Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dwunasty – odpowiedzialność i bierność

Tydzień dwunasty był poświęcony braniu odpowiedzialności za powodzenie naszych relacji z innymi osobami. My jednak nadal zastanawialiśmy się na braniem nie nie braniem odpowiedzialności za siebie. I stąd takie, a nie inne wnioski. Odpowiedzialność w relacji z innymi osobami opiera się na dwóch głównych założeniach: biorę całkowicie odpowiedzialność za siebie w tej relacji i nie biorę odpowiedzialność za to, co nie jest moje, mimo iż w jakiś sposób w danej relacji mnie dotyka. To często rozróżnienie, które sprawia nam wiele kłopotu i jest dla nas niejasne, szczególnie kiedy nasze granice były naruszane w przeszłości. Osoba z dobrze ustawionymi granicami, czyli asertywna na świadomość, co jest w granicach jej odpowiedzialności, czego może się podjąć i co czasem ważniejsze, z czego musi zrezygnować, bo nie udźwignie. Osoba asertywna potrafi też rozróżnić, co jest jej problemem, a co nie (nie wykluczając przy tym bycia empatyczną, czyli współodczuwającą). Brak asertywności może się przejawiać w dwóch skrajnych postawach: 1) Gdy ktoś bierze odpowiedzialność za kogoś innego, pozbawia go szansy bycia odpowiedzialnym za siebie, a przez to szansy rozwoju. Przykładem niech będzie dziecko, za które rodzice rozwiązują wszystkie problemy, nie pozwalając mu tym samym nauczyć się radzić sobie z nimi i w konsekwencji uczą, że zawsze ktoś „posprząta”. Nie można tego robić osobom, które kochamy, na których nam zależy. 2) Gdy ktoś unika odpowiedzialności i próbuje przerzucać ją na wszystkich dookoła. Unikanie może wiązać się ze strachem przed byciem określonym, opowiedzeniem się, za czymś i tym – co tu wydaje się najważniejsze – strachem przed oceną. W takim przypadku warto rozpracowywać każdą sytuację oddzielnie i po kolei. Najlepiej zacząć od takiej, która wiąże się z małą liczbą konsekwencji i zachować się w niej tak, aby czuć, że jest się „wewnętrznie spójnym” – to określenie dr Brandena na działanie zgodnie z całą sobą. Chodzi o to, że wtedy nie będzie miało znaczenia, jak nas ocenią inni, bo będziemy wiedzieć, że to było zgodne z naszym wewnętrznym głosem i to okaże się najważniejsze. W tym tygodniu chyba u wszystkich nas pojawił się opór i zgodnie orzekliśmy, że oznacza on, że coś jest na rzeczy. Z oporem nie trzeba walczyć, zaprzeczać mu, negować. Warto się mu przyjrzeć. Przede wszystkim poobserwować siebie, dlaczego reaguję oporem, jakie są uczucia, które temu oporowi towarzyszą, jakie myśli pojawiają się przy tym oporze – bo one zapewne dotyczą spraw, których nie chcemy ruszać. Co jeszcze ważne, trzeba ten opór oswoić, zaakceptować, żeby pójść dalej. Obok oporu pracowaliśmy z biernością. Bierność jest naszą reakcją na sprawy, zdarzenia, na które nie umiemy inaczej zareagować. Dobrze jest, kiedy umiemy rozpoznać u siebie takie sytuacje. Skoro wiemy, że tu czy tam reagujemy biernością na określone zachowania czy zdarzenia, to możemy obmyślić sobie, jak byśmy chcieli się zachować zamiast bycia bierny/ą i nauczyć się tak reagować. Jeśli chodzi o relacje z innymi osobami warto zastosować język empatii, polecane już tutaj komunikaty „ja”. Co może powodować naszą bierność? Często bierność powoduje złość i niezgoda na to, co oferują nam inni ludzie: naruszanie naszych granic, atakowanie nas, naciskanie na nas. Bierność może też wypływać niezgody na własną złość, nieumiejętności odmowy czy ze strachu przed własną reakcją, bo mogą się za nią kryć zbyt duże pokłady złości, i inne. Bierność ma na nas negatywne działanie. Może powodować utratę energii, motywacji, zły nastrój, niechęć do działania. Jak widzicie tworzy się tu błędne koło. „Ktoś naruszył moje granice, nie umiem zareagować, więc jestem zła/y na siebie i nie czuję motywacji do dalszego działania, bo obawiam się dalszych rozczarowań. Dla mnie to tak wygląda i o ile wiem, tak to działa. Warto rozwiązywać takie wewnętrzne sytuacje, bo bierność skutkuje złością przejawiającą się od agresji po depresję. Natomiast rozpoznanie i odważenie się na to, by zmierzyć się asertywnie, odpowiedzialnie z wpychającą nas w bierność sytuacją, posuwa nas o duuuży krok naprzód ku Wysokiemu Poczuciu Własnej Wartości, a o to nam tu chodzi

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Pozwól dziecku na własne relacje z innymi

Czytaj: Nie ingeruj w dziecka relacje z drugim rodzicem, babciami i dziadkami. Nawet jeśli te relacje nie do końca Ci się podobają, zostaw im przestrzeń do rozwijania się. Wydaje Ci się, że jedni są za surowi, drudzy zbyt pobłażliwi? To są ich granice i dzieci świetnie umieją się do nich dostosować. Są przynajmniej trzy powody, dla których lepiej pozwolić się tym relacjom rozwijać samodzielnie niż być w nich pośrednikiem: 1) tylko dany dorosły i dziecko będą odpowiedzialni za kształt tej relacji i nie będą mogli powiedzieć, że coś im popsułaś/łeś 2) nie chcesz, aby ktoś trzeci wtrącał się do Twojego małżeństwa – traktuj każdą inną relację tak samo 3) każda relacja potrzebuje czasu na rozwój i każda powinna dostać taką szansę, niezależnie od Twojego poparcia czy jego braku

Złość jest dobra

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Złość jest dobra

„Złość jest dobra” – odpowiedziała mama synkowi i zamyśliła się nad swoim komunikatem. Odpędziła lekkie wątpliwości i mocno powtórzyła w myślach: „Złość jest dobra”. Zezłościła się wcześniej na zachowanie synka i teraz rozmawiali o tym. Synek wiedział, że jego zachowanie bardzo się mamie nie podobało. Mama zareagowała ostrzej. Udzieliła informacji o możliwości zepsucia wiatraka, którym synek bawił się w nieodpowiedni sposób. Uprzedziła też o konsekwencjach – wiatrak się zepsuje i będzie nam gorąco. Wszystko powiedziała z poirytowaniem i przestrachem, gdyż wiatrak wydawał z siebie chrobot, a synek był za blisko niego. Teraz mama stała przy stole, zajęta przygotowaniem obiadu i zapomniała już o całej sytuacji. Synek jednak podszedł i upewniał się, czy ona nadal go kocha. Wyglądał na przejętego tym, że zezłościł mamę. Mama chciała mu wytłumaczyć, że złość to dobry objaw, bo ostrzega nas przed czymś, co nam przeszkadza, co nam szkodzi, to naturalny sygnał, że ktoś swoim zachowaniem lub coś jako konsekwencja czyjegoś zachowania – narusza nasze granice. Mama przyjrzała się swojej reakcji. Tak, nie mówiła przyjemnym tonem, jednak nie krzyczała i użyła języka empatii. Poczuła złość i strach o zdrowie dziecka, jednak zakomunikowała to z szacunkiem. Wykorzystała dobrze przestrzeń pomiędzy odczuciem złości a reakcją na całą sytuację. Podjęła decyzję (teraz już na poziomie prawie nieświadomym), że powie tylko to, co najistotniejsze i nie obrazi, nie skrzywdzi słowem. Jej zmęczenie upałem i bardzo stanowczy ton – dały synkowi jasny komunikat, że mama jest niezadowolona. „Ruszałem wiatrak i mamę to zezłościło”. Pojawił się u niego niepokój. Może dlatego, że nie było tu miejsca na zadośćuczynienie, bo nic się nie stało. Gdyby coś się rozlało, rozsypało, synek mógłby wytrzeć, pozamiatać. Tutaj pojawiła się złość mamy i na tym koniec. Synek potrzebował więc pewności, czy nic się między nimi nie zmieniło. Zapytał, czy nadal jest jego … – tu użył umówionego dla ich dwójki określenia na swoją mamę, a mama przytaknęła i odpowiedziała mu – też umówionym – zdrobnieniem jego imienia. Te zdrobnienia działały w ich relacji jak balsam – rozlewały się między nimi i przywoływały pewność bezgranicznej, bezwarunkowej, niekończącej się nigdy miłości. Synkowi przypominało to, że jego mama go kocha, a mamie – że kocha synka tak mocno, że nic innego nie ma znaczenia. „Złość jest dobra” – mama powiedziała to, żeby synek wiedział, że złość jest czymś naturalnym, ale nie tylko. Chciała, żeby był pewien, że złość przychodzi i odchodzi, a miłość trwa i nigdy się nie wyczerpuje.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dwunasty

