależnie od pory roku). Sprawa gorzej wygląda w okresie jesienno – zimowym, kiedy na zewnątrz ubrania mogłyby tylko jeszcze bardziej nasiąknąć wilgocią. Rozstawiamy więc suszarki gdzie się da – to w przejściu, to w sypialni, czy (#najgorzej) w salonie. Ale co z takiej jednej suszarki kiedy pranie schnie 24 godziny? W ruch idą kaloryfery we wszystkich pokojach, linki podniebne, a czasami także meble. Do opowieści wystarczy dodać dziecko wieszające się na takiej suszarce i po chwili lądujące na ziemi z całym naszym praniem. Widzicie ten obraz? Ja także go pamiętam z pierwszych lat małżeństwa i na samą myśl mam gęsią skórkę. Pan Tata wspomina jeszcze osiedlowe „wystawy’ suszących ubrań, kiedy linka rozwieszona pomiędzy drzewem, a trzepakiem nikogo nie dziwiła, a każdy znał kolor majtek kolegi ;). Sprawa druga – oszczędność czasu. Masę rzeczy z suszarki wyjmujemy od razu na wieszak. Celowo pokazałam to na filmiku (na samym końcu), bo większość rzeczy dziecięcych można od razu składać do szafy. Godziny prasowania mniej! Suszarka także zmienia na plus strukturę tkaniny, zmiękczając ją. Kto ma suszarkę wie jak wyglądają i jaką miękkość mają ręczniki z suszarki bębnowej i z suszenia na powietrzu. Jak puch w zestawieniu z papierem ściernym. Nie da się zrobić kroku w drugą stronę. Dlatego, kiedy przeprowadzaliśmy się do naszego mieszkania nr. 2, remont zaplanowałam tak, żeby na małym metrażu (mieliśmy tam około 60m2) zmieścić suszarkę kondensacyjną. Zrobiłam to tak, że pralkę umieściłam już od projektu w kuchni, a suszarkę w łazience na miejscu pralki. Kupiłam ładny kosz i nosiłam pranie z kuchni do łazienki. Stanowczo polecam to rozwiązanie, szczególnie na małym metrażu, gdzie realnie nie ma gdzie tych suszarkowych stojaków rozkładać, a bałagan widać znacznie mocniej niż w dużym domu.   Pralka i suszarka – dobrana para Ostatnio wymieniliśmy naszą starą, wysłużoną suszarkę na nową suszarkę kondensacyjną z pompą ciepła AMICA, która idealnie pasuje do pralki opisywanej tutaj. Nasz model posiada dodatkowo opcję podłączenia odpływu na wodę, dzięki czemu nie trzeba opróżniać zbiornika wyjmowanego z suszarki. Jest to na pewno wygodne, choć samo opróżnianie pojemnika też nie stanowi dużego problemu ( raz na kilka/kilkanaście suszeń). Suszarka AMICA posiada wiele poziomów suszenia dostosowanych do materiałów ubrań: Do prasowania Pozostawia ubranie lekko wilgotne z przeznaczeniem do prasowania zaraz po wyjęciu z pralki. My stosujemy ten program głównie do koszul. Na wieszak Z przeznaczeniem do doschnięcia na wieszaku – bez prasowania, np. bluzy, t-shirty. Do szafy Pranie całkowicie wysuszone. Stosujemy go do ręczników, żeby były cieplutkie i mięciutkie. Często wrzucamy nawet suchy ręcznik do suszarki na kilka minut, żeby z kolei ciepłym okryć wychodzące dziecko z wanny – taki nasz patent ;) Oprócz tego programy dostosowane do różnych rodzajów ubrań i tkanin oraz oczywiście opisywany program mniej zagnieceń, który ułatwia życie i oszczędza czas. Z tego komfortu nie ma odwrotu… Szczegółowe informacje na temat suszarek AMICA tutaj.

