My Blog My Passion 2 – Sponsorzy spotkania

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

My Blog My Passion 2 – Sponsorzy spotkania

My Blog My Passion 2, czyli o tym jak spotkały się blogerki. :)

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

My Blog My Passion 2, czyli o tym jak spotkały się blogerki. :)

Kaloryfery dla alergików

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Kaloryfery dla alergików

Wakacje u babci

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Wakacje u babci

Soczysta czerwień. :)

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Soczysta czerwień. :)

Palenie Czarownic w Czechach

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Palenie Czarownic w Czechach

Jak przygotować szparagi – kilka sposobów

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Jak przygotować szparagi – kilka sposobów

Książka, która pomaga dziecku polubić siebie

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Książka, która pomaga dziecku polubić siebie

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

U doktora… Kontrola onkologiczna

Dzisiaj byłyśmy z Calineczką w szpitalu… Miała ona pół roku przerwy od wszelkich badań i właśnie dzisiaj wypadła nam kontrola onkologiczna… I to nie byle jaka kontrola, bo ta w czwartą rocznicę przeszczepu. Chcecie wiedzieć jak moja dzielna dziewczynka sobie poradziła? :) Wprawdzie 4 rocznica przeszczepu szpiku kostnego Calineczki mijała 12 marca, ale dopiero teraz mogłyśmy pojawić się na kontroli. Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą – takie rocznicowe kontrole różnią się bardzo od takich zwykłych, codziennych… W rocznicę przeszczepu oprócz zwykłego badania krwi dochodzi jeszcze wielu innych specjalistów, których musimy odwiedzić, a potem dostajemy jedną wielką lekarską dokumentację.   Dzisiejsza kontrola onkologiczna zaczęła się oczywiście pobraniem krwi. Calineczka już po raz któryś w ogóle nie płakała. Usiadła na kozetce i przyglądała się jak lekarka pobiera jej krew. 15 probówek, a ona siedziała dzielnie i nawet nie drgnęła. Niestety Calineczka na rączkach i nóżkach ma już ogromne zrosty od ciągłych wkłuć, więc ciężko jest się przebić i znaleźć jakąś żyłę. W tym momencie na jej twarzy pojawił się grymas bólu, ale łezka nie poleciała. Jestem dumna strasznie!   I jeszcze z czegoś jestem dumna! Calineczka w każą rocznicę przeszczepu ma robiony rentgen ręki, by ocenić stan i wiek jej kości. Wytłumaczyłam jej dzisiaj, że nie mogę z nią wejść na badanie i muszę poczekać w poczekalni. Stwierdziła, że pójdzie sama. to był dla mnie szok! Zawsze była dzielna, ale musiała mnie mieć przy swoim boku. Dzisiaj po raz pierwszy weszła całkowicie sama do gabinetu lekarskiego i załatwiła, co miała załatwić. Kiedy ona tak wydoroślała, co? Jestem strasznie szczęśliwa!   Lekarze jakich jeszcze dzisiaj odwiedziliśmy to kardiolog, który robił ECHO i EKG. Potem USG jamy brzusznej, antropolog i dermatolog. Na własną rękę musimy jeszcze na dniach obskoczyć dentystę, okulistę i ortopedę,a potem dostarczyć wyniki na onkologię. Wtedy lekarze zbiorą wszystkie wyniki w całość i dostaniemy je pocztą. Myślę, że za jakiś miesiąc. Jednak nie martwimy się o wyniki, bo wiemy, że te wstępne wyszły dobre, na szczegółowe więc ze spokojem poczekamy.   Byłyśmy też przy okazji w klinice szczepień dzieci po przeszczepach i… w badaniu przeciwciał wyniki wyszły bardzo dobre. Calineczka zaliczyła wszystkie szczepienia jakie miała w swoim kalendarzu. Wszystkie z pozytywnym skutkiem. Następne szczepienie dopiero w wieku 6 lat! To świetna wiadomość.   Dziękuję Wam wszystkim za trzymanie kciuków i za to, że jesteście z nami! :) Artykuł U doktora… Kontrola onkologiczna pochodzi z serwisu Ca-lineczka.pl.