Przyglądamy się nadal naszej odpowiedzialności. W tym tygodniu odnośnie relacji z innymi ludźmi. Nathaniel Branden pisze, że: „Jestem odpowiedzialny za to, co mówię i jak słucham. Jestem odpowiedzialny za obietnice, których dotrzymuję lub nie. Jestem odpowiedzialny za racjonalność bądź nieracjonalność swoich zachowań. Unikam odpowiedzialności, kiedy za swoje zachowania próbuję obwiniać innych: <ona doprowadza mnie do szału>, <on pociąga za wszystkie sznurki>, <zachowywałbym się rozsądnie, gdyby ona nie…>”. Zdania na rano: 1. Jeżeli wezmę o 5% większą odpowiedzialność za powodzenie moich relacji z ludźmi…. 2. Czasami jestem bierny/a, gdy… 3. Czasami czynię siebie bezradnym, gdy… 4. Zaczynam sobie uświadamiać, że…. Zdania w oryginale: 1. If I take 5 percent more responsibility for the success of my relationships… 2. Sometimes I keep myself passive when I… 3. Sometimes I make myself helpless when I… 4. I am becoming aware… Zdania na wieczór: 1. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się biorąc o 5% większą odpowiedzialność za powodzenie moich relacji z ludźmi…. 2. – 3. – 4. – Będziemy w tym tygodniu wieczorami dokańczać tylko jedno zdanie, gdyż pozostałe nie miałyby sensu. Piszcie, jak Wam przebiega tydzień. Fajnie by było zaktywizować się bardziej na stronie, żebyśmy czuli, że jest nas tu więcej. Życzę Wam udanego, kolejnego już wspólnego tygodnia

Tydzień jedenasty – odpowiedzialność i cele

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień jedenasty – odpowiedzialność i cele

Czytałam kiedyś tekst o zależności między możliwością kontroli swojego życia a anoreksją. Autorka dowodziła, że na tę chorobę zapadają osoby, które nie mają prawie żadnego wpływu na własne życie i to, co im pozostaje, to kontrolowanie własnego ciała. Rozmawiałam o tym z kilkoma osobami i doszliśmy do wniosku (tu z mojej strony następuje tzw. rozmycie odpowiedzialności ;)), że to prawda. Potrzeba kontrolowania własnego życia jest tak silna, że nie mogąc kontrolować tego, co się z nami dzieje od zewnątrz, nie mając wpływu na bieg wydarzeń, które nas dotyczą, zaczynamy skupiać się na tym obszarze, który jeszcze nam pozostał. Po co to piszę? Żeby pokazać, że branie odpowiedzialności za siebie ma tak ogromny wpływ na budowanie naszej samooceny, że potrafimy sztukować ją niejako, by nie stracić szacunku do samych siebie. Przyglądaliście się kiedyś, jak wewnętrznie „rośniecie”, kiedy zdarzy się Wam zadziałać świadomie, zdecydowanie, zgodnie ze swoimi wewnętrznymi wartościami? Żeby być pewnymi siebie potrzeba brać odpowiedzialność za swoje życie. I trzeba kontrolować to, co się nam przydarza, w jakim kierunku idziemy, aby mieć szacunek do samych siebie. Nie może szanować siebie ten, kto zaniedbuje realizację własnych celów, zaś pracuje przy urzeczywistnianiu marzeń innych. Będę tu orędowniczką zdrowego egoizmu, bo im dłużej przyglądam się różnym ludzkim postawom, tym nabieram głębszego przekonania, że najpierw trzeba ustalić własny życiowy cel, wytyczyć kurs do niego, rozpisać go na etapy i dopiero gdzieś po drodze niejako przy okazji móc wspierać innych i im pomagać. Tylko szczęśliwa, zadowolona ze swojego życia, wiedząca dokąd zmierza i po co, osoba, może bezinteresownie i bez oczekiwań jakiegoś rodzaju odwzajemniania pomagać innym. Jeśli zaś kontrolujemy tylko jakiś niewielki wycinek naszego życia, bo nie mamy odwagi zmierzyć się z odpowiedzialnością za jego całość, podjąć właściwych decyzji i właściwych kroków z obawy o ich konsekwencje – jesteśmy jak osoby z obsesją odchudzania. To też wiąże się z przerzucaniem odpowiedzialności. Nikt nie może w naszym życiu zrobić pewnych rzeczy za nas. Nie możemy oczekiwać, że ktoś doradzi nam, jak znaleźć drogę do realizacji naszych pragnień. I tu znów inne porównanie. Osoba jedzie pociągiem i nie może wysiedzieć. Kręci się, wierci, rozgląda. Zwraca to uwagę współpasażerów i jeden z nich pyta: „Co się dzieje? Do następnej stacji jeszcze daleko. Można spokojnie siedzieć. Na co główny bohater: „Tak, tylko że ja powinienem już dawno wysiąść, ale tu jest tak przytulnie i ciepło.” Tym kończę, życząc „udanych przesiadek”

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Potrzeba bezpieczeństwa w 10 punktach

Dużo pracy, mniej uwagi, podenerwowanie, wyjazdy, odwiedziny i inne zdarzenia życia codziennego objawiły się u jednego z moich synów brakiem poczucia bezpieczeństwa. Zauważyłam zmianę w jego zachowaniu. Niechęć do robienia rzeczy, które były do tej pory normalne, pogorszenie nastroju i obce mu dotąd protesty w znanych sytuacjach, dały mi do myślenia w tym temacie. Dodatkowo jedna z czytelniczek pisała do mnie z pytaniem o to samo. Zaspokajanie potrzeby bezpieczeństwa moich dzieci stało się zatem w ostatnich tygodniach jednym z moich priorytetów. Skupienie uwagi na tym, jak kształtuje się u nich poczucie bezpieczeństwa doprowadziło mnie do wielu wniosków. 1. Poczucie bezpieczeństwa u dzieci nie jest stałe. Wydaje mi się, że ma kształt sinusoidy. 2. Potrzeba bezpieczeństwa kształtuje się najmocniej w pierwszych latach życia dziecka. Mają na jej zaspokojenie wpływ np. sposób usypiania dziecka czy opuszczania domu przez mamę. 3. Paradoksalnie, nie można tej potrzeby w pierwszych latach życia zaspokoić na zapas, jednak im mocniej wówczas zaspokajana, tym szybciej stopniowo będzie się zmniejszać wraz z wiekiem dziecka. 4. Każde dziecko daje mniej lub bardziej wyraźne sygnały braku poczucia bezpieczeństwa. Oznakami braku poczucia bezpieczeństwa mogą być: niepokój, milczące wycofanie, niezdecydowanie, nieśmiałość, chęć ucieczki, płaczliwość, skulenie, smutek, złość, mówienie „to jest głupie”, przeciąganie bezpiecznej czynności, odwlekanie mniej bezpiecznej, bunt i inne. 5. Wsparcie dla dziecka, dające poczucie bezpieczeństwa musi być dostosowane do sytuacji i nasilenia potrzeby u dziecka. 6. Brak poczucia bezpieczeństwa u różnych dzieci mogą powodować całkiem inne sytuacje i okoliczności. 7. Niezaspokojona w dzieciństwie potrzeba bezpieczeństwa ma nieprzyjemne konsekwencje już w okresie przedszkolnym. Może się objawiać np. unikaniem innych dzieci, obcych osób, niechęcią do zostania w przedszkolu lub z kimś innym niż mama. 8. Sposobami podnoszenia poczucia bezpieczeństwa mogą być: język empatii, przytulenie i inne formy rodzicielskiej bliskości, brak przymusu do wykonania czynności, której dziecko nie chce, dawanie wyboru i inne. 9. Metody z „Jak mówić…”, dające wsparcie dziecku, są narzędziami do zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa. 10. Im bardziej zaspokojona potrzeba bezpieczeństwa, tym większa odwaga do „wyjścia w świat”, większa chęć eksploracji otoczenia i pozytywne do niego nastawienie. A Ty jak zaspokajasz potrzebę bezpieczeństwa swojego dziecka? W jakich sytuacjach zauważasz najczęściej brak zaspokojenia tej potrzeby?

Tydzień jedenasty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień jedenasty

U Nathaniela Brandena poczucie własnej wartości wzmacnia się praktykując 1) świadome życie 2) samoakceptację 3) odpowiedzialność za siebie 4) asertywność 5) życie celowe i 6) integralność osobistą. Jesteśmy przy odpowiedzialności za siebie. I pytania na ten tydzień brzmią: Zdania na rano: 1. Odpowiedzialność za siebie oznacza dla mnie… 2. Jeśli wezmę o 5% większą odpowiedzialność za swoje życie i dobro… 3. Kiedy unikam odpowiedzialności za swoje życie i dobro… 4. Jeżeli wezmę o 5% większą odpowiedzialność za osiąganie własnych celów… 5. Kiedy unikam odpowiedzialności za realizację własnych celów… Zdania w oryginale: 1. Self-responsibility means… 2. If I take 5 percent more responsibility for my life and well-being… 3. If I avoid responsibility for my life and well-being… 4. If I take 5 percent more responsibility for the attainment of my goals… 5. If I avoid responsibility for the attainment of my goals… Zdania na wieczór: 1. – 2. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się biorąc o 5% większą odpowiedzialność za swoje życie i dobro… 3. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się unikając odpowiedzialności za swoje życie i dobro… 4. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się biorąc o 5% większą odpowiedzialność za osiąganie własnych celów… 5. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się unikając odpowiedzialności za realizację własnych celów… Już jestem ciekawa, co odkryjemy praktykując odpowiedzialność. Spodziewam się niespodzianek. Dawajcie sygnały, jak u Was. Powodzenia!

