Jeż z darów jesieni

On Ona i Dzieciaki

Jeż z darów jesieni

Korale z jarzębiny

On Ona i Dzieciaki

Korale z jarzębiny

Bajki rozśmieszajki

On Ona i Dzieciaki

Bajki rozśmieszajki

Gwiazdka z nieba

On Ona i Dzieciaki

Gwiazdka z nieba

     Dziadek mówi do Myszki: "chcę buzi", Myszka na to: "a ja chcę gwiazdkę z  nieba".

Gościnna niedziela: Samoloty z kartonu

On Ona i Dzieciaki

Gościnna niedziela: Samoloty z kartonu

Na dwa fronty

On Ona i Dzieciaki

Na dwa fronty

Austria - Grossglockner Hochalpenstrasse

On Ona i Dzieciaki

Austria - Grossglockner Hochalpenstrasse

1000 nalepek dla 3-latka

On Ona i Dzieciaki

1000 nalepek dla 3-latka

On Ona i Dzieciaki

Blogosfera - Blogujesz? Testujesz!

     Firma Canpol babies stworzyła na swojej stronie Blogosferę - miejsce, w którym można otrzymać produkty do testowania lub organizacji konkursów na swoich blogach.     W tej edycji do testowania będzie 30 zestawów "Kolorowy ocean".  Blogi można zgłaszać do 30 września. Po tym terminie zostanie wybranych 15 testerek oraz 15 organizatorek konkursów, z których każda otrzyma dwa zestawy jako nagrodę do swojego konkursu.     Aby mieć możliwość przetestować zestaw "Kolorowy ocean" i napisać recenzję lub zorganizować konkurs, w którym nagrodą będzie prezentowany zestaw należy zgłosić swoją kandydaturę i wykonać 5 prostych kroków:1. rejestracja się w serwisie Canpol babies Blogosfera2. dodać wpis o Blogosferze Canpol babies na swoim blogu3. wypełnić formularz zgłoszeniowy w Blogosferze4. przetestować produkty lub zorganizować konkurs5. poinformować o konkursie w Blogosferze lub    poinformować o recenzji w Blogosferze     Wysyłamy zgłoszenie, ciekawe czy nam się uda dostać taki świetny zestaw i zorganizować dla Was konkurs, na testy dziewczynki są chyba ciut za duże.

Wakacyjne kadry Austria i Chorwacja

On Ona i Dzieciaki

Wakacyjne kadry Austria i Chorwacja

Księga 365 bajek

On Ona i Dzieciaki

Księga 365 bajek

         4 pory roku, 12 miesięcy, 365 dni w roku, a na każdy z tych dni krótka bajeczka.      "Księga 365 bajek" to zbiór 366 króciutkich bajeczek dla najmłodszych pociech. Tak, tak mimo tego, że tytuł głosi iż opowiadań jest 365 to tak naprawdę bajek jest o jedną więcej. Autorka wzięła pod uwagę fakt, że co cztery lata będzie nam potrzebna jedna historyjka więcej i przygotowała się na tę okoliczność. W roku przestępnym, 29 lutego, nie zostaniemy bez opowiadania dla naszego dziecka.      Książka podzielona jest na 12 miesięcy, a każdy z nich oznaczony jest innym kolorem. Każdy miesiąc podzielony jest na odpowiednią ilość dni więc nie musimy się zastanawiać gdzie skończyliśmy czytanie, otwieramy książkę na aktualnej dacie i już.     W związku z tym, że książka przeznaczona jest na cały rok w wielu miejscach nawiązuje do bieżących wydarzeń. I tak, między innymi, w styczniu bawimy się na śniegu razem z Myszką Gryzeldą, w marcu witamy wiosnę z Myszką Celiną, w maju obchodzimy Dzień Matki razem z Julką, w lipcu śpimy pod namiotem razem z Karoliną i Lucynką, we wrześniu idziemy do szkoły z Zajączkami Feliksem i Antosie, a w grudniu obchodzimy Boże Narodzenie z Gabrysią i Madzią.       U nas w ciągu dnia dziewczynki przeważnie same sobie "czytają", mnie pozwalają dopiero gdy leżą już w łóżeczkach. Historyjki z "Księgi" są dla nas zbyt krótkie na wieczorną lekturę więc wprowadziliśmy nowy zwyczaj. Bajeczki czytamy rano, gdy dziewczynki dopiero budzą się do życia. Minutka czy dwie to niewielkie poświęcenie czasu, a możemy miło, i co najważniejsze razem, powitać nowy dzień.     Każda z bajek jest zilustrowana kolorowym obrazkiem o żywych barwach, przedstawiającym opisywaną historyjkę.     Zbiór "Księga 356 bajek" wydawnictwa Siedmioróg to idealna propozycja dla kilku grup czytelników:zabieganych rodziców, którzy choć mają chęci nie zawsze mają czas na regularne czytanie swoim pociechom długich baśni,rodziców małych szkrabów, które nie są w stanie skupić swojej uwagi na bajce na dłużej niż minutka czy dwie,dla nieco starszych dzieciaków, które rozpoczynają już swoją przygodę z samodzielnym czytaniem książek.Tytuł: "Księga 365 bajek"Autor: Katarzyna NajmanWydawnictwo: SiedmiorógRok wydania: 2015Ilość stron: 192Rozmiar: 23,5 x 16,5 cm

W co się bawić z dzieckiem na wakacjach?

On Ona i Dzieciaki

W co się bawić z dzieckiem na wakacjach?

     Pakując się na wycieczkę za miasto, weekendowy wyjazd czy wakacyjną podróż nie zabieramy ze sobą prawie w ogóle zabawek. Po co zabierać zbędny bagaż skoro tyle rzeczy znajdujących się w okół nas nadaje się do zabawy: są patyki, kamienie, liście i mnóstwo innych darów natury.     Na dłuższy, minimum tygodniowy, wyjazd zabieramy jednak mały zestaw obowiązkowy składający się z: książki - bajka na dobranoc musi być, zagadek Czu Czu - Myszka bardzo je lubi więc jakieś 10 minut w ciągu wakacji udaje nam się na nie wygospodarować oraz piłki.      Jeśli zastanawiacie się w co się można bawić z dzieckiem na wakacjach, na plaży lub np. w parku podrzucamy kilka pomysłów na zabawę kamykami.      Kamyki można oczywiście zastąpić tym co mamy aktualnie pod ręką: muszlami, szyszkami, liśćmi czy patykami.Rzucanie kamyków do wody. To chyba ulubiona zabawa wszystkich dzieci, które mają do dyspozycji zarówno kamyki jak i wodę, niezależnie od tego czy jest to morze, jezioro, rzeka czy zwykła kałuża. Układanie wzorów.Można układać wszystko co nam podpowiada wyobraźnia, my ułożyłyśmy między innymi serce, domek, samochód oraz uśmiechniętą buźkę.Labirynt/droga.Ułożyłam z kamyczków krętą ścieżkę a dziewczynki miały za zadanie tak przesuwać swój kamyczek aby przejść całą drogę nie dotykając jej boków.Rzut do tarczy.Na początek, żeby było łatwiej rzucałyśmy kamyczkami do koła, później utrudniłyśmy sobie zadanie i zbudowałyśmy tarczkę. Wygrywał ten komu udało się trafić w jej środek. Wbrew pozorom nie było to wcale łatwe zadanie ponieważ kamyki odbijały się i często wyskakiwały zupełnie poza nasz okręg. Przyporządkowanie.Dziewczynki układały kamyki odpowiednio:od największego do najmniejszegokolorami: białe, czarne i kolorowewielkością: małe i dużeJaka to figura?W tą zabawę bawiłam się z Kruszynką. Ułożyłam kilka figur geometrycznych i prosiłam Kruszynkę aby pokazała mi np. kwadrat.Dodawanie.Chciałam przemycić też trochę nauki dla Myszki, ale się nie dała. Przygotowałam dla niej tabliczkę do dodawania, ale Myszka kategorycznie oznajmiła, że w to to ona bawić się nie będzie.Rysowanie.Myszka od uczenia się zdecydowanie bardziej wolała rysować.Masaż gorącymi kamieniami.Tata mógł się poczuć jak na wakacjach w luksusowym SPA, Myszka zrobiła mu profesjonalny masaż gorącymi kamieniami.      Wydawało mi się, że jestem trochę kreatywna i wymyślam dzieciom fajne zabawy, ale okazało się, że tylko mi się wydawało. Moje dziewczynki wykazały się dużo większą pomysłowością i zdecydowanie bardziej rozwiniętą wyobraźnią. Tam gdzie ja widziałam kamyki, którymi można się tak czy inaczej bawić one widziały znacznie więcej, np. produkty spożywcze.Gotowanie.Dziewczynki gotowały z kamyków pyszne zupy, wystawne obiady, robiły cukierki,  a nawet piekły wykwintne torty czekoladowe. Stokrotki.Bardziej od gotowania zaskoczyła mnie jednak zupełnie inna zabawa Myszki. Myszka na plaży sadziła i podlewała stokrotki!     A Wy co tu widzicie? Kamienistą plażę czy łąkę pełną stokrotek?

