Dekoracje do pokoju maluszka od H&M home.

ZAPISKI MAMY

Dekoracje do pokoju maluszka od H&M home.

hm.com Pokoik Frania tworzy się już od roku i ciągle nie jest skończony. Chyba jest mi to trochę na ręka bo nie muszę się tłumaczyć z ciągłego kupowania nowych dodatków. Przyznam się wam, że jestem od tego uzależniona. Pewnie dlatego Ikea nie kryje przede mną żadnych sekretów i w sumie już mi się ciut znudziła. Moją najnowsza miłością jest H&M Home, który na moją zgubę jest dostępny również przez internet. Wiecie co to oznacza? Że któregoś dnia będę szukać na swoim fanpagu kogoś kto mnie przenocuje, gdy mąż wyrzuci mnie za drzwi razem z kolejnym pudłem, które przyniesie kurier. Nim to nastąpi, chciałam Wam pokazać jakie cuda do pokoju dziecięcego można znaleźć na hm.com. Wszystkie piękne dodatki, które wybrałam, podzieliłam na 3 grupy kolorystyczne, żebyście łatwiej mogli znaleźć coś dla siebie. Najlepsze jest to, że żadna z tych rzeczy nie kosztuje więcej niż 100 zł.Dodatki do pokoju małej księżniczki: Poduszka-przytulanka 39,90 złDuży kosz do przechowywania39,90 złPoszewka na poduszkę z uszami 39,90 złPudełko do przechowywania14,90 złRamka dla małej księżniczki29,90 Metalowy kosz 59,90Zdobiona ramka na zdjęcia29,90Bawełniany chodnik w paski79,90 zł Metalowa podpórka do książek 29,90 zł Modna biel i szarości Materiałowy kosz do przechowywania 39,90 złZdobiona ramka na zdjęcie 29,90 złUszata poszewka na poduszkę 39,90 złPólka domek 79,90 złSzara poduszka-przytulanka 39,90 złDrewniana ramka z uszami 29,90 złPoszewka na poduszkę z tygrysem 19,90 złKosz do przechowywania z motywem zwierzęcym 59,90 złPrzybornik ścienny 39,90 złPudełko do przechowywania w gwiazdki 19,90 zł Miętowy powiew świeżości Metalowy kosz 59,90 zł Turkusowe pudełko do przechowywania 19,90 złPudełko do przechowywania z motywem zwierzęcym 19,90 złMetalowa podpórka do książek 29,90 złPoszewka na poduszkę 39,90 złBawełniany chodnik w paski 79,90 złDuży kosz do przechowywania39,90 złBawełniany chodnik 99,90 zł Teraz to już sama nie wiem co wybrać? ;)

antoonovka

Zdjęcie tygodnia #4

    Odkurzanie, przekładanie prania z miejsca na miejsce i chowanie go w najczarniejsze zakamarki domu (zgadnijcie czyja to zabawa), zmywanie flamastrów z podłogi – standardzik, takie tam porządki z dzieckiem u boku. W pewnym momencie moja córka odnalazła koszyk z zapomnianym przez siebie klockami i zaczęło się układanie najwyższej wieży w całym pokoju, a wtedy… TYDZIEŃ #4 Antonina ułożyła ostatniego klocka i spojrzała na mnie z taką dumą i szczęściem w oczach (co widać z resztą na załączonym obrazku). Nacisnęłam spust migawki i dosłownie rzuciłam aparat (uff, szczęście, że obok był basen z kulkami), żeby podejść do Niej i pokazać jak bardzo jestem z Niej dumna. Pasowałoby mi tutaj powiedzenie, że później długo siedziałyśmy i budowałyśmy wieże z klocków, ale nie byłoby to prawdą. Po upadku, a raczej celowemu zniszczeniu swojego dzieła, Antonina w nosie miała klocki i budowle. Do budowania wróciłyśmy dopiero dzisiaj i znowu powstała najwyższa wieża. Jeszcze wyższa od tej. Ale tym razem nie miałam aparatu, nie miałam nawet telefonu i było to celowe działanie. Czasem zbyt bardzo chcemy złapać wszystkie chwile i uwiecznić je na pięknych fotografiach… Czasem tak bardzo chcemy zatrzymać coś w kadrze, że zapominamy, że to trwająca chwila jest najważniejsza. Czasem nie trzeba pięknych zdjęć aby opisać cudne wspomnienia. Wiesz… Właśnie z takich pięknych momentów, które siedzą w mojej głowie i zostaną w niej już na zawsze nie mam zdjęć.

antoonovka

Jakiego święta brakuje w kalendarzu świąt nietypowych?