Tydzień dziesiąty – radość i akceptacja siebie

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dziesiąty – radość i akceptacja siebie

Ten tydzień był taki trochę nad program. Nie ma go w oryginalnym Programie doktora Brandena. Został dodany w wydaniu polskim. Nie traktujcie go jednak z lekceważeniem. Radość powinna wybrzmieć całkowicie, tak jak inne uczucia. Pełne przeżywanie radości, wyzwala stłumioną złość. Oswajanie radości, pozwolenie sobie na radość, oswaja też złość. A tę złość trzeba w końcu poczuć. Oswoić. Nie chodzi o to, by ją wyładować, ale przeżyć. Skupiając się jednak na radości, nie żałujmy jej sobie. Pozwolenie sobie na radość to oznaka zadbania o siebie i przede wszystkim wewnętrznej swobody, a nawet – nie bójmy się – wolności. Czasem – myśląc o wysokim PWW – mam przed oczami obraz osoby, która potrafi swobodnie, z całym poczuciem bezpieczeństwa oprzeć się o oparcie fotela i się w nim wygodnie rozsiąść. Do tego dodaję teraz swobodny śmiech. Siedzę sobie zatem na moim obrazku w swoim życiu, wygodnie rozgoszczona i śmieję się swobodnie. Świadczy to o tym, że jestem pewna siebie, świadoma całą sobą, że przestrzeń, którą zajmuję jest bezapelacyjnie moja i zagospodarowuję ją sobie według własnego uznania. Robię to z poczuciem godności własnej, szacunku, z poczuciem bezpieczeństwa i spokoju. Czego sobie i Wam życzę I proszę o Wasze komentarze,  jak u Was „pracowała” ta radość.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Bądź obecna, bądź obecny

– okazuj miłość i wsparcie możliwie najczęściej, jak się da – znajduj czas, by spędzić go tylko z dzieckiem, bez telefonu, gazety i innych rozpraszaczy – słuchaj dziecko i słysz, czyli stosuj aktywne słuchanie – dostrzegaj dziecko nie tylko wtedy, gdy zrobi coś, co Ci przeszkadza bądź Ci się nie podoba – Unikaj wypowiedzi: „Nie teraz. Jestem zajęta/y.”, „Czy nie możesz zrobić czegoś sam/a?!”, „Znowu bałagan, czy ja muszę to znosić?!”, „Daj mi spokój. Nie mam siły.” itd., itp. – dotrzymuj obietnic – nie traktuj dziecka „byle jak” – szanuj dziecko i zwracaj uwagę na jego sprawy i problemy – chwal dziecko skutecznie, by dać mu odpowiednią motywację.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dziesiąty

Zobaczcie, jak płynnie przechodzimy z jednego obszaru w drugi. Już kolejny raz mam wrażenie, że wnioski z jednego tygodnia, otwierają nas na następny (i wierzcie mi, nie podglądam zdań w przód, nie chcę sobie psuć efektu). Zatem zdania na Tydzień dziesiąty brzmią tak: Zdania na rano: 1. Jeżeli bardziej zaakceptuję swoją radość…. 2. Jeżeli będę negował swoją radość i odcinał się od niej… 3. Jeżeli bardziej uświadomię sobie wszystkie fragmenty siebie…. 4. W miarę jak uczę się akceptować wszystko, czym jestem… Zdania na wieczór: 1. Kiedy zastanowię się, jak czułbym się, akceptując bardziej swoją radość…. 2. Kiedy zastanowię się, jak czułbym się, negując swoją radość i odcinając się od niej… 3. Kiedy zastanowię się, jak czułbym się, uświadamiając sobie bardziej wszystkie fragmenty siebie…. 4. Kiedy zastanowię się, jak czułbym się, ucząc się stopniowo akceptować wszystko, czym jestem… Radości pełnej, odczuwanej całą, całym sobą życzę Wam i sobie na ten tydzień Tydzień zaczęty Dniem Dziecka, zatem pielęgnujmy i/lub odświeżmy w sobie dziecięce odczuwanie i pewność siebie.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Jeszcze o inteligencji

Kiedy jako dzieci dostawaliśmy rady od dorosłych, dawały nam one sygnał, że dorosły to ten mądry, a dziecko – ten głupi. Czy chcemy czy nie, rady tak działają. Ten, komu radzą, nie może sam pomyśleć, tylko dostaje gotowe rozwiązanie. To też sprzyja temu, by nie używać swojego rozumu, no bo przecież nie potrzeba. Do nieużywania własnego rozumu prowadzi też krytyka, którą słyszy się, gdy próbuje się zrobić coś po swojemu, dać własne rozwiązanie albo po prostu próbuje, żeby się nauczyć czy dojść do własnego rozwiązania. Trzecim czynnikiem, który doprowadza do nieufności wobec swoich przemyśleń, jest zaprzeczanie dziecięcym i nie tylko uczuciom. Kiedy przykładowo dziecku jest ciepło, a rodzicowi nie i ten drugi odmawia dziecku prawa do uczucia inaczej, dziecko uczy się, że nie może ufać swoim własnym odczuciom. Czy można ufać inteligencji rozumowej i emocjonalnej, gdy od najmłodszych lat dostawało się informację, że efekty jej użycia nie podobają się tym, na których zdaniu najbardziej nam zależy? Nie. Prowadzi to niestety do niskiej PWW, niechęci do wypowiadania własnego zdania, nie obierania żadnej z opcji, unikania konfrontacji, odmawiania sobie prawa do obrony swojej osoby, poczucia nieważności i wiele, wiele innych. Dlatego – „Jeżeli bardziej zaakceptuję swoją inteligencję, to: – chętniej będę się wypowiadać – nie będę mówić, czego oczekują inni – będę bronić swoich poglądów – będę szła za swoimi zainteresowaniami – uszanuję swoje zdanie, by zrobili to też inni – dam sobie prawo do własnych przemyśleń, sądów i na ich odmienność – jej zaufam – poznam swoje wewnętrzne zasoby i zacznę z nich czerpać – uwierzę w swoje ogromne możliwości (tak, każdy z nas je ma – więcej bądź mniej uśpione) – dam szansę swoim rozwiązaniom, przetestuję je itd. itp. A jeśli cokolwiek z tego, co napisałam/łem jest prawdą, to: – nikt mi nie wmówi, że jestem głupi/a – poczuję się pewna swoich intelektualnych możliwości – nikt mi tego nie odbierze – zaufam, że zawsze zareaguję dobrze, bo w zgodzie z sobą – nikt nie zakwestionuje możliwości mojego rozumu – poczuję się zadowolona/y z siebie, dumna/y – będę pewniejsza/y siebie, bo mam do tego poważne powody Chcesz coś dodać? Śmiało!

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dziewiąty – podniecenie i inteligencja

Refleksje, które naszły mnie w tym tygodniu bardziej dotyczą poruszenia i podekscytowania, do którego doszliśmy w komentarzach. Jako że mózg szuka sobie logicznych wyjaśnień wszystkiego, dorobiłam sobie następującą teorię w tym temacie. Osoby z niskim PWW może cechować i z reguły cechuje – stłumienie. Nie są przyzwyczajone do swobodnego wyrażania swoich uczuć. Trzeba być pewnym siebie, aby głośno się śmiać, oddychać przy tym głęboko i czuć się ze swoim śmiechem dobrze. Nie dotyczy to jednak tylko śmiechu, nie tłumić złości, smutku czy wspomnianego w wydarzeniu intelektualnego poruszenia, a nawet podekscytowania jakimś wydarzeniem, wycieczką, to też wymaga wewnętrznej zgody. Pozwolenie sobie na swobodne przeżywanie naszych stanów emocjonalnych to także pozwolenie sobie na prawdziwe ich przeżycie. Nie dozna szczęścia ten, kto nie pozwoli sobie go poczuć. To dlatego osoby z niskim PWW tkwią czasem w błędnym kole: nikt mnie nie lubi, bo nie jestem nic wart – ktoś mi okazuje sympatię – nie przeżywam radości z niej – myślę, że nikt mnie nie lubi. Akceptacja tego, co niesie ze sobą swobodne przeżywanie uczuć, to także akceptacja i zgoda na to, że one nas zmienią. Jeśli jesteśmy zatrzaśnięci na świat i boimy się otworzyć, by nas nie zraniono, warto wpuszczać powoli do swojego wnętrza uczucia pogodne, czyli radość, zadowolenie, triumf, euforię czy uczucia więzi: miłość, szczęście, przyjaźń, sympatię. Zapewni nam to niezbędne przy zmianach poczucie bezpieczeństwa, a z czasem otworzy na pozostałe uczucia bez których nasze przeżywanie świata jest niepełne. Tak mnie dziś górnolotnie poniosło, choć ten Tydzień osobiście wydawał mi się nieznaczący. Dla Was podobno też był tak, więc dzięki, że wytrwaliście, bo jak już pewnie każdy z Was zauważył, program działa też, a może głównie, na poziomie nieświadomym. Chcecie się podzielić swoimi przemyśleniami, zapraszam do komentarzy tu lub na fb. Mój głos i refleksja jest tu jednym pomiędzy Waszymi. Piszcie!