Oddajcie mi moje dziecko!

On Ona i Dzieciaki

Oddajcie mi moje dziecko!

          Stres, napięcie, łzy, nieprzespane noce - tak zaczęliśmy nowy rok szkolny.     A właściwie to tak zaczęłam go ja. Jak to moje maleństwo, moja mała, kochana córeczka ma teraz spędzać pół dnia w przedszkolu? Pół dnia z dala od mamusi, wśród obcych ludzi? Kto ją przytuli gdy zrobi jej się przykro? Kto potrzyma za rączkę podczas czytania bajki? Czy ktoś jej w ogóle przeczyta bajkę?     Jak poszłam ją odprowadzić pierwszego dnia to z całej siły starałam się dzielnie trzymać i nie pokazywać jak bardzo jest mi smuto, przecież cały czas jej opowiadałam jak to będzie fajnie w przedszkolu, że będzie mogła tańczyć, śpiewać i bawić się z innymi dziećmi, więc nie mogłam się nagle rozpłakać. Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja po powrocie do domu, tam nie byłam już taka twarda.     Sama jestem trochę zaskoczona tą mieszaniną uczuć, przecież Myszka chodziła cały zeszły rok do przedszkola. Była tam jednak tylko 3 godziny dziennie, więc zanim zjadłyśmy z Kruszynką śniadanie, ogarnęłyśmy mieszkanie i wstępnie przygotowałyśmy obiad, Myszka była już w domu. Czasem nie zdążyłyśmy nawet się pobawić, tak nam czas szybko leciał.     W tym roku moje Serduszko zmieniało przedszkole (dostała się do państwowego), ma w nim spędzać zdecydowanie więcej czasu i w dodatku leżakować. Do tęsknoty za moim maleństwem doszedł jeszcze strach o to jak Myszka zareaguje na kolejną zmianę środowiska, przedszkolanek i kolegów. Długo się zastanawiałam czy mówić Pani w przedszkolu, że Myszka jest adoptowana. Przez całe wakacje twierdziłam, że nie powiem, bo niby po co im ta wiedza? Ostatecznie jednak, tuż przed pierwszym dniem w przedszkolu, wymiękłam. Powiedziałam. Chciałam, żeby Panie zapewniły mojej córeczce jak najwięcej spokoju i cały czas powtarzały Myszce, że "mamusia wróci". Bo Myszka zawsze o to pyta, czasem nawet jak idę do toalety.     Zastanawiałam się także jak sobie poradzi z leżakowaniem, przecież ona już od bardzo dawna nie śpi w ciągu dnia. A na słowa "spać" wypowiedziane przed godziną 18-tę reaguje wręcz alergicznie. Opowiadałam jej, że w przedszkolu dostanie leżaczek żeby mogła odpoczywać a nie spać przed dalszą zabawą.     Wszystkie te niepewności i emocje targały mną już kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. W ogóle to zaczęłyśmy go od wagarów i Myszka poszła do przedszkola dopiero 3 września.     A Myszka? Myszka poszła do przedszkola spokojnie, w pierwszym dniu nie uroniła ani jednej łzy, została z Panią bez problemu, pytając ją jednak już na początku czy "mamusia wróci?" Gdy przyszłam po nią przybiegła z uśmiechem i powiedziała, że było bardzo fajnie, nawet leżakowanie jej nie przeszkadzało. Drugiego dnia, rozstanie nie było już takie łatwe, ale gdy przyszłam po mojego przedszkolaczka i ją obudziłam (zasnęła jednak na leżakowaniu), już pytała czy jeszcze tu wróci, bo było fajnie.     Nie podoba mi się puszczanie dzieciom telewizji w przedszkolu, jadłospis i pewnie jeszcze do kilku rzeczy także mogłabym się doczepić, ale ważniejsze od tego jest dla mnie to, że moja kochana córeczka idzie do przedszkola z uśmiechem na ustach.      Dobrze, że została mi w domu jeszcze Kruszynka, bo nie wiem jak bym przeżyła rozstanie z Myszką. Jak w przyszłym roku Kruszynka także dołączy do grona przedszkolaków, to chyba będą chodziły do przedszkola na zmianę co drugi dzień, bo inaczej to mamusia się zapłacze.

