DIY kids, czyli zrób to sam dla dzieci – 30 pomysłów!

WIKILISTKA

DIY kids, czyli zrób to sam dla dzieci – 30 pomysłów!

Ulubiona sukienka w króliki

WIKILISTKA

Ulubiona sukienka w króliki

Pokój dla dziewczynki lat 3 – inspiracje

WIKILISTKA

Pokój dla dziewczynki lat 3 – inspiracje

Wspólne dobro + darmowe tablice do wydrukowania

WIKILISTKA

Wspólne dobro + darmowe tablice do wydrukowania

wikilistka.pl Dziś poruszę temat, na który jestem wyczulona. Może chwilami będę przejaskrawiać, może trochę buntować… ale w nagrodę na końcu wpisu macie piękne, darmowe tablice mojego autorstwa, które ułatwią Wam życie, więc liczę na Waszą atencję, bo… Jakiś czas temu w sieci głośno było o akcji „Tata pomaga mamie”, której wydźwięk już w pierwszym momencie, gdy o niej usłyszałam dał mi do myślenia. I nie, absolutnie nie dlatego, że czułam się zjednoczona z kobietami, na których barki spadło wszystko i które nie potrafią wprowadzić ‚równouprawienia’ w obowiązkach domowych. Ja się zastanawiałam… nie mogłam zrozumieć ‚jak?!”. Jak do cholery można nie dzielić się obowiązkami? Jak można tworzyć rodzinę, związek, w którym odpowiedzialność za większość codziennych ważnych spraw spoczywa na jednej osobie? Jak można mieć dzieci i nie uczestniczyć aktywnie w ich wychowaniu? Nie rozumiem. Tyle, że ja sama nie wiem kogo bardziej nie potrafię zrozumieć – facetów, którym te sprawy są obojętne, czy kobiet, które – mimo pozornego sprzeciwu wobec nich – same trzymają się utartych stereotypów. Tak, dokładnie tak. SAME JESTEŚMY SOBIE WINNE! Fakt jest taki, że związek dwojga ludzi to po prostu jakaś między nimi relacja, a każda relacja powinna opierać się na przynajmniej delikatnie nakreślonych zasadach. Ona później ewoluuje, ale pewne ramy się nie zmieniają. Dlatego, jeśli przez pierwsze lata czy miesiące znajomości chodzisz kobieto i sprzątasz po nim skarpetki, obiad podstawiasz pod nos, a potem zabierasz talerz, wrzucasz do zlewu, myjesz po czym biegniesz nastawić pralkę z tym i skarpetkami, piszesz listę zakupów po czym wybierasz się do marketu, bo koniecznie sama musisz dopilnować tego, co zostanie kupione to wybacz, moja droga, ale każdy łatwo przyzwyczaja się do wygodnego życia i doprawdy nie sądzę, żeby ktoś, a zwłaszcza facet, dopominał się o możliwość posortowania brudnych skarpetek. Ja bym się nie dopominała. Wiecie ile razy z koleżankami gadałyśmy na ten temat, kiedy to jeszcze jako nastka stawiałam pierwsze kroki w dorosłości wraz z Ł. u boku? Ile razy słyszałam „O mój Boże, on SAM zmył naczynia/zrobił obiad/ poszedł do zakupy?! Przeskrobał coś, w ciąży jesteś?”. Po moim „ No tak, sam. Dorosły jest, nie? I nie, w ciąży nie jestem” słyszałam tylko, że muszę doceniać, doceniać, doceniać, jakby nieludzkim wyczynem było wrzucenie swoich brudnych skarpet do kosza na pranie, pójście na zakupy, zmycie naczyń czy zrobienie obiadu raz na jakiś czas przez dorosłego faceta. Uważam, że największym błędem jaki można popełnić jest właśnie przyzwyczajanie swojego ukochanego do skakania nad nim i podawania wszystkiego pod nos NA POCZĄTKU. Dlaczego? No pomyślmy – ja jestem prosta i nieskomplikowana, miewam przebłyski, że myślę jak facet, więc… Jeśli przez 5 lat ona nade mną skacze, wokół jest czysto i pachnąco, a na stole co dzień czeka ciepły obiad to dlaczego do cholery ja miałbym teraz taki układ zmieniać? No why?! Zwłaszcza, że raczej po 5 latach związku siłą rzeczy nasz zapał i chęć do ‚zabłyśnięcia’ jest odrobinę mniejszy niż na początku, kiedy jeszcze w brzuchu mamy motylki, no nie? Tak jak nie zrozumiem (nie potępiam, nie osądzam i nie przeszkadza mi to, ale ni cholery – nie rozumiem!) jak można ze sobą nie pomieszkać przed podjęciem decyzji o spędzeniu całego życia razem, tak samo w życiu nie pojmę, że można się nie dzielić obowiązkami, mieszkając razem. No kurczę… gdybyś mieszkała z przyjaciółką to tylko Ty wcieliłabyś się w rolę Kopciuszka? No nie! Sprzątałybyście po połowie, prawda? Więc czemu mieszkając z facetem to kobieta ma robić WSZYSTKO!? Owszem, bywają sytuacje skrajne. Czasem trzeba podjąć trudne decyzje, zdarza się, że kobieta zostaje ‚w domu’, a mąż utrzymuje rodzinę, jednak moim zdaniem to powinna być decyzja obojga. Przerabialiśmy taki moment, kiedy Ł. wychodził z domu o 6:00, wracał po 18:00 i po godzinie zabawy z Wiki siadał do pracy nad zleceniami ‚z drugiego etatu’, które kończył, gdy ja już dawno spałam. Paskudny czas, bo – pomijając kompletny brak czasu dla nas – myślałam, że wyskoczę z okna! Mimo, że pomagał mi w weekendy, miałam wrażenie, że moim jedynym zajęciem jest sprzątanie bałaganu po całej naszej trójce, gotowanie i zajmowanie się Wiki (z naciskiem na znoszenie jej ówczesnych chorób, gorszych dni i nieprzespanych nocy – bo stęskniona za Tatą noc w noc wędrowała do nas) , a ja zdecydowanie, pomimo miłości większej niż można sobie wyobrazić, nie jestem tak dobra, silna i cierpliwa jak Kopciuszek, więc jasne było, że musimy znaleźć inne rozwiązanie, gdyż reprezentuję gatunek człowieka absolutnie nie zdolny do stania się ‚kurą domową’ ( nawet tą zawsze w perfekcyjnym makijażu i na szpilkach) Mimo, że trudno mi uwierzyć w to, że ktoś czuje satysfakcję ze sprzątania porozrzucanych zabawek kilka razy dziennie i spędzania każdego dnia kilku godzin w kuchni na przygotowywaniu posiłków i sprzątaniu po nich, staram się rozumieć, że tak może być i szanuję to. Jeśli spędzanie 24/7 w domu z dzieckiem i zajmowanie się ‚prowadzeniem domu’ to spełnienie Twoich marzeń i jesteś szczęśliwa to ok. Jednak uważam, że sytuacja, kiedy zmuszasz się do takiego trybu życia na dłuższą metę jest toksyczna, bez względu na to jakie racjonalne powody miały wpływ na jej podjęcie. Osobiście nie wyobrażam sobie zamknięcia mnie w domu i skazanie na zajmowanie się wszystkimi rzeczami z prowadzeniem domu i opieką nad dzieckiem związanymi 24/7. No way! Ja bym po prostu zbzikowała i zamknięto by mnie w psychiatryku… Zwyczajnie muszę mieć kawałek własnego świata, jakieś swoje zajęcie, inaczej wariuję i staję się groźna dla otoczenia …. ale nie o tym dziś. Analogicznie sprawa wygląda z początkami macierzyństwa – dziecko jest Wasze, a nie Twoje i to jest naprawdę kolosalna różnica, bo oznacza, że połowa obowiązków związanych z dzieckiem spoczywa na jego współtwórcy. Zbyt często odbieramy ojcom możliwość wykazania się w opiece nad dziećmi, a ich obecność w codzienności potomnych odgrywa ogromnie ważną rolę. Skoro dziecko jest tak Twoje, jak i Jego, to tak jak on mógłby wyjechać na kilka dni, tak samo powinnaś i Ty mieć świadomość, że w razie potrzeby pakujesz się i jedziesz – ze spokojną głową. Nigdy nie zostawiliśmy jeszcze Wiki z kimś obcym na dłużej niż kilka godzin, ale gdy wyjeżdżam gdzieś i wiem, że Mała została z Ł. to jestem zupełnie spokojna. Mogę jechać, dobrze się bawić i odpoczywać. Jest tak teraz, gdy ma lat 3 i było tak, gdy miała kilka tygodni – gdy tego potrzebowałam mogłam wyjść i byłam spokojna, wracałam do domu, wszyscy żyli, dziecko było czyste, najedzone (tak, paskudna Matka ze mnie – MM), spokojne i zadowolone, a Ł. jakoś nie padł na zawał. Tyle, że ja ufałam. Wierzyłam w niego , w ich relacje i zwyczajnie wiedziałam, że będzie dobrze, że dadzą sobie radę… bo przecież to jest naturalne! Jednym z powodów, które sprawiają, że świetnie odnajduję się zarówno w roli mamy, żony jak i ‚pani domu’ i jeszcze nie zbzikowałam jest to, że od zawsze – a musicie wiedzieć, że mimo młodego wieku jesteśmy razem już prawie 9 lat – mieliśmy ustalone pewne zasady, które są niezmienne. W skrócie można by je zamknąć w stwierdzeniu, że skoro dom i rodzina są dobrem wspólnym to WSPÓLNIE DBAMY O TO, CO DLA NAS WAŻNE. Teraz dotyczy to także Wiktorii, bowiem będąc rozumną istotą w wieku lat trzech (prawie) również ma swoje drobne obowiązki i trzyma się jakiś zasad panujących w domu. 10 ważnych punktów, które warto przyswoić i wprowadzić w życie ( z naszego doświadczenia, ofc) Dziecko to twór wspólny, dlatego wszystko co z nim związane dotyczy obojga rodziców. Każde z Was może dziecko nakarmić, przewinąć, uśpić, porozmawiać z nim, wyjść na spacer, zabrać do kina itp. Dla dziecka ważna jest obecność w jego życiu obojga rodziców. Nie musisz być perfekcyjną Panią domu i serwować innego obiadu każdego dnia. Nauczenie się ‚gotowania na zapas’ i stworzenie księgi obiadów do wykonania w 20 minut to jedne z tych czynności, na które naprawdę warto po święcić swój czas [ przyda się plansza z jadłospisem i listą zakupów, którą możesz pobrać na dole strony. Zajrzyj też do działu KUCHNIA – w naszej kuchni zawsze smacznie, zdrowo, szybko i wygodnie ] Jedzenie na mieście od czasu do czasu jeszcze nikogo nie zabiło. Nie sprawia też, że jesteś gorszą mamą/żoną ani, że nagle zostaniesz bankrutem. Nawet przy najbardziej skromnym budżecie, jeśli mądrze wybierzemy miejsce, w którym zjemy coś poza domem raz na dwa tygodnie, da się wygospodarować pieniądze na taki wydatek. Spisanie dosłownie wszystkich rzeczy związanych z prowadzeniem domu i jasno określony podział obowiązków to podstawa. Postarajcie się ustalić to tak, żeby w miarę możliwości każde robiło to, co nie doprowadza go do szału, a te nieznośne dla obojga rzeczy dzielcie po połowie. To pozwala uniknąć tysięcy kłótni w stylu. „Znów nie wyniosłeś śmieci!” …” Ty też nie!” Zaufaj swojemu facetowi. Najlepiej po prostu zostaw go na 2 dni z dzieckiem, pustą lodówką, bez czystych ubrań w szafie i harmonogramu funkcjonowania dziecka. Wiem, brzmi jak armagedon, ale gdy wrócisz i zobaczysz, że wciąż żyją i jest naprawdę całkiem nieźle to uwierzysz, że On da sobie radę [prawie ] tak dobrze jak Ty i następnym razem będziesz spokojniejsza. Wyrób w sobie nawyk systematyczności. 20 minut na ogarnięcie mieszkania to nawyk, który łatwo w sobie wyrobić i właściwie nawet o nim nie pamiętać, ale już sprzątanie po tygodniowym nicnierobieniu może się wydawać pracą, której nie podoła nawet Perfekcyjna Pani Domu. Odpuść sobie syzyfowe prace. Jedyne do czego prowadzi sprzątanie co 5 minut nowych porozrzucanych zabawek w pokoju dziecka to frustracja. Przyjmij jakiś system – np. ogarniacie je przed drzed drzemką i wieczornym pójściem spać. Zasady są proste, działania przynoszą porządany efekt, a Ty oszczędzasz czas i niepotrzebne nerwy. Ustal jasne zasady na początku związku i trzymaj się ich. To ważne dla zdrowia psychicznego obu stron, żeby żyć razem wedle jakiś reguł. Wcale nie musisz zapunktować na początku robieniem wszystkiego za Twojego faceta. Musi pokochać Cię taką jaką jesteś, nawet jeśli masz dwie lewe do gotowania, a sprzątanie to coś do czego się zmuszasz. Lepiej niech wie od początku, bo prędzej czy później takie rzeczy i tak ‚wyjdą w praniu’ Podział obowiązków na zasadzie ‚ja pracuję, Ty zajmujesz się domem’ jest akceptowalny tylko i wyłącznie wtedy, gdy takie rozwiązanie pasuje obu stronom. Jeśli miałabyś czuć się z tego powodu źle to musicie znaleźć inną opcję. Wyjście jest zawsze, trzeba tylko dobrze poszukać, ale warto, bo długotrwała frustracja potrafi zniszczyć nawet najlepsze relacje. Denerwujące drobnostki dnia codziennego są jak kropla drążąca skałę… Pewnie tych zasad jest więcej, ale nauczenie się przynajmniej tych kilku może wprowadzić już dużo spokoju do Twojego życia i wbrew temu, co można by pomyśleć– wcale nie spadniesz w rankingu Perfekcyjnej Pani Domu, a może nawet awansujesz. Zdrowe relacje są dobre. Najlepsze związki to te, które tworzą zgrany zespół, a taki układ funkcjonuje sprawniej, a więc w efekcie jego działanie daje lepsze rezultaty. Win-win-win! Przebrnęłaś? Brawo! Teraz nagroda – 3 plansze do pobrania i wydrukowania. Każda w formacie A4 i A6. Aby je pobrać wystarczy ‚zapłacić’ udostępnieniem info o nich na swoim facebooku, co skutecznie umożliwi Wam poniższy przycisk. Gdy już się otworzą, żeby zapisać je na swoim komputerze wystarczy kliknąć prawym przyciskiem myszki i wybrać ‚zapisz jako…” Mnie od długiego czasu coś podobnego bardzo pomaga ogarniać codzienność , choć z tych, które właśnie przygotowałam na pewno skorzystam, bo są milion razy piękniejsze od tego, czym posługiwałam się do tej pory. (ot np. domowy harmonogram sprzątania – jak zapoznasz faceta z tym, co znaczy posprzątać kuchnię – czyli, że nie tylko wstawić gary do zmywarki – to masz a) problem z głowy b) argument, którym możesz się podeprzeć przy upominaniu „No, ale przecież masz nawet NAPISANE, co to znaczy kuchnię sprzątnąć, nie???”. Mężczyzna konstrukcja prosta, napisane na papierze respektuje ; ) Mam nadzieję, że nie przeraziła Was długość tekstu i skorzystacie z tego, co dla Was przygotowałam. Jeśli wydrukujecie i zawisną gdzieś u Was, będzie mi bardzo miło – śmiało możecie mnie oznaczać na insta lub fb @wikilistka czy też podsyłać zdjęcia na maila blog@wikilistka.pl – będzie mi bardzo miło ( na Insta mogę nie dotrzeć do wszystkich Waszych zdjęć, bo z komputera nie widzę żadnych powiadomień, a telefon wciąż w śpiączce). JAK ZAWSZE – CZEKAM NA WASZE KOMENTARZE – SĄ DLA MNIE BARDZO WAŻNE! wikilistka.plPost Wspólne dobro + darmowe tablice do wydrukowania

