Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Wsparcie w złości

Starszy stoi i okłada mnie pięściami. Co któryś raz krzyczy: „Maaama”, prawie płacząc. Stoję i walczę w myślach ze sobą. Rozumiem Starszego – biegunka przez dwie doby wykończyła go i ma już dość. Jest wyczerpany i sfrustrowany. Ja to wiem, lecz po nieprzespanych nocach ostatnią rzeczą, którą mogę znosić jest bicie mnie, silnymi już w jego wieku piąstkami. Wiem z drugiej strony, że on teraz potrzebuje mojego wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. Łatwo wspierać, kiedy wszystko idzie gładko. Trudniej, kiedy dziecko sobie nie radzi i jeszcze do tego naszą potrzebą jest pozbycie się własnego zmęczenia. W takiej sytuacji można by krzyczeć na dziecko, lecz każdy wie, że to zawsze pogarsza sprawę. Mówię zatem: „Jesteś zmęczony, nie masz już siły. Rozumiem to.” Akceptuję jego uczucia i próbuję go przygarnąć do siebie, kiedy piąstki ustają. Siada na kolanie, lecz nie chce głaskania po plecach, ani przytulania. Mówię dalej o zmęczeniu, ale nie trafiam. Synek wstaje i piąstki od nowa idą w ruch. Nie wiem, o co chodzi, więc zaczynam: „Widzę, że się złościsz, tylko nie wiem, o co. Chciałabym wiedzieć. Tylko wtedy mogłabym coś zrobić.” Starszy nie radzi sobie z uczuciami, tego jestem pewna. To nie histeria, ale reakcja płaczliwym „Maaama” jest dłuższa i piąstki nie ustają w okładaniu mnie. To sygnał jego bezradności i wołanie o pomoc. Wybrał mnie, żebym go wsparła. Tak, kierując do mnie złość, okazał mi zaufanie, że pomogłam kiedyś, pomogę teraz. Jeszcze raz próbuję go przytulić. Synek wdrapuje się na mnie i chodzimy chwilę przytuleni po domu. Po chwili chce, żeby go posadzić przy stole. Chodzi o herbatę. Granulki mam rozpuścić w wodzie z kranu, bo z przegotowaną nie chce. Historia zaczyna się od nowa. Piąstki idą w ruch, słyszę „Maama”, tłumaczę: „Wiem, że chcesz wodę z kranu, tylko od niej możesz mieć biegunkę. Nie zgadzam się i nie zgodzę przez kilka dni, żebyś ją pił.” Kończę mocno i zdecydowanie. Starszy myśli, ale nie  pasuje mu moja odpowiedź. Obstaje przy swoim. Powtarzam akceptację i swoje zdanie jeszcze raz. Dodaję: „Albo <chrupkowa> (tak synek nazywa herbatę granulowaną) z wodą przegotowaną albo miętowa.” Wybór zakańcza sprawę – „chrupkowa” z wodą przegotowaną.

Tydzień dwudziesty pierwszy

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dwudziesty pierwszy

Zostajemy przy naszym wewnętrznym dziecku i nastolatce/tku. Nadal 6 zdań, więc będzie pracowicie. Dajcie z siebie wszystko. Odnoszę wrażenie, że to, co najważniejsze dokonuje się właśnie w tych tygodniach. ZDANIA NA RANO 1. Gdyby dziecko wewnątrz mnie czuło, że je akceptuję… 2. Gdyby nastolatek wewnątrz mnie czuł, że z nim trzymam… 3. Gdyby moje młodsze ja czuły, że współczuję ich zmaganiom… 4. Gdybym mógł wziąć w ramiona moje dziecięce ja… 5. Gdybym mógł wziąć w ramiona moje nastoletnie ja… 6. Gdybym miał odwagę i współczucie, by objąć i pokochać moje młodsze ja… ZDANIA W ORYGINALE 1. If my child self felt accepted by me… 2. If my teenage self felt I was on his/her side… 3. If my younger selves felt I had compassion for their struggles… 4. If I could hold my child self in my arms… 5. If I could hold my teenage self in my arms… 6. If I had the courage and compassion to embrace and love my younger selves… ZDANIA NA WIECZÓR 1. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdyby dziecko wewnątrz mnie czuło, że je     akceptuję… 2. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdyby nastolatek wewnątrz mnie czuł, że z     nim trzymam 3. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdyby moje młodsze ja czuły, że współczuję     ich zmaganiom 4. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdybym mógł wziąć w ramiona moje     dziecięce ja… 5. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdybym mógł wziąć w ramiona moje     nastoletnie ja… 6. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdybym miał odwagę i współczucie, by     objąć i pokochać moje młodsze ja… Powodzenia! Udanego tygodnia!

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dwudziesty – wewnętrzne dziecko i nastolatek

Ten blog powstał, bo po wielu latach pracy nad sobą w relacji do własnych rodziców, wpadła mi w ręce książka, która dała mi nadzieję. Nadzieję, że mogę na tyle zmienić siebie, by być rodzicem, którego dzieci nie będą odczuwały nigdy tego, co moje wewnętrzne dziecko i mój wewnętrzny nastolatek czuły kiedyś i czują dzisiaj. Chcę, żeby moje dzieci były przeze mnie zauważane, jak pisze Branden „widzialne”, by dostały ode mnie poczucie, że są ważne, że ich sprawy są ważne, że są dla mnie partnerami, że liczę się z ich zdaniem, że należy się im szacunek, że mogą o sobie decydować, że same myślą i sobie w życiu poradzą i wiele wiele więcej w obszarze miłości i wsparcia, których dziecko i nastolatek, a także dorosła osoba spodziewa się po rodzicach. Pisząc o miłości rodzicielskiej, muszę doprecyzować. Rzadko kiedy jej nie ma. Tak naprawdę ona jest. Tym, czego nie ma jest wiedza. A co jest czasem w nadmiarze, to zbiór powszechnie funkcjonujących oczekiwań, jacy powinni być rodzice i jakie powinny być dzieci i ogromny wysiłek rodziców, połączony z dobrą wolą, miłością wobec dzieci, aby tym wymaganiom sprostać. Nie usprawiedliwiam nikogo i ten tydzień obudził we mnie sporo złości, której myślałam, że już nie ma. Wiem jednak, już jako rodzic, który stara się codziennie, bez przerwy, kochać i wymagać, że jest to bardzo trudne. Trudno być rodzicem, który rozumie i stawia tylko konieczne granice, za to łatwo, bardzo łatwo, o błąd z niewiedzy, z braku doświadczenia, a czasem braku czasu i zwykłego zmęczenia. Chcę, aby jak najwięcej rodziców było świadomych, że potrzebują podnosić swoje kompetencje rodzicielskie po to, by ich dorosłe dzieci nie musiały zmagać się z poczuciem krzywdy przemawiającej przez ich wewnętrzne dzieci i nastolatków. Program Podnoszący PWW ma natomiast tak wzmocnić poczucie własnej wartości wszystkich obecnych i przyszłych rodziców, aby niezaspokojone potrzeby emocjonalne nie brały góry w budowaniu relacji z dzieckiem. Ten tydzień chyba najlepiej pokazał, jak mocno nasze dzieciństwo waży na tym, kim jesteśmy i kim się stajemy. Nasze wewnętrzne dziecko i nastolatek towarzyszą nam całe życie i to, jak byli traktowani nieustannie wpływa na jakość naszego życia, naszych relacji. Niech zatem dorośli, którzy usłyszeli w sobie głos mniej lub bardziej niewpieranego, a może nawet skrzywdzonego, dziecka lub nastolatka wychowują dzieci ze świadomością, że każde słowo, każdy gest ma wpływ na to, jaka będzie jakość życia i relacji ich dorosłych kiedyś dzieci. Tym bardziej, że dorosłe dzieci widzą błędy jako brak miłości, bo rzadko kto może je uświadomić, że to był brak wiedzy.

