Pierogowa Mama
Matki i ich wymówki.
Czasem nachodzi mnie wielka złość i frustracja, coraz częściej ostatnio, ale codzienność z niemowlakiem odwraca moją uwagę i zapominam na jakiś czas by po kilku tygodniach znowu zaliczyć bolesny upadek z poziomu oczekiwań do poziomu rzeczywistości i zapamiętać raz na zawsze o co w tym wszystkim chodzi.
Mamuśki znacie ten tekst, którym raczymy siebie nawzajem tak ochoczo gdy coś nam nie wychodzi? Gdy coś musimy odpuścić bo nie dajemy rady? „Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko” – również i na moich ustach tekst ten gościł nie raz, nie dwa. Lecz gdyby się nad tym tak głębiej zastanowić to co to jest kurna za bzdura? No ściema jak stąd to wieczności. Tak samo jak „Wyjątek potwierdza regułę”. Że co? Jakim prawem logiki wyjątek potwierdza regułę? Skoro jest wyjątek to chyba ją właśnie wyklucza czy coś źle myślę? Tak samo z tą szczęśliwą mamą – prosty przykład, Mama poszła w tango na 3 dni i nie było jej w domu – szczęśliwa jest? No a jak. A dziecko szczęśliwe? Chyba nie bardzo.
Wiecie dlaczego czujemy potrzebę by znaleźć sobie wymówkę w sytuacji jakiegoś dylematu rodzicielskiego? Gdy potrzebujemy by ktoś poklepał nas po główce i wypowiedział właśnie taką magiczną formułkę „Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko”? Bo gdzieś tam w głębi ducha wiemy, że coś robimy źle, że spieprzyliśmy – znowu się nie udało, znowu moje potrzeby zwyciężyły i znalazły się ponad potrzebami dziecka, ale przyznać się do tego nie wypada, więc trzeba sobie wcisnąć jakiś kit.
Ja to bardzo dobrze znam! Bo sama wiele razy wciskam sobie taki kit – od ilu już przecież lat panuje nagonka by być idealną Matką Polką, mieć idealnie wychowane dzieci chodzące jak w szwajcarskim zegarku. Wszystko musi być tak jak „wypada”.
Dlaczego my Matki tak często jesteśmy zmarnowane, zmęczone i nieszczęśliwe? No dlaczego? Przecież przeżywamy największy cud w życiu – DZIECKO. A odpowiedź jest tak banalna. Zamiast skupić się na dziecku to my skupiamy się na konwenansach. Na zasadach społecznych. Co wypada, a co nie wypada. Ktoś nam wbija do głów, że nie wypada by dziecko w danym wieku spało z rodzicami, więc Ty katuj się Matko, wstawaj kwadryliard razy w nocy i odkładaj do łóżeczka bo nie WYPADA! Jak Twoje dziecko przesypia całe noce w łóżeczku to jest symbol jakiegoś wielkiego macierzyńskiego sukcesu? No to wielki newsflash. Dziecko nie wie co wypada, a co nie wypada. Nie jest szczęśliwe bo Ty jesteś szczęśliwa, że udało Ci się wreszcie odłożyć je do łóżeczka w jego pokoju – ono jest szczęśliwe gdy jest przy Tobie! Twoja bezpośrednia obecność to jedyna rzeczywistość jaką zna! Jesteś jego ostoją i przystanią bezpieczeństwa. Dlaczego nie stajemy w obronie swoich dzieci gdy starsze pokolenie tłucze nam do głów – „przyzwyczaiłaś go do spania z Wami to teraz masz!” – dla kogo wygodniejsze jest osobne spanie? Dla Mamy czy dla Dziecka? Kto jest szczęśliwszy? Dziecko? Chyba nie bardzo. Byłabyś droga Mamo szczęśliwa śpiąc zupełnie sama, w ciemności z daleka od jedynej osoby, która jest dla Ciebie najważniejsza na świecie?