Dzień kota Garfielda, marzyciela, święto pizzy, oficjalny Dzień Matki i Ojca, Babci, Dziadka – świąt, a świąt. Każdy znajdzie coś dla siebie, bo okazji do świętowania jest całe mnóstwo. Brakuje mi jednak jednego święta. Bardzo ważnego święta! Ciekawa jestem czy zgodzisz się ze mną, że w naszych kalendarzach brakuje… DNIA CIOCI I WUJKA! Mamy międzynarodowy dzień pizzy (9 lutego), dzień bez makijażu (5 maja), światowy dzień morza (28 września), a nawet dzień czarnego kota (17 listopada). Szukam, szukam i znajduję kolejne kwiatki. Dzień czosnku (19 kwietnia) – chyba jako miłośnik tego śmierdzącego przysmaku zapiszę tę datę w kalendarzu. Jako matka zapisuję sobie również 29 września, wszak dzień kawy, która codziennie od ponad siedemnastu miesięcy pozwala mi w miarę normalnie funkcjonować trzeba odpowiednio celebrować, prawda? Kalendarz świąt nietypowych wypełniony jest po brzegi, nie będę więcej wymieniać, jeżeli chcesz zaspokoić swoją ciekawość KLIKnij TUTAJ, ale święta Cioci i Wujka w nim nie uświadczysz. I wiesz co… Jak się nad tym zastanowiłam jestem tym faktem oburzona! Rodzice są od wychowywania, dziadkowie od rozpieszczania – wiadomo. A gdzie miejsce dla cioć i wujków? Chyba każdy z nas ma kogoś takiego. Kogoś z rodziny lub nie. Ukochana ciocia lub cudowny wuj (opcjonalnie stryjek, ale podciągnijmy to już pod wujostwo, dobra?). Opowiem Ci dzisiaj o mojej Goleńce, najukochańszej Cioci w całym wszechświecie. - Mamo? A mogę do ciebie mówić Goleńka, a

Ubranka lupilu - recenzja

ZAPISKI MAMY

Ubranka lupilu - recenzja

Kuchnia dla malucha

ZAPISKI MAMY

Kuchnia dla malucha

Pierogowa Mama

Już nigdy nie będziesz wolna.

Mam takie wspomnienie z jakiejś letniej ciepłej nocy, która minęła już dawno, jakby w innym życiu – stoję oparta o balustradę Mostu Poniatowskiego, jeszcze jest ciemno, ale świt tuż-tuż, nie wiem dokładnie, która jest godzina, nie chce mi się sięgać do torebki po telefon by to sprawdzić. Pieści mnie po twarzy lekki wiatr, w nozdrzach czuję zapach nagrzanego powietrza, które unosi się znad oddających ciepło płyt chodnikowych. W słuchawkach „It never entered my mind” bo to zawsze musi być Miles. Patrzę się najpierw w dół w niekończącą się ciemność rzeki by po chwili podnieść wzrok i odgarniając z twarzy kosmyki włosów przy melancholijnej trąbce patrzeć jak powoli nad warszawskim kotłem wstaje słońce. Światło powoli rozlewa się po dachach. Przez chwilę czuję się tak po swojemu, gówniarskiemu – wolna. „I am the master of my fate, I am the captain of my soul”.  Otrzeźwia mnie papieros, który dopalając się parzy mnie w grzbiet dłoni. Trąbka w słuchawkach milknie. Moment przemija – słońce znowu za mocno grzeje, a alkohol nie chce ulatniać się z żył tak szybko jakbym tego chciała, tylko wciąż krąży we krwi sprawiając, że mocno chwiejnym krokiem wracam do domu. Już nie pamiętam ostatniego lata gdy byłam zwykłą beztroską dziewczyną, której największym problemem było czy starczy na paczkę szlugów i czy dam radę przygotować się do 10 egzaminów w sesji w ciągu jednej nocy. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam chwilę by wystawić twarz do słońca i po prostu nic nie musieć. Oddychać pełną piersią bez ciężaru zmartwień, stresów, ciągle zastanawiając się czy za kolejnym zakrętem nie spadnie mi na łeb wielkie kowadło – ot taki prezencik od losu. Ostatnio miałam trochę pagórków życiowych, żaliłam się Mamie przez telefon i Ona w swojej matczynej mądrości skwitowała to jednym zdaniem „Ot życie”. Cholera – od kiedy to się stało moim życiem? Gdzie ta piękna dwudziestoletnia, którą tyle lat co dzień oglądałam w lustrze? Czasem mam wrażenie, że zamiast nieba ciągle oglądam podłogę bo kark przygięty pod ciężarem ciągle pietrzących się problemów, zmartwień, co przyniesie okrutna przyszłość. Tak, tak! Mimo wszystko, każdy dzień pełen jest chwil magicznych, niezastąpionych, jedynych w swoim rodzaju, każda doba usiana uśmiechami które mozolnie kolekcjonuję w głowie, łzami które niestrudzenie ocieram i to jest pieśnią mojego życia, bez wątpienia, kiedy patrzę w mądre oczy mojego Syna, patrzące na mnie tak ufnie, tak spokojnie, wiem, że nie mogło mi się w życiu przytrafić nic lepszego, ale wiecie, tęsknię czasem. Tęsknię za tymi ciepłymi letnimi nocami, gdy życie było takie proste, takie lekkie. Gdy każdy poranek przynosił ogrom możliwości i mogłam czerpać z nich garściami jeśli tylko chciałam. Długo się łudziłam, że przecież nic się nie zmieniło – ale dopadła i mnie ta prawda, że już nigdy nie pójdę o świcie na most by słuchać Milesa Davisa patrząc na wschód słońca – wszystkie moje świty przez najbliższych ładnych parę lat zarezerwowane są przez takie małe ciałko, które, która to godzina? 22:27? Za jakieś 20 minut przypomni mi, że wcale nie chcę by ten świt nadchodził tak szybko. Zamieniam mój jazz w słuchawkach, mojego papierosa, moją gówniarską wolność na ten ból w sercu, moje matczyne zmartwienia, codzienne garście uśmiechów i hektolitry łez. I choć teraz pełna jestem wątpliwości, rozdziera mnie taka niepewność zamykam oczy i widzę Twoje spojrzenie Dzieciaku i już nie chcę by słońce wschodziło w świecie, w którym Ciebie miałoby nie być – niezależnie od tego jak wielkie poczucie wolności i niezależności świat ten miałby mi dawać. Śpij Maluchu. Mama wszystkim się zajmie – jutro kolejny dzień, w, którym trzeba będzie wywoływać kolejne uśmiechy i ocierać kolejne łzy. Oby tych drugich było w Twoim życiu zawsze jak najmniej. I dlaczego w tych wszystkich bzdurnych artykułach i blogach parentingowych nie napiszą, po prostu wprost, że czasem bycie Rodzicem jest po prostu kurewsko ciężkie. Byłoby miło wiecie trendsetterzy? Tak bez tych piórek i małych klamstewek, nie zaslaniajcie się pierdoletami o wyprawkach i śpioszkach – walcie prosto z mostu! Może jeszcze kogoś da się przygotować – choć nie wiem czy można jakkolwiek się przygotować, na to, że Twoje serce, dusza i umysł nagle zaczynają funkcjonować zupełnie poza Twoją wolą, będąc marionetką w czyichś rękach. I mało tego! Tobie się to podoba, Ty te rączki kochasz, Ty chcesz więcej, chcesz oddać to serce, duszę i umysł jak najbardziej. I zrobisz to. A Twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. Już nigdy nie będziesz wolna. I co z tego. Nie będziesz tego chcieć. To już nie będzie się liczyć. Mamuśki przytulcie Wasze dzieciaki – to one są Waszą wolnością, Waszym Milesem Davisem o świcie nad Wisłą. Waszą nikotyną. Fajnie jest nie?