Wymuszanie czy własne zdanie

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Wymuszanie czy własne zdanie

Leżymy z Młodszym (20 miesięcy) na łóżku. Wieczór, po kolacji i kąpieli. Młodszy śpiący. Wierci się i kręci. Znajduje w pościeli, zostawiony tam chwile wcześniej przez Starszego samolot z włączanym dźwiękiem startu samolotu. Ucieszony zaczyna włączać raz po raz. Po chyba trzecim razie – zniecierpliwiona zapowiadającym się „wiecznym” usypianiem mówię: „Te., włączasz sobie samolot jeszcze raz i zabieram, bo trzeba iść spać. Umowa?” Młodszy kiwa głową na tak (kiwa głową na tak, kiedy rzeczywiście się z czymś zgadza. Jeśli się nie zgadza, trzyma nieruchomo głowę i robi minę, która jest najbliższa dla mnie udawaniu, że nie słyszy). Mamy zgodę. Włącza raz samolot. Mówię: „Te., puściłeś raz samolot, więc zabieram”. Wyciągam rękę, lecz Młodszy ucieka swoją ręką, żebym nie mogła sięgnąć. Mówię: „Te., mieliśmy umowę. Zgodziłeś się, że to ostatni raz.” Biorę jego rękę i wyciągam z niej samolot, mówiąc cały czas: „Samolot idzie spać. A my mieliśmy umowę, że bawisz się raz i odkładamy”. Kończę zdanie, a Młodszy w straszny płacz. Nóżki wierzgają mocno. Mówię spokojnie, nawet nie próbuję go przekrzykiwać: „Tak bardzo chcesz się bawić samolotem? Ojej, aż tak bardzo. Dam Ci samolot, tylko jutro rano. Dziś już trzeba iść spać”. Krzyk nadal. „Widzę, że bardzo chcesz samolot. Aż tak bardzo.” Cisza. Potocznie zachowanie Młodszego zostałoby nazwane próbą wymuszenia. Czym było dla mnie? Pokazaniem swojego zdania. Młodszy chciał jeszcze pobawić się zabawką. Zgodził się na jeden raz. Zna zawieranie umów, bo praktykujemy je ze Starszym i z nim też zaczęliśmy jakiś czas temu. Nie potrafił wyobrazić sobie, ile razy będzie jeszcze chciał się pobawić. Chciał jeszcze. Gdyby Młodszy umiał mówić pewnie zawarlibyśmy nową umowę na jeszcze raz lub kilka. To mi się kojarzy z wychodzeniem z imprezy. Ona jeszcze chce zostać, on iść, albo odwrotnie. Jeszcze jeden taniec i… no właśnie. Jest tak fajnie, że może jeszcze jeden. Tylko on naciska mocniej, bo ma dość, więc ona jest dorosła i markotnieje, może się irytuje, ale widzi jego potrzeby i wychodzi. „Trawi” szybko te uczucia i jest ok (albo kłótnia, jak coś jest nie działa w związku). Gdyby on był zwolennikiem porozumiewania się bez przemocy i wykazywał empatię, pewnie powiedziałby do niej: „Kochanie, widzę, że się świetnie bawisz. Bardzo chciałbym, żebyś jeszcze mogła sobie potańczyć, tylko dziś wyjątkowo boli mnie głowa/jestem zmęczony/ nie mam nastroju. Chcę iść do domu się położyć. Ta piosenka i wychodzimy. Następnym razem zostaniemy, ile będziesz chciała.” On zauważa i szanuje jej potrzeby. Rozumie je, lecz asertywnie mówi o swoich. No właśnie. Dzieci wszystko rozumieją i z nimi też tak działa. Takie postawienie sprawy uczy dziecko, że rodzic widzi i szanuje to, że ono czegoś chce, lecz że się na to w tej chwili nie zgadza, bo np. nie czas na to. To już procentuje w każdej kolejnej podobnej sytuacji. Polecam!

Kochałem go przez minutę

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Kochałem go przez minutę

5.30. Z dużego pokoju dobiega płacz Młodszego. Przybiega Starszy i mówi jednym ciągiem: „Mama, ale wiesz, dlaczego on płacze? Bo mu wydarłem książkę z ręki. Taką Waszą, co wyjął z szafki i nie może jej ruszać”. Ja: „Rozumiem, tylko Cię o to nie prosiłam, a chcę, żeby było cicho, bo chcę jeszcze pospać. Załatwcie to między sobą, żeby nie płakał.” Starszy: „Mama, ale ja się nie znam na wyciszaniu Te.” Ja: „Nie znasz się. Hmm. To chodź, to Cię szybko nauczę.” Starszy podchodzi. „Możesz mu powiedzieć: <Te. wiem, że chcesz się bawić tą książką, tylko to jest książka rodziców i boję się, żeby się nie zniszczyła.> Możesz go pogłaskać i przytulić.” Starszy: „Ale ja nie chcę go przytulać, bo go nie kocham.” Ja: „Aha. Nie kochasz go. Wydawało mi się, że już go kochałeś ostatnio, bo go przytulałeś. Starszy: „Tak, mama, kochałem go, ale tylko przez minutę”.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Nauka jedzenia a sztuka odpuszczania