List do najważniejszej osoby

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

List do najważniejszej osoby

Uświadomiłam sobie, że dotychczas nie podziękowałam Ci za moje wychowanie. Widzę teraz, z perspektywy czasu, jak bardzo się starałaś. Opiekowałaś się nami, dbałaś o nas, byłaś przy nas. Nie spałaś po nocach, by troszczyć się o nasze zdrowie, później by mieć pewność, że cali dotrzemy do domu. Tłumaczyłaś, pokazywałaś, umoralniałaś. Bałaś się o nas i przestrzegałaś. Patrzę wstecz i dociera do mnie, że robiłaś dla nas wszystko najlepiej, jak umiałaś. Robiłaś wszystko z wizją naszego dobra. Wyrzekałaś się siebie, swoich potrzeb, myśląc, że robisz to dla nas. Gotowałaś nam, prałaś, uczyłaś schludności i zaradności. Zaganiałaś do nauki, do sprzątania. Pilnowałaś byśmy chodzili do kościoła, bo to miało uchronić nas przed wpadnięciem w tzw. „złe towarzystwo”. Wszystko z wizją byśmy wyrośli na „porządnych” ludzi. Kiedy zastanawiam się, czego mnie nauczyłaś lista z dnia na dzień robi się coraz dłuższa. Gotować, piec, prać, prasować, dbać o swój wygląd, o zdrowie, o innych, o rzeczy, o porządek. Dzielić się, być gościnną, troszczyć się o rodzinę. Mówić „dzień dobry” i zauważać ludzi. Umieć się wysłowić i zachować kulturalnie. Zapobiegać i ochraniać. I wielu innych rzeczy, które zauważam często mimochodem budując swój DOM. Widzę, ile wysiłku w to włożyłaś. Jak mało kto, Ty się dla nas poświęciłaś. Teraz wiem, że z Twojej strony była to troska, odpowiedzialność i miłość. Dziękuję.

Tydzień dziewiąty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień dziewiąty

„Tam, gdzie rządzą moje żądze, tam niestety ja nie rządzę” – tą sentencją J. I. Sztaudyngera, chcę ubiec Wasze pytania o to, jaki związek na podniecenie z inteligencją Zdania na rano: 1. Jeżeli bardziej zaakceptuję swoje podniecenie… 2. Jeżeli będę negował swoje podniecenie i odcinał się od niego… 3. Jeżeli bardziej zaakceptuję swoją inteligencję… 4. Jeżeli będę negował swoją inteligencję i odcinał się od niej… Zdania w oryginale: 1. If I am more accepting of my excitement… 2. If I deny and disown my excitement… 3. If I am more accepting of my intelligence… 4. If I deny and disown my intelligence… Zdania na wieczór: 1. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się bardziej akceptując swoje podniecenie… 2. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się negując bardziej swoje podniecenie i odcinając się od niego… 3. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się bardziej akceptując swoją inteligencję… 4. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się negując swoją inteligencję i odcinając się od niej… Pisz o swoich spostrzeżeniach, to mobilizacja dla nas wszystkich! Powodzenia! Udanego tygodnia

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień ósmy – złość i seksualność

„(…) tylko osoba szczerze wyrażająca swoją złość może być szczera w seksie, może być w seksie naprawdę sobą.” To cytat z artykułu, który znalazłam o powiązaniach złości z seksualnością w ujęciu pozytywnym. Nie rozumiem, dlaczego jest tak mało publikacji na ten temat. Przemawia do mnie scena z artykułu, który Wam udostępniłam w tygodniu. Trzeba przeżywać autentycznie także swoje gniewne uczucia i je akceptować, by doświadczyć w pełni zbliżenia i bliskości z ukochaną osobą. Podsumowując ten tydzień, uśmiecham się do siebie. Fajnie zobaczyć, uświadomić sobie, zaakceptować swoją atrakcyjność płciową. Słabo brzmi to płciową, zatem poczuć się kobieco, poczuć się pełniejszą, swobodniejszą, radośniejszą – patrząc na siebie jak na prawdziwą kobietę. Czytałam nie tak dawno kryminał, w którym panie w trakcie czy po menopauzie były określane przez autora, dla potrzeb prowadzenia śledztwa, jako niewidzialne. Patrząc pod tym kątem, fajnie zatem poczuć się widzialną Poczuć w sobie zadowolenie, że ktoś popatrzył na mnie jak na atrakcyjną kobietę. Poczuć tę satysfakcję, kiedy się komuś podobamy i nawet się tym podelektować tak trochę dłużej i bez poczucia winy. Drobne, ledwie zauważalne zmiany w tym tygodniu w sferze delikatnej. Uważam, jednak że programowanie jest w toku i idzie w bardzo dobrym kierunku. Warto przyglądać się sobie i obserwować swoje uczucia. Zauważam, że to, o co się wzbogacam, to większa samoświadomość siebie w każdym aspekcie. A co ze złością? Była. Zauważona u siebie i u innych. I ważne zdanie koleżanki, która „zagotowała” z powodu czyjegoś zachowania: „Muszę sobie teraz poradzić z własnymi uczuciami”. Bardzo cenne, bo ktoś, kto ma oswojoną swoją złość, robi to bardzo szybko. Kto dopiero uczy się ją akceptować, przyjmować za coś naturalnego, potrzebuje czasu – „trawi”. Przechodzę nad istnieniem złości i jej rolą w tym tygodniu do porządku dziennego. Jest, musi być i lepiej być jej świadomym, by dać jej przepłynąć, kontrolować i by nam nie szkodziła od wewnątrz, stłumiona. A co u Ciebie? Złościłaś się, złościłeś świadomie w tym tygodniu? Poczułaś się, poczułeś się atrakcyjnie dla siebie i innych? Dzięki za ten tydzień! Możesz być z siebie dumna, dumny – dwa miesiące za nami. Widzę zmiany, a może bardziej czuję i mam nadzieję, że Ty również  

Tydzień siódmy – lęk i ból

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień siódmy – lęk i ból

Ból i złość. Złość, lęk, ogromna złość i spotęgowane niepokoje i znów złość, a nawet nienawiść do samej siebie. Takimi emocjami pomalowany był ten tydzień. I choć one brały górę, bo zostały dopuszczone do głosu, to jednak były też inne. Dzięki wyraźnie poczutej złości i bólowi, radość, zadowolenie, miłość, przynależność, szczęście i wiele wiele innych pogodnych uczuć wybrzmiało w tym tygodniu mocniej. Chciałam Was prosić o dopisanie od siebie podsumowania na ten tydzień, bo był moment, że stwierdzałam, iż nie zwerbalizuje tego, co się zadziało. A jeśli dawałam radę zwerbalizować, było to zbyt osobiste, żebym chciała o tym napisać. Zatem zasygnalizuje. Wydarzyło się u mnie coś – co chyba uznam za przełom. I choć wiem, że pewnie po tym programie mogę się spodziewać jeszcze niejednego przełomu – ten uważam na razie za największy. Dwa dni targały mną takie uczucia, że moment kulminacyjny przerwał jakąś tamę. A później nastał spokój (względny). Ból nadal jest i mam przeczucie, że już będzie nam towarzyszył, bo był sobie w nas, zepchnięty gdzieś głęboko i został w końcu zauważony. Podobnie pewnie z lękami. A po lękach, przyszła złość i z nią też będziemy się teraz zmagać (a może godzić, akceptować, przyjmować za naturalną?). Były od Was głosy, że pojawia się bunt co do zdania o cierpieniu. Ja zamiast cierpienia w swoich zakończeniach używałam słowa ból, bo cierpienie w naszej kulturze kojarzy się np. z chorobą. Tu – tak sądzę – chodzi bardziej o ból egzystencjalny. Jakiś musi być w każdym. I z drugiej strony, może być też bunt przeciwko temu, co trzeba w sobie odkryć. Czasem nie dopuszczamy do siebie jakichś zranień, szczególnie starych, z dzieciństwa, które wtedy były nie do udźwignięcia. Ten program działa w wielu obszarach. Jeśli coś się dzieje, nie dzieje się bez powodu, a nasze interpretacje mogą nie obejmować wszystkiego, bo nie jest to w pełni do zwerbalizowania. I jeszcze mała podpowiedź w kwestii radzenia sobie z bólem. W książce „Metody” P. Stutz i B. Michels pokazują, że przez ból trzeba się przebić, jak przez ciemną chmurę. Wejść w nią, krzyknąć „bólu napieraj”, czyli dać mu pełną akceptację, poczuć go do granic wytrzymałości i przebić się ku słońcu. Przebić się przez niego, by w nim nie utknąć. Przyswoiłam sobie ten sposób już jakiś czas temu i daje fajne efekty. Dopowiesz coś od siebie? Chętnie dowiem się więcej, jak przebiegł ten tydzień u Ciebie