antoonovka

Zdjęcie tygodnia #3

Odkąd pamiętam byłam bardzo zamknięta, przejmowałam się tym, co inni pomyślą, tysiąc razy zastanawiałam się czy w zdjęciu, które wrzucam jest wszystko w porządku, a kiedy pomalowałam usta kolorową szminką miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią…  TYDZIEŃ #3 Założenie bloga było momentem przełomowym. Powoli pokonywałam swój irracjonalny wstyd i strach przed „co inni pomyślą”. Ponadto dopiero od niedawna jasno wyrażam swoje zdanie i nie krążę wokół tematu. Jeżeli posiadam wiedzę na dany temat, mówię o tym wprost i nie daję sobie wmówić, że jest inaczej. Dzisiaj nie wstydzę się swojego stroju, umalowanych ust, głupich min, śmiesznych zdjęć. Nie wstydzę się być po prostu sobą i przede wszystkim nabrałam do siebie dużego dystansu. To oczywiście nie znaczy, że mam wywalone na wszystko, na środku knajpy przebieram swoją córkę, karmię roznegliżowana na ławce w parku, chodzę w upapranym dresie i z tłustymi włosami, a jak dziecko zaczyna pokładać mi się na środku restauracji i krzyczeć ile sił w płucach (jak dzisiaj) spokojnie kończę swój obiad i kompletnie nie reaguję. Nie. Bo nie o to w tym chodzi. Trzeba wiedzieć gdzie i na ile można sobie pozwolić, co jest w danym momencie na miejscu, a co nie do końca. Chodzi mi raczej o ten luz. O bycie sobą i nieudawanie kogoś innego. Nie silenie się na bycie idealną, modną, perfekcyjną mamuśką. Dbam o siebie, ale czasem pukając

antoonovka

Zakopane? Gdzie jeść i nie jeść – mój subiektywny przewodnik po karczmach.