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Szwedzkie racje

Byliśmy jakiś czas temu na zakupach w pewnym sklepie, wiecie, taki szwedzki, z meblami i innymi pierdółkami. Bardzo go lubię. :) Wychodząc już po zakupach ze sklepu Calineczka zauważyła wielki kącik zabaw dla dzieci i zapragnęła się w nim zabawić zwłaszcza, że był tam ogromny basen z kulkami, który uwielbia…   Podeszliśmy do Pana, który pobierał opłaty i dawał bileciki, by zapytać go o cenę i zasady wejścia… Dowiedzieliśmy się, że dzieci od 3 lat mogą wejść pod opieką rodzica, a dzieci od 5 lat same. Mówimy więc Panu, że chcę jeden bilet dla dziecka i rodzica, na co on odpowiada: -Ale chyba nie chcecie wejść z tym maleństwem? Grzecznie odpowiadam mu, że tak właśnie z tym, ponieważ ona ma prawie 4lata, ale jest chora, więc jest mała. Niestety jednak Pan odpowiedział mi, że mi nie wierzy i wejść nie możemy. I na nic nie zdało się wypowiedziane ze łzami w oczach zdanie Calineczki: „tak! ja mam 4 lata!”. Obsługujący salę zabaw powiedział, że mam mu udowodnić wiek dziecka, czego nie mogłam w tamtym momencie zrobić… No nic, teraz będę wszędzie zabierać akt urodzenia Calineczki, na wypadek takich właśnie sytuacji. Nie rozumiem w sumie co mu stało na przeszkodzie, żeby nas wpuścić… Zarówno po zachowaniu Calineczki, oraz po tym co mówiła, mógł wywnioskować, że jest rzeczywiście starsza niż pokazywał to jej wzrost. Ktoś kto pracuje z dziećmi powinien się na tym znać. :) W dodatku to ja bym z nią weszła do tego kącika zabaw, więc byłaby pod moją opieką i na moją odpowiedzialność… Nienawidzę takich sytuacji, kiedy Calineczka nie może czegoś ze względu na swój wzrost, a inne dzieci mogą. I śmiem nawet przypuszczać, że inne dzieci, które tam się bawiły, nie miały nawet 3 lat. Tylko Pan się nie przyczepił, bo były wyższe. P.s. Tak wiem, wiem – to jego praca i musi przestrzegać przepisów. W dodatku wcale się nad sobą nie użalam i nie liczę na współczucie, tylko po prostu opisuję naszą codzienność… Pokazuję jak ona wygląda i z jakimi problemami musimy się borykać… Artykuł Szwedzkie racje pochodzi z serwisu Ca-lineczka.pl.

Orzeźwiająca sałatka z pomarańczą…

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Orzeźwiająca sałatka z pomarańczą…

Pielęgnacja cery trądzikowej

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Pielęgnacja cery trądzikowej

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Kiedy będę już duża…

„Kiedy będę już duża…” – zdanie, które często wypowiada Calineczka… Niby normalne takie… Ale sprawia ono niesamowity ból każdemu rodzicowi, którego dziecko choruje na karłowatość… Nam także. Czasem nienawidzę tego krótkiego prostego zdania z całego serca. Mamo, kiedy będę już duża to… będę sama robić sobie śniadanko, będę dosięgać do pedałów w rowerku, będę mogła sama otwierać drzwi, sama chodzić do sklepu, sama wchodzić na huśtawkę. Kiedy będę już duża to będę nawet mogła sama autem jeździć, wiesz? Kiedy będę już duża, jak Ty mamo, to wtedy sama sobie światło w pokoju zaświecę, sama wszystko dosięgnę, bo bo będę duża, po prostu!   Często słyszę z ust Calineczki plany i marzenia na temat tego, co będzie robić, gdy będzie już duża… Zawsze wtedy milczę i zastanawiam się co odpowiedzieć… Nie umiem powiedzieć wprost: Nie kochanie, Ty nigdy nie będziesz duża, nigdy nie urośniesz, zawsze będziesz mała… Najczęściej wtedy mówię, że wzrost nie jest najważniejszy, że nie wszyscy są tak samo wysocy, że czasami ktoś jest mniejszy od innych, ale radzi sobie w inny sposób, że nie wszyscy są równi, bo wtedy byłoby nudno… Podchodzę do tematu najbardziej okrężną drogą jaką się da, bo na samą myśl mi się ryczeć chce… Wszystko bym oddała za to, żeby moje dziecko urosło, żeby było duże, żeby było po prostu zdrowe. Wiem jednak, że się nie da i że trzeba z tym żyć, a w dodatku być szczęśliwym mimo przeciwności losu. Ja to wszystko rozumiem… Tylko jak powiedzieć to Calineczce, patrząc w te jej piękne ufne oczy, pełne nadziei. Jak powiedzieć to wszystko dziecku, które za wszelką cenę chce być duże? Wiem jednak, że rozmawiać musimy. Dużo rozmawiać… Żeby ta mała istotka zdawała sobie sprawę ze swojej choroby. Ona jest mądrą dziewczynką, dużo rozumie. Nawet ostatnio zdanie „kiedy będę już duża…” zamieniła na „kiedy będę już dorosła…” Artykuł Kiedy będę już duża… pochodzi z serwisu Ca-lineczka.pl.