Co kraj to obyczaj

On Ona i Dzieciaki

Co kraj to obyczaj

          Z czego słynie Egipt? W jakim mieście możemy podziwiać stroje jak z żurnala? Gdzie odbywa się pomidorowa bitwa? Co jedzą Włosi? Jakie stroje naszą w Indiach? Którego kraju symbolem jest wiśnia?      Podróże kształcą - nie trzeba o tym chyba nikogo przekonywać. Gdyby nie podróże i chęć odkrywania nowych miejsc nasze mapy dalej pełne byłyby białych plam.      Dzięki podróżom możemy poznać i pokazać naszym dzieciom inne kraje, zapoznać się z obyczajami mieszkających w nich ludzi, z ich strojami, kulturą, przyzwyczajeniami, podziwiać piękne zabytki, a także cuda stworzone przez przyrodę.      Podróżowanie czyni nas mądrzejszymi i dojrzalszymi, uczy także tolerancji i szanowania odmienności.  Niestety nie każdy ma możliwość "wsiąść do pociągu byle jakiego" i spełniać swoje podróżnicze marzenia.  Często jesteśmy ograniczeni dwutygodniowym urlopem, a niejednokrotnie także środkami finansowymi.      Każdy za to może sięgnąć po świetne wiersze Doroty Strzemińskiej - Więckowiak "Co kraj to obyczaj" wydawnictwa SBM.      Dzięki tym zabawnym, rymowanym wierszykom zarówno dzieci jak i dorośli mogą odbyć niezwykłą podróż po różnych zakątkach naszego pięknego świata. Przeniosą się w odległe, egzotyczne kraje, a także odwiedzą państwa znajdujące się całkiem niedaleko.     Każdy z wierszy przedstawia najbardziej rozpoznawalne elementy danego państwa: przysmaki lokalnej kuchni, charakterystyczne zabytki, sporty narodowe czy stroje zamieszkujących dany region mieszkańców.      Dzięki tej niezwykłej książce możemy odkryć uroki, między innymi, eleganckiej Francji, dzikiej Kenii i Tanzanii, indiańskiego Meksyku, pustynnego Egiptu, wiśniowej Japonii oraz naszej słowiańskiej Polski. Dowiemy się gdzie gra się w krykieta, gdzie znajduje się bajeczna rafa koralowa, gdzie Zeus rzucał piorunami, gdzie żyją kowboje, w jakim państwie znajduje się najgłębsze jezioro, a w jakim najdłuższy mur.     Wszystkie wiersze okraszone są wesołymi, kolorowymi ilustracjami obrazującymi życie opisywanej społeczności.Tytuł: "Co kraj to obyczaj. Wiersze dla dzieci"Autor: Dorota Strzemińska-WięckowiakWydawnictwo: SBMRok wydania: 2014Ilość stron: 64Rozmiar: 16,5 x 24 cmKONKURS!!!      KONKURS!!!     KONKURS!!!Teraz Wy także możecie wygrać tę świetną książkę.Wystarczy: przesłać zdjęcie z wakacji,  polubić profil ON ONA I DZIECIAKI na facebooku,udostępnić grafikę konkursową (dostępną TUTAJ)zaprosić do zabawy 3 znajomychREGULAMIN:1) Organizatorem konkursu jest autor bloga ON ONA I DZIECIAKI2) Sponsorem nagrody jest również organizator.3) Jest to konkurs fotograficzny. Zdjęcie/kolarz powinno przedstawiać wakacyjne wspomnienia.4. Aby wziąć udział w konkursie należy:     a) Wysłać zdjęcie/kolarz z wakacji na adres: ononaidzieciaki@interia.pl          w tytule wpisując: "KONKURS - Wspomnienia z wakacji"      b) Polubić publicznie  - ON ONA I DZIECIAKI       c) Polubić i udostępnić plakat konkursowy (dostępny TUTAJ) na swoim profilu           na facebooku       d) zaprosić przez otagowanie do zabawy minimum 3 osoby.3) Zdjęcia/kolarze można wysyłać od 02.09.2015 do 27.09.2015 do godziny 23.594) Zgłoszenie musi zawierać:    a) imię i nazwisko osoby zgłaszającej   b) oświadczenie: "Wyrażam zgodę na rozpowszechnianie wizerunku mojego i mojego dziecka w postaci materiału zgłoszonego w konkursie i przetwarzanie danych osobowych na potrzeby konkursu."5) Prace konkursowe publikowane będę w galerii konkursowej.6) Na jedną rodzinę przypada jedno zgłoszenie.7) Zdjęcia niezgodne z prawem, łamiące zasady etyki i nietolerancyjne nie będą publikowane.8) Zwycięzcę wybierze 3 osobowa komisja w składzie: organizator plus 2 osoby. 9) Wyniki zostaną ogłoszone na blogu (pod tym postem) do 06.10.2015, po czym osoba, która wygra będzie zobowiązana wysłać na adres:  ononaidzieciaki@interia.pl dane do wysyłki w ciągu 5 dni 10) Jeżeli zwycięzca nie poda swoich danych w ciągu 5 dni zostanie wybrana druga osoba, która otrzyma nagrodę. 11) Koszty wysyłki pokrywa organizator. 12) Nagrody wysyłane będą tylko na terenie Polski. 13) Uczestnik zgłaszając się do konkursu akceptuje regulamin. 14) Organizator oświadcza, że konkurs nie jest grą losową, loterią fantową, zakładem wzajemnym ani loterią promocyjną, których wynik zależy od przypadku (przeprowadzenia losowania) w rozumieniu Art. 2 ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach losowych i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 r. Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

Malowanie bibułą

On Ona i Dzieciaki

Malowanie bibułą

     Tworzymy. Nadal tworzymy i bawimy się kolorami. Pamiętacie nasze malowanie rozpuszczonymi farbami? Zastanawiałam się czym mogłybyśmy zastąpić farby? Czym mogłybyśmy jeszcze malować za pomocą wody? Bibuła! Bibuła puszcza kolor dużo szybciej niż farby, wystarczy kilka kropel wody i może powstać piękny, kolorowy obraz.     Za pomocą klamerek przymocowałyśmy kawałki bibuły do prześcieradła, które wcześniej przywiesiłam na płocie.     Później wystarczył już tylko spryskiwacz z wodą i bibuła zaczęła tworzyć urokliwe, tęczowe mazy.     Kolory, mimo że piękne, nie chciały jednak spływać zbyt daleko i wtedy wpadłam na jeszcze jeden pomysł. Na podłodze rozłożyłyśmy kolejne prześcieradło, Myszka urywała różnej wielkości kawałki bibuły i układała je na nim. Następnie spryskiwała je wodą.       Po pewnym czasie spryskiwacz się zaciął więc Myszka używała nieco więcej wody wylewając ją po prostu z pojemniczka na ułożoną na prześcieradle bibułę.     Taki sposób malowania bardzo przypadł Myszce do gustu, wszak mogła się do woli bawić wodą, a bardzo to lubi.     Tak przygotowane arcydzieło przeniosłyśmy na trawę aby mogło spokojnie wyschnąć.     Gdy wszystko było już suche wystarczyło zdjąć bibułę z obrazu. Nam pomógł wiatr, który porozrzucał ją po całym ogródku.     Gotowe dzieło jest piękne, muszę przyznać, że efekt przerósł moje oczekiwania i na pewno zawiśnie w pokoju dziewczynek, tylko skąd my weźmiemy tyle ścian?

Gotowane dziecko

On Ona i Dzieciaki

Gotowane dziecko

     Po przyjściu znad morza wykąpałam Myszkę i chciałam żeby tata zabrał ją do ubierania abym ja mogła wykąpać jeszcze Kruszynkę.  Mówię do Myszki: Wołaj tatusia i powiedz, że dziecko gotowe.     Myszka zawołała :Tatusiu kochany! Dziecko gotowane!

Mamo, pić!

On Ona i Dzieciaki

Mamo, pić!