Trzy dni, trzy restauracje, trzy oceny. Dzisiaj opowiem Ci co i gdzie jedliśmy podczas naszego weekendu w samym sercu Tatr, ile zapłaciliśmy oraz gdzie warto wybrać się na obiad lub gdzie na pewno na niego nie iść. KARCZMA ZAGRODA (ul. Krupówki 24). Poszliśmy tam z polecenia moich teściów. Akurat moja teściowa jest doskonałą kucharką i mistrzynią wszelkiego rodzaju zup. Rodzice zachwyceni byli w szczególności zupą jarzynową, która serwowana była wraz z drugim daniem jako „danie dnia”, więc na pierwszy obiad postanowiliśmy wybrać się do Zagrody… Nie wiem na ile mój odbiór tego obiadu był kwestią złego samopoczucia (zawsze pierwsze kilka/kilkanaście godzin w górach lub nad morzem odchorowuję dziwnym samopoczuciem, prawdopodobnie wiążę się to ze zmianami ciśnienia), a na ile rzeczywiście fatalnej kuchni. W każdym razie zaserwowane dania były co najwyżej poprawne w smaku, a to i tak dość pochlebna opinia. Nie znaleźliśmy w karcie nic, co by nas szczególnie zainteresowało, więc zdecydowaliśmy się na „danie dnia”. Do  wyboru były dwie opcje, więc postanowiliśmy spróbować obie. Zacznę od zup (rosół i pomidorowa). Były nieco za słone, ale to jestem w stanie zrozumieć, bo my w ogóle mało solimy, więc większość potraw w restauracjach jest dla nas przesolona. Nie byłam w stanie jednak znieść rozgotowanego na ciapę makaronu. Zarówno w rosole jak i zupie pomidorowej kluski były tak rozgotowane, że dosłownie rosły w buzi. Dla kogoś kto

Nie ważne.

ZAPISKI MAMY

Nie ważne.

antoonovka

Zdjęcie tygodnia #2

    Jak szybko człowiek może się zmienić? Ile czasu potrzeba na wyplenienie złych nawyków i zastąpienie ich tymi dobrymi? Czy wielkie zmiany utrzymają się przez dłuższy czas czy odejdą w niepamięć jak noworoczne postanowienia wraz z nadejściem kolejnego miesiąca? Jak to w ogóle z nami jest? Da się ot tak nauczyć żyć na nowo? W poprzednim wpisie z projektu 52  pisałam: Po każdych siedmiu dniach usiądę i spokojnie zastanowię się jakie zdjęcie wybrać i co tą konkretną fotografią chcę Tobie przekazać. Nie chciałabym, żeby to była tylko wrzucona fotka i nic więcej. Chociaż… Może przez rok zdarzy się i taka, która nie będzie wymagać słów? Zobaczymy, ma być bez planowania, spontanicznie i zawsze z jakąś refleksją. Taki mój trochę inny Projekt 52 tygodnie. TYDZIEŃ #2 Minęło siedem dni, a ja zamiast usiąść i spokojnie zastanowić się nad fotografią i wpisem dla Was, walczyłam z Antoniną, która poddała się i zasnęła dopiero przed 3:00 nad ranem. Energia z kosmosu powiadam ja Wam, bo innego wytłumaczenia nie znajduję. W każdym razie następnego dnia przed południem byliśmy już w drodze do Zakopanego, a dzisiaj siedzę ponownie w swoim łóżku, z Tosią śpiącą u boku, wspominam trzy szalone, góralskie dni i nadrabiam zaległości. No właśnie. Zaległości. Moja najmroczniejsza cecha, od której zaczynają się wszystkie negatywne rzeczy, które dzieją się w moim życiu. Zaczyna się zazwyczaj niewinnie, czegoś nie zrobię,

W kawiarence

nicnierobienie

wkawiarence.pl należę do osób, które jak mija lato, najchętniej utknęłyby pod kocem. Byle grubszym, byle większym. Chętnie z kubkiem gorącego kakao. Uwielbiam snuć się do południa w spodniach od piżamy. Mogę… Artykuł nicnierobienie pochodzi z serwisu - wkawiarence.pl - .

antoonovka

Gdybyś ujrzeć chciał, nadwiślański świt…

Nie mieszkam w Warszawie od półtora roku. W zasadzie nigdy nie mieszkałam. Pochodzę z obrzeży, ładniej zwanych przedmieściami. Jednak w stolicy spędziłam kawał swojego życia. Studia, praca, imprezy… Ah, co to były za czasy! Nadwiślański swit pod Poniatowskim z wtedy jeszcze niemężem, powroty o wschodzie słońca z obcasami w dłoniach i bąbelkami buzującymi w głowie, oglądanie filmów do 10 rano, odsypianie, pizza na śniadanio-kolację i wieczorne planszówki. Noce nad Wisłą, spacery po parkach, drinki w plenerze i papierosy palone jeden za drugim. Bezdzietna, zakochana, beztroska. Wspominam te czasy z uśmiechem, tęskniąc tylko czasami.  Kiedy dziecko buszuje do nocy, kiedy leży na podłodze krzycząc, chociaż krzyczeć przecież nigdy nie miało, kiedy wpada w bliżej nieuzasadnioną histerię czy bije mnie, bo tak. Teraz, będąc żoną i matką, pomimo że wciąż bardzo młodą, bo dwójka z przodu gościć na torcie będzie jeszcze przez kilka ładnych lat, imprezy nabrały dla mnie innego wymiaru. Nie wyobrażam sobie zarwać całej nocy, balować do 10 rano dnia następnego czy o północy sączyć piwo na ławce w parku narażając się na mandat. No nie! Chociaż kiedyś na butelkę wina w plenerze na pewno się jeszcze wybiorę, tak z sentymentu. Teraz jednak na wiele rzeczy patrzę inaczej. Imprezy nie należą już do mojej codzienności, a każde takie wyjście przeżywam kilka dni. Cóż, kiedy z dwóch imprez w tygodniu człowiek przestawia się na 3 imprezy

