Królicze pupcie i świnki w natarciu – przepisy wielkanocne

KAMPERKI

Królicze pupcie i świnki w natarciu – przepisy wielkanocne

Przepis na obiad dla małego królika ( i dużego też)

KAMPERKI

Przepis na obiad dla małego królika ( i dużego też)

Muszę pamiętać w każdej minutce

KAMPERKI

Muszę pamiętać w każdej minutce

Najlepsza zabawka dla dwulatka + pomysły na prezenty świąteczne

KAMPERKI

Najlepsza zabawka dla dwulatka + pomysły na prezenty świąteczne

Targi Kid’s Time 2016

KAMPERKI

Targi Kid’s Time 2016

Babskie sprawy

KAMPERKI

Babskie sprawy

Powroty

KAMPERKI

Powroty

KAMPERKI

Sukienka na randkę nie musi być mini!

Kobiety niezależnie od wieku przykładają dużą wagę do swojego wyglądu. Jedną z okazji, na które ubieramy się w szczególnie wyszukany sposób jest z pewnością randka. Utarło się, że najlepszym strojem na pierwszą randkę, spotkanie z narzeczonym, czy romantyczny wieczór  z ukochanym mężem jest sukienka i to w wersji mini. Pora podważyć to powszechnie panujące przekonanie i pokazać, że dłuższa sukienka też jest seksowna i zrobi świetne wrażenie na mężczyźnie, który jest Ci szczególnie bliski. Zasady dobierania sukienki na randkę Wybór odpowiedniej sukienki na randkę jest dla większości kobiet sporym wyzwaniem. Z jednej strony chcemy wyglądać atrakcyjnie, z drugiej jako istoty z natury tajemnicze nie chcemy odsłaniać wszystkich swoich atutów. Zbyt skromna sukienka z pewnością nie zrobi wrażenia na mężczyznach – wzrokowcach, a ta zbyt wyzywająca może sprawić, że kobieta będzie wyglądać na zdesperowaną singielkę poszukującą przelotnego romansu. Jak znaleźć złoty środek i na każdej randce wyglądać kusząco i elegancko? Podejmując decyzję odnośnie sukienki, zawsze powinnaś brać pod uwagę to, gdzie Ty i Twój partner się wybieracie. Przecież innego stroju wymaga wieczór w teatrze, czy kolacja w ekskluzywnej restauracji, a innego luźny piknik na łonie natury. Pamiętaj o tym, że niezależnie od tego, gdzie odbędzie się nasza wymarzona randka, sukienka powinna być starannie dobrana i dopasowana zarówno do Twojej figury, jak i osobowości oraz charakteru spotkania z mężczyzną. Jaka sukienka pasuje na rendez-vous? Podczas pierwszej randki wiele kobiet kusi, by wyglądać bardzo seksownie, dlatego często stawiają na ,,małe czarne”, lub czerwone sukienki mini. Okazuje się to niezbyt dobrym pomysłem, zwłaszcza, gdy dotyczy spotkania z niedawno po znanym mężczyzną. Kobieta podczas randki powinna subtelnie eksponować swoje wdzięki. Warto wiedzieć, iż wkładając bardzo krótką sukienkę, łatwo przekraczamy cienką granicę od tandety i w efekcie nasze spotkanie zbyt szybko nabiera intymnego charakteru tzw. ,,randek w domu”. Typem sukienki, która świetnie sprawdzi się na każdym rodzaju randki jest przeciwieństwo mikroskopijnej i obcisłej mini – zwiewna i kobieca sukienka midi lub maxi. Propozycją godną polecenia na każdą okazję jest dłuższa zwiewna sukienka w stylu retro odcinana w pasie i z okrągłym dekoltem. Szerokie ramiączka w takiej sukience dobrze podtrzymują biust, a jej sprytnie rozkloszowany krój potrafi zatuszować drobne niedoskonałości sylwetki. Zastanawiacie się, jaki wzór będzie idealny dla sukienki maxi w dawnym stylu? Polecamy taką z pięknie układającej się wiskozy pokrytej uroczym wzorem w ponadczasowo modne groszki. Jeśli masz w planach spotkanie z mężczyzną w gorący letni dzień, postaw na długą do kostek suknię bez rękawów zdobną w modny, kwiatowy print. W tym stroju będziesz czuć się wygodnie i przewiewnie, a jednocześnie dziewczęco i kusząco w męskich oczach. Z kolei na wieczorne party, czy kolację przy świecach warto wybrać zwiewną sukienkę koktajlową. Świetnym rozwiązaniem będzie na przykład suknia do kostek w jasnych barwach (np. popielata) z pięknie układającej się tkaniny. Pamiętaj, że kobieca sukienka nie zawsze musi być mini. Króciutkie sukienki to bardzo popularny strój na randkowe spotkania, a jednak nie pasują do każdej sytuacji i nie na każdej kobiecie wyglądają seksownie. Natomiast dłuższa sukienka sprytnie zatuszuje drobne niedoskonałości wyglądu i będzie prezentować się nader elegancko. Szykując się na randkę, wybierz sukienkę, która podkreśli Twoją kobiecość i indywidualizm. Warto więc nabyć sukienkę midi, lub maxi, która uwydatni wszystkie atuty, pozwoli zapomnieć o kompleksach urody oraz sprawi, że poczujesz się podziwiana i kochana. Autorem artykułu jest E-lady.pl sklep internetowy z bielizną i odzieżą damską // Artykuł Sukienka na randkę nie musi być mini! pochodzi z serwisu Kamperki.