Znów będę orędowniczką akceptacji brudzenia. Tym razem w kuchni. Jako ktoś, kto jeszcze pięć lat temu miał wszędzie tzw. „błysk”, sama nie mogę w to uwierzyć. Najlepsze jest jednak to, że gdzieś w środku naprawdę się z tego cieszę. Dlaczego? Bo wiem, jak ogromna zmiana dokonała się w moim wnętrzu i jak bardzo zaczął się liczyć człowiek, zmieniła mi się hierarchia wartości. Dzieci wychowywane w dużej surowości, z ogromnymi wymaganiami odnośnie utrzymywania porządku, często wyrastają na dorosłych, dla których większe znaczenie ma to, czy wszystko jest w należytym porządku niż to, dlaczego (chodzi o tzw. czynnik ludzki) tego porządku nie ma.Mając świadomość, że mogę być tyranem czystości, około cztery lata temu zostawiłam naukę jedzenia starszego synka jego babci. Z tamtej perspektywy „paprali” wszędzie niemiłosiernie. Ja byłam na swoje szczęście w pracy i podziwiałam babcię, że ma cierpliwość do uczenia jedzenia po wszystkim wokoło. Z dzisiejszej perspektywy okazuje się, że oni prawie w ogóle nie brudzili. Zdarzyło im się kapnąć serkiem na wersalkę, jednak wszędzie indziej było czysto. Starszy bardzo szybko nauczył się sam jeść łyżeczką zupę. Jeśli nie chciał sam jeść, bez problemu dawał się karmić. Pił z kubka niekapka i jakoś płynnie przeszedł na picie ze zwykłego kubeczka.Teraz – kiedy przez ten sam okres rozwoju przechodzi Młodszy – wszystko wygląda inaczej. Jestem więcej w domu i daje Młodszemu więcej posiłków niż wówczas Starszemu. Przyswoiła nam się metoda jedzenia podobna do blw, a zatem Młodszy dostaje do jedzenia gęstą zupę, z której wyciąga spore kawałki warzyw, mięsa czy nawet grubszych kasz. Drugie danie zjada podobnie. Woli jeść ręką niż łyżką czy widelcem. Nawet serek homogenizowany zaczyna jeść łyżeczką, a kończy rękami. Eksperymentuje z jedzeniem tak swobodnie, że kiedyś ten serek słodki przegryzał kabanosem. (Kto powiedział, że to niedobre? Ja nawet nie spróbowałam, więc nie wiem.) Te eksperymenty kończą się brudnym krzesełkiem, często brudnym miejscem przy stole Starszego (pewnie domyślacie się, że dla Młodszego to bardzo atrakcyjne miejsce) i brudną podłogą w promieniu półtora metra. Ilość razów wycierania stołu i krzeseł w niektóre dni sięga kilkunastu. Picie przez rurkę, z kubka z ciuchcią, z kubka z autkiem, z kubka brata nie pozostawia suchych miejsc na stole, ubrankach i ciałku Młodszego i czasem podłodze. Bo przecież Młodszy ma starszego brata i „musi” tak jak on. Butelka jest „passe”. Je i pije tak jak chce. Co tu jest pewne, to to, że Młodszy poradzi sobie z każdym posiłkiem. Mogę być spokojna, z głodu nie padnie. To było o nauce jedzenia, a teraz o sztuce odpuszczania. No, bo przecież ktoś to musi sprzątać. Przeszłam przez: – duszoną w sobie wściekłość na Starszego, kiedy na tamten czas dla mnie mocno brudził. Nie znałam wtedy podejścia z „Jak mówić…”, wiedziałam tylko, że nie mogę ranić słowami. To niestety nie sprawdzało się dobrze. Tłumione uczucia, nieumiejętność zwrócenia uwagi doprowadzały do narastania dystansu między mną a Starszym. Nagromadzona złość znajdowała zaś ujście w wybuchach do męża. – używanie komunikatu „ja” krzycząc. To była swoista ulga. Nareszcie mogłam wykrzyczeć, co mi się nie podoba: „Nienawidzę tego syfu”, „nie znoszę, kiedy wszystko się klei”, „nie mam ochoty tego ciągle ścierać” – używanie komunikatu „ja” na spokojnie – „nie lubię bałaganu”, „nie podoba mi się, kiedy jest tak narozlewane” itd. To nadal nie działało. Myślę, że nawet potęgowało rozlewanie. Nie wiem, czy tylko w mojej głowie czy u synka też. Pocieszałam się myślami: „to przejściowe, to tylko etap rozwoju, on szybko przeminie.” – zamianę komunikatów na pozytywne: „Lubię, kiedy jest czysto”, „bardzo chcę mieć w kuchni porządek”, „podoba mi się, kiedy stolik jest suchy” itp. – pochwały – gdzieś pomiędzy w chwilach cierpliwości pojawiały się w formie skutecznej (nawet często, starałam się nadrabiać): „Brawo! Odstawiłeś kubeczek i całe picie w nim zostało”, „Zjadłeś chlebuś co do okruszka. Bardzo mi się to podoba” itp. Doszłam do chwili obecnej. Po filmie „Bądź świadomym rodzicem” jeszcze wyraźniej mam w głowie to, że każde moje zdanie waży na tym, jakie poczucie własnej wartości będzie w przyszłości miało moje dziecko. Z pokorą ścieram, ile potrzeba, taszczę Młodszego pod prysznic, by zmyć sok albo zupę z brzucha i nóżek. Mówię niewiele. Bardziej udzielam informacji: „Rozlało się. Teraz trzeba pościerać i się umyć.”Synek wykazuje bardzo dużo dobrej woli. Próbuje coś ścierać, jak umie. Chwalę, i chęci i dokonania. Nie rozlewa mniej, choć już nie liczę. Zresztą dla lubiącego czystość dorosłego jeden raz bywa za dużo. Wiem jednak, że stół i krzesła wytrę, umyję. Podłogę zamiotę, odkurzę, wymyję. Ubranka wypiorę, odplamię, a nawet – tak szybko synek wyrośnie, że zanim się obejrzę – wymienię na nowe. Jego przeżyć związanych z nauką jedzenia nie wyczyszczę i nie wymyję, nie wymienię też na nowe.Ps. Poza tym – trening czyni mistrza – z każdą próbą i kolejnymi przemyśleniami, wnioskami ze swojego zachowania, jest łatwiej.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dwudziesty

Kończymy drugą dziesiątkę naszego Programu. Jesteśmy już tutaj razem kilka miesięcy. Jak widzicie zmiany w sobie z takiej perspektywy? W Tygodniu dwudziestym wracamy do czasów dzieciństwa i nastoletniości. Wiem, że wcześniej takie patrzenie w przeszłość budziło kontrowersję. Chcę zatem, abyście potraktowali te zdania z taki oto sposób. Patrzę na siebie jako dziecko i nastolatka po to, aby wzmocnić to dziecko i tego nastolatka, który jeszcze tkwi teraz we mnie. Niskie poczucie własnej wartości łączy się z niedojrzałością do stawienia czoła wymaganiom życia. Może to też oznaczać, że wewnątrz siebie nie jesteśmy jeszcze dorośli, lecz tkwi w nas kilkunastoletnie lub nawet kilkuletnie dziecko. To, na jakim etapie zatrzymaliśmy się wynika z tego, w którym momencie nie mogliśmy już więcej udźwignąć i zaczęliśmy tworzyć mechanizmy obronne, zamiast rozwijać się. Trzeba spojrzeć na to tak, że to nie nasza wina, zaakceptować ten fakt. Zaprzestać też obwiniania dorosłych, którzy do tego doprowadzili. Uznać, że postępowali nie ze złej woli, lecz zgodnie z wiedzą, którą wówczas mieli i przekonaniami, które uznawali, a miały być dobre. Zachęcam też do skupienia się na 6 zdaniu – przytulcie myślowo, pogłaszczcie, otoczcie troską siebie młodszych, nastoletnich. Potraktujcie, jak najlepszych przyjaciół, których chcecie wysłuchać, dać zrozumienie. Powinno to przynieść genialne efekty. ZDANIA NA RANO 1. Gdyby dziecko wewnątrz mnie potrafiło mówić, powiedziałoby… 2. Jeśli nastolatek, którym kiedyś byłem, nadal we mnie żyje… 3. Gdyby nastolatek, którym kiedyś byłem, potrafił mówić, powiedziałby… 4. Na myśl, by sięgnąć wstecz i pomóc mojemu dziecięcemu ja… 5. Na myśl, by sięgnąć wstecz i pomóc mojemu nastoletniemu ja… 6. Gdybym umiał się zaprzyjaźnić z moimi młodszymi ja… ZDANIA W ORYGINALE 1. If the child in me could speak, he/she would say… 2. If the teenager I once was still exists inside of me… 3. If my teenage self could speak, he/she would say… 4. At the thought of reaching back to help my child self… 5. At the thought of reaching back to help my teenage self… 6. If I could make friends with my younger selves… ZDANIA NA WIECZÓR 1. Kiedy zastanawiam się, co powiedziałoby dziecko wewnątrz mnie… 2. Kiedy zastanawiam się, czy nastolatek wewnątrz mnie jeszcze żyje… 3. Kiedy zastanawiam się, co powiedziałby nastolatek, którym kiedyś byłem… 4. Kiedy zastanawiam się, jak pomóc mojemu dziecięcemu ja… 5. Kiedy zastanawiam się, jak pomóc mojemu nastoletniemu ja… 6. Kiedy zastanawiam się, co by było gdybym zaprzyjaźnił się z moimi młodszymi ja…

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dziewiętnasty – zachowanie spójne z myśleniem