niedosłuch u dziecka

W kawiarence

niedosłuch u dziecka

wkawiarence.pl opowiem Wam historię o pewnym małych chłopcu. Nie będzie zbyt miło, zbyt przyjemnie. Ale będzie życiowo. Rodzice bardzo, ponad życie kochali synka. Miał wtedy niespełna cztery latka. Z dnia na… Artykuł niedosłuch u dziecka pochodzi z serwisu - wkawiarence.pl - .

antoonovka

Książka dla Mamy i Dziecka na styczeń.

Dzisiaj chcę polecić Ci książkę, która w pewne poświąteczne popołudnie pochłonęła mnie bez reszty. Wystarczyło kilkanaście godzin, a ja już nie miałam co czytać i czułam niedosyt. Chciałam więcej i więcej i z potrzeby czytania wpadłam na pomysł, że co miesiąc będę polecać Ci jedną książkę (lub odradzać, zależy od tego, co przeczytam). A w związku z tym, że Antonina jest molem książkowym, postanowiłam również raz w miesiącu kupować jeden tytuł do jej biblioteczki. Z potrzeby zaczytania powstał cykl: Książka dla Mamy i Dziecka. Odkąd zostałam matką zdecydowanie zaniżam średnią przeczytanych książek przypadających rocznie na jednego obywatela. A lubię czytać. Poza książkami o karmieniu piersią lubuję się szczególnie w kryminałach. Dzisiaj mam dla Ciebie kryminał psychologiczny oraz jedną z naszych ulubionych książeczek dla dzieci. „Dziewczyna z pociągu” wciągnie Cię na długie godziny. Położyłam się z zamiarem przeczytania kilku stron „Dziewczyny z pociągu„, a zamknęłam książkę dopiero jak literki skakały tak wysoko, że nie byłam w stanie zrozumieć czytanego zdania. Czytałam do 4:00 nad ranem. Kilka godzin snu i znowu książka, nie mogłam się od niej oderwać! Całe szczęście, że sięgnęłam po nią w okresie świątecznym. Antonina trochę bawiła się z tatą, stryjkiem, babcią i dziadkiem, a ja… Czytałam! Później czytałyśmy wspólnie, Antonina dostała „Różnimisie”, a ja w dalszym ciągu pochłaniałam swoją książkę. Kiedy Tosia poszła na drzemkę, zamiast przygotować sobie coś na ząb nadal cztałam. Nie

W kawiarence

odcienie macierzyństwa

wkawiarence.pl                 Dziecko rodzi się. Malutkie, drobniutkie, takie różowe, słodkie. Kochamy ponad życie, a z biegiem lat coraz bardziej. Miłość dojrzewa, a wraz z… Artykuł odcienie macierzyństwa pochodzi z serwisu - wkawiarence.pl - .

antoonovka

Zdjęcie tygodnia #1

Rozpoczynając od dzisiaj, przez kolejne pięćdziesiąt dwa tygodnie na blogu będzie ukazywać się jedno zdjęcie. Fotografia tygodnia. Najładniejsze, budzące uśmiech, refleksje… Do końca jeszcze nie wiem, jakie emocje czy wydarzenia będą przedstawiać, ale przecież planuję ich nie planować. Po każdych siedmiu dniach usiądę i spokojnie zastanowię się jakie zdjęcie wybrać i co tą konkretną fotografią chcę Tobie przekazać. Nie chciałabym, żeby to była tylko wrzucona fotka i nic więcej. Chociaż… Może przez rok zdarzy się i taka, która nie będzie wymagać słów? Zobaczymy, ma być bez planowania, spontanicznie i zawsze z jakąś releksją. Taki mój trochę inny Projekt 52 tygodnie. TYDZIEŃ #1 Poza oczywistą fascynacją matki nad najpiękniejstwem i najmądrzejstwem (zdroworązsądkowym chwaleniem i wychwalaniem pod niebiosa tylko przy mężu oczywiście) swojej pociechy, Antonina jest zwykłą, szczęśliwą dziewczynką, która codziennie odkrywa świat. Ale nie dla mnie! Ten niespełna osiemdziesięciocentrymetrowy człowiek, ledwo się wykluł, a już nauczył mnie tylu wartościowych rzeczy. Cierpliwości, pokory, beztroskiej radości, empatii i wyrazumiałości do drugiej osoby. Nauczył mnie, żeby nie oceniać, bo nigdy nie wiesz jaką historię kryje w sobie drugi człowiek. Moja córka, pokazała, że to co najważniejsze mam tuż na wyciągnięcie ręki, a jeżeli bardzo, bardzo chcę to dosięgnę też tego, co jeszcze niedawno wydawało się nieosiągalne. Wystarczy, że w to uwierzę i… Po prostu zacznę to robić! To małe szczęście, które mówi zaledwie kilka słów i prawdopodobnie nie zdaje

antoonovka

Od tego jest specjalista!