Czasami mi się marzy..

KAMPERKI

Czasami mi się marzy..

Zawsze na miesiąc przed świętami zaczyna mi się udzielać atmosfera. Niezależnie od tego, czy to Boże Narodzenie, Wielkanoc, czy każda inna uroczystość w roku, ja włączam tryb: co tu zrobić? I chce mi się stroić, dekorować, rozmyślać, planować, szukać pomysłów na prezenty. Syndrom zbliżających się świąt zostaje uaktywniony. Tydzień przed zaczyna się planowanie, gdzie i kto spędza czas, narzekanie, że tyle jest do roboty, że gotowanie, że sprzątanie. Standardowo, wszystko ładnie, pięknie, niby w żartach, ale każdemu zaczyna wychodzić bokiem. Magia się zatraca, a do świąt przecież jeszcze kilka dni. A ja to bym tak chciała uciec od tego wszystkiego. Marzy mi się, żeby zabrać magię, która jeszcze się tli, przystrojony koszyczek z jajkami, Mamę, która w kuchni spędzi długie godziny. Kazać im wszystkim się spakować, wyszykować, zabrać eleganckie ubrania, dobry humor. Chciałabym ich wszystkich porwać w piękne miejsce, pozwolić odpocząć, nacieszyć się sobą, wolnym czasem, Liwią i świętami. Po prostu pobyć razem, bez tej całej niepotrzebnej gorączki. Zamiast więc skupić się na czymś ważnym, siedzę i wertuję internet, przeglądam oferty, wyjazdy, zaklinam rzeczywistość i konto bankowe, na którym niestety nie chcą pojawić się jakiekolwiek dodatkowe pieniążki. Ale gdyby tylko wpadły, gdyby tylko zrobiła się nadwyżka, nawet chwili nie zastanawiałabym się nad tym, gdzie ich wszystkich zabrać. Na Mazury. Cisza, spokój i natura, która wiosną dopiero zaczyna budzić się do życia. Pierwsze promienie słońca, które ogrzewają zmarznięte policzki, pierwsze listki na drzewach, malownicze jeziora, spokojne lasy. Głusza tak zupełnie inna, niż miasto, w którym na co dzień żyjemy. Naturalny pierwiastek, właśnie ten, jakiego nam brak. Widzę oczyma wyobraźni, jak Liwia biega pośród krzaczków w poszukiwaniu zająca. Jak kica, cieszy się i śmieje do rozpuku, a za nią biegnie brygada dziadków, jeszcze bardziej roześmiana i szczęśliwa. I znalazłam taką ofertę pośród mazurskich jezior w Hotelu Zalesie Mazury Active Spa, która jest idealnie do mnie dopasowana. W której moje dziecko wyżyło by się artystycznie podczas malowania pisanek, w której babcia nie musiałaby stać przy garach przez cały weekend, a każdy z nas wtopił by się idealnie w klimat mazurskich ferii – Rodzinna Wielkanoc w Hotelu Zalesie Mazury Active Spa. Zamykam oczy i widzę swój objedzony brzuch, który oddaje się masażom w spa, żeby sadełko się nie zawiązało. I tą minę Liwii, która nie dość, że ganiała za zającem, to jeszcze spędza całe wieczory w swoich ukochanych kulkach, i babcię widzę, z idealnie pomalowanymi paznokciami, które nie uszkodziły się przy garach, i brata nawet widzę, jak biega koło jeziora, bo bez biegania żyć nie może. Widzę nawet dziadka, który swoją ukochaną, zdalnie sterowaną łódkę, zawlókł na drugi koniec kraju, żeby popływać choć chwilkę. Czasami mi się marzy to szczęście zobaczyć i spokój. I radość. I nadwyżka na koncie mi się marzy, żebym mogła im to szczęście dać! Taki wypad to idealna alternatywa od tego, co przeżywamy każdego roku. Święta w hotelu, choć co roku mruczy się o tym po kątach, jeszcze się u nas nie pojawiły, ale ja nie tracę nadziei! Jeszcze takie wolne sobie urządzimy! A Wy? Jakie macie plany na nadchodzącą Wielkanoc? Tradycja czy nowoczesność? Artykuł Czasami mi się marzy.. pochodzi z serwisu Kamperki.

Nie wywracaj oczami!

KAMPERKI

Nie wywracaj oczami!