          Lato w tym roku rozpieszcza nas aż nadto. Afrykańskie wręcz temperatury sprzyjają utracie znacznej ilości wody z organizmu. W tym okresie powinniśmy dbać szczególnie o nasze małe Skarby.     Ile płynów powinniśmy spożywać w ciągu dnia? Różne badania udzielają nam bardzo różnych odpowiedzi na to pytanie, ale moim zdaniem najlepiej jest słuchać po prostu swojego organizmu i pić wówczas gdy mamy na to ochotę. Podobnie powinniśmy postępować z dziećmi, nie ma co wmuszać w nich na siłę picia, jeśli poczują pragnienie same poproszą o jakiś napój.     I tu pojawia się, moim zdaniem, najważniejsza kwestia - nie to ile piją nasze dzieci, ale to co piją.  Dzieciom zdecydowanie powinno się ograniczać napoje słodkie i kolorowe, nie tylko źle wpływają one na tuszę dzieci i na ich zęby, ale przede wszystkim nie gaszą pragnienia, a niejednokrotnie sprawiają, że chce się po nich pić jeszcze bardziej.        Moje dziewczynki od początku najchętniej piją wodę lub mleko, ale co zrobić gdy dzieci nie bardzo chcą zamienić pepsi na wodę?     Przedstawiam pięć sposobów na to jak zachęcić dziecko do picia wody.1. Przykład idzie z góry.Jeśli my sami pijemy wodę i od początku podajemy ją swoim dzieciom, będzie dla nich oczywistym, że jeśli poczują pragnienie sięgną  właśnie po wodę.  Dużo ciężej jest "przestawić" dziecko na picie wody, gdy wcześniej było przyzwyczajone do słodkich napojów niż nauczyć je picia wody od początku.2. Ulubiony kubek lub "dorosła" szklanka.Moje córeczki nie wybierają co chcą do picia tylko z którego kubka chcą się teraz napić. Ostatnio furorę robią mini filiżanki z Hello Kity, które dziewczynki dostały od prababci i kubeczki z Kubusiem Puchatkiem, z których piją wodę u babci. Gdyby do takiego ulubionego kubeczka wsadzić jeszcze rurkę to moje dzieci wypiłyby z niego wszystko. Coraz częściej Myszka także życzy sobie aby dać jej pić w "dorosłej" szklance, czuje się wówczas dojrzalsza i jest z siebie bardzo dumna. 3. Owocowe orzeźwienie. Jeśli dzieciakom nie za bardzo smakuje woda, która właściwie nie ma smaku można ją trochę urozmaicić. Wodę najlepiej przelać do przeźroczystego dzbanka, tak aby dzieci widziały co jest w środku, i dodać do niej kilka plasterków cytryny, pomarańczy, grapefruita oraz limonki, a na koniec udekorować jeszcze kilkoma listkami mięty. Woda nie tylko stanie się ciekawsza dla dzieci, ale także bardziej orzeźwiająca.4. Kolorowe kostki lodu.Do wody można dorzucić także kilka kolorowych kostek ludu, które warto przygotować razem z dziećmi. Są dwa sposoby na zrobienie kolorowego lodu:     1. wyciskamy sok z cytryny, pomarańczy lub grapefruita i zamrażamy go w foremkach do lodu,     2. do foremek na lód wrzucamy maliny, borówki lub inne ulubione owoce, następnie zalewamy je wodą i wstawiamy do lodówki.5. Butelka.W ogródku, na spacerach i wycieczkach moje dzieci piją dużo więcej wody niż w domu. Dlaczego? Nie dlatego, że więcej biegają i są bardziej zmęczone, choć to mogłoby się wydawać oczywiste, ale dlatego, że mogą pić z butelki. To czego na co dzień nie powinno się robić w domu jest bardziej ciekawe i pociągające. 

Dziecko na warsztat - III edycja

On Ona i Dzieciaki

Dziecko na warsztat - III edycja

          3...2...1...Start!      Ruszyły zapisy do III edycji Dziecka na warsztat.  Tym razem będzie mniej podróżniczo, ale na pewno równie ciekawie.     Projekt będzie trwał 10 miesięcy, od września do czerwca, a posty, podobnie jak w poprzedniej edycji będą publikowane w każdy ostatni poniedziałek miesiąca. Wyjątkiem będzie grudzień, gdzie termin publikacji warsztatu został nieco przesunięty ze względu na święta Bożego Narodzenia.Harmonogram:28 września - temat dowolny26 października - astronomia23 listopada - doświadczenia21 grudnia - tradycje25 stycznia - geografia29 lutego - matematyka28 marca - podróże/podróżnicy25 kwietnia - zabawy terenowe/podwórkowe30 maja - rośliny/zwierzęta27 czerwca - temat dowolny     Zapisy trwają od 10 do 23 sierpnia na stronie  https://www.facebook.com/dzieckonawarsztat tam też znajdziecie więcej informacji na temat projektu.      My już się zgłosiliśmy!

Malowanie stopami

On Ona i Dzieciaki

Malowanie stopami

     Kolorowe zabawy patronują naszym tegorocznym wakacjom. Było już malowanie rękami, rozpuszczanie farb oraz malowanie na piance do golenia. Teraz przyszedł czas na pobrudzenie małych stópek.      Śledziami od namiotu przypięliśmy do trawnika kawałek prześcieradła, na plastikowe talerzyki wylałam farbę i zaczęła się zabawa. Kupiłam w końcu farby w dużych tubach, bo zwykłe plakatówki bardzo szybko się kończyły, co było dość nieekonomiczne.     Bieganie z lepką farbą na stopach i przyklejanie się do prześcieradła bardzo przypadło Myszce do gustu.     Po czasie Myszka była już cała brudna, a stopy przestały jej wystarczać i w ruch poszły także rączki.     Kruszynka długo przyglądała się z boku szaleństwom siostry, zastanawiając się czy dołączyć do zabawy. Raz płakała bo chciała iść malować razem z nią, a kilka sekund później zanosiła się od krzyku, bo nie chciała ściągnąć butów. I tak w kółko. Mój mały Monk w końcu się jednak zdecydował, ale zgodziła się tylko na pobrudzenie stópek od spodu, gdy farba znalazła się na górnej części nóżki wpadała w szał i zaraz biegła się myć do basenu.     Gdy dziewczynki zorientowały się, że basen jest blisko zaczęło się prawdziwe szaleństwo: farba - prześcieradło - basen - prześcieradło. Działo się! Zabawie i śmiechom nie było końca.     Powieszę sobie to prześcieradło w przedpokoju, będę miała piękny obraz.

