DWA PLUS CZTERY
Milcz rodzicu! Ty nie decydujesz!
Obiecywałam sobie, że nigdy nie będę wchodziła na tematy kościelne. Że nie dam się ponieść emocjom. Że nie będę stawać po żadnej ze stron. Niestety nie udało się. Przelało mi się. Opowiem Wam historię, która zdarzyła się naprawdę. W której udział brali nasi znajomi. Której byliśmy osobistymi świadkami. Piękni, młodzi, nie bogaci. Mieli jednak tyle, że żyli sobie spokojnie. Brakowało im tylko dziecka. Niestety, choroba nie pozwoliła im się cieszyć własnym potomstwem. Stawili temu czoła i postanowili adoptować. Pewnego pięknego dnia w ich domu pojawiał się cudna dziewczynka. Miała 2 latka. Przez te 2 lata przeszła gehennę. Wyrwana z patologicznego domu. Rodzice ponad wszystko kochali alkohol i narkotyki. W tym używkowym ciągu postanowili ją ochrzcić. Jakież to popularne – patologia w domu, do kościoła pod krawatem. Niestety, dziewczynka nadal żyła w nędzy, brudzie i burdach urządzanych przez rodziców. Zabrali ją. Rodzice nie protestowali. Przeszkadzała im w imprezach i pochłaniała za dużo pieniędzy, które przecież mogli wydać na używki. Pozbawiono ich praw. Nikogo z rodziny nie miała. Nikt nie chciał się nią zająć. Pojawili się nasi znajomi. Zakochali się i zabrali do siebie. Byli wierzący. Chcieli ją ochrzcić. Okazało się, że mała ma już chrzest. Nie ma problemu. W takim razie zmienią tylko dane w księdze chrztów i po wszystkim. Nie mogli się bardziej mylić. Tu zaczęła się ich gehenna, która trwa do dziś. Adopcja została orzeczona przez sąd. Jest to adopcja pełna. Tajna. W urzędzie stanu cywilnego dziecko otrzymało nowy akt urodzenia, nowy pesel, nowe dane. Nie ma nigdzie wzmianki o tym fakcie. Zupełny akt urodzenia też nie ma takich informacji. Formalnie – nigdzie się takich informacji nie uzyska. I wtedy pojawia się kościół. Poszli do kancelarii, złożyli podanie, czekali 3 miesiące na decyzję! Kurii. Doczekali się. Zadzwonili do nich, że wszystko już załatwione i mogą dokonać zmian w księdze chrztów. Udali się więc do kancelarii i nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. Kuria wydała zgodę na zmianę, polegającą na „DOPISANIU NA MARGINESIE”! – dziecko adoptowane przez Panią X i Pana X. Nic nie zostanie skreślone, nic nie zostanie zmienione. Dane ojca i matki pozostaną bez zmian! Dlaczego – zapytała Pani X – przecież zgodnie z orzeczeniem sądu, adopcja jest pełna i tajna. To my zdecydujemy kiedy, jak i czy dziecku o tym powiedzieć. To jest nasza decyzja, czy nasza córka się kiedykolwiek o tym dowie. – Nie odparł ksiądz – to nie jest Państwa decyzja, bo według prawa kanonicznego, każdy ma prawo znać swoją przeszłość, nawet jeśli jest ona najgorsza i to Bóg decyduje o Pani dzieciach, nie Pani! Państwo X stali jak wryci. Nawet w najgorszych snach, nie sądzili, że problemy spotkają ją ze strony instytucji, która teoretycznie ma pomagać. – Proszę księdza, według prawa rodzinnego i zgodnie z orzeczeniem sądu, nie mogą być ujawnione dane rodziców biologicznych! – Ale w kościele stosujemy prawo kanoniczne i u nas takie dane na zawsze pozostaną droga Pani. Po skończeniu 18 lat, Pani córka będzie mogła takie dane uzyskać! Państwo X byli oszołomieni, zniesmaczeni, rozżaleni. Targały nimi sprzeczne uczucia. Byli katolikami, ale w tym momencie jedyne na co mieli ochotę to apostazja. Niestety nawet to by nie pomogło. Dokonując apostazji, jest to „DOPISYWANE NA MARGINESIE” księgi chrztów! Rozmawiałam już kilka razy z Państwem X. Walczą dalej. Najprawdopodobniej skończy się na sądzie metropolitalnym. W tym momencie nasuwa mi się pytanie – dlaczego to my rodzice, nie możemy decydować o naszych dzieciach. Dlaczego kościół ma zdecydować za nas? Starałam się to zrozumieć. Nie udało się. Nie znalazłam nawet jednego racjonalnego argumentu, który stał by po stronie kościoła i decyzji kurii. Czy naprawdę dziecko wyrwane ze skrajnej patologii musi znać swoją przeszłość? Czy dzięki tej wiedzy, będzie się jej żyło lepiej? Inaczej? Czy to właśnie nie rodzice powinni zdecydować o tym, czy ma wiedzieć? Pytań są setki. Każde równie trudne. Odpowiedzi też wiele. Jednego tylko jestem pewna – KOŚCIÓŁ NIE MOŻE DECYDOWAĆ O ŻYCIU NASZYCH DZIECI ZA NAS!