Poranek leniwca + konkurs

KAMPERKI

Poranek leniwca + konkurs

2x makijaż walentynkowy + konkurs

KAMPERKI

2x makijaż walentynkowy + konkurs

HiMom#2: Mama na Malediwach

KAMPERKI

HiMom#2: Mama na Malediwach

Dzisiaj, w kolejnej odsłonie cyklu HiMom! przenosimy się na rajską wyspę. Sandra, autorka bloga Travels like waves, przeprowadziła wywiad z niezwykłą kobietą- Ameeliyyą. .. „Życie na rajskiej wyspie Maafushi. Jedna z około 1200 wysepek archipelagu Malediwów na Oceanie Indyjskim, 500 kilometrów na południowy zachód od południowego krańca Indii. Swoimi rozmiarami (nieco ponad 1200 metrów długości i niespełna 300 szerokości), pięknymi plażami oraz ciepłym klimatem przywodzi na myśl rajskie skojarzenia. I w pewnym sensie tym rajem jest: codzienność mieszkańców wyspy bardzo się różni od naszej – życie toczy się własnym tempem, nikt się nie spieszy, konsumpcjonizm nie istnieje, panuje ogólna radość i zadowolenie z życia, a mieszkańcy tworzą hermetyczną społeczność, w której każda jednostka ma swoją rolę do odegrania. Ludzie są ze sobą blisko, żyją dla siebie nawzajem, w większości byli, są lub w niedalekiej przyszłości będą ze sobą w jakiś sposób spowinowaceni (to za sprawą ich liczebności: wyspa liczy nieco ponad 2500 mieszkańców). Mężczyźni rządzą wyspą i to oni trudnią się pracą – głównie rybołówstwem oraz hotelarstwem i turystyką, która zarówno na Maafushi, jak i na okolicznych wyspach ma się bardzo dobrze. Kobiety pozostają w ich cieniu, poświęcając się rodzinie, wychowywaniu dzieci i prowadzeniu domowego gospodarstwa. Lokalne reguły i zasady, wynikające z religii (islam), nie pozwalają im na zbyt wiele wolności – podjęcie pracy jest niedopuszczalne, a na pewno bardzo niepożądane i nie najlepiej odbierane. Żony, matki i córki pokornie ukrywają się więc w czterech ścianach domostw i oddają się w podgrupach domowym obowiązkom: wspólnie przygotowują posiłki, piorą, poświęcają czas dzieciom. Jeśli wychodzą na ulicę, to również w grupach, samotna niewiasta na ulicy to rzadki widok. Wszystkie są ukryte pod ciemnymi burkami, tak jakby palące słońce nie dosięgało ich swoimi promieniami. Nawet morskich kąpieli zażywają osłonięte od stóp do głów ciemnymi suknami, by nie wodzić na pokuszenie męskich oczu. Tak długo, jak kobieta ma męża, panuje błogi ład i porządek, co więcej ma ona też wyższy status społeczny. Mąż – serce rodziny – sprawia bowiem, że cały organizm może żyć i funkcjonować. A jak ów organizm radzi sobie w sytuacji, gdy nieszczęśliwy wypadek sprawia, że serce zostaje mu nagle i niespodziewanie wydarte? Poznajcie Ameeliyyę- mamę Ahmeda, Mariyam, Hassana i Mohameda. Wiedliśmy z mężem spokojne i szczęśliwe życie, niczym niewyróżniające się od innych malediwskich rodzin. Abdulla Firaq pracował na morzu jako kapitan łodzi rybackiej, był bardzo szanowany przez mieszkańców Maafushi. Nasze dzieci – Ahmed, Mariyam i Hassan – były maleńkie, najstarsze miało dwa latka, a najmłodsze osiem miesięcy, kiedy mąż tragicznie zginął podczas nurkowania na wstrzymanym oddechu. Dla wszystkich był to ogromny szok, szczególnie dla mnie, bo wszyscy wiedzieliśmy, że jest w tym naprawdę dobry. Sytuacja była trudna – ja byłam młodziutka (miałam dziewiętnaście lat), nie mieliśmy środków do życia, ciężko mi było podjąć pracę ze względu na to, że dzieci były zbyt małe, by zostawić je same w domu. Na szczęście mój mąż pracował nie tylko na morzu – był również właścicielem restauracji. Przez kilka lat powadziłam więc tę restaurację, łącząc pracę z obowiązkami wynikającymi z posiadania dzieci. Na wyspie nie ma żłobka czy przedszkola, to sprzeczne z naszymi tradycjami, tym trudniej było mi więc łączyć opiekę nad dziećmi z pracą w restauracji. Mieszkaliśmy z moją teściową, która nieco mi w tej opiece pomagała, ale większość obowiązków wykonywałam sama. Dzieci są dla mnie wszystkim, całym światem i największą miłością. Ahmed, Hassan i Mohamed wciąż ze mną mieszkają, Hassan wspaniale opiekuje się mną i swoją siostrą Mariyam. Podobnie jak Ahmed zaczął pracować, gdy ukończył szesnasty rok życia, tylko po to, żeby pomóc mi finansowo. Jak tylko podjął pierwszą pracę, ja mogłam zrezygnować ze swojej i poświęcić się ponownie dzieciom. Chłopcy świetnie sobie radzą, mimo że edukację zakończyli stosunkowo wcześnie. Hassan, choć ma dopiero dwadzieścia dwa lata, ma już duże doświadczenie w pracy w hotelarstwie i turystyce, mieszkańcy wyspy bardzo go za to szanują. Organizuje wycieczki snorkelingowe dla turystów i pokazuje im piękno naszego regionu: podobnie jak dla jego taty, podwodne życie nie ma dla niego żadnych tajemnic, zna chyba każdą rafę i najmniejszy kamień pod wodą. Wie, gdzie szukać żółwi, delfinów oraz innych morskich stworzeń. Robi wspaniałe zdjęcia, co więcej – edukuje ludzi i uświadamia im, w jaki sposób dbać o ochronę podwodnego środowiska. Od niedawna jest także koordynatorem kursów wszystkich motorówek wpływających lub wypływających z Maafushi. Z zarobionych przez siebie pieniędzy finansuje wesele Mariyam, co bardzo mnie wzrusza i jest powodem do dumy. Czy mam powody do zmartwień? Od kilkunastu lat żyję w drugim związku małżeńskim, owocem którego jest mój najmłodszy, czternastoletni syn Mohamed. Moje dzieci wciąż dostarczają mi powodów do dumy i radości. W tym momencie już się więc nie martwię – wierzę w to, że wychowałam swoje potomstwo na dobrych ludzi i że nie zrobią żadnego głupstwa, choć oczywiście – jak każda matka chyba – miałam obawy, by nie zeszły na złą drogę. Zwłaszcza wtedy, kiedy zajmowałam się nimi sama. Moim wielkim marzeniem było, by choć jedno z nich ukończyło studia, aby móc zapewnić sobie dobrą pracę i zarobki. Chłopcy jednak wciąż mi powtarzają, że nie pieniądze są w życiu najważniejsze i to, co  zarabiają, w zupełności im wystarcza. Zgadzam się z nimi, choć z własnego doświadczenia wiem, że bez pieniędzy trudno jest żyć. Bardzo cenię sobie miejsce, w którym mieszkam. Nie, nie mam na myśli plaż i rajskich widoków, choć są one oczywiście miłym dodatkiem. Cieszę się z tego, że jesteśmy tutaj wszyscy tak blisko ze sobą, że mamy dla siebie tyle czasu, że żyjemy w zgodzie i harmonii i nie musimy ze sobą konkurować. To naprawdę ważne, zwłaszcza kiedy się mieszka na tak małej wyspie. Wraz z innymi kobietami z naszej rodziny przygotowujemy wspólnie kolację, razem ją spożywamy, w międzyczasie któryś z chłopców, wykorzystując przerwę w pracy, dołącza do nas. Siedzimy, biesiadujemy, rozmawiamy, świeci słońce, jest po prostu miło. Czy potrzeba czegoś więcej do szczęścia?” Artykuł HiMom#2: Mama na Malediwach pochodzi z serwisu Kamperki.