Kościelisko ze Zwierzakami Pocieszakami

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Kościelisko ze Zwierzakami Pocieszakami

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Karłowatość – wierszyk…

Niedawno napisałam wierszyk. Bajeczkę o kurczaku chorym na karłowatość. Może nie jest to jakaś sztuka wybitna, bo ja talentu wielkiego do tego nie mam, ale… Postanowiłam się nim z Wami podzielić. Wiecie dlaczego? Bo Calineczka ten wierszyk uwielbia. Pozwolił jej zrozumieć wiele rzeczy i często chce, żeby jej go czytać. Niedługo będzie go znała na pamięć. Przeczytajcie wierszyk poruszający kwestię „karłowatość”   Kurczaczek Krzysiaczek Żył sobie kiedyś Kurczaczek mały, Który przez wszystkich był wyśmiewany Był mniejszy niż inne podwórkowe ptactwo, Przez co wszyscy uważali go za dziwactwo. Śmiały się z niego kury Nie mając w sobie ni trochę kultury Śmiały się także koguty, Twierdząc, że wielki wzrost to ich największe atuty. Żył nasz kurczaczek ciągle nieszczęśliwy… Dodatkowe centymetry mu się marzyły. Obserwował wciąż jak inne kury rosły, A on był mały – nawet będąc już dorosły. „Bobas”, „kurdupel”, „karzeł” – z każdej słyszał strony Za wzrost oddałby wszystkie złota, pieniędzy biliony. Lecz mimo ogromnych chęci nie mógł urosnąć, A wiecie czemu? Bo cierpiał na chorobę zwaną karłowatość. Jego nóżki były bardzo krótkie, Skrzydła także urosły malutkie. Na tym właśnie polega ta wstrętna choroba, Dla Kurczaka to była prawdziwa trwoga. Żył cały czas w smutku, miał kompleksów kupę, Wypełnić mógłby nimi całą chałupę. Nie wiedział co począć, jak żyć Zaczął marzyć i na jawie śnić… Chciałby, żeby wszyscy go lubili I nic o jego niskim wzroście nie mówili. Kładł się zawsze na łące, Gdzie pływały strumyki rwące… I tak sobie marzył skrycie Że pewnego razu jego zalety dojrzycie. A zalet miał naprawdę wiele, Dostrzec je mogli tylko prawdziwi przyjaciele Pewnego razu, gdy tak sobie nad strumykiem marzył Straszny wypadek się na łące wydarzył -Ratunku!! Ratunku! – usłyszał Kurczaczek z oddali To jakieś dzieci – pomocy z daleka wołali. Pobiegł Kurczaczek co sił, w jego krótkich nogach Myślał – przydałaby mi się hulajnoga! Jednak udało mu się do celu dotrzeć Ujrzał dzieci uwięzione na pomoście. Dzieciaki na pomost weszły przez furtkę Lecz ona się zawaliła, zostawiając tylko małą dziurkę. Dzieci uwięzione, przez dziurkę przedostać się nie mogą -Co robić? – myślał Kurczaczek – dorośli też im nie pomogą. Aż wpadł Kurczaczek na pomysł wspaniały Sam przecisnął się przez dziurkę – bo przecież był mały. A potem dzielnie kopał i drapał, aż dziurę powiększył, By zmieścić się mógł także ten, kto był większy. W ten sposób dzieci z opałów wydostał I wiele pochwał wśród leśnych mieszkańców dostał Wszyscy go docenili I ciągle o jego bohaterskim czynie mówili. Mieszkańcy lasu dostrzegli, że nie wzrost jest najważniejszy Ważne wielkie serce, odwaga – nawet jeśli jesteś mniejszy. Od tego czasu Kurczaczek Krzysiaczek wielu przyjaciół posiadał I wiedział, że gdy ktoś się z niego śmieje to tylko zwykła błazenada! Bo to nie wzrost jest najważniejszy, wygląd także nie. Liczą się wartości i to, czy wierzysz w nie… Dobre serce, przyjaźń, szczerość i odwaga A także to, czy innym się chętnie pomaga. To już jest koniec tej krótkiej bajeczki Mam nadzieję, że się Wam ona spodobała dziateczki… I pamiętaj – nie śmiej się z tych, którzy wyglądają inaczej niż Ty Bo nigdy nie wiesz, kto może zostać przyjacielem Twym!       Inne moje posty związane z hasłem „karłowatość” można znaleźć tutaj – KLIK   Artykuł Karłowatość – wierszyk… pochodzi z serwisu Ca-lineczka.pl.