Rodzinny lifestyle | odc.I Pierwszy słoneczny weekend nad morzem

WIKILISTKA

Rodzinny lifestyle | odc.I Pierwszy słoneczny weekend nad morzem

Tania książka z figurkami, czyli czym zająć trzylatkę

WIKILISTKA

Tania książka z figurkami, czyli czym zająć trzylatkę

7 wiosennych outfitów z sukienką

WIKILISTKA

7 wiosennych outfitów z sukienką

wikilistka.pl Tworzymy team idealny – Wy uwielbiacie moje przeglądy i coraz częściej polecacie je dalej, dalej i dalej jako najlepsze (za co dziękuję Wam pięknie i w pas się kłaniam;* ) a ja uwielbiam je robić, bo modę dziecięcą i obrazkowe ‚listy’ darzę miłością ogromną.  Dziś bez zbędnych słów – przygotowałam dla Was 7 moich propozycji na wiosenne outfity z sukienką. Jak zwykle – sięgałam po marki, których jakość znam i cenię (Mouse in a House jest nowością, którą zamierzam wypróbować, bo ten outfit mocno wpadł mi w oko). Wiosennie – jest więc coś na wierzch, chusta, coś na głowę i podstawa – legginsy. Wiki notorycznie nosi sukienki z legginsami, polecam. Starałam stworzyć się coś na każdą kieszeń – sukienki z H&M są po ok. 20 zł – mamy obie i są przecudne. Potraktujcie te wpisy proszę jako inspirację – nie chodzi o to, żebyście biegły teraz wykupić pół sklepu, tylko przeszperajcie szafę. Jeansowa katana, różowy sweterek czy kamizelka, żółta torebka… wystarczy się dobrze rozejrzeć. Jak będę widziała w komentarzach, że faktycznie podoba Wam się to, co robię ( muszę mieć jakiś feedback – dziś spędziłam nad tym wpisem ponad 7 godzin!) to niebawem pojawią się wpisy z cyklu – jedna sukienka na X sposobów , outfit za 100,200 czy 300 zł , a także np. pokażę Wam jak kupić mądrze ubrania za X złotych, żeby móc z nich skomponować X outfitów.  Który zestaw najbardziej wpadł Wam w oko? Któryś muszę wybrać i pokażę Wam w nim Wiki !  Standardowo przypomnę tylko, żebyście zapisały się na newsletter (dziś późną nocą poleci do Was pierwszy!) Tutaj wpisz swój adres e-mail Imię Przypominam też o ANKIECIE i informuję, że przewietrzyłam chałupę maksymalnie i wszystko już trafiło na wyprzedaż ( O TUTAJ – link będzie wisiał jakiś czas w prawej kolumnie, jak tylko Ł. znajdzie chwilę, by go tam umieścić). KONIEC OGŁOSZEŃ PARAFIALNYCH. Cieszcie oko i czekam na Wasze komentarze i udostępnienia.  sukienka - Nosweet | kamizelka, chusta – Zara kids | legginsy - Next | buty, torebka, czapka -H&M sukienka, czapa - Nosweet | kamizelka – Mango | bluza – Next | chusta – Reserved | buty, torebka – H&M  sukienka, buty, torebka, sweterek, opaska i szalik – H&M | legginsy -NEXT sukienka, bluzka, buty -H&M | kurtka, plecak,chusta i kapelusz - ZARA kids | legginsy – NEXT sukienka - Mouse in a House ( choć zastanawiam się też na TĄ z Booso) | chusta – Nosweet | trampki – H&M | torba, kapelusz i kurtka - ZARA kids sukienka, katana, szal, opaska – ZARA kids | legginsy – NEXT | buty, torebka - H&M wszystko poza czapką (H&M) -ZARA kids  Który zestaw najbardziej chciałybyście zobaczyć w naszym wydaniu? wikilistka.plPost 7 wiosennych outfitów z sukienką

Idealne jeansy

WIKILISTKA

Idealne jeansy

WIKILISTKA

Twoje zdanie jest dla mnie ważne! – ankieta

wikilistka.pl Te z Was, które są tu od początku, pewnie widzą, jak długą drogę przeszłam, by być w miejscu, w którym – psychicznie- jestem teraz, a także jak wiele pracy włożyłam, żeby to miejsce było tak dopracowane, jak jest dziś. Mimo, że – wbrew temu, co może Wam się wydawać – nadal dużo więcej inwestuję w bloga niż zdarzy mi się na nim zarobić, mam megamotywację do pisania dla Was 3 razy w tygodniu, bo to dla mnie też pewna forma pracy nad sobą. Nie macie pojęcia jak bardzo blogowanie rozwija! Jednak – jest wiele rzeczy, które mnie zastanawiają, czasem martwią, a czasem zwyczajnie ich nie rozumiem, dlatego dziś bardzo, bardzo, bardzo Was proszę o poświęcenie 2 minut i wypełnienie ankiety, bo już od jakiegoś czasu Tworzę to miejsce też dla Was i chciałabym – w zgodzie ze sobą – odpowiadać na Wasze potrzeby. Żeby tak było, najpierw muszę je poznać. Właśnie! CHCĘ TEŻ POZNAĆ WAS! Wiem, że często tylko ledwo 1 % z Was komentuje posty, a ja traktuje bloga jak miejsce, gdzie mogę sobie z Wami pogadać, więc bardzo chciałabym wiedzieć, kto jest po drugiej stronie. Do kogo piszę, z kim rozmawiam. Ja jestem Monika, mam 23 lata i jestem szczęśliwym człowiekiem. Uskuteczniam lifestyle z prawie trzylatką u boku i mam w planach inspirować Cię do wyciskania więcej i więcej z każdego dnia. Uwielbiam modę dziecięcą i ogólnie wszystko, co piękne. Z zawodu jestem kosmetyczką, dzięki czemu wiem, co w kwestii dbania o siebie ‚warto’ a co jest marnotrawieniem zarówno czasu jak i pieniędzy. Całkiem niedawno nauczyłam się robić dobre zdjęcia, dzięki czemu poświęcam się teraz temu, co kocham. Jestem wielbicielką orzechów, czekolady, uwielbiam spać i pić herbatę. Razem z Ł. od  9 lat budujemy coś, co dziś jest naszą największą dumą – mimo tak młodego wieku tworzymy dziś fajną, młodą rodzinę, mamy poukładane priorytety, dzięki czemu nie boimy się zmian i śmiało wyciągamy ręce, by brać z życia więcej. Mój mąż dba o to, by komputer rozumiał moją artystyczną wizję tego miejsca, a także odpowiada za większość innych technicznych rzeczy. Wiki testuje zabawki, jest ‚główną modelką w tej kampanii ; )  i wnosi na bloga powiew świeżości, a ja – poza dzieleniem się tym, co mnie inspiruje, motywuje i zachwyca – czasem się tu mądrzę ; ) A Ty? Daj się poznać. Daj mi znać, o czym chciałabyś tu przeczytać, co lubisz, a co Cię denerwuję. Twoje zdanie jest dla mnie ważne! Ładowanie… wikilistka.plPost Twoje zdanie jest dla mnie ważne! – ANKIETA

Kompleksy czy świadomość słabych stron?

WIKILISTKA

Kompleksy czy świadomość słabych stron?

Wielkanoc – nasze inspiracje

WIKILISTKA

Wielkanoc – nasze inspiracje

Z komputerem do łóżka?!

WIKILISTKA

Z komputerem do łóżka?!