Jestem miasto Kraków

KAMPERKI

Jestem miasto Kraków

KONKURS: Wygraj pobyt w Hotelu Zalesie Mazury Active Spa!

KAMPERKI

KONKURS: Wygraj pobyt w Hotelu Zalesie Mazury Active Spa!

Zabiorę Was dzisiaj w jedno miejsce. Takie, w którym czas delikatnie zwalnia, natura jest na wyciągnięcie ręki, możesz odpocząć, zrelaksować się i oddać chwili zapomnienia, a dzieci z nadmiaru wrażeń prześpią całą noc, jak aniołki. Zabiorę Was na Mazury. Nigdy nie byłam fanką gór. Inaczej, góry uwielbiam, są piękne, zwłaszcza zimą, ale cały tłok, jaki nadciąga w okresie ferii w tereny południowej Polski, przyprawia mnie o odruch powrotny. Przepych, zgiełk, zatłoczone stoki i brak możliwości rezerwacji noclegu w naprawdę fajnym miejscu.  A ja lubię ciszę, spokój, spacery po lesie. Odpocząć lubię, tak prawdziwie. Na Mazurach byłam raz, bardzo dawno temu, ale te widoki pamiętam, jakby to było wczoraj. Jeziora, lasy, ognisko i totalna dzicz. Mogło by być to moje miejsce na ziemi. I dzisiaj chciałabym je Wam przedstawić. Tamte okolice, tamto powietrze i klimat. Przestawię Wam spokój i relaks, który jest dla mnie cudowną alternatywą dla górskiego tłumu, i do którego mam nadzieję niebawem znów pojadę. Większość z Was pewnie kojarzy ferie z górami, ale nie. Tym razem to Mazury. Jeżeli szukacie idealnego miejsca, poczytajcie i pooglądajcie. A jeżeli marzycie o wypadzie weekendowym, też nie odchodźcie, bo rodzinę jednej z Was, właśnie tam wyślemy. Nad brzegiem jeziora, w miejscowości Zalesie, nieopodal Olsztyna znajduje się Hotel Zalesie Mazury Active SPA. Miejsce, do którego jadąc z dziećmi, odpoczniesz tak, jak na romantycznym wypadzie we dwoje. Pełen niespodzianek plac zabaw o wielkości 200 metrów kwadratowych, zjeżdżalnie, kulki, zabawki, artystyczne wyżycie dla maluchów, zwierzęta, kulig, bajki i zaangażowany animator, który to wszystko ogarnie. A Ty? W tym czasie zrelaksujesz się w strefie spa, oddasz masażom, zadbasz o swoje ciało i ducha. A mąż? A on to sobie może popływać z dzieciakami na basenie, w którym pełno zjeżdżalni i udogodnień dla dzieci. I te udogodnienia będę mocno podkreślać, bo wypoczynek musi być dla całej rodziny, także dla mamy, której z pomocą przychodzi właśnie hotel. Mam nadzieję, że uda nam się spędzić tam ferie, bo o niczym innym nie marzę, jak o chwili dla siebie. Zobaczcie same ofertę Rodzinnych Zimowych Ferii na Mazurach i oczyma wyobraźni przenieście się w te piękne tereny, warto, mówię Wam! Chciałabym bardziej Wam przybliżyć, jak może być fajnie, nie w górach, a w krainie wielkich jezior, dlatego też przygotowałam Wam KONKURS! Jedna  z rodzin pojedzie na zimowy weekend właśnie do Zalesie Mazury Active Spa. Chętne? To poczytajcie, co w regulaminie piszczy i do dzieła. Mam nadzieję, że uda nam się tam spotkać :) REGULAMIN KONKURSU 1.Czas trwania konkursu: Konkurs trwa od dnia 27.01.2016 do 10.02.2016 roku do 23:59. Ogłoszenie wyników nastąpi w ciągu 3 dni od daty zakończenia, pod tym postem. 2. Zasady konkursu: Konkurs odbywa się na portalu społecznościowym Facebook. Aby wziąć udział w konkursie należy polubić profile  organizatora (KAMPERKI) oraz sponsora (Zalesie Mazury Active SPA) na Facebooku. Udostępnić post konkursowy na Facebooku. Pod postem konkursowym odpowiedzieć na pytanie: jakie ferie wspominasz najmilej? Spośród prawidłowych zgłoszeń wybiorę jedno, a ta osoba wraz z rodziną pojedzie na weekend do Hotelu Zalesie Active Spa. 3. Nagrody: Nagrodą w konkursie jest weekendowy pobyt rodzinny(2+2) w Hotelu Zalesie Mazury Active SPA . W konkursie wygrywa 1 osoba. Nagroda nie podlega wymianie na ekwiwalent pieniężny.         Artykuł KONKURS: Wygraj pobyt w Hotelu Zalesie Mazury Active Spa! pochodzi z serwisu Kamperki.