Kreatywne zabawy na Wielkanoc

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Kreatywne zabawy na Wielkanoc

Jak przystosować mieszkanie do dziecka niskiego wzrostu.

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Jak przystosować mieszkanie do dziecka niskiego wzrostu.

Jak zrobić kartkę wielkanocną?

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Jak zrobić kartkę wielkanocną?

Pyszne i zdrowe babeczki owocowe bez mąki!

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Pyszne i zdrowe babeczki owocowe bez mąki!

Pajączek – Eric Carle

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Pajączek – Eric Carle

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Drugie dziecko…? Co Ty na to?

Mam przed oczami taki obrazek… Szczęśliwa rodzina, młode małżeństwo, jedno śliczne dziecko… No właśnie i tu pojawia się problem… Jak to jedno? Przecież tak nie może być. Dwójka to zdecydowane minimum… Więc kiedy drugie dziecko? Kiedyś z M. często słyszeliśmy stwierdzenia: -Kiedy drugie dziecko? -Calineczka potrzebuje rodzeństwa… -To już najwyższy czas na kolejne potomstwo… -Kiedy w końcu weźmiecie się do roboty?   Zawsze w takich sytuacjach odpowiadaliśmy, że chcemy, aby Calineczka była jedynaczką, choć w głębi duszy czuliśmy smutek, bo to nie była prawda… Robiliśmy dobrą minę do złej gry… Tak naprawdę chcieliśmy mieć drugie dziecko. Ja zawsze marzyłam o dwójce… Ale diagnoza niestety jest nieodwracalna… Obydwoje z M. mamy identyczną mutację genu. Jesteśmy nosicielami Dysplazji Przynasadowej McKusica, choroby, która wiąże się z brakiem odporności i niskim wzrostem. Istnieje naprawdę wysokie ryzyko, że każde nasze kolejne dziecko będzie chore, tak jak Calineczka… I o ile niski wzrost nie byłby dla nas problemem i dalibyśmy sobie radę, na pewno nie chcielibyśmy drugi raz przechodzić przez to, co przechodziliśmy podczas przeszczepu szpiku Calineczki. Niesamowity ból, strach i walka. Walka o każdy kolejny oddech. A teraz do tego zestawu dochodzi także niepewność… Czy szpik wytrzyma, czy nie będzie odrzutu? Takie ryzyko będzie ciągnęło się za nami do końca życia.   Właśnie dlatego nie chcieliśmy decydować się na drugie dziecko. W dodatku pytania, które ciągle bombardowały nas z każdej strony sprawiały nam ogromny ból i przykrość… W końcu postanowiliśmy postawić sprawę jasno i mówić każdemu prawdę. Prawdę o tym jaki jest prawdziwy powód, że Calineczka nie ma jeszcze rodzeństwa. Naszego bólu to nie zmniejszyło, ale pozwalało odpłacić innym za wścibskość. Zazwyczaj wtedy nikt nie podejmował już dalej tematu i czuł się głupio z powodu zadawanych pytań. I dobrze. Nie znoszę kiedy ktoś wtrąca się w nieswoje sprawy. Drugie dziecko? Jest szansa! Tak było do czasu, aż lekarze nie postawili przed nami szansy. Ta szansa to in vitro, sztuczne zapłodnienie…   Artykuł Drugie dziecko…? Co Ty na to? pochodzi z serwisu Ca-lineczka.pl.