Pory roku - edukacyjne loteryjki obrazkowe dla najmłodszych

On Ona i Dzieciaki

Pory roku - edukacyjne loteryjki obrazkowe dla najmłodszych

     Czym charakteryzują się poszczególne pory roku? Jak odróżnić wiosnę od jesieni? Kiedy przylatują bociany? O jakiej porze roku kwitną słoneczniki? Kiedy jest sezon na grzyby? Na te i wiele innych pytań pomoże dzieciom znaleźć odpowiedź gra Pory Roku firmy Trefl z serii "Mały Odkrywca".      Niewiele jest gier planszowych dla dwulatków, nie mówiąc już o tym, że znaleźć zabawę, która przypadnie Kruszynce do gustu, na dłużej niż 5 minut to nie lada wyzwaniem. Ale udało mi się. Pory roku to kolejna po Przeciwieństwach gra, w którą możemy grać całą rodziną.     Gra składa się z 4 plansz przedstawiających krajobraz w różnych porach roku oraz 24 obrazków, po 6 sześć charakteryzujących wiosnę, lato, jesień oraz zimę. Zarówno plansze jak i mniejsze ilustracje wykonane są z wysokiej jakości kartonu więc na prawdę ciężko byłoby je zniszczyć.     Zanim jednak przeszliśmy do rozgrywek rodzinnych dziewczynki wolały "oswoić się" z grą samodzielnie. Myszka bardzo lubiła układać odpowiednie obrazki w ramkach, w których gra była pierwotnie zapakowana.      Nawet Kruszynce zdarzają się dni, kiedy usiądzie na chwilę spokojnie do układanki. Gdy tylko się skupi nie ma najmniejszych problemów z dopasowaniem kartoników do odpowiednich pór roku.     Gra daje nam wiele możliwości zabawy.      Ćwiczymy pamięć. Wybieramy po jednej porze roku, a małe kartoniki rozkładamy obrazkami do dołu. Odkrywamy po jednym pokazując go wszystkim, jeśli pasuje do naszej planszy to zostawiamy go sobie, a jeśli nie to odkładamy z powrotem w to samo miejsce. Wygrywa ten kto lepiej zapamiętał gdzie zostały odłożone jego kartoniki i pierwszy zebrał cały komplet. Dziewczynki długo miały problem z odłożeniem nie pasującego kartonika na miejsce, bo zawsze chciały go dać od razu osobie, której by on pasował. Takie są dobre.      Czasami gramy w szybszą wersję, gdzie o zwycięstwie decyduje nie tyle dobra pamięć co szczęście. Zamiast układać odwrócone obrazki po prostu je mieszamy i po kolei wyciągamy po jednym. Kto ma najwięcej szczęścia i pierwszy trafi na wszystkie swoje ilustracje wygrywa.     Kolejnym wariantem gry są wyścigi. Dziewczynki dostają po jednej lub dwie pory roku, a małe kartoniki są odwrócone tak, żeby wszyscy mogli je widzieć. Która pierwsza skompletuje wszystkie obrazki wygrywa.     Rozwijamy także nasze, a właściwie Myszki słownictwo. Rozkładamy wszystkie plansze i na przemian z Myszką opisujemy jakiś obrazek. Najpierw ja opisuję, a ona odgaduje o jakiej ilustracji mówię i układa go na odpowiedniej porze roku, a później zamieniamy się rolami.        Mamy przy tej zabawie dwa warianty: w pierwszym rozkładamy wszystkie małe obrazki i Myszka może im się przyglądać gdy o nich opowiadam zanim wybierze ten właściwy, a w drugim losujemy tylko jeden obrazek, który będziemy opisywać.     Jedną z zabaw jest też ułożenie przeze mnie z błędami kartoników pod krajobrazami, a zadaniem Myszki poprawienie mamusi. Przy czym Myszka uświadomiła mnie, że nie tylko źle dopasowałam obrazki, ale też w złym miejscu je ułożyłam, bo one nie mają być pod porami roku, a na nich!     Nieważne jednak, w którą z wersji gramy, najważniejsze, że spędzamy wspólnie czas.     A, zapomniałabym jeszcze, na odwrocie plansz z porami roku znajdują się kolorowanki. Więc gdy dzieciaki nie mają ochoty na grę mogą sobie porysować, z tym, że jest to jednorazowa rozrywka.

Kolorowe kamyki

On Ona i Dzieciaki

Kolorowe kamyki

     Kamienie - chyba wszystkie dzieci lubią się nimi bawić: zbierać, układać, przerzucać. Gdy byłam kamyki spełniały rolę ziemniaków w podwórkowym sklepie, w którym za zakupiony towar płaciło się liśćmi. Swoją drogą ciekawe czy dzieciaki jeszcze się tak bawią?     Moje dziewczynki także lubią zabawy kamykami, wybrałyśmy się więc kilka dni temu nad rzekę aby poszukać różnokolorowych kamyczków do nowej zabawy.      Pogoda trochę nam nie dopisała, ale przecież z cukru nie jesteśmy więc kilka kropli deszczu nie jest nam straszne.       Idąc nad rzekę, przechodziłyśmy przez mostek w parku, na którym często gramy z dziewczynkami w Misie Patysie, tym razem także nie przepuściłyśmy okazji żeby sobie zagrać.      Wielbiciele Kubusia Puchatka zapewne doskonale wiedzą o co chodzi w tej zabawie. Pozostałym spieszę z wyjaśnieniem. Dziewczynki wrzuciły patyki do wody po jednej stronie mostka i szybko pobiegły na jego drugi koniec, aby sprawdzić czyj patyk wypłynie pierwszy.     Po krótkiej zabawie dotarłyśmy wreszcie nad rzekę, gdzie mogłyśmy nazbierać potrzebne nam do zabawy kamyczki.         Kilka dni później, gdy pogoda się już poprawiła wysypałyśmy naszą zdobycz w ogródku i przyglądałyśmy się kolorom naszych skarbów.      Później dziewczynki moczyły paluszkami fragmenty kamyków i obserwowały jak zmienia się ich barwa. Porównywały także różnice w odcieniu suchych i mokrych stron kamyków.         Gdy wszystkie kamyki znów wyschły wsadziłyśmy je do szklanki...     ... tylko po to żeby znów je zmoczyć. Tym razem wlewałyśmy po trochu wodę do naczynia i znów patrzyłyśmy jak zmienia się kolor minerałów.      Kolor mokrych kamieni jest bardziej intensywny. Czy wiecie dlaczego kolor kamieni zmieniał się pod wpływem wody?  Woda "wygładza" ich szorstką powierzchnię, w ten sposób światło odbija się i pozwala kamieniom błyszczeć. Wydają się one przez to ciemniejsze, ponieważ część światłą zostaje "połknięta" przez wodę.     Później sprawdziłyśmy czy mokry materiał też jest ciemniejszy od suchego. Poświęciłam w tym celu swoje spodnie, ale czego się nie robi w imię nauki?     Także w przypadku moich spodni woda "połknęła" światło. Gdy światło pada na kawałek mokrego materiału, jego część zostaje zatrzymana przez wodę, przez co mniej wraca go z powrotem do naszego oka. Im mniej światła odbija materiał tym jest on ciemniejszy.** Moja fachowa wiedza pochodzi z książki "Kolorowy zawrót głowy - eksperymenty z farbami" wydawnictwa Jedność.

Układanki dla najmłodszych

On Ona i Dzieciaki

Układanki dla najmłodszych

     Kruszynka z uporem odrzuca od siebie wszystkie puzzle, które staram się jej podsunąć, nawet te składające się tylko z 3 elementów. Rzuca nimi po całym domu i na tym kończy się jej zainteresowanie wszystkimi układankami.      Jakiś czas temu kupiłam jej drewniane klocki składające się z 4 elementów, pomyślałam, że może będą trochę łatwiejsze dla niej niż puzzle. Z puzzlami, szczególnie drewnianymi, ma tak, że nawet jak wie które kawałki pasują do siebie to nie umie ich połączyć, bo puzzel trzeba dopiąć do drugiego od góry, a ona koniecznie chce go wepchnąć z boku, co oczywiście się jej nie udaje i kończy się atakiem gniewu.       Układanka składa się z 6 kolorowych obrazków, a każdy z nich z 4 klocków. Maluchy mogą układać swoich ulubionych bohaterów na drewnianej podkładce otoczonej delikatną ramką dzięki czemu klocki nie rozjeżdżają się i łatwiej jest dopasować kolejny element układanki.      Kupiłam Kruszynce dwa takie zestawy i co robi moja córka? Rzuca nimi po całym pokoju. Pocieszam się, że rok temu Myszka robiła to samo, a teraz nie może się oderwać od puzzli. Może Kruszynce też przejdzie ten bunt.     Myszka za to bardzo chętnie bawi się tymi drewnianymi układankami, tym bardziej, że lubi zarówno Myszkę Mickey,  jak i Kubusia Puchatka. Dla niej jednak 4 elementy to zdecydowanie za mało więc trochę utrudniam jej zabawę.     Zamiast dostać 4 klocki potrzebne do ułożenia jednej z postaci Disneya, Myszka dostaje 48 kawałków i zabiera się do układania wszystkich 12 obrazków na raz.      Gdy Myszka skończyła zabawę, ja zabrałam się za układanie. W posiadaniu dzieci bardzo fajne jest to, że można bezkarnie się bawić różnymi zabawkami. Mama kiedyś się ze mnie śmiała, że wszystkie zabawki, które dostają dziewczynki najpierw ja testuję. No cóż, lubię to.      Ułożyłam więc klocki, ale chyba mi coś nie poszło ...     ... i Myszka musiała poprawiać wszystko po mnie. Przy okazji poćwiczyła trochę spostrzegawczość.     Później poćwiczyłyśmy jeszcze pamięć. Wszystkie klocki ułożyłyśmy obrazkami do dołu i odwracając po jednym kawałku starałyśmy się ułożyć jakiś obrazek. Myszka układała Kaczora Donalda, a ja Maleństwo. Gdy podniesiony klocek nie pasował do naszego obrazka odkładałyśmy go na miejsce, starając się zapamiętać gdzie został odłożony brakujący nam element.     Uważni obserwatorzy zauważyli, że na wszystkich zdjęciach Myszka jest tak samo ubrana, a to oznacza, że wytrzymała dość długo skupiając się na jednej zabawce bez nerwów. Bardzo cieszę się, że udało nam się wytrenować już trochę zarówno cierpliwość jak i koncentrację Myszki. Trening czyni mistrza i mam nadzieję, że Kruszynka też się tego nauczy.      A co robiła moja młodsza córka w czasie gdy z Myszką bawiłyśmy się klockami? Rzucała po całym pokoju innymi puzzlami!