26 dzień miesiąca

KAMPERKI

26 dzień miesiąca

KAMPERKI

Kody rabatowe – wielki zbiór!

Oglądaliście kiedyś, na jakimś lajfstajlowym programie, reality show o kobietach, które jak szalone wycinają gazetki po to, by za zakupy o wartości grubych setek dolców zapłacić pięć centów? To tacy maniakalni zbieracze kuponów, panujący nad budżetem domowym, jak nikt inny. Na pewno to widziałyście, choćby kątem oka.  Odkąd jestem mamą i nie pracuję na cały etat, a tak naprawdę budżet opiera się na wypłacie jednego, jedynego taty, ja też stałam się łowcą promocji, tylko w wydaniu na Polskę.. Od wycinania naszych gazetek jedyne, co mogłabym zyskać to pęcherze na palcach. Szału nie ma, bo przecież kiedy przecenią towar o kilka procent to i tak już jest coś! Dawno temu, kiedy byłam jeszcze panną, a przede wszystkim nie byłam mamą, jak przyszła wypłata, to był szoping. Proste to było, jak dwa razy dwa. Co ja Wam będę tłumaczyć, jak jest teraz, skoro większość z Was to mamy i panie domu, które tak muszą pożonglować domowym budżetem, żeby było na to, na to i na tamto i jeszcze mamie starczyło na przyjemności. Prawda? Jak każda baba i ja sobie znalazłam na to sposoby. Pierwszy to planowanie posiłków i listy zakupów na cały tydzień z góry. Dzięki czemu oszczędzamy parę groszy, na tak zwanych przydasiach, które same wskakują do sklepowych koszyków…;)  drugi, to kupowanie na wyprzedażach i rzucanie się na łowy, niczym na zwierzynę: i trzeci, ale nie ostatni, zakupy w internecie i wyszukiwanie super okazji na różnych stronach internetowych ( prawdę mówiąc, nigdy by mnie to nie przekonało, gdybym sama nie spróbowała). Z racji ograniczonego czasu przy komputerze, bo wiecie, jakiś maluch się pląta pod nogami, szukałam czegoś co da mi oferty na tacy. Długo szukałam, bo co wpadłam w wir internetu, to ściągał mnie jakiś fajny filmik, albo inna sukienka.. ale do rzeczy! Jest specjalne miejsce w sieci, w którym w mam wszystko pogrupowane i poukładane: szukam pieluch – idę tam, szukam kaloszy, bo przecież noga już urosła – idę tam, szukam butów dla siebie, też tam idę: kodyrabatowe.pl. Warto mieć tą stronę na uwadze. Wszystko tutaj opiera się na wyszukaniu spomiędzy ogromnej ilości sklepów oraz ofert, a później skorzystaniu z kodu rabatowego. Chciałam Wam dać przykłady, na podstawie ciuszków dziecięcych, ale heloł, jesteśmy kobietami więc będą kosmetyki. I tak na przykład kody rabatowe Douglas. Wchodzimy więc na stronę i znajdujemy kody rabatowe douglas , gdzie jak na dłoni mamy, na co aktualnie jest zniżka, jakie gratisy dodawane są do kosmetyków, w jakim zestawie wyjdzie nam taniej oraz przede wszystkim kody rabatowe do wykorzystania. Albo jeszcze w innym, takim co się przyda przed walentynkami ;) Kody rabatowe Intymna.pl: kody rabatowe intymna, a tam promocję na piękną bieliznę, koszuleczki, haleczki i inne babskie sprawy. Mam nadzieję, że mój mąż tego nie przeczyta, bo przepuściłam grosik, ale przecież z rabatem, to jeszcze zaoszczędziłam, prawda? Lubię tak oszczędzać ;) Sprawdziłam to wszystko na własnej skórze, więc gwarantuję satysfakcję! Dodatkowo, jeśli jesteś ciągle w pośpiechu, kody rabatowe mają do zaproponowania aplikację dostępną na Androida i IOSa, gdzie znajdziesz informacje o wszystkich promocjach w sklepach offline, kupony i inne! I polecam Wam ja, leń, któremu nigdy nie chciało się szukać, znów mam coś podane na tacy … głupi ma zawsze szczęście …;) Artykuł Kody rabatowe – wielki zbiór! pochodzi z serwisu Kamperki.