Czerwony kapturek w wielkim mieście

WIKILISTKA

Czerwony kapturek w wielkim mieście

WIKILISTKA

Jak znaleźć i wybrać odpowiednie mieszkanie?

wikilistka.pl Nie ważne, czy własne, czy wynajęte. Nie ważne, czy w Gdańsku, Warszawie czy jakimkolwiek innym mieście. Każde mieszkanie może być fajne, w każdym mieście można znaleźć coś fajnego na swoją kieszeń, tylko trzeba odpowiednio zabrać się do poszukiwań. Pewnie pomyślicie (ze względu zapewne na moją życiową karierę składającą się z tylko 23 wiosen), że kiepski ze mnie ekspert. Cóż… Metryka to nie wszystko. Mieszkałam w 3 miastach, w 9 mieszkaniach. W kamiennicy, w nowym budownictwie, w starym bloku, w małej mieścinie, w większym mieście, a teraz stawiam pierwsze kroki w Trójmieście. Miałam mieszkanie blisko centrum, w samym centrum, na odludziu, na starówce, a także gdzieś pomiędzy. Był lepszy standard i gorszy, były rozbieżności w powierzchni czy stanie umeblowania. Raz miałam balkon, raz taras, a innym razem skosy i okna w dachu. Były mieszkania z gotową zabudową i całkiem puste. Były takie, które wymagały remontu na już jak i takie idealne pod klucz. Nie zaliczyliśmy chyba tylko domu ani mieszkania z ogródkiem, więc wszystko przed nami ; ) Aaa… swoje też kiedyś mieliśmy kupić i – z perspektywy czasu – chwała, że nam nie wyszło, serio! Jak patrzę dziś na plany ‚naszego niedoszłego mieszkania’ to widzę chyba wszystkie możliwe błędy, które można by popełnić. Tak więc – może do eksperta mi daleko, ale dzielę się doświadczeniem ( i chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach z ogródkami, domkami, budową itp.) Choć większość podpunktów odnosi się raczej do wynajmowania mieszkania, w wielu miejscach znajdziecie też ‚porady uniwersalne’, które mają bezpośrednie przełożenie w przypadku, gdy planujecie kupić swoje własne mieszkanie. JAK WYBRAĆ ODPOWIEDNIE MIESZKANIE? Jak wygląda Twój standardowy tydzień? To bardzo ważne pytanie, bo pozwoli Ci ustalić, czego szukasz. Kompletnie czegoś innego będzie szukała samotna studentka szukająca pokoju, narzeczeństwo będące pasjonatami swojej pracy, a czegoś jeszcze innego rodzina z dziećmi. Jak wygląda Twój dzień - czy w domu tylko zjadasz śniadanie i wracasz tam, by się wyspać, czy też mieszkanie jest ‚punktem dowodzenia’ , bo np. pracujesz w domu. To da Ci jasny obraz tego, czego potrzebujesz. Na szybkie śniadanie i sen wystarczy kawalerka z wygodnym łóżkiem i aneksem kuchennym, a ktoś, kto spędza całe dnie w domu musi sobie naprawdę dobrze zaaranżować przestrzeń. Czy dzieci chodzą do przedszkola, jak daleko jest do Twojej pracy? Na bliskości, których miejsc i jakich punktów usługowych zależy Ci najbardziej? Czy sklepy, w których najczęściej robisz zakupy ( a nie mają opcji zamówień online) są dość blisko? Jak wygląda dojazd w godzinach szczytu – czy przez korki nie będzie trzeba wstawać godzinę wcześniej? Dla jednych ważna będzie bliskość ścisłego centrum, a dla innych – np. w przypadku Trójmiasta – bliskość morza, czy po prostu miejsca pracy. Kwestia lokalizacji jest bardzo istotnym czynnikiem wpływającym na cenę, dlatego warto dobrze się zastanowić, czy na pewno warto płacić za mieszkanie w centrum. Jak często odwiedza Cię ktoś, kto u Ciebie nocuje? Dobrze o tym pomyśleć, bo jeśli np. rodzice czy rodzeństwo odwiedzają Cię dość regularnie, a powiedzmy – ze względu na odległość nieopłacalne jest przyjeżdżanie tylko na 1 dzień, warto pomyśleć o tym, gdzie będą spać. Dla przykładu – wydzieliłam z salonu miejsce na sypialnię też dlatego, że dzięki temu rozwiązaniu, gdy ktoś mnie odwiedzi mogę spokojnie ich przenocować. Kupujesz czy wynajmujesz? Jestem zdania, że wynajmowane mieszkanie powinno zadowalać tu i teraz lub ew. w niedalekiej przyszłości, bo stosunkowo łatwo je zmienić i jednocześnie nie warto przepłacać, jeśli nie ma takiej potrzeby.  Jeśli zaś chodzi o kupno mieszkania, trzeba pomyśleć przyszłościowo, ale nie popadać w skrajności. Myślę, że warto mieć dodatkowy pokój, ale nie trzy ‚na wszelki wypadek’. Myślę też, że świetną opcją jest np. wybranie takiego mieszkania, żeby przynajmniej jeden z pokoi był na tyle duży, ustawny i miał odpowiednią ilość okien, żeby można było go podzielić na pół. BUDŻET VS STANDARD Czy szukasz mieszkania na chwilę, czy na dłużej? To ważne w nawiązaniu do kolejnego punktu. PRL-owski relikt w całości do remontu, ale w bardzo atrakcyjnej cenie, wnętrze niczym rodem z magazynu…ale za niebotyczne pieniądze, czy jakaś wypadkowa tych dwóch? Wbrew pozorom pytanie nie jest takie całkiem oczywiście. Jeśli np. jak Kasia potrafisz zrobić wszystko sama (lub z pomocą swojego faceta), umiesz kupić okazyjnie materiały, znaleźć używane meble w świetnym stanie (lub masz swoje) to może się okazać, że opcja numer jeden, czyli mieszkanie, które wszystkich odstraszyło zdjęciami, będzie najkorzystniejsza. Często wystarczy po prostu wyrzucić dywany, paskudne meble, położyć choćby najtańsze panele, zerwać tapety i pomalować ściany na biało, po czym dorzucić w miarę pasujące do siebie najtańsze używane meble z IKEA i można mieć naprawdę świetne mieszkanie, w nienajgorszej lokalizacji za niewielkie pieniądze. Oczywiście wszystko zależy od czasu i budżetu, jaki chce się przeznaczyć na dopasowanie mieszkania, ale generalnie szukając mieszkania trzeba nauczyć się patrzeć na ‚gołe ściany’. Na układ, wielkość pomieszczeń, stan techniczny. Ew. rodzaj podłogi czy obecność gładzi na ścianach. Ja zawsze patrzę też na stan łazienki i kuchni, bo w wynajmowanym mieszkaniu w takie pomieszczenia inwestować nie zamierzam nic więcej niż wartość opakowania farby. Mój patent? Gdy oglądam choćby zdjęcia, wizualizuję sobie dane mieszkanie ze ścianami w pasującym mi kolorze i bez mebli, których nie chcę w swoim domu. To daje mi obraz jak dużo jest jeszcze rzeczy do zmian i czy mam na te zmiany czas, pieniądze i ochotę. Takie patrzenie to bardzo ważna umiejętność, bo pozwala dostrzegać okazje, których inni nie widzą. Za co warto zapłacić, a za co nie ? To jest oczywiście kwestia indywidualna, ale warto sobie z góry założyć, za jakie udogodnienia chcemy płacić. Nie każdemu potrzebny jest nowoczesny apartamentowiec z podziemnym parkingiem, ochroną i windą. Jeśli ktoś nie jada w domu to zmywarka też raczej będzie zbędna, a np. dla mnie to była jedna z podstaw. Założyłam też, że koniecznie w nowym mieszkaniu chcę dużą, jasną rogówkę i to dla mnie była istotna kwestia ; ) Chcieliśmy też zewnętrzne rolety i balkon, gładź na ścianach, a nie tapety no i panele na podłodze. Każdy ten standard musi wyznaczyć sobie sam, ale warto dobrze to przemyśleć, bo bezsensem jest płacić za rzeczy, które są nam kompletnie zbędne. Warto zwrócić uwagę na poziom hałasu, ilość światła w poszczególnych pomieszczaniach w konkretnych porach dnia – np. jeśli dziecko do popołudnia jest w przedszkolu czy szkole to dobrze by było, aby słońce do pokoju wpadało popołudniami. Ważną sprawą może okazać się też to, z usług jakich dostawców można skorzystać jeśli chodzi o internet, czy kablówkę. Koniecznie trzeba zwrócić też uwagę na szczelność okien, a także np. kabiny prysznicowej, czy brak wilgoci.  Choć wiele osób nie bierze tego pod uwagę – pewnie z niewiedzy – dobrze jest dowiedzieć się o możliwościach otrzymania dodatku mieszkaniowego czy energetycznego. Podobno mogą starać się o niego nawet wspólnie zamieszkujący studenci – np. koleżanki. Dopłatą objęty jest czynsz do spółdzielni, opłaty za wodę i ogrzewanie, więc jeśli wiemy, że spełniamy kryteria dochodowe, warto przy poszukiwaniu mieszkania zwrócić też uwagę na a) powierzchnię – aby nie przekroczyć kryterium i b) stosunek wysokości opłat czynszowych do tzn. odstępnego. Jeśli możemy mieć dodatek, warto wybrać mieszkanie, w którym stosunkowo mniej płacimy właścicielowi, a więcej do spółdzielni, ponieważ procentowo do tej drugiej części dostaniemy dopłatę. RESEARCH, ASPEKTY TECHNICZNE I FORMALNE  Dobry research to podstawa. Żeby wybrać świadomie trzeba orientować się w cenach. Warto sprawdzić ceny w różnych lokalizacjach i standardach – najniższe, najwyższe, średnie. Szukać w wielu miejscach – w gazetach, na grupach na facebooku, lokalnych portalach ogłoszeniowych, a także na olx, gumtree, czy portalach ogólnokrajowych jak szybko.pl, otodom.pl czy domiporta.pl . Tak, większość ofert się powtarza, ale nie wszystkie. Warto też poszukać ofert bezpośrednich albo takich, w których prowizję dla biura nieruchomości pokrywa wynajmujący (lub sprzedający). O ile jestem w stanie zrozumieć, że jeśli byłabym wygodna, zleciła biurom nieruchomości znalezienie dla mnie mieszkań o konkretnych parametrach, potem jeszcze zleciła im negocjacje z właścicielem to zapłaciłabym im odpowiednią sumę, o tyle nie pojmuję dlaczego mam się pozbywać ok. 1000 zł tylko dlatego, że w ogłoszeniu, które sama znalazłam podany jest numer do agenta z biura,a  nie do właściciela ?! Umowa musi chronić obie strony i mieć jasno określone warunki. Często w przypadku wynajmowanych mieszkań ich właściciele próbuję się wręcz zrzec jakichkolwiek obowiązków, a stawiają niewyobrażalne warunki (np. możliwość inspekcji bez zapowiedzi w dowolnym momencie). Oczywiście, że najemca ma pewne obowiązki, ale wynajmujący również! Nie podpisałabym umowy, w której np. ciążą na mnie naprawy pękniętej rury, jeśli takowa usterka nie powstała z mojej winy czy też nie zamierzam płacić niebotycznych sum za ogrzewanie, bo ktoś nie chce zadbać o szczelność okien. Nie wzięłabym też odpowiedzialności za drobne ruchome przedmioty w mieszkaniu – zdarzają się osoby, które chcę zapisać, że zostawiają 3 wazony, 2 filiżanki i stary obraz… Najlepiej jeśli naprawdę wszystkie możliwe szczegóły są w umowie opisane, by uniknąć nieporozumień. Przed odbiorem mieszkania spisuje się protokół zdawczo-odbiorczy. To jest czas na spisanie liczników, ale też sprawdzenie mieszkania i zapisanie w tym protokole ew. wszystkich usterek typu pęknięta ściana, odprysk farby, pęknięta kuchenka, ruszająca się noga od stołu, zapadnięta kanapa, niedziałające światełko w piekarniku etc. Przy pierwszym mieszkaniu kompletnie nie zwróciliśmy na to uwagi, za co w konsekwencji zapłaciliśmy za poprzedników za prąd i kilka innych uszkodzeń przez nich spowodowanych…. << Zobacz jak zorganizować przeprowadzkę i nie zwariować. Sprawdź 21 skutecznych sposobów! >> Pewnie Was zdziwię, ale z perspektywy czasu ja naprawdę bardzo, ale to bardzo cieszę się, że zaliczyliśmy tyle wynajętych mieszkań, w tak różnych lokalizacjach i standardach. Dopiero teraz mam obraz tego, ile mogłabym podjąć decyzji, które okazałyby się błędne. Przed nami jeszcze mieszkanie z ogródkiem, a później to już chyba będzie czas żeby pomyśleć o domu… Jeśli kiedyś zdecyduję wreszcie, gdzie go zbudować. Jeśli macie jakieś patenty, o które można by uzupełnić ten wpis ( np. o ważne sprawy podczas kupna mieszkania) to koniecznie napiszcie w komentarzach. Z czasem będę ten wpis uaktualniać o Wasze rady. wikilistka.plPost Jak znaleźć i wybrać odpowiednie mieszkanie?

