WIKILISTKA
Jak skutecznie wspierać rozwój dziecka? Zobacz, czego nauczyłam się od najlepszych specjalistów.
wikilistka.pl
Wiesz, że do 3 roku życia mózg dziecka jest już wykształcony w 85 %, a mózg niemowlęcia tworzy do 1,8 miliona nowych połączeń synaptycznych na sekundę? Że dzieci czują zapachy przed urodzeniem ( od około 28. tygodnia ciąży) i dieta mamy, a konkretnie zawarte w niej molekuły zapachowe, przyczyniają się do tego, jak chętnie dziecko będzie próbowało nowych potraw?
Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, że żeby stwierdzić, że coś jest pomidorem musiałaś go kiedyś poznać organoleptycznie, wykorzystując wszystkie zmysły? To dzięki poznawaniu poprzez wiele zmysłów wiesz, że jest czerwony, okrągły, gładki, zimny, lekko kwaśny, miękki i soczysty, prawda? Czy wiedziałabyś, że to pomidor i czym on jest gdybyś go tylko zobaczyła? Albo tylko dotknęła? Albo tylko posmakowała?
JESTEŚ MOIM FILTREM, MAMO
Czy myślałaś kiedyś o tym, że jesteś dla swojego dziecka swoistym „filtrem” przy poznawaniu świata i bez Ciebie poznawanie przez zmysły będzie trochę niepełne? Gdy dziecko się potknie, czuje, że trochę zabolało, ale co robi? Co tak naprawdę wytwarza reakcję i jakiś „schemat” w mózgu na podobne doświadczenie dotykowe? Twoja reakcja, prawda? Chyba każdy maluch przy upadku nim się rozpłacze patrzy na reakcję najbliższych i to ona jest głównym wskaźnikiem do dalszego reagowania.
Dzięki Mii z dnia na dzień coraz bardziej fascynuje mnie wpływ różnych czynników, bodźców, na rozwój małych ludzi. Jestem gatunkiem odpornym na zewnętrzną motywację (niestety, inaczej może obserwowanie Chodakowskiej dawałoby jakieś efekty;)), ale jednocześnie przy całej swojej romantyczno-rozmarzonej naturze, chyba nic do mnie tak nie trafia w kwestii metod wychowawczych jak teorie poparte badaniami i fakty, o których na co dzień nie myślimy, a które wydają się być szalenie ważne.
OPOWIEM CI MIEJSCU, KTÓRE POZWOLIŁO MI ZGŁĘBIĆ MACIERZYŃSTWO NA INNYM POZIOMIE
Miałam niedawno przyjemność uczestniczyć w warsztatach w ramach akcji społecznej JOHNSON’S® So Much More™ – inicjatywie promującej rozwój przez wielozmysłową stymulację i muszę Ci się przyznać, że pomimo początkowo sceptycznego nastawienia, zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona tym, co spotkało mnie na miejscu. Wiesz, miałam gdzieś w sobie obawę, że skoro jest to inicjatywa organizowana przez konkretną markę, to tak naprawdę warsztaty będą tylko tłem dla mocnej ekspozycji produktów, a było zupełnie odwrotnie. Gdybym nie poszła i nie zobaczyła na własne oczy, pewnie każdej koleżance powiedziałabym, że to raczej „strata czasu”, a teraz rozsyłam prywatne wiadomości, żeby się dziewczyny pozapisywały, jak tylko będą terminy, bo warsztaty są bezpłatne. Ale do rzeczy.
Wiesz, jak ważne jest dla mnie świadome podejście do wychowywania dzieci. Gdzieś w całym gąszczu modnych teorii wychowawczych i zmieniających się trendów pielęgnacji, staram się odnaleźć własny złoty środek. Podchodzę do dzieci i ich rozwoju bardzo holistycznie, staram się dbać o zaspokojenie wszystkich potrzeb – nie tylko zaopiekować się nimi w „technicznym” tego słowa znaczeniu, ale dać tak dużo siebie, swojej uwagi, czasu i bliskości ile tylko potrzebują. Ogromną przyjemnością było więc dla mnie słuchanie o badaniach, które dowodzą, że takie całościowe podejście, mocno nastawione na bliskość, czułość i dotyk, jest najlepszym, co można zrobić dla rozwoju dziecka.