Mam apetyt na Francję

KAMPERKI

Mam apetyt na Francję

O Mamunio

KAMPERKI

O Mamunio

KAMPERKI

Nadszedł czas pożegnania

W życiu każdego człowieka przychodzi trudny czas pożegnania i choćbyśmy nie wiem jak mocno chcieli, to nie da się go uniknąć. ON był z nami prawie od początku, dzielnie towarzyszył w trudach i radościach macierzyństwa, był w dzień i w nocy, utulał do snu, pocieszał. Po prostu był. A teraz zniknął..tyle, że nikt za nim nie tęskni! Nasz stary i poczciwy NIUNIUM! Tak, tak, smoczek. Był i nie ma. Nikt nie pyta, nikt nie płacze, zwyczajnie poszedł. Zastanawiacie się jak oduczyć dziecko korzystania ze smoczka? Może Was zainspiruje.. Kiedy urodziła się Liwia, postanowiłam, że jak nie będzie trzeba, to nie będzie dostawała smoczka. I tak przez kilka miesięcy było, spokojnie funkcjonowała sobie bez smoka, uspakajała się bez niego, a kiedy pojawił się jakiś drobny niesmak starałam się odwracać Jej uwagę. Wszystko działało. Ale do czasu. Pod koniec wakacji, kiedy miała około ośmiu miesięcy wychodziły zęby na potęgę, więc żeby ulżyć cierpieniom, na pomoc wkroczył superbohater NIUNIUM. Tej radości z jego posiadania chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Był w każdej złej chwili, był przy zasypianiu, był przy nerwach, później już był, bo bardzo chciała. Nawet się rozmnażał, bo w każdej kurtce, torebce, szufladzie, wszędzie były smoczki. W każdym kolorze i wzorze. A co najbardziej ciekawe, w kryzysowej sytuacji one znikały, wyparowywały jak woda, a wtedy dopiero płacz się nasilał. Przed drugimi urodzinami, chciałam się dokształcić i poczytałam troszkę o tym, jak pozbyć się smoczka. Oczywiście rad pełno, zaczynając od tego, żeby zabrać szybko i już nie dać ( tak w uszach słyszałam już ten przeraźliwy krzyk), później żeby posmarować cytryną, to nie będzie dziecko chciało ssać ( Liwia uwielbia kwaśne), zgubić, oddać komuś innemu, pokazać, że się niszczy i tak dalej, i tak dalej. Nie wybrałam żadnej z tych metod. Wiecie, co przyszło mi z pomocą? Bajki. Wiem, dziwnie to brzmi, ale tak, bajki pomogły Liwii oduczyć się ssania smoczka. Oglądałyśmy razem bajki, w których jest cała rodzina. Mama, tata, siostra, brat i malutkie dziecko. I właśnie to najmniejsze, zwane przez Liweczkę – bejbi, zawsze ssało smoczka. Zaczęłyśmy o tym rozmawiać, że dziewczynka nie ma smoczka, chłopczyk nie ma smoczka, a tylko dzidziuś ma. Kilka dni przed drugimi urodzinami, jak to zwykle wieczorem bywało, wzięłam książeczkę, zrobiłam mleko, położyłam Liwcię do łóżka i daję jej piękny, różowy smoczek, a ona mówi do mnie: Mami nie! Bejbi niunium, cinka nie!  Ja cinka! Co w wolnym tłumaczeniu oznaczało nic innego, jak to, że moja córka jest już dziewczynką, a dziewczynki nie używają smoczka, tylko dzidziusie! Od tego czasu minęły ponad dwa miesiące. Dwa pełne miesiące bez wspominania o nim, bez prośby i bez płaczu o smoczka. Może teraz nawet leżeć na stole, owszem popatrzy i oddaje, mówiąc dokładnie to samo: dziewczynki niunium nie! Duma mnie rozpiera, ale przede wszystkim jestem szczęśliwa, że poszło aż tak łatwo. Byłam przekonana, że będzie płacz, krzyki i wołanie o smoczka, a tu nic. Cisza i spokój. I duma, jakie mam fajne dziecko :) Może to będzie też dobry sposób dla Was, na oduczenie dziecka korzystania ze smoczka. Spróbujcie! Artykuł Nadszedł czas pożegnania pochodzi z serwisu Kamperki.