La Millou

WIKILISTKA

La Millou

WIKILISTKA

Zdążyć …

wikilistka.pl A gdyby zabrakło? Tego tupania bosych stópek przychodzących w środku nocy do Twojego łóżka, marudzenia przy śniadaniu, nieprzespanych nocy ? A co, jeśli nagle miałoby zabraknąć Ciebie? Zastanawiałaś się kiedyś ? Pobudka o nieprzyzwoitej porze, śniadanie w biegu, dzieci do przedszkola, Wy do pracy. Po pracy szybkie zakupy, kolacja, buzi i spać, bo rano trzeba wstać… Ile dni wygląda w ten sposób? Ja wiem, zaraz mi powiecie, że to codzienność… U nas niestety czasami też, jednak staram się pamiętać, że nawet w takiej codzienności można znaleźć czas, by się zatrzymać i docenić. Wierz mi, to nie jest tak, że prowadzę sobie sielankowy żywot, nieobarczona jestem jakimikolwiek obowiązkami czy terminami. Nie… Jednak zwyczajnie celebruję to, co mam i skupiam się na tym, by MIEĆ wystarczająco do życia, ale przede wszystkim BYĆ i mieć czas to życie przeżyć… Dużo przeszłam, może dlatego mimo bardzo młodego wieku tak wiele umiem docenić. Wiem, co znaczy strata, wiem co czuje wtedy dziecko i chyba wyobrażam sobie, co musi czuć rodzic w momencie, gdy dowiaduje się, że moment, gdy opuści swoje dziecko na zawsze jest bliski… Byłyśmy ostatnio na ‚Kopciuszku’. Piękny film, ale nie o tym dziś. Widzimy szczęśliwa rodzinę, aż nagle mama umiera. Dla mnie świat na sekundę się zatrzymał na tej scenie. Potrzebuję takich chwil, potrzebuję takich emocji, by w tej sekundzie przypomnieć sobie najważniejsze. Bo co, gdyby mnie miało jutro zabraknąć? Jeśli to ostatnio dzień z Nim i z Nią, przede wszystkim? Albo jeśli jutro miałabym się dowiedzieć, że … nie, to coś, czego nie chcę nawet napisać. Co jeśli jutro zwyczajnie mogłabym stracić wszystko – zdrowie/życie najbliższych lub swoje? Myślicie czasem o tym? Ja nie… Nie myślę o tym na co dzień, bo to są myśli, które mnie paraliżują. Tak jak obawiam się, że mój limit na zajebiste, zdrowe dzieci został wykorzystany tak samo obawiam się, że doznałam już tyle bólu z powodu straty, że więcej bym nie zniosła. Jednak ta obawa, świadomość, że jutra może nie być jest w mojej głowie zakorzeniona tak mocno, że ja dosłownie celebruję każdą chwilę. Promienie słońca, smak gorącej herbaty z cytryną o poranku, poranne objęcia małych rączek nim jeszcze dobrze otworzę oczy… chłonę to całą sobą. Żyję tym, bo to jest mój sens istnienia. I tak, mnie też czasami Wiki doprowadza do szału. Tak, miewam ochotę wysłać się w kosmos. Tak, czasami mam ochotę zabunkrować się pod kocem, bylebym tylko nie musiała tego dnia sprzątnąć, ugotować, wyprać, wyprasować czy zrobić czegokolwiek… Jestem tylko człowiekiem. Dlatego właśnie potrzebuję takich momentów w życiu, żeby wyrwać się z wiru codzienności i pomyśleć. Szłam na tego Kopciuszka niechętnie. Nie chciało mi się razy milion, na dworze było szaro, buro i paskudnie, a Wiki była świeżo po drzemce, co oznaczało marudera poziom konkret… Ale obiecałam jej, więc poszłam i jestem zadowolona, że znalazłam w sobie siłę na pokonanie mojego ‚nie chce mi się’. Znów doszłam do momentu, kiedy poziom cierpliwości osiągnął bezpieczny stan, kiedy marudzenie i tak cieszy, a foch na wszystko po prostu mnie bawi. Lubię ten stan, gdy w ciągu dnia nie denerwuję się o wszystko i na każdego… Bo choć wieczorami osiągnięcie względnego spokoju przychodzi mi całkiem naturalnie, tak w dzień bywa różnie. Każdego wieczora dziękuję za to, co mam. Bo mam wszystko… Bez względu na to, czy ‚od jutra’ czeka mnie trudniejszy tydzień i muszę kombinować jak się zamknąć w budżecie, czy też mogę sobie pozwolić nawet na dodatkowe, nieplanowane zakupy, naprawdę mam wszystko. Moja rodzina i ja jesteśmy bezpieczni, zdrowi, żyjemy i mamy się dobrze. W dodatku – mamy gdzie spać, co jeść. Wiecie jak wiele osób nie ma nawet tego? Zrozumienie, czym dla mnie jest szczęście było przełomowym odkryciem w moim życiu. Teraz nieważne jest – ile mam. Kompletnie. Rzeczy materialne nie mają nic wspólnego ze szczęściem. Dopóki mamy siebie, jesteśmy zdrowi, mamy co zjeść i gdzie spać, wszystko inne nic nie znaczy. Powiecie banał. Być może. Powtarzam się? Pewnie też prawda. Fakt jest jednak taki, że gdy człowiek pewne rzeczy zrozumie, nauczy się ich i pojmie, że czasami nie warto walczyć z wiatrakami, żyje mu się lepiej. Żyje się wtedy przede wszystkim dużo bardziej świadomie i pełniej. Do mnie całkiem niedawno dotarło dobitnie, że naprawdę mamy tylko jedno życie. Określoną liczbę lat, miesięcy, dni, godzin i sekund, których tak często nie potrafimy docenić. Przyznaj, ile było takich dni, kiedy w wirze codzienności nawet nie zauważyłaś, kiedy minął dzień, tydzień a czasem miesiąc? U mnie wiele, zwłaszcza, gdy Wiki była jeszcze bardzo mała i teraz, jak patrzę na moją już prawie trzylatkę to dobitnie widzę, jak ten czas uciekł mi między palcami, jak bardzo nie zdążyłam się nacieszyć. Nie chcę już więcej tracić czasu na pogoń za ‚lepszym życiem kiedyś’, bo co jeśli ‚kiedyś’ nie nadejdzie? Ja chcę żyć tu i teraz, najlepiej jak mogę na tę chwilę. Tak po prostu, zwyczajnie, być i celebrować życie, póki jest mi dane. wikilistka.plPost Zdążyć …

