WIKILISTKA
Post, którego się nie spodziewałeś
wikilistka.pl To jest post, którego nie spodziewałam się nawet ja sama po sobie. Ale muszę, muszę to napisać, pomimo fali hejtu, która pewnie się za jego napisanie na mnie wyleje. Trudno, bywa. Wszędobylska bylejakość Drażni mnie. Dobija i zabija moją wiarę w społeczeństwo. Wytłumaczcie mi, co powoduje, że brokatowe poliestrowe kiecki z cekinami za 30 zł sprzedaje się w ilościach hurtowych, mimo, że po jednym praniu nadają się tylko do wyrzucenia, a wygodna, wykonana z naturalnych materiałów, o uniwersalnym kroju i doskonałej jakości sukienka za 80 zł potrzebuje mega reklamy, by ktoś w ogóle się nią zainteresował? Dlaczego, żeby ludzie wokół pomyśleli o czymś, że jest zajebiste, musimy zbudować wokół tego całą otoczkę marketingową za grube pieniądze i dopiero wtedy część doceni tę jakość? Tak, część, bo większość i tak przecież pójdzie i kupi poliester z cekinami. Co gorsza, to nie dotyczy tylko ubrań, ale każdej sfery naszego życia. Większość kupuje najtańsze, najbardziej przetworzone jedzenie bez sprawdzania składu, czy kosmetyki, których jedyną zaletą jest cena i nic poza tym, bo zamiast pomagać wręcz szkodzą. Szukamy właśnie mieszkania do wynajęcia i nie możemy się nadziwić… Nowy blok, cena jak z kosmosu i ładna kuchnia na wymiar zrobiona chyba tylko pod pierwsze zdjęcie, żeby oglądalność ogłoszenia była większa, a gdy przeklikujemy się do dalszych zdjęć co widzimy? Zieloną i fioletową wykładzinę, pomarańczowe ściany, łazienkę ze ‚szmatą’ w rybki i meble niczym pozbierane z kategorii ‚oddam za darmo’ na tablicy.pl. Nie jest to pojedynczy przypadek. To aż boli, ale to w sumie jest temat na osobny post… W końcu mamy też brukowce, serwisy typu pudelek i całą masę blogów założonych – takie odnoszę wrażenie – tylko po to, żeby tanimi aferkami, poruszaniem na siłę kontrowersyjnych tematów i pisaniem klikalnych nagłówków nabić sobie statystyki i największą z możliwych czcionek wyeksponować zakładkę ‚współpraca’… Tak, po tym arcydługim wstępie to właśnie o blogach dziś napiszę, a raczej o swoich luźnych przemyśleniach na ich temat. Wybaczcie, możecie się obrażać, możecie gniewać albo po prostu docenić to, że jestem prawdziwa i piszę, co myślę. Jak to mówią, wszystko ‚zniesę dzielnie’. Jak wiecie trwa blogorokowy szał. Zgłosiło się milion blogów i generalnie nie mam nic przeciwko temu, wszak sama w zeszłym roku, gdy jeszcze nie bardzo ogarniałam jak bardzo prestiżowy jest to konkurs i jakie może dać możliwości, zachłyśnięta faktem, że oto przeniosłam się na własną domenę i zmieniłam szablon też się zgłosiłam. W tym roku przyglądam się temu uważniej, mimo, że trochę czuję, że to jeszcze nie jest ten czas, że daję sobie jeszcze ten rok, aby zrealizować swoje cele i na poważnie spróbuję powalczyć w następnej edycji. Niestety, patrząc na dziesiątki momentami mam gęsią skórkę. Im więcej obserwuję tym bardziej zaczyna mnie boleć właśnie mentalność uwielbienia dla bylejakości, a najbardziej boli mnie, jak bardzo prawdopodobne jest to, że do ‚dziesiątek’ nie dostanie się wiele blogów, które – jakościowo – powinny tam być. I tu już nawet nie chodzi o mnie. I może nie bolałoby tak, gdyby sms-y były naprawdę tylko faktycznym odzwierciedleniem społeczności, ale w momencie, gdy można je sobie kupić? Gdy ludzie robią konkursy za wysyłanie na nich sms-ów? Nie mówię, że sama formuła głosowania smsami jest zła. Uważam tylko, że powinna być tylko i wyłącznie wyznacznikiem poparcia ze strony społeczności, ale juror powinien zapoznać się z każdym blogiem, który otrzymał chociaż jakiś głos poparcia. Mam trochę wrażenie, że sposób na byle jaki sukces jest banalnie prosty. Piszesz najczęściej jak się da, poruszasz kontrowersyjny temat (choćby w nieudolny sposób), dajesz klikalny nagłówek, wrzucasz to na facebooka. Dorzucasz zdjęcia, na których Twoje dziecko/Ty jesteś ubrana w marki, które aktywnie uczestniczą w życiu w Sieci i lubią chwalić się tym, że ktoś nosi ich rzeczy i się w nich pokazuje et voila! Zapomniałabym, musisz jeszcze kupić jakieś 30 tysięcy fejsbukowych fanów na allegro. Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie twierdzę, ze stosowanie powyższych jest złe (no, może poza tymi fanami na kupowanymi na all;)) Żyjemy w dobie marketingu, tak już jest, że nawet najlepszy bloger nie zaistnieje, jeśli ludzie się o nim nie dowiedzą, a biorąc pod uwagę ilość blogów, wśród których trzeba się przebić, jest dużo trudniej pokazać się jakkolwiek niż choćby ze 3-4 lata temu. Ja to rozumiem, ale fajnie by było, żeby ludzie zrozumieli jeszcze, że żeby zaistnieć, to trzeba coś sobą reprezentować. Jest naprawdę niewiele osób, którym codzienne pisanie czegoś sensownego wychodzi naprawdę świetnie i dzięki temu gromadzą wokół siebie fenomenalną społeczność, do tego trzeba mieć Flow ; ) Pomijam blogi specjalistyczne, kulinarne czy skonkretyzowane np. na pasji i milionie sposobów zrobienia czegoś – takie rzadko śledzę, więc się nie wypowiadam, ale w 99 % innych przypadków czuć na kilometr, że jest to robienie czegoś na siłę. Wchodząc na większość blogów postępujących wg opisanego przeze mnie schematu nie widzę nic poza krzyczącym do mnie ‚chcę mieć statystyki, żeby mi płacili, ale nie chce mi się wysilać’. Tak, uogólniam. Nie, nie przejrzałam wszystkich blogów zgłoszonych do Bloga Roku. Rzuciłam okiem +/- na pierwszą piętnastkę. Wystarczy. I nie, nie jestem zarozumiała. Nie mówię tym postem ‚ Helloł, jam najlepsza, a w czołówce blogów kilka blogów ‚niewiadomoskąd’. Nie. Ja Wam mówię – „Halo! Jak się nie ogarniecie to zajebiste blogi wylecą z czołówki i nikt nawet na nie nie spojrzy, a to właśnie między nimi powinno mieć wybór Jury!” O głosy na mnie już prosiłam przy okazji ostatniego posta z trendami na wiosnę. Za każdy jeden dziękuję i nie to, że rezygnuję, ale realnie patrząc – przeskok z 5-tej strony do dziesiątki w niespełna dobę jest praktycznie nierealny, a wszyscy wiemy, że to właśnie bycie w tej dziesiątce jest celem każdego. Dlatego, pomóżmy tym, którzy są o krok, a którzy na tę dychę zapracowali i naprawdę zasługują. Tym, których ja osobiście wspieram: Blogi parentingowe Oczywiście, trzymam kciuki za trio ulubionych blondynek, czyli Malwinę, Marlenę i Agę, ale o ich pozycję w dziesiątce jestem spokojna, dlatego proszę Was o głosy dla Minimaliv – bo robiąc zdjęcia ‚czuje to coś’ i często pisze tak, że utożsamiam się z jej myślami. Do tego stworzyła po prostu ładne miejsce w sieci, do którego chce się wracać. Należy jej się ta dziesiątka po stokroć. i Flow Mummy – bo Justyny nie da się nie kochać i jej fenomen pokazuje, że można. Po prostu można, więc pomóżmy jej pozostać w dziesiątce do końca. Ja tak bardzo uwielbiam ludzi, którzy wiarą w to, że można osiągają swoje cele i spełniają marzenia <3 Lifestyle Ściskam kciuki za Lady of the House, ale wydaje mi się, że jej pozycja nie jest wielce zagrożona, dlatego głosem wspieram Simplicite, bo jak tylko tam wpadłam, jeszcze długo przez Blogiem Roku, tak zaczęłam się zaczytywać i zagłębiać filozofię, która jest mi bliższa niż mogłoby się wydawać. Dobra treść, pięknie podana. To się ceni. Pasje i twórczość Do niedawna nawet nie wiedziałam, ze Kasia też jest z Torunia, mimo, że bloga znałam od dawna. Ta kobieta