„Córeczko, mówiłam że pomarańcze i mandarynki to samo zło i Antonina nie powinna ich jeść” rzekła przez telefon z przejęciem w głosie moja mama. „Jestem właśnie u Marzeny* i powiedziała, że niemowlęta i dzieci nie powinny jeść cytrusów, to może być przyczyną biegunki!”. W związku z tym, że humor po chorobie Antoniny miałam ‘bez kija nie podchodź’ to odwarknęłam, że dziękuję, sprawdzę to na pewno, ale niech każdy zajmie się swoimi sprawami. O cytrusy zapytam dietetyka, a stomatolog niech wróci do leczenia zębów. Jak bardzo niegrzecznie wtedy to nie zabrzmiało, to nadal podrzymuję swoje zdanie. To, że ktoś skończył wydział medyczny, nie oznacza od razu, że wie wszystko, co z medycyną związane. Owszem, jest wiedza ogólna, ale później każdy lekarz robi specjalizację. Czyli na zdrowy rozum – każdy lekarz specjalizuje się w innej dziedzinie, posiada inną wiedzę i naprawdę nie wie wszystkiego o wszystkim! W gwoli wyjaśnienia, oznaczona gwiazdką *Marzena to nasza cudowna stomatolog, prywatnie znajoma mojej mamy, dzięki której moją największą bolączką była plamka na zębie wielkości główki od szpilki i aparat w wieku nastu lat. Nie boję się dentysty i do dzisiaj nie wiem, co to ból zęba. Jest świetna w tym co robi i zna się na zębach jak nikt inny, bo jest STOMATOLOGIEM. Dlatego groźne cytrusy skonsultowałam z osobą posiadającą wiedzę i wykształcenie odpowiednie, aby rozwiać moje wątpliwości, z DIETETYKIEM –

W kawiarence

9 sposobów na stres

wkawiarence.pl Stres jest wokół nas, wewnątrz, na zewnątrz. Niestety. Bezsensowny i niepotrzebny. Nie zawsze nas napędza. Często powoduje, że chowamy się w sobie. Powoduje, że nachodzą czarne myśli, lub taka dziura,… Artykuł 9 sposobów na stres pochodzi z serwisu - wkawiarence.pl - .

obraz kobiety – Ola z bloga Home on the Hill

W kawiarence

obraz kobiety – Ola z bloga Home on the Hill

wkawiarence.pl uporządkowana, zorganizowana, taka dopięta na ostatni guzik. Zdawać by się mogło przeglądając Jej blog. Jaka jest naprawdę ? uśmiechnięta – to słowo mi się nasuwa na plan pierwszy i spontaniczna… Artykuł obraz kobiety – Ola z bloga Home on the Hill pochodzi z serwisu - wkawiarence.pl - .

antoonovka

Mamo, Tato, nie kłam! #jestemuczciwy

Jestem matką zdrowego dziecka, które na dodatek niezwykle rzadko choruje. Jednak nawet największy okaz zdrowia musi czasem mieć badania czy dostać leki. Przy okazji ostatniej choroby Antosi naszła mnie pewna refleksja – dlaczego tak często okłamujemy swoje dzieci? „Nie córeczko, nie będzie boleć.” W rzeczywistości doskonale wiesz, że pobieranie krwi i grzebanie igłą w żyle nie należy do rzeczy przyjemnych, a czasami nawet  boli. Wiesz, ale dla jej dobra, no i żeby nie robiła scen przed wejściem do gabinetu uspokajasz i kłamiesz w żywe oczy. Jak myślisz? Jak będzie wyglądać kolejne badanie? W „córeczko, nie będzie boleć” może już nie uwierzyć. W zanadrzu masz pewnie kilka innych niewinnych kłamstewek. Ale przecież „wszystko dla jej dobra, bo ona tak się boi”.  „Synku, mam dla Ciebie coś pysznego.” Po chwili gorzki jak pieron syropek ląduje w buzi Twojego syna, który po kilku takich akcjach całkowicie traci zaufanie do mamy wołającej go na „coś smacznego”. Przecież nie wie, kiedy rzeczywiście będzie to coś co rzeczywiście lubi, a kiedy po raz kolejny dostanie ten paskudny syrop, który nawet nie wie po co mu dajesz. Innym razem karmiąc go jego ulubioną zupą, przemycisz syropek na łyżeczce, na pewno się nie zorietuje! Nieświadomie nakarmisz go lekiem i obrzydzisz mu tą zupkę może i nawet na zawsze. A on w dalszym ciągu nie będzie wiedział po co… Każda z nas chce dla