KAMPERKI

Jak oduczyć dziecko korzystania ze smoczka?

W życiu każdego człowieka przychodzi trudny czas pożegnania i choćbyśmy nie wiem jak mocno chcieli, to nie da się go uniknąć. ON był z nami prawie od początku, dzielnie towarzyszył w trudach i radościach macierzyństwa, był w dzień i w nocy, utulał do snu, pocieszał. Po prostu był. A teraz zniknął..tyle, że nikt za nim nie tęskni! Nasz stary i poczciwy NIUNIUM! Tak, tak, smoczek. Był i nie ma. Nikt nie pyta, nikt nie płacze, zwyczajnie poszedł. Zastanawiacie się jak oduczyć dziecko korzystania ze smoczka? Może Was zainspiruje.. Kiedy urodziła się Liwia, postanowiłam, że jak nie będzie trzeba, to nie będzie dostawała smoczka. I tak przez kilka miesięcy było, spokojnie funkcjonowała sobie bez smoka, uspakajała się bez niego, a kiedy pojawił się jakiś drobny niesmak starałam się odwracać Jej uwagę. Wszystko działało. Ale do czasu. Pod koniec wakacji, kiedy miała około ośmiu miesięcy wychodziły zęby na potęgę, więc żeby ulżyć cierpieniom, na pomoc wkroczył superbohater NIUNIUM. Tej radości z jego posiadania chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Był w każdej złej chwili, był przy zasypianiu, był przy nerwach, później już był, bo bardzo chciała. Nawet się rozmnażał, bo w każdej kurtce, torebce, szufladzie, wszędzie były smoczki. W każdym kolorze i wzorze. A co najbardziej ciekawe, w kryzysowej sytuacji one znikały, wyparowywały jak woda, a wtedy dopiero płacz się nasilał. Przed drugimi urodzinami, chciałam się dokształcić i poczytałam troszkę o tym, jak pozbyć się smoczka. Oczywiście rad pełno, zaczynając od tego, żeby zabrać szybko i już nie dać ( tak w uszach słyszałam już ten przeraźliwy krzyk), później żeby posmarować cytryną, to nie będzie dziecko chciało ssać ( Liwia uwielbia kwaśne), zgubić, oddać komuś innemu, pokazać, że się niszczy i tak dalej, i tak dalej. Nie wybrałam żadnej z tych metod. Wiecie, co przyszło mi z pomocą? Bajki. Wiem, dziwnie to brzmi, ale tak, bajki pomogły Liwii oduczyć się ssania smoczka. Oglądałyśmy razem bajki, w których jest cała rodzina. Mama, tata, siostra, brat i malutkie dziecko. I właśnie to najmniejsze, zwane przez Liweczkę – bejbi, zawsze ssało smoczka. Zaczęłyśmy o tym rozmawiać, że dziewczynka nie ma smoczka, chłopczyk nie ma smoczka, a tylko dzidziuś ma. Kilka dni przed drugimi urodzinami, jak to zwykle wieczorem bywało, wzięłam książeczkę, zrobiłam mleko, położyłam Liwcię do łóżka i daję jej piękny, różowy smoczek, a ona mówi do mnie: Mami nie! Bejbi niunium, cinka nie!  Ja cinka! Co w wolnym tłumaczeniu oznaczało nic innego, jak to, że moja córka jest już dziewczynką, a dziewczynki nie używają smoczka, tylko dzidziusie! Od tego czasu minęły ponad dwa miesiące. Dwa pełne miesiące bez wspominania o nim, bez prośby i bez płaczu o smoczka. Może teraz nawet leżeć na stole, owszem popatrzy i oddaje, mówiąc dokładnie to samo: dziewczynki niunium nie! Duma mnie rozpiera, ale przede wszystkim jestem szczęśliwa, że poszło aż tak łatwo. Byłam przekonana, że będzie płacz, krzyki i wołanie o smoczka, a tu nic. Cisza i spokój. I duma, jakie mam fajne dziecko :) Może to będzie też dobry sposób dla Was, na oduczenie dziecka korzystania ze smoczka. Spróbujcie! Artykuł Jak oduczyć dziecko korzystania ze smoczka? pochodzi z serwisu Kamperki.