Wiosna 2015 – nasze wybory

WIKILISTKA

Wiosna 2015 – nasze wybory

Rozważania Matki Debiutantki

WIKILISTKA

Rozważania Matki Debiutantki

wikilistka.pl Jestem mamą od niespełna trzech lat. W dodatku matkuję jednej tylko istocie na ziemi, nie śmiem więc nazywać się ekspertem czy też jako specjalistka od wychowywania zabierać głosu na szerszym forum. Jestem też jednak przede wszystkim człowiekiem. Istotą, która naprawdę całkiem niedawno wyrosła z wieku dziecięcego i są pewne kwestie w wychowywaniu dziecka, które przez to są dla mnie tymi najbardziej istotnymi – szacunek wobec dziecka, poświęcanie mu czasu, podtrzymywanie niepohamowanej chęci do poznawania świata czy nauka samodzielności. Jeśli piszę na blogu coś odnośnie wychowania – piszę właśnie o tym. Dzielę się swoimi przemyśleniami, a nie publikuję gotowy poradnik, więc miej to proszę na uwadze. Szanuję dziecko jako drugiego człowieka. Szanuję gorszy dzień mojej córki, szanuję wyznawanie przez nią wyższości mizerii nad kotletem i uznaję prawo do niepodzielania mojego zdania. Owszem, ona ma dopiero dwa latka i muszę w pewnych kwestiach stawiać jasne granice, choćby po to, by wychowywać ją w poczuciu bezpieczeństwa, jednak nim coś wyegzekwuję – najpierw obowiązujące zasady tłumaczę i opowiadam o konsekwencjach różnych wyborów. Nie zamykam dyskusji słowami „nie, bo nie”. Mój szacunek wobec niej przejawia się też w tym, że zwracam uwagę, by była ubrana czysto, schludnie i odpowiednio do sytuacji. Nie wyobrażam sobie zabrania jej na jakąś galę czy do teatru w dresach, tak samo jak ubrania do piaskownicy w tiulową kieckę i lakierki. I właściwie nie chodzi w tym ani o modę, ani nawet o moje estetyczne skrzywienie, co o moją troskę, żeby potrafiła funkcjonować w świecie, w którym żyje, bo uważam, że będzie jej zwyczajnie łatwiej, jeśli intuicyjnie będzie potrafiła ubrać się odpowiednio na rozmowę o pracę, randkę, wyjście do kina z przyjaciółki, wigilię czy wesele siostry… Szanuję moje dziecko, dlatego też nie robię publicznego widowiska z jej emocji. „Nie płacz tyle, ludzie patrzą” albo publiczny wykład na temat złego zachowania na środku galerii, najlepiej tak głośno, żeby słyszeli mnie nawet piętro wyżej? Nie. Jeśli widzę, że ma problem ze zrozumieniem jakiś reguł, odchodzimy na bok, proszę żeby się uspokoiła a po fali ryków i spazmów tłumaczę na osobności i po cichu, co było nie tak, po czym wracamy do normalnego trybu funkcjonowania. Mam czas. Nie po to decydowałam się na dziecko, by teraz postawić je na ostatnim miejscu w swojej hierarchii rzeczy ważnych. Niezrozumiała jest dla mnie idea planowania wszystkich weekendów tak, by tylko jedno lub drugie z rodziców (lub opcjonalnie oboje, gdy z dzieckiem zostają np. dziadkowie) wyrwało się z domu ‚odreagować’. Nie po to zakładałam rodzinę, by od niej odreagowywać i nie tylko mój Mąż jest jej częścią, by miał monopol na spędzanie ze mną weekendów. Dziecko zajmuje nam czas średnio od 8:00 do 20:00 więc zostaje nam całkiem przyzwoita ilość godzin w ciągu doby na spędzenie czasu tylko we dwoje. Nauczyłam się też żyć z dzieckiem, a nie tylko kombinować jak załatwić wszystkie ważne sprawy wtedy, gdy uda mi się je do kogoś podrzucić (wtedy nie załatwiłabym ich…nigdy!) i to jest jedna z najcenniejszych umiejętności, które jako kobieta mogłam posiąść. Tak długo szukaliśmy odpowiedniej pracy aż udało się znaleźć taką, która pozwala nam być obecnymi w życiu naszej córki. Nie latam za nią, nie ganiam z kotletem, bo ‚nie zjadła obiadku’, ani nie wymyślam co sekundę nowej zabawy, bo nie mam na to czasu, ale JESTEM. Nauczyła się bawić się sama, bardzo wiele rzeczy jak na swój wiek potrafi też sama zrobić, ale wie, że ja JESTEM, gdyby czegoś sama zrobić jednak nie potrafiła. Zwyczajnie jestem, gdy chce się o coś zapytać, gdy potrzebuje się przytulić, gdy trzeba poczytać przed snem, coś wytłumaczyć, ucałować stłuczone kolano. JESTEM. Wiadomo, że nie każdy ma możliwość pracowania w domu i ja to rozumiem, ale – do cholery – róbmy więcej rzeczy z dziećmi, niech one naprawdę żyją z nami, a nie obok nas! Rano, gdy maluję się w łazience Wiki siedzi, patrzy i ze mną rozmawia. Chodzimy razem na zakupy, a ona dumna prowadzi koszyk i pomaga skompletować jego zawartość. Gotujemy razem obiad ( ostatnio ulubionym zajęciem W. jest podawanie ziemniaków do obrania, pojedynczo ;)), pakujemy/wypakowujemy zmywarkę, robimy kanapki czy segregujemy pranie [ a wierzcie, że w tym to dwulatka potrafi już naprawdę całkiem sporo pomóc!]. I wierz mi, to czy się wściekasz, bo dziecko utrudnia wykonanie tych wszystkich czynności, czy czerpiesz przyjemność z bycia razem jest tylko i wyłącznie kwestią Twojego nastawienia. Ja już dawno przestałam się denerwować milionem bzdurnych spraw i żyje mi się zwyczajnie wygodniej. Tak, masz rację. Być może mogłabym mieć lepiej płatną pracę, własne mieszkanie, nowe meble, samochód, garderobę pełną markowych ciuchów i kosmetyczkę pękająca w szwach od kosmetyków z perfumerii. Może mogłabym już teraz zaharowywać się, żeby co miesiąc odkładać kilkaset złotych na specjalne konto i na osiemnastkę wręczyć jej całkiem pokaźną sumkę. Być może nawet uzbieram tę sumkę, ale gdy dokonywałam wyborów uznałam za ważniejsze ofiarowanie jej czasu, który teraz jest tak potrzebny, by dać jej najlepszy posag na przyszłość – umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji, pewność siebie, wiarę w swoje marzenia, umiejętność konsekwentnego dążenia do celu i przede wszystkim zrozumienie, co czyni ją szczęśliwą. Pisałam już o tym w tym poście (zajrzyj, bo to post niezwykle ważny), a ostatnio w podobnym tonie pisała też Małgorzata Ohme. Jeśli nie damy dziecku czasu to tak naprawdę jakbyśmy zabrali mu wszystko.Click To Tweet Poniżej macie fragment, a po całość odsyłam TU „Mojemu koledze zmarła mama. Tydzień później spotykam go na wódce z kolegami. Myślę „Zapija smutek“. Dosiadam się do stolika i mówię mu na ucho „Przykro mi“. Patrzy na mnie zdumiony i odszeptuje „A ja mam to w dupie, Goś“. W dupie? „W dupie. Niczego mi nie dała. Nigdy jej nie było. Nie czuję nic“. Jego NIC to nieprawda. Wiem to. NIC to żal. Nie za matką, ale za jej brakiem. Wtedy, gdy mieliśmy 12 lat i moja mama odbierała mnie ze szkoły, a jego nie. Gdy pojechaliśmy na wakacje na kolonie, a moja mama przyjechała na weekend mnie odwiedzić. Jego nie. Gdy były przedstawienia w przedszkolu, początki i końce roku, zebrania, studniówka – a jego matki nie było Kolega ma prawie 40 lat. Ale takich „kolegów“ przybywa więcej. Mają lat cztery, siedem i piętnaście. Dziewczynki i chłopcy. Brak im ojców i matek. Po równo. Bo nikt nie ma dla nich CZASU.” Zrobię wszystko, by podtrzymać w mojej córce niepohamowaną chęć poznawania świata. Tak długo, jak tylko będzie to możliwe będę ją trzymać z daleka od szkoły, w której liczą się tylko stopnie, gdzie trzeba być ‚dobrym ze wszystkiego’, gdzie wszyscy muszą robić jedno i to samo, wedle ustalonego harmonogramu etc. Po Wiktorii już w tej chwili widać ogromny indywidualizm i choć niebawem na nowo zaczynamy przygodę z przedszkolem, podeszliśmy do tego dużo bardziej liberalnie niż ostatnio. Przedszkole jest pod domem, Mała może przychodzić na 9-tą, kiedy to spokojnie wstanie i zje śniadanie i tylko 3 razy w tygodniu na kilka godzin. Cieszę się, że znalazłam rozwiązanie, by pogodzić jej potrzebę kontaktu z dziećmi i spędzania czasu poza domem z wrodzonym indywidualizmem i uwielbieniem do bawienia się w swoim pokoju, na własnych zasadach, we własnym rytmie. Wyznaję zasadę empirycznego poznawanie świata, dlatego chcemy postawić na podróże, pozwalamy brać jej aktywny udział w codziennym życiu i widzimy jak bardzo jedna nabyta umiejętność rozpala w niej chęć odkrycia nowych rzeczy. Mam jakieś 4 lata, by znaleźć sposób, by moje dziecko mogło dalej uczyć się poprzez naukę i doświadczanie… Nauka samodzielności…  Temat rzeka.  Przygotowanie od bycia prymusem w dzisiejszej szkole czy jak najlepsze przygotowanie do życia? Co jest ważniejsze – wkucie alfabetu na pamięć czy umiejętność czytania globalnego? Płynne liczenie do dziesięciu czy umiejętność oszacowania ilości wzrokowo z dokładnością do co jednego? Liczenie w wieku  trzech lat w 3 językach do dziesięciu czy umiejętność nazwania każdej części swojego ciała i zrozumienie podstawowych zasad funkcjonowania organizmu? Czy aby na pewno edukacja dzieci ma zmierzać w tę stronę… ? Do tego dochodzi kwestia braku umiejętności podejmowania decyzji… Czy 3-letnie dziecko naprawdę nie może decydować o niczym? Nie musimy dawać pełnej dowolności w dobieraniu garderoby, ale naprawdę komuś stanie się krzywda, jeśli dziecko zdecyduje czy ubiera zieloną czy czerwoną bluzkę? Adidasy czy trampki? Czy zjada jogurt czy płatki? Czy chce iść do kina czy na lody? Czy woli pizzę czy spaghetti? Banalne? Wierz mi, że nie. Do wybierania, na początku pewnie nieświadomego, bo swoją ‚naukę’ zaczęłam uskuteczniać, gdy Wiki miała pół roku i czekałam aż wybierze jeden z dwóch słoiczków na obiad, przyzwyczajam Małą od dawna. W wieku 18-tu miesięcy wybór pomiędzy dwoma rzeczami nie sprawiał jej praktycznie żadnego problemu.  W tej chwili bez zawahania wybiera jeden czy dwa smaki lodów z kilkunastu dostępnych w sklepie czy 3 bluzki z 15, które wybrałyśmy w pierwszej selekcji. Ja wierzę, że to zaprocentuje w przyszłości, bo ludziom zdecydowanym jest w życiu po prostu łatwiej. Trafiłam też ostatnio na wywiad z Dorotą Zawadzka (psycholog dziecięcy), w którym wyczytałam : „Co dziecko sześcioletnie już powinno samo o sobie wiedzieć? Powinno wiedzieć, że jest zmęczone albo głodne. A dzieci nie mają takiego poczucia, bo cały czas podtyka im się jedzenie. Powinny wiedzieć, że się nudzą, ale tego również nie wiedzą, bo nikt im nie pozwala się nudzić. Rodzice wychodzą z założenia, że dziecko trzeba cały czas zabawiać. Dzieci powinny także orientować się w sprawach swojej rodziny. Jak mają na imię rodzice, co robią, gdzie pracują. A one często nic na ten temat nie wiedzy. Mają tzw. wiedzę punktową: o dinozaurach, kosmosie, rycerzach” Serio?! Serio istnieją sześcioletnie dzieci, które nie wiedzą, że jest im za ciepło/zimno albo, że są głodne?! Wybaczcie, ale jak sześciolatek może nie wiedzieć tak banalnych rzeczy ?! Dwulatka nielicząca do 10, myląca czasami kolory i nie mająca pojęcia o literach wie kiedy jest zmęczona, smutna, szczęśliwa, głodna, kiedy jest jej za gorąco, za zimno czy niewygodnie. Potrafi się przedstawić z imienia i nazwiska, powiedzieć, gdzie mieszka, jak ma na imię mama, tata, co robią, jak ma na imię dziadek i ciocia. Zrelacjonuje też większość minionego dnia i – mimo, że wydawało mi się, że rzuciłam informacje o przyjeździe cioci i moich urodzinach w autobusie mimochodem – nie omieszkała poinformować przede mną Ł., że ‚niedługo przyjedzie Emilka i będziemy śpiewać sto lat i dmuchać świeczki, bo mama ma urodziny” lub zapytać ‚Jak przyjedzie Lena to pójdziemy razem na Kopciuska, prawda?’.  Zrozumiałabym, że nie umie tego dziecko trzyletnie, bo fakt jest taki, że Wiki gada zdecydowanie za dużo… ale 6-latek, który nie wie jak ma na imię mama i tata?! [ Pomińmy proszę kwestię zasadności posyłania 6-latków obowiązkowo do szkoły. Ja wychodzę z założenia, że szkoła w ogóle nie powinna być obowiązkowa, więc w tym temacie za wiele nie podyskutujemy, a nie chciałabym w komentarzach plucia jadem jeden na drugiego, bo zauważyłam, że to temat niemal tak drażliwy jak karmienie piersią a butelką… ] Dalsza część wywiadu : „Proszę zobaczyć co piszą matki na forach internetowych. „Mój syn ma trzy lata, a już czyta”. „Moja córka chodzi na angielski”. Rodzice ścigają się w edukacji, ale nie uczą dzieci wyrażania emocji, rozmawiania o uczuciach. Nie pokazują, jak ważne są relacje z drugim człowiekiem. A potem dziwią się, że dziecko sobie nie radzi. A jak ma sobie radzić, skoro jest trzymane pod kloszem?” Niech będzie puentą moich dzisiejszych rozważań… wikilistka.plPost Rozważania Matki Debiutantki

Moda dziecięca według dwulatki i Targi Mother&Baby Gdańsk 2015 naszymi oczami

WIKILISTKA

Moda dziecięca według dwulatki i Targi Mother&Baby Gdańsk 2015 naszymi oczami

Zrób to!

WIKILISTKA

Zrób to!