Atopowe zapalenie skóry – jakie kosmetyki stosujemy

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Atopowe zapalenie skóry – jakie kosmetyki stosujemy

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Anonimowość

Czasami myślę, że wolałabym być bardziej anonimowa w internecie. Lepiej pisałoby mi się, gdyby nie czytała mnie moja rodzina, bliscy, znajomi, czy też fałszywe osoby, które spotkałam w swoim życiu, i które czekają tylko na to aż podwinie mi się noga. Anonimowość czasem jest zbawieniem. Dlaczego chciałabym być anonimowa? Myślę, że mogłabym wtedy bardziej wyrazić wszystko to, co leży mi na sercu. I wcale nie chodzi o to, że teraz nie jestem z Wami szczera, o nie! Anonimowość dałaby mi po prostu poczucie bezpieczeństwa. Czasem przed opublikowaniem czegoś w internecie najpierw dziesięć razy sprawdzam i upewniam się, czy moim wpisem kogoś nie zmartwię, czy nie skrzywdzę. Wiecie – nie chciałabym na przykład, żeby ktoś bliski, czytał o tym, że mi ciężko, że mam doła i kiepski nastrój, że czasem sobie po prostu nie radzę z codziennością. Robię zawsze dobrą minę do złej gry i udaję, że wszystko jest w porządku i nic złego się nie dzieje. A nie zawsze to jest prawdą. Jednak wiem, że nie użalanie się nad sobą jest lepsze. Nie chciałabym, żeby ktoś się o mnie martwił, zwłaszcza, że i tak nie może w żaden sposób pomóc ani mnie, ani Calineczce. O tak, anonimowość zdecydowanie pozwalałby mi napisać od czasu do czasu, że mi ciężko i że boję się o Cali i o to jak dalej będziemy sobie radzić z jej chorobą. Czasem trudno poradzić sobie z tymi wszystkimi problemami dookoła. Anonimowość pozwalałby mi wyspowiadać się z życia. Teraz teoretycznie też mogę to zrobić, ale nie chcę sprawiać bólu innym. Wystarczy, że my musimy go znosić i z nim walczyć.   Mam nadzieję, że zrozumiecie, co mam na myśli, choć ciężko to ubrać w słowa. Przy okazji dziękuję za to, że jesteście ze mną! Artykuł Anonimowość pochodzi z serwisu Ca-lineczka.pl.

Idealne krzesło dla (prawie) nastolatki

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Idealne krzesło dla (prawie) nastolatki

Przyjęcie i menu na urodziny dziecka

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Przyjęcie i menu na urodziny dziecka

Dziecięca urodzinowa sesja zdjęciowa

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Dziecięca urodzinowa sesja zdjęciowa

Lęk przed ciemnością – jak go pokonać.

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Lęk przed ciemnością – jak go pokonać.

Wakacje w Tatrach z dziećmi? To może się udać!

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Wakacje w Tatrach z dziećmi? To może się udać!

Szybka laurka na Dzień Babci i Dziadka

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Szybka laurka na Dzień Babci i Dziadka