„Jeżeli nie mamy wewnętrznych norm, jesteśmy na zbyt niskim szczeblu rozwoju nawet na to, by zostać posądzonym o hipokryzję. (…) Integralność bowiem staje się wyzwaniem jedynie dla tych, którzy posiadają system norm i wartości.” Dr Branden powalił mnie tym tekstem. Na szczęście tutaj to było przed założenie i można zastanawiać się dalej, co się dzieje, kiedy nasze zachowanie pozostaje w sprzeczności z przekonaniami o tym, co według nas słuszne. Branden pisze, że „pogwałcenie integralności rani samoocenę”, powoduje, że tracimy twarz we własnych oczach, zmniejsza nasz się szacunek do samych siebie. Szanujemy osoby, które są uczciwe, godne zaufania, dotrzymują słowa, na których można polegać. Sami musimy być tacy we własnych oczach, żeby szanować siebie. Gdy ktoś inny taki nie jest, możemy go unikać. Siebie samej/ego ciężko. I nie chodzi tu o jakieś duże sprawy, które wydarzają się raz na jakiś czas. Chodzi o codzienne drobne rozstrzygnięcia. O niebycie miłym, kiedy się kogoś nie lubi; o nienaciąganie różnych kwestii w pracy, do bliskich; o przyznawanie się do własnych przekonań, które są odmienne o tych, które mają ci, na których nam zależy; o nie wmawianie komuś, że coś jest inne niż jest; o nieśmianie się z dowcipów, które nas nie śmieszą; o przykładanie się do swoich obowiązków; o dotrzymywanie nawet małych obietnic; o niemówienie tego, co inni chcą usłyszeć; o nierobienie wszystkiego, żeby być popularnym; o niezgadzanie się dla świętego spokoju; o uznawanie winy, gdy się zawiniło; niewypieranie się „dla zasady”; o bycie „fair” w kłótniach i wiele innych. A jako przykład zintegrowania – trochę z przymrużeniem oka, podaję swoją rozmowę z mężem sprzed kilku godzin. Zaznaczam, że od dawna tak myślę, lecz pierwszy raz powiedziałam to głośno. Mąż – spokojnie, żeby mnie odciążyć: „Tu nie musisz odkurzać, tylko ja tu  wchodzę.” Ja – bez nabicia, wystrzeliłam: „Ja nie odkurzam dla Ciebie, odkurzam dla siebie, bo może moja noga tu stanie w najbliższym czasie”. Chyba oboje byliśmy zdziwieni moją odpowiedzią, tym bardziej, że zabrzmiała jakby powiedziało ją dziecko (nie zdziwcie się autentyczność na początku tak brzmi), lecz u męża zauważyłam błysk podziwu. A u Was jak przejawiało się zintegrowanie w ostatnich dniach?  

Plon się zbiera długo po zasianiu

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Plon się zbiera długo po zasianiu

Tydzień dziewiętnasty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dziewiętnasty

Spójność zakłada działanie zgodnie z wyznanymi wartościami. To jeszcze trudniejsze wyzwanie tego programu. Odnoszę wrażenie, że im więcej wpojonych wartości, tym trudniej funkcjonować w dzisiejszym świecie. Jednak lepiej żyć według nich i w zgodzie z samym sobą niż przeciwko nim. Przeciwko nim nie oznacza przecież w niezgodzie ze światem. ZDANIA NA RANO 1. Jeżeli o 5% podniosę swoją integralność w relacjach z ludźmi…. 2. Jeżeli pozostanę lojalny wobec wartości, które uznaję za słuszne… 3. Jeżeli nie zgodzę się żyć wg wartości, które uznaję za słuszne… 4. Jeżeli potraktuję szacunek do siebie jako istotny priorytet… Zdania w oryginale 1. If I bring 5 percent more integrity to my relationship… 2. If I remain loyal to the values I believe are right… 3. If I refuse to live by values I do not respect… 4. If I treat my self-respect as a high priority… ZDANIA NA WIECZÓR 1. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, podnosząc o 5% swoją integralność… 2. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, pozostając lojalny wobec wartości, które uznaję za słuszne… 3. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, nie godząc się żyć wg wartości, które uznaję za słuszne 4. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, traktując szacunek do siebie jako istotny priorytet… Odkrywaj swoje wartości i dawaj znać, co się zmienia w Tobie i ludziach wokół Ciebie, kiedy szanujesz się bardziej niż do tej pory. Powodzenia w Tygodniu dziewiętnastym!

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień osiemnasty – integralność

Poczucie wewnętrznej spójności – tak chyba można zdefiniować w skrócie integralność. Kiedyś na warsztatach dla mam (o czym więcej tutaj) doszliśmy do wniosku, że to wierność własnym ideałom i gotowość do życia w zgodzie z nimi i bronienia ich. To dla mnie jakoś zbyt szumnie i w praktyce nic tak naprawdę nie znaczy. Dopiero w tym tygodniu dogłębnie dotarło do mnie, że spójne ma być to, co we mnie w środku z tym, co wychodzi na zewnątrz. Każdy z nas ma ideały, ma swoje poglądy na świat i wartości, którymi się kieruje. Są one mniej lub bardziej widoczne. U osób, które się siebie wstydzą lub boją się pokazywać, jakie są naprawdę, aby nie narazić się na śmieszność bądź krytykę, czy nawet agresję, często jest tak, że to, co w ich wnętrzu, żyje sobie własnym życiem, a kiedy dochodzi do spotkań z ludźmi, dostosowują się do okoliczności i zwyczajów innych. Dr Branden świetnie pokazuje w przykład, co dzieje się, kiedy ktoś wyznając jakieś ideały lub optując za pewnymi wartościami, wypiera się ich bądź tylko ich nie broni, bojąc się. Skulenie, wycofanie się ze strachu skutkuje pogardą, brakiem szacunku do samej/ego siebie. A to jak każdy się pewnie domyśla, niższym poczuciem własnej wartości. Kilka tygodni temu ktoś z Was pisał w komentarzach, że życie podsuwa odpowiednie zdarzenia do zagadnień z kolejnych tygodni. U mnie podsunęło w Tygodniu osiemnastym. Nowi ludzie, nowe miejsce, nowe sytuacje. Rodzice z dziećmi i całkowicie inne podejście do wychowania. Moje empatyczne podejście i język szacunku, próby patrzenia na sytuacje oczami dzieci stawiały mnie w takim kontraście, jak kosmitkę do ziemian. Ile jednak zyskałam. Okazało się, że opinia o mnie ludzi, których już pewnie nigdy nie zobaczę, w sumie mnie już nie interesuje. Ich miny bezcenne. A mój szacunek do samej siebie ogromnie wzrósł. I to wzruszenie, że tak się da, że najważniejsze ze wszystkiego – zgoda z samą sobą. I niewiele więcej się liczy.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Twoje granice, a granice drugiego rodzica

Nie są takie same. To oczywiste. Jesteście innymi osobami. Macie inne przyzwyczajenie i inną tolerancję na te same rzeczy. Ty słuchasz głośno muzyki, drugi rodzic woli ciszę itp. Wobec dzieci też nie możecie we wszystkim „mówić jednym głosem”. Są sprawy, w których na pewno przyjmiecie jeden front. Jednak życie podsuwa tysiące kwestii, w których musicie się opowiadać do dzieci. Gdyby któreś z Was próbowało narzucić drugiemu rodzicowi swoje zdanie lub drugi rodzic z własnej woli przyjmowałby wolę pierwszego rodzica jako własną, byłoby to udawanie. Dziecko i tak widziałoby rozdźwięk między Wami w danym temacie. Warto zatem zaznaczyć: mama zgadza się na to, tata tego nie toleruje i odwrotnie. Niech dzieci uczą się, że granice różnych ludzi są inne i że się zmieniają.