21 sprawdzonych wskazówek jak zorganizować przeprowadzkę, żeby nie zwariować

WIKILISTKA

21 sprawdzonych wskazówek jak zorganizować przeprowadzkę, żeby nie zwariować

wikilistka.pl Przeprowadzka nie musi być przekleństwem, jeśli tylko nauczysz się jak mądrze się do niej przygotować. Pomyślałam, że skoro jestem na bieżąco i niejako zdaję sprawozdanie z pola bitwy, wpis dotyczący tego, jak zorganizować przeprowadzkę, żeby nie zwariować jest tym, który powinnam opublikować jako pierwszy z całej serii, bo – jakby nie patrzeć – będzie mi stosunkowo łatwo odpowiedzieć na Wasze pytania, gdy jestem w środku tego całego zamieszania. Tak więc – świeżo z salonosypialniojadalniopracowni wypełnionej perdyliardem kartonów – Polka mądra po szkodzie i nauczona na własnych błędach podpowiada. 21 wskazówek jak zorganizować przeprowadzkę, żeby nie zwariować ? 1. Zakoduj, że nie będzie idealnie. Przeprowadzka idealna nie istnieje, możesz sobie tylko ją ułatwić. Gdy zrozumiesz i się z tym pogodzisz, unikniesz niepotrzebnego denerwowania się na milion spraw. 2. Gdy tylko decyzja o przeprowadzce zapadnie, każdego dnia na bieżąco pozbywaj się niepotrzebnych rzeczy, a pozostałe grupuj w miarę tematycznie. To jest chyba klucz… Jeśli masz dużo czasu (lub mało w wypadku, jeśli są rzeczy, których kategorycznie nie chcesz przewozić) zacznij wyprzedawać wartościowe niepotrzebne rzeczy jeszcze w starym miejscu zamieszkania. [ o tym gdzie i jak wpis niebawem] Jeśli natomiast nie jest to niezbędne, przy segregacji część rzeczy wyrzucaj od razu (wyrzucaj, nie znoś do piwnicy etc.!), a część spisuj i odkładaj w JEDNO specjalnie do tego przeznaczone miejsce jako „rzeczy do sprzedania”. [ aktualnie jestem na etapie wypełniania tego miejsca po brzegi, sic!] 3. Pamiętaj, że najgorsze przy przeprowadzkach są najmniejsze elementy. Dlatego wszystkie przyprawy w saszetkach, kisiele, budynie itp. trzymaj w szafkach schowane w koszyki – choćby takie zwykłe plastykowe za 2 zł. Mąki, makarony, cukier, płatki, ryż i kaszę (nawet te w woreczkach!) przechowuj w słoikach. Wszelkie drobne kosmetyki, lakiery do paznokcie i inne bliżej niezidentyfikowane drobne przedmioty również lepiej trzymać w jakiś pojemnikach. U nas to jest jedna z metod, która sprawiła, że jeszcze nie zwariowałam przy przeprowadzkach. Docenisz taki system przechowywania i przy wypakowywaniu rzeczy na nowym eM. Wierz mi ^^ 4. Jeśli masz opcję, żeby podrzucić dziecko na czas przeprowadzki do dziadków, zrób to. Jeśli nie, zaopatrz się w laptop/tablet/telefon z dużą ilością bajek i bezpiecznych aplikacji dla dzieci. Nie myśl o tym, żadnemu dziecku krzywda się jeszcze nie stała od dwóch dni z bajkami dostosowanymi do jego wieku. Owszem, mały pomocnik jest cudowny, ale niestety zazwyczaj z jego roboty więcej szkody niż pożytku… 5. Jeśli do transportu rozkręcacie meble, koniecznie wszystkie śrubki, kołki itp. pakuj do osobnych woreczków strunowych, które na samym końcu włożysz w jeden większy i będziesz strzec jak oka w głowie. Chyba nie muszę uzmysławiać Ci, co poczujesz, jeśli się okaże, że największej szafy w mieszkaniu nie da się skręcić, bo brakuje dwóch najważniejszych elementów scalających ? 6. Skompletuj kartony różnej wielkości do przeprowadzki wcześniej i trzymaj rozłożone w piwnicy. My tym razem byliśmy sprytni i mieliśmy zachowane kartony z poprzedniej przeprowadzki, ale chyba nikt nie chciałby przeżywać tego, co my wtedy, gdy już musieliśmy się pakować a w żadnym  z 5 okolicznych większych sklepów akurat nie mieli ani jednego większego kartonu… 7. Jakiś czas przed przeprowadzką nie wyrzucaj starych gazet – moje Elle okazało się niezastąpione podczas pakowania kubków i talerzy… 8. Spakuj gotową pościel/koce do spania do jednego kartonu. Potem pomaluj go fluorescencyjną farbą i przypnij na nim świecący napis z opisem zawartości… W każdym razie zrób tak, żeby był dobrze widoczny i łatwy do zlokalizowania. 9. Ubrania, które wiszą na wieszakach pakuj razem z nimi. To jest mega ułatwienie przy rozpakowywaniu. 10. Poskładane ubrania układaj i ciasno opakowuj. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że po prostu otworzysz karton/walizkę i przełożysz ubrania w idealnym stanie na półki. 11. Jeśli nie masz auta, sprawdź ile osób zmieści się jako dodatkowi pasażerowie w busie od przeprowadzki i w razie czego  kup bilety na odpowiedni środek transportu. (Ja wczoraj transportowałam się do Gdańska z Wiktorią Polskim Busem – mają foteliki i muszę przyznać, że coraz bardziej przekonuję się do tego rodzaju podróżowania. Wiki przez większość drogi śpi bezpiecznie w foteliku, a ja mam gniazdko z prądem i wifi ;D ) 12. Pakuj po kolei – szafkami, pokojami i opisuj dokładnie kartony na górze. Nie mieszaj w jednym kartonie rzeczy z dwóch pomieszczeń. 13. Wszystkie rzeczy do przewiezienia ułóż najlepiej w jednym pokoju – najbliżej wyjścia – i również układaj obok siebie kartony czy meble na zasadzie salon-salon, kuchnia-kuchnia. 14. Na sam koniec zostaw odkurzacz. Zaopatrz się też w mokre chusteczki od mebli – w czasie wynoszenia mebli będziesz już mogła w miarę ogarnąć stare mieszkanie. 15. Wnosząc kartony do nowego mieszkania, najlepiej jest ustawiać je już w odpowiednich pomieszczeniach. Dobrze, gdy np. jedna osoba (u nas to byłam ja) na bieżąco wypakowuje już część rzeczy. Dla przykładu  – ja zajęłam się kuchnią 16. Do wypakowywania potrzeba strategii, bo łatwo zginąć w stercie śmieci. Idealnie sprawdza się jeden wielki karton robiący za kosz na śmieci, który wędruje z Tobą z miejsca na miejsce i zawsze jest w zasięgu ręki. Dzięki temu choćby wszystkie papiery czy folie, w które opakowane były naczynia lądują od razu w śmietniku. Grunt to sobie nie utrudniać. 17. Strategii wypakowywania ciąg dalszy. Miej pod ręką odkurzać i ew. wilgotne chusteczki do ogarnięcia podłogi przed postawieniem mebli w danym miejscu. 18. Jeśli meble przy transporcie były rozkręcone, pierwszą rzeczą jaką dobrze zrobić po przybyciu na miejsce docelowe jest ich skręcenie. 19. W każdym z pomieszczeń ustaw kartony w jedno miejsce, później poustawiaj meble tak, jak ostatecznie mają stać i dopiero zajmij się wypakowywaniem. 20. Jeśli tylko masz taką możliwość w miejscu zamieszkania, po wstępnym ogarnięciu usiądź do komputera i zrób zakupy spożywcze online z dostawą do domu. ( taką usługę ma m.in. Tesco, Alma czy Piotr i Paweł). Gdyby tak jeszcze Lidl i Biedronka wprowadziły usługę e-zakupów, byłabym chyba najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. 21. Przygotuj się na survival. Przyda się swoisty ‚zestaw przetrwania’. Proponuję uwzględnić walizkę z : piżamami, ubraniami na zmianę, gotowymi przekąskami (najlepiej niebrudzącymi), chusteczkami – mokrymi i suchymi, najbardziej niezbędnymi kosmetykami (choć ja na ten czas po prostu,,,,,, rezygnuję z make-up’u), szczotką, szczoteczkami i pastą do zębów, obcinaczkami, pilniczkiem, gumkami do włosów, papierowym ręcznikiem, plastrem i wodą utlenioną, markerem, śrubokrętami, zapasową taśmą, kluczami do starego/nowego mieszkania, działającym internetem bezprzewodowym, ładowarką do telefonu i komputera, komputerem/tabletem, namiarami na jadalne gotowe jedzenie z dowozem w miejscu pierwotnym i docelowym (musisz uwzględnić, że z jakiś przyczyn cała technologia może nie działać), portfelem z gotówką i kartami bankomatowymi w środku. Przez dzień/kilka dni Wasze życie kręci się tylko wokół tej walizki, bo cała reszta jest spakowana, więc naprawdę warto dobrze zadbać o jej wyposażenie i strzec jak oka w głowie. Tyle przychodzi mi do głowy „na gorąco”. Jeśli masz jakieś pytania lub radę, którą warto tu dodać - koniecznie podziel się tym w komentarzu. Jak tylko ogarnę całą tę sytuację i zbliżający się wyjazd do Warszawy, uaktualni ten wpis o rady czytelników. PS. Zdj. TU wikilistka.plPost 21 sprawdzonych wskazówek jak zorganizować przeprowadzkę, żeby nie zwariować

WIKILISTKA

TOP 5 | Zdrowe przekąski ze sklepu

wikilistka.pl Czy zdrowa przekąska to tylko ta samodzielnie upieczona? Co jeśli nie mamy czasu na ich przygotowanie albo po prostu szukamy czegoś, co zwyczajnie można wrzucić do torebki przed wyjściem z dzieckiem na spacer? Czy (i gdzie) można znaleźć zdrowsze alternatywy dla ogólnie dostępnych niezdrowych przekąsek i jak szukać, aby nie wydawać majątku? Dzisiejszy wpis jest jest początkiem drobnych zmian, które pojawią się na blogu, a o których to opowiem Wam już za kilka dni. Zaczynamy od powrotu do działu KUCHNIA w specyficznej dla nas wersji – będzie zdrowiej, smacznie, szybko, sprytnie, wygodnie i bez wydawania majątku. Każde rozwiązanie, które się tu pojawi musi spełniać wszystkie powyższe kryteria, więc spokojnie, nie planuję zrobić z wikilistka.pl bloga kulinarnego ; ) Jak widać już nawet po sposobach na kaszę jaglaną czy patencie na owsiankę i deser z amarantusa, ten dział NIE „powstał z wielkiej miłości do gotowania”, a raczej z mojego uwielbienia do prostych, szybkich i wygodnych rozwiązań połączonego z faktem, że chcę odpowiedzialnie podchodzić do tego, czym karmię swoje dziecko. 5 ZDROWYCH PRZEKĄSEK, KTÓRE ZNAJDZIESZ W SKLEPIEClick To Tweet Nie wyobrażam sobie wyjść z domu z Wiktorią na dłużej i nie mieć w torebce zdrowej przekąski, którą mogę jej z czystym sumieniem dać do przegryzienia jeśli dostanie nagłego ataku głodu. Nie wyobrażam sobie też codziennie spędzać czasu na pieczeniu jakiś owsianych ciasteczek, zwłaszcza dlatego, że czasami „użycie” przekąski i przez kilka dni potrzebne nie jest, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że to, co przygotuję się popsuje, a ja nadal zostanę z problemem – nie mam co zabrać na spacer. Dlatego właśnie szukamy w sklepach takich rzeczy, które nie odstraszają nas składem i jednocześnie nie kosztują 20 zł za 100 gramowe opakowanie ciastek, jak często bywa niestety w sklepach z ekologiczną żywnością. Da się? Jasne, że tak! Już spieszę donieść, czego i gdzie szukać. 1. Wafle ryżowo-zbożowe Sunny Corn Petit z Biedronki – ok. 2,50 zł. 2. Wafle ryżowe z musli z Biedronki – ok. 2,50 zł 3. Mini Zoo pszenne BioHerbatniki, producent Anna – w sklepie ze zdrową żywnością za ok. 2,50 zł 4. Fit Fruit Bio -„batonik” owocowy z andrutami ryżowymi (?)Ok. 2, 50 zł w sklepie ze zdrową żywnością 5. Zdrowy lizak mniam-mniam . Ok. 2 zł w sklepie ze zdrową żywnością To nasze aktualne TOP 5. Sprawdza się niezawodnie, idealnie wpisuje się w założenia i nie tylko Wiki tę ‚piątkę’ podjada. Wafle ryżowo-zbożowe, potocznie zwane przez nas chrupkami mają w składzie  mąkę pszenną, ryżową, (łącznie 99%), olej sojowy i sól morską. Żadnych konserwantów. Wafle ryżowe z musli – ryż brązowy i biały, banany, olej kokosowy, wiórki kokosowe, siemię lniane, słonecznik, trochę cukru, soja i sól morska. W herbatniczkach głównie mąka bio, olej kokosowy i jeśli dobrze pamiętam to słodzone ksylitolem albo stewią. Lizak ma w składzie ksylitol, stewię i (jak mnie pamięć nie myli – opakowanie mi wyrzucili ; ) ) syrop z  melasy. Batonik to głównie owoce [ skład uzupełnię jak tylko kupimy nowy egzemplarz;)] Co myślicie o takiej formule działu KUCHNIA? Może macie jakieś inne ciekawe przekąski z dobrym składem, których możemy szukać w sklepach ? Koniecznie dajcie mi znać, pamiętajcie, że najważniejsze w blogowaniu są dla mnie informacje zwrotne od Was, czy w ogóle przydaje Wam się to, czym się tu z Wami dzielę!  wikilistka.plPost TOP 5 | Zdrowe przekąski ze sklepu 

A gdyby chodziło o Ciebie?