Pierwsze wodowanie Myszki

On Ona i Dzieciaki

Pierwsze wodowanie Myszki

     Rozkoszna cisza, niebiański spokój, piękne widoki, szum wody, błogi relaks. To wszystko mamy w zasięgu ręki, wystarczy tylko wrzucić ponton do samochodu i przejechać kilka kilometrów aby móc cieszyć się niczym nie zmąconym wypoczynkiem.       Takie proste, takie przyjemne a namówić kogokolwiek żeby poszedł ze mną popływać graniczy prawie z cudem. Średnio dwa razy do roku udaje mi się namówić na to męża i tyle, nikt więcej nie chce się skusić. Nawet wiosłować nie trzeba, bo silnik jest. Moglibyśmy pływać, jeśli nawet nie codziennie, to przynajmniej co weekend. Nie potrzebna jest piękna pogoda wystarczy żeby nie padał deszcz, sezon moglibyśmy rozpoczynać początkiem maja, a kończyć ostatnim weekendem września. Moglibyśmy, ale tego nie robimy.      Jednak nie ma co narzekać, trzeba cieszyć się chociaż tymi sporadycznymi wyjazdami. W miniony weekend udało mi się namówić w końcu męża żebyśmy wzięli wreszcie także Myszkę na ponton. Kruszynkę zostawiliśmy dziadkom, bo jej to ja w ogóle nie ufam. Ona byłaby gotowa wyskoczyć specjalnie za burtę żeby tylko zdenerwować rodziców. Poza tym w wypożyczalni i tak nie mieli takich małych kapoków, a bez tego nigdy nie wpuściłabym dzieci na wodę.     Zabraliśmy więc Myszkę, spakowaliśmy przygotowany wcześniej sprzęt i ruszyliśmy w drogę.     Zniesienie wszystkiego na brzeg i przygotowanie do wodowania zajmuje trochę czasu. Trzeba nadmuchać ponton, a nie jest on mały, podłączyć silnik oraz akumlator. Myszka jednak bardzo chętnie pomagała.     Tata zajął się sprawami technicznymi i w końcu, po prawie godzinie przygotowań, mogliśmy zwodować naszą łajbę.     Przed wejściem na ponton Myszka przeszła kurs bezpieczeństwa: - cały czas trzymać się mamy (dlatego mamy mało zdjęć), - jak zacznie wiać silniejszy wiatr zakłada dodatkowo skrzydełka oraz koło do pływania, wzięłam takie z siedzeniem, dla maluchów, z którego bardzo ciężko jest wypaść,- jak coś się stanie rodzicom, albo wpadnie jednak do wody ma głośno gwizdać - do kapoku miała przymocowany gwizdek.      Uzbrojona w wiedzę i niezbędny sprzęt Myszka pierwszy raz wsiadła na ponton i została wilkiem morskim.     Po około 10 czy 15 minutach okazało się, że silnik nie działa, pękła klamra od akumlatora. Trzeba było chwycić za wiosła i wracać do brzegu, nie było to takie proste, bo prąd ciągle nas znosił.     Po godzinie przygotowań, godzinie pływania, z czego prawie 45 minut staraliśmy się dopłynąć do brzegu, wróciliśmy znów na ląd, gdzie czekało nas kolejne pół godziny składania sprzętu.     Mimo, że nasza wycieczka nie wyglądała tak jak powinna bardzo się cieszę, ze udało mi się w końcu zabrać Myszkę na ponton i, przede wszystkim, że się jej podobało. Może teraz łatwiej będzie nam namawiać tatusia żeby poszedł z nami popływać.

Malowanie na piance do golenia

On Ona i Dzieciaki

Malowanie na piance do golenia

     Wykorzystujemy pogodę i urządzamy sobie w ogródku różne "brudzące" zabawy. Ostatnio z moich dzieci zrobiły się małe zbóje, szczególnie Kruszynka mocno daje popalić, więc nie ryzykowałabym pewnych zabaw w domu. Na szczęście mamy kawałek ogródka gdzie możemy poszaleć.     Jakiś czas temu widziałam na blogach Kreatywnie w domu  oraz Pomieszane z polpątanym świetną zabawę - malowanie na piance do golenia. Musiałyśmy ją wypróbować!       Kupiłam piankę do golenia, przygotowałam farby plakatowe, patyczki do szaszłyków, plastikową miskę i zabrałyśmy się do zabawy! Mamy już nawet specjalne ciuchy przeznaczone do malowania, choć teoretycznie dziewczynki nie powinny mieć pobrudzonych nawet dłoni. Ale wiadomo jak teoria wypada przy zderzeniu z praktyką.     Do miski "wpsikałam" piankę do golenia, nalałam kilka kropek farb plakatowych i zaczęłyśmy tworzyć efektowne malowidła.       Na początku udało się nam stworzyć nawet jakieś desenie oraz wzorki...     ...ale później dziewczynki dopadło prawdziwe twórcze natchnienie i powstał z tego istny artystyczny misz masz.      Po pewnym czasie patyczki przestały im wystarczać i w ruch poszły rączki.     Najbardziej im się podobało "golenie" rąk patyczkami.     Cała zabawa skończyła się prysznicem pod szlauchem.     