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Sprzątanie nie cieszy

Odkąd pamiętam stosuję wobec synka, a od niedawna synków metodę naturalnej konsekwencji zamiast karania. Z reguły sprowadza się ona do tego, że gdy coś się rozsypie, to  zamiatają (Młodszy oczywiście z moim dużym, lecz maskowanym udziałem). Gdy się coś rozleje, mówię (tylko do Starszego) podręcznikowo: „Ścierka jest w zlewie”. Daje to taki efekt, że rozsypywanie dla zabawy skończyło się po drugim lub trzecim razie, a teraz są to jedynie przypadki. Wczoraj naniosło nam się trochę piasku do pokoju i mąż głośno zauważył: „Ooo, skąd tu tyle piasku”. Na to ja: „Pewnie z butów, bo Młodszy je nosił przed chwilą. Trzeba sprzątnąć.” Na to Starszy, biegnąc prawie do kuchni po zmiotkę: „Mama ja to sprzątnę, choć wcale mnie to nie cieszy”. Kapcie z nóg prawie mi spadły z wrażenia, lecz odpowiedziałam: „No, na tym to polega, lepiej nie bałaganić, bo później trzeba posprzątać, a mało kto to lubi.

Tydzień siódmy

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień siódmy

Boimy się bólu, a on tak naprawdę jest jednym z głównych motorów rozwoju. W tym tygodniu będziemy akceptować nasze lęki i cierpienie. Przypominam, że dokańczamy zdania, mimo iż nasuwają się nam zakończenia jako zaprzeczenia. To ma swój głęboki sens. Zdania na rano: 1. Jeżeli bardziej zaakceptuję swoje lęki… 2. Jeżeli będę negował swoje lęki i odcinał się od nich… 3. Jeżeli bardziej zaakceptuję to, że cierpię… 4. Jeżeli będę negował to, że cierpię i odcinał się od tego cierpienia…. Zdania w oryginale: 1. If I am more accepting of my fears… 2. If I deny and disown my fears… 3. If I were more accepting of my pain… 4. If I deny and disown my pain… Zdania na wieczór: 1. Kiedy zastanawiam się, jakbym się czuł akceptując bardziej swoje lęki… 2. Kiedy zastanawiam się, jakbym się czuł negując swoje lęki i odcinając się od nich… 3. Kiedy zastanawiam się, jakbym się czuł bardziej akceptując to, że cierpię… 4. Kiedy zastanawiam się, jakbym się czuł negując to, że cierpię i odcinając się od tego cierpienia…. Często próbujemy uciec od tej strony życia, dlatego tym mocniej trzymam za nas wszystkich – biorących udział w programie – kciuki, byśmy stawili im w tym tygodniu czoła.

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień szósty – akceptacja uczuć i myśli

„Niechciane myśli i uczucia” – napisała Jola w komentarzu do zdań na ten tydzień. I czytam te cztery wyrazy raz po raz i wzdrygam się z oburzenia i rozgoryczenia, że tyle w nas właśnie niechcianych myśli i uczuć. Jak to możliwe, że nie akceptujemy, nie szanujemy tego, co niezaprzeczalnie nasze? Tak nas nauczono. Tak sami się bardziej w tym nielubieniu określonych uczuć i myśli ugruntowaliśmy, by nie odbiegać od jakiejś normy, by się dostosować i by dać sobie radę w świecie wyścigów o sukces zawodowy i posiadanie. Im dłużej akceptuję uczucia własnych dzieci, tym bardziej doceniam, akceptuję i uczę się szanować swoje uczucia. To jedno z przełomowych doświadczeń w moim życiu. Im dłużej piszę i mówię do rodziców na warsztatach, chwaląc akceptowanie uczuć u dzieci, partnerów, własnych rodziców, tym mocniej widzę, że sposób traktowania w sobie uczuć odgrywa jedną z najważniejszych ról w budowaniu poczucia własnej wartości. Rozmówca akceptuje moje uczucia, dzięki czemu czuję się rozumiana. Jeśli to rozmówca, na którym mi zależy, to czuję się kochana. Jako dorosła osoba mogę liczyć na to, że poznam kogoś, kto zacznie akceptować moje uczucia. Jednak każdy z nas nie ma złudzeń, że musiałabym mieć ogromne szczęście, porównywalne do wygranej w toto lotka. Co mi pozostaje? Zaakceptować własne uczucia. Pozwolić sobie poczuć je, pozwolić im powiedzieć mi, czy coś mi się podoba, coś mi sprzyja, czy może coś mi przeszkadza i szkodzi. Złoszczę się na siebie, gdy czuję gniew, bo to nieładnie, bo mnie uczyli, że grzecznej dziewczynce nie wypada. To nie gniew i złość są złe, to moje działanie, które w nich wyniknie może być moralnie dobre lub złe. Pomiędzy uczuciami a działaniem – jak gdzieś kiedyś wyczytałam i teraz tego regularnie doświadczam – istnieje jednak przestrzeń, w której mogę wybrać, jak zadziałam. Kiedy pozwalam uczuciom przepływać przez siebie, przyglądam się im (wierzcie mi, to nie trwa godzinami, trening czyni mistrza), daję im należytą uwagę i szanuję jako ważne sygnały, które informują mnie, o co chodzi, mam możliwość wybrać, czy zadziałam dobrze czy źle, bo mogę te uczucia kontrolować. Znajomość własnych uczuć to znajomość tego, co lubię a czego nie, co tolerują a czego nie, to znajomość siebie, swojego celu, swoich możliwości, mocnych i słabych stron, to życie w prawdzie o sobie. A co to daje? Znajomość siebie daje mi zaufanie do siebie, daje mi pewność, jak zadziałam, a jak nie zadziałam. Daje mi szacunek wynikający z tego, że niekontrolowane uczucia nie narażą mnie na niespodziewane ich wybuchy. Znajomość własnych uczuć to też gwarancja poprawnego wyznaczenia granic. Czuję złość, bo ktoś wchodzi za daleko w moje sprawy, więc działam. Obrona i uszanowanie własnych granic potęguje nasz szacunek do samych siebie. Mam nadzieję, że tylko zwerbalizowałam to, czego doświadczyliście w związku z akceptacją uczuć i szacunkiem do siebie w tym tygodniu. Dziękuję Wam za ten kolejny tydzień – to wymaga od Was nie lada wytrwałości i samozaparcia. Bądźcie z siebie zadowoleni i dumni i poczujcie to całymi sobą

Tydzień szósty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień szósty

W tym tygodniu uczucia, myśli i szacunek do siebie. ZDANIA NA RANO 1. Gdybym chciał dzisiaj podnieść szacunek do siebie, mógłbym/abym… 2. Jeżeli bardziej zaakceptuję swoje uczucia… 3. Jeżeli będę negował swoje uczucia i odcinał/a się od nich…. 4. Jeżeli bardziej zaakceptuję swoje myśli…. 5. Jeżeli będę negował swoje myśli i odcinał się od nich… ZDANIA NA WIECZÓR 1. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, gdybym dzisiaj podniósł szacunek do siebie, to mógłbym… 2. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, bardziej akceptując swoje uczucia… 3. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, negując swoje uczucia i odcinając się od nich…. 4. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, bardziej akceptując swoje myśli…. 5. Kiedy zastanawiam się, jak czułbym się, negując swoje myśli i odcinał się od nich… Praca z uczuciami przynosi genialne efekty. Od ponad roku akceptuję i szanuję uczucia swoich dzieci i okazało się, że zaakceptowałam swoje, męża, własnych rodziców i innych osób. Wspaniałe doświadczenie zniesienie dystansu w relacjach i wielu wielu innych pozytywnych aspektów. Polecam wszystkim i życzę, by się to zadziało u Was w jak największym stopniu w tym tygodniu!