WIKILISTKA

A gdyby chodziło o Ciebie?

wikilistka.pl Zaczyna się zwyczajnie. Dzień jak co dzień, ot kolejny piątek roku. Jednak to właśnie dziś coś we mnie pękło. Miałam ochotę stanąć pod tych cholernym sklepem i krzyczeć, by na pewno wszyscy usłyszeli i zrozumieli, co mam do powiedzenia. Ludzka obojętność kiedyś mnie wykończy… Z racji okołoprzeprowadzkowego klimatu i miliona spraw, które są jeszcze do załatwienia przed godziną zero organizacja domowego ogniska jest chwilowo obowiązkiem najbardziej zaniedbanym. Jako, że pizzą na telefon posiłkowaliśmy się przez dwa ostatnie dni, a namiarów na dobre chińskie żarcie z dowozem brak, zgodnie ustaliliśmy, że ryba do przygotowania w piekarniku będzie zdrowszą i mądrzejszą odskocznią, po czym analizując grafik obowiązków szybko wyszło na jaw, że właśnie wypada moja kolej wyjścia do sklepu, jako że pierworodna z Tatą była już rano po bułki (mówiłam, że organizacja domowa ostatnio kuleje, nie? ) Po rzuconym w przestrzeń „Niech coś sprawi, żeby tak mi się chciało, jak mi się nie chce” ostatecznie wciągnęłam na siebie cokolwiek i wyruszyłam do oddalonej o 100 metrów Biedronki. No… i tu całkiem zabawny aspekt dzisiejszej opowieści się kończy. W sklepie podchodzi do mnie mężczyzna, starszy, trochę zaniedbany, ale alkoholu nie było od niego czuć, a wierzcie mi, że jestem wyczulona. Wręcz bał mi się spojrzeć w oczy i po cichu zaczął od przeproszenia, że w ogóle zawraca mi głowę, po czym poprosił o pomoc, od razu też zastrzegł, że nie chce pieniędzy i prosi tylko o cokolwiek do chleba, bo ktoś mu wczoraj kupił dwa to będzie miał na tydzień jedzenia… Mówię, że za wiele nie pomogę, bo wyszłam tylko na chwilę i mam przy sobie tylko jakieś drobne, ale coś na pewno kupię, nie ma sprawy. Podziękował, powiedział, że będzie czekał przed sklepem, bo pewnie chcę jeszcze w spokoju zrobić zakupy. Zrobiło mi się źle, tak cholernie źle… Obojętność. Znowu. Wszędzie. Widziałam go jak tylko weszłam do sklepu. Chodził pomiędzy kilkoma osobami z wózkami wypakowanymi już co najmniej do połowy. Nikt mu nic nie kupił. NIC! Nawet cholernej pasztetowej za złoty trzydzieści! Miałam przy sobie kilkanaście złotych, ale nawet przez myśl nie przyszło mi do głowy, że mogłabym postąpić inaczej. Odłożyłam paczkę ciastek, którą miałam w koszyku i kupiłam mu opakowanie jakiejś mielonki, którą wybrał. Czułam wewnątrz taką niemoc połączoną z tak ogromną wściekłością na wszystkich wokół, że myślałam, że wybuchnę i krzyknę, że ta obojętność ich zgubi. Ostatecznie uroniłam tylko kilka łez i powstrzymałam się przed wygłoszeniem monologu publicznie, choć przez chwilę wydawało mi się, że nie dam rady. [ Dla jasności wyglądałam mniej więcej tak, tylko, ze nie zdążyłam wybuchnąć ; ) ] Tak, jestem naiwna. Pomagam innym. Masz rację, być może przepił wszystkie pieniądze jakie miał. Być może chodził i liczył, że większość dla świętego spokoju da mu jednak pieniądze i cudem uzbierałby na kolejne tanie wino. Tyle, że druga strona medalu jest być taka, że naprawdę mógł być bezdomny i nie mieć co jeść. Być może znalazł się w tej sytuacji zupełnie nie ze swojej winy, a nawet jeśli to może właśnie próbował stanąć na nogi. I ja nigdy w życiu nie zrozumiem, jak mając taką świadomość można nie pomóc. Dlaczego do cholery Ci, którzy zostawiali przy kasie po 100, 200 zł nie mogli mu kupić paczki sera czy kawałka pasztetowej?! Jestem wredna, ale w takich przypadkach mam nadzieję, że karma wraca nie tylko w pozytywnym sensie. Ta cholerna obojętność… Mam nadzieję, że Ci wszyscy obojętni na krzywdę drugiego człowieka ludzie poczują kiedyś jak to jest być dla kogoś obojętnym… Po raz kolejny jest mi wstyd za świat, w którym żyję. Za społeczeństwo, w którym wychowuje się moja córka… Nigdy nikomu nie zazdrościłam jak klasyczny Polak, bo dla mnie odrobina zazdrości jest tylko czynnikiem motywującym do pracy nad sobą. Nigdy też nie osądzałam z góry, czasem pewnie zbyt często stosowałam się do zasady domniemania niewinności. Nie raz pomagałam tym, których inni olewali… Jakiś milion razy w życiu usłyszałam, że pewnie właśnie przyczyniłam się do kupna kolejnej flaszki najtańszego alkoholu. Kilka razy usłyszałam, że jeden głos nic nie zmieni i kolejne chyba sto, że moja złotówka wrzucona do puszki dla jakiegoś chorego dziecka i tak nie pomoże. KTO DO CHOLERY NAUCZYŁ LUDZI TAKIEGO PODEJŚCIA?! „Wszystko, absolutnie wszystko zaczyna się od Ciebie” Wiesz, że wszystko to, co ufundował Owsiak dzięki zbiórkom WOŚP to w dużej mierze zasługa właśnie tych pojedynczych złotówek? Wiesz, że czasami jeden Twój głos może zadecydować o tym, czy ktoś dostanie szansę na spełnienie swoich marzeń, czy nie? A, gdy tak przewijasz sobie facebookową tablicę i obojętnie przechodzisz wobec większości próśb o pomoc w zebraniu pieniędzy na leczenie dziecka to naprawdę nigdy nie przyszło Ci do głowy, że to właśnie Ty mógłbyś być po drugiej stronie? Mogłoby chodzić o Twoje dziecko! Naprawdę chciałbyś żeby ludzie byli tak obojętni?! A jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w trudnej sytuacji, naprawdę chciałbyś, żeby każdy z góry widział w Tobie alkoholika? Czy wtedy, gdy widzisz leżącego bezdomnego gdzieś na uboczu i z góry uznając, że jest pijany, nie wzywasz karetki, masz świadomość, że ten człowiek może właśnie umierać? Tak, serio! Raz, jeden jedyny raz w życiu uratowałam człowieka, miałam 11 lat. 11 lat, a wokół mnie kilka dorosłych osób, ale tylko ja zadzwoniłam po to cholerne pogotowie, bo zauważyłam opaskę, która – jak mi się wydawało- świadczył a o jakiejś chorobie. Przysięgam, że wciąż krew się we mnie gotuje. Jeszcze nie ochłonęłam i mimo, że w planach miałam dla Was na dziś kompletnie inny wpis, idealnie lajtowy, o zdrowych, gotowych przekąskach na weekend to nie mogłam. Po prostu nie mogłam dziś tego nie napisać. I tak – dziś proszę Was wprost- udostępniajcie ten wpis dalej. Może społeczeństwo się obudzi. Może jakimś cudem przeczyta to te kilka osób, na które się wściekłam dzisiaj w sklepie. wikilistka.plPost A gdyby chodziło o Ciebie?

Złoto, biel i brudny róż | Inspiracje

WIKILISTKA

Złoto, biel i brudny róż | Inspiracje

Jak często inwestujecie swój czas w czytanie dzieciom?

WIKILISTKA

Jak często inwestujecie swój czas w czytanie dzieciom?