NIBY WIEM, A JEDNAK …
Skupiłam się całą sobą na wykładach o wielozmysłowej stymulacji. Niby wiem, niby przecież uskuteczniam –rozmawiam, głaszczę, daję smakować i otaczam dziecko zapachami. Niby dbam, by miała styczność z rzeczami o różnych fakturach, temperaturach, kształtach czy konsystencjach. Tyle tylko, że po pierwsze – niespecjalnie się na tym skupiam. Po drugie, na przykład jedzenie – zawsze byłam zbyt wygodna na BLW, które kojarzyło mi się z ogromnym bałaganem i koniecznością kąpania dziecka po każdym posiłku.
Daję więc dziecku jeść, ale czy pozwalam jej poznać brokuły wszystkimi zmysłami? Czy kładę je przed nią, pozwalam zobaczyć, że są zielone, ciepłe i miękkie (bo ugotowane), powąchać, złapać w rączkę i dopiero zobaczyć jak smakują? Przyznam Ci się, że myślę o tym od dnia warsztatów i jestem coraz bliższa temu, by jednak się przełamać i spróbować.
Później pomyślałam o kąpieli, o której w szerszym, również psychologicznym znaczeniu dużo było na warsztatach i dotarło do mnie, jak wiele tracę sprowadzając ją tak naprawdę do dość szybkiego fizycznego oczyszczenia. Co prawda nie czuję się winna, bo ze względu na AZS mamy inne rytuały przed snem niż codzienne brodzenie po szyję w pianie i Wiki ten system zawsze odpowiadał, ale zaczęłam analizować, że być może popełniamy błąd i na Mię taki bardzo ustalony rytm dnia działałby kojąco.
Dowiedziono przecież, że ciepła kąpiel redukuje poziom stresu ( a konkretnie ilość kortyzolu we krwi) u maluszka. Faktem jest bowiem, że uskutecznianie pracującego trybu życia z dwójką małych dzieci obok i bez żadnej „zewnętrznej” pomocy choćby raz na jakiś czas sprawia, że niektóre rzeczy zaczynamy robić trochę schematycznie, machinalnie, nie poświęcając im należytej ilości czasu i uwagi, bo przecież głowę zajmują nam „rzeczy ważniejsze”. Ja tak na przykład miałam ze wspomnianą kąpielą – dziewczynki ze względu na AZS i zalecenia lekarza, nie moczą się w wodzie codziennie, tylko dłuższą kąpiel biorą dwa razy w tygodniu. Takie rozwiązanie polecił mi na samym początku macierzyństwa genialny pediatra, podczas strasznych problemów ze skórą Wiki. Działa od 3 lat bez zarzutu, ale gdzieś w tym wszystkim zapomniałam o tym, żeby chociaż te dwa razy w tygodniu dać im się tą kąpielą porządnie nacieszyć. To był ten moment, kiedy dotarło do mnie jak łatwo jest niezauważalnie narzucić na rzeczywistość swój filtr i tak pokazywać go dzieciom. Ja nie lubię leżeć w wannie. Nie umiem nic nie robić, a gdy zabieram ze sobą książkę albo smartfona żeby coś poczytać to muszę co chwila wycierać rękę, którą właśnie np. odgarnęłam pianę i generalnie wątpliwa to dla mnie przyjemność, znam lepsze.
Tylko, że dla mnie kąpiel to już nie jest kojący ciepły dotyk wody i delikatne głaskanie mamy, to nie są wpatrzone we mnie mamine oczy, ciepły, uspokajający głos. Nie jest dla mnie frajdą, nowością i doznaniem patrzenie na bąbelki w kąpieli i zbijanie ich rączkami. Chlapanie wodą też żadna frajda, ale ja mam 24 lata!