KAMPERKI

Czy danie klapsa dziecku jest złe?

Kiedyś istniało przekonanie, że dzieci należy trzymać krótko, by się słuchały. Jednak na przestrzeni czasu coraz więcej mówi się o godności człowieka, a także o tym, że przecież przemoc rodzi przemoc. Dlatego tak duże znaczenie ma tutaj, to w jaki sposób postępujemy z dziećmi, ponieważ jak pokazują badania, bardzo często dzieci które są agresywne pierwszy raz z taką agresją spotykają się właśnie w swoim domu. Niestety ale pokazując dziecku, że właśnie w taki sposób można będzie rozwiązać dany problem uczymy, że to jedyne słuszne rozwiązanie. W początkowej fazie będzie próbował wyładować swoją frustrację na rówieśnikach, jednak w późniejszym czasie z pewnością na rodziców, oraz dziadków będzie próbował podnosić rękę. Dlatego tak ogromne znaczenie ma tutaj to, by pomimo wszystko od samego początku tłumaczyć dziecku, jakiego typu zachowania od niego oczekujemy, oraz sami musimy pokazać że tak potrafimy. Wiadomo, że są sytuacje w których naprawdę ciężko jest powstrzymać negatywne emocje, jednak należy pomyśleć o tym, że pomimo wszystko jesteśmy dla dziecka wzorem do naśladowania, co będzie oznaczało, że pomimo wszystko na każdym kroku będzie na nas patrzyło. Danie dziecku nawet klapsa jest złe, ponieważ w ten sposób je poniżamy. Jeśli sami nie chcemy by na nas ktoś podnosił rękę to musimy pokazać że również tego nie robimy. Niezależnie od tego, w jaki sposób sami byliśmy wychowywani, to jednak należy przede wszystkim pamiętać o tym, że przemoc rodzi przemoc. Wiadomo, że należy przede wszystkim pomyśleć o tym jak dziecko będzie się zachowywało gdy dorośnie, jeśli od samego początku jest przyzwyczajone, że w ten sposób rozwiązuje się konflikty. Z pewnością sami również będziemy chcieli wychować swoje dziecko na prawego człowieka, co będzie oznaczało, że od samego początku warto jest wpajać określone zasady, które mają mu pomóc w rozwiązaniu konfliktów. Za jakiś czas zobaczymy, że jednak będzie się to mogło okazać korzystne, ponieważ maluch będzie w stanie rozwiązać właściwie każdy problem. Prawda jest taka, że żyjemy w czasach w których chroni się zdrowie i życie każdego, gdyż sytuacja prawna poszczególnych zachowani ludzkich jest unormowana. Dlatego warto jest zadbać o godność dziecka, niestety ale wszelka przemoc ją niszczy, co może w przyszłości przyczynić się właśnie do niskiej samooceny. Koniecznym więc będzie odpowiednie podejście do wychowania dziecka, ponieważ w późniejszym czasie można będzie naprawdę być z niego dumnym. To jakim nasze dziecko będzie człowiekiem generalnie zależy właśnie od nas samych. Dlatego tak duże znaczenie będzie odpowiedni plan na jego wychowanie, który będzie mógł naprawdę wiele zdziałać w przyszłości. Prawdą jest, że każdy rodzic chce dobrze dla swojego malucha, dlatego koniecznie należy pamiętać o tym, że przemoc nigdy nie jest dobra. Właściwie używając przemocy narażamy się na brak szacunku ze strony dziecka. Można więc w każdym czasie popracować właśnie nad tym. Nigdy nie jest za późno na wprowadzenie zmian, co naprawdę warto jest wziąć pod uwagę. Dziękujemy portalowi KażdaRodzina.pl za współpracę merytoryczną. Artykuł Czy danie klapsa dziecku jest złe? pochodzi z serwisu Kamperki.

Kiedy w końcu złapał mróz

KAMPERKI

Kiedy w końcu złapał mróz

Przepis na karkówkę w lubczyku i goździkach

KAMPERKI

Przepis na karkówkę w lubczyku i goździkach

HiMom #1: Mama w Singapurze

KAMPERKI

HiMom #1: Mama w Singapurze

W tym roku odejdę

KAMPERKI

W tym roku odejdę

Ten rok będzie dobry!

KAMPERKI

Ten rok będzie dobry!

Zimowy ślub

KAMPERKI

Zimowy ślub

Domowe sposoby na piękny wygląd- maseczki!

KAMPERKI

Domowe sposoby na piękny wygląd- maseczki!

Pokój dla dwulatki – nasze zmiany!

KAMPERKI

Pokój dla dwulatki – nasze zmiany!