Planetarium - Mały Książę

On Ona i Dzieciaki

Planetarium - Mały Książę

          Mały Książę poszukujący szczęścia, przyjaźni i sensu życia; jego kapryśna Róża; maleńka planeta zagrożona przez baobaby oraz niezwykli ludzie, których poznał w czasie swojej podróży, a to wszystko w niesamowitej scenerii gwiazd - czyli nasza kolejna wizyta w planetarium.     Do najstarszego w Polsce planetarium wybraliśmy się całą rodziną już po raz drugi. Tym razem zdecydowaliśmy się na seans "Podróż Małego Księcia" inspirowany powieścią Antoine de Saint-Exupery'ego.     Przed rozpoczęciem seansu przywitaliśmy się jeszcze z naszym dobrym znajomym Mikołajem Kopernikiem, którego Myszka doskonale pamięta z naszej pierwszej wizyty w planetarium.     Pooglądaliśmy też miniaturę nieba.        Gdy już weszliśmy na salę  i zgasły światła wzięliśmy udział w  pięknej, magicznej i ponadczasowej opowieść o Małym Księciu, który mając dość kapryśnej i wymagającej Róży, opuścił swoją planetę aby rozpocząć międzyplanetarną podróż w poszukiwaniu sensu życia.     Po drodze na Ziemię odwiedził wiele małych planet, na których spotkał bardzo różnych ludzi o dość specyficznych poglądach, "dorośli są bardzo dziwni" - podsumował ich Mały Książę.     Byłam zachwycona tym seansem. Cała historia była przedstawiona w prosty, przystępny dla dzieci sposób, a zarazem była pełna magii. Przyjazne animacje przeplatały się z gwiezdnymi rysunkami tworząc niesamowitą całość. Twórcy widowiska bardzo umiejętnie wpletli w historię Małego Księcia także krótką lekcję dotyczącą gwiazdozbiorów.     Na zakończenie pokazu rozbrzmiała piosenka zespołu Dżem "Żyj z całych sił", która była idealnym zakończeniem tej wzruszającej historii.   Głosów postaciom użyczyli między innymi: Jerzy Buzek, Mirosław Hermaszewski i Piotr Kupicha.     Wybierając się do planetarium nie sądziłam, że seans spodoba mi się bardziej niż "Kometa nad Szwajcarską Doliną", na której byliśmy w zeszłym roku. Jednak bardzo się myliłam, mimo że tamten spektakl był świetny ten, moim zdaniem. był po prostu rewelacyjny.    Mąż jednak, i dzieci chyba jednak też, byli innego zdania. Mężowi bardzo się podobało, ale stwierdził, że "Kometa..." była jednak lepsza. Dzieci na pytanie czy było fajnie powiedziały: "tak", ale wyszły bez problemu z planetarium, a poprzednio nie chciały.     Poniżej krótki fragment spektaklu, niestety tylko sam tekst, a największe wrażenie robi jednak obraz.     Po zakończonym seansie podziwialiśmy jeszcze okazały zegar słoneczny znajdujący się na dziedzińcu planetarium.         Większość z Was pewnie czytała "Małego Księcia" jeszcze w szkole, ja jednak przeczytałam go dopiero dwa dni przed wizytą w planetarium. 

Puzzle cyferki

On Ona i Dzieciaki

Puzzle cyferki

     Jakiś czas temu, przy okazji przedstawiania serii książek "Jakie to łatwe", wspominałam o wprowadzaniu Myszki w świat cyferek. Pomyślałam jednak, że zanim nauczy się je zapisywać powinna nie mieć problemu z ich rozpoznawaniem.     Postanowiłam więc, że przygotuję puzzle, które pomogą Myszce w nauce odczytywania graficznego zapisu liczb.      Ale przecież nie po to mam męża i dwójkę dzieci żebym wszystko miała robić sama. Każdy dostał po kilka papierowych tacek, pędzel, farby i zabraliśmy się do pracy.       Gdy już 10 talerzy było pomalowanych (i oczywiście suchych) poprzecinałam każdy z nich, w różny sposób, na pół tworząc kolorowe puzzle.     Później na jednej części tacki z każdego koloru poprzyklejałyśmy odpowiednią liczbę naklejek, a na drugiem kawałku dopisałam cyfry.       Teraz puzzle były już gotowe. Mogłyśmy rozpocząć już naukę albo zabawę. A właściwie to najlepszą formę nauki czyli naukę przez zabawę.      Na początek Myszka liczyła naklejki znajdujące się na poszczególnych kawałkach i dopasowywała do nich odpowiednią cyfrę.     Na razie dopasowanie cyfr odbywa się bardziej na zasadzie dobrania odpowiedniego koloru tacki, ale od czegoś przecież trzeba zacząć. Gdy już Myszka opanuje trochę lepiej sztukę rozpoznawania liczb utrudnię jej życie i przygotuję podobne puzzle bez malowania je na różne kolory.     Na drugi dzień wzięłyśmy puzzle do ogródka i wprowadziłyśmy jeszcze więcej zabawy, bo Myszka zaczęła już się nudzić.     Myszka liczyła ile jest naklejek na puzzlu, później  przynosiła taką samą liczbę zabawek, a na końcu dobierała odpowiednią liczbę.     Szczerze mówiąc myślałam, że wykorzystam puzzle także do nauczenia Kruszynki kolorów, ale ona w ogóle nie zamierza współpracować.  Podobnie jak ostatnio większość zabaw, także i ta próba skończyła się na krzykach oburzenia i rzucaniu wszystkim co jej wpadło w rękę. Myszka też się tak kiedyś zachowywała, ale wyrosła już z tego etapu więc mam nadzieje, że u Kruszynki to też tylko przejściowe zachowanie, bunt dwulatka, a nie charakterek.

Podróż z dzieckiem - dziecko w samolocie

On Ona i Dzieciaki

Podróż z dzieckiem - dziecko w samolocie

      Sezon wakacyjny w pełni. Tym którzy wybierają się na wakacje z dziećmi samolotem chciałam podrzucić kilka wskazówek. Pamiętam, że rok temu sama szukałam w internecie jakichś porad, na temat tego co można zabrać na pokład samolotu, co zrobić z wózkiem i tym podobnych rzeczy.     Przede wszystkim dzieci lecące samolotem należy podzielić na dwie grupy, te poniżej i powyżej dwóch lat.     Brzdące poniżej dwóch lat nie dostają osobnego miejsca siedzącego w samolocie, podróżują na kolanach opiekunów. Jest to zapewne związane z tym, że nie płaci się za ich bilet pełnej kwoty tylko samo ubezpieczenie.      Jeśli chodzi o bagaż rejsowy dla maluchów to wszystko zależy od linii lotniczych z którymi planujemy podróżować. My, lecąc Lotem, mogliśmy zabrać dla Kruszynki normalnie 20 kg bagażu oraz oczywiście dodatkowo bagaż podręczny. Do bagażu podręcznego bez przeszkód można spakować pokarm i wodę. Dużej butelki nie pozwolono nam zabrać, ale bez najmniejszego problemu wnieśliśmy dziecięcą butelkę, kubek niekapek z sokiem oraz 0,5 butelkę wody.     Dzieciom do dwóch lat przysługuję także możliwość zabrania składanego wózka. Wózek zostaje oklejony w momencie nadawania bagażu rejsowego, ale oddać możemy go dopiero wsiadając do samolotu, zostawia się go przy schodach. Mimo zapewnień zarówno obsługi na lotnisku jak i stewardes po wylądowaniu wózki nie czekają jednak przy wyjściu z samolotu tylko dopiero przy taśmie z bagażami. Przeważnie stoją gdzieś z boku więc trzeba się przejść dookoła taśmy i poszukać swojego pojazdu.       Starsze dzieci dostają już normalnie swoje miejsca siedzące. Dla Myszki, która miała wówczas 3 lata, pozwolono nam także zabrać wózek spacerowy, ale nie jest to już standardem. Tu, podobnie jak w przypadku bagażu rejsowego, wszystko zależy od konkretnych linii lotniczych. Zastanawialiśmy się nad wzięciem dwóch wózków, ale na szczęście nie skorzystaliśmy z tej propozycji, nie pozbieralibyśmy się z bagażami i dwoma wózkami.      Na lotniskach, przynajmniej w Polsce, osoby podróżujące z dziećmi mają  pierwszeństwo zarówno przy odprawie bagażowej jak i paszportowej, ułatwia to trochę podróż.      Co warto zabrać ze sobą do bagażu podręcznego? Moim zdaniem im mniej tym lepiej. Nam przysługiwało w sumie 32 kg bagażu (4 x 8 kg), ale kto by to wszystko nosił? Dlatego na 2,5 godziny lotu i 2 godziny na lotnisku, bo o tym też trzeba pamiętać, mieliśmy tylko: napoje (o których pisałam powyżej), kanapki, chrupki, chusteczki suche i mokre, 2 pieluszki, pieluszkę tetrową, koszulkę i spodenki dla Kruszynki (nie wiedzieliśmy czy choroba lokomocyjna także w samolocie nie będzie jej męczyła) telefony no i oczywiście portfele oraz paszporty. W zupełności nam to wystarczyło.      Pakując bagaż rejsowy także warto uważać żeby nie przesadzić z jego ilości, co z tego, że na 4 osoby można zabrać 4 walizki, ale później trzeba to jakoś ogarnąć mając pod pachą dwójkę dzieci.      W samolocie, przed lotem, podchodziły do nas stewardesy  aby osobno wytłumaczyć nam co należy robić w razie awarii i zapisać gdzie siedzą maluchy. Przede wszystkim maskę należy założyć najpierw sobie, a dopiero później dziecku, podobno tam gdzie siedzi opiekun z dzieckiem na kolanach wylecą dwie maski, a nie jedna. Ciekawa jestem jak to jest ustawione, ale wolałabym jednak tego nie sprawdzać. Co mnie najbardziej zdziwiło to to, że dzieci siedzące na kolanach nie są zapięte pasami zarówno podczas startu jak i lądowania. Ja zapięłam się pasem razem z Kruszynką, ale kazali mi ją odpiąć. Trochę mnie to stresowało, trzymałam ją tak mocno, że zastanawiałam się czy to ja jej nie zrobię przypadkiem krzywdy.     Mam nadzieję, że komuś się przyda te kilka wskazówek, w razie pytań śmiało piszcie. Dużego doświadczenia co prawda nie mam, ale może uda mi się coś jeszcze Wam podpowiedzieć.          