BARWNE ŻYCIE CALINECZKI

Problemy zaczną się dopiero w szkole…

Problemy zaczną się dopiero w szkole… … tak zawsze sobie myślałam. Oj ja naiwna! Myślałam, że w przedszkolu Calineczka nie odczuje w żaden sposób swojej inności i że nie będziemy mieli problemów z powodu jej niskiego wzrostu… Wydawało mi się, że dzieci w tym wieku jeszcze nie odczuwają różnicy, pedagodzy są tolerancyjni, w końcu taki ich zawód… Niestety zawiodłam się. Byłyśmy dzisiaj razem z Calineczką w przedszkolu państwowym, żeby ją zapisać od września do grupy pięciolatków. Calineczka szczęśliwa, że będzie chodzić do „dużej szkoły” jak „duże dzieci”. Niestety od samego wejścia pani szefowej już coś nie pasowało. Nawet nie zdążyłam przedstawić sytuacji, gdy dowiedziałam się, że jest za mała, a przedszkolanki są tylko dwie na 30 osobową grupę i nie mają czasu opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Wytłumaczyłam pani, że Cali jest bardzo samodzielna. Sama się ubierze, rozbierze, załatwi sprawy higieniczne, w niczym jej nie trzeba pomagać. Zresztą chodzi już do przedszkola prywatnego i świetnie daje sobie radę… Przedszkolanka mi nie uwierzyła, bo wzięła Cali do łazienki i kazała jej pokazać jak niby uda jej się wejść na kibel, skoro jest taka mała… Nie rozumiem takiego zachowania pedagoga przy dziecku, serio… Na moją sugestię, że może na nocniku byłoby łatwiej, Pani odpowiedziała, że nie mają w przedszkolu nocników i mieć nie będą… Po czym wzięła Calineczkę do umywalki i kazała jej pokazać jak się myje rączki, gdy Calineczka nie dosięgła, powiedziała krótko: „i widzi Pani nie da rady sama”. Postanowiłam walczyć o Cali i stwierdziłam, że przyniosę jej z domu schodki, które używa, bo przecież u nas w domu myje sobie ręce sama, tylko musi wejść na mały stopień i już nie ma z tym żadnego problemu… Po załatwieniu spraw higienicznych doszła kwestia spaceru… Pani była strasznie zniesmaczona, gdy powiedziałam jej, że Calineczka chodzi wolniej niż jej rówieśnicy, bo ma dużo krótsze nóżki i na spacerach nie nadąża za dziećmi jej wzrostu… Po za tym gdy przejdzie jakieś 500 metrów to musi sobie zrobić krótką przerwę, bo zaczynają ją boleć kolana. Taka sytuacja jest niedopuszczalna, bo jak stwierdziła przedszkolanka: wolne spacery rozbiją im plan dnia, bo chodzą daleko i muszę zdążyć tam gdzie mają zaplanowane dotrzeć… Niestety o przyniesieniu do szkoły wózka na spacery nie chciała nawet słyszeć. Jedyne rozwiązanie tego problemu, według niej, jest takie, że każdego dnia na czas spaceru miałabym przychodzić po Calineczkę i brać ją na dwie godziny do domu, a po powrocie dzieci ze spaceru przyprowadzać z powrotem do przedszkola… Przecież nie mam daleko, tylko na drugą stronę ulicy… Niby tak, ale kurcze gdzie ta integracja z dziećmi? Dlaczego wszyscy wokół mieliby pokazywać Calineczce, że jest inna… Czy w ten sposób nie nauczy innych dzieci już na starcie dyskryminować chorych, czy słabszych? Ja rozumiem, że niepełnosprawne dziecko w przedszkolu to jest problem, że kilka rzeczy trzeba przeorganizować, zmienić, trochę bardziej się postarać… Ale czy należy z tego powodu niepełnosprawnemu dziecku zabraniać chodzić do przedszkola? Mam zamknąć Calineczkę w domu i nigdzie z nią nie wychodzić, dlatego, że jest niska? Zwłaszcza, że jeśli chodzi o rozwój psychiczny to nie odbiega niczym od dzieci zdrowych… Ma tylko krótsze nóżki i rączki… Zrozumiałabym nawet takie stworzenie problemów i niechęć przedszkolanki, gdyby w moim mieście były jakieś inne możliwości… Ale nie ma! Jest kilka placówek przedszkolnych, ale połączonych w jedną całość, którymi rządzi jedna osoba… Czyli jakby jedno przedszkole, tylko usytuowane w kilku miejscach… A oprócz tego jedno przedszkole prywatne, do którego Calineczka chodzi teraz… Tylko to przedszkole prywatne jest dla dzieci od 2 do 4 roku życia, a od września Cali będzie już pięciolatkiem… Gdybym miała możliwość to zostawiłabym ją w prywatnym, bo tam nie robią problemów z nocnikiem, z podnóżkiem, z pomocą w założeniu czapki (bo rączki Calineczki są za krótkie, żeby zrobiła to samodzielnie), a na spacer jeździ w wózku. Niestety takiej możliwości nie mam, więc mam nadzieję, że jakoś to będzie… A w pierwszych dniach września Cali udowodni tym wszystkim niedowiarkom, że wcale nie jest taką kulą u nogi i że potrafi zadbać sama o siebie doskonale… Tylko czemu musi przez to wszystko przechodzić?