…bo jestem mamą
Prawda nie zawsze jest śliczna
Jak opowiedzieć o czymś dobrym tak, żeby zachęcić ludzi do słuchania? To nie jest wbrew pozorom proste, chociaż, jak się wydaje, najprostsze, najbardziej zwyczajne metody są jednak najlepsze. Jak opowiedzieć? Po prostu. Jakiś czas temu poszukując w Internecie czegoś, o czym już dzisiaj nie pamiętam, trafiłam na filmik, w którym młody mężczyzna stał przed ludźmi i płacząc, jak dziecko opowiadał o swoim tragicznym dzieciństwie i początkach dorosłego życia i o tym, jak usłyszał Jezusa w swoim sercu i jak Jezus go uratował. Wiecie, ja jestem osobą wierzącą, ale boję się wszelkiej przesady, a ponad wszystko nie cierpię udawanej egzaltacji, takiego wiecie, głośnego mówienia o Bogu, a w kącie kopania po kostkach. Żeby wszystko było jasne, praktykuję, staram się przyjmować sakramenty, staram sie być dobra, często nie potrafię, jestem typową katoliczką. Ani lepszą, ani gorszą od innych, staram się być wyrozumiała dla innych, którzy próbują, jak ja być lepsi, tak jak ja. Kiedy zobaczyłam tego płaczącego faceta, miałam ochotę wyłączyć filmik, ale coś mnie jednak zatrzymało i obejrzałam go do końca. Nie pamiętam co to było, chyba coś, prawdziwego w tym, co i jak mówił. Facetem, którego zobaczyłam był Dobromir „Mak”Makowski. Znany zdaje się raper, freestylowiec ( nie wiem czy na pewno dobrze to napisałam, ale wybaczcie, jakby co). Dobromir miał tragiczne dzieciństwo, niewiele brakowało, żeby umarł, zaćpał się na śmierć. Twierdzi, że uratował go Jezus i że to On pomógł mu stać się tym, kim jest dzisiaj. Skończył dwa kierunki studiów, ma żonę i dójkę dzieci, stworzył projekt Rappedagogia, z którym jeździ po Polsce i opowiada młodym o tym, że nie warto się poddawać i wchodzić w narkotyki. I nagrywa płyty. Któregoś dnia, całkiem niedawno odezwało się do mnie Wydawnictwo Św. Wojciech z pytaniem czy nie chciałabym zrecenzować broszurki i filmu „Czasem trupy zmartwychwstają”. Okazało się, że to historia Dobromira i jeszcze jednego człowieka, którego przyznam się nie znam, Arkadiusza „Arkadio” Zboźnia. Dzisiaj wiem tyle, że to hiphopowiec, który, podobnie, jak Dobromir po nawróceniu chce robić jak najwięcej dobrego. Jego historia nie jest tak straszna, ale i ona nie jest zbyt wesoła, w kontekście tego, że wydaje nam się, że mamy jakiś wpływ na swoje dzieci. Jego rodzice kochali, kochał go brat, chcieli mu pomóc, a on mimo to i tak staczał się w przepaść. Historie ludzi, którzy podnieśli się z dna, na dodatek w tak niezwykły sposób zawsze jest dla mnie ciekawe, dlatego zdecydowałam się obejrzeć film i broszurę i o niej opowiedzieć. Film jest zapisem rozmów przeprowadzonych przez Michała Bondyrę z Dobromirem i z Arkadiuszem. Nie ma tu już płaczu, jest raczej uśmiech i radość z życia, ze spotkania Jezusa, ale jest też refleksja, która być może okaże się zbawienna dla młodziaków, którzy nie mają w życiu punktu zaczepienia. Książeczka to z kolei taka kompilacja z zapisu rozmów przeprowadzonym w filmie z cytatami z Katechizmu Kościoła Katolickiego, statystykami i pytaniami, które można zadać młodym ludziom, np. podczas lekcji wychowawczej. Wydaje mi się, że to ciekawa alternatywa dla nauczyciela, w miejsce nudnych pogadanek, nie popartych przykładami z życia, które dzieciaki i tak mają w nosie. A tak całkiem na marginesie, zastanawiam się , jak to mozliwe, że rodzice dai Dobromirowi takie piękne imię i tak potwornie zniszczyli mu życie.