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień piąty – ciało w harmonii z umysłem

Każdy marzy o pięknym ciele. To, czy wydaje nam się ono piękne czy brzydkie może zależeć od wielu czynników. – Twoje marzenia o byciu piękną, pięknym podkręcają media. One dyktują jak masz wyglądać. Kiedy nie mieścisz się w preferowanym kanonie, możesz zacząć to ciało negować, nienawidzić go, wypierać się go („przecież nigdy nie osiągnę ideału pokazywanego przez media” lub „zrobię wszystko, każdym kosztem, by wyglądać jak X) - Nie czujesz się dobrze we własnej skórze. Nie pasujesz tu, nie przystajesz tam. Możesz winę za to zwalać właśnie na swój wygląd. Nie masz pieniędzy na dobry fitness i modne ciuchy, więc może dlatego inni Cię nie akceptują. – Patrzysz w lustro i mimo ładnych ciuchów, dobrej figury, widzisz w sobie same wady. Coś zawsze w Twoim wyglądzie Ci się nie podoba. Twój wewnętrzny krytyk zaprogramowany przez słyszaną często od najbliższych krytykę Twojej osoby jest aktywny całą dobę. – Jesteś obiektywnie ładna, ładny i od dziecka miałaś/łeś przez to trudniej. Inni oceniali Cię po wyglądzie bądź po prostu zazdrościli i nie chcieli się bliżej zapoznać. – Nauczono Cię, że o ciało powinniśmy się troszczyć na samym końcu, wyciskać z niego jak najwięcej, nie pozwalać mu na żadne lenistwo. – …………………………………… (wpisz swój powód) Jakikolwiek jest powód, z którego odcinasz się od swojego ciała, negujesz je, nie szanujesz go, odpowiedź jest jedna. Żeby poczuć się ładną, ładnym lub pozwolić sobie na poczucie, że jesteś ładna/y, trzeba zaakceptować fakt, że tu, teraz i w każdym punkcie Twojej przyszłości możesz być i będziesz tylko sobą. Nigdy nie będziesz nikim innym. To, co możesz zrobić to przyjrzeć się sobie bardzo uważnie, ale z dystansem, jakby patrzył na Ciebie twój najlepszy przyjaciel i zastanowić się (to, w sumie przez ten tydzień robiliśmy między wierszami), jakie są Twoje mocne strony, podkreślać je, cieszyć się nimi, być z nich dumnym i nie pozwolić komukolwiek ich kwestionować („Według Ciebie jestem za szczupła, a ja się z tym dobrze czuję”). I na chłodno ocenić, co byś chciał/a w sobie zmienić. Mam wrażenie, że zdania z tego tygodnia miały nam właśnie uświadomić, że możemy się zmienić w obrębie tego, co już mamy. Nie musimy wprowadzać rewolucji, próbować być kimś innym, żyć złudzeniem, że może kiedyś uda nam się jakimś cudem wyglądać inaczej. Możemy popatrzeć na siebie i powiedzieć: „To jest we mnie ok i to mi się podoba. A nad tym popracuję.” I rzeczywiście popracować. Moje wnioski z tego tygodnia bardzo mi się podobają. Zwolniłam lekko tempo. Zaczynam słyszeć moje ciało, gdy mówi: „Stop. Potrzebuję snu, relaksu, wyciszenia”. Czuję, że ciało zyskało jakieś docenienie, że nie tylko umysł jest ważny. Czas poświęcony zaspokajaniu potrzeb ciała nie jest stracony. Owocuje lepszym samopoczuciem, zadowoleniem, akceptacją, a jeśli zaakceptuje się kolejną część siebie, to więcej się siebie w ogóle akceptuje. To zaś skutkuje wyższym poczuciem własnej wartości. Wyrazem, który kołatał mi się po głowie w tym tygodniu, była i jest równowaga. Gdziekolwiek czytam, że ciało i umysł muszą być w harmonii, to brzmi to dla mnie, jak chodliwy banał, z którym się oczywiście zgadzam, ale nic z tego nie wynika. Umysł dla mnie to potęga. Teraz poczułam i przekonałam się, jak fajnie żyje się, kiedy między zaspokajaniem potrzeb umysłu i ciała panuje równowaga (No, ok, ciało zostało dopuszczone do głosu. A jak jest u Ciebie? Czy nasunął Ci się wniosek, że czujesz się piękna/y, atrakcyjna/y, kiedy czujesz się ze sobą dobrze, kiedy dbasz o harmonię w sobie i równowagę w zaspokajaniu potrzeb? A może masz całkiem inne wnioski z tego tygodnia? Jakie możesz podać przykłady konfliktów związanych z ciałem i umysłem?

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Słuchaj dziecka

To, czego najbardziej chcą dzieci, to być usłyszanymi przez tych, którzy są dla nich najważniejsi. Dziecko wysłuchane przez rodziców czuje się przez nich rozumiane, a rozumiane czuje się kochane. Jak zatem słuchać? – patrz na dziecko, kiedy do Ciebie mówi – przerwij na ten czas zajęcia, albo powiedz dziecku, że wysłuchasz je na spokojnie, kiedy tylko skończysz – nie zadawaj zbędnych pytań – nie zgaduj, co dziecko myśli i nie zagaduj – nie udzielaj rad (często dziecko opowiada dla samego opowiadania, a tak naprawdę by być zrozumianym Zrozumienie daje akceptacja uczuć. – powiedz krótkie „aha”, „rozumiem” – parafrazuj wypowiedź – nazywaj i akceptuj uczucia.

Tydzień piąty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień piąty

N. Branden pisze: „Praca z ciałem odblokowuje świadomość”. Tydzień piąty przed nami. Zajmiemy się w nim właśnie podejściem do własnego ciała. W starożytności panował kult ciała, natomiast w średniowieczu wyrzekano się go i upatrywano w nim źródła wszelkiego zła. Później w zależności od panujących „neo-izmów” przeplatało się jego potępianie czy uwielbienie. Teraz pewnie są wśród nas tacy, którzy pod wpływem surowego wychowania religijnego nie pozwalają sobie nawet za bardzo pomyśleć o swoim „grzesznym” ciele, jak i tacy którzy chcą pozostać wiecznie młodzi i skupiają zbytnią uwagę na swoim wyglądzie. Nie oznacza to, że ci, którzy wyjątkowo się o nie troszczą ufają mu. W obu przypadkach wspólnym mianownikiem może być to, że obie grupy nie nie mają kontaktu ze swoim ciałem. A ciało daje nam bardzo ważne sygnały o tym wszystkim, co się z nami dzieje i powinniśmy je szanować. Jest też przecież równoprawną częścią nas. Psychika i ciało wpływają na siebie wzajemnie. Zdania na rano: 1. Jeżeli bardziej zaakceptuję swoje ciało… 2. Jeżeli będę wypierał się i odcinał się od swojego ciała… 3. Jeżeli będę negował konflikty czy odcinał się od nich… 4. Jeżeli będę bardziej akceptował wszystkie fragmenty siebie… Podaję także zdania w oryginale. Week 5 1. If I am more accepting of my body… 2. If I deny and disown my body… 3. If I deny or disown my conflicts… 4. If I am more accepting of all the parts of me… Zdania na wieczór: 1. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć, jeżeli bardziej zaakceptuję swoje ciało… 2. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć, jeżeli będę wypierał się i odcinał od swojego ciała… 3. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć, jeżeli będę negował konflikty czy odcinał się od nich… 4. Kiedy zastanawiam się, jak będę się czuć, jeżeli będę bardziej akceptował wszystkie fragmenty siebie… Zadbajcie zatem o siebie w tym tygodniu. Powodzenia!

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień czwarty – pewność i akceptacja siebie

Kiedy patrzymy na kogoś, kto wydaje się mieć wysoką samoocenę i wysokie poczucie własnej wartości, to od razu widzimy bardzo wiele sposobów przejawiania się tej pewności siebie u danej osoby. Według N. Brandena samoocena wyraża się w: „(…) – w sposobie mówienia i poruszania się, który ujawnia radość z faktu, że żyjemy;- w łatwości mówienia o osiągnięciach i niepowodzeniach z prostotą i uczciwością, ponieważ pozostajemy w przyjaznej relacji z faktami; – w łatwości wyrażania i przyjmowania komplementów, ciepłych uczuć i wdzięczności; – w otwartości na krytykę i swobodzie w przyznawaniu się do błędów, ponieważ wysoka samoocena nie wiąże się z postrzeganiem siebie jako <doskonałego>; – w łatwości i spontaniczności wypowiedzi orz ruchów, co oznacza, że żyjemy w zgodzie z sobą; – w harmonii między tym, co mówimy, czynimy, jak wyglądamy, jak poruszamy się, jak brzmi nasz głos; – w postawie otwartości i ciekawości wobec nowych idei, nowych doświadczeń, nowych możliwości życiowych; – w fakcie, że uczucia lęku czy niepewności, nawet jeżeli się pojawią, nie onieśmielają i nie obezwładniają nas, ponieważ ich zaakceptowanie, zapanowanie nas nimi i wzniesienie się ponad nie rzadko wydaje się niemożliwe; – w umiejętności śmiania się z humorystycznych aspektów życia swojego i innych; – w elastycznym reagowaniu na sytuacje i wyzwania, ponieważ mamy zaufanie do własnego umysłu i nie uważamy, że nasze życie jest przesądzone lub skazane na klęskę; – w łatwości asertywnego (nie agresywnego) zachowania się oraz akceptowaniu asertywności innych; – w umiejętności zachowania harmonii i godności w obliczu stresu”.* Posłużyłam się tym długim cytatem, abyście mogli sami czytać go, wracać do niego i za 27 tygodni stwierdzić, że Wasza pewność siebie przejawia się na te wszystkie sposoby. Tego Wam życzę. * Nathaniel Branden, „6 filarów poczucia własnej wartości”, Łódź 1994, Wydawnictwo Ravi.