Lista drobnych przyjemności

WIKILISTKA

Lista drobnych przyjemności

Post, którego się nie spodziewałeś

WIKILISTKA

Post, którego się nie spodziewałeś

wikilistka.pl To jest post, którego nie spodziewałam się nawet ja sama po sobie. Ale muszę, muszę to napisać, pomimo fali hejtu, która pewnie się za jego napisanie na mnie wyleje. Trudno, bywa. Wszędobylska bylejakość Drażni mnie. Dobija i zabija moją wiarę w społeczeństwo. Wytłumaczcie mi, co powoduje, że brokatowe poliestrowe kiecki z cekinami za 30 zł sprzedaje się w ilościach hurtowych, mimo, że po jednym praniu nadają się tylko do wyrzucenia, a wygodna, wykonana z naturalnych materiałów, o uniwersalnym kroju i doskonałej jakości sukienka za 80 zł potrzebuje mega reklamy, by ktoś w ogóle się nią zainteresował? Dlaczego, żeby ludzie wokół pomyśleli o czymś, że jest zajebiste, musimy zbudować wokół tego całą otoczkę marketingową za grube pieniądze i dopiero wtedy część doceni tę jakość? Tak, część, bo większość i tak przecież pójdzie i kupi poliester z cekinami. Co gorsza, to nie dotyczy tylko ubrań, ale każdej sfery naszego życia. Większość kupuje najtańsze, najbardziej przetworzone jedzenie bez sprawdzania składu, czy kosmetyki, których jedyną zaletą jest cena i nic poza tym, bo zamiast pomagać wręcz szkodzą. Szukamy właśnie mieszkania do wynajęcia i nie możemy się nadziwić… Nowy blok, cena jak z kosmosu i ładna kuchnia na wymiar zrobiona chyba tylko pod pierwsze zdjęcie, żeby oglądalność ogłoszenia była większa, a gdy przeklikujemy się do dalszych zdjęć co widzimy? Zieloną i fioletową wykładzinę, pomarańczowe ściany, łazienkę ze ‚szmatą’ w rybki i meble niczym pozbierane z kategorii ‚oddam za darmo’ na tablicy.pl. Nie jest to pojedynczy przypadek. To aż boli, ale to w sumie jest temat na osobny post… W końcu mamy też brukowce, serwisy typu pudelek i całą masę blogów założonych – takie odnoszę wrażenie – tylko po to, żeby tanimi aferkami, poruszaniem na siłę kontrowersyjnych tematów i pisaniem klikalnych nagłówków nabić sobie statystyki i największą z możliwych czcionek wyeksponować zakładkę ‚współpraca’… Tak, po tym arcydługim wstępie to właśnie o blogach dziś napiszę, a raczej o swoich luźnych przemyśleniach na ich temat. Wybaczcie, możecie się obrażać, możecie gniewać albo po prostu docenić to, że jestem prawdziwa i piszę, co myślę. Jak to mówią, wszystko ‚zniesę dzielnie’. Jak wiecie trwa blogorokowy szał. Zgłosiło się milion blogów i generalnie nie mam nic przeciwko temu, wszak sama w zeszłym roku, gdy jeszcze nie bardzo ogarniałam jak bardzo prestiżowy jest to konkurs i jakie może dać możliwości, zachłyśnięta faktem, że oto przeniosłam się na własną domenę i zmieniłam szablon też się zgłosiłam. W tym roku przyglądam się temu uważniej, mimo, że trochę czuję, że to jeszcze nie jest ten czas, że daję sobie jeszcze ten rok, aby zrealizować swoje cele i na poważnie spróbuję powalczyć w następnej edycji. Niestety, patrząc na dziesiątki momentami mam gęsią skórkę. Im więcej obserwuję tym bardziej zaczyna mnie boleć właśnie mentalność uwielbienia dla bylejakości, a najbardziej boli mnie, jak bardzo prawdopodobne jest to, że do ‚dziesiątek’ nie dostanie się wiele blogów, które – jakościowo – powinny tam być. I tu już nawet nie chodzi o mnie. I może nie bolałoby tak, gdyby sms-y były naprawdę tylko faktycznym odzwierciedleniem społeczności, ale w momencie, gdy można je sobie kupić? Gdy ludzie robią konkursy za wysyłanie na nich sms-ów? Nie mówię, że sama formuła głosowania smsami jest zła. Uważam tylko, że powinna być tylko i wyłącznie wyznacznikiem poparcia ze strony społeczności, ale juror powinien zapoznać się z każdym blogiem, który otrzymał chociaż jakiś głos poparcia. Mam trochę wrażenie, że sposób na byle jaki sukces jest banalnie prosty. Piszesz najczęściej jak się da, poruszasz kontrowersyjny temat (choćby w nieudolny sposób), dajesz klikalny nagłówek, wrzucasz to na facebooka. Dorzucasz zdjęcia, na których Twoje dziecko/Ty jesteś ubrana w marki, które aktywnie uczestniczą w życiu w Sieci i lubią chwalić się tym, że ktoś nosi ich rzeczy i się w nich pokazuje et voila! Zapomniałabym, musisz jeszcze kupić jakieś 30 tysięcy fejsbukowych fanów na allegro. Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie twierdzę, ze stosowanie powyższych jest złe (no, może poza tymi fanami na kupowanymi na all;)) Żyjemy w dobie marketingu, tak już jest, że nawet najlepszy bloger nie zaistnieje, jeśli ludzie się o nim nie dowiedzą, a biorąc pod uwagę ilość blogów, wśród których trzeba się przebić, jest dużo trudniej pokazać się jakkolwiek niż choćby ze 3-4 lata temu. Ja to rozumiem, ale fajnie by było, żeby ludzie zrozumieli jeszcze, że żeby zaistnieć, to trzeba coś sobą reprezentować. Jest naprawdę niewiele osób, którym codzienne pisanie czegoś sensownego wychodzi naprawdę świetnie i dzięki temu gromadzą wokół siebie fenomenalną społeczność, do tego trzeba mieć Flow ; ) Pomijam blogi specjalistyczne, kulinarne czy skonkretyzowane np. na pasji i milionie sposobów zrobienia czegoś – takie rzadko śledzę, więc się nie wypowiadam, ale w 99 % innych przypadków czuć na kilometr, że jest to robienie czegoś na siłę. Wchodząc na większość blogów postępujących wg opisanego przeze mnie schematu nie widzę nic poza krzyczącym do mnie ‚chcę mieć statystyki, żeby mi płacili, ale nie chce mi się wysilać’. Tak, uogólniam. Nie, nie przejrzałam wszystkich blogów zgłoszonych do Bloga Roku. Rzuciłam okiem +/- na pierwszą piętnastkę. Wystarczy. I nie, nie jestem zarozumiała. Nie mówię tym postem ‚ Helloł, jam najlepsza, a w czołówce blogów kilka blogów ‚niewiadomoskąd’. Nie. Ja Wam mówię – „Halo! Jak się nie ogarniecie to zajebiste blogi wylecą z czołówki i nikt nawet na nie nie spojrzy, a to właśnie między nimi powinno mieć wybór Jury!” O głosy na mnie już prosiłam przy okazji ostatniego posta z trendami na wiosnę. Za każdy jeden dziękuję i nie to, że rezygnuję, ale realnie patrząc – przeskok z 5-tej strony do dziesiątki w niespełna dobę jest praktycznie nierealny, a wszyscy wiemy, że to właśnie bycie w tej dziesiątce jest celem każdego. Dlatego, pomóżmy tym, którzy są o krok, a którzy na tę dychę zapracowali i naprawdę zasługują. Tym, których ja osobiście wspieram: Blogi parentingowe Oczywiście, trzymam kciuki za trio ulubionych blondynek, czyli Malwinę, Marlenę i Agę, ale o ich pozycję w dziesiątce jestem spokojna, dlatego proszę Was o głosy dla Minimaliv – bo robiąc zdjęcia ‚czuje to coś’ i często pisze tak, że utożsamiam się z jej myślami. Do tego stworzyła po prostu ładne miejsce w sieci, do którego chce się wracać. Należy jej się ta dziesiątka po stokroć. i Flow Mummy – bo Justyny nie da się nie kochać i jej fenomen pokazuje, że można. Po prostu można, więc pomóżmy jej pozostać w dziesiątce do końca. Ja tak bardzo uwielbiam ludzi, którzy wiarą w to, że można osiągają swoje cele i spełniają marzenia <3 Lifestyle  Ściskam kciuki za Lady of the House, ale wydaje mi się, że jej pozycja nie jest wielce zagrożona, dlatego głosem wspieram Simplicite, bo jak tylko tam wpadłam, jeszcze długo przez Blogiem Roku, tak zaczęłam się zaczytywać i zagłębiać filozofię, która jest mi bliższa niż mogłoby się wydawać. Dobra treść, pięknie podana. To się ceni. Pasje i twórczość  Do niedawna nawet nie wiedziałam, ze Kasia też jest z Torunia, mimo, że bloga znałam od dawna. Ta kobieta codziennie coś tworzy własnymi rękami, zaraża optymizmem, jej blog jest po prostu kopalnią inspiracji, a widzę, że jej pozycja może być zagrożona, więc nie możemy do tego dopuścić. Z kolei Natalia imponuje mi konsekwencją i systematycznością, którą doprawia merytoryczną wiedzą, pięknymi fotkami i ładnym designem bloga. No i – UWAGA – zrobiła chyba najbardziej oryginalną rzeczy, na jaką wpadł bloger, otworzyła własny bank darmowych zdjęć! Choćby za to ostatnie, musicie poświęcić dla niej tego złocisza, bo nie wyobrażam sobie, żeby ona przepadła wraz z całą resztą blogów, które nie wejdą do dziesiątki. Moda Gdy wczoraj wieczorem zobaczyłam, że Kasia na chwilę spadła na 8 czy 9 pozycję to aż przetarłam oczy ze zdumienia. Naprawdę nie wiem, czy jakikolwiek bloger – a na pewno nie 8 czy 9-ciu!- osiągnęło w świecie mody tyle, co Ona. Po prostu nie wyobrażam sobie, że ona mogłaby wypaść z pierwszej dziesiątki, bo naprawdę jeśli tak się stanie to chyba zwątpię we wszystko dookoła. Tak więc modowo ja wspieram Vivi&Oli i mam nadzieję, że Wy także. WIEM, ŻE CZYTAJĄ MNIE WARTOŚCIOWE OSOBY, DLATEGO TEŻ LICZĘ, ŻE DOCENICIE SMS-EM JAKOŚĆ BLOGÓW, KTÓRE WAM TU POKAZAŁAM. BO DOCENICIE, PRAWDA? A ja? Może zacznę przeglądać pudelka i nauczę się pisać wreszcie klikalne tytuły, ale to pewnie jedyna rzecz z ‚działań dla zasięgu’, jakie będę w stanie poczynić w zgodzie ze sobą. I może jak opróżnię skarbonki albo wpadnie mi jakieś większe zlecenie to zapłacę fejsbuniowi, żeby większej ilości z Was wyświetlał moje wpisy, bo rozumiem, że to firma jak każda inna i za promowanie kogoś zarabiać musi, ale nie dla mnie aferki, nie dla mnie pisanie tego samego, byleby bardziej kontrowersyjnie niż dziesięciu poprzedników. Nie czuję tego, zresztą każdy kto mnie zna dobrze wie, że generalnie nie spalam się nad wszystkimi tematami ‚na czasie’, chyba, że dotyczą bezpośrednio mnie i mojego otoczenia, więc ewidentnie nie byłabym sobą bawiąc się w coś takiego. Nie strzelam też sobie selfie przy każdej możliwej okazji z każdym, byle popularniejszym ode mnie blogerem, bo od samego początku chciałam tylko ‚widzieć człowieka w człowieku’. Zwykłego człowieka, nie blogera. Z jego zaletami i wadami, których nie przysłonią mi statystykami, lajki i liczba followersów. Patrzę na innych tak, jak chcę by na mnie patrzono. Nie wiem ile potrwa mój zapał, nie wiem ile jeszcze będzie chciało mi się siedzieć 8 godzin nad przygotowaniem przeglądu, którego nawet połowa z moich facebookowych fanów nawet nie zobaczy, bo tym, którzy widzą i rzekomo doceniają zazwyczaj nawet nie chce się udostępnić dalej dwoma kliknięciami… Bywa. Nie wiem ile będzie chciało mi się pracować w ten sposób praktycznie za darmo, ale póki co – chce mi się, nocki zarywam i naprawdę czerpię satysfakcję z każdego komentarza, informacji zwrotnej, że komuś przydało się to, co zrobiłam. Gdzieś głęboko w środku, czuję, że mam misję, tylko jeszcze nie czas, by mówić o niej głośno. Czuję, że mocno wzięłam sobie do serca najlepszą radę jaką dostałam – „Musisz być najlepsza. Teraz już musisz być lepsza niż najlepsi razem wzięci”. Może naiwnie, ale chcę wierzyć, że z czasem, dzięki nakładowi pracy obronię się jakością, prawdziwością i zwyczajnością(?). Nawet jeśli teraz jeszcze nie jest mój czas, chcę wierzyć, że to właśnie jakość z czasem przyciągnie tu wartościowych czytelników. Dziękuję za uwagę, chyba zacznę rozdawać czekoladki tym, którzy wytrwają do końca moich wpisów, bo nijak nie umiałam tego wpisu podzielić na kilka. Tak Malwina, Justyna – wiem, że to też jest za długi tekst ; ) wikilistka.plPost POST, KTÓREGO SIĘ NIE SPODZIEWAŁEŚ.

Wiosna w szafie kilkulatki. Trendy wiosna lato 2015

WIKILISTKA

Wiosna w szafie kilkulatki. Trendy wiosna lato 2015

WIKILISTKA

Jak być szczęśliwym człowiekiem? Kilka zdań, w których tkwi sekret szczęścia.

wikilistka.pl Ktoś kiedyś powiedział mi, że nie ma recepty na szczęście, tak jak nie ma jednego sposobu na życie. Szczęście jest przecież tylko stanem umysłu… Za mną wtorkowy ‚blue monday’ wszechczasów. Zepsuło się chyba wszystko, co mogło się zepsuć, a ja z utęsknieniem czekałam na wieczór, marząc by ten dzień się wreszcie skończył. Odizolowana od facebooka, instagrama i innych czasopochłaniaczy postanowiłam spędzić wieczór z książką. Zażyczyłam ją sobie pod choinkę i postanowiłam zawsze mieć ją blisko siebie. Kolorem przypomina mi o miejscu, w którym chcę się znaleźć jak najszybciej, a tytułem poprawia humor, gdy tylko na nią zerknę. Jest dawką inspiracji do lepszego życia,  a dzisiejszej nocy także powodem, dla którego czekałam przez 15 minut na uruchomienie się komputera, w którym prawie wszystko nie działa tylko po to,  żeby podzielić się Wami pewną refleksją. „Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym” Regina Brett. Lekcja 15. Tak naprawdę, te cytaty to moja osobista definicja szczęścia zamknięta w cudzych słowach, więc musiałam się z Wami nimi podzielić. Natknięcie się na te słowa w książce sprawiło, że po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że – mimo chwilowych niedyspozycji – jestem szczęśliwa, bo potrafię docenić to, co mam. „Wybieraj czas, nie pieniądze(…) Pogódź się z przeszłością . Spędzaj więcej czasu z przyjaciółmi, żyj każdym dniem, każdą chwilą(…)” „Sekret życia to żaden sekret(…) To czekoladki(..). To uważnie słuchać (…) nie skupiać się na błędach (…) Wiedzieć, kiedy odpuścić(…) Śmiać się, kiedy jest się szczęśliwym. Płakać, kiedy jest się smutnym. Ustępować. Wkładać liściki do pudełka na drugie śniadanie. Odważyć się być innym. Niczego nie żałować (…) Upiec ciasteczka. Wagarować. Zacząć od deseru. Nosić czerwoną bieliznę.” „To zapomnieć, o co było się złym.(…)Nosić wygodne buty. Znać imię listonosza. Wpuścić samochód na swój pas. Śpiewać kolędy w lipcu. Pójść na spacer, gdzie Cię nogi poniosą.” „Wycieczki nad ocean. Karuzela (…) Para ciepłych rękawiczek. Flanelowa piżama. Pudełko sześćdziesięciu czterech kredek. Piosenka w Twoim sercu” „Sekret życia to sturlać się po wzgórzu. Obrzucać się z przyjaciółmi świeżo skoszoną trawą. Śpiewać w deszczu. Dostawać pisanie odręcznie listy (…) Zadawać głupie pytania. Pomyśleć życzenie na widok spadającej gwiazdy. Nie chodzić spać w złości” „To delikatne pocałunki, piosenki śpiewane przy ognisku. Otwarty szyberdach. Przejażdżki na wsi. Nowe skarpetki. Huśtawki z opon. Przerwa w szkole. Miseczka płatków z mlekiem przed snem. Fajerwerki” „To cieszyć się z wygranej, nawet jeśli nie przypadła Tobie” „Oglądać stare filmy. Siedzieć na werandzie w czasie burzy z piorunami. Chodzić boso po trawie w letni deszcz. Spróbować czegoś nowego. Nic nie robić cały dzień” „Traktować ludzi z szacunkiem” „Mieć świadomość konsekwencji przed faktem” „Sekret życia to wiedzieć, że sam spełniasz swoje marzenia. Gdy idziesz za głosem serca. Wierzysz w siebie. Gdy możesz robić to, co chcesz, wtedy, kiedy chcesz. Gdy pamiętasz, kim jesteś i skąd pochodzisz.” „Sekret życia to żaden sekret(…) To radość z tego, co już jest. Właśnie tu. Właśnie teraz” wikilistka.plPost Jak być szczęśliwym człowiekiem? Kilka zdań, w których tkwi sekret szczęścia.

Torebka mamy zimą

WIKILISTKA

Torebka mamy zimą