W kawiarence

postanowienia na nowy rok

wkawiarence.pl co przyniesie ten nowy rok. Każdy z nas o czymś marzy, za czymś tęskni i do czegoś zmierza. Oby nam się wszystkim wiodło. Aby zamierzenia i plany się realizowały. Tego… Artykuł postanowienia na nowy rok pochodzi z serwisu - wkawiarence.pl - .

antoonovka

#100happydays i projekt 52 tygodnie

Za kilka godzin skończy się 2015 rok. Wkroczymy w Nowy Rok 2016, z nowymi planami i postanowieniami. Kto z nas ich nie ma? Nie napiszę dzisiaj jednak o tym. Chciałabym zaprosić Cię do wspólnej zabawy, która będzie dla Ciebie wspaniałą pamiątką i pozwoli odnaleźć nawet to najmniejsze, ukryte szczęście oraz w paru słowach podsumować mijający rok. Zaczęłam ten wpis od słów: „Ten rok był nijaki. Nie osiągnęłam ani spektakularnych sukcesów, nie zaliczyłam wielkich porażek” I zatrzymałam się w pół zdania. Hola, hola! Obroniłam na 5 swoją pracę licencjacką i skończyłam Szkołę Główną Handlową z oceną dobrą na dyplomie. Ukończyłam kurs na Promotora Karmienia Piersią, tym samym spełniając jedno ze swoich marzeń. Uporządkowałam swoje życie, posprzątałam w głowie i wokół siebie, dzięki czemu w Nowy Rok wchodzę z uśmiechem na ustach i spokojem w głowie – czy to jest nic? Nie! To bardzo dużo. Po drodze mogę mnożyć jeszcze wiele mniejszych sukcesów i osiągnięć, mogę wspominać tyle wspaniałych chwil spędzonych ze swoją rodziną. W mijającym roku nie brakowało też złych dni i rzeczy, które nie powinny się zdarzyć. Nieświadomie zmierzałam ku depresji, ale w porę zdałam sobie z tego sprawę i wyciągnęłam rękę po pomoc. Po pomoc, którą otrzymałam – czy nie jest to wspaniałe? Czy rodzina, która wspiera Cię w najgorszych chwilach, nie ocenia, nie osądza nie jest Skarbem? Jest i zawsze będzie. Chciałabym zdradzić

Nuk Vario Cup nasz ulubiony niekapek.

ZAPISKI MAMY

Nuk Vario Cup nasz ulubiony niekapek.

W kawiarence

chlebek śródziemnomorski czyli coś na ząb, na sylwester, na domówkę

wkawiarence.pl Sylwester tuż tuż. Można by już rozpocząć odliczanie godzin dzielących nas od Nowego Roku. Zaczynamy się zastanawiać co przyniesie. Nowe niespodzianki, nowe decyzje, nowe coś, może nowy ktoś. Nowy przełom,… Artykuł chlebek śródziemnomorski czyli coś na ząb, na sylwester, na domówkę pochodzi z serwisu - wkawiarence.pl - .

antoonovka

Spowiedzi część druga, czyli jak zapanowałam nad chaosem w mojej głowie.

Przeszło dwa lata czułam permanentny ścisk w żołądku. Trwało to tak długo, że myślałam, że to normalne, że każda z nas się z tym boryka. Codziennie zasypiałam w stresie, że coś jest jeszcze do zrobienia. Codziennie czułam tę gulę w brzuchu i gardle. Z różnym nasileniem. Czytając książkę miałam wyrzuty sumienia, wyjeżdżając na wakacje nadal byłam spięta, idąc na spacer czułam, że marnuję ten czas i mogłabym go inaczej spożytkować. Po czym leżałam w łóżku do 10 i miałam wyrzuty sumienia, że za późno wstałam i teraz robić cokolwiek to jest już w ogóle bez sensu. Logiczne, prawda? Wpadłam w błędne koło. Ale to już Ci opowiedziałam. Nie pamiętasz? Koniecznie zajrzyj TUTAJ. Obiecałam też opowiedzieć o tym jak sobie z tym poradziłam i co pozwoliło zapanować mi nad chaosem w mojej głowie…   OTWÓRZ SIĘ Mężowi, partnerowi, przyjaciółce, mamie, a nawet obcej osobie (czasem opowiedzieć swoją historię obcemu jest łatwiej) powiedz wszystko, co leży Ci na sercu. Wyrzuć z siebie negatywne emocje. Jeżeli nie masz z kim porozmawiać pisz. Weź kartkę lub usiądź do komputera i wyrzuć to z siebie! To nie ma być esej napisany nieskazitelnym charakterem pisma, bez błędów i z interpunkcją bez zarzutu. To ma być coś, co Cię oczyści. W zasadzie mogłabym zakończyć na tym punkcie, bo to jest jedyna rada, którą mogę Ci doradzić. Ale chcę powiedzieć więcej, chcę opowiedzieć

antoonovka

Spowiedź.