codziennie coś tworzy własnymi rękami, zaraża optymizmem, jej blog jest po prostu kopalnią inspiracji, a widzę, że jej pozycja może być zagrożona, więc nie możemy do tego dopuścić. Z kolei Natalia imponuje mi konsekwencją i systematycznością, którą doprawia merytoryczną wiedzą, pięknymi fotkami i ładnym designem bloga. No i – UWAGA – zrobiła chyba najbardziej oryginalną rzeczy, na jaką wpadł bloger, otworzyła własny bank darmowych zdjęć! Choćby za to ostatnie, musicie poświęcić dla niej tego złocisza, bo nie wyobrażam sobie, żeby ona przepadła wraz z całą resztą blogów, które nie wejdą do dziesiątki. Moda Gdy wczoraj wieczorem zobaczyłam, że Kasia na chwilę spadła na 8 czy 9 pozycję to aż przetarłam oczy ze zdumienia. Naprawdę nie wiem, czy jakikolwiek bloger – a na pewno nie 8 czy 9-ciu!- osiągnęło w świecie mody tyle, co Ona. Po prostu nie wyobrażam sobie, że ona mogłaby wypaść z pierwszej dziesiątki, bo naprawdę jeśli tak się stanie to chyba zwątpię we wszystko dookoła. Tak więc modowo ja wspieram Vivi&Oli i mam nadzieję, że Wy także. WIEM, ŻE CZYTAJĄ MNIE WARTOŚCIOWE OSOBY, DLATEGO TEŻ LICZĘ, ŻE DOCENICIE SMS-EM JAKOŚĆ BLOGÓW, KTÓRE WAM TU POKAZAŁAM. BO DOCENICIE, PRAWDA? A ja? Może zacznę przeglądać pudelka i nauczę się pisać wreszcie klikalne tytuły, ale to pewnie jedyna rzecz z ‚działań dla zasięgu’, jakie będę w stanie poczynić w zgodzie ze sobą. I może jak opróżnię skarbonki albo wpadnie mi jakieś większe zlecenie to zapłacę fejsbuniowi, żeby większej ilości z Was wyświetlał moje wpisy, bo rozumiem, że to firma jak każda inna i za promowanie kogoś zarabiać musi, ale nie dla mnie aferki, nie dla mnie pisanie tego samego, byleby bardziej kontrowersyjnie niż dziesięciu poprzedników. Nie czuję tego, zresztą każdy kto mnie zna dobrze wie, że generalnie nie spalam się nad wszystkimi tematami ‚na czasie’, chyba, że dotyczą bezpośrednio mnie i mojego otoczenia, więc ewidentnie nie byłabym sobą bawiąc się w coś takiego. Nie strzelam też sobie selfie przy każdej możliwej okazji z każdym, byle popularniejszym ode mnie blogerem, bo od samego początku chciałam tylko ‚widzieć człowieka w człowieku’. Zwykłego człowieka, nie blogera. Z jego zaletami i wadami, których nie przysłonią mi statystykami, lajki i liczba followersów. Patrzę na innych tak, jak chcę by na mnie patrzono. Nie wiem ile potrwa mój zapał, nie wiem ile jeszcze będzie chciało mi się siedzieć 8 godzin nad przygotowaniem przeglądu, którego nawet połowa z moich facebookowych fanów nawet nie zobaczy, bo tym, którzy widzą i rzekomo doceniają zazwyczaj nawet nie chce się udostępnić dalej dwoma kliknięciami… Bywa. Nie wiem ile będzie chciało mi się pracować w ten sposób praktycznie za darmo, ale póki co – chce mi się, nocki zarywam i naprawdę czerpię satysfakcję z każdego komentarza, informacji zwrotnej, że komuś przydało się to, co zrobiłam. Gdzieś głęboko w środku, czuję, że mam misję, tylko jeszcze nie czas, by mówić o niej głośno. Czuję, że mocno wzięłam sobie do serca najlepszą radę jaką dostałam – „Musisz być najlepsza. Teraz już musisz być lepsza niż najlepsi razem wzięci”. Może naiwnie, ale chcę wierzyć, że z czasem, dzięki nakładowi pracy obronię się jakością, prawdziwością i zwyczajnością(?). Nawet jeśli teraz jeszcze nie jest mój czas, chcę wierzyć, że to właśnie jakość z czasem przyciągnie tu wartościowych czytelników. Dziękuję za uwagę, chyba zacznę rozdawać czekoladki tym, którzy wytrwają do końca moich wpisów, bo nijak nie umiałam tego wpisu podzielić na kilka. Tak Malwina, Justyna – wiem, że to też jest za długi tekst ; ) wikilistka.plPost POST, KTÓREGO SIĘ NIE SPODZIEWAŁEŚ.