Tydzień osiemnasty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień osiemnasty

Integralność. Zastanawialiście się kiedyś, nad tym, co to oznacza? Znalazłam synonimy: całościowość, całość, jednia, jednolitość, jedność, koherencja, koherentność, kohezja, łączność, monolit, monolitowość, monolityczność, nienaruszalność, niepodważalność, niepodzielność, nierozdzielność, nierozerwalność, nierozłączność, nietykalność, spoistość, spójność, zborność, zwartość. Jak to się ma do osoby? ZDANIA NA RANO 1. Integralność (spójność) oznacza dla mnie… 2. Jeżeli spojrzę na sytuacje , w których trudno zachować mi pełną integralność… 3. Jeżeli o 5% podniosę swoją integralność w codziennym życiu… 4. Jeżeli o 5% podniosę swoją integralność w pracy… Zdania w oryginale: 1. Integrity means… 2. If I look at instances in which I find full integrity difficult… 3. If I bring 5 percent more integrity into my life… 4. If I bring 5 percent more integrity to my work… ZDANIA NA WIECZÓR 1. Kiedy zastanawiam się, co oznacza dla mnie integralność… 2. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, patrząc na sytuacje, w których trudno zachować mi pełną integralność… 3. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, podnosząc o 5% swoją integralność w codziennym życiu… 4. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, podnosząc o5% swoją integralność w pracy  Spójnymi bądźcie

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Nie to ładne, co modne

Stoję i prasuję. Starszy siedzi na podłodze, zaczyna głaskać mnie po nodze. Po chwili mówi: „Mama, ale masz ładną skórę.” Zaciekawiona, parafrazuję to, co synek powiedział: „Podoba Ci się, tak?” Na to synek: „Tak. Taka biała, nieopalona” Zaskoczona do granic, oburzam się od razu: „Nieopalona, to przecież brzydka” Na to synek: „Mama, no właśnie że ładna. Biała, nie jakaś tam czerwona, spalona przez strasznie ogromne słońce.” Zdecydowanie podoba mi się ten sposób patrzenia, szczególnie przed urlopem

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień siedemnasty – tęsknoty, pragnienia i szczęście

Moje tęsknoty, moje pragnienia i moje szczęście. Powinno to brzmieć jak coś oczywistego, jednak tak nie jest. Jej np. koleżanki tęsknoty – akceptuję, jego pragnienia (nieważne jakiego) kolegi – daję zielone światło, niech mu się wiedzie, ich szczęście (ludzi) – a pewnie, wszyscy powinni być szczęśliwi. Kiedy jednak zastąpię jej, jego, ich zaimkiem moje – zaczynają się wątpliwości. Kiedy byliśmy dziećmi nasze pragnienia z reguły się nie liczyły. To nauczyło nas traktować je jako nieważne, niepożądane, niewarte troski i zachodu. Żyjemy sobie z tak zepchniętymi w cień własnymi tęsknotami, pragnieniami i odmawiamy sobie prawa do szczęścia nie zdając sobie sprawy, że ten stan jest przyczyną odczuwanego przez nas dyskomfortu, niezadowolenia z życia, może nawet poczucia klęski czy zagubienia. Tym, co nas zadowala, uszczęśliwia, dopełnia, rozwija jest podążanie za WŁASNYMI tęsknotami, pragnieniami, dążenie do WŁASNEGO szczęścia. Pomoc w realizowaniu cudzych marzeń, uszczęśliwi nas na krótką metę, albo nawet wcale. Zrobimy coś i zostaniemy z pustymi rękami. Było już dużo o akceptacji i teraz kolejne punkty na liście rzeczy do zaakceptowania w sobie: właśnie MOJE tęsknoty, MOJE pragnienia, prawo dążenia do MOJEGO szczęścia. Zmieniają się priorytety, prawda? Można w końcu przyjrzeć się sobie, zobaczyć, o co nam tak naprawdę w życiu chodzi, za czym tęsknimy, o czym marzymy, co dla nas jest szczęściem. Można te SWOJE pragnienia i tęsknoty nareszcie uszanować, dać sobie z czystym sumieniem do nich prawo, tak jak i prawo do szczęścia. Można je otoczyć troską, „przyklepać” z akceptacją: „tak, cieszę się, że Was mam. W końcu nadszedł dla Was dobry czas”. Może zagalopowałam się z tą personifikacją, jednak nie umiem inaczej wyrazić tego ciepłego „przytulenia” tych pragnień, że w końcu można im pozwolić być. O „mojości” i poczuciu własnej wartości możecie więcej przeczytać tutaj. Dziękuję Wam za kolejny wspólny tydzień

Tydzień siedemnasty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień siedemnasty

Przed nami Tydzień siedemnasty. Program staje się dla nas coraz większym wyzwaniem. Kolejny tydzień jak kolejny krok na szczyt. Ewa Chodakowska powtarza, że nasze ciało może więcej niż podpowiada to umysł, a ja dopowiem, że nie tylko nasz ciało, ale też nasza psychika może więcej niż myślimy. Coaching dokłada swoje: jeśli wymyśliliśmy coś, co chcemy zrealizować, to na pewno mamy już w sobie siłę, aby tego dokonać. ZDANIA NA RANO 1. Jeżeli będę postępował o 5 % bardziej celowo wobec moich dzieci…     (jeśli Ciebie to dotyczy) 2. Jeżeli będę postępował o 5 % bardziej celowo w odniesieniu do swoich najgłębszych tęsknot… 3. Jeżeli wezmę większą odpowiedzialność za spełnianie swoich pragnień… 4. Jeżeli moje szczęście uczynię swoim świadomym celem… Zdania w oryginale 1. If I operate 5 percent more purposefully with my children… 2. If I were 5 percent more purposeful about my deepest yearnings… 3. If I take more responsibility for fulfilling my wants… 4. If I make my happiness a conscious goal… ZDANIA NA WIECZÓR 1.Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, postępując o 5 % bardziej celowo wobec moich dzieci… (jeśli Ciebie to dotyczy) 2. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, postępując o 5 % bardziej celowo w odniesieniu do swoich najgłębszych tęsknot… 3. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, biorąc większą odpowiedzialność za spełnianie swoich pragnień… 4. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, czyniąc moje szczęście swoim świadomym celem… Powodzenia w tym tygodniu. Pisz, komentuj, rozwiewaj wątpliwości i konsultuj w grupie na FB: link.

Tydzień szesnasty – celowość

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień szesnasty – celowość

Uwielbiam ten Program za coś, co nazwałam sobie podstępnością w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dokańczam sobie niewinnie zdania, 2-3 dni pozornie nic się nie dzieje. Może jedynie czuję lekkie zmęczenie i odnoszę wrażenie, że podświadomość pracuje, czyli jak mówią w pewnych kręgach „pralka pierze” Pod koniec tygodnia natomiast okazuje się, że jak królik z kapelusza wyskakuje jakaś „grubsza” sprawa. Tak było i w tym tygodniu i okazało się, że cel, który mi wyskoczył w piątek jest tak duży, że jeszcze oswajam myśl o nim, a co dopiero o jego realizacji. Życie celowe oznacza dla mnie… Wybór. Okazuje się, że w każdej chwili mam możliwość wyboru. To bardziej przypomnienie, jednak jakże cenne w codziennym zapętleniu. To nie tylko wybieranie z tego, co przynosi nam życie, to także wybór – dookreślenie kim i jaka/i chcę być, co chcę, a czego nie chcę robić, co mi służy, a co nie. Wyznaczanie celów. Kolejna oczywistość, która zastosowana każdego dnia, zmienia nasze życie całkowicie. Cele powszechnie kojarzą się jako postanowienia noworoczne, dokonane raz w roku i zapomniane. Kiedy jednak co dzień rano trzeba obudzić się i obmyślić plan działań, który przybliży nas do wybranego celu, życie nabiera barw, kształtów, a my przekonania o cudownej mocy sprawczej, która tkwi w nas. Tkwi od urodzenia, tylko na chwilę została zapomniana. Robię to, co lubię/kocham/służy mi/ co chcę. Nie robię tego, czego nie chcę. Działam ze świadomością konsekwencji. Nie pracuję na marzenia innych. Unikam tego, co mi szkodzi (jestem asertywna/y). Nie poddaję się losowi. Rozwijam się. Jestem sobą. Przeklinam ten Program, w dniu takim jak ten, kiedy piszę o oczywistościach, a cała akcja dzieje się we mnie i efekty rodzą się w tylko mi znanych bólach. Czuję się jak kostka Rubika, która sama się układa na moją własną prośbę. A żeby się ułożyła potrzebuję podjąć ryzyko, podjąć wyzwanie, odważyć się i zaufać. A jak jest u Ciebie? Podzielisz się? Z góry dziękuję *zdjęcie udostępnione dzięki Pixabay

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Altruizm wyprzedza egoizm?