Jakie to łatwe

On Ona i Dzieciaki

Jakie to łatwe

     Trafiłam ostatnio na rewelacyjne książeczki dla dzieci. "Jakie to łatwe" to seria trzech edukacyjnych książek, dla dzieci w wieku przedszkolnym, wydanych przez Wydawnictwo Wilga.      W skład serii wchodzą następujące pozycje:     "Uczę się pisać 123."     To właściwie nie jest książka tylko zestaw 26 suchościeralnych tablic do nauki pisania cyfr. Na każdej z tablic dziecko może ćwiczyć pisanie po śladzie, a także samodzielne zapisywanie liczb. Przy każdej cyfrze jest także odpowiednia ilość przedmiotów, która ma pomóc dzieciom w wyobrażeniu sobie ile to jest np. 9. I tak, między innymi, przy cyfrze 1 mamy jedną piłkę, przy 7 mamy siedem lalek, a przy 15 widnieje piętnaście winogron.     Dodatkowo przy cyfrach od 1 do 10 czekają na dzieciaki proste zadania, które nie tylko pomagają w nauce liczenia, ale także rozwijają spostrzegawczość.     Wszystkie tablice połączone są rolonem, który umożliwia  ich swobodne obracanie. Do książki dołączony jest także odpowiedni mazak.    Od tej pozycji zaczęłyśmy z Myszą naszą pracę z serią "Jakie to łatwe", ale okazało się, że wcale takie łatwe dla Myszki nie jest. Na razie dość ciężko nam idzie, ale przecież nie od razu Rzym zbudowano. Będziemy wytrwale ćwiczyć nadal.       "Mój zegar Tik-Tak - uczymy się odczytywać godziny."     Gdy poznamy już cyferki możemy przejść do nauki odczytywania godzin na zegarze.      Na dwunastu stronach książeczki, dzięki rymowanym wierszykom,  dzieci poznają przygody i rozkład dnia misia. Dowiadują się, między innymi, kiedy je śniadanie, o której wybiera się na piknik, czy kiedy nadchodzi pora na sen.      Przy każdej porze dnia dzieci mają za zadanie ustawić ruchome wskazówki zegara na odpowiednią godzinę. Dla ułatwienia zarówno wskazówki jak i poszczególne godziny są różnokolorowe.      "Moje buty - naucz się wiązać sznurówki krok po kroku"     Nauka wiązania bucików to nie taka prosta sprawa. Małym paluszkom ciężko jest opanować tą trudną sztukę.      Z prawej strony rozkłada się kartkę z  bucikiem, na którym dzięki dwukolorowej sznurówce dzieciaki mogą ćwiczyć ich wiązanie.      Rymowanka o dwóch wesołych króliczkach oraz prosta instrukcja tłumaczą krok po kroku jak postępować z końcami niesfornej sznurówki aby zrobić z nich ładną kokardkę.   Jak pierwszy raz rozłożyłam książkę to pomyślałam, że chyba coś jest nie tak, bo jak dziecko ma jednocześnie czytać i ćwiczy wiązanie sznurówki skoro jest ona źle przewiązania? I jakie jest pierwsze zdanie w książce? "Wyciągnij sznurówkę i przewlecz ją przez dziurki tak, żeby jej końce zwisały po wewnętrznej stronie okładki". Muszę działać wolnej, najpierw powinnam czytać instrukcję, a dopiero później przechodzić do czynów.      Kartki książek "Mój zegar Tik-Tak" i "Moje buty" są wykonane z wysokiej jakości grubego kartonu i nawet mojej Kruszynce raczej nie uda się z nimi rozprawić.     Cała seria jest obecnie dostępna w Tesco w promocyjnej cenie. https://tesco.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-tesco-09-07-2015,14758/7/

On Ona i Dzieciaki

Będziesz chodzić!

     Rozmowa Myszki z babcią, która jeździ na wózku.- Babciu jak Ci się noga zagoi to będziesz chodzić?- Nie kochanie nie będę już chodzić.- Będziesz babciu, nauczymy Cię!

Malujemy rozpuszczonymi farbami

On Ona i Dzieciaki

Malujemy rozpuszczonymi farbami

          To, że farby służą do malowania nie jest jakimś przełomowym odkryciem. Ale może by tak spróbować nieco innego sposobu na ich wykorzystanie i stworzenie abstrakcyjnego dzieła?      Pogoda nam dopisuje więc korzystamy i bawimy się w ogródku. Powyciągałam poszczególne kolory farb z pudełka i ciepłym klejem przykleiłam je do prześcieradła,  które zawisło na płocie. Dziewczynki dostały spryskiwacz z wodą i zaczęła się zabawa. Farba, pod wpływem wody, zaczęła się rozpuszczać i tworzyć pierwsze wzory.     Wiadomo, że psikanie wodą jest strasznie męczące, więc po kilku chwilach wprost niezbędne do dalszej pracy/zabawy stały się krzesła. Wszak prawdziwy artysta nie może się zmęczyć.     Później dokleiłam jeszcze kilka farbek i pędzelkiem pomagałyśmy się im bardziej rozpuszczać, bo jakieś leniwe były (farby oczywiście, a nie dzieci).     W drugim dniu przekleiłam farby na drugą stronę prześcieradła żeby mogły powstawać nowe mazy.     Nasze dzieło w tej chwili prezentuje się już całkiem okazale, ale planujemy jeszcze trochę nad nim popracować i poobracać go kilka razy, zobaczymy co nam z niego wyjdzie na koniec wakacji. Może wystawimy go później w jakiejś galerii sztuki?     Wersja "na mokro".     Wersja "na sucho".