Tydzień czwarty

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień czwarty

Patrząc na wnioski z pierwszych trzech tygodni, chyba jesteśmy gotowi, aby zmierzyć się z myśleniem o własnej pewności siebie. Czujesz, że jest Cię więcej w relacjach, że bardziej słuchasz, że jesteś bardziej obecna, obecny, że bardziej zauważasz swoje potrzeby i uczucia? Szykuj się na więcej. To wszystko i jeszcze więcej tego, co się w Tobie uruchomiło, trzeba teraz przekuć na pewne siebie działanie i postępowanie. Tak, zdania wydają się podobne, dlatego podaję z oryginału. Autor napisał: „1. If I bring a higher level of self-esteem to my activities today… 2. If I bring a higher level of self-esteem to my dealings with people today…” Pierwsze zdanie, jak widać, bardziej odnosi się naszych obowiązków osobistych, natomiast drugie do postępowania wobec spotkanych osób. Patrząc na te zdania, zanim sięgnęłam po oryginał, zrobiłam własne rozróżnienie, że pierwsze zdanie dotyczy działań jako zadań do wykonania, właśnie jakiś własnych obowiązków, a drugie zdanie wymaga spojrzenia etycznego w sensie jak zachowuję się, jaką przybieram postawę, jak odnoszę się do kogoś (do siebie pewnie też), jak traktuję siebie i innych. Jest jedno zdanie więcej, nie bójcie się jednak, będzie ich maksimum siedem pod koniec programu. W tym tygodniu skupimy się też na akceptowaniu siebie. Znalazłam dawno temu gdzieś w sieci ćwiczenie na akceptację siebie i jeśli macie tu do popracowania, to je polecam obok naszych zdań. Chodzi o to, by w ciągu dnia powtarzać sobie w myślach „Ja akceptuję siebie”. W różnych sytuacjach: kiedy najdą nas niechciane myśli, uczucia, niepokoje, potrzeby itd. ipt. I tak jakieś 400 (tak, czterysta) razy dziennie. Życzę powodzenia i zachęcam Wam do większej aktywności na stronie wydarzenia. Wasze komentarze, to dla nasz wszystkich nawzajem bardzo cenne wsparcie. Wytrwałości i pewności!  

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień trzeci – wsłuchanie się w siebie

Koniec trzeciego tygodnia. Możecie być z siebie dumni, bo właśnie zrobiliście dla siebie może nawet więcej niż kiedykolwiek. Podobno potrzeba miesiąca, by jakieś nowe działanie stało się nawykiem, dlatego postaracie się jeszcze tydzień i może się okaże, że nie możecie się bez tych zdań obejść. Dla niektórych dokańczanie zdań jest łatwiejsze, dla innych trudniejsze. Zachęcam do pozostania w Programie wszystkich, a szczególnie tych, w których pojawiły się emocje mniej chciane: złość, smutek, może nawet gniew czy wściekłość. Jeśli jeszcze nie widzicie sensu tych ćwiczeń, bądźcie wytrwali. Gwarantuję, że wysiłek się opłaci. Ten Program to świetna okazja, by zawalczyć o siebie. To zawsze będzie się wiązało z bólem i wysiłkiem. To, że jednym lżej znaczy tylko tyle, że oni już jakieś swoje katharsis przeszli i to pewnie nie raz. Poznanie siebie wiąże się z bólem, złością, smutkiem tym większym, im dłużej się od siebie uciekało. Jeśli uciekaliśmy od jakiejś części siebie, to pewnie dlatego, że nam się jakoś nie podobała. Założę się, że nie podobała się, bo patrzyliśmy na tę część siebie cudzymi oczami, przez pryzmat jakieś nie naszej opinii o nas. Gwarantuję, że jeśli zbierzemy się na odwagę i spojrzymy na tę nielubianą część oczami dorosłego, to okaże się, że albo nie lubiliśmy jej zupełnie bez powodu, albo już dawno zmieniliśmy tę część nas, tylko o tym nie wiemy, bo nie mieliśmy odwagi na nią spojrzeć, albo wystarczy niewielka zmiana, byśmy się sobie i tu podobali. Ze spojrzeniem do swojego wnętrza jest jak z wizytą u dentysty, im dłużej odwlekamy, tym bardziej boli, a strach większy. Znaczy to, że lepiej zebrać się na odwagę teraz niż później. Warto to też zrobić dlatego, że mamy tu odgórną kontrolę założeń Programu. Program został opracowany przez specjalistów, jest sprawdzony. Zdania nie są dobrane przypadkowo. Każde zdanie jest w nim z ważnego powodu, byś mogła, mógł podnieść swoje poczucie własnej wartości. Tydzień też jest czasem, w którym mierzymy się z czymś tylko na tyle, na ile jesteśmy gotowi. Na pewno kończąc każdy kolejny tydzień, będziemy gotowi, by przyjrzeć się sobie i swojemu życiu bardziej, pewniej, radośniej, pewniej, że może być lepsze, pełniejsze, wartościowsze. Nathaniel Branden pisze, że „Posiadać wysoką samoocenę to mieć pewność, że dorasta się do wymagań życia”. Wiemy wszyscy, że wszystko cokolwiek wydarza się w naszym życiu od najmłodszych lat wpływa na to, jak wygląda nasza pewność siebie. Jeśli zdarzyły się nam sytuacje, w których podcięto nasze skrzydła, zgaszono motywację, zabito naszą inicjatywę, zniechęcono do bycia kreatywnym itd., itp., to wydarzenia, które do nas przychodzą mogą nas zaskakiwać, niepokoić, sprawiać, że się wycofujemy. Z bezpiecznego kąta bycia mało pewną/ym siebie nie jesteśmy gotowi, by się z nimi zmierzyć. Unikamy. Omijamy. Nie mierzymy się z tym, co nam życie przynosi. Mówiąc językiem Brandena nie dorastamy do życiowych wymagań. Ten Program ma poruszyć, ożywić, zmienić te obszary w nas, które są uśpione, stłumione. Ożywienie ich spowoduje, że wróci nam ta dziecięca pewność, że wszystko jest możliwe, wystarczy tylko próbować. Wróci odwaga do bycia sobą, do działania, odkrywania, zmieniania świata po swojemu, stawiania czoła temu, co ma dla nas życie. Czego już teraz Wam życzę

Przestrzeń do samodzielności

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Przestrzeń do samodzielności