Wojny dorosłych - historie dzieci

BABYLANDIA

Wojny dorosłych - historie dzieci

U nas w domu nigdy nie brakuje książek. Alicja na szczęście wdała się w mamusię i tatusia, bo czyta za każdym razem, gdy tylko nie ma nic innego do roboty. Nie muszę jej specjalnie do tego namawiać. Moim jedynym zadaniem w tym temacie to dbanie o to, by jej biblioteczka obfitowała w ciekawe tytuły. Tak by nie brakowało jej książek, po które z przyjemnością chwyci. A trzeba przyznać, że sporo książek ją interesuje. Lubi kryminały, komedie, książki podróżnicze. A ostatnio pokochała także literaturę faktu. Wydawnictwo Literatura od dawna już posiada w swojej ofercie pewną bardzo ciekawą serię. Nosi ona nazwę"WOJNY DOROSŁYCH - HISTORIE DZIECI"a w jej skład wchodzą lektury opowiadające o wojennych czasach opisanych z punktu widzenia dziecka. Większość z nich to wspomnienia ludzi, którym udało się przeżyć II wojnę światową i opowiadają nam swoje życie. Ale nie tylko. W kolekcji tej znajdziemy także kilka bardziej współczesnych tytułów. Jak na przykład opowiadanie o Ukraińskim uchodźcy czy też historię Malali, pakistańskiej dziewczynki, która już jako dziecko postanowiła walczyć o prawa kobiet.Seria ta liczy już ponad 10 tytułów, a kolejne są już w przygotowaniu. W naszym domu książeczek tych jest dokładnie 10. A oto i one :)Kolekcjonuję te lektury już od dawna. Jednak przez bardzo długi czas byłam przekonana, że moja Alicja jest jeszcze za mała by czytać o tych wszystkich smutnych wydarzeniach. Co prawda autorzy tych opowiadań przedstawili wszystkie te wydarzenia w bardzo spokojny i ciepły sposób. Opisali każdą historię w taki sposób, że nawet 7 letni maluch mogłoby się z nimi zapoznać. Ja jednak wciąż miałam wrażenie, że to jeszcze za wcześnie. Chciałam uchronić moje dziecko przed tym strasznym światem, nie chciałam, by moja córka znała tą ciemną stronę życia. Teraz jednak wiem, że to był błąd. Że nie było potrzeby rozkładać nad nią tego ochronnego parasola, bo Ala jest już na tyle dojrzała, by zrozumieć co dzieje się wokół niej. A te lektury pomogły jej jedynie wyobrazić sobie jak to było naprawdę. Postawić się w sytuacji tych osób i lepiej zrozumieć to co przeżyły.Każda z tych książek jest pięknie wydana. Ma sztywną okładkę i dobrej jakości papier. Nie brakuje w nich także ciekawych ilustracji, które z pewnością przyciągną uwagę każdego młodego czytelnika. No i ta treść. Piękne, niekiedy smutne lub wesołe, trzymające w napięciu bądź wzruszające - historie ludzi, którym nie dane było przejść przez życie leniwie i beztrosko. Wydarzenia, które miały miejsce w realnym świecie. Oraz postacie, które mogły nam to wszystko opowiedzieć. To wszystko znajdziemy w tych krótkich opowiadaniach. To właśnie o nich są tek książki. A my dzięki nim możemy poznać ich życie i jednocześnie dowiedzieć się jak to jest żyć w ciągłym strachu. Jak rodzą się prawdziwi bohaterowie.Seria Wojny dorosłych - historie dzieci - jest niesamowita. Każda z tych książek jest bardzo wartościową, piękną opowieścią, którą warto podsunąć dziecku. Ja jestem zachwycona i mam nadzieję, że nasza kolekcja będzie stale rosnąć. Zapomniałam jeszcze dodać, że na końcu każdej z książek jest kilka słów o głównym bohaterze tej historii. Możemy zatem jeszcze lepiej poznać te wszystkie postacie i dowiedzieć się o nich jeszcze więcej. Ba, są tu także zdjęcia, dzięki którym możemy je także zobaczyć! :)Seria Wojny dorosłych - historie dzieciZaprezentowane przeze mnie książki, to:"Czy wojna jest dla dziewczyn?" - Paweł Beręsewicz"Która to Malala?" - Renata Piątkowska"Teraz tu jest nasz dom" - Barbara Gawryluk"Zaklęcie na "w" " - Michał Rusinek"Wszystkie moje mamy" - Renata Piątkowska"Syberyjskie przygody Chmurki" - Dorota Combrzyńska-Nogala"Asiunia" - Joanna Papuzińska"Mój tato szczęściarz" - Joanna Papuzińska"Krasnale i olbrzymy" - Joanna Papuzińska"Jest taka historia, opowieść o Januszu Korczaku" - Beata OstrowickaPOLECAM!(function(d, s, id) { var js, fjs = d.getElementsByTagName(s)[0]; if (d.getElementById(id)) return; js = d.createElement(s); js.id = id; js.src = "//connect.facebook.net/pl_PL/sdk.js#xfbml=1&version=v2.8&appId=375088799213734"; fjs.parentNode.insertBefore(js, fjs); }(document, 'script', 'facebook-jssdk'));Wydawnictwo Literatura

BUUBA

Nie sądziłam, że ten dzień kiedyś nadejdzie! Odnalazłam swoją najprawdziwszą przyjaciółkę!

Nawet nie wiesz jak korzystna przyjaźń czeka za rogiem, w zasięgu Twojej ręki. Takich przyjaciół życzę każdej matce i nie tylko! Zerknij tutaj jakie to proste... :)

Jak nauczyć dzieci części ciała czy narządów wewnętrznych? Kilka prostych zabaw dla przedszkolaka i starszaka.

MAMA W DOMU

Jak nauczyć dzieci części ciała czy narządów wewnętrznych? Kilka prostych zabaw dla przedszkolaka i starszaka.

„Mamo, boli mnie wątroba” – mówi Natalka, wskazując na kolano. „Ojej, moje płuca!” – marszczy nos Grześ, stukając palcem w brzuch. Mylenie nazw części ciała czy narządów wewnętrznych to w młodym wieku normalka. Nie ma się czym przejmować. Ale można dziecku (i przyszłej nauczycielce biologii) ułatwić zadanie i podejść do nauki anatomii przez zabawę. Przygotowałam […]