Synek podszedł do mnie i poprosił, bym pracowała przy komputerze, kiedy jego młodszy brat nie śpi. Miód rozpłynął mi się po sercu, bo pomyślałam, że troszczy się o brata i chce zapewnić mu zabawę ze mną. Okazało się jednak, że chodzi o to, abym dała Starszemu komputer, a zajęła się Młodszym. Poczułam smutek, lecz teraz zastanawiam się, czy ten smutek jest zasadny.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Nie zatruwaj dziecięcego umysłu

Nie uzewnętrzniaj swoich lęków przed światem przy dziecku. Twoje przekonania, szczególnie te wynikające z osobistych krzywd, dla dziecka mogą być toksyczne. Co ważne, składają się na Twój – a nie dziecka – pogląd na świat. Daj dziecku szansę mieć własne spojrzenie na rzeczywistość. Podaruj pozytywne przekonania albo żadnych. Otrzymałaś/łeś może bardzo ciężki bagaż, lecz nic nie uprawnia Cię, by przekazywać go dalej. Nie obarczaj nim dziecka dopiero co rozpoczynającego poznawanie świata i ludzi. Niech samo wyciąga wnioski i buduje na nich SWOJE WŁASNE wyobrażenia. Ono obserwuje i widzi więcej niż przypuszczasz. Nie potrzebuje dodatkowych komentarzy i uprzedzeń. Niech jego bagaż będzie lżejszy niż Twój.

Tydzień szesnasty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień szesnasty

Uwierzycie? Jesteśmy w połowie Programu. Tydzień szesnasty traktuje o życiu celowym. „Żyć celowo to wykorzystywać własne zdolności do osiągania wybranych przez siebie celów: studiowania, założenia rodziny, zarabiania na życie, założenia własnej firmy, wprowadzenia na rynek nowego produktu, rozwiązania problemu naukowego, postawienia domku na działce, podtrzymania szczęśliwego romantycznego związku. To nasze cele prowadzą nas naprzód, wymagają, byśmy korzystali ze swych umiejętności, elektryzują nasze życie.” ZDANIA NA RANO 1. Życie celowe oznacza dla mnie… 2. Jeżeli wniosę o 5% większą celowość do swojego życia… 3. Jeżeli będę działał o 5% bardziej celowo w pracy… 4. Jeżeli będę postępował o 5% bardziej celowo w swoich relacjach z ludźmi… 5. Jeżeli będę działał o 5% bardziej celowo w moim związku (jeżeli Ciebie to dotyczy)… ZDANIA W ORYGINALE 1. Living purposefully to me means… 2. If I bring 5 percent more purposefulness into my life… 3. If I operate 5 percent more purposefully at work… 4. If I operate 5 percent more purposefully in my relationships… 5. If I operate 5 percent more purposefully in marriage… ZDANIA NA WIECZÓR 1. Kiedy zastanawiam się, co oznacza dla mnie życie celowe… 2. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się wnosząc o 5% większą celowość do swojego życia… 3. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się działając o 5% bardziej celowo w pracy… 4. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się postępując o 5% bardziej celowo w swoich relacjach z ludźmi… 5. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się działając o 5% bardziej celowo w moim związku (jeżeli Ciebie to dotyczy)…

Tydzień piętnasty – wyrażanie siebie

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień piętnasty – wyrażanie siebie

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

35. Traktuj uczucia jako informacje

Lubimy czuć radość i zadowolenie i traktujemy naturalnie, że są oznaką tego, że coś idzie po naszej myśli. Gniew, złość, frustracja, niepokój, strach i inne mniej lubiane przez nas uczucia też spełniają funkcję informacyjną. Są sygnałem, że coś się dzieje nie tak, jak chcemy, że coś nam przeszkadza, może szkodzi. Dzieci wyrażają swoje uczucia, często głośno i długo. Warto spojrzeć na dziecięce wyrazy złości jak na informację. Przejrzeć się, czego dziecku potrzeba, brakuje, co mu przeszkadza i powiedzieć, że to widzimy, np. „Nie podoba Ci się, że tu jesteśmy”. Dzieci nawet mocniej niż my odczuwają naruszenie ich granic. „Nie lubisz, kiedy brat rusza Twoje bajki.” Zauważenie potrzeb czy naruszenia granic często wystarczy, by dziecko odzyskało spokój.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

33. Nie oceniaj

Coś, co się Tobie nie podoba, komuś innemu może się podobać i odwrotnie. Bardzo łatwo rzucać oceny: „brzydkie”, „ładne”, „mądre”, „głupie”… Dziecko słyszy te słowa, jak wyroki ostateczne, gdyż traktuje nas jak wyrocznię w większości tematów. Jak zatem wyrażać swoje opinie? Mamy przecież do nich prawo. Warto wypowiadać się w pierwszej osobie, aby dawać odczuć, że ktoś może mieć inne zdanie. „Nie podoba mi się to…”, „Nie lubię…”, „To nie w moim guście.” Można też podkreślać, że to, iż to nam się coś nie podoba, a dziecku może się podobać, i akceptować to. Jesteśmy innymi osobami, mimo iż w bliskiej relacji rodzic-dziecko.

Tydzień piętnasty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień piętnasty

Zbliżamy się do połowy naszego Programu. Będzie też w tym tygodniu więcej zdań. Tak, ała – też wolę, jak jest tylko cztery. Jednak wytrwajcie, za tydzień będzie pięć, a później znów cztery. ZDANIA NA RANO 1. Gdyby ktoś w młodości powiedział mi, że moje pragnienia są naprawdę ważne… 2. Gdyby uczono mnie w młodości szanować swoje życie… 3. Kiedy traktuję swoje życie jako nieważne… 4. Gdybym był skłonny mówić ‚tak’, kiedy chcę powiedzieć ‚tak’, i ‚nie’, kiedy chcę powiedzieć ‚nie’… 5. Gdybym pozwolił ludziom posłuchać, co mi gra duszy… 6. Gdybym miał o 5% bardziej wyrazić to, kim jestem… ZDANIA W ORYGINALE 1. If, when I was young, someone had told me my wants really mattered… 2. If, when I was young, I had been taught to honor my own life… 3. If I treat my life as unimportant… 4. If I were willing to say yes when I want to say yes and no when I want to say no… 5. If I were willing to let people hear the music inside me… 6. If I were to express 5 percent more of who I am… ZDANIA NA WIECZÓR 1. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdyby ktoś w młodości powiedział mi, że moje pragnienia są naprawdę ważne… 2. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdyby uczono mnie w młodości szanować swoje życie… 3. Kiedy zastanawiam się, jak czuję się, kiedy traktuję swoje życie jako nieważne… 4. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdybym był skłonny mówić ‚tak’, kiedy chcę powiedzieć ‚tak’, i ‚nie’, kiedy chcę powiedzieć ‚nie’… 5. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdybym pozwolił ludziom posłuchać, co mi gra duszy… 6. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdybym miał o 5% bardziej wyrazić to, kim jestem… Zapowiada się ciekawie i może być dużo głębokich i niekoniecznie miłych przeżyć. Zatem pełna mobilizacja. Wspieramy się i wzajemnie motywujemy. Trzymam za nasz wszystkich kciuki! Owocnego tygodnia!