I cieszę się, że poszłam na te warsztaty, bo dobitnie uświadomiłam sobie, że z tej godziny w tygodniu spokojnie mogę zrobić dwie. Spokojnie mogę się z nimi bawić pianą, chlapać i pozwolić im zaznawać tej przyjemności wszystkimi zmysłami, bo przecież im to sprawi frajdę, a przy okazji cudownie rozwija.
Zdaje sobie sprawę, że być może życiowe rozważania nad wyższym sensem dziecięcej kąpieli mogą być dla Ciebie abstrakcją, ale jestem na etapie błądzenia gdzieś pomiędzy „chcę teraz muszę wszystko naraz, nie umiem czekać”, a „halo, życie jest tu i teraz”.
Bardzo pracuję nad naszą codziennością i swoim podejściem, staram się zwolnić i uważnie skupić na chwili obecnej, gdy tylko pojawia się taka okazja, a tamten czwartek był dla mnie świetną okazją do złapania dystansu od codziennego zabiegania.
PO PIERWSZE – NIE PRZESZKADZAJMY !
Podobało mi się też promowane podczas akcji podejście do higieny skóry małego człowieka. Bez narzucania „tylko nasze rozwiązanie jest dobre”, a wręcz odwrotnie – jest dużo dobrych produktów. Obalenie często powtarzanych mitów, skupienie się na faktach i przede wszystkim główna zasada – my mamy dzieciom nie przeszkadzać w rozwoju, wspierać naturalny rozwój i tyle.
Niewiele osób wie, że skóra dziecka rozwija się nie tylko w łonie matki, ale jeszcze aż do ukończenia pierwszego roku życia. I dlatego właśnie u małych dzieci pojawia się całe mnóstwo zmian skórnych, które najczęściej po prostu same mijają i nie trzeba ich leczyć na siłę. Dla mnie to było bardzo ważne zdanie, bo coś bardzo podobnego usłyszałam od naszego ukochanego, pierwszego pediatry, któremu zawsze będę wdzięczna za większość mądrego i rozsądnego podejścia do dbania o dzieci, które w sobie mam.
JAK BANALNYM SPOSOBEM ZMINIMALIZOWAŁAM OBJAWY AZS ?
Pamiętam jak dziś, gdy po paru tygodniach codziennych kąpieli na skórze Wiki zaczęła pojawiać się twarda, swędząca, boląca, sucha skorupa. Pamiętam jak usłyszałam od Pani w aptece „O Kochana, to AZS jest, teraz nic tylko emolienty i te balsamy apteczne, Pani weźmie najlepiej te największe opakowania, bo to nie przechodzi, a to drogie jest jednak, więc w dużych opakowaniach zawsze trochę taniej”. A potem poszliśmy na wizytę do naszego „Pana Doktora” i usłyszałam, że ładowanie się w nadmierną ilość środków przy pielęgnacji dziecka, to prosta droga do uzależnienia od nich skóry. Że im bardziej będziemy ingerować, tym mniej skóra będzie się starała sama o siebie zadbać. I owszem, mam teraz intensywnie natłuszczać tę skorupę, żeby się jej jak najszybciej pozbyć, ale gdy tylko to się zaleczy, głównym zaleceniem jest … rzadziej kąpać!
Właśnie w ten sposób prawie 4 lata temu wyleczyłam Wiki ostre AZS i teraz nie wraca częściej niż raz do roku i to w delikatnej formie. U nas ten zabieg jest najskuteczniejszym naturalnym sposobem na wyeliminowanie nieprzyjemności związanych z atopowym zapaleniem skóry i ogranicza konieczność stosowania dodatkowych „natłuszczaczy”, a zmusza skórę do samodzielnej pracy nad odpowiednim poziomem nawilżenia. Działa od 3 lat bez zarzutu, a ja nie zostawiam miesięcznie kilkuset złotych na specjalne kosmetyki.