Uwielbiam wyrażenie „dawać przestrzeń”. I bardzo mi się podoba, kiedy używam go w kontekście dziecięcej samodzielności. (Jak zauważyłam ostatnio, już się zaczyna ogólnie przyjmować ;)) Wyrażenie to wypływa bardzo mocno ze mnie, z mojego doświadczenia z własnymi rodzicami i przemyśleniami na temat nadopiekuńczości, zbyt wąskich granic i nadmiernej kontroli. Był taki dzień w moim życiu, kiedy dotarło do mnie z ogromną siłą, że to czego potrzebuję, to właśnie PRZESTRZEŃ. Przestrzeń dla swoich myśli, uczuć, bycia sobą i uczenia się samej siebie. Teraz, kiedy wychowuję swoje dzieci, bardzo zwracam uwagę, by tej przestrzeni miały wystarczająco. Pewnie spytacie, jak to wyważyć, czy właśnie staję się rodzicem zbyt mało interesującym się swoim dzieckiem, czy już za bardzo się interesuję i dociekam. Niestety to trzeba wyczuć. Poobserwować w tych sytuacjach siebie i dziecko. Kiedy za bardzo dociekamy dziecko zamyka się w sobie i widać jego wewnętrzny opór. Osobiście nie mam z tym problemu, bo jakoś wyraźnie czuję, kiedy powinnam przestać pytać. Co się zaś tyczy zostawiania za dużej przestrzeni to, kiedy porównywałam jakiś czas temu swoje podejście do ogólnie przyjętego, doszłam do wniosku, że preferuję „wygodne rodzicielstwo”. Nie bulwersujcie się przypadkiem, nie wprowadzam nowego pojęcia do parentingu. Jak się bowiem okazało, to moje „wygodne rodzicielstwo” pokrywa się z tym, co opisuje Jasper Juul. Sztandarowym przykładem takiego wychowania jest nikt inny jak Pippi Langstrump. Robi rzeczy, które bulwersują rodziców innych dzieci, a mimo to jest bardziej punktualna, obowiązkowa, odpowiedzialna i kreatywna niż dzieci kontrolowane i otoczone przesadną troską. Do tego jeszcze nikt jej nie pilnuje. Co dla mnie dobitnie jest sygnałem tego, że dzieci potrafią sobie same poradzić i nie musimy ani ich wyręczać, ani stać nad nimi. Nie zrozumcie mnie źle, nie pochwalam chodzenia dzieci samopas, nie odwodzę też nikogo od czuwania nad bezpieczeństwem swoich pociech. Mój Młodszy próbuje we wszystkim naśladować Starszego, więc muszę go asekurować trzy razy bardziej niż robiłam to przy Starszym, kiedy był w tym samym wieku. To też kwestia wyczucia. Widzę, kiedy robi coś, bo dzięki przestrzeni, którą mu daję ma możliwość wymyślić więcej, lecz powinnam przewidzieć konsekwencje jego pomysłów, a to czasem duże wyzwanie. Jednak tym, co się sprawdza się w wychowaniu dzieci niezależnie od ich wieku, to dawanie szerokich granic. Odnoszę wrażenie, że daję bardzo szerokie granice. Decyduję, o tym, co znajdzie się w mojej lodówce, ale nie decyduję, kiedy i czego dziecku chce się jeść (wołam na kolacje, ale nie „pod pistoletem”). Stałe są zupy, a reszta posiłków do wyboru. Decyduję, ile warstw ubrań dziecko ubierze, ale to, jaką bluzę ubierze i jakie skarpetki, mnie już nie dotyczy. Decyduję, że ma się trzymać przechodząc przez jezdnię, ale jego decyzja, czy będzie się trzymał mnie, taty czy wózka. Decyduję, że wychodzimy na spacer, dziecko – na który plac zabaw idziemy. Oczekuję porządku, ale nie wtrącam się do tego, jak dziecko przechowuje zabawki. Itd. Itp. To są namacalne sygnały dawania dziecku przestrzeni. A co zatem jeszcze – mniej namacalnego – kryje się za wyrażeniem „dawać przestrzeń”? Dla mnie to: – pozwalanie dziecku na bycie przy mnie całym sobą – zgoda na dziecka uczucia, akceptowanie ich – przyzwolenie na naturalny rozwój (Więcej było tutaj) – zgoda na to, że dziecko ma swój głos, z którym muszę (i chcę) się liczyć, – przed założenie, że może wnieść do rodzinnych codziennych zwyczajów coś nowego, lepszego, coś naprawdę „jego” – liczenie się z tym, że dziecko może mieć inne zdanie, które może mi się spodobać lub z którym będę dyskutować, by znaleźć kompromis – akceptacja tego, że dziecko może odczuwać całkiem odwrotnie ode mnie w tej samej sytuacji i nie powinnam się (zbytnio) dziwić – pozwolenie, by lubiło bądź nie lubiło według własnego uznania – brak ingerencji w dziecka wnętrze, w jego myśli, uczucia, w jego fizyczność, czyli zdrowe poszanowanie jego granic – zgoda na dziecka czas dla siebie, na jego własny przepływ uczuć, na zależną od okoliczności niechęć do rozmowy i chęć wygadania – zgoda na dziecka nieśmiałość i zbytnią przebojowość – przyzwolenie, by żyło w zgodzie ze swoim wnętrzem – pozwolenie dziecku na bycie sobą w całej okazałości, zamiast bycie zlepkiem moich wobec niego oczekiwań i… – zgoda na zaskakiwanie mnie tym, kim moje dziecko jest i kim się staje (kiedy ufam, że będąc dzieckiem swoich rodziców i żyjąc w zgodzie z sobą, jego wybory, decyzje i czyny będą inne niż moje, ale dobre, a nawet piękne). Czym to skutkuje? Tym, że dziecko wie, że mam swoje racje, gdy czegoś wymagam, że nie czepiam się z byle powodu, że skoro przy czymś obstaję, to warto zaufać rodzicowi i za nim iść. I idzie. I nie bójcie się, do dzieci można mieć naprawdę DUŻE zaufanie, dużo większe niż na co dzień nam się wydaje. Kiedy dajemy dzieciom raz – przestrzeń, dwa – zaufanie, trzy – pozwalamy na tzw. wykazanie się, okazuje się, że dzieci nie tylko są chętne, by coś samodzielnie zrobić, ale też wymyślają ciekawe rozwiązania, stają się odpowiedzialne za to, co robią, próbują przewidzieć konsekwencje, a nawet próbują z sukcesem być odpowiedzialne za młodsze rodzeństwo. A rodzic jest mnie obciążony i bez wyrzutów sumienia może się z uśmiechem podelektować swoim „wygodnym rodzicielstwem”.

Tydzień trzeci

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień trzeci

Rozpoczynamy kolejny tydzień – przyglądamy się temu, jak słuchamy i postępujemy z ludźmi. Rano: Dokańczamy podane zdania codziennie rano. Zakończeń ma być od 6-10. Zdanie po dokończeniu musi być poprawne gramatycznie. Mamy na to ćwiczenie do 10 minut. Wieczorem dokańczamy zdania następujące: 1. Kiedy zastanawiam się, jakbym się czuła, traktując słuchanie jako akt twórczy… 2. Kiedy zastanawiam się, jakbym się czuła, zauważając, że to, jak słucham ludzi wpływa na nich 3. Kiedy zastanawiam się, jakbym się czuła, zwracając większą uwagę, jak postępuję z ludźmi… 4. Kiedy zastanawiam się, jakbym się czuła, postępując z ludźmi szczerze i życzliwie… Staramy się napisać po 6 zakończeń. Ten sam warunek, zdania mają mieć gramatyczny sens. Powodzenia!

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały

Tydzień drugi – relacje, potrzeby, niepokoje i emocje

Niska samoocena rujnuje nasze relacje osobiste i zawodowe. Nie zdajemy sobie sprawy, jak nasz sposób myślenia o sobie rzutuje na to, co mówimy do bliskich i jakie sygnały wysyłamy tym, z którymi stykamy się zawodowo. Myśląc, że nie zasługujemy na miłość, przyjaźń, szacunek i poważanie, sami sabotujemy ważne dla nas relacje. Wybieramy niewłaściwe osoby do partnerstwa, źle dobieramy przyjaciół, a w pracy nieświadomie wywołujemy niekorzystne dla nas zdarzenia, na wypadek prawdopodobnego awansu. Tyle streszczenia z „6 filarów poczucia własnej wartości” Nathaniela Brandena. Tym, co decyduje o tym, jakie jest nasze poczucie własnej wartości, jest m. in. świadomość naszych osobistych emocji, potrzeb i niepokojów. Sposób odnoszenia się do przynajmniej tych trzech obszarów definiuje naszą relację z samymi sobą i oczywiście z innymi. Skupienie się w tym tygodniu 5% bardziej na własnych uczuciach, potrzebach i niepokojach miało skierować naszą uwagę na samych siebie. A jako że „nieprzyzwyczajonym szkodzi”, to zaczynamy od tych kilku procent. Moją osobistą obserwacją jest, że osoby z niskim poczuciem własnej wartości nie są gorsze od innych, tylko słabiej znają same siebie. Uważają siebie z jakichś powodów za mniej ważne niż osoby z ich otoczenia i przez to, są ostatnią osobą, którą się interesują, na której uczucia, potrzeby, lęki, problemy, zwracają uwagę. Zwrócenie na siebie uwagi pomaga dostrzec swoje wewnętrzne bogactwa. Patrzymy na siebie i dostrzegamy, że my też mamy wspomniane emocje, potrzeby, niepokoje i że one wymagają uwagi, są ważne. Dzięki temu, że one stają się ważne, my sami dla siebie stajemy się ważni. Zaskakują mnie rezultaty tego tygodnia. Nie wiem, jak Wy, ale u mnie nastąpił mały przełom. Dokończenie dzisiejszego zdania zmieniło moją perspektywę patrzenia kwestię na pewności siebie. Skupienie się na swoich emocjach, potrzebach i niepokojach, czyli skupienie się na sobie, sprawia, że się o siebie zaczynamy troszczyć, bo widzimy, że jesteśmy tego warci, tak jak każda osoba, której uczucia, potrzeby i niepokoje poznajemy – to jak byśmy poznawali przyjaciela. Zatroszczenie się o siebie, poczucie, że jest się ważnym podnosi naszą pozycję w każdej relacji. Przestajemy startować w niej z roli gorszego, mniej wartego, a stajemy się partnerami. A sami wiecie, jakie są różnice, gdy buduje się relację będąc gorszym, a będąc partnerem. I jeszcze jedna refleksja, korespondująca z komentarzem jednej z Was. Każdy z nas będzie miał inne wrażenia odnośnie poszczególnych tygodni i obszarów, z którymi będziemy pracować. Zauważyłam, że nawet w obrębie zdań w tym samym tygodniu możemy mieć inną łatwość czy trudność dokańczania. Dlaczego? Dlatego zapewne, że – biorąc przykład Tygodnia drugiego – jedni z nas lepiej uświadamiają sobie swoje emocje, inni potrzeby, jeszcze inni niepokoje czy swoje bycie w relacjach. Z obszarami, nad którymi będziemy pracować dalej, będzie podobnie. Gratuluję Wam wszystkim i każdemu z osobna tych 13 dni zatroszczenia się o siebie!