Dlaczego tak trudno nam przyznawać, że ciężko zrezygnować z własnej wygody na rzecz potrzeb dziecka – potrzeb tak banalnych! Takich jak bliskość, czułość, szacunek…
Wciąż pokutuje ten średniowieczny model wychowania, dziecko trzeba „uczyć”, dziecko musi znać swoje miejsce, dziecko ma być widać, a nie słychać, dziecko to mały niewolnik, który nie ma nic do powiedzenia. To ja wszechmocna Matka decyduję o tym co dla niego dobre jakże często ignorując, że ono samo znakomicie potrafi mi swoje potrzeby zasygnalizować.
O co chodzi z tym „uczeniem” samodzielnego zasypiania? Człowieka nie trzeba „uczyć” zasypiać. Tylu ludzi żyje tyle miliardów lat i jakoś nigdy ze spaniem problemów nie mieli, to NAM, matkom jest wygodniej by dziecko zasypiało (najlepiej oczywiście w ciszy i spokoju) samo w łóżeczku. Nie chodzi o to, że dziecko nie umie zasnąć. Nie przyszło Wam to może czasem do głowy że może po prostu NIE CHCE zasypiać bez Was? Bez Waszego zapachu, dotyku, czułego przytulenia.
Z jedzeniem jest tak samo – dlaczego nie szanujemy tego, że dziecko może nie ma ochoty czegoś jeść? To jego brzuszek! Jego nasycenie!
Winię Was starsze pokolenie – Was! Ciotki, Babcie i Prababcie! Za przekazywany z pokolenia na pokolenie model tresury idealnej wbijanie do głów, że dziecko trzeba sobie już „ustawić” od niemowlęcia bo inaczej umarł w butach. „Ale to przecież dla Jego dobra” odpowiecie. Tylko tak przyznajcie szczerze. Dla dobra Dziecka? Naprawdę? Nie przypadkiem kogoś innego?
Tak, dziecko jest czasem cholernie niewygodne – wrzeszczy, marudzi, plącze się pod nogami, gryzie kapcie, rwie kable, rujnuje wasze życie towarzyskie – ależ do licha! Jest przecież człowiekiem! Małym, ale człowiekiem! Jest tyle rzeczy, których nigdy w życiu nie zrobilibyśmy drugiemu dorosłemu, ale ze zrobieniem ich dziecku nie mamy już najmniejszego problemu! Nazywamy to tak ładnie „wychowaniem”.
A ja mówię nie! I tupię nogą! Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Nie będę tresować mojego dziecka, nie będę naginać go do swojej woli „bo tak”, „bo mogę”, bo mam nad nim władzę, bo tak mi wygodniej. Będzie spał ze mną jak długo zechce, cycka będzie ssał do osiemnastki jak zechce, pomogę mu rozsmarowywać te wszystkie zupy których nie będzie chciał jeść po ścianach. Bo to mój Syn i kocham go nad życie, bo wierzę, że jest dobrym małym człowiekiem, który jedyne czego potrzebuje do tego by wyrosnąć na dobrego dużego człowieka to bezwarunkowa miłość, szacunek i czułość. A zapomniałam! W szmatach też będę go nosić aż go „zaprzyzwyczaję do noszenia” na śmierć!
I jak ktoś mi kiedyś powie Synu „pozwoliłaś mu wejść sobie na głowę” to przybijemy sobie wielkie high five!
Pamiętajcie Mamy – do dupy z tym co wypada, co trują Wam matki, babki i teściowe, podążajcie za swoim instynktem, za swoją miłością do tej małej istotki którą 9 miesięcy nosiłyście pod sercem. Ona nie jest wredna ani złośliwa. Nie manipuluje Wami. Ona Was po prostu kocha. Kocha do takiego stopnia, że nie chce się z Wami rozstawać. Wiem, że to trudne dla Was, myślicie, że nie wiem? Ale zobaczycie ile radości może przynieść macierzyństwo gdy zamiast walczyć z dzieckiem zaufacie mu i poddacie się mu. Ja tak zrobiłam. I to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć.
Mommy’s got your back!