Poza „programem warsztatowym” miałam okazję skonsultować swoje obawy ze specjalistami – fizjoterapeutą Pawłem Zawitkowskim (którego podejście do dzieci i ich rozwoju U-WIEL-BIAM!) i Panią psycholog, która ostatecznie utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie jestem w stanie rozpieścić bliskością niespełna rocznego dziecka.
Rozmawiałyśmy o skokach rozwojowych, o nauce stałości przedmiotu, o lęku separacyjnym. Zrozumiałam, że to po prostu trudny dla nas obu czas, ale on minie.
Jestem przekonana, że początkujący rodzice, którzy byli na warsztatach ze swoimi maleństwami wynieśli z nich dużo, dużo więcej niż ja. Ja jednak bywam na różnych takich spotkaniach, mam za sobą „odchowaną” dwójkę i konsultowałam choćby z Pawłem Zawitkowskim już sporo spraw.
Z racji tego, że czasem piszę artykuły, w których wysnuwam jakieś teorie wychowawcze, sporo czytam też o psychologii w kontekście dzieci i badaniach związanych z ich rozwojem, więc niektóre rzeczy, o których mówiono dla mnie były naturalne i oczywiste. Znałam je, ale jestem pewna, że gdyby nie takie warsztaty sporo rodziców mogłoby o nich nawet nie usłyszeć i później usłyszeliby, że mózg 3 letniego dziecka jest już prawie w pełni rozwinięty i było tyyyyyle rzeczy, na które mogli zwrócić uwagę, a tego nie zrobili.
Mimo, że uważam się za świadomego rodzica, to te warsztaty ogromnie dużo mi dały. Spojrzałam na niepokojące zachowania Mii z zupełnie innej, świeższej perspektywy – bardziej przyjrzałam się sobie, swoim nawykom i przyzwyczajeniom. Zdziwiłam się, jak bardzo można niepostrzeżenie zgubić się w codzienności, gdy przestaje się zauważać, jak bardzo się pędzi.
Idea warsztatów będzie przez JOHNSON’S® kontynuowana w przyszłym roku, więc już teraz zachęcam Cię do wypatrywania zapisów na warsztaty w Twoim mieście, a biorąc pod uwagę, że nie każdy będzie miał jednak okazję w warsztatach uczestniczyć, zebrałam dla Ciebie poniżej kilka najważniejszych – dla mnie – rzeczy, o których dowiedziałam się w ramach akcji JOHNSON’S® So much more.
CZYM JEST WIELOZMYSŁOWA STYMULACJA I CO NAM DAJE?
To nic innego jak poznawanie czegoś przez w miarę jednoczesne pobudzanie różnych zmysłów. Dzięki temu, podczas powstawania w mózgu dziecka nowych synaps (tego 1,8 miliona, o którym Ci pisałam na początku;)) mózg lepiej i szybciej je utrwala.
Brzmi może trochę abstrakcyjnie, ale odnieś to do tego, jak najskuteczniej się czegoś nauczyć? Kiedy najlepiej zapamiętasz daną wiedzę? Wtedy, gdy coś i przeczytasz i zrobisz notatki i najlepiej później spróbujesz nauczyć tej rzeczy kogoś innego. Analogicznie działa opisywany przeze mnie przykład z brokułem, pomidorem czy kąpielą. Im więcej zmysłów stymulujemy, tym szybciej dziecko „łapie schemat”. Dlatego np. jeśli kąpiel to zapach konkretnego produktu, konkretny ton głosu mamy + odgłosy wody, dotyk ciepłej wody i może piany, potem masaż itp., a potem ZAWSZE jest powiedzmy kołysanka i sen, to dziecko już w momencie przygotowań do kąpieli automatycznie zaczyna się wyciszać i na ten sen przygotowywać (to właśnie zamierzam w najbliższych tygodniach testować)
W ciągu pierwszych trzech lat życia następuje szybki rozwój większości ścieżek neuronowych odpowiedzialnych za: Komunikację Rozumienie Rozwój społeczny Dobre samopoczucie emocjonalne.