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień czternasty – asertywność

„Asertywność oznacza szanowanie własnych pragnień, potrzeb, wartości i poszukiwanie właściwych form wyrażania ich w życiu codziennym.” „Asertywność oznacza gotowość stawania w swojej obronie, otwartego bycia tym, kim jestem, traktowania siebie z szacunkiem we wszystkich relacjach z ludźmi.” „Być asertywnym to żyć autentycznie, mówić i działać zgodnie ze swoimi najgłębszymi przekonaniami i uczuciami – z zasady (czyniąc oczywiście wyjątki dla sytuacji, kiedy dokonam wyboru, by tak nie postąpić, na przykład w konfrontacji z bandytą)”. „Prawdziwa asertywność jest wrażliwa na kontekst. Sposób wyrażania siebie, adekwatny w czasie zabawy z dzieckiem na podłodze, jest ewidentnie odmienny od adekwatnego wyrażania siebie na zebraniu w pracy.” „Chociaż zdrowa asertywność wymaga umiejętności powiedzenia <nie>, ocenia się ją nie na podstawie tego, czemu jesteśmy przeciwni, a na podstawie tego, za czym się opowiadamy” „Asertywność wymaga (…) życia zgodnego z tym, co wartościowe.” „Jej przeciwieństwem jest poddanie się nieśmiałości, które polega na wygnaniu siebie do wiecznego podziemia, w którym wszystko, czym jestem, spoczywa ukryte lub martwe – tak by uniknąć konfrontacji z kimś, czyje wartości są odmienne od moich, lub by się komuś przypodobać, kogoś zjednać, kimś manipulować albo po prostu do kogoś <należeć>” „Asertywność rozpoczyna się aktem myślenia, ale nie może się na nim kończyć. Wymaga włączenia się w życie.” Posłużyłam się dziś cytatami z książki i jest to zabieg celowy z dwóch powodów. Nie jestem pewna, czy moje osobiste przemyślenia byłby adekwatne do tego, co Wy przeżywaliście i skupiałyby się tylko na jednym z aspektów asertywności. Drugi powód wypłynął z pierwszego. Mianowicie, skoro sama przepracowywałam tylko jeden aspekt, to może być tak, że każdy z Was przepracowywał też jeden i nie ten sam ze wszystkimi. Cytaty z Brandena są dla mnie do czytania raz po raz. Wybrałam tylko kilka, gdzie asertywność ujęta jest w formie pozytywnej. Chcę, abyście przeczytali je i wzięli je dla siebie, aby być jeszcze bardziej asertywnymi – czego Wam – dziękując za kolejny tydzień – serdecznie życzę

Tydzień czternasty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień czternasty

Zadziwia mnie, jak genialnie ułożony jest ten Program. W poprzednim tygodniu miałam wrażenie, że wyraźniej niż kiedykolwiek widzę swoje potrzeby, zauważam, jak kolidują z potrzebami innych i jak bardzo przydaje się tutaj bycie asertywną. I co? Tydzień czternasty zawiera zdania dotyczące asertywności. To będzie wyjątkowe wyzwanie: poczuć się całkowicie odrębną ze swoimi potrzebami i nauczyć się asertywnie, czyli z szacunkiem, zaspokajać je. ZDANIA NA RANO 1. Asertywność znaczy dla mnie… 2. Gdybym dzisiaj żył o 5% bardziej asertywnie… 3. Jeżeli będę traktował swoje myśli i uczucia z szacunkiem… 4. Jeżeli będę traktował swoje pragnienia z szacunkiem… Zdania w oryginale Self-assertiveness means… If I lived 5 percent more assertively today… If I treat my thoughts and feelings with respect today… If I treat my wants with respect today… ZDANIA NA WIECZÓR 1. – 2. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć żyjąc dzisiaj o 5% bardziej asertywnie… 3. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć traktując swoje myśli i uczucia z     szacunkiem… 4. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć, traktując swoje pragnienia z szacunkiem… Już cieszę się na efekty tego tygodnia. A Ty?

Tydzień trzynasty – PWW

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień trzynasty – PWW

Standard mojego życia. Generalnie fajnie jest zastanowić się nad tym, jaki mamy wpływ na standard naszego życia. Niby myślimy stale o tym, że fajnie by mieć lepszą pracę, lepiej zarabiać, lepsze auto, większe mieszkanie albo dom itp. A okazuje się, że zmiana kilku nawyków, zrezygnowanie z jakichś niepotrzebnych czynności, a wprowadzenie nowych, może sprawić, że nasz standard życia wyraźnie wzrośnie. A jak u Ciebie? Dokańczanie zdań szło w kierunku posiadania lepszych rzeczy czy zadbania o siebie i swoje potrzeby nie tylko materialne? Wybór mojego towarzystwa. To ja w ogóle mogę wybierać, z kim się zadaję? To pytanie osobiście postawiłam sobie zaraz po liceum, sprowokowana zachowaniem kolegi, jednak mam wrażenie, że można je sobie zadawać co chwilę i dziwić się tym, co ono za sobą niesie. To, z kim się spotykamy, kogo mamy blisko siebie, sprawia, jacy jesteśmy. Oczywisty banał. Tak, tylko do momentu, kiedy uświadomimy sobie co to oznacza w praktyce. Codzienne telefony, w których ktoś opowiada, jak ciężko mu się wiedzie, a kiedy próbujesz powiedzieć, że Tobie też nie jest lekko, kończy rozmowę. Spotkania przy kawie w kuchni, kiedy ktoś, żeby cokolwiek powiedzieć narzeka, że nie chce się mu czy jej pracować i że w ogóle tak ciężko. Zabieganie o względy koleżanki, która dzwoni tylko wtedy, kiedy czuje się od Ciebie lepsza. Szukanie docenienia u kogoś, kto wydaje się od Ciebie lepszy i oczywiście Cię olewa. I może dodasz coś od siebie, co mi nie przyszło do głowy. A o jakie towarzystwo mi chodzi? Każdy odpowie sobie sam, jednak domyślam się, że wspólnym mianownikiem będzie bycie sobą i wspieranie naszego rozwoju. Zatem WYBIERAJMY! Odpowiedzialność za swoje szczęście. Tu dopiero kryje się moc. Dla mnie szczęście to coś innego niż dla Ciebie. Jednak i Ty i Ja mamy wpływ na to, co zrobię, aby być bardziej szczęśliwą/ym. To też dwie możliwości (przynajmniej ja tyle widzę – dodaj coś od siebie, jeśli Ci się nasunęło, ubogacisz nas tym): 1) całe życie pomagam swojemu szczęściu – rozwijam się, pracuję nad sobą, pokonuję kolejne bariery wewnętrzne, uczę się nowych rzeczy, dbam, by dobrze wyglądać itd., itp. – mogę się zatem rozgrzeszyć przed tymi, którzy zazdroszczą i nie mają, bo co oni zrobili, żeby mieć lepiej? I stąd druga możliwość. 2) leżę na wersalce, narzekam na wszystko, tyję, obwiniam otoczenie, nie podejmuję wysiłku, by się rozwijać, bo niby mi się nigdy nie uda, ale w rzeczywistości mi się nie chce, bo wygodniej leżeć i narzekać. A jeszcze lepiej później zazdrościć osobie, która pracuje nad sobą, że to jej niby z nieba spadło. A jak mówi, że podejmuje wysiłek codziennie, to patrzyć, jak na kosmitę/kę i uciekać, bo może Cię zarazić swoim podejściem i jeszcze wzięłabyś się/wziąłbyś się do roboty. Odpowiedzialność za poziom poczucia własnej wartości. Co się stanie, jeśli docenię siebie, jeśli dostrzegę i uznam swoją wartość? Jeśli uszanuję siebie? Dostrzegę swoje mocne strony? A może będę dumna z tego, kim i jaka jestem? Dopuszczę do siebie myśl, że jestem w porządku, że jestem wartościowa, bo jestem, że powinnam się liczyć w własnymi potrzebami. Tu czasem wygodniej ich nie widzieć, udawać, że ich nie ma, bo jeszcze musielibyśmy coś zmienić lub przyszłoby do nas szczęście nie nie wiedzielibyśmy, co z nim zrobić, jak się z niego wytłumaczyć. A może warto przyjąć, że przychodzi do mnie dobro, bo jestem dobra. Przychodzi do mnie wartość, bo jestem wartościowa. Przychodzi do mnie szczęście, bo mu stale pomagam. Przychodzi do mnie to, co cenne, bo jestem warta docenienia. A jak jest u Ciebie? Podzielisz się? Pozdrawiam