Jestem świetną aktorką. Ale grałam te rolę całkowicie nieświadomie, coś nie pozwalało mi normalnie funkcjonować, niszczyło mnie. To nie była depresja. Z depresji nie da się tak szybko wyjść, nie da się pozbierać ot tak i wrócić do normalności bez pomocy specjalisty, a ja pozbyłam się tego czegoś niemal z dnia na dzień. Nikt nic nie widział, nikt nic wiedział, a w mojej głowie odgrywał się prawdziwy dramat.   Otwieram oczy i od razu mam ochotę je zamknąć. Trzeba wstać, ale w głowie plączą się wyłącznie zadania, które muszę wykonać. Nic mi się nie chce. Muszę wstać. Muszę ogarnąć siebie i dziecko. Muszę wypić kawę i coś zjeść. Muszę wyjść na spacer, muszę się pobawić, muszę zrobić pranie, muszę odkurzyć, posprzątać, umyć… Muszę! Muszę! Muszę! Na nic z tych rzeczy nie mam ochoty. Robię, bo muszę, wykonuję wszystko automatycznie, bo tak trzeba, bo muszę. Na nic nie mam czasu, a nie robię nic. Nie uśmiecham się. Wszystko stało się jakieś szare, straciło sens. Czasem na mojej twarzy pojawi się uśmiech, kierowany głównie do dziecka, bo tylko ono jest jeszcze w stanie wykrzesać ze mnie resztki optymizmu, chociaż też nie zawsze. Ostatnie dni są najtrudniejsze. Z łóżka wygrzebuję się około 12 w południe. Nie śpię, po prostu zalegam. Oglądam z Młodą pół godziny Peppę, przeglądam książeczki, bawię się pluszakami. Wszystko jest jakieś takie wyzbyte entuzjazmu. Nawet

Wesołych Świąt!!!

ZAPISKI MAMY

Wesołych Świąt!!!

20 pomysłów na piękne i szybkie etykiety do prezentów

ZAPISKI MAMY

20 pomysłów na piękne i szybkie etykiety do prezentów

W kawiarence

Ozdoby choinkowe – do zrobienia samemu – DIY

wkawiarence.pl Czasem chcemy coś zmienić. I ja tego zapragnęłam. Postawić choinkę w salonie w tym roku inną, odmienioną. Nie patrzeć na te same ozdoby, bańki, słomiane gwiazdki, jak w ubiegłym roku.… Artykuł Ozdoby choinkowe – do zrobienia samemu – DIY pochodzi z serwisu - wkawiarence.pl - .

antoonovka

Pierniczki nadziane różą.

Jeżeli chciałabyś zaskoczyć swoją rodzinę pysznymi, nadziewanymi, domowymi piernikami, a wpadłaś na ten pomysł kilka dni przed Wigilią ten przepis jest właśnie dla Ciebie. Miękkie, z aromatycznym nadzieniem, nie wymagające leżakowania i dojrzewania pierniczki z nadzieniem różanym. Uwaga! Znikają w tempie światła! Podobno smaki się zmieniają. Mogę to potwierdzić, bo jeszcze w ubiegłym roku pisałam Ci, że pierników nie lubię [TUTAJ], a dzisiaj pokażę Ci przepis na ekspresowe, nie wymagające leżakowania i pyszne ciasto typowo piernikowe. No kobieta zmienną jest! W zależności od grubości ciasta i używanych foremek z przepisu wychodzi około 90 – 120 pierniczków nadziewanych. Ja zrobiłam 70 szt. nadziewanych i 70 szt. choinkowych. Wiem, wiem, ta ilość brzmi przerażająco, ale gwarantuję Ci, że długo nie poleżą. Pierwsza blacha, sztuk 9 rozeszła się zanim zdążyła ostygnąć. Zanim upiekłam resztę, nie miałam już pierwszej połowy. Czyste szaleństwo. Ledwo obroniłam te, które zostały, ale na szczęście się udało i mogłam zrobić kilka zdjęć.     SKŁADNIKI:   ok 1,3kg mąki (do ciasta 8 szklanek,  reszta do podsypywania) 4 łyżki kakao 3 łyżki kawy rozpuszczalnej 8 łyżek miodu gryczanego 2 szklanki cukru 6 lyżeczek sody 3 opakowania przyprawy do piernika skórki otarte z 2-3 pomarańczy pół kostki masła 5 jaj (jedno do smarowania) 0,5 – 1 szklanka mleka (trzeba wyczuć konsystencję) marmolada (ja kupiłam w Tesco o smaku różanym) Przydadzą się: tarka, duża stolnica, wałek, duży nóż,