W praktyce oznacza to, że każde nasze zachowanie od momentu urodzenia dziecka do skończenia przez nie 3 lat ma fundamentalny wpływ na to, jakim będzie ono człowiekiem. To jak i ile mówimy do dziecka, nawet wtedy gdy jeszcze kompletnie nic nie rozumie, wpływa na język, jakim będzie się posługiwało w przyszłości, bo nasze zachowania tworzą pamięć promującą rozwój języka.
To jak i ile dotykamy dziecka, jesteśmy blisko, tworzy w jego głowie wzorce i schematy, które uaktywnią się w przyszłości – warto więc pomyśleć za każdym razem, gdy puszczają nam nerwy i automatycznie byśmy szarpnęli, złapali mocniej czy w jakikolwiek inny sposób okazali dziecku swoje negatywne emocje poprzez dotyk.
Już nasza Wiki jest dobrym przykładem na to, jak każdy element włożony w wychowywanie w wieku 0-3 wpływa na rozwój dziecka w późniejszych latach, a dodatkowo ja na co dzień obserwuję, jakie są różnice w codziennym życiu dorosłych ludzi pomiędzy tymi, którzy wychowywali się w domu pełnym miłości, gdzie tę miłość do dziecka okazywano m.in. przez delikatny dotyk podczas zabawy, przytulanie, głaskanie itp., a tymi u których panował tzw. „zimny chów” i klasyczne ciągłe odsyłanie dzieci z zabawkami do ich pokoju.
Dzieci zaczynają czuć zapachy już od ok. 28 tygodnia ciąży i dlatego zaraz po urodzeniu korzystają ze zmysłu węchu w celach poznawczych bardziej niż z innych zmysłów, szybko też łączą konkretne zapachy z określonymi sytuacjami, osobami i miejscami.
Do tego im lepiej znany jest im jakiś zapach, tym mniejsze obawy mają, gdy towarzyszy on jakiejś sytuacji. Co nam daje ta wiedza? Po pierwsze – jeśli mama w ciąży ma w swojej diecie określone zdrowe pokarmy, to dziecko w brzuchu czuje ich zapach poprzez tzw. molekuły zapachowe. Zna ten zapach, więc w przyszłości przy rozszerzaniu diety chętniej i bez obaw sięga po konkretne produkty.
Druga rzecz, którą warto wiedzieć, to np. fakt, że dla maluszka nie będzie lepszej przytulanki niż – uwaga – lekko nawet przepocona koszulka mamy i dzięki prostemu zabiegowi, jakim jest położenie do przytulenia dziecku takiej koszulki może sprawić, że będzie ono spało dłużej i spokojniej w swoim łóżeczku.
Skóra dziecka rozwija się jeszcze po urodzeniu aż do pierwszych urodzin i różne zmiany, które się pojawiają, zazwyczaj są po prostu etapem przejściowym przystosowywania się skóry.
Co za tym idzie, podstawową kwestią pielęgnacji maluszka jest nie zaburzać tego naturalnego rozwoju, tylko go wspierać – czyli np. natłuszczać wtedy, gdy skóra tego potrzebuje, a nie profilaktycznie i przyzwyczajać ją do tego, że „sama nie musi nic robić”.
I jak, dowiedziałaś się z mojego wpisu czegoś nowego? Zachęciłam Cię do poszerzania wiedzy, udziału w takich warsztatach? Wierz mi, że warto! Ja nakręcona pozytywnie przekopałam już pół internetu zgłębiając kilka ważnych dla mnie aktualnie aspektów rodzicielstwa i przygotowałam całą listę książek do czytania w długie jesienne wieczory. Jak tylko natknę się na szczegóły odnośnie przyszłorocznej edycji, będę Was informować!
Wpis powstał we współpracy z marką JOHNSON’S®
wikilistka.plPost Jak skutecznie wspierać rozwój dziecka? Zobacz, czego nauczyłam się od najlepszych specjalistów.