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Mów językiem empatii do drugiego rodzica

To przyniesie oczywiste korzyści dla związku: – lepiej zrozumiesz swoją drugą połowę, – poznasz jej/jego punkt widzenia, – lepiej wyrazisz siebie, swoje potrzeby i prośby; – unikniesz generalizowania, a skupisz się na konkretnej sytuacji, co pozwoli Ci rozpoznać, gdzie tkwi problem; – wymienicie na spokojnie poglądy, – rozwiążecie problemy, – zbliżycie się do siebie, – wzrośnie szacunek między Wami. Czego nauczy się dziecko? – języka empatii – słuchania innych – asertywności – nieagresywnego rozwiązywania problemów i wiele innych.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Prawo do intymności

Nie jestem specjalistą od dziecięcej seksualności, dlatego to na czym chcę się skupić w tym wpisie, to język, którym mówimy do dzieci o ich ciele i sprawach z nim związanych. Bo to przecież strona „Jak mówić…” i nie tylko, żeby dzieci nas słuchały, bo ostatecznie nie o słuchanie tu idzie, ale żeby szanowały same siebie, były asertywne i pewne siebie. Są sytuacje, w których bardzo łatwo – często nieświadomie – zaprzeczyć dziecięcym uczuciom, obrazić je, nie uszanować prawa do intymności, wprawić dziecko w zakłopotanie czy zawstydzić. Dziecko ma się przebrać na basenie, na plaży, w przedszkolu, w domu, kiedy są inne osoby, w podróży samochodem – to sytuacje powszechne, lecz jako dorośli możemy mieć w nich tendencje, by bagatelizować to, że już 3-4 letnie dziecko chce zachować intymne części swojego ciała tylko dla siebie. Słowa: „Myślisz, że nikt nie widział małej pupci?”, „Nie histeryzuj, przebieraj się i już”, „Pupa jak pupa, rozbieraj się” – ranią dziecko i pozbawiają je prawa do intymności, godności i upokarzają, bo dziecko musi zrobić coś wbrew przejmującemu je uczuciu wstydu. Co powiedzieć i jak się zachować, by uszanować dziecięce prawo do intymności? Można zastosować wiele ze sposobów z „Jak mówić…” 1. Zaakceptuj uczucia „Wygląda na to, że się krępujesz, by się tutaj przebrać.” Dziecko najczęściej w odpowiedzi na nasze zrozumienie samo zaproponuje rozwiązanie tej sytuacji. 2. Sparafrazuj wypowiedź dziecka i zrób o co prosi. Dziecko: „Zasłoń oczy!” Rodzic: „Nie chcesz, żebym patrzył/a. Już się odwracam”. 3. Udzielić informacji „Trzeba się szybko przebrać. Możesz przebrać się w kabinie/ w toalecie/ w swoim pokoju/ w krzakach/ zasłonić się ręczniczkiem”, itd. itp. 4. Daj wybór „Chcę, żebyś się przebrał/a. Możesz skorzystać z łazienki lub z drugiego pokoju/ iść do kabiny bądź do toalety/ schować się w krzakach lub zasłonić się (zasłonię Cię) ręcznikiem/ chcesz się tu przebrać czy szukamy innego miejsca.” 5. Opisz, co widzisz lub czujesz – to, gdy widzisz, że dziecko się krępuje, ale nic nie mówi „Widzę, że jesteś zakłopotana/y, że musisz się tu przebrać”. Dziecko z reguły odpowie, jak przy akceptacji uczuć, bo de facto ta tu zachodzi, mimo iż dziecko nic nie mówi. „Nie lubię widzieć Cię tak skrępowanej/go. Może coś razem zaradzimy.” 6. Nie przyklejaj dziecku etykiet typu: golas, siusiumajtek i innych. I oczywiście nie wyśmiewaj cielesności dziecka. To, jak Ty mówisz o dziecka ciele i jego częściach programuje dziecka sposób patrzenia na swoją cielesność, myślenie i stosunek do własnego ciała. 7. Szanuj granice dziecka i ucz asertywności – udziel o tym informacji „Nie lubisz, gdy ktoś patrzy, jak się przebierasz. Chcesz, żebym poszła czy tylko nie patrzył/a?” „Kochanie, masz prawo powiedzieć, kiedy coś Cię krępuje” „Zawsze możesz poprosić, by ktoś nie patrzył lub wyszedł”. Czas letni sprzyja pojawianiu się częściej takich sytuacji. Codzienność jednak też wymaga od nas właściwego podejścia do intymności. Warto przyjąć postawę pełną szacunku wobec dziecięcej cielesności. Pozwolić, aby dziecku samo decydowało, czy czuje wstyd czy nie, bo to nauczy je, że trzeba iść za głosem tychże uczuć, a nie modą czy oczekiwaniami innych. Co więcej, stosunek do własnego ciała i sposoby jego traktowania wynosimy z domu. Im zatem właściwsze podejście rodzica, tym później mniej trudności w dorosłym życiu.

Tydzień trzynasty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień trzynasty

ZDANIA NA RANO 1. Jeżeli wezmę o 5% większą odpowiedzialność za standard mojego życia… 2. Jeżeli wezmę o 5% większą odpowiedzialność za wybór mojego towarzystwa… 3. Jeżeli wezmę o 5% większą odpowiedzialność za swoje szczęście… 4. Jeżeli wezmę o 5% większą odpowiedzialność za poziom poczucia własnej wartości… Zdania w oryginale: 1. If I take 5 percent more responsibility for my standard of living… 2. If I take 5 percent more responsibility for my choice of companions… 3. If I take 5 percent more responsibility for my personal happiness… 4. If I take 5 percent more responsibility for the level of my self-esteem… ZDANIA NA WIECZÓR 1. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć, kiedy wezmę o 5% większą odpowiedzialność za standard mojego życia… 2. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć, kiedy wezmę o 5% większą odpowiedzialność za wybór mojego towarzystwa… 3. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć, kiedy wezmę o 5% większą odpowiedzialność za swoje szczęście… 4. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć, kiedy wezmę o 5% większą odpowiedzialność za poziom poczucia własnej wartości Owocnego pod względem przemian wewnętrznych tygodnia I jeszcze prośba: komentujcie, komentujcie, komentujcie – wszyscy na tym korzystamy.